lazarz


Stanisław Grochowiak

Kaprysy Łazarza

OSOBY:

Dziadek

Stara

Syn pierwszy

Syn drugi

Synowa

Ksiądz

Lekarz

Ministrant

(Gwar rozmów w wiejskiej izbie, głosy zniżone do szeptu, jeden z głosów wybija się ponad inne: „Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie..." - jest to monotonny lament Starej kobiety. Zbliża się z oddali pobrzękiwanie dzwonka ministranckiego, znak, że nadchodzi Ksiądz z wiatykiem. Trzask drzwi, ogólne poruszenie, postękiwanie towarzyszące padaniu na kolana. Glos Księdza - na tym tle - tubalny.)

KSIĄDZ

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus...

CHÓR

...na wieki wieków amen.

KSIĄDZ

Podnieście się, kochani.

STARA która przerwała monotonną modlitwę

A ksiądz dobrodziej przysiądzie. O... umiotłam kurz z ławy.

KSIĄDZ

Bóg zapłać, matko. (siadając) Umarł?

STARA

Dycha jeszcze, nieboraczek.

SYN PIERWSZY

Doktor jest u niego. Matka mówi pacierze na zapas. Skrzętliwość w niej taka.

KSIĄDZ z namysłem

Dycha jeszcze, nieboraczek. No, no. I znowu nabroił?

STARA

Bez poprawki się nie obejdzie, księże dobrodzieju. Nagrzeszył, nieboraczek, oj, nagrzeszył. Powiedz Kaziuk...

SYN PIERWSZY

Eee tam... Hadko gadać.

SYNOWA

No, powiedz księdzu. Twoja krzywda, Kaziuk.

SYN PIERWSZY

Złajał, ot co.

KSIĄDZ

Ciebie złajał? Używał wyrazów?

(milczenie)

Psiajucha stary! (chrząka) Który to już raz biegam z wiatykiem? Bo mi się w głowie mąci od upału.

MINISTRANT

Już czwarty albo piąty raz, księże proboszczu.

KSIĄDZ

A on żyje i grzeszy. Ludzie, toż ja mam inne obowiązki.

STARA pokornie

Pan doktor też się użalał.

SYNOWA

Napiekłyśmy już z matką placków na stypę. Wszystko zatęchnie.

SYN DRUGI

Żniwa w pełni, a my z Kaziukiem w chałupie.

STARA

Zawsze był najważniejszy... (tonem swarliwym) Ale kiedy mówiłam, kiedy otwierałam wam oczy, to wszyscy huzia! Na matkę.

KSIĄDZ

No, no... nie narzekajcie, matko. Były i dobre chwile. Żyliście ze sobą pięćdziesiąt lat. Coś tam miłego się znajdzie.

STARA przez łzy

Oj, znajdzie się, znajdzie, księże dobrodzieju.

KSIĄDZ

Zaraz po ślubie...

STARA płacząc

Mój Boże, po ślubie... Jaki on był piękny!

KSIĄDZ

A i potem....

STARA jw.

A i potem, księże dobrodzieju. Skarb, nie człowiek.

KSIĄDZ

Ale i psiajucha!

STARA

Oj, co prawda, to prawda, księże dobrodzieju. Kamień nie człowiek.

(Trzask drzwi w głębi izby. Z pokoju chorego wychodzi Lekarz)

Pan doktor! Panie doktorze... jak tam? Dycha jeszcze?

LEKARZ z niechęcią

A bo ja wiem...

KSIĄDZ głucho

Nie umarł?

LEKARZ

Nie.

KSIĄDZ

Ale powinien?

LEKARZ

Powinien, Gdyby miał więcej rozumu w głowie... Rzecz się staje wręcz nieprzyzwoita...

KSIĄDZ

Doktorze, możemy mówić uczciwie: co to jest? Nerki?

LEKARZ

Nerki też.

KSIĄDZ

To i serce?

LEKARZ

Serce, żołądek, wątroba...

KSIĄDZ podpowiadając

...śledziona?

LEKARZ

Śledziona, płuca, naczynia wieńcowe, układ nerwowy, pęcherz.

