Krzysztof Kamil Baczyński - jako przedstawiciel tragicznego pokolenia.
Krzysztof Kamil Baczyński należał do pokolenia, które wojna zastała w momencie, gdy wchodziło w nowe, dorosłe życie. W swym dorosłym życiu poeta pokładał wiele nadziei i wiązał z nim wiele młodzieńczych marzeń. Ale wojna w okrutny sposób zmieniła to wyobrażenie.
I po cóż wiara taka dziecinie
po cóż dziedzictwo jak płomieni dom?
Zanim dwadzieścia lat minie,
umrze mu życie w złocieniach rąk.
(Rodzicom)
W wierszu Rodzicom poeta zadaje pytanie: czy to wszystko miało jakiś sens? po co te wszystkie młodzieńcze idee, marzenia, zasady, które wpajali rodzice, skoro wszystko w jednej chwili legło w gruzach? Wiersz mówi także o marzeniach rodziców i o ich nadziejach, którym oni, młodzi, nie będą mogli sprostać.
Myślałaś, matko: "On uniesie,
on nazwie, co boli, wytłumaczy
podźwignie, co upadło we mnie, kwiecie
- mówiłaś - rozkwitaj ogniem znaczeń".
A on jedynie może odpowiedzieć:
"... broń dźwigam pod kurtką
po nocach ciemno - walczę, wiary więdną."
Jednak nie nadzieje rodziców są tu największym problemem, ale marzenia tych młodych ludzi, których przedstawicielem był Baczyński. Największym tragizmem jest nieustanna myśl o śmierci, i to śmierci przedwczesnej - Tak się dorasta do trumny / jakeśmy w czasie dorośli (Pokolenie). Czyli że pomiędzy okresem dojrzewania a śmiercią, dla ludzi jego pokolenia, nie ma czasu na marzenia. Dojrzewanie równa się śmierci, nie czas myśleć o młodzieńczych ideach. Czego bowiem można oczekiwać od życia, kiedy:
Każdy - kolumną jesteś,
na grobie pieśni własnych
zamarzły. Czegoż ty jeszcze?
To śmierć - to nie włosy blasku.
(Pokolenie)
Ci młodzi ludzie znaleźli się w tragicznej sytuacji. Chcieli być normalni, żyć normalnie, jak to było kiedyś, w dzieciństwie. Ono przecież kształtowało ich osobowość, wrażliwość na dobro i piękno. A teraz?
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły płatki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
(Z głową na karabinie)
Każdy człowiek ma matkę, którą kocha całym sercem. Młodzi chcieli żyć blisko rodziny, czuć szczęście rodzinnego domu. Chcieli czuć wolność, móc się wyszumieć i wyszaleć. A tu okazuje się, że nie ma na to wszystko czasu ani miejsca, bowiem los wyznaczył im inną drogę życia. Byli żołnierzami, a dokoła czyhała śmierć.
I mnie przecież jak dymu laska
wytrysła gołębia młodości;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.
(Z głową na karabinie)
Byli młodzi i w tak młodym wieku powierzona została mi tak duża odpowiedzialność. Każdy z nich musiał dorosnąć i stać się twardym mężczyzną. Zamiast przeżywać miłość, oni uczyli się, że na świecie nie ma litości, nie ma sumienia. W wierszu Dwie miłości Baczyński pokazuje wyzwolenie tego młodego pokolenia. Czytamy:
Więc pokochałeś kruche, ciepłe ciało,
które się w formach słowiczych ustało,
jak mleko płynie w szklanym smukłym dzbanie.
Gdzie indziej czytamy, że wojna, chociaż jest niechciana, jest przyjęta ze względu na okoliczności.
I pokochałeś (jeszcze) ziemię grozy [...]
gdzie śmierć i wielkość jak dwa gromy obok
stoją u skroni i skrzydłami biją
tym, co umarli, i tym, którzy żyją.
Żaden z nich nigdy nie myślał o miłości pełnej gwałtu, krwi i nieszczęścia. Oni chcieli miłości czystej, tej, co w formach słowiczych. A im jedynie pozostało iść dalej przez życie, jak pisze Baczyński w wierszu Rodzicom:
Pójdę dalej - to od was mam: śmierci się nie boję,
dalej niosę naręcza promień jak spalonych róż.