Wojna polsko bolszewicka 1919 1921 Nowa era


Wojna polsko-bolszewicka

1919-1921

dr Marek Gałęzowski

Jesienią 1918 r. Wielka Wojna zbliżała się do końca. Nadchodził również kres trwającej ponad sto lat niewoli narodu polskiego. 10 listopada 1918 r. do Warszawy przybył zwolniony z niemieckiego więzienia Józef Piłsudski. Nazajutrz Rada Regencyjna przekazała byłemu komendantowi I Brygady dowództwo nad rodzącym się wojskiem. Trzy dni później powierzono mu pełnię władzy cywilnej i mianowano Tymczasowym Naczelnikiem Państwa. Słowo „tymczasowy” oznaczało, że miał on sprawować tę funkcję do momentu ukonstytuowania się sejmu. Piłsudski otrzymał dyktatorskie uprawnienia, ale był to jedyny sposób, aby w powojennym chaosie, wśród sporów o wizję przyszłej Polski i podczas rozpoczynających się walk ze wszystkim sąsiadami o granice, doprowadzić do odbudowy państwa.

Batalia o kształt terytorialny rodzącego się państwa rozpoczęła się jeszcze przed zakończeniem I wojny światowej. Już 1 listopada 1918 r. oddziały ukraińskie opanowały Lwów i Małopolskę Wschodnią, co doprowadziło do zaciętych walk, rozstrzygniętych zwycięsko przez Polskę dopiero w lipcu 1919 r. Równocześnie na zachodzie kraju przyszło toczyć bój z Niemcami o Wielkopolskę. 27 grudnia 1918 r. w Poznaniu wybuchło powstanie, które zakończyło się w drugiej połowie lutego 1919 r. na żądanie państw ententy. Sytuację tę wykorzystali Czesi, którzy w styczniu 1919 r. zajęli część Śląska Cieszyńskiego w większości zamieszkaną przez ludność polską.

Najpoważniejsze niebezpieczeństwo groziło jednak młodemu państwu ze strony wschodniego sąsiada, rządzonego od listopada 1917 r. przez bolszewików, którzy stanowili skrajny, komunistyczny odłam rosyjskiej partii socjaldemokratycznej. Dążyli oni do zniszczenia dawnej Rosji i zbudowania na jej gruzach internacjonalistycznego, komunistycznego imperium, które z czasem miało rozciągnąć się na całą Europę, a nawet - na cały świat. Wśród sowieckich przywódców byli Rosjanie, Żydzi, Łotysze, Polacy oraz przedstawiciele innych narodów zamieszkujących Rosję, m.in. Gruzini i Ormianie. Wyrzekli się oni swoich korzeni na rzecz ideologii komunistycznej. Bolszewicy głosili wprawdzie prawo do samostanowienia narodów mieszkających w granicach dawnego imperium carów, a ich rząd - Rada Komisarzy Ludowych z Włodzimierzem Leninem na czele - anulował nawet traktaty rozbiorowe Polski, ale deklaracje te pozbawione były praktycznego znaczenia. Ich wydanie miało na celu pozyskanie podczas wojny domowej przychylności lub neutralności różnych narodów zamieszkujących Rosję. W wypadku Polski traktaty zawarte między zaborcami i tak zostały przekreślone w chwili wybuchu I wojny światowej.

Bolszewicy początkowo próbowali zająć północno-wschodnie ziemie Rzeczypospolitej, przede wszystkim Wileńszczyznę. Po zakończeniu I wojny światowej i wycofaniu się z tych terenów wojsk niemieckich na przełomie 1918 i 1919 r., wkroczyły tam oddziały Armii Czerwonej i przełamały opór złożonej z Polaków samoobrony wileńskiej. Wkrótce walki przerodziły się w regularną wojnę. 14 lutego 1919 r. niewielki oddział Wojska Polskiego zajął Berezę Kartuską na Polesiu. Oddane tam strzały długo uznawano za początek konfliktu między Polską a bolszewicką Rosją. Obecnie historycy przyjmują jednak, że wojna wybuchła 1 stycznia 1919 r. - w dzień rozpoczęcia walk czerwonoarmistów z członkami samoobrony wileńskiej.

Sytuacja Polski w chwili rozpoczęcia wojny była niezwykle trudna. Trwały już walki z Ukraińcami, niepewny był los ziem zachodnich, struktury administracyjne państwa dopiero powstawały, kraj zmagał się z problemami gospodarczymi, spowodowanymi zniszczeniami wojennymi i niedawną przynależnością ziem polskich do trzech różnych państw. Jednak co najważniejsze Wojsko Polskie dopiero było organizowane. Jego trzon mieli stanowić żołnierze polskich formacji walczący w I wojnie światowej (legioniści, byli żołnierze Korpusów Polskich w Rosji, byli żołnierze armii austriackiej, niemieckiej i rosyjskiej) oraz przebywający we Francji żołnierze Armii gen. Józefa Hallera, o których powrót do kraju usilnie zabiegano. Wybitne zasługi w dziele budowy sił zbrojnych położył gen. Kazimierz Sosnkowski, działacz przedwojennych wojskowych organizacji niepodległościowych, wyższy oficer Legionów Polskich, a od marca 1919 r. wiceminister spraw wojskowych i jeden z najbliższych współpracowników Józefa Piłsudskiego.

Mimo wszystkich trudności dowództwo polskie zdecydowało o podjęciu w kwietniu 1919 r. ofensywy przeciwko bolszewikom. Znakomity manewr kawalerii polskiej pod dowództwem płk. Władysława Beliny-Prażmowskiego, wspartej piechotą gen. Edwarda Rydza-Śmigłego, zaskoczył przeciwnika i doprowadził do odzyskania Wilna. Wkrótce Polacy zdobyli również Lidę i Nowogródek oraz odparli bolszewickie kontrataki na Wilno. W następnych miesiącach oddziały polskie kontynuowały działania zaczepne - 8 sierpnia 1919 r. zajęły Mińsk, a trzy tygodnie później Bobrujsk, gdzie po raz pierwszy użyły czołgów. W walkach tych odznaczyła się znakomicie wyszkolona i uzbrojona Grupa Wielkopolska, dowodzona przez gen. Daniela Konarzewskiego. Siły polskie starły się z wojskami sowieckimi również na Polesiu, a w czerwcu na Wołyniu i osiągnęły znaczące sukcesy. Ostatecznie Armia Czerwona została odrzucona na linię biegnącą wzdłuż Dźwiny (w rejonie Połocka), Berezyny, Słucza, górnego Bohu i dalej do granicy rumuńskiej. Wówczas na rozkaz Józefa Piłsudskiego wstrzymano ofensywę.

