Co o modlitwie wiedzieć należy
Dominik Wider OCD
Wprowadzenie
Określenie modlitwy chrześcijańskiej
Wstępne określenie modlitwy
Modlitwa w ujęciu biblijnym
Modlitwa Starego Przymierza
Modlitwa Nowego Przymierza
Bliższe określenie modlitwy
Natura modlitwy
Nadprzyrodzoność modlitwy chrześcijańskiej
Łaska modlitwy
Cnoty teologalne fundamentem modlitwy chrześcijańskiej
Wiara
Nadzieja
Miłość
Modlitwa chrześcijańska modlitwą Chrystusa
Trynitarny charakter modlitwy
Ukierunkowanie na Ojca
Pośrednictwo Syna
Kierownictwo Ducha Świętego
Chrystoformiczność modlitwy chrześcijańskiej
Chrystus się modli
Chrystus modli się jako człowiek
Przedmiot modlitwy Chrystusa
Modlitwa Chrystusa za swoich uczniów
Chrystus uczy modlitwy
Znaki modlitwy chrześcijańskiej
Świadomość obecności Bożej istotnym momentem modlitwy chrześcijańskiej
Potrójny sposób obecności Boga w człowieku
Modlitwa chrześcijańska drogą do obcowania z obecnym Panem
Modlitwa człowieka
Miejsce modlitwy w religijności człowieka
Działanie władz człowieka na modlitwie
Działanie rozumu na modlitwie
Poznać Boga
Ześrodkować na Bogu
Wierzyć w Boga i wierzyć Bogu
Działanie na modlitwie pamięci wraz z wyobraźnią i fantazją
Działanie woli na modlitwie
Udział innych władz na modlitwie
Zespół działań zmysłów
Uczucia w odniesieniu do modlitwy
Rola pojęć umysłowych i wyobrażeń na modlitwie
Modlitwa od strony psychologicznej
Zewnętrzne uwarunkowania modlitwy
Czas modlitwy
Miejsce modlitwy
Stałe miejsce modlitwy
Miejsca wybrane przez Boga
Pozycja ciała na modlitwie
Rodzaje modlitwy
Rodzaje modlitwy od strony celu
Modlitwa uwielbienia
Modlitwa dziękczynienia
Modlitwa przebłagalna
Modlitwa prośby
Przymioty modlitwy i problem "modlitw niewysłuchanych"
Modlitwa ufna
Modlitwa według woli Bożej
Modlitwa wytrwała
Modlitwa skuteczna
Stopnie modlitwy
Czytanie duchowe
Medytacja
Modlitwa od strony podmiotu
Dwa wymiary modlitwy
Wzajemne powiązanie modlitwy liturgicznej i osobistej
Wzajemne przenikanie się modlitwy liturgicznej i osobistej
Modlitwa ustna
Słowa modlitwy
Modlitwa Kościoła
Modlitwa sakramentalna
Modlitwa powtarzań
Modlitwa myślna
Konieczność modlitwy w ogólności
Konieczność modlitwy myślnej
Rozmyślanie a różne możliwości człowieka
Modlitwa myślna a modlitwa afektywna
Modlitwa wewnętrzna czyli rozmyślanie
Spojrzenie na kontemplację
Kontemplacja wlana owocem zwyczajnego rozwoju życia łaski
Teologia kontemplacji
Co o modlitwie wiedzieć należy
Dominik Wider OCD
Wprowadzenie
Nie trzeba udowadniać, że modlitwa w życiu religijnym zajmuje naczelne miejsce. Jest ona wyrazem życia religijnego i miarą jego stopnia. W normalnym wypadku religijność każdego wyraża się w podejmowanych przez niego modlitwach, ich rodzaju, w czasie poświęconym na modlitwę. Znamienną jest rzeczą w tym względzie, że zgromadzenia zakonne oraz ich tzw. ostrość mierzy się przede wszystkim długością odprawianych przez nich modlitw. Zgromadzenia o czynnym apostolstwie zazwyczaj mają w porządku dnia pół godziny rozmyślania czy modlitwy wewnętrznej. Zakony konwentualne jedną godzinę modlitwy wewnętrznej. Zakony zaś kontemplacyjne przynajmniej dwie godziny takiej modlitwy. Czas poświęcony na modlitwę rzutuje na zakres i stopień wyrzeczenia, samotności, milczenia, studium słowa Bożego i czytanie duchowne, czyli na cały styl życia modlitwy. Inną nieco sprawą jest samo rozmodlenie, czyli pozwolenie, aby modlitwa przeniknęła całe życie człowieka, inaczej, aby całe życie stało się modlitwą. W zasadzie rozmodlenie nie jest ściśle połączone z długością odprawianej modlitwy. Pół godziny modlitwy wewnętrznej może doprowadzić do prawie nieustannej modlitewnej więzi z Bogiem. Niemniej ten, który odnajdzie Boga żywego, w miarę pogłębiania więzi z Panem, zaczyna wydłużać swe modlitwy, szukać czasu na spotkania z umiłowanym nade wszystko Bogiem i czas ten potrafi znaleźć bez uszczerbku dla swoich obowiązków stanu. W tych rozważaniach będzie mowa o modlitwie chrześcijańskiej. Zostaną więc tu pominięte inne typy modlitwy, lub może lepiej, modlitwy ludzi niewierzących w Chrystusa. Dlatego w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że istnieje powszechne zjawisko modlitwy, jak powszechną jest wiara w Najwyższe Bóstwo, któremu nadaje się różne imiona i różne postacie. Wielu niewierzących w Chrystusa autentycznie się modli, a nawet może otrzymać od Boga dar nadprzyrodzonej modlitwy.
Rozważania o modlitwie chrześcijańskiej noszą podtytuł: "Wybrane zagadnienia z teologii modlitwy". Wobec tego będą one stanowić konkretne przemyślenia oparte na słowie Bożym, usiłujące wniknąć w istotę modlitwy chrześcijańskiej i ją przybliżyć modlącym się. Nie trzeba więc w tej książce szukać uczenia modlitwy, ani praktyk modlitewnych, chociaż one w głębi tych rozważań się mieszczą czy też te rozważania do nich prowadzą
Określenie modlitwy chrześcijańskiej
Nie jest łatwe podać jednoznaczne określenie modlitwy. Spotyka się wiele różnych określeń mniej lub więcej dokładnych i ujmujących samą istotę modlitwy. Raczej trzeba by powiedzieć, że wszystkie razem wzięte dają dopiero możliwie pełny obraz tego czym jest modlitwa. Przy tym każdy człowiek na sobie właściwy sposób przeżywa swoje odniesienie do Boga. W istotnych elementach powinno się ono pokrywać z przeżywaniem modlitwy u innych. Istnieje taka różnorodność psychik i możliwości ludzkich, że te same treści i ta sama rzeczywistość Boga modlitwy u każdego inaczej wygląda. Przy tym Bóg w swoim działaniu i udzielaniu nigdy się nie powtarza. Stąd nie jest rzeczą możliwą przyjąć jako wystarczające i wszystkim odpowiadające jedno określenie modlitwy. Modlitwa bowiem w swej istocie będzie tym i jeszcze czymś innym, bardzo osobistym i trudnym do określenia. Ponadto niewielu ludzi wychodzi od określenia modlitwy i na tym ujęciu rozbudowuje swoją modlitwę. Raczej człowiek się modli i dopiero potem niektórzy usiłują zrozumieć czym jest modlitwa - z praktyki dochodzą do określenia. Zmuszają ich do tego trudności, jakie napotykają w praktyce modlitwy. Korzystają przy tym z doświadczeń modlitewnych innych. Często po wielu latach modlenia się stwierdzają, że tak mało jeszcze wiedzą o samej modlitwie, tak mało umieją się jeszcze modlić. Natomiast wiele się modlą.
Z tych przyczyn zostanie na początku podane wstępne określenie modlitwy, a odpowiedź na pytanie, czym jest modlitwa chrześcijańska, znajdzie się w całości rozważań tego opracowania. Pod koniec książki czytający powinien mieć ukształtowane w sobie pojęcie modlitwy.
Wstępne określenie modlitwy
Jakkolwiek na początku tych rozważań nie zamierza się podawać konkretnej definicji modlitwy, czy też wiązać się z jednym jej ujęciem, istnieje jednak konieczność możliwie jasnego ustawienia pojęcia modlitwy, które będzie stanowić jeden z etapów poszukiwania, czym jest modlitwa chrześcijańska w jej najgłębszej istocie.
Określenie słowne - Za podstawę do tego określenia przyjmuje się nazwę w języku łacińskim oratio oraz w języku polskim modlitwa. Odpowiedniki w innych językach także mogłyby coś wnieść w pogłębianie badanej treści, niemniej bez uzasadnionej przyczyny wydłużyłyby te rozważania. Określenie słowne oratio pochodzi od czynności orare, co oznacza: mówić, prosić, błagać. Pochodne od tego słowa jest adorare, posiada bowiem ten sam temat wzmocniony przyimkiem ad - do, czyli zanosić modlitwy do, czy też przykładać się do prośby, do błagania. Lecz słowo adorare posiada własne znaczenie - uwielbiać, a adoratio znaczy uwielbienie. Wobec tego słowne określenie modlitwy w oparciu o nazwę łacińską oznacza mówienie do Boga, zanoszenie do Niego prośby, błaganie Boga oraz uwielbienie Boga. Gdyby przyjąć, że słowo to ma pewne powiązanie tematyczne ze słowem os, oris - usta, określenie mówiłoby o modlitwie ustnej, a słowo adorare o wewnętrznym nastawieniu człowieka wobec Boga, uznania Go, zachwycenia się Nim, które doszło aż do ust i wyraziło się w słowach uwielbienia. Podobne znaczenie posiada polskie słowo modlitwa, chociaż pochodzi nieco z innego tematu. Dlatego też poszerza treść słownego określenia i warto nad nim się zastanowić. Słowo modlitwa pochodzi od słowa modła, a ono oznacza: dar, ofiara, prośba. W staropolskim języku używało się słowa namodlny na oznaczenie uprzykrzonej prośby. Dalsze znaczenie słowiańskie słowa modła mówi także o sercu skruszonym. Istnieje także ciekawe znaczenie tego słowa: modła - wzór, coś, według czego się robi. W tym ujęciu modlitwa oznaczałaby nie tylko prośbę, lecz i dar, ofiarę. Człowiek bowiem stając przed Panem nie tylko mówi do niego, lecz poświęca Mu swój czas, dla poparcia swej prośby przynosi dar, ofiarą chce skłonić do wysłuchania. Pojęcie - uprzykrzona prośba może oznaczać wciąż zanoszą modlitwę, prośbę, prośbę pełną ufności. Jest także w tym ujęciu wyjście poza słowa i dary; jest bowiem także świadomość, że Ten Bóg jest wzorem, a wobec tego modlitwa jest wpatrywaniem się w ten wzór, urabianiem siebie na ten wzór.
W oparciu o to określenie słowne odnajduje się pewne podstawowe elementy modlitwy, które w rzeczywistości tkwią w świadomości ludzi modlących się. Jeśli do tego określenia dołączy się doświadczenie modlących się, niezależnie od wyznawanej religii, będzie można podać wstępną rzeczową definicję modlitwy. W tych bowiem doświadczeniach modlitewnych ludów, modlitwa ukazuje się jako podniesienie się człowieka do pewnej łączności z Bogiem. Jakie jest to podniesienie się człowieka do Boga? Jaki jest charakter i stopień tego podniesienia się na modlitwie człowieka do Boga?
Odpowiedzi na te pytania, a zarazem głębszego wyjaśnienia do podanej przed chwilą definicji modlitwy, trzeba przede wszystkim poszukać w słowie Bożym, które ukazuje historię zbawienia, mówi o podniesieniu człowieka do żywej łączności z Bogiem oraz podaje wzory przeżywania tej łączności.
Modlitwa w ujęciu biblijnym
W modlitwie przekazanej przez historię zbawienia można wyraziście rozróżnić dwa etapy, modlitwę Starego Przymierza i modlitwę Nowego Testamentu. Na pewno te dwa etapy modlitwy chrześcijańskiej nie są sobie przeciwstawne. Raczej istnieje pomiędzy nimi duża zbieżność. Oparte są bowiem na jednym źródle - Bogu, który w pełni objawia siebie. Jeśli istnieje pomiędzy nimi jakaś różnica, pochodzi ona ze stopnia objawienia się Boga w Starym Przymierzu i z pełni tego objawienia w Jezusie Chrystusie. Poza tym będzie w jednej i drugiej modlitwie prawie tożsamość. Stąd w modlitwie chrześcijańskiej jest pełne czerpanie ze wzorów modlitwy oraz tekstów modlitewnych Starego Testamentu.
Modlitwa Starego Przymierza
Oczywiście zostaną podane jedynie pewne, jakby wiodące doświadczenia modlitewne.
Już od opisu stworzenia człowieka zaczynają się przedziwne odniesienia Boga do człowieka, jakże różne od Jego kontaktów z innymi swymi stworzeniami. Bóg pochyla się nad człowiekiem, którego ulepił z mułu ziemi i tchnie w niego życie. Jakiego rodzaju życie? Swoje własne. Stworzył bowiem człowieka na obraz i podobieństwo swoje i od pierwszej chwili stworzenia powołał go do uczestnictwa w swoim życiu. Można więc mówić o wyjątkowym i przedziwnym złączeniu z Bogiem, którego wyraz znajduje się nie tylko w trosce o człowieka, jego otoczenie, lecz przede wszystkim w żywym i codziennym osobowym kontakcie z człowiekiem. Słowo Boże mówi o przychodzeniu Pana do ogrodu raju, by z człowiekiem rozmawiać (Rdz 1,25 - 2,23).
Proszę zwrócić uwagę na tę bliskość, jaka nawiązuje się między Bogiem a człowiekiem, której autorem jest Bóg. To On wciąga człowieka w żywe kontakty z sobą; jakby, dając siebie, uczy człowieka jego prawdziwej wielkości, zrozumienia kim jest oraz pełni życia. W żadnym wypadku tego odniesienia wzajemnego Boga i człowieka nie można ograniczyć do płaszczyzny: Bóg, początek wszystkich rzeczy, stwórca człowieka i jego stworzenie. Wystarczy człowieka w tym momencie jego dziejów porównać z innymi stworzeniami. Dla pierwszego człowieka Bóg nie jest jedynie absolutem, czymś dalekim, zimnym, nieznanym. Jest kimś bardzo bliskim, można powiedzieć codziennym. Niemniej u człowieka jest świadomość swego miejsca w tym żywym kontakcie z Bogiem-Stwórcą. To nic, że ona dopiero jasno się ukazuje po upadku. Człowiek ma świadomość kim jest w odniesieniu do swego tak bliskiego Boga. Więcej, on wie co przez grzech utracił i nie co innego tylko grzech wprowadził między niego a Boga lęk, a także i pokorę w jego odniesieniu do swego Boga i Stwórcy. Warto o tym pamiętać. Człowiek dopuszczony przez Pana do najbardziej intymnego zjednoczenia z Bogiem musi mieć świadomość swej zależności od Pana: całe swe istnienie przyrodzone i nadprzyrodzone i nadprzyrodzoną łaskę zawdzięcza swemu Stwórcy. Właściwe jemu miejsce w kontakcie z Bogiem jest u jego kolan, nawet wtedy, kiedy Pan bierze na swe ramiona i przyciska do serca, nawet wtedy, a może szczególnie wtedy, kiedy odnajduje w sobie całą wielkość swego wybrania.
Odtąd żywa więź z Bogiem u człowieka mieści się pomiędzy tym lękiem, a pokorną adoracją pełnego miłości Boga. Lęk nieraz przeradzał się w ucieczkę od Pana, stawanie z daleka. Lęk taki niewiele lub nic nie ma wspólnego z pokorą. Ta ostatnia prowadzi do dziecięcej bojaźni wobec swego Boga, bojaźni więcej wynikającej z miłości niż ze strachu. Tak zaczyna się przymierze z Bogiem, w które zarówno są wciągnięci Bóg i człowiek, tworząc wspólnie świętą historię.
Niektórzy w dziejach łaski pełniej odnajdywali swe podstawowe powołanie i właściwą, a zarazem należną człowiekowi, więź ze swoim Bogiem. Do nich na pewno należał Abel i wszyscy do niego podobni. Do nich także należał sędziwy Henoch, który chodził w obliczu Pana. Podobną więź z Panem zauważa się u Noego, jego rozmowy z Bogiem, a nade wszystko jego uległość Panu, uwieńczona zawarciem przymierza Boga z człowiekiem (Rdz 4,4; 5,24; 6,9 nn).
Właściwy okres przymierza, zbudowany na tym samym obdarzeniu ze strony Boga, zaczyna się wraz z Abrahamem. Jakże wiele jest modlitwy w jego życiu i to jakiej modlitwy! Na modlitwie słyszy swoje: "Wyjdź z domu ojca swego ..., idź..." (Rdz 12,1-3). W miejscach, w których bardziej wyraziście przeżywał spotkania z Panem, stawia ołtarze i wraca do tych miejsc. Pan uznaje jego wierność i uległość Jego słowu, a w dowód swej przyjaźni do niego, przychodzi w gościnę, którą Księga Wyjścia opisuje w słowach: Trzech widział, a jednego adorował. Zaraz po tej modlitwie, która była przyjęciem Boga, Jego adoracją, Abraham obdarzony zaufaniem Pana odnośnie losów Sodomy, prowadzi swoje serdeczne targi z Bogiem o los grzesznych miast. Ile doświadczenia modlitewnego niesie z sobą wydarzenie związane z ofiarą Izaaka! i zawarcie wiecznego przymierza z Bogiem! (Rdz 12; 18; 22).
Podobne doświadczenia modlitewne przeżywa Jakub. Do szczególnych wydarzeń trzeba zaliczyć jego walkę z Bogiem i sen świętej drabiny, który doprowadził go do stwierdzenia: "Zaprawdę straszliwe jest to miejsce, a ja nie wiedziałem... prawdziwie święte miejsce i brama niebios" (Rdz 28,16-17). To doświadczenie wprowadza go w świadomość obecnego Boga na każdym miejscu i w każdej chwili jego życia (Rdz 28,10-22; 32,25-32).
W ramach tego przymierza z Bogiem spotyka się rozmowy Mojżesza z Panem na Górze Synaj, w namiocie pojednania, po których twarz jego jaśniała; także rozmowy, które były targami z Panem wyjednywujące przebaczenie Ludowi. Jakże podobny charakter ma modlitwa Anny, żony Elkna, która tak ją określiła, odpowiadając na zarzuty Helego: "Wylałam tylko duszę swoją przed Jahwe... Z nadmiaru zmartwienia i boleści duszy cały czas mówiłam..." (1 Sm 1, 15-16). Po tej samej linii biegnie modlitwa jej syna Samuela: staje przed Panem z gotowością przyjęcia Jego słowa: "Mów Panie, sługa twój słucha", a życiem swoim potwierdza te słowa uległości (1 Sm 3).
Nie sposób nie wymienić w tym miejscu jeszcze modlitwy proroka Eliasza, pełnego żarliwości o chwałę Pana Zastępów, który stał zawsze w obliczu Boga żywego, wraz z jego rozmową z Panem na Górze Horeb. Jak on znał Pana! Wiedział , że Bóg nie jest w burzy ani w piorunach, że nie jest w ogniu ani w gwałtownej wichurze. Bóg przychodzi jak lekki powiew. Tak ujrzał przechodzącego Pana (1 Krl 17nn). I pozostali prorocy rozmawiają z Bogiem i mówią o Bogu, który jest miłością, przyjacielem, oblubieńcem. Dochodzi cała wspaniała modlitwa Psalmów.
W tym ujęciu modlitwa ma kształt dialogu. Bóg mówi, poucza, wzywa, a człowiek odpowiada. U podstaw odniesienia człowieka do Boga jest bezgraniczne zawierzenie Bogu, powierzenie się w Jego ręce. Człowiek zwraca się do Boga jak do Ojca, jak do Oblubieńca, który jednoczy z sobą i Naród wybrany i każdego w nim w mistycznym małżeństwie. W tym modlitewnym Kontakcie człowieka z Bogiem, jasno widać, że inicjatywa należy do Boga. Podstawowym aktem ze strony człowieka jest wiara i przez nią słuchanie słowa, wołania Bożego. Odpowiedź na nie może być jedna: "Oto jestem. Ty mnie wołałeś. Mów Panie...". Jest to podstawowa struktura teologiczna każdej modlitwy w Starym Przymierzu. Polega ona na przyjęciu darmowej łaski Boga, który woła oraz zbawczej jego woli, objawionej w Słowie.
Przytoczone przykłady mówiły o modlitwie poszczególnych ludzi. Ostatecznie bowiem, chociaż odnajdujemy w Starym Testamencie modlitwy wspólne jako wyraz wiary całego Ludu, modlitwa rozgrywa się w sercu poszczególnego człowieka. To dopiero jednostki rozmodlone porywają za sobą ku Bogu innych.
Modlitwa Nowego Przymierza
Wraz z przyjściem na świat Jezusa Chrystusa rozpoczyna się nowy okres w dziejach modlitwy. Jego modlitwa, umiłowanego Syna Bożego, zawiera w sobie pełnię modlitwy, jakiej godzien jest Ojciec. Równocześnie będąc człowiekiem istotowo zjednoczonym z bóstwem w jednej osobie Słowa, wypełnia najskrytsze oczekiwania człowieka, podniesionego do stanu łaski i wezwanego do zjednoczenia z Bogiem w miłości. Nowość modlitwy chrześcijańskiej leży w tajemnicy Wcielenia. Jej mocą modlitwa Jezusa jednoczy Go z Ojcem, a dla świata staje się zbawieniem. Chrystus, kiedy się modli, mówi Ojcze, a Ojciec przedstawia swego Syna Mój Syn umiłowany. Najgłębszą treścią Jego modlitwy i jej skutkiem jest poddanie się we wszystkim Ojcu: "Przychodząc na świat, mówi: Oto idę wypełniać wolę twoją, Boże" (Hbr 10,5-8), a w czasie swego życia na ziemi powie: "Moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca mojego" (J 4,39).
Jak to nowe Chrystusa ma się do modlitwy Starego Przymierza? Nie ulega wątpliwości, że modlitwa chrześcijańska wzrasta na modlitwie Starego Testamentu.
Otrzymuje ona jednak istotowe udoskonalenie przez Ducha i obecność Chrystusa, przez Jego odniesienie jako Syna do Ojca. Ona więc zakorzeniona w Chrystusie, mocą działania Ducha Świętego, daje uczestnictwo w miłości, która jest życiem, a która zarazem jest samą istotą Syna Bożego. Nowością modlitwy chrześcijańskiej jest modlitwa Chrystusa przekazana ludziom. On czyni ich członkami swego mistycznego Ciała. Żyje w nich w swoim Duchu. Tak czyni swoją naszą modlitwą i przez nią wprowadza nas w tajemnicę swego odniesienia do Ojca.
Modlitwa chrześcijańska jest modlitwą w Duchu Ojca i Syna, który "przychodzi z pomocą naszej nieudolności" (Rz 8,26), zaświadcza, że jesteśmy dziećmi Bożymi (Rz 8,15) i w Nim wołamy "Abba - Ojcze!" (Rz 8,15). Tak chrześcijanin, który się modli, nie jest sam. Modli się w Chrystusie, wraz z Nim, przez Niego, w imię Jego. Zarazem chrześcijanin modli się z drugimi, tworzącymi wspólnie z nim w Chrystusie Jego Kościół. Wszyscy wierzący są jednym Ciałem w Chrystusie. Tak Ciało Mistyczne Chrystusa - Kościół jest wielkim orantem przed Ojcem. Kościół zbiera swe modlitwy w Chrystusie, z Nim rozważa i przyjmuje słowa zbawienia i z Nim za nie dziękuje Ojcu, wielbiąc Jego miłosierdzie.
Bliższe określenie modlitwy
W oparciu o biblijne omówienie modlitwy można uściślić jej określenie. W tym ujęciu modlitwa jest wzajemnym odniesieniem dwóch osób - Boga i człowieka: Boga wzywającego do przyjaźni z sobą, obdarzającego łaską i człowieka, który odpowiada na Jego dar. I obdarzenie ze strony Boga i odpowiedź człowieka najdoskonalej zostały urzeczywistnione w Jezusie Chrystusie. Stąd On jest nie tylko wzorem modlitwy chrześcijańskiej, lecz przede wszystkim jej fundamentem.
U podstaw każdej więc modlitwy jest Bóg obecny, który powiedział o sobie: "Jestem, który jestem" (Wj 3,14). Człowiek wobec tego najpierw musi zdobyć przekonanie o Jego istnieniu i Jego bliskości. słowo Boże mówi mu o Bogu, który jest; o Bogu, który mówi, że przyjdzie; o Bogu, który przyszedł w Jezusie Chrystusie; o Bogu, który żyje w Kościele - jest; o Bogu, który nadchodzi, pragnąc wprowadzić w pełnię swego życia mocą udzielonego człowiekowi Ducha Świętego: o Bogu, który przyjdzie, i którego przyjścia oczekujemy w chwale.
U podstaw każdej modlitwy jest odnalezienie przez wiarę Boga w sobie, w drugich, w świecie, w wydarzeniach. Urs von Balthazar mówi o potrzebie odnalezienia Boga w swoim małym ja i jakby dojrzenia w nim Bożego Ja. Wtedy już łatwo można odnaleźć w Nim każdego ty.
Człowiek zawsze odnajdywał Boga zarazem dalekiego i bliskiego. Bóg bowiem w rzeczywistości pojmowanej przez człowieka jest bardzo daleki: daleki w swoich doskonałościach, w swej nieskończoności, niezmierzoności daleki w swej transcendencji oraz w odniesieniu Stwórca - stworzenie. Równocześnie jest On bardzo bliski, o czym poucza całe Objawienie; bliski w Jezusie Chrystusie, szczególnie w Nim wydającym siebie za nasze zbawienie i wszczepiającym nas w Siebie.
Odniesienie człowieka do Boga lub może lepiej odpowiedź człowieka na Boże obdarzenie była różna w zależności od wyznawanej wiary oraz jej stopnia. Inna odpowiedź człowieka uwidacznia się w realiach niechrześcijańskich. Niemniej bardzo bogate jest życie modlitwy różnych ludów i poszczególnych wyznawców, a nawet wyznawców wielobóstwa. Wielu Boga nazywa swoim Ojcem i mówi jak do Ojca z całym zaufaniem. Większość jednak ustawia swe modlitwy na płaszczyźnie naturalnej, w której jakby nie było miejsca na Boga. W chrześcijaństwie przepojonym deizmem jakże trudno o prawdziwe odniesienie do Boga. Wyznawana wiara nie pozwala zbliżyć się do Boga Miłości. Pewna liczba katolików stoi na progu naturalizmu, czy też wyznaje praktyczny deizm. Tym samym udaremnia w sobie pełne rozwinięcie się modlitwy w wydaniu Chrystusowym.
Głęboko związani z Bogiem przez wiarę i zapatrzeni w Jezusa Chrystusa, żyjący Jego Duchem, pozostawili wzór ludzi rozmodlonych. Proszę wziąć jako przykład jakiegokolwiek ze Świętych. Do jednych z tych rozmodlonych należała św. Teresa od Jezusa. Zostawiła nie tylko przykład życia modlitwy, lecz nadto przez swoje pisma stała się mistrzynią modlitwy. Ona to, jak bardzo wielu przyznaje, doskonale określiła modlitwę chrześcijańską, pisząc: "Modlitwa wewnętrzna jest to poufne i przyjacielskie z Bogiem obcowanie i wylana, po wiele razy powtarzana rozmowa z tym, o którym wiemy, że nas miłuje" (Ż 8,5). W jej ujęciu najpełniej o miłości Boga przekonuje Jezus Chrystus. Dlatego radzi każdemu mocno trzymać się człowieczeństwa Chrystusa (Ż 22).
Natura modlitwy
Warto w tym miejscu, kiedy podejmuje się próbę określenia natury modlitwy chrześcijańskiej, przypomnieć, że mowa jest o modlitwie, która wprowadza w uczestnictwo w życiu Bożym; o modlitwie, która jest przyjacielskim z Bogiem obcowaniem; o modlitwie, która jest przeżywaniem i doświadczaniem miłości Boga ku sobie i swojej miłości ku Bogu. Na tych płaszczyznach ustawiona modlitwa chrześcijańska jest istotowo nadprzyrodzona. Co to oznacza?
Nadprzyrodzoność modlitwy chrześcijańskiej
Nadprzyrodzoność modlitwy chrześcijańskiej wynika z tego, że modlitwa jest łaską oraz opiera się na cnotach teologicznych.
Łaska modlitwy
Modlitwa wprowadza w przyjazną zażyłość z Bogiem. Na niej ludzie prawdziwie religijni rozmawiają z Bogiem, doświadczają Boga, doznają dotknięć Pana, których owocem jest zjednoczenie z Nim w miłości. Ono wprowadza w pełne uczestnictwo w życiu Bożym. Modlitwa wprowadza i wznosi istotę człowieka, tzn. jego umysł i serce do Boga. O tym mówią przeliczne doświadczenia modlitewne. Na Górze Tabor apostołowie oglądają przeniknięte bóstwem i jaśniejące chwałą człowieczeństwo. Abraham cieszył się odwiedzinami Boga i w kornej adoracji chyli się do stóp Jego. Eliasza wzywa Pan na Górę Horeb i umacnia go swoim przejściem. Apostołowie głęboko przeżywają przemienienie Pana, co wyraża św. Piotr w słowach: "Panie, dobrze nam tu być!" (Mt 17,4) i chciałby już w tym stanie pozostać na zawsze. Święci otrzymują dar kontemplacji wlanej, która ich przemienia, czyniąc ludźmi dobrymi, pełnymi poświęcenia dla bliźnich; czyniąc ludźmi Bożymi. Zostają przyobleczeni w tkliwe miłosierdzie Boże.
Trzeba sobie uświadomić, że człowiek sam z siebie nie jest w stanie wznieść się do takiego uczestnictwa w życiu Boga. Żadna bowiem inteligencja nie może wznieść się do takiego stanu, ani też bezpośrednio jakby dotykać Boga w Jego boskości. W wyniku tego człowiek nie może umiłować Boga w Nim samym, wola idzie za poznaniem, w Jego nieskończonej dobroci miłuje go w sposób godny Jego samego. To stanowi wyłączny przywilej Boga i tylko Bóg sam może się nim podzielić. Człowiek więc musi ten dar otrzymać, musi być podniesiony do tego stanu przez łaskę. Łaska bowiem daje formalną zdolność poznawania i miłowania Boga na sposób nie ludzki, lecz Boży jak On siebie poznaje i miłuje. Jedynie dzięki łasce Bożej człowiek może żyć życiem Bożym. Jedynie dzięki Jego łasce człowiek jest Bogiem przez uczestnictwo, jak to ustawia św. Jan od Krzyża (N II, 20,5). Święty mówi o tym, kiedy opisuje stan kontemplacji wlanej w stanie zjednoczenia człowieka z Bogiem.
Kiedy więc kontakt z Bogiem został nawiązany przez człowieka, inicjatywy tego kontaktu nie podjął sam człowiek, gdyż sam nie jest zdolny do tego; jedynie Bóg może udzielić modlitwy i samego daru modlitwy, przez który daje się poznać człowiekowi, i w którym ofiaruje mu Siebie. Dlatego Bóg jest źródłem, które daje początek chrześcijańskiej modlitwie. Warto to jeszcze raz podkreślić: pierwszy impuls, pierwsze przynaglenie do modlitwy pochodzi od Boga. On z człowiekiem nawiązuje rozmowę modlitwy poprzez tajemne słowo, wewnętrzne poruszenia. Trzeba to podkreślić, gdyż człowiekowi wydaje się, że to on sam podejmuje modlitwę. Człowiek podejmuje lub nie wezwanie Boże. Czyni to dobrowolnie. Od niego więc bardzo wiele zależy. Kiedy Bóg udziela łaski modlitwy, oczekuje odpowiedzi człowieka. W miarę tej odpowiedzi udziela dalszych łask.
U podstaw obdarzania darem modlitwy jest chrzest. Modlącym się, człowiekiem nieustannej modlitwy, stał się w Chrystusie przez ten sakrament. Otrzymał wtedy Ducha Świętego, który w nim nieustannie woła i wspiera jego słabość (por. Rz 8,15; Ga 4,6). Odpowiedź człowieka jest czymś wtórnym. Duch Święty jest tym, który ożywia. Człowiek odpowiada, daje przyzwolenie, robi miejsce łasce Pana.
Doskonale rozumiała tę prawdę św. Teresa z Avila, kiedy pisała: "Aby każdy zrozumiał, jak wielkim i nieoszacowanym skarbem Bóg obdarza duszę, gdy ją skłania do ochotnego oddawania się modlitwie wewnętrznej, chociażby skądinąd nie była tak usposobiona, jak tego potrzeba" (Ż 8,4).
Modlitwę tak pojętą człowiek powinien przyjmować jako dar; człowieka uczyniono modlącym się, wezwano go do modlitwy, jest przynaglany do modlitwy. Do niego należy wewnętrzna postawa wsłuchiwania się - człowiek ma słuchać Ducha Bożego, który wspiera jego niemoc, ma uważać na Jego poruszenia, przyzwalać, aby Duch go prowadził. Poddanie się temu impulsowi Bożemu ma swoją cenę. Jest nią asceza organicznie powiązana z modlitwą. Niezależnie od tego, jaki moment tej ascezy wysunie się na pierwszy plan, cena jest zawsze ta sama: zostawienie wszystkiego, co nie jest Bogiem, lub do Niego nie prowadzi, czy też w pozytywnym ujęciu - pełna czystość serca. Św. Teresa, która wiele mówi na ten temat, nadto często podkreśla potrzebę wytrwałości w modlitwie (Ż 8,4).
Człowiek nie zawsze właściwie ocenia łaskę modlitwy. Nie sprzyja temu zbyt mocne podkreślenie w modlitwie tego, co bierne, a co czynne. W takim ustawieniu można za łaskę uznawać jedynie modlitwę wlaną i jeszcze podkreślać przygotowanie się do niej jako warunkujące, czy zmuszające Boga do udzielenia tej łaski. W rzeczywistości każda modlitwa u podstaw zakłada łaskę. Bez niej nie ma modlitwy chrześcijańskiej.
