Kate Daniels 4 Rozdział 15


Rozdział 15

W momencie, gdy Andrea strzyknęła acetonem na moje krzesło z strzykawki, klej zdecydował poddać się reakcji chemicznej, stawiając moje plecy w ogniu. Zajęło mi mniej niż pięć sekund, by przeciąć się przez moje spodnie. Zajęło mi około pół godziny zanim odważyłam się wylądować z powrotem i musiałam spędzić mój dzień na siedzeniu na worku z lodem, który odłamałam z ulicy. Lód był zimny i mój tyłek bolał.

Technologia przetrzymała dziś cały dzień. Zadzwoniłam do Świątyni i poprosiłam o spotkanie, wstępnie zorganizowane na jutrzejsze południe, jeśli magia będzie w wyżu. Po nakazaniu poczekania dwa razy, powiedziano mi, że jeden z rabin spotka się ze mną. Kate Daniels, mistrzyni telefonu.

Spędziłam cały dzień nad sprawą Stalowej Marii i nic nowego w sumie z tego nie wyciągnęłam. Sprawdziłam z Biohazardem i PWZKP odsłoniło żadne nowe zmiany. Magia była w niżu i Stalowa Maria pozostała uśpiona. Wszyscy siedzieliśmy na dłoniach, albo w moim przypadku, na lodzie i czekaliśmy, aż kłopoty się zaczną.

Na koniec dnia poszłam do domu i zrobiłam sobie drzemkę. Kiedy się obudziłam, słońce zachodziło. Miasto za moimi zablokowanymi oknami stało ciche, zamrożone w zimowym mroku.

Czas się przygotować na randkę z Saimanem. Oh przyjemnością.

Pozsiadałam tylko jedną formalną kreację. Kupiłam ją sprzed kilkoma laty i ex-żona mojego opiekuna, Anna, pomogła mi ją wybrać. Sukienka czekała na mnie w szafie. Wyciągnęłam ją, owiniętą w plastikowym opakowaniu i położyłam na łóżku. Cienki jedwab zabłyszczał w świetle elektrycznych lamp. Dziwny odcień, ani żółty, lub złoty, z krztyną brzoskwiniowego. Dotyk zbyt dużej ilości żółtego i graniczyłaby z cytrynowym, dotyk zbyt dużą ilością złotego i byłaby zbyt jaskrawa. Tak jak była, wyglądała promieniście pięknie.

Założyłam ją na siebie. Umiejętnie ukształtowana, przód przyczepił się do moich piersi, opadając dół w literę V zanim obróciła się na mojej talii opadając na ziemię w wodospadzie materiału. Warstwy jedwabiu dodały delikatności mojemu ciału, oszukując oko w wpatrywanie się w moje kształty zamiast mięśnie. Słoneczna suknia, Anna ją tak nazywała. Wciąż się mieściła, trochę bardziej dopasowana w porównaniu do wcześniej, ale to nie było złą rzeczą. Dzięki Zakonowi nie głodowałam zbyt dużo.

Ostatnim razem miałam na sobie tę kreację, gdy szłam na randkę z Max'em Crest'em. Teraz miałam ją założyć z Saimanem. Choć raz chciałabym ją założyć dla mężczyzny, który chciałby ją zobaczyć.

Zebrałam włosy z moich skroni. Sprawiło to, że moja twarz wyglądała ohydnie i pokazywała bliznę obok mojego lewego ucha. Dwa w cenie jednego, huraa. Usiadłam rozczesując wszystkie kudły i wmasowując w ich miejsce żel do włosów. Wisiały mi na plecach w długiej, lśniącej fali. Nigdy nie przekłułam sobie uszu - wyrwałam wystarczająco kolczyków z uszów ludzi by wiedzieć jak dużo bólu to sprawia. Nie posiadałam własnej biżuterii, ale miałam parę butów, które pasowały do mojej sukni. Patrzenie na nie sprawiało mi ból. Chodzenie w nich można było porównać do Chińskiej tortury wodnej.

Musiały pasować.

