James Morrow Opowieści Biblijne dla Dorosłych


James Morrow

Opowieści Biblijne dla Dorosłych, Nr 17 - POTOP

(Bible Stories for Adults, No. 17: The Deluge)

Przełożył Arkadiusz Nakoniecznik

Zanurz naczynie w Morzu Kaspijskim, unieś je do ust i napij się. Ta woda nie zawsze miała smak soli. Być może gniew Jahwe oczyścił ziemię, ale za to zniszczył morza, zasalając je pogańską krwią i łzami grzesznych sierot.

Sheila i jej pokolenie wiedzą, że zbliża się potop. Jahwe przemawia do nich poprzez ich grzechy. Złodziej rozcina sakwę, szekle zaczynają dźwięc0zeć przeraźliwie, nawołując do skruchy. Kapłan klęka przed posążkiem Dagona i rzeźba otwiera marmurową paszczę, by udzielić ostrzeżeń pochodzących nie od niego, lecz od Jahwe. Ladacznica dźga swoje wnętrze kolczastą gałęzią, wydrapując niechciane ciało i krwawiący płód odzywa się nagle boskim głosem. Jesteście zepsutą rasą, mówi Jahwe, brzydzę się wami. Ześlę deszcze, które zmażą was z powierzchni ziemi.

Jahwe zawsze dotrzymuje słowa. Zaczyna się burza, potoki zamieniają się w rzeki, rzeki w wodospady, a jeziora w kipiące, rozwścieczone morza.

Tak, trudno byłoby znaleźć kogoś bardziej plugawego od Sheili; w jej jabłku gościło wiele robaków, a zwój z rejestrem jej grzechów byłby tak długi jak Aras. Jest żarłoczna, niechlujna i sprzedaje swoje ciało. Miała już jedenaście aborcji. Powinnam była zrobić i tę dwunastą, uświadamia sobie, kiedy zaczyna się potop. Ale teraz jest już za późno; przeszła przez wszystkie bóle, znacznie okropniejsze od jakiejkolwiek aborcji, a jej piersi pozostały już na zawsze miękkie i zdeformowane. Ani się obejrzała, kiedy chłopiec miał już siedem lat. Był silny, zdolny i ładny, lecz teraz te szybko biegające stopy tkwią w rozszczepionyrn pniu oliwnego drzewa, mądre dłonie unoszą się bezwładnie, a piękna głowa leży pod wodą.

Sheila słyszała kiedyś, że matka powinna być dla swego dziecka łodzią. w której może ono przetrwać wszystkie burze i sztormy, ale tym razem to Sam ją ratuje, nie ona jego. Utrzymuje jego ciało na powierzchni wody, mając nadzieję osuszyć płuca z mokrej śmierci, kiedy niespodziewanie podpływa do niej małe czółno, zaledwie wydrążony pień, nic więcej, a mi­mo to ulubiona zabawka chłopca. Często przepływał w nim na drugi brzeg Arasu i chwytał mieszkające na brzegach żółwie.

Sheila wspina się do czółna, pozostawiając ciało Sama rekinom.

DZIENNIK POKŁADOWY

10 czerwca 1057 po stworzeniu.

Zwierzęta jedzą zbyt dużo. Jeżeli nic się nie zmieni, to za osiem tygodni skończą nam się zapasy.

Dla roślinożernych: 4540 funtów owsa dziennie, 6780 funtów siana, 2460 funtów warzyw i 3250 funtów owoców.

Dla mięsożernych: 17620 funtów mięsa jaków i karibu dziennie. Możemy niebawem stracić cały zapas, jeżeli nie znajdziemy jakiegoś sposobu, żeby go zamrozić.

Gniew Jahwe spływa ciężkimi, mokrymi zasłonami, jakby cały świat dostał się nagle pod ogromny wodospad. Sheila wiosłuje bez przekonania, nie mając ani żadnego celu, ani powodu, żeby żyć. Porywisty wiatr wzburza powierzchnię morza, błyskawice pokrywają niebo jaskrawą siatką pęknięć. W wodzie robi sie gęsto od rozkładających się grzeszników; unoszą się na plecach wpatrując się błagalnie w niebo żelatynowymi oczami, jakby prosili Boga o jeszcze jedną szansę.

Świat cuchnie. Sheila dławi sie odorem. Ciekawe, czy grzesznicy śmierdzą bardziej od sprawiedliwych? Kiedy ona umrze, czy smród bijący z jej ciała odstraszy nawet muchy i sępy?

