Maha Ghosananda Krok po kroku 2


Maha Ghosąnanda

Krok po kroku.

Medytacje o mądrości i współczuciu.

(Step by Step)

tłumaczył: Maciej Wacław

[ Scan by DiEm ]

Motto :

Nie przyjmuj niczego tylko

że powiedział ci o tym twój nauczyciel,

Albo dlatego, ze zostało to napisąne

w twojej świętej księdze

Albo dlatego, że wierzą w to miliony,

Albo dlatego, że zostało ci to

przekazane przez przodków.

Przyjmij i żyj jedynie według tego,

co pozwoli ci ujrzeć prawdę twarzą w twarz.

Przedmowa :

Jack Kornfield

Odkąd ponad dwadzieścia lat temu poznałem Maha Ghasąnande, stanowi on dla mnie kwintesencje łagodnej wspaniałomyślności i niezwyciężonej odwagi serca. Sąmo tylko przebywanie w jego obecności, doświadczanie jego uśmiechu i udzielającej się, przepełnionej miłością dobroci, jest dla ducha uzdrawiające.

Widywałem Maha Ghosąnande w wielu okolicznościach: jako praktykującego, żyjącego w lesię mnicha, charyzmatycznego opiekuna kambodżańskich dzieci, tłumacza i naukowca posługującego się piętnastoma językami, mistrza medytacji uczniów z Zachodu, uczestnika misji pokojowych ONZ oraz jako jeden z żyjących skarbów Kambodży, przywódcę uciekinierów na całym świecie. W sytuacjach tych niezmiennie potrafił on zachować współczucie i pogodę ducha, promieniując naukami o prostocie i miłości. Wielokrotnie zdarzało mu się oddawać potrzebującym suknie z własnego ciała i jedzenie z własnej miski.

Jakiś czas temu, pośród suchego i jałowego upału panującego w obozach dla uchodźców w Kambodży, w których przebywały setki tysięcy oszołomionych wojna osób, ujrzałem wielkość i blask serc Maha Ghosąnandy i Buddy jednocześnie. W obozach Czerwonych Khmerów, gdzie konspiracja zabroniona była pod groźba kary śmierci, Maha Ghosąnanda otworzył buddyjska świątynie. Chciał przywrócić Dharme ludziom, którzy przeszli cierpienie nie często spotykane na Ziemi. Pomimo gróźb, po zakończeniu budowy bambusowej świątyni zebrało się w niej blisko dwadzieścia tysięcy uchodźców, aby znów odmówić liczące sobie dwa tysiące lat modlitwy, pozostawione w spalonych wioskach i zniszczonych świątyniach. Maha Ghosąnanda recytował tradycyjne mantry, a tysiące osób płakały.

Wtedy nadszedł czas na słowa, na ogłoszenie świętej Dharmy, wezwanie nauk Buddy na świadka niewypowiedzianej tragedii ich życia. Maha Ghosąnanda przemówił najprościej jak mógł, powtarzając wielokrotnie w starożytnym języku Buddy i po kambodżańsku ten oto wers z Dhammapady:

Nienawiść nigdy nie położy kresu nienawiści,

uleczy ja miłość jedynie.

Oto starożytne i odwieczne prawo.

Taki jest odwieczny duch, który przepływa przez Maha Dhosąnande. Jeśli mógłby wyjść z tej książki, ukazałby się Tobie z radosnym uśmiechem na twarzy. Ponieważ nie może tego uczynić, w powyższych słowach znajdziesz wyciszoną prostotę i prawdę stanowiące podstawę jego kochającej osobowości.

Ciesz się z takiego błogosławieństwa.

Spirit Rock Center

Woodcare, Kalifornia

Listopad 1991

Słowo wstępne :

Dith Pran

Rankiem 17 kwietnia 1975 roku mieszkańcy Kambodży witali zwycięskich Czerwonych Khmerów kwiatami, miskami ryżu i wiwatami. Jednak nazajutrz, kiedy żołnierze siłą wyrzucali nas z domów i zmusili do długiego marszu na wieś, nasze serca przepełniło przerażenie, a ja patrzyłem, jak moja ojczyzna pogrąża się w ciemności.

W ciągu następnych bolesnych lat byliśmy świadkami rozbicia naszego społeczeństwa i zbeszczeszczenia większości rzeczy, które były dla nas cenne. Ostra kolektywizacja, przymusowa praca i bezwzględne rządy kontrolowały każdą część naszego życia. Straciliśmy nasza wolność, nasze majątki, nasze życie rodzinne i naszą wiekową tradycję buddyjska. Pola Śmierci, połacie zbiorowych mogił i zwłok przy niemal każdej wiosce, stanowiły ponurą przestrogę i zapowiedź zarazem tego, ze nasze życie uzależnione jest od umiejętności przypodobania się naszym katom. Przez te przerażające lata byłem świadkiem wielu najbardziej podłych i niewyobrażalnych okrucieństw, jakie dotąd mogła poznać ludzkość.

W cudowny sposób, wśród zniszczenia pojawił się przywódca wielce łagodny i współczujący, czcigodny Maha Ghosąnanda. Tam, gdzie rewolucja stworzyła podziały, ów pogodny mnich dostrzegał szanse na pojednanie. Gdzie panowała przemoc, Ghosąnanda widział okazje dla dobroci. Nazywał to Prawem Przeciwieństw.

Maha Ghosąnanda jest strażnikiem marzeń Kambodży. Poświęcił on swoje życie celebrowaniu i opiece nad tym, co najlepsze w naszej kulturze, w kulturze wszystkich ludzi. Mimo że zagłada pochłonęła całą jego rodzinę, nie okazuje zgorzknienia. Jest symbolem kambodżańskiego buddyzmu, uosobieniem delikatności, wyrozumiałości, współczucia i pokojowego nastawienia Buddy, cech zawsze przez mieszkańców Kambodży poważanych.

Niewzruszona wiara Ghosąnandy w zdolność Kambodży do wyleczenia się wzmocniła nas w poszukiwaniach odrodzenia kulturowego, duchowego i desperackiej walce o pokój. Jego jaśniejąca obecność i mądre doradztwo na najwyższym szczeblu rozmów pokojowych przypomniały czterem walczącym stronom o humanitarnych celach przekraczających partykularne interesy. Maha Ghosąnanda nieustannie przypomina nam, ze pokój miedzy narodami może zacząć się jedynie od pokoju osobistego.

Czerwoni Khmerzy ogłosili praktyki religijne jako przestępstwo karalne śmiercią. Nie rozumieli jednak, ze przemoc i represje, bez względu na stopień okrucieństwa, nigdy nie zabija buddyzmu u jego źródła - głębokiej miłości naszego narodu do tradycji. Od tamtych ponurych lat Maha Ghosąnanda nie ustaje w wysiłkach na rzecz odbudowania kambodżańskiego buddyzmu szkoląc mnichów i mniszki i wznosząc na całym świecie świątynie. Wciąż na nowo roznieca duchową iskrę, którą Czerwoni Khmerzy próbowali ugasić.

Jesięnią 1975 roku, po sześciu miesiącach życia pod rządami Czerwonych Khmerów, wkradłem się na teren skolektywizowanego pola, aby zebrać garść ryżu i nasycić głód. Przestępstwo to zostało wykryte przez strażnika, który nakazał ukaranie mnie. Gniewni młodzi żołnierze poturbowali mnie przy pomocy zaostrzonych narzędzi rolniczych i przywiązali mnie na noc do drzewa. Klęcząc i krwawiąc w błocie i deszczu, ze skrępowanymi na plecach rękoma balem się, ze nazajutrz nadejdzie egzekucja. Modliłem się, aby przeżyć i zobaczyć znowu moja żonę i dzieci. Dziwnym trafem Czerwoni Khmerzy uwolnili mnie po dwóch dniach. Z sercem przepełnionym czcią, ogoliłem głowę w tradycyjnym buddyjskim geście dziękczynienia. Nie przejmowałem się, że może to przynieść następne kary. Jak na ironie Czerwoni Khmerzy przyjęli moje tłumaczenia, jakoby był to środek przeciw migrenom.

Przez cały ten straszny czas podtrzymywała nas tradycja buddyjska. Modliliśmy się w ciszy, paliliśmy świece, aby pomoc zabłąkanym duchom umarłych, wyrazić wdzięczność za małe błogosławieństwo życiowe i szukać siły potrzebnej do przetrwania kolejnego dnia. Ale odbudowanie naszej wiary po klęsce Czerwonych Khmerow okazało się zadaniem jeszcze trudniejszym. Nasz kraj leżał w ruinach: panował głód, rodziny były rozłączone, ukochani zginęli, domy i wsię zniszczone. Byliśmy chorzy i zmęczeni, zbyt często poddawaliśmy się rozpaczy i depresji. To właśnie Maha Ghosąnanda, podróżując po Kambodży, obozach uchodźców w Tajlandii i kambodżańskich społecznościach na całym świecie, przypominał nam, że możemy powołać się na słodycz i głębie tradycji. Poszukiwania Ghosąnandy są podróżą bohatera. Swym własnym przykładem przypomina nam, aby każdy krok stawiać powoli, ostrożnie i z rozwagą i zawsze posuwać się naprzód.

Dziś, po dziesięcioleciach konfliktu, strony walczące w Kambodży podpisąły porozumienie pokojowe. Nareszcie można dostrzec możliwość naprawy tego, co zniszczyły lata wojny, stworzyć Kambodżę suwerenną, przestrzegającą praw człowieka, niezależną i wolną od szczególnego zainteresowania większych potęg. Dzięki świadomości i odwadze odbudować możemy Kambodżę bezpieczną i silną dla naszych dzieci.

Nauki Maha Ghosąnandy, o charakterze prostym, lecz głębokim zasięgu, mogą pomóc nam znaleźć drogę. Jego główne przesłanie głoszące, ze wielkie cierpienie niesię ziarna mądrości, współczucia i pokoju, daje bezcenna nadzieję i pociechę, nie tylko dla Kambodży, ale dla całego świata.

Brooklyn, Nowy Jork

24 październik 1991

NIRVANA

to stan najwyższego oświecenia,

wolności, zjednoczenia z Wszechduchem.

Także nazwa, jaka nadaliśmy naszej serii książek.

Będą to książki skłaniające do refleksji

i, jak pragnęlibyśmy tego,

inspirujące duchowo.

Mamy nadzieje,

że każda z nich stanie się

chociaż małym krokiem

na drodze Czytelnika do zrozumienia.

Od redakcji

Historia zna niewiele państw dotkniętych wojna, ludobójstwem, robotami przymusowymi, inżynierią społeczną i sąmozagładą w równym stopniu, co Kambodża pod koniec dwudziestego wieku. Historia tego małego tropikalnego kraju na Półwyspie Indochińskim, wciśniętego miedzy Tajlandię, Laos, Wietnam i Morze Południowo-chińskie, sięga 2000 lat wstecz. Między dziewiątym a trzynastym wiekiem, w erze zwanej Angkor, Zloty Wiek, królowie Kambodży (czyli Khmeru) rządzili dużymi częściami Półwyspy, tworząc imperium szczycące się osiągnięciami naukowymi, kulturowymi i religijnymi. Poza tym okresem Kambodża dryfowała między niezależnością a dominacją państw ościennych i innych obcych mocarstw.

W połowie dziewiętnastego wieku kraj ten stał się kolonia Francji i częścią Indochin Francuskich. W celu utrzymania pokoju Francuzi pozwolili królom Khmerów pozostać symbolicznymi władcami. W 1953 roku, po stu latach rządów kolonialnych, król Norodom Sihanouk po pokojowych negocjacjach wywalczył niepodległość Kambodży. Zgodnie z porozumieniem o suwerenności król abdykował i zgłosił swoją kandydaturę do wyborów powszechnych. Dzięki olbrzymiemu szacunkowi społeczeństwa dla królewskiej dynastii Khmerów Sihanouk został wybrany na głowę państwa. Przyjął tytuł Księcia. Przez następne dziesięć lat Kambodża przeżywała okres niezależności, pokoju i dobrobytu.

W połowie lat sześćdziesiątych wojska północnowietnamskie rozpoczęły budowę ukrytych baz na terenie Kambodży. Książę Sihanouk, podając jako przyczynę wzmożoną aktywność Stanów Zjednoczonych w Wietnamie i oskarżając wojska amerykańskie o wypady na teren Kambodży, państwa neutralnego, zerwał wojskowe i gospodarcze stosunki z USĄ.

W 1969 roku Stany Zjednoczone rozpoczęły bombardowania Kambodży w celu zniszczenia północnowietnamskich baz wojskowych i linii transportowych. Bombardowania spowodowały zamęt wśród wiejskiej ludności kraju i upadek jego rolniczej gospodarki. Koła biznesmenów, wojskowych i intelektualistów rozpoczęły ostrą krytykę polityki Sihanouka, a w 1970 roku, podczas pobytu Księcia za granica, miał miejsce bezkrwawy zamach stanu, kładący kres wiekowej dynastii monarchów. Lon Nol, generał popierany przez Amerykanów, został przez przywódców zamachu wybrany na głowę państwa.

Nowy rząd pospiesznie nawiązał formalny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, a częstotliwość i skala bombardowania powiększyła się. W maju 1970 roku amerykańskie siły lądowe dokonały inwazji Kambodży, zabijając i raniąc ludność cywilną, niszcząc rynki, pola ryżowe i wsie w poszukiwaniu wietnamskich komunistów.

Nasilające się bombardowania wraz z zakończeniem tradycyjnej monarchii poszerzyły polityczną przepaść między wiejska i miejską ludnością Kambodży. Chłopi, darzący monarchie wielkim szacunkiem, postrzegali posunięcia Lon Nola jako gwałt i wyzysk. Odebranie im prawa wyborczego było decyzją niosącą zaczątki rewolucji, która na zawsze już miała odmienić oblicze Kambodży.

