DWA ŻYCIA
Autor: Atora1
PROLOG
Nazywam się Jessica, mam 17 lat, pochodzę z Nowego Jorku. Mieszkam z matka i młodszą siostrą Liz. Ojca nie pamiętam, bo gdy umarł miałam zaledwie 2 lata a Liz pół roku. Mnie i moją siostrę wychowano na katoliczki, nie imprezowałyśmy jak wiele naszych koleżanek. Byłam przeciętną nastolatką, z wyjątkiem tego, że urodziłam się w noc Halloween o północy, ale to się zmieniło...
1.
Właśnie zabrzmiał ostatni dzwonek, nareszcie wakacje. Jessica wyszła z klasy. Była ubrana jak zwykle w jensy i czarną bluzkę na ramiączkach. Jej włosy były koloru ciemny blond a oczy niebieskie. Zobaczyła swoją przyjaciółkę Nicole, szła w jej kierunku.
-Słuchaj, Monik organizuje jutro imprezę z okazji końca szkoły. Idziesz ze mną?
-Sama nie wiem...muszę jeszcze spakować się przed wyjazdem na wakacje.
Miała jechać na kolonie do Los Angeles. Jej mamie udało się załatwić tanio wyjazd dla Liz ale biedaczka się rozchorowała. Nie było mowy o zwrocie pieniędzy, więc żeby kasa nie przepadła Jess miała pojechać tam. Była już na podobnej koloni, ale nie było tam nic ciekawego.
-Słuchaj taka impreza bez najlepszej przyjaciółki to nic fajnego. Może uda Ci się namówić mamę, żebyś mogła pójść tam chociaż na chwilę?
Nicola popatrzyła na nią oczami przybłąkanego pieska. Nie mogła jej odmówić.
-Spróbuje z nią porozmawiać. Ale niczego nie obiecuje.
-Mój tata odwiózł by cię przy okazji, to jak?
-Jak tak to chyba się zgodzi.
Dziewczyny poszły razem do domu. Po drodze gadały o swoich planach na wakacje, śmiały się i wygłupiały. Nagle Jessica zobaczyła chłopaka, który szedł za nimi. Był wysoki, dobrze zbudowany, miał czarne jak noc włosy i tak samo ciemne oczy. Wyglądał na około 19 lat
-Niki, znasz tego chłopaka co idzie za nami?
Nicol się odwróciła, popatrzyła na niego. Gdy spojrzała mu w oczy nagle pobladła, zaniemówiła i zemdlała.
-Nic ci nie jest?
Zanim Jessica zdążyła się obejrzeć, nieznajomy znikł. Po chwili Nicol powróciła do siebie.
-Nicol co się stało?
-Nie wiem, nie pamiętam. Pamiętam tylko jego czarne oczy, jak otchłań z której nie ma ucieczki. I nic więcej, to pewnie przez to zmęczenie.
-Znasz tego chłopaka?
-Nie po raz pierwszy go widziałam.
-Odprowadzę Cię do domu. Chla jednak musisz odpocząć.
Dziewczyny poszły do domu. Całą drogę przemilczały. Jessica cały czas myślała o tym nieznajomym. Nieraz potrafiła dostrzec wokół ludzi aurę. Zazwyczaj były to żywe kolory. Jednak aura tego chłopaka była zupełnie inna niż aury zwykłych ludzi. Była blado czerwona, taka jak u umierających osób ale on wyglądał na całkiem zdrowego. Jessica nie mogła zrozumieć dlaczego nie umie odczytać jego aury.
Gdy dziewczyny doszły do domy Nicol okazało się, że nikt z jej rodziny jeszcze nie wrócił.
-Jak chcesz to zostanę z tobą zanim nie wróci twoja mama?
-Nie musisz. Lepiej idź do domu i spakuj się na wakacje.
-Zrobię to jutro wieczorem, w końcu dopiero pojutrze wyjeżdżam.
Jessica miała wylecieć dopiero pojutrze o 18.00 więc spokojnie by zdążyła się spakować.
-Jutro przecież idziemy na imprezę do Monic, zapomniałaś?
-Nie, myślałam, że po dzisiejszym nie będziesz miała siły.
-Ale ja już się dobrze czuję nic mi już nie ma.
Dziewczyny się pożegnały gdy Jessica odchodziła od domu przyjaciółki na podjazd podjechał samochód, a z niego wysiadła mama Nicol. Jessica była już spokojna, że jej przyjaciółka nie została sama. Gdy szła do domu to nadal myślała o tym chłopaku i o jego aurze. Nigdy nie widziała swojej aury. Często zastanawiała się jaki jej aura ma kolor, ale nie znała żadnej osoby oprócz siebie, która widzi aurę.
Gdy przyszła do domu była tylko jej chora siostra i sąsiadka, która obiecała, że zajmie się Liz, jak ich mama będzie w pracy. Liz ucieszyła się na widok siostry, bo nie mogła już znieść opowiadań sąsiadki o jej młodości.
-Dzień dobry pani Stuard's.
-Dzień dobry Jess, to ja już pójdę. Miło się z tobą rozmawiało Liz
Pani Stuard's uśmiechnęła się do Liz i poszła w stronę drzwi. Jessica odprowadziła wzrokiem sąsiadkę. Podeszła do swojej siostry, która przeciągała się leniwie w łóżku.
-Już myślałam, że nie przestanie gadać. Już trzeci raz słyszałam historie o tym jak poznała pana Jarego.
-I jak lepiej się już czujesz?
-Trochę, ale nadal mnie wszystko swędzi.
Liz zachorowała na ospę, Jessice to nie groziło bo przeszła tą chorobę jak miała pięć lat.
-Nie wiesz o której wróci mama- Jessica zapytała z nadzieją, że mama wróci za niedługo.
-Nie wiem ale mówiła, że musi jeszcze coś załatwić z twoją wycieczka.
Jessica udała się na górę. Postanowiła zacząć się pakować. W końcu obiecała Niki, że pójdzie z nią na tą imprezę. Jej garderoba nie była dość kolorowa. Większość ciuchów to ciemne jensy i czarne koszulki i bluzki. Jessica nie należała do żadnej z tych grup osób co są wykolczykowani, czy bawią się czarną magią. Po prostu bardzo lubiła czarny kolor i czuła się w nim bardzo dobrze. Nie miał samych czarnych ciuchów. Ubierała też czasem kolorowe ubrania. Gdy skończyła pakować ubrania wzięła się za porządkowanie pokoju. Znalazła swoją ulubioną płytę, więc chciała ją przesłuchać. Włączyła komputer. Postanowiła napisać do Niki.
Jess: Hej, jak się czujesz?
Niki: Już całkowicie dobrze, nie mów mojej mamie co się stało. Jeszcze nie pozwoli mi trenować.
Nicol trenowała pływanie już od szóstego roku życia. Jej mama często uważała że jeszcze się coś jej stanie.
Jess: Spokojnie nic jej nie powiem. A co do tej imprezy u Monik to jeszcze z mamą nie rozmawiałam, jak wróci z pracy to zapytam ją.
Niki: Mam nadzieje:) To jak już z nią pogadasz to napisz.
Jessica wylogowała się. Postanowiła, że przekona mamę by móc iść na tą imprezę. Przygotowała sobie już nawet strój, jensy i czerwony top. Nie chciała się wyróżniać, ale chciała czuć się swobodnie. Miało tam być wiele osób z jej klasy. Była lubiana dziewczyną, nieraz koleżanki mówiły jej, że gdyby jej nie znały to bały by się do niej podejść. A to wszystko przez jej niebieskie oczy. Biła z nich taka wielka moc, taka głębia. Gdy Jessica skończyła już porządki i przygotowała już strój usłyszała, jak jej mama podjeżdża pod dom samochodem. Zleciała ma dół by przywitać się z mamą.
-Cześć mamo! I jak tam załatwienia?
-Wyjeżdżasz tak jak było mówione, bez żadnych zmian. Cześć Liz jak się czujesz, była pani Stuard's?