To dlatego, że modlitwa chrześcijańska jest istotowo nadprzyrodzona, Apostołowie, ludzie modlący się, prosili Pana, aby nauczył ich się modlić (Łk 11,1). Święty zaś Paweł jasno napisze, że Duch to sprawia, że człowiek się modli (Rz 8,26). Zarazem przypomina, że "nie jesteśmy w stanie pomyśleć coś sami z siebie, lecz ta możność nasza jest z Boga" (2 Kor 3,5). Św. Teresa od Jezusa tak poucza: "Możemy dojść do niego [skupienia] własnym staraniem naszym, przy pomocy, rozumie się, łaski Bożej, bez której nic uczynić nie możemy, nawet dobrze pomyśleć" (Dd 29,4). Już św. Paweł sprecyzował tę myśl: "Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego Panem jest Jezus" (1 Kor 12,3). Stąd jakże zrozumiała jest prośba św. Augustyna "Pozwól mi, Panie, dobrze się modlić" (Sol I,I. c 1).
Można powiedzieć, że Bóg sam ustanowił modlitwę jako źródło łączności z Nim i źródło życia Bożego. Człowiek odczuwając potrzebę łączności z Bogiem i jej poszukując, pod działaniem łaski Pana odnajduje to źródło i podejmuje modlitwę, z której wypływa całe życie chrześcijańskie, i w której ono się wyraża. Modlitwa bowiem jest oddechem i atmosferą życia chrześcijańskiego.
Cnoty teologalne fundamentem modlitwy chrześcijańskiej
Czynnikiem kształtującym modlitwę, ożywiającym ją i czyniącym ją żywą, są wiara, nadzieja i miłość, udzielone człowiekowi wraz z łaską uświęcającą na chrzcie św. Modlitwa jest niczym innym, jak przyjęciem i rozwojem tych cnót. Cnoty zaś teologiczne ze swej istoty są nadprzyrodzone. Stąd i modlitwa na nich oparta jest istotowo nadprzyrodzona. Stwierdzenie oczywiste. Warto jednak przyjrzeć się bliżej działaniu tych cnót na modlącego się i na samą modlitwę.
Wiara
Modlitwa chrześcijańska opiera się na wierze i z niej bierze swój początek.
Nie podlega wątpliwości, że nie można poznać Boga i nie można umiłować Go w Jego Boskiej rzeczywistości, jak tylko przez Niego samego - jeśli On sam nie da się poznać i umiłować. Poznania zaś nadprzyrodzonego w Nim samym udziela wiara. Człowiek poznaje Boga, kiedy przylgnie swoim umysłem do tego, co On sam powie o sobie, czyli uwierzy Bogu objawiającemu siebie. Bóg objawia siebie. Wobec tego wszystko, co człowiek poznaje w wierze jest tym, co Bóg poznaje w swej inteligencji i człowiekowi przekazuje. Wiara daje uczestnictwo w poznaniu samego Boga. Zarazem wiara jest przylgnięciem do tego, który się objawia. Jeśli więc Boga w Nim samym poznaje człowiek o tyle, o ile Bóg sam powie mu o sobie w objawieniu istotowo nadprzyrodzonym, wiara, która idzie za tym objawieniem, jest także istotowo nadprzyrodzona. Jest ona darem Boga, który usposabia do uwierzenia Bogu samemu dla Niego samego.
Modlitwa jako przyjacielska rozmowa powstaje przy słuchaniu słowa Bożego, czyli tego, co Bóg mówi o samym sobie, o człowieku i jego nadprzyrodzonym powołaniu, o świecie. słowo Boże porusza człowieka. Bóg więc objawiający siebie, poruszający wnętrze człowieka, ma inicjatywę w swych rękach. Istnieje więc dogłębne powiązanie pomiędzy modlitwą, a słowem Bożym "...słowo Boże wśród wszelakiej modlitwy i błagania" (Ef 6,17). Jest i w tej modlitwie udział Kościoła. Kościół bowiem, który nieustannie głosi słowo Boże, przez nie pobudza wierzącego do modlitwy.
Wiara pomaga do zrozumienia rzeczy Bożych i samego Boga. Modlić się zatem w oparciu o wiarę znaczy poznać Boga podczas spotkania i mocą Jego łaski przeniknąć objawione tajemnice. Duch Święty, udzielając daru rozumu, pozwala dogłębnie przenikać te tajemnice. Dlatego zapewne św. Paweł zachęca: "Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu" (Ef 6,18). Modlący się bardziej poznają Boga, niż inni przez studium książek i podręczników teologicznych. Można tu przytoczyć stwierdzenie św. Tomasza z Akwinu, że jeśli coś wie, poznał to z otwartej księgi Krzyża. Modlitwa bowiem pozwala z tej otwartej księgi samego Boga czytać i zdobywać Bożą wiedzę.
Wiara ludziom modlącym się udziela daru właściwej oceny stworzeń. Wiarę w tym wypadku Duch Święty wspomaga darem wiedzy. Dzięki niemu przez wiarę człowiek otrzymuje możność poznania śladów Boga w stworzeniach oraz wyjaśnienie zjawisk i wydarzeń jako wyrazów woli i planów Bożych. Wiara wprowadza modlącego się w zrozumienie Opatrzności Bożej oraz w pełne zawierzenie Bogu, który wie, czego mu potrzeba.
Z wiarą wiąże się stawanie wobec Boga z usposobieniem uwielbienia i adoracji na wzór Abrahama, który Trzech widział, jednego adorował (Rdz 12; 18). Ten moment przeważa w modlitwie chrześcijańskiej. Do takiej bowiem modlitwy zachęca Chrystus, kiedy modli się do Ojca: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi ..." (Mt 11,25).
Przez modlitwę wiara przenika całe życie człowieka. Przez jej pośrednictwo otrzymuje on światło i pomoc, by mógł się wznieść ponad pozory, sądy, uczucia ... i dojść do spotkania z Bogiem bliskim w codzienności.
Z takiego spojrzenia na wiarę można wyciągnąć bardziej praktyczne wnioski:
u podstaw modlitwy jest wiara. Z zanikiem wiary ginie modlitwa. Można by tę prawdę ująć w słowach: wiara się modli!
- wiara roznieca aktywność modlitwy. Im wiara głębsza, tym człowiek mocniej wiąże się z Bogiem, szukając Go i odnajdując na modlitwie;
- wiara wprowadza w tajemnice obecności Boga. Ona nadaje pewności tej obecności. Pewność ta jednak nie posiada charakteru ludzkiej oczywistości. Dlatego człowiek musi być przygotowany na ciemności wiary;
- wychowanie do modlitwy jest wychowaniem do wiary;
- modlitwa przyczynia się do rozwoju życia wiary, a wiara pobudza do modlitwy.
Warto w tym miejscu odnieść się do św. Jana od Krzyża i jego Drogi na Górę Karmel, nazwanej Księgą wiary. Święty bowiem ukazuje w niej Boga obecnego, prawdziwego oraz potrzebę oczyszczenia wszystkich pojęć jako nieadekwatnych do wyrażenia Boga. W poznawaniu Boga pozostaje człowiekowi jedynie czysta wiara (zob. D II, 9,1 - 16,15).
Nadzieja
Z wiarą, i tym co przez nią człowiek poznaje, ściśle złączona jest nadzieja. Posiada ona ten sam charakter, co wiara: jest darem i jest nadprzyrodzona. Człowiek otrzymuje ten dar od Boga, otrzymuje cnotę nadziei jako dar wlany i nadprzyrodzony, dysponujący człowieka do oczekiwania od Boga wszystkiego w oparciu o Jego wierność.
Modlitwa chrześcijańska oparta na wierze tym samym ma za podstawę nadzieję. Wiara bowiem ukazała człowiekowi prawdziwe oblicze Boga, wezwanie człowieka do uczestnictwa w życiu Boga i tym samym wzbudziła w nim zapał nadziei. Do czego? Do osiągnięcia obietnic wiary. Przez wiarę człowiek wie, że Bóg chce go hojnie obdarzyć. Ze swej strony człowiek pragnie życia wiecznego objawionego i obiecanego przez Pana i o ten dar prosi: "Jak jeleń spragniony pragnie wody ze strumienia, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże" (Ps 42). Nadzieja przynagla go do uznania potrzeby łaski i pobudza do prośby o łaskę. Człowiek żyje swoimi nadziejami. Dzięki nim podejmuje wysiłki. Nadzieje stają się przyczyną materialną jego czynów. W ten sposób nadzieja jest także przyczyną materialną modlitwy. Ona, zakorzeniona w wierze, dostarcza treści modlitwy. Bez nadziei, bez zapału i pragnień, które wzbudza nadzieja, mowa umysłu i dążność serca nie miałyby znaczenia. Modlitwa więc jest uzależniona od nadziei. Nadto wzrasta ona proporcjonalnie w miarę wzrostu nadziei. Św. Bernard napisze: "Nikt się nie modli, jak tylko o to, w co wierzy i co ma nadzieję zdobyć" (Super missus, Hom. IV,11).
Z tego spojrzenia na rolę nadziei w modlitwie można wyciągnąć następujące wnioski praktyczne:
pragnienie Boga - głód Boga - który chce siebie samego dać człowiekowi, jest twórczym elementem modlitwy chrześcijańskiej. By modlitwa mogła się rozwinąć, trzeba wzbudzać pragnienie Boga.
- człowiek pragnący dobra doczesnego, nim będzie zajęty oraz jego zdobywaniem. Jeśli więc złączy swe nadzieje z dobrem doczesnym, tym samym całkowicie lub przynajmniej częściowo nie będzie pragnął dobra wiecznego. W wyniku tego przestanie autentycznie się modlić.
- cnota więc nadziei, która nastawia na życie wieczne i dopomaga do właściwego ustawienia się w odniesieniu do dobra doczesnego i z nią związany duch ubóstwa, doskonale usposabiają człowieka do modlitwy.
Miłość
W człowieku wszystko jest podporządkowane miłości. Jakkolwiek często zatrzymuje się on na namiastkach miłości, może go jedynie zaspokoić prawdziwa miłość i jej pełnia. Nie tylko w marzeniach, lecz także w rzeczywistości człowiek dąży do zdobycia pełni wszystkiego w miłości i przez nią.
Wiara ukazała człowiekowi, że Bóg jest Miłością, która pragnie oddać się mu i napełnić go sobą. Dar nadziei napełnił go pragnieniem zdobycia pełni miłości w Bogu. Nic więc dziwnego, że Boga-Miłość pragnie posiąść i zatrzymać oraz całym sercem dąży do tego. Wspiera go w tym wlana cnota miłości, przez którą Bóg wewnętrznie usposabia człowieka do umiłowania Boga ponad wszystko, a wszystko inne ze względu na Boga.
Tak usposobiony człowiek staje na modlitwie wobec Boga. Modlitwa poprzez wnikanie w słowo Boże daje mu doświadczenie miłości. Ono przerasta wiedzę teoretyczną. Jest ono uwierzeniem miłości oraz smakowaniem i kosztowaniem objawiającej się miłości Boga - jest doświadczeniem "jak słodki jest Pan" (Ps 33,9). Miłość, której człowiek doświadcza na modlitwie, nastawiona jest na pełnię. Jak bardzo potrzeba tego nastawienia, inaczej - dynamizmu miłości, by nie zatrzymać się na progu tego, co obiecuje wiara i ku czemu dąży nadzieja. Nie ulega wątpliwości, że fundamentem tego modlitewnego doświadczenia Boga jest wiara i nadzieja. Istotny jednak dynamizm powinna dać miłość. Ona powinna stać się motorem.
Miłość kieruje wolną wolą człowieka i miłość przynagla go do modlitwy. Można powiedzieć, że człowiek modlący się chce tego, czego chce miłość. Ona całą istotę człowieka skierowuje ku Bogu umiłowanemu w Nim samym.
"Gdzie - bowiem - skarb twój, tam jest i twoje serce" (Mt 6,21). Wartość modlitwy w tym ukierunkowaniu na Boga jest w tym, że ona jest najbardziej podstawowym i najgłębszym pokładem duszy. Ona ożywiana przez Boga, ku Niemu jest zwrócona wewnętrznym spojrzeniem miłości. Miłość bowiem spogląda na przedmiot umiłowany. Przedmiotem umiłowanym jest Bóg. Modlitwa jest w tym ujęciu patrzeniem pełnym miłości na Boga, który jest miłością. Ponieważ w modlitwie i Bóg miłujący człowieka patrzy na niego, dlatego modlitwa jest stawaniem przed Bogiem i patrzeniem na Niego, jak On patrzy na człowieka. Tak widziała ją św. Teresa od Jezusa (zob. Ż 13,22).
Modlitwa chrześcijańska rozwija się pod tchnieniem Ducha Świętego, Ducha Miłości. On porusza wnętrze człowieka przez udzielanie miłości. Ta udzielana - rozlewana - miłość wzbudza zapał modlitwy, ubogaca modlitwę i owocuje w modlitwie.
Jest tu mowa o miłości wlanej, która jest udzielana i istnieje wraz z łaską uświęcającą. A jeśli człowiek przez grzech utracił tę łaskę, czy jego modlitwa może być nadprzyrodzoną? Czy jego modlitwę można nazwać nadprzyrodzoną? Tak. Człowiek bowiem kiedy odwróci się od Boga przez grzech, lecz zachowa wiarę i nadzieję, może się autentycznie modlić w oparciu o te cnoty, a jeśli taka modlitwa domaga się od niego nawrócenia, posiada rzeczywiste wartości modlitwy nadprzyrodzonej. Jest bowiem ona wtedy łaską uczynkową. Nie posiada jednak ona ukierunkowania nadprzyrodzonego takiego, jakie może pochodzić jedynie z miłości; nie jest zasługująca. Jedynie miłość stwarza w człowieku te możliwości. Tym samym jedynie miłość, ustawiając człowieka na rozmowę miłosną z Bogiem, stwarza w nim możliwość wejścia w zażyłość z Bogiem. Równocześnie, jedynie miłość daje autentyczny wymiar prawdziwych dzieci Bożych, co jest niemożliwe bez umiłowania Boga w Nim samym. Jedynie miłość pozwala miłować Boga jak dziecko miłuje ojca.
Modlitwa bezpośrednio wzbudzona jest przez wiarę i nadzieję, jedynie pośrednio przez miłość. Niemniej to dzięki miłości akt modlitwy staje się w pełni nadprzyrodzony i zasługujący. Zarazem miłość nadaje modlitwie pełnię nadprzyrodzoności przedmiotowo i podmiotowo. Miłość bowiem przede wszystkim zwraca człowieka do dobra najwyższego jako do najbardziej właściwego przedmiotu, przynagla o nie się starać, prosić oraz z nim się jednoczyć. Tak miłość modlącego się ustawia na właściwej drodze. W modlitwie natchnionej przez miłość człowiek obcuje coraz pełniej z Bogiem, miłuje Boga i wyprasza sobie wzrost miłości. Miłość bowiem, oprócz wzrastania przez sakramenty i dobre uczynki, może także pomnażać się przez modlitwę. Tak modlący się przez miłość wewnętrznie dojrzewa i zdobywa dojrzałą osobowość.
Ta sama miłość sprawia, że akty modlitwy są w pełni zasługujące z należności (de condigno).
Miłość powoduje wewnętrzne wzbogacenie energii życiowej. Jej mocą człowiek coraz pełniej pragnie chwały Bożej, staje się aktywny. W modlitwie chrześcijańskiej potęgujące się uwielbienie, adoracja, poznanie, przebłaganie, prośby pochodzą z miłości; miłość jest ich źródłem i one ze swej strony są wymiarem miłości. Miłość na tej samej zasadzie działania przynagla do posługi ludziom. Tak modlitwa, która jest podniesieniem myśli i serca do Boga, jest zarazem konkretnym wyrazem miłości, działania i przeżywania miłości w obopólnej przyjaźni Boga i człowieka.
A oto życie miłości rozwijające się na modlitwie i poprzez modlitwę:
- Miłość pragnie być z Umiłowanym. Człowiek, który wiąże się z miłością z Bogiem nie tylko rano i wieczór nawiązuje wewnętrzną więź z Bogiem. Czyni to często w ciągu dnia. Łatwo i z radością odnajduje czas dla Boga.
- Miłość tęskni za Umiłowanym. Rozmiłowany w Bogu nie tylko tęskni za oglądaniem Boga w wieczności. Już teraz myślą i sercem często zwraca się do Niego wśród swoich zajęć i obowiązków. Wszystko przeżywa do Niego.
- Miłość pragnie obdarzać Umiłowanego. Ten, który odnalazł Boga-Miłość, swe modlitwy, swą tęsknotę za Bogiem popiera uczynkami ascezy chrześcijańskiej; swe związanie z Umiłowanym pragnie wyrazić wyraźnym odejściem od rzeczy stworzonych. Ześrodkowanie na Bogu uwalnia go od wszystkiego innego.
- Miłość stara się o cześć Umiłowanego. Modlitwa staje się z jednej strony coraz bardziej adoracją, z drugiej prośbą i zatroskaniem o zbawienie wszystkich, by wszyscy miłowali Boga. Doświadczający miłości Boga coraz bardziej pochyla się kornie przed Tym, który go umiłował i obdarzył swą przyjaźnią.
- Miłość bierze troski Umiłowanego na siebie. Owocem tego jest jakby zamienienie się troskami z Panem. Troskę o siebie i swoje sprawy powierzają Umiłowanemu, a sami są zatroskani o Jego chwałę.
- Miłość cała jest ześrodkowana na Umiłowanym. Człowiek miłujący Boga przestaje myśleć o sobie, jest jakby zagubiony w Nim. Można ten stan ująć i wyrazić w takim powiedzeniu: miłujący kręci się koło Umiłowanego. Tym samym nie kręci się wokół niczego innego. Wyraził już ten stan miłości św. Augustyn, mówiąc: "Amor meus, pondus meus" - "cała moja istota ciąży, ku temu, którego miłuje" (Confes XIII,9).
- Miłość upodabnia do Umiłowanego. Nieustanne wpatrywanie się w Boga na modlitwie, ciągłe kręcenie się koło Niego, powoduje przyjęcie Jego sposobu mówienia, patrzenia, odczuwania, postępowania. Człowiek w ten sposób przyobleka się w dobroć i miłosierdzie swego Umiłowanego.
Pewnym podsumowaniem działania cnót teologicznych na modlitwie bez wątpienia może być doktryna św. Jana od Krzyża, która prowadzi człowieka poprzez czynne i bierne oczyszczenia ducha przy pomocy wiary, nadziei i miłości do pełni kontemplacji. Cnoty bowiem teologiczne nie tylko czynią modlitwę nadprzyrodzoną i w ten sposób prowadzą do kontemplacji, lecz są także przygotowaniem do chwały i szczęśliwości.
Na koniec dobrze jest spojrzeć na drugą metodę modlitwy w szkole św. Ignacego Loyoli dla zaawansowanych w życiu wewnętrznym. Polega ona właśnie na wzbudzaniu cnót teologicznych, czyli na dynamizmie tych cnót. W szkole karmelitańskiej jest nieco inne ustawienie. U podstaw tej modlitwy zakłada się żywą wiarę w obecność Boga żywego. A cała modlitwa jest ześrodkowana na miłosnej rozmowie z Bogiem, której dynamizm przejawia się w aktach uwielbienia, dziękczynienia i prośby.
Modlitwa chrześcijańska modlitwą Chrystusa
Modlitwa chrześcijańska u swych podstaw ma rzeczywiste i międzyosobowe odniesienie pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Te odniesienia są sprawdzalne. Nie przebiegają bowiem one na płaszczyźnie metafizycznej, lecz dokonują się historycznie. One rzeczywiście są historyczne, co ukazuje cała historia zbawienia. Ktoś te odniesienia nazwał dramatem, w którym stworzenie człowieka, jego upadek, odkupienie, są kolejnymi aktami i etapami. W tej historii odniesień człowieka do Boga, człowiek był w różnym stanie wewnętrznym - od stanu natury czystej po stan natury odkupionej. Nie ma tu potrzeby szczegółowo omawiać poszczególnych etapów jego odniesień do Boga. Wystarczy zaznaczyć, że w stanie natury czystej - człowieka w raju - odniesienia te były bezpośrednie i bardzo przyjacielskie. Jakże odmienne są one w stanie natury upadłej! Wystarczy wspomnieć lęk Adama po upadku, postawę Kaina wobec Boga. Przychodzi odnowienie przymierza z Bogiem w Jezusie Chrystusie. Ten stan ludzi odkupionych w Chrystusie zaczyna się od Wcielenia Syna Bożego. Ono jest centralną tajemnicą, która na nowo ustawia odniesienie człowieka do Boga. Powstaje nowy typ tych odniesień.
W Chrystusie bowiem dokonało się zjednoczenie Bóstwa z człowieczeństwem. Chrystus z racji swego odkupieńczego posłannictwa, tzn. Syn Boży, który dla celów zbawczych przyjmuje ludzką naturę, z racji swego człowieczeństwa, stania się człowiekiem, jest ściśle związany z tą ludzką naturą. Św. Paweł nazwie Go pierworodnym wszystkiego stworzenia (Kol 1,15), powie że w Nim dokonało się odnowienie całego stworzenia (Kol 1,20). W wyniku tego w Chrystusie i przez Chrystusa jest znów możliwe pełne odniesienie człowieka do Boga. Każdy powinien dogłębnie przemyśleć wszystko to, co dokonało się przez Wcielenie i Odkupienie Chrystusa. Człowiek umarły przez grzech, tzn. człowiek, który utracił łaskę uświęcającą, dzięki zjednoczeniu Bóstwa z człowieczeństwem w Jezusie Chrystusie, w jednej Osobie Słowa, odzyskuje dziecięctwo Boże. Wraz z tym otwiera się przed nim możność zjednoczenia z Bogiem. Ono już się dokonało. Ono już w Chrystusie zostało dane człowiekowi. Wystarczy odtąd, by człowiek zechciał je wziąć.
Trzeba tę prawdę zastosować do modlitwy. Wraz ze Wcieleniem Syna Bożego istnieją nowe możliwości nawiązania więzi z Bogiem; możliwości, jakich dotąd nie było. Od tego momentu istnieje jedna rzeczywista, możliwa i ważna modlitwa. Jest nią modlitwa Chrystusa. W tym znaczeniu Jezus jest jedynym i doskonałym człowiekiem religijnym, modlącym się. Modlitwa chrześcijańska jest tajemnicą, która posiada pełną realizację w Chrystusie i wobec tego każda modlitwa człowieka odtąd czerpie swą płodność modlitwy z modlitwy Chrystusa. Modlitwa Chrystusa, istotowo zjednoczonego z Ojcem, nie kończy się w Nim, lecz w Nim się zaczyna, by nadal trwać we wszystkich. Modlitwa Chrystusa jest modlitwą doskonałą właśnie z powodu Jego zjednoczenia z Ojcem i Duchem Świętym.
Chrystus jest pierwszym głosem modlitwy chrześcijańskiej i jej początkiem. Ona ma trwać nieprzerwanie we wszystkich, którzy w Niego wierzą i Go miłują. W Chrystusie chrześcijanin staje się istotą modlącą się, a jego modlitwa godną Boga. Do tej modlitwy Chrystusa chrześcijanin zostaje zaproszony. On sam, Słowo Wcielone, włącza wszystkich w swoją modlitwę i równocześnie w sobie jednoczy modlitwę wszystkich wierzących.
Z tych rozważań wynika prosty wniosek, który wyjaśnia istotę modlitwy chrześcijańskiej oraz dopełnia określenie modlitwy: modlitwa chrześcijańska może być jedynie chrystocentryczna i może istnieć jedynie w Chrystusie.
Jakie konsekwencje wynikają z takiego ustawienia modlitwy? Jest ich wiele:
- Modlić się oznacza dołączyć swą modlitwę do modlitwy Chrystusa.
- Modlić się w Imię Jezusa w znaczeniu biblijnym, oznacza w modlitwie utożsamić się z Jego osobą, działać w Jego osobie. Kiedy więc człowiek jest zaproszony, by modlił się w Imię Jezusa, jest powołany do utożsamienia się z modlącym się Chrystusem.
- Tylko w Chrystusie modlitwa wierzącego staje się godna Boga.
- Modlitwa chrześcijańska od gaworzenia dziecka aż po mistyczne uniesienie - podniesienie do trzeciego nieba (2 Kor 12,2) - jest uczestnictwem w modlitwie, którą Chrystus zanosi do Ojca w Duchu Świętym.
- Modlitwa chrześcijańska jest przyswojeniem sobie modlitwy Chrystusa i przedłużeniem jej. Chrystus bowiem modli się do Boga "Ojcze mój...", a człowiekowi poleca mówić do tego samego Boga "Ojcze nasz...", czy też w przypowieści o synu marnotrawnym po prostu "Ojcze" (Łk 15,18). Jeden więc jest Ojciec - Jego i nasz. Syn Boży także jest jeden, lecz zjednoczył wierzących z sobą w swoim mistycznym ciele. Jest więc On i my. Człowiek został zaproszony, by mówił "Ojcze" i tym samym staje się zdolnym w Duchu Świętym do zwracania się do Boga tymi samymi słowami co Chrystus, a to oznacza, że jest synem Bożym w Jezusie Chrystusie.
- Bardzo ważną rzeczą jest stanie się i bycie synem Bożym w Jezusie Chrystusie. Człowiek bowiem o tyle się modli, o ile jest zjednoczony z Chrystusem, o ile jest wszczepiony w Niego - dokonało się to na chrzcie - i żyje w łasce. Modlitwa jest żywą przez zamieszkanie Ducha Bożego w człowieku. Kto więc nie ma Ducha Chrystusowego, nie należy do Niego (Rz 8,9), a jeśli Jego Duch mieszka w człowieku, tenże Duch "przyjdzie z pomocą naszej słabości..." (Rz 8,26).
- Tak człowiek przyswaja sobie modlitwę Chrystusa we wszystkich jej wymiarach - modlitwa Chrystusa jest jego modlitwą, a modlitwa człowieka jest modlitwą Chrystusa.
Te wnioski wprowadzają w ontologię modlitwy. Co decyduje o tym, że jakiś akt myśli, serca, skierowany ku Bogu jest modlitwą chrześcijańską lub nią nie jest? Czy jest to uzależnione od uwarunkowań wewnętrznych czy zewnętrznych człowieka? Powyższe rozważania jednoznacznie stwierdzają, że podstawa ontologiczna modlitwy jest niezależna od cech indywidualnych i psychologicznych człowieka, tj. od tego, jak ta modlitwa przebiega w jego życiu wewnętrznym. Jeśli człowiek nie posiada wszczepienia w Chrystusa przez łaskę, jeśli będąc ochrzczony nie posiada pełnej świadomości Chrystusa, jego modlitwa traci istotną podstawę i nie jest modlitwą Chrystusa. Podstawą więc modlitwy chrześcijańskiej jest przynależność do Chrystusa i uczestniczenie w Jego życiu. I jeszcze jedno stwierdzenie. Chrystus żyje w Kościele. Przynależność więc do Chrystusa jest przynależnością do Kościoła, który jest Chrystusem żyjącym wśród wierzących. Stąd bez łączności z Kościołem nie może być prawdziwej modlitwy.
Tak na przykład na podstawie ontologicznej w Różańcu odmawianym przez prostego człowieka i wielkiego mistyka zawsze jest ta sama modlitwa Chrystusa i Kościoła; oczywiście z zachowaniem podstawowych uwarunkowań.
Takie ustawienie modlitwy chrześcijańskiej może budzić sprzeciw lub przynajmniej być dla wielu zaskoczeniem. Nasuwają się same dość ważne dla wielu pytania: A co z modlitwą człowieka ochrzczonego, lecz żyjącego w grzechu ciężkim? Jak ocenić modlitwę ludzi nie należących do Kościoła? Nie jest ich mało!
Modlitwa grzesznika ma swe racje w Chrystusie. Grzech nie oddziela go całkowicie od Chrystusa. Św. Paweł powie: "Gdyśmy byli grzesznikami, umarł za nas" (Rz 5, 6-9). Grzesznik może trwać w wierze i nadziei z Chrystusem, może mieć pełną świadomość Chrystusa Zbawiciela. A jego modlitwa jest bardzo często udzielaną mu przez Boga pierwszą łaską uczynkową, skłaniającą go do pełnego nawrócenia i powrotu do Ojca. Grzesznik przez modlitwę dochodzi do Ojca. Bez wejścia w siebie, bez wykorzystania łaski modlitwy nie byłoby nawrócenia.
Modlitwa zaś człowieka nie należącego do Kościoła nabiera wartości przez zbawczą wolę Chrystusa, obejmującą wszystkich ludzi. Takie jest zdanie wielu teologów. Problem należy ustawić na tych samych płaszczyznach co zagadnienie przynależności do Kościoła, mianowicie: "przystępujący do Boga musi wierzyć, że [Bóg] jest, i że wynagradza tych, którzy Go szukają" (Hbr 11,6). Można dodać, że postępujący zgodnie z wyznawaną wiarą mogą odnaleźć Boga-Miłość i dojść do zjednoczenia z Nim. W ten sposób przynajmniej pośrednio byłby wyjaśniony problem wartości ich modlitwy.
Trynitarny charakter modlitwy
Pośrednictwo Chrystusa, chrystocentryzm modlitwy chrześcijańskiej prowadzi do zjednoczenia osobowego w pełni tajemnicy Boga. Nowość modlitwy chrześcijańskiej polega na tym, że modlitwa Chrystusa jest przekazana ludziom. Chrystus czyni ich swoimi członkami, żyje w nich w swoim Duchu i swoją czyni ich modlitwę, wprowadzając ich w swoje osobowe odniesienia do Ojca. Stąd teologiczną istotą modlitwy chrześcijańskiej jest wejście w dialog z Bogiem w Trójcy Jedynym przez pośrednictwo Chrystusa.
Jedynie religia chrześcijańska poznaje wewnętrzne życie Boga Jedynego w Trzech Osobach. Sam Bóg w Jezusie Chrystusie i przez Niego mówi o Nim. Chrystus objawia, że Bóg jeden co do istoty, doskonałości, jest różny w osobach. Oznacza to, że Ojciec w niczym nie różni od Syna jak tylko przez Ojcostwo, Syn niczym nie różni się od Ojca, jak tylko swoim Synostwem, a Duch Święty różni się jedynie od Ojca i Syna przez swoje odniesienie do Nich. Nowy Testament przekazując tę prawdę, wprowadza wierzących w osobiste odniesienie do Trzech Osób Boskich. Właściwością chrystianizmu jest człowiek, syn Boga, wprowadzony w zażyłość z Bogiem i przez to ustawiony w bardzo zażyłym odniesieniu do Trzech Osób Boskich: do Ojca, do Syna i do Ducha Świętego. Wprowadzenie to w społeczność Osób dokonało się przez podniesienie człowieka do stanu istotowo nadprzyrodzonego i formalnie Bożego. Człowiek został obdarzony tym odniesieniem i tak wprowadzony w "rodzinę" Boga: stał się synem Ojca w Jezusie Chrystusie mocą Ducha Świętego (Ga 4,5).
Życie religijne chrześcijan polega na życiu z Tymi Trzema obecnymi w nim, na poznaniu Ich i miłowaniu. W modlitwie chrześcijanin przemieniony w Chrystusa, przyobleczony w Niego mocą Jego łaski kontempluje Ojca spojrzeniem Chrystusa, kocha Ojca sercem Chrystusa, wielbi Go i wzywa uczestnicząc w modlitwie Chrystusa; razem z Nim uczestniczymy w życiu wewnętrznym Boskich Osób. Dokonuje się to mocą łaski, która jest dziełem Trzech Osób. Ona bowiem wprowadza w wewnętrzne życie Trzech Osób, w świat właściwy Bogu, oraz w osobowe odniesienie do każdej z poszczególnych Osób.
Człowiek jest synem - dzieckiem Bożym adoptowanym. Na mocy tej adopcji dokonanej przez Jezusa Chrystusa posiada człowiek rzeczywiste uczestnictwo w odwiecznym synostwie Słowa. Jest więc rzeczywistym dzieckiem Boga przez usynowienie upodabniające do tego, który jest Synem przez naturę. Człowiek prawdziwie uczestniczy w synostwie Jezusa Chrystusa, gdyż On mu go udzielił i wprowadził w swoje odniesienia osobowe z Ojcem, który rodzi nas jako swe dzieci w Nim i przez Niego. Tak Bóg zechciał stać się Ojcem człowieka, a Bóg-Syn "pierworodnym pośród wielu braćmi" (Rz 8,29). Według swej natury Bóg Ojciec rodzi Boga Syna. Ojciec jest rodzącym. Syn jest narodzonym. Ojciec jest wypowiadającym "Mówiącym" Słowo. Syn jest Słowem "Wypowiedzianym". Bez żadnej konieczności, z wolnego wyboru, z przeobfitości i daru miłości Bóg Ojciec rodzi człowieka na syna przybrania, czyniąc go swym dzieckiem przez Boga Syna i w Nim (Ef 1,5). Aktem więc wolnym i z wyboru Bóg Ojciec miłuje człowieka tą samą miłością, którą z konieczności i z natury miłuje Boga Syna, dając człowiekowi ze swej hojności wszystko to, co Syn ma z natury. "Tyś ich umiłował, jak mnie umiłowałeś" (J 17,23.26).
Tą miłością, jaką Ojciec i Syn się miłują i dają się sobie, jest Duch Święty. Tenże Duch Święty, Duch Miłości, zostaje dany człowiekowi przez Ojca i Syna. Człowiek - syn przybrania wchodzi w ten sposób w krąg miłości Ojca i Syna i staje się umiłowanym dzieckiem w Duchu Świętym. On jest przez wolny wybór Darem i Miłością Ojca i Syna dla dzieci zrodzonych w Bogu Synu i upodobnionych do Niego. Dzięki przyobleczeniu się w Jezusa Chrystusa, Jedynego Syna, przez które to podobieństwo Ojciec rozpoznaje dzieci przybrania, wszyscy wierzący mogą mieć "przystęp do Ojca w Duchu" (Ef 2,18).
Modlitwa chrześcijańska powinna być dogłębnie naznaczona tym osobowym odniesieniem do Trzech. Obcowanie modlitewne z Bogiem jest świadomym uczestnictwem w milczącej rozmowie, która od wieczności trwa w samym Bogu, a który mieszka w duszy sprawiedliwego, gdzie prowadzi swoje trynitarne życie. Bóg nie jest samotnością, lecz doskonałością miłości i myśli, jednością w wielości. Bóg doskonale wyraża siebie samego w Słowie, które posiada tę samą istotę. To Słowo karmi się nieskończoną miłością, którą jest Duch Święty i spoczywa ono na łonie Ojca (J 1,18). Wraz z Nim w Bogu człowiek przybrane dziecko Boga.
Modlitwa więc chrześcijańska zwraca się do Ojca, Syna i Ducha Świętego. Każda z tych Osób ma w niej swoją rolę. Modlitwa bowiem zwraca się do Ojca, przez Syna, w Duchu Świętym.
