JACQUES PHILIPPE
Czas dla Boga
SPIS TRE CI
Wprowadzenie
CZ
PIERWSZA
Rozdzia 1
Modlitwa wewn trzna nie jest technik , lecz ask
Rozdzia 2
Kilka wniosków
Rozdzia 3
Podstaw kontemplacji jest wiara i zaufanie
1.
Wiara w obecno Boga
2.
Wiara w powszechno wezwania do zjednoczenia z Bogiem
3.
Wiara w owoce kontemplacji
Rozdzia 4
Wytrwa
i wierno
Rozdzia 5
Czysto intencji
Rozdzia 6
Pokora i ubóstwo serca
Rozdzia 7
Decyzja wytrwania
1.
Bez g bokiej modlitwy wi to staje si niemo liwa
2.
Problem braku czasu
3.
Czas ofiarowany Bogu nigdy nie jest czasem kradzionym ludziom
4.
Czy wystarczy modli si pracuj c?
5.
Pu apka fa szywej szczero ci
6.
Pu apka fa szywej pokory
Rozdzia 8
Odda si bez reszty
CZ
DRUGA
Jak spo ytkowa czas modlitwy kontemplacyjnej
Rozdzia 1
Wprowadzenie
Rozdzia 2
Gdy pytanie w ogóle nie powstaje
Rozdzia 3
Pierwsze stwo dzia ania Boga
Rozdzia 4
Pierwsze stwo mi
ci
1.
enie do prostoty
Rozdzia 5
Bóg daje siebie za po rednictwem cz owiecze stwa Jezusa
Rozdzia 6
Bóg mieszka w naszym sercu
CZ
TRZECIA
Etapy modlitwy wewn trznej
Rozdzia 1
Droga od rozumu do serca
1.
Zubo enie staje si bogactwem?
Rozdzia 2
Rana serca
1.
Modlitwa wewn trzna - trwa z otwart ran
Rozdzia 3
Nasze serca i serce Ko cio a
CZ
CZWARTA
Zewn trzne warunki modlitwy
Rozdzia 1
Czas
1.
Pora modlitwy
2.
ugo modlitwy
Rozdzia 2
Miejsce
Rozdzia 3
Postawy cia a
CZ
PI TA
Kilka metod modlitwy wewn trznej
Rozdzia 1
Wprowadzenie
Rozdzia 2
Medytacja
Rozdzia 3
Modlitwa serca
Rozdzia 4
Ró aniec
Rozdzia 5
Jak reagowa na niektóre trudno ci
Rozproszenia
Aneks 1
Metoda medytacji Ojca Libermanna
1.
Adoracja
2.
Rozwa ania
3.
Postanowienia
Aneks 2
Praktyka obecno ci Bo ej w listach brata Laurent od Zmartwychwstania Pa skiego
(1614-1691)
Wprowadzenie
W zachodniej tradycji katolickiej „modlitw kontemplacyjn " lub „modlitw wewn trzn "
okre la si taki rodzaj modlitwy, raczej d
szej, gdy stajemy przed Bogiem w samotno ci
i w ciszy z pragnieniem wej cia z Nim w komuni mi
ci. Wszyscy mistrzowie duchowi
uwa aj regularne praktykowanie tej formy modlitwy za uprzywilejowany i nieodzowny
sposób, je li chce si wie
ycie autentycznie chrze cija skie, doj do poznania Boga,
ukocha Go i by zdolnym odpowiedzie na Jego wezwanie.
Wiele dzi osób, nale y si z tego Cieszy , pragnie Boga. Odczuwaj pragnienie
bokiej, intensywnej modlitwy wewn trznej i chcieliby j praktykowa . Napotykaj
jednak przeszkody, gdy chc si zaanga owa , a szczególnie gdy chc w tym zaanga owa-
niu wytrwa . Czasem brak kogo , kto móg by ich zach ci , inaczej trudno samemu wej
w modlitw . S bezradni, nie wiedz , jak si za to zabra ; a czasem zniech caj si po
kilku próbach, gdy tylko napotkaj trudno ci, porzucaj regularn modlitw . Tymczasem
niesko czenie nale y tego
owa , gdy wed ug jednomy lnego wiadectwa wszystkich
wi tych, wytrwa
jest t w sk bram , która prowadzi do Królestwa Niebieskiego. To
poprzez ni i jedynie t drog otrzymujemy dobra, o których napisano: ani oko nie
widzia o, ani ucho nie s ysza o, ani serce cz owiecze nie zdo
o poj , jak wielkie rzeczy
przygotowa Bóg tym, którzy Go mi uj (1 Kor 2,9). Kontemplacja jest ród em
prawdziwego szcz cia, a ten, kto j wiernie praktykuje, b dzie móg skosztowa i
zobaczy , jak dobry jest Pan (por. Ps 34) i odnale
yw wod - obietnic Jezusa: Kto za
dzie pi wod , któr Ja mu dam, nie b dzie pragn na wieki (J 4,14).
Przekonani o tej prawdzie, chcieliby my, eby ta ksi eczka zawiera a wskazówki i rady
jak najprostsze i jak najbardziej konkretne. Chcemy, eby w ten sposób pomaga a
wszystkim czytelnikom spragnionym modlitwy zaanga owa si w ni i w niej wytrwa ,
nie pozwalaj c si pokona trudno ciom, które z pewno ci si pojawi .
Dzie a dotycz ce modlitwy wewn trznej s liczne i wszyscy wielcy kontemplatycy mówi
o niej znacznie lepiej ni my by my mogli to kiedykolwiek uczyni . B dziemy ich zreszt
cz sto cytowa . S dzimy jednak, e tradycyjne nauczanie Ko cio a na ten temat wymaga
przedstawienia go dzisiaj wierz cym w sposób prosty, przyst pny dla wszystkich, dostoso-
wany do naszej wra liwo ci i naszego j zyka, bior cy pod uwag pedagogik , jak Bóg w
swej m dro ci pos uguje si wspó cze nie, prowadz c dusze do wi to ci; pedagogik nie
zawsze t sam , co wieki temu. Takie stawiali my sobie zadanie, redaguj c t ksi eczk
CZ
PIERWSZA
Modlitwa wewn trzna nie jest technik , lecz ask
Rozdzia 1
Modlitwa wewn trzna nie jest chrze cija sk jog
eby wytrwa w modlitwie, trzeba ju na samym pocz tku unikn fa szywej cie ki.
Bardzo wi c wa ne staje si zrozumienie specyfiki kontemplacji chrze cija skiej i tego, co
odró nia od innych dróg duchowych. Jest to tym bardziej konieczne, e materializm
naszej kultury wyzwala w konsekwencji g ód absolutu, mistyki, kontaktu z
Niewidzialnym, co samo w sobie dobre, utyka czasem w do wiadczeniach zwodniczych, a
czasem nawet niszcz cych.
Pierwsza podstawowa prawda, jak powinni my poj , bez której nie b dziemy mogli
posun si zbyt daleko to ta, e modlitwa kontemplacyjna nie jest owocem adnej
techniki, lecz darem aski. wi ta Joanna Chantal mówi a: „Najlepsza metoda modlitwy
wewn trznej polega na tym, eby jej wcale nie posiada , gdy modlitwy nie opanowuje
si dzi ki sztuce (dzi powiedzieliby my - technice), lecz dzi ki asce". Nie istnieje
metoda modlitwy wewn trznej w tym sensie, e nie ma zespo u regu , sposobów
post powania, które wystarczy zastosowa , eby si dobrze modli . Prawdziwa
kontemplacja jest darem, którego Bóg udziela za darmo, ale trzeba rozumie , w jaki
sposób go przyj .
Jest to bardzo istotne. Zw aszcza dzisiaj, z powodu szerokiego rozpowszechniania si w
naszej kulturze wschodnich metod medytacji, takich jak Joga czy Zen oraz z powodu
wspó czesnej mentalno ci, która wszystko chce zredukowa do technik i wreszcie z
powodu ci
ej ludzkiej pokusy, eby uczyni z ycia - nawet z ycia duchowego - co ,
czym mo na kierowa wed ug w asnego upodobania. Cz sto mniej lub bardziej
wiadomie tworzymy sobie fa szywy obraz kontemplacji. Wydaje nam si , e poczynimy
w niej nag e post py dzi ki technikom my lowej koncentracji, odpowiedniemu
oddychaniu, pozycji cia a, powtarzaniu pewnych formu . Gdy elementy te zostan raz na
zawsze opanowane, pozwol nam osi gn stan wy szej wiadomo ci. Takie spojrzenie na
spraw , pod wiadomie oparte na technikach Wschodu, wp ywa czasem na nasz
koncepcj modlitwy i ycia mistycznego w chrze cija stwie, co jest ca kowicie b dne.
dne, poniewa przywi zujemy si do metod i w rezultacie kluczowy staje si wysi ek
cz owieka, podczas gdy w chrze cija stwie wszystko jest ask , wszystko jest darem
Boga, darmo danym. To prawda, e pomi dzy wschodnim ascet czy te „duchownym", a
chrze cija skim kontemplatykiem mo e istnie pewne podobie stwo, ale jest ono
ca kowicie zewn trzne; w istocie rzeczy s to dwa wiaty bardzo ró ne od siebie, a nawet
nieprzystawalne
Wi cej argumentów na ten temat czytelnik znajdzie w ksi ce Des bords du Gange aux rives du Jourdain, Fayard.
Zauwa my, e istnieje jeszcze jedna zasadnicza ró nica pomi dzy duchowo ci chrze cija sk , a t , która jest
zainspirowana m dro ci niechrze cija skiej Azji. W tej ostatniej, celem duchowej drogi jest bardzo cz sto b
absolutyzacja „Ja", b
roztopienie si w jakim wielkim „Wszystkim", eliminacja cierpienia przez wygaszenie
pragnie i os abienie odr bno ci. Natomiast ostateczny cel modlitwy jest zupe nie inny: jest nim przebóstwienie,
stani cie twarz w twarz z Bogiem, wi mi
ci pomi dzy jedn a drug osob . G bokie zjednoczenie, które
szanuje jednak odr bno osób, dlatego w
nie, eby móg istnie w mi
ci dar i wzajemno . Nale y by dzi
równocze nie bardzo czujnym w stosunku do pr dów, nazywanych New Age, które rozprzestrzeniaj si niemal
wsz dzie. Chodzi o rodzaj synkretyzmu, w którym ma równie miejsce astrologia, reinkarnacja i m dro
Wschodu. Jest to wspó czesna forma gnozy, która zupe nie nie zwraca uwagi na tajemnic Wcielenia i w rezultacie
jest iluzoryczn prób samospe nienia bez aski (dok adne przeciwie stwo tego, co przedstawiamy w tej ksi ce),
jednocze nie bardzo egoistyczn , poniewa drugi cz owiek nigdy nie jest tam ujmowany wed ug jego w asnej
warto ci, lecz wy cznie jako narz dzie mojej w asnej realizacji. Jest to wiat bez prawdziwej relacji z innymi, bez
to samo ci, a w konsekwencji bez mi
ci
.
Podstawowa ró nica polega, jak ju powiedzieli my, na tym, e w jednym przypadku
chodzi o technik , o dzia anie, które zale y przede wszystkim od cz owieka i od jego
mo liwo ci (nawet je li odwo uje si do szczególnych zdolno ci, które pozostaj jakby
pione u wszystkich zwyk ych miertelników, i które „metoda medytacji" tylko objawia i
rozwija), w drugim za przypadku to Bóg jest tym, który daje cz owiekowi Siebie w
sposób ca kowicie dobrowolny. Nawet je li, jak to ujrzymy, pewna inicjatywa i aktywno
ze strony cz owieka ma tutaj swoje miejsce, ca y gmach kontemplacji spoczywa na
zaproszeniu Boga i Jego aski. Nigdy nie nale y traci tego z oczu. Nawet gdy zasadniczo
co do tego si nie mylimy, to jedn ze sta ych, czasem subtelnych pokus ycia duchowego
pozostaje opieranie go na naszych w asnych wysi kach, nie za na mi osierdziu Boga.
Wnioski z tego, co przed chwil ustalili my, s bardzo istotne. Przyjrzyjmy si kilku z
nich.
Rozdzia 2
Kilka wniosków
Pierwszy wniosek jest taki, e nawet je li ró ne metody czy te
wiczenia mog pomóc w
modlitwie, nie nale y do nich przywi zywa zbyt du ej wagi i wszystkiego na nich
opiera . Oznacza oby to skupienie uwagi w modlitwie na nas samych, nie za na Bogu, a
to w
nie jest b d, którego mieli my unika ! Nie powinni my te s dzi , e wystarczy
troch treningu, czy te opanowanie pewnych „sztuczek", eby pozby si trudno ci w
modlitwie, na przyk ad rozprosze . G boka logika, dzi ki której post pujemy w yciu
duchowym naprzód, nale y do zupe nie innego porz dku. Sk din d - na szcz cie - gdyby
kontemplacja mia a opiera si na naszych w asnych si ach, nie zaszliby my zbyt daleko.
wi ta Teresa z Avila twierdzi, e „fundamentem, na którym spoczywa gmach modlitwy
wewn trznej jest pokora", to znaczy przekonanie, e sami z siebie nic nie mo emy uczyni
i jedynie Bóg jest w naszym yciu ród em dobra. Taka my l mo e si wyda naszej pysze
gorzka, jest jednak niezwykle wyzwalaj ca. Bóg, który nas kocha, zaprowadzi nas
niesko czenie wy ej i dalej ni mogliby my dotrze o w asnych si ach.
To podstawowe za
enie niesie w sobie dodatkowe wyzwolenie. Gdy chodzi o
jak kolwiek technik , zawsze jedni oka
si bardziej uzdolnieni od innych. Gdyby
modlitwa by a technik , cz
osób okaza aby si do niej uzdolniona, ale inni nie. To
prawda, e niektórzy ludzie atwiej si wyciszaj , czy te oddaj rozmy laniom ni inni.
Ale nie ma to jakiegokolwiek znaczenia. Ka dy cz owiek, zgodnie ze swoj osobowo ci ,
ze swymi darami i s abo ciami jest zdolny, je li wiernie odpowiada asce Bo ej, do
prowadzenia bardzo g bokiego ycia modlitwy. Powo anie do mistycznego zjednoczenia
z Bogiem w modlitwie jest równie powszechne jak powo anie do wi to ci. Jedno okazuje
si niemo liwe bez drugiego. Absolutnie nikt nie zosta wykluczony. Jezus nie zwraca si
do jakiej duchowej elity, lecz do wszystkich bez wyj tku, gdy mówi: Módlcie si w ka -
dym czasie ( k 21,36) oraz Ty za , gdy chcesz si modli , wejd do swej izdebki, zamknij
drzwi i módl si do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w
ukryciu, odda tobie (Mt 6,6).
Nast pny wniosek oka e si istotny dla dalszej cz ci naszego wywodu. Skoro modlitwa
nie jest technik , któr mo na opanowa , lecz ask , darem pochodz cym od Boga, który
trzeba umie przyj , najwa niejsze nie jest mówienie o metodach, podawanie gotowych
recept, ale wyja nianie, jakie warunki mog by pomocne w przyj ciu tego daru. Warunki
te polegaj w gruncie rzeczy na pewnych wewn trznych postawach, na pewnego rodzaju
nastawieniu serca. Innymi s owy, tym co zapewnia rozwój modlitwy i czyni j owocn ,
jest nie tyle sposób, w jaki si modlimy, co wewn trzne nastawienie, które towarzyszy
modlitwie. Zadaniem, które nale y do nas, jest podj cie wysi ku, eby doj do takiego
nastawienia serca, pog bia je oraz w nim wytrwa . Reszta jest dzie em Boga.
Spróbujmy teraz zobaczy , na czym owo nastawienie polega.
Rozdzia 3
Podstaw kontemplacji jest wiara i zaufanie
Wiara stanowi podstaw nastawienia, o którym mówimy. Jak zobaczymy w dalszej cz ci
ksi ki - w modlitwie kontemplacyjnej ma równie miejsce walka. Najsilniejsz broni w
tej walce jest wiara.
Wiara jest t zdolno ci , która pozwala wierz cemu kierowa si us yszanym S owem
Bo ym, S owem, które nie mo e k ama , nie za w asnymi odczuciami, przes dami czy
te tym, co s yszy si wokó siebie. Tak rozumiana cnota wiary jest podstaw
kontemplacji. Jej dzia anie ma ró ne aspekty.
1. Wiara w obecno Boga
Gdy zaczynamy si modli , sami przed Bogiem, w naszym pokoju, w kaplicy czy te
przed Naj wi tszym Sakramentem, z ca ego serca powinni my wierzy , e Bóg jest tam
obecny. Niezale nie od tego, czy czujemy to, czy te nie, niezale nie od naszych zas ug,
przygotowania, zdolno ci czy te braku zdolno ci formu owania pi knych zda ,
niezale nie od naszego wewn trznego stanu: Bóg jest tutaj przy nas, patrzy na nas i nas
kocha. Jest tutaj nie dlatego, e na to zas ugujemy czy te dlatego, e to odczuwamy. Jest
tutaj dlatego, e obieca : wejd do swej izdebki, zamknij drzwi i módl si do Ojca twego,
który jest w ukryciu... (Mt 6,6).
Cho by my byli w najbardziej po
owania godnym stanie wewn trznym, z odczuciem,
e Bóg nie tylko jest nieobecny, ale e nas opu ci , nigdy nie mo emy poddawa w
tpliwo Jego mi uj cej i przyjmuj cej obecno ci w stosunku do tego, kto si modli.
Tego, kto do Mnie przychodzi, precz nie odrzuc (J 6,37). Znacznie wcze niej, jeszcze
zanim przed Nim staniemy, ju tam jest, poniewa to On jest inicjatorem tego spotkania,
On, który jest naszym Ojcem, czeka na nas bardziej ni my na Niego i bardziej ni my
sami chce wej z nami w komuni . Bóg pragnie nas niesko czenie bardziej ni my Jego.
2. Wiara w powszechno wezwania do zjednoczenia z Bogiem
Bez wzgl du na to, jak du e by yby nasze trudno ci, nasz opór, zahamowania, musimy
wierzy niezachwianie, e wszyscy, bez wyj tku, wykszta ceni i nie, sprawiedliwi i
grzeszni, osoby zrównowa one i g boko zaburzone s wezwani do g bokiej modlitwy, w
której Bóg b dzie z nimi rozmawia . Poniewa tym, który zaprasza, jest Bóg, a Bóg jest
prawy, ka demu da aski konieczne, by wytrwa w modlitwie i uczyni z niej cudowne,
przejmuj ce spotkanie ze Sw w asn g bi . Kontemplacja nie jest zarezerwowana dla
adnej duchowej elity, lecz dost pna dla wszystkich. Cz sto spotykane zdanie, e „to nie
dla mnie, to dobre dla wi tych", jest niezgodne z Ewangeli . Powinni my wierzy , e
niezale nie od tego, jak du e by yby nasze trudno ci i s abo , Bóg da nam konieczn do
wytrwania si .
3. Wiara w owoce kontemplacji
Pan wzywa nas do modlitwy wewn trznej dlatego, e jest ona dla nas ród em
niesko czonego dobra. Przemienia nas w samej naszej g bi, u wi ca, uzdrawia, pozwala
nam pozna i ukocha Boga, czyni nasz mi
Boga arliwsz i bardziej hojn . An-
ga uj c si w modlitw wewn trzn mo emy by absolutnie pewni, e o ile wytrwamy,
wszystko to otrzymamy, a nawet o wiele wi cej. Nawet je li mamy czasem wra enie
czego wprost przeciwnego, nawet je li wydaje si nam, e stoimy w miejscu, e modlitwa
nie przynosi takich owoców, jakich si po niej spodziewali my i w ogóle nic nie zmienia,
nie wolno si zniech ca , lecz nadal by pewnym, e Bóg wype ni swoj obietnic :
Pro cie, a b dzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; ko aczcie, a otworz wam. Ka dy
bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a ko acz cemu otworz ( k 11,9-10).
Kto wytrwa w zaufaniu, otrzyma niesko czenie wi cej ni to, czego o mieli si
spodziewa lub o co prosi . Nie dlatego, e na to zas uguje, lecz dlatego, e Bóg tak
obieca .
Pokusa przerwania modlitwy jest dlatego tak cz sta, e na pocz tku nie wida jej owoców.
Pokusa ta powinna by natychmiast odepchni ta poprzez akt wiary w obietnic , któr Bóg
wype ni we w
ciwym czasie: Trwajcie wi c cierpliwie, bracia, a do przyj cia Pana. Oto
rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i pó ny.
Tak i wy b
cie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyj cie Pana jest ju bliskie (Jk
5,7-8).
Rozdzia 4
Wytrwa
i wierno
Z tego, co przed chwil powiedzieli my, wynikaj bardzo wa ne konsekwencje
praktyczne. Ten, kto anga uje si w modlitw wewn trzn , powinien na pierwszym
miejscu postawi wierno . Najbardziej liczy si nie to, czy modlitwa jest udana, pi kna,
pe na g bokich my li i uczu , lecz to, czy jest wytrwa a i wierna. Najwa niejsza jest, je li
mo na tak powiedzie , nie jako modlitwy, ale jej wierno . Modlitwa stosunkowo
krótka, skromna, nawet sucha, ale mimo roztargnie , powtarzana ka dego dnia, b dzie
stokro wi cej warta i przyniesie niesko czenie wi cej owoców ni d ugie, p omienne
modlitwy od czasu do czasu, zale nie od okoliczno ci. Pierwsza walka, jak przychodzi
nam stoczy (ju po decyzji, eby wej w modlitw na powa nie...) dotyczy wierno ci.
Wierno ci za wszelk cen , cho by nie wiem jak du o mia a nas kosztowa , w rytmie,
który sobie wyznaczymy. Walka ta nie jest atwa. Szatan za wszelk cen b dzie si stara
nas odwróci od modlitwy, zbyt dobrze zna stawk tej gry. Ten, kto pozostaje wierny
kontemplacji - wymyka mu si , a w ka dym razie pewne jest, e wymknie mu si którego
dnia. Dlatego Szatan robi wszystko, eby przeszkodzi wierno ci. Powrócimy jeszcze do
tego. Na razie zapami tajmy tyle: wi cej warta jest modlitwa skromna, lecz regularna, ni
chwile modlitw wznios ych, ale epizodycznych. W
nie wierno sprawia, e
kontemplacja przynosi tak wspania e owoce.
dziemy mieli okazj jeszcze wiele razy to powtórzy - modlitwa wewn trzna jest w
rezultacie sprawdzianem mi
ci Boga. Dla nas, ludzkich istot wpisanych w rytm czasu,
nie istnieje prawdziwa mi
bez wierno ci. Jak mo na utrzymywa , e si kocha Boga,
nie b
c wiernym spotkaniom z Nim w modlitwie wewn trznej?
