Do CIEBIE od Boga


Do CIEBIE od Boga

Wiesz, że jesteœ cudem œwiata...?

... że Bóg powierzył Ci tajemnicę...?

... że jesteœ obdarowany nadzwyczajnš mocš?

... że by to wszystko odkryć, dostrzec wystarczy poznać... eech poczytaj sam.

Słyszę Twój płacz. Przebija ciemnoœci, wznosi się poprzez chmury, miesza ze œwiatłem gwiazd i trafia do mego serca po promieniu słońca. Bolałem nad wołaniem zajšca schwytanego we wnyki, wróbla wyrzuconego z gniazda przez matkę, dziecka bezradnie bijšcego rękoma w wodę sadzawki i Syna umierajšcego na krzyżu. Wiedz, że Ciebie też słyszę. BšdŸ spokojny. Ucisz się. Przychodzę ukoić Twój smutek, albowiem znam jego przyczynę i wiem, jak go uleczyć.

Płaczesz nad dziecięcymi marzeniami, które uleciały z biegiem lat.

Płaczesz nad utraconš godnoœciš, którš zabiły Twoje porażki.

Płaczesz nad nie wykorzystanymi zdolnoœciami, które przehandlowałeœ za bezpiecznš egzystencję.

Płaczesz nad utratš własnej tożsamoœci, zadeptanej przez tłum.

Płaczesz nad zmarnowanym talentem, któremu się sprzeniewierzyłeœ.

Patrzysz na siebie ze wstydem i odwracasz się w przerażeniu od swego odbicia w wodzie.

Kim jest ta ludzka atrapa spoglšdajšca na Ciebie bladymi oczyma hańby?

Gdzie podziały się wdzięk Twoich manier, piękno Twej postaci, prężnoœć ruchów, jasnoœć umysłu, œwietnoœć mowy? Kto skradł Ci te dobra?

Czy ów złodziej jest Ci znany, tak jak mnie?

Niegdyœ na polu Twego ojca układałeœ głowę na poduszce z trawy, przyglšdałeœ się katedrom chmur i wiedziałeœ, że kiedyœ Twoje będzie całe złoto Babilonu. Niegdyœ czytałeœ wiele ksišg i pisałeœ na wielu tabliczkach, przeœwiadczony ponad wszelkš wštpliwoœć, że dorównasz w mšdroœci Salomonowi, a nawet go przewyższysz. Minęłyby lata i oto panowałbyœ niepodzielnie we własnym ogrodzie Edenu.

Czy pamiętasz, kto natchnšł Cię tymi planami i marzeniami i posiał w Tobie ziarna nadziei? Nie możesz pamiętać. Nie zachowałeœ wspomnienia tej pierwszej chwili, kiedy wyszedłeœ z łona matki, a ja położyłem rękę na Twoim miękkim czole.

Czy pamiętasz tajemnicę, którš wyszeptałem Ci do ucha, błogosławišc Cię?

Czy pamiętasz naszš tajemnicę? Nie możesz pamiętać.

Upływajšce lata zniszczyły te wspomnienia, albowiem napełniły Twój umysł lękiem, zwštpieniem, troskami, wyrzutami sumienia i nienawiœciš. Tam, gdzie zamieszkujš te bestie, nie ma miejsca, nie ma miejsca na radosne wspomnienia. Nie płacz więcej. Jestem z Tobš... a ta chwila jest jak linia dzielšca Twoje życie. Wszystko, co działo się przed niš, to jakby przedłużenie okresu, który przespałeœ w łonie matki. Przeszłoœć umarła. Niechaj umarli grzebiš swoich umarłych.

Dzisiaj powstajesz ze œmierci za życia. Dzisiaj, jak Eliasz nad synem wdowy, trzykrotnie rozcišgam się nad Tobš i przywracam Ci życie.

Dzisiaj, jak Elizeusz wskrzeszajšcy syna Szunemitki, przykładam swoje usta do Twoich ust, swoje oczy do Twoich oczu i swoje dłonie do Twoich dłoni, tak iż rozgrzewa się znowu Twoje ciało.

Dzisiaj, jak Jezus przy grobie Łazarza, rozkazuję Ci wstać i oto wychodzisz z jaskini zatracenia, by rozpoczšć nowe życie.

Dzisiaj sš Twoje narodziny.

To nowa data Twoich urodzin.

Twoje poprzednie życie było tylko jak próba przed spektaklem w teatrze.

Tym razem kurtyna jest podniesiona. Tym razem publicznoœć patrzy i czeka, by Cię zasypać oklaskami.

Tym razem nie zawiedziesz. Zapal œwieczki na urodzinowym torcie.