W ustawieniu trzeba koniecznie odnaleźć odniesienie człowieka do człowieka, człowieka do wszystkich bliźnich. Wszyscy bowiem są przybranymi dziećmi Bożymi i wszyscy wprowadzeni przez Boga Syna w wewnętrzne życie Trójcy. Dochodzi jeszcze jedność otrzymanego życia, wspólne uczestnictwo i dzielenie się życiem, czyli miłość wzajemna wzorowana na miłości Boga w Trójcy Jedynego. Nie można o tym zapominać. Bez uznania tej wspólnej rzeczywistości dziecięctwa Bożego, nie tylko trudno będzie umiłować wszystkich bliźnich, lecz nadto i przede wszystkim nie wejdzie się w obcowanie z Bogiem. Trzeba w Bogu umiłowanym nade wszystko odnaleźć braci i siostry w Jezusie Chrystusie, miłowane tak, jak Bóg je miłuje.
Ukierunkowanie na Ojca
W modlitwie chrześcijańskiej najbardziej istotną jest postawa synowska wobec Ojca, poznawanego i ukochanego jako Ojca. Postawa ta jest wynikiem cnót teologicznych. Jest to postawa uwierzenia w to, co Ojciec powiedział, postawa zawierzenia Jemu i postawa powierzenia się w Jego ręce oraz postawa umiłowania Go dla Niego samego.
Modlitwa chrześcijańska w całości opiera się na tym poznaniu Boga jako Ojca Syna Bożego oraz "naszego" Ojca przez łaskę. Stąd Ojcze nasz jest wzorem każdej modlitwy chrześcijańskiej. Ta modlitwa, której nauczył człowieka Jezus Chrystus, jest powiedzeniem "tak" na dar Ojca, ofiarującego swoje ojcostwo wraz z przybranym synostwem, które są źródłem i podstawą wszystkich darów.
Chrystus zawsze i na różne sposoby mówi o Ojcu. Przede wszystkim objawia istotną jedność, jaka zachodzi pomiędzy Nim a Ojcem. Podkreśla, że On jeden zna Ojca i On jedynie może o Nim człowiekowi opowiedzieć (Łk 10,22). Jest równy Ojcu. Do Boga mówi "mój Ojciec". Równocześnie ukazuje Go jako "naszego" Ojca.
Do Ojca więc możemy iść jedynie przez Chrystusa. Jego święte oblicze odsłania człowiekowi Chrystus. Ono zawsze jest otwarte i zwrócone ku człowiekowi, jeśli tylko on razem z Chrystusem staje przez Nim. Modlitwa jest tym stawaniem przed Ojcem, wpatrywaniem się w Niego, myśleniem o Nim jak Chrystus myśli o Nim, kiedy mówi: "mój Ojciec".
Z takiego ustawienia modlitwy na Boga Ojca wypływają następujące wnioski:
do Ojca trzeba iść razem z Chrystusem,
- jedynie wtedy, kiedy człowiek modli się z Chrystusem, jego modlitwa dosięga Ojca niebieskiego,
- Chrystus powie: "Jeśli mnie ktoś miłuje i zachowuje moje przykazania, Ojciec mój umiłuje go, do niego przyjdziemy i u niego mieszkać będziemy" (J 14,23). Miłość więc Jezusa, zachowywanie Jego słowa, wprowadza w zażyłość z Ojcem.
Chrystus uczy pełnego zawierzenia Ojcu: "Ojciec wie czego wam potrzeba" (Mt 6,32). Z tego zawierzenia Opatrzności Bożej rodzi się wciąż na nowo prawdziwa modlitwa do Boga Ojca.
Pośrednictwo Syna
Ojciec nie może być inaczej poznany w pełni jak tylko przez Syna. "Boga nikt nie widział..." - poucza Chrystus (J 1,18) oraz "Nikt nie wie... kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić" (Łk 10,22). Wiele ludów, nie znających Chrystusa, nazywało i nazywa Boga Ojcem. Niemniej Bóg Ojciec w pełni stał się znanym dopiero w Synu. Syn Boży otworzył bramy poznania Boga żywego w Trójcy Jedynego. Niezmierzona tajemnica Boga objawia się w sposób dostosowany do człowieka w osobie Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Przez Wcielenie współżycie Ojca, Syna i Ducha Świętego zstępuje na płaszczyznę ludzką. Jezus objawia na sposób ludzki i sobą i słowami transcendencję Boga. Jezus jest tym, który objawia i żywym ukazuje Ojca. Dlatego Chrystus musi się znaleźć w modlitwie człowieka i w jego obcowaniu z Bogiem na pierwszym miejscu.
Modlitwa zatem do Trójcy Świętej staje się modlitwą do Słowa Wcielonego. Szukanie oblicza Bożego jest szukaniem oblicza Chrystusa, który Boga objawia, i jest wpatrywaniem się w Niego. Modlitwa więc do Boga Ojca jest możliwa jedynie przez Boga Syna, w którego człowiek przez łaskę jest wszczepiony i w Nim staje się synem. W Nim i z Nim jedynie można poznać Ojca: "Kto mnie zobaczył - odpowiada Chrystus Filipowi - zobaczył także i Ojca" (J 14,9).
Syn Boży uczy człowieka modlitwy, do której on został uzdolniony tylko w Nim i przez Niego. Jeśli ktoś modli się inaczej niż przez Jezusa Chrystusa, jego modlitwa nie jest chrześcijańska, gdyż nie jest zwrócona ku Ojcu. Jedynie w Chrystusie i przez Chrystusa człowiek ma wolny przystęp do Trójcy Świętej jako "domownik Boży" (Ef 2,19). Jego słowo jest fundamentem wiary dla Jego uczniów, Jego zbawcza ofiara podstawą nadziei, a Jego miłość źródłem i mocą zjednoczenia.
Syn Boży jest odniesieniem do Ojca, spojrzeniem ku Ojcu. Modlitwa doskonała, to modlitwa, która nieustannie tkwi w poznawaniu i w woli ludzkiej Jezusa Chrystusa, przez co razem z Nim jest zawsze zwrócona ku Ojcu w kontemplacji i doskonałej miłości Ojca. Nie ulega wątpliwości, że właśnie dlatego Ewangelia tak często ukazuje Chrystusa modlącego się... Modlitwa jest u podstaw Jego czynów i cudów. Bardzo często zwraca się, modli do Ojca (J 11,41). Modlitwa arcykapłańska wyraziście mówi o włączeniu uczniów w modlitwę Chrystusa. Jakby bierze ich w tej swojej modlitwie, czyni jedno z sobą i razem z sobą stawia przed Ojcem (J 17).
Stąd modlitwa staje się chrześcijańską wtedy, kiedy odtwarza w sposób doskonały modlitwę Chrystusa, będącą spojrzeniem ku Ojcu. W tym duchu św. Paweł napisze: "Niech was ożywia to samo dążenie, które jest w Jezusie Chrystusie" (Flp 2,5). Taki stan jest możliwy wtedy, kiedy człowiek może za św. Pawłem powiedzieć: "Żyję ja, już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). Oto wejście w głębię życia Bożego, którego wszystkim udziela Chrystus.
Modlitwa więc domaga się żywej więzi z Chrystusem. On bowiem jest bratem (Rz 8,29), mistrzem (Mt 23,8), drogą (J 14,6) i objawieniem Ojca (J 14,9). Niemniej modlitwa chrześcijańska, tak bardzo ześrodkowana na Chrystusie, nie zatrzymuje się jedynie na Chrystusie, na wielbieniu Go, choć On jako Jednorodzony Syn Ojca ma do tego prawo. To jest modlitwa skierowana do Ojca i do Niego prowadząca; modlitwa, w której urzeczywistniają się odniesienia, do których przyjął każdego. W modlitwie jednak więź z Chrystusem pozostaje czymś podstawowym. Modlący się :
prosi Chrystusa, aby Go zrozumieć,
- patrzy na Niego, aby Go naśladować,
- prosi o światło, aby mógł odnaleźć swe dziecięctwo w Ojcu,
- od Niego uczy się prawdziwej miłości - nie takiej o jakiej świat mówi,
- wchodzi w zbawczy akt Chrystusa, aby razem z Nim wydawać siebie za zbawienie świata,
- pragnie, by w Nim urzeczywistniała się tajemnica nowego stworzenia,
- uczy się tego samego, co widzi w Chrystusie wiecznie żywym,
- wola Chrystusa staje się rzeczywistą mocą człowieka.
Tak Chrystus przenika wierzącego, jest w wierzącym, a wierzący w Nim. Modlić się oznacza nieustannie urzeczywistniać tę więź z Bogiem w Chrystusie.
Jest więc Jezus, który prosi za człowiekiem, i człowiek modlący się w Nim i z Nim. Bóg żywy, do którego wznosi on swój umysł i swoje serce, staje się w Chrystusie jego Ojcem. Chrystus zaś przez Wcielenie staje się najwyższym Kapłanem, wielbicielem, modlącym się doskonale do Ojca. On modli się w Duchu Świętym, który jest Duchem dziecięctwa. Osoba Boska Jezusa sprawia, że człowiek uczestniczy w rozmowie Trójcy Świętej, że uczestniczy w tym obcowaniu Trójcy jako "syn w Synu". Kościół w modlitwie Eucharystycznej pierwszej o pojednaniu modli się właśnie w tym duchu: "Aby dary ... stały się Ciałem i Krwią Umiłowanego Syna Twojego, Jezusa Chrystusa, w którym my także jesteśmy Twoimi synami". Dzięki temu człowiek może prosić, obcować z Ojcem i być poruszany przez Jego Ducha.
Dla chrześcijanina modlitwa jest uczestniczeniem w rozmowie Trójcy. Dla niego modlić się oznacza rozmawiać z Trzema. W tę rozmowę wprowadza człowieka Chrystus. On sprawia, że Jego modlitwa jest chrześcijańska. Być bowiem chrześcijaninem oznacza przyjęcia sposobu myślenia, odczuwania, mówienia, postępowania Chrystusa, który w człowieku żyje, w nim myśli, odczuwa, mówi i działa. Prawdziwa modlitwa chrześcijańska to Jezus Chrystus żyjący w wierzącym, to Jezus Chrystus modlący się w nim. Ta rzeczywistość dokonuje się i trwa w wierzącym pod jednym warunkiem, mianowicie, że wierzący w pełni otwiera się na modlitwę Chrystusa, pozwala Mu się uczyć i pozwala kierować się ku Ojcu.
Kierownictwo Ducha Świętego
"Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem" (J 14,26). W tych słowach zawarte jest całe posłannictwo Ducha Świętego: jest On posłany przez Ojca, w imieniu Syna i "nie będzie mówił od siebie" (J 16,13). Jego rolą jest nauczanie i przypominanie wszystkiego, co Ojciec przez Syna objawił.
Duch Święty jest natchnieniem, zapałem, darem wzajemnej miłości Ojca i Syna, a przez wolne obdarzenie sprawia On także jedność pomiędzy Ojcem a dziećmi przybrania za synów. On zostaje dany przez Syna, by człowiek stał się z Chrystusem synem Boga. To "Duch Święty daje świadectwo, że jesteśmy dziećmi Bożymi" (Rz 8,14. 16. 26-27). Warto tu przypomnieć, że człowiek został ochrzczony Duchem Świętym czyli wszczepiony w Chrystusa przez Ducha Świętego. Ono jest Jego dziełem.
Na tej podstawie Duch Święty jest u samych podstaw modlitwy chrześcijańskiej: "On modli się za świętymi jak Bóg chce" (Rz 8, 27). Warunkiem więc modlitwy chrześcijańskiej jest wewnętrzne poddanie się działaniu Ducha Świętego, który swym poruszeniem oświeca rozum, ożywia wolę i daje natchnienie do podjęcia modlitwy dziecięcej, tj. modlitwy, która jest spojrzeniem człowieka-dziecka wierzącego, ufającego i miłującego Ojca. Przez Niego miłość Boża, jeśli człowiek ją przyjmie, wzbudza w nim zapał miłości ku Bogu w Nim samym. Bóg, rozlewając swoją miłość przez Ducha swego na wierzących, jego mocą ożywia i inspiruje wszystkie wymiary autentycznej modlitwy chrześcijańskiej.
W tym miejscu trzeba koniecznie nawiązać do myśli już wyrażonej, która określa rolę Ducha Świętego według nauczania Jezusa Chrystusa. Tą rolą jest nauczanie i przypominanie. Jest rzeczą oczywistą, że nie można tak sobie łatwo poznać Chrystusa. On jest całą tajemnicą Wcielenia, Odkupienia... Całą tajemnicą miłości Boga - "Tak Bóg umiłował świat" (J 3,16). Chrystusa może w pełni znać jedynie Ten, który jest Mu równy - Duch Święty. Trzeba tu zaraz dodać, że poznać Chrystusa oznacza poznać także siebie. To Duch Święty pozwala człowiekowi poznać swą godność w Jezusie Chrystusie.
Modlitwa do Ducha Świętego, czy też modlitwa Duchem Świętym, jest prośbą by On dał człowiekowi poznać Chrystusa, by dał mu na własność Chrystusa. Chrystus bowiem jest zasłonięty historią, podobieństwem do ludzi. Duch Święty musi człowiekowi dopomóc go rozpoznać. Ludzie dzisiaj więcej niż kiedykolwiek zaatakowali Chrystusa w Jego Bóstwie i Człowieczeństwie; ludzie zniekształcili Chrystusa. Bez pomocy Ducha Świętego człowiek może Go nie rozpoznać. Jedynie Duch Święty może nauczyć tej prawdy, która przewyższa wszelkie pojęcie, że Chrystus Jednorodzony Syn Ojca jest prawdą. Jedynie Duch Święty może obudzić miłość ku Chrystusowi, który i w naszych czasach "jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą" (Łk 2,34).
Dar Ducha Świętego dla człowieka to nauczenie się Chrystusa, przyswojenie Go sobie,
by razem z Chrystusem być wzruszonym w sercu,
- by odczuwać dźwięk Jego głosu,
- by mieć serdeczność Jego myśli,
- by żyć świadomością, że On samego siebie ofiarował za każdego
- by wiedzieć, że On umiłował każdego i umieć w sobie znaleźć odpowiedź na tę miłość.
Duch Święty uczy rozumieć Chrystusa, a w Chrystusie Boga i w Nim samego siebie. To zrozumienie na pewno nie jest z ludzkiej mądrości.
Niezmiernie ważną jest rzeczą jednoznaczne ustawienie roli Ducha Świętego w modlitwie chrześcijańskiej i w całym życiu wierzącego. Nie wszystko bowiem w odniesieniu do Niego właściwie się kształtuje w wierzących. Może wynikać wiele błędów z tego, że bardzo trudno jest mówić o Duchu Świętym. On bowiem od Ojca i Syna bierze i przekazuje ludziom. Właściwie On jest wielkim BEZIMIENNYM. On jest wielkim POKORNYM. Więcej Go można pojąć sercem niż rozumem. Jedynie można bliżej określić przez wiarę. Niemniej to właśnie z Nim wiąże się cała nadzieja chrześcijańska - wiara w to, że On pomoże stać się nowym człowiekiem w Chrystusie.
Zbierając treść tego rozważania, trzeba stwierdzić, że modlitwa chrześcijańska jest istotowo trynitarna. Cała jej rzeczywistość i cała głębia zawarta jest w zakończeniu Modlitwy Eucharystycznej: "Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie jest Tobie, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała". W tej pochwalnej i dziękczynnej modlitwie do Ojca jest uwidoczniona rola Ducha Świętego i Jego miejsce w modlitwie oraz ukazane całe ześrodkowanie tej modlitwy na Chrystusie. Z tego niezbicie wynika, że modlitwa chrześcijańska jest i chrystocentryczna i chrystoformiczna, tzn. czyniona w Chrystusie, w Jego Duchu i na Jego wzór - synowska. Trzeba dodać, że w Chrystusie, który jest centralną Osobą w dialogu człowieka z Bogiem w Trójcy Jedynym, można nawiązać więź nie tylko z samym Bogiem, lecz i z każdym człowiekiem: z każdym dzieckiem tego samego Ojca, z każdym człowiekiem - bratem.
Jak ważnym więc jest trzymanie się mocno Człowieczeństwa Chrystusa, przez które Bóg objawia swe Bóstwo! Jak doskonale tę prawdę zrozumiała św. Teresa od Jezusa i na niej opierała swą naukę o modlitwie.
Chrystoformiczność modlitwy chrześcijańskiej
Modlitwa chrześcijańska cała jest ześrodkowana na Chrystusie. Jest ona modlitwą Chrystusa i w Nim oraz z Nim nabiera ona właściwych wymiarów. Jeśli taka jest rzeczywistość modlitwy chrześcijańskiej, trzeba ją oprzeć i wzorować na modlitwie Chrystusa. Chrystus zrobił wszystko, aby nauczyć modlitwy: sam wiele się modli, modli się w konkretnych sprawach oraz uczy modlitwy.
Chrystus się modli
Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że Chrystus w swym człowieczeństwie jest istotowo zjednoczony ze Słowem i przebywa na łonie Ojca, poznając Go i miłując w Nim samym. Człowiek zjednoczony z Chrystusem może nieustannie trwać w obliczu Boga Ojca. Przez wszczepienie w Chrystusa może mówić z Nim: "Ja nigdy nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną" (J 16,32), czy "Ja jestem w Ojcu, a Ojciec jest we Mnie" (J 14, 11) i jeśli o to się zatroszczy, będzie bardzo blisko tej prawdy.
Chrystus modli się jako człowiek
Chrystus Pan modli się w swym człowieczeństwie, pozostawiając przykład modlitwy według miary człowieka. Modli się prawie przed każdą czynnością, szczególnie tą ważniejszą, jak wybór apostołów. Wybór ten poprzedza całonocna modlitwa Jezusa (Łk 6,12). Do publicznej działalności przygotowuje się przez czterdzieści dni na pustyni (Mk 1,12). Zanosi modlitwę do Ojca przed ustanowieniem Najśw. Sakramentu (Mt 26,26). Prosi Ojca przed wskrzeszeniem Łazarza (J 11,41). Uwielbia Go: "Wysławiam Cię, Panie..." (Mt 11, 25). Jego modlitwa w Ogrojcu jest bardzo pouczająca i pełna poddania się Ojcu (Mt 26,42). Obietnicę Eucharystii daną w Kafarnaum poprzedza cały ciąg modlitwy z przebywaniem na samotności (J 6). Jak wiele jest Jego modlitwy podczas Ostatniej Wieczerzy włącznie z Modlitwą Arcykapłańską (J 17). I wreszcie Jego Modlitwa na Krzyżu. To wszystko były indywidualne modlitwy Chrystusa w samotności lub wobec innych. Znajdujemy w nich wszystkie rodzaje modlitwy: uwielbienie, dziękczynienie, przebłaganie, prośby. Są one pełne poddania, ufności, pokornego nalegania, pewności, że Ojciec wysłucha.
Oprócz tych osobistych modlitw w życiu Jezusa istnieją modlitwy wspólnotowe, liturgiczne: obchodzenie paschy (Mk 14, 12-26), modlitwa w synagogach (Łk 4,14-30), w świątyni Jerozolimskiej (J 7). Można chcieć widzieć u Chrystusa pielgrzymowanie do świątyni Jerozolimskiej począwszy od dwunastego roku życia aż po śmierć.
Nie można nie zauważyć modlitwy, którą należy określić jako czyn serca. Jest ze swoim Ojcem w wypełnianiu Jego woli. Czyni bowiem zawsze to, co Ojcu się podoba (J 5,30; 8,29). Jej najpełniejszym wyrazem jest Modlitwa - Ofiara za zbawienie świata. Ten czyn serca można widzieć w posłudze bliźnim, potrzebującym, dla których pozostawia samotne trwanie przed Ojcem (Mk 1,32-34; Łk 4,42).
Przedmiot modlitwy Chrystusa
W modlitwie Chrystusa odnaleźć można obok uwielbienia Ojca, dziękczynienie Jemu, o czym była już mowa, cały szereg próśb. Chrystus wyraźnie chce nauczyć każdego ucznia, w jakich intencjach powinien zanosić swe modlitwy i prośby do Boga.
I tak modli się za siebie samego. Prosi swego Ojca "Otocz swego Syna chwałą, aby syn Ciebie nią otoczył" (J 17,19). Warto zauważyć, że w tym wypadku prośba za siebie jest ukierunkowana całkowicie na pragnienie otoczenia chwałą swego Ojca. Modlitwa w Ogrojcu dotyczy Jego samego. Staje wobec wypełnienia zbawienia na drzewie Krzyża. Wie, co Go czeka. Całe Jego człowieczeństwo wzdryga się przed tym. Prosi więc Ojca o oddalenie tych cierpień: "Jeśli to możliwe, oddal ode mnie ten kielich" (Mt 26,39). Nie ulega wątpliwości, że pragnie uczniom ukazać możliwość proszenia o oddalenie cierpienia. To jest takie zwyczajne, ludzkie. Zarazem jednak uczy poddania się we wszystkim Ojcu i gotowości wypełnienia Jego woli. Podobną wymowę ma Jego modlitwa na Krzyżu: "Boże mój, czemuś Mnie opuścił...W ręce Twoje powierzam ducha mojego" (Mk 15,34; Łk 24, 46). W swym ostatecznym wyczerpaniu odnajduje w sobie słowa Psalmu. Nimi o swym opuszczeniu rozmawia z Ojcem. Jest z Nim i w Jego ręce oddaje swe życie za zbawienie świata. Właściwie tyle jest modlitw Jezusa za siebie, a ich celem jest wypełnienie woli swego Ojca, uwielbienie Go i zbawienie człowieka. Jest to modlitwa za siebie i nie za siebie. Jak mało w niej troski o siebie, jak wiele o chwałę Ojca i dobro człowieka!
Modlitwa Chrystusa za swoich uczniów
Chrystus jest w przeddzień swej męki. Zostawia swoich uczniów, powierzając im sprawy Królestwa Bożego. Oddaje ich w ręce Ojca i Jego prosi o to, co najważniejsze dla nich i całego Ludu Bożego. Stąd te prośby skierowane do Ojca, w takiej chwili nie tylko są znamienne dla modlitwy -prośby Chrystusa i jego uczniów, lecz nadto są wzorcowe, a może i od strony treści zawierające wszystko, o co chrześcijanie powinni prosić Boga.
O co Chrystus prosi? Przede wszystkim o zachowanie jedności.
Podstawą tej jedności jest miłość Ojca, żywa łączność z Ojcem - "Ojcze, zachowaj ich w Twoim imieniu", "Ojcze, aby miłość (Twoja) była w nich" (J 17, 11-12; 26). A potem prosi:
o uświęcenie uczniów w prawdzie (J 17-19),
- o jedność między nimi na wzór jedności Trójcy Świętej (20-23),
- o ustrzeżenie ich od złego (15).
W modlitwie Chrystusa uderza fakt obejmowania modlitwą wszystkich naraz, bez wyszczególnienia pojedynczych osób. Wprawdzie istnieje modlitwa Chrystusa za Piotra (Łk 22,31-32), lecz i ona w rzeczywistości ma odniesienie do całości, czy też w niej Chrystus prosi Ojca o coś dla Piotra ze względu na jego posłannictwo kierowania całym Kościołem. Prosi bowiem o umocnienie Piotra w wierze "aby nie ustała wiara twoja" (Łk 22,31), by on, skoro się nawróci, umacniał w wierze swoich braci. Do poprzednich więc próśb Chrystusa dochodzi intencja-prośba o wiarę dla swoich uczniów.
Można jeszcze zatrzymać się na prośbie Jezusa skierowanej do Ojca, która poprzedza wskrzeszenie Łazarza (J 11). Jest to na pierwszy rzut oka prośba za Łazarzem. Niemniej cel całego działania Chrystusa - cudu wskrzeszenia jest o wiele szerszy: "aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał" (J 11,42).
Chrystus uczy modlitwy
Ojcze nasz (Mt 6,9-13) jest modlitwą, konkretną formułką modlitewną. Chrystus przekazuje ją swoim uczniom na ich prośbę: "Panie, naucz nas modlić się..." (Łk 11,19). Chrystusowi na pewno w tym wypadku nie szło o formułkę. Nie ulega wątpliwości, że jest ona piękna i doskonała, że jest najlepszą modlitwą. Zawiera bowiem w sobie te same elementy, które są w modlitwie Arcykapłańskiej: uwielbienie Boga, troska o królestwo Boże, wypełnienie woli Ojca, prośba o jedność w miłości, a nadto prośba o chleb powszedni. Trzeba ją jednak wziąć w całym kontekście szóstego rozdziału Ewangelii św. Mateusza, a także innych analogicznych wypowiedzi Chrystusa o modlitwie. Chrystus Pan uczy modlitwy, uczy modlenia się, mówi o nastawieniach wewnętrznych modlącego, o jego przekonaniach. Na pierwsze miejsce wysuwa się u modlącego się przekonanie, że Bóg jest Ojcem. Modlić się oznacza prosić o coś Ojca. Modlić się oznacza stanięcie dziecka pełnego ufności przed Ojcem. Modlić się to mówić do Boga z głębi swego serca: Ojcze!. Jak bardzo Chrystus chce przekonać swoich uczniów o tej prawdzie i o zaufaniu Ojcu. Wystarczy przypomnieć ewangelię o Bożej Opatrzności: "Ojciec wasz Niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie" (Mt 6,32), czy też "Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre tym, którzy Go proszą" (Mt 7,11) lub w ujęciu św. Łukasza: "Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą" (11,13). A wszystko w kontekście krótkich porównań ze św. Mateusza o prośbie dziecka o chleb, o jajko oraz jednoznacznym stwierdzeniem: "Kto prosi, otrzymuje" (Mt 7,7-8).
Niemniej mocno Chrystus łączy modlitwę z postawą szerokiej i miłosiernej miłości wzajemnej. Bezpośrednio po przekazaniu modlitwy Ojcze nasz, mówi o potrzebie przebaczenia bliźnim jako warunku wysłuchania prośby (Mt 6,14-16).
Uczy także modlitwy wytrwałej. Wyraziście przekazuje ten warunek w przypowieściach takich, jak: niesprawiedliwy sędzia (Łk 18,1-8) i natrętny przyjaciel (Łk 11,1-13). Podkreśla, że modlitwa pokornego usprawiedliwia - przypowieść o faryzeuszu i celniku (Łk 18,9-14). Warto w tym miejscu dodać, że ktokolwiek prosił z wiarą według miary swej wiary otrzymywał. Choćby słowa do Kananejki: "Wielka jest wiara twoja, niech ci się stanie według twej prośby" (Mt 15, 21-28).
Z tego nauczania o modlitwie nie można wyłączyć pouczenia Chrystusa o modlitwie w samotności pełnej Boga obecnego oraz o unikaniu wielomóstwa na modlitwie (Mt 6,3-8).
Znaki modlitwy chrześcijańskiej
Można pokusić się o ukazanie znaków, przez które możliwie łatwo można stwierdzić, że modlitwa jest modlitwą chrześcijańską. Podstawą rozpoznania jest klasyczne ustawienie Chrystusa: "Drzewo rozpoznaje się po jego owocach" (Mt 7, 15-18).
Pierwszym owocem modlitwy chrześcijańskiej jest miłość bliźniego ze względu na Boga, który mieszka w bliźnim jak w nas samych. Modlitwa bowiem prowadzi do okrycia w sobie obecnego Pana, a w Nim wszystkich bliźnich. To prowadzi do służenia bliźnim jak Jemu samemu: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,23-24). Prawdziwa więc modlitwa, która jest wpatrywaniem się w Chrystusa, naśladowaniem Go, musi prowadzić do służenia bliźniemu, do wydawania życia za niego. Św. Teresa od Jezusa, kiedy opisuje doskonałe zjednoczenie z Bogiem w miłości i szczyty kontemplacji, napisze, że dokonuje się to wtedy, gdy człowiek zdobywa zjednoczenie z całym Chrystusem, tzn. z Głową i członkami Ciała Mistycznego (T 5,3,12; 7,4,15).
Następnym owocem modlitwy jest wierność swoim obowiązkom. Na modlitwie człowiek przeżywa swe powołanie, odnajduje to, czego od niego chce Pan. A Bóg mówi: "Nie każdy, który mi mówi Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę Ojca mojego" (Mt 7,21). Na modlitwie człowiek stawia sobie przed oczy Jezusa wiernego Sługę Boga, który aż po "Wykonało się" (J 19,30) we wszystkim uległy jest woli Ojca, wypełniając posłannictwo Zbawiciela.
Trzecim owocem modlitwy jest radość. Jeśli ktoś prawdziwie kocha Boga, posiada radość płynącą z tej miłości i modlitwa, która jest przeżywaniem miłości, rozwija i pomnaża tę radość. Tak na przykład modlitwa liturgiczna, dla tych, którzy w niej każdego dnia uczestniczą, sprawia, że życie staje się nieustannym świętem. Dla wierzącego bowiem i wychowanego w wierze uczestniczenie we Mszy świętej czy innych nabożeństwach oznacza dzień przede wszystkim niedzielny lub świąteczny. Jeśli więc modlitwa rodzi smutek, pozostawia zniechęcenie, znużenie, które odciąga człowieka od modlitwy, to taka modlitwa nie jest prawdziwie chrześcijańską. Oczywiście, co innego oznacza smutek z poczucia winy, z niedosytu, czy też ból cierpień oczyszczających. One bowiem przynaglają do modlitwy, chociaż wiadomo, że ona będzie wymagała wielkiego wysiłku. Radość, która jest owocem modlitwy, jest istotowo duchowa, pozostająca w głębi woli zjednoczonej z Bogiem przez miłość. Ona ma miejsce wtedy, kiedy cała zmysłowość została uporządkowana. Można wtedy mówić o radości doskonałej.
Czwartym wymiarem modlitwy chrześcijańskiej jest wejście w wymiar Chrystusa. Tym wymiarem jest Chrystusowe: "Jestem cichy i pokorny sercem" (Mt 11,29), czy też realizowanie w swoim życiu: "Błogosławieni cisi..." (Mt 5,5). Tę postawę zdobywa się przez Ducha Świętego jako owoc daru pobożności. Bliżej można ją określić przez przeciwieństwo. Brakiem cichości, pokory odznaczają się: dochodzący swego, zgorzkniali, agresywni, hardzi, przywiązani do siebie i swego zdania, mający upodobanie w sobie, ubiegający się o własną niezależność, całą ufność pokładający w sobie, wynoszący się ponad drugich, gardzący innymi.
Modlitwa jest zdaniem się na Boga i skłania do dawania siebie drugim w pokoju i cichości:
- Modlitwa prowadzi i jest wyrazem całkowitej zależności od Boga oraz pokornej postawy wobec Niego. Św. Teresa od Jezusa w tym duchu napisze, że "budowla modlitwy powinna wspierać się na pokorze" (Dd 17,1).
- Modlitwa jest zapomnieniem o sobie, by jedynie patrzeć na Boga. Św. Antoni pustelnik mówił: Nie modli się ten, kto nie spostrzega Tego, do którego się modli, którego prosi. Człowiek bowiem zajęty sobą, troską o siebie, do Boga odnosi się jako do instytucji mającej obowiązek spełniać jego pragnienia. Św. Franciszek Salezy powie: Najlepsza modlitwa jest wtedy, kiedy jesteśmy zdani na Boga, nie myślimy o sobie, ani o tym, co czynimy.
- Modlitwa jest radosną kontemplacją Boga i daru Bożego. Kto prosi w radości i pokorze, otrzymuje, bo o nic nie prosi dla siebie i jest szczęśliwy ze wszystkiego, co otrzymuje.
W wyniku tego podstawowym charakterem modlitwy chrześcijańskiej jest stanie się najmniejszym między ludźmi. Jest to piąty owoc modlitwy. Modlitwa w innych religiach najczęściej jest prośbą o korzyści materialne, czy też znaczenie wśród ludzi. Nawet dla wielu wierzących modlitwa wynosi go w jego oczach i w oczach otoczenia. Modlący się bowiem wchodzi w elitę religijną, uważa się za kogoś znaczniejszego. Prawdziwa modlitwa chrześcijańska, która nie jest jedynie wynikiem wysiłków ludzkich, nie prowadzi do takiej świadomości. Człowiek modlący się poddaje swoje władze działaniu łaski Bożej. On wie, że modlitwa jest łaską i Bóg udziela jej tym, którzy nie stawiają przeszkód. On wie, że modlitwa zakorzenia się na fundamencie ducha dziecięctwa. Chrześcijanin wie, że człowiek jest zupełnie mały, całkowicie ubogi i najmniejszy. Dlatego właśnie jest gotów do przyjęcia Boga na płaszczyźnie nadprzyrodzonej. To nie technika modlenia się, nie metody usuwają przeszkody, lecz duch dziecięctwa.
"Jeśli nie staniecie się jako dzieci" - pouczy Chrystus swoich uczniów o potrzebie uniżenia siebie (Mt 18,3-4). I poucza dalej: "Największy z was będzie najmniejszy w Królestwie niebieskim". I wysławia Ojca, że sprawy królestwa objawił maluczkim (Mt 11,25). Do podjęcia modlitwy, do tego, aby się dobrze modlić, nie trzeba ani wykształcenia, ani cywilizacji. Wielu piszących o modlitwie, ludzi prostych, napisało na ten temat lepsze książki niż uczeni teolodzy. Bo do modlitwy potrzeba jedynie umiejętności miłości. Bo "modlitwa - jak napisze św. Teresa z Avila - nie na tym polega, aby dużo rozmyślała, jeno na tym, aby dużo miłowała" (F 5,2).
Modlitwa chrześcijańska jest modlitwą ubogiego w duchu. To szósty znak i owoc tej modlitwy. Św. Teresa od Jezusa napisze: "[nasza modlitwa polega na tym] byśmy stawali przed Bogiem jak ubodzy w duchu i żebracy przed wielkim monarchą... pokornie wyglądali zmiłowania Jego" (T 4.3,5). Jest to więc modlitwa ubogiego, który wiedząc, że nic nie ma i sam nic nie umie i umieć nie może, staje jako żebrak przed Bogiem, oczekuje wszystkiego od Niego. Można na miejsce "żebraka", jeśli ktoś woli, postawić małe dziecko. Ono wie, że jest małe, że nie umie wielu rzeczy, lecz także wie, że dorośnie i wie u kogo teraz szukać pomocy.
Warto przytoczyć niektóre przykłady:
Jakże wymowna w tym względzie jest postawa Abrahama: "Pozwól, Panie, że ośmielę się mówić do Ciebie, choć jestem pyłem i prochem" (Rdz 18,27). I spodobała się Panu jego postawa.
Całkowicie inną postawę wobec Boga miał przełożony kościoła w Laodycei. Pan mu przypomina: "Ty mówisz, jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego mi nie trzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęśliwy i godny litości, i biedny, i ślepy, nagi" (Ap 3,17).