Decyzja Wodza Naczelnego związana była nie tylko z wyczerpaniem polskich oddziałów, ale przede wszystkim z wydarzeniami w Rosji, gdzie wrogie bolszewikom wojska białych pod dowództwem carskiego generała Antona Denikina święciły wówczas największe triumfy. Ich zwycięstwo mogło stanowić duże niebezpieczeństwo dla Polski, biali bowiem zgadzali się na istnienie niepodległej Rzeczypospolitej wyłącznie w granicach byłego Królestwa Polskiego. Państwo w takim kształcie nie byłoby jednak suwerenne i nie mogłoby samodzielnie funkcjonować. Kontynuowanie ofensywy w sojuszu z białymi oznaczałoby w tej sytuacji walkę o odebranie bolszewikom i przywrócenie Rosji spornych obszarów rękami i krwią polskiego żołnierza. Dlatego Marszałek odrzucił propozycje Denikina podjęcia wspólnych działań, słusznie uważając, iż w danej chwili czerwona Rosja stanowi mniejsze niebezpieczeństwo.

Stanowisko Piłsudskiego związane było również z sytuacją na terenach zachodnich, które były przedmiotem sporu z Niemcami i mogły się stać przyczyną konfliktu. Niebezpieczeństwo to zostało zażegnane dopiero w styczniu 1920 r. po ratyfikacji przez Niemcy postanowień traktatu wersalskiego. Do tego czasu jednak siły Denikina zostały rozbite pod Tułą, m.in. przez przybyłą z Kubania 1. Armię Konną Siemiona Budionnego, i w popłochu cofały się na południe Rosji.

Osobną kwestią była postawa państw ententy - Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch - wobec konfliktu polsko-bolszewickiego. Mocarstwa zachodnie niechętnym okiem patrzyły na sukcesy polskie na wschodzie. Liczyły na zwycięstwo wojsk „białych” i były gotowe zaakceptować pozostawienie w granicach rosyjskich większości obszarów dawnej Rzeczypospolitej z wyjątkiem ziem byłego Królestwa Polskiego. Dlatego też przywódcy ententy wstrzymali się z ustaleniem wschodniej granicy Polski w traktacie wersalskim w czerwcu 1919 r. i zignorowali skutki polskiej ofensywy na północnym-wschodzie. Kilka miesięcy później, 8 grudnia 1919 r., zdecydowali o narzuceniu Polsce tzw. linii Curzona (nazwa pochodzi od nazwiska brytyjskiego ministra spraw zagranicznych George'a Curzona) i przyznali Polakom prawo do tworzenia administracji na obszarze leżącym na zachód od Grodna, Brześcia, Rawy Ruskiej i na wschód od Przemyśla. Tak wytyczona granica nie miała uzasadnienia politycznego, narodowościowego i historycznego, a pokrywała się w znacznej części z zachodnią granicą Rosji po III rozbiorze Polski i przecinała na południu ziemie Rzeczypospolitej znajdujące się od 1772 r. pod zaborem austriackim.

Jesienią 1919 r. przedstawiciele Polski i bolszewików przystąpili do rozmów o zawieszeniu broni. Do spotkania doszło na stacji kolejowej w Mikaszewiczach na Polesiu. Porozumienie nie było jednak możliwe. Dla bolszewików rokowania były jedynie pretekstem, chodziło im głównie o zyskanie na czasie, aby przerzuc na front polski oddziały z głębi Rosji. Moskwa odmawiała również zaprzestania walki z ukraińskimi siłami niepodległościowymi, na co nalegali Polacy. Rozmowy zostały więc zerwane, choć do wznowienia bardziej intensywnych działań na froncie nie doszło. Jedynie na początku 1920 r. wojska polskie pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego przystąpiły do ofensywy w kierunku Dyneburga, wspierając Łotyszy w walce o to miasto.

Pod koniec stycznia 1920 r. Rosjanie zaproponowali wznowienie rozmów pokojowych, licząc zarówno na efekt propagandowy takiego kroku, jak i na uzyskanie czasu niezbędnego do koncentracji sił przeciw Polakom. Koncepcję ofensywy przygotował Borys Szaposznikow, były oficer carski, od 1918 r. pełniący wyższe funkcje w dowództwie Armii Czerwonej. Jego plan zakładał uderzenie na pozycje polskie w kwietniu 1920 r. na białoruskim odcinku frontu, a następnie opanowanie całej Rzeczypospolitej. Warto dodać, że ten sam Szaposznikow od 1937 r. kierował Sztabem Generalnym Armii Czerwonej i zaplanował przeprowadzenie agresji na Polskę 17 września 1939 r. Dowództwo sowieckiej armii, kierowane przez Siergieja Kamieniewa, przyjęło plan Szaposznikowa 10 marca 1920 r. Jednocześnie władze bolszewickie odrzuciły propozycję polskiej dyplomacji z końca marca 1920 r., aby podjąć rozmowy pokojowe w Borysowie, ponieważ miasto to znajdowało się na kierunku planowanego natarcia.