STARA z grozą

Jezus Maria!

LEKARZ

Nie mam tu nic do roboty. Za dużo tego dobrego. (do krewnych) Proszę już mnie nie wzywać. Chyba że umrze. (do księdza) Ustępuję księdzu miejsca...

KSIĄDZ

Dziękuję.

LEKARZ ze złośliwą satysfakcją

Ksiądz, niestety, będzie tu jeszcze przychodził... Do widzenia.

(wychodzi, chwila milczenia.)

STARA

Księże dobrodzieju...

KSIĄDZ

STARA ostrożnie

Trzeba tam iść... Do Jacenta.

KSIĄDZ

Aaa, prawda. (Podnosi się)

SYNOWA

Będziemy się za księdza modlić...

KSIĄDZ osłupiały

Za mnie?

STARA

...Żeby się księdzu udało.

Ksiądz ze złością

Psiajucha stary!

(Muzyka organowa Drugi pokój. Ciężki oddech umierającego starca. Słychać ciche kroki Księdza.)

KSIĄDZ

Przychodzę z Bogiem, Jacenty.

DZIADEK

Z nalewką nigdy ksiądz do mnie nie przychodził.

(Ksiądz chrząka)

...No i zgrzeszyłem. Mam opowiadać?

KSIĄDZ

Trzeba będzie, mój Jacenty.

DZIADEK

...A to znowu mnie krew zaleje!

KSIĄDZ

Nieładnie, mój Jacenty. Pomyśl o Bogu, który na ciebie czeka. Czeka już, czeka, mój Jacenty. Wyciąga ramiona ku tobie, pochyla się nad ziemią, wypatruje i wola: „Gdzie jesteś, Jacenty, gdzieś mi się zapodział? (wpadając w uniesienie) Dlaczego się wzdragasz, mój synu? Czy byłem dla ciebie niedobry? Dlaczego odpychasz ojcowskie ramiona?"

DZIADEK

A ja nie ustąpię!

Ksiądz oschle

Nie ustąpisz?

DZIADEK

Nie ustąpię i basta!

KSIĄDZ

Dobrze. W takim razie opowiadaj. Cóżeś powiedział grzesznego?

DZIADEK

...śmierduchu...

KSIĄDZ

Co jeszcze?

DZIADEK

...zasrańcu...

KSIĄDZ

Jeszcze?

DZIADEK

...Żeby ci, ty bąblu ciukany, ty chlamajdo zasitwana, żeby ci wróble chleb wyjadły, ty pomyłko własnego ojca, żeby ci żaby zęby policzyły, żeby ci własna żona rodzona garnitur niedzielny uszyła! Jest grzech?

KSIĄDZ

Jest. Teraz trzeba, abyś żałował.

DZLADEK

Nie mogę.

KSIĄDZ

Jacenty! Przeklinałeś własnego syna.

DZIADEK

A bo i zasraniec!

KSIĄDZ

Jacenty! Jeśli nie wzbudzisz w sobie żalu...

DZIADEK

Niech mi ksiądz nie grozi. Bóg mnie zrozumie. Czy ja dużo chcę? (z mocą) Chcę, żeby tu wszyscy przyszli, padli na kolana i przysięgli, obliczu majestatu Bożego. Przysługa za przysługę. Wtedy przysięgnę, że umrę. Jestem tak rozklekotany, że wystarczy tylko moja dobra wola.

KSIĄDZ

No i widzisz, Jacenty! Błagamy o twoją dobrą wolę. Pan Bóg, pan doktor, a i w gminie już się sposobią do pochówku. Wielkie zamieszanie jest z tobą, Jacenty. Synowa napiekła placków, ale za dzień, dwa trzeba będzie je wyrzucić. Pomyśl, tyle jaj pójdzie na marne! Żniwa w pełni, a synowie w chałupie. Gospodarka podupadła, zamieszanie, mój synu, wielkie zamieszanie.

DZIADEK

To czego się uparli'! Niech przysięgają!

KSIĄDZ

Żeby cię przewieźć za Bug? Na starą ziemię?

DZIADEK

Na starą ziemię.