Rozdzia 5
Czysto intencji
Po wierze i wierno ci, która jest jej konkretnym wyrazem, inn istotn postaw tego, kto
chce wytrwa w modlitwie wewn trznej, jest czysto intencji. Jezus mówi: B ogos awieni
czystego serca, albowiem oni Boga ogl da b
(Mt 5,8). Serce czyste, to wed ug
Ewangelii nie takie, które jest bez grzechu, nie ma sobie nic do wyrzucenia, lecz takie,
które we wszystkim, co czyni, kieruje si ch ci zapomnienia o sobie, eby podoba si
Bogu,
nie dla siebie, lecz dla Niego. U tego, kto chce si zanurzy w kontemplacj ,
takie nastawienie wydaje si konieczne. Powinni my si modli nie szukaj c siebie,
asnej przyjemno ci, lecz staraj c si sprawi przyjemno Bogu. Bez tego nie sposób
wytrwa w modlitwie. Kto , kto poszukuje wci siebie, w asnego zadowolenia, bardzo
szybko porzuci modlitw , gdy tylko stanie si ona sucha, trudna i nie b dzie mu ju
sprawia a przyjemno ci, ani przynosi a tego, czego si spodziewa . Prawdziwa mi
jest
czysta w tym sensie, e nie szuka w asnej korzy ci, lecz za jedyny cel stawia sobie rado
istoty kochanej. Dlatego mamy oddawa si modlitwie nie ze wzgl du na korzy ci, jakie
przypadn nam w udziale (chocia s one ogromne!), ale po to, eby podoba si Bogu,
dlatego e On nas o to prosi. Przede wszystkim nie dla naszej, lecz dla Jego rado ci.
Taka czysto intencji jest trudna, ale jednocze nie uspokaja i wyzwala. Ten, kto szuka
samego siebie, bardzo szybko si zniech ci i b dzie niespokojny, gdy modlitwa przestanie
„wychodzi ". Ten, kto szuka Boga, nie b dzie si niepokoi : nawet je li modlitwa staje si
trudna i nie przynosi adnej satysfakcji, nie czyni z tego powodu dramatu i szybko
pociesza si mówi c, e tym, co si liczy jest czas ofiarowany Bogu, jedynie Jego rado !
Powstaj jednak w tpliwo ci; tak czysta mi
Boga wydaje si pi kna, ale któ jest do
niej zdolny? Bardzo jej potrzebujemy, ale nie mo e by oczywi cie osi gni ta na pocz tku
ycia duchowego. Mamy jedynie wiadomie do niej d
i odwo ywa si do niej w
chwilach, gdy okazuje si niezb dna, w chwilach, gdy modlitwa zaczyna by ja owa i
sucha. To jasne, e ka dy, kto wchodzi na drog duchow , w pewnej mierze poszukuje
sam siebie, szukaj c jednocze nie Boga. Nie ma w tym nic z ego, dopóki nie przestajemy
do coraz czystszej mi
ci.
Warto by o o tym powiedzie , eby wskaza cz sto wyst puj
pu apk , jak zastawia na
nas Szatan-Oskar yciel. Ukazuje nam z ca jasno ci , jak niedoskona a i s aba jest
jeszcze nasza mi
Boga, jak wiele w nas poszukiwania siebie... Czyni to tak skutecznie,
e si zniech camy.
Tymczasem, gdy odnosimy wra enie, e w naszej modlitwie jest jeszcze du o
poszukiwania siebie, przede wszystkim nie wolno nam si niepokoi , ale z ca prostot i
ufno ci przedstawi Bogu nasze pragnienie kochania Go coraz czystsz mi
ci , coraz
mniej interesown , a On sam nas oczy ci. Chcie w asnymi si ami rozeznawa w sobie, co
jest czyste, a co nieczyste, eby przed czasem pozby si k kolu, by oby jawn
zarozumia
ci i grozi o wyrzuceniem równie dobrego ziarna (por. Mt 13,20-34).
Pozwólmy dzia
asce Bo ej, poprzesta my na wytrwa
ci, ufno ci i cierpliwym
znoszeniu chwil osch
ci, które z pewno ci przyjd i pozwol Bogu oczy ci nasz
mi
ku Niemu.
Powiedzmy jeszcze kilka s ów o innej pokusie, która mo e nas czasem nachodzi .
Mówili my, e czysto intencji polega na tym, e bardziej pragnie si sprawia rado
Bogu ni sobie. Szatan b dzie wi c czasem stara si nas podej za pomoc takiego
argumentu: Jak mo esz s dzi , e ty, tak s aby i n dzny móg by swoj modlitw sprawia
Bogu rado ! Nale y na to odpowiedzie t prawd , która jest sercem Ewangelii i któr
przypomnia a nam natchniona Duchem wi tym ma a Teresa: cz owiek podoba si Bogu
nie dzi ki swym cnotom i zas ugom, ale przede wszystkim dzi ki bezgranicznemu
zaufaniu w Jego mi osierdzie. Jeszcze do tego wrócimy.
Rozdzia 6
Pokora i ubóstwo serca
Cytowali my ju s owa wi tej Teresy z Avila: „Fundamentem, na którym spoczywa
gmach modlitwy wewn trznej jest pokora". Jak ju mówili my, gmach ten opiera si nie
na ludzkich mo liwo ciach lecz na dzia aniu aski. Jak mówi Pismo wi te: Bóg bowiem
pysznym si sprzeciwia, a pokornym ask daje (1 P 5,5).
Pokora jest zatem jedn ze stron tego podstawowego nastawienia serca, które umo liwia
wytrwa
w modlitwie wewn trznej.
Pokora jest darem cichej akceptacji najg bszego ubóstwa, gdy ca e swe zaufanie pok ada
w Bogu. Pokorny z rado ci akceptuje bycie nikim, poniewa Bóg jest dla niego
wszystkim. Nie traktuje n dzy jak dramatu, lecz jak szans . Dzi ki niej Bóg mo e okaza
Swoje wielkie mi osierdzie.
Bez pokory nie sposób trwa w modlitwie wewn trznej. Jest ona bowiem w istotnym
stopniu do wiadczeniem ogo ocenia, ubóstwa, nico ci. W innych formach modlitwy
zawsze istnieje co , na czym mo na si oprze ; wiadomo, co nale y robi , czasem ma si
wra enie uczestniczenia w czym po ytecznym. W modlitwie wspólnotowej mo na si
oprze na innych... W samotno ci i ciszy przed Bogiem stajemy bez adnego oparcia,
twarz w twarz z samym sob i swoim radykalnym ubóstwem. Tymczasem niezwykle
trudno zaakceptowa nam siebie ubogimi. Dlatego cz owiek ma tak wielk naturaln
sk onno uciekania od ciszy. W kontemplacji - ubóstwu nie sposób si wymkn . To
prawda, e bardzo cz sto b dziemy do wiadcza czu
ci i dobroci Boga, ale jak e cz sto
tym, co si objawi, b dzie nasza ma
, niezdolno do modlitwy, rozproszenie, rany,
które pozosta y w naszej pami ci i wyobra ni, wspomnienia b dów i upadków,
niepewno odno nie przysz
ci itd... Cz owiek znajduje tysi ce sposobów, eby uciec od
tego stanu bezruchu przed Bogiem, gdy czuje sw nico . Odmawia poczucia, e jest
ubogi i kruchy.
Tymczasem w
nie taka ufna i radosna akceptacja s abo ci staje si
ród em wszystkich
duchowych dóbr: B ogos awieni ubodzy w duchu, albowiem do nich nale y Królestwo
Niebieskie (Mt 5,3).
Pokornym jest ten, kto trwa w modlitwie wewn trznej bez zarozumia
ci, nie licz c na
asne si y, kto niczego nie traktuje jako nale nego sobie, nie s dzi, by sam z siebie móg
cokolwiek zdzia
, nie dziwi si napotykaj c trudno ci, s abo i krucho . Upada, ale
wszystko to znosi spokojnie, nie dramatyzuj c, gdy ca nadziej sk ada w Bogu i jest
pewien, e dzi ki mi osierdziu otrzyma wszystko to, o co prosi.
Poniewa pok ada ufno nie w sobie samym, lecz w Bogu, nigdy si nie zniech ca, a
przecie to jest w gruncie rzeczy najwa niejsze. Libermann twierdzi, e w
nie
„zniech cenie gubi dusze". Prawdziwa pokora i zaufanie zawsze id w parze.
Nie wolno pozwoli , eby letnio czy niedostatek mi
ci Boga zbija y nas z tropu. Kto
pocz tkuj cy w yciu duchowym mo e si czasem zniech ci czytaj c yciorysy lub
dzie a wi tych i znajduj c w nich dowody p omiennej mi
ci, do jakiej, czuje, jest mu
jeszcze daleko. Mówi sobie, e nigdy nie dojdzie do takich wy yn. Jest to bardzo cz sto
spotykana pokusa. Wytrwajmy w dobrej woli i zaufaniu, Bóg sam rozpali w nas mi
,
któr b dziemy mogli Go kocha . Mocna, arliwa mi
ku Bogu nie jest czym
naturalnym, zostaje wlana w nasze serca przez Ducha wi tego, który b dzie nam dany, o
ile prosimy o to z natarczywo ci ewangelicznej wdowy. Nie zawsze ci, którzy na
pocz tku maj najwi cej zapa u, dochodz w yciu duchowym najdalej. Bynajmniej tak
nie jest!
Rozdzia 7
Decyzja wytrwania
Z tego, co do tej pory powiedzieli my, jasno wynika, e najtrudniejsza walka w modlitwie
polega na wytrwaniu. Wytrwaniu, które Bóg b dzie b ogos awi ask , je li o ni prosimy
z ufno ci i jeste my ca kowicie zdecydowani czyni to, co b dzie zale
o od nas.
Potrzebna jest determinacja. Zw aszcza na pocz tku. wi ta Teresa z Avila bardzo mocno
to podkre la:
„Wracaj c tedy do tych, którzy pragn pi z tej wody ywej i i drog do niej wiod
, a
dojd do samego ród a, nasuwa si pytanie: od czego oni maj zacz
? S dz , e
wszystko na tym polega, by przyst pili do rzeczy z niezachwianym postanowieniem, i nie
spoczn , póki nie stan u celu. Niech przyjdzie co chce, niech boli jak chce, niech szemrze
kto chce, niech w asna nieudolno st ka i mówi: nie dojdziesz, umrzesz w drodze, nie
wytrzymasz tego wszystkiego, niech i ca y wiat si zwali z gro bami"1.
Zastanówmy si teraz nad tym, co mo e umocni podobne postanowienie i spróbujmy
wykry b dy rozumowania i pokusy, które mog yby nami zachwia .
1. Bez g bokiej modlitwy wi to staje si niemo liwa
Na pocz tku drogi trzeba by pewnym, e wewn trzna modlitwa jest spraw ogromnej
wagi. „Kto ucieka od kontemplacji, ucieka od wszystkiego, co dobre" - mówi wi ty Jan
od Krzy a. Wszyscy wi ci praktykowali wewn trzn modlitw . Najmocniej oddani
bie bli niego, byli równie kontemplatykami. wi ty Wincenty a Paulo rozpoczyna
ka dy dzie dwiema lub trzema godzinami kontemplacji.
Bez niej duchowy rozwój staje si niemo liwy. Mo na bardzo mocno prze
nawrócenie,
otrzyma wielkie aski, ale bez wierno ci modlitwie wewn trznej nasze ycie bardzo
szybko dojdzie do punktu, z którego ju si dalej nie posunie. Bez modlitwy wewn trznej
nie mo emy przyj ca ej pomocy, jakiej Bóg chce nam udzieli . Bóg nie mo e nas
wi ci i przemieni w samej g bi naszej istoty. wiadectwa wi tych s pod tym
wzgl dem jednomy lne.
Mo emy zaprzeczy , mówi c e aska u wi caj ca jest nam dana przede wszystkim w
sakramentach. Msza wi ta sama w sobie jest wa niejsza ni kontemplacja. To prawda,
ale bez ycia modlitwy same sakramenty b
mie niewielk skuteczno . Nios
oczywi cie w sobie ask , ale w pewnym stopniu pozostaj martwe, gdy brakuje „dobrej
ziemi", która mog aby je przyj . Mo na stawia na przyk ad pytanie, dlaczego tak wiele
osób, które cz sto przyst puj do komunii, nie staje si przez to wi tszymi. Nieraz
przyczyn jest brak ycia modlitwy. Eucharystia nie przynosi owoców wewn trznego
uzdrowienia i u wi cenia, jakie powinna przynosi , poniewa nie jest przyjmowana w
klimacie wiary, mi
ci, adoracji pochodz cej z g bi istoty. Taki klimat tworzy jedynie
wierno modlitwie kontemplacyjnej. To samo dotyczy innych sakramentów.
Nawet je li kto jest bardzo praktykuj cy i zaanga owany, a nie uczyni modlitwy sta
cz ci dnia, do pe ni jego ycia duchowego stale b dzie czego brakowa o. Nie odnajdzie
prawdziwego, wewn trznego pokoju, zawsze b dzie nara ony na nadmierne troski, we
wszystkim, co b dzie robi , pozostanie co ludzkiego; przywi zanie do w asnej woli, lady
pró no ci, poszukiwania siebie, ambicji, ma
ci, os dzania innych itd. Niemo liwe jest
bokie i radykalne oczyszczenie serca bez kontemplacji. Bez niej ci gle b dziemy si
opiera na roztropno ci i m dro ci tylko ludzkiej i nie dojdziemy do prawdziwej wolno ci
wewn trznej. Nie poznamy g bi mi osierdzia Bo ego i nie b dziemy w stanie sprawi ,
eby inni je poznali. Nasze s dy pozostan niepewne, chwiejne, horyzont stanie si zbyt
ski, nie b dziemy zdolni wej naprawd na drogi Bo e, które ró ni si od wyobra
wielu osób, nawet tych bardzo oddanych sprawom ducha.
Inny przyk ad: niektórzy prze ywaj bardzo mocne do wiadczenie nawrócenia w odnowie
charyzmatycznej. Wylanie darów Ducha wi tego staje si dla nich g boko poruszaj cym
i pe nym wiat a spotkaniem z Bogiem. Ale po kilku miesi cach czy latach arliwo ci
widzimy, e „oklapli" i zupe nie stracili duchow energi . Dlaczego? Czy by Bóg cofn
Sw d
? Z pewno ci nie. Dary aski i wezwania Bo e s nieodwracalne (Rz 11,29).
Lecz osoby te nie umia y pozosta stale otwarte na ask , nie umia y przej od
do wiadczenia Odnowy do praktyki modlitwy kontemplacyjnej.
2. Problem braku czasu
„Chcia bym si modli w taki sposób, ale nie mam czasu". Ile razy s yszeli my to zdanie!
To prawda, e w wiecie zdominowanym przez aktywno , takim jak nasz, jest to
rzeczywista trudno , której nie mo na lekcewa
.
Trzeba jednak zauwa
, e cz sto prawdziwy problem tkwi gdzie indziej. Okre lenia
wymaga raczej to, na czym naprawd nam w yciu zale y. Jak mówi z humorem Ojciec
Descouvemont, wspó czesny autor, nigdy jeszcze nie widzieli my kogo umieraj cego z
odu, kto nie mia by si czasu naje . Na to, co uznaje si za spraw
yciow , zawsze
znajduje si czas. Zanim stwierdzimy, e nie mamy czasu na modlitw , zastanówmy si
nad swoj hierarchi warto ci i tym, co si dla nas naprawd liczy.
Pozwol sobie na jeszcze jedn refleksj . Jeden z wielkich dramatów naszej epoki polega
na tym, e nie jeste my ju w stanie znale dla siebie czasu, by dla siebie naprawd
obecnymi. Kosztuje to tak wiele ofiar. Tak du o dzieci zamyka si w sobie, czuj si
zranione i oszukane dlatego, e rodzice nie umiej im po wi ci paru chwil od czasu do
czasu, nie robi c wtedy nic innego poza byciem z dzieckiem. Zajmuj si nim, ale stale
robi c co innego lub b
c czym zaj tym czy zak opotanym, a wi c nie s naprawd z
nim, ca ym sercem. Dziecko to czuje i cierpi z tego powodu. Gdy nauczymy si
ofiarowywa czas Bogu, z pewno ci
atwiej b dziemy znajdowa czas dla siebie i
dziemy wobec siebie bardziej obecni.
Borykaj c si z problemem braku czasu, musimy uczyni akt wiary w obietnic Jezusa:
Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu
Ewangelii, eby nie otrzyma stokro wi cej teraz, w tym czasie (Mk 10,29). Mamy
prawo odnie to równie do kwestii czasu. Je li kto zrezygnuje z kwadransa ogl dania
telewizji, eby si w tym czasie modli , otrzyma ju w tym yciu stokro wi cej.
Ofiarowany czas zostanie mu zwrócony po stokro , nie ilo ciowo oczywi cie, lecz
jako ciowo. Modlitwa da mi ask prze ywania ka dej chwili znacznie bardziej owocnie.
3. Czas ofiarowany Bogu nigdy nie jest czasem kradzionym
eby wytrwa w modlitwie kontemplacyjnej trzeba by pewnym (demaskuj c pokus
poczucia winy wynikaj cego z fa szywej koncepcji mi
ci), i czas ofiarowany Bogu
nigdy nie jest czasem kradzionym ludziom, którzy potrzebuj naszej mi
ci i obecno ci.
Wprost przeciwnie, tak jak powiedzieli my wcze niej, to w
nie wierno trwaniu przed
Bogiem gwarantuje, e b dziemy wobec innych naprawd obecni i zdolni ich kocha .
Do wiadczenie potwierdza to; Najbardziej uwa
, delikatn , bezinteresown , wra liw ,
zdoln pocieszy i umocni mi
znajdujemy u kontemplatyków. Wewn trzna modlitwa
uczyni nas lepszymi i nasi bliscy bynajmniej nie b
tego
owa ! Na temat relacji
pomi dzy modlitw a mi
ci bli niego zosta o powiedziane bardzo du o rzeczy fa -
szywych, które odci gn y chrze cijan od kontemplacji. Ma to dramatyczne
konsekwencje. Mo na by d ugo
o tym mówi . Przyjrzyjmy si cho by tekstowi Jana od Krzy a, który pomo e nam
uporz dkowa poj cia na ten temat i uwolni tych chrze cijan, którzy pragn du o czasu
po wi ca na modlitw , od poczucia winy.
„Niech si zastanowi ci, których po era dzia alno i którzy my
wiat wype ni swym
przepowiadaniem i dzie ami zewn trznymi, e o wiele wi cej po ytku przynie liby
Ko cio owi i o wiele milsi byliby Bogu (nie mówi c ju o dobrym przyk adzie, jaki by
dali), gdyby po ow czasu po wi cili na modlitw
i przestawanie z Bogiem, chocia by nie doszli do tak wysokiego stanu jak dusza, o której,
mówili my. W takim przestawaniu z Bogiem o wiele skuteczniej i z mniejszym trudem
dokonaliby dobra jednym czynem a nie tysi cem, a to dla zas ugi modlitwy i energii
duchowej w niej zdobytej. Inaczej bowiem wszystko jest jak uderzanie m ota czasem z
ma ym albo adnym skutkiem, a czasem nawet ze szkod . Niech nas Bóg strze e przed
zwietrzeniem soli! (por. Mt 5,13). Bo cho by si wydawa o zewn trznie, e cz owiek co
czyni, w istocie b dzie to niczym. Jest bowiem prawd , e dobre czyny dokonuj si
jedynie przez moc Bo ... O, ile by mo na o tym pisa !"2
4. Czy wystarczy modli si pracuj c?
Niektórzy ludzie wam powiedz : „Nie mam czasu na modlitw , ale próbuj si modli
przy okazji ró nych zaj , na przyk ad przy sprz taniu. Ofiarowuj Panu moj prac i
uwa am, e to wystarczy".
Nie jest to pozbawione racji. Cz owiek mo e trwa g boko zjednoczony z Bogiem po ród
ró nych zaj tak, e z tego sk ada si jego modlitwa i nic ju wi cej nie potrzebuje. Pan
mo e udzieli takiej aski, zw aszcza je li kto nie ma innej mo liwo ci modlitwy. Z
drugiej strony ogromnie warto w czasie zaj
jak najcz ciej, cho by na moment, stawa
przed Panem. I wreszcie prawd jest, e praca ofiarowana i podj ta dla Boga staje si w
jakim sensie modlitw .
Powiedziawszy to wszystko, pozosta my realistami. Nie tak znów atwo trwa
zjednoczonym z Bogiem, b
c jednocze nie zanurzonym w dzia aniu. Nasz naturaln
sk onno ci jest raczej ca kowite zaabsorbowanie tym, co robimy. Je li nie umiemy od
czasu do czasu zatrzyma si i zajmowa wy cznie Bogiem, bardzo trudno b dzie nam
trwa w Jego obecno ci, gdy pracujemy. Najpierw, zanim si tego nauczymy, musimy
przej d ug drog . Wierno modlitwie kontemplacyjnej jest najpewniejsz metod w tej
nauce.
Podobnie dzieje si pomi dzy lud mi. Je li s dzimy, e kochamy on i dzieci, ale
prowadz c bardzo aktywny tryb ycia nie jeste my w stanie po wi ci mi takich chwil,
gdy jeste my w stu procentach do ich dyspozycji, mi
mo e si okaza iluzj . Bez prze-
strzeni bezinteresowno ci grozi jej wyga ni cie. Mi
oddycha i rozwija si dzi ki
bezinteresowno ci. Trzeba umie „traci razem czas". Wiele na tej stracie zyskamy.
nie w ten sposób mo na rozumie s owa Ewangelii: Kto straci swoje ycie, ten je
zyska. Je li zajmiemy si Bogiem, On zajmie si naszymi sprawami znacznie lepiej od
nas. Przyznajmy pokornie, e nasz naturaln tendencj jest zbyt du e przywi zywanie si
do tego, co robimy. Pozwalamy, by nasze sprawy poch ania y nas bez reszty. Nie sposób
si od tego uwolni inaczej, ni pozostawiaj c regularnie, co jaki czas, na boku wszelkie
dzia anie, nawet najpilniejsze i najwa niejsze, eby da czas Bogu.
