Krok po kroku Maha Ghosanada


tytul: "Krok po kroku"

autor: Maha Ghosanada

tlum.: Maciej Waclaw

OPRACOWAL : Wlodzimierz Tarnawski (LeoTar@aol.com)

Nie przyjmuj niczego tylko dlatego, ze powiedzial ci o tym twoj nauczyciel, Albo dlatego, ze zostalo to napisane w twojej swietej ksiedze Albo dlatego, ze wierza w to miliony, Albo dlatego, ze zostalo ci to przekazane przez przodkow. Przyjmij i zyj jedynie wedlug tego, co pozwoli ci ujrzec prawde twarza w twarz.

Przedmowa.

Jack Kornfield

Odkad ponad dwadziescia lat temu poznalem Maha Ghasanande, stanowi

on dla mnie kwintesencje lagodnej wspanialomyslnosci i niezwyciezonej

odwagi serca. Samo tylko przebywanie w jego obecnosci, doswiadczanie

jego usmiechu i udzielajacej sie, przepelnionej miloscia dobroci, jest dla

ducha uzdrawiajace.

Widywalem Maha Ghosanande w wielu okolicznosciach: jako

praktykujacego, zyjacego w lesie mnicha, charyzmatycznego opiekuna

kambodzanskich dzieci, tlumacza i naukowca poslugujacego sie

pietnastoma jezykami, mistrza medytacji uczniow z Zachodu, uczestnika

misji pokojowych ONZ oraz jako jeden z zyjacych skarbow Kambodzy,

przywodce uciekinierow na calym swiecie. W sytuacjach tych niezmiennie

potrafil on zachowac wspolczucie i pogode ducha, promieniujac naukami o

prostocie i milosci. Wielokrotnie zdarzalo mu sie oddawac potrzebujacym

suknie z wlasnego ciala i jedzenie z wlasnej miski.

Jakis czas temu, posrod suchego i jalowego upalu panujacego w obozach

dla uchodzcow w Kambodzy, w ktorych przebywaly setki tysiecy

oszolomionych wojna osob, ujrzalem wielkosc i blask serc Maha

Ghosanandy i Buddy jednoczesnie. W obozach Czerwonych Khmerow,

gdzie konspiracja zabroniona byla pod grozba kary smierci, Maha

ghosananda otworzyl buddyjska swiatynie. Chcial przywrocic Dharme

ludziom, ktorzy przeszli cierpienie nie czesto spotykane na Ziemi. Pomimo

grozb, po zakonczeniu budowy bambusowej swiatyni zebralo sie w niej

blisko dwadziescia tysiecy uchodzcow, aby znow odmowic liczace sobie dwa

tysiace lat modlitwy, pozostawione w spalonych wioskach i zniszczonych

swiatyniach. Maha Ghosananda recytowal tradycyjne mantry, a tysiace

osob plakaly.

Wtedy nadszedl czas na slowa, na ogloszenie swietej Dharmy, wezwanie

nauk Buddy na swiadka niewypowiedzianej tragedii ich zycia. Maha

Ghosananda przemowil najprosciej jak mogl, powtarzajac wielokrotnie w

starozytnym jezyku Buddy i po kambodzansku ten oto wers z

Dhammapady:

Nienawisc nigdy nie polozy kresu nienawisci,

uleczy ja milosc jedynie.

Oto starozytne i odwieczne prawo.

Taki jest odwieczny duch, ktory przeplywa przez Maha Dhosanande. Jesli

moglby wyjsc z tej ksiazki, ukazalby sie Tobie z radosnym usmiechem na

twarzy. Poniewaz nie moze tego uczynic, w powyzszych slowach znajdziesz

wyciszona prostote i prawde stanowiace podstawe jego kochajacej

osobowosci.

Ciesz sie z takiego blogoslawienstwa.

Spirit Rock Center

Woodcare, Kalifornia

Listopad 1991

Slowo wstepne.

Dith Pran

Rankiem 17 kwietnia 1975 roku mieszkancy Kambodzy witali zwycieskich

Czerwonych Khmerow kwiatami, miskami ryzu i wiwatami. Jednal

nazajutrz, kiedy zolnierze sila wyrzucali nas z domow i zmusili do dlugiego

marszu na wies, nasze serca przepelnilo przerazenie, a ja patrzylem, jak

moja ojczyzna pograza sie w ciemnosci.

W ciagu nastepnych bolesnych lat bylismy swiadkami rozbicia naszego

spoleczenstwa i zbeszczeszczenia wiekszosci rzeczy, ktore byly dla nas

cenne. Ostra kolektywizacja, przymusowa praca i bezwzgledne rzady

kontrolowaly kazda czesc naszego zycia. Stracilismy nasza wolnosc, nasze

majatki, nasze zycie rodzinne i nasza wiekowa tradycje buddyjska. Pola

Smierci, polacie zbiorowych mogil i zwlok przy niemal kazdej wiosce ,

stanowily ponura przestroge i zapowiedz zarazem tego, ze nasze zycie

uzaleznione jest od umiejetnosci przypodobania sie naszym katom. Przez te

przerazajace lata bylem swiadkiem wielu najbardziej podlych i

niewyobrazalnych okrucienstw, jakie dotad mogla poznac ludzkosc.

W cudowny sposob, wsrod zniszczenia pojawil sie przywodca wielce

lagodny i wspolczujacy, czcigodny Maha Ghosananda. Tam, gdzie

rewolucja stworzyla podzialy, ow pogodny mnich dostrzegal szanse na

pojednanie. Gdzie panowala przemoc, Ghosananda widzial okazje dla

dobroci. Nazywal to Prawem Przeciwienstw.

Maha Ghosananda jest straznikiem marzen Kambodzy. Poswiecil on swoje

zycie celebrowaniu i opiece nad tym, co najlepsze w naszej kulturze, w

kulturze wszystkich ludzi. Mimo ze zaglada pochlonela cala jego rodzine,

nie okazuje zgorzknienia. Jest symbolem kambodzanskiego buddyzmu,

uosobieniem delikatnosci, wyrozumialosci, wspolczucia i pokojowego

nastawienia Buddy, cech zawsze przez mieszkancow Kambodzy

powazanych.

Niewzruszona wiara Ghosanandy w zdolnosc Kambodzy do wyleczenia sie

wzmocnila nas w poszukiwaniach odrodzenia kulturowego, duchowego i

desperackiej walce o pokoj. Jego jasniejaca obecnosc i madre doradztwo

na najwyzszym szczeblu rozmow pokojowych przypomnialy czterem

walczacym stronom o humanitarnych celach przekraczajacych

partykularne interesy. Maha Ghosananda nieustannie przypomina nam, ze

pokoj miedzy narodami moze zaczac sie jedynie od pokoju osobistego.

Czerwoni Khmerzy oglosili praktyki religijne jako przestepstwo karalne

smiercia. Nie rozumieli jednak, ze przemoc i represje, bez wzgledu na

stopien okrucienstwa, nigdy nie zabija buddyzmu u jego zrodla - glebokiej

milosci naszego narodu do tradycji. Od tamtych ponurych lat Maha

Ghosananda nie ustaje w wysilkach na rzecz odbudowania

kambodzanskiego buddyzmu szkolac mnichow i mniszki i wznoszac na

calym swiecie swiatynie. Wciaz na nowo rozniecaa duchowa iskre, ktora

Czerwoni Khmerzy probowali ugasic.

Jesienia 1975 roku, po szesciu miesiacach zycia pod rzadami Czerwonych

Khmerow, wkradlem sie na teren skolektywizowanego pola, aby zebrac

garsc ryzu i nasycic glod. Przestepstwo to zostalo wykryte przez straznika,

ktory nakazal ukaranie mnie. Gniewni mlodzi zlonierze poturbowali mnie

przy pomocy zaostrzonych narzedzi rolniczych i przywiazali mnie na noc do

drzewa. Kleczac i krwawiac w blocie i deszczu, ze skrepowanymi na

plecach rekoma balem sie, ze nazajutrz nadejdzie egzekucja. Modlilem sie,

aby przezyc i zobaczyc znowu moja zone i dzieci. Dziwnym trafem Czerwoni

Khmerzy uwolnili mnie po dwoch dniach. Z sercem przepelnionym czcia,

ogolilem glowe w tradycyjnym buddyjskim gescie dziekczynienia. Nie

przejmowalem sie, ze moze to przyniesc nastepne kary. Jak na ironie

Czerwoni Khmerzy przyjeli moje tlumaczenia, jakoby byl to srodek przeciw

migrenom.

Przez caly ten straszny czas podtrzymywala nas tradycja buddyjska.

Modlilismy sie w ciszy, palilismy swiece, aby pomoc zablakanym duchom

umarlych, wyrazic wdziecznosc za male blogoslawienstwo zyciowe i szukac

sily potrzebnej do przetrwania kolejnego dnia. Ale odbudowanie naszej

wiary po klesce Czerwonych Khmerow okazalo sie zadaniem jeszcze

trudniejszym. Nasz kraj lezal w ruinach: panowal glod, rodziny byly

rozlaczone, ukochani zgineli, domy i wsie zniszczone. Bylismy chorzy i

zmeczeni, zbyt czesto poddawalismy sie rozpaczy i depresji. To wlasnie

Maha Ghosananda, podrozujac po Kambodzy, obozach uchodzcow w

Tajlandii i kambodzanskich spolecznosciach na calym swiecie, przypominal

nam, ze mozemy powolac sie na slodycz i glebie tradycji. Poszukiwania

Ghosanandy sa podroza bohatera. Swym wlasnym przykladem przypomina

nam, aby kazdy krok stawiac powoli, ostroznie i z rozwaga i zawsze

posuwac sie naprzod.

Dzis, po dziesiecioleciach konfliktu, strony walczace w Kambodzy

podpisaly porozumienie pokojowe. Nareszcie mozna dostrzec mozliwosc

naprway tego, co zniszczyly lata wojny, stworzyc Kambodze suwerenna,

przestrzegajaca praw czlowieka, niezalezna i wolna od szczegolnego

zainteresowania wiekszych poteg. Dzieki swiadomosci i odwadze

odbudowac mozemy Kambodze bezpieczna i silna dla naszych dzieci.

Nauki Maha Ghosanandy, o charakterze prostym, lecz glebokim zasiegu,

moga pomoc nam znalezc droge. Jego glowne przeslanie gloszace, ze

wielkie cierpienie niesie ziarna madrosci, wspolczucia i pokoju, daje

bezcenna nadzieje i pocieche, nie tylko dla Kambodzy, ale dla calego

swiata.

Brooklyn, Nowy Jork

24 pazdziernik 1991

Od redakcji.

Historia zna niewiele panstw dotknietych wojna, ludobojstwem, robotami

przymusowymi, inzynieria spoleczna i samozaglada w rownym stopniu, co

Kambodza pod koniec dwudziestego wieku. Historia tego malego

tropikalnego kraju na Polwyspie Indochinskim, wcisnietego miedzy

Tajlandie, Laos, Wietnam i Morze poludniowo-chinskie, siega 2000 lat

wstecz. Miedzy dziewiatym a trzynastym wiekiem, w erze zwanej Angkor,

Zloty Wiek, krolowie Kambodzy (czyli Khmeru) rzadzili duzymi czesciami

Polwyspy, tworzac imperium szczycace sie osiagnieciami naukowymi,

kulturowymi i religijnymi. Poza trym okresem Kambodza dryfowala miedzy

niezaleznoscia a dominacja panstw osciennych i innych obcych mocarstw.

W polowie dziewietnastego wieku kraj ten stal sie kolonia Francji i czescia

Indochin Francuskich. W celu utrzymania pokoju Francuzi pozwolili krolom

Khmerow pozostac symbolicznymi wladcami. W 1953 roku, po stu latach

rzadow kolonialnych, krol Norodom Sihanouk po pokojowych negocjacjach

wywalczyl niepodleglosc Kambodzy. Zgodnie z porozumieniem o

suwerennosci krol abdykowal i zglosil swoja kandydature do wyborow

powszechnych. Dzieki olbrzymiemu szacunkowi spoleczenstwa dla

krolewskiej dynastii Khmerow Sihanouk zostal wybrany na glowe panstwa.

Przyjal tytul Ksiecia. Przez nastepne dziesiec lat Kambodza przezywala

okres niezaleznosci, pokoju i dobrobytu.

W polowie lat szescdziesiatych wojska polnocnowietnmskie rozpoczely

budowe ukrytych baz na terenie Kambodzy. Ksiaze Sihanouk, podajac

jako przyczyne wzmozona aktywnosc Stanow Zjednoczonych w Wietnamie i

oskarzajac wojska amerykanskie o wypady na teren Kambodzy, panstwa

neutralnego, zerwal wojskowe i gospodarcze stosunki z USA>

W 1969 roku Stany Zjednoczone rozpoczely bombardowania Kambodzy w

celu zniszczenia polnocnowietnamskich baz wojskowych i linii

transportowych. Bombardowania spowodowaly zamet wsrod wiejskiej

ludnosci kraju i upadek jego rolniczej gospodarki. Kola biznesmenow,

wojskowych i intelektualistow rozpoczely ostra krytyke polityki

Sihanouka, a w 1970 roku, podczas pobytu Ksiecia za granica, mial

miejsce bezkrwawy zamach stanu, kladacy kres wiekowej dynastii

monarchow. Lon Nol, generalpopierany przez Amerykanow, zostal przez

przywodcow zamachu wybrany na glowe panstwa.

Nowy rzad pospiesznie nawiazal formalny sojusz ze Stanami

Zjednoczonymi, a czestotliwosc i skala bombardowania powiekszyla sie. W

maju 1970 roku amerykanskie sily ladowe dokonaly inwazji Kambodzy,

zabijajac i raniac ludnosc zywilna, niszczac rynki, pola ryzowe i wsie w

poszukiwaniu wietnamskich komunistow.

Nasilajace sie bombardowania wraz z zakonczeniem tradycyjnej monarchii

poszerzyly polityczna przepasc miedzy wiejska i miejska ludnoscia

Kambodzy. Chlopi, darzacy monarchie wielkim szacunkiem, postrzegali

posuniecia Lon Nola jako gwalt i wyzysk. Odebranie im prawa wyborczego

bylo decyzja niosaca zaczatki rewolucji, ktora na zawsze juz miala odmienic

oblicze Kambodzy.

Ruch komunistyczny istnial w Kambodzy od wczesnych lat trzydziestych.