KSIĄDZ

...Myślałem nad tym, Jacenty, zupełnie z innej strony. Powiedzmy, że przewiozą cię za Bug. Ale tam już nie ma Smrekowic, całe Smrekowice są tutaj, z nami. Będziesz sam, wśród obcy.

DZIADEK

Chcę leżeć na starej ziemi.

KSIĄDZ z sarkazmem

Co to była za ziemia. Jacenty?! Piasek i kamienie.

DZIADEK

U innych może była kiepska, ale ja miałem kawałek pod lasem.

KSIĄDZ

Ten jeden kawałek pod lasem!... Ile tego było? Mórg, pól morga? A reszta? Zasiałeś pole, a nazbierałeś garść słomy.

DZIADEK

Powietrze za to było zdrowsze. Chałupy bardziej swojskie.

KSIADZ

Ale nie było piorunochronów! A tutaj są...

DZ1ADEK

Ja się piorunów nie boję!

KSIĄDZ

Nie? Widać, Jacenty, że ci choroba na pamięć padła. Zapomniałeś już, jak wyrżnęło w obejście Smorgoniów? Smorgoniową zabiło, Smorgonia zatłukło, a i krowy nie oszczędziło.

DZIADEK z triumfem

Bo Smorgoń do kościoła nie chodził! Ja mam dobrą pamięć - pamiętam, co ksiądz wtedy mówił na ambonie.

KSIĄDZ oklapnięty

Myliłem się, Jacenty, bardzo się myliłem. Miałbym rację, gdyby zabiło tylko Smorgonia i Smorgoniową, ale krowa? Nie wziąłem pod wzgląd Bogu ducha winnej krowy... Zawinił brak piorunochronu! I ty tam chcesz wracać. Jacenty! W tę niebezpieczną okolicę?

DZIADEK

Księże proboszczu!... Nad rzeką był mały zagajnik...

KSIĄDZ przypominając sobie

Był.

DZIADEK

Chodziłem tam z Agnisią.

KSIĄDZ

Jeszcze przed ożenkiem?!

DZIADEK

Po ożenku mieliśmy godne łoże.

(Ksiądz chrząka.)

Od rzeczki zalatywało zgnilizną, zbutwiałym tatarakiem. Już po latach pożycia małżeńskiego, kiedy się swarzyłem z Agnisią albo kiedy mnie tęsknota jakaś sparła, chodziłem nad rzekę i całą piersią wciągałem powietrze O tak!

KSIĄDZ

W grobie nie będziesz oddychał, Jacenty!

DZIADEK ze złością

I nie będę potrzebował piorunochronu... A z tą piaszczystą ziemią to dla mnie nawet lepiej, jak Bóg mnie powoła na sąd ostateczny, łatwiej mi będzie pozbierać członki.

KSIĄDZ ostrożnie

Jacenty!

DZIADEK obrażony

Co?

KSIĄDZ ostrożnie

Ale ładnie tutaj, naprawdę ładnie. Przy domkach są ogródki, w ogródku kwitną magnolie... W Smrekowicach - podczas kazania - porównywałem cnotę do niewinności chabru albo innego zielska. Dzisiaj mówię: „Bądźcie otwarci na Boga jako magnolie kwitnące..." - i żebyś widział efekt, mój Jacenty, imponujący efekt! Albo wzgórza! Jakże można było namawiać ludzi z wielkiej równiny, żeby pięli się w górę, żeby zdobywali szczyty doskonałości? Tutaj inaczej, każdy ma przed oczyma sfalowany krajobraz wzniosłych celów!

DZIADEK

Ja nie będę wygłaszał kazań.

KSIĄDZ z narastającym zapałem

Nie. Skoro jednak służba boża tutaj łatwiejsza, skoro ziemia lepsza, plony obfitsze, skoro na twoją stypę moim było upiec placek na mendlu jaj - myślę, Jacenty, że i umarłym będzie wygodnie w nowej ziemi.

DZIADEK z oschłą dumą

Przez całe życie nie dbałem o wygody, księże proboszczu.