5. Pu apka fa szywej szczero ci
Dosy cz sto spotyka si nast puj ce rozumowanie, które mo e uniemo liwi bycie
wiernym modlitwie wewn trznej. W wieku takim, jak nasz, rozmi owanym w wolno ci i
poszukiwaniu autentyzmu, s yszymy cz sto argument: „Owszem, bardzo lubi si modli ,
ale tylko kiedy mam na to ochot . Modli si "kiedy nie czuj natchnienia", to wed ug
mnie sztuczne i naci gane, a nawet nieszczere. By by to rodzaj hipokryzji. B
si
modli dopiero, kiedy tego zapragn ".
Nale y na to odpowiedzie , e je li b dziemy czeka , a zapragniemy modlitwy, by
mo e b dziemy czeka na pró no a do ko ca naszych dni. Pragnienie jest czym
pi knym, ale ma to do siebie, e si zmienia. Istnieje znacznie g bszy i wa niejszy
powód, eby si modli - prosty fakt, e Bóg nas o to prosi. W Ewangelii czytamy:
Powiedzia im te , e zawsze maj si modli i nie ustawa ( k 18,1). Tym, co ma nami
kierowa , jest nie tyle subiektywny stan duszy, co wiara.
Poj cie wolno ci i autentyzmu wyra one w powy szym rozumowaniu jest ca kowicie w
stylu naszej epoki, to znaczy bardzo iluzoryczne. Prawdziwa wolno nie polega na tym,
e rz dz nami zmienne impulsy, wr cz przeciwnie; cz owiek wolny nie jest zale ny od
zmian swojego nastroju. Jego decyzje opieraj si na istotnych wyborach, których dokona
wcze niej i nie podwa a ich z byle powodu.
Wolno jest zdolno ci kierowania si tym, co jest prawdziwe, a nie tym, co w nas
powierzchowne.
Nie pozwólmy si te zwie fa szywemu „autentyzmowi". Jak mi
okre liliby my
jako najbardziej autentyczn ? Tak , która zmienia si zale nie od dnia i humoru, czy te
sta , wiern i niezmienn ?
Wierno modlitwie kontemplacyjnej jest wi c szko wolno ci, szko prawdziwej
mi
ci. Uczy nas poma u stawia nasz kontakt z Bogiem nie na chwiejnej p aszczy nie
naszych zmiennych uczu od zachwytu a do nudy, lecz na solidnej skale wiary, na
niezachwianym fundamencie wierno ci Boga. Jezus Chrystus wczoraj i dzi , ten sam tak e
na wieki (Hbr 13,8), gdy Swoje mi osierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla
tych, którzy si Go boj ( k 1,50). Je li wytrwamy w tej szkole, zobaczymy, e równie
nasze relacje z lud mi, cz sto tak sztuczne i niesta e, stan si g bsze, wierniejsze,
pewniejsze, a tym samym daj ce wi cej szcz cia.
Jedna uwaga, podsumowuj ca ten temat. Pragnienie dzia ania w sposób spontaniczny,
wolny i niewymuszony jest ca kowicie s uszne. Cz owiek nie zosta stworzony, eby
w ci
ym konflikcie z samym sob , eby wci zadawa gwa t w asnej naturze! To, i
zmuszony jest to czasem czyni , wynika z wewn trznego rozdarcia, spowodowanego
przez grzech.
bokie ludzkie pragnienie nie mo e si urzeczywistni , je eli pozostawimy
spontaniczno ci ca kowicie woln r
. Okaza oby si to destruktywne, gdy nie zawsze
jest ona skierowana ku dobru - potrzebuje g bokiego oczyszczenia i uzdrowienia. Nasza
natura zosta a zraniona, nie ma w nas harmonii. Oznacza to j cz st rozbie no pomi dzy
tym, ku czemu spontanicznie si sk aniamy, a tym, ku czemu zostali my stworzeni,
pomi dzy naszymi uczuciami, a wol Bo
, która jest naszym prawdziwym dobrem i
której powinni my by wierni.
Pragnienie wolno ci mo e by wi c spe nione j tylko w takim stopniu, w jakim cz owiek
pozwala si uzdrawia
asce Bo ej. W tym procesie uzdrawiania bardzo wa
rol
odgrywa modlitwa kontemplacyjna. Dokonuje si ono, trzeba o tym stale pami ta ,
poprzez liczne oczyszczenia i próby, owe „duchowe j noce", których g bokie znaczenie
tak dobrze wyja ni j wi ty Jan od Krzy a. Gdy proces uzdrowienia i uporz dkowania
naturalnych sk onno ci zostanie zako czony, cz owiek staje si doskonale wolny - kocha
w sposób naturalny i spontanicznie pragnie tego, co jest zgodne z wol Bo i jego
asnym dobrem. Bez 3 problemów mo e si wówczas kierowa spontaniczno ci , gdy
zosta a ona oczyszczona i harmonizuje teraz z m dro ci Bo . Mo e „pod
za g osem
natury", gdy zosta a ona odnowiona dzi ki asce. Oczywi cie harmonia ta nigdy nie
dzie w tym yciu ca kowita. Stanie si tak dopiero w Królestwie. Dlatego tutaj na
ziemi stale musimy si opiera niektórym sk onno ciom. Niemniej ju w tym yciu, ci
którzy praktykuj modlitw wewn trzn , staj si zdolni kocha i spontanicznie czyni
dobro, cho na pocz tku kosztowa o ich to tak wiele wysi ku. Dzi ki pracy Ducha
wi tego cnota staje si dla nich poma u czym coraz prostszym i naturalnym Gdzie jest
Duch Bo y, tam te jest wolno - mówi wi ty Pawe .
6. Pu apka fa szywej pokory
B dne rozumowania, o których przed chwil mówili my, przybieraj czasem jeszcze
subtelniejsz , od opisanej, form . Dobrze mie to na uwadze. wi ta Teresa z Avila omal
nie wpad a w t pu apk i nie zaprzesta a kontemplacji (co by oby niepowetowan strat
dla ca ego Ko cio a!). Jednym z g ównych motywów, dla których napisa a swoj
autobiografi , by a ch ostrze enia innych przed t pu apk .
Wchodzimy na teren, na którym Szatan staje si szczególnie przebieg y. Pokusa ta
wygl da nast puj co: cz owiek, który wchodzi w modlitw , coraz mocniej zdaje sobie
spraw ze swoich b dów i niewierno ci, z tego jak daleki jest od nawrócenia. Odczuwa
wiec czasem pokus , eby porzuci modlitw , rozumuj c w ten sposób: „Tyle we mnie
braków, nie rozwijam si , nie mog si nawróci ani prawdziwie kocha Pana. Stawanie
przed Nim w takim stanie to hipokryzja. Udaj
wi tego, podczas gdy wcale nie jestem
wi cej wart od tych, którzy si nie modl . Tak wi c du o uczciwiej w stosunku do Boga
by oby da sobie z tym wszystkim spokój!"
wi ta Teresa pozwoli a si wci gn w takie rozumowanie. W 19. rozdziale Ksi gi ycia
opowiada, e po pierwszym gorliwym okresie zarzuci a praktyk modlitwy wewn trznej
na ponad rok. A do czasu, gdy - szcz liwie dla nas - spotka a pewnego dominikanina,
który naprowadzi j na dobr
cie
. Teresa
a w tym czasie w klasztorze Wcielenia w
Avila. By a pe na dobrej woli. Chcia a odda si Panu i praktykowa modlitw
kontemplacyjn . Ale nie by a jeszcze wi
, nic podobnego! Najtrudniej przychodzi o jej
zerwa z przyzwyczajeniem chodzenia do rozmównicy, cho czu a ju , e Jezus tego od
niej wymaga. Z natury weso a, mi a, ciekawa wiata, znajdowa a du przyjemno w
kontaktach ze mietank towarzysk Avila, która zwyczajowo spotyka a si w
rozmównicy klasztoru. Teresa nie robi a nic z ego, a jednak Jezus wzywa j do czego
innego. Modlitwa wewn trzna sta a si wi c dla niej prawdziw udr
. Stawa a przed
Panem wiadoma swojej niewierno ci, a nie mia a jeszcze si wszystkiego dla Niego
opu ci . I to strapienie, jak mówili my, doprowadzi o j do zaprzestania modlitwy:
„Jestem niegodna stawa przed Panem, a jednocze nie nie czuj si zdolna odda Mu
wszystkiego. To tak jakbym z Niego kpi a, lepiej przerwa modlitw wewn trzn ..."
Teresa nazwa a to pokus „fa szywej pokory". Faktycznie porzuci a kontemplacj , ale w
sam por przyjecha spowiednik, który wyt umaczy jej, e czyni c tak, traci tym samym
jak kolwiek szans poprawy w przysz
ci. Nale
o - przeciwnie do tego, jak post pi a -
wytrwa , gdy dzi ki wytrwa
ci otrzyma, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, ask
ca kowitego nawrócenia i pe nego daru z siebie.
Uwa am, e to bardzo wa ne. Wchodz c w modlitw kontemplacyjn nie jest si
wi tym, a praktykuj c j , zauwa a si to coraz bardziej. Kto , kto nie staje w ciszy twarz
w twarz z Bogiem, nie jest tak mocno wiadomy swoich braków i niewierno ci. W
modlitwie s one wszystkie widoczne. Sprawia to ból i staje si pokus zaprzestania
modlitwy. Nie nale y traci odwagi, lecz wytrwa , b
c pewnym, e wierno wyjedna
nam ask nawrócenia. Nasze grzechy, cho by najwi ksze, NIGDY nie powinny sta si
pretekstem do porzucenia modlitwy, wbrew temu, co nieraz b dzie nam podpowiada
Szatan czy te nasz niepokój. Im bardziej czujemy si n dzni, tym jest to wa niejszy
powód, eby si modli . Któ nas uzdrowi z naszych niewierno ci i grzechów, je li nie
mi osierny Pan? Gdzie znajdziemy zdrowie duszy, je li nie w pokornej i wytrwa ej
modlitwie? Nie potrzebuj lekarza zdrowi, lecz ci, którzy si
le maj . [...] Bo nie
przyszed em powo
sprawiedliwych, ale grzeszników (Mt 9, 12-13). Im bardziej
czujemy si chorzy na t chorob duszy, jak jest grzech, tym bardziej powinno nas to
pobudza do modlitwy. Im mocniej zostali my zranieni, tym wi ksze mamy prawo
schroni si w sercu Jezusa! Tylko On mo e nas uzdrowi . Je li oddalamy si od Niego,
poniewa czujemy si grzeszni, dok d pójdziemy szuka uzdrowienia i przebaczenia?
Je li b dziemy czeka z modlitw , a staniemy si sprawiedliwi, to mo emy czeka d ugo.
Taka postawa dowiod aby jedynie, e nic nie zrozumieli my z Ewangelii. Mo e sprawia
wra enie pokory, ale tak naprawd jest jedynie zarozumialstwem i brakiem zaufania do
Boga.
Czasem zdarza si , e nie posuwamy si a do tego, eby ca kowicie zaprzesta modlitwy,
ale gdy pope nili my jaki b d, jeste my niezadowoleni i zawstydzeni, pozwalamy, eby
up yn jaki czas, zanim znów staniemy przed Panem. Czas na tyle d ugi, by obraz tego,
co zrobili my, zosta w naszej wiadomo ci nieco zatarty. Stanowi to bardzo powa ny
d, którym grzeszymy znacznie bardziej ni pope niaj c sam grzech. wiadczy to o
braku ufno ci w mi osierdzie Bo e, nieznajomo ci Boga ani tego, w jaki sposób nas
mi uje, co rani Go mocniej ni wszystkie g upstwa, jakie mogli my zrobi . Ma a Teresa,
która zrozumia a, kim jest Bóg, mówi a: „Tym, co dotyka Boga, co rani Go w serce, jest
brak zaufania".
Przeciwnie do tego, co zwykle w takim wypadku robimy, jedyna s uszna postawa kogo ,
kto zgrzeszy - s uszna w sensie biblijnym, to znaczy zgodna z tym, co z tajemnicy Boga
zosta o nam objawione - to rzuci si natychmiast w ramiona Bo ego mi osierdzia z
pokor i skruch , ale równocze nie z niesko czon ufno ci , ca kowit pewno ci , e Bóg
nas przyjmie i nam przebaczy. Skoro szczerze przeprosili my, nale y bezzw ocznie
powróci do modlitwy, zw aszcza kontemplacyjnej. W stosownym czasie wyspowiadamy
si , je li to konieczne, z tego b du, ale czekaj c na to, nie trzeba zmienia normalnego
sposobu modlitwy. Takie zachowanie przynosi najwi cej rezultatów, gdy w
nie dzi ki
niemu Bóg odbiera najwi ksz chwa .
wi ta Teresa z Avila dodaje jeszcze co bardzo adnego na ten temat. Mówi, e ten, kto
si modli, oczywi cie nadal upada i nadal robi b dy, ale w
nie dlatego, e si modli,
ka dy upadek s
y mu, eby odbi si jeszcze wy ej. Temu, kto jest wierny modlitwie,
Bóg wszystko obraca w kierunku dobra, nawet jego b dy.
„Powiadam wi c: ktokolwiek zacz oddawa si modlitwie wewn trznej, niech si nie
zniech ca, mówi c sobie: je li mimo modlitwy wewn trznej nadal popadam w grzechy
swoje, dalsze oddawanie si temu wi temu wiczeniu jeszcze zwi kszy moj win .
Przyznaj , e tak by oby, je liby kto porzuci rozmy lanie, nie chcia si poprawi z
grzechów swoich, ale kto go nie porzuci, niech b dzie pewny, e ono go pod wignie i
przywiedzie do portu wiat
ci. Ci kie mi w tym punkcie diabe wznieci nagabywanie,
tak we mnie wmówi , e grzesz brakiem pokory, gdy tak niecnotliw b
c trzymam si
jednak rozmy lania, i tak z tego powodu cierpia am walk wewn trzn , e w ko cu, jak
ju mówi am, przez pó tora albo co najmniej przez rok - bo czy trwa o to jeszcze pó roku
ej, dobrze tego nie pami tam - zaprzesta am tego wi tego wiczenia. Nie by o to dla
mnie nic innego, e sama siebie wtr ca am do piek a, nie potrzebuj c ju czartów, eby
mi do niego ci gn li. O, Bo e wielki, jakie to by o za lepienie! I jak chytrze z y duch
zmierza do celu swego, gdy w ten Punkt z tak si uderza! Wie on, zdrajca, e dusza,
która wytrwale trzyma si modlitwy wewn trznej, dla niego jest stracona i e wszelkie
upadki, do których tak dusz przywiedzie, z aski Boga tym skuteczniejsz staj si dla
niej pobudk i pomoc do gor tszego na potem w s
bie Jego zapa u!"3
Rozdzia 8
Odda si bez reszty
Zastanawiaj c si nadal nad najwa niejszymi postawami, które pozwalaj modlitwie trwa
i rozwija si , pora powiedzie kilka s ów o bardzo bliskim zwi zku i to obustronnym
pomi dzy modlitw a reszt chrze cija skiego ycia. Oznacza to, e cz sto tym, co
najbardziej s
y rozwojowi i pog bieniu modlitwy, wcale nie jest to, co robimy w czasie
modlitwy, lecz poza ni . Wzrost w modlitwie polega przede wszystkim na wzro cie w
mi
ci, na czysto ci serca, a prawdziw mi
praktykuje si raczej poza modlitw ni w
czasie jej trwania. Poszukajmy kilku przyk adów.
Ca kowit iluzj mo na nazwa pragnienie g bokiej modlitwy bez równie g bokiego i
szczerego, widocznego w ca ym yciu pragnienia ca kowitego oddania si Bogu,
zgodno ci naszego ycia z Jego wol . Bez tego modlitwa bardzo szybko kostnieje. Jedyny
sposób, eby Bóg móg nam Siebie da (a taki jest cel kontemplacji), to samemu odda si
Jemu bez reszty. Otrzymamy wszystko, gdy wszystko ofiarujemy. Je li zachowujemy w
naszym yciu jak „dziedzin zarezerwowan ", co , czego nie chcemy powierzy Bogu,
na przyk ad jak wad , cho by niewielk , na któr rozmy lnie przyzwalamy, nie robi c
nic, eby si zmieni , czy te jakie
wiadome niepos usze stwo albo odmow
przebaczenia, nasza modlitwa stanie si bezowocna.
Zakonnice podchwytliwie pyta y wi tego Jana od Krzy a: „Co trzeba robi , eby wpa
w ekstaz ?" wi ty odpowiedzia im, opieraj c si na etymologicznym znaczeniu s owa
„ekstaza":
„Trzeba wyrzec si swojej w asnej woli i czyni wol Bo . Poniewa ekstaza to nic
innego dla duszy ni opuszczenie siebie, by by porwanym w ycie Boga - to w
nie
czyni ten, kto jest pos uszny, gdy opuszcza siebie i swoj wol , i l ejszy przylega do
Boga" (Maksyma 210).
eby odda si Bogu, trzeba opu ci samego siebie. Mi
ma natur ekstatyczn . Gdy
jest silna, yjemy bardziej w drugiej osobie ni w sobie samym. W jaki jednak sposób
mo na dost pi w modlitwie ekstazy, je li przez reszt dnia szukamy ci gle siebie? Je li
jeste my zbyt przywi zani do rzeczy materialnych, do swojej wygody czy te zdrowia?
Je li nie znosimy jakichkolwiek przeciwno ci? Jak mo emy
w Bogu, je li nie
jeste my zdolni zapomnie o sobie i pomy le o innych?
W yciu duchowym trzeba odnale
pewn równowag , co nie zawsze jest atwe. Z jednej
strony musimy zaakceptowa w asn s abo i nie oczekiwa , gdy zaczniemy si modli ,
e zaraz b dziemy wi ci. Z drugiej jednak strony powinni my d
do doskona
ci.
Bez tego d enia, bez sta ego, mocnego pragnienia wi to ci, nawet je li wiemy, e w as-
nymi si ami jej nie osi gniemy, e jedynie Bóg mo e nas do niej doprowadzi - bez tego
modlitwa kontemplacyjna zawsze pozostanie czym sztucznym, jakim pobo nym
wiczeniem, ale niczym wi cej i nie przy niesie wielu owoców. W naturze mi
ci le y
enie do absolutu
Trzeba by te
wiadomym, e istnieje styl ycia, który u atwia modlitw oraz styl, który
jej przeszkadza. Jak mo emy odnale
obecno Boga, je li przez ca y czas jeste my
rozbiegani w ród tysi ca niepotrzebnych zaj i spraw, je li bez reszty poch ania nas ycie
towarzyskie, ci gle musimy zaspokaja swoj ciekawo i pró no ? Serce, spojrzenie i
umys powinny zna pewien rodzaj postu i ucieka si do niego we wszystkim, co
mog oby nas oddala od Najwy szego.
Oczywi cie nie sposób
bez rozrywek, bez chwil odpr
enia, ale bardzo wa ne, eby
zawsze umie potem wraca do Boga, który tworzy jedno naszej osoby i wszystko
prze ywa w wi zi z Nim.
Powinni my te wiedzie , e tym, co ogromnie sprzyja rozwojowi ycia modlitwy s
starania, eby wszystko, co nam si zdarza, przyjmowa w ca kowitym zawierzeniu, w
pe nej pokoju ufno ci.
chwil obecn , nie pozwalaj c si pogr
trosce o jutro,
próbowa ka
rzecz robi ze spokojem, nie zadr czaj c si o inn . Nie jest to atwe, ale
próby te przynosz b ogos awione skutki 1.
Wa ne jest równie to, eby my powoli uczyli si w ka dej sytuacji „
w spojrzeniu
Boga", w Jego obecno ci i w pewnego rodzaju sta ym dialogu z Nim, pami taj c o Nim w
trakcie naszych zaj , wszystko prze ywaj c razem z Nim. Im bardziej b dziemy si
starali to czyni , tym atwiej b dzie nam si modli .
Bez problemu odnajdziemy Boga, zaczynaj c modlitw , je li w ogóle Go nie
opuszczali my! Kontemplacja powinna prowadzi do modlitwy nieustaj cej, nieko-
niecznie w sensie ci
ego powtarzania jakiej formu y, lecz w sensie sta ego przebywania
w Bo ej obecno ci. ycie w Jego obecno ci czyni nas wolnymi. Zbyt cz sto yjemy
przej ci spojrzeniami innych ludzi (z l ku, e zostaniemy os dzeni lub te z ch ci wzbu-
dzenia podziwu) albo w swym w asnym spojrzeniu (samooskar enia czy
samouwielbienia), ale wewn trzn wolno odnajdziemy wy cznie, je li nauczymy si
w mi osiernym i mi uj cym spojrzeniu Boga.
Odsy amy w tym miejscu do cennych uwag brata Laurent od Zmartwychwstania
Pa skiego, karmelity z XVII wieku, który b
c kucharzem, umia w ród najwi kszego
nawa u pracy
w g bokim zjednoczeniu z Bogiem. Na ko cu ksi ki podajemy kilka
cytatów z jego listów.
Na temat cis ego, nierozerwalnego zwi zku pomi dzy modlitw a wszystkimi innymi
elementami, które tworz drog duchow , pozostaje jeszcze du o do powiedzenia.
Niektóre sprawy omówimy pó niej, co do reszty, odsy amy do najlepszego ród a z mo -
liwych, to znaczy do do wiadczenia wi tych, zw aszcza tych, którzy otrzymali, co
potwierdzi Ko ció , szczególn
ask nauczania w tej dziedzinie: Teres) z Avila, Jana od
Krzy a, Franciszka Salezego, Teres) od Dzieci tka Jezus, eby wymieni tylko
najwa niejsze nazwiska.