Sheila bardzo chce umrzeć, lecz jej ciało ma na ten temat inne zdanie; każe jej unieść twarz i chwytać w usta lejącą się z nieba wodę. Głód stanowi znacznie trudniejszy problem, kąsając jej żołądek niczym skorpion. Cierpienie jest tak wielkie, że Sheila postanawia już dodać kanibalizm do repertuaru swoich grzechów, kiedy na dnie czółna dostrzega dwa wystraszone, zdezorientowane żółwie. Zjada jednego żywcem, zaczynając od głowy, żując skórzaste mięso i wysysając słonawą krew.

Zza zasłony deszczu wyłania się ogromny, mroczny kształt: Sheila jest przekonana, że to morski potwór, rozgniewany, mściwy, o ostrych zębach... Wcielenie Jahwe, gotów uwolnić świat od jej ciężaru. To dobrze. Unosi z trudem ciężkie niczym młyński kamień wiosło i za-nurza je w wodzie, płynąc wśród utopionych książąt i wzdętych wodą koni ku ogromnemu ucieleśnieniu boskości.

Bóg jest tuż przed nią i w chwilę potem uderza w jej łódź, miażdżąc ją z łatwością, z jaką krokodyl rozbija uderzeniem ogona skorupki jajek. Sheila znika pod powierzchnią wody, ale jeszcze ma dość czasu, żeby wraz z ostatnim oddechem splunąć w mroczną, pozbawioną wyrazu twarz Jahwe.

DZIENNIK POKŁADOWY

20 czerwca 1057 po stworzeniu.

Jahwe nie wspomniał nic o rozbitkach, a mimo to dziś rano natrafiliśmy na dwoje.

Z Testudo marginata nie było żadnego problemu; mamy masę żółwi, a ściślej biorąc wszystkie 255 gatunków - Testudinae, Chelydridae, Platysternidae, Kinosternidae Cheloni­dae i jeszcze jakich tylko dusza zapragnie. Nieczyste stworzenia, niejadalne, bezużyteczne. Pozostawiliśmy tego marginata w wodzie, gdzie wkrótce umrze.

Inna sprawa z Homo sapiens. Przerażona, nieprzytomna, przywarła kurczowo do resztek swego czółna niczym uczepiony drzewa leniwiec.

- Jahwe wyraził się zupełnie jasno - powiedział Cham, opierając się o reling "Raju II". - Wszyscy, którzy nie należą do naszej rodziny, zasługują na śmierć.

- Jest jedną ze skażonego pokolenia - dodała jego żona. - Ladacznicą. Zostawcie ją.

- Nie! - sprzeciwił się Jafet. - Musimy rzucić jej linę, jak uczyniłby każdy człowiek honoru.

Jego młoda żona nie miała na ten temat żadnego zdania.

Jeżeli chodzi o Sema i Temar, pojawienie się tej ladacznicy stało się dla nich kolejną okazją do kłótni.

- Jafet ma rację - upierał się Sem. - Pozwól jej wejść między nas, Ojcze.

- Niech Jahwe zrobi z nią, co zechce - odparła Temar. - Pozwól, żeby potop wypełnił swoje zadanie.

- A co ty myślisz ? - zapytałem moją żonę. Uśmiechnęła się i wskazała na szalupę.

Rozkazałem, żeby opuszczono łódkę na wodę. Jafet i Sem powiosłowali w niej po wzburzonej wodzie, oderwali ladacznicę od resztek czółna i wciągnęli ją przez burtę. Z wieloma kłopotami udało nam się wreszcie przenieść ją na pokład "Raju II" i ułożyć na przednim pokładzie. Przypominała lubieżnego morsa, tłustego i rozpasanego. Na grubym karku miała naszyjnik ze szczurzych czaszek. Kiedy Jafet nacisnął jej pierś, wyrzuciła ustami ogromną ilość wody i rozległ się kaszel, podobny nieco do ryku jaka.

- Kim jesteś? - zapytałem.

Spojrzała na mnie ze zdumieniem, po czym zemdlała. Znieśliśmy ją na dół, do świń, gdzie jest miejsce stworzeń tak nieczystych jak ona. Moja żona zdjęła z niej przesiąknięte wodą ubranie, a ja skrzywiłem się widząc pokryte strupami, obrzmiałe ciało.

- Grzesznica czy nie, Jahwe uznał za stosowne ją ocalić - powiedziała moja żona, oblekając ją w suchą szatę. - My stanowimy jedynie narzędzie jego przebaczenia.

