Co mogło się wydarzyć
Autorka: vanityfair
Tłumaczenie: Koko
Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/2488952/1/
Pairing: SS/HG
Zgoda: na razie brak
***
Co mogło się wydarzyć
Severus czekał na Hermionę w sypialni. Wyszła z łazienki w negliżu, który jej dał. Zielony jedwab i czarne koronki opinały się na jej biodrach, a dekolt zagłębiał się tak, że mężczyzna widział pod spodem przebłysk obietnicy. Włosy dziewczyny były rozpuszczone. Kazał jej uwolnić je z koka i puchate brązowe loki otaczały jej twarz. Wyglądała tak niewinnie.
Na taką przestraszoną.
- Nie - błagała, a łzy spływały jej po twarzy. Jej głos był zmarnowany i stłamszony. Wyglądała na drobniejszą i bardziej kruchą niż kiedykolwiek widział. Iskra współczucia przeszyła jego serce, ale szybko została zastąpiona złością.
- Czy pomysł, że będę cię dotykał jest tak odpychający? - wypalił.
- Nie. Ja - ja… - jąkała się, a jej policzki poczerwieniały. Zastanawiał się jak daleko sięga ten rumieniec. Dowie się tego niedługo, czy jej się to podoba, czy nie.
- Nie w ten sposób. Nie chciałam żeby to było takie - usłyszał jak mamrocze pod nosem. Czy to oznaczało…? Chwycił jej podbródek i zmusił ją żeby spojrzała w jego oczy.
- Legilimens - pomyślał. Zobaczył i poczuł wiele rzeczy. Nigdy by nie przypuszczał, że umysł Granger będzie tak zdezorganizowany. Nie był zaskoczony dowiadując się, że sama uczyła się Oklumencji, ale stres spowodowany własną przegraną, uczynieniem niewolnikiem i byciem nagrodą dla NIEGO - zdrajcy, znienawidzonego profesora - załamywał ją. Dziewczyna o mocnym umyśle, którą wielce podziwiał w klasie, zmieniła się w drżący wrak stojący przed nim.
Ale w całym tym bałaganie rozpoznał trwające zauroczenie i szacunek do niego. Stale broniła go przed oskarżeniami Pottera. Ale to nie było wszystko. Była zniszczona przez jego zdradę nie tylko dlatego, że wierzyła, że był po ich stronie, ale również dlatego, że wkradło się w nią uczucie pożądania. Czuł jej obrzydzenie do samej siebie, ale z ciągle palącą się dla niego małą iskierką nadziei.
To będzie lepsze i łatwiejsze niż przypuszczał. Będzie ją miał, nie tylko w sensie fizycznym. Łatwo będzie mógł sprawić, że uwierzy, że go kocha. Jej wszystkie wyobrażenia o miłości, która ocali świat, ale również i jego, zniszczą ją całkowicie. A on będzie z zainteresowaniem patrzył, gdzie upadną jej szczątki. Jaka szkoda, że Potter umarł, bo bardzo by chciał obnosić się przed nim z tym zwycięstwem. Ale wciąż był Ron Weasley. Jeśli się nie mylił, to ten rudy bachor żywił uczucia do dziewczyny. Paradowanie z jej przywiązaniem tuż przed nim, byłoby wspaniałą zabawą zanim Severus ją odrzuci.
- Nie rozumiem - powiedział puszczając ją. - Ty też tego chcesz.
- Nie w ten sposób, proszę, nie w ten sposób - powiedziała cofając się o krok. Poruszył się żeby zmniejszyć odległość, która ich dzieliła. Wyciągnął jedno ramię i objął ją, a jego dłoń spoczęła na jej krzyżu. Drugą położył na jej ramieniu. Zesztywniała w jego uścisku, ale jej nie wypuścił.
- A jak to sobie pani wyobrażała, panno Granger? - wyszeptał jej do ucha jedwabistym tonem. Z zamkniętych oczu po jej policzkach spłynęły ciche łzy. Gryzła się w wargę nie odpowiadając na jego pytanie.
