„O czym orzekamy prawdę lub fałsz” - przekrój przez różne filozofie, definiujące lub poruszające kategorie prawdy i fałszu. (Opracowano na podstawie własnych notatek, Tatarkiewicza i informacji znalezionych w Internecie)
PLATON
W filozofii greckiej od czasów Platona, a nawet dialogu dialektycznego „Sofista” istniał spór czy można orzec fałszywie czy jest możliwe wypowiadanie sadu fałszywego. Dla Platona termin prawda i prawdziwy miał aspekt nie teoriopoznawczy, a aspekt ontologiczny i aksjologiczny. I kiedy Platon mówi o bycie prawdziwym to mówi o bycie istotnie istniejącym, czyli posiadającym predykat istnienia. Fałszywy byt zaś to taki, który ma mniej istnienia albo taki, który nie istnieje, lecz się staje. W ten sposób sferze noetycznej Platon przydaje predykat bycia, jest ona prawdziwa, a o sferze gignetycznej mówi, że jest sferą fałszu. Ale prawda i fałsz to nie są przeciwieństwa. Fałsz to jest jedynie mniej prawdy albo mniej istnienia. Coś, czemu nie przysługuje predykat istnienia nazywa się fałszywym. Od czasu Sofistów rozpoczął się w filozofii wielki spór o to czy można orzekać fałszywie. Protagoras stwierdził, że nie można wypowiadać sadu fałszywego, niezgodnego z rzeczywistością, bo jeżeli mnie się coś wydaje to takie jest, choćby się każdemu wydawało inaczej. Jeżeli o jednej i tej samej rzeczy wypowiemy 30 sądów przeciwstawnych to żaden z nich nie będzie fałszywy, bo po porostu nie można orzekać fałszywie. Orzekać fałszywie można by było wtedy, gdyby orzekało się o niczym. W przypadku przeprowadzenia tego na przykładzie wywodu Parmenidesa, gdyby orzekało się o niebycie cokolwiek innego poza orzeczeniem, że niebyt nie istnieje. Ale tutaj przekonanie fałszywe było by swego rodzaju zaprzeczoną tautologią. Ale przecież istnieją sądy niezgodne z rzeczywistością.
PREDYKACJA I REFERENCJA
W dialogu „Teajtet” powiada Platon:
„Jeszcze w dalszym ciągu podtrzymuje tezę, że nie można orzekać fałszywie, że można o najwyżej popełnić pomyłkę”.
Można zaś orzekać nie o przedmiocie, o którym chciało się orzec. Żeby to bliżej wytłumaczyć trzeba przypomnieć sobie dwie rzezy, że jeżeli orzekamy to wypowiadamy zdanie, które jest sądem, to realizujemy w tym zdaniu funkcje języka: Referencyjną albo Identyfikacyjną. Każdy sąd, każde orzekanie ma podmiot i orzeczenie, choćby to był podmiot domyślny, kiedy mówię o zdaniu (mam na myśli zdanie oznajmiające) podmiot zdania z całokształtu rzeczywistości wydobywa jedną rzecz, bo orzekamy zawsze o czymś i coś orzekamy. Referencyjna funkcja języka realizuje się przez to, że wydobywamy z całokształtu rzeczywistości coś, o czym będziemy orzekać. Kiedy powiem: „Piotr siedzi” to z mnogości bytów nas otaczających wydobywamy albo identyfikujemy Piotra, bo o nim będziemy orzekać. Drugą funkcja języka, orzeczenie czegoś nazywa się Predykatywną albo Orzekająca. Taka sytuacje porównuje Platon do gołębnika. Chcemy coś sobie zidentyfikować, zaplanowaliśmy sobie, że zidentyfikujemy gołębie. Wsadzamy rękę do gołębnika i wyciągamy papugę, o której orzekamy to, co chcielibyśmy orzec o gołębiu. Może wówczas błąd referencji. Tylko wtedy mogą zdarzyć się przypadki orzekania fałszywego. Jeśli dokonamy prawidłowego aktu identyfikacji i predykacji to po prostu fałszywie orzekać nie można. Tym bardziej nie możemy orzekać fałszywie w sądach, które z natury swojej mają w sobie tzw. roszczenie prawdziwości. Te sądy, w których orzeczeniem jest jakaś forma czasownika muszą być w trybie oznajmującym. I tak było na długo przed Platonem. Zdania, które miały w orzeczeniu "jest" czy nawet "było" i "będzie" były z założeń wypowiadającego zdaniami prawdziwymi. Dziwi się taki Platon, który tkwi w tym przeświadczeniu, aż do pewnego momentu. Już stary Platon w dialektycznym dialogu "Sofista" przyjmuje możliwość orzekania fałszywego, ale żeby dobrze to zrozumieć trzeba uświadomić sobie jeszcze raz wagę aktu referencji i predykacji.
