Nad brzegiem jeziora wstaje świt.
Spowite w poranną mgłę słońce przegląda się w tafli wody, jak dziewczyna w lustrze. Pierwsze ciepłe promienie budzą ptasi trel. Rześkość kolorów poranka oszałamia.
Powiew porannej bryzy przyniósł tęcze zapachów, przybrzeżne trzciny szepczą poranną modlitwę o dobry dzień. Zanurzam twarz w chłodnej wodzie, zmywam pył drogi, którą przeszedłem, pył smutku i tęsknoty za tamtymi porankami. Jednak woda serca nie obmyje.
W pogoni za słońcem straciłem cząstkę siebie. Wspomnienia szarpią ranę, której czas nie chce zagoić. Czy już do końca żyć będę z raną w sercu? Żyjemy w dziwnym świecie, w pogoni za dniem gubimy to, co w życiu piękne i najważniejsze, te ulotne chwile nigdy już nie powrócą. Nie odnajdziesz ich, bo tak naprawdę nie zdajesz sobie sprawy, że minęły. Przeminą lata w słodkiej nieświadomości aż w końcu, gdy stracisz sens życia spostrzeżesz to bogactwo chwil utraconych, padniesz na twarz i zapłaczesz. To nie twoje łzy, lecz twego serca i oby był ktoś koło ciebie, kto utuli tę tęsknotę. Jeśli utracisz miłość tę, którą masz w sercu, stracisz nadzieję na ratunek. Spowite w purpurę słońce zachodzi za horyzont dnia. Po niebie nieśpiesznie płyną chmury jak wielkie białe okręty na błękicie oceanu. Ptaki odlatują by odetchnąć spokojem gniazd. Cykady rozpoczęły swą pieśń miłości przepełniając powietrze brzmieniem nadziei. Zanurzam się w nagrzanej słońcem wodzie, miliardy kropel pieszczą moje ciało swym dotykiem. Odpływam w niebyt zapomnienia, zamykam oczy i wiem, że mam tę miłość a więc jest, po co żyć.
Nad brzegiem jeziora zapada zmierzch.
Mario