Wymowny w tym znaczeniu jest także przykład Dobrego Łotra (Łk 23,43). Nic nie ma, czym mógłby się poszczycić przed obliczem Pana. Zostaje mu jedynie całkowite zawierzenie Bogu. Ponieważ zna swój stan, w pełni korzysta z łaski Pana.
Prawdziwie modlący się uważa siebie za niegodnego zbliżyć się do Boga. Pragnie jednak Boga z całego swego serca. Podwaja więc wysiłki, podejmuje intensywną pracę nad sobą, by móc zbliżyć się do Niego. I Pan napełnia go sobą.
Modlitwa chrześcijańska jest modlitwą grzesznika, który sam z siebie zdolny jest do grzechu i wszystkiego oczekuje od łaski Zbawiciela i od Jego nieskończonego miłosierdzia. To następny owoc modlitwy. W tym poczuciu winy wobec Pana i powierzaniu się Jemu, nigdy nie jest zadowolony z siebie. Wie bowiem, że nie umie kochać Boga tak, jak Bóg na to zasługuje. W tym duchu pisała św. Joanna de Chantal: "prośmy Boga i Jezusa Chrystusa, który jest naszym jedynym Wybawicielem, aby nas zbawił, gdyż odczuwamy w sobie tak wielkie poruszenie słabości, że jeśli On nas nie podtrzyma nowymi łaskami, zginiemy" (Entr. 30).
Modlitwa chrześcijańska jest wreszcie modlitwą celnika: "Panie, bądź litościw mnie grzesznemu" (Łk 18,10-14). Ten motyw bardzo często powtarza się w Psalmach. U Daniela można znaleźć takie słowa jego modlitwy: "Nie na podstawie naszej sprawiedliwości zanosimy swe modlitwy przed Ciebie, ale ufni w Twoje wielkie miłosierdzie" (Dn 9,18). Ten motyw miłosierdzia Bożego prawie zawsze spotykamy w modlitwie świętych wraz z ich oddaniem się miłości miłosiernej za zbawienie świata. Na przykład św. Teresa od Dzieciątka Jezus, bł. Faustyna Kowalska.
Dla jasności wykładu zostało omówionych kilka owoców modlitwy chrześcijańskiej. W praktyce wszystkie można by ściągnąć do jednego lub dwóch najwyżej; mianowicie do pokornej postawy człowieka, dziecka Bożego wobec swego Stwórcy, Ojca. Szczególnie takiej postawy potrzeba, by wchodzić w wymiar Chrystusa. Człowiek bowiem, który jest przekonany o swej wielkości, o swym znaczeniu, nie podejmie prawdziwego przyoblekania się w Chrystusa. Najwyżej stanie obok Niego jako równy czy prawie równorzędny partner. I na tej postawie nie zbuduje prawdziwej modlitwy. Jakkolwiek więc można wszystkie owoce ściągnąć do jednego momentu, dobrze jest wejść w szczegóły, które pozwalają pełniej ująć modlitwę chrześcijańską i ją rozpoznać.
Świadomość Obecności Bożej istotnym momentem modlitwy chrześcijańskiej
Ten element modlitwy chrześcijańskiej można by, przy omawianiu istoty tej modlitwy, umieścić i na samym początku. Zresztą został on tam zasygnalizowany, kiedy była mowa o Bogu modlitwy - Bogu, który jest. Szczegółowo zostanie jednak w tym miejscu omówiony, gdyż łączy się on z podstawowym owocem modlitwy - z rozmodleniem lub inaczej z modlitwą życia. Nie co innego, tylko Bóg odnaleziony na modlitwie, pogłębiona przez modlitwę świadomość Jego obecności w całości życia człowieka, w jego bliźnich, w wydarzeniach, daje ciągłość modlitwie. Modlitwa jest ciągła, jeśli nieustannie trwa miłość. Miłość zaś przenika całość życia, jeśli ona jest miłością jedyną i całkowitą, wtedy Umiłowany jest obecny w miłującym. Miłujący Umiłowanemu poświęca wyłącznie pewne chwile dnia, kiedy zaś pozostaje z dala lub zajęty różnymi sprawami i obowiązkami, pragnieniem i tęsknotą oraz odnoszeniem wszystkiego do Umiłowanego, trwa razem z nim. Modlitwa, która jest wyrazem miłości Boga wprowadza w tę obecność nade wszystko umiłowanego Pana.
Obecność Boża w człowieku jest mocno przesłonięta doczesnością i Bóg nie ukazuje się człowiekowi takim, jaki jest w swej istocie. Niemniej ta obecność Boga w człowieku jest ośrodkiem całego życia duchowego. Człowiek ciąży do tego środka.
Potrójny sposób obecności Boga w człowieku według świętego Jana od Krzyża
Święty, podobnie jak inni mistycy, wyróżnia u podstaw potrójną obecność Boga w człowieku, mianowicie:
- Bóg jest obecny w każdym przez swoją istotę. Przez tę obecność Bóg daje człowiekowi życie i byt. Przez nie podtrzymuje go w istnieniu. Zresztą w ten sposób jest Bóg obecny we wszystkich swych stworzeniach i w każdym miejscu; także w kamieniu, a nawet w piekle. Tej więc obecności nigdy nie brak człowiekowi, choćby był w grzechach ciężkich. Podobnie, choćby przez grzech oddalił się od Pana, nie traci on stwórczego podobieństwa do Niego. Dla człowieka ta obecność i jej świadomość posiada wielkie znaczenie. Człowiek bowiem stoi zawsze przed obliczem Boga i dla niego nie może być obojętny czy stoi przed Nim z czystym sercem, czy też pełnym grzechu.
- Bóg jest w szczególny sposób obecny w człowieku przez łaskę. Właściwie dopiero wtedy można mówić o życiodajnej obecności Pana. Mocą łaski bowiem człowiek uczestniczy w życiu Boga, który zamieszkuje w nim, mając w nim swe upodobanie. O tej obecności człowiek wie przez wiarę.
- Bóg jest w człowieku przez odczucia duchowe. Bóg obecny przez łaskę w różnoraki sposób nawiedza człowieka i daje mu doświadczenie swej obecności. W tym trzecim sposobie obecności można umieścić to, co św. Jan mówi o obecności Boga w człowieku przez zjednoczenie. Zjednoczenie wprowadza w nieustanne obcowanie z Bogiem przez miłość. Ono jest uaktywnieniem miłości. Już przez łaskę człowiek otrzymuje wlaną miłość. Tak posiada stan miłości. Może jednak nie wzbudzać aktów miłości, czyli może posiadać depozyt, z którego nie korzysta. Zjednoczenie daje bardzo widoczną aktywność miłości. Tak można mówić o obecności Boga przez miłość przeżywaną w zjednoczeniu.
Modlitwa chrześcijańska drogą do obcowania z obecnym Panem
Nawet w oparciu o naturalną obecność Boga przez Jego istotę, człowiek może ześrodkować się na Bogu obecnym w sobie. Bóg także, ten Obecny, może swą łaską poruszać wnętrze człowieka i przynaglać go do podjęcia pełniejszych i właściwych więzów z Sobą, do których jest powołany. Nie jest więc bez znaczenia dla człowieka świadomość tej obecności, świadomość związania z Bogiem. Bez tej świadomości obecności Pana w całej istocie człowieka, czyli bez wejścia w siebie i odnalezienia w swej głębi Boga, trudno byłoby modlitwę nazwać modlitwą chrześcijańską i żywą. Oczywiście, w pełni będzie ona taką modlitwą, kiedy Bóg będzie w człowieku przebywał przez łaskę i miłość.
Obecność Boga może być przez człowieka doświadczana na samej modlitwie oraz w całości życia: przy zajęciach, odpoczynku, posiłku, rozmowach. Św. Ignacy Loyola kładł olbrzymi nacisk na tę obecność Bożą przeżywaną przy różnych zajęciach. Wchodziła ona w całość jego duchowości opartej na kontemplacji w czynie, czy też na czynie kontemplacyjnym. Ponieważ ten czyn apostolski na usługach Kościoła był najważniejszy i jemu zostało wszystko podporządkowane, nawet praktyki modlitwy i czas na nie poświęcony, jeśli rzeczywiście on miał być kontemplacyjny, trzeba było, aby był podejmowany w odniesieniu do Boga. Stąd zalecenie Świętego, by w czasie działania, konkretnej czynności, mieć przed oczyma Chrystusa. Na przykład: przy posiłku - Chrystusa spożywającego pokarm, zaspakajającego pragnienie; przy głoszeniu Ewangelii, przy rozmowach - Chrystusa mówiącego, itp.
Czy takie trwanie w nieustannej obecności Bożej jest możliwe? Przykład świętych potwierdza tę możliwość. Niemniej trudno przychodzi ciągłe trwanie w tej Obecności. By ono było możliwe, trzeba obecność Boga w sobie mocno oprzeć na wierze, a potem nieustannie wspierać praktykami takimi, jak: milczenie, skupienie, rozważanie, różne sposoby przypominania sobie o Bogu obecnym. Jeśli nie podejmie się tych wysiłków dla podtrzymania obecności, ona nie będzie mogła objąć całego życia. Nie trzeba podkreślać, jak ważna jest ta sprawa. Obecność bowiem Boża, doświadczana na modlitwie, jest w dużej mierze uzależniona od praktyki obecności Bożej w ciągu dnia. Obecność zaś Boża przy zajęciach karmi się obecnością odnajdywaną i pogłębianą na modlitwie.
Dla uniknięcia nieporozumień trzeba zaznaczyć, że człowiek ćwicząc się w wierze w obecności Bożej, może dojść do dużej łatwości w nieustannym prawie obcowaniu z Panem. To, podobnie jak przy zdobywaniu cnót, jest sprawą jego ćwiczenie się w tej praktyce i w tej dziedzinie współdziałania z łaską Bożą. Ćwiczenie takie daje wielką łatwość, lecz nie może wprowadzić w rzeczywiste nieustanne doświadczanie. Do tego potrzeba szczególnego daru Bożego, który przez Pana jest udzielany wraz z darem kontemplacji wlanej. Ale i wtedy będzie to jedynie "nieustanność" ziemska, tzn. człowiek będzie doświadczał dłuższych okresów przy Bogu, w Jego bliskości. Nieustanne trwanie będzie miało miejsce, kiedy człowiek ujrzy Boga twarzą w twarz. Na ziemi będzie ono zawsze darem, przywilejem. Trzeba jeszcze sobie uświadomić, że ten dar obcowania z Bogiem obecnym, niestety, można utracić. W jakiś sposób jest on uzależniony od wysiłków podejmowanych dla podtrzymania obecności Bożej. Praktyki obecności Bożej są fundamentem, podobnie jak cnoty moralne nabyte są fundamentem dla cnót moralnych wlanych.
Modlitwa człowieka
Po omówieniu nadprzyrodzoności modlitwy chrześcijańskiej, przychodzi konieczność ustawienia modlitwy w całości życia człowieka oraz przebadania udziału jego władz psychicznych w tajemnicy modlitwy. Będzie to jakby zarys antropologii modlitwy chrześcijańskiej.
Miejsce modlitwy w religijności człowieka
Życiem religijnym człowieka kieruje cnota religijności. Konieczną więc rzeczą jest przypomnienie sobie jej określenie. Cnota moralna religijności usposabia człowieka do ochotnego i trwałego ukierunkowania jego woli ku Bogu jako ostatecznemu celowi, w celu uczczenia Go, poświęcenia się Mu i służenia Jemu. Mowa jest o ukierunkowaniu woli. Wola jednak potrzebuje kierownictwa rozumu. Sama bowiem z siebie jest władzą ślepą. Człowiek rozumem poznaje Boga, swego Stwórcę i Pana, Ojca pełnego miłosierdzia. Wraz z tym odnajduje w sobie naturalne prawo, skłaniające go do oddawania czci Najwyższej Prawdzie i Najwyższemu Dobru. Wtedy wola na mocy sprawiedliwości, którą ma w sobie, nakazuje czcić Boga.
Trzeba to stwierdzenie uzupełnić. Cnota religijności jest częścią dopełniającą cnotę sprawiedliwości. Sprawiedliwość zaś skłania człowieka do oddania Bogu czci Jemu należnej. Ponieważ wola decyduje i nakazuje coś wybrać, należną cześć oddać Bogu może jedynie wola. Nadto przy założeniu powołania człowieka do udziału w życiu Boga, który jest miłością oraz, że życie religijne polega przede wszystkim na umiłowaniu Boga, na daniu odpowiedzi miłości na wzywającą miłość Boga, odpowiedź tę może dać jedynie władza miłowania - wola. Za stwierdzeniem, że modlitwa jest aktem woli, przemawia fakt, że cnota religijności, mająca na celu uczczenie Boga, przejawia się w aktach zewnętrznych, jak: adoracja, ofiara, ślub, przysięga, itp. oraz w aktach wewnętrznych, które są jedynie dwa: pobożność i modlitwa. Modlitwa jest więc aktem cnoty religijności. Wobec tego wraz z tą cnotą jest ona aktem woli.
W zasadzie jest to proste stwierdzenie. Wymaga ono jednak pewnych wyjaśnień, gdyż nie wszyscy jednoznacznie w ten sposób ujmują zagadnienie. W tym względzie istnieje różnica zdań pomiędzy tomistami, a innymi autorami. Św. Tomasz wyraziście stwierdza, że modlitwa jest aktem rozumu praktycznego poruszanego przez pobożną wolę (2-2,a.1). Tomiści więc nie zaprzeczają udziału woli w akcie modlitwy, niemniej uważają, że modlitwa jest sprawę rozumu, bo to rozum poznaje Boga, rozum widzi swe ograniczenie i swoje potrzeby, rozum wie, że im tylko Bóg może zaradzić. Wie o tym przez wiarę. Działanie rozumu w modlitwie nie ulega wątpliwości. Można więc zgodzić się z takim rozumowaniem. Nie można jednak zaprzeczyć, że to wola decyduje o zwróceniu się do Boga, o uwielbieniu Go, o proszeniu. Działa bowiem wola. Ona potrzebuje uświadomionego i przez wiarę oświeconego rozumu; także potrzebuje osądu swego działania przez rozum. Niemniej ona jednak działa, wybiera. Kto wie zatem, czy nie bliżej prawdy są tzw. woluntaryści, jak: Hugo od św. Wiktora, czy św. Bonawentura, którzy modlitwę wiążą z wolą, nie zaprzeczając udziału jedynie świadomie działającej władzy człowieka - rozumu.
Temat rozważany jest spekulatywnie. W praktyce jednak nie trzeba wyodrębniać zbytnio podziału na władze oraz ich podstawowej roli w akcie modlitwy. Modli się bowiem cały człowiek, który jest jednością. Niemniej dociekliwe badania struktury aktu modlitwy pozwalają pełniej zrozumieć tę ważną dziedzinę życia ludzkiego.
Takim dalszym teoretycznym wnikaniem w akt modlitwy jest postawienie pytania, interesującego niektórych, czy modlitwa jest cnotą?
Nie brakło autorów dających odpowiedź twierdzącą, np. Ludwik z Grenady, mówiący o cnocie modlitwy. Jego jednak wyjaśnienia w tej dziedzinie nie są jednoznaczne. Jeśli modlitwa jako akt ma coś z cnoty, tzn. z dobrego przyzwyczajenia, jest nią charakter cnotliwy, w tym wypadku mógłby on być nazwany bogomyślnością, czyli ochotnym podejmowaniem aktów modlitwy na uczczenie Boga. Taki jednak charakter modlitwy wynika już z cnoty religijności, której modlitwa jest aktem wewnętrznym. Inną sprawą jest sama bogomyślność, inaczej duch modlitwy, czy stan rozmodlenia, szczególnie w modlitwie kontemplacyjnej. Wtedy jednak będzie mowa nie tyle o cnocie, co o darze ze strony Boga. Powie ktoś, że istnieją cnoty wlane. Inne jest jednak działanie cnoty, które daje trwałe usposobienie, dysponuje człowieka, a inne działanie daru, udzielanego przez Boga komu chce, kiedy chce i w jakiej mierze chce. To nie jest jedynie nadprzyrodzona dyspozycja. To jest działanie Boga. Podobnym zagadnieniem jest stawianie pytania, czy obecność Boża jest cnotą. I podobna odpowiedź. Ona jest doświadczeniem Boga obecnego w człowieku. Bóg pozwala się doświadczać, odnajdywać. Bóg jest przyczyną sprawczą tego doświadczenia.
Wszystko więc wskazuje, że modlitwa nie może być ściągnięta do ćwiczenia się w cnocie, czyli do pewnych aktów, do określonych godzin, lecz powinna obejmować całe życie. Modlitwa jest bowiem sprawą miłości, i jak miłość nie pokrywa się jedynie z pewną sumą aktów miłości. Wprawdzie modlitwa jest sztuką, której można się nauczyć. Niemniej jest sztuką tylko do pewnych granic. W modlitwie nie da się zdobyć takiej sprawności w jej praktykowaniu, jak w cnotach. Przez praktykę modlitwy człowiek sam nie dojdzie do modlitwy zjednoczenia, kontemplacji wlanej. Nie wystarcza więc samo ćwiczenie i sama praktyka modlitwy. Zapewne wynika to z tego, że modlitwa jest łaską; nawet modlitwa początkujących, a co dopiero powiedzieć o modlitwie kontemplacyjnej.
Mimo więc przeciwnych twierdzeń, trzeba przyjąć, że modlitwa sama w sobie nie jest cnotą. Podobnie obecność Boża, jakkolwiek opiera się na ćwiczeniu w niej, sama w sobie nie jest cnotą.
Niektórzy wymagają, idąc w tym za św. Tomaszem, by w określeniu modlitwy w jakiś sposób uwidocznić ten udział, w akcie modlitwy, rozumu praktycznego, oddającego cześć Bogu. Jest to raczej warunek sine qua non modlitwy. Każdy akt ludzki, by nim był, musi być rozumny. Ta rozumność w akcie modlitwy polega na uczczeniu Boga, czyli na odniesieniu się do Boga w celu uwielbienia Go. Bez tego odniesienia nie ma modlitwy. Wobec tego udział rozumu trzeba założyć.
Z takiego ustawienia problemu wynikają następujące wnioski:
- Jeśli więc na modlitwie Bóg nie otrzymuje czci, na przykład sposób modlitwy nie jest godny w odmawianiu lub z powodu braku uwagi, tym samym wola zostaje wyłączona i ten brak w miarę tego wyłączenia niszczy modlitwę. Podobnie jak czyni to prośba o rzecz złą (np. "czarna msza").
- Akty poszczególnych cnót, szczególnie przydatnych w modlitwie, jak: miłość, pokora, wyrzeczenie, itp. stają się modlitwą przez ukierunkowanie rozumu, co zazwyczaj się dokonuje. Czytanie duchowne, praktyka obecności Bożej, same z siebie nie są modlitwą, lecz stopniem modlitwy, tzn. aktami związanymi z modlitwą i wprowadzającymi do modlitwy. W tym duchu św. Teresa od Jezusa stanięcie w obecności Bożej zalicza do najbliższego przygotowania do modlitwy (Dd 26,3-5). One jednak przez akt rozumu mogą stać się modlitwą. Dla przykładu: posługiwanie się książką na modlitwie, czy też czytanie połączone z rozważaniem dla pobudzenia uczuć; podobnie stanięcie w obecności Bożej, które wprowadza do doświadczania obecnego Pana.
- Ale i rozmyślanie samo przez się nie jest modlitwą, choć jest działaniem rozumu. Staje się ono modlitwą, kiedy jest ukierunkowane na uczczenie Boga, specjalnym aktem rozumu, lub może lepiej aktem woli.
- Można powiedzieć, że modlitwa jako akt człowieka jest aktem witalnym rozumu i woli zarazem przepojonych pobożnością. Rozum pracuje, by przedstawić Bogu swe prośby, a także kształtuje świadomość religijną przez wzbogacanie poznania Boga, siebie i rzeczy w odniesieniu do Boga. Wola zaś miłując Boga, odpowiadając na Jego miłość, nakazuje rozumowi odpowiednie działanie.
Modlitwa-prośba także zawiera w sobie prawdziwe uczczenie Boga. Niektórzy mieli wątpliwości odnośnie tego. Modlitwa-prośba jest oparta na głębokiej wierze we wszechpotęgę Boga, w jego miłość i miłosierdzie dla człowieka. Kiedy więc człowiek prosi Boga, wysławia Jego nieskończoną dobroć.
Działanie władz człowieka na modlitwie
Koniecznie trzeba jeszcze raz podkreślić, że modli się cały człowiek. Wszelkie wyodrębnianie poszczególnych władz duchowych człowieka podejmuje się jedynie ze względów merytorycznych - dla jaśniejszego ukazania zagadnienia modlitwy. W modlitwie więc biorą udział wszystkie władze i energie wewnętrzne człowieka: rozum, pamięć wraz z wyobraźnią i fantazją, wola, uczucia, zmysły; nawet ciało bierze aktywny udział - niewiele wprawdzie, lecz od postawy ciała coś w modlitwie zależy. Jest to takie naturalne, że jeśli jedna lub druga władza objawia większą aktywność, wszystkie pozostałe struny istoty człowieka drgają w jej takt. By miłość mogła dojść wyłącznie do głosu, nieraz trzeba wyciszyć wszystkie inne władze i ich działanie. I jeszcze jedno: modlitwa chrześcijańska nie jest jedynie faktem teologicznym i tajemnicą, lecz jako czyn ludzki jest także faktem psychologicznym, z konkretnymi wymaganiami psycho-fizycznymi, które warunkują ten akt.
Działanie rozumu na modlitwie
Niektórzy podważali udział rozumu w życiu religijnym, a więc także w modlitwie. Wund stwierdził, że jest ono wytworem wyobraźni. Schletermacher widział w nim jedynie uczucie. Pominę Freuda i wielu innych. Wystarczy stwierdzić, że wielu chrześcijan modlących się uważa, że modlitwa jest sprawą woli, uczuć i związanych z tym pociech, że jest to jakiś błogostan. Mówi się o zawieszeniu działania władz przynajmniej w kontemplacji.
Już zostało stwierdzone, że u podstawy jest działanie rozum z tym, że rozum jest tu na usługach woli. Poszerzając to ustawienie, trzeba wyjaśnić, że praca rozumu jest potrzebna szczególnie u samych podstaw modlitwy. Rozum bowiem jedynie może ukazać ograniczoność egzystencji ludzkiej, zależność jej od Stwórcy. Jakkolwiek modlitwa nie jest sprawą rozumu, lecz miłości, to jednak Boga należy miłować "z całego umysłu swego" (Łk 10, 27). Miłość bowiem musi mieć mocne oparcie, jasno ukazaną drogę, a tę może jedynie wskazać rozum.
- Miłość jest cnotą odnoszącą się do ostatecznego celu. Ten cel rozum musi poznać i ukazać woli jako najwyższe dobro.
- Miłość jest cnotą wymagającą całkowitości ukierunkowanej na ten cel całkowity. Wpierw rozum na tym celu musi się cały ześrodkować. Inaczej nie pociągnie woli.
- Miłość jest cnotą odnoszącą się do celu nadprzyrodzonego - zjednoczenia z Bogiem w miłości. Rozum musi w ten cel uwierzyć.
Stąd trzy zadania rozumu w modlitwie:
Poznać Boga
Przede wszystkim idzie o poznanie Boga jako celu ostatecznego człowieka. Wymaga ono wielkiej pracy człowieka, by on nie poddał się sugestiom celów pośrednich i pozornych; by mógł powściągnąć wątpliwości i niepewności, by bronił prymatu Boga w dziedzinie myśli. "Jedna myśl - powie św. Jan od Krzyża - większą ma wartość, niż cały świat, dlatego jedynie Bóg jest jej godzien" (S 34). W modlitwie idzie nie tylko o poznanie Boga jako najwyższej prawdy (poznanie teoretyczne), lecz także i przede wszystkim o poznanie Go jako pełni życia (poznanie praktyczne); o poznanie także Boga poprzez wszystkie rzeczy i wszystkich ludzi. Całe to poznanie jest na usługach miłości. Poznanie Boga ma pobudzić wolę.
Ześrodkować na Bogu
By człowiek mógł ześrodkować się na miłości, trzeba by swój umysł całe życie intelektualne ukierunkował na Boga, ostateczny cel życia ludzkiego. Modlitwa bowiem wymaga trwałego ukierunkowania na Boga. Ześrodkowanie takie jest niemożliwe bez roli przewodnika ze strony rozumu, bez nieustannego poszukiwania, trwałego i coraz głębszego oraz bardziej skutecznego ukazywania piękna, atrakcyjności godnego miłości Boga. To wymaga scalenia prawdy na Prawdzie przez nieustanne wznoszenie umysłu do Boga, znów na usługach miłości. Co nie służy miłości, nie ma wartości dla życia wewnętrznego i w konsekwencji dla modlitwy. Poznanie tzw. autonomiczne - wiedzieć, by wiedzieć, nie jest tu do przyjęcia, gdyż na nim nie zbuduje się modlitwy. Cel ascezy chrześcijańskiej w ostatecznej analizie polega na podporządkowaniu działalności poszczególnych władz celowi miłości i w wyniku tego każda władza zrzeka się swej autonomii na rzecz woli-miłości. Jest rzeczą oczywistą, że prymat miłości wymaga uprzedniego oczyszczenia rozumu. Św. Jan od Krzyża mówi o poddaniu rozumu oczyszczonego w wierze pod władzę woli oczyszczonej przez miłość. To dzięki miłości Boga wszystkie myśli człowieka są skierowane ku Niemu. Rozum sprawuje tu rolę pośrednika, kierownika. Nie trzeba podkreślać jak rola ta jest ważną. Umysł bowiem rozproszony na modlitwie będzie powodował szkody, będzie przeszkadzał woli w przylgnięciu do Boga. Stąd podstawową rolą rozumu jest ześrodkowanie wszystkiego na Bogu.
Wierzyć w Boga i wierzyć Bogu
Oczyszczenie rozumu polega na przyjęciu wymagań wiary, które są fundamentem całego życia chrześcijańskiego. Celem człowieka jest zjednoczenie z Bogiem w miłości. Jest to cel nadprzyrodzony. Rozum może go jedynie poznać przez wiarę. Niełatwa sprawa. Św. Jan od Krzyża powie, że "wiara jest ciemną nocą dla duszy" (D 2.2,1), bo podaje prawdy objawione, które są ponad wszelkie światło przyrodzone (tamże, 3,1). Wiara jest więc ciemną nocą dla umysłu. W wypadku poznania nadprzyrodzonego rozum niczego nie pojmuje przez naturalne światło, lecz przez wejście w głębokie ciemności wiary, które są jakby śmiercią dla oczu rozumu, lecz śmiercią przenikającą, przemieniającą, dającą jasne i żywe oczy serca. Do wejścia w te ciemności przynagla wola. Pragnienie bowiem ujrzenia Boga przychodzi do rozumu od woli. Miłość szuka Boga i pragnie z Nim się zjednoczyć jako z Bogiem, źródłem miłości i samą miłością. Ten Bóg jest inny od obrazu, jaki człowiek mógłby sobie wytworzyć naturalnym światłem rozumu. Rozum musi tu woli usłużyć, przestając jej ukazywać Boga na swój przyrodzony sposób poprzez mylne wyobrażenia naturalne. Żadne bowiem wyobrażenie nie może być, powie św. Jan od Krzyża, właściwym środkiem do poznania Boga w Nim samym (D 2. 12,2).
Dlatego rozum musi przyjąć oczyszczenie wiary, dać się pokierować wierze. Rozum musi uwierzyć Bogu. W tym uwierzeniu jest wspierany darem rozumu. Nie trzeba podkreślać, jak to zadanie rozumu - wierzyć w Boga - jest ważnym dla życia modlitwy. Cała bowiem modlitwa opiera się na wierze.
Rola więc rozumu w modlitwie jest niczym nie zastąpiona. Warto jeszcze raz podkreślić, że rozum jest jedyną świadomą władzą człowieka. Wszystkie inne władze są ślepe i potrzebują jasnego kierownictwa rozumu.
Działanie na modlitwie pamięci wraz z wyobraźnią i fantazją
W omawianiu działania pamięci na modlitwie trzeba wziąć pod uwagę tak pamięć materialną - treści utrwalone na korze mózgowej, jak i pamięć jako władzę duchową. Nie można także pominąć przypomnienia sobie poczwórnego działania pamięci, mianowicie:
utrwalenie treści spontanicznej lub dobrowolnej,
- przechowywanie treści, które jest narażone na zapominanie, na zdeformowanie przez wyobraźnię, przez uczucia, przez ideę, przez wpływ innych wyobrażeń,
- przeobrażenie treści spontaniczne lub dobrowolne w kojarzeniu kontrolowanym,
- odpowiednie treści, pozwalające rozpoznać prawdziwą treść od wytworów fantazji.
W oparciu o pamięć i w jej ramach działa wyobraźnia. Istnieją ludzie bez wyobraźni. Mają oni trudności kojarzenia zjawisk, wyobrażanie sobie rzeczy, sytuacji. Inni znów posiadają chorobliwą wyobraźnię; nieustannie wszystko przywodzi im na pamięć. W rzeczywistości nie potrafią się z tego powodu skupić na jednej rzeczy.
Z pamięcią także połączona jest fantazja. Kojarzy ona treści zawarte w pamięci w sposób nielogiczny i przypadkowy, tworząc obrazy nierzeczywiste. Ona jest u podstaw próżnych marzeń.
Teologia ogólna przyjmuje podział władz duchowych człowieka, władz duszy na dwie: rozum i wolę. W teologii natomiast duchowości wyróżnia się od władzy rozumu władzę pamięci. Przy tym wiąże się ją z teologalną cnotą nadziei, moralną cnotą roztropności, szczególnie z jej podstawowym elementem - przewidywaniem (providentia) oraz z darami Ducha Świętego: bojaźnią Bożą w odniesieniu do samej nadziei i z darem rady w odniesieniu do roztropnego przewidywania.
Św. Jan od Krzyża szeroko mówi o potrzebie oczyszczenia pamięci przez teologiczną cnotą nadziei (D 3.1-15). Oczyszczenie to musi się dokonać, aby człowiek mógł dojść do zjednoczenia z Bogiem. Ona jest jakby ostatnim bastionem, który poddaje człowieka Bogu, i wtedy dopiero dokonuje się zjednoczenie pełne. Święty, omawiając oczyszczenie pamięci przez cnotę nadziei, podkreśli takie momenty:
Podaje szkody, jakie dusza ponosi przez wspominanie rzeczy doczesnych. Są nimi: niepokój i strata czasu.
- Uwidacznia korzyści całkowitego oczyszczenia duszy z pojmowania ziemskiego. Oczyszczenie wprowadza uspokojenie, pokój i wzrost mądrości ludzkiej i Bożej.
- Wskaże na potrzebę oczyszczenia pamięci także z rzeczy nadprzyrodzonych, jak: wizje, zrozumienia, itp., gdyż i one mogą przeszkodzić w zjednoczeniu w czystej i doskonałej nadziei.
W odniesieniu do samej modlitwy pamięć może być pomocą lub przeszkodą w zależności od stopnia oczyszczenia, tzn. od tego, co w pamięci jest nagromadzone i świadomie podtrzymywane. Święty wypowiada się szeroko na ten temat, kiedy komentuje słowa Chrystusa: "Gdzie skarb, tam i serce twoje" (Mt 6,21).
Niezwykle ważną jest rzeczą, co znajduje się w pamięci i co w niej człowiek utrwala. Usłużna bowiem pamięć w każdej chwili może podsunąć treści, które przechowuje. Jeśli w pamięci, w której są utrwalone przeżycia przeszłości, pragnienia i dążenia nurtujące teraźniejszość i nadzieje przyszłości, szczególnie kiedy są one przechowywane jako skarb czyli coś ważnego, najważniejszego, i tym skarbem jest Bóg i jedynie Bóg, cały człowiek jest na Nim ześrodkowany. Jeśli w pamięci jest wiele skarbów i wiele nadziei, i nie są one ześrodkowane na Bogu, będą one stawały przed człowiekiem na modlitwie i trzymały jego serce na uwięzi.
Wielka jest więc rola pamięci na samej modlitwie oraz w przygotowaniu do niej. Dobrze ustawiona, oczyszczona przez cnotę nadziei i przez nią ześrodkowana na Bogu, będzie przypominać wszystko, co może prowadzić do Boga. Będzie stawiać przed oczy dar łaski, doznane miłosierdzie. Przypomni o nawiedzeniach Bożych (D 2.13, 1-6; 35,2-3).
Wyobraźnia, która buduje na pamięci, zwłaszcza w początkach modlitwy, może być bardzo pomocną. Lecz i ona musi być oczyszczona ze wszystkich wyobrażeń (D 2.12,2). Święty, uznając pewne korzyści, jakie ofiaruje wyobraźnia, napisze: "Kto zaś pozostawi na boku wyobrażenia, a zwróci się do miłości, odniesie zawsze korzyść" (D 3.13,7). Tamże wyrazi się, że "dusza nie musi korzystać z fantazji". Na modlitwie zasadniczo nie ma miejsca na fantazje i marzenia.
Działanie woli na modlitwie
Wola jest pojęciem najbardziej roztrząsanym w teologii duchowości i w psychologii. Ostatecznie wszystko rozbija się o to, by wola miała chęć, jak to pisała św. Teresa od Jezusa (Ż 11,4 ). Wiele na ten temat pisze św. Tomasz z Akwinu, szczególnie przy strukturze czynu ludzkiego (I. 78, 1-3; II. 8, 8-10). Istnieje jednak mimo tych licznych omówień trudność ujęcia z całą jasnością całej zawartości tego pojęcia.
Wola, jako władza duszy, była szeroko omawiana w psychologii filozoficznej. Dusza bowiem ujawnia się przez władze: rozum, pamięć i wolę. Ta klasyczna doktryna w dobie obecnej została mocno zaniedbana. Postawiono na intelekt. A przecież z wolą jest związany rozwój człowieka i odpowiedzialność za czyny.
Dla św. Jana od Krzyża wola posiada rolę kierowniczą w całości życia człowieka i jest jego podstawą psychologiczną. Wszystko uzależnione jest od wyboru woli. Ona musi chcieć. W tym Święty napisze: "Moc duszy opiera się na jej władzach, uczuciach i pożądaniach, które wszystkie są kierowane przez wolę" (D 3.16,2). W systemie głoszonym przez Świętego cały dynamizm psychologiczny i moralny pochodzi od woli. To wola wybiera Boga. To wola skłania człowieka do modlitwy. By wybierała Boga - Dobro Najwyższe i wszystko ze względu na Boga, trzeba wolę oczyścić ogniem Bożej miłości ze wszystkich nie uporządkowanych uczuć, z których rodzą się pragnienia, pożądania, rozkojarzone czyny. Z woli pochodzi zachowanie wszystkich sił dla Boga. Uczucia mogą ją wspierać w dążeniu do Boga, lub jej przeszkadzać. Takie uczucia jak: radość, nadzieja, ból i lęk i wszystkie pozostałe, jeśli są nieopanowane i pozbawione kierownictwa woli, mogą całkowicie zniszczyć modlitwę. Właściwie ustawione mogą dopomóc w skupieniu modlitewnym.