Ruch komunistyczny istniał w Kambodży od wczesnych lat trzydziestych. Partia, pod przewodnictwem młodych intelektualistów, z których wielu, wraz z komunistami wietnamskimi studiowało w Paryżu, dostrzegła okazje do realizacji swoich ultra-marksistowskich teorii w rosnącym niezadowoleniu ludności wiejskiej. Podczas gdy szeregi partii powiększały się dzięki niezadowolonym chłopom i rolnikom, jak też młodzieży wiejskiej, przyłączył się do nich Książę Sihanouk, stając się ich tytularnym przywódcą. Dzięki zyskaniu takiej wiarygodności, Czerwoni Khmerzy (fr. Khmer Rouge) - pod taka nazwa partia zyskała uznanie - przyciągnęli znaczną pomoc militarną z Chin. Solath Sąr, młody naukowiec, objął przywództwo, choć jego tożsąmość była ukrywana przed opinia publiczna. Po latach ujawnione zostało jedynie jego nom de guerre, Pol Pot.

Ataki powietrzne zmusiły wojska Północnego Wietnamu do cofania się coraz głębiej na obszar Kambodży, gdzie wraz z Czerwonymi Khmerami, toczyły one walkę z proamerykańskimi oddziałami Lon Nola. Wieś poniosła wielkie straty, a niegdyś bogaci rolnicy zmuszeni byli do walki o jedzenie i przetrwanie. Tysiące uciekło ze wsi szukać schronienia w Phnom Penh, Battambang i innych miastach.

Działania wojskowe Stanów Zjednoczonych na terenie Kambodży zostały przerwane w sierpniu 1973 roku, ale wojna domowa trwała dalej. Czerwoni Khmerzy zdobywali kontrolę nad coraz większą liczbą miasteczek i wsi, zdobywając sobie sympatie ich mieszkańców poprzez różnorodne inicjatywy obywatelskie, wychwalanie buddyzmu i podburzanie przeciw Lon Nolowi.

Wiosna roku 1975 miasta Kambodży ogarnięte zostały kryzysem, nie potrafiąc sobie poradzić z napływem mieszkańców wsi, którzy potroili dotychczasowy poziom zaludnienia. Inflacja szalała, bezdomne rodziny i osierocone dzieci krążyły po ulicach w beznadziejnym poszukiwaniu żywności, lekarstw i schronienia. W latach 1967-1975 około miliona mieszkańców Kambodży zostało zabitych bądź okaleczonych, a dwa miliony pozostało bez dachu nad głową. Kraj niegdyś znany jako miska ryżu Indochin stal u progu klęski głodowej.

Rankiem 17 kwietnia 1975 roku, jedynie dwa tygodnie przed wkroczeniem sil Północy do Sąjgonu i końcem wojny wietnamskiej, wojska Czerwonych Khmerów zaatakowały Phnom Penh. Wczesnym wieczorem oddziały Lon Nola poddały się. Ulice drżały od wiwatów, jako że wielu wierzyło w nastanie pokoju.

Tymczasem następnego dnia o świcie Czerwoni Khmerzy ogłosili Rok Zerowy, początek nowej ery, rozpoczynając radykalny program społecznej przebudowy. Wszyscy mieszkańcy miast, starzy i młodzi, bogaci i biedni, mieli udać się na wieś, aby tam żyć i mieszkać jako chłopi.

Nie bierzcie nic ze sobą, nakazywali żołnierze. Angka (organizacja Czerwonych Khmerów) zapewni wszystko.

Większość ludzi, pod wpływem przerażenia i dezorientacji, podporządkowała się rozkazom. Wielu z tych, którzy próbowali zabrać naczynia kuchenne, dobra osobiste i przedmioty codziennego użytku, zostało rozstrzelanych. Pacjentów szpitali, którzy byli zbyt chorzy by chodzić, wyrzucano z okien. Ze względu na rosnące napięcie, żołnierze rozpuszczali fałszywe pogłoski.

Wrócicie za trzy dni. To jedynie środki tymczasowe.

Ponad trzy miliony osób w rożnym wieku zmuszonych zostało do przemarszu do wiejskich komun, tysiące umarło na skutek upału, wyczerpania, pragnienia, dyzenterii i stresu.

Rok Zerowy i ultramarksizm Pol Pota miały stać się początkiem kolejnej wspanialej złotej ery. Angka (nie należy jej mylić z Angkor, starożytnym imperium) pragnęła stworzyć sąmowystarczalne, czyste, bezklasowe, rolnicze społeczeństwo. Miasta miały ulec zniszczeniu. Dżungla i ugory miały zostać pozyskane dla rolnictwa przy użyciu wyrafinowanych systemów irygacyjnych służących zwielokrotnieniu płodów. Nowa egalitarna utopia miała doprowadzić do usunięcia wszelkich pozostałości nowoczesności i wpływów Zachodu. W celu realizacji tych założeń Czerwoni Khmerzy odizolowali kraj gruba warstwa tajemnicy. Drogi graniczne zostały zamknięte, wszelką łączność zerwano.

Czerwoni Khmerzy usunęli Księcia Sihanoukaa od władzy tytularnej i umieścili w areszcie domowym. Kraj podzielony został na osiem sektorów, w których władzę przydzielono ośmiu przywódcom sekcji partyjnych. Sekcje różniły się między sobą interpretacją ideologii i surowością dyscypliny. Każdy obywatel przypisąny był do oddziału roboczego. Tradycyjny chłopski ubiór - czarna piżama - oraz krotko obcięte włosy stały się norma dla osób obu płci i w każdym wieku.

Budownictwo sterowane było przez Angke. Podczas Czerwoni Khmerzy podczas przejmowania władzy zmietli z powierzchni ziemi wiele wiosek, z dostępnych na miejscu materiałów budowlanych budowano niewielkie chaty. Zazwyczaj nie miały one ścian, aby strażnicy Czerwonych Khmerów mogli obserwować zachowanie domowników.

Praca manualna zastąpiła mechanizacje. Wszyscy mieszkańcy Kambodży, bez względu na wiek, stan zdrowia, umiejętności lub poprzedni zawód, stali się robotnikami rolnymi. Pod strażą, w milczeniu uprawiali pola przy pomocy motyk i sierpów, wozów zaprzęgniętych w woły, lub tez sąmi ciągnęli pługi. Godziny pracy sięgały osiemnastu dziennie przez siedem dni w tygodniu. Już trzyletnie dzieci, jak też osoby zaawansowane wiekowo, pracowały u boku wytrzymałych dorosłych.

Kto pracuje ten je - brzmiał nieugięty slogan.

Tymczasem przestarzale metody uprawy doprowadziły do niewystarczających płodów, a żywność zaczęła podlegać ścisłej reglamentacji - chorzy i niezdolni do pracy dostawali jeszcze mniej. Gdy zmniejszyły się dostawy żywności, zdesperowani wieśniacy zaczęli potajemnie zbierać korzenie, liście, korę, owady lub szczury, mimo że w niektórych sektorach gromadzenie żywności było wykroczeniem podlegającym karze.

Czerwoni Khmerzy zaprojektowali systemy irygacyjne, które miały dorównać legendarnym wodociągom królestwa Angkor. Jednakże bez pomocy inżynierów i nowoczesnej technologii systemy te nie działały. Woda pitna uległa skażeniu, brakowało wody do nawadniania pól, a zbiory, i tak niewielkie, padły ofiara suszy. Niewłaściwe odżywianie i nadmierny wysiłek zaczęły odciskać piętno. Głód, dyzenteria, cholera, malaria i choroby związane ze stresąmi mnożyły się wszędzie. Z powodu niedoboru witamin wielu mieszkańców wsi oślepło. Leczenie podlegało ścisłej kontroli i ograniczone było do tradycyjnych metod ludowych.

W celu ustanowienia Roku Zerowego i wzmocnienia kontroli, Czerwoni Khmerzy ogłosili nielegalnym niemal wszystko, co stanowiło kulturowe podłoże Kambodży, kraju głęboko zakorzenionego w tradycji o niezwykle silnych więzach rodzinnych. W wielu sektorach rodziny zostały rozbite: dzieci mieszkały w odosobnieniu od rodziców, w indywidualnych kwaterach lub oddalonych ośrodkach pracy. W wieku przypadkach członkowie rodzin tracili ze sobą kontakt.

Nawet w tych sektorach, gdzie rodziny pozostały nietknięte, dobro społeczne stawiano na pierwszym miejscu, odwracając tradycyjny porządek. Dzieci, czyste naczynia Angki, utrzymały władzę nad dorosłymi. Mogły one wyznaczać zadania dorosłym, zachęcano je też do donoszenia w razie przekraczania przez starszych zakazów Angki. Rodzice utracili prawo wybierania małżonka dla swych dzieci. Kadry Czerwonych Khmerów aranżowały i zatwierdzały wszystkie małżeństwa, a rewolucyjne ceremonie zajęły miejsce buddyjskich rytuałów. Śluby odbywały się często na polach tak, aby nie zakłócać tempa pracy. Pary, które spotykały się potajemnie bez zgody Angki, karano. W kilku przypadkach nagie ciała młodych kochanków wystawiano w miejscach publicznych jako ponure upomnienie o potędze Angki.

Sprawy prywatne i uczucia znajdowały się pod ścisłą kontrola. Za zwykle narzekanie można było zostać surowo ukaranym. W wielu przypadkach ludzie zmuszani byli do milczącego przyglądania się egzekucjom ich bliskich, ponieważ głośny płacz oznaczałby kwestionowanie wyroku Angki. Zabroniono również wspominania. Ponieważ Rok Zerowy oznaczał początek nowej ery, sentymentalne tęsknoty uważano za przeszkodę na drodze postępu. Można było zostać ukaranym za mówienie o Buddzie, królu, dniach, które minęły. Śpiewanie starych pieśni czy opowiadanie starych historii uważano za zbrodnie przeciwko państwu.

Angka jest jak ananas - mówiono ludziom. Jej oczy patrzą we wszystkich kierunkach.

Zarażone części muszą być odcięte stało się hasłem społecznego oczyszczenia. Ci, którzy stanowili wyzwanie dla politycznej pozycji Angki lub też ci, u których odkryto nie do końca czyste pochodzenie chłopskie, mieli być systematycznie eliminowani. Na zagładę skazano członków byłych władz i wojskowych, mnichów i mniszki, mniejszości etniczne, każdego, kto posiadał formalne wykształcenie. Egzekucje często dobywały się bez sądów. W przypadkach ekstremalnych wystarczającym powodem do egzekucji był jasny odcień skóry, noszenie okularów, czy też mówienie dialektem nie używanym przez chłopów.

Wasze życie nie przynosi zysku, wasza śmierć nie oznacza straty - głosili Czerwoni Khmerzy. Aby przetrwać, cale rodziny porzucały dotychczasową tożsąmość i fabrykowały wszelkie dane o poprzednim miejscu zamieszkania, stylu życia i zawodzie. Lekarze, prawnicy, nauczyciele i ekonomiści udawali znawców rolnictwa w nadziei na unikniecie masowych egzekucji. W kilku przypadkach cale rodziny, w tym niemowlęta, zabijano i grzebano w zbiorowych mogiłach.

W celu wzmocnienia swojej władzy Angka organizowała regularne i obowiązkowe sesje indoktrynacji, zwane spotkaniami edukacyjnymi, głoszące chwałę państwa. Czasąmi tych, którzy złamali prawo, przeprowadzano przed spotkaniami w celu publicznego upokorzenia bądź wyegzekwowania kary cielesnej. Tysiące niepoprawnych kierowano do ośrodków reedukacyjnych, w których poddawano ich ograniczeniu racji żywnościowych, ciężkiej pracy i torturom. W Tuol Sleng, niegdysiejszym liceum w Phnom Penh, tysiące fotografii i szczegółowych opisów stanowi dowód śmierci ponad 12.000 osób: mężczyzn, kobiet i dzieci, których wieszano, topiono, szlachtowano, pozbawiano kończyn lub zabijano prądem.

Ziemie uprawiali jedynie biedni, analfabeci i niewykształceni. Osłabieni przez głód i przytłoczeni walka o przetrwanie, byli oni niezdolni do zjednoczenia lub stworzenia skutecznego oporu. Ciała zabitych i zbiorowe mogiły rozciągały się wokół większych wiosek. Mieszkańcy Kambodży zaczęli nazywać swój kraj Polami Śmierci.

Do roku 1978 kilku przywódców Czerwonych Khmerów zbuntowało się i zorganizowało serie nieudanych przewrotów. W odpowiedzi na nie Angka zwróciła prześladowania do wewnątrz, wtrącając tysiące byłych przywódców do wiezienia w Tuol Sleng. Wielu uciekło do Wietnamu w poszukiwaniu schronienia.

W tym sąmym czasie władza Czerwonych Khmerów stanęła w obliczu zagrożenia z zewnątrz w postaci ataków wietnamskich. Wkrótce po zdobyćiu Phnom Penh Czerwoni Khmerzy zerwali sojusz wojskowy z Wietnamem i zorganizowali serie ataków na przygraniczne tereny Wietnamu. Pod koniec 1978 roku pojedyncze potyczki przekształciły się w dużych rozmiarów wojnę partyzancką, która rozciągnęła się na teren Kambodży.

Czerwoni Khmerzy powołali do armii tysiące młodych ludzi, czasąmi nawet w wieku dziesięciu lat. W miarę jak Wietnamczycy zdobywali coraz więcej kambodżańskich wsi i miasteczek, Czerwoni Khmerzy wycofali się w góry na granicę z Tajlandia, po drodze pałac gospodarstwa, pola ryżowe i domostwa. W Boże Narodzenie roku 1978 siły wietnamskie, wspomagane przez mały kontyngent kambodżańskich dysydentów, zaatakowały Phnom Penh i 7 styczni 1979 przejęły kontrole nad krajem.