Wszystko, co zosta o do tej pory powiedziane, niej odpowiada jeszcze na podstawowe
pytanie: w jaki sposób si modli ? Jak konkretnie spo ytkowa czas przeznaczony na
modlitw wewn trzn ? Nie b dziemy zwleka z odpowiedzi .
Wst p ten by jednak konieczny. Poczynione uwagi nie tylko pozwol nam pokona
cz sto napotykane przeszkody, ale oddadz pewien duchowy klimat, który koniecznie
trzeba umie wyczu . Warunkuje on prawdziwo i rozwój naszej modlitwy.
Ponadto, je li zrozumieli my to, co zosta o tutaj pobie nie naszkicowane, wiele pyta w
stylu „co robi , eby si dobrze modli ", przestaje mie sens.
Opisana postawa opiera si nie na ludzkiej m dro ci, lecz na Ewangelii. Wiara, ufne
oddanie si w r ce Boga, pokora, ubóstwo serca i duchowe dzieci ctwo. Jak czytelnik z
pewno ci zd
zauwa
, postawa ta powinna stanowi fundament nie tylko modlitwy,
ale ca ego ycia. Jeszcze raz powraca tu cis a wi pomi dzy yciem a modlitw .
Modlitwa wewn trzna jest szko , wiczeniem, które pozwala nam zrozumie i pog bi
stosunek do Boga, do wiata i do nas samych. Tworzy zr by sposobu post powania i
reagowania, który pozostanie w nas w kontakcie ze wszystkim, z czym przyjdzie nam si
zmierzy . W coraz wi kszym stopniu pozwoli nam zachowa we wszelkich
okoliczno ciach pokój, wewn trzn wolno i prawdziw mi
Boga i bli niego.
Modlitwa kontemplacyjna jest szko mi
ci, gdy wszystkie cno-ty; jakie z niej p yn , s
cnotami pozwalaj cymi rozwija si w naszych sercach mi
ci. St d jej wielkie
znaczenie.
CZ
DRUGA
Jak spo ytkowa czas modlitwy kontemplacyjnej
Rozdzia 1
Wprowadzenie
Powró my teraz do podstawowego pytania, na które trzeba odpowiedzie . Powiedzmy, e
decyduj si po wi ci dziennie pó godziny czy te godzin na modlitw kontemplacyjn .
Jak mam si za to zabra ? Co musz zrobi , eby dobrze wykorzysta ten czas?
Odpowied na to pytanie jest trudna z ró nych wzgl dów.
Po pierwsze dlatego, e dusze bardzo si od siebie ró ni . Ich ró nice s wi ksze ni
niepowtarzalno ludzkich twarzy. Wi ka dej z nich z Bogiem jest jedyna w swoim
rodzaju. Podobnie ich modlitwa. Niemo liwe okazuje si wytyczenie jednej drogi i
okre lenie sposobu post powania wa nego dla wszystkich. By by to brak poszanowania
wolno ci i ró norodno ci duchowych poszukiwa . Ka dy wierz cy sam musi odkry , w
tchnieniu Ducha, po jakich drogach Bóg chce go prowadzi .
Po drugie, trzeba wiedzie , e modlitwa kontemplacyjna podlega ewolucji, przechodzi
okre lone etapy. To, co jest dobre w pewnym okresie ycia duchowego mo e si okaza
e w innym. Nawet wytrwa
ro ni si , zale nie od tego, czy jeste my na pocz tku
drogi, czy te Pan zacz nas ju wprowadza g biej, w kolejne, jak mawia a wi ta
Teresa z Avila „mieszkania". Czasem trzeba dzia
, czasem czeka . W pewnych okresach
trzeba odpoczywa , w innych - walczy .
Po trzecie wreszcie, to co dzieje si w czasie modlitwy kontemplacyjnej, jest
wyj tkowo trudne do opisania. Nieraz przekracza wiadomo modl cego. W gr wchodzi
rzeczywisto tak ma o dost pna, tak bardzo wewn trzna, e ludzki j zyk nie mo e jej j
ca kowicie odda . Nie zawsze znajdujemy s owa, eby wypowiedzie to, co dzieje si
pomi dzy dusz a jej Bogiem.
Dodajmy jeszcze, e ka dy, kto mówi o kontemplacji, wypowiada si na podstawie tego,
co sam prze
lub co zauwa
u osób, które zwierzy y mu swoje prze ycia. Pozostaje to
bardzo ograniczone w stosunku do ró norodno ci i bogactwa wszystkich mo liwych
prze
.
Pomimo tych przeszkód podejmiemy ten temat ufni, e Pan pozwoli nam go przedstawi .
Cho nie nale y tych odpowiedzi traktowa jako pe nych i bezb dnych, dla czytelnika
dobrej woli b
si one mog y sta
ród em zach ty i wiat a.
Rozdzia 2
Gdy pytanie w ogóle nie powstaje
Stawiamy pytanie jak spo ytkowa czas d
szej modlitwy. Zanim b dziemy na nie
odpowiada , trzeba zauwa
, e w wielu wypadkach w ogóle nie zostaje ono postawione.
By mo e trzeba powiedzie najpierw o tym.
Pytanie w ogóle nie istnieje, gdy modlitwa wewn trzna p ynie sama, jakby wyp ywa a
ze ród a. Cz owiek wchodzi w mi osn komuni i w ogóle si nie zastanawia nad tym, co
robi z czasem. W
ciwie zawsze powinno by w
nie tak. Wed ug definicji wi tej
Teresy z Avila modlitwa kontemplacyjna to „bliski kontakt przyjació , przebywanie sam
na sam z Bogiem, który, czujemy, bardzo nas kocha". Gdy dwie osoby bardzo si kochaj ,
nie maj problemów, co robi z chwilami, które maj tylko dla siebie... Czasem wr cz
samo bycie razem tak je wype nia, e ju nie musz robi ! Niestety cz sto nasza mi
Boga jest za s aba i nie dochodzimy do takiego stanu.
Wracaj c do wewn trznej modlitwy, która „p ynie" zupe nie sama, do takiej komunii z
Bogiem, która Jest darem i pozostaje jedynie go przyjmowa , trzeba zaznaczy , e mo e
ona wyst powa na ró nych Poziomach duchowej drogi i by bardzo ró nej natury.
Mo e dotyczy osoby wie o nawróconej, która dopiero co spotka a Boga, pe nej
entuzjazmu, rado ci zapa u w
ciwego neofitom. Nie ma z modlitw
adnego problemu.
Jest jakby unoszona przez ask , szcz liwa, e mo e przebywa z Jezusem, ma Mu
mnóstwo rzeczy do powiedzenia, tysi ce pyta , pe na jest uczu i wznios ych my li.
Niech bez skrupu ów cieszy si tymi chwilami aski, niech dzi kuje za nie Panu, ale
pozostanie pokorna i nie traktuje siebie jak wi
tylko dlatego, e jest pe na zapa u. A
zw aszcza niech nie os dza tych, którzy s mniej gorliwi od niej! aska pierwszego okresu
nawrócenia nie wykorzenia wad ani niedoskona
ci, lecz jedynie je zakrywa. Osoba ta
nie powinna si dziwi , e pewnego dnia ca y jej zapa zniknie, a niedoskona
ci, z
których, jak s dzi a, zosta a przez nawrócenie uwolniona, dadz o sobie zna z
niespotykan si . W
nie wówczas powinna wytrwa i umie wyci gn korzy ci z
czasu pustyni i próby, tak jak umia a korzysta z okresu b ogos awie stwa.
Inny przypadek, gdy pytanie nie powstaje, dotyczy drugiego kra ca drogi ycia
duchowego. To przypadek osoby, nad której modlitw Bóg móg zapanowa w takim
stopniu, e osoba ta nie stawia ju
adnego oporu i nic ju sama z siebie nie musi robi . Jej
mo liwo ci s ograniczone, jedyne co mo e, to oddawa siebie i zanurza si w obecno
Boga, która ogarnia ca jej istot . Osobie tej nie pozostaje ju nic do zrobienia, jedynie
mówi „tak". Powinna jednak zdoby si na otwarto wobec jakiego ojca duchowego,
eby us ysze potwierdzenie otrzymanych ask. Powinna si przed kim otworzy , tym
bardziej, e nie kroczy ju wspóln wszystkim drog . Niezwyk ym askom cz sto
towarzysz walki lub w tpliwo ci dotycz ce ich pochodzenia. Czasem wy cznie otwarcie
duszy mo e upewni j o boskim pochodzeniu ask i wyzwoli na tyle, by mog a je w
pe ni przyj .
Powiedzmy teraz o przypadku po rednim, wyst puj cym bardzo cz sto. Trzeba o tym
powiedzie , poniewa sytuacja, któr teraz opiszemy, jest z pocz tku trudno zauwa alna i
mo e budzi skrupu y. Cz owiek nie wie, czy post puje le czy dobrze, ale w
ciwie i tak
nie ma wyboru. Wyja nijmy. Chodzi o tak sytuacj , gdy Duch wi ty zaczyna wprowa-
dza kogo w modlitw znacznie bardziej „biern " po okresie, gdy modlitwa by a przede
wszystkim „czynna" w tym sensie, e polega a g ównie na aktywno ci tej osoby
(medytacja, wewn trzny dialog z Jezusem, rozmy lanie, akty woli takie jak ofiarowanie
si Bogu itp.)1.
Otó którego dnia, zwykle pocz tkowo niezauwa alnie, sposób modlitwy si zmienia.
Cz owiek zaczyna do wiadcza trudno ci w medytacji czy te rozmy laniu, osch
ci.
Woli raczej trwa przed Panem ni cokolwiek robi czy mówi , bez jakiej my li, tylko
pozostawa tak, w postawie pe nej mi
ci uwagi. Niezauwa alne z pocz tku jest w
nie
to mi osne skupienie, p yn ce raczej z serca ni z umys u. Z czasem mo e si ono sta
znacznie silniejsze, nawet pe ne aru, ale pocz tkowo jest prawie niewidoczne. Nawet,
gdy dusza próbuje robi co innego, wraca do bardziej „aktywnej" formy modlitwy, nie
udaje jej si to. Stale b dzie mia a sk onno wracania do wcze niejszego etapu, tego,
który opisali my. Czasem b
j dr czy y skrupu y, poniewa ma wra enie, e nic nie
robi, podczas gdy wcze niej co robi a.
Gdy dusza znajduje si w takim stanie, powinna po prostu w nim pozosta , bez dzia ania,
bez ruchu. Oznacza to bowiem, e Bóg chce j wprowadzi w g bok modlitw
kontemplacyjn , co jest wielk
ask . Dusza powinna pozwoli dzia
Bogu i pozosta
bierna. Wystarczy, e w g bi serca jest ku Niemu skierowana, by mog a uzna , e si
modli. Nie jest to czas dzia ania za pomoc w asnych si czy umiej tno ci, jest to czas
oczekiwania na dzia anie Boga. Pami tajmy jednak, e nie jest to jeszcze czas ca kowitego
panowania Boga, który opisali my wy ej. Umys i wyobra nia nadal pracuj . Pojawiaj
si my li i obrazy, przychodz i odchodz , ale na poziomie na tyle zewn trznym, e osoba
nie pod
a tak naprawd za ich tokiem. Istotna jest nie ta, nieunikniona, praca umys u,
lecz to, e g bia serca czeka na Boga2.
Omówili my wi c sytuacje, gdy pytanie „jak spo ytkowa czas przeznaczony na
modlitw " w ogóle nie powstaje.
Pozostaj przypadki, gdy zostaje ono postawione.1! Przewa nie dotyczy osób dobrej woli,
które nie zosta y (jeszcze!) ogarni te ogniem mi
ci Bo ej, nie otrzyma y jeszcze aski
biernej modlitwy wewn trznej, ale zrozumia y jej znaczenie i zapragn y j regularnie
praktykowa . Nie bardzo jednak wiedz , jak si za to zabra . Co im poradzi ?
W poprzednim rozdziale omówili my najwa niejsze zasady, jakimi powinna kierowa si
dusza, przyst puj c do modlitwy. Odnosz si one do wszystkich form modlitwy, a nawet,
jak powiedzieli my, do ca
ci ycia chrze cija skiego. Tym, co liczy si przede
wszystkim, powtórzmy to jeszcze raz, nie s metody modlitwy, lecz duchowy klimat i
podej cie do niej, nastawienie serca. W
ciwy klimat warunkuje wytrwa
, a co za tym
idzie - owocno modlitwy.
Uczynimy teraz podobnie, jak w pierwszej cz ci, to znaczy podamy kilka wskazówek,
które razem wzi te okre
mo e nie tyle ów klimat, co pewien wewn trzny krajobraz, z
jego sta ymi punktami i drogami. Wewn trzny pejza , który kto spragniony modlitwy
dzie móg dowolnie przemierza , zale nie od etapu, na jakim si znajduje i natchnie
Ducha wi tego. Znajomo punktów odniesienia pozwoli cz owiekowi zorientowa si w
tej przestrzeni i pomo e mu zrozumie , jakie ma podj kroki.
„Wewn trzny krajobraz" chrze cija skiej kontemplacji kszta tuje przede wszystkim szereg
prawd teologicznych, które teraz zasygnalizujemy i wyja nimy.
Rozdzia 3
Pierwsze stwo dzia ania Boga
Pierwsza zasada jest prosta, ale bardzo istotna. W modlitwie wewn trznej liczy si nie tyle
to, co my robimy, lecz to, co Bóg w tym czasie czyni w nas.
Znajomo tej prawdy wyzwala. Niejednokrotnie czujemy si niezdolni, by zrobi
samemu cho by najmniejszy ruch. Nie ma w tym nic dramatycznego. Nawet je li my nic
nie mo emy robi , On, Bóg, zawsze mo e dzia
i naprawd dzia a w g bi naszej istoty,
cho by my nie byli tego wiadomi. Najwa niejszy w ca ej modlitwie akt polega na tym,
eby stan przed Bogiem i trwa w Jego obecno ci. A Bóg nie jest Bogiem umar ych,
lecz ywych. Jego obecno , dlatego e jest obecno ci
ywego Boga, dzia a, uzdrawia,
wi ca i o ywia. Staj c blisko ognia, nie sposób nie przyj jego ciep a. Nie mo na
wystawia twarzy do s
ca i si nie opali . Podlegamy Jego dzia aniu ju w chwili, gdy
si do Niego kierujemy, gdy trwamy przed Nim nieruchomo.
Spróbujmy sprawi , eby nasza modlitwa by a tylko tym, niczym wi cej. Trwajmy przed
Bogiem, nic nie robi c, nie my
c o niczym specjalnym, bez jakich .. szczególnych
uczu , za to zachowuj c w sercu ufno , otwarto , oddanie. Nic lepszego nie mo na
uczyni . Pozwalamy w ten sposób Bogu dzia
w sekrecie naszej duszy, a przecie w
gruncie rzeczy o to chodzi.
B dem by oby ocenianie modlitwy pod k tem tego, co w tym czasie robili my,
poczucie, e by a ona dobra i potrzebna, poniewa mówili my du o s ów, a przynios a
rozczarowanie, gdy do niczego nie byli my zdolni. Bardzo mo liwe, e nasza modlitwa
by a n dzna, ale w tym czasie, w sposób nieodczuwalny i ukryty, Bóg uczyni w g bi
naszej duszy cuda, których owoce ujrzymy du o, du o pó niej... Gdy przyczyn wielkich
dóbr, które, jak ze ród a, wyp ywaj z modlitwy wewn trznej, nie s nasze my li ani
uczucia, lecz cz sto ukryte i niewidzialne dzia anie Boga w naszym sercu. Wiele owoców
modlitwy ujrzymy dopiero w Królestwie!
Ma a Teresa by a tego bardzo wiadoma. Mia a w modlitwie jeden problem - zasypia a!
Nie by a to jej wina, wst pi a do Karmelu zupe nie m oda i jak na swój wiek mia a zbyt
ma o snu. Ta s abo niezbyt j jednak smuci a:
„S dz , e ma e dzieci podobaj si swoim rodzicom zarówno wtedy, kiedy pi , jak i
kiedy nie pi ; my
te , e lekarze, chc c zrobi operacj usypiaj swoich chorych, i e
Pan widzi nasz s abo i wie,
my proch (Ps 103,14)" 1
W modlitwie kontemplacyjnej najwa niejsza jest bierno . Bardziej chodzi o to, eby
pozwoli dzia
Bogu, ni
eby samemu cokolwiek robi . Czasem musimy przygotowa
grunt pod Bo e dzia anie w asn aktywno ci , ale bardzo cz sto mamy jedynie biernie na
nie przystawa i w
nie wtedy dziej si najwa niejsze rzeczy. Niekiedy Bóg musi wr cz
uniemo liwi nasze poczynania, eby móc swobodnie w nas dzia
. Dobrze wyt umaczy
to wi ty Jan od j Krzy a. Wed ug niego pewnego rodzaju osch
, niemo no
pos ugiwania si na pewnym etapie modlitwy wyobra ni i inteligencj , niezdolno
rozmy lania czy odczuwania czegokolwiek oznacza, e Bóg wprowadza nas w stan
osch
ci i nocy, eby samemu dzia
w naszej g bi, tak jak lekarz, który usypia
chorego, by móc spokojnie pracowa .
Powrócimy jeszcze do tego tematu. Na razie zapami tajmy tyle: je li mimo naszych stara
nie mo emy si modli , nie ma w nas pi knych my li ani adnych odczu , nie nale y si
tym smuci . Ofiarujmy Bogu nasze ubóstwo. Taka modlitwa stanie si przez to bardziej
warto ciowa od tej, która nas samych nape nia a zadowoleniem! wi ty Franciszek Salezy
modli si w ten sposób: „Panie, jestem tylko kawa kiem drewna, pod
pod niego
ogie !"
Rozdzia 4
Pierwsze stwo mi
ci
Przejd my teraz do drugiej, absolutnie podstawowej zasady: pierwsze stwa mi
ci nad
wszystkim innym. wi ta Teresa z Avila mówi: „W modlitwie my lnej liczy si nie to,
eby du o my le , lecz eby bardzo kocha ".
Ta prawda równie wyzwala. Czasem nie mo emy my le , nie mo emy medytowa , nic
nie czujemy, a jednak mo emy kocha . Kto , kto jest bardzo zm czony rozproszeniami,
niemal wyczerpany swoj niezdolno ci modlitwy, zawsze mo e, zamiast niepokoi si i
zniech ca , w pe nej pokoju ufno ci ofiarowa Panu swoje ubóstwo. Daje t drog wyraz
mi
ci i modli si w sposób doskona y. Mi
pozostaje królow , niezale nie od
okoliczno ci, zawsze potrafi mie ostatnie s owo. „Mi
czerpie korzy ci ze
wszystkiego, zarówno z dobra, jak ze z a" - lubi a mawia ma a Teresa, cytuj c wi tego
Jana od Krzy a. Korzysta zarówno z uczu , jak z osch
ci, zarówno z my li, jak z ich
braku, zarówno z cnoty, jak
z grzechu...
Zasada ta czy si z pierwsz , któr wcze niej omówili my: z pierwsze stwem dzia ania
Bo ego Przed naszym. Najwa niejsze, co mamy robi w czasie modlitwy wewn trznej, to
kocha . Ale kocha ,
w relacji z Bogiem, oznacza przede wszystkim pozwoli si kocha . Nie jest to wcale tak
atwe, jak si zdaje. Trzeba wierzy w mi
, a my z tak
atwo ci w ni w tpimy.
Trzeba te zaakceptowa swoje ubóstwo.
Czasem atwiej nam przychodzi kocha , ni pozwoli si kocha . Gdy ja jestem tym, kto
daje, kto co robi, czuj si warto ciowy i potrzebny. Pozwoli si kocha , to znaczy nic
nie robi , by niczym. Nasza podstawowa praca w czasie modlitwy wewn trznej polega
nie na tym: nie na my leniu, ofiarowywaniu, robieniu czego dla Boga, lecz na tym,
by móg nas kocha jak ma e dzieci. Pozwoli Bogu na rado kochania nas. To jest
trudne. Wymaga mocnej jak elazo wiary w mi
Boga. Zak ada te zgod na w asne
ubóstwo. Dotykamy tutaj czego absolutnie podstawowego: prawdziwa mi
Boga mo e
opiera si jedynie na uznaniu pierwsze stwa Jego mi
ci ku nam, na zrozumieniu, e
zanim cokolwiek uczynimy, mamy przede wszystkim przyjmowa . W tym w
nie
przejawia si mi
Boga ku nam, e nie my umi owali my Boga, ale e On sam nas
umi owa (1 J 4,10).
Bóg najbardziej potrzebuje z naszej strony tego pierwszego aktu wiary. On jest podstaw
wszystkich dalszych kroków. Mamy uwierzy , e jeste my kochani, pozwoli si kocha .
W naszym ubóstwie, tacy jacy jeste my, nie zwa aj c na w asne cnoty czy zas ugi. Je eli
na tym opiera si nasz stosunek do Boga - jest on prawdziwy. Je li nie - zawsze b dzie
zniekszta cony faryzeizmem i w gruncie rzeczy nie Bóg b dzie w nim zajmowa pierwsze
miejsce, lecz my sami, nasze dzia anie, nasza warto czy jeszcze co innego.
Taki punkt widzenia jest trudny, gdy wyklucza skupienie si na w asnej osobie, ale
prowadzi do wyzwolenia. Bóg nie oczekuje w pierwszej kolejno ci naszych dzie ,
czynionego przez nas dobra. Jeste my „s ugami bezu ytecznymi". „Bóg nie potrzebuje na-
szych dzie . Bóg jest spragniony mi
ci" - mówi Teresa od Dzieci tka Jezus. Najbardziej
chce, eby my si otworzyli i pozwolili kocha , wierzyli w Jego mi
. To zawsze
mo emy czyni . Kontemplacja w
nie na tym polega. Trwa w obecno ci Boga, pozwoli
Mu si kocha . Odpowied naszej mi
ci przychodzi albo w czasie modlitwy, albo
pó niej. Je li pozwolimy si kocha , Bóg sam b dzie czyni w nas dobro i pozwoli nam
wype ni dobre czyny, które z góry przygotowa , aby my je pe nili (por. Ef 2,10).