KSIĄDZ

Wiem, Jacenty, wiem. Dzielny był z ciebie człowiek. I muszę powiedzieć, że głos miałeś piękny... (chrząka) To znaczy się: mocny głos. Zawsze umiałeś zagłuszyć cały chór. Ty sobie, a chór sobie. Ale teraz sprawa inna: umieramy wszyscy jednakowo, wszyscy spoczniemy na tym samym, cmentarzu. Syn koło ojca, mąż koło żony, proboszcz obok wikarego. I tak chyba dobrze: wśród swoich jakoś... Jak to powiedzieć?... jakoś raźniej, weselej, jak to bywa w dobrej kompanii.

(Dziadek milczy)

No widzisz. Przemówiłem ci do serca... A teraz drobnostka niewarta nawet funta kłaków, wzbudź w sobie żal za grzech Jacenty. Jeśli sam nie potrafisz, pomogę ci... Pomyśl: przyszedł do ciebie rankiem syn ukochany, wierny, poczciwy syn, aby zamknąć twoje znużone powieki, ucałować blednące czoło...

DZIADEK

Przyszedł mnie ogolić. Ciepłego brzytwa łatwiej się ima.

KSIADZ

No i dobrze. Przybiegł syn troskliwy, aby przysposobić na spotkanie z Panem Bogiem. A ty co? Zamiast okazać wdzięczność...

DZIADEK

Przecież ksiądz widzi, że jestem ogolony. Dałem się ogolić.

KSIĄDZ

Ale potem? Coś potem uczynił, nieszczęsny starcze?

DZIADEK

Potem kazałem chmyzowi jednemu, żeby padł na klęczki i poprzysiągł. A on do mnie: „Co ojciec sobie myślą? O paszporty będziemy się dla ojca starali?" Więc ja: „A ty zasrańcu zapiekły, umierającemu ojcu paszportu żałujesz!" Nie, księże proboszczu. Jak zacznę sobie przypominać, to mnie krew zaleje.

KSIĄDZ słodko

Więc przypomnij sobie, Jacenty!

DZIADEK chichocze

Oj, szutnik z proboszcza, szutnik. Na to mnie ksiądz nie złapie. Umrę, kiedy poprzysięgną.

KSIĄDZ podnosi się, chodzi po izbie, mówi z determinacją

Dobrze. Wyłudziłeś ode mnie. Pamiętaj, że wyłudziłeś! Ale nie jestem chciwy, niech ci ta ziemia lekką będzie... Mamy tutaj dwa cmentarze, nie jak w Smrekowicach, gdzie wszystko było na kupie. Mamy cmentarz gminny, mamy i przykościelny. Na przykościelnym chowa się tylko duchownych, przecież ja ustąpię. Ustąpię i odstąpię. (z mocą) Jacenty, bierz mój grób!

DZIADEK

Nie chcę.

KSIĄDZ łamiącym się głosem

Bierz, kiedy ci mówię! Nie potrzebujesz dziękować. Otrzymam za to zapłatę w niebie... Trudno, mój drogi, dobry pasterz odejmie sobie od ust ostatni kawałek chleba i odda go owieczkom.

DZIADEK chichocze

Chleb owieczkom? Chlebem się karmi świnie...

KSIĄDZ z narastającym oburzeniem

A żebyś siedział, że świnie! Żebyś wiedział!... To jednak nie ma znaczenia. Daję ci grób, a ty go bierz! (z żałośliwym rozmarzeniem) Upatrzyłem sobie spłachetek pod północną ścianą kościoła. Dwa metry dwadzieścia na metr sześćdziesiąt. Wokoło darń. U wezgłowia tuja, nawet w największe skwary chłodny, orzeźwiający cień... A jaki widok, jaki widok na okoliczne wzgórza, na doliny!... W pogodny dzień zobaczysz stamtąd delikatne świecenie Odry i słabe kontury powiatowego miasta. Nad tobą kościół, a na horyzoncie powiat!... Nie dziękuj mi, Jacenty, bierz grób i zmykaj mi sprzed oczu.

DZIADEK

Kiedy nie mogę.

KSIĄDZ prawie krzyczy

Możesz!

DZIADEK

Nie mogę! Nie ustąpię!