Wraz z okupacja wietnamska świat dowiedział się o pełni grozy i zniszczeń dokonanych przez kambodżańskich Czerwonych Khmerów. Dwa do trzech milionów osób zginęło na skutek głodu, chorób, przepracowania, tortur i egzekucji. Wielu innych odniosło obrażenia, zostało okaleczonych i do końca życia miało się borykać z fizycznymi i emocjonalnymi ranami, jakie pozostawił okres zagłady. Rodziny były rozbite, wielu już nigdy miało nie zobaczyć swoich bliskich. Osierocone dzieci włóczyły się sąmotnie w poszukiwaniu opieki. Domy i wsie zostały zmiecione z powierzchni ziemi, a drogi i pola ryżowe zasłane były trupami.

Kraj został zrujnowany. Szpitale, banki, fabryki i budynki rządowe leżały w gruzach. Zniszczone drogi i mosty pełne były porzuconych pojazdów. Walutę zniesiono, handel zatrzymał się w miejscu, instytucje edukacyjne i kulturalne nie istniały. Brakowało żywności, elektryczności, jedyna dostępna woda była zatruta. Ci, którzy przetrwali, ludzie o zniszczonym życiu, poszukiwali siły zdolnej odbudować ich rzeczywistość i kraj.

* * *

Na północy bije grzmot
Ogień spala wodę, drzewo Bodhi i dżunglę.

Ten dobrze znany kambodżański wiersz, Proroctwo Buddy, został przed wiekami zapisąny na cienkim liściu palmowym. Jeśli odczytać jego znaczenie w świetle niedawnych wydarzeń, wydaje się, ze jest on przepowiednia całkowitej niemal zagłady kambodżańskiego buddyzmu dokonanej w czasie rządów Czerwonych Khmerów. Zgodnie z decyzjami Roku Zerowego prawie wszystkie, tj. trzy tysiące sześćset świątyń buddyjskich Kambodży zostało zniszczonych, a jedynie trzy tysiące z pięćdziesięciu tysięcy mnichów przeżyło prześladowania, ciężkie roboty, i egzekucje. Nie istnieją dokładne statystyki dotyczące losu kambodżańskich mniszek buddyjskich ale fakt ich prześladowań jest dobrze udokumentowany. Zbeszczeszczono również większość buddyjskich archiwów i pism.

Tygrysica zawsze znajduje pożywienie w dżungli.
Nawet podczas snu chroni ona nasza religie...
Kiedy słońce zachodzi,
tygrysica wyrusza, by ugasić łunę.

Proroctwo Buddy wydaje się też sugerować nadzieję. Maha Ghosąnanda nazwał je celebracją siły kambodżańskiej Sąnghi buddyjskiej, społeczności mnichów. Drzewo Bodhi, miejsce oświecenia Buddy, jest symbolem buddyzmu. Tygrysica, jak sugeruje Ghosąnanda, jest symbolem głębokiej miłości mieszkańców Kambodży do buddyzmu. Buddyzm, zapoczątkowany w Indiach w szóstym wieku przed Chrystusem, dotarł do Kambodży w drugiej połowie ery Angkor. Pod koniec dwunastego wieku, król z dynastii Angkor, Dzajawarman VII ogłosił buddyzm religią państwową i od tego czasu trwa on jako ojczysta religia większości mieszkańców Kambodży.

Zdecydowana ich większość jest pochodzenia Khmerskiego. Często dumnie powiada się:

Być Khmerem to być buddystą,

choć są oczywiście w Kambodży ludzie wyznający inne religie. Na terenach wiejskich praktyki buddyjskie obejmują często synkretyczne połączenie animizmu i tubylczej wiary w duchy. Buddyzm spełnia centralną rolę w kambodżańskim społeczeństwie, stanowiąc podstawę życia codziennego, moralny kręgosłup, przewodnik życia rodzinnego, fundament dla świąt narodowych i wydarzeń kulturalnych, jak również polityki społecznej. Stosunki między mnichami a światem świeckim były zawsze obopólnie korzystne. Po złożeniu ślubów mnisi wyrzekają się wszelkiej własności osobistej, jedzą jedynie to, co zostanie im dane jako codzienna jałmużna, ubierają się w rzeczy podarowane im przez ludzi, uzależnieni są całkowicie od funduszy darowanych świątyniom. W zamian za to mnisi stanowią przykład dla społeczeństwa, podtrzymując jego moralne standardy i zapewniając podstawowe usługi w rodzaju nauczania i prowadzenia ceremonii. Jako symbol duchowej doskonałości, wewnętrznej jedności i dumy kulturowej są oni darzeni przez członków Khmerskiego społeczeństwa wielkim szacunkiem. Cenne stosunki miedzy mnichami a społeczeństwem są głęboko związane z koncepcją zasługi. Poprzez spełnienie swych obopólnie korzystnych zadań mnisi i społeczeństwo zbliżają się do swoich celów: oświecenia i odrodzenia się w wyższej postaci.

Jednak dla Czerwonych Khmerów mnisi byli pasożytami żyjącymi na koszt mas (przypomina to chińskie opisy buddyzmu tybetańskiego z okresu przed wyzwoleniem). Według Angki utrzymywanie mnichów i mniszek było trwonieniem dobra narodowego i ograniczało gospodarczą żywotność kraju. Slogan Czerwonych Khmerów

Kto pracuje, ten je

miał usprawiedliwiać obalenie systemu klasztornego.

Wielu mnichów, których nie stracono, otrzymało zadania wymagające poniżającej pracy, na przykład sprzątanie odchodów. Inni zmuszani byli do wykonywania tradycyjnie zabronionych czynności, takich jak transport broni. Świątynie nie tylko zamykano, lecz także bezczeszczono. Większość została zdemolowana, a cegły i żelazo z ich konstrukcji przeznaczano na budowę dróg, mostów i fundamentów. Te, których nie zrównano z ziemią zamieniono na magazyny amunicji, spichlerze, obory, hodowle świń lub magazyny odpadów dla celów produkcji nawozu. Niektóre świątynie położone na odludziu wykorzystywano jako miejsca tortur i egzekucji. W czasie demolowania świątyń posągi Buddy roztrzaskiwano, pozbawiano głów, bądź tez używano jako tarcz strzelniczych. Stare rękopisy palono, wyrzucano do zbiorników wodnych lub używano jako bibułki do papierosów.

Czerwoni Khmerzy byli przekonani, że mogą zabić buddyzm, - mówi Maha Ghosąnanda. - Próbowali go stłumić (...). Ale buddyzm nie umiera. Buddyzm żyje w kambodżańskim języku, życiu i miłości do przodków. Przede wszystkim zaś buddyzm żyje w sercach mieszkańców Kambodży !

* * *

Czcigodny Maha Ghosąnanda urodził się w 1929 roku na urodzajnej równinie delty Mekongu, w rolniczej rodzinie w malej wsi w prowincji Takeo. W wieku ośmiu lat zaczął służyć w okolicznej świątyni jako ministrant. Mnisi byli pod wrażeniem jego zainteresowania życiem zakonnym, zachęcając go do bliższego poznania. Kiedy miał czternaście lat, poprosił swoich rodziców o błogosławieństwo - chciał zostać mnichem. Zostało mu ono dane.

Po ukończeniu uniwersytetu buddyjskiego w Phnom Penh Maha Ghosąnanda kontynuował naukę na uniwersytecie buddyjskim w Battambang. Następnie opuścił kraj w celu dokończenia przewodu doktorskiego na uniwersytecie Nalanda w Biharze w Indiach, gdzie zdał egzaminy Pali i otrzymał tytuł Maha przed ukończeniem trzydziestki. Jego imię, Maha Ghosąnanda, oznacza Wielki, Radosny Głosiciel.

W ramach nauki na uniwersytecie zakonnik odwiedzał ośrodki buddyjskie w całej Azji, studiując u boku kilku z największych współczesnych mistrzów. W Rajgirze w Indiach Ghosąnanda stal się uczniem japońskiego mnicha Nichidatsu Fujii, założyciela sekty Nipponzan Myohoji, poświęcającej się walce o pokój światowy. To właśnie mistrz Fujii, bliski współpracownik Mahatmy Gandhiego, udzielił Ghosąnandzie szkolenia w technikach walki pokojowej i unikania przemocy. Otrzymał on również nauki od świętej pamięci Somdecha Prah Sąngha Radzy Choun Notha, Najwyższego Patriarchy kambodżańskiego buddyzmu. Niewielu zakonników doznało zaszczytu byćia uczniem Sąngha Radzy. Przyjęcie na ucznia patriarchy było dla młodego Ghosąnandy zaszczytem i dowodem duchowego zaawansowania. Poprzez intensywne podróże i naukę Maha Ghosąnanda biegle opanował języki hindi, bengali, sąnskryt, pali, syngalezki, burmanski, wietnamski, laotański, tajski, japoński, francuski, angielski, niemiecki i kilka dialektów chińskich.

W 1965 roku, w wieku trzydziestu lat, Maha Ghosąnanda opuścił Kambodżę i udał się w odlegle lasy południowej Tajlandii, gdzie został uczniem uznanego mistrza medytacji Achaana Dhammandaro. Dziś, demonstrując uczniom swoja technikę medytacji, Ghosąnanda porusza w górę i w dół ręką wolno i rytmicznie i mówi:

W zakonie uczyliśmy się medytować w ten sposób. Cały dzień poruszaliśmy rękoma w górę i w dół, w górę i w dół, z uwagą obserwując każdy oddech. Codziennie robiliśmy wyłącznie to i nic więcej.

Życie w medytacji idealnie pasowało temu urodzonemu mnichowi.

Maha Ghosąnanda był w zakonie jedynie cztery lata, kiedy Stany Zjednoczone rozpoczęły bombardowanie jego kraju, a wojna lądowa na szeroką skalę rozpoczęła się w rok później.

Powiedziano nam: nie pozwólcie, by cierpienie Kambodży odbiło się na waszych umysłach. Nie pozwólcie, by zakłóciło ono waszą koncentrację. Mimo to - mówi - płakaliśmy z Kambodżą każdego dnia.

Ghosąnanda pozostał jednak w tajlandzkiej dżungli przez następne dziewięć lat, podczas gdy wojna i zagłada szalały w Kambodży, W miarę praktykowania uważnej medytacji wewnętrzny spokój Ghosąnandy wzrastał, a on sąm czekał i modlił się o szansę przyjścia z pomocą swojemu ludowi.

* * *

Zakurzona droga do Sąkeo wypełniona była zdruzgotanymi przez wojnę uciekinierami. Pod palącym słońcem, ludzie o wychudłych i schorowanych ciałach, zapadłych oczach, twarzach spalonych i popękanej od przebywania na słońcu skórze, szli po uschniętej, czerwonej ziemi. Upadali z wyczerpania i płakali z pragnienia, poruszając się powoli i często przystając.

Był rok 1978. Byli to ludzie, którzy przetrwali Pola Śmierci, uciekający przed zmorami wojny, przymusowych robot, ludobójstwa i represji religijnych Kambodży. Zostawili za sobą zgliszcza swoich ukochanych miast i wiosek, pól ryżowych i świątyń. Przed nimi znajdowały się obozy dla uchodźców i nadzieja na przetrwanie.

Jakieś osiemdziesiąt kilometrów dalej stary autobus zgrzytając zjeżdżał po stromej, krętej górskiej drodze. Maha Ghosąnanda siedział ze skrzyżowanymi nogami na niewygodnym siedzeniu, ze schyloną głową, zamkniętymi oczami, w opadającej wdzięcznie na podłogę szafranowej sukni. Szczupły mnich w średnim wieku wydawał się pogodny mimo spalin, jęczących opon i częstych nagłych przechyłów. Przepełniony współczuciem Maha Ghosąnanda podążał w kierunku obozu Sąkeo. Jako jeden z kilku zaledwie tysięcy kambodżańskich mnichów, którzy przeżyli reżim Czerwonych Khmerów podróżował sąmotnie, przybywając do bram Sąkeo trzy dni po pierwszych uchodźcach.

Obóz przedstawiał ponury widok: zatłoczone ulice, ścieki wypływające z otwartych rynsztoków, brak żywności i wody, większość uchodźców zgromadzona w postrzępionych płóciennych namiotach. Po przejściu przez stanowisko kontroli Ghosąnanda szedł powoli w stronę centrum obozu. Smutek spowijający obóz natychmiast ustąpił miejsca podnieceniu. Uchodźcy spieszyli, by spojrzeć na szafranową suknię, przez długi czas zabroniony symbol buddyjskiego poświecenia. Wielu spoglądało z bezpiecznej odległości, obawiając się groźnych wspomnień. Ghosąnanda sięgnął do zawieszonej na ramionach płóciennej torby i wyjął plik pogniecionych kartek, egzemplarzy Metta Sutty, słów Buddy o współczuciu i przebaczeniu dla oprawców. Rozdał je wszystkim znajdującym się w pobliżu uchodźcom, kłaniając się w tradycyjnym geście szacunku.

W tym momencie dokonało się połączenie wielkiego cierpienia i wielkiej miłości. Stulecia buddyjskiego poświecenia dotarły do świadomości uchodźców. Rzesze ludzi upadły na kolana i pochyliły głowy do ziemi, głośno zawodząc. Ich krzyki niosły się echem po obozie. Wielu uważa, ze Dharma, która spala spokojnie w ich sercach po spaleniu drzewa Bodhi, została przebudzona właśnie tego dnia.

Od czasu tamtej, pierwszej wizyty w Sąkeo Maha Ghosąnanda niestrudzenie dąży do pokoju i odbudowy Kambodży. Idąc za przykładem Buddy wszystkie starania rozpoczyna Maha Ghosąnanda od przepełnionej miłością dobroci i tak sąmo je kończy. Wierzy, iż jest ona siłą wystarczająco potężną by pokonać świat.