DEFINICJA PRAWDY
W ujawnieniach przedmiotu istotna jest nazwa, ale w orzekaniu przedstawiania wyników naszej wiedzy czy poznania, w gruncie rzeczy sama nazwa nic nie mówi. Równie dobrze można używać całego szeregu czasowników, a więc można dokonywać aktu referencji bez aktu predykacji i to nic nie znaczy. Te dwie funkcje języka w orzekaniu muszą być ze sobą ściśle związane. Można również dokonywać całego szeregu aktów predykacji i to też nic nie mówi, bo te dwie funkcje muszą być ze sobą ściśle sprzężone. I dopiero, kiedy nastąpi sprzężenie tych funkcji w akcie orzekania mamy do czynienia ze zdaniem, które ma charakter sądu. Definicji sądu, jako takiego Platon nie sprecyzował, ale implicite odnajdujemy ja w dialogu "Sofista". Sąd to jest takie zdanie, które może być potwierdzone albo zaprzeczone. To zdanie, któremu możemy przypisać predykat prawdziwości bądź takiego predykatu możemy mu odmówić. Platon podaje dwie definicje sądu. Najpierw podaje definicję sądu fałszywego, bo to tej, bo do tej pory przyjmowano, że wszystkie sądy są prawdziwe, a dopiero przez analogie do definicji sądu fałszywego tworzy definicję sądu prawdziwego. Sąd fałszywy to taki sąd, w którym orzekamy, że to, co istnieje, że nie istnieje. Sąd fałszywy jest wtedy, gdy orzekamy, że to, co nie jest jest, a to, co jest nie jest. Sąd Prawdziwy jest wtedy, gdy orzekamy, że co jest jest, a to, co nie jest nie jest. Z tych definicji widać jak łatwo możemy popełnić błąd gołębnika, czyli jak łatwo możemy dokonać niewłaściwej referencji i predykacji.
Później Arystoteles sformułuje inne definicje sądu prawdziwego. Powie:
"Sąd prawdziwy to jest sąd, który orzeka, że istnieje zgodność tego, co w głowie z tym, co poza głową. Zgodności myślenia i rzeczywistości".
Konstruując tzw. Klasyczna definicje prawdy, do której wielu innych koncepcji takich jak koherencji, gramatycznej i innych powróci.
KONCEPCJA SĄDU
Konstruując tzw. Klasyczna definicje prawdy, do której wielu innych koncepcji takich jak koherencji, gramatycznej i innych powróci Alfred Tarski proponując definicję zgodności myślenia z rzeczywistością poza językową. Gdzie możemy tutaj popełnić błąd gołębnika? Do jakiej sfery Rzeczywistości odnosi się platońska teoria sądu? O czym w ogóle możemy orzekać, że jest? O ideach, o sferze noetycznej, tylko o bycie transcendentnym możemy orzekać, że jest. Nie możemy używać czasu przeszłego (była) ani przyszłego (będzie), bo to zdeterminowałby to, że przestały by być albo, że kiedy swój byt zaczną. One zawsze są przysługuje im predykat bytu, więc skoro w sądzie orzekającym, że coś jest nie jest, że nie jest to, co jest, następuje tutaj typowy błąd gołębnika, bo nie zgadza nam się akt referencji i akt predykacji. W sądzie prawdziwym (jest to, co jest) byt istotnie istniejący jest albo coś ze sfery bytu gignetycznego nie jest, bo nie przysługuje mu predykat bycia. Kiedy pomieszamy te dwie sfery i dokonamy aktu identyfikacji albo referencji jednej sfery, a aktu predykacji drugiej sfery to będzie to typowy sąd fałszywy, ale w jakiś sposób pokazujący z definicji tak obrazowo ukazany przez Platona błąd gołębnika.Jak w kwestii tej definicji możemy orzekać o sferze gignetycznej? - To, co nie jest. Czy można orzekać o jakościach? Nie. Orzekamy tylko przynależność naszego przedmiotu orzekania albo do bytu albo do tego, co bytem nie jest, albo do bytu istotnie istniejącego albo do rzeczy i zjawisk. Platon doprecyzuje to w dialogu "Sofista", kiedy bardziej doprecyzuje relację między światem rzeczy, a światem idei i kiedy wyjaśni wątpliwości, jakie nurtowały i jego samego i jego uczniów i jego przeciwników, wątpliwości dotyczące choćby zła.