Partia, pod przewodnictwem mlodych intelektualistow, z ktorych wielu,

wraz z komunistami wietnamskimi studiowalo w Paryzu, dostrzegla okazje

do realizacji swoich ultra-marksistowskich teorii w rosnacym

niezadowoleniu ludnosci wiejskiej. Podczas gdy szeregi partii powiekszaly

sie dzieki niezadowolonym chlopom i rolnikom, jak tez mlodziezy wiejskiej,

przylaczyl sie do nich Ksiaze Sihanouk, stajac sie ich tytularnym

przywodca. Dzieki zyskaniu takiej wiarygodnosci, Czerwoni Khmerzy

(fr.Khmer Rouge) - pod taka nazwa partia zyskala uznanie - przyciagneli

znaczna pomoc militarna z Chin. Solath Sar, mlody naukowiec, objal

przywodztwo, choc jego tozsamosc byla ukrywana przed opinia publiczna.

Po latach ujawnione zostalo jedynie jego nom de guerre, Pol Pot.

Ataki powietrzne zmusily wojska Polnocnego Wietnamu do cofania sie

coraz glebiej na obszar Kambodzy, gdzie wraz z Czerwonymi Khmerami,

toczyly one walke z proamerykanskimi oddzialami Lon Nola. Wies

poniosla wielkie straty, a niegdys bogaci rolnicy zmuszeni byli do walki o

jedzenie i przetrwanie. Tysiace ucieklo ze wsi szukac schronienia w Phnom

Penh, Battambang i innych miastach.

Dzialania wojskowe Stanow Zjednoczonych na terenie Kambodzy zostaly

przerwane w sierpniu 1973 roku, ale wojna domowa trwala dalej. Czerwoni

Khmerzy zdobywali kontrole nad coraz wieksza liczba miasteczek i wsi,

zdobywajac sobie sympatie ich mieszkancow poprzez roznorodne

inicjatywy obywatelskie, wychwalanie buddyzmu i podburzanie przeciw Lon

Nolowi.

Wiosna roku 1975 miasta Kambodzy ogarniete zostaly kryzysem, nie

potrafiac sobie poradzic z naplywem mieszkancow wsi, ktorzy potrolil

dotychczasowy poziom zaludnienia. Inflacja szalala, bezdomne rodziny i

osierocone dzieci krazyly po ulicach w beznadziejnym poszukiwaniu

zywnosci, lekarstw i schronienia. W latach 1967-1975 okolo miliona

mieszkancow Kambodzy zostalo zabitych badz okaleczonych, a dwa

miliony pozostalo bez dachu nad glowa. Kraj niegdys znany jako miska

ryzu Indochin stal u progu kleski glodowej.

Rankiem 17 kwietnia 1975 roku, jedynie dwa tygodnie przed wkroczeniem

sil Polnocy do Sajgonu i koncem wojny wietnamskiej, wojska Czerwonych

Khmerow zaatakowaly Phnom Penh. Wczesnym wieczorem oddzialy Lon

Nola poddaly sie. Ulice drzaly od wiwatow, jako ze wielu wierzylo w

nastanie pokoju.

Tymczasem nastepnego dnia o swicie Czerwoni Khmerzy oglosili Rok

Zerowy, poczatek nowej ery, rozpoczynajac radykalny program

spolecznej przebudowy. Wszyscy mieszkancy miast, starzy i mlodzi, bogaci

i biedni, mieli udac sie na wies, aby tam zyc i mieszkac jako chlopi.

Nie bierzcie nic ze soba, nakazywali zolnierze. Angka (organizacja

Czerwonych Khmerow) zapewni wszystko.

Wiekszosc ludzi, pod wplywem przerazenia i dezorientacji,

podporzadkowala sie rozkazom. Wielu z tych, ktorzy probowali

zabrac naczynia kuchenne, dobra osobiste i przedmioty codziennego

uzytku, zostalo rozstrzelanych. Pacjentow szpitali, ktorzy byli zbyt

chorzy by chodzic, wyrzucano z okien. Ze wzgledu na rosnace

napieie, zolnierze rozpuszczali falszywe pogloski.

Wrocicie za trzy dni. To jedynie srodki tymczasowe.

Ponad trzy miliony osob w roznym wieku zmuszonych zostalo do

przemarszu do wiejskich komun, tysiace umarlo na skutek upalu,

wyczerpania, pragnienia, dyzenterii i stresu.

Rok Zerowy i ultramarksizm Pol Pota mialy stac sie poczatkiem kolejnej

wspanialej zlotej ery. Angka (nie nalezy jej mylic z Angkor, starozytnym

imperium) pragnela stworzyc samowystarczalne, czyste, bezklasowe,

rolnicze spoleczenstwo. Miasta mialy ulec zniszczeniu. Dzungla i ugory

mialy zostac pozyskanedla rolnictwa przy uzyciu wyrafinowanych

systemow irygacyjnych sluzacych zwielokrotnieniu plodow. Nowa

egalitarna utopia miala doprowadzic do usuniecia wszelkich pozostalosci

nowoczesnosci i wplywow Zachodu. W celu realizacji tych zalozen Czerwoni

Khmerzy odizolowali kraj gruba warstwa tajemnicy. Drogi graniczne

zostaly zamkniete, wszelka lacznosc zerwano.

Czerwoni Khmerzy usuneli Ksiecia Sihanoukaa od wladzy tytularnej i

umiescili w areszcie domowym. Kraj podzielony zostal na osiem sektorow,

w ktorych wladze przydzielono osmiu przywodcom sekcji partyjnyych.

Sekcje roznily sie miedzy soba interpretacja ideologii i surowoscia

dyscypliny. Kazdy obywatel przypisany byl do oddzialu roboczego.

Tradycyjny chlopski ubior - czarna pizama - oraz krotko obciete wlosy

staly sie norma dla osob obu plci i w kazdym wieku.

Budownictwo sterowane bylo przez Angke. Podczas Czerwoni Khmerzy

podczas przejmowania wladzy zmietli z powierzchni ziemi wiele wiosek, z

dostepnych na miejscu materialow budowlanych budowano niewielkie

chaty. Zazwyczaj nie mialy one scian, aby straznicy Czerwonych Khmerow

mogli obserwowac zachowanie domownikow.

Praca manualna zastapila mechanizacje. Wszyscy mieszkancy Kambodzy,

bez wzgledu na wiek, stan zdrowia, umiejetnosci lub poprzedni zawod, stali

sie robotnikami rolnymi. Pod straza, w milczeniu uprawiali pola przy

pomocy motyk i sierpow, wozow zaprzegnietych w woly, lub tez sami

ciagneli plugi. Godziny pracy siegaly osiemnastu dziennie przez siedem dni

w tygodniu. Juz trzyletnie dzieci, jak tez osoby zaawansowane wiekowo,

pracowaly u boku wytrzymalych doroslych.

Kto pracuje ten je, - brzmial nieugiety slogan.

Tymczasem przestarzale metody uprawy doprowadzily do

niewystarczajacych plodow, a zywnosc zaczela podlegac scislej

reglamentacji - chorzy i niezdolni do pracy dostawali jeszcze mniej. Gdy

zmniejszyly sie dostawy zywnosci, zdesperowani wiesniacy zaczeli

potajemnie zbierac korzenie, liscie, kore, owady lub szczury, mimo ze w

niektorych sektorach gromadzenie zywnosci bylo wykroczeniem

podlegajacym karze.

Czerwoni Khmerzy zaprojektowali systemy irygacyjne, ktore mialy

dorownac legendarnym wodociagom krolestwa Angkor. Jednakze bez

pomocy inzynierow i nowoczesnej technologii systemy te nie dzialaly.

Woda pitna ulegla skazeniu, brakowalo wody do nawadniania pol, a zbiory,

i tak niewielkie, padly ofiara suszy. Niewlasciwe odzywianie i nadmierny

wysilek zaczely odciskac pietno. Glod, dyzenteria, cholera, malaria i

ichoroby zwiazane ze stresami mnozyly sie wszedzie. Z powodu niedoboru

witamin wielu mieszkancow wsi osleplo. Leczenie podlegalo scislej kontroli

i ograniczone bylo do tradycyjnych metod ludowych.

W celu ustanowienia Roku Zerowego i wzmocnienia kontroli, Czerwoni

Khmerzy oglosili nielegalnym niemal wszystko, co stanowilo kulturowe

podloze Kambodzy, kraju gleboko zakorzenionego w tradycji o niezwykle

silnych wiezach rodzinnych. W wielu sektorach rodziny zostaly rozbite:

dzieci mieszkaly w odosobnieniu od rodzicow, w indywidualnych kwaterach

lub oddalonych osrodkach pracy. W wieku przypadkach czlonkowie rodzin

tracili ze soba kontakt.

Nawet w tych sektorach, gdzie rodziny pozostaly nietkniete, dobro

spoleczne stawiano na pierwszym miejscu, odwracajac tradycyjny

porzadek. Dzieci, czyste naczynia Angki, utrzymaly wladze nad doroslymi.

Mogly one wyznaczac zadania doroslym, zachecano je tez do donoszenia w

razie przekraczania przez starszych zakazow Angki. Rodzice utracili prawo

wybierania malzonka dla swych dzieci. Kadry Czerwonych Khmerow

aranzowaly i zatwierdzaly wszystkie malzenstwa, a rewolucyjne ceremonie

zajely miejsce buddyjskich rytualow. Sluby odbywaly sie czesto na polach

tak, aby nie zaklocac tempa pracy. Pary, ktore spotykaly sie potajemnie

bez zgody Angki, karano. W kilku przypadkach nagie ciala mlodych

kochankow wystawiano w miejscach publicznych jako ponure upomnienie o

potedze Angki.

Sprawy prywatne i uczucia znajdowaly sie pod scisla kontrola. Za zwykle

narzekanie mozna bylo zostac surowo ukaranym. W wielu przypadkach

ludzie zmuszani byli do milczacego przygladania sie egzekucjom ich

bliskich, poniewaz glosny placz oznaczalby kwestionowanie wyroku Angki.

Zabroniono rowniez wspominania. Poniewaz Rok Zerowy oznaczal

poczatek nowej ery, sentymentalne tesknoty uwazano za przeszkode na

drodze postepu. Mozna bylo zostac ukaranym za mowienie o Buddzie,

krolu, dniach, ktore minely. Spiewanie starych piesni czy opowiadanie

starych historii uwazano za zbrodnie przeciwko panstwu.

Angka jest jak ananas, - mowiono ludziom. Jej oczy patrza we

wszystkich kierunkach.

Zarazone czesci musza byc odciete stalo sie haslem spolecznego

oczyszczenia. Ci, ktorzy stanowili wyzwanie dla politycznej pozycji Angki

lub tez ci, u ktorych odkryto nie do konca czyste pochodzeni chlopskie,

mieli byc systematycznie eliminowani. Na zaglade skazano czlonkow

bylych wladz i wojskowych, mnichow i mniszki, mniejszosci etniczne,

kazdego, kto posiadal formalne wyksztalcenie. Egzekucje czesto dobywaly

sie bez sadow. W przypadkach ekstremalnych wystarczajacym powodem

do egzekucji byl jasny odcien skory, noszenie okularow, czy tez mowienie

dialektem nie uzywanym przez chlopow.

Wasze zycie nie przynosi zysku, wasza smierc nie oznacza straty, - glosili

Czerwoni Khmerzy. Aby przetrwac, cale rodziny porzucaly dotychczasowa

tozsamosc i fabrykowaly wszelkie dane o poprzednim miejscu

zamieszkania, stylu zycia i zawodzie. Lekarze, prawnicy, nauczyciele i

ekonomisci udawali znawcow rolnictwa w nadziei na unikniecie masowych

egzekucji. W kilku przypadkach cale rodziny, w tym niemowleta, zabijano i

grzebano w zbiorowych mogilach.

W celu wzmocnienia swojej wladzy Angka organizowala regularne i

obowiazkowe sesje indoktrynacji, zwane spotkaniami edukacyjnymi,

gloszace chwale panstwa. Czasami tych, ktorzy zlamali prawo,

przeprowadzano przed spotkaniami w celu publicznego upokorzenia badz

wyegzekwowania kary cielesnej. Tysiace niepoprawnych kierowano do

osrodkow reedukacyjnych, w ktorych poddawano ich ograniczeniu racji

zywnosciowych, ciezkiej pracy i torturom. W Tuol Sleng, niegdysiejszym

liceum w Phnom Penh, tysiace fotografii i szczegolowych opisow stanowi

dowod smierci ponad 12 000 osob: mezczyzn, kobiet i dzieci, ktorych

wieszano, topiono, szlachtowano, pozbawiano konczyn lub zabijano pradem.

Ziemie uprawiali jedynie biedni, analfabeci i niewyksztalceni. Oslabieni

przez glod i przytloczeni walka o przetrwanie, byli oni niezdolni do

zjednoczenia lub stworzenia skutecznego oporu. Ciala zabitych i zbiorowe

mogily rozciagaly sie wokol wiekszych wiosek. Mieszkancy Kambodzy

zaczeli nazywac swoj kraj Polami Smierci.

Do roku 1978 kilku przywodcow Czerwonych Khmerow zbuntowalo sie i

zorganizowalo serie nieudanych przewrotow. W odpowiedzi na nie Angka

zwrocila przesladowania do wewnatrz, wtracajac tysiace bylych

przywodcow do wiezienia w Tuol Sleng. Wielu ucieklo do Wietnamu w

poszukiwaniu schronienia.

W tym samym czasie wladza Czerwonych Khmerow stanela w obliczu

zagrozenia z zewnatrz w postaci atakow wietnamskich. Wkrotce po

zdobyciu Phnom Penh Czerwoni Khmerzy zerwali sojusz wojskowy z

Wietnamem i zorganizowali serie atakow na przygraniczne tereny

Wietnamu. Pod koniec 1978 roku pojedyncze potyczki przeksztalcily sie w

duzych rozmiarow wojnee partyzancka, ktora rozciagnela sie na teren

Kambodzy.

Czerwoni Khmerzy powolali do armii tysiace mlodych ludzi, czasami nawet

w wieku dziesieciu lat. W miare jak Wietnamczycy zdobywali coraz wiecej

kambodzanskich wsi i miasteczek, Czerwoni Khmerzy wycofali sie w gory

na granice z Tajlandia, po drodze palac gospodarstwa, pola ryzowe i

domostwa. W Boze Narodzenie roku 1978 sily wietnamskie, wspomagane

przez maly kontyngent kambodzanskich dysydentow, zaatakowaly Phnom

Penh i 7 styczni 1979 przejely kontrole nad krajem.

Wraz z okupacja wietnamska swiat dowiedzial sie o pelni grozy i zniszczen

dokonanych przez kambodzanskich Czerwonych Khmerow. Dwa do trzech

milionow osob zginelo na skutek glodu, chorob, przepracowania, tortur i

egzekucji. Wielu innych odnioslo obrazenia, zostalo okaleczonych i do

konca zycia mialo sie borykac z fizycznymi i emocjonalnymi ranami, jakie

pozostawil okres zaglady. Rodziny byly rozbite, wielu juz nigdy mialo nie

zobaczyc swoich bliskich. Osierocone dzieci wloczyly sie samotnie w

poszukiwaniu opieki. Domy i wsie zostaly zmiecione z powierzchni ziemi, a

drogi i pola ryzowe zaslane byly trupami.