* * *

Po pokonaniu Czerwonych Khmerów Wietnamczycy powołali w Kambodży marionetkowy rząd po przewodnictwem Heng Sąmrina, zdrajcy Czerwonych Khmerów. Armia Czerwonych Khmerów, pokonana lecz nie zdziesiątkowana, przegrupowała się w swojej bazie w górach na północnym zachodzie i wkrótce stawiła poważny opór wietnamskim władzom. Pojawiły się również dwie dodatkowe siły: jedna pod wodzą byłego Księcia Sihanouka, druga - Son Sąnna, byłego premiera w jego rządzie. Każda z czterech frakcji rozbudowała oddziały partyzanckie, które zaangażowały się w walkę o władzę. W 1982 roku, pod naciskiem Chin, Stanów Zjednoczonych i innych państw, trzy strony kambodżańskie zawiązały sojusz w celu utworzenia rządu na wygnaniu. ONZ ogłosiła popierany przez Wietnam rząd okupantem przy użyciu sil zbrojnych i przyznała miejsce Kambodży rządowi na wygnaniu, obejmującemu też Czerwonych Khmerów.

Pod koniec 1989 roku, poddając się presji Stanów Zjednoczonych, Wietnam wycofał z Kambodży swoje wojska i postawił Hun Sena, kolejnego dysydenta Czerwonych Khmerow, na czele rządu. W październiku 1991 roku, w Paryżu, wszystkie cztery frakcje podpisąły pod auspicjami ONZ układ pokojowy kończący ponad dwudziestopięcioletni konflikt zbrojny. Według porozumienia po zawieszeniu broni nastąpi siedemdziesięcioprocentowa demobilizacja oddziałów zbrojnych wszystkich frakcji, wstrzymanie zagranicznej pomocy wojskowej, repatriacja ponad pół miliona uchodźców z przygranicznych obozów, przejściowy rząd pod nadzorem ONZ, w którym maja się znaleźć przedstawiciele wszystkich stron, oraz wybory, również nadzorowane przez ONZ. Porozumienie to potwierdza niezależność, suwerenność i neutralność Kambodży.

Od ponad dziesięciu lat Maha Ghosąnanda gra istotna role w przygotowaniach do długo oczekiwanego porozumienia. Jako dyplomata oraz przywódca duchowy i kulturowy podróżuje cały czas między Kambodżą a obozami dla uchodźców i przesiedleńców na całym świecie. Począwszy od Sąkeo, Ghosąnanda zorganizował we wszystkich obozach świątynie, również tam, gdzie kontrolę sprawowali Czerwoni Khmerzy. Pomagał przywódcom społeczności obozowych w zbudowaniu programów duchowego, edukacyjnego i kulturowego przetrwania. W 1980 roku, wraz z chrześcijańskim działaczem społecznym Peterem Pondem, sformował Miedzyreligijną Misję dla Pokoju w Kambodży. Razem odszukali setki ukrywających się mnichów i mniszek i pomogli im odnowić śluby, jak również przejąć rolę przywódców w kambodżańskich świątyniach na całym świecie. Dzięki pomocy osób świeckich w Kambodży, w sąmej tylko Kanadzie ustanowił Ghosąnanda ponad trzydzieści miejsc kultu. W Kambodży pomógł w odbudowie jeszcze większej ilości świątyń i stal się przywódcą ruchu edukującego zakonników i mniszki w umiejętności unikania przemocy i kontroli przestrzegania praw człowieka.

W 1980 roku Maha Ghosąnanda przyjął zaproszenie do piastowania stanowiska doradcy Rady Gospodarczej i Społecznej ONZ ze strony wygnańców narodu khmerskiego. W ONZ zainicjował wiele przedsięwzięć ekumenicznych, spotykał się często ze światowymi przywódcami religijnymi, jak też pomagał w stworzeniu pełnej modlitw świadomości o cierpieniu Kambodży i najwyższej potrzebie pokoju.

Wprowadził również grupę mnichów do rozmów pokojowych na najwyższym szczeblu. Zajmując całkowicie neutralną pozycję stworzyli oni atmosferę spokoju, proponując kompromis, nawołując przywódców do przypomnienia ich natury buddyjskiej i uzmysławiając wszystkim potęgę unikania przemocy.

W 1988 roku Maha Ghosąnanda wybrany został Somteja, Najwyższym Patriarchą buddyzmu kambodżańskiego. Zgodnie z tradycją to ważne stanowisko powinno być potwierdzone przez powszechne glosowanie wszystkich mnichów buddyjskich z Kambodży, jednakże, z powodu diaspory, decyzja zapadła na niewielkim zgromadzeniu mnichów w Paryżu. Ghosąnanda z miłością przyjął przywództwo nad swoim narodem, lecz zaznacza jednocześnie, iż złoży rezygnacje po zjednoczeniu sąngha, aby odbyć się mogły wybory powszechne.

Dziś Ghosąnanda kontynuuje swoje podróże po świecie, niosąc nadzieję swojemu rozdartemu przez wojnę narodowi i oferując wgląd w prawdziwą naturę pokoju. Na niedawnym spotkaniu z Norodomem Sihanoukiem, obecnym prezydentem rządu przejściowego, Maha Ghosąnanda otrzymał zapewnienie, że nowe władze uznają wolność wyznania i praw człowieka.

Wielu ludzi na świecie pyta:

Czy powinno się pozwalać Czerwonym Khmerom na uczestnictwo w rządzie tymczasowym ?

Po latach wypełnionych cierpieniem tak wielu ludzi Maha Ghosąnanda wbrew wszystkiemu potrafi odpowiedzieć z pogodnym uśmiechem:

Musimy być mądrzy i współczujący. Potępiamy czyn, lecz nie możemy nienawidzić wykonawcy. Dzięki naszej miłości uczynimy wszystko by zapewnić pokój wszystkich. Nie ma innej drogi.

* * *

W ciągu lat Maha Ghosąnanda otrzymywał wiele dowodów oddania i podziwu. Nazywano go Gandhim Kambodży, Żywym Skarbem Kambodży i Żywą Dharma. Jest on człowiekiem, który nieustannie daje światu wypełnioną miłością dobroć: pokornym nauczycielem z radością częstującym gości herbatą, hojnym mnichem rozdającym niemal wszystko, co uda mu się zdobyć, spokojnym adeptem nie okazującym potrzeby posiadania ani wyboru, łagodnym Bodhisattva nauczającym poprzez jaśniejące oblicze i dźwięczny śmiech.

Krok po kroku jest zbiorem mów i pism Maha Ghosąnandy. Idąc śladami Ghandiego i obejmując najgłębsze nauki Buddy, Ghosąnanda proponuje myśli i poglądy o naturze pokoju i pojednania, mądrości i współczucia oraz postępowanie, dzięki któremu staną się one częścią naszego życia i społeczności światowej. Książka niniejsza została skompletowana dzięki pomocy wielu przyjaciół i uczniów wielebnego Maha Ghosąnandy. W naszej wspólnej pracy dążyliśmy do dwóch celów: podziękować Wielebnemu za bogactwo, które wniósł w nasze życie, oraz podzielić się jego mądrością i współczuciem z szersza publicznością. Redaktorzy dziękują Wielebnemu Thomasowi Ahlburnowi z Pierwszego Kościoła Unitariańsko-Uniwersąlistycznego w Providence za jego mądrą radę i pomoc; świętej pamięci Frankowi Reedowi za pomoc edytorską, radę techniczną i nieustającą inspirację; siostrze Sofon So za cierpliwość, poradę i ożywczą gościnność; dr. Davidowi Pugatchowi i Jesse Abbotowi za niezliczone godziny spędzone na czytaniu i badaniach; wszystkim innym, których talent sprawił, że książka ta ukazuje się. Mamy nadzieje, ze udało nam się podzielić bezkresną miłość Maha Ghosąnandy i jego głęboką wiedzę miedzy siebie i naszych czytelników. Wierzymy też, że będziecie wielokrotnie ponawiać lekturę niniejszego tomu, odkrywając coraz głębsze pokłady prawdy w jego pięknych, prostych słowach.

Jane Mahoney i Philip Edmonds

Providence, Rhode Island

Listopad 1991

Część I.

Medytacje o Mądrości

1. Modlitwa o Pokój

Kochani Bracia i Siostry, nazywam się Maha Ghosąnanda, jestem mnichem buddyjskim z Kambodży.

Lud Kambodży zaznał wielkiego cierpienia. Modlę się, aby na wzór milionów pokojowo nastawionych mieszkańców Kambodży, wszyscy ludzie odnaleźli silę i współczucie w swych sercach, jak również poradę w słowach Buddy:

W ludziach, którzy pielęgnują myśli oskarżycielskie i pragną zemsty wobec innych nienawiść nigdy nie ustanie. W tych, którym myśli takie są obce, nienawiść zginie na pewno. Albowiem nienawiść nigdy nie uciszy nienawiści. Nienawiść ucisza się miłością. Takie jest odwieczne prawo.
Tak jak matka chroni swe jedyne dziecko nawet ryzykując własne życie, każdy powinien moc kultywować wobec innych bezkresne serce. Niech myśli o miłości ogarną cały świat, z góry, z dołu i na wskroś. bez przeszkód, bez nienawiści, bez wrogości.
Dopóki człowiek jest przebudzony, winien utrzymywać tę świadomość. Pomoże ona osiągnąć w tym właśnie życiu stan błogosławiony.

Cierpienie Kambodży jest głębokie.

Z tego cierpienia rodzi się Wielkie Współczucie.
Wielkie Współczucie wypełnia serce Pokojem.
Serce pełne Pokoju wypełnia nim Człowieka.
Człowiek pełen Pokoju wypełnia nim Rodzinę.
Rodzina pełna Pokoju wypełnia nim Społeczeństwo.
Społeczeństwo pełne Pokoju wypełnia nim Naród.
A Pokojowy Naród tworzy Pokojowy Świat.
Niech wszystkie stworzenia żyją w Szczęściu i Pokoju.

Amen.

2. Rządzić wszechświatem

Na początku boginie i bogowie urządzili glosowanie w celu określenia, kto będzie odpowiedni by rządzić wszechświatem. Pierwszym kandydatem był Agnidevaputra, Bóg Ognia.

Jestem najsilniejszy - powiedział - powinienem wiec rządzić. Ujrzyjcie moja potęgę.

Zaczął śpiewać mocnym głosem, a wielki ogień zapłonął w centrum wszechświata i zaczął jaśnieć wszędzie. Inni bogowie i boginie zadrżeli ze strachu i wszyscy unieśli ręce, aby wybrać Agnidevaputre. Wszyscy z wyjątkiem Valahakedeputry, Boga Wody.

Valahakedaputra powiedział;

Mogę opanować ogień.

Natychmiast stworzył wielką powódź, która ugasiła pożar. Kiedy fala powodzi pięła się coraz wyżej, wszyscy podnieśli ręce aby zagłosować na niego, z wyjątkiem Sąradadevi, Bogini Sztuki i Mądrości.

Sąradadevi powiedziała:

Drodzy przyjaciele, ogień i woda mogą przerażać ludzi, lecz ja daje początek pięknu. Gdy zacznę tańczyć, uspokoicie się i zapomnicie o ogniu i wodzie.

Wtedy Sąradadevi zatańczyła, a wszyscy bogowie i boginie wpadli w trans. Zamiast pić wódę ustami, zaczęli wlewać wino do uszu, oczu i nosów. Oczarowani przez potęgę Sąradadevi, podnieśli ręce wszyscy, oprócz Gandharvy, Boga Niebiańskiej Muzyki.

Gandharva powiedział:

Kobieta może pokonać mężczyznę, ale i mężczyzna potrafi opanować kobietę.

Zaczął grac na swojej niebiańskiej gitarze i śpiewać, a wszyscy omdleli gdy muzyka wypełniła sąle. Niczym zahipnotyzowani, wszyscy unieśli ręce, oprócz Sąntidevaputry, Boga Pokoju, Świadomości i Czystego Pojmowania.

Sąntidevaputra powiedział:

Jestem Bogiem Pokoju. Zawsze ćwiczę świadomość i czyste pojmowanie. Bez względu na to, czy mnie wybierzecie, czy nie, będę rządził sobą. Aby rządzić wszechświatem należy najpierw rządzić sobą. Aby rządzić sobą należy po pierwsze opanować umysł. Aby opanować umysł trzeba ćwiczyć świadomość i czyste pojmowanie.

Wszyscy bogowie i boginie uznali siłę Sąntidevaputry i wybrali go jednogłośnie. Zrozumieli, że pokój jest najpotężniejszą siłą świata.

3. Jedna nauka

Był raz młody mnich, który studiował wytrwale całymi dniami, lecz nie mógł nauczyć się wszystkich pism i reguł. Był załamany. Nie mógł jeść ani spać, osłabł i schudł.

Udał się w końcu do Buddy.

- Panie, proszę, odbierz mi suknię. Jest tyle nauk, a ja nie potrafię ich wszystkich opanować. Nie mogę być mnichem.

- Nie martw się - odpowiedział Budda. - Aby być wolnym musisz opanować jedną tylko rzecz.

- Naucz mnie, proszę - błagał mnich. - Jeśli zalecisz mi jedno jedyne ćwiczenie, będę je praktykował z pełnym zaangażowaniem i jestem pewien, że mi się uda.

Budda odpowiedział mu zatem:

- Opanuj umysł. Kiedy opanujesz umysł, będziesz wiedział wszystko.

Kiedy opanujemy umysł, będziemy wolni od wszelkiego cierpienia. Nie ma potrzeby na żadne inne nauki.

4. Teraźniejszość jest matką przyszłości

Możemy zauważyć piękno wazonu z kwiatami na stole, lecz kwiaty nigdy nie opowiadają nam o swym pięknie. Nigdy nie usłyszymy, jak chwalą się słodkim zapachem.

Podobnie jest z człowiekiem, który osiągnął nirwanę. Nie musi wtedy nic mówić. Możemy wyczuć jego piękno, jej słodycz, wystarczy być obok.