ASPEKT ONTOLOGICZNY I AKSJOLOGICZNY PRAWDY
W "Sofiście" wraca Platon do problemu orzekania, do możliwości orzekania fałszywego. Prawda w filozofii starożytnej, od dialogu "Sofista", ma aspekt ontologiczny i aksjologiczny. Funkcjonowało w filozofii starożytnej przeświadczenie ugruntowane przez koncepcje Antystenesa i Sofistów, że nie można orzekać fałszywie, że nie można wypowiedzieć sadu fałszywego. Platon w "Teajtecie" rozwiązuje ten problem tak: Niewłaściwa referencja, niewłaściwe wydobycie rzeczy, o której będziemy orzekać i niewłaściwe przypisaniu jej predykatu, który powinien przynależeć do innej rzeczy (błąd gołębnika), ale jest to tylko wytłumaczenie pozorne. Natomiast jeszcze długo po Platonie istnieli filozofowie, którzy ukazali, że nie mona wypowiedzieć sądu fałszywego. Dlaczego?Jest taki dialog Platona, Który nosi nawy tytuł "Eutydem", w którym rozmawiający z Sokratesem dwaj Sofiści Eutydemos i Dionizoaoros przeprowadzają następujący tok wywodu: Jeśli się mówi, to mówi się o czymś, jeśli się orzeka, to orzeka się o czymś i to jest zgodne z referencyjna i predykcyjną funkcją języka. Nie można orzekać o nieistniejącym, jeśli coś wydobywany w akcie referencji, to siła rzeczy to coś istnieje albo my nadajemy temu czemuś status istnienia, status bytu - "nie można mówić niebytu".
Nie można wypowiadać tego co nie istnieje - to jest po prostu niemożliwe, skoro się o czymś orzeka, to każda postać sądu możemy sprowadzić do postaci sądu egzystencjalnego, czyli przypisać temu o czym się mówi status istnienia, a skoro to coś zostało w akcie referencji wydobyte i o tym się orzeka, to siłą rzeczy musi to istnieć. Wobec tego nie można wypowiedzieć tego, co nazywamy teraz sądem fałszywym - to jest po prostu nie możliwe, w tym dialogu "już ty demos" jest, taka postać - Ptyzippos, który reprezentuje coś, co dzisiaj byśmy nazwali zdroworozsądkowym sposobem myślenia.
ORZEKANIE PRAWDY I FAŁSZU
Cały Wywód Eutydemosa i Dionizodorosa, że, jeśli mówimy, to - zawsze mówimy o czymś, że nie można mówić niebytu, że, jeśli o czymś mówimy, to przypisujemy temu czemuś status istnienia; w gruncie rzeczy każdy sąd jest sądem egzystencjalnym czyli orzekającym o istnieniu, a nie o jakościach, wobec tego każdy sad jest sadem prawdziwym - nie możny wypowiedzieć sądu fałszywego, a Ptyzippos mów:
- „Dobrze panowie, mądrze mówicie, ale ja mam naprawdę prosty sposób sprawdzenia, ja to wszystko sprawdzę. Wypowiedzcie np. taki są każdy z was ma zęby. My wam zaraz buzie otworzymy, policzymy zęby i okaże się czy mówicie prawdę, czy nie."
To jest akcent humorystyczny włączony do dialogu, bo w problemie orzekania prawdziwego i fałszywego nie o to przecież chodzi i Platon ten problem po raz pierwszy explicite wyjaśnia w "Sofiście", w filozoficznym, logicznym i teoriopoznawczymi podsumowaniem błędu gołębnika. Owszem możemy orzekać fałszywie, ale tylko wtedy, Kiedy orzekamy, że nie istnieje to, co istnieje albo, że istnieje to, co nie istnieje A wiec, jeśli pomylimy byt istotnie istniejący z bytem gignetycznym albo z rzeczami, przedmiotami świata fenomenalnego.