Z zasady pierwsze stwa mi
ci wynika, e powinna ona kierowa wszystkim, czym
zajmujemy si w czasie modlitwy wewn trznej. Powinni my robi to, co roznieca i
umacnia mi
. Pozostaje to jedynym kryterium, pozwalaj cym okre li , czy co jest
dobre czy z e w kontemplacji. Dobre jest wszystko, co prowadzi do mi
ci. Do
prawdziwej mi
ci oczywi cie, nie tylko uczuciowej... (mimo e ywe uczucia s wa ne,
gdy Bóg nam ich udziela...).
Nasz w asn aktywno powinny tworzy rozwa ania, akty strzeliste, my li, które
umacniaj mi
Boga, pozwalaj nam Go poznawa , wzrasta w ufno ci do Niego,
pobudzaj pragnienie ca kowitego oddania si , nale enia do Niego, s
enia Mu wiernie
jako naszemu jedynemu Panu. Wszystko to, co umacnia mi
Boga jest dobrym tematem
rozwa ania.
1. D
enie do prostoty
Konsekwencje tego, co przed chwil powiedzieli my, s nast puj ce: musimy uwa
,
eby nie „przegada " modlitwy, nie mno
niepotrzebnie s ów ani rozwa
, w których
wi cej by oby ch ci prze ywania „wzlotów" ni prawdziwego nawrócenia serca. Czemu
yby wznios e i ciekawe my li na temat tajemnic wiary, nieustannie nowe tematy
rozwa
, obejmuj ce wszystkie prawdy teologiczne i coraz to nowe fragmenty Pisma
wi tego, je li nie wychodziliby my z modlitwy bardziej gotowi odda si Bogu i zaprze
samego siebie z mi
ci do Niego? „Kocha - mówi Teresa od Dzieci tka Jezus - to odda
wszystko, co posiadamy i jeszcze siebie samego". Cho by nawet codzienna kontemplacja
zawiera a tylko t jedn my l, do której nieustannie bym powraca : otwiera serce, eby
by o zdolne ca kowicie odda si Panu, stale umacnia si w pragnieniu s
enia Mu -
taka modlitwa by aby skromna, ale o ile bardziej warto ciowa!
Pozostaj c nadal przy tym temacie, przypomnijmy jedno zdarzenie z ycia Teresy z
Lisieux. Nied ugo przed mierci , gdy Teresa le
a bardzo chora, do pokoju wesz a jej
siostra (Matka Agnieszka) i spyta a j : „O czym my lisz?" „O niczym nie my
, nie mog
my le , zbyt mocno cierpi , modl si ". „I co mówisz Jezusowi?" Teresa odpowiada: „Nic
Mu nie mówi , kocham Go".
Oto najubo sza i najg bsza modlitwa. Prosty akt mi
ci, bez s ów. Powinni my d
do
prostoty. Przy ko cu drogi nasza kontemplacja nie powinna by niczym wi cej: nie
owami, rozwa aniami, wielo ci powtarzanych co chwil aktów, lecz jednym prostym
aktem mi
ci. eby doj do takiej prostoty, potrzeba jednak du o czasu i g bokiej pracy
aski. Grzech uczyni nas tak skomplikowanymi, tak rozproszonymi... Zapami tajmy to:
warto modlitwy nie le y w bogactwie my li i prze
- wprost przeciwnie, im bardziej
przybli a si do prostego aktu mi
ci, tym wi cej jest warta. Zwykle im bardziej nasze
ycie duchowe si pog bia, tym staje si prostsze. Powrócimy do tego, mówi c o
ewolucji modlitwy wewn trznej.
Zanim zako czymy ten temat, chcieliby my ostrzec przed pewnego rodzaju pokus , która
mo e pojawi si w czasie kontemplacji. Zdarza si czasem, gdy si modlimy, e w
naszym umy le powstaj my li, które zadziwiaj nas swoj g bi i pi knem -rodzaj
iluminacji. Mog dotyczy Boga, albo naszego ycia, wspania ych perspektyw, jakie si
przed nami rysuj ... Ten typ my li czy te ol nie (które w danej chwili mog si nam
wydawa genialne!) cz sto stanowi pu apk i trzeba si mie wobec nich na baczno ci.
Oczywi cie, nieraz w czasie modlitwy Bóg daje nam g bokie my li i inspiracje. Ale
trzeba wiedzie , e niektóre nachodz ce nas my li mog by Pokusami. Id c za nimi
oddalamy si od ubo szej, ale Prawdziwszej obecno ci Boga. My li te wci gaj nas,
unosz i cz sto ko czy si na tym, e wi ksz uwag zwracamy na nie, ni na samego
Boga. Po sko czonej modlitwie nagle zdajemy sobie spraw , e wszystko si rozproszy o i
niewiele z tego zosta o...
Rozdzia 5
Bóg daje siebie za po rednictwem cz owiecze stwa Jezusa
Po omówieniu pierwsze stwa dzia ania Bo ego i pierwsze stwa mi
ci, przyjrzyjmy si
teraz trzeciej podstawowej zasadzie, która wyró nia kontemplacj chrze cija sk : Boga
spotykamy w cz owiecze stwie Jezusa.
Modlitwa wewn trzna s
y wej ciu w komuni z Bogiem. Ale nikt nie zna Boga. W jaki
wi c sposób, dzi ki jakiemu po rednictwu mo emy Go spotka ? Istnieje tylko jeden
jedyny po rednik - Jezus Chrystus - prawdziwy Bóg i prawdziwy cz owiek.
Cz owiecze stwo Jezusa, Syna Bo ego, jest naszym po rednictwem, naszym punktem
oparcia. Dzi ki niemu wiemy z ca pewno ci , e Boga mo na spotka i z Nim si
zjednoczy . wi ty Pawe mówi: W Nim bowiem mieszka ca a Pe nia: Bóstwo, na sposób
cia a (Kol 2,9). Cz owiecze stwo Jezusa jest tym pierwszym sakramentem, dzi ki któremu
Bóstwo staje si dost pne ludziom.
Jeste my istotami cielesnymi, w kontakcie z rzeczywisto ci duchow potrzebujemy
odczuwalnych znaków. Bóg wie o tym i to w
nie t umaczy tajemnic Wcielenia.
Chcemy dotkn , poczu , zobaczy . Konkretne, dost pne dla naszych zmys ów cz owie-
cze stwo Jezusa jest wyrazem uleg
ci Boga. Bóg wie, z czego zostali my utworzeni.
Wie, jak mo emy doj do Niego, dotkn Go naszymi d
mi. Duchowe sta o si
cielesnym. Jezus jest dla nas drog do Ojca. Kto Mnie zobaczy , zobaczy tak e i Ojca -
odpowiada Jezus na pro
Filipa: Panie, poka nam Ojca, a to nam wystarczy (J 14,8-9).
Wcielenie to wielka, niezg biona tajemnica. Cz owiecze stwo Jezusa we wszystkich
swych aspektach, nawet tych najpokorniejszych, wygl daj cych na drugorz dne, stanowi
dla nas jakby niezwyk przestrze komunii z Bogiem. Ka dy jego lad, nawet
najmniejszy i najbardziej ukryty, ka de Jego s owo, ka dy czyn i gest, wszystkie etapy
Jego ycia, od pocz cia w onie Maryi a po Wniebowst pienie wprowadzaj nas, je li
przyjmujemy je z wiar , w komuni z Ojcem. Kontempluj c cz owiecze stwo Jezusa tak,
jak kontempluje si bliski sercu krajobraz, jak ksi
napisan specjalnie dla nas,
przyjmuj c je w wierze i w mi
ci, nieustannie g biej wchodzimy w komuni z
niepoznawalnym i niezg bionym Bogiem.
Dlatego chrze cija ska kontemplacja zawsze b dzie w samych swych podstawach opiera
si na kontakcie z cz owiecze stwem Zbawiciela1. Ró ne formy chrze cija skiej
modlitwy wewn trznej (dalej podamy ich przyk ady) znajduj swe teologiczne wy-
umaczenie jako szukanie komunii z Bogiem za Po rednictwem którego z aspektów
cz owiecze stwa Jezusa. Poniewa cz owiecze stwo Jezusa jest sakramentem,
skutecznym znakiem wi zi cz owieka z Bogiem, wystarczy wej z nim w wierze w
kontakt, eby znale
z Bogiem wi . Berulle pi knie mówi o tym, w jaki sposób
tajemnice ycia Jezusa prze yte w czasie, pozostaj dla kontemplatyka tajemnicami
ywymi i o ywiaj cymi:
„Trwanie tych tajemnic tak nale y rozumie : zosta y prze yte w pewnych warunkach, ale
trwaj i s wiecznie obecne w inny sposób. Przemin y, je li chodzi o ich dokonanie w
czasie, ale nadal obecna jest ich warto i warto ich nigdy nie przeminie, podobnie jak
nigdy nie przeminie mi
, z jak zosta y dokonane. Trwa wi c ich duch, stan, tre
tajemnicy... Ka e nam to traktowa tajemnice ycia Jezusa nie jako co , co przemin o i
zgas o, lecz jako co
ywego i obecnego, do czego my równie teraz i na ca wieczno
mamy dost p".
Odnosi si to na przyk ad do dzieci stwa Jezusa: „Dzieci stwo Syna Bo ego to stan, który
min . Przemin y ju okoliczno ci owego dzieci stwa, nie ma ju dziecka, ale istnieje
Boska tajemnica, która trwa w niebie i dzia a poprzez ask w duszach ludzi yj cych na
ziemi, którym Jezus Chrystus chce da przyst p do tego pierwszego, pokornego stanu
swojego ycia".
Istniej tysi ce sposobów, eby wej w kontakt z cz owiecze stwem Jezusa. Mo na
kontemplowa Jego gesty i czyny, medytowa Jego s owa, ka de zdarzenie Jego
ziemskiego ycia, przechowywa je w pami ci. Mo na patrze na Jego oblicze w ikonie,
adorowa Jego cia o w Eucharystii, z mi
ci wymawia Jego imi i nosi je w sercu...
Wszystko to tworzy modlitw , pod warunkiem jedynie, e nie kieruje nami intelektualna
ciekawo , lecz mi
: Szuka am umi owanego mej duszy (Pnp 3,1).
Tym, co pozwala nam wej w kontakt z cz owiecze stwem Jezusa, a poprzez nie w
prawdziw komuni z niezg bion tajemnic Boga, nie jest intelektualna spekulacja, lecz
wiara. Wiara jako cnota teologalna, to znaczy wiara p yn ca z mi
ci. Jedynie ona, wi ty
Jan od Krzy a podkre la to bardzo mocno, ma moc i si konieczn , eby wprowadzi nas
w rzeczywiste dzia anie tajemnicy Boga za po rednictwem osoby Chrystusa. Tylko ona
jedna pozwoli nam doj do g bi poznania Boga. Wiara, która jest przylgni ciem do
osoby Chrystusa. Bóg udziela nam Siebie w Nim.
Dlatego, jak powiedzieli my, uprzywilejowany sposób chrze cija skiej modlitwy
wewn trznej polega na komunii z Jego cz owiecze stwem. My
, spojrzeniem, wol i
innymi drogami, którym odpowiadaj ró ne, jak mo na je nazwa , „metody modlitwy".
Klasycznym sposobem rozpoczynania modlitwy, przynajmniej na Zachodzie, jest
post powanie wed ug takiej na przyk ad rady wi tej Teresy z Avila: staraj si
w
towarzystwie Jezusa, przestawaj z Nim jak z Przyjacielem, rozmawiaj z Nim, s uchaj...
"[Dusza] mo e stawia siebie w obecno ci Chrystusa, jakby Go widzia a na oczy i
przyucza si woli do coraz gor tszego rozmi owania si w wi tym Cz owiecze stwie
Jego, i trzyma si ustawicznie towarzystwa Jego;
z Nim rozmawia i prosi Go Pomoc w potrzebach swoich, cieszy si z Nim w
pociechach swoich, by snad dla tych pociech o Nim nie zapomnia a; a w tych swoich z
Nim rozmowach niech si nie wysila na sztucznie u
one modlitwy, ale w prostych
owach niech Mu mówi, co czuje, czego pragnie, czego potrzebuje. Jest to doskona y
sposób do wysokiego w krótkim czasie post pu, i kto usilnie si stara o to, aby zawsze
pozostawa w tym najdro szym towarzystwie, korzysta z niego, ile zdo a i naprawd
umi owa tego Pana, któremu tyle zawdzi czamy, ten, moim zdaniem, daleko ju po-
st pi "2
Powrócimy jeszcze do tematu i podamy dalsze przyk ady.
Rozdzia 6
Bóg mieszka w naszym sercu
Chcieliby my si teraz skupi na czwartej zasadzie teologicznej, która mo e by
niezwykle pomocna w modlitwie wewn trznej. Chcemy wej poprzez ni w Bo
obecno . Bóg jest obecny na wiele sposobów, wyja nia to wielo form modlitwy.
Mo na kontemplowa Go w stworzeniu, adorowa w Eucharystii, medytowa Jego
obecno w s owach Pisma wi tego itd.
Ale istnieje jeszcze jeden rodzaj obecno ci Bo ej i dla modlitwy wewn trznej ma on
kapitalne znaczenie: obecno Boga w naszym sercu.
Tak samo jak inne rodzaje obecno ci, obecno Boga wewn trz nas nie jest przede
wszystkim przedmiotem do wiadczenia (mo e si nim sta z czasem, przynajmniej w
chwilach aski...), ale przedmiotem wiary. Niezale nie od tego, czy j odczuwamy, czy te
nie, wiemy z ca pewno ci wiary, e Bóg mieszka w g bi serca ka dego cz owieka.
Czy nie wiecie, e cia o wasze jest wi tyni Ducha wi tego? (1 Kor 6,19). wi ta
Teresa z Avila opowiada, e zrozumienie tej prawdy teologicznej by o faktem, który
ca kowicie przemieni jej modlitw :
,,Gdybym wówczas by a zna a t prawd , tak jak dzisiaj j znam, e w tym maluczkim
pa acu duszy mojej tak
wielki mieszka Król, snad nie by abym Go cz sto zostawia a samego, by abym cho
niekiedy dotrzymywa a Mu towarzystwa, a szczególnie by abym pilniej stara a si o to,
aby ten pa ac Jego nie by tak za miecony. Jaki to dziw niepoj ty, e Ten, którego
wielko ci tysi ce wiatów nie ogarnie, zamyka si w takim ciasnym przybytku, jakim jest
dusza nasza! Ale i w tym zamkni ciu jest wolny, bo b
c Panem wszechw adnym,
wsz dzie jest niezale ny, tylko e dla takiej wielkiej mi
ci, jak nas mi uje,
przystosowuje si do miary naszej" 1.
Wewn trzne skupienie, zej cie w g b siebie - ca y ten aspekt kontemplacji w
nie tutaj
ma swoje ród o. Inaczej bowiem skupienie by oby tylko skupieniem na sobie samym.
Chrze cija skie „schodzenie w g b siebie" ma sens, poniewa w swym najtajniejszym
wn trzu odnajdujemy Boga „bli szego nam ni my sami" - wed ug s ów wi tego
Augustyna. Bóg mieszka w nas, dzi ki asce Ducha wi tego. „Najg bsze centrum duszy
- mówi Jan od Krzy a - to Bóg".
Ta prawda stanowi podstaw tej formy modlitwy wewn trznej, jak jest „modlitwa serca".
Schodz c z wiar w g b w asnego serca, cz owiek odnajduje mieszkaj cego tam Boga. W
kontemplacji szukamy Boga, b
cego „zupe nie Innym", szukamy Go na zewn trz, jakby
poza nami. Ale jest te w chrze cija skiej modlitwie miejsce dla tego ruchu, który kieruje
nas ku wn trzu, w g b w asnego serca, eby spotyka tam Jezusa niezwykle bliskiego,
niezwykle w ten sposób dost pnego.
Któ dla nas wst pi do nieba i przyniesie nam [S owo] (...). Któ dla nas uda si za morze
(...). S owo to bowiem jest bardzo blisko ciebie: w twych ustach i na twoim sercu (Pwt
30,12-14).
„Czy ma y to b dzie, s dzicie dla duszy roztargnionej po ytek, gdy zrozumie t prawd i
przekona si , e na to, aby mog a rozmawia z Boskim Ojcem swoim cieszy si
obecno ci Jego, nie ma potrzeby wzlatywa a do nieba ani modli si g
no? On
bowiem tak blisko jest, e i bez g osu j us yszy; nie potrzeba jej skrzyde , aby lata a
szukaj c Go, ale do jej uda si na samotno i patrze , i ogl da Go obecnego we
asnym jej wn trzu. I nie oddalaj c si od tego Go cia tak drogiego, z pokor najg bsz
mówi do Niego jak do Ojca, prosi Go jak Ojca i cieszy si Nim jak Ojcem, czuj c i
uznaj c siebie niegodn zwa si córk Jego"2.
Gdy nie wiemy, w jaki sposób si modli , spróbujmy po prostu skupi si , wyciszy ,
wej do w asnego serca, zej w g b i przez wiar spotka mieszkaj cego tam Jezusa.
Spróbujmy z Nim pozosta . Nie zostawiajmy Go samego, b
my z Nim najcz ciej, jak
tylko mo emy. Je li wytrwamy w takim wiczeniu, wkrótce odkryjemy rzeczywisto ,
któr chrze cijanie Wschodu nazywaj „miejscem serca"; „wewn trzn cel ", by u
zyka wi tej Katarzyny ze Sieny, owo centrum osoby, które Bóg ustanowi , eby si w
nim z nami spotyka . Zawsze mo emy Go tam zasta . Ta wewn trzna przestrze komunii
naprawd istnieje, zosta a nam dana, ale ogromna wi kszo ludzi nawet tego nie
podejrzewa. Nigdy tam nie byli, nigdy nie zeszli do tego ogrodu, nie próbowali jego
owoców. Ci, którzy odkryli Królestwo Bo e we w asnym wn trzu nale
do szcz liwych,
ich ycie b dzie od tej pory inne.
To prawda, e serce cz owieka jest przepa ci n dzy i grzechu. Ale na samym jej dnie
mieszka Bóg. wi ta Teresa z Avila pos uguje si obrazem, w którym porównuje
cz owieka oddaj cego si modlitwie do kogo , kto czerpie wod ze studni. Zarzuca wiadro
i pocz tkowo wydobywa jedynie szlam. Ale je li nie straci zaufania i wytrwa, którego
dnia dob dzie najczystsz wod . Znajdzie j w swoim w asnym sercu. Je li kto jest
spragniony, a wierzy we Mnie - niech przyjdzie i pije! Jak rzek o Pismo: Strumienie wody
ywej pop yn z jego wn trza (J 7,37-38).
Stanie si to w naszym yciu czym bardzo wa nym. Je li dzi ki modlitwie wewn trznej
odkryjemy owo „miejsce serca", nasze my li, wybory i dzia anie, które cz sto pochodz z
bardzo powierzchownej strefy osobowo ci (niepokoju, zdenerwowania, przyzwyczaje ...),
zaczn poma u wyp ywa z tego g bokiego centrum duszy, gdzie jeste my zjednoczeni z
Bogiem. Poznamy nowy sposób bycia; dzi ki temu, e wszystko zacznie pochodzi z
jednego ród a, staniemy si wolni.
Omówili my wi c cztery g ówne zasady, które powinny kierowa nami w czasie modlitwy
wewn trznej: pierwsze stwo dzia ania aski, pierwsze stwo mi
ci, cz owiecze stwo
Jezusa jako przestrze komunii z Bogiem i wreszcie mieszkanie Boga w naszych sercach.
Zasady te powinny s
jako sta e punkty odniesienia.
Ale, tak jak to ju zapowiadali my, eby zrozumie istot modlitwy, musimy zdawa
sobie spraw z jej ewolucji, z istnienia w yciu duchowym okre lonych etapów.
Przejdziemy teraz do tego w
nie tematu.
CZ
TRZECIA
Etapy modlitwy wewn trznej
Rozdzia 1
Droga od rozumu do serca
Modlitwa wewn trzna nie jest rzeczywisto ci statyczn . Rozpoczyna si i przechodzi
kolejne etapy (nie zawsze zreszt biegn ce po linii prostej, wyst puj w niej skoki i
powroty).
Autorzy pisz cy o kontemplacji maj zwyczaj wyró nia poszczególne etapy rozwoju
modlitwy na drodze do zjednoczenia duszy z Bogiem. Ró nie je nazywaj i klasyfikuj .
wi ta Teresa z Avila b dzie mówi o siedmiu „mieszkaniach", kto inny wyró ni trzy
okresy (oczyszczenie, o wiecenie, zjednoczenie). Jeszcze inni autorzy przyjmuj
nast puj
kolejno : medytacja, modlitwa uczu , kontemplacja prostego „spojrzenia",
modlitwa ukojenia, u pienie w adz, porwanie, ekstaza.
Nie chcemy zag bia si w szczegó owe rozró nienia etapów kontemplacji, ask
mistycznych (s one znacznie cz stsze ni mo e si to wydawa wi kszo ci ludzi) i
napotykanych pokus. Odsy amy do bardziej kompetentnych autorów. Tym, do których
kierujemy t ksi
, raczej nie b dzie to potrzebne. Dodajmy tylko, e podobnych
schematów opisuj cych drog modlitwy nigdy nie nale y traktowa zbyt dos ownie. Nie
one adn obowi zuj
regu zw aszcza w naszych czasach. Boska M dro wydaje
si znajdowa przyjemno w burzeniu klasycznych praw, które mia y kierowa
yciem
duchowym. To powiedziawszy, musimy jednak okre li , na czym polega, naszym
zdaniem, owa ewolucja, owa podstawowa przemiana, która dokonuje si w trakcie
modlitwy wewn trznej. Wszystkie dalsze zmiany s tylko jej pochodnymi. Wst pnie ju
zreszt o tym mówili my.
Ewolucja ta ma ró ne nazwy, zale nie od duchowej tradycji, z jakiej si wywodzi. S dz
jednak, e odnajdujemy j wsz dzie, nawet gdy proponowane drogi bardzo ró ni si od
siebie. Na Zachodzie, na przyk ad, zwyczajowo rozpoczyna si (a raczej rozpoczyna o,
gdy dzi przyst puje si do modlitwy w bardzo ró ny sposób) od medytacji, a nast pnie
mówi si o przechodzeniu od medytacji do kontemplacji. wi ty Jan od Krzy a obszernie
opisuje w
nie ten przej ciowy etap i kryteria, które pozwalaj go rozpozna .