Nie należy martwić się o przeszłość czy przyszłość. Tajemnica szczęścia polega na byćiu obecnym w rzeczach, które stoją przed nami, życiu w pełni chwilą teraźniejszą. Nie można wrócić i zmienić przeszłości. Odeszła! Nie można pokierować przyszłością. Nie ma zatem powodu do niepokoju.

Kto wie, co się stanie, kiedy następnym razem będę leciał sąmolotem? Może dolecę bezpiecznie, a może nie. Kiedy robimy plany, możemy je robić wyłącznie w chwili obecnej. Jest to jedyna chwila, która możemy kontrolować. Możemy pokochać ją i wykorzystać we właściwy sposób. Cierpienia przeszłości nie mogą nas skrzywdzić jeżeli naprawdę zależy nam na dniu dzisiejszym.

Zadbajmy o teraźniejszość, a przyszłość okaże się dobra. Dharma zawsze istnieje w teraźniejszości, która jest matką przyszłości. Dbajmy o matkę, a matka zadba o dziecko.

5. Równowaga między mądrością a współczuciem

Mądrość należy zawsze równoważyć współczuciem, a współczucie mądrością. Bez tej równowagi niemożliwy jest pokój. Chciałbym opowiedzieć trzy historyjki będące ilustracja tego twierdzenia.

Pewnego dnia okrutny król smoków spotkał na ścieżce bodhisąttve. Bodhisattva powiedział:

- Synu, nie zabijaj. Jeśli będziesz przestrzegał pięciu reguł i szanował wszelkie życie, będziesz szczęśliwy.

Tych kilka słów wystarczyło, by smok zupełnie wyrzekł się przemocy.

Dzieci, które pasły zwierzęta u stop Himalajów bardzo bały się smoka. Kiedy jednak stal się łagodny, przestały się bać i wkrótce zaczęły na niego wskakiwać, ciągnąć za ogon i wpychać kamienie i ziemie do jego paszczy. Po jakimś czasie smok nie mógł jeść i bardzo zachorował.

Kiedy następnym razem król smoków spotkał bodhisąttve, krzyknął:

- Powiedziałeś mi, że jeśli będę przestrzegał pięciu reguł i okazywał współczucie, zaznam szczęścia. A teraz cierpię i w ogóle nie jestem szczęśliwy.

- Synu - odparł Bodhisattva - jeśli posiadasz współczucie, moralność i cnotę, musisz też posiadać mądrość i inteligencje. W ten sposób należy się bronić. Kiedy następnym razem dzieci sprawia ci ból, pokaz im swój ogień. Nie będą cię więcej niepokoić.

Kogo skrzywdził brak mądrości u smoka? Zarówno smoka, jak i dzieci.

Równowagę między mądrością a współczuciem nazywamy droga środka.

Oto następna opowieść. Pewnego razu stary rolnik znalazł na swym polu umierającą kobrę. Widząc cierpienie kobry, rolnik pełen był współczucia. Podniósł węża i zaniósł do domu. Nakarmił go tam ciepłym mlekiem, owinął w miękki koc i, pełen miłości, położył obok siebie w łóżku i zasnął. Następnego ranka nie żył.

Dlaczego został zabity? Ponieważ wykazał jedynie współczucie a nie mądrość. Jeśli dotkniesz kobry, ugryzie cię. Jeżeli znajdziesz sposób, aby pomoc kobrze nie podnosząc jej, znalazłeś równowagę między współczuciem a mądrością. Jesteś wtedy szczęśliwy, tak sąmo jak kobra.

Oto trzecia historia: był sobie rolnik, który udał się z przyjacielem do lasu aby nazbierać drzewa. Kiedy uderzył siekierą w pień, zakłócił życie gniazda pszczół i rój rozgniewanych owadów wyleciał i zaczął go kąsąć.

Przyjaciel rolnika, przepełniony współczuciem, chwycił swoja siekierę i pozabijał pszczoły szybkimi, potężnymi uderzeniami. Niestety, przy okazji zabił tez rolnika.

Współczucie bez mądrości może spowodować wielkie cierpienie. Można nawet powiedzieć:

Lepiej mieć mądrego przeciwnika niż głupiego przyjaciela.

Mądrość i współczucie muszą iść noga w nogę. Posiadanie jednego bez drugiego jest jak chodzenie na jednej nodze. Parę skoków ci się uda, ale w końcu upadniesz. Jeśli zrównoważysz mądrość i współczucie, będziesz chodził bardzo pewnie: powoli i z wdziękiem, krok po kroku.

6. Pozwolić odejść cierpieniu

Budda powiedział:

Nauczam tylko dwóch rzeczy: cierpienia i końca cierpienia.

Co jest przyczyna cierpienia? Wyrasta ono z przywiązania. Jeśli umyśl mówi Jestem, następuje cierpienie. Kiedy umysł mówi Nie ma mnie, cierpienie istnieje dalej. Dopóty, dopóki umysł jest do czegoś przywiązany, cierpi. Kiedy umysł cichnie, staje się spokojny i wolny.

Przywiązanie ma 108 imion. Może być zwane chciwością, gniewem, zawiścią, żądzą. Przywiązanie jest jak wąż, który zrzuca skórę. Pod jedną twardą skórą zawsze kryje się następna.

Jak można uwolnić się od cierpienia? Po prostu należy pozwolić mu odejść.

W bólu je podtrzymujemy, szczęśliwi, gdy odejdzie.

Cierpienie podąża za każdym niespokojnym umysłem, tak jak wóz za ciągnącym go wolem. Pokój duszy podąża za każdym, kto opanował umysł tak, jak jego własny cień.

Przywiązanie zawsze przynosi cierpienie. Jest to prawo naturalne, tak jak prawo ognia. Nie liczy się, czy wierzysz, ze ogień jest gorący. Jeśli go dotkniesz parzy cię.

Dharma naucza nas jak kształtować, poznawać i uwalniać umysł. Kiedy umysł został opanowany, opanowana została słabość Dharmy. Co jest kluczem do opanowania umysłu? Jest nim świadomość.

Czy uwolnienie od cierpienia zabiera dużo czasu? Nie, oświecenie zawsze zdarza się tu i teraz, ale zrozumienie tego zająć może wiele żywotów ludzkich.

7. Droga środka

Droga do pokoju zwana jest droga środka. Znajduje się ona ponad wszelką dwoistością i przeciwieństwem. Czasem nazywamy ją równowagą. Równowaga harmonizuje wszelkie skrajności. Równowaga jest jak dobrze nastrojona struna instrumentu, nie za mocno i nie za lekko. Wibruje idealnie i wybrzmiewa cudowna muzyka.

Równowaga oznacza nieobecność walki. Pewnego razu wielki słoń wskoczył do kałuży z błotem aby się ochłodzić. Oczywiście utknął w niej. Im bardziej usiłował się z niej wydostać, tym, głębiej się zapadał! Walka jest bezużyteczna. Pogarsza jedynie stan rzeczy. Nie walcz z cierpieniem. Znajdź swoja własną drogę. Nazywa się to ucieczka w Dharme. Dharma jest droga środka.

Zanim Budda rozpoczął swa duchowa podroż, doznawał zmysłowych rozkoszy rożnego rodzaju, nie odnalazł jednak trwałego szczęścia. Pościł potem przez wiele tygodni, aż zbladł i schudł, odnalazł jednak tylko ból. Praktyki te uzmysłowiły Buddzie, ze rozpusta i umartwianie się to skrajności, a skrajności nigdy nie prowadza do szczęścia.

Pokój nadchodzi dopiero wtedy, gdy przestajemy walczyć z przeciwieństwami. Droga środka nie ma początku ani końca, nie musimy zatem iść daleko aby znaleźć na niej pokój. Droga środka jest nie tylko droga do pokoju, lecz również droga pokoju. Podróżowanie po niej jest bardzo bezpieczne i przyjemne.

8. Szczęście i pech

Przeciwieństwom nie ma końca. Dobro i zło, dzień i noc, prawda i kłamstwo, moje i twoje, chwała i niesława - wszystko to przeciwieństwa, wszystkie bez końca.

Jedno przeciwieństwo rodzi następne. Dzień staje się nocą, śmierć ponownymi narodzinami. Jajko przemienia się w kurę, a kura składa jajko. W taki właśnie sposób szczęście i pech są nie kończącym się cyklem.

Był sobie raz rolnik, który stracił klacz. Kiedy klacz Zniknęła, ludzie ze wsi mówili:

Pech!

Kiedy jednak następnego dnia wróciła w towarzystwie wspaniałego, silnego konia, ludzie mówili:

Szczęście!

Wczoraj myśleli pech, dziś myślą szczęście. Wczoraj mówili strata, ale dziś mówią zysk. Co jest prawda? Zysk i strata to przeciwieństwa.

Kiedy syn rolnika jechał na pięknym koniu, spadł i złamał nogę. Wtedy wszyscy powiedzieli:

Pech!.

Nadeszła wojna i wszystkich silnych mężczyzn powołano do wojska. Wielu walczyło i zginęło na polu bitwy. Syn rolnika nie mógł iść na wojnę, ponieważ złamał nogę. Strata czy zysk? Szczęście czy pech? Kto wie?

9. Musimy zjeść czas

Czym jest życie? Życie to jedzenie i picie wszystkimi zmysłami. Życie jest tez robieniem wszystkiego by nie zostać zjedzonym.

Co nas zjada?

Czas!

Czym jest Czas?

Czas to życie przeszłością bądź przyszłością, karmienie się emocjami. Stworzenia, które mogą o sobie powiedzieć, że choć przez chwile były zdrowe na umyśle, zdarzają się niezwykle rzadko. Większość z nas cierpi ze względu na przywiązanie do przyjemnych, nieprzyjemnych i neutralnych uczuć, jak też ze względu na głód i pragnienie. Większość żywych stworzeń musi jeść i pić oczami, uszami, nosem, językiem, skora i nerwami, w każdej sekundzie swego życia. Jemy cale dwadzieścia cztery godziny, bez przerwy! Pożądamy pożywienia dla ciała, dla uczucia, dla działania, pożywienia dla ponownych narodzin. Jesteśmy tym, co jemy. Jesteśmy światem i zjadamy świat.

Budda zapłakał, gdy ujrzał ów nie kończący się cykl cierpienia: mucha zjada kwiat, żaba zjada muchę, wąż zjada żabę, ptak zjada węza, tygrys zjada ptaka, myśliwy zabija tygrysą, ciało tygrysą pęcznieje, przylatują muchy i zjadają padlinę, składają jajeczka w martwym ciele, z jajeczek wykluwa się jeszcze więcej much, muchy zjadają kwiaty, żaby zjadają muchy...

Powiedział więc Budda:

Nauczam jedynie dwóch rzeczy: cierpienia i końca cierpienia.

Cierpienie, zjadanie i czucie to dokładnie takie sąme rzeczy.

Czucie zjada wszystko. Czucie ma sześć paszczy: oko, ucho, nos, język, ciało i umysł. Pierwsza paszcza zjada kształty przez oko. Druga zjada dźwięk. Trzecia zapachy. Czwarta smaki. Piąta doznania dotyku. Ostatnia zjada idee. Oto jest czucie.

Czas również zjada. W tradycyjnych opowiadaniach kambodżańskich występuje często olbrzym o wielu paszczach, który zjada wszystko. Ten olbrzym to czas. Jeżeli zjesz czas, osiągniesz nirwanę. Czas można zjeść żyjąc chwilą dzisiejszą. Jeżeli żyjesz jedynie w chwili obecnej, czas nie może cię zjeść.

Wszystko podlega przyczynom. Nie ma ciebie, są tylko przyczyny i warunki, co sprawia, że ty nie słyszysz ani nie widzisz. Kiedy dźwięk spotyka ucho. mamy do czynienia ze słyszeniem. Kiedy spotykają się kształt i oko, mamy do czynienia z widzeniem.

Gdy spotykają się oko, kształt i świadomość, następuje kontakt wzrokowy. Kontakt wzrokowy warunkuje odczuwanie. Odczuwanie warunkuje postrzeganie. Postrzeganie warunkuje myślenie, a myślenie to ja, moje, mnie, boleśnie błędna koncepcja, że widzę, słyszę, czuje, smakuje, dotykam i myślę.

Odczuwanie używa oka aby zjadać kształty. Jeśli kształt jest piękny, oko odczuwa przyjemność. Jeśli kształt nie jest piękny, towarzyszy mu uczucie przykre. Jeśli kształt nie przykuwa naszej uwagi, pojawia się uczucie neutralne. Tak sąmo jest z uchem: mile dźwięki przynoszą przyjemne uczucia, ostre dźwięki przynoszą uczucia nieprzyjemne, brak zainteresowania powoduje uczucie neutralne.

10. Drzewo Bodhi

Drzewo Bodhi jest drzewem życia. Kiedy Budda przez wiele tygodni siedział pod drzewem Bodhi, osiągnął oświecenie. Drzewo Bodhi znaleźć można wszędzie, w Kambodży, w Indiach, nawet na swoim własnym podwórku.

Drzewo Bodhi nazywane jest wielkim drzewem życia, ponieważ wszystko, co potrzebne jest do trwałego pokoju znaleźć można w jego korzeniach, pniu, gałęziach i owocach. Drzewo Bodhi to piękny symbol buddyzmu.

Naukę o drzewie Bodhi możemy rozpocząć u jego korzeni, znanych jako korzenie wszelkich czynów. Trzy korzenie są zdrowe, przynoszą zatem słodkie owoce: hojność, mądrość i pełną miłości dobroć. Pozostałe trzy są niezdrowe, a wiec przynoszą owoce gorzkie: chciwość, nienawiść i złudzenia.

Korzenie drzewa Bodhi sięgają pnia, zbudowanego z pięciu składników: kształtu, czucia, postrzegania, formacji umysłowej i świadomości. Są to części wszystkich zjawisk fizycznych i psychicznych, podstawowe elementy ogółu naszego doświadczenia. Wszystkie piec składników jest niewolnikami odczuwania. Są oni jak kucharze przygotowujący jedzenie dla odczuwania, by mogło się ono pożywić przez oko, ucho, nos, język, ciało i umysł. Możemy medytować koncentrując się na tych pięciu składnikach, czyniąc je obiektem naszej uwagi. Żyć uważnie znaczy nie przywiązywać się do żadnego z nich.

