Fredro Aleksander EPIGRAMATY


Aleksander Fredro

EPIGRAMATY

I

Epigramat

Leon przeciwko światu prawi swe morały,

Utrzymuje, że w zbrodni zanurzył się cały,

Że jest zbiorem sromoty i nędzy.

Dlaczegóż to? Bo on bez pieniędzy.

Epigramat

Widząc Lucynę, dziwiło Damona,

Że po chorobie jej twarz nie zmieniona.

Nie bądź zdziwiony rzekł ktoś rzeczy tymi,

Wszakże róż i blansz nie były chorymi.

Nagrobek lekarza

Przechodniu, nie płacz, żem martwy w tej dobie;

Gdybym żył jeszcze, ty leżałbyś w grobie.

Do ***

Wzorowym siebie zowiesz w pięknej sztuce Feba,

I słusznie bo wzór dajesz, jak pisać... nie trzeba.

II

Siła przed prawem sieje bezprawia,

Prawo przed siłą mury stawia.

Gdy śmiech w zwyczaj przechodzi,

Fałsz lub głupotę dowodzi.

Gdzie interes dmucha,

Przyjaźń krucha.

Często droga prosta

Zygzakom nie sprosta.

Stary amant jak piec stary:

Dużo swędu, mato pary.

W nieprawnym ręku cep

Zamiast w zboże bije w łeb.

Ssie pijawka krew do woli,

Ale przyjdzie chwila soli.

Krecie nory same dziury;

Poty żyją póki ryją,

A na świecie idą w śmiecie.

Piękny z dala gmach zamczyska,

Ale miły dworek z bliska.

Spojrzyj przed się zawczasu,

Nim się wychylisz z lasu.

Kukułka z gniazda ucieka i kuka,

Potem pisklę matki szuka.

Nie zbierzesz ziarna z niwy,

Gdzieś zasiał pokrzywy.

Ciężkie, mospanie, powietrze

Kiedy z tchórzem tchórz się zetrze.

Z ciemnotą zwodne przymierze,

Bo swój swego za łeb bierze.

Temu, co się skrada,

Kij na plecy spada.

Ten co się wkradnie,

Na łeb wypadnie.

Rybie nigdy dosyć wody,

Zawistnemu cudzej szkody.

Kto rachuje na niezgodę,

Dziś ma zysk, jutro szkodę.

Kto się z swym powołaniem rozminie,

Kaleką żyć będzie i kaleką zginie.

Niemiecka oświata z kieszeni wymiata.

Niemiecka opieka i w zimie dopieka,

A niemiecka obrona ni głowy, ni ogona.

Od majaka do majaka

Nie połkniesz, Niemcze, Polaka.

Wilk morduje dla strawy,

Człowiek dla zabawy.

Gdyby małpa drapieżność wyssała z swym mlekiem,

Niezawodnie byłaby człowiekiem.

Pierwej połkniesz promień słońca,

Nim z Niemcami dojdziesz końca.

Pierwej w księżycu na tronie zasiędzie,

Nim Niemiec Polakowi przyjacielem będzie.

Biada temu, biada,

Kto w cudzą pomoc ufność składa.

Kto wdzięczności wierzy,

Łbem w ścianę uderzy.

Chociażbyś miał zginąć,

Musisz z prądem płynąć.

Jaszczureczka się umizga,

Ale przy tym jadem bryzga.

Pies począwszy od człowieka

Nim ukąsi, pierwej szczeka.

Kto kadzidłem przesadzi,

Zasmrodzi, nie zakadzi.

Z młodym stara śmieszna para,

Stary z młodą grozi szkodą.

Kto zawsze szczerze,

Często guzy bierze.

Od głupich sam się człek obroni,

Od mędrków niech nas Pan Bóg broni.

Rozsądek kaszle pewnie ma suchoty,

A głupstwo kicha wiwat! nasz wiek złoty!

Głupoty straszna potęga:

Ziemię burzy, piekła sięga.

Od fałszywego mędrca uchowaj nas, Panie!

Jeden za sto głupców stanie.

Głupi mędrek istny trąd,

Głaszcząc ucho, szerzy błąd.

Ucieka nędza przed tym, co oszczędza;

Ale kto trwoni, wkrótce ją dogoni.

Wolność! Braterstwo! Ojczyzna! ba, Wiara!

A koniec: Co dasz? To dziś grunt, to miara.

"Bankiery rozbójniki!" klną wszyscy z okrzykiem,

A każdy krzykacz chce być takim rozbójnikiem.

"Nie ma już cnoty, wiary! fałsz dmie z każdej strony!"

Zawołał z gorzkim żalem złodziei okradziony.

Honor albo pieniądze wybór ci był dany.

Winszuję, panie kmotrze, żeś wszedł między pany.

Gmmowładztwo tylko demagogi lubią,

Bo w gminie głupcy wierzą, a oszusty skubią.

Ciągle kłamstwami strzela jakby z procy,

Jak w dzień nie nałże, nie będzie spał w nocy.

Na wszystko się uśmiecha, cudze zdanie śmiecie!

Nie uwierzy, że głupi, aż go głupstwo zgniecie.

Nie wie, co było; co będzie, nie zgadnie;

Pozna, że błoto, jak w kałużę wpadnie.

Patrzeć gdzieś w gwiazdy, gdy powódź zatapia

Na to nie mędrca, ale trzeba gapia.

Popularności nie otrzymasz wieńca,

Póki się z głupca nie zmienisz w szaleńca.