- Być może - odparłem, uderzając słowami jak biczem.

Ostateczna decyzja zależy, rzecz jasna, tylko ode mnie, nie od moich synów i ich żon. Czy pojawienie się ladacznicy stanowi jakiś test? Czy prawdziwie pobożny człowiek mógłby bez wahania skazać na śmierć ten strzępek ludzkiego śmiecia?

Jest obrzydliwa nawet wtedy, gdy śpi. Jej włosy są jak hodowla wszy, a oddech jak zatruty wiatr.

Sheilę budzi pochrząkiwanie świń. Otacza ją wielka czarna ciemność, wilgotna niczym zanurzony w bagnie kosz. Jej nozdrza płoną, wypełnione setką najróżniejszych zapachów. Wierzy, że została połknięta przez Jahwe i teraz siedzi w jego żołądku.

Powoli jej oczy wypełniają się światłem. Drewniane wrota skrzynią, uchylając się na sporządzonych ze skóry zawiasach, i wchodzi młody człowiek, niosąc bukłak z winem oraz ugotowany udziec barana.

- Czy jesteśmy we wnętrzu Boga? - pyta Sheila, unosząc na łokciach swój gruby tułów. Ktoś dał jej suche ubranie. Wypowiedzenie kilku słów kosztuje ją tak drogo, że opada z powrotem na przesiąkniętą zapachem świń słomę. - Czy to jest Jahwe?

- Jego ostatnie dzieło - odpowiada młody mężczyzna. - Moi rodzice, bracia, nasze żony, ptaki, zwierzęta, a także ja, Jafet. Masz, jedz. - Podaje jej udziec. - Po siedem sztuk wszystkich czystych zwierząt, taki mieliśmy limit. Za miesiąc nic z tego nie zostanie. Korzystaj, póki możesz.

- Chcę umrzeć. - Ale i tym razem buntownicze ciało ma na ten temat zupełnie inne zdanie; pożera mięso i pije łapczywie wino.

- Gdybyś rzeczywiście chciała umrzeć, nie trzymałabyś się tak kurczowo szczątków swego czółna - mówi Jafet. - Witamy na pokładzie.

- Na pokładzie? - pyta Sheila. Jafet jest bardzo przystojny. Widok jego kędzierzawej, czarnej brody budzi w niej uśpione żądze. - Więc jesteśmy na statku ?

Jafet kiwa głową.

- "Raj II". Od dziobu do rufy dobre, żywiczne drewno. To teraz cały świat, poza tym nic nie ma. Jahwe najwyraźniej chciał, żebyś tutaj trafiła.

- Wątpię.

Sheila wie, że jej wybawienie stanowi pomyłkę. Po prostu została przeoczona. Nikt nie chciał, żeby się tu znalazła, a już na pewno nie Bóg.

- Ten statek zbudował mój ojciec - wyjaśnia jej młody mężczyzna. - Ma sześćset lat.

- To ciekawe - mówi Sheila z grymasem niechęci na twarzy. Widziała tego człowieka: zdziwaczały, zasuszony patriarcha, potykający się co chwila o własną brodę. Ostatnie pięćset lat nie uczyniły dlań nic dobrego; wysuszyły tylko jego skórę i pozbawiły robaka zdolności sztywnienia.

- Jesteś dziwką, prawda?

Statek kołysze się, zatacza, i to samo dzieje się z żołądkiem Sheili. Unosi bukłak do ust, nadymając winem pulchne policzki.

- Tak, a oprócz tego pijaczką, złodziejką, morderczynią własnych nie narodzonych dzieci... - szeroki uśmiech odsłania bezzębne części dziąseł - ... a w dodatku jestem zboczona seksualnie.

Jafet raptownie nabiera w płuca powietrza i cofa się.

Nazajutrz najpewniej prześpi się z nią, ale na razie Sheila jest wyczerpana i oszo­łomiona winem. Kładzie skołataną głowę na słomie i zasypia.

DZIENNIK POKŁADOWY

25 czerwca 1057 po stworzeniu.

Urządziliśmy wyprawę na lodowiec i wnieśliśmy na pokład trzydzieści ton lodu. Mięso jeszcze przez jakiś czas nie zgnije, a nasze pantery, wilki i karnozaury będą miały co jeść.

Kiedyś byłem świadkiem, jak bałwochwalcy rozprawiali się z banitą.

Przywiązali go za łokcie do jednego wołu, a za kolana do drugiego, po czym pognali jedno zwierzę na północ, zaś drugie na południe.