Obdziel goœci.

Nalej wina. Narodziłeœ się ponownie.

Wyfruniesz niby motyl z poczwarki, tak wysoko, jak zapragniesz i ani osy, ani ważki, ani modliszki rodzaju ludzkiego nie przeszkodzš Ci w Twojej misji, ani w poszukiwaniach prawdziwych bogactw życia.

Poczuj mojš rękę na swojej głowie. Posłuchaj mojej mšdroœci.

Pozwól, że znowu podzielę się z Tobš tajemnicš, którš powierzyłem Ci w momencie narodzin i o której zapomniałeœ.

Jesteœ moim największym cudem. Jesteœ największym cudem œwiata.

To były pierwsze usłyszane przez Ciebie słowa. Potem zapłakałeœ.

Wszyscy płaczš. Nie uwierzyłeœ mi...

A w cišgu minionych lat nie zdarzyło się nic, co pozbawiłoby Cię Twej niewiary.

Albowiem jak możesz być cudem, skoro uważasz, że nie radzisz sobie z najbardziej poœlednimi pracami?

Jak możesz być cudem, skoro z tak małš wiarš wykonujesz najprostsze obowišzki?

Jak możesz być cudem, gdy obarczony długami nie œpisz nocš, dręczšc się, skšd weŸmiesz na jutrzejszy chleb? Doœć.

Co się stało, to się nie odstanie. A przecież, iluż posłałem proroków, mędrców, artystów, naukowców, filozofów z wieœciš o Twojej boskoœci, o Twoich niezmierzonych możliwoœciach i o tajnikach osišgnięć!

Jak ich potraktowałeœ? Jednak kocham Cię i jestem teraz z Tobš w tych słowach, wypełniajšc proroctwo, że Pan wycišgnie rękę po raz drugi, by odzyskać resztę swego ludu.

Wycišgnšłem rękę. To jest ten drugi raz. Ty jesteœ moim ludem.

Próżno pytać: Czy nie wiedziałeœ, nie słyszałeœ, nie rozumiałeœ, czy nie mówiono Ci o tym od zarania dziejów? Nie wiedziałeœ; nie słyszałeœ; nie rozumiałeœ. Powiedziano Ci, że jesteœ bogiem w przebraniu, bogiem grajšcym rolę głupca. Powiedziano Ci, że jesteœ dziełem niezwykłym, obdarzonym szlachectwem rozumu, nieograniczonymi zdolnoœciami, cudownie wyrażajšcym się przez ciało i ruch, niczym anioł w działaniu, niczym bóg w pojmowaniu. Powiedziano Ci, że jesteœ solš ziemi. Wyjawiono Ci nawet tajemnicę, że możesz poruszać góry, dokonywać niemożliwego.

Nie uwierzyłeœ nikomu. Spaliłeœ mapę wskazujšcš kierunek do szczęœcia, zrezygnowałeœ z prawa do spokoju ducha, zdmuchnšłeœ œwiece ustawione wzdłuż przeznaczonej Ci drogi do chwały; szedłeœ, potykajšc się, przerażony i zagubiony w mrokach bezradnoœci i żalu nad sobš, aż wpadłeœ w piekło, które sam stworzyłeœ. Potem płakałeœ, biłeœ się w piersi i przeklinałeœ los, jaki Cię spotkał. Nie chciałeœ uznać skutków własnych małostkowych myœli i lenistwa w działaniu; szukałeœ kozła ofiarnego, którego mógłbyœ winić za porażkę.

Jakże szybko go znalazłeœ! Obwiniłeœ mnie! Krzyczałeœ, że Twoje ułomnoœci, miernota, nie sprzyjajšce warunki, porażki - były wolš Boga!

Myliłeœ się!

SporzšdŸmy wykaz. Najpierw odczytajmy listę Twoich ułomnoœci.

Jak bowiem mógłbym nakazać Ci budowanie nowego życia, gdybyœ nie miał takiej możliwoœci? Czy jesteœ œlepy?

Czy nie widzisz, że słońce wschodzi i zachodzi? Nie. Widzisz.

Umieœciłem sto milionów receptorów w Twoich oczach, abyœ mógł radować się pięknem zaklętym w liœciu, w płatku œniegu, urodš sadzawki, orła, dziecka, chmury, gwiazdy, róży, tęczy... i czarem miłosnego spojrzenia. Policz to jako pierwszy dar. Czy jesteœ głuchy?

Czy nie usłyszysz, kiedy zapłacze lub rozeœmieje się niemowlę? Usłyszysz.