Kraj zostal zrujnowany. Szpitale, banki, fabryki i budynki rzadowe lezaly w

gruzach. Zniszczone drogi i mosty pelne byly porzuconych pojazdow.

Walute zniesiono, handel zatrzymal sie w miejscu, instytucje edukacyjne i

kulturalne nie istnialy. Brakowalo zywnosci, elektrycznosci, jedyna

dostepna woda byla zatruta. Ci, ktorzy przetrwali, ludzie o zniszczonym

zyciu, poszukiwali sily zdolnej odbudowac ich rzeczywistosc i kraj.

* * *

Na polnocy bije grzmot

Ogien spala wode, drzewo Bodhi

i dzungle.

Ten dobrze znany kambodzanski wiersz, Proroctwo Buddy, zostal przed

wiekami zapisany na cienkim lisciu palmowym. Jesli odczytac jego

znaczenie w swietle niedawnych wydarzen, wydaje sie, ze jest on

przepowiednia calkowitej niemal zaglady kambodzanskiego buddyzmu

dokonanej w czasie rzadow Czerwonych Khmerow. Zgodnie z decyzjami

Roku Zerowego prawie wszystkie, tj. trzy tysiace szescset swiatyn

buddyjskich Kambodzy zostalo zniszczonych, a jedynie trzy tysiace z

piecdziesieciu tysiecy mnichow przezylo przesladowania, ciezkie roboty, i

egzekucje. Nie istnieja dokladne statystyki dotyczace losu

kambodzanskich mniszek buddyjskich ale fakt ich przesladowan jest

dobrze udokumentowany. Zbeszczeszczono rowniez wiekszosc buddyjskich

archiwow i pism.

Tygrysica zawsze znajduje pozywienie w dzungli.

Nawet podczas snu chroni ona nasza religie...

Kiedy slonce zachodzi,

tygrysica wyrusza, by ugasic lune.

Proroctwo Buddy wydaje sie tez sugerowac nadzieje. Maha Ghosananda

nazwal je celebracja sily kambodzanskiej Sanghi buddyjskiej, spolecznosci

mnichow. Drzewo Bodhi, miejsce oswiecenia Buddy, jest symbolem

buddyzmu. Tygrysica, jak sugeruje Ghosananda, jest symbolem glebokiej

milosci mieszkancow Kambodzy do buddyzmu. Buddyzm, zapoczatkowany

w Indiach w szostym wieku przed Chrystusem, dotarl do Kambodzy w

drugiej polowie ery Angkor. Pod koniec dwunastego wieku, krol z dynsatii

Angkor, Dzajawarman VII oglosil buddyzm religia panstwowa i od tego

czasu trwa on jako ojczysta religia wiekszosci mieszkancow Kambodzy.

Zdecydowana ich wiekszosc jest pochodzenia Khmerskiego. Czesto

dumnie powiada sie:

Byc Khmerem to byc buddysta,

choc sa oczywiscie w Kambodzy ludzie wyznajacy inne religie. Na terenach

wiejskich praktyki buddyjskie obejmuja czesto synkretyczne polaczenie

animizmu i tubylczej wiary w duchy. Buddyzm spelnia centralna role w

kambodzanskim spoleczenstwie, stanowiac podstawe zycia codziennego,

moralny kregoslup, przewodnik zycia rodzinnego, fundament dla swiat

narodowych i wydarzen kulturalnych, jak rowniez polityki spolecznej.

Stosunki miedzy mnichami a swiatem swieckim byly zawsze obopolnie

korzystne. Po zlozeniu slubow mnisi wyrzekaja sie wszelkiej wlasnosci

osobistej, jedza jedynie to, co zostanie im dane jako codzienna jalmuzna,

ubieraja sie w rzeczy podarowane im przez ludzi, uzaleznieni sa calkowicie

od funduszy darowanych swiatyniom. W zamian za to mnisi stanowia

przyklad dla spoleczenstwa, podtrzymujac jego moralne standardy i

zapewniajac podstawowe uslugi w rodzaju nauczania i prowadzenia

ceremonii. Jako symbol duchowej doskonalosci, wewnetrznej jednosci i

dumy kulturowej sa oni darzeni przez czlonkow Khmerskiego

spoleczenstwa wielkim szacunkiem. Cenne stosunki miedzy mnichami a

spoleczenstwem sa gleboko zwiazane z koncepcja zaslugi. Poprzez

spelnienie swych obopolnie korzystnych zadan mnisi i spoleczenstwo

zblizaja sie do swoich celow: oswiecenia i odrodzenia sie w wyzszej postaci.

Jednak dla Czerwonych Khmerow mnisi byli pasozytami zyjacymi na koszt

mas (przypomina to chinskie opisy buddyzmu tybetanskiego z okresu

przed wyzwoleniem). Wedlug Angki utrzymywanie mnichow i mniszek bylo

trwonieniem dobra narodowego i ograniczlo gospodarcza zywotnosc kraju.

Slogan Czerwonych Khmerow

Kto pracuje, ten je

mial usprawiedliwiac obalenie systemu klasztornego.

Wielu mnichow, ktorych nie stracono, otrzymalo zadania wymagajace

ponizajacej pracy, na przyklad sprzatanie odchodow. Inni zmuszani byli do

wykonywania tradycyjnie zabronionych czynnosci, takich jak transport

broni. Swiatynie nie tylko zamykano, lecz takze bezczeszczono. Wiekszosc

zostala zdemolowana, a cegly i zelazo z ich konstrukcji przeznaczano na

budowe drog, mostow i fundamentow. Te, ktorych nie zrownano z ziemia

zamieniono na magazyny amunicji, spichlerze, obory, hodowle swin lub

magazyny odpadow dla celow produkcji nawozu. Niektore swiatynie

polozone na odludziu wykorzystywano jako miejsca tortur i egzekucji. W

czasie demolowania swiatyn posagi Buddy roztrzaskiwano, pozbawiano

glow, badz tez uzywano jako tarcz strzelniczych. Stare rekopisy palono,

wyrzucano do zbiornikow wodnych lub uzywano jako bibulki do

papierosow.

Czerwoni Khmerzy byli przekonani, ze moga zabic buddyzm, - mowi

Maha Ghosananda. - Probowali go stlujmic (...). Ale buddyzm nie

umiera. Buddyzm zyje w kambodzanskim jezyku, zyciu i milosci do

przodkow. Przede wszystkim zas buddyzm zyje w sercach

mieszkancow Kambodzy !

* * *

Czcigodny Maha Ghosananda urodzil sie w 1929 roku na urodzajnej

rowninie deltu Mekongu, w rolniczej rodzinie w malej wsi w prowincji

Takeo. WW wieku osmiu lat zaczal sluzyc w okolicznej swiatyni jako

ministrant. Mnisi byli pod wrazeniem jego zainteresowania zyciem

zakonnym, zachecajac go do blizszego poznania. Kiedy mial czternascie

lat, poprosil swoich rodzicow o blogoslawienstwo - chcial zostac mnichem.

Zostalo mu ono dane.

Po ukonczeniu uniwersytetu buddyjskiego w Phnom Penh Maha

Ghosananda kontynuowal nauke na uniwersytecie buddyjskim w

Battambang. Nastepnie opuscil kraj w celu dokonczenia przewodu

doktorskiego na uniwersytecie Nalanda w Biharze w Indiach, gdzie zdal

egzaminy Pali i otrzymal tytul Maha przed ukonczeniem trzydziestki. Jego

imie, Maha Ghosananda, oznacza Wielki, Radosny Glosiciel.

W ramach nauki na uniwersytecie zakonnik odwiedzal osrodki buddyjskie

w calej Azji, studiujac u boku kilku z najwiekszych wspolczesnych

mistrzow. W Rajgirze w Indiach Ghosananda stal sie uczniem japonskiego

mnicha Nichidatsu Fujii, zalozyciela sekty Nipponzan Myohoji,

poswiecajacej sie walce o pokoj swiatowy. To wlasnie mistrz Fujii, bliski

wspolpracownik Mahatmy Gandhiego, udzielil Ghosanandzie szkolenia w

technikach walki pokojowej i unikania przemocy. Otrzymal on rowniez

nauki od swietej pamieci Somdecha Prah Sangha Radzy Choun Notha,

Najwyzszego Patriarchy kambodzanskiego buddyzmu. Niewielu

zakonnikow doznalo zaszczytu bycia uczniem Sangha Radzy. Przyjecie na

ucznia patriarchy bylo dla mlodego Ghosanandy zaszczytem i dowodem

duchowego zaawansowania. Poprzez intensywne podroze i nauke Maha

Ghosananda biegle opanowal jezyki hindi, bengali, sanskryt, pali,

syngalezki, burmanski, wietnamski, laotanski, tajski, japonski, francuski,

angielski, niemiecki i kilka dialektow chinskich.

W 1965 roku, w wieku trzydziestu lat, Maha Ghosananda opuscil

Kambodze i udal sie w odlegle lasy poludniowej Tajlandii, gdzie zostal

uczniem uznanego mistrza medytacji Achaana Dhammandaro. Dzis,

demonnstrujac uczniom swoja technike medytacji, Ghosananda porusza w

gore i w dol reka wolno i rytmicznie i mowi:

W zakonie uczylismy sie medytowac w ten sposob. Caly dzien

poruszalismy rekoma w gore i w dol, w gore i w dol, z uwaga

obserwujac kazdy oddech. Codziennie robilismy wylacznie to i nic

wiecej.

Zycie w medytacji idealnie pasowalo temu urodzonemu mnichowi.

Maha Ghosananda byl w zakonie jedynie cztery lata, kiedy Stany

Zjednoczone rozpoczely bombardowanie jego kraju, a wojna ladowa na

szeroka skale rozpoczela sie w rok pozniej.

Powiedziano nam: nie pozwolcie, by cierpienie Kambodzy odbilo sie

na waszych umyslach. Nie pozwolcie, by zaklocilo ono wasza

koncentracje. Mimo to - mowi - plakalismy z Kambodza kazdego

dnia.

Ghosananda pozostal jednak w tajlandzkiej dzungli przez nastepne

dziewiec lat, podczas gdy wojna i zaglada szalaly w Kambodzy, W miare

praktykowania uwaznej medytacji wewnetrzny spokoj Ghosanandy

wzrastal, a on sa, czekal i modlil sie o sanse przyjscia z pomoca swojemu

ludowi.

* * *

Zakurzona droga do Sakeo wypelniona byla zdruzgotanymi przez wojne

uciekinierami. Pod palacym sloncem, ludzie o wychudlych i schorowanych

cialach, zapadlych oczach, twarzach spalonych i popekanej od przebywania

na sloncu skorze, szli po uschnietej, czerwonej ziemi. Upadali z

wyczerpania i plakali z pragnienia, poruszajac sie powoli i czesto

przystajac.

Byl rok 1978. Byli to ludzie, ktorzy przetrwali Pola Smierci, uciekajacy

przed zmorami wojny, przymusowych robot, ludobojstwa i represji

religijnych Kambodzy. Zostawili za soba zgliszcza swoich ukochanych

miast i wiosek, pol ryzowych i swiatyn. Przed nimi znajdowaly sie obozy dla

uchodzcow i nadzieja na przetrwanie.

Jakies osiemdziesiat kilometrow dalej stary autobus zgrzytajac zjezdzal po

stromej, kretej gorskiej drodze. Maha Ghosananda siedzial ze

skrzyzowanymi nogami na niewygodnym siedzeniu, ze schylona glowa,

zamknietymi oczami, w opadajacej wdziecznie na podloge szafranowej

sukni. Szczuply mnich w srednim wieku wydawal sie pogodny mimo spalin,

jeczacych opon i czestych naglych przechylow. Przepelniony wspolczuciem

Maha Ghosananda podazal w kierunku obozu Sakeo. Jako jeden z kilku

zaledwie tysiecy kambodzanskich mnichow, ktorzy przezyli rezim

Czerwonych Khmerow podrozowal samotnie, przybywajac do bram Sakeo

trzy dni po pierwszych uchodzcach.

Oboz przedstawial ponury widok: zatloczone ulice, scieki wyplywajace z

otwartych rynsztokow, brak zywnosci i wody, wiekszosc uchodzcow

zgromadzona w postrzepionych plociennych namiotach. Po przejsciu przez

stanowisko kontroli Ghosananda szedl powoli w strone centrum obozu.

Smutek spowijajacy oboz natychmiast ustapil miejsca podnieceniu.

Uchodzcy spieszyli, by spojrzec na szafranowa suknie, przez dlugi czas

zabroniony symbol buddyjskiego poswiecenia. Wielu spogladalo z

bezpiecznej odleglosci, obawiajac sie groznych wspomnien. Ghosananda

siegnal do zawieszonej na ramionach plociennej torby i wyjal plik

pogniecionych kartek, egzemplarzy Metta Sutty, slow Buddy o wspolczuciu

i przebaczeniu dla oprawcow. Rozdal je wszystkim znajdujacym sie w

poblizu uchodzcom, klaniajac sie w tradycyjnym gescie szacunku.

W tym momencie dokonalo sie polaczenie wielkiego cierpienia i wielkiej

milosci. Stulecia buddyjskiego poswiecenia dotarly do swiadomosci

uchodzcow. Rzesze ludzi upadly na kolana i pochylily glowy do ziemi,

glosno zawodzac. Ich krzyki niosly sie echem po obozie. Wielu uwaza, ze

Dharma, ktora spala spokojnie w ich sercach po spaleniu drzewa Bodhi,

zostala przebudzona wlasnie tego dnia.

Od czasu tamtej, pierwwszej wizyty w Sakeo Maha Ghosananda

niestrudzenie dazy do pokoju i dbudowy Kambodzy. Idac za przykladem

Buddy wszystkie starania rozpoczyna Maha Ghosananda od przepelnionej

miloscia dobroci i tak samo je konczy. Wierzy, iz jest ona sila

wystarczajaco potezna by pokonac swiat.

* * *

Po pokonaniu Czerwonych Khmerow Wietnamczycy powolali w Kambodzy

marionetkowy rzad po przewodnictwem Heng Samrina, zdrajcy

Czerwonych Khmerow. Armia Czerwonych Khmerow, pokonana lecz nie

zdziesiatkowana, przegrupowala sie w swojej bazie w gorach na polnocnym

zachodzie i wkrotce stawila powazny opor wietnamskim wladzom. Pojawily

sie rowniez dwie dodatkowe sily: jedna pod wodza bylego Ksiecia

Sihanouka, druga - Son Sanna, bylego premiera w jego rzadzie. Kazda z

czterech frakcji rozbudowala oddzialy partyzanckie, ktore zaangazowaly

sie w walke o wladze. W 1982 roku, pod naciskiem Chin, Stanow

Zjednoczonych i innych panstw, trzy strony kambodzanskie zawiazaly

sojusz w celu utworzenia rzadu na wygnaniu. ONZ oglosila popierany przez

Wietnam rzad okupantem przy uzyciu sil zbrojnych i przyznala miejsce

Kambodzy rzadowi na wygnaniu, obejmujacemu tez Czerwonych Khmerow.