-Tak, proszę cię mamo niech ona już tu nie przychodzi.
-Stało się coś?
-Nie, po prostu ona mnie zanudzi na śmierć.
-Wiesz, że nie mogę wziąć wolnego
-Wiem, ale ja już się lepiej czuję, mogę zostać sama w domu.
Jessica postanowiła zapytać mamę o tą imprezę bez obecności Liz.
-Mamo pomóc ci wypakować zakupy?
-Tak, dziękuję Jess.
Jessica pomogła wziąć zakupy z samochodu. Gdy weszły do kuchni Jess zaczęła niepewnie.
-Mamo, Monik organizuje jutro imprezę u siebie, mogłabym iść?
-A kto tam jeszcze będzie?
-Cała moja klasa, Niki też idzie, jej tata by nas odwiózł do domu.
-Ale ty jeszcze musisz się spakować na wycieczkę.
-Już się spakowałam. To jak będę mogła iść?
-A od której ta impreza i czy będzie ktoś dorosły?
-Zaczyna się o 18.00. Rodzice Monik będą przez cały czas u sąsiadów, więc jakby cos się działo to przyjdą.
-No dobrze ale o 22.00 masz być już w domu.
-Ale tata Niki przyjedzie po nią dopiero o 22.30.
-No dobrze, możesz iść.
Jessica rzuciła się mamie na szyje poczym poleciała na górę, by napisać o tym Niki.
Jess: Mama się zgodziła!!!
Niki: Super! Mój tata powiedział że wyjedziemy 17.45 wie się nie spóźnij:)
Jess: Spoko. To do jutra
Jessica położyła się na łóżku, próbowała zasnąć ale nie mogła. Cały czas myślała o tym Chłopaku. Gdyby go zobaczyła w innej sytuacji zdrowy rozsadek kazałby jej uciekać od niego, ale ona poczóła coś zupełnie innego. Nie wiedząc dlaczego czóła jakby go znała już dużo wcześniej, jakby w jakimś sensie była jego cząstką.
Gdy już jeje się udało zasnąc, śnił się jej znowu ten dziwny sen.
Szła na spotkanie z kimś ważnym dla niej, lecz nie była pewna kto to taki. Nagle została zaatakowana, przez... sama nie wie przez co. Pochyla się nad nią jakiś chłopak, Jess nie boi się go. Widzi tylko błysk białych kłów.
Nagle Jess się przebudzila, chwyciła za naszyjnik zawieszony na szyji, który miała od kąd pamięta. Była cała zlana potem. Po pewnej chwili uświadomiła sobie, że w śnie ten chłopak miał taką samą aurę, jak ten nieznajomy. Przez dłuzszą chwilę zastanawiała się co ten sen oznacza, ale w końcu usnęła.
Następnego dnia wstała dośc wcześnie. Jej mama poszła do pracy więc do jej przyjścia to ona musiała opiekować się siostrą. Zeszła na dół, jej siostra siedziała przed telewizorem.
-Nie powinnaś jeszcze przez jakiś czas leżeć w łóżku?-zapytała Jes
-Mama powiedziała, że jak będę się już lepiej czuć to mogę zejść na dół oglądnąć telewizję.
-Jadłaś już śniadanie?
-Tak mama zanim wyszła zrobiła. Tobie też, leży w kuchni na stole.
Jess weszła do kuchni. Na stole leżały na talerzyku kanapki. Wzięła jedną i zaczęła ją jeść. Liz zawołała z pokoju niepewnym głosem.
-Znowu śnił ci się ten sam koszmar?
Jess przestała przeżuwać. Te sny zaczęły się kilka lat temu. Wtedy to opowiedziała o nim siostrze. Potem przez rok nie miała już tego koszmaru.
-Nie inny, śniło mi się, że spadam.
Jess nie chciała okłamywać siostrę, ale nie chciała też jej mówić o tym śnie i wczorajszym spotkaniu z nieznajomym. Siedząc w kuchni dokończyła śniadanie. Poszła do pokoju na górę.
2.
Jess poszła pod dom Niki. Była już wcześniej więc pomogła przyjaciółce wybrać strój. Oczywiście nie opowiedziała jej o śnie. Niki lubiła wyolbrzymiać niektóre rzeczy. Jess wolała uniknąć jednej z wielu interpretacji tego snu, w wykonaniu Niki. Dziewczyny przegrzebywały szafę Niki.
-Może ubierz tą dżinsową mini i jakąś kurtką bluzeczkę?
Niki to wysportowana dziewczyna, o zgrabnej figurze. Jej brązowe oczy i kasztanowe włosy nadają jej egzotyczny wygląd.
-Sama nie wiem, ale jaką bluzeczkę?
-Może być ta z odkrytymi plecami.
-Masz rację, co ja bym bez ciebie zrobiła.
Niki poszła się ubrać. Potem zrobiła makijaż. Niki długo zastanawiała się jak się pomalować. W końcu użyła tylko tuszu do rzęs i błyszczka. Dziewczyny poszły do auta, tata Niki przypomniał im jeszcze o której po nie przyjedzie i pojechali. Na imprezie było już dużo osób. Dziewczyny znalazły już koleżanki z klasy i zaczęły się bawić. Nagle Jess znieruchomiała. W ogrodzie zobaczyła tego samego chłopaka co wczoraj. Nie tłumacząc nic Niki wybiegła na zewnątrz. Powinna się go bać, ale tak nie było. Z zaciekawieniem patrzyła w jego oczy. Nie zemdlała ani nie zamroczyło jej tak jak Niki. Podchodziła co raz bliżej by wyczytać coś w jego oczach. Zauważyła przez ułamek sekundy zdziwienie. Podchodziła coraz bliżej. Nieznajomy nie cofnął się nawet o krok. Jess nie wytrzymała.
-Kim jesteś i co tu robisz?
Nagle w drzwiach pojawiła się Niki. Jess odwróciła się w stronę przyjaciółki.
-Jess co robisz tam sama, chodź do środka.
Odwróciła się z powrotem w stronę nieznajomego, ale go już nie było. Nie mogła zrozumieć jak on dał rade tak szybko uciec, bo nigdzie go nie było widać.
-Już idę Niki. Chciałam się tylko przewietrzyć.
Jess nie mogła zapomnieć tego spojrzenia. Do końca imprezy myślała o tym spotkaniu. W końcu przyjechał tata Niki i dziewczyny pojechały do domu. Tego wieczory Jess znowu nie mogła zasnąć. Nadal błądziła myślami. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Zadawała sobie pytania kim on jest i czego chce od niej. I dlaczego ona go widziała a Niki nie. W końcu zasnęła.
Następnego dnia wstała późno. Była podekscytowana wycieczką. Mama powiedziała, że odwiezie ją na lotnisko o 15.00, do tego czasu miała pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. Jess poszła do Niki. Drzwi otworzył jej mama.
-Dzień dobry
-Witaj Jess, Niki już chyba wstała.
-Przyszłam się pożegnać. O 15.00 jadę na lotnisko
Jess weszła do domu. Wyglądał jak zwykle. Z kuchni było czuć naleśniki. Chwilkę po przyjściu Jess, z góry zeszła Niki. Była jeszcze zaspana.
-Hej Niki. Chyba cię nie obudziłam - powiedziała żartobliwie Jess
-Nie i tak musiałam dziś wcześniej wstać. Obiecałam babci, że pomogę jej na działce.
Niki poszła leniwie do kuchni, gdzie leżały przygotowane przez jej mamę naleśniki, Pachniały wspaniale, a Jess nie zdążyła jeszcze zjeść śniadania.
-Siadaj Jess, ty tez musisz zjeść.
Powiedziała mama Niki. W każdą sobotę mama Niki robiła naleśniki na śniadanie. Jess bardzo je lubiła więc nie odmówiła.
-Bardzo dziękuje.
Jess zaczęła jeść. Mama Niki wyszła z kuchni. Dziewczyny zostały same.