Wschodnia tradycja modlitwy Jezusa (nazywanej te modlitw serca) zosta a u nas
ostatnio spopularyzowana dzi ki ksi ce Recit d'un pelerin russe (Opowie ci pielgrzyma -
przyp. t um.)11. Wychodzi ona od nieustannego powtarzania krótkiej formu y zawieraj -
cej imi Jezus2, co prowadzi po jakim czasie do zej cia modlitwy z „g owy" w g b
serca.
W istocie chodzi o ten sam fenomen, t sam przemian . Mo na j opisywa równie jako
coraz wi ksz prostot modlitwy, jako przej cie od modlitwy „aktywnej" do coraz
bardziej „biernej". U ró nych osób, zale nie od ich duchowej drogi, mo e si to ró nie
wyra
i przybiera ró ne formy.
Na czym polega ta przemiana? Jest ona darem, którego Bóg udziela temu, kto Go
wytrwale oczekuje, darem, którym jest wy cznie aska i w aden sposób nie mo e zosta
„osi gni ty", mimo e wierno odgrywa tutaj ogromn rol , przyspiesza i u atwia
przyj cie tego daru. Czasem mo na go otrzyma bardzo szybko, zaledwie po kilku latach
modlitwy, a czasem nigdy nie by gotowym na jego przyj cie. Zostaje dany w taki sposób,
e pocz tkowo prawie si go nie zauwa a. Pojawia si stopniowo, czasami znika.
Charakteryzuje go to, e pozwala przej od modlitwy, w której dominowa a ludzka
aktywno - powtarzanie jakiej formu y, jak w przypadku modlitwy Jezusa; dyskursywna
praca umys u w medytacji, gdy wybieramy jaki temat i tekst i pos ugujemy si
wyobra ni , anga ujemy uczucia, wyci gamy z rozwa
wnioski - do modlitwy, w której
dominuj ce staje si dzia anie Boga, a duszy pozostaje poddawanie si temu dzia aniu,
trwanie w postawie prostoty, oddania, spokojnego, mi osnego skupienia.
W modlitwie Jezusa do wiadcza si tego, e w pewnym momencie zaczyna ona sama
yn z serca, wprowadzaj c ca osob w stan pokoju, ukojenia i mi
ci. W medytacji
wej cie w ten nowy etap przewa nie poprzedza osch
, niezdolno rozmy lania,
pragnienie, eby nic nie robi , tylko trwa tak przed Bogiem. To „nic nie robi " nie
oznacza inercji ani duchowego lenistwa, lecz mi osne oddanie.
Zmian t nale y przyj jako wielk
ask , nawet je li tych, którzy przyzwyczaili si
du o Panu mówi czy te medytowa i znajdowa w tym zadowolenie, aska ta
pocz tkowo zbija z tropu. Dusza odnosi wra enie, e si cofa, e przesta a si modli . Nie
mo e ju si modli w taki sposób, do jakiego jest przyzwyczajona, pos uguj c si
inteligencj , wyobra ni , opieraj c na uczuciach.
wi ty Jan od Krzy a bardzo mocno zwraca na to uwag . Czasem nawet zmuszony by
karci takich kierowników duchowych, którzy nic z tego nie rozumieli 3. Przekonywa
dusze, które dost puj tej aski, eby z rado ci j przyj y. T umaczy , e to zubo enie
staje si ich prawdziwym bogactwem, i eby nie stara y si za wszelk cen wraca do
medytacji. Maj zapomnie o sobie, zadowoli si trwaniem przed Bogiem w prostocie, w
spokojnym, mi osnym oczekiwaniu.
1. Zubo enie staje si bogactwem ?
Dlaczego przej cie do tego nowego etapu stanowi tak wielk
ask ?
Powód jest bardzo wa ny, a jednocze nie bardzo prosty i wi ty Jan od Krzy a dobrze go
wyja nia. Wszystko, co mo emy obj umys em - to nie jest jeszcze Bóg - wszystko co
mo emy wyobrazi sobie lub odczu - to nie jest jeszcze Bóg! Bóg jest niesko czenie
wi kszy ni to wszystko, jest niesko czenie ró ny od jakiegokolwiek obrazu, jaki
mogliby my sobie stworzy naszym sposobem rozumowania czy odczuwania. Natomiast
nie jest „wi kszy" ni wiara, nie jest „ponad" mi
ci . Wiara pozostaje jedynym
dost pnym rodkiem zdolnym po czy nas z Bogiem, uczy doktor Ko cio a. To znaczy
jedynym aktem, dzi ki któremu mamy kontakt z rzeczywist , realn obecno ci Boga.
Wiara, rozumiana jako prosty, pe en mi
ci ruch przylgni cia do Boga, który objawia i
udziela Siebie w Jezusie.
By mo e, eby doj do Boga, trzeba na pocz tku pos ugiwa si w modlitwie
rozmy laniem, refleksj , wyobra ni , odczuwaniem. Jak d ugo jest nam z tym dobrze,
pomaga nam to, s
y nawróceniu, umacnia wiar i mi
, nale y si tym wszystkim
pos ugiwa . Ale rodkami opartymi na naszej w asnej aktywno ci nie mo emy doj do
istoty Boga, poniewa On jest niesko czenie ponad nasz inteligencj i naszymi
uczuciami. Jedyna tylko wiara, pobudzana przez mi
, daje dost p do samego Boga. Ale
wiara ta mo e wyrazi si w pe ni za cen oderwania od tego, co odczuwalne. Dlatego w
pewnych okresach Bóg wyra nie si wycofuje, w taki sposób, eby pozosta a tylko wiara,
a inne w adze by y jakby niezdolne do dzia ania.
Wówczas, gdy dusza nic ju nie my li, nie opiera si ju na wyobra eniach, nie odczuwa
nic szczególnego, ale trwa po prostu w postawie mi osnego oczekiwania, nawet je li ta
dusza nic nie zauwa a, ma wra enie, e nic nie robi i e nic si nie dzieje, w tym w
nie
ukryciu dochodzi do znacznie g bszego, znacznie bardziej substancjalnego kontaktu i
spotkania z Bogiem.
Modlitwa wewn trzna przestaje by dzie em cz owieka, który mówi co do Boga,
pos uguje si inteligencj i innymi swoimi w adzami, a staje si pewnego rodzaju,
bardzo g bokim „wylaniem" mi
ci, czasami odczuwalnym, za innym razem nie. Bóg
i dusza spotykaj si z sob . Na tym, wed ug wi tego Jana od Krzy a, polega
kontemplacja - jest ona „wlanym", ukrytym, pe nym pokoju i mi
ci kontaktem z samym
Bogiem.
W ruchu, który staje si niemal bezruchem dzi ki dzia aniu Ducha wi tego w duszy,
istota Boga jakby w ni przep ywa, a dusza ca a zanurza si w Bogu.
Nie sposób odda tego s owami. A jednak wiele osób do wiadcza tego w modlitwie
wewn trznej, cho cz sto nie w pe ni wiadomie. Tak jak Jourdain nie wiedzia , e tworzy
proz , tak wiele prostych osób nie zdaje sobie sprawy z g bi w asnej modlitwy i z tego, e
kontemplatykami. Tak jest zreszt niew tpliwie lepiej.
Niezale nie od punktu wyj cia modlitwy wewn trznej, a jak ju mówili my mo e on by
bardzo ró ny, Pan wiele osób pragnie doprowadzi do tego kresu czy te cho by do tego
etapu przej ciowego. Dalej istnieje jeszcze wiele wy szych stopni, na które Duch wi ty
mo e cz owieka wprowadzi , wiele ask, których nie b dziemy tutaj omawia .
Ogromnie ciekawy jest fakt, e w tradycjach tak od siebie odleg ych jak „modlitwa
Jezusa" i tej, której przedstawicielem jest wi ty Jan od Krzy a - cho proponuje si tak
ró ne drogi - gdy chodzi o opisy ask kontemplacji, do której te drogi prowadz , spotyka
si niemal identyczne wyra enia. Gdy wi ty Jan od Krzy a opisuje kontemplacj , na
przyk ad, jako „s odki oddech mi
ci" 4, wydaje nam si , e mamy do czynienia z
zykiem Filokalii5.
Rozdzia 2
Rana serca
Podamy teraz kilka uwag, które b
podsumowaniem tego, co powiedzieli my w
poprzednich rozdzia ach: pierwsze stwo mi
ci, kontemplacja, modlitwa serca,
cz owiecze stwo Jezusa...
Do wiadczenie pokazuje, e aby naprawd wej w g b modlitwy, trzeba zosta
wprowadzonym w stan bierno ci, w którym Bóg i dusza spotykaj si w ukryciu, trzeba
te , eby nasze serce zosta o zranione... Zranione mi
ci Boga, zranione pragnieniem
Ukochanego. Modlitwa mo e naprawd zej w g b i tam pozosta jedynie za cen
takiego zranienia. Bóg musi nas dotkn
na poziomie na tyle g bokim, eby my ca
nasz istot nie mogli ju si bez Niego obej . Bez tej rany mi
ci nasza modlitwa pozo-
stanie jedynie intelektualnym albo pobo nym wiczeniem, nigdy nie stanie si g bok
komuni z Tym, kto pozwoli, eby Jego serce zosta o przebite, zranione z mi
ci do nas.
Mówili my o cz owiecze stwie Jezusa jako po rednictwie pomi dzy nami a Bogiem.
Najwa niejszym miejscem ludzkiego cia a Jezusa jest Jego zranione serce. Zosta o ono
otwarte, eby Boska mi
mog a wyp yn , eby my dzi ki temu mieli bezpo redni
dost p do Boga. Nie mo emy czerpa ze rojów Jego mi
ci, je li nasze serce nie zosta o
otwarte podobn ran . Dopiero wówczas mo e naprawd doj do spotkania w mi
ci, co
stanowi przecie jedyny cel kontemplacji. Wtedy staje si ona tym, czym powinna by :
trwaniem serca w Sercu.
Ran , z której wyp ywa w nas mi
, mo emy odczuwa w ró ny sposób: jako
pragnienie, niespokojne poszukiwanie Ukochanego, al i ból z powodu grzechu, jako
agoni nieobecno ci. Mo e z niej p yn zalewaj ca dusz b ogo , niewyra alne szcz -
cie, ale mo e te by ogniem pe nym aru i bólu. Uczyni z nas istoty na zawsze
naznaczone przez Boga, nieznajduj ce w yciu innego zadowolenia ni
ycie w Nim.
Pan, objawiaj c si nam, chce nas oczywi cie uzdrawia . Uzdrawia z naszego
rozgoryczenia, b dów, prawdziwego lub fa szywego poczucia winy, z tego, co w nas
zatwardzia e... Wiemy o tym i mamy nadziej , e wszystko to uzdrowi. Ale powinni my
zrozumie , e w pewnym sensie bardziej zale y Mu na tym, eby nas zrani ni uzdrowi .
Rani c nas coraz g biej, przygotowuje nasze prawdziwe uzdrowienie. Niezale nie od
tego, jak postaw Bóg obiera wzgl dem nas, czy wydaje si niezwykle bliski czy te
bardzo daleki, czu y czy te oboj tny (w modlitwie wewn trznej mo liwe s wszystkie te
zmiany), Jego cel jest zawsze taki sam: zrani nas g biej mi
ci .
W Traktacie o Mi
ci Bo ej Franciszka Salezego znajduje si pi kny rozdzia , w którym
wi ty ukazuje, jak Bóg na ró ne sposoby zbli a si , eby zrani dusz mi
ci . Gdy
wydaje si , e Bóg nas opu ci , zostawi nas samych z naszymi problemami, w osch
ci,
czyni to po to, by ywiej nas dotkn .
„Biedna dusza, raczej gotowa jest zgin ni obrazi Boga, nie odczuwa pomimo to aru,
a wr cz przeciwnie - niezwyk osch
, która powoduje, e ca a jest jakby odr twia a i
od czasu do czasu popada w bardzo wyra ne b dy. Taka dusza zostaje bardzo g boko
zraniona. Wydaje jej si , e Bóg nie widzi, jak bardzo Go kocha, skoro porzuca j jak
stworzenie, które do Niego nie nale y. W swoich strapieniach, rozproszeniu i osch
ci
dzi, e Pan kieruje do niej wymówk : «Jak mo esz mówi , e Mnie kochasz, skoro
twoja dusza jest daleko ode Mnie?» Te s owa rani jej serce jak strza a, ale ten ból
pochodzi z mi
ci; gdyby nie kocha a, nie by aby tak zgn biona na sam my l o braku
mi
ci". Bóg mocniej nas nieraz rani, pozostawiaj c w ubóstwie, ni uzdrawiaj c!
Mniej zale y Mu na tym, eby my byli doskonali, a bardziej, eby nas z Sob zwi za .
Doskona
(przynajmniej wed ug naszych wyobra
...) uczyni aby nas
samowystarczalnymi i niezale nymi, podczas gdy zranienie sprawia, e jeste my ubodzy,
a to prowadzi do komunii z Nim. Jedynie ta komunia si liczy. Nie to, by osi gn idealn
doskona
, lecz to, by nie móc si obej bez Boga, by zwi zanym z Nim nieustannie,
zarówno w cnocie, jak w ubóstwie. W taki sposób, eby Jego mi
bez przerwy mog a
sp ywa na nas, eby my yli w nieustannej konieczno ci oddawania si Jemu, poniewa
to pozostaje Jedynym dla nas rozwi zaniem.
Ta prawda wyja nia bardzo wiele z naszego ycia duchowego. T umaczy dlaczego Jezus
nie uwolni Paw a od jego o cienia dla cia a, od owego wys annika Szatana, który go
policzkowa , lecz odpowiedzia mu: Wystarczy ci mojej aski. Moc bowiem w s abo ci si
doskonali (por. 2 Kor 12,7-9).
Wyja nia te , dlaczego mali i ubodzy, zranieni przez ycie, cz sto otrzymuj
aski
modlitwy wewn trznej, których nie spotykamy u bogatych.
1. Modlitwa wewn trzn - trwa z otwarta ran
Modlitwa wewn trzna to trwanie z otwart ran mi
ci, trwanie, które nie pozwala jej si
zasklepi . Ta prawda powinna nas prowadzi i mówi nam, jak postaw mamy przyj
w
czasie modlitwy. Gdy czujemy, e rana mo e si zamkn , e grozi nam rutyna, lenistwo,
utrata pierwszej mi
ci, wówczas trzeba dzia
, trzeba si obudzi , obudzi serce,
ywaj c wszelkich mo liwych rodków: medytacji, rozmy lania. Trzeba uczyni wysi ek
i pos uguj c si przeno ni
wi tej Teresy z Avila, i tak daleko, jak tylko mo emy o
asnych si ach, aby zaczerpn brakuj cej wody. Pan zlituje si nad nami i pozwoli nam
zap aka 1. Nieraz b dzie to wymaga trudu: Wstan , po mie cie chodzi b
, w ród ulic
i placów, szuka b
ukochanego mej duszy (Pnp 3,2).
Gdy serce pozostaje stale otwarte, mi
mo e p yn bez przeszkód - czasem
gwa townie, a czasami niezwykle agodnie. Mówili my ju , e poruszenia Boskiej mi
ci
bywaj niemal nieodczuwalne. Mi
mo e p yn , poniewa serce pozostaje obudzone,
czujne: Ja pi , lecz serce me czuwa (Pnp 5,2). Nale y wówczas po prostu oddawa si
temu przep ywowi, nie robi c nic innego, przyzwalaj c na , lub robi c tylko to, co w
sposób naturalny sama mi
podpowiada nam jako odpowied .
Mówili my ju , e pocz tek modlitwy mo e by bardzo ró ny. Wspomnieli my o
medytacji oraz o modlitwie Jezusa; s to tylko przyk ady. My
, e zw aszcza dzisiaj, w
naszym tak szczególnym wieku, gdy jeste my tak zranieni, gdy Bóg tak bardzo si
pieszy, tradycyjny uk ad nast powania po sobie kolejnych etapów ycia duchowego
nieraz zostaje zburzony. Bardzo cz sto ludzie zostaj zanurzeni w g bok modlitw
wewn trzn zupe nie nagle, bez adnego przygotowania. Dzi ki asce nawrócenia, wyla-
niu darów Ducha wi tego w Odnowie Charyzmatycznej (lub gdzie indziej!), dzi ki
jakiemu opatrzno ciowemu wydarzeniu, w którym Bóg do nich przemówi , otrzymuj
ow ran niemal natychmiast. To, co wówczas od nich zale y w modlitwie, to by jej
wiernym, trwa w wewn trznym dialogu z Tym, który ich dotkn , pozostawi ran
otwart , nie pozwalaj c, eby si zasklepi a, gdy mocne prze ycie spotkania Boga nieco
si oddali i zapomn o tym, co si sta o, Pogr aj c si poma u w rutynie, zapomnieniu,
zw tpieniu...
Rozdzia 3
Nasze serca i serce Ko cio a
Ko cz c t cz
, chcemy powiedzie o ko cielnym wymiarze modlitwy wewn trznej.
Przede wszystkim dlatego, e jest to wyj tkowo pi kna tajemnica i wielu osobom mo e
pomóc wytrwa w kontemplacji. Poza tym nie chcemy, eby czytelnik odniós wra enie -
ca kowicie mylne - e tak istotny sk adnik ycia chrze cija skiego, jak jego wymiar
eklezjalny, jest nieobecny, czy te marginalny w modlitwie wewn trznej. Wr cz
przeciwnie, pomi dzy yciem Ko cio a z jego uniwersaln misj , a tym, co rozgrywa si
w samotno ci pomi dzy dusz a Bogiem, istnieje niezwykle g boki, cho cz sto
niewidzialny zwi zek. Nie bez powodu patronk misji og oszono karmelitank , która
nigdy nie wysz a poza mury klasztoru.
Wi
cz ca kontemplacj i misj , to, w jaki sposób kontemplacja zakorzenia nas w
misterium Ko cio a i w tajemnicy obcowania wi tych, to wielki, osobny temat.
asce modlitwy wewn trznej zawsze towarzyszy g bsze wej cie w tajemnic Ko cio a.
Bardzo wyra nie to wida w tradycji karmelita skiej, w jakim sensie najbardziej przecie
kontemplacyjnej. Karmel najmocniej poszukuje zjednoczenia z Bogiem na drodze
modlitwy wewn trznej, która mo e si wydawa czysto indywidualna. A jednocze nie
nie tutaj spotykamy najja niej wyra on wi pomi dzy kontemplacj a tajemnic
Ko cio a. Nie pojmuje si jej kryteriach natychmiastowej, dost pnej nam skuteczno ci,
lecz w ca ej jej mistycznej, ukrytej przed nami g bi. Wi ta jest niezwykle prosta, ale
boka, gdy opiera si na mi
ci. W tym, co dzieje si pomi dzy dusz a Bogiem
chodzi o mi
... W eklezjologii zgodnej z nauk wielkich przedstawicieli Karmelu tym,
co tworzy istot tajemnicy Ko cio a równie jest mi
. Obydwie, ta, która jednoczy
dusz z Bogiem i ta, tworz ca najg bsz rzeczywisto Ko cio a, s jednym i tym samym
darem Ducha wi tego.
wi ta Teresa z Avila umiera ze s owami: „Jestem córk Ko cio a". Zak ada a swoje
karmele, popycha a siostry w kierunku kontemplacji przede wszystkim w odpowiedzi na
potrzeby Ko cio a swojego czasu. By a wstrz ni ta spustoszeniami, jakie nios a za sob
reformacja oraz opisywanymi przez konkwistadorów poga skimi ludami, nie znaj cymi
Chrystusa. „ wiat p onie, nie czas zajmowa si ma o wa nymi drobiazgami".
wi ty Jan od Krzy a twierdzi z ca ym przekonaniem, e bezinteresowna mi
Boga
przyj ta w modlitwie wewn trznej jest tym, co przynosi Ko cio owi najwi cej korzy ci,
tym, czego on w gruncie rzeczy najbardziej potrzebuje: „Akt czystej mi
ci przynosi
Ko cio owi wi cej po ytku ni wszystkie dzie a wiata".