Pod koniec 1989 roku, poddajac sie presji Stanow Zjednoczonych,

Wietnam wycofal z Kambodzy swoje wojska i postawil Hun Sena,

kolejnego dysydenta Czerwonych Khmerow, na czele rzadu. W

pazdzierniku 1991 roku, w Paryzu, wszystkie cztery frakcje podpisaly pod

auspicjami ONZ uklad pokojowy konczacy ponad dwudziestopiecioletni

konflikt zbrojny. Wedlug porozumienia po zawieszeniu broni nastapi

siedemdziesiecioprocentowa demobilizacja oddzialow zbrojnych wszystkich

frakcji, wstrzymanie zagranicznej pomocy wojskowej, repatriacja ponad pol

miliona uchodzcow z przygranicznych obozow, przejsciowy rzad pod

nadzorem ONZ, w ktorym maja sie znalezc przedstawiciele wszystkich

stron, oraz wybory, rowniez nadzorowane przez ONZ. Porozumienie

topotwierdza niezaleznosc, suwerennosc i neutralnosc Kambodzy.

Od ponad dziesieciu lat Maha Ghosananda gra istotna role w

przygotowaniach do dlugo oczekiwanego porozumienia. Jako dyplomata

oraz przywodca duchowy i kulturowy podrozuje caly czas miedzy

Kambodza a obozami dla uchodzcow i przesiedlencow na calym swiecie.

Poczawszy od Sakeo, Ghosananda zorganizowal we wszystkich obozach

swiatynie, rowniez tam, gdzie kontrole sprawowali Czerwoni Khmerzy.

Pomagal przywodcom spolecznosci obozowych w zbudowaniu programow

duchowego, edukacyjnego i kulturowego przetrwania. W 1980 roku, wraz z

chrzescijanskim dzialaczem spolecznym Peterem Pondem, sformowal

Miedzyreligijna Misje dla Pokoju w Kambodzy. Razem odszukali setki

ukrywajacych sie mnichow i mniszek i pomogli im odnowic sluby, jak

rowniez przejac role przywodcow w kambodzanskich swiatyniach na calym

swiecie. Dzieki pomocy osob swieckich w Kambodzy, w samej tylko

Kanadzie ustanowil Ghosananda ponad trzydziesci miejsc kultu. W

Kambodzy pomogl w odbudowie jeszcze wiekszej ilosci swiatyn i stal sie

przywodca ruchu edukujacego zakonnikow i mniszki w umiejetnosci

unikania przemocy i kontroli przestrzegania praw czlowieka.

W 1980 roku Maha Ghosananda przyjal zaproszenie do piastowania

stanowiska doradcy Rady Gospodarczej i Spolecznej ONZ ze strony

wygnancow narodu khmerskiego. W ONZ zainicjo3wal wiele przedsiewziec

ekumenicznych, spotykal sie czesto ze swiatowymi przywodcami

religijnymi, jak tez pomagal w stworzeniu pelnej modlitw swiadomosci o

cierpieniu Kambodzy i najwyzszej potrzebie pokoju.

Wprowadzil rowniez grupe mnichow do rozmow pokojowych na najwyzszym

szczeblu. Zajmujac calkowicie neutralna pozycje stworzyli oni atmosfere

spokoju, proponujac kompromis, nawolujac przywodcow do przypomnienia

ich natury buddyjskiej i uzmyslawiajac wszystkim potege unikania

przemocy.

W 1988 roku Maha Ghosananda wybrany zostal Somteja, Najwyzszym

Patriarcha buddyzmu kambodzanskiego. Zgodnie z tradycja to wazne

stanowisko powinno byc potwierdzone przez powszechne glosowanie

wszystkich mnichow buddyjskich z Kambodzy, jednakze, z powodu

diaspory, decyzja zapadla na niewielkim zgromadzeniu mnichow w Paeyzu.

Ghosananda z miloscia przyjal przywodztwo nad swoim narodem, lecz

zaznacza jednoczesnie, iz zlozy rezygnacje po zjednoczeniu sangha, aby

odbyc sie mogly wybory powszechne.

Dzis Ghosananda kontynuuje swoje podroze po swiecie, niosac nadzieje

swojemu rozdartemu przez wojne narodowi i oferujac wglad w prawdziwa

nature pokoju. Na niedawnym spotkaniu z Norodomem Sihanoukiem,

obecnym prezydentem rzadu przejsciowego, Maha Ghosananda otrzymal

zapewnienie, ze nowe wladze uznaja wolnosc wyznania i praw czlowieka.

Wielu ludzi na swiecie pyta:

Czy powinno sie pozwalac Czerwonym Khmerom na uczestnictwo w

rzadzie tymczasowym ?

Po latach wypelnionych cierpieniem tak wielu ludzi Maha Ghosananda

wbrew wszystkiemu potrafi odpowiedziec z pogodnym usmiechem:

Musimy byc madrzy i wspolczujacy. Potepiamy czyn, lecz nie mozemy

nienawidziec wykonawcy. Dzieki naszej milosci uczynimy wszystko

by zapewnic pokoj wszystkich. Nie ma innej drogi.

* * *

W ciagu lat Maha Ghosananda otrzymywal wiele dowodow oddania i

podziwu. Nazywano go Gandhim Kambodzy, Zywym Skarbem Kambodzy i

Zywa Dharma. Jest on czlowiekiem, ktory nieustannie daje swiatu

wypelniona miloscia dobroc: pokornym nauczycielem z radoscia

czestujacym gosci herbata, hojnym mnichem rozdajacym niemal wszystko,

co uda mu sie zdobyc, spokojnym adeptem nie okazujacym potrzeby

posiadania ani wyboru, lagodnym bodhisattva nauczajacym poprzez

jasniejace oblicze i dzwieczny smiech.

Krok po kroku jest zbiorem mow i pism Maha Ghosanandy. Idac sladami

Ghandiego i obejmujac najglebsze nauki Buddy, Ghosananda proponuje

mysli i poglady o naturze pokoju i pojednania, madrosci i wspolczucia oraz

postepowanie, dzieki ktoremu stana sie one czescia naszego zycia i

spolecznosci swiatowej. Ksiazka niniejsza zostala skompletowana dzieki

pomocy wielu przyjaciol i uczniow wielebnego Maha Ghosanandy. W

naszej wspolnej pracy dazylismy do dwoch celow: podziekowac

Wielebnemu za bogactwo, ktore wniosl w nasze zycie, oraz podzielic sie

jego madroscia i wspolczuciem z szersza publicznoscia. Redaktorzy

dziekuja Wielebnemu Thomasowi Ahlburnowi z Pierwszego Kosciola

Unitariansko-Uniwersalistycznego w Providence za jego madra rade i

pomoc; swietej pamieci Frankowi Reedowi za pomoc edytorska, rade

techniczna i nieustajaca inspiracje; siostrze Sofon So za cierpliwosc,

porade i ozywcza goscinnosc; dr. Davidowi Pugatchowi i Jesse Abbotowi za

niezliczone godziny spedzone na czytaniu i badaniach; wszystkim innym,

ktorych talent sprawil, ze ksiazka ta ukazuje sie. Mamy nadzieje, ze udalo

nam sie podzielic bezkresna milosc Maha Ghosanandy i jego gleboka

wiedze miedzy siebie i naszych czytelnikow. Wierzymy tez, ze bedziecie

wielokrotnie ponawiac lekture niniejszego tomu, odkrywajac coraz glebsze

poklady prawdy w jego pieknych, prostych slowach.

Jane Mahoney i Philip Edmonds

Providence, Rhode Island

Listopad 1991

CZESC I - MEDYTACJE O MADROSCI

1. Modlitwa o Pokoj.

Kochani Bracia i Siostry, nazywam sie Maha Ghosananda, jestem

mnichem buddyjskim z Kambodzy.

Lud Kambodzy zaznal wielkiego cierpienia. Modle sie, aby na wzor

milionow pokojowo nastawionych mieszkancow Kambodzy, wszyscy ludzie

odnalezli sile i wspolczucie w swych sercach, jak rowniez porade w slowach

Buddy:

W ludziach, ktorzy pielegnuja mysli oskarzycielskie i pragna zemsty

wobec innych nienawisc nigdy nie ustanie. W tych, ktorym mysli

takie sa obce, nienawisc zginie na pewno. Albowiem nienawisc nigdy

nie uciszy nienawisci. Nienawisc ucisza sie miloscia. Takie jest

odwieczne prawo.

Tak jak matka chroni swe jedyne dziecko nawet ryzykujac wlasne

zycie, kazdy powinien moc kultywowac wobec innych bezkresne

serce. Niech mysli o milosci ogarna caly swiat, z gory, z dolu i na

wskros. nez przeszkod, bez nienawisci, bez wrogosci.

Dopoki czlowiek jest przebudzony, winien utrzymywac te

swiadomosc. Pomoze ona osiagnac w tym wlasnie zyciu stan

blogoslawiony.

Cierpienie Kambodzy jest glebokie.

Z tego cierpienia rodzi sie Wielkie Wspolczucie.

Wielkie Wspolczucie wypelnia serce Pokojem.

Serce pelne Pokoju wypelnia nim Czlowieka.

Czlowiek pelen Pokoju wypelnia nim Rodzine.

Rodzina pelna Pokoju wypelnia nim Spoleczenstwo.

Spoleczenstwo pelne Pokoju wypelnia nim Narod.

A Pokojowy Narod tworzy Pokojowy Swiat.

Niech wszystkie stworzenia zyja w Szczesciu i Pokoju.

Amen.

2. Rzadzic wszechswiatem.

Na poczatku boginie i bogowie urzadzili glosowanie w celu okreslenia, kto

bedzie odpowiedzni by rzadzic wszechswiatem. Pierwszym kandydatem byl

Agnidevaputra, Bog Ognia.

Jestem najsilniejszy,- powiedzial - powinienem wiec rzadzic.

Ujrzyjcie moja potege.

Zaczal spiewac mocnym glosem, a wielki ogien zaplonal w centrum

wszechswiata i zaczal jasniec wszedzie. Inni bogowie i boginie zadrzeli ze

strachu i wszyscy uniesli rece, aby wybrac Agnidevaputre. Wszyscy z

wyjatkiem Valahakedeputry, Boga Wody.

Valahakedaputra powiedzial;

Moge opanowac ogien.

Natychmiast stworzyl wielka powodz, ktora ugasila pozar. Kiedy fala

powodzi piela sie coraz wyzej, wszyscy podniesli rece aby zaglosowac na

niego, z wyjatkiem Saradadevi, Bogini Sztuki i Madrosci.

Saradadevi powiedziala:

Drodzy przyjaciele, ogien i woda moga przerazac ludzi, lecz ja daje

poczatek pieknu. Gdy zaczne tanczyc, uspokoicie sie i zapomnicie o

ogniu i wodzie.

Wtedy Saradadevi zatanczyla, a wszyscy bogowie i boginie wpadli w trans.

Zamiast pic wode ustami, zaceli wlewac wino do uszu, oczu i nosow.

Oczarowani przez potege Saradadevi, podniesli rece wszyscy, oprocz

Gandharvy, Boga Niebianskiej Muzyki.

Gandharva powiedzial:

Kobieta moze pokonac mezczyzne, ale i mezczyzna potrafi opanowac

kobiete.

Zaczal grac na swojej niebianskiej gitarze i spiewac, a wszyscy omdleli gdy

muzyka wypelnila sale. Niczym zahipnotyzowani, wszyscy uniesli rece,

oprocz Santidevaputry, Boga Pokoju, Swiadomosci i Czystego

Pojmowania.

Santidevaputra powiedzial:

Jestem Bogiem Pokoju. Zawsze cwicze swiadomosc i czyste

pojmowanie. Bez wzgledu na to, czy mnie wybierzecie, czy nie, bede

rzadzil soba. Aby rzadzic wszechswiatem nalezy najpierw rzadzic

soba. Aby rzadzic soba nalezy po pierwsze opanowac umysl. Aby

opanowac umysl trzeba cwiczyc swiadomosc i czyste pojmowanie.

Wszyscy bogowie i boginie uznali sile Santidevaputry i wybrali go

jednoglosnie. Zrozumieli, ze pokoj jest najpotezniejsza sila swiata.

3. Jedna nauka.

Byl raz mlody mnich, ktory studiowal wytrwale calymi dniami, lecz nie

mogl nauczyc sie wszystkich pism i regul. Byl zalamany. Nie mogl jesc ani

spac, oslabl i schudl.

Udal sie w koncu do Buddy.

- Panie, prosze, odbierz mi suknie. Jest tyle nauk, a ja nie potrafie

ich wszystkich opanowac. Nie moge byc mnichem.

- Nie martw sie - odpowiedzial Budda. - Aby byc wolnym musisz

opanowac jedna tylko rzecz.

- Naucz mnie, prosze - blagal mnich. - Jesli zalecisz mi jedno jedyne

cwiczenie, bede je praktykowal z pelnym zaangazowaniem i jestem

pewien, ze mi sie uda.

Budda odpowiedzial mu zatem:

- Opanuj umysl. Kiedy opanujesz umysl, bedziesz wiedzial wszystko.

Kiedy opanujemy umysl, bedziemy wolni od wszelkiego cierpienia. Nie ma

potrzeby na zadne inne nauki.

4. Terazniejszosc jest matka przyszlosci.

Mozemy zauwazyc piekno wazonu z kwiatami na stole, lecz kwiaty nigdy

nie opowiadaja nam o swym pieknie. Nigdy nie uslyszymy, jak chwala sie

slodkim zapachem.

Podobnie jest z czlowiekiem, ktory osiagnal nirwane. Nie musi wtedy nic

mowic. Mozemy wyczuc jego piekno, jej slodycz, wystarczy byc obok.

Nie nalezy martwic sie o przeszlosc czy przyszlosc. Tajemnica szczescia

polega na byciu obecnym w rzeczach, ktore stoja przed nami, zyciu w pelni

chwila terazniejsza. Nie mozna wrocic i zmienic przeszlosci. Odeszla ! Nie

mozna pokierowac przyszloscia. Nie ma zatem powodu do niepokoju.

Kto wie, co sie stanie, kiedy nastepnym razem bede lecial samolotem?

Moze dolece bezpiecznie, a moze nie. Kiedy robimy plany, mozemy je

robic wylacznie w chwili obecnej. Jest to jedyna chwila, ktora mozemy

kontrolowac. Mozemy pokochac ja i wykorzystac we wlasciwy sposob.