Dwadzieœcia cztery tysišce maleńkich rzęsek, jakie wbudowałem w każde z Twoich uszu, przenoszš drgania dŸwięków, odpowiadajšc na szum wiatru w drzewach, fal przypływu rozbijajšcych się o skały, majestat operowego œpiewu, œmiech bawišcych się dzieci... i na słowa: kocham cię.

Policz to jako następny dar. Czy jesteœ niemy?

Czy Twoje wargi poruszajš się tylko po to, by wypluć œlinę? Nie.

Potrafisz mówić, czego nie potrafiš żadne inne z moich stworzeń. Twoje słowa mogš uspokoić rozgniewanych, podnieœć na duchu przygnębionych, pobudzić do działania zniechęconych, pocieszyć nieszczęœliwych, ogrzać samotnych, pochwalić prawych, dodać odwagi pokonanym, pouczyć nie wiedzšcych... i możesz powiedzieć: kocham cię. Policz to jako kolejny dar. Czy jesteœ sparaliżowany? Czy nie możesz się poruszać? Nie.

Poruszasz się. Nie jesteœ drzewem przykutym do miejsca, opierajšcym się wichurze i nieprzychylnemu œwiatu. Możesz się wyginać, biegać, tańczyć i pracować, albowiem w Twoim ciele umieœciłem złożony układ pięciuset mięœni, dwustu koœci, dwunastu kilometrów nerwów; wszystkie one współdziałajš, by wykonywać Twoje rozkazy. Policz ten kolejny dar. Czy jesteœ nie kochany i sam nie kochasz? Czy dniem i nocš dręczy Cię samotnoœć? Nie.

Doœć.

Albowiem teraz poznałeœ już tajemnicę miłoœci: że aby otrzymać miłoœć, musisz jš dawać, nie liczšc na odwzajemnienie. Kochanie po to, by uzyskać spełnienie, zadowolenie lub by się pysznić tym, że kochasz, nie jest miłoœciš.

Miłoœć jest darem, za który nie żšda się niczego w zamian. Wiesz teraz, że niesamolubna miłoœć jest sama w sobie nagrodš. I nawet jeœli miłoœć pozostanie nieodwzajemniona, nie jest utracona, albowiem powróci do Ciebie, zmiękczy i oczyœci Twoje serce.

Policz następny dar. Policz go dwukrotnie.

Czy Twoje serce jest porażone? Czy broczy krwiš i wytęża się, by utrzymać Cię przy życiu? Nie.

Dotknij piersi i poczuj jego rytm, poczuj, jak pulsuje, godzina po godzinie, dniem i nocš, trzydzieœci szeœć milionów uderzeń rocznie, rok po roku, kiedy œpisz i kiedy czuwasz, pompujšc krew przez około sto tysięcy kilometrów żył, tętnic i naczynek. Prawie dwa i pół miliona litrów na rok. Człowiek nigdy nie stworzył takiego urzšdzenia. Policz ów następny dar.

Czy Twoja skóra jest chora? Czy ludzie odwracajš się z odrazš, kiedy się zbliżasz? Nie. Twoja skóra jest czysta, to cud natury, wymaga tylko, abyœ jš pielęgnował mydłem, olejkami, szczotkš. Z czasem wszelka stal matowieje i rdzewieje, ale nie Twoja skóra. W końcu zużyjš się najtwardsze metale, ale nie ta żywa powłoka, w którš Cię odziałem. Stale się odnawia, nowe komórki zastępujš stare, podobnie jak teraz nowy Ty zastępujesz starego. Policz kolejny dar.

Czy Twoje płuca sš zanieczyszczone? Czy oddech życia z trudem wpływa do Twego ciała? Nie.

Twoje bramy życia stale Ci służš, nawet w najbardziej zatrutym przez Ciebie œrodowisku; szeœćset milionów pęcherzyków nieprzerwanie filtruje życiodajny tlen, zarazem usuwajšc z ciała niszczšce gazy. Policz więc następny dar.

Czy Twoja krew jest zatruta? Czy zmieszana jest z wodš i ropš? Nie.

Twoje pięć litrów krwi zawiera dwadzieœcia dwa tryliony krwinek, a każda krwinka miliony czšsteczek; atomy wewnštrz każdej czšsteczki wykonujš ponad dziesięć milionów drgań na sekundę. W każdej sekundzie dwa miliony krwinek obumierajš i zastępowane sš dwoma milionami nowych w procesie zmartwychwstania, który trwa od twoich pierwszych narodzin.

Jak zawsze było wewnštrz, tak teraz jest i na zewnštrz. Policz ten następny dar.

Czy Twój umysł jest słaby? Czy już nie myœlisz samodzielnie? Nie.