Najpi kniej i najg biej opisuje wi pomi dzy osobow mi
ci Boga w modlitwie a
tajemnic Ko cio a wi ta Teresa od Dzieci tka Jezus. Wst puje do Karmelu, „ eby si
modli za kap anów i za wielkich grzeszników". Najwi kszym prze yciem jej ycia staje
si odkrycie w asnego powo ania. Poci gaj j wszystkie typy powo
, poniewa chce
kocha Jezusa a do szale stwa i s
Mu na wszelkie mo liwe sposoby. Nadmierne
pragnienia staj si dla niej m czarni . Odnajduje pokój dopiero, gdy Pismo wi te
pozwala jej zrozumie , e najwi ksza pos uga, jak mo e odda Ko cio owi, taka, która
zawiera w sobie wszystkie inne powo ania - to podtrzyma w sobie ogie mi
ci: „gdyby
przypadkiem zabrak o Mi
ci, Aposto owie przestaliby g osi Ewangeli , M czennicy nie
chcieliby przelewa krwi. (...) W sercu Ko cio a, mojej Matki, b
Mi
ci ... W ten
sposób b
wszystkim i moje marzenie zostanie spe nione!!!..."'
yje t tajemnic przede wszystkim w modlitwie wewn trznej:
„Czuj , e im wi cej ogie mi
ci ogarnia moje serce, tym mocniej wo
b
:
«Poci gnij mnie», tym szybciej dusze z czone ze mn (biedn ma okruszyn
niepotrzebnego elaza, gdybym si tylko oddali a od Boskiego ogniska) pobiegn do
wonno ci olejków Umi owanego; bo dusza ogarni ta mi
ci nie mo e by bezczynna,
cho niew tpliwie znajduje si - jak w. Magdalena - u stóp Jezusa, s uchaj c Jego
odkiego i p omiennego g osu. Na pozór nic nie czyni c, w rzeczywisto ci czyni daleko
wi cej ni Marta, która si troszczy a o wiele rzeczy i chcia a jeszcze, by j siostra
na ladowa a. (...) Rozumieli to wszyscy wi ci, a najlepiej mo e ci, którzy na ca y wiat
roznie li wiat o nauki ewangelicznej. Czy
w. Pawe , Augustyn, Jan od Krzy a, Tomasz
z Akwinu, Franciszek, Dominik i tylu innych wybitnych Przyjació Boga, nie w modlitwie
czerpali ow m dro Bo , wprawiaj
w zdumienie najwi kszych geniuszy? Pewien
drzec powiedzia : «Dajcie mi d wigni i punkt oparcia, a rusz z posad ziemi ». To,
czego Archimedes nie móg osi gn , poniewa pro by swej nie kierowa do Boga i mia
na my li czynno wy cznie materialn , to wi ci w ca ej pe ni otrzymali. Wszechmocny
da im za punkt oparcia SAMEGO SIEBIE I TYLKO SIEBIE; za d wigni : modlitw ,
która wznieca ogie mi
ci. W ten sposób pod wign li oni wiat; w ten sposób d wigaj
go wi ci, którzy jeszcze tocz boje, i w ten sposób d wiga go b
ci, którzy po nich
nast powa a do sko czenia wiata"
ycie Teresy jest dla nas tajemnic . Przez ca e ycie pragn a tylko jednej jedynej rzeczy -
trwa sercem w Sercu Jezusa. Ale im g biej wchodzi w to przebywanie sercem w Sercu
Jezusa, im mocniej opiera si na Jego mi
ci, tym bardziej jej serce rozszerza si i
wzrasta w mi
ci Ko cio a, staje si tak wielkie jak mistyczny Ko ció , przekraczaj c
Przestrze i czass. Im g biej Teresa yje w modlitwie swoim powo aniem mi
ci Jezusa,
tym bardziej wchodzi od wewn trz w tajemnic Ko cio a. Jest to bowiem jedyna droga,
która umo liwia prawdziwe zrozumienie Ko cio a. Kto , kto nie prze
g bokiego
kontaktu z Bogiem w modlitwie wewn trznej, nigdy nie zrozumie Ko cio a, nie b dzie w
stanie poj jego najg bszej to samo ci. Ko cio a - Oblubienicy Chrystusa.
W modlitwie wewn trznej Bóg spotyka si z dusz i przelewa na ni Swoje pragnienie
zbawienia wszystkich ludzi. Nasze serce jednoczy si z Sercem Jezusa, zostaje ogarni te
Jego mi
ci do Ko cio a-Oblubienicy. Jego pragnieniem oddawania ycia za Ni i za
ca ludzko : „Niech o ywia was pragnienie, jakie by o w Chrystusie Jezusie" - mówi
wi ty Pawe . Uto samienie z Chrystusem nie mo e si dokona bez modlitwy
kontemplacyjnej.
Szczególnym charyzmatem Karmelu jest uczynienie oczywist tej g bokiej wi zi
pomi dzy trwaniem sercem w Sercu Jezusa a sercem Ko cio a. Niew tpliwie trzeba j te
nazwa
ask maryjn . Czy Karmel nie jest pierwszym maryjnym zakonem Zachodu?
Któ inny ni Maryja, doskona a Oblubienica, obraz Ko cio a, mog aby wprowadzi
modl cych w tak g bi ?
CZ
CZWARTA
Zewn trzne warunki modlitwy
Rozdzia 1
Czas
1. Pora modlitwy
Ka da pora jest dobra, eby si modli . Ale w miar mo liwo ci starajmy si po wi ci na
modlitw kontemplacyjn najodpowiedniejsze chwile, gdy nie jeste my jeszcze zbyt
zm czeni ani zbyt zaj ci, tak eby my nie musieli jej przerywa co kilka minut. To
powiedziawszy trzeba jednak stwierdzi , e rzadko mamy pe
swobod w wyborze
odpowiedniej pory dnia. Najcz ciej musimy zadowala si tak , na jak pozwalaj nam
obowi zki.
Trzeba te nauczy si korzysta z aski, jak nios w sobie niektóre okoliczno ci.
Niew tpliwie chwile, które nast puj po komunii to uprzywilejowany czas doskonale
nadaj cy si na modlitw wewn trzn .
Jeszcze jedna rzecz wydaje mi si wa na i pragn na ni zwróci uwag . Modlitwa
kontemplacyjna powinna sta si czym sta ym, nie za wyj tkow chwil , za ka dym
razem z ogromnym trudem wyrywan z reszty zaj . Powinna by cz ci codziennego
rytmu dnia, tak eby jej miejsce w tym rytmie nie by o wi cej kwestionowane. Wierno
(tak istotna, mówili my o tym...) b dzie przez to znacznie atwiejsza. Ludzkie ycie sk ada
si z rytmów: rytmu serca. oddechu, dnia i nocy, posi ków, tygodnia itd... Modlitwa
powinna wej w taki rytm, sta si czym sta ym, równie koniecznym do ycia, jak inne
sk adniki tworz ce nasz egzystencj .
Takiej sta
ci nie nale y rozumie jako czego , w przeciwie stwie do rutyny,
negatywnego. Pomaga ona robi w sposób naturalny co , co z pocz tku kosztowa o du o
wysi ku czy nawet wymaga o stoczenia walki. Miejsce, jakie Bóg zajmuje w naszym
sercu, to jednocze nie miejsce, jakie ma w rytmie naszego dnia, w naszych
przyzwyczajeniach. Modlitwa wewn trzna ma sta si oddechem naszej duszy.
Dodajmy, e podstawowy rytm ycia to rytm dnia. Modlitwa kontemplacyjna, na ile to
mo liwe, powinna sta si modlitw codzienn
2. D ugo modlitwy
Kilka uwag dotycz cych d ugo ci modlitwy. Nie mo e by zbyt krótka. Przeznaczy na
kontemplacj pi minut, to tak, jakby w ogóle nie da Bogu czasu. Pi minut
po wi camy komu , od kogo chcemy si uwolni ! Kwadrans to absolutne minimum. Ten,
kogo na to sta , nie powinien si waha i przeznaczy na modlitw godzin dziennie, albo
i wi cej.
Trzeba jednak uwa
, eby przy okre laniu d ugo ci modlitwy nie by zbyt ambitnym.
Je li b dzie-my chcieli wi cej, ni pozwalaj na to nasze si y, sko czy si to pora
.
Lepsza jest stosunkowo krótka modlitwa (dwadzie cia minut czy te pó godziny), ale
podejmowana wiernie ka dego dnia, ni nieregularne dwie godziny od czasu do czasu.
Bardzo wa ne, eby okre li dla modlitwy wen trznej „czas minimum" i nie skraca go,
chyba w wyj tkowych wypadkach. B dem by oby uzale nianie d ugo ci modlitwy od
tego, „jak nam idzie". Gdy zaczyna by nudna - przerywamy j . Czasem przerwanie
modlitwy jest oznak m dro ci, na przyk ad gdyby jej skutkiem mia o by zbyt du e
zm czenie czy napi cie nerwowe. Ale generalnie zasada jest taka, e je li chcemy, eby
modlitwa wewn trzna przynios a owoce, powinni my si wiernie trzyma „czasu
minimum" i nie poddawa si pokusie skracania go. Tym bardziej, i do wiadczenie
wskazuje, e Pan cz sto przychodzi do nas i b ogos awi nas w czasie ostatnich pi ciu
minut, cho pozosta cz
modlitwy sp dzili my bezczynnie i jak mówi wi ty Piotr
„Nice my nie u owili".
Rozdzia 2
Miejsce
Bóg jest obecny wsz dzie, a wi c i modli mo na si absolutnie wsz dzie: w domu, w
kaplicy, w kaplicy adoracji, w poci gu, a nawet w kolejce w sklepie.
Ale trzeba oczywi cie szuka miejsc, które pomagaj nam si wyciszy , skupi i odnale
obecno Boga. Najlepszym miejscem jest kaplica adoracji, zw aszcza je li Naj wi tszy
Sakrament jest wystawiony. Stajemy wówczas w rzeczywistej obecno ci Pana.
Je li modlimy si w domu, dobrze jest przeznaczy na ten cel jaki specjalny k t i urz dzi
go po swojemu, z ikonami, wiec czy te ma ym o tarzykiem, wszystkim tym, co mo e
nam pomóc. Potrzebujemy dost pnych, odczuwalnych znaków, dlatego, e przed wiekami
owo sta o si cia em. Nie mieliby my racji, odmawiaj c tym rzeczom warto ci,
Powinni my si nimi otacza , skoro pomagaj nam si skupi . Czasem, gdy modlitwa
staje si trudna, jedno spojrzenie na ikon czy p omie
wiecy wprowadza nas z powrotem
w obecno Pana.
Tak jak potrzebny jest specjalny czas na modlitw , tak samo dobrze, gdy w domu jest
jaka przestrze na to przeznaczona. Wiele dzi rodzin odczuwa potrzeb Posiadania w
domu jakiego pokoju czy te cz ci pokoju, która by aby rodzajem kaplicy. To bardzo
znak .
Rozdzia 3
Postawy cia a
Jak postaw cia a nale y doradza ?
Samo w sobie nie ma to wielkiego znaczenia. Modlitwa wewn trzna nie ma nic wspólnego
z Jog , mówili my ju o tym. Jest to sprawa indywidualna, zale y od wielu czynników:
zm czenia, stanu zdrowia, upodoba . Mo na modli si na siedz co, kl cz c, z czo em
pochylonym do ziemi, mo na na stoj co czy te le c.
Ale poza zasadnicz wolno ci , powinny nami kierowa jeszcze dwie rzeczy. Z jednej
strony wybrana pozycja powinna umo liwia pozostawanie w niej przez d
szy czas,
pozwala na skupienie i na swobodny przep yw oddechu w naszym ciele. Je li musimy
zmienia j co kilka minut, nie pomaga nam oczywi cie w tym, co stanowi istot
kontemplacji, w pe nym otwarto ci oczekiwaniu na obecno Bo .
Ale z drugiej strony pozycja cia a nie powinna by zbyt rozlu niona. Skoro podstaw
kontemplacji jest uwaga, oczekiwanie na obecno , pozycja cia a powinna umo liwia i
atwia pozostanie uwa nym (co nie oznacza napi cia, lecz skierowanie ca ej osoby ku
Bogu). Czasem, gdy Duch jest s aby, leniwy czy te senny, najlepsz pozycj cia a, to
znaczy najwyra niej okre laj
szukanie i pragnienie Boga - b dzie siedzenie na
kl czkach z pomoc ma ego sto eczka do modlitwy. Taka pozycja i na przyk ad otwarte
onie u atwi „czekanie" na Boga. Potrzeba w tym m dro ci eby „brat osio " móg z
pe
swobod s
duchowi.
CZ
PI TA
Kilka metod modlitwy wewn trznej
Rozdzia 1
Wprowadzenie
W wietle tego wszystkiego, co zosta o do tej pory powiedziane, podamy krótko kilka
najcz ciej stosowanych metod modlitwy wewn trznej.
Najpierw kilka uwag wst pnych. Czym si kierowa wybieraj c któr z metod? S dz ,
e w tej dziedzinie mo emy czu si ca kowicie wolni i po prostu wybiera to, co nam
odpowiada, w czym si odnajdujemy, co pomaga nam wzrasta w mi
ci Boga.
Wystarczy stara si pozostawa , niezale nie od wyboru modlitwy, w „duchowym
klimacie", który b dziemy si starali opisa na tych stronach, a Duch wi ty poprowadzi
nas i sam uczyni reszt . Najwa niejsza jest wytrwa
. Niezale nie od tego, jak metod
si pos ugujemy, z pewno ci nadejd chwile osch
ci. Nie nale y po kilku dniach
porzuca jakiej formy modlitwy dlatego, e nie przynosi od razu spodziewanych efektów.
A jednocze nie trzeba pozosta wolnym, nie przywi zywa si do metod i zostawia je,
gdy czujemy, e Duch nas do tego nak ania. By mo e by a dobra i przynosi a owoce w
pewnym okresie ycia, ale teraz nadszed czas Przej cia do czego innego. Nie nale y
trzyma si ich zbyt kurczowo.
Dodajmy na koniec, e mo na „ czy " ró ne metody. Cz
naszej modlitwy b dzie
medytacj , ale znajdzie si w niej te chwila na przyk ad na modlitw Jezusa. Ale
wówczas trzeba uwa
, eby unika duchowej „paplaniny". Ci
e zmiany nie s dobre,
modlitwa kontemplacyjna musi mie w sobie co z bezruchu, pewn stabilno , która
pozwoli jej zej naprawd w g b i sta si spotkaniem w mi
ci. Poruszenia mi
ci s
spokojne i powolne, wymagaj trwa ej podstawy. W przyj cie daru Boga i dawanie siebie
zaanga owana zostaje nasza najg bsza istota.
Rozdzia 2
Medytacja
Mieli my ju okazj mówi , e co najmniej od XVI wieku medytacja jest uwa ana na
Zachodzie za podstaw wszystkich innych metod'. Praktyka ta jest oczywi cie znacznie
starsza. Swymi korzeniami si ga zwyczaju nieprzerwanie obecnego w dziejach Ko cio a, a
nawet we wcze niejszej ni Ko ció tradycji ydowskiej, pog bionej, duchowej lektury
Pisma wi tego, która prowadzi do modlitwy wewn trznej. Zakonne „lectio divina" jest
jednym z najbardziej charakterystycznych tego przyk adów.
Medytacja polega na tym, e po d
szym lub krótszym, mniej lub bardziej
rozbudowanym wst pie (odnalezienie obecno ci Bo ej, wezwanie Ducha wi tego...),
bierzemy do r ki tekst Pisma wi tego lub fragment jakiego innego dzie a duchowego i
powoli go czytamy, staraj c si zrozumie , co Bóg w tym S owie do nas mówi i jak je
odnie do naszego ycia. S owo o wieca rozum, karmi mi
, porusza uczucia i wol .
Tego typu lektura nie ma na celu podniesienia naszej intelektualnej znajomo ci Pisma
wi tego, lecz umocnienie mi
ci Boga. Dlatego powinni my czyta bardzo powoli, bez
apczywo ci. Zatrzymujemy si na jakim zdaniu i „trawimy" je tak d ugo, jak d ugo
znajdujemy w nim pokarm duchowy. Przemieniamy je w modlitw , dzi kujemy Bogu,
adorujemy Go... Potem, gdy wyczerpiemy jeden temat, przechodzimy do nast pnego
fragmentu czy te innego tekstu. Cz sto spotyka si rad , eby zako czy lektur d
sz
modlitw , w której zbiera si wszystko to, co by o przedmiotem medytacji, dzi kuje Panu
i prosi Go o ask wprowadzenia tego wszystkiego w ycie. Istnieje bardzo du o ksi ek,
które podaj tematy medytacji. eby mie cho by pogl d na to, co w tej dziedzinie mo na
znale
, przeczytajmy pi kny list Ojca Libermanna do bratanka (cytowany w aneksie) lub
rady wi tego Franciszka Salezego w Filotei.
Do zalet medytacji nale y to, e dobrze nadaje si na pocz tek drogi. Nie jest trudna. Nie
pozwala na duchowe znu enie, gdy odwo uje si do naszej aktywno ci, refleksji i woli.
Medytacji towarzyszy jednak zagro enie, e atwo mo e sta si
wiczeniem raczej
umys u ni serca. Czasem mo na by bardziej skupionym na rozmy laniu o Bogu ni na
Nim samym! Mo na te w subtelny sposób przywi za si do obecnej tu pracy umys u,
zw aszcza, je li kto znajduje w tym przyjemno .
Z medytacj wi e si jednak jedna podstawowa trudno . Po pewnym czasie, d
szym
lub krótszym, staje si po prostu niemo liwa! Umys nie jest ju w stanie medytowa ani
rozwa
. Mówili my ju o tym. Zwykle jest to dobry znak2. Ta osch
wskazuje w
rzeczywisto ci na to, e Pan chce wprowadzi dusz w modlitw ubo sz , bardziej biern ,
ale znacznie g bsz . Tak jak to ju wyja niali my, nieodzowne jest takie przej cie.
Medytacja czy nas z Bogiem poprzez my li, obrazy, uczucia, ale Bóg jest inny ni to
wszystko. W pewnej, danej przez Niego chwili trzeba to wszystko porzuci , eby odnale
samego Boga. W wi kszym ubóstwie, ale spotykaj c naprawd Jego. Najdonio lejsza
cz
nauki wi tego Jana od Krzy a, odno nie medytacji, dotyczy nie tyle problemu, w
jaki sposób medytowa , ile jak przygotowa dusz , eby w odpowiedniej chwili umia a
bez niepokoju pozostawi medytacj , nie traktuj c tego jako strat , lecz jak zysk.
Konkluduj c powiedzmy, e medytacja jest dobra, dopóki odrywa nas od przywi zania do
wiata, do grzechu, rozpala nas i przybli a do Boga. W pewnej chwili trzeba umie j
porzuci . O chwili tej oczywi cie nie my decydujemy, lecz Boska M dro . Dodajmy
jeszcze, e nawet je li nie praktykujemy ju medytacji jako sta ej formy modlitwy, dobrze
czasem do niej wraca , powraca do lektury i szuka Boga w sposób bardziej aktywny,
je li mo e to nas wyprowadzi z okresowego duchowego znu enia. Medytacja, nawet je li
nie stanowi ju podstawy kontemplacji, powinna stale mie miejsce w naszym yciu
duchowym w postaci „lectio divina". Cz ste czytanie Pisma wi tego i ksi ek
„duchowych" jest potrzebne na ka dym etapie. Karmimy w ten sposób umys sprawami
Bo ymi. Mo na nauczy si przerywa co jaki czas lektur i modli si tym, co nas w
niej poruszy o.
Co my le dzisiaj o medytacji jako metodzie modlitwy wewn trznej? Nie ma oczywi cie
adnego powodu, eby j odradza czy te pomija , zw aszcza je li umiemy omin
pu apki, o których by a mowa, a medytacja przyczynia si do naszego wzrostu. A jednak
faktem jest, e ludzie o wspó czesnej mentalno ci cz sto nie czuj si dobrze w tego
rodzaju duchowo ci i znacznie lepiej odnajduj si w mniej usystematyzowanej, prostszej
i bardziej spontanicznej modlitwie.
Rozdzia 3
Modlitwa serca
W tradycji chrze cija skiego Wschodu, a zw aszcza Rusi, modlitw Jezusa, zwan te
modlitw serca, uwa a si za królewsk drog wchodzenia w kontemplacj . W ostatnich
latach rozpowszechni a si ona na Zachodzie, z czego nale y si cieszy , poniewa bardzo
wiele dusz mo e doprowadzi do modlitwy wewn trznej.
Polega ona na powtarzaniu krótkiej formu y, na przyk ad: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga
ywego, zmi uj si nade mn , grzesznym s ug Twoim!". U yta formu a powinna
zawiera imi Jezus, ludzkie imi S owa. Wynika to z pi knej, starej, si gaj cej
korzeniami Biblii, duchowo ci imienia. Jest to wi c staro ytna tradycja. Po ród wielu
innych po wiadcza jej istnienie wi ty Makary z Egiptu (IV wiek):
„Najbardziej powszednie rzeczy s
y mu jako znak, którym wyja nia sprawy
nadprzyrodzone. wi temu Pojmenowi przypomina on zwyczaj kobiet na Wschodzie:
«Gdy by em dzieckiem widywa em je jak prze uwa y betel, eby usun z ust brzydki
zapach i os odzi
lin . To samo powinni my robi z imieniem Pana Naszego Jezusa
Chrystusa: je li prze uwamy to b ogos awione imi , nieustannie je wymawiaj c,
przyniesie ono naszej duszy niesko czon s odycz i objawi nam sprawy niebieskie. Jest
ono bowiem pokarmem pe nym rado ci, ród em zbawienia, czarodziejsk , o ywiaj
wod , b ogo ci i s odycz . Imi Tego, który zasiada w niebiosach, Pana Naszego Jezusa
Chrystusa, Króla nad króle, Pana nad Pany, niebieskiej nagrody wszystkich, którzy Go
szukaj z ca ego serca, wyp dzi z duszy ka
z my l»".
Zalet tej modlitwy jest jej ogromna prostota. Wymaga natomiast du ej pokory i ubóstwa.
Mo e prowadzi , czego mamy na Wschodzie wiele wiadectw, do g bokiego,
mistycznego zjednoczenia z Bogiem.
Mo na j stosowa w ka dym miejscu i w ka dym czasie, nawet po ród innych zaj
.
Prowadzi do modlitwy nieustaj cej. Przewa nie z czasem jeszcze bardziej si upraszcza i
staje si jedynie wzywaniem imienia „Jezus" lub jakiej krótkiej formu y: „Jezu, kocham
Ci !", albo „Jezu, zmi uj si " lub innej, zale nie od tego, co Duch podpowiada danej
osobie.
Przede wszystkim, ale to w
nie stanowi dar Bo y i w aden sposób nie mo e zosta
przyspieszone, modlitwa ta „schodzi" w g b serca i upraszczaj c si , staje si
jednocze nie coraz bardziej wewn trzna, prawie automatyczna i nieustanna, jakby imi
Jezus zamieszkiwa o nasze serce. Serce zaczyna modli si nieustannie, niesie w sobie z
mi
ci imi Jezus. Wówczas my te zaczynamy na sta e mieszka w swoim sercu i tam
odnajdowa imi Jezus, imi , z którego p ynie mi
i pokój, olejek rozlany - imi twe
(Pnp 1,3).
Modlitwa Jezusa jest oczywi cie doskona form modlitwy kontemplacyjnej. Ale nie
wszystkim jest ona dana, przynajmniej nie w opisanej formie. Nie przeszkadza to jednak
gor co do niej zach ca , poleca jak najcz stsze wymawianie, noszenie w sercu i w
pami ci imienia Jezus. Imi przywo uje na my l osob , ale nawet wi cej - wprowadza w
jej obecno . Niebezpiecze stwo w modlitwie Jezusa mog oby stanowi przymuszanie si
do mechanicznego, m cz cego powtarzania s ów. Prowadzi oby to jedynie do napi cia
nerwów. Trzeba j praktykowa z umiarem, agodnie, bez przymusu, nie przeci gaj c jej
ponad to, co zosta o nam dane, pozostawiaj c Bogu trosk o to, by je li chce, przemieni j
w nieustann modlitw wewn trzn . Nie nale y zapomina zasady, o której mówili my na
samym pocz tku: g boka modlitwa nie jest owocem adnej techniki lecz aski.