Połowa mej duszy jest przekonana o tym, że powinniśmy przyjąć tę kobietę. Czyż zabijając Ją nie upodobnimy się do tych, których Jahwe skazał na zagładę? Czy grzesząc w ten sposób nie skazimy nowej rasy, którą mamy zapoczątkować? W lędźwiach moich synów spoczywa cała przyszłość świata. Jesteśmy tymi, którzy zachowają gatunek. Jahwe wybrał nas przez wzgląd na czystość naszego nasienia, a nie nieomylność naszych sądów. Nie do nas należy potępianie kogokolwiek.

Druga moja połowa żąda, żeby wrzucić tę kobietę do wody. Jafet zapewnia mnie, że to ladacznica, a prócz tego pijaczka, złodziejka i morderczyni płodów. Powinna była umrzeć z całą resztą. Nie możemy pozwolić, żeby z jej zdegenerowanego brzucha wyszło na świat jakiekolwiek potomstwo.

Sheilę ponownie budzą pochrząkiwania świń, ale tym razem jest wypoczęta, spokojna i już nie chce umierać.

Po południu do zagrody przychodzi inny młody mężczyzna, chyba jeszcze przystojniejszy od Jafeta. Mówi, że nazywa się Sem i niesie szklankę herbaty, w której pływają trzy przezroczyste kamyki.

- To lód - wyjaśnia. - Skrzepnięta woda.

Sheila pije. Zimna herbata w cudowny sposób obmywa jej język i przepłukuje gardło. Lód to wspaniała rzecz, myśli. Ci ludzie wiedzą, jak należy żyć.

- Gdzie tu się można wysikać? - pyta, a Sem prowadzi ją do małego pomieszczenia o ścianach z trzciny. Kiedy Sheila kończy, Sem zabiera ją na wycieczkę, prowadząc w górę i w dół po łączących wewnętrzne pokłady drabinach. "Raj II" przecieka jak dziurawy namiot, wszędzie słychać monotonne, niepokojące pluskanie.

Całe to miejsce można porównać do ogromnego zoo. Wszędzie pełno ssaków, gadów, ptaków, wszystkich po dwie sztuki. Sheila ogląda czarne, maleńkie stworzenia o zbyt wielu nogach i ogromne, cylindryczne o zbyt niewielu. Pochrząkiwania, ryki, wycia, jęki i skowyty wstrząsają mokrymi deskami poszycia.

Sheili podoba się Sem, ale nie jego pływająca menażeria ani szalone przedsięwzięcie. Powoli ogarnia ją wściekłość. Są tu kobry, osy o gotowych do ataku żądłach, młode tyrano­zaury i allozaury, łakomie zerkające ku zgromadzonym na sąsiednim pokładzie gazelom; wreszcie tarantule, szczury, kraby, łasice, żółwie, dziki, bakterie i wirusy. Jahwe oszczędził je wszystkie.

Moi przyjaciele nie byli gorsi od tarantul, myśli Sheila. Moi sąsiedzi byli równie ważni, jak łasice. Moje dziecko znaczyło więcej niż bakteria.

DZIENNIK POKŁADOWY

14 lipca 1057 po stworzeniu.

Deszcz ustał. Dryfujemy na oślep. Moja żona cierpi na chorobę mors­ką. Pomimo lodu zapasy szybko się kurczą. Nie możemy już wyżywić siebie, nie mówiąc o milionie gatunków.

Wieczorem rozmawialiśmy na temat naszej pasażerki. Zgodnie z przewidywaniami Jafet i Sam optowali za uniewinnieniem, podczas gdy Cham uparł się, że ladacznica musi umrzeć.

- Zło konieczne? - spytałem go.

- To wcale nie jest zło - odparł. - Wściekłego psa zabija się po to, żeby nie zaraził innych. Ta kobieta nosi w swoim ciele przyszłych złodziei, zboczeńców i bałwochwalców. Nie możemy dopuścić do tego, by skaziła nowy porządek. Musimy opanować chorobę, dopóki jeszcze istnieje szansa, żeby to uczynić.

- Nie mamy prawa - zaprotestował Jafet.

- Jeżeli Bóg może wydać surowy wyrok na miliony grzeszników, to mnie z pewnością wolno to uczynić wobec jednego z nich - odrzekł Cham.

- Ty nie jesteś Bogiem.

Podobnie jak ja, ale ja jestem kapitanem statku i przywódcą naszego małego plemienia.