Piłsudski, opierając się na meldunkach wywiadu, przewidywał możliwość rosyjskiej ofensywy. O zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji świadczył również wzrost napięcia na froncie i wznowienie walk na niektórych odcinkach. Ze starć tych, m.in. pod Latyczowem i o Mozyrz, Polacy wyszli zwycięsko. Marszałek nie sądził jednak, aby te lokalne sukcesy zniechęciły bolszewików. Dlatego zdecydował o wyprzedzeniu sowieckiego ataku i zaatakowaniu nieprzyjaciela na ukraińskim odcinku frontu. W tym celu postanowił zawrzeć sojusz polityczno-wojskowy z przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej atamanem Symonem Petlurą. Idea tego sojuszu wpisywała się w koncepcję federacyjną Piłsudskiego. Marszałek, nawiązując do tradycji Jagiellonów i unii lubelskiej, zakładał utworzenie przez Polskę federacji z niepodległą Ukrainą, Białorusią i Litwą. Liczył, że w przyszłości ten związek państw byłby w stanie przeciwstawić się zarówno Rosji, jak i Niemcom.

W kwietniu 1920 r. porozumienia polityczne i wojskowe z Petlurą zostały podpisane. Polska zobowiązywała się w nich do wsparcia Ukraińców w walce o niepodległe państwo. Graniczną rzeką między Polską a jej nowym sojusznikiem miał być Zbrucz. Jednocześnie dobiegły końca przygotowania do polskiej ofensywy. Planów Naczelnika Państwa nie zmieniły meldunki o koncentracji znacznych sił bolszewickich na północno-wschodnim odcinku frontu, co wskazywało, że właśnie na Białorusi nastąpi główne uderzenie Armii Czerwonej. 25 kwietnia 1920 r. sprzymierzone wojska polsko-ukraińskie ruszyły do ataku. Od razu też odniosły pierwsze sukcesy; zajęły Żytomierz, Berdyczów i - po zaciętym boju - ważny strategicznie dworzec kolejowy w Koziatynie. Broniąca dostępu do Kijowa sowiecka 12. Armia została zmuszona do opuszczenia swych pozycji nad rzeką Teterew. Czerwonoarmiści, pokonani, ale nie rozbici, wycofali się, pozostawiając w Kijowie nieliczne oddziały. Pierwszy polski patrol wjechał do centrum miasta zdobycznym tramwajem 7 maja. Wkrótce cały Kijów znalazł się w polskich rękach.

Ten spektakularny sukces wywołał w całej Rzeczypospolitej powszechną falę entuzjazmu. Zdobycie Kijowa porównywano do zajęcia tego miasta przez Bolesława Chrobrego w 1018 r., a marszałek Sejmu Ustawodawczego Wojciech Trąmpczyński, jeden z czołowych polityków niechętnej Piłsudskiemu Narodowej Demokracji, w specjalnym telegramie gratulował Wodzowi Naczelnemu i składał podziękowania za krwawy i bohaterski trud, który zbliża nas do upragnionego pokoju i kładzie nowe podwaliny pod potęgę państwa polskiego […].

Triumf Polaków okazał się jednak chwilowy. Mieszkańcy Ukrainy nie poparli Petlury, a już pod koniec maja Armia Czerwona przystąpiła do kontrofensywy. Polskie dowództwo zostało zaskoczone zarówno jej rozmachem, jak i pojawieniem się na froncie nowej formacji - osławionej 1. Armii Konnej Siemiona Budionnego. Tworzyły ją cztery dywizje kawalerii, wspierane przez konne wozy wyposażone w ciężkie karabiny maszynowe (tzw. taczanki), artylerię i cztery pociągi pancerne. Pierwsze uderzenie Budionnego, które nastąpiło 27 maja, zostało krwawo odparte przez piechotę (zdobyto nawet dwa bolszewickie pociągi pancerne). Jednak 5 czerwca 1920 r. kawaleria sowiecka przełamała front pod Samhorodkiem i - po zajęciu Żytomierza i Berdyczowa - wyszła na tyły wojsk polskich. O wiele bardziej mobilna niż piechota […], - pisał prof. Paweł Wieczorkiewicz - mająca możność łatwej koncentracji, była w stanie dokonać przełamań frontu w najsłabiej obsadzonych miejscach i następnie buszować bezkarnie na tyłach, niszcząc linie łącznościowe i komunikacyjne, zakłócając pracę sztabów, niszcząc mniejsze jednostki, odcinając drogi odwrotu i uniemożliwiając odtworzenie ciągłej linii obronnej. […] Sprawnie manewrująca Armia Konna - co stanowiło zasługę jej sztabu kierowanego przez kadrowych oficerów armii carskiej - była praktycznie nieuchwytna dla piechoty, a dzięki swej liczebności nazbyt silna, aby mogły ją zaszachować pojedyncze i rozproszone pułki, a nawet brygady czy dywizje polskiej kawalerii.

10 czerwca oddziały polskie opuściły Kijów i tocząc zacięte boje, rozpoczęły systematyczny odwrót z zajmowanej części Ukrainy. Podejmowane kilkakrotnie próby zatrzymania i rozbicia 1. Armii Konnej kończyły się niepowodzeniem. Drogę przemarszu żołnierzy Budionnego znaczyły nie tylko liczne mordy na wziętych do niewoli żołnierzach polskich, ale również gwałty na ludności cywilnej, którą bezlitośnie rabowano, a jej domostwa palono.