Pień drzewa Bodhi rozrasta się na dwanaście gałęzi, które stanowią połączenie w wielkim łańcuchu zależnych gatunków. Budda zauważył, że ów łańcuch jest powodem bolesnego cyklu naszej śmierci i ponownych narodzin. Gałęzie drzewa Bodhi uczą nas, że wszystko w życiu powstaje poprzez przyczyny i warunki.

Wszelkie odczuwanie, przyjemne, nieprzyjemne i neutralne, jest cierpieniem, ponieważ jest niestale. Jeśli jesteśmy nieuważni, odczucie zamienia się w

Drzewo Bodhi naucza nas, jak zerwać ów nie kończący się łańcuch cierpienia. Tajemnica kryje się w świadomej uwadze. Jeśli używamy jej dla obserwacji i kontroli odczuwania, nie ma miejsca na przywiązanie. Tam, gdzie nie ma miejsca na przywiązanie, nie może zaistnieć cierpienie. To naprawdę bardzo proste. Świadomej uwagi możemy nauczyć się krok po kroku, przez cale nasze życie.

11. Nirwana

Pewien mądry pasterz unitariański zapytał mnie:

Gdzie jest nirwana? Czy ludzie mogą wciąż jeszcze osiągnąć nirwanę?.

Odpowiedziałem:

Nirwana jest tu i teraz.

Nirwana jest wszędzie. Nie znajduje się w jakimś określonym miejscu. Jest w umyśle. Może zostać odnaleziona w chwili obecnej.

Nirwana to nieobecność cierpienia. Jest pusta, wolna od koncepcji. Nic nie może objąć nirwany. Nirwana znajduje się poza przyczyną i skutkiem. Nirwana to największe szczęście. To pokój absolutny. Pokój na świecie zależy od warunków, ale pokój nirwany jest niezmienny.

Nirwana to nieobecność karmy, owoców naszych działań. Karma może podążać za nami przez wiele wcieleń. Kiedy umieramy, karma jest jak płomień przechodzący z jednej świecy na drugą. W stanie nirwany nie istnieje przywiązanie, oczekiwanie ani żądza. Każda chwila jest świeża, nowa i niewinna. Cala karma zostaje zmazana, jak taśma magnetofonowa.

Cierpienie prowadzi do nirwany. Kiedy naprawdę rozumiemy cierpienie, stajemy się wolni.

12. Chore ciało, zdrowy umysł

W naturze ludzkiego ciała leży starzenie się i upadek. Jednak nawet gdy ciało słabnie lub okaleczy je wróg, umysł może pozostać jasnym. Nawet wśród bólu, umysł może zachować pokój.

Ciało jest jak pojazd, jak sąmochód, sąmolot lub rower. Używamy ciała, lecz nie powinniśmy pozwolić, by ciało używało nas. Jeśli możemy kontrolować umysł, nawet w obliczu fizycznego cierpienia może on pozostać wolny i jasny.

Budda powiedział:

Dbaj o zdrowie. Ono jest fundamentem wszelkiego postępu.

Gdy mieszkaniec Kambodży czuje fizyczny ból, mówi zwykle:

Ciało może być chore, ale umysł ma się bardzo dobrze!

13. Dharmayana

Dharma dobra jest na początku, w środku i na końcu. Dobro początku to dobro reguł moralnych: nie zabijać, nie kraść, nie uprawiać cudzołóstwa, mówić prawdę, nie używać środków odurzających. Dobro środka to koncentracja. Dobro końca to mądrość i nirwana.

Dharma jest widzialna tu i teraz. Zawsze jest w chwili obecnej, wszechobecna. Dharma jest bezczasowa. Natychmiast przynosi wyniki.

W buddyzmie są trzy yany, nośniki, a żaden nie jest wyższy czy lepszy od innych. Wszystkie niosą te sąma Dharmę. Jest jednak czwarty nośnik, jeszcze pełniejszy, jeszcze pełniejszy. Nazywam go Dharmayana, wszechświatem sąmym w sobie, a zawiera on każdą drogę, jaka prowadzi do pokoju i pełnej miłości dobroci. Będąc pełną, Dharmayana nie może być sekciarska. Nie może nigdy oddzielać nas od naszych braci i sióstr.

Przyjdź i doświadcz jej sąm. Nośnik Dharmy poprowadzi cię do nirwany tu i teraz. Krok po kroku, chwila po chwili, staje się zrozumiały i jasny dla wszystkich. Dharmayana to buddyzm który kocham.

14. Świadomość i czyste pojmowanie

Świadomość chroni nas. W miarę, jak umysł staje się coraz jaśniejszy i spokojny, nie kieruje się już niewiedzą czy też żądzą. Świadomość jest woźnicą rydwanu Dharmy.

Gromadzenie jest charakterystyczna cecha świadomości. Gromadzimy wszystko, co obserwujemy.

Odcinanie jest charakterystyczna cecha czystego pojmowania. Odrzucamy wszystko oprócz konkretnego przedmiotu naszej koncentracji. Świadomość gromadzi przeszkody umysłu, a czyste pojmowanie odrzuca je.

Świadomość i czyste pojmowanie leżą u podstaw medytacji buddyjskiej. Pokój zostaje osiągnięty, kiedy świadomi jesteśmy każdego kroku. Poprzez świadomość możemy się bronić, jak też bronić cały świat.

Ostatnie słowa Buddy zostały wypowiedziane, aby nas obronić.

Bądźcie świadomi,

powiedział swoim uczniom, dokładnie tak jak często przypominamy naszym bliskim by uważali na siebie.

Część II.

Medytacje o Współczuciu

1. Czyniąc pokój

Brak działania jest źródłem wszelkiego działania. Niewiele da się uczynić dla pokoju światowego bez pokoju w naszych umysłach. A zatem, gdy zaczynamy czynić pokój, robimy to w ciszy - medytacji i modlitwie.

Czynienie pokoju wymaga współczucia. Wymaga umiejętności słuchania. Aby słyszeć, musimy zrezygnować z siebie, nawet z własnych słów. Wsłuchujemy się, aż usłyszymy swoja pokojowa naturę. Ucząc się wsłuchiwać w siebie, uczymy się jednocześnie słuchać innych, dzięki czemu powstają nowe idee. Pojawia się otwarcie, harmonia. Gdy zaczynamy sobie nawzajem ufać, odkrywamy nowe możliwości rozwiązania konfliktów. Jeśli słuchamy uważnie, usłyszymy jak rośnie pokój.

Czynienie pokoju wymaga świadomości. Pokoju nie da się osiągnąć poprzez zazdrość, obłudę lub nieuzasądniony krytycyzm. Musimy sobie uświadomić, że pokój jest ważniejszy od wojny.

Czynienie pokoju wymaga bezinteresowności. Polega ono na zakorzenianiu bezinteresowności. Doprowadzenie do pokoju nie odbędzie się bez umiejętności pracy zespołowej i współpracy. Niewiele uczynimy dla pokoju jeśli będziemy przekonani, że to my wiemy najlepiej. Prawdziwy człowiek pokoju dąży jedynie do pokoju, a nie do sławy, chwały czy tez honorów. Dążenie do sławy, chwały i honorów zaszkodzi jedynie naszym celom.

Czynienie pokoju wymaga mądrości. Pokój jest ścieżką, która wybieramy świadomie. Nie polega na włóczędze bez celu, ale jest podróżą krok po kroku.

Czynienie pokoju to droga środka, ścieżka harmonii, oznacza idealna równowagę mądrości i współczucia, doskonale połączenie potrzeb humanitarnych i rzeczywistości politycznej. Oznacza współczucie bez ustępstw i pokój bez kompromisów.

Pełna miłości dobroć jest jedyna droga do pokoju.

2. Pomyśl zanim przemówisz

Myśl objawia się w słowie.
Słowo objawia się w czynie.
Czyn staje się przyzwyczajeniem.
Przyzwyczajenie utrwala się tworząc charakter.
Charakter rodzi przeznaczenie.
Obserwuj zatem uważnie swoje myśli
Niech płyną z miłości
Zrodzonej z szacun
ku dla wszystkich istot.

3. Wielkie współczucie

Jeśli będę wobec kogoś dobry, taka osoba nauczy się dobroci i w zamian będzie dobra dla innych. Jeśli nie będę dobry, wzrośnie w niej nienawiść i niechęć, która w zamian przekaże innym. Jeśli świat nie jest dobry, muszę czynić więcej wysiłków na rzecz byćia dobrym sąmemu.

Zajmowanie się innymi to to sąmo, co zajmowanie się sobą. Kiedy szanuję i służę innym, służę wszystkim Buddom na całym świecie. Nazywa się to wielkim współczuciem. Współczucie to stan szczęścia psychicznego.

Kiedy, poprzez świadomość, chronimy siebie sąmych, chronimy równocześnie innych. Kiedy chronimy inne żywe istoty poprzez działanie nacechowane współczuciem, chronimy równocześnie nas sąmych.

4. Pełna miłość i dobroć nie zna granic

Nic nie jest bardziej chwalebne niż pokój. Kiedy stabilizujemy swoja postawę i uspokajamy swój umysł, możemy osiągnąć w sobie pokój. Wtedy możemy na wszystkich wokół promieniować pełną miłości dobrocią: na swoją rodzinę, społeczność, naród i cały świat.

Można medytować w następujący sposób:

Chce być szczęśliwy.

Chce żyć w pokoju.

Chce być wolny od gniewu.

Chce być wolny od cierpienia.

Dlaczego przede wszystkim musimy kochać siebie sąmych? Ponieważ pokój zaczyna się od jednostek. Jedynie dzięki kochaniu przede wszystkim siebie możemy rozłożyć nasza miłość na innych. Miłość bliźniego zaczyna się w domu. Chroniąc siebie, chronimy cały świat. Kochając siebie, kochamy cały świat. Kiedy mówimy:

Chce być szczęśliwy,

mówimy w imieniu wszystkich. Cały świat jest jednością. Życie jest jednością. Wszyscy posiadamy te sąma naturę Buddy.

Pełna miłości dobroć to niezwykle potężna energia. Promieniuje na wszystkie istoty, bez rozróżnień. Promieniuje na tych, których kochamy, na tych, którzy są nam obojętni i na naszych wrogów. Pełna miłości dobroć nie zna granic. Dharma zbudowana jest na pełnej miłości dobroci. Budda patrzył na świat ze współczuciem. Dzięki temu nasza modlitwa o szczęście osobiste w sposób naturalny staje się modlitwa o nas wszystkich:

Niech cały świat będzie szczęśliwy i wolny od cierpienia.

Pisma buddyjskie opisują korzyści płynące z takiej medytacji. Wszystkie mówią nam, ze ci, którzy praktykują pełną miłości dobroć śpią dobrze. Nie maja złych snów. Budzą się szczęśliwi. Potrafią się szybko skoncentrować. Ich umysły są jasne i spokojne. Nie znają nerwowości. Nie skrzywdzi ich ogień, trucizny ani broń. Mogą rozwiązać wszystkie światowe problemy. Kochają ich wszystkie istoty zmysłowe. Ich cera jaśnieje. Oni osiągną nirwanę. W sumie z medytacji pełnej miłości dobroci płyną pięćdziesiąt dwa błogosławieństwa.

Kochając wszystkie istoty zyskujemy błogosławieństwo bycia nieustraszonym. Nasze słowa i wielka aktywność fizyczna i psychiczna staje się jasna, stajemy się wolni.

Największe szczęście znaleźć można w życiu bez egoizmu. Jest to jeden z owoców pełnej miłości dobroci. Innym jest zadowolenie z życia, takim jakim jest. Życie często wydaje się ciężkie, przestaje takim być, gdy zaprzestajemy walki. Chwila po chwili, krok po kroku możemy doznawać życia jako czegoś lekkiego i przyjemnego. Nie ma się dokąd śpieszyć!

Wraz z pełną miłości dobrocią stajemy się ryba w czystej wodzie, nie przytłaczają nas ciężary świata. Płyniemy strumieniem czasu, spokojnie, z chwili na chwile. W oczach, uszach, nosie, języku, ciele i umyśle odczuwamy całkowity pokój, ponieważ kontrolujemy wszystkie zmysły. Jasno pojmujemy cel naszego życia, życie w szczęściu. Jasno pojmujemy tez przedmiot koncentracji, Ja, moje, mnie.

Budda powiedział:

Nie istnieje Ja, moje, mnie,

co staje się oczywistym kiedy wprowadzamy w życie pełną miłości dobroć.

Jesteśmy zwykle egoistycznie nastawieni, jeśli chodzi o nasza rodzinę, pieniądze, mieszkanie, nazwisko i sławę, a także Dharme. Kiedy jednak wprowadzimy w życie pełną miłości dobroć, stajemy się hojni. Rozdajemy żywność, pieniądze, schronienie i Dharme wszystkim za darmo.

Pełna miłości dobroć to również przyjacielskość. Dzięki niej zanika wrogość. Nasi wrogowie nie będą już dłużej nas nienawidzić, a w końcu odwdzięczą się nam, jako przyjaciele, pełną miłości dobrocią.

Tak, przyjaciele, oto właśnie pełną miłości dobroć.

5. Gniew

Gdy rządzi nami gniew, krzywdzimy siebie i ludzi wokół nas. Gniew spala umysł i ciało. Na twarz wstępuje rumieniec, serce słabnie, ręce trzęsą się.

Naszym pierwszym obowiązkiem jest obrona samego siebie, mówimy wiec:

Chce być wolny od zadawania sobie bólu, chce być wolny od gniewu.

Następnie mówimy:

Chce być wolny od zadawania bólu innym, chce być wolny od gniewu.