ARYSTOTELES
Według Arystotelesa prawda to zgodność twierdzenia z przedmiotem, o którym ono mówi( trywialny przykład: gdy nam ktoś powie o białym przedmiocie że jest biały, to dla Arystotelesa jest to prawda; zaś gdy powie o tym samym przedmiocie, że jest czarny, to mamy do czynienia z fałszem). W teorii Arystotelesa nośnikiem prawd jest język. Prawda dotyczy bowiem zgodności zdolności językowych z pozajęzykowymi. Prawdą mogą więc być tylko twory językowe (wypowiedzi), a nie zachowania czy rzeczy. Zatem prawda polega na zgodności rzeczywistości językowej i pozajęzykowej.
Arystoteles twierdził także, że substancją właściwą jest powiązanie materii oraz formy. Gdzie forma była realnym odpowiednikiem pojęcia. Podczas procesu poznawania możemy poznać jedynie formę, czyli to, co przedstawione jest pod pojęciem określającym ową formę. Arystoteles pod pojęciem poznania rozumiał poznanie umysłowe (racjonalistyczne), uważał, że tylko za pomocą rozumu możemy właściwie dostrzec i uchwycić co jest prawdziwe, a co fałszywe. Ten typ orzekania prawdy i fałszu krytykował m.in. Henri Bergson.
BERGSON
Henri Bergson był nieufny w stosunku do poznania rozumowego i tym samym do nauki, jako wartości rozstrzygającej prawdę i fałsz. Twierdził, że nauka choć czasem przydatna, w gruncie rzeczy nie odpowie na najważniejsze pytania.
Poznawanie naukowe jest według niego zbyt ogólne, przez co nie może uchwycić zmieniającej się rzeczywistości. Pojęcia ogólne dla Bergsona do pewnego stopnia wystarczają w poznaniu, jednak gdy
chcemy sięgnąć dalej ( i orzec, czy coś jest prawdziwe, lub fałszywe) - zniekształcają obraz. Bowiem istotą wszystkiego jest zmiana, a tej pojęcia ogólne nie uchwycą. Innym mankamentem pojęć jest ich wyrażanie przez język - na tyle niedoskonały, że może sztucznie zniekształcać przekaz. Istnieje także realny problem z wyrażeniem wszystkich szczegółów. Intuicja u Bergsona jest aktem współodczuwania z przedmiotem poznania, znosi ona różnice między obserwowanym przedmiotem a obserwatorem. Bergson wierzył, że istnieje możliwość zatracenia różnicy między podmiotem a przedmiotem. Choć cała rzeczywistość jest materialna w najgłębszej swej warstwie ma wartość duchową. Pojęcie dla Bergsona nie jest przedmiotem, zatem nie można dokonać głębokiego aktu poznania. Filozof ten uważa, że należy duchowo utożsamić się np. z drzewem aby moc je poznać. Wszystko to, co poznajemy intuicyjnie jest duchowe (sama intuicja także należy do sfery ducha), dlatego każdy przedmiot ma w sobie coś duchowego.
„Ja jestem tym wiec to coś jest mną, dlatego wiem dokładnie co to jest". Intuicja wg. Bergsona mówi
nam że każdy przedmiot ma charakter dynamiczny i zmienny. Poznanie zmysłowe nie jest w stanie całościowo ogarnąć żadnego przedmiotu. Przedmiot w swej naturze jest przestrzenny i jakaś jego część nigdy nam się nie ujawni. Mnożąc punkty widzenia składa się je w całość, jednak należy zakładać fakt, że istnieją gdzieś zaskakujące i odmienne od naszego punkty widzenia, zatem pełne poznanie rzeczy(i określenie jej jako rzecz z całą pewnością prawdziwą, bądź fałszywą) jest niemożliwe do zrealizowania.
Cały świat jest zmianą, a rzeczy niezmienne nie maja prawa bytu. Nie ma także niezmiennego przedmiotu, istnieje tylko „zmiana zmiany”.
Nasze poczucie że świat składa się z przedmiotów bierze się stąd, że ruch nakłada się na siebie, wywołując w nas wrażenie bezruchu. Bergson w swej filozofii pokazuje niedostatki poznania naukowego i zmysłowego, a co najważniejsze daje nam sposób na omijanie tych ograniczeń.