W czasie, gdy na Ukrainie trwały walki, na froncie północno-wschodnim (białoruskim) również wznowiono działania wojenne. Kierowane przez niezwykle ambitnego i marzącego o rozgromieniu Polaków komfronta (dowódcę frontu) Michaiła Tuchaczewskiego siły bolszewickie uderzyły 14 maja na pozycje polskie nad Berezyną. Początkowo czerwonoarmiści przełamali opór słabszych liczebnie oddziałów polskiej 1. Armii i odparli przeciwuderzenie. Jednak dwa tygodnie później polska kontrofensywa powstrzymała natarcie Tuchaczewskiego. Na początku czerwca 1920 r. Polacy ponownie zajęli obszar do linii rzek Auty i Berezyny. Był to jednak chwilowy sukces. Miesiąc później, 4 lipca, wojska bolszewickiego Frontu Zachodniego jeszcze raz ruszyły na polskie okopy. Biegli jeden obok drugiego, jeden za drugim. Na ich miejsce szły nowe zastępy. Ramię w ramię. Głowa przy głowie. […] Pierwsza i druga linie bolszewików zaczęły topnieć jak śnieg na wiosnę, ale następne szły po trupach swoich towarzyszy uparcie i z krzykiem urra zbliżali się do naszych okopów. Szli jak pijani, wymachując karabinami […]. Sowieckich żołnierzy zagrzewały do walki słowa z rozkazu Tuchaczewskiego, który odczytano im przed wyruszeniem w bój:

Czerwoni żołnierze! […]

Wojska Czerwonego Sztandaru i wojska drapieżnego białego orła stoją w obliczu śmiertelnego starcia. […] Przed ofensywą napełnijcie serca gniewem i bezwzględnością. […] Zemścijcie się za wszystkie przypadki naigrywania się polskiej szlachty z rewolucji! Poprzez trupa białej Polski prowadzi droga do światowego pożaru. Na bagnetach zaniesiemy szczęście i pokój pracującej ludzkości.

Na zachód! [...]

Na Wilno, Mińsk, Warszawę - marsz!

W drugiej połowie lipca odwrót polskiego wojska na froncie północno-wschodnim zamienił się w paniczną ucieczkę. Szczególną rolę w przełamywaniu kolejnych polskich pozycji odegrał 3. Korpus Kawalerii (Kawkor) Gajka Bżyszkiana, nazywanego Gaj-Chanem. 14 lipca kawalerzyści Gaj-Chana wtargnęli do Wilna, a 19 lipca do Grodna. Próba odzyskania miasta, podjęta przez dywizję gen. Lucjana Żeligowskiego, nie powiodła się. Zdobycie i utrzymanie Grodna nie przyszło jednak Rosjanom łatwo. Gaj-Chan meldował swoim przełożonym, że w walkach utracił 500 zabitych, wielu rannych i aż siedem dni bardzo drogiego czasu. W zdobytym mieście czerwoni kawalerzyści dokonali licznych mordów i gwałtów.

Polskie dowództwo początkowo zamierzało zatrzymać nacierających bolszewików na linii Bugu, lecz te plany przekreśliła utrata twierdzy brzeskiej . Wkrótce w ręce nieprzyjaciela wpadły Białostocczyzna, Podlasie i północne Mazowsze. Na zajmowanych ziemiach Rzeczypospolitej bolszewicy zaczęli tworzyć własny aparat władzy. Miał nim kierować Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski z siedzibą w Białymstoku. Na jego czele stanęli polscy komuniści: Feliks Kon, Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński - twórca i kierownik zbrodniczej bolszewickiej policji politycznej, potocznie nazywanej Czeka (od skrótu WCzK - Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem). Była ona odpowiedzialna za masowe i barbarzyńskie zbrodnie, których ofiarami padali przedstawiciele wszystkich grup społecznych i narodów zamieszkujących dawne imperium carów. Podobne działania Czeka prowadziła również na ziemiach polskich, przede wszystkich wobec przedstawicieli polskich elit.

Wobec pogarszającej się sytuacji militarnej rząd Rzeczypospolitej zaapelował o pomoc do państw ententy, wśród których główną rolę odgrywała Wielka Brytania - niechętna Polsce i zmierzająca do porozumienia z Rosją Lenina. Stosunek Anglików do Polaków dobrze oddawały mocne słowa Maurice'a Hankeya, jednego z przedstawicieli brytyjsko-francuskiej misji wysłanej do Polski: premier wie, że żywię do Polaków zarówno wstręt, jak i pogardę i że nie wierzę, w dłuższej perspektywie, że można cokolwiek zrobić, żeby ich uratować, a wreszcie, że wątpię, aby zasługiwali na ratunek. Taki pogląd był wynikiem m.in. skutecznego działania propagandy bolszewickiej, która od początku 1920 r. głosiła, że przyczyną konfliktu była postawa władz polskich, zmierzających do zagarnięcia etnicznych ziem rosyjskich. W efekcie wielu ówczesnych polityków, a później także historyków, właśnie Polskę uznawało za agresora w tej wojnie. Pogląd ten pokutował przez dziesiątki lat, pojawiał się nawet w niektórych publikacjach powstałych po 1989 r.

Na zorganizowanej 10 lipca 1920 r. pod brytyjskim przywództwem konferencji w Spa w Belgii mocarstwa zachodnie zażądały od polskiego premiera Władysława Grabskiego uznania linii Curzona za wschodnią granicę Rzeczypospolitej. Los Śląska Cieszyńskiego i Małopolski Wschodniej miał zostać rozstrzygnięty w późniejszym czasie. W zamian oferowano pośrednictwo w pertraktacjach pokojowych z bolszewikami i obiecano dostawy sprzętu wojskowego. Ostatecznie pomoc ta sprowadziła się do oddelegowania do Polski grupy francuskich oficerów z gen. Maxime'em Weygandem na czele, którzy występowali jako doradcy w Wojsku Polskim (był wśród nich mjr Charles de Gaulle, przyszły prezydent Francji). Prawdą więc okazały się słowa brytyjskiego marszałka Henry'ego Wilsona wypowiedziane w Spa do szefa sztabu Wojska Polskiego gen. Tadeusza Rozwadowskiego, żeby Polska nie liczyła na jakąkolwiek realną interwencję nie tylko wojskową, ale również dyplomatyczną, a przyszłość państwa polskiego, któremu bolszewicy szykują zagładę, leży wyłącznie w rękach samych Polaków.

Tymczasem, mimo ustaleń poczynionych z Grabskim, Brytyjczycy wysłali do Lenina notę z ofertą nie tylko wytyczenia granicy polsko-rosyjskiej opartej w dużej części na linii Curzona, ale też z propozycją przejęcia przez bolszewików kontroli nad całą Małopolską Wschodnią (obszar na wschód od Przemyśla). Dodatkowo premier Lloyd George naciskał przez swojego ambasadora w Warszawie, by władze polskie przyjęły warunki pokoju przedstawione przez bolszewików, którzy żądali zgody na granicę wzdłuż linii Curzona, likwidacji niemal całej armii oraz przemysłu zbrojeniowego. Przyjęcie tych warunków pozbawiałoby państwo polskie niepodległości i sprowadziłoby je de facto do roli sowieckiej republiki.