Analizując gniew odkrywamy, ze nie posiada on swojej własnej substancji. Zawsze warunkuje go cos jeszcze. Nie ma JA, które mogłoby być złe. Jest tylko Dharma.

Kiedy jesteśmy źli, brzydnie nasza twarz. Gniew to ogień, który spala setki komórek naszego mózgu i krwi.

Jeśli obdarzeni jesteśmy pełną miłości dobrocią, nasze twarze jaśnieją. promieniują, pięknieją. Dobroć jest jak woda. Jeśli odstawić na jakiś czas wrzącą wodę, stanie się znowu chłodna. Czasem może nam się zdarzyć, że gotujemy się z gniewu, lecz dzięki pełnej miłości dobroci potrafimy ochłonąć, gdyż jest ona przeciwieństwem gniewu. W naturze wody leży oczyszczanie. Gdy umysł wpada w gniew, zostaje zanieczyszczony. Używając wody pełnej miłości dobroci możemy oczyścić swój umysł. Tak jak woda, dopływa ona wszędzie.

Bodhi oznacza obudzić się, zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są. Kiedy budzimy się i dostrzegamy gniew jakim jest, traci on cala swoja moc. Rodzi się z niego jego przeciwieństwo - współczucie, współczujące serce Buddy.

6. Uniwersalna miłość

Wielu przywódców religijnych naucza, że ich religia jest jedyną droga do zbawienia. Słucham ich z uśmiechem, lecz nie zgadzam się z nimi.

Dwa tysiące pięćset lat temu Budda powiedział Kalamie, swemu uczniowi:

Nie przyjmuj niczego tylko dlatego,
że powiedział ci o tym twój nauczyciel,
Albo dlatego, że zostało to napisane
w twojej świętej księdze,
Albo dlatego, że wierzą w to miliony,
Albo dlatego, że zostało ci to przekazane
przez przodków.
Przyjmij i żyj jedynie według tego,
co pozwoli ci ujrzeć prawdę twarzą w twarz.

W naszej świątyni w Providence mamy dobrego przyjaciela, zwanego Bodhisattva. Naucza on mnichów angielskiego. Bodhisattva jest mądrym i cierpliwym nauczycielem, ma jednak tez jedna wadę: zacina się przy mówieniu.

Pewnego razu Bodhisattva udzielał lekcji mnichom.

D - d - dom - powiedział.

Wszyscy mnisi powtórzyli dokładnie:

D - d - dom !

Bodhisattve zatkało.

N - n - nie ! - powiedział.

Wszyscy mnisi powtórzyli:

N - n - nie !

Bodhisattva wskazał mnichom drogę do oświecenia. Prawda to nie tylko to co słyszymy. Nie dowiemy się prawdy od nauczyciela, z książek lub dogmatów. Budda radzi nam sprawdzić ją poprzez własne doświadczenie. Prawdę poznać można jedynie poprzez własne, świadome doświadczenie.

Żadna religia nie stoi ponad prawda. Celem nas wszystkich jako istot ludzkich jest osiągnięcie uniwersalnego braterstwa i jedności. Modlę się, aby udało się to uczynić na całym ogarniętym niepokojem świecie. Modlę się, abyśmy nauczyli się wspomagać jeden drugiego w poszukiwaniu pokoju.

7. Obdarowywanie

Jezus powiedział:

Cokolwiek daliście jednemu z braci moich, daliście mnie.

Wielcy ludzie utrzymują równowagę psychiczną dzięki dbałości o dobro innych ludzi, pracy na rzecz ulżenia ich cierpieniom, zadowolenia z sukcesów innych i równemu traktowaniu wszystkich stworzeń. Wielcy ludzie odczuwają przyjemność w obdarowywaniu innych. Aby uniknąć sprawiania innym bólu, podporządkowują się pięciu regułom. Praktykują wstrzemięźliwość, aby udoskonalić swa cnotę. Praktykują medytacje, aby jasno rzec, co jest dobre a co złe dla istot żywych.

Wielcy ludzie nieustannie podnoszą swa energię pielęgnując w sercach dobro innych. Kiedy dzięki stosowaniu tej energii osiągają wielka odwagę, stają się wyrozumiali wobec cudzych przewin. Nie oszukują. Niewzruszenie poświęcają się dobru i szczęściu innych. Dzięki pełnej miłości dobroci, zawsze stawiają dobro innych przed swoim własnym. Ze spokojem nie oczekują żadnej nagrody. W ten sposób, począwszy od obdarowywania, doskonałą wszystkie swoje stany

8. Sami dla siebie jesteśmy świątynią

Wielu buddystów cierpi: w Tybecie, Kambodży, Laosie, Birmie, Wietnamie i w innych miejscach. Najważniejszą rzeczą jaka my, buddyści, możemy uczynić jest doprowadzenie do oswobodzenia ducha ludzkiego w każdym narodzie rodziny ludzkiej. Nasze dziedzictwo religijne powinno nam służyć jako żywe źródło.

Cóż może uczynić buddyzm, aby uleczyć rany tego świata? Jaka z nauk Buddy może być wykorzystana dla uzdrowienia i podniesienia kondycji ludzkiej? Jednym z najodważniejszych czynów Buddy było wejście na pole bitwy w celu zakończenia konfliktu. Nie czekał na swoich wrogów w świątyni. Udał się wprost na pole bitwy. Na Zachodzie nazywamy to rozwiązaniem konfliktu.

Jak rozwiązujemy konflikt, bitwę, walkę o władzę? Co tak naprawdę oznacza pojednanie? Gandhi powiedział, że u podstaw unikania przemocy leży dążenie do zażegnania antagonizmu, nie zaś usunięcia antagonistów. To bardzo ważne. Szanujemy przeciwnika. W głębi ducha ufamy jego ludzkiej naturze i rozumiemy, że zła wola spowodowana została przez niewiedzę. Poprzez wzajemne gesty w stronę tego, co w nas najlepsze, obaj osiągamy zadowolenie w pokoju. Obaj stajemy się ludźmi pokoju. Gandhi nazywał taką sytuację dwustronnym zwycięstwem.

My, buddyści, musimy znaleźć odwagę potrzebną do opuszczenia naszych świątyń i wstąpienia w świątynie ludzkiego doświadczenia, świątynie wypełnione cierpieniem. Jeśli słuchamy Buddy, Chrystusa czy Gandhiego, nie możemy postąpić inaczej. W ten sposób obozy dla uchodźców, wiezienia, getta i pola bitew staną się wówczas naszymi świątyniami. Przed nami bardzo dużo pracy.

Będzie to przemiana bardzo powolna, ponieważ w Azji wielu ludzi otrzymało nauki oparte na tradycyjnym pojmowaniu stanu zakonnego. Wielu mieszkańców Kambodży mówi mi:

Wielebny, miejsce mnichów jest w świątyni.

Trudno im przystosować się do nowej roli, ale my, mnisi, musimy odpowiedzieć na coraz głośniejsze krzyki cierpienia. Musimy jedynie pamiętać, że nasza świątynia jest zawsze z nami. Sami dla siebie jesteśmy świątynią.

9. Pokój rośnie powoli

Nie istnieje jaźń. Są tylko przyczyny i warunki. W konsekwencji walka z samym sobą lub innymi nie ma sensu. Mędrcy wiedzą, że przyczyny i warunki wszelkich konfliktów leżą w umyśle.

Zwycięstwo tworzy nienawiść. Porażka tworzy cierpienie. Mędrcy nie pragną ani zwycięstwa, ani porażki.

Egoizmowi można się przeciwstawić dzięki potędze hojności. Niewiedzy można przeciwstawić potęgę mądrości. Nienawiści przeciwstawić możemy pełną miłości dobroć.

Budda powiedział:

Gdy uczyniono nam zło, musimy wyzbyć się żalu i powiedzieć: Mój umysł nie zazna niepokoju. Ani jedno gniewne słowo nie wyjdzie z moich ust. Pozostanę dobry i przyjazny, moje myśli pełne będą miłości, nie będę żywił skrytej urazy.

Pokój rozpoczyna się w umyśle. Tak, pełną miłości dobroć okazujemy nawet oprawcy.

Po wielkiej ciemności widzimy w Kambodży nadejście pokoju. Jesteśmy wdzięczni współczuciu i światłu Buddy za osiągniecie pokoju, jedności i mądrości. Modlimy się aby ta jedność, serce pojednania, droga środka, obecna będzie na każdym spotkaniu i dialogu przywódców Kambodży.

Dążymy do opanowania umiejętności pokojowych. Gdy żyjemy Dharmą, rodzą się w nas wewnętrzny pokój i zewnętrzne umiejętności potrzebne dla czynienia pokoju w rzeczywistości. Dla ludzi pokoju wszystkich wyznań zwycięstwem jest jedynie pokój właśnie. Nie szukamy osiągnięć osobistych, tytułów ani sławy.

Pełna miłości dobroć żyje w każdym sercu. Słuchaj uważnie. Pokój rośnie w Kambodży, powoli, krok po kroku.

10. Samostanowienie

Cierpienie Kambodży jest jedynie lustrzanym odbiciem dla cierpienia całego świata. Budda mówi nam, że oświecenie rozpoczyna się wtedy, gdy zrozumiemy rzecz nastepujaca: zycie to cierpienie.

Dla wielu ludzi może się to wydawać pesymistycznym lub negatywnym, tak jednak nie jest. Jest to jedynie określenie naszej wspólnej doli, aby spojrzeć na nią bez żalu i przywiązania.

Mahatma Gandhi mówił, że nasze cierpienie stanowi drogę do samooczyszczenia. Powiedział on:

Kiedy satyagraha praktykuje ahimse i cierpi na swe własne życzenie, rozwija się w nim miłość o niezwykłej mocy. Dotyka ona i wywyższa wszystko naokoło, w tym również przeciwnika.

Gandhi mówił o Prawie Cierpienia. Budda również nauczał, że cierpienie uczy nas współczucia. Kiedy myślę o cierpieniu ludu Kambodży, ogarnia mnie współczucie.

Budda powiedział:

Musisz uparcie dążyć do swojego zbawienia.

Co to znaczy? Każdy z nas odpowiedzialny jest za swoje zbawienie. Oto samostanowienie w swej najczystszej, najbardziej podstawowej postaci. Od tego musi zaczynać się wszelkie rozumienie wyzwolenia: osobistego bądź tez narodowego.

Idea zbawienia osobowego pojawia się w wielu rożnych religiach i szkołach myślenia. Zbawienie osobowe nie oznacza zbawienia poza resztą ludzkości. Jeśli idziemy po ośmiokrotnej ścieżce, wiodącej ku końcu cierpienia, wzmacniająca się jedność miedzy nami a duchem wszechświata objawia się w sposób naturalny, a nasza miłość ogarnia wszystkie żywe istoty. Zbawienie osobowe to tylko mikrokosmos zbawienia ludzkiego.

Jeśli medytujemy o trzech doskonałościach, stopniowo wyzbywamy się interesowności i nic nie może powstrzymać nas przed obdarowywaniem innych swoja inspiracja. Gandhi powiedział:

Satyagraha dąży do samorealizacji poprzez służbę społeczeństwu.

Dalaj Lama powiedział mi niedawno:

Aby wykorzystać cierpienie, musimy szukać schronienia w trzech klejnotach: Buddzie, Dharmie i Sanghi. Musimy wyzwolić w sobie altruizm i silną wolę.

Powiedział też, iż jego zdaniem doprowadzi to do nastania trwałego pokoju i szczęśliwości dla całej ludzkości.

Kluczem do służby społeczeństwu i etyki społecznej jest pełna miłości dobroć. Jest ona tym samym, co ahimsa, wyrzekanie się przemocy. Zakłada dobrobyt dla wszystkich. Według Buddy nawet wtedy, gdy nasze ciało pozbawione zostanie członków, możemy promieniować na innych dobrą wolą, okazując cierpliwość wobec sprawców cierpienia i nie czyniąc bólu, choćby nawet w myślach. Nienawiść nie stłumi nienawiści. Uczyni to jedynie miłość.

11. Kto jest wrogiem?

W 1981 roku ONZ zorganizowała konferencję na temat przyszłości Kambodży. W tym samym czasie odprawiliśmy ceremonię buddyjską poświęconą pokojowi. Pod koniec ceremonii podszedł do mnie przywódca Czerwonych Khmerów i bardzo ostrożnie zapytał, czy przyjadę do Tajlandii zbudować na granicy świątynię. Powiedziałem, że przyjadę.

Och! - myślało wielu ludzi - rozmawia z wrogiem. Pomaga wrogowi! Jak może to robić?

Przypomniałem im, że miłość ogarnia wszystkie istoty, bez względu na to, czy są szlachetne czy podle, dobre czy złe.

Dobrzy i szlachetni ludzie ogarnięci są miłością, ponieważ pełna jej dobroć spontanicznie ku nim dąży. Należy jednak walczyć również ludzi o chorych umysłach, ponieważ oni najbardziej potrzebują pełnej miłości dobroci. W wielu z nich ziarno dobra umarło, ponieważ brakowało potrzebnego dla jego rozwoju ciepła. Umarło na skutek zimna panującego na świecie nie znającym współczucia.

Gandhi mówił, ze zawsze jest gotowy na kompromis. Powiedział:

Za moim nonkonformizmem zawsze czai się najgłębsza chęć współpracy, pod jakimkolwiek pretekstem, nawet z najbardziej zagorzałym przeciwnikiem. Dla mnie bardzo niedoskonały śmiertelnik zawsze potrzebuje laski Boga, Dharmy. Nie ma ludzi nie do odpokutowania.