Twój mózg jest najbardziej złożonš strukturš we wszechœwiecie.

Ja to wiem. W tym półtorakilogramowym narzšdzie mieœci się trzynaœcie miliardów komórek nerwowych, ponad dwa razy więcej niż ludzi na ziemi.

Abyœ mógł zapamiętać każde wrażenie, każdy dŸwięk, smak, zapach, ruch, jakich doœwiadczyłeœ od dnia swoich narodzin, umieœciłem w komórkach mózgu ponad miliard bilionów czšsteczek białka. Zapisane sš w nich wszystkie wydarzenia Twojego życia, które czekajš tylko, byœ je sobie przypomniał. Aby umożliwić mózgowi kontrolę nad ciałem, wyposażyłem go w cztery miliony receptorów bólowych, pięćset tysięcy receptorów dotyku i ponad dwieœcie tysięcy receptorów ciepła. Żaden skarbiec złota nie jest lepiej strzeżony od Ciebie.

Żaden ze starożytnych cudów œwiata nie jest większy od Ciebie. Jesteœ moim najdoskonalszym dziełem. Energia atomów tkwišca w Tobie wystarczy, by zniszczyć największe miasta œwiata... i odbudować je. Czy jesteœ nędzarzem?

Czy nie ma złota i srebra w Twojej sakiewce? Nie.

Jesteœ bogaczem! Dopiero co zliczyliœmy wspólnie Twoje bogactwa. Przestudiuj listę.

Policz je raz jeszcze. Podlicz swoje aktywa. Dlaczego zdradziłeœ samego siebie?

Dlaczego płakałeœ, że zostały Ci zabrane wszystkie dary dane człowiekowi?

Dlaczego oszukiwałeœ się, że nie masz w sobie mocy, by odmienić swoje życie?

Czyż nie posiadasz talentu, rozumu, zdolnoœci, nie odczuwasz pragnień i przyjemnoœci, nie odbierasz wrażeń, nie masz dumy?

Czy nie ma w Tobie nadziei?

Dlaczego kulisz się w cieniu, pokonany olbrzym, oczekujšc tylko, by w litoœciwie zabrano Cię w upragnionš pustkę, w piekielnš otchłań?

Masz tak wiele. Twoje dary przepełniajš kielich. Ale nie pamiętałeœ o nich, jak dziecko zepsute wychowaniem w luksusie, chociaż ja szczodrze i stale Cię nimi obsypuję. Odpowiedz mi. Odpowiedz sam sobie. Jakiż bogacz, stary, chory, słaby i bezradny, nie oddałby całego złota ze swego skarbca za dary, które traktowałeœ tak lekko! Poznaj zatem pierwszy sekret szczęœcia i powodzenia: posiadasz, nawet w tej chwili, wszystkie dary potrzebne do zdobycia wielkiej chwały. Sš one Twoim skarbem, narzędziami, którymi będziesz budował, poczšwszy od dzisiaj, podstawy nowego, lepszego życia. Zaprawdę powiadam Ci, licz swoje dary i wiedz, że już teraz jesteœ moim najwspanialszym dziełem. To jest pierwsze prawo, któremu musisz być posłuszny, aby dokonać największego cudu œwiata, powrócić do człowieczeństwa ze œmierci za życia. BšdŸ też wdzięczny za lekcje, których nauczyłeœ się, żyjšc w biedzie. Albowiem nie ten jest biedakiem, kto niewiele posiada, lecz ten, kto za wiele pragnie. A prawdziwie bezpieczne życie nie zależy od rzeczy, które człowiek posiada, lecz od tych, bez których potrafi się obejœć. Gdzie sš przeszkody, w których upatrujesz Ÿródło swoich porażek? Istniały tylko w Twoim umyœle. Licz swoje dary. Drugie prawo podobne jest do pierwszego. Głoœ swojš cudownoœć. Skazałeœ siebie na to, by być glinš na poletku garncarza i leżałeœ tam, niezdolny wybaczyć sobie, że upadłeœ, zabijajšc się samooskarżeniami, nienawiœciš i wstrętem do sobie na myœl o niegodziwoœciach, jakich się dopuœciłeœ wobec siebie samego i innych. Czy to Cię nie zdumiewa? Czy nie zastanawiasz się, dlaczego ja potrafię Ci wybaczyć Twoje upadki, grzechy, żałosne zachowanie, a Ty nie potrafisz wybaczyć sobie?