- Potter pokonałby Czarnego Pana - powiedział łagodnie. Jego dłoń przeniosła się z ramienia na jej policzek. Delikatnie wytarł swoim kciukiem łzy.
- Byłoby wiele uroczystości. Może bal Ministerstwa żeby nagrodzić członków Zakonu - leciutko kiwnęła głową. - Być może namówiłabyś mnie do tańca.
- Ja nie tańczę - wyszeptała. Jej oczy były wciąż zamknięte. Lekko drżała, więc przytulił ją mocniej, a jego dłoń na jej krzyżu wykonywała kuliste ruchy żeby ją uspokoić.
- Oczywiście, że nie. Tak jak i ja - zamruczał przez jej brew, a jego wargi ocierały się o jej skórę. - Zostalibyśmy w kącie i wymieniali pogardliwe uwagi na temat nieudolności Ministerstwa. Zaprosiłbym cię do mojego domu.
- Nie - powiedziała łagodnym głosem, kręcąc głową.
- Nie? - odsunął się lekko żeby na nią spojrzeć. Jej oczy były otwarte, ale zawstydzona unikała jego wzroku. Przesunął dłoń, która spoczywała na jej twarzy w dół po szyi, obrysowując wrażliwy obojczyk. To byłoby takie łatwe złamać jej kręgosłup z dłońmi ułożonymi na jej ciele w ten sposób.
- Masz rację. Nie miałbym odwagi. Odeszlibyśmy w różne strony. Ale myślę, że dni, tygodnie, może miesiące później spotkalibyśmy się w aptece.
- W księgarni.
- Tak, w księgarni. Spytałabyś o moją opinię co do książki, którą byś kupowała. Zaprosiłbym cię na piwo kremowe do Dziurawego Kotła, żebyśmy o niej podyskutowali. Ponieważ spodobałoby się nam to, umówilibyśmy kolejne spotkanie. W pewnym momencie zaczęłabyś nalegać, bym nazywał cię Hermioną. Ja dałbym ci pozwolenie, żebyś mówiła do mnie `Severusie'.
Przestała płakać, ale wciąż na niego nie patrzyła. Jej policzek spoczywał na jego obnażając szyję dla jego pieszczot. Kontynuował czułości, a następnie przesunął dłoń do jej włosów. Jego paznokcie drapały skórę jej głowy.
- Powiedz to Hermiono - wyszeptał z ustami przy jej uchu. - Powiedz moje imię.
- S-Severus - zadławiła się.
- Pewnego dnia zebrałbym odwagę, żeby cię pocałować - ciągnął przyciskając usta wzdłuż jej szczęki. - Na początku nic zbyt śmiałego, pozwoliłbym żebyś się odsunęła, gdybyś chciała. Może najpierw tutaj - pocałował ją w czoło. - Następnym razem tutaj - złożył pocałunek na jej policzku. - A w końcu tutaj. - Jego usta poruszyły się na jej. Na początku była obojętna i nie ruszała się, ale dokuczał jej i zmusił, żeby zareagowała. Niechętnie się od niej odsunął, ale poczuł rozkosz zwycięstwa, gdy zobaczył jej nabrzmiałe usta i opuszczone powieki.
- Spędzalibyśmy ze sobą coraz więcej czasu. Co robimy Hermiono? O czym rozmawiamy? - ponownie ją pocałował.
- Uczysz mnie Eliksirów - wyszeptała, gdy uwolnił jej usta.
- Co jeszcze? - nakłaniał. Jego dłoń poruszyła się w dół jej głowy, a następnie wzdłuż ramienia i w górę boku.
- Rozmawiamy o polityce, książkach i modzie - wymamrotała gdy jego dłoń pieściła jej pierś.
- O modzie? - zapytał z uśmieszkiem na ustach. Nie mogła myśleć poprawnie i właśnie tak ją chciał.
- Nosisz za dużo czarnego. - Oparła się o niego, a jego usta odnalazły jej.