-Co ja będę tu robić bez ciebie?
-Przecież nie wyjeżdżam na zawsze- powiedziała z uśmiechem Jess
-Pamiętaj o naszej umowie.
Dziewczyny jak były małe obiecały sobie, że jeżeli jedna z nich wyjedzie na jakąś wycieczkę, to ta druga przywiezie jej jakąś pamiątkę.
-Spokojnie nie zapomniałam
Skończyły jeść naleśniki i poszły do ogrodu na basen. Niki musiała ćwiczyć przed zawodami, więc Jess liczyła jej czas. Potem Jess poszła do domu. W domu Jess jeszcze raz sprawdziła czy wszystko wzięła. Po sprawdzeniu zaniosła z mamą bagaże do auta. Wróciła się do domu pożegnać z siostrą i pojechała na lotnisko. Tam czekała już reszta grupy. Jess pożegnała się z mamą i poszła z resztą grupy na odprawę. Lot minął spokojnie. Na miejscu okazało się, że będą mieszkać w domkach mad morzem. Jess miała mieszkać w pokoju z dwoma koleżankami. Pierwszego dnia wszyscy zebrali się razem i za zadanie mieli się poznać.
3.
Tego wieczoru Jess nie mogła wytrzymać w pokoju, była pełnia, Jess postanowiła się przejść. Wykradła się wieczorem i poszła na plaże. Ciepła woda obmywała jej kostki, a światło księżyca odbijało się w spokojnej wodzie. Nagle Jess usłyszała że ktoś za nią idzie. Obróciła się ale nikogo tam nie było.
-Jest tu ktoś-zawołała z drżeniem w głosie, lecz nikt jej nie odpowiedział. Nagle na wprost siebie przy skale zobaczyła jakaś sylwetkę. Podeszła bliżej, serce zaczęło bić jej coraz szybciej. W końcu zorientowała się kto to. Był to tajemniczy chłopak z Nowego Jorku. Zdrowy rozsądek kazałby jej uciekać ale ona zbliżała się do niego coraz bliżej, i bliżej, aż stała od niego na wyciągnięcie ręki.
-Jak się masz Jess?
Usłyszawszy te słowa Jessica nie wiedziała co robić. Z skąd on ją znał, skąd wiedział gdzie ona jest.
-Czego ode mnie chcesz i dlaczego mnie śledzisz?
-Wcale cię nie śledzie.
-Kim jesteś, jak się nazywasz?
-Jestem twoim dawnym znajomym, nazywam się Amon
-Nie znam Cię!
-W końcu sobie przypomnisz kim jestem.
Wypowiadając te słowa Amon uśmiechnął się. Przy świetle księżyca wyglądał inaczej niż jak go spotkała pierwszy raz. Jego rozczochrane czarne pasemka włosów opadały na czoło. Był ubrany w czarne jensy, i rozpiętą do polowy czarną aksamitną koszulę. W jego czarnych jak otchłań oczach można było wyczytać, że zna on jakąś tajemnicę dotyczącą Jess. Nagle Jess przypomniała sobie sen, postać sylwetki tamtego mężczyzny przypominała postać Amona, ale to przecież nie mogło być prawdą.
-Jesteś pierwszą osobą, która przetrzymała próbę.
-Jaką próbę
W tym momencie ktoś zawołał Jess. Dziewczyn odwróciła się by zobaczyć kto to. Nagle Amon zniknął. Jess zobaczyła, że w jej stronę idzie koleżanka z pokoju, Kathe. Dziewczyna była mniej więcej jej postury, miała ok. 17-19 lat. Jej blond włosy opadały na ramiona. Jej kolor oczu przypominał kolor głębokiego błękitu, w przeciwieństwie patrząc w jej oczy osoba czuła się bezpiecznie. Miała niespotykany kolor aury. Kolor mówił o bardzo dobrym zdrowiu, wręcz jakby była nieśmiertelna. Jej aura był przeciwieństwem aury Amona.
-Co tu robisz? Wiesz, że nie wolno nam wychodzić z pokojów po dziesiątej, a jest już chyba dwunasta.
-A ty co tu robisz?
-Obudziłam się jak wychodziłaś. Postanowiłam iść za tobą, żeby sprawdzić czy nic ci nie jest. Wracajmy póki nikt nie zauważy naszej nieobecności.
Jess postanowił, że nie powie koleżance o tym spotkaniu, z resztą ta nie pytał kim on był. Poszły do pokoju ku ich szczęściu nikt nie zobaczył ich nieobecności. Tej nocy śnił jej się ten sam sen tyle, że tym razem widziała twarz tego chłopaka, był to Amon. Jess obudziła się nagle a w jej głowie huczały słowa chłopaka „W końcu sobie przypomnisz kim jestem.” Czuła, że miał on racje, czuła, że go naprawdę zna, ale nie wiedziała jeszcze skąd. Następnego ranka dziewczyny zachowywały się jakby nigdy nic się nie stało. Przez krótką chwilę Jess myślała nawet czy to się jej tylko nie przyśniło. Ale gdy ubrała papucie i poczuła w nich piasek z plaży uświadomiła sobie, że to jednak nie był sen. Zeszły razem na śniadanie. Jess nie wiedziała o czym rozmawiać z koleżanką.
-Jak ci się spało, wyspałaś się?
-Tak dzięki, a ty?
Też.
Jess uśmiechnęła się i zaczęła łapczywie jeść śniadanie, jakby był głodna jak wilk. Tak naprawdę to chciała czymś zapełnić usta. Rozmowa się nie kleiła. Po śniadaniu dziewczyny poszły na plaże. Jess wzięła ręcznik i krem z filtrem i pobiegła za resztą grupy. Gdy pływała w morzu usłyszała nagle w swojej głowie głos Amona: „Dziś o tej samej porze, jeśli zechcesz.” Zaczęła się rozglądać za nim, ale nigdzie go nie widziała. Czuła tylko jego aurę. Wyszła na brzeg. Całej tej sytuacji przyglądała się Kathe. Dziewczyna poszła za Jess na brzeg.
-Nic ci się nie stało? Wyglądałaś jakbyś zobaczyła ducha.
Jess się tylko uśmiechnęła. Nie miała ochoty na żarty, teraz myślała tylko kim jest Amon i co od niej chce. Kathe wyczuła zdenerwowanie koleżanki.
-Złapał cię pewnie skurcz, tam w wodzie. Pożuł się to rozmasuję ci kark
Jess nie protestowała. Gdy tylko Kathe położyła na jej plecach swoje ręce ta poczuła falę ciepła. Nie było to zwykłe ciepło, była to taka jakby moc. Niepohamowane złoża siły rozluźniały mięśnie Jess. Dziewczyna poczuła się spokojnie, bezpiecznie. Przestała już rozmyślać o Amonie. Kathe skończyła masaż a Jess czuła się już bardzo dobrze. Razem wróciły do wody o dołączyły do reszty koleżanek. Tego dnia Jess już nie myślała o tym chłopaku. Po południu cała kolonia poszła do kina na film, który wyświetlano z okazji kilkulecia ośrodku. Po powrocie dziewczyny rozeszły się do pokoi. Jess usiadła w oknie i popatrzyła na księżyc. Nagle przypomniała sobie o tym co powiedział Amon. Postanowiła, że pójdzie na spotkanie. Tym razem musi jednak uważać, by nie obudzić żadnej z koleżanek. O północy Jess wymknęła się przez okno, upewniając się czy nikogo nie obudziła. Szła tak jak poprzednio, wzdłuż morza. Amon czekał na nią przy lej samej skale co ostatnio. Amon stał tyłem do niej, lecz wiedział, że Jess już przyszła.
-Wiedziałem, że przyjdziesz- powiedział Amon uśmiechając się do Jess.
-Dlaczego powiedziałeś wtedy, że w końcu sobie przypomnieć kim jesteś?
-Bo dawno temu znaliśmy się. Może pozwolisz kiedyś się gdzieś zaprosić?