Intelekt występuje zarówno w postaci potocznej, jak i naukowej. W obu postaciach służy on celom
praktycznym i do tych celów jest dostosowany, zatem nie poznaje rzeczy bezinteresownie i bezstronnie. Poznaje z nich jedynie to, co jest istotne dla jego życia i działania. W tym miejscu automatycznie nasuwa się wniosek, że poznanie za pomocą intelektu jest fałszywe, bowiem umysł ludzki na własny pożytek przekształca i deformuje rzeczy tak, aby uczynić je jak najbardziej wygodnymi narzędziami działania (pragmatyczne źródło deformacji). Stosuje przy tym ogólne i trwałe pojęcia. Deformacje tego typu mogą mieć także charakter społeczny i następować w celu ułatwienia porozumienia między ludźmi. Dla nauki bowiem i dla poznania potocznego bezwartościowe jest to, czego innym nie można zakomunikować i tym samym- czego inni nie mogą sprawdzić.
Oto co intelekt robi z rzeczami:
1. Unieruchamia to, co w nich jest zmienne, ruchome: bo to, co zmienne i ruchome, jest dlań
nieuchwytne. Nauka, oczywiście, nie zaprzecza istnieniu zmian w świecie, ale traktuje je jako
przegrupowania niezmiennych części.
2. Rozkłada rzeczy na części( bo, co jest złożone, jest dlań nieuchwytne), a następnie konstytuuje je z powrotem w sposób jak najbardziej dla siebie przejrzysty.
3. Upraszcza rzeczy i je ujednostajnia (rzeczy mają bowiem bardzo wiele własności, których umysł nie może objąć w całości, zatem pomija część z nich, a ujmuje tylko te, które są dla rzeczy charakterystyczne i wspólne). Na tej drodze umysł tworzy pojęcia, w których
zawarte są tylko i wyłącznie wspólne własności rzeczy. W ten sam sposób powstają naukowe prawa i teorie, więc i one są zafałszowanym uproszczeniem rzeczywistości.
Pojęcia i prawa są pożyteczne( pojęcia pozwalają porównywać rzeczy, prawa — przewidywać wydarzenia), lecz w stosunku do rzeczywistości także one są tylko deformacją.
4. Umysł, dalej, kwalifikuje rzeczy, czyli ujmuje je ilościowo. Nauka (zwłaszcza bardziej
Rozwinięta) pomija jakości, zostając przy ilościach. Rzec można, że chodzi jej o obliczenie rzeczy
więcej jeszcze niż o ich poznanie. Ująwszy je bowiem w liczby czy w schematy przestrzenne,
potraktowawszy arytmetycznie lub geometrycznie, może lepiej nimi operować i ściślej się co do
nich porozumiewać. Ma skłonność do posługiwania się wyobrażeniami przestrzennymi. W nich
rzeczy występują przejrzyściej. To, co nie mieści się w schematach przestrzennych jest przez naukę pomijane.
5. Kolejnym działaniem deformacyjnym umysłu jest mechanizacja rzeczy. Nieuchwytnym dla umysłu jest to, co żywe, samorzutne, twórcze, zatem pomija on wszystko, co posiada takie właśnie cechy. Nauka zakłada, że ta sama przyczyna musi mieć zawsze takie same skutki, bo tylko przy
tym założeniu, można skutki przewidywać i tworzyć dzięki temu uogólnienia. Następuje więc negacja tego, co nieprzewidywalne.
6. Umysł wreszcie relatywizuje rzeczy. Każdą rzecz bowiem określa się w nauce w odniesieniu do innych rzeczy.
Wszystkie te rodzaje deformacji (unieruchamianie, rozkładanie, upraszczanie, ujednostajnianie,
Kwantyfikowanie, specjalizowanie, mechanizowanie i relatywizowanie) występują najwyraźniej w
nauce; ale są widoczne także w poznaniu potocznym, które jest dziełem tego samego intelektu i stawia
sobie te same zadania, stosując przy tym te same środki.
Intelekt nie jest zdolny do poznawania rzeczywistości: jest bowiem sztywny, ma swe formy stałe, gotowe pojęcia i musi w tych pojęciach zmieścić swe poznanie. Przekształca przez to rzeczywistość na
swoją modłę, ujmuje ją schematycznie, stereotypowo. Gdy spotyka nowe zjawisko, to sprowadza je
do znanych sobie schematów, zamiast szukać jego odrębności. Dlatego intelektualna, pojęciowa wiedza nie jest nigdy prawdziwym odtworzeniem rzeczywistości; może być co najwyżej jej znakiem lub symbolem.