Sytuacja Rzeczypospolitej była wówczas niezwykle trudna. Nieliczne transporty kolejowe z uzbrojeniem, wysyłane głównie przez rząd francuski, były zatrzymywane przez Czechów, Niemców, władze Wolnego Miasta Gdańska, a nawet Belgów. Na Śląsku miejscowi Niemcy organizowali antypolskie manifestacje popierające bolszewików. Wyrazem wrogiej postawy ludności Gdańska, zamieszkałego w większości przez Niemców, było utrudnianie zejścia na ląd wracającym drogą morską do kraju żołnierzom 5. Dywizji Syberyjskiej w pierwszych dniach lipca. Pełnego wsparcia walczącej Polsce udzieliła jedynie Stolica Apostolska. Jej przedstawiciel dyplomatyczny, nuncjusz Achille Ratti (przyszły papież Pius XI), nie opuścił zagrożonej Warszawy nawet wówczas, gdy wyjechali z niej dyplomaci innych państw.

Warunki narzucone w Spa przyjęto w kraju z oburzeniem. Grabski podał się do dymisji, a na czele nowo powołanego Rządu Obrony Narodowej stanął przywódca ruchu ludowego Wincenty Witos. Wicepremierem został socjalista Ignacy Daszyński. Wcześniej, 1 lipca 1920 r., powołano Radę Obrony Państwa, zrzeszającą przywódców politycznych i przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych. Zasiedli w niej m.in. Roman Dmowski, Władysław Grabski, Maciej Rataj oraz dowódcy wojskowi - Józef Piłsudski, gen. Tadeusz Rozwadowski i gen. Kazimierz Sosnkowski. W obronie Polski przed agresją komunistyczną stanęło solidarnie całe społeczeństwo mimo dzielących je antagonizmów. Ojczyzna w niebezpieczeństwie! Tylko serce z głazu, tylko jakaś dusza zwyrodniała mogłaby nie zadrgać na ten okrzyk i nie odczuć żywiołowej potrzeby poświęcenia wszystkich sił ku ratunkowi zagrożonej w swym bycie ojczyzny - pisali w odezwie do rodaków weterani powstania styczniowego. Na apel Marszałka tysiące mężczyzn wstępowało do Wojska Polskiego. Zaczęto również formować Armię Ochotniczą, na czele której stanął gen. Józef Haller. Akces do niej zgłosiło w ciągu niespełna miesiąca blisko 100 000 osób, wśród nich wielu uczniów gimnazjalnych i harcerzy. Wpłacano ofiary pieniężne na armię, a poparcie dla władz manifestowały wszystkie ugrupowania polityczne i grupy zawodowe. Piętnowano tchórzostwo, uchylanie się od służby wojskowej i odmowę ponoszenia ofiar materialnych na potrzeby prowadzonej wojny.

Do walki w obronie zagrożonej niepodległości wzywali duchowni wszystkich wyznań. W liście pasterskim biskupów polskich do narodu pisano, że bolszewicy szczególną nienawiścią pałają wobec katolickiej Polski, bo gdy niektóre mocarstwa zeszły ze swej pierwotnej drogi, aby zawierać z tym wrogiem umowy, własnego niepomne niebezpieczeństwa, Polska jedna oparła się pokuśnym wołaniom tego wroga i jakby murem stanęła, aby mu wstęp do siebie z zachodu Europy zagrodzić. Dlatego to wróg ów poprzysiągł jej zniszczenie i zemstę. Podobnie oceniali zamiary bolszewików duchowni ewangeliccy. Do obrony niepodległości wzywali polscy Żydzi. Ich zaangażowanie lapidarnie wyraził wiceprezydent Lwowa Filip Schleicher: Nastrój powszechny moich współwyznawców streszcza się w haśle: z Polską i dla Polski.

W pierwszej połowie sierpnia 1920 r. wojska frontu dowodzonego przez Tuchaczewskiego zagroziły Warszawie. Główny kierunek ich natarcia miał jednak przebiegać na północ od stolicy Polski - sowieci zamierzali przekroczyć Wisłę w rejonie Płocka i Włocławka. Celem bolszewików było oskrzydlenie sił polskich od północy i zajęcie ich zaplecza oraz przecięcie połączenia komunikacyjnego Warszawy z Gdańskiem. Tuchaczewski, naciskany przez Lenina, opracował koncepcję kampanii opartą na strategii rosyjskiego feldmarszałka Iwana Paskiewicza, który w 1831 r. w podobny sposób przeprowadził operację mającą na celu stłumienie powstania listopadowego. Komfronta (dowódca frontu) liczył przy tym na wsparcie walczących na Ukrainie wojsk Frontu Południowo-Zachodniego, przede wszystkim na 1. Armię Konną. Tymczasem oddziały te, wbrew oczekiwaniom, a nawet wbrew rozkazom głównodowodzącego Armii Czerwonej Siergieja Kamieniewa, zatrzymały się na przedpolach Lwowa. Kierujący na południu Aleksandr Jegorow, Siemion Budionny oraz Józef Stalin mieli bowiem własne ambitne plany polityczne i wojskowe. Zamierzali zdobyć Lwów, a następnie skierować się na Czechosłowację i Węgry (gdzie dopiero niedawno stłumiono komunistyczną rewoltę), a później - do Włoch. Ten brak porozumienia i koordynacji działań między bolszewickimi frontami i dowódcami przyczynił się do sukcesu polskiej kontrofensywy.