Słowo z siłą złote ziarno,

A bez siły plewą marną.

Chcieć latać, kiedy skrzydeł brak,

Dowód głupstwa, tak czy siak.

Gdzie dzienniki, tam wykrzyki;

Gdzie koleje, tam złodzieje.

Z paszkwilantem zawsze z dala,

Nie bij w pysk, bo wala.

Szczekasz głośno, kąsasz milczkiem:

Skończysz złotem albo stryczldem.

Udawał pana, teraz liczy szkody:

Radykał z niego jak najczystszej wody.

Dął, szumiał, hulał teraz w kułak śwista:

Dawniej pan z panów, dzisiaj komunista.

III

W zimie zarówno:

Kamień i gówno.

A do tej zamarzłej grudy

Podobne ludy.

Styczeń , we Lwowie

Zgorzał gmach wieczny, a w głębi zwaliska

Ziemia się trzęsie i płomieniem ciska.

I ciskać będzie w rozszarpanym łonie,

Dopóki z łupem łupieżca nie spłonie.

Dziennikarz

Jak kominiarza,

Tak dziennikarza

Zawód diable trudny:

Czyści a sam brudny.

Zaborów i rozbojów chuć dzika, szalona

Wlecze zwykle za sobą rozkładu nasiona,

I nim jeszcze przeszumi hulanka zwycięska,

Już zdobycz jest marzeniem, a zwycięstwem klęska.

Daj i daj tylko! teraz godłem świata,

A jak dasz wszystko, strzeż się potem kata.

Kochać i wierzyć to zbrodnią kobiety,

A jej zalety zdeptano, niestety!

Bóg tylko jeden sąd kiedyś umieści

Od niemowlęctwa do loża boleści.

Fałsz

Biada, jeżeli kłamstwami zdradnemi

?ródło ufności wyschnie na tej ziemi;

Jeżeli litość cierpiących nie gaśnie,

Wtenczas i w duszy odblask boski zgaśnie.

l I

Zbytek

Zbytek szalony, wściekły, jak szumiąca raca,

Gwiazdą w górę wylata a w błoto powraca.

Patrioci

Ojczyzna żyje zawsze, z tą jednak odmianą,

Że dawniej życie, mienie w ofierze dawano,

A teraz do Ojczyzny każdy ściąga dłoń

Od takich patryjotów Panie Boże chroń!

Głupi biurokratyzm, głupie samorządy,

Jak bywało, tak i jest. Takie Boskie sądy.

Najszlachetniejszy zamiar nie sprosta głupocie;

Kto chce latać bez skrzydeł, musi skończyć w błocie.

Szlachcic skręca w komunizm w pieniężnym kłopocie,

Ale i dyszel złamie, i zagrzęźnie w błocie.

Z wiekiem wzrok, słuch i mowa wszystko z nas ucieka,

Lecz za to wzrasta z wolna głupota człowieka.

Ciężkie kajdany niewoli,

Bolesna siły potęga,

Ale wtenczas szczyt niedoli,

Gdy się naród sam rozprzęga

I sam własną godność traci;

A świat nędzę wzgardą płaci.

Ziemia nasza

Bóg wieczne życie ! ruch życia objawem;

A ziemia nasza tego ruchu prawem,

Co spór w spór trąca, złe z dobrem przeplata,

Jest tylko szczeblem ogólnego świata.

Jednemu z posłów pierwsza litera odpada,

Nie wiadomo jeszcze, czy płakać wypada.

Niezaprzeczona prawda

Co wieki ustaliły, to wieki nie wzruszą;

Żądza dominacyi duchowieństwa duszą.

Socjalizm

Socjalizm nierówności wszelkie prędko utrze:

Szlachtę powiesi jutro, nieszlachtę pojutrze.

Biada

Nie pomoże i męstwo, gdzie przezorność mała,

Samobójcze dążności Polska ma i miała.

Rzuciłeś sprośnym kalem narodowi w oczy,

Lecz jak kula o skałę na dębie odskoczy.

Dźwięk słów wybornych uszy tylko pieści;

Jeśli się zdatna nauka nie mieści,

Natenczas blaskiem czczym tylko jaśnieją

I na kształt próchna świecą, a nie grzeją.

Biedny karlik, to prawda, bo sił swych nie mierź;

I poty się najeża, aż olbrzym uderzy.

W czym innym trzeba szukać skutecznej pomocy

Nie każdy Goliat ginie z Dawidowej procy.

Zbytek szczęścia w ulgę się zamienia.

Nigdy, ach, nigdy szczęścia! to wieczność cierpienia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Fredro Aleksander Świeczka zgasła
Fredro Aleksander Brytan Bryś
Fredro Aleksander MĄŻ I ŻONA
Fredro Aleksander XIII Księga
Fredro Aleksander DOŻYWOCIE
Fredro Aleksander Pan Jowialski
Fredro Aleksander Pan Geldhab
Fredro Aleksander Trzy po trzy
Fredro Aleksander Sztuka obłapiania
Fredro Aleksander Pierwsza lepsza czyli nauka zbawienia
Fredro Aleksander O pierdzeniu
Fredro Aleksander Obscoenia
Fredro Aleksander Śluby panieńskie
Fredro Aleksander Damy i Huzary
Fredro Aleksander Ciotunia
Fredro Aleksander Legenda o świętym Bazylim
Fredro Aleksander Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca
Fredro Aleksander Rewolwer

więcej podobnych podstron