W poprzednim roku miałam szansę zrobić makijaż dokładnie dwa razy, więc wyższe poziomy tej sztuki były poza moim zasięgiem. Wymalowałam policzki, przyciemniłam oczy brązowym cieniem i nałożyłam tusz do rzęs. Nie ważne jaki odcień wybierałam, tusz zawsze mnie wystrzeliwał w egzotyczne strefy. Wymalowałam usta różową szminką i odstawiłam farby wojenne na bok.

Żadnego miecza. Żadnego miejsca by ukryć moje igły. Powinno mnie to zmartwić, ale tak nie było. Największe niebezpieczeństwo przyszłoby razem z falą a magia rzadko uderzała dwa razy w okresie dwudziesto-cztero godzinnym. Wszystkim innym byłam w stanie się zająć gołymi dłońmi. W sumie, zranienie kogoś pięścią mogłoby być terapeutyczne, biorąc pod uwagę stan mojego umysłu.

Cztery minuty do ósmej, stukanie zabrzmiało w moim apartamencie, wprowadzając mojego pudla bojowego w histerię. Wzięłam go do łazienki, gdzie mógł spowodować minimalne szkody i otworzyłam drzwi.

Saiman miał na sobie garnitur i zaktualizowaną wersję Thomasa Duranda. Oryginalny Durand, ten, który był właścicielem jednej siódmej Północnych Gier był w swoich latach pięćdziesiątych. Ta wersja była z lat trzydziestych, szeroki w barkach, muskularny i perfekcyjnie wypielęgnowany. Tak jak wcześniej, aura bogactwa emanowała z niego, od jego drogich butów do jego profilu i umiejętnie ściętych, ciemnoblond włosów. Wyglądał jak ulubiony syn jego własnego siebie.

Otworzył usta i po prostu się zatrzymał, tak jakby ktoś przełączył włącznik.

Ziemia do Saimana.

- Cześć.

Zamrugał.

- Dobry wieczór. Czy mogę wejść?

Nie.

- No jasne.

Stanęłam z boku, wpuszczając go do swojego apartamentu. Zajęło mu trochę oglądanie mojej rezydencji. Jego spojrzenie zatrzymało się na łóżku.

- Sypiasz w salonie?

- Tak.

- Czemu?

Ponieważ odziedziczyłam ten apartament po Gregu, moim opiekunie. Zamienił jedyną sypialnię w apartamencie na doraźną bibliotekę/pokój do przechowywania i spał tam, otoczony jego książkami i artefaktami. Greg został zamordowany mniej niż rok temu. Spanie w jego łóżku nie wchodziło w rachubę, więc kupiłam rozkładaną kanapę i wstawiłam ją do salonu. Spałam tutaj, z drzwiami do prawdziwej sypialni starannie zamkniętymi. I kiedy Julie przyjeżdżała, dawałam ją jej.

Tłumaczenie tego było marudne i zbędne. Wzruszyłam ramionami.

- Przyzwyczajenie.

Saiman wyglądał jakby chciał się o coś mnie spytać, ale zmienił zdanie.

Wsunęłam buty, owinęłam się szydełkowanym szalem i podniosłam Zabójcę.

- Jestem gotowa.

Saiman wyglądał jakby nie chciał wychodzić. Otworzyłam drzwi i wyszłam na podest.

Podążył za mną. Zamknęłam drzwi. Zaoferował mi swoje ramie i moje palce spoczęły na jego rękawach. W końcu to wszystko było zawarte w naszej umowie. Zeszliśmy w dół brudnych schodów. Na zewnątrz uderzyło we mnie zimno. Małe, białe płatki opadały z nocnego nieba. Saiman podniósł twarz w stronę nieba i się uśmiechnął.

- Zima. - Powiedział delikatnie.

Kiedy odwrócił się w moją stronę, jego oczy jaśniały, jak dwie bryłki lodu oświetlane ogniem za nimi.

Otworzył drzwi samochodu dla mnie z głębokim skinieniem przypominającym ukłon. Wsiadłam i położyłam mój miecz na łonie. Zamknął drzwi za mną i wślizgnął się na miejsce dla kierowcy, wyciągając rzeźbione drewniane pudełko.