Jess nie wiedziała jak zareagować na jego zaproszenie. Z jednej strony bardzo chciała, czuła, że może mu zaufać. Z drugiej zaś strony zdrowy rozsądek mówił jej, że lepiej byłoby się trzymać od niego z daleka.
-Dlaczego miałabym dać Ci się gdzieś zaprosić? Przecież prawie cię nie znam.
-To mnie poznasz. Może tak pójdziemy gdzieś jutro, co ty na to?
Jess bardzo chciała iść z nim. Sposób w jaki na nią patrzył był taki mroczny a sam amon wyglądał bardzo pociągająco.
-Dobrze ale gdzie?
-To będzie niespodzianka.- powiedziawszy to Amon uśmiechnął się i zaczął iść w stronę Jess był już bardzo blisko jej twarzy. Nagle Jess zauważyła jak Amon kieruje swój wzrok ku jej szyi a ręką dotyka jej pulsu. Jego oczy wyglądały jak w hipnozie był bardzo blady. Patrzył cały czas w pulsujące miejsce na jej szyi. W pewnym momencie udało mu się oderwać wzrok i cofnął się od niej.
-Muszę już iść, nie chcę cię skrzywdzić.
Po tych słowach zaczął biec przed siebie. Jess nawet nie spostrzegła się jak zniknął jej z wzroku. Po tym całym dziwnym spotkaniu i jeszcze dziwniejszym wycofaniu się Amona Jess wróciła do pokoju. Jess zanim położyła się spać jeszcze raz upewniła się czy przypadkiem nie obudziła nikogo i położyła się spać. Rano wstała i poszła na śniadanie. Kathe przyszła ostatnia na śniadanie, była czymś zaniepokojona, Jess zauważyła to od razu.
-Coś się stało?
-Znowu wychodziłaś w nocy. Czemu?
Jess nie miała pojęcia skąd Kathe to wiedziała. Przecież dwa razy sprawdzała czy wychodząc nikogo nie obudziła. Kathe wstała od stołu z zawiedzioną miną.
-Zawiodłam. Proszę cię nie spotykaj się z Amonem, nie ufaj mu.
Po tych słowach wyszła. Jess nie wiedziała co ma robić, nie wiedziała skąd Kathe wie o Amonie i czemu mu ma nie ufać. W tym momencie pomyślała dlaczego niby miała by też mu ufać. Wszystko top było bardzo dziwne. Wyszła na dwór by poszukać Kathe ku jej zdziwieniu koleżanka rozmawiała z Amonem. Co to miało znaczyć. Czy oboje sobie z niej żartują, czy to jakiś zakład.
-Nie wygrasz, jak i nie wygrałeś przez te wszystkie wieki.-po tych słowach Kathe odsunęła się od Amona.
-Co wy tu razem robicie, skąd się znacie, co to ma wszystko znaczyć- Jess była rozwścieczona.
-My tylko rozmawialiśmy. Znamy się z dzieciństwa.
Powiedział Amon jakby to miało wszystko wyjaśniać. Kathe spuściła tylko wzrok i odeszła. Jess uwierzyła w odpowiedź Amona.
-Co ty tu robisz- zapytała Jess
-Mieszkam. Jestem tu niedaleko na koloni.
-To dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś?
-Bo nie pytałaś. To nasze spotkanie nadal aktualne?
Amon mówił tak spokojnie jakby wcale przed chwilą nie kłócił się z kimś. Wziął Jess za rękę i przyglądał się jej uważnie. W tym momencie Jess całkowicie zapomniała o przestrogach Kathe.
-Tak ale gdzie pójdziemy?
-Zobaczysz. Bądź na plaży przy naszej skale o ósmej.
4.
Jess wróciła z plaży i poszła do pokoju by porozmawiać z Kathe. Kathe siedziała na łóżku, wyglądała jakby była w jakimś transie.
-Musimy porozmawiać- powiedziała z powagą Jess
-Co chcesz wiedzieć?
-Co łączy cię z Amonem? I dlaczego mam się z nim nie spotykać?
-Nie musisz tego wiedzieć, i tak nie uwierzysz, nigdy nie wierzyłaś.
Na te słowa Jess się trochę zmieszała. Ja kto, czyżby i Kathe znała ją już wcześniej? Teraz Jess już nie mogła sobie odpuścić.
-Jak to?
-Jestem odpowiedzialna za twoje bezpieczeństwo.
-Czemu niby ty, a kim ty jesteś, moim aniołem stróżem?- zaśmiała się Jess
-Nie jestem czarownicom z rodu Silver'a.
Jess nie była pewna jak zareagować na jej słowa. Ostatnimi dniami Jess ciągle była czegoś niepewna.
-Nie możliwe! Nie chcesz mi powiedzieć to nie, ale kłam i to w tak głupi sposób.
-Ja naprawdę nie kłamie, podejdź tu udowodnię ci to.
Jess podeszła niepewnie do Kathe i patrzyła co ona robi. Ta zaś wzięła z parapetu doniczkę z uschniętym kwiatkiem, rozłożyła lad nim rękę. Kwiatek nagle rozkwitł. Jess nie mogła uwierzyć własnym oczom.
-Więc to prawda co mówisz.
-Tak.
-Ale dlaczego masz mnie chronić?
-Są na tym świecie dobre czarownice które muszą chronić ludzi przed złem.
-Ale dlaczego nie mogę spotykać się z Amonem, jest złym czarownikiem, czy coś w tym stylu?
-Gorzej on jest wampirem.
Na te słowa kolana ugięły się pod Jess. Ja kto Amon wampirem krwiożercą, potworem. W tym monecie przyszła jej pewna myśl.
-Jeśli jest wampirem to dlaczego może przebywać na słońcu, dlaczego nie ma kłów i dlaczego jest taki przystojny
Po tych ostatnich słowach Jess chciała zapaść się pod ziemie. Właśnie powiedziała, że podoba się jej wampir. Na jej szczęście Kathe nie zwróciła na te słowa zbyt dużej uwagi.
-Poniekąd masz rację. Na słonce nie mogą wychodzić tylko młode wampiry. Amon Jest już starym wampirem, należy do klanu Dracka. Tylko członkowie klanu Nosferatu są brzydcy.
-To jeżeli Amon jest wampirem to dlaczego nie zabił mnie jeszcze i dlaczego w ogóle zwrócił na mnie uwagę?
-Może nie miał okazji, żeby zabić?
-Miał. Wczoraj wieczorem, przy tej skale.
-Jest jeszcze coś co musisz wiedzieć. To coś dotyczy ciebie.
Jess nie była pewna czy chce to wiedzieć. Mogło to przecież zmienić jej całe życie. Ale przecież jej życie już nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś.
-Dobrze mów.
-Przed pięciuset laty Amon zakochał się w pewnej dziewczynie, a ona w nim. Nie było by w ty nic dziwnego gdyby nie był już w tedy wampirem. W tamtych czasach, tak jak i teraj jeszcze jest, wampiry były potężne i bezlitosne. Zabijały ludzi nie tyko dla pożywienia się ich krwią ale i dla zabawy. Amon był jednym z najpotężniejszych wampirów na świecie. Gardził ludźmi, traktował ich gorzej niż zwierzęta. Był tak potężny, że każdy kto ośmielił się spojrzeć mu w oczy gubił się w nich. Jedyną osobą, która przetrzymała tą próbę była dziewczyna o imieniu Rachel.
-To byłam ja prawda?
-Skąd to wiesz?
-Jak widziałam się z nim pierwszy raz to powiedział właśnie, że jestem jedyną osobą, która przetrwała próbę.