HEIDEGGER
Martin Heidegger próbując zdefiniować kategorie prawdy i fałszu opierał się raczej na poznaniu emocjonalnym (a nie umysłowym!). Według niego stany emocjonalne, w których znajduje się człowiek (np. gniew, strach, miłość) winny być wyzyskane do prawdziwego poznania świata, ponieważ kierują nas one ku prawdziwym cechom danego przedmiotu (np. strach pozwala nam realnie ocenić zagrożenie). Oczywiście niektóre stany mogą wprowadzić nas w błąd podczas orzekania prawdy, zatem Heidegger wyznaczył 3 główne emocje, dzięki którym głębsze poznanie staje się łatwiejszym. Są to: trwoga, nuda i miłość.
W trwodze widzimy wyraźnie, czym jest nasze jestestwo. Odczuwamy wtedy to, że jesteśmy przemijalnym bytem, dążącym ku śmierci (podobne jak świat i przedmioty, które nas otaczają). W stanie trwogi widzimy lepiej i mamy najlepszy dostęp do świata i nas samych.
Nuda (nie ta spowodowana brakiem zajęć) jest stanem, pod wpływem którego odczuwamy neutralności do tego, co nas otacza. Nie dostrzegamy wtedy w innych przedmiotach ich sztucznych(fałszywych) wartości.
Miłość jest stanem gdy beznamiętnie koncentrujemy się na jednym przedmiocie. Reszta otaczającej
nas rzeczywistości przestaje dla nas istnieć. Wtedy uzyskujemy punktowe i konkretne poznanie, do którego nie
dotarlibyśmy w innym stanie.
Owe trzy stany są niewydedukowane, nie można ich zaprogramować, nie da się ich sztucznie wywołać, pojawiają się znikąd, bez naszej wiedzy i często bez naszej świadomości, więc to podnosi je do rangi prawdziwych, a zatem gwarantujących prawdziwe poznanie.
LEIBNIZ
Definicja prawdy(z „Nauki o prawdzie”) - "praedictum inest subjecto"- orzecznik zawarty jest w podmiocie.
np. Trójkąt jest figurą. Ten sąd jest prawdziwy ponieważ z definicji trójkąta wynika że jest on
figurą.
Wszystkie prawdy są identyczne, wyrażają one w orzeczeniu tylko to, co zawarte jest w podmiocie. Prawdy
są rozumowe, cała rzeczywistość zaś ma charakter racjonalny.
Gottfried Wilhelm Leibniz wydzielił trzy rodzaje prawd:
1. Prawdy pierwotne- to zdania wyraźnie identyczne, oparte na jednej tylko zasadzie tożsamości. Nie wymagają uzasadnienia, bo same przez się są jasne.
2. Prawdy pochodne rozumowe - mogą być sprowadzone do pierwotnych za pomocą samej tylko
zasady sprzeczności i wywodzą się z zasad tożsamości i sprzeczności. Nie mają żadnych przesłanek
intuicyjnych. Są to prawdy konieczne, więc zaprzeczenie ich jest niemożliwe. Sprzeczne fakty nie
mogą tych prawd uzasadnić ani obalić, umysł sam z siebie upewnia się co do nich. Prawdy te
dotyczą możliwości, a nie faktów.
3. Prawdy pochodne faktyczne - wywodzą się z prawd pierwotnych. Każdy fakt związany jest ze
wszystkimi innymi faktami, zależy zatem od nieskończonej ilości warunków. Umysł ludzki
podczas wywodu nie jest w stanie tej nieskończoności uwzględnić. Dla umysłu zatem prawdy te są
przypadkowe, stwierdza je z konieczności, gdyż nie może ich wywieść bezpośrednio z prawd
pierwotnych. Przy tym wywodzie zasada sprzeczności nie wystarcza, potrzebna jest zasada racji
ostatecznej oczekująca, że nic w rzeczywistości nie jest bez racji, że każda prawda faktyczna może i
powinna być uzasadniona za pomocą prawd pierwotnych. Wszystkie prawdy są zatem racjonalnie powiązane. Racją każdego faktu jest jego celowość i odpowiedniość.