- Wiem, że mówisz prawdę - zwróciłem się do Chama. - Mając do wyboru ostateczne dobro i chwilową litość musimy wybrać to pierwsze. Cham zgodził się wykonać egzekucję. Wkrótce pozbędzie się ladacznicy, używając tego samego obsydianowego noża, którym, gdy wreszcie ujrzymy ląd, rozprujemy brzuchy jagniąt, składając ofiarę dziękczynną z ich krwi.

Sheilę zapędzono do pracy. Wraz z Chamem opiekuje się gadami. Pyehoninae jedzą tylko wtedy, kiedy same zabiją ofiarę, więc Sheila spędza całe popołudnia rywalizując z pokładowymi kotami i łapiąc szczury, które potem wrzuca do zagród pytonów.

Cham jest najprzystojniejszy spośród trzech braci, ale Sheila nie lubi go. Wyczuwa w nim coś podłego i śliskiego. Chyba słusznie przydzielono mu opiekę nad żmijami i wężami.

- Co myślisz o Jahwe ? - pyta go.

Zamiast odpowiedzieć, Cham zerka na nią z ukosa.

- Kiedy ojciec zachowuje się niewłaściwie - nie rezygnuje Sheila - dziecko reaguje najczęściej w ten sposób, że stara się nie dostrzegać tej niewłaściwości, zdwajając za to wysiłki, żeby być kochanym.

Cham nadal milczy, mierząc ją dziwnym spojrzeniem. Sheila jednak jest uparta.

- Gdy zabijałam dzieci, których nie chciałam urodzić, popełniałam morderstwo. Kiedy to samo czyni Jahwe, nazywa to eugeniką. Czy podoba ci się nasz wszechświat, Chamie?

Nic nie odpowiada, tylko wrzuca szczura do klatki z pytonami.

DZIENNIK POKŁADOWY

17 lipca, 1057 po stworzeniu.

Osiedliśmy na mieliźnie. Sem nadał miejscu naszego uwięzienia nazwę Arrarat. Rano wypuściliśmy Corvus corax, ale nie wrócił. Wątpię, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczymy. Zostały nam jeszcze dwa kruki, ale nie mogę się zgodzić na rozbicie pary. Następnym razem spróbujemy z jednym z Columbidae.

Za godzinę ladacznica umrze. Cham otworzy ją, rozlewając jej krew i plugawe wnętrzności, a potem wspólnie wrzucimy jej zwłoki do wody. Dlaczego Jahwe nic nie mówił o rozbitkach?

Cham bezszelestnie wślizguje się do świńskiej zagrody, przyklęka nad Sheilą niczym nocna zmora i przykłada ostrze do jej gardła.

Sheila jest przygotowana. Jafet o wszystkim jej powiedział. Raptowny ruch i wszechświat Chama przewraca się do góry nogami. On sam nagle znajduje się na dole, Sheila na górze, on bezbronny, ona z jego nożem w dłoni.. Jej tłuste ciało wgniata go w słomę. Pozlepiane w strąki włosy łaskoczą go w policzki.

Teraz należy dokonać gwałtu. Sheila jest w tym specjalistką, wielu bowiem spośród jej najlepszych klientów nie chciało słyszeć o niczym innym. Zręcznym ruchem rozcina od góry do dołu ubranie Chama, wyłuskując go niczym pomarańczę.

- Stawaj! - mówi, macając jego jądra i robaka. - Stawaj, albo umrzesz.

Cham drży i poci się. Przerażenie wykrzywia mu usta, lecz nim zdąży krzyknąć, Sheila przesuwa nożem po jego gardle niczym smyczkiem po strunach, rozcinając płytko skórę i upuszczając kilka kropel krwi.

Jest profesjonalistką. Potrafi podniecić eunuchów, homoseksualistów, skazańców tuż przed egzekucją. Unosi szatę i opuszcza się powoli na erekcję Chama, rozkoszując się jego pozbawioną choćby odrobiny przyjemności namiętnością oraz delektując się twardością w swoim ciele. Wystarczy kilka minut fachowego unoszenia się i opadania by robak Chama wybuchł, napełniając ją jego doskonałym, czystym nasieniem.

- Przyślij do mnie swoich braci - mówi Sheila.

- Po co? - pyta Cham, dotykając płytkiej rany na gardle.

- Oni także mają swoją rolę do spełnienia.

DZIENNIK POKŁADOWY

24 lipca 1057 po stworzeniu.