- Oboje mamy na sobie za dużo w tym momencie - powiedział chwytając jej dłonie i kładąc je na swoim kołnierzyku. Wcześniej jeszcze się nie poruszyła żeby go dotknąć. W tym momencie zaczęła. Słuchała jego podpowiedzi, jej palce nerwowo otwierały jego guziki. On zsunął ramiączka jej koszuli nocnej. Lekki materiał opadł zatrzymując się na jej biodrach. Nie marnował czasu leciutko całując świeżo odsłoniętą powierzchnię skóry.
Przez następne kilka minut, gdy go rozbierała, a on prowadził ją do łóżka, prawie nie rozmawiali. Badał jej ciało obiema dłońmi i ustami. Jej piski i jęki zachęcały go, a jego krew zaczynała wrzeć.
Gdy nie mógł już dłużej czekać uniósł się nad nią i zapytał. - Kiedy Hermiono?
- Tej nocy, kiedy spytałbyś czy za ciebie wyjdę - powiedziała. Była bez tchu z niecierpliwości. Jej odpowiedź przystopowała go na chwilę. Poślubiłaby go?
Odepchnął zdradziecką myśl na bok, gdy w nią wszedł. Nigdy by się nie splamił małżeństwem ze szlamą. Jego matka zrobiła coś nie do pomyślenia poślubiając Mugola, a on przyrzekł, że nigdy nie popełni tego samego błędu. Jego gniew na zuchwałość dziewczyny, jej wiarę, że mógłby kiedykolwiek ją zechcieć zachęciła go i już dłużej nie dbał o to, co myślała. Wykorzysta ją dla własnej przyjemności, a gdy będzie po wszystkim, pozbędzie się jej.
Krzyczała pod nim. Nie wiedział czy z bólu czy z rozkoszy, ale to nie było ważne. Kontynuował dopóki nie poczuł, że osiąga szczyt. Kilka chwil spełnienia było wszystkim, co otrzymał zanim znowu opadł. Odsuwając się od niej nagle poczuł, że zbiera mu się na wymioty.
- To nigdy by się tak nie stało - zaszydził.
- Wiem - wyszeptała. Podniósł się i spojrzał z powrotem za nią. Jej oczy błyszczały, ale tym razem powstrzymała łzy.
- Jesteś moja.
Nigdy
Nie używając Legilimencji zobaczył jak myśl zabłysła w jej oczach.
- Czego ode mnie chcesz? - spytała, a jej dłonie mocno ściskały pościel. Przez chwilę rozważał jej pytanie. Nie potrzebował jej do niczego. Miał skrzaty domowe do sprzątania. Miał kobiety chętniejsze i bardziej odpowiednie niż ona. Jej pobyt tutaj z nim był raczej karą dla niej, niż nagrodą dla niego. Nigdy nie powinna była szydzić z Czarnego Pana.
- Są gorsze rzeczy niż śmierć - powiedziała. Dlatego zdecydował, że udowodni jej, że ma rację.
- Nic - wypluł. - Idź spać. - Położył się i podciągnął kołdrę. Zdecydował, że odpuści sobie swój pierwotny plan. Przekonanie jej, że go kocha, a później odepchnięcie jej na bok było zbyt niebezpieczne. Severus mógł być lojalny Czarnemu Panu, ale spędził sporo czasu z Albusem Dumbledorem. Stary głupiec wciąż nawijał o mocy miłości. Snape nie chciał myśleć, że starszy czarodziej mógł mieć rację, ale wolał nie kusić losu.
Godzinę później wciąż nie spał. Wyczuwał, że Hermiona również jeszcze nie zasnęła. Nie był więc zdziwiony, gdy podniosła się i spojrzała na niego. Zmusił się do opanowania oddechu tak, że uwierzyła, że spał.
- Pokochałabym cię. Mogłabym cię pokochać - wyszeptała gładząc jego twarz.
Gdy położyła się z powrotem wiedział, że podjął dobrą decyzję. Jutro albo sam ją zabije albo odda ją Bellatrix, żeby ćwiczyła na niej Cruciatusa. Ale była zbyt niebezpieczna żeby ją zatrzymać.
Koniec.