W niedalekiej przeszłości na te tematy wypowiadał się Max Scheller i zajmowała się nimi psychologia głębi. W omawianiu woli pod kątem modlitwy trzeba zwrócić uwagę na samo wychowanie woli i roli modlitwy w jej wychowaniu. Wola musi być nieustannie umacniana. Umacnia ją systematyczne i wytrwałe działanie. Modlitwa, jako codzienna praktyka, spełnia tą rolę. Modlitwa przez wnikanie w głąb istoty człowieka, przez pomaganie poznania siebie, przez wpatrywanie się w Boga, podaje woli cały szereg treści, które mogą ją pozytywnie kształtować, i które pomnażają jej energię w działaniu. Obok tego pozytywnego działania modlitwy na wolę, jest także działanie ascetyczne, które można nazwać negatywnym. Polega ona na usuwaniu przeciwności i przeszkód w wybieraniu Boga. Nic tak jak modlitwa, która jest stawaniem przed Panem - Światłością, nie ukazuje słabości woli i jej braków. Nic też tak jak modlitwa nie daje siły do przezwyciężania słabości i nędz człowieka.
Ta rzeczywistość wprowadza w zagadnienie bezpośredniego odniesienia woli do modlitwy. Przede wszystkim, trzeba to przypomnieć, od woli zależy, żeby zechciała się modlić. Nie idzie tu o jednorazowy zryw do modlitwy, bo taki może powstać pod wpływem uczuć, nastroju chwili, lecz sprawa dotyczy modlenia się, stania się modlącym. W tym znaczeniu wola musi chcieć się modlić.
Pragnienie modlitwy i trwanie w niej powstają w woli i od woli zależą.
- Wola skłania się do Boga-Dobra Najwyższego, gdyż czegoś chce. Ona także daje intensywność wszystkim innym aktom władz.
- Zaniedbanie w modlitwie i świadome zaniedbania na modlitwie pochodzą od woli.
- Od woli zależy przygotowanie do modlitwy.
- Do woli należy usuwanie przeszkód na modlitwie oraz trudności w układaniu sobie życia modlitwy.
- Modlitwa jest sprawą miłości. Miłość zaś jest bezpośrednio związana z wolą.
Jeśli nawet ktoś uznaje modlitwę za sprawę rozumu praktycznego, powinien wiedzieć, że rozum praktyczny jest uzależniony od woli.
Udział innych władz na modlitwie
Przez inne władze rozumie się zespół działań zmysłów, uczucia, pojęcia zmysłowe i wyobrażeniowe.
Zespół działań zmysłów
Pośrednie działanie zmysłów na modlitwie może być bardzo wielkie. Może ono być pomocą, często staje się utrapieniem. Może ono stać się wielką pomocą i nie należy zbyt pochopnie z tej pomocy rezygnować. Taką pomocą w modlitwie może być na przykład korzystanie ze śpiewu, muzyki, ceremonii, znaków, obrazów, miejsc świętych. Wiele na te tematy mówią: św. Franciszek, św. Teresa od Jezusa, a szczególnie św. Jan od Krzyża oraz cała praktyka Kościoła wyrażona w Liturgii.
Działanie zmysłów może mocno przeszkadzać w modlitwie. Zmysły bowiem mają swój oddźwięk we władzach duszy. Zmysły są przecież oknami duszy. Nic nie ma w umyśle, co wpierw nie było w zmysłach - mówi zasada scholastyczna. Przy tym zmysły wciąż szukają zaspokojenia, a same w swym działaniu są ślepe i bez ukierunkowania. Potrzebują więc światła rozumu i zaangażowania woli. Inaczej będą one dominowały nad wolą i one będą wywierały nacisk na rozum. Do władz duszy należy więc skupienie zmysłów i ich działania na Bogu. Jest to praca na całe życie, bo zmysły same z siebie nie są zdolne do uchwycenia spraw duchowych i zawsze będą usiłowały dążyć do swego zaspokojenia oraz wysunięcia się na pierwszy plan. Przy braku pracy nad poddawaniem zmysłów rozumowi oczyszczonemu w wierze i woli poddanej miłości Bożej, modlitwa staje się prawie niemożliwa.
Dobrze jest pamiętać, że obrazy zmysłowe mogą jedynie pośrednio służyć życiu duchowemu oraz modlitwie. Rzeczy bowiem duchowe mogą one jedynie objaśnić przez analogię i w sposób nieadekwatny.
Uczucia w odniesieniu do modlitwy
Przez uczucia w tym wypadku rozumie się szybkie poruszenie z pogranicza zmysłów i ducha wobec dobra realnego lub tkwiącego jedynie w wyobraźni. Mogą one być radosne lub udręczające. Odnośnie modlitwy raczej ma się na myśli uczucia radosne: pociechy i smaki.
Trzeba stwierdzić, że na modlitwie mogą powstawać różne uczucia. Modlitwa jednak nie polega na uczuciach. Pan Bóg bowiem nie może podpadać pod uczucia, tak mocno związane ze zmysłami. Głębokie jednak rozmodlenie się w Bogu, przylgnięcie do Niego miłością, nieraz rozbudza silne uczucia. Takie są prawa natury. Człowiek stanowi jedność psychofizyczną. Najbardziej duchowe przeżycia będą pociągały za sobą pewne reakcje zmysłowe. Można podać pozytywny przykład: na modlitwie wielkie poczucie winy w obliczu pełnego miłości Boga może wywołać uczucie żalu i nawet łzy wycisnąć. Pod pewnymi warunkami będzie można wtedy nawet mówić o darze łez.
Istnieje jednak spore niebezpieczeństwo szukania pociechy na modlitwie i wiązanie jej wartości z sumą przeżywanych odczuć oraz smaków. Takie nastawienie łatwo może doprowadzić do zatracenia samej istoty modlitwy i całkowicie zniszczyć modlitwę.
Rola pojęć umysłowych i wyobrażeń na modlitwie
Zwyczajnie rozum w swoim działaniu posługuje się pojęciami i wyobrażeniami. Nawet nadprzyrodzona kontemplacja łączy się z działalnością wyobraźni.
Modlitwa jednak w swej istocie nie jest myśleniem o Bogu. W modlitwie wprawdzie zawsze działa rozum, chyba że sam Pan zawiesi jego działanie przez zajęcie rozumu Sobą. Niemniej to działanie może być nawet w poznawaniu naturalnym mocno ograniczone, na przykład w poznaniu intuicyjnym, tzw. skrócone poznanie. W modlitwie będzie poznawanie przez światło wiary lub kontemplacyjne oświecenie.
W wyniku tego, jeśli rozum jest całkowicie bierny, na przykład poddając się dobrowolnym roztargnieniom, nie ma wewnętrznej uwagi skupionej na tym, co robi, czyli na modlitwie, nie istnieje wtedy formalna modlitwa. Modlitwa wirtualna, która polega na tym, że ktoś zamierzał się modlić i w tym celu podjął działanie, lecz potem poddał się innym myślom, sprawia, że taka czynność jest pobożnością, miłością, wiernością, ale nie jest modlitwą.
O roli wyobraźni i fantazji na modlitwie była już mowa.
Modlitwa od strony psychologicznej
Spojrzenie od strony psychologicznej poszerza wiedzę o modlitwie, a do teologii modlitwy wprowadza nieco uściśleń i bardziej zrozumiałą czyni modlitwę człowieka.
Rozum, jak już było wspomniane, ukazuje człowiekowi jego słabość, wielkie ograniczenie, a zarazem wielkie pragnienia prawdziwego życia, jakie człowiek nosi w sobie. Szukając bowiem w sobie najgłębszych racji swego istnienia, w swoim małym ja odnajduje wielkie Ja, na wzór którego został stworzony. Religia potwierdza mu wyniki jego niepokojów i poszukiwań. Całe zaś objawienie, szczególnie ewangeliczne, mówi mu, że jego pragnienia pełni są nie tylko prawdziwe, lecz nadto, że Bóg chce go obdarzyć pełnią życia, wprowadzając w uczestnictwo z Sobą.
To wszystko odnajduje na modlitwie w obliczu Boga, przed którym, nieustannie odnajdywanym, a zawsze szukanym, staje. Te jego modlitewne spotkania z Bogiem przebiegają w zależności od stopnia więzi, jaką z Nim nawiązał, albo w postaci rozmowy ustnej, lub rozmowy myślnej, czy też w prostym trwaniu przy Panu.
Spotyka się twierdzenie, że człowiek jest najwyżej zdolny do mówienia do Boga, a i ono sprawia mu wielką trudność, gdyż tego Boga nie widzi. Na pewno istnieje poważna trudność nawiązania modlitewnego i żywego kontaktu z Bogiem, szczególnie jeśli idzie o stałą modlitwę. Nie można jednak podważać zdolności człowieka do modlitwy. W rzeczywistości bowiem człowiek potrafi, i często tak czyni, rozmawiać z nieobecnym; nawet z kimś, kogo nigdy nie widział. Wystarczy, że wie o jego istnieniu. Wielu ludzi przeprowadza rozmowy na przykład z Ojcem Świętym. Zdarza się, że kiedy przyjdzie im stanąć przed nim i mają możność mówienia, nie znajdują słów. To samo trzeba powiedzieć o modlitwie myślnej, rozmyślaniu. Człowiek jest zdolny do myślenia o kimś istniejącym, znanym jedynie z opowiadania. Jest wobec tego zdolny do myślenia o Bogu. Ułatwia mu te rozmowy ustne, czy pojęciowe, życzliwość pełna miłości, jaka powstaje w nim, kiedy słyszy o Jego dobroci, szerokości serca. Wszystkiego tego może doznawać w swoich osobowych więzach z Bogiem. Podobnie jest zdolny, bo często czyni to w odniesieniu do ludzi, do adorowania Boga, uwielbiania Go, dziękowaniu Mu za dobro, przepraszania za popełnione winy i do zadośćuczynienia. Można powiedzieć, że wszystkie te akty modlitwy chrześcijańskiej są czymś naturalnym dla człowieka, który odnalazł Boga poprzez wiarę, nadzieję i miłość.
Modlitewna rozmowa z Bogiem może być różna i jest uzależniona, od stopnia życia religijnego. W początkach jest ona zazwyczaj bardzo przyziemna i szczegółowa. Człowiek bowiem przeżywa jeszcze mocne związanie z doczesnością. Jego prośby, do których przede wszystkim ogranicza się jego modlitwa, dotyczą spraw ziemskich: powodzenia, pieniędzy, uznania, zabezpieczenia dla swoich bliskich, uchronienie od choroby, itp. Jeśli ktoś rozpoczął modlitwę zwaną myślną, jego rozmyślania są bardzo szczegółowe. Z biegiem czasu, przy wierności modlitwie, prośby zaczynają obejmować sprawy innych ludzi, potrzeby Kościoła i te wysuwają się na pierwsze miejsce. O sobie i swych potrzebach jakby zaczyna zapominać. Modlitwa myślna powoli się upraszcza; nie potrzebuje już długich i drobiazgowych roztrząsań. Wystarcza mu nieraz jedno zdanie, czy słowo. Przy tym modlitwa, jak każda czynność człowieka, jest mniej lub więcej egoistyczna; może lepiej, zaprawiona egoizmem. Człowiek się modli. On staje przed Bogiem. On odnajduje Boga. On kocha. Trzeba wiele czasu i współdziałania z łaską Bożą, by ten ciężar gatunkowy modlitwy z siebie przesunął się na Boga i by Bóg stał się wyłącznym ośrodkiem człowieka modlącego się.
Nie wnikając w wielką różnorodność psychik ludzkich, można wyróżnić dwa typy psychiki: typ rozumowy i typ wolitywny.
Jeśli ktoś jest typem intelektualnym lub skłonnym do logicznego myślenia, do wnioskowania, wtedy jego modlitwa jest przede wszystkim rozważaniem tajemnic Bożych, wnikaniem w obecność Bożą i najczęściej przebiega w formie rozmowy z Bogiem obecnym.
Jeśli przeważa usposobienie wolitywne, wzrasta szybko miłość i łatwo bywają rozbudzane uczucia. Człowiek tego typu możliwie łatwo przechodzi w stan zjednoczenia. Takimi byli w większości święci. Oni mniej "modlili się" w znaczeniu mówienia, myślenia, a więcej przeżywali, byli z Panem, trwali przed Jego obliczem.
Są to dwa skrajne ujęcia. Czystych typów intelektualnych i wolitywnych nie jest zbyt wiele. Stąd i modlitwa poszczególnych ludzi będzie miała coś z jednego i drugiego typu psychiki, w zależności od tego, czy jego psychika bardziej skłania się do jednego czy drugiego.
Znane jest w nauce o religii ujęcie Boga jako misterium tremendum i misterium fascinosum. W rzeczywistości bowiem Bóg każdego człowieka raz przejmuje lękiem, innym razem przyciąga wielką zażyłością. U wielu ludzi w odniesieniu do Boga zdaje się przeważać tajemnica lęku, bojaźni. Może istnieć bojaźń, która znosi lęk i związane z nim oddalenie, czy unikanie częstych spotkań. Jest to bojaźń dziecięca lub obawa wynikająca z pragnienia oglądania Boga, którego z własnej winy można by nie osiągnąć. Ten ostatni stan dobrze został wyrażony przez św. Pawła: "Poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za nieprzydatnego" (1 Kor 9,27), czy też: "Przejęci bojaźnią Pana, przekonujemy ludzi" (2 Kor 5,11), albo: "Oczyśćmy się... dopełniając uświęcenia naszego w bojaźni Bożej" (tamże, 7,1). Intensywne życie religijne, które człowieka przejmuje dziecięcą bojaźnią i wyraża się w modlitwie, zmniejsza dystans pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Ten sam św. Paweł napisze: "W Nim żyjemy ..." (Dz 17, 28) oraz "Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,20). W tym stanie zanikają słowa, wyobrażenia, a przychodzi ogląd wewnętrzny, który jest zarazem widzeniem, słyszeniem, dotykaniem, kosztowaniem, co oznacza jakby zanikanie działania poszczególnych zmysłów według ich właściwości.
Opierając się na badaniach psychologii trzeba stwierdzić, że modlitwa, podobnie jak wszystko co człowiek przeżywa i czym żyje, może przez niego być przeżywana jako akt i jako czyn. Przez akt modlitwy rozumie się podejmowanie modlitwy w określonych czasach, wymiarze czasu, na przykład: modlitwa rano, wieczór, Msza św., rozważanie słowa Bożego, znak krzyża, itp. Modlitwa natomiast jako stan, oznacza rozmodlenie się, wyjście poza obowiązek modlitwy i przeżywanie Boga w całości swego życia. Obydwa ujęcia posiadają wielką wartość i w zasadzie są ze sobą powiązane. Akty modlitwy w normalnym biegu rzeczy prowadzą do stanu rozmodlenia się. One są jak drzewo dorzucane do ognia. Dzięki więc tym aktom ogień modlitwy może nieustannie płonąć. Gdyby zabrakło aktów, człowiek utraciłby stan rozmodlenia. Istnieje jednak niebezpieczeństwo ograniczenia modlitwy jedynie do aktów rzadko spełnianych. Może być nawet wierność tym aktom, na przykład modlitwie rano i wieczór. Lecz jest to jakby praktyka świadomie nie powiązana z życiem. Coś w rodzaju przyzwyczajenia, zaliczenia. Oczywiście i taka modlitwa posiada swoją wartość.
Ta sama psychologia stwierdza, że modlitwa, podobnie jak każda czynność człowieka, może być przeżywana przez niego w stanie podświadomości, w stanie świadomości normalnej i w stanie nadświadomości. Modlitwę podejmowaną w stanie podświadomości trudno byłoby nazwać modlitwą. Raczej będzie to automatyczne zaliczanie. Do modlitwy, bardziej niż do każdej innej czynności człowieka, potrzeba świadomego działania. Modlitwa w stanie świadomości normalnej ma miejsce wtedy, kiedy człowiek wie co robi, do kogo mówi lub z kim przestaje i w modlitwę wkłada należną uwagę, do niej się przygotowuje. Taki stan jest podstawowym wymogiem każdej modlitwy. Optymalnym stanem modlitwy jest stan nadświadomości, tzn. Bóg zajmuje całą jaźń człowieka, staje się, jeśli tak można powiedzieć, pasją jego życia, a przyjazne obcowanie z Nim i nieustanna poufna rozmowa jakby drugim oddechem.
I jeszcze jedno spojrzenie na modlitwę od strony tego, co mówi psychologia. Współczesna psychologia stwierdza, że w życiu człowieka wszystko jest podporządkowane miłości. Nawiasem mówiąc taki sam jest pogląd na miłość mistyków wszystkich czasów. Wystarczy wgłębić się w doktrynę św. Jana od Krzyża, aby to samo stwierdzić. I teraz sprawa najważniejsza: modlitwa jest przede wszystkim sprawą miłości. Modlitwa jest bowiem przeżywaniem miłości Boga ku sobie i swojej miłości do Boga. Wobec tego w życiu religijnym człowieka wszystko powinno być podporządkowane modlitwie i ona w rzeczywistości jest termometrem życia religijnego i w nim miarą stopnia miłości.
Zewnętrzne uwarunkowania modlitwy
Do nich bezsprzecznie należą: czas modlitwy, miejsce modlitwy oraz ułożenie ciała na modlitwie.
Czas modlitwy
W szerokim znaczeniu modlić się trzeba zawsze i wszędzie. słowo Boże mówi o rozważaniu w dzień i noc Prawa Bożego (por. 1 P 4,7). Modlitwą w szerokim znaczeniu może być przeżywanie wszystkiego razem z Bogiem, odnoszenie wszystkiego do Niego, przez praktykę obecności Bożej, odnajdywanie Boga w sobie, w drugim i adorowanie Go, wielogodzinne studium Pisma św. każdego dnia, dzień cały przerywany aktami modlitwy, czytaniem duchowym i pełen aktów strzelistych.
W ścisłym znaczeniu idzie o konkretny czas przeznaczony na modlitwę, w którym człowiek oderwany od innych zajęć w szczególny sposób ześrodkowuje się na Bogu i wyłącznie Jemu daje swój czas. Czas ten jest uzależniony od rytmu aktywności człowieka oraz zaciągniętych obowiązków. Wśród nich dobrze jest ustalić sobie stały rytm czasu poświęconego na modlitwę. Na przykład higiena pracy domaga się uwzględnienia przerw w działalności. Przerwy te mogłyby być wykorzystane na akty modlitwy.
Ponieważ doświadczenie uczy, że zaniedbania w częstej modlitwie prowadzą do zaniedbań w życiu religijnym, każdy powinien ustalić sobie czas na modlitwę. Poza modlitwami wyjątkowymi, na przykład w pokusach, czy też w okresie szczególnego udzielania się Boga, należy zachować - można tak go określić - rytm normalny. Przez rytm normalny należy rozumieć modlitwy, które powinny się znaleźć w życiu religijnym każdego wierzącego. Zbyt wielkie odchylenia od tego rytmu będą groziły oziębieniem życia religijnego. Jaki więc jest ten normalny rytm modlitwy?
Modlitwa rano i wieczór. Sposób tej modlitwy jest obojętny. Może być tzw. pacierz, może być Anioł Pański, mogą być Godzinki o Najśw. Maryi Pannie lub każda inna modlitwa.
- Modlitwa przy stole: wspólna, osobista, znak krzyża, odmówienie konkretnych modlitw lub słów spontanicznych.
- Wspólny "pacierz" z rodzicami w domu, dokąd jest to możliwe bez gniewu i mocnego sprzeciwu dorastających dzieci.
- Modlitwa z racji uroczystości rodzinnych: imienin, radości z udanych wydarzeń czy osiągnięć, w doznanych cierpieniach, w czasie żałoby, w okresie oczekiwania potomstwa, itp.
- Czas przeznaczony na czytanie Pisma św. i na modlitwę myślną, choćby bardzo krótką.
- Modlitwy związane z okresami liturgicznymi, na przykład w czasie Adwentu, Wielkiego Postu. Nowenny do Ducha Świętego.
W ten rytm zwyczajny modlenia się mogą wejść także inne modlitwy, jak: modlitwa w drodze do pracy, modlitwa przy zmianie zajęcia, okazyjne spotkanie z przyjaciółmi lub sobie niechętnymi czy dla kogoś niesympatycznymi, branie do ręki gazety czy jej odkładanie, czekanie na pociąg, autobus, spóźniający się pojazd, itp. Okazji można znaleźć bardzo wiele. Zazwyczaj czas ten przechodzi na niczym lub na denerwowaniu się, czy próżnych myślach.
Jeśli idzie o czas trwania modlitwy, trudno podać obowiązkową miarę. Zależy ona od możliwości fizycznych i moralnych. Człowiek prawdziwie religijny nie pójdzie na minimum, bo ono graniczy już ze spychaniem modlitwy i życia religijnego na dalszy plan. W zasadzie modlitwy nie powinny być zbyt krótkie, bo można w ogóle nie nawiązać kontaktu z Bogiem. Mogą być jednak krótsze w zależności od okoliczności, na przykład w wypadku koniecznej pracy, wielkiego zmęczenia, niesienia koniecznej pomocy bliźniemu. Żarliwość krótkich modlitw połączona z tęsknotą za Bogiem może wtedy wynagrodzić długość modlitwy.
Miejsce modlitwy
Człowiek zawsze stoi przed Bogiem. Bóg po prostu jest, a człowiek stoi przed Jego obliczem. Wobec tego każde miejsce jest dobre do modlitwy. Miejsce, które człowiek wybiera na modlitwą, tym samym staje się miejscem świętego spotkania z Panem. Miejscem więc modlitwy jest przestrzeń, w której człowiek staje przed Bogiem wiecznie i wszędzie obecnym. Ponieważ modlitwa jest łaską i Jego łaska może wszędzie człowieka doścignąć, Bóg właściwie jest tym, który wybiera miejsce modlitwy, a człowiek tym, który przyjmuje łaskę modlitwy i warunki, jakie stawia przed nim Bóg. Niemniej istnieją pewne miejsca ustalone, jakby szczególnie przeznaczone na modlitwę. Dotyczy to szczególnie modlitw codziennych lub miejsc, w których Bóg zwykł się więcej udzielać, czy też jest wiadomo, że on tam jest obecny. Stawanie w tych miejscach przed Panem jest zostawione człowiekowi do dyspozycji. Nieprzewidziane miejsca Bóg sam wybiera.
Zanim zostaną ukazane stałe miejsca modlitwy, czy też przypomniane miejsca wybierane przez Pana na rozmowy z ludźmi, warto przypatrzeć się miejscom modlitwy Chrystusa. Poza modlitwami wspólnotowymi i liturgicznymi we wspólnocie ustalonymi przez przepis prawa, Chrystus na miejsce modlitwy wybierał miejsca samotne: spędza czterdzieści dni na pustyni (Łk 4,1-2) czy też często modli się na samotności (Mk 1,35; Łk 4,42). Uczy modlitwy w samotności: "Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu" (Mt 6,5-6). Słowa te są wypowiedziane w kontekście modlitwy faryzeuszów, którzy modlą się, "aby pokazać się ludziom". Jeśli idzie o modlitwę wspólnotową, nawet ona jest wejściem w najgłębsza samotność, tzn. w sam na sam z Bogiem. Ona jest bowiem także zamknięciem drzwi na wszystko inne, co jest w człowieku i co jest na zewnątrz niego: we wspólnocie człowiek staje się anonimowym, tzn. jednym z modlących się wspólnie. Nawet kapłan jest jednym z kapłanów, którzy przewodniczą Ludowi Bożemu. I jeszcze to stwierdzenie, że Bóg jest w ukryciu, czyli można go znaleźć jedynie w ciszy i samotności. Byłaby to refleksja wynikająca z szerokiej interpretacji rozmowy Chrystusa z Samarytanką (J 4,24-25).
Stałe miejsca modlitwy
Do stałych miejsc modlitwy bezsprzecznie należą:
- kościoły i kaplice, a w nich tabernakulum z Chrystusem Eucharystycznym; także inne domy modlitwy, w których wierni zbierają się na modlitwy;
- w domu miejsce naznaczone krzyżem, obrazami - jakby ołtarz pośrodku rodziny dla Pana lub też kąt, w którym najlepiej się modli;
- własny pokój - te dwa miejsca, szczególnie w rodzinach, mają mocną podbudowę w słowach Chrystusa: "Gdziekolwiek dwóch albo trzech zebranych jest w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18,20), czy wspomniane pouczenie Pana o wejściu do swej izdebki.
- miejscem modlitwy dla poszczególnych osób może być całe piękno przyrody: góry, lasy, morze, niebo roziskrzone gwiazdami ...
- jednym odpowiada modlitwa w ciszy i samotności, innym we wspólnocie. Niektórzy noszą w sobie swój własny mały świat. W zależności od tego powinni dobierać sobie miejsce modlitwy.
- sanktuaria są szczególnym miejscem modlitwy. Są to bowiem miejsca, w których Bóg zwykł udzielać swoich łask w obfitości, a modlący się może mieć w nich pewność wysłuchania. Istnieją takie od wieków lub lat znane miejsca, jak: Częstochowa. Lourdes, Fatima i inne.
Miejsca wybrane przez Boga
W Piśmie św. jest tych miejsc ukazanych wiele. Oto kilka z nich tak wiele mówiących o możliwym miejscu spotkania z Panem.
W miejscowości koło Sychem, przy dębie More, ukazuje się Pan Abrahamowi i potwierdza swe obietnice. "Abram zbudował tam ołtarz dla Pana, który mu się ukazał" (Rdz 12, 6-8). Tych jego spotkań z Panem było wiele. Miejscem jednego z nich jest miejsce rozbicia namiotów, w którym Pan przychodzi w gościnę do Abrahama, a potem ta cudowna rozmowa jego z Panem w sprawie Sodomy (Rdz 18). Tym razem miejscem modlitwy jest droga prowadząca do Sodomy.
Jakub w Luz, które później nazwał Betel, ujrzał drabinę sięgającą nieba i rozmawiał z Bogiem (Rdz 28,10-22). Miejsce zaś tego spotkania Pana nazwał domen Bożym i bramą niebios, podkreślając: "Prawdziwie Pan jest na tym miejscu". Inne jeszcze miejsce wybrał Bóg na spotkanie i rozmowę z Jakubem: było nim pobliże potoku Jabbok i tam to przedziwne zmaganie się z Panem (Rdz 32, 24-31). Jakub o tej modlitwie powie: "...widziałem Boga twarzą w twarz...".
Dla Szawła z Tarsu takim miejscem wybranym przez Boga na rozmowę ze swoim prześladowcą była droga pod Damaszkiem (Dz 9,1-9). Owocem tej rozmowy jest nawrócenie Szawła i uczynienie z nieprzyjaciela przyjaciela. Dla św. Teresy od Jezusa Bóg wybrał na spotkanie z sobą, na modlitwę przemieniającą jej życie, korytarz klasztorny z obrazem Chrystusa przy słupie biczowania (Ż 9,1-3).
Te przykłady powinny wystarczyć. Pan może wybrać każde miejsce na modlitewne spotkania z człowiekiem. Najczęściej tym miejscem wybranym przez Pana jest wnętrze człowieka. Człowiek także sam najczęściej w nim szuka Pana i z obecnym nawiązuje dialog.
Pozycja ciała na modlitwie
Modli się cały człowiek. Wobec tego i ciało powinno w modlitwie mieć swój udział. Rozważając ten temat można mówić o ułożeniu ciała na modlitwie, o znakach, gestach.
Słowo Boże wspomina o postawie ciała na modlitwie. Niektóre momenty warto sobie przypomnieć. I tak: Chrystus Pan w Ogrojcu upadł na ziemię i modlił się (Mk 14, 35). Piotr przed wskrzeszeniem dziewczyny "padł na kolana i modlił się" (Dz 9,40). Paweł na ojca Publiusza włożył ręce i modlił się (Dz 28,8). Tenże św. Paweł podaje pewne wskazania o ułożeniu ciała, gestach na modlitwie: mężczyzna ma się modlić z odkrytą głową, kobieta zaś z zakrytą (1 Kor 11,3 nn), mężczyźni mają się modlić na każdym miejscu "podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu" (1 Tm 2,8). Wspomina także o skromności ubrania kobiet na zebraniach modlitewnych (tamże, 9-10).
Postawa więc na modlitwie ma swoje uzasadnienie. Więcej, nie jest ona obojętna. Świadomość pewnej postawy na modlitwie mają wszyscy ludzie i modląc się, korzystają z odpowiadających im postaw, układów ciała, ze znaków i gestów. Jak one mogą być różne, wystarczy przypomnieć modlitwy kapłanów Baalama z okazji "zawodów" z prorokiem Eliaszem: wołają, wyciągają ręce, tańczą, ranią się nożami (1 Krl 18,27).
Jaka więc postawa na modlitwie może być czy powinna być stosowana? Jeśli istnieje uzasadniony powód, każda postawa ciała jest dobra. Takim powodem może być choroba, wielkie zmęczenie. Jest takie powiedzenie: Pan Bóg patrzy na ręce, a nie na kolana. Niemniej istnieją pewne ułożenia ciała najbardziej godne stania przed Panem.
Na pewno szczególną pozycją na modlitwie jest postawa klęcząca. Podobną do niej jest pochylenie się na klęczkach do ziemi, czy leżenie krzyżem. Przez słowo "szczególna" nie należy rozumieć najbardziej właściwa. Istnieją różne godne postawy w różnych kręgach kulturowych. Przyklęknięcie jednak czy postawa klęcząca prawie u wszystkich ludów jest bardzo godną postawą, wyrażającą swe poddanie i uzależnienie.
Nie można odmówić godności pozycji stojącej. Kościół w liturgii nieraz zaleca tę postawę.
Za godną pozycję trzeba także uznać siedzenie pełne skromności. W modlitwie liturgicznej Kościoła i wielu ludów pozycja często stosowana. Znana w hinduizmie pozycja Buddy.
Basset w książce na temat modlitwy pt. "Zacznijmy się modlić" poddaje pozycję leżącą. Opis tej pozycji przez niego podany wskazuje, że ma on na myśli całkowite psychiczne wyciszenie siebie, odprężenie. Celem tego wyciszenia jest ześrodkowanie wszystkich władz na Bogu. Inni w tym celu stosują tzw. kontrole oddechu, po wiele razy wypowiadane słowa o tej samej treści, bicie całej serii pokłonów, itp.
Istnieją także różne gesty modlitewne, jak: złożone ręce, wyciągnięte ręce na krzyż czy wzniesione w górę, pochylania się przynajmniej na pewne słowa, zresztą szeroko stosowane w liturgii.
Znane są także inne formy znaków i gestów. Na przykład: tańce religijne - także Dawid tańczy przed Arką Przymierza (2 Sm 6,5) - różne obrządki, jak: okadzenia, wypowiadania słów, śpiewy, błogosławieństwa z wyciąganiem rąk, znakiem krzyża i wiele innych.
Jaka jest ogólna ocena postawy ciała na modlitwie? Pozycja ciała na modlitwie ma większe znaczenie niż zwykło się jej przypisywać. Dusza wypowiada się na zewnątrz, a ciało wspomaga ducha. Stanowią bowiem jedną substancjalną całość. Nie można jednak na niej opierać całej wartości modlitwy. Ona jedynie ma być na usługach woli i miłości. Nie można także w tym wypadku kierować się jedynie spontanicznością. Duża część modlitw - modlitwa liturgiczna nie może zresztą kierować się spontanicznością. W niej prawie wszystko zostało już ustalone. Jeśli idzie o znaki i gesty, mogą one być różne, szczególnie w indywidualnej modlitwie. Trzeba jednak zwrócić uwagę, by nie przesłaniały samej modlitwy i nie przeszkadzały w modleniu się. Dobrze także jest sobie uświadomić, że pewne postawy ciała, na przykład zbyt długo trwające pochylenie do ziemi sprawia większy napływ krwi do mózgu, a ucisk mięśni brzucha i piersi może powodować pewne odczucia. Wrażenie, które w związku z tym powstają mogą nie mieć nic wspólnego z modlitwą, a nawet mogą być jej zaprzeczeniem. Jedno pewne, pozycja ciała, znaki i gesty muszą być godne Boga i proste, wypływające z głębi serca. Bogu nie potrzeba ładnych słów, okrągłych gestów i teatralnie wyciągniętych ramion.
Rodzaje modlitwy
Rodzaje modlitwy można rozważać od strony celu, dla którego są podejmowane oraz od strony podmiotu.
Rodzaje modlitwy od strony celu
Modlitwa, podobnie jak ofiara, posiada poczwórny cel: uwielbienie, dziękczynienie, przebłaganie i prośbę. Zasadniczo w każdej modlitwie są one wszystkie cztery, chyba że człowiek któryś z nich świadomie i dobrowolnie wyłączy. Na pierwszy jednak plan zwykle wybija się jeden z tych celów i on ukierunkowuje całą modlitwę. Dwa pierwsze cele modlitwy, które są zarazem jej rodzajami, uwielbienie i dziękczynienie, odnoszą się bezpośrednio do Boga. Są one w najpełniejszym tego słowa znaczeniu modlitwą. Uwielbienie bowiem i dziękczynienie jest wyrazem miłości Boga dla Niego samego, miłości, która jest u podstaw każdej modlitwy chrześcijańskiej. Miłość także kieruje, a przynajmniej powinna rządzić dwoma następnymi rodzajami modlitwy: przebłaganiem i prośbą.
Modlitwa uwielbienia
Modlitwa jest częścią integralną cnoty religijności. Do istoty tej cnoty należy chwała Boża - uwielbienie Boga . Wobec tego także do istoty modlitwy należy uwielbienie Boga.
Modlitwa jest skierowana do Boga w Nim samym i w całej Jego rzeczywistości: Stwórcy, Najwyższej Doskonałości, Wszechpotęgi, Miłości, Boga w Trójcy Jedynego, Ojca, Przyjaciela, Oblubieńca, Odkupiciela... Kiedy człowiek zatrzymuje się na tej rzeczywistości Boga, staje przed nim cała Jego wielkość i przed tą wielkością się pochyla. Pochyla się nie jak niewolnik, lecz z wewnętrznym podziwem, w rozmodleniu, w pobożności z pełną zdecydowania uległością. Jest to skutkiem uświadomienie sobie, że Bóg jest wielki, a człowiek mały, że Bóg istnieje z własnej mocy, z siebie i w sobie, a człowiek ma istnienie z mocy Boga, od Boga, że jest światłością, a człowiek posiada światłość życia od Boga, żyje w Jego światłości i w Bogu ma swe granice istnienia. Człowiek więc pochyla się w kornym uwielbieniu, bo Bóg jest dla niego wszystkim, treścią jego życia, sensem jego istnienia i z tego powodu jest godzien uwielbienia i chwały. Tak człowiek pochyla się przed Bogiem wraz ze Starcami z Apokalipsy, razem z nimi powtarzając: "Godzien jesteś, Panie, Nasz Boże, wziąć cześć i chwałę, i moc..." (Ap 4,11).
