Dla Boga i ludzi
Bóg zawsze był dla mnie Kimś ważnym, Kimś komu całkowicie zawierzyłam. Od szkoły podstawowej (wcześniej nie pamiętam) wszystko, co mnie w życiu spotykało, moje troski i radości, niepowodzenia i sukcesy, a także wszystkich mi najbliższych, rodzinę i przyjaciół oddawałam Bogu.
Wtedy spotykałam się z Nim głównie w kościele. W III i IV klasie (po I Komunii św.) chodziłam codziennie na Mszę Św. Przez cały okres szkoły średniej przed lekcjami wstępowałam do kościoła. W okresie studiów w każdą środę chodziłam do fary na nowennę.
Byłam więc takim nieco bardziej praktykującym katolikiem. Ułożyłam sobie przyszłość. Zaplanowałam wielką miłość. Zaplanowałam rodzinę, w której będzie czworo dzieci (z takiej rodziny pochodzę). Chciałam się do tego odpowiedzialnie przygotować, więc wszystko miało się ziścić po otrzymaniu dyplomu.
Dyplom był, lata mijały, a ja rodziny nie zakładałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno o to chodzi. Może to wcale nie ma być małżeństwo? Wybrałam się na pielgrzymkę warszawską. Intencja była jedna - Panie Boże, czego ode mnie oczekujesz? jaka jest moja droga?
Po dwóch miesiącach, gdy klęczałam w kościele, podeszła do mnie koleżanka i poprosiła, bym ją odwiedziła. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam o instytutach świeckich.
Czym jest instytut świecki? Jest to forma życia - życia dla Boga i dla ludzi. Instytut świecki to wspólnota osób, które żyją w zwykłych warunkach życia świeckiego, pracują w różnych zawodach, uczestniczą w trudnościach i problemach ludzi świeckich a równocześnie są całkowicie oddane Bogu.
Kiedy taki wybór jest właściwy? Wtedy, gdy pragnieniu oddania się Bogu towarzyszy pragnienie pozostania tam, gdzie się jest. Wybór bowiem instytutu świeckiego jako wspólnoty, poprzez którą człowiek oddaje się Bogu pozwala pozostać w rodzinie, pozwala wykonywać dotychczasową pracę, mieszkać tam, gdzie się mieszka.
Powołanie to uwarunkowane jest, podobnie jak każde zadanie w życiu, pewnymi wyrzeczeniami i wyborami:
rezygnacją z założenia rodziny, zachowaniem celibatu i ducha czystości,
rezygnacją z gromadzenia dóbr, prostotą życia, przyjęciem ewangelicznej hierarchii wartości,
rezygnacją z samowolnego, nieograniczonego dysponowania sobą, wybieraniem dobra, czynieniem tego czego chce Bóg.
Coś się więc zmienia. Ale zmienia się od wewnątrz. Takie odczytanie swojego powołania daje poczucie tożsamości, obdarza wolnością, uwalnia od przywiązań.
Anna