BŁOGOSŁAWIONY ALOJZY ORIONE
Dosyć dziwny ksiądz
Nagle zatrzęsła się cała ziemia, jakby stąpał po niej olbrzym. Domy górali i domy chłopów z nizin zaczęły się giąć, chybotać i wreszcie rozsypywać, jak domki z kart. W ciągu kilku minut zginęły setki ludzi. Większość zabitych leżała pod gruzami. Ci, którzy ocaleli, przerażeni błąkali się po okolicy lub szukali schronienia w prowizorycznych szałasach ustawionych blisko zburzonych domów. Trzęsienie ziemi wydarzyło się w okolicach włoskiego miasta Marsi w górach Abruzzach w styczniu 1915 roku. Było zimno. Ludziom groziły kolejne wstrząsy i burze śnieżne. Z gór schodziły zgłodniałe wilki i krążyły między ruinami. żeby utrzymać je z dala, trzeba było ciągle palić ogniska. Nocami wyły tak głoćno, że nikomu nie pozwalały zasnąć. Któregoć dnia wśród ruin pojawił się ksiądz. Był nieogolony, zaniedbany, w brudnej sutannie. Gromadził dzieci, które straciły rodziców. Szukał samochodu, którym mógłby zawieźć je do Rzymu. Dokładnie wtedy na miejsce tragedii przyjechał włoski król ze swoją świtą, by osobiście przekonać się o jej rozmiarach. Ksiądz, nie pytając nikogo o pozwolenie, zaczął upychać dzieci do królewskich samochodów. Karabinierzy pilnujący aut próbowali go powstrzymać, ale on wcale na to nie zważał. Kiedy wreszcie zamieszaniem zainteresował się król, ksiądz niczym nie zrażony poprosił go, żeby na krótki czas pożyczył mu swoje samochody, bo musi przewieźć dzieci do Rzymu lub choćby do najbliższego miasta. Królowi nie wypadało odmówić, więc przystał na prośbę księdza. Kiedy mały ksiądz odjechał z dziećmi, ktoś zapytał: -Kim jest ten niezwykły człowiek? Jakać staruszka odpowiedziała: -To niejaki Alojzy Orione, taki dosyć dziwny ksiądz. Alojzy Orione zmarł w 1940 roku. Wszędzie i wszystkim umiał zanieść Pana Jezusa.