Wojska bolszewickie na froncie polskim w sierpniu 1920

Front Zachodni

Michaił Tuchaczewski

Front Południowo-Zachodni

Aleksandr Jegorow

3. Korpus Kawalerii

4. Armia

15. Armia

3. Armia

16. Armia

Grupa Mozyrska

12. Armia

14. Armia

1. Armia Konna

Niepowodzenie nad Bugiem zmusiło Wodza Naczelnego do szukania rozstrzygnięcia na przedpolach Warszawy. Plan nowego kontruderzenia, naszkicowany przez Piłsudskiego i opracowany przez Sztab Generalny pod kierunkiem gen. Rozwadowskiego, został ostatecznie zatwierdzony przez Marszałka 6 sierpnia. Zakładał on z jednej strony powstrzymanie natarcia bolszewików na linii Wisły między Włocławkiem a Modlinem oraz obronę stolicy, a z drugiej - wyprowadzenie decydującego uderzenia na południowym skrzydle nieprzyjaciela. Polacy zamierzali przełamać front poniżej Warszawy, wyjść na tyły bolszewików, a następnie okrążyć ich i zniszczyć. Najważniejszym i najtrudniejszym elementem tego planu było skoncentrowanie w tajemnicy przed nieprzyjacielem grupy uderzeniowej nad Wieprzem. Wyznaczone w skład tej grupy jednostki musiały zostać niepostrzeżenie wycofane z frontu, a potem w bardzo krótkim czasie - zająć nowe pozycje. W tym decydującym momencie wojny polska armia została podzielona na trzy fronty. Oddziały Frontu Północnego broniły pozycji od Włocławka do Dęblina, jednostki Frontu Środkowego zajmowały stanowiska od Dęblina po Brody, wojska Frontu Południowego rozlokowano od Brodów do granicy rumuńskiej.

Organizacja Wojska Polskiego w przededniu Bitwy Warszawskiej w sierpniu 1920 r.

Front Północny

gen. Józef Haller

Front Środkowy

gen. Edward Rydz-Śmigły

Front Południowy

gen. Wacław Iwaszkiewicz

5. Armia

gen. Władysław Sikorski

1. Armia

gen. Franciszek Latinik

2. Armia

gen. Bolesław Roja

4. Armia

gen. Leonard Skierski

3. Armia

gen. Zygmunt Zieliński

6. Armia

gen. Władysław Jędrzejewski

Armia Ukraińska

gen. Mychajło Omelianowicz-Pawlenko

Decydująca rola miała przypaść grupie operacyjnej kierowanej osobiście przez Wodza Naczelnego. Składały się nań jednostki wydzielone z wojsk Frontu Środkowego. Szczególnie wysokie walory prezentowały zwłaszcza 1. i 3. Dywizja Piechoty Legionów (gen. Stefana Dąba-Biernackiego i gen. Leona Berbeckiego), 14. Wielkopolska Dywizja Piechoty (gen. Daniela Konarzewskiego) oraz 21. Dywizja Górska (gen. Andrzeja Galicy). 12 sierpnia Piłsudski opuścił stolicę i wyjechał do kwatery grupy w Puławach. Dzień później rozpoczęła się decydująca o losie Polski bitwa pod Warszawą.

Na Bitwę Warszawską złożyło się kilka mniejszych bojów - walki o Radzymin i pod Ossowem, zmagania nad Wkrą, obrona Płocka, bitwy o Ciechanów i Nasielsk, kontratak znad Wieprza. Pierwszego dnia potężne sowieckie uderzenie spowodowało utratę Radzymina - część obrońców w popłochu opuściła swoje pozycje. Wówczas Polacy rzucili do ataku oddziały ochotnicze, które mimo słabego wyszkolenia walczyły z wielkim męstwem i determinacją. Zacięty bój w rejonie Radzymina i Ossowa toczył się przez następne dwa dni. Radzymin kilkakrotnie przechodził z rak do rąk. Dopiero wieczorem 15 sierpnia udało się jednostkom polskim ostatecznie zająć zniszczone miasto i opanować kryzys na tym odcinku frontu.

Na północ od Warszawy, nad Wkrą, 5. Armii gen. Sikorskiego przyszło walczyć z prawie trzykrotnie silniejszym przeciwnikiem. Mimo to Polacy utrzymali pozycje i przeszli do kontruderzenia, w wyniku którego 15 sierpnia zajęli Ciechanów, a nazajutrz Nasielsk. W tym pierwszym mieście w ręce polskie wpadła zniszczona, jedyna radiostacja bolszewickiej 4. Armii, co w dużej mierze przyczyniło się do zagłady tej jednostki w następnych dniach. Sukcesy te mogły jednak zostać zniwelowane przez korpus Gaj-Chana. Jego oddziały próbowały przekroczyć Wisłę pod Płockiem i Włocławkiem. W obronie obu miast stanęli obok nielicznych żołnierzy także mieszkańcy, w tym kobiety i dzieci. Pod wpływem tych wydarzeń, jak również wobec braku rozstrzygnięć pod Radzyminem Marszałek przyśpieszył o jeden dzień uderzenie znad Wieprza. Tak później wspominał ten moment: Zestawiwszy po kilka razy wszystkie próby rachunku, zdecydowałem dwie rzeczy: wycofać ku południowi większą część naszej 4-ej armii i zaryzykować osłonę południową, wyciągając z niej dwie dywizje, które uważałem za najlepsze - 1-szą i 3-cią legionowe. Następnie ostatecznie postanowiłem, że kontratak poprowadzę sam, chociaż z góry w ten sposób przesądzałem, że wprowadzam wskutek tego bezład w dowodzeniu, gdy biorę może na czas dłuższy dowodzenie bezpośrednie małej zaledwie części wojsk, których byłem naczelnym wodzem [...]. Dn. 16-go rozpocząłem atak.