Rozdzia 4
Ró aniec
Niektórzy mog by zdziwieni, widz c tradycyjny ró aniec w ród metod modlitwy
kontemplacyjnej. Ja natomiast s dz , e pozwoli on wielu osobom (by mo e nawet o
tym nie wiedz !) wej w autentyczn kontemplacj , a nawet doj do modlitwy nie-
ustaj cej.
Ró aniec równie jest modlitw bardzo prost , ubog , dost pn ubogim (któ takim nie
jest?). Jej zalet stanowi to, e pasuje do ka dej okazji; mo e by modlitw wspólnotow ,
rodzinn , wstawiennicz (có bardziej naturalnego, gdy chcemy si za kogo modli , ni
powiedzie za niego dziesi tk ró
ca!). Ale mo e te sta si , przynajmniej dla tych,
którzy otrzymuj t
ask , rodzajem modlitwy serca. Pozwala wej w g b, podobnie jak
modlitwa Jezusa. Czy zreszt „Zdrowa Maryjo" nie zawiera imienia Jezus?
W ró
cu Maryja wprowadza nas w swoj modlitw , w swoj kontemplacj
cz owiecze stwa Jezusa, Jej Syna. Maryja pozwala nam wej w jej w asn modlitw
wewn trzn , najg bsz , jaka kiedykolwiek istnia a.
Ró aniec odmawiany powoli, w skupieniu, cz sto ma moc wprowadzi nas w komuni z
sercem Boga. Serce Maryi daje nam przyst p do serca Jezusa. Autor tych s ów nieraz
do wiadczy tego, e gdy trudno si modli i skupi , wystarczy, eby zacz ró aniec
(najcz ciej zreszt wcale go nie ko cz c.) i pozwala mu bardzo szybko odnale
wewn trzny pokój i komuni z Bogiem. Z ca pewno ci ró aniec staje si dzi , po
okresie, gdy nie by zbyt popularny, znów uprzywilejowanym rodkiem, który mo e nas
wprowadzi w g bok , mi uj
modlitw . Nie chodzi o mod ani o powrót jakiej
przestarza ej formy pobo no ci. Jest to znak, w czasach, w których yjemy, silnej
macierzy skiej obecno ci Maryi. Chce Ona wszystkie swoje dzieci doprowadzi przez
modlitw do Ojca..
Rozdzia 5
Jak reagowa na niektóre trudno ci
Niezale nie od u ytych metod, modlitwa musi natrafi na trudno ci. Wymieniali my
niektóre z nich: osch
, niech do modlitwy, do wiadczenie w asnej s abo ci, poczucie
jej bezu yteczno ci itd. Trudno ci te s nieuniknione i przede wszystkim nie nale y im si
dziwi , ani niepokoi si , gdy nadejd . S nie tylko nieuchronne, ale potrzebne, gdy
oczyszczaj nasz mi
i umacniaj wiar . Trzeba je przyjmowa jako ask . Stanowi
cz
Bo ej pedagogiki, Bóg chce nas poprzez nie u wi ci i przyci gn do Siebie. Pan
nigdy nie dopuszcza próby, po której nie przysz aby jeszcze obfitsza aska. Wszystko
polega na tym, eby, jak ju mówili my, nie zniech ca si i wytrwa . Pan, który widzi
nasz dobr wol wszystko obróci na nasz korzy . Ró ne wskazówki obecne na tych
stronach powinny wystarczy do zrozumienia znaczenia tych trudno ci i pomóc nam je
przezwyci
.
W przypadku powtarzaj cych si powa niejszych" trudno ci, które odbieraj nam
wewn trzny pokój -ca kowitej, trwaj cej przez d
szy czas niemo no ci modlitwy -
trzeba si oczywi cie zdecydowa na rozmow z ojcem duchownym. Potrafi nas umocni i
da bardziej szczegó owe rady.
1. Rozproszenia
Powiedzmy tylko kilka s ów o najcz ciej spotykanej przeciwno ci w czasie modlitwy - o
rozproszeniach.
czym absolutnie normalnym. Przede wszystkim nie nale y im si dziwi , ani martwi
z ich powodu. Gdy spostrzegamy, e nasze my li odbieg y gdzie daleko, nie bardzo
nawet wiadomo gdzie, nie wolno si za amywa ani o to obwinia , lecz po prostu,
spokojnie stan znów przed Bogiem i skierowa my li do Niego. I nawet, je li godzina
modlitwy wewn trznej b dzie polega a jedynie na nieustannym oddalaniu si i za ka dym
razem powracaniu do Pana, nie ma w tym nic gro nego. Je li za ka dym razem, gdy
zdali my sobie spraw z rozproszenia, próbowali my wróci do Pana, to taka modlitwa,
cho bardzo uboga, z pewno ci b dzie Mu mi a... Bóg jest Ojcem, wie z czego
zostali my uczynieni, nie wymaga, eby nam si udawa o, potrzebuje tylko naszej dobrej
woli. Czasem jeste my b ogos awieni nie wtedy, gdy wszystko robimy doskonale, lecz
kiedy bez smutku akceptujemy w asne ubóstwo...
Dodajmy te , e poza pewnymi szczególnymi stanami, gdy tym, kto dzia a jest sam Pan,
nie mo na w sposób ca kowity kontrolowa aktywno ci w asnego umys u, kompletnie go
unieruchomi i by bezb dnie skupionym i uwa nym, bez adnych roztargnie i
rozprosze . Modlitwa wewn trzna wymaga oczywi cie skupienia, ale nie jest technik
koncentracji umys u. Poszukiwanie stanu absolutnego skupienia by oby b dem i
powodowa o raczej napi cie nerwowe ni co innego.
Nawet w stanie biernej modlitwy, o której mówili my, umys jest nadal aktywny,
wyobra nia dzia a. Serce trwa w spokojnym skupieniu, ca sw g bi skierowane ku
Bogu, ale my li p yn nadal, w mniejszym lub wi kszym stopniu. Czasem mo e to by
trudne do zniesienia, ale nie jest niczym gro nym i nie przeszkadza zjednoczeniu serca z
Bogiem. My li przelatuj ko o nas troch tak jak muchy, ale tak naprawd nie s w stanie
naruszy skupienia serca.
Gdy nasza modlitwa jest jeszcze bardzo „rozumowa", spoczywa przede wszystkim na
aktywno ci umys u, rozproszenia daj si naprawd we znaki - rozproszeni, przestajemy
si modli . Lecz je li dzi ki asce Boga weszli my w g bsz modlitw wewn trzn i sta a
si ona modlitw serca, nie przeszkadzaj ju do tego stopnia. Umys mo e by nieco roz-
proszony (w
ciwie zawsze jakie my li „kr
nam po g owie"), ale serce si modli.
Prawdziwym rozwi zaniem problemu rozprosze nie jest wcale intensywniejsze skupienie
umys u, lecz g bsza mi
na poziomie serca.
Powiedzieli my du o, a jednocze nie bardzo ma o...
Chcemy jedynie, eby ta ksi ka by a w stanie cho by kilku osobom pomóc wej na
drog modlitwy wewn trznej, a inne zach ci a do wytrwania w niej. By to jedyny cel, jaki
kierowa nami przy pisaniu. Je li czytelnik zastosuje si do tego, co tutaj zosta o
powiedziane, Duch wi ty dokona reszty.
Tym, którzy pragn pog bi poruszane zagadnienia, radzimy przede wszystkim lektur
dzie tych, zw aszcza tych, których tutaj cytowali my. Najlepiej opiera si wprost na ich
dzie ach, tam znajdziemy nauczanie najg bsze, najbardziej odporne na dzia anie czasu.
Zbyt wiele cudownych skarbów, tak potrzebnych chrze cijanom, drzemie dzi w biblio-
tekach... Gdyby my lepiej znali chrze cija skich mistrzów duchowych, mniej m odych
ludzi odczuwa oby potrzeb szukania guru w Indiach, eby zaspokoi swoje duchowe
pragnienie.
Aneks 1
Metoda medytacji Ojca Liebermanna (za
yciela Zgromadzenia Ducha wi tego)
List adresowany do bratanka, który chce opanowa metod modlitwy wewn trznej
ogos awi Boga za dobre pragnienia, jakie w Tobie wzbudza i gor co chc Ci
namawia do praktyki modlitwy wewn trznej. Podaj Ci metod , któr mo esz si na
pocz tek pos
. Najpierw, poprzedniego dnia wieczorem, przeczytaj fragment jakiej
dobrej, duchowej ksi ki, jak najbardziej zbli onej do Twoich zainteresowa i potrzeb,
na temat praktykowania cnót, b
najlepiej o yciu Pana Naszego Jezusa Chrystusa
czy te Naj wi tszej Dziewicy. Zasypiaj wieczorem z tymi dobrymi my lami, a wstaj c
rano przypomnij sobie kilka poczynionych refleksji. Maj si one sta przedmiotem
Twojej modlitwy. P° modlitwie s ownej, spróbuj stan w obecno ci Boga. Pomy l, e On
jest absolutnie wsz dzie; e jest taro, gdzie si w tej chwili znajdujesz, e w sposób szcze-
gólny mieszka w g bi Twojego serca i adoruj Go. Potem u wiadom sobie, e z powodu
pope nionych grzechów niegodny jeste stawania przed Najwy szym, niesko czenie
wi tym. Pokornie pro Go o przebaczenie za Twoje winy, uczy akt skruch) i odmów
Confiteor. Nast pnie uznaj, e sam z siebie nie jeste zdolny modli si do Boga tak jak
nale y wzywaj Ducha wi tego, b agaj Go, eby przyszed Ci z pomoc , nauczy Ci
modlitwy i sam j poprowadzi . Odmów Veni Sancte. W ten sposób zaczniesz w
ciw
modlitw wewn trzn . Zawiera ona trzy cz ci: adoracj , rozwa ania i postanowienia.
1. Adoracja
Na pocz tku wszystkie Twoje powinno ci powierz Bogu, Jezusowi Chrystusowi czy te
Naj wi tszej Pannie, zale nie od tego, jaki wybra
temat medytacji. Je li rozmy lasz nad
jak Bosk doskona
ci albo cnot , powierzaj swoje obowi zki Bogu, który posiada t
cnot w stopniu niesko czenie wy szym lub Panu Naszemu, który praktykowa j w tak
doskona y sposób. Je li medytujesz, na przyk ad, na temat pokory, my l o tym, jak
pokorny by Chrystus, On, Bóg, który by Panem nad wiekami, uni
samego siebie a do
stania si ma ym dzieckiem, narodzin w obie, pos usze stwa ca ymi latami Józefowi i
Maryi, umycia nóg aposto om, a do wycierpienia tak wielkich zniewag ze strony ludzi.
Wyra aj Mu wi c Twój podziw, mi
, zachwyt, pobudzaj Twoje serce, by Go kocha o i
pragn o na ladowa . Mo esz równie dobrze rozwa
t cnot w yciu Naj wi tszej
Dzie y, a nawet innego wi tego. Kontempluj j , my l, w jaki sposób by a praktykowana i
mów Chrystusowi, e pragniesz Go na ladowa . Je li medytujesz na temat jakiej
tajemnicy, na przyk ad tajemnicy Bo ego Narodzenia, mo esz wyobra
sobie miejsce,
gdzie ono si dokona o i osoby, które si tam wówczas znajdowa y. Mo esz sobie
wyobrazi
óbek, gdzie narodzi si Zbawiciel, Boskie Dzieci tko Jezus w ramionach
Maryi, stoj cego obok Niej wi tego Józefa, pasterzy i królów, którzy przyszli z
Mu
ho d. Przy czysz si wówczas do nich, b dziesz wielbi , adorowa i prosi Dzieci tko.
Podobnymi wyobra eniami mo esz si pos ugiwa , gdy medytujesz nad innymi wielkimi
tajemnicami, takimi jak piek o, S d czy mier . Wyobra sobie chwil Twojej mierci;
osoby, które mog yby by wtedy przy Tobie, ksi dz, rodzice... Wyobra sobie Twoje
doznania, uczucia wzgl dem Boga, obaw , ufno ... Pozosta ze swymi odczuciami tak
ugo, jak chcesz, a gdy b
Ci ju oboj tne, przejd do nast pnego punktu.
2. Rozwa ania
W tym miejscu przejrzyj w duchu podstawowe motywy, które pozwoli y Ci wierzy w
tajemnic , nad któr medytowa
. Na przyk ad konieczno pracy dla Twojego
zbawienia, je li medytujesz na temat zbawienia, lub motywy, które powinny sk oni Ci
do mi
ci albo praktykowania tej czy innej cnoty. Je li medytujesz na przyk ad na temat
pokory, mo esz stwierdzi , e bardzo wiele wzgl dów przemawia za tym, eby sta si
pokorny: przede wszystkim przyk ad Naszego Pana, Naj wi tszej Dziewicy i wszystkich
wi tych; po drugie - pycha jest przyczyna. i ród em wszystkich grzechów, natomiast
pokora podstaw wszystkich cnót; na koniec wreszcie - nie posiadasz nic takiego, czym
móg by si pyszni . Co masz takiego, czego by nie otrzyma od Boga? ycie,
utrzymanie, zdrowie, dobre my li, wszystko pochodzi od Boga. Nie masz wi c nic, czym
móg by si pyszni , jest natomiast wiele powodów, by si upokorzy , my
c, ile razy
obrazi
Boga, Twego Zbawc , Twego Dobroczy
.
W tych rozwa aniach nie staraj si znajdowa wszystkich motywów, które sk aniaj Ci
do wierzenia w tak czy inn prawd lub praktykowania tej czy innej cnoty. Zatrzymaj si
tylko na tych, które najmocniej Ciebie dotycz . Rozwa aj powoli, nie przem czaj c
umys u. Gdy jakie rozwa anie przestaje na Ciebie oddzia ywa , przejd do innego.
Wszystko to przeplataj pobo nymi uczuciami wzgl dem Pana Naszego i pragnieniem
podobania si Jemu. Co jaki czas wznie do Niego jak krótk modlitw , eby pokaza
Mu dobre pragnienia Twego serca.
Po rozwa eniu motywów zejd w g b wiadomo ci i zrób rachunek sumienia, w jaki
sposób do tej pory odnosi
si do tej prawdy czy te cnoty, któr medytowa
. Jakie
pope ni
uchybienia, na przyk ad wobec pokory, je li medytowa
na temat pokory; w
jakich okoliczno ciach je pope nia
, jakie mo esz podj kroki, eby tego nie powtarza .
W ten sposób przejdziesz do trzeciego punktu.
3. Postanowienia
Najwa niejszym owocem Twojej modlitwy wewn trznej powinny by dobre
postanowienia. Przypomnij sobie, e nie wystarczy mówi : nie b
Pyszny, nie b
ju
siebie wychwala , nie b
ju popada w z y humor, b
praktykowa mi
bli niego
itd.
to oczywi cie pragnienia, które wskazuj na dobre nastawienie duszy. Ale trzeba pój
dalej; trzeba zada sobie pytanie w jakich okoliczno ciach dnia mo esz popa w b d,
którego chcesz unikn . W jakich okoliczno ciach móg by spe ni akt tej czy innej cnoty.
Zak adamy, e medytowa
na temat pokory - dobrze! Robi c rachunek sumienia
zauwa
, e gdy masz by pytany w szkole, bardzo mocno odczuwasz mi
w asn ,
ogromnie chcia by wzbudzi podziw. Postanowisz wi c sobie, e gdy b dziesz pytany,
skupisz si na moment i uczynisz w swoim sercu akt skruchy. Powiesz Chrystusowi, e
wyrzekasz si wszelkich odczu mi
ci w asnej, które mog yby pojawi si w Twojej
duszy. Je li zauwa
, e w pewnych okoliczno ciach ogarnia Ci roztargnienie, mo esz
postanowi , e b dziesz unika tych okoliczno ci. Je li zauwa
, e odczuwasz niech
wobec jakiej osoby, postanowisz uda si do niej i okaza jej du o sympatii. To samo z
innymi sprawami.
Ale cho by zrobi najpi kniejsze postanowienia, na nic si to nie zda, je li Bóg nie
przyjdzie Ci z pomoc . Pro usilnie o Jego ask przez ca y czas, kiedy podejmujesz
postanowienia. Pro Go o wierno . Medytacja nie powinna by sucha, nie mo e sta si
jedynie prac umys u. Otwieraj serce przed Mistrzem jak dziecko ufne w mi
Ojca.
Je li chcesz, eby Twoje pro by by y arliwsze i bardziej skuteczne, mo esz mówi Bogu,
e to dla Jego chwa y prosisz o ask praktykowania tej cnoty, nad któr medytowa
; e
chcesz pe ni Jego wol tak, jak pe ni j Anio owie w niebie, e prosisz Go o pomoc,
poniewa chcesz by wierny dobrym postanowieniom; e prosisz o to w imi Jego
drogiego Syna Jezusa Chrystusa, który umar na krzy u, eby wyjedna Ci wszystkie te
aski; e obieca wys ucha za ka dym razem tych, którzy b
Go prosi w imi Jego
Syna...
Polecaj si te Naj wi tszej Dziewicy. Pro Dobr Matk o wstawiennictwo; Maryja ma
niezwyk moc i jest niezwykle dobra, nie wie, co to znaczy komu odmówi . Dobry Bóg
daje Jej wszystko, o co dla nas prosi. Módl si te do Twoich wi tych patronów i
Twojego Anio a Stró a. Ich modlitwy nie powinno zabrakn , gdy chodzi o wyjednanie Ci
aski cnoty i wierno ci podj tym postanowieniom.
Co jaki czas w ci gu dnia przypominaj sobie o Twoich dobrych postanowieniach, eby
wprowadza je w ycie lub zaobserwowa , czy dobrze je sformu owa
, odnawia je w
sobie. Od czasu do czasu wzno serce do Pana, by o ywi w sobie to dobro, jakie On w
Tobie umie ci podczas modlitwy. Post puj c w ten sposób, mo esz by pewny, e
wyniesiesz z niej bardzo du o korzy ci, post pisz w cnocie i mi
ci Boga.
Nie niepokój si , je li chodzi o rozproszenia; gdy je spostrze esz - odrzu je i spokojnie
wró do Twojej modlitwy. Nie sposób wcale nie mie rozprosze , wszystko, czego Bóg
od nas wymaga, to eby my wiernie do Niego powracali za ka dym razem, gdy je
zauwa amy. B
si one powoli zmniejsza i modlitwa stanie si
atwiejsza, b dzie Ci
sprawia a wi cej rado ci..
Takie s , drogi bratanku, moje rady. Mam nadziej , e b
mog y u atwi Ci praktyk
modlitwy wewn trznej. Jest ona koniecznym rodkiem u wi cenia, pos ugiwa y si ni
wszystkie wi te dusze. S dz , e z pomoc
aski skorzystasz z niej równie du o jak one, a
Boski Mistrz wynagrodzi Twoj dobr wol .
Aneks 2
Praktyka obecno ci Bo ej w listach brata Laurent od Zmartwychwstania Pa skiego
(1614-1691
Naj wi tsza i najbardziej potrzebna w ca ym yciu duchowym praktyka - to odnajdowanie
obecno ci Boga. Polega ona na radowaniu si i przyzwyczajeniu do Boskiego
towarzystwa; nieustannym, pokornym rozmawianiu i mi osnym przebywaniu z Nim bez
przerwy, w ka dej chwili, bez regu i ogranicze , zw aszcza w chwilach pokus, trudu,
osch
ci, niezadowolenia, a nawet niewierno ci i grzechu.
Stale trzeba próbowa , eby wszystko, co robimy, by o w pewnym sensie rozmow z
Bogiem, nie wymy lon , lecz pochodz
z czysto ci i z prostoty serca.
Wszystko, co czynimy, trzeba robi z rozwag , bez po piechu i gwa tu, które
charakteryzuj umys zm cony. Trzeba pracowa spokojnie, mi uj c Boga, Prosz c Go,
eby przyj nasz prac . Dzi ki tej uwadze, nieustannie skierowanej na Boga, zmia
y-
my g ow Szatana, wytr cimy mu bro z r ki.
W trakcie pracy i innych zaj , nawet podczas lektury duchowej, w czasie nabo
stw i
nych modlitw, powinni my przerywa je na moment, najcz ciej jak tylko mo emy i
adorowa Boga w g bi serca, „kosztowa " Go jakby ukradkiem, wielbi , prosi o pomoc,
ofiarowywa Mu nasze serce i dzi kowa .
Czy mo e by co milszego Bogu ni , je li w ten sposób tysi ce razy w ci gu dnia
opuszczamy wszystko, co jest stworzone i chronimy si we wn trzu, eby adorowa
Stwórc ?
Nie mo emy z
Bogu wi kszego wiadectwa naszej wierno ci ni gardz c po
tysi ckro razy stworzeniem, by cho przez chwil móc radowa si Stwórc . wiczenie
to niszczy poma u nasz mi
w asn , która utrzymuje si tylko po ród stworze .
Powracaj c tak cz sto do Boga, zostajemy jej pozbawieni, nawet nie wiedz c kiedy...
Niekoniecznie trzeba by w ko ciele, eby si modli . Kaplic adoracji mo emy uczyni z
naszego serca, chroni si tam co jaki czas i przebywa z Bogiem. Wystarczy odrobin
„wznie serce", pisze brat Laurent, doradzaj c to wiczenie pewnemu szlachcicowi:
chwila my li o Bogu, wewn trzna adoracja, cho by w biegu i ze szpad w r ku. Takie
modlitwy, cho krótkie, s bardzo mi e Bogu, a w niebezpiecze stwie dodaj odwagi.
Niech wi c pami ta o nich najcz ciej, jak tylko mo e. Ten sposób modlitwy wydaje si
bowiem w
ciwy, a nawet konieczny dla
nierza, stale wystawionego na utrat
ycia, a
nawet zbawienia.
wiczenie odnajdywania obecno ci Bo ej mo e by niezwykle pomocne w modlitwie
wewn trznej. Je li pozwolimy duchowi wznosi si w pobli e Boga w ci gu dnia, atwiej,
spokojnie wytrwa w czasie modlitwy…