-Nie powiedział ci wszystkiego. Jako Rachel nie dość, że spojrzałaś u w oczy to jeszcze on uległ mocy oczu Rachel, mocy twoich oczu. Od tego czasu zaczął się fascynować Rachel. W końcu zakochał się w niej. Całe społeczeństwo wampirów chciało ją zniszczyć, bo mogła im zagrozić, ale była pod opieka Amona, którego bały się wszystkie inne wampiry. Pewnego wieczoru gdy Rachel szła po wodę do studni napadła ją , zazdrosna o Amona, Reven. Chciała zabić Rachel, lecz tej udało się ujść z życiem, gdyż w porę zjawił się Amon. Chcąc uchronić ukochaną postanowił przemienić ją w wampira. Rachel nie chcąc zatracić swojej duszy i nie chcąc stać się takim samym drapieżcom co on uciekła. Wyrywając się mu z uścisku zraniła go do krwi. W społeczności wampirzej oznaczało to, że żaden wampir nie może jej teraz zabić. Za tą ranę Rachel odradza się na nowo, przechodzi taką reinkarnację.
-Czyli ja jestem tą Rachel?
-Tak. A ja jestem twoją opiekunką i pilnuję byś nie zatraciła swej duszy.
-Jak długo będzie się moja dusza tułać po świecie?
-Tego niestety nie wiem.
Jess przypomniała sobie sen i opowiedziała o nim Kathe.
-Ten sen to jest scena twojej ucieczki. Pamiętasz ten błysk?
-Tak.
-To właśnie w tym momencie miałaś zostać przemieniona. Widocznie to był dla ciebie tak ważny moment, że powraca do ciebie w snach.
-A jeśli mu powiem, że o wszystkim już wiem, i że nie chcę być przemieniona?
-To nic nie da pewnej nocy gdy byłaś w innym wcieleniu nie posłuchałaś mnie i poszłaś do niego. Wtedy to powiedziałaś, że chcesz zostać przemieniona, ale w ostatnim momencie udało się temu zabiec. Teraz już do momentu aż Amon nie umrze będziesz żyć w wielu wcieleniach, a on za każdym razem cię odnajdzie. Wystarczy mu, że tylko zgodzisz się ponownie, aby cię przemienił a nie będzie już odwrotu.
-To nie pozwolę mu na to. Nie bój się o mnie. A ty jakim sposobem wiesz o mnie tak dużo?
-Żyję tak długo jak Amon.
-Ale dlaczego?
-Omal nie zostałam zabita przez jednego z wampirów. Ranną i prawie umierającą mnie znalazła potężna czarownica, która opowiedziała mi o wszystkim. Żeby ratować mi życie przemieniła mnie w czarownicę. Teraz muszę bronić ludzi przed wampirami.
-Ale dlaczego ludzie już nie wieżą w wampiry, skoro już od dawna istniały?
-Ludzie stali się bardziej dociekliwi i chcieli wiedzieć coraz więcej o wampirach. Te zaś zaczęła denerwować zachowanie ludzkie i zaczęli używać swoich mocy. Są też dużo silniejsi niż zwykli ludzie i maja wyostrzone wszystkie zmysły.
-Jakich mocy?
-Posiadają moc mentalną. Mogą poruszać cię z jednego miejsca w drugie siłą umysłu, mogą wchodzić do ludzkich umysłów. Wszystko to dzięki temu że pijąc krew ludzką wysysają ich życie.
-A dlaczego ludzie, którym wampiry wyssały krew nie stają się tacy jak oni?
-Żeby człowiek stał się wampirem musi zostać zarażony krwią wampira. Dzieje się to tylko wtedy gdy chce tego wampir. Zabić wampira można tylko przebijając mu serce specjalnym sztyletem z magicznego srebra. Zabijaniem wampirów zajmuje się specjalny klan czarownic. Czarownice z klanu Premininalis. Z całego klanu zostało ich już tylko kilkanaście.
-To dlaczego twój ród nie zajmie się niszczeniem wampirów ?
-Mój ród pochodzi z klanu który specjalizuje się tylko leczeniem i chronieniem ludzi.
Jess przypomniała sobie, że umówiła się z Amonem. Wiedziała, że nic jej nie zrobi ale musiała się z nim spotkać by wszystko wyjaśnić.
-Ja się dziś z nim umówiłam.
-Ale chyba nie pójdziesz na to spotkane po tym co ci o nim powiedziała.?
-Pójdę, muszę to wyjaśnić raz na zawsze.
Jess wstała i wyszła z pokoju. Musiała to wszystko na spokojnie przemyśleć. Rozmyślała dlaczego ona, znaczy się Rachel zakochała się w Amonie. Doszła do wniosku, że pójdzie na to spotkanie.
5.
Jess poszła do tej skały. Przy której się spotykali. Chciała go przywołać ale nie wiedziała jak. Skupiła się i zaczęła wołać go w myślach. W ty momencie za jej plecami pojawił się Amon. Jess popatrzyła mu prosto w oczy.
-Już wiesz Jessico.
-Tak, dlaczego mi nie powiedziałeś?
-Wiedziałem, że się w końcu o tym dowiesz.
-Czy to wszystko to prawda?
-Tak, wszystko i to, że cię nadal kocham to też jest prawdą.
-A to, że jesteś krwiożerczą bestiom też jest prawdą?
-Nie, już nie jest. Nie pamiętasz? W dniu. W którym powiedziałem ci, że cię kocham obiecałem ci, że już nie będę zabijać.
-To jak się teraz żywisz?
-Nie musisz przecież tego wiedzieć.
-Muszę.
-Dalej piję ludzką krew ale tylko tyle by przeżyć i nie na tyle dużo by miało to kogoś zabić.
-Obiecałem ci to i słowa dotrzymuję.
-Nie mogę spotykać się z kimś takim jak ty.
-Proszę daj mi dostać się do twojego umysłu a spróbuje pokazać ci jacy byliśmy szczęśliwi.
-Ale jak?
-Zaufaj mi.
Jessica nie była pewna czy potrafi zaufać obcemu jej chłopakowi, wampirowi. Nie była pewna czy powinna, jednak jakaś jej cząstka domagała się tego by to zrobić.
-Ale jak to ma pomóc?
-Jeśli mi zaufasz to łatwiej będzie ci zdjąć tą barierę. Nauczyłem cię jak jeszcze byłaś Rachel jak stawiać barierę by nikt, żaden wampir nie mógł wedrzeć się do twojego umysłu. Nawet ja mogłem wysyłać ci tylko informacje. Wielu ludzi próbowali tego ale tylko ty byłaś na tyle silna by ci się udało.
-Dobrze, spróbuję.
Jess doznała dziwnego uczucia. Widziała niewyraźnie jakieś scenki ale za to czoła uczucia. Czuła radość, smutek, szczęście i miłość. To ostatnie wydawało jej się dość odległe, jakby przez e wszystkie lata ktoś starał się je zabić. Przypomniała sobie wszystkie chwile, które przeżyła wtulona w jego ramiona, grzana ciepłem jego ciała. Przypomniała sobie także ich wszystkie rozmowy i to, że Amon był taki dla ludzi, gdyż przez nich stał się tym czym teraz był. Uświadomiła sobie, że ona naprawdę go kochała, jako Rachel, Teraz sama nie wiedziała. Szybko zablokowała się by Amon nie odgadł jej myśli.
-Coś się stało Jess?
-Nie nic, muszę iść.
Jessica pobiegła co tchu do pokoju. Jej policzki zaróżowiły się z wysiłku a włosy przeczesała wieczorna bryza. W pokoju siedziały Kathe i ich druga współlokatorka Samanta.
-Gdzie byłaś?- zapytała Samanta patrząc na zdyszaną Jess.
-Byłam pobiegać.
Jess spojrzała w kierunku Kathe, a ta pokazała głową w kierunku wyjścia. Wyszły razem na pole, zostawiając Samantę samą w pokoju.
-I co rozmawiałaś z nim, nic ci nie zrobił?
-Nic. Dlaczego nie powiedziałaś mi, że on się zmienił? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że go naprawdę kochałam, znaczy się, że Rachel go naprawdę kochała.
-To teraz nie ma znaczenia.
-Dla mnie ma i to wielkie.
-A sąd wiesz, że to co powiedział jest prawdą a nie, fikcją?