Zwracam się teraz do Ciebie z trzech powodów. Potrzebujesz mnie. Nie należysz do stada pędzšcego na zatracenie w szarej masie miernoty. Jesteœ rzadkim klejnotem. Pomyœl o obrazie Rembrandta, rzeŸbie Degasa, skrzypcach Stradivariusa albo sztuce Szekspira. Te dzieła majš wartoœć z dwóch powodów: ich twórcy to mistrzowie i jest ich niewielu. Ale każde z tych dzieł ma sobie podobne. Zgodnie z tym rozumowaniem, ty jesteœ najcenniejszym skarbem na ziemi, bo wiesz, kto Cię stworzył i jesteœ jedyny. Poœród siedemdziesięciu miliardów ludzi, którzy chodzili i chodzš po tej planecie od zarania dziejów, nigdy nie było na niej nikogo dokładnie takiego samego jak Ty. Nigdy, aż po kres wszelkiego istnienia, nie będzie nikogo takiego jak Ty. Nie wiedziałeœ o swojej niepowtarzalnoœci i nie doceniałeœ jej. A przecież jesteœ jedyny na œwiecie. Z ciała Twego ojca w chwili najwyższego uniesienia wytrysnęła olbrzymia iloœć nasionek miłoœci, ponad czterysta milionów. Wszystkie one, poruszajšc się w łonie Twej matki, obumarły. Wszystkie z wyjštkiem jednego. Ciebie. Ty jedyny przetrwałeœ w przyjaznym cieple matczynego ciała, szukajšc swojej drugiej połówki, pojedynczej komórki tak maleńkiej, że potrzeba by takich ponad dwa miliony, by wypełnić skorupkę żołędzia. I pomimo znikomych szans, jakie miałeœ w tym ogromnym zgubnym oceanie ciemnoœci, nie ustałeœ, znalazłeœ tę nieskończenie małš komórkę, złšczyłeœ się z niš i rozpoczšłeœ nowe życie. Twoje życie. Przybyłeœ na œwiat, przynoszšc ze sobš - jak każde dziecko - przesłanie, że bynajmniej nie zniechęciłem się do człowieka. Dwie komórki łšczyły się, tworzšc cud: setki genów zawierajšcych się w każdym z dwudziestu trzech hromosomów każdej z nich okreœlš wszystkie Twoje cechy, kolor oczu, Twój wyglšd, wielkoœć mózgu. Połšczyłem jednš komórkę Twojej matki z jednš wybranš spoœród czterystu milionów komórek Twego ojca. Rozporzšdzajšc ponadto wielu możliwymi kombinacjami zawartymi w nich genów, mogłem stworzyć trzysta bilionów istot ludzkich, każdš innš. A kogo stworzyłem? Ciebie! Jedynego w swoim rodzaju. Najrzadszy z rzadkich klejnotów, bezcenny skarb, istotę wyposażonš w zalety umysłu, mowy, powierzchownoœci, zdolnoœć poruszania się i działania, niepodobnš do nikogo, kto kiedykolwiek żył, żyje czy żyć będzie. Dlaczego ceniłeœ się w groszach, podczas gdy wart jesteœ królewskiego okupu? Dlaczego słuchałeœ tych, co Cię pomniejszali i co gorsza, dlaczego im uwierzyłeœ? Przyjmij radę.

Nie ukrywaj już dłużej swojej cudownoœci pod korcem, wynieœ jš na œwiatło.

Pokaż œwiatu. Nie chodŸ œladami Twojego brata, nie naœladuj mowy Twoich przywódców ani nie trudŸ się jak ludzie mierni. Nigdy nie rób czegoœ tak jak inni. Nie naœladuj. Skšd bowiem wiesz, że nie pójdziesz za złym przykładem? Kto tak postšpi, zawsze posuwa się dalej w czynieniu zła, podczas gdy naœladujšcemu dobro nigdy nie udaje się to w pełni. Nikogo zatem nie naœladuj. BšdŸ sobš. Pokaż swojš cudownoœć œwiatu, a ludzie obsypiš Cię złotem. To jest drugie prawo. Głoœ swojš cudownoœć.

Tak więc poznałeœ dwa prawa. Licz swoje dary! Głoœ swojš cudownoœć!

Nic nie stoi Ci na przeszkodzie. Nie jesteœ mierny. Kiwasz potakujšco głowš. Zmuszasz się do uœmiechu. Przyznajesz, że sam się oszukiwałeœ. PrzejdŸmy do Twojej drugiej skargi. Uważasz, że omijajš Cię wszelkie okazje?

Przyjmij mojš radę, a to się odmieni, albowiem oto podam Ci prawo osišgania powodzenia w każdym przedsięwzięciu.

Wiele stuleci temu prawo to ogłoszono Twoim pradziadom ze szczytu góry.