Zniknęła nasza szalupa. Możliwe, że odcięła ją ladacznica, nim została zlikwidowana. Nieważne. Dziś rano wysłałem gołębicę, która wróciła niebawem z gałązką w dziobie. Już wkrótce nasze sandały dotkną suchego lądu.

Moi synowie postanowili oszczędzić mi widoku ciała ladacznicy. To dobrze. W ciągu sześciuset lat mego życia widziałem dosyć martwych grzeszników.

Dziś wieczorem będziemy śpiewać, tańczyć i zanosić podziękowania do Jahwe, a także złożymy w ofierze najlepsze jagnię.

Świat powoli goi rany. Łagodny, chłodny wiatr rozwiewa włosy Sheili, a słońce głaszcze jej twarz. Daleko przed nią białe, skłębione chmury żeglują po czystym niebie.

W oddali ukazuje się jakiś punkcik. Sheila natychmiast kieruje się wprost na ten punkt, przemierzając bezkresny ocean. Znak pokazał się w samą porę, gdyż zapasy zabrane z "Raju II" starczą jeszcze co najwyżej na tydzień, tym bardziej, że apetyt dopisuje jej jak nigdy.

Mija piąty tydzień w szalupie, ona zaś wciąż jeszcze nie miała okresu. A Cham to tylko początek, myśli, uśmiechając się przebiegle do glinianego garnka. Jak na razie lód nawet nie zaczął się topić. Nasienie Sema i Jafeta, wyciśnięte z nich pieszczotami i groźbą śmierci, jest bezpiecznie zamrożone. Udało jej się nagromadzić go tyle, że będzie mogła zapełnić cały świat dziećmi. Jeżeli wszystko potoczy się zgodnie z jej planem, to już wkrótce Jahwe będzie musiał zesłać następny potop.

Punkcik rośnie, by po pewnym czasie zamienić się w ptaka. Corvus Corax, tak pewnie nazwałby go stary człowiek.

Sheila zdaje sobie sprawę, że jej plany są śmiałe, a nawet zuchwałe; ale czy to ozna­cza, że niemożliwe do zrealizowania? Ma zamiar dać początek dumnemu, zuchwałemu ludowi, który będzie dążył do rozwiązania tajemnic lodu i słońca; niepokornemu jak ona. Będą żeglować po zalanym wodą świecie tak długo, aż natrafią na doskonały kontynent, porośnięty jedwabistą trawą oraz skąpany w wiecznym świetle, i nazwą go tak, jak każdy powinien nazwać swój dom : Formoza, czyli Piękny.

Kruk zniża lot i ląduje na garnku z nasieniem, a Sheila czuje przypływ niepo­hamo­wa­nej radości, kiedy wyciąga dłoń i wyjmuje z jego ostrego, lśniącego dzioba zieloną gałązkę.

James Morrow to autor dość młody (po trzydziestce) który swoje opowiadania drukuje głównie na łamach "Isaac Asimov's Science Fiction Magazine". "Potop" pochodzi jednak z wydanej w 1988 roku antologii "Full Spectrum ". Morrow debiutował powieścią "The Wine of Violence'; dwie kolejne to "The Continent of Lies" i "This Is the Way the World End". Ten ostatni utwór otrzymał w roku 1987 nominację do nagrody Nebula. Na rok 1990 zapowiedziana jest kolejna powieść Morrowa "Only pegotten daugter"; równie świętokradcza jak drukowane dziś opowiadanie.

W.B.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
E learning dla dorosłych 5
E learning dla dorosłych 3
Mleczko Dla dorosłych Kamasutra i inne
Zadania kuratorów dla dorosłych, nauki o rodzinie, Kurator sądowy i rodzinny
Rachunek sumienia dla dorosłych, ► Spowiedz Święta
Rachunek sumienia dla dorosłych !!! - dobry (broszura 12ss), Modlitwy i inne Katolickie
analiza przypadku-dokumentacja dla dorosłego, podstawy pielęgniarstwa
Liceum Ogólnokształcące dla dorosłych
Przekładaniec dla dorosłych
Dysleksja przewodnik dla dorosłych
LIST POUCZAJĄCY DLA DOROSŁYCH PISANY PRZEZ MAŁEGO KSIĘCIA
DROGA KRZYŻOWA(Boży plan miłości), teologia, Droga Krzyżowa dla doroslych
Studia wyzsze dla doroslych, PeDaGoGiKaa
DROGA KRZYŻOWA ludzkich zdarzeń, teologia, Droga Krzyżowa dla doroslych
metoda bobath dla doroslych

więcej podobnych podstron