Cierpienia przeszlosci nie moga nas skrzywdzic jezeli naprawde zalezy nam

na dniu dzisiejszym.

Zadbajmy o terazniejszosc, a przyszlosc okaze sie dobra. Dharma zawsze

istnieje w terazniejszosci, ktora jest matka przyszlosci. Dbajmy o matke, a

matka zadba o dziecko.

5. Rownowaga miedzy madroscia a wspolczuciem.

Madrosc nalezy zawsze rownowazyc wspolczuciem, a wspolczucie

madroscia. Bez tej rownowagi niemozliwy jest pokoj. Chcialbym

opowiedziec trzy historyjki bedace ilustracja tego twierdzenia.

Pewnego dnia okrutny krol smokow spotkal na sciezce bodhisattve.

Bodhisattva powiedzial:

- Synu, nie zabijaj. Jesli bedziesz przestrzegal pieciu regul i

szanowal wszelkie zycie, bedziesz szczesliwy.

Tych kilka slow wystarczylo, by smok zupelnie wyrzekl sie przemocy.

Dzieci, ktore pasly zwierzeta u stop Himalajow bardzo baly sie smoka.

Kiedy jednak stal sie lagodny, przestaly sie bac i wkrotce zaczely na niego

wskakiwac, ciagnac za ogon i wpychac kamienie i ziemie do jego paszczy.

Po jakims czasie smok nie mogl jesc i bardzo zachorowal.

Kiedy nastepnym razem krol smokow spotkal bodhisattve, krzyknal:

- Powiedziales mi, ze jesli bede przestrzegal pieciu regul i okazywal

wspolczucie, zaznam szczescia. A teraz cierpie i w ogole nie jestem

szczesliwy.

- Synu - odparl bodhisattva - jesli posiadasz wspolczucie, moralnosc

i cnote, musisz tez posiadac madrosc i inteligencje. W ten sposob

nalezy sie bronic. Kiedy nastepnym razem dzieci sprawia ci bol,

pokaz im swoj ogien. Nie beda cie wiecej niepokoic.

Kogo skrzywdzil brak madrosci u smoka? Zarowno smoka, jak i dzieci.

Rownowage miedzy madroscia a wspolczuciem nazywamy droga srodka.

Oto nastepna opowiesc. Pewnego razu stary rolnik znalazl na swym polu

umierajaca kobre. Widzac cierpienie kobry, rolnik pelen byl wspolczucia.

Podniosl weza i zaniosl do domu. Nakarmil go tam cieplym mlekiem,

owinal w miekki koc i, pelen milosci, polozyl obok siebie w lozku i zasnal.

Nastepnego ranka nie zyl.

Dlaczego zostal zabity? Poniewaz wykazal jedynie wspolczucie a nie

madrosc. Jesli dotkniesz kobry, ugryzie cie. Jezeli znajdziesz sposob, aby

pomoc kobrze nie podnoszac jej, znalazles rownowage miedzy

wspolczuciem a madroscia. Jestes wtedy szczesliwy, tak samo jak kobra.

Oto trzecia historia: byl sobie rolnik, ktory udal sie z przyjacielem do lasu

aby nazbierac drzewa. Kiedy uderzyl siekiera w pien, zaklocil zycie

gniazda pszczol i roj rozgniewanych owadow wylecial i zaczal go kasac.

Przyjaciel rolnika, przepelniony wspolczuciem, chwycil swoja siekiere i

pozabijal pszczoly szybkimi, poteznymi uderzeniami. Niestety, przy okazji

zabil tez rolnika.

Wspolczucie bez madrosci moze spowodowac wielkie cierpienie. Mozna

nawet powiedziec:

Lepiej miec madrego przeciwnika niz glupiego przyjaciela.

Madrosc i wspolczucie musza isc noga w noge. Posiadanie jednego bez

drugiego jest jak chodzenie na jednej nodze. Pare skokow ci sie uda, ale w

koncu upadniesz. Jesli zrownowazysz madrosc i wspolczucie, bedziesz

chodzil bardzo pewnie: powoli i z wdziekiem, krok po kroku.

6. Pozwolic odejsc cierpieniu.

Budda powiedzial:

Nauczam tylko dwoch rzeczy: cierpienia i konca cierpienia.

Co jest przyczyna cierpienia? Wyrasta ono z przywiazania. Jesli umysl

mowi Jestem, nastepuje cierpienie. Kiedy umysl mowi Nie ma mnie,

cierpienie istnieje dalej. Dopoty, dopoki umysl jest do czegos przywiazany,

cierpi. Kiedy umysl cichnie, staje sie spokojny i wolny.

Przywiazanie ma 108 imion. Moze byc zwane chciwoscia, gniewem,

zawiscia, zadza. Przywiazanie jest jak waz, ktory zrzuca skore. Pod jedna

twarda skora zawsze kryje sie nastepna.

Jak mozna uwolnic sie od cierpienia? Po prostu nalezy pozwolic mu odejsc.

W bolu je podtrzymujemy, szczesliwi, gdy odejdzie.

Cierpienie podaza za kazdym niespokojnym umyslem, tak jak woz za

ciagnacym go wolem. Pokoj duszy podaza za kazdym, kto opanowal umysl

tak, jak jego wlasny cien.

Przywiazanie zawsze przynosi cierpienie. Jest to prawo naturalne, tak jak

prawo ognia. Nie liczy sie, czy wierzysz, ze ogien jest goracy. Jesli go

dotkniesz parzy cie.

Dharma naucza nas jak ksztaltowac, poznawac i uwalniac umysl. Kiedy

umysl zostal opanowany, opanowana zostala slabosc Dharmy. Co jest

kluczem do opanowania umyslu? Jest nim swiadomosc.

Czy uiwolnienie od cierpienia zabiera duzo czasu? Nie, oswiecenie zawsze

zdarza sie tu i teraz, ale zrozumienie tego zajac moze wiele zywotow

ludzkich.

7. Droga srodka.

Droga do pokoju zwana jest droga srodka. Znajduje sie ona ponad wszelka

dwoistoscia i przeciwienstwem. Czasem nazywamy ja rownowaga.

Rownowaga harmonizuje wszelkie skrajnosci. Rownowaga jest jak dobrze

nastrojona struna instrumentu, nie za mocno i nie za lekko. Wibruje

idealnie i wybrzmiewa cudowna muzyka.

Rownowaga oznacza nieobecnosc walki, Pewnego razu wielki slon

wskoczyl do kaluzy z blotem aby sie ochlodzic. Oczywiscie utknal w niej.

Im bardziej usilowal sie z niej wydostac, tym, glebiej sie zapadal! Walka

jest bezuzyteczna. Pogarsza jedynie stan rzeczy. Nie walcz z cierpieniem.

Znajdz swoja wlasna droge. Nazywa sie to ucieczka w Dharme. Dharma

jest droga srodka.

Zanim Budda rozpoczal swa duchowa podroz, doznawal zmyslowych

rozkoszy roznego rodzaju, nie odnalazl jednak trwalego szczescia. Poscil

potem przez wiele tygodni, az zbladl i schudl, odnalazl jednal tylko bol.

Praktyki te uzmyslowily Buddzie, ze rozpusta i ujmartwianie sie to

skrajnosci, a skrajnosci nigdy nie prowadza do szczescia.

Pokoj nadchodzi dopiero wtedy, gdy przestajemy walczyc z

przeciwienstwami. Droga srodka nie ma poczatku ani konca, nie musimy

zatem isc daleko aby znalezc na niej pokoj. Droga srodka jest nie tylko

droga do pokoju, lecz rowniez droga pokoju. Podrozowanie po niej jest

bardzo bezpieczne i przyjemne.

8. Szczescie i pech.

Przeciwienstwom nie ma konca. Dobro i zlo, dzien i noc, prawda i

klamstwo, moje i twoje, chwala i nieslawa - wszystko to przeciwienstwa,

wszystkie bez konca.

Jedno przeciwienstwo rodzi nastepne. Dzien staje sie noca, smierc

ponownymi narodzinami. Jajko przemienia sie w kure, a kura sklada jajko.

W taki wlasnie sposob szczescie i pech sa nie konczacym sie cyklem.

Byl sobie raz rolnik, ktory stracil klacz. Kiedy klacz zniknela, ludzie ze wsi

mowili:

Pech!

Kiedy jednak nastepnego dnia wrocila w towarzystwie wspanialego,

silnego konia, ludzie mowili:

Szczescie!

Wczoraj mysleli pech, dzis mysla szczescie. Wczoraj mowili strata, ale dzis

mowia zysk. Co jest prawda? Zysk i strata to przeciwienstwa.

Kiedy syn rolnika jechal na pieknym koniu, spadl i zlamal noge. Wtedy

wszyscy powiedzieli:

Pech!.

Nadeszla wojna i wszystkich silnych mezczyzn powolano do wojska. Wielu

walczylo i zginelo na polu bitwy. Syn rolnika nie mogl isc na wojne,

poniewaz zlamal noge. Strata czy zysk? Szczescie czy pech? Kto wie?

9. Musimy zjesc czas.

Czym jest zycie? Zycie to jedzenie i picie wszystkimi zmyslami. Zycie jest

tez robieniem wszystkiego by nie zostac zjedzonym.

Co nas zjada?

Czas!

Czym jest Czas?

Czas to zycie przeszloscia badz przyszloscia, karmienie sie emocjami.

Stworzenia, ktore moga o sobie powiedziec, ze choc przez chwile byly

zdrowe na umysle, zdarzaja sie niezwykle rzadko. Wiekszosc z nas cierpi

ze wzgledu na przywiazanie do przyjemnych, nieprzyjemnych i neutralnych

uczuc, jak tez ze wzgledu na glod i pragnienie. Wiekszosc zywych stworzen

musi jesc i pic oczami, uszami, nosem, jezykiem, skora i nerwami, w kazdej

sekundzie swego zycia. Jemy cale dwadziescia cztery godziny, bez

przerwy! Pozadamy pozywienia dla ciala, dla uczucia, dla dzialania,

pozywienia dla ponownych narodzin. Jestesmy tym, co jemy. Jestesmy

swiatem i zjadamy swiat.

Budda zaplakal, gdy ujrzal ow nie konczacy sie cykl cierpienia: mucha

zjada kwiat, zaba zjada muche, waz zjada zabe, ptak zjada weza, tygrys

zjada ptaka, mysliwy zabija tygrysa, cialo tygrysa pecznieje, przylatuja

muchy i zjadaja padline, skladaja jajeczka w martwym ciele, z jajeczek

wykluwa sie jeszcze wiecej much, muchy zjadaja kwiaty, zaby zjadaja

muchy...

Powiedzial wiec Budda:

Nauczam jedynie dwoch rzeczy: cierpienia i konca cierpienia.

Cierpienie, zjadanie i czucie to dokladnie takie same rzeczy.

Czucie zjada wszystko. Czucie ma szesc paszczy: oko, ucho, nos, jezyk,

cialo i umysl. Pierwsza paszcza zjada ksztalty przez oko. Druga zjada

dzwiek. Trzecia zapachy. Czwarta smaki. Piata doznania dotyku. Ostatnia

zjada idee. Oto jest czucie.

Czas rowniez zjada. W tradycyjnych opowiadaniach kambodzanskich

wystepuje czesto olbrzym o wielu paszczach, ktory zjada wszystko. Ten

olbrzym to czas. Jezeli zjesz czas, osiagniesz nirwane. Czas mozna zjesc

zyjac chwila dzisiejsza. Jezeli zyjesz jedynie w chwili obecnej, czas nie moze

cie zjesc.

Wszystko podlega przyczynom. Nie ma ciebie, sa tylko przyczyny i

warunki, co sprawia, ze ty nie slyszysz ani nie widzisz. Kiedy dzwiek

spotyka ucho. mamy do czynienia ze slyszeniem. Kiedy spotykaja sie

ksztalt i oko, mamy do czynienia z widzeniem.

Gdy spotykaja sie oko, ksztalt i swiadomosc, nastepuje kontakt wzrokowy.

Kontakt wzrokowy warunkuje odczuwanie. Odczuwanie warunkuje

postrzeganie. Postrzeganie warunkuje myslenie, a myslenie to ja, moje,

mnie, bolesnie bledna koncepcja, ze widze, slysze, czuje, smakuje,

dotykam i mysle.

Odczuwanie uzywa oka aby zjadac ksztalty. Jesli ksztalt jest piekny, oko

odczuwa przyjemnosc. Jesli ksztalt nie jest piekny, towarzyszy mu uczucie

przykre. Jesli ksztalt nie przykuwa naszej uwagi, pojawia sie uczucie

neutralne. Tak samo jest z uchem: mile dzwieki przynosza przyjemne

uczucia, ostre dzwieki przynosza uczucia nieprzyjemne, brak

zainteresowania powoduje uczucie neutralne.

10. Drzewo Bodhi.

Drzewo Bodhi jest drzewem zycia. Kiedy Budda przez wiele tygodni

siedzial pod drzewem Bodhi, osiagnal oswiecenie. Drzewo Bodhi znalezc

mozna wszedzie, w Kambodzy, w Indiach, nawet na swoim wlasnym

podworku.

Drzewo Bodhi nazywane jest wielkim drzewem zycia, poniewaz

wszystko, co potrzebne jest do trwalego pokoju znalezc mozna w jego

korzeniach, pniu, galeziach i owocach. Drzewo Bodhi to piekny symbol

buddyzmu.

Nauke o drzewie Bodhi mozemy rozpoczac u jego korzeni, znanych jako

korzenie wszelkich czynow. Trzy korzenie sa zdrowe, przynosza zatem

slodkie owoce: hojnosc, madrosc i pelna milosci dobroc. Pozostale

trzy sa niezdrowe, a wiec przynosza owoce gorzkie: chciwosc, nienawisc

i zludzenia.

Korzenie drzewa Bodhi siegaja pnia, zbudowanego z pieciu skladnikow:

ksztaltu, czucia, postrzegania, formacji umyslowej i swiadomosci. Sa to

czesci wszystkich zjawisk fizycznych i psychicznych, podstawowe elementy

ogolu naszego doswiadczenia. Wszystkie piec skladnikow jest

niewolnikami odczuwania. Sa oni jak kucharze przygotowujacy jedzenie dla

odczuwania, by moglo sie ono pozywic przez oko, ucho, nos, jezyk, cialo i

umysl. Mozemy medytowac koncentrujac aie na tych pieciu skladnikach,

czyniac je obiektem naszej uwagi. Zyc uwaznie znaczy nie przywiazywac sie

do zadnego z nich.

Pien drzewa Bodhi rozrasta sie na dwanascie galezi, ktore stanowia

polaczenie w wielkim lancuchu zaleznych gatunkow. Budda zauwazyl, ze ow

lancuch jest powodem bolesnego cyklu naszej smierci i ponownych

narodzin. Galezie drzewa Bodhi ucza nas, ze wszystko w zyciu powstaje

poprzez przyczyny i warunki.