O świcie na pozycje bolszewickiej Grupy Mozyrskiej spadło uderzenie dywizji Piłsudskiego. Atak polski był skierowany w stronę Mińska Mazowieckiego, Siedlec, Międzyrzecza i Włodawy, wprost na tyły walczących pod Warszawą sił Tuchaczewskiego. Nieliczne oddziały tworzące Grupę Mozyrską zostały bez trudu rozbite. Natarcie armii Naczelnego Wodza było tak piorunujące, tak niespodziewanie gwałtowne, że cała środkowa siła bolszewicka nie mogła oprzeć mu się ani godziny. Bita bez opamiętania, spychana z każdej pozycji, cała siła ta zaczęła pędzić w przerażeniu na Siedlce, Brześć Litewski i dalej. Wraz z uchodzącymi bolszewickimi żołnierzami uciekli również członkowie Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego, którzy w leżącym nieopodal Warszawy Wyszkowie oczekiwali na upadek stolicy Polski.

Paniczna ucieczka Rosjan spod Warszawy zmusiła również do odwrotu spod Płocka cieszący się wśród Polaków złą sławą 3. Korpus Gaj-Chana. Bolszewiccy kawalerzyści, odcięci od głównych sił, nie zamierzali łatwo się poddać. Z szablą w ręku zdecydowali przebijać się przez otaczające ich zewsząd siły polskie. 22 sierpnia pod Mławą, a dwa dni później pod Myszyńcem i Kolnem zadali Polakom znaczne straty. Zasłynęli również z wyjątkowego okrucieństwa, którego przykładem było bestialskie mordowanie wziętych do niewoli żołnierzy. Ostatecznie 3. Korpus został okrążony i Gaj-Chan 26 sierpnia przekroczył granicę Prus Wschodnich, gdzie wraz z całym swym wojskiem został internowany.

Bitwa Warszawska była wygrana. Siły Tuchaczewskiego zostały rozbite i zmuszone do odwrotu. Kilka lat temu okazało się, że do zwycięstwa w znacznym stopniu przyczynił się wywiad radiowy. Był on doskonałym źródłem wiedzy o działaniach Armii Czerwonej. Już w marcu 1920 r. Polacy znali treść sowieckich depesz i na bieżąco przekazywali je sztabowi Wodza Naczelnego. Bezcenne okazało się złamanie tuż przed bitwą szyfru „Rewolucja”, który służył Tuchaczewskiemu do przesyłania rozkazów nacierającym armiom. W chwili rozpoczęcia uderzenia znad Wieprza zagłuszano sowieckie komunikaty cytatami z Biblii. W ten sposób uniemożliwiono bolszewikom łączność radiową na dwie doby.

Bitwa Warszawska została uznana przez niechętnego dotąd Polakom członka misji brytyjsko-francuskiej lorda Edgara V. D'Abernona za osiemnastą najważniejszą bitwę w dziejach świata. Nie ma w tym żadnej przesady. Polacy zatrzymali marsz bolszewików na zachód. Nad Wisłą rozstrzygnął się na pewno los Europy Środkowej, która została obroniona przed sowieckim totalitaryzmem. W 1923 r. zdecydowano, że 15 sierpnia będzie Świętem Żołnierza. Uroczyste obchody zwycięstwa nad bolszewikami, zniesione po II wojnie światowej przez komunistów, zostały przywrócone dopiero w niepodległej Polsce, po roku 1989.

W czasie, gdy pod Warszawą decydowały się losy Polski i Europy, 1. Armia Konna bezskutecznie próbowała opanować Lwów. Kolejnym jej celem był Zamość, broniony m.in. przez żołnierzy 31. Pułku Strzelców Kaniowskich i oddziały ukraińskie Marko Bezruczki (siła niewielka, ale żołnierz wytrawny i wprost znakomity - pisał o nich Adam Grzymała-Siedlecki). Kozacy Budionnego, mimo początkowej porażki pod Tyszowcami ze sprzymierzoną z Polakami brygadą kozaków esauła Wadima Jakowlewa, dotarli do miasta i natychmiast przystąpili do szturmu. W pewnym momencie los miasta zawisł na każdym poszczególnym bagnecie, na każdym poszczególnym ładunku, na każdym calu rozwiewu kulomiotowego. Ani jedna minuta w działaniu okopanej piechoty nie mogła być omylną, chybioną, bezużyteczną. I każdy poszczególny szeregowiec musiał być sobie komendantem i sędzią swego honoru żołnierskiego. Po trzech dniach bezskutecznych ataków Budionny cofnął się w kierunku Hrubieszowa i Komarowa. Tutaj czekały na niego siły polskie: 2. Dywizja Piechoty Legionów oraz grupa gen. Stanisława Hallera, złożona z 1. Dywizji Jazdy i 13. Dywizji Piechoty. Wieczorem 29 sierpnia doszło do pierwszego starcia. Zaskoczone pojawieniem się polskiej kawalerii pierwsze posterunki bolszewickie poddały się prawie bez walki. Budionny zorientował się, że znalazł się w pułapce. Rozkazał swoim żołnierzom przebijać się przez polskie pozycje. 31 sierpnia na polach pod Komarowem doszło do ostatniej wielkiej bitwy kawaleryjskiej w dziejach świata. Polacy ustępowali liczebnie Konarmii, ale walczyli z pełnym poświęceniem i determinacją, co przesądziło o wyniku starcia. W całodziennym boju padło prawie 300 ułanów i szwoleżerów. I choć 1. Armii Konnej udało się w końcu wyrwać z matni i przebić przez linie 2. Dywizji Piechoty Legionów, to jednak poniosła ona tak duże straty, że nie odegrała już znaczącej roli w dalszej fazie kampanii.

Tymczasem Tuchaczewski miał nadzieję na odwrócenie losów wojny i zatrzymanie nacierających Polaków. W drugiej połowie września 1920 r. zaczął gromadzić na linii Niemna nowe siły. Udało mu się również odtworzyć część jednostek rozbitych na przedpolach Warszawy. Piłsudski zdecydował się związać siły nieprzyjaciela od czoła i jednocześnie poprzez terytorium Litwy wysłać grupę uderzeniową, która miała obejść bolszewickie pozycje i zaatakować je od tyłu. Bój nad Niemnem rozpoczął się 20 września atakiem gen. Rydza-Śmigłego na Grodno. Trzy dni później ruszyła właściwa ofensywa, podczas której Polacy w zaciekłych walkach i ponosząc znaczne straty przełamali obronę Niemna, zdobyli Grodno i w kilku mniejszych starciach, m.in. w boju pod Lidą, rozbili siły Armii Czerwonej. Wojska polskie zaczęły sie szybko przesuwać na wschód w pogoni za uciekającymi bolszewikami i wkrótce zajęły Mińsk.