-Widziałam to. Otworzyłam się przed nim. Dzięki temu przypomniałam sobie wszystkie te chwile spędzone razem. Te cudowne chwile.
-Zaufałaś mu.
-Tak i nie żałuję tego.
Po tych słowach Jess weszła do pokoju, jakby nigdy nic się nie stało. Położyła się spać, nie wracając już uwagi na Kathe. Tej nocy śniło jej się Jak była razem z Amonem. Tyle, że sen ten był wyraźniejszy, niż tamte wizje.
Rachel szła polną dróżką. Wkoło niej było pełno kwiatów. Nagle pojawił się Amon. Podszedł do niej przytuliła się do niego. Czuła jego ciepło, czuła jak oddycha, choć nie musiał, lecz jedyną rzeczą która ją smuciła był fakt, że nie czuła bicia jego serca. To przypominało jej, że jest on wampirem. Spali razem przytuleni pod drzewem . Jessica przebudziła się na chwile i przez ułamek sekundy widziała Reven. Ta po chwili znikła.
Jessica obudziła się. Z tego co opowiadała Kathe to właśnie Reven chciała zabić Rachel. Ta wampirzyca mimo, że była starsza od Amona, to jednak nie dorównywała mu siła. Była ciekawa co stało się z tą wampirzycą. Ani Kathe ani Amon nic nie powiedzieli. Jessica postanowiła obudzić i przeprosić Kathe, ale jej nie było w łóżku. Jessica wyjrzała przez okno a tam stała Kathe z jakąś kobietą. Rozmawiały tak cicho, że Jess nie usłyszała ani jednego słowa mimo, że stała przy uchylonym oknie. Zobaczyła twarz tej kobiety, była to Reven. Była ubrana w czarne, skórzane spodnie i obcisłą czarną bluzkę. Ale dlaczego Kathe z nią rozmawiała, zaraz przecież nie słyszała ani jednego słowa. Jess wytężyła wzrok i zobaczyła, że Kathe została zahipnotyzowana. Wampirzyca chciała pożywić się jej krwią. Krew czarownicy była słodsza i dzięki niej wampir zdobywał większą siłę niż dzięki krwi ludzkiej. Jessica nie mogła pozwolić by Kathe padła ofiarą tej wampirzycy.
-Zostaw ją Reven, słyszysz!
Reven puściła nieprzytomną Kathe. Na szczęście nie zdążyła się pożywić
-Witaj Rachel, co u ciebie skarbie.
-Zostaw ją bo pożałujesz!
-Już się ciebie boję.
Ktoś wyszedł z domku usłyszawszy hałas. Wampirzyca chcąc utrzymać swoją obecność w tajemnicy znikła.
-Jeszcze się spotkamy-powiedziała syczącym głosem i uciekła.
Jess zwróciła swoją uwagę na koleżankę.
-Kathe słyszysz mnie, nic ci się nie stało?
-Co wy tam robicie?!- Zawołała jedna z opiekunek obozu.
-Nic proszę panią, Kathe zrobiła się słabo i chciała się przewietrzyć.
-Kathe nic ci nie jest? Może zaprowadzę cię do pielęgniarki?
-Nie trzeba proszę pani już mi lepiej.
Dziewczyny wróciły do pokoju. Kathe powoli zaczęła dochodzić do siebie. Jess siadła naprzeciwko niej,
-Co się stało? Dlaczego z nią rozmawiałaś?
-Nie ważne.
-To jest ważne, omal cię nie zabiła!
-Nie dała by rady, chyba, że wypiłaby mi całą krew. Tak tylko można zabić czarownice mojego klanu.
-Ale czego ona od ciebie chciała?
-Dowiedziała się od innych, słabszych wampirów o tobie i Amonie.
-W jaki sposób?
-Wampiry nawet te najsłabsze mogą przybierać postacie zwierząt.
-Ale jaki to ma związek z tobą?
-Ja jestem odpowiedzialna za to, żebyś nie zgodziła się na przeistoczenie. Tej wampirzycy jest to na rękę gdyż boi się, że Będziesz silniejsza od niej i zajmiesz jej miejsce.
-A dlaczego Amon nie zabił jej wtedy gdy ona napadła Rachel?
-Ona jest jego siostrą krwi i jest chroniona przez ich wspólną matkę. Jest tak dlatego gdyż Reven uratowała jej kiedyś życie. Ta w zamian dała jej nietykalność. Jeszcze w żadnym pokoleniu nie dowiedziałaś się tyle o swojej przyszłości. Reven boi się, że tym razem możesz jej zagrozić.
-Nie boję się jej.
-Ale proszę uważaj na siebie.
Po tym wydarzeniu dziewczyny poszły spać. Obie nie mogły zasnąć. Od wyjazdu na wakacje Jessica ani razu nie przespała całej nocy spokojnie. Już zdążyła do tego przywyknąć. Tym razem nie myślała o Amonie lecz o Raven i o tym do czego jest ona zdolna. Nagle uświadomiła sobie, że jej siostra i matka mogą być w niebezpieczeństwie. Postanowiła przy następnym spotkaniu z Amonem poprosić go by sprawdził czy nic nie stało się jej rodzinie. Nad ranem Kathe wstała w złym humorze ale starała się tego nie okazywać. Jess chciała ją zapytać jak się czuje po wczorajszym zdarzeniu ale ta zachowywała się jakby nic się nie stało.
-Jess- zawołała cichym głosem Kathe
-Stało się coś?
-Obiecaj mi coś proszę.
-Ale co?
-Obiecaj mi, że nie spotkasz się już nigdy więcej z Amonem, choćby nie wiem co się działo.
Jess była trochę wściekła na koleżankę. W jej głowie kłębiło się tysiące myśli. Jak ona może ją o to prosić.
-Dlaczego miałabym się z nim nie spotykać?!
-Może dlatego, że jest wampirem, wiesz przecież co to znaczy!- w jej głos nie był już tak spokojny i ciepły jak na początku.
-To nie ma znaczenia. Ty jesteś przecież czarownicą.
Te słowa dotknęły Kathe. Jak Jessica mogła być tak nie czuła to przecież z jej powodu Kathe się tu znajduje.
-Ale ja jestem po twojej stronie. Wiesz do czego są zdolne wampiry. Chyba nie muszę przypominać ci o wczorajszym spotkaniu z Raven.
-Nie ale Amon jest inny. Jeżeli będę chciała to będę się z nim spotykać.
Po tych słowach dziewczyny dołączyły do reszty grupy.
6.
Pod wieczór Jess poszła pod skały, przy których spotykała się co wieczór z Amonem. Zaczęła o nim myśleć. Nie wiedziała jak, ale wywołała go myślami bo nagle zmaterializował się tuż koło niej.
-Już wiem co się stało wczoraj wieczorem. Nic Ci się Noe stało?- Po raz pierwszy Jess dostrzegła coś w oczach Amona. Wyczytała z nich strach. Amon bał się o nią.
-Mi nic, ale dobrała się do Kathe.
-Mówiła co chce od ciebie?
-Tak powiedziała, że mam się do ciebie nie zbliżać.
-Posłuchasz jej?
-A jak myślisz? Jakbym jej posłuchała to by mnie tu nie było.
Po tych słowach Amon przyciągnął ją do siebie jakby chciał upewnić się czy to prawda. Jego uścisk był tak delikatny i przyjemny, że Jess chciała żeby jej już nie wypuszczał z objęć. Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Koło nich zmaterializowała się Raven. Była wściekła i zdolna do wszystkiego. Gdy Amon ją zobaczył kazał Jessice schować się za nim. Ta go jednak nie posłuchała
-Widzisz Raven, nie boję się ciebie!
-Ty głupia. Chyba jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolna.
-Raven uważaj na słowa. Pamiętaj, że ona ma po swojej stronie mnie, nie możesz jej nic zrobić!
-Jej nie ale pamiętaj, że ona ma rodzinę na której jej zależy równie mocno jak tobie na niej.