KSIĄDZ syczy

Gardzisz?

DZIADEK

Nie gardzę i nie ustąpię!

KSIĄDZ jw.

Gardzisz, rogata duszo! Proboszczową mogiłą pomiatasz, turecki pomiocie!... A toż mnie chyba zaraz apopleksja grzmotnie, ty nekrofilu pogański! Już ja ci przyjdę następnym razem, capie wyliniały!... Już ja ci przyjdę z chrześcijańską pociechą!...

(Drzwi otwierają się, dźwięk ministralnego dzwonka, potem przestraszony głos Ministranta.)

MINISRANT

Księże proboszczu, księże proboszczu!... Pytają, czy dycha jeszcze, nieboraczek?

KSIĄDZ krzyczy

Co? Nieboraczek?! (ocknął się, spokojnie) Idziemy stąd, chłopcze, idziemy z tego zapowietrzonego domu.

DZIADEK

Tylko nie z zapowietrzanego, księże proboszczu, tylko z zapowietrzonego!

(Zatrzaśnięcie drzwi.. Ministrant i dyszący z oburzenia Ksiądz wrócili do głównej izby. Długa chwila trwożliwego milczenia, znać, że odgłosy kłótni dobiegły do rodziny umierającego. Ksiądz posapuje, Stara chlipie, synowie pokasłują z zażenowaniem.)

SYNOWA

Może szklankę wody, dobrodzieju?

KSIĄDZ

Daj.

STARA

A gdyby tak ukroić księdzu placka? Na mendlu jaj...

KSIĄDZ

Zapakuj. Zjem u siebie.

SYN PIERWSZY

Mamy nalewkę na jagodach... Nalać butelczynę?

KSIĄDZ

Nalej. Wypiję u siebie.

SYN DRUGI

A i kurak by się przydał na rosół...

KSIĄDZ

Zarżnij! Zarżnij kuraka! Wypatroszę u siebie...

STARA błagalnie

Bo my mamy prośbę, księże dobrodzieju...

KSIĄDZ

Nie! Nigdy już tu nie przyjdę. To znaczy: za jego życia nie przyjdę!

STARA

...Ale gdyby pomarł, biedaczysko, żeby go w poświęconej ziemi...

KSIĄDZ

Poświęcona ziemie trupa na wierzch wyrzuci! Grób mu własny odstąpiłem, a on mi grobem w twarz cisnął...

STARA

Jezus Maria!

KSIĄDZ do ministranta

Dzwoń chłopcze. Wracamy na plebanię.

SYN PIERWSZY

Nie poczeka ksiądz na kuraka? Wacek pobiegł zarżnąć...

KSIĄDZ

Zarżnął?

SYN PIERWSZY

Z kretesem., księże dobrodzieju.

KSIĄDZ

To mi wystarczy. Rosół nagotujcie sobie sami.

(Muzyka organowa. Ma się pod wieczór, okna w rodzinnej izbie otwarte, znad stawów dobiega monotonny, sielski rechot żab. Stara klepie pacierze, pozostali rozmawiają szeptem.)

SYN PIERWSZY

...Dobrze. Spłacę cię i pójdziesz do miasta. Ale gospodaruj groszem, nie rozrzucaj...

SYN DRUGI

Kupię tylko motocykl.

SYN PIERWSZY

Zaczniesz od motocykla, potem na motocykl pannę posadzi a wiesz, jak te miastowe: kapelusz potrzebują, puder, do kina co tydzień...

SYN DRAGI

No to na co mi pieniądze?

SYN PIERWSZY

Kupisz sobie wysokie buty, płaszcz ze skóry, jedno ubranie na niedzielę, jedno na co dzień. Jeść trzy razy dziennie; paczka sportów na dwa dni, raz w miesiącu pójdziesz na zabawę. Ja bym na zabawy nie chodzi, ale ty to lubisz, niech ci więc będzie.

SYN DRUGI

A reszta pieniędzy?

