Opera - sztuka ustawiania poprzeczki. „Ariadna na Naxos” w Operze Bałtyckiej
Pierwsza premiera sezonu 2009/2010 w Operze Bałtyckiej była spektaklem pod wieloma względami nietypowym.
Majordomus: Nie jest sprawą mojego pana, gdy płaci za spektakl, by zajmować się tym, jak to ma zostać przedstawione. Wielmożny pan jest przyzwyczajony rozkazywać i widzieć, że jego rozkazy są wykonywane. W dodatku mój pan jest już od trzech dni oburzony ponadto, że w tak bogato wyposażonym domu jak jego, tak nędzna sceneria jak bezludna wyspa, ma mu być przedstawiona, i właśnie by temu zapobiec, wpadł na pomysł, aby tę bezludną wyspę przyozdobić postaciami z drugiej sztuki.
Fragment libretta
Opera - sztuka ustawiania poprzeczki. Pierwsza w sezonie 2009/2010 premiera Opery Bałtyckiej, czyli „Ariadna na Naxos” za nami.
Świat opery dla przeciętnego widza pozostaje nadal zagadkowy. Niekiedy niezrozumienie przez odbiorcę wynika z braku współczesnego przekładu lub inscenizacji, czasem jest to wynik nadęcia artystycznego reżysera zakotwiczonego w innej stylistyce. Najczęściej jednak dystans do utworu operowego bierze się ze zwykłego nieprzygotowania percepcyjnego i muzycznego do tego rodzaju sztuki ze wszech miar wysokiej. Nikt nie odbiera operze zaszczytnego miana królowania pośród utworów scenicznych, jednak zdecydowanie częściej wybieramy teatr. Marek Weiss jako dyrektor naczelny i artystyczny Opery Bałtyckiej postanowił odblokować widza z jego uprzedzeń, dając mu z rozmachem zliftingowany budynek, przemyślany i dopracowany wizerunek artystów (sesja zdjęciowa, program), określając credo firmy. Odbiorca jest w nim wyróżniony, dzięki czemu może doświadczyć „teatru żywego”, na tu i teraz, gdzie wyznacznikiem jest świat muzyki z najbardziej interesującymi operowymi osobowościami scenicznymi. Miarą wielkości pomysłu dyrektora Weissa jest także przygotowanie pełnego harmonogramu repertuarowego na cały sezon, czym poszczycić się mogą największe opery świata. Odwaga, odpowiedzialność programowa i pomysły.
„Ariadna na Naxos” Richarda Straussa z libretto Hugo von Hofmannsthala to niełatwa sztuka w języku niemieckim o kreacji, dominacji i szaleństwie w świecie artystów i tych, którzy okrzyknięci zostali artystami. Zatem mieszanka sacrum i profanum, sztuki wysokiej i masowej. Akcja pierwszego aktu rozgrywa się w domu bogacza, mieniącego się mecenasem kultury. Spełnia on rolę dyktatora w mającym być wystawionym przedstawieniu - chce skracać, zmieniać, sztukować, wpływać, bo posiada uzależniającą artystów - sakwę pieniędzy. Nie ma tu miejsca specjalnie na bunt, ponieważ stronom zależy, aby skomponowany utwór został wystawiony. Kompozytor (Ariana Chris, mezzosopran) walczy do końca, ponieważ jako idealista nie chce dopuścić do sprofanowania dzieła (bo świat według niego spragniony jest nieprzeciętnych utworów), popularna popowa piosenkarka Zerbinetta (Aleksandra Buczek, sopran) nastawiona na przyziemne i szybkie zaspokajanie potrzeb jest w stanie pójść na kompromisy, bo jej system wartości to przede wszystkim popularność, diva operowa Primadonna/Ariadna (Katarzyna Hołysz, mezzosopran) nie może zrozumieć, że świat nie chce już klasycznego śpiewu, opartego na wypracowanych schematach, dlatego nie odnajduje się w tym świecie i ucieka do własnego, skryta w pościeli szpitala dla obłąkanych.
Wymienione panie spełniły oczekiwania interpretacyjne, każda z nich prezentując się w solowych popisach. Ariana Chris wyróżniła się inną dynamiką sceniczną, skupioną i przejmującą. Może trochę topornie porusza się po scenie (gra przecież mężczyznę), lecz statycznie buduje niesamowity klimat śpiewu. Młoda Aleksandra Buczek jest dynamiczna, stara się być zadziorna i kokieteryjna, prowokująca w scenach erotycznych; radzi sobie z wymagającą rolą. Katarzyna Hołysz ze zmanierowanej primadonny w akcie pierwszym przeistacza się w tragiczną, porzuconą przez Tezeusza samotną kobietę, która popada w obłęd na skutek upadku wiary w prawdziwą miłość. Aktorka umiejętnie zagrała zdesperowaną, odizolowaną istotę, której chorobę nazwać by można schizofrenią artystyczną i życiową. Widać na scenie zaangażowanie większości aktorów, widać przede wszystkim zgranie.