Uwielbienie jest właściwym ustawieniem siebie wobec Boga. Uwielbienie bowiem Boga jest nie tylko podziwem dla Jego wielkości, wyrazem należnej Mu czci, lecz także uznaniem swej godności dziecka Bożego. Gdyby nie było tego odniesienia pełnego uwielbienia człowieka do Boga, prawie niemożliwą rzeczą stałoby się zanoszenie do Boga prośby.
Owocem uwielbienia Boga jest modlitwa pochwalna. Nie ma ona w sobie nic z upokarzającego wychwalania, "nadskakiwania" Bogu. Jest ona wynikiem odnalezienia w Bogu sensu życia, odnalezienia w Nim radości życia i za to wychwalanie Go dla Niego samego.
Jakże wiele jest uwielbienia Boga i modlitwy pochwalnej w słowie Bożym, począwszy od ofiary Abla, poprzez adorację "Trzech" Abrahama, wielu ofiar na uczczenie Boga poprzez Psalmy, "Benedictus", "Magnificat", "Nunc dimittis", "Chwała na wysokości", po "Ciebie Boga wysławiamy". Wystarczy wspomnieć Psalm 126: "Chwalcie Pana, bo dobry, bo Jego łaska na wieki", czy też Psalm 146: "Chwalcie Pana z niebios...Chwalcie Go wszyscy aniołowie... Chwalcie Go, słońce, księżycu...wszystkie gwiazdy na niebie... władcy, sędziowie, młodzieńcy, dziewice, starcy z młodzieżą niech imię Pana wychwalają". Zapewne i ten psalm był natchnieniem dla św. Franciszka.
Trzeba z przykrością stwierdzić, że mało spotyka się u ludzi modlitwy pochwalnej i uwielbienia Boga. Jakże rzadko ktoś prosi o Mszę św. w wyłącznej intencji uwielbienia Boga !
Modlitwa dziękczynienia
We wszystkich religiach świata znana jest modlitwa dziękczynienia za otrzymane dary. Często są składane ofiary dziękczynne. Do takich należy także ofiara prymacjalna. Proszę zwrócić uwagę, że wieczerza paschalna miała charakter dziękczynny. Eucharystia jest przede wszystkim dziękczynieniem. Jak wiele jest tego dziękczynienia w Psalmach, na przykład: "Przyjdźcie, radośnie śpiewajmy Panu... przystąpmy z dziękczynieniem przed Jego oblicze" (Ps 95), czy dziękczynny hymn ocalałych: "Wysławiajcie Pana, bo dobry ..." (Ps 107) lub "Będę Cię sławił, Panie, z całego mego serca, bo usłyszałeś słowa ust moich" (Ps 138).
Chrystus Pan wyraźnie uczył wdzięczności. Wymowne w tym względzie jest wydarzenie z uzdrowieniem dziesięciu trędowatych. Kiedy tylko jeden z nich powrócił, aby podziękować, zapytuje: "Żaden się nie znalazł, który by oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec" (Łk 17,11-19). Św. Paweł wielokrotnie zachęca do wdzięczności, między innymi, kiedy wylicza potrzebne wierzącym cnoty, doda: "I bądźcie wdzięczni... I wszystko, cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko [czyńcie] w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu przez Niego" (Kor 3,15-17). Kościół przejął postawę Chrystusa i Jego pouczenie o wdzięczności. Często składa dziękczynienie Bogu i o potrzebie wdzięczności wiernym przypomina: "Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja..." (Gloria), czy "Dzięki składajmy Panu Bogu naszemu... Prawdziwie godne to jest i sprawiedliwe, abyśmy Tobie, Ojcze Święty składali dziękczynienie" (Prefacja).
Człowiek wierzący nie może więc w swej modlitwie zapomnieć o wdzięczności. Ona jest cnotą naturalną. Za dary należy się podziękowanie. Za należne rzeczy często człowiek, nie dziękuje. Pojęcie jednak "należne" może być bardzo subiektywne. Trzeba więc umieć podziękować także za to, co jest należne. Niemniej chrześcijańska wdzięczność idzie o wiele dalej. Uznaje bowiem ona Opatrzność Bożą. Poczucie bowiem chrześcijańskiego istnienia jest całkowicie związane z wiarą w Bożą Opatrzność. Wierzący nie może pominąć rozważania o Opatrzności w całej Historii Zbawienia. Ona ukazuje mu, że świat spoczywa w rękach Boga-Ojca: "Ojciec Wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie... Nie troszczcie się więc zbytnio..." (Mt 6, 31-32). Aby ta wiara w Bożą Opatrzność zwyciężyła w człowieku świat, tzn. naturalistyczne i deistyczne podejście do wszystkiego, trzeba koniecznie rozważyć sens działania Opatrzności w dziejach człowieka i świata oraz ujrzeć siebie w planach Opatrzności - odnaleźć tę "swoją godzinę"; bez tej wiary nie można uczciwie zmówić "Ojcze nasz".
Żyjąc w wierze, człowiek wie, że wszystko, co posiada jest darem miłości, że jemu nic się nie należało i nadal nic nie należy. Z wdzięcznością więc przyjmuje wszystko z rąk dobrego Ojca. Dziękuje więc Bogu:
za dar swego istnienia,
za dar stworzonego przez Pana świata,
za dar życia i za tych, którzy pośredniczyli w przekazywaniu mu życia, za rodziców,
za dar naturalnego otoczenia - całe piękno przyrody,
za dar drugiego człowieka i za przyjaźń,
za dar różnych wydarzeń życiowych, które nie zawsze rozumie, lecz wierzy, że Pan nimi kieruje,
za dar wiary i w niej nadprzyrodzonego powołania, w które zastał wprowadzony szczególnie przez chrzest święty,
za różne dary doświadczeń, nieraz bardzo bolesnych,
dziękuje także za dary, których spodziewa się po Bożej dobroci,
rano dziękuje za nocny odpoczynek, za dzień mu dany, za posiłek, za pracę lub dzień odpoczynku
wieczorem zaś dziękuje za szczęśliwie przeżyty dzień, za wykonane prace i ich owoce.
Istnieje jeszcze bardzo wiele innych i niemniej ważnych powodów do zanoszenia do Boga modlitwy dziękczynnej. Trzeba jedynie chcieć dziękować, mieć w sobie potrzebę wdzięczności. I tę potrzebę trzeba sobie wypracować, rozwijając naturalną cnotę wdzięczności.
Modlitwa dziękczynna, wsparta na wierze w Bożą Opatrzność, potrafi dobrze kształtować życie człowieka w odniesieniu do Boga; potrafi podnieść i dźwigać nawet to, co trudne i ciężkie; potrafi przemieniać chwile "złe" na dobre. Trzeba jednak dość mocno podkreślić, że modlitwa dziękczynienia nie może się jedynie ograniczyć do dziękowania za wysłuchane prośby. Ona musi objąć wdzięcznością wszystko, nawet to, co trudne, czego człowiek nie rozumie, bo to wszystko pochodzi z rąk Dobrego Ojca, który troszczy się o każdego.
Modlitwa przebłagalna
Uwielbienie i dziękczynienie nie byłoby szczere i prawe, gdyby równocześnie nie było przeproszenia za odrzucanie miłości, czy też jeszcze niepełne odpowiadanie na wezwanie Boga. Modlitwa miłości jest także ukorzeniem się przed Panem. Miłujący bowiem zawsze ma poczucie, że mógłby jeszcze więcej miłować i być bardziej do dyspozycji Umiłowanego.
Ukorzenie się przed Panem: na modlitwie posiada wiele stopni w zależności od stanu wewnętrznej więzi z Bogiem. I tak:
modli się grzesznik, który już ma poczucie winy, lecz jeszcze w pełni i prawdziwie nie żałuje;
modli się człowiek grzeszny w poczuciu swojej winy, prosząc o łaskę żalu za swoje grzechy;
modli się, nie posiadający jeszcze miłości, lecz ta jego modlitwa jest kierowana nadprzyrodzoną wiarą i nadzieją. On już posiada zawierzenie w Boże miłosierdzie, ufając, że Bóg udzieli mu łaski.
modli się posiadający żal niedoskonały. Żałuje ze względu na to, że grzech oddziela go od zbawienia. Tu jeszcze nie ma miłości Boga nade wszystko, tę miłość oczyszczającą otrzymuje dopiero wraz z rozgrzeszeniem.
modli się wreszcie człowiek pełen skruchy. Żałuje za winy nawet najmniejsze, bo obraził nimi Boga-Miłość. U podstaw tego ukorzenia się przed Bogiem na modlitwie jest wiara. Modlitwa bowiem przebłagalna może zaistnieć dopiero na płaszczyźnie poznanej przez wiarę złości grzechu.
wiara oświeca modlitwę chrześcijańską, dając poznać nieskończoną prawie złość grzechu, który nie tylko jest złem moralnym, lecz nadto odrzuceniem i wzgardą Miłości;
wiara przynagla człowieka do całkowitego unikania grzechu oraz do uczestniczenia w bólu Serca Bożego, spowodowanego grzechem, a wyrażonego krwawym potem Jego w Ogrojcu, czy konaniem na krzyżu;
wiara mówi także o wielkiej nędzy człowieka, ukazując całą "tajemnicę nieprawości", którą on nosi w sobie;
wiara daje przede wszystkim poznanie miłości miłosiernej Boga oraz całej tajemnicy Odkupienia, która panuje nad grzechem.
Bez tej wiary jest jedynie miejsce na rozpacz. A tam, gdzie jest rozpacz, nie ma miejsca na modlitwę. W modlitwie chrześcijańskiej nie byłoby modlitwy ukorzenia w obliczu Boga i przebłagania Go, gdyby nie było nadziei w nieskończone miłosierdzie Boże. Modlitwa przebłagalna jest żalem przemienionym przez bezgraniczne zawierzenie zbawczemu miłosierdziu. Dopiero wtedy człowiek przestaje myśleć o sobie samym, a zaczyna myśleć o przeogromnej miłości Boga przebaczającego, który został wzgardzony przez grzech. Człowiek pragnie tę miłość przebłagać i znów stać się dzieckiem Bożym. Taki żal rzuca człowieka do stóp Zbawcy, jak to uczyniła Maria Magdalena. Te treści ukorzenia, przebłagania Boga można odnaleźć w "Miserere", w "De profundis" i w całym modlitewnym charakterze liturgii Wielkiego Postu.
Na modlitwie człowiek staje z sercem skruszonym w obliczu Boga. Chce być czystym, bo wie, że inaczej nie zdoła wejść w głąb tajemnicy Boga Najczystszego. Kiedy zaś wnika w nieskończoną miłość Boga, a modlitwa jest przeżywaniem tej miłości, czuje się prochem i niczem i wtedy samo przychodzi przebłaganie za wszelkie winy. Ono otwiera człowieka na Boga. Ono nie tylko oczyszcza, lecz i napełnia miłością.
Modlitwa prośby
Przejęty żalem wierzący człowiek prosi Boga o przebaczenie, o miłosierdzie, o odkupienie. On już odnalazł nadzieję zbawienia i kocha Boga, mimo całej swej słabości, miłując Go, zanosi do Niego swe prośby.
Modlitwa chrześcijańska jest więc także modlitwą prośby. Chrystus Pan, kiedy uczy swych uczniów modlitwy swoim przykładem i słowami, poddaje modlitwę, która jest jedną wielką prośbą. Kościół posługuje się Psalmami. W nich i przez nie zanosi do Boga liczne prośby, na przykład: "usłysz, Panie, moje słowa, zwróć na mój jęk uwagę, natęż słuch na głos mej modlitwy, Mój Królu i Boże!" (Ps 5,2-3), czy "Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc. Pomoc moja od Pana, co stworzył niebo i ziemię" (Ps 121,1-2).
A św. Paweł zachęca: "O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem" (Flp 4,6). Tu trzeba zwrócić szczególną uwagę na ustawienie prośby: "Prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie". Z tego wynika, że istnieje rzeczywistość modlitwy, poza przedstawieniem prośby oraz że jest i taka modlitwa, na której można Boga prosić. Wobec tego można modlić się, prosząc Boga o coś. Modlitwa jest więc także prośbą, lecz nie tylko prośbą. Ta prośba, według słów św. Pawła, może być bardzo usilna, często powtarzana, nieustępliwa. Taka treść kryje się za jego słowami: "przedstawiajcie w błaganiu". Wydaje się także zachęcać do zanoszenia próśb "z dziękczynieniem". Uprzednie bowiem podziękowanie za wysłuchanie, tego, który jest proszony, zobowiązuje.
Zanoszenie prośby do Boga jest nie tylko wołaniem o pomoc i to jeszcze jedynie w swoich potrzebach. Pierwsze trzy prośby Ojcze nasz odnoszą się bezpośrednio do Boga, a tylko pośrednio człowiek prosi, aby on sam uwielbiał Imię Boże, troszczył się o Jego królestwo i Jego wolę wypełniał. Nadto prośba jest wyznaniem wiary we wszechmoc Boga; jest wyrazem uznania, że człowiek istnieje przez Boga i dla Boga.
Człowiek staje więc przed Panem zatroskany o Jego chwałę oraz jako potrzebujący czegoś dla siebie, dla drugich. Prośba jego apeluje nie do sprawiedliwości Bożej, lecz do Jego pełnej miłości szczodrobliwości. Prośba jakby puka własną biedą, swoją potrzebą. Człowiek staje przed Bogiem ze swymi prośbami. Jeśli staje świadomie, cała jego istota jakby prosi, stając się krzykiem i wołaniem. Można odwołać się do przykładu wdowy z Naim. Ona słowami o nic nie prosiła. Stanęła przed Panem z krzykiem bólu. Z tym, że poprawniej byłoby powiedzieć, że to Pana stanął na jej drodze i zniewolony jej cierpieniem wskrzesił jej syna (Łk 7,11-17). Cud ten jest doskonałym komentarzem do słów Chrystusa: "Wie Ojciec wasz czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie" (Mt 6,8). Niemniej chce, aby do Niego zanosić prośby. Po tych bowiem słowach Chrystus przekazuje uczniom Ojcze nasz.
Prośba jest zanoszona do Ojca, a więc z pozycji dziecka i z całą ufnością dziecka. Człowiek otrzymał dar dziecięctwa Bożego. Rzeczywiście jest dzieckiem Bożym. Może więc jak dziecko prosić o wszystko, gdyż zwraca się do miłującego go Ojca, gdyż oczy swoje zwraca na Ojca, który chce dobre dawać dary swoim dzieciom (Mt 7,11).
Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na hierarchię dobra, o które się prosi. Jest ona doskonale ustawiona przez samego Chrystusa w Ojcze nasz oraz w "Modlitwie Arcykapłańskiej". W tym duchu zostały ułożone klasyczne zestawy Modlitwy powszechnej we Mszy św. oraz prośby w Liturgii Godzin.
Przymioty modlitwy i problem "modlitw niewysłuchanych"
Te dwa zagadnienia łączą się bezpośrednio ze sobą. Przymioty bowiem modlitwy, szczególnie dziecięcość, ufność, pokora i natarczywość wraz z wytrwałością, do których Pan zachęca, mówią o tym, że Bóg wysłuchuje proszącego. A jednak niektóre prośby, jak się wydaje oparte na tych przymiotach, zostają "niewysłuchane". Problem ten zostanie omówiony w oparciu o naukę Ojców Kościoła i Pisarzy Kościelnych.
Modlitwa ufna
Chrystus Pan wielokrotnie mówi o potrzebie zaufania Bogu. Przy tym podaje bardzo prostą i zrozumiałą motywację: "Ojciec wasz, wie, czego wam potrzeba" oraz "Ojciec da to, co dobre tym, którzy go proszą", czy też: "O cokolwiek prosić będziecie, da wam" (Mt 6,32; 7,11; J 14,13). Tekstów jest wiele. W nich jest zawarta podstawowa treść: dziecko może i powinno zaufać ojcu, człowiek - dziecko Boże powinien zaufać Bogu - Ojcu.
Hermas w "Pasterzu" zachęca do ufnej modlitwy słowami: "Oddal wątpliwości; jeśli będziesz wątpił, nie otrzymasz i wtedy oskarżaj siebie, a nie Boga". Ktoś bowiem, kto wątpi w możliwość wysłuchania, nie ma postawy dziecięcej, nie prosi całym sercem. Niemniej i w takim wypadku, poucza Hermas, Bóg może wysłuchać człowieka. Przykładem może być postępowanie Mojżesza, który, znając moc Pana, zawahał się w Jego obliczu wątpiąc wobec ludu, czy zdoła wyprowadzić wodę ze skały. Pan zarzuca brak ufności. Mimo to dokonuje jednak cudu, zapewne jako odpowiedź na krzyk spragnionych, a stojących przed Nim (Lb 20, 2-13). Obok ufności na modlitwie i Hermas wymaga wiary, pisząc: "Doskonali w wierze o wszystko proszą, ufając Panu i otrzymują, gdyż proszą bez wahania, nie wątpiąc" (Mand. 9,5-8).
Ta ufność oparta na wierze jest przedmiotem pouczenia Pseudo-Makarego. Na temat ufnej modlitwy pisze: "Bóg widząc tak postępującego człowieka, przynaglającego samego siebie do dobra, udzieli" (De custodia cordis, 13). Człowiek więc, żyjący według swej wiary, troszczący się o dobre postępowanie; może mieć ufność wysłuchania u Boga, szczególnie jeśli prosi o owoce Ducha Świętego.
Modlitwa według woli Bożej
Jednym z warunków modlitwy jest Chrystusowe: "Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie" (Łk 22,42). Poddanie się woli Bożej sprawia, że zanoszona prośba, podejmowane postanowienie, wewnętrzne ustawienie człowieka na modlitwie podoba się Bogu, który według swoich planów rządzi wszystkim. Takie poddanie się we wszystkim Panu, nie wyklucza swoich pragnień, zawiera jedynie przyjęcie tego, czego Bóg chce. Tak św. Paweł, pragnąc zbawienia wszystkich, w tym celu chce przybyć do Rzymu, by i tam głosić Chrystusa. Poddaje się jednak w tym całkowicie woli Bożej (Rz 1,10), że Pan spełni jego pragnienie. Św. Teresa nieco inaczej podobną myśl ukazuje, kiedy prosi św. Józefa, aby zanosił jej modlitwy do Boga, usuwając z nich wszystko, co nie byłoby zgodne z wolą Bożą (Ż 6,7).
Modlitwa wytrwała
Św. Jan Chryzostom omawiając całe wydarzenie z Kananejką oraz jej wytrwałość w proszeniu, daje zachętę: "Nie ustawaj [w proszeniu] aż otrzymasz: u końca prośby jest dar otrzymania". Potem zaś podejmując temat, że wielu prosi, a nie otrzymuje, dodaje: "Wielu wchodzi do kościoła, i robią to wiele razy, a nie wiedząc co mówili, ruszają wargami, a sami nie słyszą. Ty sam nie słyszysz swojej prośby, a chcesz by Bóg usłyszał. Ciało twoje było w kościele, a myśl na zewnątrz" (In Dimis Chan. 10). Pierwsza jego wypowiedź wyraziście mówi o wytrwałości w modlitwie, druga natomiast, jakkolwiek ukazuje pewną wytrwałość w zanoszeniu prośby, wyjaśnia jej bezskuteczność bezmyślnością, brakiem należnej uwagi na modlitwie.
Także na ten temat wypowiada się św. Ambroży: "Modlić się oznacza wołać całym sercem. Nasze serce woła nie głosem ciała, lecz wzniosłością myśli, przy wtórze cnót. Wielkie jest wołanie wiary. W duchu przybrania za dzieci wołamy Abba-Ojcze! i Duch Święty woła w nas. Naszym głosem jest sprawiedliwość, czystość... Kiedy się modlisz proś o wielkie rzeczy, tj. o rzeczy wieczne, a nie o przemijające. Nie módl się jedynie o pieniądze, bo rdzą tylko są... Taka modlitwa nie dochodzi do Boga" (Do Ps 118). Do omawianego przymiotu modlitwy, wytrwałości, odnoszą się słowa mówiące o modlitwie cnót. Cnota jest trwałym przyzwyczajeniem. Dlatego prośba poparta sprawiedliwością, czystością, innymi cnotami, dochodzi do Boga.
Warto zwrócić uwagę, że obaj Ojcowie Kościoła mówią o wewnętrznej postawie człowieka. Z niej wypływa skuteczność modlitwy.
Św. Ambroży jakby nawiązując do słów z Listu św. Jakuba mówi: "Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie" (Jk 4,3). Można tu dorzucić stwierdzenie Chrystusa skierowane do Jana i Jakuba: "Nie wiecie o co prosicie" (Mt 20,22).
Modlitwa skuteczna
Wielu Ojców Kościoła podkreśla, w oparciu o słowa Chrystusa, skuteczność modlitwy. Już poprzednie przymioty, jak wytrwałość, wprowadzały w skuteczność zanoszonej prośby. Wytrwałość jest jednym z jej warunków. Niemniej nie tylko wytrwałość w mówieniu, lecz przede wszystkim wytrwałość w wierze, w cnocie.
Istnieje wiele wspaniałych tekstów na temat modlitwy jako wszechmocy proszącej. Tak na przykład Tertulian pisze: "Jedynie modlitwa może zwyciężyć Boga" i wylicza możliwości, jakie posiada modlitwa: Może "wskrzeszać umarłych, słabych umacniać, chorych uzdrawiać... upadłych podnosić... Modlitwa jest murem wiary" (De oratione, 29). Podobnie opisuje skuteczność modlitwy Jan Climacus w "Scala Paradisi" (28).
Problem skuteczności modlitwy podejmuje św. Hieronim w "Komentarzu do Mateusza", "Proście a będzie wam dane..." (Mt 7,7-11). W tekście przytacza także Ewangelię św. Jana: "Aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek go poprosicie w imię Moje" (J 15,16). Taki wyprowadza wniosek: "Jeśli ten, który prosi, otrzymuje, jeśli szukający znajduje, a kołaczącemu otworzą, wobec tego, komu nie dano, kto nie znalazł, komu nie otworzono, jasną jest rzeczą, że w sposób niewłaściwy prosił, szukał i pukał" (I,7,7). I kończy: "Jeśli nie otrzymaliśmy, to z naszej winy" (3,17,18). Niezwykle wymowne jest także jego wyjaśnienie do Ewangelii: "Gdzie dwóch albo trzech będzie prosić, otrzymają" (Mt 18,19-20). Pisze tam: "Jeśli duch wraz z duszą i ciałem o jedno proszą, otrzymują, tzn. jeśli nie ma między nimi walki... (ciało nie pożąda przeciw duchowi)" (3,18,8). By modlitwa była skuteczna, przede wszystkim potrzeba, aby sam człowiek był w sobie scalony i ześrodkowany na Bogu; potrzeba więc wielkiej czystości serca. Człowiek przywiązany jeszcze do spraw ciała, nie będzie prosił z pełną wiarą.
Św. Augustyn w komentarzu "In Joannem" (73,3), wyjaśnia słowa: "O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię Moje, Ja to spełnię" (J 14, 14), wtedy wnikliwie zaznacza: "On jest Dawcą i wtedy, kiedy daje, i kiedy nie daje. A nie daje, kiedy prosimy przeciw zbawieniu". Dla jasności wyrażonej myśli podaje porównanie z postępowaniem lekarza, który wie, co jest dobre dla chorego i odmawia mu tego, co mogłoby mu zaszkodzić. Jest to prosta próba wyjaśnienia próśb nie wysłuchanych: Bóg wie, co dla nas jest dobre. Trzeba mu w pełni zaufać. W swych rozważaniach św. Augustyn idzie jeszcze dalej, kiedy komentuje słowa: "O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje" (J 16,23 - In Joannem 102,1). Usiłuje w swym rozważaniu ukazać, i rozjaśnić problem niewysłuchania. Poddaje myśl, że Bóg nie odmawia proszącemu, lecz nieraz spełnienie prośby odciąga na później. Przy tym uwypukli słowa "da wam". Bóg bowiem nigdy nie odmawia łaski. Można, idąc po jego myśli, rozważyć przykład prośby Matki Bożej zaniesionej do Chrystusa w Kanie Galilejskiej. W danej chwili Chrystus zdaje się odmawiać. Ona tym się nie zraża. Daje polecenie sługom. Wie, że On wysłucha (J 2, 3-7). Św. Pawłowi, kiedy ten Go prosi o oddalenie "ościenia dla ciała", zdaje się odmawiać wysłuchania, lecz słowa: "Wystarczy ci mojej łaski" (2 Kor 12,9), mówią o wysłuchaniu z tym, że trochę w innym zakresie. Pan daje łaskę i w oparciu o nią Święty nie tylko może przezwyciężyć trudności, lecz nawet wyjść z nich mocniejszy (2 Kor 12,7-9).
Bóg daje proszącemu. Bóg nigdy nie odmawia łaski. Człowiek modli się za siebie, za drugich. Czy zawsze Bóg wysłuchuje? Św. Augustyn odpowie, że Bóg da proszącemu, czyli dar otrzymuje modlący się za siebie, nie zaś za innych. Tak otwiera się problem nieomylności wysłuchania zanoszonej prośby. Oczywiście istnieje podstawowy warunek: prośba dotyczy łaski Bożej, dobra duchowego i jest zanoszona w imię Jezusa. Święty, pisząc na ten temat, komentuje słowa Jana: "...otrzymacie, aby radość wasza była pełna" (J 16,24) Podkreśli, że nie idzie tu o radości cielesne, lecz duchowe. Jeśli w imię Jezusa ktoś prosi o te radości, otrzyma. Kto o co innego prosi, o nic nie prosi - powie zdecydowanie - bo w porównaniu z tym dobrem wszystko jest niczym. W takim znaczeniu prośba za siebie posiada nieomylność wysłuchania.
Trochę inaczej przedstawia się sprawa prośby zanoszonej za drugich, nawet prośby o łaskę. Prośba ta może mieć wynik omylny. W tym wypadku bowiem wchodzi w drogę wolna wola drugiego człowieka. On musi chcieć wziąć dar. Nawet Bóg nie może na siłę uszczęśliwić człowieka. Można tu jedynie dopowiedzieć coś bardzo ważnego, co nadaje sens modlitwie za drugich, mianowicie Bóg ma różne sposoby zmiękczenia serca ludzkiego i opornej jego woli i nadto chce zbawienia wszystkich. Proszony o to i przynaglany modlitwami sprawiedliwych, będzie poddawał środki potrzebne do nawrócenia. Niemniej wynik modlitwy za drugich może być i pozostać niepewny.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia ważny problem relacji, jaka zachodzi pomiędzy prośbą a przeznaczeniem. Jest on dobrze ustawiony przez św. Grzegorza Wielkiego w jego "Dialogach". Napisze tam: "W żaden sposób nie można otrzymać tego, co nie jest przeznaczone. To, co święci wypraszają tak jest przeznaczone, że przez prośbę może być otrzymane" (1,8). Idąc po myśli Świętego, trzeba powiedzieć, że woli Bożej nie da się zmienić prośbą. Niemniej równocześnie należy podkreślić, że Bóg chce każdego obdarzyć dobrem w najwyższym stopniu. Więcej, "Wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, zanim Go poprosicie" (Mt 6,8). Bóg chce, aby Go proszono. Chrystus uczy w Ojcze nasz prosić. Przy wskrzeszeniu Łazarza zwróci się do Ojca ze słowami: "Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał" (J 11,41). On nie musiał prosić. Był przecież Bogiem. Daje więc przykład zanoszenia prośby. Bóg chce, aby Go prosić natarczywie. Przypowieści o przyjacielu proszącym o chleb i niesprawiedliwym sędzi (Łk 11,5-13; 18,1-8) jednoznacznie o tym mówią. Niemniej podkreśla, że nie idzie o wielomówność na modlitwie: "Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani" (Mt 6,7). Jedyną podstawą wysłuchania jest miłość i przewidziane przez Pana modlitwy, a ze strony Boga Jego ojcowska łaskawość, która pragnie dobre dary dawać dzieciom swoim (Mt 7,11).
Człowiek więc jest przeznaczony do chwały. Może jej nie otrzymać z własnej winy, po prostu może jej nie wziąć. Jeśli będzie się modlił, otrzyma. Pan bowiem przeznaczając go do chwały, przewidział te jego modlitwy. One wyrażają wolę człowieka wzięcia daru i tę jego wolę potwierdzają.
Te rozważania na temat skuteczność modlitwy podsumować można ujęciem Kasjana. W jego spojrzeniu modlitwa jest owocem:
zgody - "Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą ..." (Mt 18,19);
wiary - "Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam i przesunie się" (Mt 17,20);
wytrwałości - przypowieść o natrętnym przyjacielu (Łk 11,5-13) i o niesprawiedliwym sędzi (Łk 18,1-8);
jałmużny - "Zamknij jałmużnę w spichlerzach swoich, a ona wybawi cię z każdego nieszczęścia" (Syr 29,12);
miłości bliźniego i sprawiedliwości - "Czyż nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli ... dzielić swój chleb z głodnym ...Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: Oto jestem!" (Iz 58,6-9).
Nadto niezawodnie Pan wysłucha:
człowieka uciśnionego - słowo Boże, kiedy mówi o wyrządzeniu krzywdy bliźniemu, zaznaczy: "Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę..." (Wj 22,21-27);
człowieka w utrapieniu - "Do Pana w swoim utrapieniu wołałem i wysłuchał mnie" (Ps 120,1);
człowieka według miary jego nadziei - jeśli bowiem ktoś się nie spodziewa, nie prosi. Jeśli mało się spodziewa, o mało prosi. Ten moment prośby i jej wysłuchania podkreśla św. Jan od Krzyża (D 3,7,2).
Stopnie modlitwy
W Instrukcji Kongregacji do spraw życia konsekrowanego i Stowarzyszeń Apostolskich, noszącej tytuł: "Wskazania dotyczące formacji w instytutach zakonnych", Kościół przypomniał o znanym określeniu modlitwy - "Lectio divina". Podał także znaczenie tego pojęcia. "Lectio divina" zostało podane w cudzysłowiu, by uniknąć dosłownego tłumaczenia tego określenia. Lectio bowiem automatycznie łączy się z czytaniem. Jest to jednak jedno ze znaczeń słowa lectio. Gdyby wziąć lectionem divinam w tym zaciśniętym pojęciu, określenie dosłownie tłumaczone oznaczałoby czytanie o rzeczach Bożych, czyli czytanie duchowne. Tradycja Kościoła podstawia pod te słowa treść o wiele szerszą. Zanim do niej przejdziemy, warto przyjrzeć się innym znaczeniom słowa lectio. Oznacza ono także częste czytanie, powtarzanie, zbieranie. W tym ujęciu lectio divina oznacza częste czytanie o rzeczach Bożych, zainteresowanie się na stałe rzeczami Bożymi, powtarzanie zaś treści oznacza utrwalanie w sobie przeczytanych rzeczy Bożych. Lectio może także oznaczać wybór, gromadzenie. Wtedy będzie oznaczać dogłębne odczytywanie rzeczy Bożych, które skłania do wyboru treści przeczytanej, rzeczy Bożych, czy też gromadzenie w sobie tych treści. Lectio może oznaczać także sam przedmiot. W tym czytaniu chodzi o rzeczy Boże, odnoszące się do Boga, o samego Boga.
W popularnym znaczeniu lekcja oznacza pewien wymiar czasowy poświęcony uczeniu się. W takim znaczeniu mówi się: idę na lekcję, np. religii, odrabiam lekcję, czyli przyswajam sobie treść, zdobywam wiedzę. W naszym wypadku chodzi o rzeczy Boże, lectio więc będzie oznaczało uczenie się o Bogu, zdobywanie wiedzy o Bogu. Uczenie się może mieć wiele stopni: mogę czytać, mogę przeczytaną treść medytować, mogę ją sobie stawiać przed oczy, uświadamiać, mogę cały na niej się ześrodkować. W tym duchu tradycja Kościoła dzieli "Lectionem divinam" - modlitwę na cztery stopnie: czytanie, medytację, modlitwę i kontemplację. Różna jest jednak wartość tych stopni. Dwa pierwsze stopnie: czytanie duchowne i medytacja mają w odniesieniu do modlitwy charakter wprowadzający, stanowią jej uwarunkowanie. Dwa następne: modlitwa i kontemplacja są w ścisłym znaczeniu modlitwą. Pierwsza jest modlitwą czynną, tzn. łaską modlitwy podejmowaną przez człowieka współpracującego z otrzymanym darem łaski. Druga jest modlitwą bierną, wlaną, której udziela i nią rządzi sam Bóg.
O modlitwie i kontemplacji powiemy za chwilę. Obecnie zatrzymamy się na pierwszych stopniach modlitwy: czytaniu duchownym i medytacji.
Czytanie duchowne
Czytanie duchowne jest stopniem modlitwy. To czytanie może stanowić odrębną od czasu modlitwy dłuższą lub krótszą chwilę, którą człowiek religijny poświęca czytaniu treści religijnej, lub także krótkie czytania na początku modlitwy jako przygotowanie treści do konkretnej rozmowy z Bogiem, lub też pomaganie sobie czytaniem w wypadku roztargnień na modlitwie. W tym ostatnim wypadku ma ono charakter sposobu zachowania się w czasie roztargnień i oschłości.
Każdy modlący się wie o tym, że bez czytania duchownego (lektury) rozmyślanie na dłuższą metę staje się jałowe, wręcz niemożliwe. Modlitwa bowiem karmi się słowem Bożym, od niego wychodzi i doń powraca. Studium biblijne - czytanie i rozważanie - wprowadza w całe bogactwo modlitwy. Nie można więc czytania duchownego oderwać od całości życia modlitwy. Kiedy bowiem zabraknie pokarmu, życie modlitwy zaczyna się stopniowo kurczyć i zanikać. Jeśli bowiem przestanie się dorzucać do ognia, ten zgaśnie. Przy czytaniu nie tyle chodzi o ilość przeczytanych książek, co o ich jakość, a także o przyswajanie sobie czytanej treści.
Co czytać? Jak było już wspomniane najwięcej treści może nam dostarczyć słowo Boże. Przedmiotem czytania duchownego może być także tekst liturgiczny czy też całe bogactwo tradycji ascetyczno-chrześcijańskiej. Czytanie duchowne by było owocne, powinno czytającemu odpowiadać, budzić zainteresowanie, przynaglać do przemyśleń, rozbudzić wolę i przynaglać ją do wyboru Boga. Ponieważ jest ono stopniem modlitwy, powinno być jak sama modlitwa: codzienną, a przynajmniej częstą praktyką.