Niektórzy go posłuchali i patrz - oto zebrali w życiu owoce: zdobyli szczęœcie, wykształcenie, złoto, spokój ducha. Większoœć nie posłuchała, lecz szukała sposobów magicznych, krętych œcieżek albo oczekiwała, że diabeł zwany szczęœliwym trafem przyniesie im życiowe bogactwa. Czekali na próżno, tak jak i Ty czekałeœ. A potem płakali, tak jak Ty płakałeœ, uważajšc, że szczęœcie omija ich z mojej woli. Prawo jest proste.

Młodzieniec czy starzec, żebrak czy król, człowiek biały czy czarny, mężczyzna czy kobieta - wszyscy mogš wykorzystać jego sekret dla siebie; albowiem spoœród wielu zasad osišgania powodzenia, przekazywanych ustnie bšdŸ w pismach, jedna tylko nigdy nie zawiodła: "A kto by Cię przymuszał, żebyœ szedł z nim jednš milę, idŸ z nim i dwie".

To zatem jest trzecie prawo. Sekret, który przyniesie Ci bogactwa i uznanie, o jakich nie œniłeœ. PrzejdŸ następnš milę!

Jedyny pewny sposób osišgnięcia sukcesu to służyć więcej i lepiej niż się od Ciebie oczekuje, niezależnie od rodzaju wykonywanej pracy. Zwyczaj ten stosowali od zarania dziejów wszyscy, którym się powiodło. Dlatego powiadam Ci: najpewniej skażesz się na przeciętnoœć, pracujšc tylko tyle, za ile Ci płacš. Nie czuj się oszukany, jeœli praca Twoja warta jest więcej niż srebro, które otrzymujesz. Albowiem w życiu obowišzuje prawo wahadła i jeœli Twój trud nie zostanie wynagrodzony dzisiaj, wahadło cofnie się jutro, zwracajšc Ci wszystko dziesięciokrotnie. Człowiek przeciętny nigdy nie idzie następnej mili, uważajšc, że na tym traci. Ale Ty nie jesteœ przeciętny. Przejœcie następnej mili jest przywilejem, na który musisz sobie zasłużyć tylko własnš inicjatywš. Nie wolno Ci tej dodatkowej drogi unikać. Zaniechasz jej, będziesz robił nie więcej niż inni a odpowiedzialnoœć za porażkę spadnie tylko na Ciebie. Nieotrzymanie sprawiedliwej zapłaty za służbę jest nie bardziej możliwe niż uzyskanie jej za nie wykonanš pracę. Przyczyny i skutku, œrodków i celów, nasienia i owocu nie sposób rozdzielić. Skutek już rozkwita w przyczynie, cel kryje się w œrodkach, a owoc w nasieniu.

PrzejdŸ następnš milę. Nie martw się, jeœli służysz niewdzięcznemu panu. Służ mu lepiej. A zamiast niego ja niech będę Twoim dłużnikiem, wtedy bowiem poznasz, że każda chwila dodatkowej służby, każdy dodatkowy wysiłek będš wynagrodzone. I nie martw się, gdyby Twoja nagroda nie nadchodziła szybko, bo im dłużej jej nie otrzymujesz, tym lepiej dla Ciebie... Procent składany od składanego procentu to największa korzyœć z tego prawa. Nie możesz domagać się sukcesu, możesz nań tylko zasłużyć. A teraz poznałeœ wielkš tajemnicę, jak stać się godnym tej rzadkiej nagrody. PrzejdŸ następnš milę! Gdzież jest równina, skšd wznosił się Twój krzyk, że omijajš Cię okazje? Rozejrzyj się wokół siebie. Spójrz, tam gdzie wczoraj taplałeœ się w błocie użalania się nad sobš, teraz kroczysz wyprostowany po królewskim dywanie. Nic się nie zmieniło... poza Tobš; ale Ty jesteœ wszystkim. Jesteœ moim największym cudem. Jesteœ największym cudem œwiata. A zatem trzy sš prawa osišgania szczęœcia i powodzenia. Licz swoje dary! Głoœ swojš cudownoœć! PrzejdŸ następnš milę! BšdŸ cierpliwy w kroczeniu naprzód. Liczenia darów z wdzięcznoœciš, głoszenia swojej cudownoœci z dumš, przejœcia następnej mili, a potem jeszcze jednej - tego nie nauczysz się, ani nie dokonasz w mgnieniu oka. Licz to, co zdobywasz z największym trudem, najdłużej zachowujesz; podobnie ten, kto zapracował na fortunę, bardziej o niš dba niż jego spadkobiercy. Nie lękaj się, wchodzšc w nowe życie.