Niewiedza warunkuje dzialania, ktore

warunkuja swiadomosc, ktora

warunkuje umysl i cialo, ktore

warunkuja bramy szesciu zmyslow (oczy, uszy, nos, jezyk, cialo i

umysl), ktore

warunkuja kontakt miedzy brama zmyslu a jego obiektem, ktory z

kolei

warunkuje odczuwanie.

Wszelkie odczuwanie, przyjemne, nieprzyjemne i neutralne, jest

cierpieniem, poniewaz jest niestale. Jesli jestesmy nieuwazni, odczucie

zamienia sie w

warunek zadzy badz niecheci, ktore

warunkuja przywiazanie, ktore

warunkuje karmiczne formacje stawania sie, ktore

warunkuje ponowne narodziny, ktore znowu

warunkuja caly cykl smierci i narodzin.

Drzewo Bodhi naucza nas, jak zerwac ow nie konczacy sie lancuch

cierpienia. Tajemnica kryje sie w swiadomej uwadze. Jesli uzywamy jej dla

obserwacji i kontroli odczuwania, nie ma miejsca na przywiazanie. Tam,

gdzie nie ma miejsca na przywiazanie, nie moze zaistniec cierpienie. To

naprawde bardzo proste. Swiadomej uwagi mozemy nauczyc sie krok po

kroku, przez cale nasze zycie.

11. Nirwana.

Pewien madry pasterz unitarianski zapytal mnie:

Gdzie jest nirwana? Czy ludzie moga wciaz jeszcze osiagnac

nirwane?.

Odpowiedzialem:

Nirwana jest tu i teraz.

Nirwana jest wszedzie. Nie znajduje sie w jakims okreslonym miejscu. Jest

w umysle. Moze zostac odnaleziona w chwili obecnej.

Nirwana to nieobecnosc cierpienia. Jest pusta, wolna od koncepcji. Nic nie

moze objac nirwany. Nirwana znajduje sie poza przyczyna i skutkiem.

Nirwana to najwieksze szczescie. To pokoj absolutny. Pokoj na swiecie

zalezy od warunkow, ale pokoj nirwany jest niezmienny.

Nirwana to nieobecnosc karmy, owocow naszych dzialan. Karma moze

podazac za nami przez wiele wcielen. Kiedy umieramy, karma jest jak

plomien przechodzacy z jednej swiecy na druga. W stanie nirwany nie

istnieje przywiazanie, oczekiwanie ani zadza. Kazda chwila jest swieza,

nowa i niewinna. Cala karma zostaje zmazana, jak tasma magnetofonowa.

Cierpienie prowadzi do nirwany. Kiedy naprawde rozumiemy cierpienie,

stajemy sie wolni.

12. Chore cialo, zdrowy umysl.

W naturze ludzkiego ciala lezy starzenie sie i upadek. Jednak nawet gdy

cialo slabnie lub okaleczy je wrog, umysl moze pozostac jasnym. Nawet

wsrod bolu, umysl moze zachowac pokoj.

Cialo jest jak pojazd, jak samochod, samolot lub rower. Uzywamy ciala,

lecz nie powinnismy pozwoilic, by cialo uzywalo nas. Jesli mozemy

kontrolowac umysl, nawet w obliczu fizycznego cierpienia moze on

pozostac wolny i jasny.

Budda powiedzial:

Dbaj o zdrowie. Ono jest fundamentem wszelkiego postepu.

Gdy mieszkaniec Kambodzy czuje fizyczny bol, mowi zwykle:

Cialo moze byc chore, ale umysl ma sie bardzo dobrze!.

13. Dharmayana.

Dharma dobra jest na poczatku, w srodku i na koncu. Dobro poczatku to

dobro regul moralnych: nie zabijac, nie krasc, nie uprawiac codzolostwa,

mowic prawde, nie uzywac srodkow odurzajacych. Dobro srodka to

koncentracja. Dobro konca to madrosc i nirwana.

Dharmna jest widzialna tu i teraz. Zawsze jest w chwili obecnej,

wszechobecna. Dharma jest bezczasowa. Natychmiast przynosi wyniki.

W buddyzmie sa trzy yany, nosniki, a zaden nie jest wyzszy czy lepszy od

innych. Wszystkie niosa te sama Dharme. Jest jednak czwarty nosnik,

jeszcze pelniejszy, jeszcze pelniejszy. Nazywam go Dharmayana,

wszechswiatem samym w sobie, a zawiera on kazda droge, jaka prowadzi

do pokoju i pelnej milosci dobroci. Bedac pelna, Dharmayana nie moze byc

sekciarska. Nie moze nigdy oddzielac nas od naszych braci i siostr.

Przyjdz i doswiadcz jej sam. Nosnik Dharmy poprowadzi cie do nirwany tu i

teraz. Krok po kroku, chwila po chwili, staje sie zrozumialy i jasny dla

wszystkich. Dharmayana to buddyzm ktory kocham.

14. Swiadomosc i czyste pojmowanie.

Swiadomosc chroni nas. W miare, jak umysl staje sie coraz jasniejszy i

spokojny, nie kieruje sie juz niewiedza czy tez zadza. Swiadomosc jest

woznica rydwanu Dharmy.

Gromadzenie jest charakterystyczna cecha swiadomosci. Gromadzimy

wszystko, co obserwujemy.

Odcinanie jest charakterystyczna cecha czystego pojmowania. Odrzucamy

wszystko oprocz konkretnego przedmiotu naszej koncentracji. Swiadomosc

gromadzi przeszkody umyslu, a czyste pojmowanie odrzuca je.

Swiadomosc i czyste pojmowanie leza u podstaw medytacji buddyjskiej.

Pokoj zostaje osiagniety, kiedy swiadomi jestesmy kazdego kroku.

Poprzez swiadomosc mozemy sie bronic, jak tez bronic caly swiat.

Ostatnie slowa Buddy zostaly wypowiedziane, aby nas obronic.

Badzcie swiadomi,

powiedzial swoim uczniom, dokladnie tak jak czesto przypominamy naszym

bliskim by uwazali na siebie.

CZESC II - MEDYTACJE O WSPOLCZUCIU

1. Czyniac pokoj.

Brak dzialania jest zrodlem wszelkiego dzialania. Niewiele da sie uczynic

dla pokoju swiatowego bez pokoju w naszych umyslach. A zatem, gdy

zaczynamy czynic pokoj, robimy to w ciszy - medytacji i modlitwie.

Czynienie pokoju wymaga wspolczucia. Wymaga umiejetnosci sluchania.

Aby slyszec, musimy zrezygnowac z siebie, nawet z wlasnych slow.

Wsluchujemy sie, az uslyszymy swoja pokojowa nature. Uczac sie

wsluchiwac w siebie, uczymy sie jednoczesnie sluchac innych, dzieki czemu

powstaja nowe idee. Pojawia sie otwarcie, harmonia. Gdy zaczynamy sobie

nawzajem ufac, odkrywamy nowe mozliwosci rozwiazania konfliktow. Jesli

sluchamy uwaznie, uslyszymy jak rosnie pokoj.

Czynienie pokoju wymaga swiadomosci. Pokoju nie da sie osiagnac

poprzez zazdrosc, oblude lub nieuzasadniony krytycyzm. Musimy sobie

uswiadomic, ze pokoj jest wazniejszy od wojny.

Czynienie pokoju wymaga bezinteresownosci. Polega ono na zakorzenianiu

bezinteresownosci. Doprowadzenie do pokoju nie odbedzie sie bez

umiejetnosci pracy zespolowej i wspolpracy. Niewiele uczynimy dla pokoju

jesli bedziemy przekonani, ze to my wiemy najlepiej. Prawdziwy czlowiek

pokoju dazy jedynie do pokoju, a nie do slawy, chwaly czy tez honorow.

Dazenie do slawy, chwaly i honorow zaszkodzi jedynie naszym celom.

Czynienie pokoju wymaga madrosci. Pokoj jest sciezka, ktora wybieramy

swiadomie. Nie polega na wloczedze bez celu, ale jest podroza krok po

kroku.

Czynienie pokoju to droga srodka, sciezka harmonii, oznacza idealna

rownowage madrosci i wspolczucia, doskonale polaczenie potrzeb

humanitarnych i rzeczywistosci politycznej. Oznacza wspolczucie bez

ustepstw i pokoj bez kompromisow.

Pelna milosci dobroc jest jedyna droga do pokoju.

2. Pomysl zanim przemowisz.

Mysl objawia sie w slowie.

Slowo objawia sie w czynie.

Czyn staje sie przyzwyczajeniem.

Przyzwyczajenie utrwala sie tworzac charakter.

Charakter rodzi przeznaczenie.

Obserwuj zatem uwaznie swoje mysli

Niech plyna z milosci

Zrodzonej z szacunku dla wszystkich istot.

3. Wielkie wspolczucie.

Jesli bede wobec kogos dobry, taka osoba nauczy sie dobroci i w zamian

bedzie dobra dla innych. Jesli nie bede dobry, wzrosnie w niej nienawisc i

niechec, ktora w zamian przekaze innym. Jesli swiat nie jest dobry, musze

czynic wiecej wysilkow na rzecz bycia dobrym samemu.

Zajmowanie sie innymi to to samo, co zajmowanie sie soba. Kiedy szanuje i

sluze innym, sluze wszystkim Buddom na calym swiecie. Nazywa sie to

wielkim wspolczuciem. Wspolczucie to stan szczescia psychicznego.

Kiedy, poprzez swiadomosc, chronimy siebie samych, chronimy

rownoczesnie innych. Kiedy chronimy inne zywe istoty poprzez dzialanie

nacechowane wspolczuciem, chronimy rownoczesnie nas samych.

4. Pelna milosc i dobroc nie zna granic.

Nic nie jest bardziej chwalebne niz pokoj. Kiedy stabilizujemy swoja

postawe i uspokajamy swoj umysl, mozemy osiagnac w sobie pokoj. Wtedy

mozemy na wszystkich wokol promieniowac pelna milosci dobrocia: na

swoja rodzine, spolecznosc, narod i caly swiat.

Mozna medytowac w nastepujacy sposob:

Chce byc szczesliwy.

Chce zyc w pokoju.

Chce byc wolny od gniewu.

Chce byc wolny od cierpienia.

Dlaczego przede wszystkim musimy kochac siebie samych? Poniewaz

pokoj zaczyna sie od jednostek. Jedynie dzieki kochaniu przede wszystkim

siebie mozemy rozlozyc nasza milosc na innych. Milosc blizniego zaczyna

sie w domu. Chroniac siebie, chronimy caly swiat. Kochajac siebie,

kochamy caly swiat. Kiedy mowimy:

Chce byc szczesliwy,

mowimy w imieniu wszystkich. Caly swiat jest jednoscia. Zycie jest

jednoscia. Wszyscy posiadamy te sama nature Buddy.

Pelna milosci dobroc to niezwykle potezna energia. Promieniuje na

wszystkie istoty, bez rozroznien. Promieniuje na tych, ktorych kochamy, na

tych, ktorzy sa nam obojetni i na naszych wrogow. Pelna milosci dobroc nie

zna granic. Dharma zbudowana jest na pelnej milosci dobroci. Budda

patrzyl na swiat ze wspolczuciem. Dzieki temu nasza modlitwa o szczescie

osobiste w sposob naturalny staje sie modlitwa o nas wszystkich:

Niech caly swiat bedzie szczesliwy i wolny od cierpienia.

Pisma buddyjskie opisuja korzysci plynace z takiej medytacji. Wszystkie

mowia nam, ze ci, ktorzy praktykuja pelna milosci dobroc spia dobrze. Nie

maja zlych snow. Budza sie szczesliwi. Potrafia sie szybko skoncentrowac.

Ich umysly sa jasne i spokojne. Nie znaja nerwowosci. Nie skrzywdzi ich

ogien, trucizny ani bron. Moga rozwiazac wszystkie swiatowe problemy.

Kochaja ich wszystkie istoty zmyslowe. Ich cera jasnieje. Oni osiagna

nirwane. W sumie z medytacji pelnej milosci dobroci plyna piecdziesiat

dwa blogoslawienstwa.

Kochajac wszystkie istoty zyskujemy blogoslawienstwo bycia

nieustraszonym. Nasze slowa i wielka aktywnosc fizyczna i psychiczna

staje sie jasna, stajemy sie wolni.

Najwieksze szczescie znalezc mozna w zyciu bez egoizmu. Jest to jeden z

owocow pelnej milosci dobroci. Innym jest zadowolenie z zycia, takim

jakim jest. Zycie czesto wydaje sie ciezkie, przestaje takim byc, gdy

zaprzestajemy walki. Chwila po chwili, krok po kroku mozemy doznawac

zycia jako czegos lekkiego i przyjemnego. Nie ma sie dokad spieszyc !

Wraz z pelna milosci dobrocia stajemy sie ryba w czystej wodzie, nie

przytlaczaja nas ciezary swiata. Plyniemy strumieniem czasu, spokojnie, z

chwili na chwile. W oczach, uszach, nosie, jezyku, ciele i umysle

odczuwamy calkowity pokoj, poniewaz kontrolujemy wszystkie zmysly.

Jasno pojmujemy cel naszego zycia, zycie w szczesciu. Jasno pojmujemy

tez przedmiot koncentracji, Ja, moje, mnie.

Budda powiedzial:

Nie istnieje Ja, moje, mnie,

co staje sie oczywistym kiedy wprowadzamy w zycie pelna milosci dobroc.

Jestesmy zwykle egoistycznie nastawieni, jesli chodzi o nasza rodzine,

pieniadze, mieszkanie, nazwisko i slawe, a takze Dharme. Kiedy jednak

wprowadzimy w zycie pelna milosci dobroc, stajemy sie hojni. Rozdajemy

zywnosc, pieniadze, schronienie i Dharme wszystkim za darmo.

Pelna milosci dobroc to rowniez przyjacielskosc. Dzieki niej zanika

wrogosc. Nasi wrogowie nie beda juz dluzej nas nienawidzic, a w koncu

odwdziecza sie nam, jako przyjaciele, pelna milosci dobrocia.

Tak, przyjaciele, oto wlasnie pelna milosci dobroc.

5. Gniew.

Gdy rzadzi nami gniew, krzywdzimy siebie i ludzi wokol nas. Gniew spala

umysl i cialo. Na twarz wstepuje rumieniec, serce slabnie, rece trzesa sie.

Naszym pierwszym obowiazkiem jest obrona samego siebie, mowimy wiec:

Chce byc wolny od zadawania sobie bolu, chce byc wolny od gniewu.

Nastepnie mowimy:

Chce byc wolny od zadawania bolu innym, chce byc wolny od gniewu.