- Przyniosłem je dla ciebie. - Powiedział. - Ale ich nie potrzebujesz. Wyglądasz bosko.

Otworzył pudełko. Bransoletka z żółtym topazem, kolczyki i naszyjnik leżały na zielonym aksamicie. Naszyjnik był najbardziej porażający - elegancki, cienki łańcuszek uwieńczony ognistą kroplą z kamienia.

- Wygląda jak Diament Wilków. - Powiedziałam.

- Owszem. To jest żółty topaz. Czułem, że będzie ci pasować, ale twoja obnażona szyja jest szokująca. Oczywiście możesz je przyjąć.

Zamknęłam pudełko.

- Wolałabym nie.

Saiman ruszył w stronę nocy. Miasto przeminęło. Zrujnowane budynki wpatrywały się we mnie czarnymi dziurami w oknach.

- Lubisz zimę Kate?

- W teorii.

- Hm?

- Dziecko we mnie lubi śnieg.

- A dorosły?

- Dorosły mówi: wysokie rachunki za ogrzewanie, ludzie zamarzający na śmierć, pękające rury wodne i zablokowane ulice. Czego tu nie kochać?

- Odnajduję ciebie ogromnie zabawną. - Saiman spojrzał na mnie.

- Dlaczego upierasz się na ten nonsens? Chyba jasno stawiłam sprawę, że nie lubię ciebie romantycznie i nigdy nie będę.

Wzruszył ramionami.

- Nie lubię przegrywać. Oprócz tego, nie jestem zainteresowany romansem. Mieć ciebie na swojej stronie wiele dla mnie by znaczyło. Jeśli znalazłbym coś bardziej kosztownego, upewniłbym się, że nigdy byś się nie dowiedziała o anulowaniu naszej umowy. Jesteś bardzo gwałtowną kobietą w końcu.

- Innymi słowy, zabiłbyś mnie, więc nie musiałabym cię ukarać za zdradę.

- „Zabić” to takie brzydkie słowo. Po prostu sprawiłbym, że byłbym poza zasięgiem.

Pokręciłam głową. Był beznadziejny.

- Jaka kobieta zgodziłaby się na taką ofertę?

- Nigdy bym cię nie okłamał Kate. To jeden z dodatków, który ci oferuję.

- Jestem przepełniona wdzięcznością. Czy kiedykolwiek kogoś kochałeś Saiman?

- Nie.

To była bezsensowna konwersacja.

- Znam mężczyznę, który kocha się w mojej przyjaciółce. Kocha ją absolutnie. Jedyną rzeczą, którą chce w zamian jest jej miłość.

Saiman postawił brwi w łuk, imitując mnie.

- I?

- Jesteś całkowitym przeciwieństwem jego. Brakuje ci możliwości do kochania, więc chcesz i mój zgasić.

Zaśmiał się. Jego śmiech zdzwonił w pojeździe, jak dziwaczny dzwonek rozpadającego się miasta.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
16 rozdzial 15 EJCDLTJY3F3I2FKL Nieznany (2)
16 rozdzial 15 zpgg3d2etikxyjv3 Nieznany
J M Stanik rozdział 15 (2)
R13-5, Rozdział 15
16 Rozdział 15 Szeregi potęgowe
Rozdział 15 - Rozwój fizyczny i poznawczy w wieku średnim, Psychologia rozwojowa, Helen Bee
(1995) WIEDZA KTÓRA PROWADZI DO ŻYCIA WIECZNEGO (DOC), rozdział 15, Rozdział 1
15 rozdzial 15 5GAEWFHLCK7UHC25 Nieznany
7 - Pretty Little Liars - Heartless - Rozdział 15, 7 - HEARTLESS
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 15
Rozdział 15, Midnight Sun
ROZDZIAŁ 15, Prawo i Postępowanie karne-skarbowe książka, notatki
rozdział 15
Rozdział 15. FTP oraz Telnet, Kurs Linuxa, Linux
15 rozdzial 15 ZA64UKL2SM6IJ6MS Nieznany (2)
Rozdziały 15
Rozdział 15, Dni Mroku 1 - Nocny wędrowiec

więcej podobnych podstron