SYN PIERWSZY

Odłożysz. I jak już wyrobisz sobie stanowisko w pracy, kiedy dostaniesz te premie, to dziel na połowę: część na życie, a część odłożysz; daleko od kobiet. Kiedy cię już przyciśnie to sobie ulżyj, ale z rozsądkiem. Żebyś się tylko nie podkochiwał! To kochanie to zostaw miastowym, niech oni forsę tracą. Za to jak wyjdziesz w niedzielę: w bryczesach, oficerkach, w skórzanym płaszczu, jak sobie pospacerujesz wśród tych miastowych świszczypałów, co mają garniturki z papieru, a kapelusze z tektury, poczujesz, żeś chłop rasowy, w sobie godny, warty zachodu. I wtedy poznasz kobietę zamożną, znającą życie, a choćby i szpetną, to też godną w sobie.

SYNOWA

U ojca cicho.

SYN PIERR'SZY Jakby nie zauważył wypowiedzi żony

Nie dam ci zmarnieć, Wacek. Pamiętaj, my teraz inni niż ojcowie. Myśmy nie tylko dwie rzeki przeskoczyli, ale i biedy dwie. Mógłbym się postarać o ten paszport dla ojcowskiego truchła, mógłbym. Nam przecież potrzebny jest grób na nowym mieszkaniu. Chcemy być rodziną szanowaną, a co to za szanowna rodzina, co nie ma grobu na miejscowym cmentarzu, i to zacnego grobu, z pomnikiem, ze złoconymi literami?! Więc kiedy cię spłacę, to kupisz sobie dwa garnitury, bryczesy, buty i skórzany płaszcz...

SYMONA

U ojca cicho.

SYN PIERWSZY

Co?

SYN DRUGI

Ona mówi. że jakoś cicho u ojca.

SYN PIERWSZY po pauzie wypełnionej nasłuchiwaniem

Nawet nie pokasłuje...

SYNOWA

Może uświerknął

SYN PIERWSZY

Wacek, zajrzyj do ojca.

SYN DRUGI

Ja? Lepiej, żeby Kasieńka zajrzała. Zawsze ją lubił...

SYNOWA

Kaziuk powinien tam iść. Tak się godzi.

SYN PIERWSZY do Starej

Matko!... U ojca jakoś cicho... Gdybyś tak zajrzała?

STARA przerywa pacierze

Ja? Idź ty, Kaziuk!... A zabieli różaniec, żebyś mu ręce - w razie potrzeby - związał...

SYN PIERWSZY

Może śpi?...

SYN DRUGI

Cichaj! Coś się poruszyło...

SYNOWA

Wacek prawdę mówi: rusza się.

STARA

Jezus Maria, tak jakby się zewlókł!...

SYN PIERWSZY

Postękuje.

SYN DRUGI

Otwiera szafę.

DZIADEK spoza zamkniętych drzwi

Agnisia, gdzie moje krochmalone koszule?

STARA załamującym się głosem

Na lewej półce, Jacenty! Przyjdę i pomogę...

DZIADEK spoza drzwi

Siedź, nie ruszaj się! Nie chcę was widzieć.

STARA szeptem, z rozpaczą

To już koniec, moje dzieci. Ubiera się, biedaczyna, do trumny. Zupełnie tak samo jak jego ojciec. Kiedy poczuł, że duszyczka w nim płochliwa, gotowa już do drogi, zewlókł się z łoża i dokumentnie się ubrał, buty przeczyścił, paznokcie przystrzygł nożyczkami... A wszystko sam, nikomu nie pozwolił przekroczyć progu. Weszliśmy do izby chorego w kwadrans potem, kiedy przestał się krzątać. Jak pięknie wyglądał!

DZIADEK jw.

No tak! Brak guzika u rękawa!... Przez pięćdziesiąt lat nie mogłem sekutnicy nauczyć...

STARA głośno

Przyszyję na tobie, Jacenty!

DZIADEK jw.

A gacie rozdarte!...

STARA jw.

Nałożysz spodnie. Nie będzie widać.

DZIADEK cichaczem za drzwiami

Taka jesteś pewna?

SYN PIERWSZY głośno

Nie zarósł ojciec od rana? Może przyjść ogolić?

(Dziadek milczy.)