Analizujac gniew odkrywamy, ze nie posiada on swojej wlasnej substancji.

Zawsze warunkuje go cos jeszcze. Nie ma JA, ktore mogloby byc zle. Jest

tylko Dharma.

Kiedy jestesmy zli, brzydnie nasza twarz. Gniew to ogien, ktory spala setki

komorek naszego mozgu i krwi.

Jesli obdarzeni jestesmy pelna milosci dobrocia, nasze twarze jasnieja.

promieniuja, pieknieja. Dobroc jest jak woda. Jesli odstawic na jakis czas

wrzaca wode, stanie sie znowu chlodna. Czasem moze nam sie zdarzyc, ze

gotujemy sie z gniewu, lecz dzieki pelnej milosci dobroci potrafimy

ochlonac, gdyz jest ona przeciwienstwem gniewu. W naturze wody lezy

oczyszczanie. Gdy umysl wpada w gniew, zostaje zanieczyszcony. Uzywajac

wody pelnej milosci dobroci mozemy oczyscic swoj umysl. Tak jak woda,

doplywa ona wszedzie.

Bodhi oznacza obudzic sie, zobaczyc rzeczy takimi, jakimi sa. Kiedy

budzimy sie i dostrzegamy gniew jakim jest, traci on cala swoja moc. Rodzi

sie z niego jego przeciwienstwo - wspolczucie, wspolczujace serce Buddy.

6. Uniwersalna milosc.

Wielu przywodcow religijnych naucza, ze ich religia jest jedyna droga do

zbawienia. Slucham ich z usmiechem, lecz nie zgadzam sie z nimi.

Dwa tysiace piecset lat temu Budda powiedzial Kalamie, swemu uczniowi:

Nie przyjmuj niczego tylko dlatego,

ze powiedzial ci o tym twoj nauczyciel,

Albo dlatego, ze zostalo to napisane

w twojej swietej ksiedze,

Albo dlatego, ze wierza w to miliony,

Albo dlatego, ze zostalo ci to przekazane

przez przodkow.

Przyjmij i zyj jedynie wedlug tego,

co pozwoli ci ujrzec prawde twarza w twarz.

W naszej swiatyni w Providence mamy dobrego przyjaciela, zwanego

Bodhisattva. Naucza on mnichow angielskiego. Bodhisattva jest madrym

i cierpliwym nauczycielem, ma jednak tez jedna wade: zacina sie przy

mowieniu.

Pewnego razu Bodhisattva udzielal lekcji mnichom.

D - d - dom, - powiedzial.

Wszyscy mnisi powtorzyli dokladnie:

D - d - dom !.

Bodhisattve zatkalo.

N - n - nie !, - powiedzial.

Wszyscy mnisi powtorzyli:

N - n - nie !.

Bodhisattva wskazal mnichom droge do oswiecenia. Prawda to nie tylko to

co slyszymy. Nie dowiemy sie prawdy od nauczyciela, z ksiazek lub

dogmatow. Budda radzi nam sprawdzic ja poprzez wlasne doswiadczenie.

Prawde poznac mozna jedynie poprzez wlasne, swiadome doswiadczenie.

Zadna religia nie stoi ponad prawda. Celem nas wszystkich jako istot

ludzkich jest osiagnecie uniwersalnego braterstwa i jednosci. Modle sie,

aby udalo sie to uczynic na calym ogarnietym niepokojem swiecie. Modla

sie, abysmy nauczyli sie wspomagaac jeden drugiego w poszukiwaniu

pokoju.

7. Obdarowywanie.

Jezus powiedzial:

Cokolwiek daliscie jednemu z braci moich, daliscie mnie.

Wielcy ludzie utrzymuja rownowage psychiczna dzieki dbalosci o dobro

innych ludzi, pracy na rzecz ulzenia ich cierpieniom, zadowolenia z

sukcesow innych i rownemu traktowaniu wszystkich stworzen. Wielcy

ludzie odczuwaja przyjemnosc w obdarowywaniu innych. Aby uniknac

sprawiania innym bolu, podporzadkowuja sie pieciu regulom. Praktykuja

wstrzemiezliwosc, aby udoskonalic swa cnote. Praktykuja medytacje, aby

jasno rzec, co jest dobre a co zle dla istot zywych.

Wielcy ludzdie nieustannie podnosza swa energie pielegnujac w sercach

dobro innych. Kiedy dzieki stosowaniu tej energii osiagaja wielka odwage,

staja sie wyrozumiali wobec cudzych przewin. Nie oszukuja. Niewzruszenie

poswiecaja sie dobru i szczesciu innych. Dzieki pelnej milosci dobroci,

zawsze stawiaja dobro innych przed swoim wlasnym. Ze spokojem nie

oczekuja zadnej nagrody. W ten sposob, poczawszy od obdarowywania,

doskonala wszystkie swoje stany.

8. Sami dla siebie jestesmy swiatynia.

Wielu buddystow cierpi: w Tybecie, Kambodzy, Laosie, Birmie,

Wietnamie i w innych miejscach. Najwazniejsza rzecza jaka my, buddysci,

mozemy uczynic jest doprowadzenie do oswobodzenia ducha ludzkiego w

kazdym narodzie rodziny ludzkiej. Nasze dziedzictwo religijne powinno nam

sluzyc jako zywe zrodlo.

Coz moze uczynic buddyzm, aby uleczyc rany tego swiata? Jaka z nauk

Buddy moze byc wykorzystana dla uzdrowienia i podniesienia kondycji

ludzkiej? Jednym z najodwazniejszych czynow Buddy bylo wejscie na pole

bitwy w celu zakonczenia konfliktu. Nie czekal na swoich wrogow w

swiatyni. Udal sie wprost na pole bitwy. Na Zachodzie nazywamy to

rozwiazaniem konfliktu.

Jak rozwiazujemy konflikt, bitwe, walke o wladze? Co tak naprawde

oznacza pojednanie? Gandhi powiedzial, ze u podstaw unikania przemocy

lezy dazenie do zazegnania antagonizmu, nie zas usuniecia antagonistow.

To bardzo wazne. Szanujemy przeciwnika. W glebi ducha ufamy jego

ludzkiej naturze i rozumiemy, ze zla wola spowodowana zostala przez

niewiedze. Poprzez wzajemne gesty w strone tego, co w nas najlepsze, obaj

osiagamy zadowolenie w pokoju. Obaj stajemy sie ludzmi pokoju. Gandhi

nazywal taka sytuacje dwustronnym zwyciestwem.

My, buddysci, musimy znalezc odwage potrzebna do opuszczenia naszych

swiatyn i wstapienia w swiatynie ludzkiego doswiadczenia, swiatynie

wypelnione cierpieniem. Jesli sluchamy Buddy, Chrystusa czy Gandhiego,

nie mozemy posatpic inaczej. W ten sposob obozy dla uchodzcow,

wiezienia, getta i pola bitew stana sie wowczas naszymi swiatyniami. Przed

nami bardzo duzo pracy.

Bedzie to przemiana bardzo powolna, poniewaz w Azji wielu ludzi otrzymalo

nauki oparte na tradycyjnym pojmowaniu stanu zakonnego. Wielu

mieszkancow Kambodzy mowi mi:

Wielebny, miejsce mnichow jest w swiatyni.

Trudno im przystosowac sie do nowej roli, ale my, mnisi, musimy

odpowiedziec na coraz glosniejsze krzyki cierpienia. Musimy jedynie

pamietac, ze nasza swiatynia jest zawsze z nami. Sami dla siebie jestesmy

swiatynia.

9. Pokoj rosnie powoli.

Nie istnieje jazn. Sa tylko przyczyny i warunki. W konsekwencji walka z

samym soba lub innymi nie ma sensu. Medrcy wiedza, ze przyczyny i

warunki wszelkich konfliktow leza w umysle.

Zwyciestwo tworzy nienawisc. Porazka tworzy cierpienie. Medrcy nie

pragna ani zwyciestwa, ani porazki.

Egoizmowi mozna sie przeciwstawic dzieki potedze hojnosci. Niewiedzy

mozna przeciwstawic potege madrosci. Nienawisci przeciwstawic mozemy

pelna milosci dobroc.

Budda powiedzial:

Gdy uczyniono nam zlo, musimy wyzbyc sie zalu i powiedziec:

Moj umysl nie zazna niepokoju. Ani jedno gniewne slowo nie wyjdzie

z moich ust. Pozostane dobry i przyjazny, moje mysli pelne beda

milosci, nie bede zywil skrytej urazy.

Pokoj rozpoczyna sie w umysle. Tak, pelna milosci dobroc okazujemy

nawet oprawcy.

Po wielkiej ciemnosci widzimy w Kambodzy nadejscie pokoju. Jestesmy

wdzieczni wspolczuciu i swiatlu Buddy za osiagniecie pokoju, jednosci i

madrosci. Modlimy sie aby ta jednosc, serce pojednania, droga srodka,

obecna bedzie na kazdym spotkaniu i dialogu przywodcow Kambodzy.

Dazymy do opanowania umiejetnosci pokojowych. Gdy zyjemy Dharma,

rodza sie w nas wewnetrzny pokoj i zewnetrzne umiejetnosci potrzebne dla

czynienia pokoju w rzeczywistosci. Dla ludzi pokoju wszystkich wyznan

zwyciestwem jest jedynie pokoj wlasnie. Nie szukamy osiagniec

osobistych, tytulow ani slawy.

Pelna milosci dobroc zyje w kazdym sercu. Sluchaj uwaznie. Pokoj rosnie w

Kambodzy, powoli, krok po kroku.

10. Samostanowienie.

Cierpienie Kambodzy jest jedynie lustrzanym odbiciem dla cierpienia

calego swiata. Budda mowi nam, ze oswiecenie rozpoczyna sie wtedy, gdy

zrozumiemy rzecz nastepujaca: zycie to cierpienie.

Dla wielu ludzi moze sie to wydawac pesymistycznym lub negatywnym, tak

jednak nie jest. Jest to jedynie okreslenie naszej wspolnej doli, aby

spojrzec na nia bez zalu i przywiazania.

Mahatma Gandhi mowil, ze nasze cierpienie stanowi droge do

samooczyszczenia. Powiedzial on:

Kiedy satyagraha praktykuje ahimse i cierpi na swe wlasne

zyczenie, rozwija sie w nim milosc o niezwyklej mocy. Dotyka ona i

wywyzsza wszystko naokolo, w tym rowniez przeciwnika.

Gandhi mowil o Prawie Cierpienia. Budda rowniez nauczal, ze cierpienie

uczy nas wspolczucia. Kiedy mysle o cierpieniu ludu Kambodzy, ogarnia

mnie wspolczucie.

Budda powiedzial:

Musisz uparcie dazyc do swojego zbawienia.

Co to znaczy? Kazdy z nas odpowiedzialny jest za swoje zbawienie. Oto

samostanowienie w swej najczystszej, najbardziej podstawowej postaci. Od

tego musi zaczynac sie wszelkie rozumienie wyzwolenia: osobistego badz

tez narodowego.

Idea zbawienia osobowego pojawia sie w wielu roznych religiach i szkolach

myslenia. Zbawienie osobowe nie oznacza zbawienia poza reszta ludzkosci.

Jesli idziemy po osmiokrotnej sciezce, wiodacej ku koncu cierpienia,

wzmacniajaca sie jednosc miedzy nami a duchem wszechswiata objawia sie

w sposob naturalny, a nasza milosc ogarnia wszystkie zywe istoty.

Zbawienie osobowe to tylko mikrokosmos zbawienia ludzkiego.

Jesli medytujemy o trzech doskonalosciach, stopniowo wyzbywamy sie

interesownosci i nic nie moze powstrzymac nas przed obdarowywaniem

innych swoja inspiracja. Gandhi powiedzial:

Satyagraha dazy do samorealizacji poprzez sluzbe spoleczenstwu.

Dalaj Lama powiedzial mi niedawno:

Aby wykorzystac cierpienie, musimy szukac schronienia w trzech

klejnotach: Buddzie, Dharmie i Sanghi. Musimy wyzwolic w sobie

altruizm i silna wole.

Powiedzial tez, iz jego zdaniem doprowadzi to do nastania trwalego pokoju i

szczesliwosci dla calej ludzkosci.

Kluczem do sluzby spoleczenstwu i etyki spolecznej jest pelna milosci

dobroc. Jest ona tym samym, co ahimsa, wyrzekanie sie przemocy.

Zaklada dobrobyt dla wszystkich. Wedlug Buddy nawet wtedy, gdy nasze

cialo pozbawione zostanie czlonkow, mozemy promieniowac na innych

dobra wola, okazujac cierpliwosc wobec sprawcow cierpienia i nie czyniac

bolu, chocby nawet w myslach. Nienawisc nie stlumi nienawisci. Uczyni to

jedynie milosc.

11. Kto jest wrogiem?

W 1981 roku ONZ zorganizowala konferencje na temat przyszlosci

Kambodzy. W tym samym czasie odprawilismy ceremonie buddyjska

poswiecona pokojowi. Pod koniec ceremonii podszedl do mnie przywodca

Czerwonych Khmerow i bardzo ostroznie zapytal, czy przyjade do Tajlandii

zbudowac na granicy swiatynie. Powiedzialem, ze przyjade.

Och!, - myslalo wielu ludzi,- rozmawia z wrogiem. Pomaga wrogowi!

Jak moze to robic?

Przypomnialem im, ze milosc ogarnia wszystkie istoty, bez wzgledu na to,

czy sa szlachetne czy podle, dobre czy zle.

Dobrzy i szlachetni ludzie ogarnieci sa miloscia, poniewaz pelna jej dobroc

spontanicznie ku nim dazy. Nalezy jednak wlaczyc rowniez ludzi o chorych

umyslach, poniewaz oni najbardziej potrzebuja pelnej milosci dobroci. W

wielu z nich ziarno dobra umarlo, poniewaz brakowalo potrzebnego dla jego

rozwoju ciepla. Umarlo na skutek zimna panujacego na swiecie nie

znajacym wspolczucia.

Gandhi mowil, ze zawsze jest gotowy na kompromis. Powiedzial:

Za moim nonkonformizmem zawsze czai sie najglebsza chec

wspolpracy, pod jakimkolwiek pretekstem, nawet z najbardziej

zagorzalym przeciwnikiem. Dla mnie bardzo niedoskonaly

smiertelnik zawsze potrzebuje laski Boga, Dharmy. Nie ma ludzi nie

do odpokutowania.

Jestem pewien, ze milosc do najezdzcy (milosc mieszkancow Kambodzy do

Czerwonych Khmerow) to rzecz niezwykle trudna. Prawem wszechswiata

jest jednak fakt, ze odwet, nienawisc i zemsta sa jedynie kontynuacja

cyklu, nie zas jego koncem. Pojednanie nie oznacza, ze rezygnujemy z praw

i postulatow, uzywamy jedynie milosci we wszystkich negocjacjach.