18 października 1920 r. walczące strony zawarły rozejm i działania wojenne przerwano. Mimo to dochodziło jeszcze do sporadycznych walk z sowieckimi jednostkami, czasem nawet na tyłach frontu. W ostatnich dniach października liczny oddział bolszewicki, starając się przedostać na wschód, wtargnął na przedmieścia Białegostoku. Stacjonujący w mieście polski garnizon opanował sytuację w ciągu kilku godzin, ale czerwonoarmiści zdążyli zamordować część rannych i chorych żołnierzy przebywających w miejscowym szpitalu. 18 marca 1921 r. Polska i bolszewicka Rosja podpisały traktat pokojowy w stolicy Łotwy - Rydze. Rzeczpospolita otrzymała m.in. Nowogródczyznę, Polesie, Wołyń, zachodnią część Podola. Oba państwa zrzekły się wszelkich roszczeń terytorialnych. Zobowiązały się, że powstrzymają się od ingerencji w wewnętrzne sprawy i nie będą popierać działalności wymierzonej w drugą ze stron. Rząd bolszewicki miał wypłacić Polsce wysokie odszkodowanie (30 milionów rubli) z tytułu eksploatacji jej ziem przez carską Rosję (warunek ten nie został dotrzymany) oraz zwrócić zrabowane dobra kultury. Traktat ryski pomijał jednak prawo Białorusinów i Ukraińców do suwerenności, dlatego ich elity narodowe uznały jego postanowienia terytorialne za równoznaczne z rozbiorem ich ziem przeprowadzonym przez Polskę i bolszewicką Rosję.

Zwycięstwo w wojnie z bolszewikami ocaliło nie tylko niepodległość Polski, odzyskaną po 123 latach niewoli, ale także suwerenność przynajmniej niektórych państw leżących we wschodniej i środkowej Europie. Słusznie też bój z sowiecką Rosją nazwany został wojną o wszystko. Zwycięstwo umożliwiło Polakom swobodny rozwój przez następne kilkanaście lat. Adam Grzymała-Siedlecki pisał: Z otchłani klęski wydobyliśmy się na wierzch, aż ku szczytom triumfu. Sprawiły ten cud: armia, rząd i naród. Oby najdalsze pokolenia mogły się uczyć na tym przykładzie, co można zdziałać, gdy w jedności i poświęceniu sprzęgnie się cały naród i poprzysięgnie sobie: muszę zwyciężyć!

Ten niezwykły sukces militarny był jednym z elementów, które konsolidowały Polaków w międzywojniu i dawały im poczucie dumy, tym bardziej że zwycięstwo osiągnięto praktycznie bez pomocy innych państw europejskich. Wyjątkowy szacunek dla obrońców Ojczyzny z 1920 r. przetrwał w pamięci narodu komunistyczne rządy, a jego najwybitniejszym wyrazicielem był polski papież, Jan Paweł II, który w swoich wypowiedziach wielokrotnie nawiązywał do tego, że urodził się w roku zwycięstwa nad bolszewikami. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem - mówił w czasie pielgrzymki do Polski na cmentarzu poległych obrońców Warszawy pod Ossowem. Ci, którzy podjęli tę walkę na śmierć i życie, wywodzili się ze wszystkich warstw społeczeństwa polskiego - chłopów, robotników, rzemieślników, inteligencji, ziemian. Kierowało nimi uczucie, o którym pisał z frontu do matki anonimowy żołnierz: Najdroższa Matko: pise i nie wiem, czy nie pise ras ostatni bo jezdem w atakach dzień i noc. Bóg przenajswientszy wie tylko, czy zyw powruce. Ale to nic. Nie jeden ja taki syn i nie jedna ty taka matka biedna a Polszka tylko jedna.

Cyt. za: Norman Davies, Orzeł biały, czerwona gwiazda. Wojna polsko-bolszewicka 1919-1920, Kraków 2009, s. 141

Paweł Wieczorkiewicz, Rok 1920 - trudne zwycięstwo, [w:] Niepodległość, pod redakcją Marka Gałęzowskiego i Jana Rumana, Warszawa 2010, s. 76

Cyt. za dodatek do „Rzeczpospolitej”, Zwycięstwa oręża polskiego. Bitwa Warszawska, nr z 1 lipca 2006 r. s. 6

Cyt. za: Aleksandra Julia Leinwand, Czerwonym młotem w Orła białego, Propaganda sowiecka w wojnie z Polską 1919-1920, Warszawa 2008, s. 140-141

Cyt. za: 1920. Wojna o Polskę, wybór i oprac. Agnieszka Knyt, Warszawa 2010, s. 89.

Józef Piłsudski, Rok 1920, [w:] Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 7, reprint wydania z 1937, Warszawa 1990, s. 118.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
9008-wojna polsko bolszewicka 1919 1921
Wojna Polsko Bolszewicka
Wojna polsko bolszewicka
WOJNA POLSKO SOWIECKA 1919 —1920
Wojna polsko bolszewicka19 1920
Wojna Polsko Bolszewicka
Wojna polsko bolszewicka kalendarium
Wojna polsko bolszewicka 1019 1920
ESKADRA KOŚCIUSZKI o lotnikach amerykańskich walczącyh w wojnie polsko bolszewickiej w 1919 1920
Wojna polsko bolszewicka
Wojna Polsko Bolszewicka
WOJNA POLSKO BOLSZEWICKA, Bibliografia z netu
Wojna polsko bolszewicka 1019 1920
WOJNA POLSKO BOLSZEWICKA 2

więcej podobnych podstron