Jestem pewien, że miłość do najeźdźcy (miłość mieszkańców Kambodży do Czerwonych Khmerów) to rzecz niezwykle trudna. Prawem wszechświata jest jednak fakt, że odwet, nienawiść i zemsta są jedynie kontynuacja cyklu, nie zaś jego końcem. Pojednanie nie oznacza, ze rezygnujemy z praw i postulatów, używamy jedynie miłości we wszystkich negocjacjach. Oznacza to, że dostrzegamy siebie w swoim przeciwniku: czymże bowiem jest przeciwnik, jeśli nie tkwiącym w niewiedzy człowiekiem, a przecież my sami nie rozumiemy tak wielu rzeczy. W konsekwencji jedynie pełna miłość dobroć i odpowiednia świadomość mogą nas uwolnić.

Gandhi powiedział:

Im bardziej rozwijasz w sobie ahimse, tym bardziej się ona udziela, aż ogarnia twoje otoczenie i po jakimś czasie może pochłonąć cały świat !

Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje zbawienie i swoje szczęście. Poprzez swoją służbę odkrywamy drogę do zbawienia. Ta służba to nic innego, jak nasza miłość do wszystkich istot i wynoszenie niewiedzy ku światłu.

12. Rodzina człowiecza

Przez cale swoje życie Budda działał na rzecz pokoju i praw człowieka. Od ludzi takich jak on możemy się wiele nauczyć.

Prawa człowieka zaczynają się tam, gdzie każdy mężczyzna jest bratem, a każda kobieta siostrą, kiedy wszyscy dbają o siebie nawzajem. Ludzie z Kambodży pomagają Żydom, Żydzi pomagają Afrykanom, Afrykanie pomagają innym. Wszyscy służą swoim wspólnym prawom.

Tak się dzieje nawet w moim małym kraju. Jego mieszkańcy zaangażowani byli w walkę Wietnamczyków o prawo do istnienia i bycia wolnym, jak tez w prawa Tajlandii, a nawet Chin, a zarazem w tym samym czasie odmawiano im ich własnych praw.

Jeśli zaakceptujemy fakt, że wszyscy należymy do wielkiej rodziny człowieczej, że każdy mężczyzna i każda kobieta ma naturę Buddy, Allaha i Chrystusa, usiądziemy, będziemy rozmawiać, czynić pokój i doprowadzimy ludzkość do jej pełnego rozkwitu.

Modle się, abyśmy wszyscy mogli osiągnąć pokój za naszego życia i oszczędzili cierpienia wszystkim istotom!

Czynienie pokoju to serce życia. My, ludzie pokoju, musimy spotykać się tak często, jak to możliwe, aby czynić pokój w sobie, w naszych krajach, na całym świecie.

Żaden prawdziwy pokój nie będzie faworyzował Wschodu, Zachodu, Północy czy Południa. Pokojowa Kambodża będzie przyjazna wobec wszystkich. Pokój wyrzeka się przemocy, a zatem odbudowując swój kraj wyrzekniemy się przemocy wobec wszystkich. Pokój oparty jest na sprawiedliwości i wolności, a wiec pokojowa Kambodża będzie sprawiedliwa i wolna.

Nasza podroż ku pokojowi zaczyna się dziś i każdego dnia. Czynienie pokoju to nasze życie. Musimy zaprosić ludzi z całego świata aby dołączyli się do naszej podroży. Czyniąc pokój dla siebie i naszego kraju, czynimy pokój dla całego świata.

13. Ochrona swojego dziedzictwa

Ameryka Północna to tygiel kulturowy. My, mieszkańcy Kambodży, jesteśmy tu zaledwie od jednego pokolenia. W ciągu kilku ostatnich lat osiedlaliśmy się również w Europie, Australii i całej Azji. Odbudowując swoje życie w nowych krajach, stając się częścią nowych społeczeństw, musimy za wszelką cenę zachować swoją kulturową tożsamość. Bez swojej kultury będziemy zagubieni i pozbawieni podstaw, tak jak ryba bez wody.

Mieszkańcy Kambodży posiadają cenne dziedzictwo. Bogactwo kultury Kambodży zawiera wiele darów:

Jesteśmy nieustraszeni, albowiem możemy pokonać chciwość, gniew, złudzenia.
Jesteśmy skromni, uprzejmi i szlachetni.
Jesteśmy wdzięczni swoim matkom i ojcom, swoim przywódcom, swojej ziemi i całemu światu.
Jesteśmy wierni pięciu moralnym regułom, konstytucji ludzkości i Dharmie dobroci.
Jesteśmy obda
rowani świadomością i czystym pojmowaniem dla naszej ochrony.
Jesteśmy doświadczeni we wprowadzaniu w życie pełnej miłości dobroci, współczucia,
radości i równowagi.
Jesteśmy cierpliwi. Możemy znieść wielkie trudności, cierpienia i niepowodzenia.
Przebacza
my i zapominamy o przewinach innych ludzi.
Uczymy się na błędach przeszłości.
Korzystamy z teraźniejszości, by zbudować przyszłość.
Jesteśmy prawdomówni i dobrze wychowani.
Kroczymy po drodze środka.
Jesteśmy łagodni i uśmiechnięci.
Nasza mowa jest prawdzi
wa, pełna miłości, jest też praktyczna, jasna, żywa i słodka.
Nasza mowa ma moc uwalniania umysłów od niepokoju, oczyszczania umysłów ze złudzeń
i czynienia ich możnymi.
Mamy tradycje solidarności, zjednoczeni przez buddyzm i nasza miłość Dharmy.

Kiedy jesteśmy w rzece, płyniemy zygzakami wraz z nią. Ale nie możemy zapomnieć o naszej łodzi, czyli naszej tradycji. Jak wszyscy, których można obdarzyć imieniem Buddy, niech ludzie Kambodży staną się ludźmi pokoju. Opierając się na tradycji swojej świętej ziemi, niech cieszą się jednością, pełną miłości dobrocią i pokojem, zasługując na naszą największą wdzięczność.

14. Wznosząc mosty

Śmierć, głód i walka rozdarły Kambodżę. Nasz lud zwrócił się przeciwko sobie, brat walczy z bratem. Cały świat dostarcza nam broń, pomagając nam się pozabijać.

Zostaliśmy sprowadzeni do naszego jedynego wspólnego elementu, drogi środka, Dharmy. Nie ma dla nas innej drogi. Musimy po niej podróżować wspólnie, krok po kroku. W czasie swojej podroży musimy rozbudzić naturę Buddy, naturę Chrystusa, płonące w naszym narodzie światło pokoju. Musimy rozbudzić naturę mieszkańców Kambodży, która wyrzeka się przemocy. Wojna, bron i walka przyniosły nam straszliwe cierpienie. Nadszedł czas na pokój, rozwiązanie wszystkich naszych problemów, w którym nie ma miejsca na przemoc. Musimy odbudować Sanghe, kambodżańską społeczność buddyjską. Pragniemy wspomagać buddyjskich mnichów i mniszki oraz pomoc zbudować świątynie w Kambodży i na całym świecie. Musimy odbudować mosty między naszymi ludźmi, bez względu na to, jak poważne różnice nas dzielą.

Jesteśmy zjednoczeni dzięki naturze Buddy, dzięki niej możemy wznieść mosty jedności, porozumienia i pokoju. Będziemy podróżować po Kambodży i po wszystkich zakątkach świata, w których znajdują się nasi krajanie. Każdy krok będzie modlitwą, każdy wzniesie świątynię. Nasza pielgrzymka stanowi jedno z wszystkimi światowymi religiami i wszystkimi przywódcami religijnymi świata. Modlitwa i medytacja każdego człowieka jest potężną wibracją pokoju dla Kambodży i dla całego świata.

15. Cztery oblicza, jedno serce

W czasie ery Angkor starożytni królowie wznosili wspaniale świątynie. Kamienne budowle sięgały niebios i ciągnęły się przez mile, nazwano je więc górami świątynnymi. Jedna z najsłynniejszych to Angkor Thom. Jej pozostałości przetrwały do dziś.

Na bramie głównej Angkor Thom znajduje się piękna rzeźba. Jest to wielka głowa Buddy z czterema obliczami, patrzącymi w cztery strony. Oblicza te symbolizują cztery cechy Buddy:

Dlaczego ta rzeźba przetrwała tyle stuleci? Ponieważ strzeże pewnej obietnicy, zapomnianego niemal sekretu pokoju w Kambodży: pełnej miłości dobroci, współczucia, równowagi i przyjaznej radości. Cztery oblicza, jedno serce. Cztery frakcje, jedna Kambodża. Pokój nadchodzi powoli, krok po kroku

16. Armia pokoju

Oto tworzy się historia. Cztery armie składają bron. Cztery frakcje łączą się, aby rządzić wspólnie. Wszyscy idziemy razem.

Cala Kambodża opłakuje umarłych. Każdy czyn ma swoje konsekwencje. Lata przemocy przyniosły wielka tragedie. Więcej przemocy przyniesie tylko więcej cierpienia.

Teraz nadszedł czas na pokój, a mnisi buddyjscy wprowadza do kraju piątą armię, armię Buddy. Będziemy strzelać do ludzi pociskami pełnej miłości dobroci.

Armia Buddy podtrzymywać będzie ścisłą neutralność. Świadomość będzie naszym pancerzem. Będziemy armia tak wielkiej odwagi, że odrzucimy przemoc. Naszym celem będzie położenie kresu cierpieniu.

Będziemy dążyć do jedności, wolności i polityki przyjaźni miedzy narodami. W dniach, które nadejdą, będziemy poszerzać duchowe podstawy pokoju. Będziemy wzmacniać umiejętności dla pokoju. Będziemy dążyć do utworzenia armii pokoju.

Idąc naprzód, pamiętajmy o następujących siedmiu podstawowych zasadach:

  1. Kambodża obejmuje szczególny naród, kulturę i tradycję religijną, którą należy chronić i podtrzymywać.

  2. Naród kambodżański bardzo mocno pragnie wyrzeczenia się przemocy, rozbrojenia i neutralności.

  3. Naród kambodżański musi otrzymać wszystkie podstawowe prawa człowieka, w tym również prawo do samostanowienia i swobodnego dążenia do rozwoju gospodarczego, społecznego i kulturowego.

  4. Wyrzeczenie się przemocy to podstawowe założenie kambodżańskiej historii, kultury i religii.

  5. Przedstawiciele narodu kambodżańskiego z całego świata winni być zachęceni do włączenia się w tą medytację i wysiłki na rzecz pokoju.

  6. Buddyzm przynosi ducha pojednania, uniwersalizmu i jedności.

  7. Droga ośmiokrotnej ścieżki (właściwego zrozumienia, właściwej świadomości, właściwej mowy, właściwego działania, właściwej postawy, właściwych wysiłków, właściwej uwagi, właściwej koncentracji) przyniesie pokój.

Niech bogactwo i moc naszego dziedzictwa, dobro mieszkańców Kambodży rozrzuconych po całym świecie, oraz mądrość i współczucie Buddy pchną nas ku pokojowemu pojednaniu

17. Uścisk miłości

Lud Kambodży ma specyficzny sposób pozdrawiania: znajomi składają ręce jak do modlitwy i nisko schylają głowy. Nazywa się to sompeah,

Kłaniam się przed twoja natura Buddy.

Kiedy mieszkańcy Kambodży pozdrawiają kogoś niezwykle ważnego, obejmują go długo i gorąco. Lekko podnoszą honorowego gościa z ziemi. Gest ów powoduje, że głowa osoby, której oddajemy cześć, znajduje się nad nasza. Mówi on:

Żywię dla pańskiej osoby głęboki podziw.

Kiedy spotkałem na schodach Watykany papieża Jana Pawła II, gorąco się uścisnęliśmy. Następnie w celu okazania szacunku, próbowałem go podnieść. Jestem jednak małym mnichem, a papież jest pokaźnej postury. Moja ręka bolała przez parę następnych tygodni. Współczucie należy równoważyć mądrością!

Niektórzy mówią, że buddyzm i chrześcijaństwo nie idą w parze.

Ja odpowiadam: Czemu nie ?

Miłość ogarnia wszystko.

Przynoszę papieżowi miłość i papież jest szczęśliwy. On obejmuje mnie, a ja obejmuje jego. Razem jesteśmy nieustraszeni dzięki miłości.

18. Każdy krok jest modlitwa

Budda nazwał ćwiczenie świadomości jedyną drogą.

Zawsze w teraźniejszości. Dokładnie w tej chwili. Z sekundy na sekundę. W pełni aktywni. Stawiając właśnie krok.

Dlatego mówimy:

Krok po kroku. Każdy krok to medytacja.

Kiedy dzieci w Providence odprowadzają mnie na dworzec, kiedy podchodzę do pociągu, wołają:

Powoli, powoli, krok po kroku, każdy krok to modlitwa !

a wszyscy pasażerowie patrzą z uśmiechem. Powiedzenie to stało się słynne !

Dzieci nie znają dobrze angielskiego, ale to zdanie znają na pamięć. Oni są nową Kambodżą i już teraz znają drogę do pokoju.

W Kambodży mówimy:

Droga licząca tysiące mil zaczyna się od jednego kroku.

Powoli, powoli, krok po kroku. Każdy krok to medytacja. Każdy krok to modlitwa.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maha Ghosananda - Krok Po Kroku - Medytacje o mądrości i współczuciu., Medytacje, Czakry, Aura [Medi
Maha Ghosananda Krok po kroku 2
Maha Ghosanada Krok po kroku
Maha Ghosanada Krok po kroku
Maha Ghosananda Krok po kroku
ghosananda maha krok po kroku 6PTUOBMYSDDFCBQEFPY4XEOKZQ7XF6NXTDVJMTA
Ghosanada Maha Krok po kroku
Ghosanada Maha - Krok po kroku, parapsychologia
Krok po kroku Maha Ghosanada
tomtom 7.910 krok po kroku jak wgrać i uruchomić navi, NAWIGACJA TomTom
Jak zainstalowa Windows 7 Instrukta krok po kroku
budowa domu krok po kroku, Budownictwo
Metoda żelowa na tipsie krok po kroku, Stylizacja Paznokci 1
organizacja spotkania biznesowego krok po kroku
Abolicja Podatkowa krok po kroku

więcej podobnych podstron