SYNOWA

Nie drażnij go, Kaziuk. Trzeba uszanować. Ojciec zawsze mi się podobał: wstydliwy taki jakiś, staranny. Ubiera się sam, bo nie chce, żebyśmy chociaż i po śmierci oglądali go w bieliźnie... Oj, wdałbyś się w ojca, Kaziuk! Czasami chodzisz przede mną bez nijakiego wstydu.

SYN PIERWSZY

Własnej żony mam się wstydzić?

SYNOWA

Ja nie mówię, Kaziuk, gospodarny to ty jesteś, bardzo gospodarny.

DZIADEK zza drzwi

Gdzie wsadziłaś czarny krawat?

STARA szeptem

Ostatni raz wiązał krawat na waszym. weselu. Pamiętasz, Kasieńko? (głośno) Leży w pudelku na szafie... Trzeba go chyba uprasować?

DZIADEK zza drzwi, chichocze

Nie kłopocz się, Agnisia. Uprasujesz go już na mnie.

STARA tłumiąc łkanie

Może masz i rację, mój ty nieboraczku!...

SYN DRUGI szeptem

Pobiegnę, Kaziuk, do księdza. Powiem, że ojciec się zdecydował.

SYN PIERWSZY

Myślisz, że ksiądz przyjdzie? Po takiej porucie?...

SYN DRUGI

Za kolana go ścisnę, na Boga żywego zaklnę.

STARA

Spróbuj, chłopcze, spróbuj. Ksiądz dobrodziej niejeden raz swarzy; z Jacentem, a w dwa dni potem wino razem spija I antałek potrafili we dwóch oprawić!...

SYN PIERWSZY filozoficznie

Widać ksiądz proboszcz był bardziej krzepki... no, spróbuj Wacek!

SYN DRUGI

Idę.

(Po wyjściu Syna Drugiego chwila milczenia, w której nabrzmiewa rechotanie żab oraz krzątania starca za drzwiami.)

DZIADEK Spoza drzwi

A moja złota szpilka do .krawata?!

STARA w Panice

Złota szpilka?! Nie znalazłeś?!

DZIADEK jw.

Szukam od kwadransa!

STARA

Później ci znajdę. (szeptem) Mówiłam Wackowi, żeby jeszcze nie zabierał tej szpilki! on elegant, od tygodnia już się z nią obnosi.

DZIADEK jw.

Który wziął szpilkę? Kaziuk

SYN PIERWSZY

Niczego, co ojcowe, nie ruszałem.

DZIADEK jw.

Więc to ty Wacek?

(milczenie)

No, nie bój się! Wziąłeś szpilkę?

(milczenie)

Ogłuchłeś, muchotłuku przeklęty?! Mam wyjść i zajrzeć ci w oczy.?!

(Milczenie. Drzwi od pokoju starego otwierają się a łoskotem, pojawienie się Dziadka w progu wywołuje wśród zgromadzonych jęk osłupienia. )

Gdzie jest Wacek?

STARA

Na Boga, Jacenty! Ty chodzisz?!

DZIADEK

Pytam się, gdzie jest Wacek?!

SYNOWA

Tatuśku! Poruszasz rękoma!...

DZIADEK

A tak. Poruszam. Jestem głodny, ćmi mnie w zębie, rosną mi włosy, nie mam guzika u rękawa koszuli, za chwilę zapalę fajkę.

SYN PIERWSZY z odcieniem zgorszenia

Ojciec nie chcą umierać?

DZIADEK

A nie chcą. Wyście chcieli przysięgać? Też nie chcieliście. Oko za oko, ząb za ząb... Agnisia, masz coś na ból zęba?

STARA

Naparzę ci szałwi, Jacenty! Przysiądź sobie na Lawie... O, umiotłam kurz z ławy...

(Słychać krzątaninę Starej wśród garnuszków, naczynia dzwonią w jej rozdygotanych rękach, stopniowo dźwięk ten przeradza w sygnaturka ministranckiego dzwonka. Znak, że nadchodzi ksiądz z wiatykiem)

DZIADEK

Posilaliście Wacka do proboszcza?... Bardzo mądrze. Zaraz wam się ksiądz proboszcz pokłoni.