Rodzi się pytanie: jeśli jest to praktyka konieczna i stopień modlitwy, jak ją odnieść do ludzi, którzy nie umieją czytać? Jakkolwiek niewielu w rzeczywistości jest nie umiejących czytać, tacy istnieją. Rzeczywiście mogą oni mieć trudności w zdobywaniu głębszej wiedzy religijnej. Nie są jednak jej całkowicie pozbawieni. Jako wierzący przynajmniej uczestniczą we Mszy św., słuchają słowa Bożego, homilii, Msze św. są także transmitowane przez radio. W trudnościach mogą poprosić o przeczytanie im czegoś religijnego lub opowiedzenie. Rzadko bardzo zdarzają się równocześnie głuchoniemi i zarazem ślepi. Jedno jest wiadome, że człowiek religijny, który odnajduje w sobie głębszą więź z Bogiem, na różne sposoby szuka także pogłębienia w sobie wiedzy o Bogu i drodze do Niego.
Medytacja
Z czytaniem duchownym związana jest medytacja przeczytanych treści. Treści te bowiem trzeba sobie przyswoić, rozważyć w odniesieniu do siebie. Podobnie jak przy czytaniu duchownym, przy medytacji rozważającemu towarzyszy światło Ducha Świętego. Medytacja może także mieć miejsce w oparciu o treści zasłyszane, dawniej czytane, czy rozbudzone tajemnicami, jakie stają przed człowiekiem. Te medytacje obejmują dogłębne rozważanie prawd podstawowych, jak: sens życia, zbawienie, ograniczoność człowieka, znikomość wszystkich rzeczy, rzeczy ostateczne itp. Równocześnie lub w dalszej kolejności medytacje ześrodkowują się na tajemnicy Wcielenia, Odkupienia i Zmartwychwstania Chrystusa i naszego w nich udziału. W początkach cała modlitwa może być jedną wielką medytacją, w dalszym etapie życia modlitwy może ona być bezpośrednim przygotowaniem do modlitwy lub jej wstępną częścią. Może nadto być użyteczną zawsze podczas modlitwy, kiedy zbyt mocno nękają roztargnienia, by dopomóc powrócić do bliskości z Bogiem.
W praktyce istnieje wiele sposobów medytacji. Ponieważ podejmowanie medytacji jest działaniem człowieka współpracującego w modlitwie z łaską, człowiek może sobie dobierać najbardziej odpowiednie dla niego sposoby medytacji czy też techniki ześrodkowania na treści rozważanej. Trzeba jedynie mieć przy tym świadomość, że one są na usługach modlitwy. Medytacja bowiem jest stopniem modlitwy. Nadto żadna technika sama przez się nie wprowadzi w rozmodlenie. Medytacja jest jedynie sposobem wejścia, pomagającym do wejścia w modlitwę. Jakkolwiek medytacja nie jest samą modlitwą, jest nieodzowną choćby w formie skróconej, chyba że sam Bóg inaczej pokieruje.
Modlitwa od strony podmiotu
Istnieją różne podziały modlitwy od strony podmiotowej. I tak Sobór Watykański II rozróżnia: modlitwę liturgiczną (SC 33), modlitwę biblijną (tamże 90), modlitwę prywatną (tamże 1), modlitwę kontemplacyjną i czynną (LG 41) i modlitwę wspólnotową (SC 7, 12, 26, 33 nn). Ancilli rozróżnia modlitwę: publiczną i indywidualną. Można by im nadać nazwy: modlitwa liturgiczna i osobista, choć te w pełni nie pokrywają się z poprzednimi. Co do sposobu zaś wyrazu modlitwy odróżnia on modlitwę myślną od modlitwy ustnej. Obie mogą być publiczne i indywidualne.
Tu zostanie przyjęty podział na modlitwę liturgiczną i modlitwę osobistą z zaznaczeniem, że modlitwa liturgiczna może być wspólnotową, a modlitwa osobista może być indywidualna lub odprawiana we wspólnocie. Nadto zostanie uwzględniony drugi podział na modlitwę myślną i modlitwę ustną, z których obie mogą być modlitwą publiczną i indywidualną.
Dwa wymiary modlitwy
Podstawowym podziałem modlitwy jest rozróżnienie na modlitwę liturgiczną i osobistą. Ten podział opiera się na modlitwie Chrystusa oraz Kościoła.
W modlitwie Chrystusa odnaleźć można oba te wymiary modlitwy. Modlitwa liturgiczna rzuca się na pierwszy plan. Chrystus modli się w synagodze, gdzie odmawia psalmy i kantyki, czyta Pismo św. i je komentuje. Chrystus uczęszcza do Świątyni na wszystkie święta. Jest to Jego pielgrzymowanie na dzień święty. Chrystus spożywa paschę. Niemniej uwidoczniona jest w życiu Chrystusa modlitwa osobista. Chrystus Pan modli się na pustyni, a w czasie publicznej działalności często udaje się na miejsce samotne, aby się modlić. Chrystus samotnie modli się w Ogrojcu i samotnie umiera na krzyżu. Na początku tych rozważań o rodzajach modlitwy warto o tym przypomnieć.
Kościół na wzór Chrystusa podejmuje modlitwę w tych dwóch wymiarach. od samego początku ukazuje się jako wspólnota modląca się. Przede wszystkim słowo Boże ukazuje modlitwę liturgiczno - wspólnotową. Pierwszy Kościół to wspólnota wierzących w Chrystusa zebrana na modlitwie wraz z Maryją, Matką Chrystusa. Apostołowie chodzą do świątyni, schodzą się na łamanie chleba, śpiewają psalmy i czytają słowo Boże (Dz 1, 14; 2, 42; 3,i nn).
Może nieco trudniej jest dostrzec modlitwę indywidualną pierwszego Kościoła, lecz ona wyraźnie istnieje. I tak św. Piotr modli się w Jafie na dachu Szymona, u którego przebywa, a owocem tej modlitwy jest dane mu przez Pana zrozumienie, że Bóg także pogan wezwał do udziału w Ewangelii. To na modlitwie jednoznacznie go pouczył, aby bez wahania poszedł z wysłańcami Setnika (Dz 11, 4 nn). Św. Paweł także pozostawił świadectwo modlitwy osobistej. Za taką trzeba uznać nawiedzenie go przez Pana pod Damaszkiem. Potem modli się on, oczekując dalszych poleceń Pana, atakże przebywa dłuższy czas na Pustyni arabskiej (Dz 1, 17). Przypuszczalnie do tego ostatniego wydarzenia odnoszą się słowa św. Pawła z Drugiego Listu do Koryntian o podniesienie go do trzeciego nieba (12,1 nn).
Stopniowo w Kościele następuje rozwój modlitwy dwuwymiarowej. Trzeba podkreślić, że to właśnie na modlitwie Kościół rozpoznaje siebie i swoje posłannictwo w świecie. Na modlitwie bowiem zebrani w Wieczerniku uświadomili sobie, mocą Ducha Świętego zstępującego na rozmodlonych, kim są i rozpoczęli tworzyć Kościół. Tak więc Kościół ukazuje się jako rzeczywistość, która rodzi się ze czci oddawanej Bogu. W pierwszym okresie to rodzenie się i pierwsza żywotność Kościoła przede wszystkim dokonuje się w modlitwie wspólnotowej i liturgicznej. Życie bowiem pierwszego Kościoła jest szczególnie ześrodkowane wokół sakramentów: chrztu i Eucharystii oraz bierzmowania. Dalszy rozwój modlitwy Kościoła wyraźnie idzie w kierunku modlitwy liturgii sakramentów.
Obok modlitwy liturgicznej nie brak w modlitwie pierwszego Kościoła modlitwy osobistej. Zauważa się różne w niej kierunki, drogi i wzory; życie czysto pustelnicze, ascetoria dziewic poświęconych Bogu, ciekawa forma życia oddanego Bogu słupnicy oraz pierwsze wspólnoty mnichów. W nich wszystkich dominuje dążenie do kontemplacji. Nadto ich modlitwa posiada wyraziste znamiona prorockie, tzn. dawanie świadectwa, pouczanie. Nieco później pouczenia te oraz ich świadectwo zostają spisane i tak powstają z biegiem czasu szkoły modlitwy. One zaczynają się od aleksandryjskiej szkoły duchowości Origenesa i Klemensa z jej neoplatonizmem, który na stale zadomowił się w teologii życia wewnętrznego. Istnieje bardzo mocne świadectwo o modlitwie prawie nieustannej w pismach św. Augustyna, szczególnie w jego "Wyznaniach" i "Soliloquiach", w pismach św. Ignacego Loyoli, św. Teresy od Jezusa, św. Franciszka Salezego. Na większą uwagę zasługują pisma św. Augustyna i św. Teresy. Ich autobiografie są jedną wielką modlitwą, rozmową z Bogiem, są świadectwem, że człowiek może przez modlitwę wejść w taką zażyłość z Bogiem, że wszystko razem z Nim przeżywa i omawia.
To wszystko działo się w Kościele i jest świadectwem życia Kościoła oraz życia Kościołem. To wszystko dokonuje się pod autorytatywnym kierownictwem Kościoła, który jest Kościołem modlącym się.
Wzajemne powiązanie modlitwy liturgicznej i osobistej
Jest jedna tajemnica modlitwy. Nie inna, co do istoty, jest modlitwa liturgiczna i nie inna osobista. Obie też formy muszą się znaleźć w autentycznej modlitwie chrześcijańskiej. Obie bowiem te modlitwy mają swe miejsce w nauczaniu Kościoła i odpowiadają Jego wymaganiom. To przede wszystkim modlitwa w tych dwóch wymiarach sprawia żywotność Kościoła, tzn. że Kościół jest wspólnotą ludzi żywych i żyjących Bogiem. Dlatego trzeba zdecydowanie podkreślić, że modlitwa liturgiczna nie może się obejść bez modlitwy osobistej. Bez niej bowiem szybko stanie się ona jedynie formalizmem. Podobnie modlitwa osobista potrzebuje wsparcia ze strony modlitwy liturgicznej, bo inaczej szybko może przejść w sentymentalizm i intymizm religijny. Człowiekowi trzeba nie tylko konkretów, których dostarcza modlitwa liturgiczna, lecz przede wszystkim mocy łaski, która spływa na modlącego się poprzez życie sakramentalne.
W dobie obecnej dość często spotyka się sprzeciw odnośnie modlitwy osobistej na korzyść modlitwy wspólnotowej i liturgicznej, czy paraliturgicznej. Owszem, istnieje dość mocny ciąg do modlitwy, lecz on obejmuje jedynie pewne grupy. Rzadko jednak skłania się on do modlitwy w całym tego słowa znaczeniu wewnętrznej. Wielu nawet nie potrafi dłuższy czas trwać w modlitewnym milczeniu. Oni nie są przeciwni takiej modlitwie osobistej, lecz nie widzą jej potrzeby.
Może rzadziej występuje już obecnie sprzeciw odnośnie modlitwy liturgicznej, chociaż i ten się spotyka. Ponieważ jednak oba wymiary modlitwy są w modlitwie Chrystusa i Kościoła, nie można ich w swoim życiu pominąć. Przeciwnie, trzeba podjąć troskę, by one, podobnie jak to było w życiu Chrystusa, wzajemnie się przenikały.
Wzajemne przenikanie się modlitwy liturgicznej i osobistej
Poprawnie ustawiając problem, trzeba stwierdzić, że modlitwa osobista jest przygotowaniem do modlitwy liturgicznej i w niej się przedłuża. Jan Paweł II w rozmowie z Frossardem mówi o potrzebie wejścia modlitwą osobistą we Mszę św. i Komunię św. Zarazem należy jasno sobie uświadomić, że modlitwa liturgiczna powinna się przedłużyć w zamknięciu domowym, w pracy, w podziwianiu przyrody, w cierpieniu, w agonii. Człowiek religijny na spotkaniu liturgicznym, które stara się pogłębić przez osobiste dziękczynienie po Komunii św., modlitwą wchodzi w swój codzienny rytm życia. Ta modlitwa przenika w całość jego codzienność. Ona wprowadza w rozmodlenie i w nim trwanie przed Panem prawie w każdej chwili dnia.
W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na bardzo ważny problem życia chrześcijańskiego, mianowicie: modlitwa nie może pozostać jedynie jednym z ćwiczeń czy praktyk życia religijnego chrześcijanina. Oznacza to, że nie może ona kończyć się wraz z aktem modlitwy. Nie będzie dobrze, jeśli modlitwa zostanie jedynie liturgią, słowami, rzewnymi uczuciami. Modlitwa musi przeniknąć całe życie człowieka. Przy tym modlitwa musi wzrastać i rozwijać się aż po modlitwę zjednoczenia, która obejmuje całe życie wierzącego. Modlitwa może wzrastać przez żywy kontakt ze słowem Bożym rozważanym w "izdebce serca" i przez przyjazne obcowanie z Bogiem-Miłością. Rozwój w modlitwie zapoczątkowanej idzie w kierunku trwania przed Panem, by w dalszym rozwoju przejść do obcowania z Nim w gotowości przyjęcia z rąk Jego wszystkiego, co w wierze zostanie poznane.
Modlitwa ustna
Modlitwa ustna może być liturgiczna i osobista. Modlitwa ustna jest najbardziej znaną i uznawaną przez wszystkich formą modlitwy.
Człowiek przede wszystkim modlił się, i nadal to czyni, ustnie. Kiedy Anna, żona Elkana, modliła się bez głośnego wypowiadania słów, lecz spontanicznie otwarła swe serce przed Panem, arcykapłan Heli posądza ją o coś niewłaściwego, nie rozumie jej (1 Sam 1). Człowiek chętnie wypowiadał się w Psalmach i nadal to czyni. Dla większości ludzi modlitwa oznacza odmówienie pewnej ilości pacierzy i uczestniczenie, najchętniej przez śpiewanie, we Mszy św. Wielu ludzi jakby zapomina o ostrzeżeniu Chrystusa: "Nie bądźcie na modlitwie gadatliwi" (Mt 6,7). Niemniej modlitwa ustna może być i rzeczywiście jest autentyczną modlitwą. Na czym ona polega?
Modlitwa ustna jest modlitwą wewnętrzną ujętą w słowa, czy też wypowiedzianą zmysłami przez znaki i gesty. Podział więc na modlitwę ustną i myślną nie zależy od ust otwartych lub zamkniętych. Modlitwa nie przestaje być myślną, jeśli rozmowa z Bogiem jest wypowiedziana zmysłami. Niektórzy różnice pomiędzy nimi widzą w tym, że modlitwa ustna posiada formuły modlitewne ustalone. Modlitwa zaś myślna zwraca się do Boga spontanicznie. Trudne są te rozgraniczenia. Modlitwa bowiem zawsze jest obcowaniem z Bogiem. Zarazem jest początkiem wszelkiego obcowania człowieka z Panem. U jej podstaw jest wewnętrzne poruszenie woli, serca. Może ona wyrażać się przez gesty, znaki. Właściwą jednak jasność otrzymuje przez słowa. W słowie bowiem człowiek się ujawnia i zobowiązuje.
Duża cześć modlitwy jest ustna. Msza św., która jest najważniejszą modlitwą i przede wszystkim modlitwą, jest modlitwą ustną. Trzeba z tego sobie zdać sprawę.
Podstawową dla wszystkich jest Modlitwa Pańska. Nasuwa ona - modlitwa ustna - jednak wielu ludziom spore trudności. Stąd potrzeba wyjaśnienia:
do istoty modlitwy nie należy rozumienie wszystkiego, co się mówi lub też z wielką uwagą śledzenie wypowiadanych słów;
wystarcza mieć intencję uwielbienie Boga i wewnętrzne odniesienie do Niego. Ono może być niejasne, lecz przez intencje pozostaje ono rzeczywistym. Oczywiście człowiek musi wiedzieć co mówi i do kogo mówi. Św. Teresa od Jezusa kładła duży nacisk na ten moment. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, mając trudności z odmawianiem po łacinie Liturgii godzin, wyobrażała sobie, że znajduje się ze swoim Umiłowanym na samotnej wyspie i mówi do Niego nie w pełni rozumiane słowa, lecz właśnie On chce, aby te słowa wypowiadała. Modliła się autentycznie.
wobec tego, im bardziej modlitwa ustna będzie połączona z modlitwą myślną, a przede wszystkim ze świadomym trwaniem z Bogiem, tym łatwiejszy będzie kontakt z Nim w czasie modlitwy ustnej.
człowiek duchowy zawsze będzie praktykował, jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus, modlitwę myślną.
Słowa modlitwy
Bardzo ważną sprawą przy modlitwie ustnej jest rodzaj języka - słowa, jakimi człowiek się posługuje. Nie można mówić, że w tej modlitwie idzie jedynie o wewnętrzne usposobienie, a same słowa nie są ważne. To byłoby zbyt wielkie uproszczenie. Te używane słowa mogę być niezgrabne, niedoskonale, otrzymane i własne.
Słowa niezgrabne. Człowiek może mieć trudność wyrażania się na modlitwie. I nie ma w tym nic dziwnego. Staje bowiem przed Bogiem i chce do Niego mówić. Często znajduje w sobie słowa niezgrabne i boleje nad tym. Jego jednak te słowa niezgrabne mogą być lepsze od słów bogatych, pięknych i poprawnie wypowiadanych. Człowiek nie musi się na modlitwie przejmować formowaniem takich słów. Nie jest jednak obojętne jakiego używa się języka, słowa, kiedy mówi się do Pana. Św. Teresa od Jezusa mocno domaga się, by były to słowa godne Boga. Człowiek Boży i prawego serca, rozmiłowany w Bogu, zawsze znajdzie w sobie godziwe słowo. Przede wszystkim odnajdzie w sobie gotowe słowo Pisma św., dane mu przez Boga, aby mógł z Nim porozmawiać Jego językiem, porozumieć się i wspaniale wyrazić swą miłość. Człowiek więc ma do dyspozycji słowo godne Boga. Stając przed Nim, z niego zapożycza. Tak na przykład Najśw. Maryja Panna, w tym dobrze znanym sobie słowie, wypowiedziała swą radość i wdzięczność za tajemnicę Wcielenia, która w Niej się dokonała, śpiewając swoje "Magnificat".
Słowa niedoskonałe. Niedoskonałym i niedostatecznym słowem na modlitwie to słowo gadatliwe, sentymentalne, napuszone, oficjalne, na pokaz itp. Takie słowa odsłaniają puste wnętrze człowieka.
Słowa płynące z serca. Najbardziej żywą mową modlitwy jest ta, która sama wypływa z serca modlącego się. Taką jest modlitwa człowieka, kiedy on staje przed Bogiem i wypowiada swą skruchę, swą radość, pochyla się w adoracji. Jest to najwłaściwszy język modlitwy. Jest on owocem wnętrza człowieka, który żyje Bogiem, dla Boga, przed Bogiem i daje Bogu to, co Mu chce dać.
Nieraz to własne słowo łatwo przychodzi. Z pełności serca usta mówią. Ma to miejsce wtedy, gdy człowiek odczuwa bliskość Boga lub kiedy w cierpieniu oddaje się w ręce Boga. Musi jednak mocno czuwać, by te słowa były prawdziwe. Człowiek bowiem ma skłonność do zgrywania się przed sobą samym i nawet przed Bogiem. Innym razem człowiek jest pusty i nie ma nic do powiedzenia. Wtedy pozostaje proste wyrażenie wiary, ufności, czci i gotowości. Akty strzeliste z nich formułowane są dobrym słowem i w danej chwili niezastąpionym. Nic nie przeszkadza, że one w danej chwili najczęściej są zapożyczone, bo na własne słowo nie stać człowieka. Niemniej nawet w trudnościach nie należy zbyt łatwo uciekać się do obcego słowa.
Trudności są dobrą szkołą modlitwy i wypowiadania się przed Bogiem; lepszą niż książka. Wystarczy wtedy na przykład powiedzieć: Polecam siebie i swoich Twojej pieczy. Tego nie da się zastąpić czytaniem pobożnej książki.
Otrzymane słowo. Nie należy jednak z góry odrzucać słowa drugich. Kiedy zaistnieją trudności i nie tylko wtedy, należy się posłużyć czyimś słowem. To także jest swego rodzaju Świętych obcowanie, tzn. wspólnota rzeczy świętych, kiedy ktoś bierze słowa modlitwy, które kiedyś wytrysnęły z serca modlącego się.
Z tych słów rozmodlonych ludzi można wiele się nauczyć, nimi bezpiecznie się posłużyć.
Modlitwy bowiem ludzi pobożnych przekazują ich wiarę, ich doświadczenie i zwycięstwo nad światem. Mogą więc w każdym obudzić, co dotąd było uśpione. Dobra modlitwa - formułka może stać się chlebem dla głodnego, lekarstwem dla chorego.
Te modlitwy ludzi pobożnych stanowią część pobożności nowego stworzenia. One przede wszystkim związane są ze sprawowaniem i przyjmowaniem sakramentów. Duża część tych modlitw pochodzi wprost od Boga i stanowi depozyt Objawienia, na przykład Psalmy. One biorą człowieka jakby za rękę i prowadzą go po bezpiecznych drogach.
Z nimi są związane, chociaż na innej płaszczyźnie, modlitwy liturgiczne Kościoła. Nie można ich przeceniać, lecz one mają za sobą XX-wieków wypowiadania się Kościoła. One mogą poruszać umysł i serce człowieka. Na przykład słowa hymnu "Ciebie Boga wysławiamy", czy "Przyjdź Duchu Święty", lub "Pod Twoją obronę".
I jeszcze jedno. Słowo, które człowiek wypowiada, szczególnie słowo otrzymane oddziałowuje na wnętrze. Ono może dać i stworzyć na modlitwie usposobienia wewnętrzne i je czyni dobrym lub nie najlepszym. Wiele zależy od słowa.
Trzeba umieć znaleźć właściwe modlitwy. Nie wszystkie modlitwy mają obiektywną tę samą wartość, a i najlepsze z nich nie zawsze będą poruszać człowieka. Stąd istnieje konieczność doboru najbardziej właściwych modlitw. Nawet modlitwy objawione: Ojcze nasz, Psalmy, by stały się dla kogoś prawdziwą modlitwą, musi on uczynić je swoimi. Jeżeli idzie o różne zbiory modlitw zebrane w modlitewnikach, trzeba podkreślić, że wiele z nich jest bezużytecznych, szczególnie te, które nie posiadają aprobaty Kościoła. Niemało jest takich modlitw, które są jak opium lub zepsuty pokarm. Może się jednak zdarzyć, że ktoś przez ich pośrednictwo autentycznie się modli. Nie trzeba zaraz i wszystkiego, co nam nie odpowiada, odrzucać i uważać za złe.
Modlitwa zawsze powinna być prawdziwa, tzn. wyrażać całą prawdę wnętrza człowieka. Dlatego modlitwa napuszona nie jest prawdziwa. Nieprawdziwą jest także modlitwa słodka i sentymentalna, bo taka nie powinna mieć miejsca u człowieka zdrowego i dojrzałego. Nieprawdziwą jest modlitwa tego, kto rozkoszuje się własną grzesznością, tkwiąc w fałszywej pokorze. Nikt nie może mieć radości z własnych grzechów. O czci Bożej mówi się "chwała". Ona zaś ma miejsce wtedy, gdy oddaje rzeczywistość. A rzeczywistość modlącego się to ukorzenie się w poczuciu winy, ból z jej powodu i prośba o przebaczenie, czy też radość z otrzymanego dziecięctwa Bożego.
Modlitwa Kościoła
Pierwszy Kościół wyrósł na Starym Przymierzu i w dużej mierze przejął jego sposób modlenia się. Nic dziwnego. Zresztą nie sposób modlenia się jest ważny. Liczy się rozmodlenie. Właśnie pierwszy Kościół przejął ducha modlitwy. Jeśli zaś idzie o sposób, przejął on zbieranie się na czytanie słowa Bożego, odmawianie psalmów i śpiewanie pieśni (Dz 4, 23 nn). Wiadomo, że zbiera się także na łamanie chleba. Lecz to już jest inny problem.
Ojcowie pustyni oparli swoją modlitwę i kontemplację na odnawianiu psalmów i czytaniu słowa Bożego. Z biegiem czasu modlitwa ta została przeładowana ilością słów i praktykami pobożnymi, szczególnie pokutnymi. Wpłynęły one ujemnie na samą modlitwę wewnętrzną i nastąpił u niektórych przynajmniej brak powiązania modlitwy ustnej z wewnętrzną. Tak było na Wschodzie. Na Zachodzie rozdział pomiędzy jedną a drugą modlitwą stał się jeszcze większy, bo i nie znano języka. Mówiono więc często automatycznie. Oczywiście nie można twierdzić, że wszyscy tak czynili. Pod koniec Średniowiecza zaczęły iść obok siebie modlitwa ustna - liturgiczna i modlitwa myślna. Tak doszło do podejmowania wielu praktyk życia religijnego, a wśród nich modlitwy ustnej i rozmyślania jako jednego z ćwiczeń ascetycznych. Nierzadko zdrowa pobożność łączyła ze sobą w jedno bogate życie modlitwy. Niestety bardzo często modlitwa brewiarzowa stawała się zaliczaniem obowiązku. Wtedy zdarzały się praktyki odmawiania Brewiarza na dwa dni - od godz. 23 00 co godz. 01 - by mieć więcej czasu na działalność.
"Officjum divinum" stało się oficjalną modlitwą Kościoła i zostało uznane za publiczną modlitwę Kościoła. Czy to oznacza, że tym samym jest to modlitwa ex opere operato? Na pewno nie! Jedynie sakramenty działają "ex opere operato". Wobec tego człowiek modlący się jedynie wargami, zaliczający Brewiarz nie jest w porządku, a jego modlitwa jest czymś w rodzaju udawania i Kościół niewiele ma z niej pożytku..
Jak doszło do powstania modlitwy Kościoła? Na początku była to modlitwa powszechna wiernych. Stopniowo, z powodu wzrastającej modlitwy mnichów, nabożeństwa publiczne stawały się sprawą kleru, zakonników i garstki wiernych. Tak było na przykład do reformy liturgicznej Piusa XII z Triduum Sacrum. Uczestniczyła w nich zaledwie garstka wiernych. Tak wiernym pozostały jedynie na modlitwę niedziele i święta. Pozostały także tzw. Nieszpory Niedzielne, lecz i one powoli zanikły. Nawet przestano wymagać codziennego uczestnictwa kleru w codziennych nabożeństwach. Obowiązek ten pozostał jedynie w katedrach i kolegiatach. Officjum divinum odmawiano prywatnie. Przestało więc ono być w dosłownym znaczeniu modlitwą Kościoła, a stało się modlitwą wydelegowanych księży i osób zakonnych. Takie wydelegowanie powinno być dla tych osób wyróżnieniem i przynagleniem do dobrego modlenia. Ich modlitwa stała się i jest modlitwą Kościoła. Modlą się w imieniu Kościoła. Stąd wypływa ich podstawa gorliwości wraz z poczuciem odpowiedzialności.
W dobie obecnej Kościół pragnie przywrócić całą głębię i znaczenie modlitwy Kościoła. Konstytucja liturgiczna oraz instrukcje wykonawcze mówią:
o tzw. "veritas horarum" czyli o potrzebie rozłożenia Liturgii godzin na cały dzień i odmawianie ich we właściwych im porach dnia;
o tym, że Liturgia godzin jest częścią całej Liturgii dnia, której ośrodkiem ma być Msza św. Szczególnie jej są podporządkowane Nieszpory i Jutrznia. Mają one nawet podobną budowę jak Liturgia słowa we Mszy św. Te dwie Godziny cieszą się wyjątkowym znaczeniem.
Liturgia godzin lub jej część, tzn. Jutrznia i Nieszpory, znów powinny stać się modlitwą wspólnoty chrześcijańskiej. Istnieje bowiem jedna modlitwa Kościoła, a jedynie może być odmawiana w skróconym zakresie. Już nie istnieje tzw. "Małe Officjum", lecz odmawia się całość lub część jednej Liturgii godzin.
przypomina się nadto, że Kościół w tej modlitwie modli się razem z Chrystusem Głową Ciała Mistycznego we wszystkich potrzebach Kościoła.
Modlitwa sakramentalna
Trzeba zdecydowanie podkreślić, że sakramenty ze swego ustanowienia i ze swej istoty nie tylko przenikają całe życie człowieka mocą udzielonej łaski uświęcającej i łaski sakramentalnej każdego z sakramentów, lecz przede wszystkim mocą tej łaski jednoczą przyjmujących je z Chrystusem i upodobniają do Niego. Sprawowaniu i przyjmowaniu sakramentów towarzyszy nadto cała modlitewna oprawa, ryt sakramentów.
Istnieje więc bardzo owocna modlitwa związana z życiem sakramentalnym, i ta przy ich przyjmowaniu, i ta, która do nich przygotowuje, i ta przy ich sprawowaniu, i ta także, której życie mocą sakramentów na co dzień wymaga. Dlatego trzeba zwrócić uwagę na:
ugruntowanie potrzeby i świadomości modlitwy sakramentalnej,
przygotowanie do sprawowania i przyjmowania sakramentów
samo sprawowanie czy przyjmowanie sakramentów jako modlitwę, tzn. na obcowanie z Panem, jakie nawiązuje się mocą sakramentów,
potrzebę modlitwy, aby żyć mocą otrzymanego sakramentu, aby na niej poznawać coraz pełniej jego wymiar i treść przenikającą życie, oraz aby znaleźć moc do wprowadzania jej w życie.
Dla przykładu można by szczegółowo rozważyć modlitwę sakramentu chrztu św. Szczególne miejsce w życiu chrześcijańskim zajmuje modlitwa Eucharystii. Wyjątkowy także jest jej wpływ na wewnętrzne życie wierzącego. Eucharystię, jako modlitwę, należy ujmować w jej trzech postaciach:
Modlitwa Mszy św., czyli sprawowanie ofiary,
Modlitwa Komunii św. w jej tajemnicy zjednoczenia z Chrystusem eucharystycznym,
Modlitwa nawiedzenia Najświętszego Sakramentu.
Przy założeniu codziennej Mszy św. i Komunii oraz możności nawiedzenia Chrystusa w tabernakulum, nie trzeba podkreślać, jak ta modlitwa złączona z Eucharystią jest ważna i jak może ona przenikać całe życie człowieka.
Kościół zdaje sobie sprawę z mocy, jaką udzielają sakramenty oraz jak wiele zależy od ich modlitewnego sprawowania i przyjmowania. Dlatego w obecnej odnowie liturgicznej po soborze Watykańskim II Kościół tak wiele miejsca poświęcił odnowie liturgii sakramentów, tym samym przywracając im miejsce w życiu chrześcijańskim, jakie miały od samego początku. W tym przygotowaniu i głębszym korzystaniu z sakramentów na szczególną uwagę zasługują takie nabożeństwa, jak: Godzina Święta, adoracja Najśw. Sakramentu, Godzina Biblijna, nabożeństwa pokutne. Oczywiście zawsze trzeba uwzględniać podstawowe dokształcenie wiernych. Bardzo trudno byłoby dobrze korzystać z mocy sakramentów, gdyby jej się nie znało.
Modlitwa powtarzań
Przez modlitwę powtarzań rozumie się takie modlitwy, jak: Różaniec, Litanie, Anioł Pański, Godzinki, akty strzeliste. Przy tych modlitwach trzeba koniecznie zwrócić uwagę:
na bogactwo ich treści, ewangeliczność i teologiczność;
mogą one być doskonałą modlitwą właśnie z powodu swej głębokiej treści. Wprawdzie grozi im niebezpieczeństwo automatycznego odmawiania, czy powtarzania. Niebezpieczeństwo to jednak istnieje tylko dla ludzi, którzy nie nauczyli się jeszcze iść w głąb, a żyją jedynie na powierzchni.
jako przykład warto zatrzymać się na modlitwie litanii. Cały problem będzie dotyczył sposobu odmawiania. Każde bowiem wezwanie zawiera w sobie nowe i bogate treści teologiczne, a przy litanii do Wszystkich Świętych stawia przed oczy prawdę o Świętych obcowaniu i za każdym wezwaniem ukazuje nowego orędownika u Pana. Wystarczy sercem towarzyszyć ustom, by z głębi serca oraz z wewnętrznego zapotrzebowania płynęło: "zmiłuj się nad nami" czy "módl się za nami".
może jednak taka modlitwa komuś sprawiać trudności żywego stania przed Bogiem. Nie musi się do niej zmuszać. Niemniej warto podkreślić, że niektórzy potrzebują skupienia się przez różnego rodzaju modlitwy powtarzań. Św. Ignacy Loyola nawet jedną ze swych metod modlitwy oparł na powtarzaniu pewnych słów.
W ten sposób została ukazana modlitwa od strony podmiotu. Jakkolwiek nie zostały omówione tam wszystkie rodzaje modlitwy podejmowane przez człowieka, bo to zresztą nie jest możliwe, ani nawet te, które liczni autorzy wyliczają, to jednak wszystkie istotne teologiczne momenty zostały uwzględnione. Osobnym rozdziałem podpadającym pod ten temat jest modlitwa myślna. Wymaga ona obszerniejszego i osobnego omówienia.
Modlitwa myślna
Nazwy tej modlitwy są różne w użyciu: modlitwa myślna, rozmyślanie, rozważanie. Wszystkie zawierają tę samą treść.
Rozmyślanie stanowi główne zajęcie na modlitwie dla początkujących, a dla wszystkich w pewnych okresach jest wielką i nieodzowną pomocą. Polega ona na roztrząsaniu przez rozum jakiejś prawdy religijnej w celu poruszenia woli, z czego wynika, że nie należy inaczej podchodzić do rozmyślania jak tylko od jego roli usługowej wobec woli. Tak ustawia rozmyślanie Jan od Jezusa i Maryi w swej "Schola orationis" (Opera Omnia II, s. 547).
Rozmyślanie może być ujmowane jako istotny element każdej modlitwy poza stanem aktualnej kontemplacji wlanej, a także jako jeden ze stopni modlitwy, czy może lepiej rodzajów modlitwy. Tu zostanie podane ujęcie ogólne. Zanim zostanie omówiona sama modlitwa myślna i jej konieczność, trzeba krótko zatrzymać się na konieczności modlitwy w ogólności. Można było to uczynić wcześniej. Wobec jednak powszechnego faktu modlitwy nie było potrzeby z tym się spieszyć. Obecnie, kiedy należy zapytać o konieczność rozmyślania, wypada wcześniej coś powiedzieć o konieczności samej modlitwy.
Konieczność modlitwy w ogólności
Jakkolwiek błędy w tej dziedzinie nie są najważniejsze, pozwolą jednak pełniej zrozumieć samo zagadnienie.
