Ania nie mogła sobie przypomnieć, skąd się tutaj wzięła. Siedziała w nieznanej klasie i to w ostatniej ławce pod ścianą. Na dodatek sama. Chciała szybko odszukać swą najlepszą koleżankę - Kasię, i zawołać ją, ale nigdzie Kasi nie było. Ania widziała wokół siebie same obce twarze.
Kiedy wreszcie lekcja się skończyła i dzieci wybiegły na przerwę, Ania podeszła do grupy rozmawiających wesoło dziewczynek ale te zaraz przestały mówić i bardzo dziwnie się patrzyły. Och, jak bardzo Ania pragnęła, by przerwa się wreszcie skończyła!
Lekcja była jeszcze gorsza... Ani brakowało koleżanek, kolegów, swojej pani, wszystko tu było takie obce. Jak na złość skończył się jej atrament w piórze, a długopisu nie miała. Poprosiła więc, by ktoś z klasy jej pożyczył, ale nikt się nie zgłosił, choć sama widziała, że chłopiec w sąsiedniej ławce ma aż trzy długopisy. Potem był już koniec lekcji i wtedy Ania nie wytrzymała. Kiedy ubierali się w szatni spytała głośno:
- Dlaczego nie chcecie ze mną rozmawiać, co ja wam złego zrobiłam?
Zapanowała cisza. A potem prawie wszyscy na raz zaczęli krzyczeć:
- Ty jesteś nowa, nowa, nowa.
- Po co tu do nas przyjechałaś? - spytał głośno wysoki chłopiec. A drugi wytrącił jej teczkę z ręki. Dziewczynki, które to widziały, parsknęły tylko śmiechem i poszły. Ani łzy stanęły w oczach.
Dlaczego nie ma tu Kasi? Joli? Dlaczego nie ma Tomka i innych? Oni by na to nie pozwolili! Dlaczego nie ma naszej pani? Dlaczego`?.. - pytała dziewczynka, a po jej twarzy zaczęły płynąć łzy.
- Aniu, czas już wstawać, jest siódma-usłyszała głos mamy.
- Gdzie ja jestem? - Usiadła na łóżku i zaczęła przecierać zaspane oczy. Długo nie mogła oprzytomnieć. - A więc to wszystko było nieprawdziwe, to był tylko sen...
Z kuchni doleciał ją gwizd czajnika. Jak to dobrze, że można pójść do swojej szkoły.
Gdy była już na schodach, usłyszała głos mamy:
- Tylko zjedz drugie śniadanie!
- Pewnie, że zjem-zawołała radośnie.
- Co za sen! Brr... Okropny. Dobrze, że się już skończył! Jak to dobrze, że nie jestem tą "nową", że spotkam się z koleżankami, z Kasią... Nowa"?... Zaraz, zaraz, ale przecież w naszej klasie jest nowa dziewczynka Dorota, która przyprowadziła się z bardzo daleka. Ania z wrażenia zwolniła kroku. Zaczęła sobie przypominać, jak to jest w jej klasie. Najpierw, w klasie, wszyscy się bardzo cieszyli, kiedy pani powiedziała, że będą mieć nową koleżankę, ale potem nikt się z nią nie chciał bawić ani rozmawiać. Na przerwie staje smutna. Dziewczynki nie podchodziły do niej, bo nie chciały sobie psuć zabawy. Raz o mało co nie dostała dwój, bo nie zabrała z domu nożyczek i nie miała czym wyciąć wzoru, a nikt z klasy nie chciał jej tych nożyczek pożyczyć. Najgorsze było, jak naśmiewali się z niej. Chłopcy pytali, czy tam, gdzie mieszkała poprzednio, ludzie chodzą czy fruwają a dziewczynki się śmiały, że tam pewnie Byli sami grubi ludzie -takie, wałki"! Wymyślały jeszcze inne przezwiska.
- Cóż, ta Dorota nie ma łatwego życia w naszej klasie-pomyślała Ania, zbliżając się do bramy szkoły. - Jaka ona jest podobna do mnie z dzisiejszego snu. Nie chciałabym być w jej skórze, o nie! Ale... teraz, kiedy już wiem, jak to jest, czy nie powinnam jej pomóc, żeby jej nie było smutno, żeby nie płakała przez nas? Jak mam jej pomóc?
Ks. Kaszowski M., Z Maryją... Katowice 1991, s. 28-29