Akt pierwszy czyli Prolog kończy się dramatycznie wyśpiewanym popisem wokalnym Ariany Chris, przykuwającym uwagę nie tylko siłą głosu tej Kanadyjki greckiego pochodzenia, lecz także tym, że aktorka schodzi ze sceny, śpiewając między widzami. Ciekawych zabiegów jest więcej, np. wszyscy aktorzy „dostają” się na scenę przez widownię; w akcie drugim wybór szpitala psychiatrycznego jako miejsca akcji zamiast samotni na Naxos uwypukla kontrasty artystycznego świata - wartości niskich i wysokich; rozgrywanie opery jednocześnie w dwóch planach i konwencjach - tragedii i komedii zaciekawia (szczególnie popisy rodem z burleski, komedii dell'arte czy nawiązania do teledysków z lat 60 śmieszą do łez; zabawne podrygi sceniczne pielęgniarek kojarzą się z „Filipinkami”, a grupowa scena męska to mieszanka jarmarcznej zabawy i poszukiwań stylistycznych męskich zespołów discopolowych). Wprowadzenie do operowego grona Ryszarda Ronczewskiego sprawdziło się doskonale, ponieważ aktor zachwycał nie tylko akcentem, ale także świetnie wygrał dostojne pozerstwo Majordomusa, usadowionego na wózku inwalidzkim.
Marek Weiss wybrał na premierę operę trudną z trudnych, z librettem skostniałym językowo i myślowo, gdzie zasadniczym problemem jest spór o wartości w świecie artystycznego przekazu. Zrobił jednak wiele, by przekonać widza nawet do tak wymagającego materiału. Uwspółcześnił operę, rozerotyzował, dokonał małych przekroczeń w świecie teatralnym, ale wyjątkowych w operze. Zerbinetta całuje się z Kompozytorem (też kobietą), by później zabawiać się z Ariadną; sama jest przykładem nieokiełznanej natury, paraduje w stroju zakupionym zapewne w sex shopie, w kuferku trzymając atrybut męskości-uroczy, liliowy, żelowy penis. O wielkości opery może świadczyć tekst, autor, dramat postaci, szczególne partie śpiewane czy kompozycja muzyczna. Jak dzisiaj powinno się pokazywać utwór operowy? W konwencji uproszczeń i skrótów myślowych czy ujawnić rozmach realizatorski? Weiss pokazał scenę ogołoconą z przedmiotów, w akcie pierwszym postawił stół, w akcie drugim łóżko i umywalkę, zneutralizował kolory, ograniczając się do białych i czarnych ścian, błękitu pielęgniarskich fartuchów. Wykorzystał w końcowych scenach audiowizualia.
Opera Bałtycka to opera kameralna, patrząc na wielkość sceny. Biorąc pod uwagę założenia obecnego dyrektora, gratulować należy ustawienia poprzeczki na takiej wysokości, którą przeskoczyć mogą najwytrwalsi twórcy sztuki operowej. Otrzymując zaproszenie w postaci zapewnienia, że każde przedstawienie będzie traktowane jak premiera, bo grane na 100% (aktorzy mają otrzymywać wynagrodzenia za każde przedstawienie jak za premierę), trzeba skorzystać z takiej okazji. Opera Bałtycka z pewnością zaliczana będzie do kreatorów poziomu artystycznego w Trójmieście.
Katarzyna Wysocka
Spektakl „Ariadna na Naxos” będzie prezentowana na II Festiwalu i Konkursie Operowym na Węgrzech, Węgrzech Szeged. Transmisję z festiwalu będzie można oglądnąć w TV Mezzo, 09.11. o godz. 20.30 oraz 11.11. o godz.10.
Ryszard Strauss - Ariadna na Naxos
kierownictwo muzyczne: Jose Maria Florencio
inscenizacja i reżyseria: Marek Weiss
scenografia: Hanna Szymczak
niemiecka wersja językowa
tłumaczenie wyświetlane nad sceną
Obsada:
Majordomus Ryszard Ronczewski
Nauczyciel muzyki Zbigniew Macias
Kompozytor Chris Ariana / Karolina Sikora
Tenor (Bachus) Patric Bladek
Oficer Łukasz Wroński
Tancmistrz Ryszard Minkiewicz
Perukarz Krzysztof Rzeszutek
Lokaj Łukasz Goliński / Taras Kuźmych
Zerbinetta Aleksandra Buczek
Promadonna (Ariadna) Katarzyna Hołysz
Arlekin Bartek Misiuda
Scaramuccio Paweł Skałuba
Truffaldin Piotr Lempa
Brighella Adam Zdunikowski / Jacek Szymański
Najada Julia Iwaszkiewicz / Anna Fabrello
Driada Alicja Węgorzewska / Monika Fedyk-Klimaszewska
Echo Anna Mikołajczyk
Orkiestra Opery Bałtyckiej
dyrygent Jose Maria Florencio
Pierwsza premiera sezonu 2009/2010, czas trwania: 140 minut z jedną przerwą.