Raven zaczęła się śmiać. Nagle zniknęła. Jessica wyglądała na bardzo wystraszoną.
-Amon proszę zrób coś!
-Ale co, co mam zrobić?
-Proszę cię idź za nią i pilnuj mojej rodziny.
-Ale jak ona będzie chciała coś Ci zrobić?
-O mnie się nie bój, jej przecież i tak tu nie ma.
-Ale obiecaj, że jakby coś się działo to mnie wezwiesz.
-Dobrze.
Amon podszedł do Jess. Był bardzo blisko niej. Chwycił ją w pasie i pocałował. Pocałunek był krótki, ale pełen namiętności. Jess nie zdążyła go odwzajemnić, bo Amon zdążył już zniknąć. Jess czuła, że on naprawdę ją kocha i że ona go chyba też. Chwilkę po jego odejściu znowu pojawiła się Raven.
-Witaj ponownie, zdążyłaś się pożegnać z Amonem?
-Czego chcesz?- Jess zamierzała wezwać Amona.
-Nie rób tego jeśli chcesz zobaczyć swoją rodzinę żywą. Wysłałam w okolice twojego domu moich podwładnych. Chyba nie chcesz, żeby posilili się krwią twojej młodszej siostry i matki.
Jess nie chciała, żeby stało się coś złego jej rodzinie, więc nie wezwała Amona. Było to wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale ostatnio wszystko co robiła nie było rozsądne. Postanowiła, że sama stawi jej czoło.
-Myślisz, że sobie nie poradzę, że cię nie pokonam?
-Ty? Nie rozśmieszaj mnie, nie masz żadnych szans.
Raven wzięła i wyciągnęła sztylet, który miała przymocowany przy swoich skórzanych spodniach. Rzuciła nim w stronę Jess. Sztylet upadł pod jej nogami. Wampirzyca nie chciała jej nim zabić.
-Masz, użyj go jeśli potrafisz. Chcę, żeby ta zabawa potrwała nieco dłużej.-powiedziała wampirzyca. Po tych ostatnich słowach zaśmiała się jakby uważała, że nawet ten sztylet nie pomoże dziewczynie.
-A żebyś wiedziała że go użyje.- Jess podniosła sztylet i przyjęła pozycję obronną.-Zaczynaj.
Wampirzyca roześmiała się głośno i podeszła do Jess. Ta próbowała dźgnąć ją nożem ale wampirzyca zadała jej cios prosto w mostek. Zrobiła to z taką siłą, że Jess odleciała do tyłu na parę metrów.
-Och biedactwo, nie umiesz odeprzeć tak prostego ataku. To ciekawe jak sobie z tym poradzisz.- wampirzyca wzięła duży zamach i chciała kopnąć Jess, lecz udało jej się przeturlać się na bok. Wstała z ziemi i zaszła od tył wampirzycę. Czuła okropny ból jakby złamała żebro, co było nie wykluczone. Chciała ją dźgnąć nożem ale Raven udało się zrobić unik.
-Tylko na tyle cię stać?- zapytała z udawanym zmartwieniem wampirzyca.
-Nie tylko i zaraz się o tym przekonasz.
Jess kopnęła Raven w kolano a ta upadła na ziemię. Po chwili podniosła się jakby nic się nie stało, w końcu była nieśmiertelna i wszystko goiło się w mgnieniu oka. Wampirzyca z wściekłością uderzyła dziewczynę rozcinając jej przy tym głowę. Jess upadając upuściła sztylet, który spadł dość daleko od niej. Raven podniosła Jess, po czym rzuciła nią. Jess była już cała posiniaczona, a z głowy lała się jej krew. Próbowała wstać ale od tego upadku kręciło się jej w głowie.
-To od uczy cię sprzeciwiania się silniejszym.-Raven chciała zadać jej ostateczny cios ale jej uwagę odwróciła Kathe.
-Zostaw ją Raven.
-Bo co?- zaśmiała się złośliwie- ty nie masz żadnej mocy. Twój klan nie może nic nikomu zrobić!
Wampirzyca nie zwracała teraz uwagi na nieprzytomną Jess. Nagle pojawił się Amon.
-Jess co z tobą, odezwij się.
-Co z nimi?- Amon domyślił się, że chodzi o jej rodzinę.
-To była tylko pułapka, nic im nie grozi.-Jess znowu straciła przytomność, straciła dużo krwi w bójce.
-Ostrzegałem cię Raven.
Nagle wampirzyca zatoczyła się upadając. Wampiry posługują się mocą mentalną. To właśnie strumień takiej mocy sprawił, że Raven się przewróciła.
-Nie możesz mnie zabić, jestem chroniona przez naszą wspólną matkę krwi, nie pamiętasz?
-A kto powiedział, że od razu cię zabiję. Starczy, że dostaniesz taki łomot, że sama zdechniesz.
-Idź do diabła Amonie!
-Najpierw ty.
Po tych słowach Amon zadał jej kolejny cios. Raven chciała zrobić to samo, ale Amon „uchylił się” przed jej ciosem. Ich walka nie opierała się tylko na mocy mentalnej, ale i była to walka fizyczna. Amon zadał jej parę ciosów. Ci prawda on taż oberwał parę razy, ale nie na tyle by upaść.
Do Jess podeszła Kathe. Próbował zrobić coś z jej obrażeniami, ale rany były za duże. Zaczęła powoli dotykać tych ran, by za pomocą czarów i swych mocy uleczyć ją. Nie dala jednak rady nic nie pomagało.
Amon dalej walczył. Raven musiała uciekać, wykorzystując do tego swoją resztę mocy.
-Co z nią?, uratuj ją, od tego jesteś!
-Nie dam obrażenia są zbyt duże, nie dam rady.- Kathe była już wyczerpana.
7.
Amon wziął Jess na ręce i przeniósł ja siłą umysłu do swojej posiadłości, a Kathe zostawił na plaży by doszła do siebie i wróciła do pokoju.
-Jess słyszysz mnie, Jess.- Jess nie mogła powiedzieć ani słowa. Wszystko ją bolało. Z pod przymrużonych powiek patrzyła na Amona.
-Kathe powiedziała, że nie da się nic już zrobić. Ja znam jednak sposób, ale czy chcesz? Mogę cię przemienić.
Jess lekko poruszyła głową, zgadzając się. Przez tyle setek lat udawało jej się nie dopuścić do tego, a właśnie teraz to się działo. Czuła, że postępuje słusznie. Amon rozciął sobie nadgarstek, przykładając go do ust Jess. Dziewczyna czuła jak jego krew wypełnia całe jej ciało piła ją łapczywie. Amon omal nie stracił równowagi, z powodu ubytku tak dużej ilości krwi i z powodu walki stoczonej nie dawno. Położył Jess na kanapie nie odrywając od niej swojej ręki. Jess zaczęła nagle wracać do siebie. Amon odsunął rękę a rana zarosła w mgnieniu oka.
-Teraz może cię to boleć, ale jestem przy tobie- Amon chwycił za rękę nieprzytomną Jess. Jego aura była Bardzo jasna a on sam był bardzo blady.
Jess poczuła palenie, jakby w jej żyłach nie płynęła krew tyko lawa. Po chwili jej serce zaczęło bić coraz wolniej a oddech robił się coraz płytszy. W pewnym momencie jej serce przestało bić całkowicie a zaczerpnięcie powietrza zadawało dodatkowy ból. Zaczęła panikować. Amon głaskał ja po głowie szepcząc jej do ucha:
-Nie walcz z tym, pozwól żeby twoje ciało przestało żyć.
Jess wystraszyła się tych słów. Jak to miała przestać żyć, ale czując obecność Amona zaczęła postępować tak jak on mówił. Poczuła jak wszystkie rany się goją. Usłyszała w swojej głowie głos Amona „teraz już nie musisz już oddychać”. Jess przestała próbować zaczerpnąć oddechu. Ból zaczął powoli mijać, zaczęła dochodzić do siebie. Otworzyła oczy, a Amon był nadal przy niej. Cały czas trzymał ją za rękę i głaskał po głowie.