Oznacza to, ze dostrzegamy siebie w swoim przeciwniku: czymze bowiem

jest przeciwnik, jesli nie tkwiacym w niewiedzy czlowiekiem, a przeciez my

sami nie rozumiemy tak wielu rzeczy. W konsekwencji jedynie pelna

milosc dobroc i odpowiednia swiadomosc moga nas uwolnic.

Gandhi powiedzial:

Im bardziej rozwijasz w sobie ahimse, tym bardziej sie ona udziela, az

ogarnia twoje otoczenie i po jakims czasie moze pochlonac caly swiat

!

Kazdy z nas jest odpowiedzialny za swoje zbawienie i swoje szczescie.

Poprzez swoja sluzbe odkrywamy droge do zbawienia. Ta sluzba to nic

innego, jak nasza milosc do wszystkich istot i wynoszenie niewiedzy ku

swiatlu.

12. Rodzina czlowiecza.

Przez cale swoje zycie Budda dzialal na rzecz pokoju i praw czlowieka. Od

ludzi takich jak on mozemy sie wiele nauczyc.

Prawa czlowieka zaczynaja sie tam, gdzie kazdy mezczyzna jest bratem, a

kazda kobieta siostra, kiedy wszyscy dbaja o siebie nawzajem. Ludzie z

Kambodzy pomagaja Zydom, Zydzi pomagaja Afrykanom, Afrykanie

pomagaja innym. Wszyscy sluza swoim wspolnym prawom.

Tak sie dzieje nawet w moim malym kraju. Jego mieszkancy zaangazowani

byli w walke Wietnamczykow o prawo do istnienia i bycia wolnym, jak tez

w prawa Tajlandii, a nawet Chin, a zarazem w tym samym czasie

odmawiano im ich wlasnych praw.

Jesli zaakceptujemy fakt, ze wszyscy nalezymy do wielkiej rodziny

czlowieczej, ze kazdy mezczyzna i kazda kobieta ma nature Buddy, Allaha i

Chrystusa, usiadziemy, bedziemy rozmawiac, czynic pokoj i doprowadzimy

ludzkosc do jej pelnego rozkwitu.

Modle sie, abysmy wszyscy mogli osiagnac pokoj za naszego zycia i

oszczedzili cierpienia wszystkim istotom!

Czynienie pokoju to serce zycia. My, ludzie pokoju, musimy spotykac sie

tak czesto, jak to mozliwe, aby czynic pokoj w sobie, w naszych krajach, na

calym swiecie.

Zaden prawdziwy pokoj nie bedzie faworyzowal Wschodu, Zachodu,

Polnocy czy Poludnia. Pokojowa Kambodza bedzie przyjazna wobec

wszystkich. Pokoj wyrzeka sie przemocy, a zatem odbudowujac swoj kraj

wyrzekniemy sie przemocy wobec wszystkich. Pokoj oparty jest na

sprawiedliwosci i wolnosci, a wiec pokojowa Kambodza bedzie

sprawiedliwa i wolna.

Nasza podroz ku pokojowi zaczyna sie dzis i kazdego dnia. Czynienie

pokoju to nasze zycie. Musimy zaprosic ludzi z calego swiata aby dolaczyli

sie do naszej podrozy. Czyniac pokoj dla siebie i naszego kraju, czynimy

pokoj dla calego swiata.

13. Ochrona swojego dziedzictwa.

Ameryka Polnocna to tygiel kulturowy. My, mieszkancy Kambodzy,

jestesmy tu zaledwie od jednego pokolenia. W ciagu kilku ostatnich lat

osiedlalismy sie rowniez w Europie, Australii i calej Azji. Odbudowujac

swoje zycie w nowych krajach, stajac sie czescia nowych spoleczenstw,

musimy za wszelka cene zachowac swoja kulturowa tozsamosc. Bez swojej

kultury bedziemy zagubieni i pozbawieni podstaw, tak jak ryba bez wody.

Mieszkancy Kambodzy posiadaja cenne dziedzictwo. Bogactwo kultury

Kambodzy zawiera wiele darow:

Jestesmy nieustraszeni, albowiem mozemy pokonac

chciwosc, gniew, zludzenia.

Jestesmy skromni, uprzejmi i szlachetni.

Jestesmy wdzieczni swoim matkom i ojcom,

swoim przywodcom, swojej ziemi i calemu swiatu.

Jestesmy wierni pieciu moralnym regulom,

konstytucji ludzkosci i Dharmie dobroci.

Jestesmy obdarowani swiadomoscia

i czystym pojmowaniem dla naszej ochrony.

Jestesmy doswiadczeni we wprowadzaniu w zycie

pelnej milosci dobroci, wspolczucia,

radosci i rownowagi.

Jestesmy cierpliwi. Mozemy zniesc wielkie trudnosci,

cierpienia i niepowodzenia.

Przebaczamy i zapominamy

o przewinach innych ludzi.

Uczymy sie na bledach przeszlosci.

Korzystamy z terazniejszosci,

by zbudowac przyszlosc.

Jestesmy prawdomowni i dobrze wychowani.

Kroczymy po drodze srodka.

Jestesmy lagodni i usmiechnieci.

Nasza mowa jest prawdziwa, pelna milosci,

jest tez praktyczna, jasna, zywa i slodka.

Nasza mowa ma moc uwalniania umyslow

od niepokoju, oczyszczania umyslow ze zludzen

i czynienia ich moznymi.

Mamy tradycje solidarnosci, zjednoczeni

przez buddyzm i nasza milosc Dharmy.

Kiedy jestesmy w rzece, plyniemy zygzakami wraz z nia. Ale nie mozemy

zapomniec o naszej lodzi, czyli naszej tradycji. Jak wszyscy, ktorych mozna

obdarzyc imieniem Buddy, niech ludzie Kambodzy stana sie ludzmi pokoju.

Opierajac sie na tradycji swojej swietej ziemi, niech ciesza sie jednoscia,

pelna milosci dobrocia i pokojem, zaslugujac na nasza najwieksza

wdziecznosc.

14. Wznoszac mosty.

Smierc, glod i walka rozdarly Kambodze. Nasz lud zwrocil sie przeciwko

sobie, brat walczy z bratem. Caly swiat dostarcza nam bron, pomagajac

nam sie pozabijac.

Zostalismy sprowadzeni do naszego jedynego wspolnego elementu, drogi

srodka, Dharmy. Nie ma dla nas innej drogi. Musimy po niej podrozowac

wspolnie, krok po kroku. W czasie swojej podrozy musimy rozbudzic

nature Buddy, nature Chrystusa, plonace w naszym narodzie swiatlo

pokoju. Musimy rozbudzic nature mieszkancow Kambodzy, ktora wyrzeka

sie przemocy. Wojna, bron i walka przyniosly nam straszliwe cierpienie.

Nadszedl czas na pokoj, rozwiazanie wszystkich naszych problemow, w

ktorym nie ma miejsca na przemoc. Musimy odbudowac Sanghe,

kambodzanska spolecznosc buddyjska. Pragniemy wspomagac

buddyjskich mnichow i mniszki oraz pomoc zbudowac swiatynie w

Kambodzy i na calym swiecie. Musimy odbudowac mosty miedzy naszymi

ludzmi, bez wzgledu na to, jak powazne roznice nas dziela.

Jestesmy zjednoczeni dzieki naturze Buddy, dzieki niej mozemy wzniesc

mosty jednosci, porozumienia i pokoju. Bedziemy podrozowac po

Kambodzy i po wszystkich zakatkach swiata, w ktorych znajduja sie nasi

krajanie. Kazdy krok bedzie modlitwa, kazdy wzniesie swiatynie. Nasza

pielgrzymka stanowi jedno z wszystkimi swiatowymi religiami i wszystkimi

przywodcami religijnymi swiata. Modlitwa i medytacja kazdego czlowieka

jest potezna wibracja pokoju dla Kambodzy i dla calego swiata.

15. Cztery oblicza, jedno serce.

W czasie ery Angkor starozytni krolowie wznosili wspaniale swiatynie.

Kamienne budowle siegaly niebios i ciagnely sie przez mile, nazwano je

wiec gorami swiatynnymi. Jedna z najslynniejszych to Angkor Thom.

Jej pozostalosci przetrwaly do dzis.

Na bramie glownej Angkor Thom znajduje sie piekna rzezba. Jest to

wielka glowa Buddy z czterema obliczami, patrzacymi w cztery strony.

Oblicza te symbolizuja cztery cechy Buddy:

pelna milosci dobroc,

wspolczucie,

rownowage i

przyjazna radosc.

Dlaczego ta rzezba przetrwala tyle stuleci? Poniewaz strzeze pewnej

obietnicy, zapomnianego niemal sekretu pokoju w Kambodzy: pelnej

milosci dobroci, wspolczucia, rownowagi i przyjaznej radosci. Cztery

oblicza, jedno serce. Cztery frakcje, jedna Kambodza. Pokoj nadchodzi

powoli, krok po kroku.

16. Armia pokoju.

Oto tworzy sie historia. Cztery armie skladaja bron. Cztery frakcje lacza

sie, aby rzadzic wspolnie. Wszyscy idziemy razem.

Cala Kambodza oplakuje umarlych. Kazdy czyn ma swoje konsekwencje.

Lata przemocy przyniosly wielka tragedie. Wiecej przemocy przyniesie

tylko wiecej cierpienia.

Teraz nadszedl czas na pokoj, a mnisi buddyjscy wprowadza do kraju piata

armie, armie Buddy. Bedziemy strzelac do ludzi pociskami pelnej milosci

dobroci.

Armia Buddy podtrzymywac bedzie scisla neutralnosc. Swiadomosc bedzie

naszym pancerzem. Bedziemy armia tak wielkiej odwagi, ze odrzucimy

przemoc. Naszym celem bedzie polozenie kresu cierpieniu.

Bedziemy dazyc do jednosci, wolnosci i polityki przyjazni miedzy narodami.

W dniach, ktore nadejda, bedziemy poszerzac duchowe podstawy pokoju.

Bedziemy wzmacniac umiejetnosci dla pokoju. Bedziemy dazyc do

utworzenia armii pokoju.

Idac naprzod, pamietajmy o nastepujacych siedmiu podstawowych

zasadach:

1.Kambodza obejmuje szczegolny narod, kulture i tradycje religijna,

ktora nalezy chronic i podtrzymywac.

2.Narod kambodzanski bardzo mocno pragnie wyrzeczenia sie

przemocy, rozbrojenia i neutralnosci.

3.Narod kambodzanski musi otrzymac wszystkie podstawowe prawa

czlowieka, w tym rowniez prawo do samostanowienia i swobodnego

dazenia do rozwoju gospodarczego, spolecznego i kulturowego.

4.Wyrzeczenie sie przemocy to podstawowe zalozenie kambodzanskiej

historii, kultury i religii.

5.Przedstawiciele narodu kambodzanskiego z calego swiata winni byc

zacheceni do wlaczenia sie w ta medytacje i wysilki na rzecz pokoju.

6.Buddyzm przynosi ducha pojednania, uniwersalizmu i jednosci.

7.Droga osmiokrotnej sciezki (wlasciwego zrozumienia, wlasciwej

swiadomosci, wlasciwej mowy, wlasciwego dzialania, wlasciwej

postawy, wlasciwych wysilkow, wlasciwej uwagi, wlasciwej

koncentracji) przyniesie pokoj.

Niech bogactwo i moc naszego dziedzictwa, dobro mieszkancow Kambodzy

rozrzuconych po calym swiecie, oraz madrosc i wspolczucie Buddy pchna

nas ku pokojowemu pojednaniu.

17. Uscisk milosci.

Lud Kambodzy ma specyficzny sposob pozdrawiania: znajomi skladaja

rece jak do modlitwy i nisko schylaja glowy. Nazywa sie to sompeah,

Klaniam sie przed twoja natura Buddy.

Kiedy miszkancy Kambodzy pozdrawiaja kogos niezwykle waznego,

obejmuja go dlugo i goraco. Lekko podnosza honorowego goscia z ziemi.

Gest ow powoduje, ze glowa osoby, ktorej oddajemy czesc, znajduje sie

nad nasza. Mowi on:

Zywie dla panskiej osoby gleboki podziw.

Kiedy spotkalem na schodach Watykany papieza Jana Pawla II, goraco

sie uscisnelismy. Nastepnie w celu okazania szacunku, probowalem go

podniesc. Jestem jednak malym mnichem, a papiez jest pokaznej postury.

Moja reka bolala przez pare nastepnych tygodni. Wspolczucie nalezy

rownowazyc madroscia!

Niektorzy mowia, ze buddyzm i chrzescijanstwo nie ida w parze.

Ja odpowiadam:

Czemu nie ?.

Milosc ogarnia wszystko.

Przynosze papiezowi milosc i papiez jest szczesliwy. On obejmuje mnie, a ja

obejmuje jego. Razem jestesmy nieustraszeni dzieki milosci.

18. Kazdy krok jest modlitwa.

Budda nazwal cwiczenie swiadomosci

jedyna droga.

Zawsze w terazniejszosci. Dokladnie w tej chwili. Z seksundy na sekunde.

W pelni aktywni. Stawiajac wlasnie krok.

Dlatego mowimy:

Krok po kroku. Kazdy krok to medytacja.

Kiedy dzieci w Providence odprowadzaja mnie na dworzec, kiedy

podchodze do pociagu, wolaja:

Powoli, powoli, krok po kroku, kazdy krok to modlitwa !,

a wszyscy pasazerowie patrza z usmiechem. Powiedzenie to stalo sie

slynne !

Dzieci nie znaja dobrze angielskiego, ale to zdanie znaja na pamiec. Oni sa

nowa Kambodza i juz teraz znaja droge do pokoju.

W Kambodzy mowimy:

Droga liczaca tysiace mil zaczyna sie od jednego kroku.

Powoli, powoli, krok po kroku. Kazdy krok to medytacja. Kazdy krok to modlitwa.

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maha Ghosananda - Krok Po Kroku - Medytacje o mądrości i współczuciu., Medytacje, Czakry, Aura [Medi
Ghosanada Maha Krok po kroku
Ghosanada Maha - Krok po kroku, parapsychologia
Maha Ghosanada Krok po kroku
Maha Ghosananda Krok po kroku 2
Maha Ghosanada Krok po kroku
Maha Ghosananda Krok po kroku
tomtom 7.910 krok po kroku jak wgrać i uruchomić navi, NAWIGACJA TomTom
Jak zainstalowa Windows 7 Instrukta krok po kroku
Metoda żelowa na tipsie krok po kroku, Stylizacja Paznokci 1
organizacja spotkania biznesowego krok po kroku
Abolicja Podatkowa krok po kroku

więcej podobnych podstron