Każdej szlachetnej zdobyczy towarzyszy ryzyko. Kto boi się ryzyka, niech nie oczekuje zwycięstwa. Teraz wiesz, że jesteœ cudem. Jako cud jesteœ nieustraszony. BšdŸ dumny. Nie jesteœ chwilowym kaprysem beztroskiego stwórcy eksperymentujšcego w laboratorium życia. Nie jesteœ niewolnikiem niepojętych sił. Nie stworzyła Cię żadna inna siła poza mojš, żadna miłoœć poza mojš. Jesteœ jej swobodnym przejawem. Stworzyłem Cię celowo.

Poczuj mojš dłoń. Usłysz moje słowa. Potrzebujesz mnie i ja potrzebuję Ciebie. Musimy odbudować œwiat; a jeœli to wymaga cudu, cóż to dla nas znaczy? Obaj jesteœmy cudami i teraz mamy siebie nawzajem. Nigdy nie utraciłem wiary w Ciebie, od chwili gdy wyprowadziłem Cię z oceanu i postawiłem bezradnego na piasku. Według Twojej miary czasu stało się to ponad pięćset milionów lat temu. Próbowałem wielu modeli, wielu kształtów, wielu rozmiarów, aż wreszcie około trzydziestu tysięcy lat temu nadałem Ci formę doskonałš. Potem już przez wszystkie te lata nie czyniłem żadnych ulepszeń. Jak bowiem można ulepszyć cud? Spoglšdałem na Ciebie z zachwytem i byłem zadowolony. Dałem Ci ziemię i uczyniłem jej panem. Następnie, by umożliwić Ci rozwinięcie w pełni Twoich możliwoœci, położyłem raz jeszcze rękę na Tobie i obdarzyłem Cię mocami, jakich nie zna żadne inne stworzenie we wszechœwiecie po dziœ dzień. Dałem Ci moc myœlenia. Dałem Ci moc miłoœci. Dałem Ci moc woli. Dałem Ci moc œmiania się. Dałem Ci moc wyobraŸni. Dałem Ci moc tworzenia. Dałem Ci moc planowania. Dałem Ci moc mowy. Dałem Ci moc modlitwy. Byłem z Ciebie bezgranicznie dumny. Stworzyłem dzieło doskonałe, największy cud. Pełnš żywš istotę. Kogoœ, kto potrafi się przystosować do każdego klimatu, znieœć wszystkie trudy, podjšć każde wyzwanie. Kogoœ, kto potrafi rzšdzić swym przeznaczeniem bez mojej interwencji. Kogoœ, kto potrafi działać na podstawie wrażeń i odczuć, kierujšc się nie instynktem, lecz myœlšc i rozważajšc, jakie działanie będzie najlepsze dla niego i całej ludzkoœci. Dochodzimy teraz do czwartego prawa powodzenia i szczęœcia. Dałem Ci bowiem jeszcze jednš moc, moc tak wielkš, że nie posiadajš jej nawet moi aniołowie. Dałem Ci wolnoœć wyboru. Wyposażajšc Cię w ten dar, wyniosłem Cię ponad aniołów. Aniołowie bowiem nie majš wolnoœci wyboru grzechu. Dałem Ci absolutnš władzę nad Twoim losem. Pozwoliłem, byœ sam kształtował siebie zgodnie w własnš wolnš wolš. Ani niebiański, ani ziemski z natury, uzyskałeœ wolnoœć formowania siebie wedle własnego życzenia. Mogłeœ wybrać upadek w najniższe formy życia, ale także, kierujšc się osšdem duszy, ponowne narodziny w wyższych formach istnienia, boskich. Nigdy nie odebrałem Ci tej wielkiej mocy - wolnoœci wyboru. Cóż uczyniłeœ z tš potężnš mocš? Spójrz na siebie.

Pomyœl, jakich wyborów dokonałeœ w życiu i przypomnij sobie te gorzkie chwile, kiedy chętnie padłbyœ na kolana, proszšc o możliwoœć wybrania raz jeszcze. Lecz co minęło, to minęło... A teraz znasz już czwarte prawo szczęœcia i powodzenia. Używaj mšdrze swej wolnej woli. Wybieraj miłoœć, a nie nienawiœć. Wybieraj œmiech, a nie płacz. Wybieraj tworzenie, a nie niszczenie. Wybieraj wytrwałoœć, a nie rezygnację. Wybieraj pochwałę, a nie obmowę. Wybieraj uleczanie, a nie zadawanie ran. Wybieraj dawanie, a nie kradzież. Wybieraj działanie, a nie gnuœnoœć. Wybieraj rozwój, a nie gnicie. Wybieraj modlitwę, a nie przeklinanie. Wybieraj życie, a nie œmierć. Teraz wiesz, że Twoje nieszczęœcia nie spotkały Cię z mojej woli, albowiem w Tobie jest wszelka moc; nagromadzone uczynki i myœli, które zawiodły Cię na ludzkie œmietnisko, to był Twój wybór, a nie mój. Moce, którymi Cię obdarzyłem, okazały się zbyt wielkie wobec Twojej małoœci. Ale teraz wyrosłeœ wysoki i mšdry i Twoje będš wszelkie owoce ziemi. Jesteœ czymœ więcej niż skończonym bytem: Ty się stajesz. Zdolny jesteœ do wielkich cudów. Twoje możliwoœci sš nieograniczone.