Niektórzy zaprzeczali potrzebę modlitwy, odrzucając ją całkowicie lub częściowo:
ateiści, deiści, fataliści zaprzeczają konieczność modlitwy u samych podstaw, wynikających z ich założeń światopoglądowych. Jeśli odrzuca się istnienie Boga, nie ma miejsca na modlitwę. Jeśli Bóg nie zajmuje się światem i człowiekiem, modlitwa jest daremna. Jeśli wszystkim kieruje ślepy los, którego nie da się uniknąć, nie ma sensu podejmować modlitwy;
pelagianizm odrzucając potrzebę łaski, przynajmniej odrzucił potrzebę modlitwy prośby;
bracia wolnego ducha uważali, że nie należy oddawać się modlitwie, gdyż ona przeszkadza człowiekowi być dobrym, służyć drugim; czy też głosili, że człowiek zjednoczony z Bogiem już nie powinien się modlić;
beguardzi twierdzili, że człowiek, jeśli stanie się tak doskonałym, iż jest bezgrzesznym, nie potrzebuje już wtedy się modlić;
inni twierdzili, że modlitwa jest niepożyteczna dla grzeszników lub jak głosił Wicklef nie ma ona żadnego znaczenia dla przeznaczonych przez wiedzę Bożą.
Te twierdzenia płynęły z dwóch źródeł: z niedoceniania łaski i porządku nadprzyrodzonego oraz z przeceniania sił natury i przesadnych mniemań o możliwościach postępu duchowego człowieka na ziemi.
Istnieli i tacy, którzy zbyt mocno podkreślali konieczność modlitwy. Wśród nich należy wyróżnić:
euchtów i messalianów. Głosili oni, że do zbawienia wystarczy sama modlitwa. Nie trzeba uczynków wiary i miłości bliźniego. Według nich człowiek ma obowiązek modlić się bez przerwy.
- illuminiści przyjmowali, że modlitwa myślna jest niezbędnie konieczna do zbawienia.
Odnośnie tych i im podobnych błędów należy przyjąć z nauczania Kościoła twierdzenie pozytywne:
istnieje pozytywny obowiązek podejmowania aktów modlitwy;
- obowiązek ten dotyczy wszystkich ludzi, nawet tych najdoskonalszych;
- modlitwa myślna nie jest jedynym sposobem spełniania tego obowiązku.
Pozytywne uzasadnienie konieczności modlitwy może być bardzo obszerne. W tym miejscu wystarczy powołać się jedynie na dwa teksty: Chrystus wyraźnie wskazuje na konieczność modlitwy i podaje uzasadnienie jej potrzeby, kiedy zwraca się do śpiących apostołów w Ogrojcu w słowach: "Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie...Duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe" (Mt 26,41). Św. Piotr wspominając koniec życia, potrzebę życia po Bożemu, w Duchu, napisze: "Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście się mogli modlić" (1 P 4,5-7). Wobec tych prawd, o których wspomina, uważa za coś bardzo ważnego modlitwę. Nadto sam Pan zaleca modlitwę. Bóg zaś nigdy nie polecał czegoś, co nie byłoby potrzebne i do czego człowiek nie byłby zdolny, do czego Bóg nie udzieliłby mu łaski wykonania.
Konieczność modlitwy myślnej
Każdej modlitwie musi towarzyszyć myśl. Wobec tego modlitwa myślna ma swe podstawy. Różna jednak może być jej konieczność do zbawienia w zależności od określenia mniej lub bardziej ścisłego modlitwy myślnej. I tak:
modlitwa myślna w najszerszym znaczeniu, jako obejmująca wszystkie akty woli, którymi oddaje człowiek cześć Bogu i które łączą się z modlitwą ustną, jest bezsprzecznie konieczna. Bez niej bowiem nie byłoby w ogóle modlitwy.
modlitwa myślna w szerokim znaczeniu, jako rozważanie prawd religijnych, bez których nie można dostatecznie poznać wiary, przyjąć jej i nią żyć, jest konieczna do zbawienia;
modlitwa myślna w ścisłym znaczeniu, jako pewien rodzaj metodycznego rozważania, nie jest nakazana ani prawem boskim, ani ogółowi wiernych prawem kościelnym;
niemniej dla wszystkich wierzących, a szczególnie dla kapłanów i osób zakonnych, którzy mają przez prawo kościelne i zakonne nakazane rozmyślanie, modlitwa myślna jest moralnie konieczna dla wytrwania w dobrym i dla uświęcenia.
Można na to zagadnienie spojrzeć przez ustawienie kard. Lercaro w książce "Metodi di orazione mentale" (Genova 1957, XI). Tak ustawia problem:
modlitwa myślna jest normalnie koniecznym środkiem do życia doskonałego, a do zbawienia wiecznego dla tych, którzy są powołani do stanu doskonałości;
modlitwa myślna, aby stała się czymś trwałym i skutecznym, powinna być praktyką codzienną w ścisłym znaczeniu;
dla tych, którzy prowadzą życie czynne, jedna godzina modlitwy myślnej jest normalnie konieczna; mniej niż pół godziny dziennie nie wystarczy do owocnej modlitwy myślnej;
nawet kosztem znacznej ofiary należy modlitwę odprawiać rano, zanim się przystąpi do codziennych zajęć;
trzeba unikać niebezpieczeństwa, aby modlitwa nie stała się habitualnie czytaniem mniej lub więcej rozważanym.
Jak z podanych wskazań widać, Kardynał nie ogranicza się jedynie do określania samej konieczności, lecz wnika w jej konkretne ustawienie.
Rozmyślanie a różne możliwości człowieka
Z powodu różnorodności psychik różnie także ustawiają się możliwości oddawania się modlitwie myślnej u poszczególnych osób. Zagadnienie wydaje się być bardzo ważne, gdyż istnieje dążność, przynajmniej niektórych, do zmuszania siebie lub drugich do rozmyślania. Pochodzi to często z przekonania, że modlitwa myślna jest doskonalszą formą modlitwy i o niebo wyższą od modlitwy ustnej. Nieraz nazywa się ją drugim stopniem modlitwy. Odnośnie tych różnych możliwości ludzkich trzeba podkreślić:
- zasadniczo każdy człowiek jest zdolny do rozważania, czyli do modlitwy myślnej. Do naturalnego bowiem działania rozumu należy roztrząsanie prawdy, osądzanie jej i wyciąganie wniosków.
- jedynie ktoś może mieć trudności z logicznym i kontrolowanym myśleniem i uporządkowanym kojarzeniem. Wyjątkowo tylko ktoś nie potrafi myśleć lub też Bóg wyprowadza go z okresu modlitwy początkującej i wprowadza w modlitwę skupienia czy kontemplacji.
- niektórzy na modlitwie myślnej nie stosują żadnego środka poza lekturą duchową. Ona ich rozbudza wewnętrznie i daje natchnienie do rozważania, czy też jest połączona z rozważaniem.
- inni przystępują do modlitwy myślnej zawsze lub w pewnych okresach bez przygotowania i metod rozważania, dając się kierować spontaniczności, tzn. poruszeniom swych wewnętrznych uczuć i myśli, jakie się same nasuwają;
- wielu jest niezdolnych na stałe lub w pewnych okresach życia rozważać bez metody.
Wobec tych różnych możliwości człowieka trzeba zdecydowanie podkreślić konieczność uchwycenia samej istoty modlitwy. Modlitwa bowiem myślna jest jedynie jedną z rodzajów modlitwy. Nadto modlitwa myślna zawsze u podstaw ma pewną spontaniczność. Jest to bowiem modlitwa, w odróżnieniu od modlitwy ustnej, opartej na stałych formułach modlitewnych, bardziej osobista, w której uwidaczniają się skłonności i potrzeby duszy. Według św. Teresy od Jezusa modlitwa to nie tylko sprawa rozumu i miłości, aktów rozumu i woli. Wyraźnie zaznaczy, że to, co powinno dziwić rozum, jest zrozumieniem miłości Boga do człowieka, i że odpowiedzią na tę miłość powinna być wewnętrzna rozmowa z Bogiem. Modlitwa bowiem w jej ujęciu jest "przyjaznym obcowaniem z Bogiem oraz poufną i po wiele razy powtarzaną rozmową z tym, o którym wiemy, że nas kocha" (Ż 8,5). Modlitwa w tym ujęciu jest czymś bardzo prostym, bez większych formalności. Jest ona odnalezieniem miłości, usiłowaniem, by wyrazić swe pragnienie miłości, i mówieniem Bogu, że Go się kocha.
Zdarza się, że ktoś podważa wartość rozmyślania jako modlitwy czy nawet wprost zaprzecza twierdzeniu, że rozmyślanie jest modlitwą. Tak postąpił Bremond. Stwierdza on, że rozmyślanie nie jest formalną modlitwą, najwyżej przygotowaniem do niej. Uważa bowiem, że modlitwa jest przylgnięciem do Boga, a w tym określeniu nie ma miejsca na rozmyślanie . Trzeba by odpowiedzieć, że rozum jest władzą duszy. Wobec tego rozważanie jest modlitwą lub przynajmniej jej częścią. Oczywiście teoretyczne rozważanie o Bogu nie będzie modlitwą, bo tak rozważający nie zamierza się modlić. Jeśli natomiast motywem rozmyślania o Bogu jest poruszenie woli do miłowania Boga, takie rozmyślanie jest bezsprzecznie modlitwą.
Modlitwa myślna a modlitwa afektywna
Problem polega na zbyt mocnym rozróżnianiu modlitwy myślnej i afektywnej, czy nawet używaniu pojęć tych zamiennie. Trzeba stwierdzić, że modlitwa myślna jest przede wszystkim czynnością rozumu, lecz ta czynność jest połączona z aktami woli i uczuć oraz na ich usługach. Nigdy nie będzie dość podkreślania, że modli się cały człowiek. Modlitwa zaś afektywna jest przede wszystkim czynnością woli, lecz wymaga ona uprzednich aktów rozumu, choćby skróconych, jak przy myśleniu intuicyjnym. Charakterystycznym składnikiem dla medytacji jest intensywna praca rozumu oświeconego wiarą w roztrząsaniu pewnych treści, by z nich człowiek wyciągnął praktyczne wnioski i pobudki dla miłości. Charakterystyczną cechą modlitwy afektywnej jest przylgnięcie wolą do Boga, najwyższego dobra i miłości.
W praktyce można odróżnić modlitwę myślną od modlitwy uczuć. Podstawą rozróżnienia może być różnica psychik, a także stan rozmodlenia. Istnieje zresztą u wielu autorów jeden z rodzajów modlitwy zwany modlitwą afektywną, czy modlitwą uczuć. Trzeba jednak wiedzieć, że modlitwa uczuć może mieć niewiele wspólnego z pociechami na modlitwie.
Modlitwa wewnętrzna czyli rozmyślanie
W tym ujęciu idzie o każdą modlitwę: ustną, medytację i kontemplację. Te rodzaje modlitwy różnią się jedynie odmiennym odniesieniem do prawdy:
- modlitwa ustna opiera się na prawdzie wiary i w oparciu o nią zwraca się do Boga, by Mu coś powiedzieć: uwielbia, dziękuje, przeprasza, prosi;
- modlitwa myślna szuka samej prawdy: czym jest królestwo Boże, miejsce człowieka w świecie, w Bogu, w Kościele. Ona z biegiem czasu musi wejść w uproszczenie aż do pełnego przylgnięcia do prawdy, czy do miłosnego poznania Boga, kosztowania Boga. Modlitwa myślna z początku jest bardziej szukaniem, potem odnajdywaniem i znalezieniem. Bardzo istotny jest ten dynamizm modlitwy, prowadzący do kontemplacji Boga.
- doświadczenie modlitewne Kościoła i świętych stwierdza, że modlitwa potrzebuje momentów kontemplacyjnych, tego prostego przylgnięcia do prawdy. Modlący się zostaje w pewnym momencie pociągnięty, porwany do pewnej postawy wobec Boga. Można tu wyróżnić: moment zdziwienia wewnętrznego i podziwu, jakby zachwycenia się Bogiem, którego owocem jest zawierzenie Mu; moment szczęścia, które przenika wszystko i przemiania w płomienną gorliwość. Oczywiście nie zawsze w kontemplacji nawet przeżywa się szczęście na sposób uczucia radości; moment rozwoju mądrości pod wpływem szczególnego działania darów Ducha Świętego.
Spojrzenie na kontemplację
W tym ujęciu idzie o podstawowe ustawienie takie, jak: miejsce kontemplacji w życiu człowieka oraz jej podstawowe źródła.
Kontemplacja wlana owocem zwyczajnego rozwoju życia łaski.
Całość zagadnienia polega na rozwiązaniu pytania, czy kontemplacja wlana normalnie, tzn. według stałych reguł, pojawia się w duszy w miarę jej postępu w świętości tak, że każda dusza święta jest mistyczna i osiąga kontemplację wlaną? Różne są odpowiedzi.
Współczesna szkoła tomistyczna, mając na uwadze jedność świętości, daje odpowiedź twierdzącą. Swoją pozycję uzasadnia twierdzeniem, że wraz ze wzrostem łaski uświęcającej rozwijają się w duszy dary Ducha Świętego. Ponieważ one stanowią fundament kontemplacji wlanej i w tym celu są udzielane, wobec tego każda dusza (człowiek) jest przeznaczony do kontemplacji. Oczywiście idzie o sprawę możliwości. Na pewno zbawieni będą kontemplować Boga przez całą wieczność. Tu na ziemi potrzebne są jeszcze pewne uwarunkowania, a przede wszystkim udzielenie tego daru ze strony Boga.
I właśnie inni, rozróżniając drogę ascetyczną od mistycznej, którą nieraz nazywają nadzwyczajną, uważają że same dary Ducha Świętego nie wystarczają do kontemplacji wlanej. Do niej jest potrzebne udzielenie specjalnego charyzmatu. Mówi się wtedy o łaskach nadzwyczajnych.
Szkoła karmelitańska posiada własne rozwiązanie. Dla niej kontemplacja wlana niekoniecznie wiąże się ze świętością, tzn. mogą istnieć święci, którzy nie otrzymali daru kontemplacji wlanej, a także w pewnych wypadkach i grzesznicy mogą doświadczać kontemplacji wlanej jako aktu. Niemniej źródłem kontemplacji wlanej są dary Ducha Świętego i dlatego kontemplacja jest w obecnym stanie człowieka podniesionego do stanu nadprzyrodzonego i uczestnictwa w życiu Bożym, czymś naturalnym i człowiek ją zazwyczaj osiąga, jeśli tylko jest do niej odpowiednio przygotowany. Jakkolwiek kontemplacja jest powiązana z darami Ducha Świętego, one jednak nie zawsze powodują kontemplację wlaną. Nieraz działają w sposób bardziej ukryty, jak to ma miejsce w kontemplacji nabytej, czy w modlitwie odpocznienia.
Kontemplacja więc wlana, jako normalny rozwój życia łaską uświęcającą, u ludzi dobrze przygotowanych, nie jest koniecznością, niemniej jest czymś normalnym i zwyczajnym: leży w normalnym zakresie łaski. Bóg jednak udziela tego daru komu chce, kiedy chce i w jakiej mierze chce.
Teologia kontemplacji
Kontemplacja wlana zaczyna się w normalnym biegu rzeczy na modlitwie drogi oświecającej, w modlitwie odpocznienia. Opiera się ona na działaniu cnót teologalnych, wspartych oświeceniami Ducha Świętego. Trzeba zatem wyjaśnić, w jaki sposób Bóg jest poznawany przez dary Ducha Świętego oraz jak działanie darów wystarczająco objaśnia doznania w modlitwie kontemplacyjnej.
Dary Ducha Świętego, przede wszystkim dar mądrości wzięty w świetle słowa Bożego, zakładają już uformowanie człowieka przez wiarę, nadzieję i miłość, które w nim istnieją i sprawiają, że człowiek łatwiej poznaje Boga na mocy tchnienia Ducha Świętego. To szczególne działanie darów polega na świetle, w którym się poznaje, a którym jest doświadczalne przejęcie się Bogiem i tym co do Niego należy. Takie przejęcie się i wejście w przedmiot dodaje nowego światła w poznanie, jakie ma już człowiek przez wiarę.
Na pewno podobne zaangażowanie się całej istoty człowieka ma miejsce w każdym przeżywaniu miłości. Tutaj jednak zaangażowanie jest bardziej intensywne, a w wyniku tego pełniejszego doświadczenia. Jest to owocem biernej miłości, w której człowiek nie jest poruszany przez siebie samego, ani cokolwiek innego, lecz Bóg go porusza od wewnątrz, skutkiem czego miłość staje się bardziej spontaniczna.
Tchnienie Ducha Świętego jest łaską działającą przez pobudzenie woli, która powodując doświadczenie miłości, równocześnie oświeca rozum. On zaś przez to zaangażowanie urabia sobie o wiele doskonalszy osąd o Bogu, niż tylko przez wiarę. W ten sposób zdobyte poznanie Boga nie jest ściśle pojęciowe, gdyż ono przede wszystkim powstaje pod wpływem miłosnego zaangażowania.
Kontemplację więc, w oparciu o wyżej przedstawione dane, można określić albo jako proste przylgnięcie rozumu do Najwyższej Prawdy i przez to samo odnalezienie Boga-Prawdy i kosztowanie Go przez wolę - miłość, która cała idzie za rozumem, albo jako miłosne poznanie Boga, gdyż wola - miłość zjednoczona z Bogiem doświadcza Boga, kosztuje Go i tym samym rozum zdobywa poznanie oparte na doświadczeniu miłości. Wszystko w określeniu kontemplacji będzie zależało od tego czy bardziej będzie się zwracało uwagę na Boga-Prawdę, czy na Boga-Miłość. Istota w każdym wypadku pozostanie ta sama. Inny będzie jedynie sposób dojścia; w praktyce zależy on od danej osobowości: bardziej intelektualnej, czy bardziej wolitywnej. Tchnienie bowiem Ducha Świętego mocą Jego darów, a szczególnie daru mądrości, działa tak na rozum, jak i na wolę, a owocem tego działania jest zawsze doświadczenie miłości, doświadczenie, jak Bóg jest dobry.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia samo działanie darów Ducha Świętego. Na pewno w kontemplacji działają one wszystkie razem. Niemniej w początkach zaznacza się działanie darów: bojaźni Bożej, umiejętności i pobożności. One powodują proste oraz dziecięce doświadczenie miłości. W następnym etapie bardziej wyraźnie działają: dar męstwa, dar rady i dar rozumu. Jest to bowiem okres miłości krzyżującej. W końcu dar mądrości doprowadza do miłości ekstatycznej, która obdarza "mądrością serca", daje "jasne oczy serca" (Ef l,17-19).
Z tego, co zostało powiedziane jasno wynika, że istnieje jedna tajemnica modlitwy: od modlitwy dziecka aż po modlitwę zjednoczenia. Można ją nazwać po prostu modlitwą, lub modlitwą wewnętrzną, czy modlitwą żywą, czy też modlitwą chrześcijańską.
O tej jednej modlitwie tak pisze kard. Ballestrero: "... Dlatego, człowiek będąc tym kim jest, może odpowiedzieć Bogu, a każda odpowiedź jest modlitwą.
Jest też modlitwa, która odpowiada na Boga dalekiego, ukrytego i nieznanego. I odpowiednio modlitwa, która odpowiada na Jego bliskość, otwarcie się i objawienie.
Istnieje modlitwa, która samoistnie wytryska z prawd wiary, a mianowicie modlitewne poznanie i wyobrażenie. Lecz jest też modlitwa niewiedzy i rezygnacji przed tajemnicą. Jest też modlitwa pełni, gdyż Bóg jest w niej wyraźny.
Ale też modlitwa niedostatku, gdy Bóg odszedł i pozostaje wielka pustka, której nic nie zdoła wypełnić. Jest też modlitwa chwili, dla której wszystko jest otwarte i pełna jest ufności.
Ale też modlitwa wytrzymania, gdy się wydaje, że nie ma ona sensu, ani nadziei, ani mocy... Poza tym, wszystkie te rozmaite modlitwy należą razem do siebie..." (Droga do nowego życia, Kraków 1984, s.506).
Rozmyślanie a różne możliwości człowieka
Z powodu różnorodności psychik różnie także ustawiają się możliwości oddawania się modlitwie myślnej u poszczególnych osób. Zagadnienie wydaje się być bardzo ważne, gdyż istnieje dążność, przynajmniej niektórych, do zmuszania siebie lub drugich do rozmyślania. Pochodzi to często z przekonania, że modlitwa myślna jest doskonalszą formą modlitwy i o niebo wyższą od modlitwy ustnej. Nieraz nazywa się ją drugim stopniem modlitwy. Odnośnie tych różnych możliwości ludzkich trzeba podkreślić:
zasadniczo każdy człowiek jest zdolny do rozważania, czyli do modlitwy myślnej. Do naturalnego bowiem działania rozumu należy roztrząsanie prawdy, osądzanie jej i wyciąganie wniosków.
- jedynie ktoś może mieć trudności z logicznym i kontrolowanym myśleniem i uporządkowanym kojarzeniem. Wyjątkowo tylko ktoś nie potrafi myśleć lub też Bóg wyprowadza go z okresu modlitwy początkującej i wprowadza w modlitwę skupienia czy kontemplacji.
- niektórzy na modlitwie myślnej nie stosują żadnego środka poza lekturą duchową. Ona ich rozbudza wewnętrznie i daje natchnienie do rozważania, czy też jest połączona z rozważaniem.
- inni przystępują do modlitwy myślnej zawsze lub w pewnych okresach bez przygotowania i metod rozważania, dając się kierować spontaniczności, tzn. poruszeniom swych wewnętrznych uczuć i myśli, jakie się same nasuwają;
- wielu jest niezdolnych na stałe lub w pewnych okresach życia rozważać bez metody.
Wobec tych różnych możliwości człowieka trzeba zdecydowanie podkreślić konieczność uchwycenia samej istoty modlitwy. Modlitwa bowiem myślna jest jedynie jedną z rodzajów modlitwy. Nadto modlitwa myślna zawsze u podstaw ma pewną spontaniczność. Jest to bowiem modlitwa, w odróżnieniu od modlitwy ustnej, opartej na stałych formułach modlitewnych, bardziej osobista, w której uwidaczniają się skłonności i potrzeby duszy. Według św. Teresy od Jezusa modlitwa to nie tylko sprawa rozumu i miłości, aktów rozumu i woli. Wyraźnie zaznaczy, że to, co powinno dziwić rozum, jest zrozumieniem miłości Boga do człowieka, i że odpowiedzią na tę miłość powinna być wewnętrzna rozmowa z Bogiem. Modlitwa bowiem w jej ujęciu jest "przyjaznym obcowaniem z Bogiem oraz poufną i po wiele razy powtarzaną rozmową z tym, o którym wiemy, że nas kocha" (Ż 8,5). Modlitwa w tym ujęciu jest czymś bardzo prostym, bez większych formalności. Jest ona odnalezieniem miłości, usiłowaniem, by wyrazić swe pragnienie miłości, i mówieniem Bogu, że Go się kocha.
Zdarza się, że ktoś podważa wartość rozmyślania jako modlitwy czy nawet wprost zaprzecza twierdzeniu, że rozmyślanie jest modlitwą. Tak postąpił Bremond. Stwierdza on, że rozmyślanie nie jest formalną modlitwą, najwyżej przygotowaniem do niej. Uważa bowiem, że modlitwa jest przylgnięciem do Boga, a w tym określeniu nie ma miejsca na rozmyślanie . Trzeba by odpowiedzieć, że rozum jest władzą duszy. Wobec tego rozważanie jest modlitwą lub przynajmniej jej częścią. Oczywiście teoretyczne rozważanie o Bogu nie będzie modlitwą, bo tak rozważający nie zamierza się modlić. Jeśli natomiast motywem rozmyślania o Bogu jest poruszenie woli do miłowania Boga, takie rozmyślanie jest bezsprzecznie modlitwą.
Modlitwa myślna a modlitwa afektywna
Problem polega na zbyt mocnym rozróżnianiu modlitwy myślnej i afektywnej, czy nawet używaniu pojęć tych zamiennie. Trzeba stwierdzić, że modlitwa myślna jest przede wszystkim czynnością rozumu, lecz ta czynność jest połączona z aktami woli i uczuć oraz na ich usługach. Nigdy nie będzie dość podkreślania, że modli się cały człowiek. Modlitwa zaś afektywna jest przede wszystkim czynnością woli, lecz wymaga ona uprzednich aktów rozumu, choćby skróconych, jak przy myśleniu intuicyjnym. Charakterystycznym składnikiem dla medytacji jest intensywna praca rozumu oświeconego wiarą w roztrząsaniu pewnych treści, by z nich człowiek wyciągnął praktyczne wnioski i pobudki dla miłości. Charakterystyczną cechą modlitwy afektywnej jest przylgnięcie wolą do Boga, najwyższego dobra i miłości.
W praktyce można odróżnić modlitwę myślną od modlitwy uczuć. Podstawą rozróżnienia może być różnica psychik, a także stan rozmodlenia. Istnieje zresztą u wielu autorów jeden z rodzajów modlitwy zwany modlitwą afektywną, czy modlitwą uczuć. Trzeba jednak wiedzieć, że modlitwa uczuć może mieć niewiele wspólnego z pociechami na modlitwie.
Modlitwa wewnętrzna czyli rozmyślanie
W tym ujęciu idzie o każdą modlitwę: ustną, medytację i kontemplację. Te rodzaje modlitwy różnią się jedynie odmiennym odniesieniem do prawdy:
modlitwa ustna opiera się na prawdzie wiary i w oparciu o nią zwraca się do Boga, by Mu coś powiedzieć: uwielbia, dziękuje, przeprasza, prosi;
- modlitwa myślna szuka samej prawdy: czym jest królestwo Boże, miejsce człowieka w świecie, w Bogu, w Kościele. Ona z biegiem czasu musi wejść w uproszczenie aż do pełnego przylgnięcia do prawdy, czy do miłosnego poznania Boga, kosztowania Boga. Modlitwa myślna z początku jest bardziej szukaniem, potem odnajdywaniem i znalezieniem. Bardzo istotny jest ten dynamizm modlitwy, prowadzący do kontemplacji Boga.
- doświadczenie modlitewne Kościoła i świętych stwierdza, że modlitwa potrzebuje momentów kontemplacyjnych, tego prostego przylgnięcia do prawdy. Modlący się zostaje w pewnym momencie pociągnięty, porwany do pewnej postawy wobec Boga. Można tu wyróżnić: moment zdziwienia wewnętrznego i podziwu, jakby zachwycenia się Bogiem, którego owocem jest zawierzenie Mu; moment szczęścia, które przenika wszystko i przemiania w płomienną gorliwość. Oczywiście nie zawsze w kontemplacji nawet przeżywa się szczęście na sposób uczucia radości; moment rozwoju mądrości pod wpływem szczególnego działania darów Ducha Świętego.
Spojrzenie na kontemplację
W tym ujęciu idzie o podstawowe ustawienie takie, jak: miejsce kontemplacji w życiu człowieka oraz jej podstawowe źródła.
Kontemplacja wlana owocem zwyczajnego rozwoju życia łaski.
Całość zagadnienia polega na rozwiązaniu pytania, czy kontemplacja wlana normalnie, tzn. według stałych reguł, pojawia się w duszy w miarę jej postępu w świętości tak, że każda dusza święta jest mistyczna i osiąga kontemplację wlaną? Różne są odpowiedzi.
Współczesna szkoła tomistyczna, mając na uwadze jedność świętości, daje odpowiedź twierdzącą. Swoją pozycję uzasadnia twierdzeniem, że wraz ze wzrostem łaski uświęcającej rozwijają się w duszy dary Ducha Świętego. Ponieważ one stanowią fundament kontemplacji wlanej i w tym celu są udzielane, wobec tego każda dusza (człowiek) jest przeznaczony do kontemplacji. Oczywiście idzie o sprawę możliwości. Na pewno zbawieni będą kontemplować Boga przez całą wieczność. Tu na ziemi potrzebne są jeszcze pewne uwarunkowania, a przede wszystkim udzielenie tego daru ze strony Boga.
I właśnie inni, rozróżniając drogę ascetyczną od mistycznej, którą nieraz nazywają nadzwyczajną, uważają że same dary Ducha Świętego nie wystarczają do kontemplacji wlanej. Do niej jest potrzebne udzielenie specjalnego charyzmatu. Mówi się wtedy o łaskach nadzwyczajnych.
Szkoła karmelitańska posiada własne rozwiązanie. Dla niej kontemplacja wlana niekoniecznie wiąże się ze świętością, tzn. mogą istnieć święci, którzy nie otrzymali daru kontemplacji wlanej, a także w pewnych wypadkach i grzesznicy mogą doświadczać kontemplacji wlanej jako aktu. Niemniej źródłem kontemplacji wlanej są dary Ducha Świętego i dlatego kontemplacja jest w obecnym stanie człowieka podniesionego do stanu nadprzyrodzonego i uczestnictwa w życiu Bożym, czymś naturalnym i człowiek ją zazwyczaj osiąga, jeśli tylko jest do niej odpowiednio przygotowany. Jakkolwiek kontemplacja jest powiązana z darami Ducha Świętego, one jednak nie zawsze powodują kontemplację wlaną. Nieraz działają w sposób bardziej ukryty, jak to ma miejsce w kontemplacji nabytej, czy w modlitwie odpocznienia.
Kontemplacja więc wlana, jako normalny rozwój życia łaską uświęcającą, u ludzi dobrze przygotowanych, nie jest koniecznością, niemniej jest czymś normalnym i zwyczajnym: leży w normalnym zakresie łaski. Bóg jednak udziela tego daru komu chce, kiedy chce i w jakiej mierze chce.
Teologia kontemplacji
Kontemplacja wlana zaczyna się w normalnym biegu rzeczy na modlitwie drogi oświecającej, w modlitwie odpocznienia. Opiera się ona na działaniu cnót teologalnych, wspartych oświeceniami Ducha Świętego. Trzeba zatem wyjaśnić, w jaki sposób Bóg jest poznawany przez dary Ducha Świętego oraz jak działanie darów wystarczająco objaśnia doznania w modlitwie kontemplacyjnej.
Dary Ducha Świętego, przede wszystkim dar mądrości wzięty w świetle słowa Bożego, zakładają już uformowanie człowieka przez wiarę, nadzieję i miłość, które w nim istnieją i sprawiają, że człowiek łatwiej poznaje Boga na mocy tchnienia Ducha Świętego. To szczególne działanie darów polega na świetle, w którym się poznaje, a którym jest doświadczalne przejęcie się Bogiem i tym co do Niego należy. Takie przejęcie się i wejście w przedmiot dodaje nowego światła w poznanie, jakie ma już człowiek przez wiarę.
Na pewno podobne zaangażowanie się całej istoty człowieka ma miejsce w każdym przeżywaniu miłości. Tutaj jednak zaangażowanie jest bardziej intensywne, a w wyniku tego pełniejszego doświadczenia. Jest to owocem biernej miłości, w której człowiek nie jest poruszany przez siebie samego, ani cokolwiek innego, lecz Bóg go porusza od wewnątrz, skutkiem czego miłość staje się bardziej spontaniczna.
Tchnienie Ducha Świętego jest łaską działającą przez pobudzenie woli, która powodując doświadczenie miłości, równocześnie oświeca rozum. On zaś przez to zaangażowanie urabia sobie o wiele doskonalszy osąd o Bogu, niż tylko przez wiarę. W ten sposób zdobyte poznanie Boga nie jest ściśle pojęciowe, gdyż ono przede wszystkim powstaje pod wpływem miłosnego zaangażowania.
Kontemplację więc, w oparciu o wyżej przedstawione dane, można określić albo jako proste przylgnięcie rozumu do Najwyższej Prawdy i przez to samo odnalezienie Boga-Prawdy i kosztowanie Go przez wolę - miłość, która cała idzie za rozumem, albo jako miłosne poznanie Boga, gdyż wola - miłość zjednoczona z Bogiem doświadcza Boga, kosztuje Go i tym samym rozum zdobywa poznanie oparte na doświadczeniu miłości. Wszystko w określeniu kontemplacji będzie zależało od tego czy bardziej będzie się zwracało uwagę na Boga-Prawdę, czy na Boga-Miłość. Istota w każdym wypadku pozostanie ta sama. Inny będzie jedynie sposób dojścia; w praktyce zależy on od danej osobowości: bardziej intelektualnej, czy bardziej wolitywnej. Tchnienie bowiem Ducha Świętego mocą Jego darów, a szczególnie daru mądrości, działa tak na rozum, jak i na wolę, a owocem tego działania jest zawsze doświadczenie miłości, doświadczenie, jak Bóg jest dobry.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia samo działanie darów Ducha Świętego. Na pewno w kontemplacji działają one wszystkie razem. Niemniej w początkach zaznacza się działanie darów: bojaźni Bożej, umiejętności i pobożności. One powodują proste oraz dziecięce doświadczenie miłości. W następnym etapie bardziej wyraźnie działają: dar męstwa, dar rady i dar rozumu. Jest to bowiem okres miłości krzyżującej. W końcu dar mądrości doprowadza do miłości ekstatycznej, która obdarza "mądrością serca", daje "jasne oczy serca" (Ef l,17-19).
Z tego, co zostało powiedziane jasno wynika, że istnieje jedna tajemnica modlitwy: od modlitwy dziecka aż po modlitwę zjednoczenia. Można ją nazwać po prostu modlitwą, lub modlitwą wewnętrzną, czy modlitwą żywą, czy też modlitwą chrześcijańską.
O tej jednej modlitwie tak pisze kard. Ballestrero: "... Dlatego, człowiek będąc tym kim jest, może odpowiedzieć Bogu, a każda odpowiedź jest modlitwą.
Jest też modlitwa, która odpowiada na Boga dalekiego, ukrytego i nieznanego. I odpowiednio modlitwa, która odpowiada na Jego bliskość, otwarcie się i objawienie.
Istnieje modlitwa, która samoistnie wytryska z prawd wiary, a mianowicie modlitewne poznanie i wyobrażenie. Lecz jest też modlitwa niewiedzy i rezygnacji przed tajemnicą. Jest też modlitwa pełni, gdyż Bóg jest w niej wyraźny.
Ale też modlitwa niedostatku, gdy Bóg odszedł i pozostaje wielka pustka, której nic nie zdoła wypełnić. Jest też modlitwa chwili, dla której wszystko jest otwarte i pełna jest ufności.
Ale też modlitwa wytrzymania, gdy się wydaje, że nie ma ona sensu, ani nadziei, ani mocy... Poza tym, wszystkie te rozmaite modlitwy należą razem do siebie..." (Droga do nowego życia, Kraków 1984, s.506).
1
2