STARA błagalnie

Jacenty, połóż się do łóżka!

DZIADEK

Szałwi chcę, a nie do łóżka.

SYN PIERWSZY

Niech ojciec będą rozsądni...

DZIADEK

Jestem rozsądny. Jestem na tyle rozsądny, ile trzeba, żeby mieć cię za zupełnego cymbała!... (chichocze) Co to? Uciekasz? Uciekasz przed księdzem dobrodziejem? I ty też, Agnisia?...

STARA płaczliwie

Boję się, Jacenty!...

DZIADEK

No to zmykajcie, zmykajcie!.... Niepotrzebna mi jesteś, Kasieńko! Schowaj się w mojej izbie. A zamknijcie dobrze drzwi. O tak, Właśnie tak!

(Słychać trzask rygli, polem serdeczny, choć podszyty astmą, śmiech Starego. Sygnaturka zbliża się, wchodzą Ksiądz i Ministrant.)

KSIĄDZ z rozpędu

Niech będzie pochwalony Jezus... (urywa) Jezus Maria! Tego już za dużo... Pozwól, że usiądę, Jacenty.

DZIADEK

Niech ksiądz siada. Niepotrzebnie fatygowali księdza dobrodzieja! Właśnie wybierałem się na plebanię, aby obejrzeć to miejsce pod północną ścianą kościoła. Za dwa, trzy lata może mi się przydać...

KSIĄDZ

Za dwa, trzy lata? Ty już dzisiaj jesteś ruiną, mój synu. Nerki, wątroba, śledziona, pęcherz...

DZIADEK

Ksiądz dobrodziej też na nerki narzeka, a wątroby już bym wolał nie oglądać...

(Ksiądz chrząka.)

Wiec pomyślałem sobie... długo myślałem, ze trzy albo cztery godziny... pomyślałem tak: jeśli mam być pochowany w tej ziemi, to muszę się przyzwyczaić. Przydeptać ją tu i ówdzie, kawałek przeorać, coś zmarnotrawić, coś wypielęgnować. Inaczej nie może być!... Mam leżeć w ziemi, która mnie nie zna?! A jak się zaprę, jak się w sobie natężę, to jeszcze ze dwa lata pociągnę...(zmieniając ton) Idziemy?

KSIĄDZ

Dokąd, Jacenty?

DZIADEK

Obejrzeć grób, który mi ksiądz podarował.

KSIĄDZ markotnie

Nie ma w tobie litości, mój synu.

DZIADEK

Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera. Zna to ksiądz?

KSIĄDZ ugodowo

Posłuchaj, Jacenty. Nie chcę odbierać, chcę odkupić... Powiedzmy. Powiedzmy, za antałek wina?

DZIADEK

Będziemy pili we dwójkę?

KSIĄDZ

Wstydź się, Jacenty! Przecież nie jesteś alkoholikiem, na Boga! Tylko alkoholik pije do lustra.

DZIADEK

W takim razie dwa antałki!

KSIĄDZ

A niech ci będzie, harpagonie!... Mam nadzieję, że cię przy pierwszym wykończę!... (z nagłym zwątpieniem) Chociaż., czy to można być czegoś pewnym w dzisiejszych niespokojnych czasach?...

(Muzyka organowa - vivace)

Kurtyna


2

10




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
13 Wskrzeszenie Łazarza Jezus w kraju świętych Trzech Królów
kat30-wskrzeszenie Łazarza, katecheza
SPRAWOZDANIE z Hospicjum sw Łazarza
Modlitwa Łazarza
03 Poniedziałek Łazarza
Zemsta Łazarza
Jan Łazarzowicz (Januszowski)
Grochowiak Stanisław KAPRYSY ŁAZARZA
WSRZESZENIE ŁAZARZA
02 Poniedziałek Łazarza
Ludlum Robert Tajne archiwa 5 Zemsta Lazarza
Córka Łazarza
Wskrzeszenia Łazarza kazan
Łażący Łazarz
Wskrzeszenie Łazarza
04 Poniedziałek Łazarza
Janina Wieczerska Legenda o Lazarzu pokutniku

więcej podobnych podstron