Które jeszcze spoœród moich stworzeń opanowało ogień?

Które jeszcze pokonało grawitację, przebiło niebiosa, zwycięża choroby, plagi i suszę?

Nigdy więcej nie pomniejszaj siebie.

Nigdy więcej nie nastawiaj się na zadowalanie okruszynami ze stołu życia.

Nigdy więcej od dzisiaj nie ukrywaj swoich talentów.

Wspomnij dziecko, które mówi: "Kiedy będę dużym chłopcem...". Ale cóż to znaczy?

Albowiem duży chłopiec powiada: "Kiedy dorosnę..." .

A gdy doroœnie, mówi: "Kiedy się ożenię...". I w końcu - cóż to oznacza?

W miejsce tej myœli pojawia się wkrótce:

"Kiedy przejdę na emeryturę...". Przychodzi pora emerytury i człowiek patrzy wstecz na przebytš krainę.

Hula po niej zimny wicher: wszystko w życiu jakoœ mu umknęło i nic nie pozostało. Ciesz się każdym dniem, dzisiaj... i jutro, jutro.

Dokonałeœ największego cudu œwiata. Zmartwychwstałeœ ze œmierci za życia. Nie będziesz już użalał się nad sobš, a każdy nowy dzień będzie wyzwaniem i radoœciš. Narodziłeœ się ponownie...

lecz tak samo jak poprzednio, możesz wybrać porażkę i rozpacz, albo powodzenie i szczęœcie. Wybór należy do Ciebie. Wyłšcznie do Ciebie. Ja mogę się tylko przyglšdać, tak jak przedtem - z dumš lub smutkiem. Zapamiętaj więc cztery prawa szczęœcia i powodzenia. Licz swoje dary. Głoœ swojš cudownoœć. PrzejdŸ następnš milę. Używaj mšdrze swej mocy wolnej woli. I zapamiętaj jeszcze jedno, które dopełni te cztery: Rób wszystko z miłoœciš - miłoœciš do siebie, miłoœciš do ludzi, miłoœciš do mnie. Obetrzyj łzy. Wycišgnij rękę, uchwyć mojš dłoń i wyprostuj się.

Pozwól, bym przecišł całun, który Cię krępował.

Dzisiaj Ci obwieszczono: JESTEŒ NAJWIĘKSZYM CUDEM ŒWIATA!



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Do Ciebie od Pana Boga
Do Ciebie od Pana Boga
LIST OD BOGA OJCA DO CIEBIE (fragmenty)
język polski- wypracowania, Wizja Boga, świata i człowieka na podstawie utworów literackich (od star
Od troski o chleb do świata bez Boga, Rekolekcje, rekolekcje ks. Mariusza Pohla (ellena9)
Miłosny list Boga do Ciebie, Dokumenty Textowe, Religia
List od Boga do kobiety
Wypracowanie Cierpienie i zło , które jednych odrzucało od Boga innych przynaglało do wpadnięcia w
Jan od Krzyza List do S Marioli od Wilfrid Stinissena oczyszczenie wiary, pragnienie Boga, nadzieja
Chcę do Ciebie podobnym być
Perswazyjny telemarketing 50 narzedzi sprzedazy i obslugi klienta przez telefon do zastosowania od z
LIST DO ROMEA OD OJCA LAURENTEGO W KTÓRYM ZAKONNIK WYJAŚNIA SWÓJ PODSTĘP
Ewangelia wg św Mateusza (Do Ksiąg Poematu Boga Człowieka Marii Valtorty)
Uśmiech od Boga Ojca, Prezentacje, Religijne
Co przemawia do ciebie bardziej
POMYKAM DO CIEBIE
Do Ciebie mamo
Perswazyjny telemarketing 50 narzedzi sprzedazy i obslugi klienta przez telefon do zastosowania od z

więcej podobnych podstron