-Teraz będziesz musiała się posilić. Zabiorę cię.
Resztką sił przeniósł ją. Posilili się krwią napotkanych mężczyzn. Nie wypili za dużo, by nic się nie stało tym ludziom. Przed tyloma laty Amon obiecał Rachel, że nigdy już nie zabije człowieka i nadal dotrzymywał słowa. Jess piła krew jakby był to najlepszy napój. Krew ludzi była ciepła i słodka, w przeciwieństwie do krwi wampira która była zimna. Jess po posileniu udała się z Amonem do jego posiadłości. Podróż trwała krócej niż samo pomyślenie o miejscu do którego chciałoby się udać.
-Jak się już czujesz?
-Jakoś dziwnie.
-Przyzwyczaisz się. Teraz idź odpocząć, spróbuj zasnąć. Co prawda wampiry nie potrzebują snu, ale ty jeszcze nie dawno byłaś człowiekiem.
Na te słowa Jess uświadomiła sobie co zrobiła. Nie żałowała decyzji, myślała tylko co na to jej bliscy. Amon poszedł odprowadzić ją do jej nowego pokoju. Jess usiadła na łóżku a Amon podszedł do niej, pocałował ją w czoło ii powiedział:
-O noc się nie martw, śpij dobrze.
Jess zasnęła. Śnił się jej dom, jej siostra, przyjaciółka i mama. Śniło się jej wszystko to co przeżyła jako normalna dziewczyna.
8.
Jess obudziła się dopiero następnego dnia wieczorem. Czuła się już dobrze. Siadła na brzegu łóżka, zauważyła, że nie a Amona. Postanowiła, że obejrzy jego dom. Był dość duży jak na jedną osobę… teraz już dwie. Okiennice były zamknięte. Z tyłu domu, przez jedyne otwarte okno, zobaczyła był piękny dziedziniec. Rosły w nim drzewa i kwiaty. Pod jednym z drzew Jess zauważyła śpiącego, dużego kota. Była to puma. Koło niej w cieni drzewa leżał Amon. Jess chciała się z nim przywitać już miała wyjść na słońce ale nagle koło niej pojawił się Amon, zatrzymując ją.
-Nie rób tego, jeszcze nie.
-Ale czego?- W głosie Jess było słychać zdziwienie.
-Jeszcze nie możesz wychodzić na słońce, chyba, że chcesz zginać.
-Ale tobie nic nie jest.
-Wejdźmy do środka, wszystko ci wytłumaczę.
Jess poszła za Amonem do jego salonu. Był duży na ścianach wisiało dużo luster. Pokój rozświetlała tylko jedna świeca, ale Jess to nie przeszkadzało, widziała bardzo dobrze. Usiedli na kanapie.
-Widzisz, zostałaś przemieniona zaledwie wczoraj i twój organizm jeszcze nie przyzwyczaił się do tej zmiany.
-To jak długo nie będę mogła wychodzić na słońce?
-Nie wiem dokładnie. Niektóre wampiry potrzebują do tego kilku lat, ja mogłem wyjść na słońce już po 2 dniach.
-A ile czasu mam ja czekać?
-Jesteś już bardzo silna, prawdopodobnie za kilka dni.
-A z skąd to będę wiedzieć?
-Twoja aura się zmieni. Ale na razie w ogóle jej nie widać.
-Będzie jak twoja?
-Tak. Ja jako wampir widzę aurę, ale ty jeszcze nie. W momencie kiedy zobaczysz moją, albo swoją aurę będzie to oznaczać, że już nic ci nie będzie grozić.
-Ale ja widzę aury już od dawna.
-Jak to? A dlaczego nie widać twojej, czyżbyś potrafiła blokować aurę?
-Chyba tak.
W tym momencie Jess odblokowała swoją aurę. Wypełniała ona cały pokój. Amon czuł, że Jess jest już na tyle silna, że nic ej już ni zagraża i że może już wyjść na słońce. Był pod wrażeniem on potrzebował dwóch dni a Jess po jednym dniu stała się już na tyle silna. Nie przewyższała siłą Amona, była silna ale nie aż tak jak on. Miał on w końcu kilkaset lat jako wampir a ona dopiero jeden dzień. Była tak silna nie tylko dzięki temu, że przemienił ją jeden z najsilniejszych wampirów, ale ona była sama w sobie bardzo potężna. To dlatego inne wampiry tak się jej bały i nie chciały by Amon ją przemienił.
-Jesteś bardzo potężna, z biegiem czasu twoja moc będzie rosła a ty może staniesz się równie potężna jak ja.
-A co z moja rodziną? Dlaczego wróciłeś?
-Nic im nie jest Raven nic im nie zrobiła. Moi słudzy mają na nich oko, jakby coś się działo to dadzą mi znać.
-Ale dlaczego wróciłeś
Zapadła cisza. Amon nie chciał odpowiedzieć jej na to pytanie. Jess przypomniała sobie, że tamtego wieczoru była na plaży jeszcze Kathe. To właśnie dzięki niej Raven nie zabiła Jess. To ona odciągnęła uwagę wampirzycy od niej, gdy ta chciała zadać ostateczny cios.
-A co z Kathe?
-Nic jej nie jest.- odpowiedział krótko, tak od niechcenia.
-To powiedz mi dlaczego wróciłeś?
-Kathe powiadomiła mnie, że Raven cię zaatakowała.- Jess nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała.
-Jak to, przecież Kathe zależało na tym, bym się z tobą nie spotykała. Dlaczego cię wezwała i jak?
-Nie chciała żebyś zginęła, wolała, żebym ci pomógł.
-Ale jak dała rade się z tobą skomunikować?
-No cóż… ona była moja siostrą, zanim stałem się tym kim teraz jestem.
Tego już było za dużo dla Jess. Nie mogła w to uwierzyć. Dlaczego nikt jej tego wcześniej nie powiedział. Dlaczego to ukrywali.
-Ale co się stało, że ty jesteś wampirem, a ona czarownicą?
-Pewna wampirzyca chciała posilić się krwią mojej siostry, ta była na tyle silna, że podjęła z nią walkę. Nie miała jednak szans. Rozwścieczona wampirzyca zostawiła ją konającą w lesie. Znalazła ją jakaś czarownica i pomogła jej.- Amon zamilkł, jakby już wszystko wyjaśnił.
-A co z tobą, czemu jesteś wampirem?
-Chciałem pomścić śmierć mojej siostry, byliśmy bliźniętami. Wampirzyca nie chciała popełnić tego samego błędu co z moją siostrą. Bała się, że też zostanę tym kim ona i postanowiła mnie przemienić. Nie przypuszczała, że będę tak silny. Ja i moja siostra mieliśmy w sobie taką jakby moc, jak ty.
-Ale dlaczego teraz się tak nienawidzicie?
-Ona jako czarownica nie mogła dopuścić, bym cię przemienił. Chciałem to zrobić z miłości do ciebie, kocham cię Jess od tylu set lat.
Jess nie wiedziała jak zareagować. Postanowiła odwiedzić Kathe, zniknęła. Przeniosła się do pokoju Kathe. Na jej szczęście w pokoju była tylko Kathe.
-Kathe musimy porozmawiać- Jess ni była pewna czy tylko tak pomyślała czy powiedziała, ale Kathe od razu zareagowała na jej słowa.
-Jess nikt nie może Cię teraz zobaczyć, znikaj.
-Ale musimy porozmawiać!
-Dziś w nocy przy tych skałach.
Kathe wyszła z pokoju. Jess patrzyła przez okno pokoju, w którym miała spędzić beztrosko wakacje. Zobaczyła jak na oddalonym słupie wisiało ogłoszenie o zaginięciu, jej zaginięciu. Trochę się zdziwiła, że to zobaczyła mimo tak dużej odległości. Jeszcze nie przywykła do tych zdolności jakie posiada jako wampirzyca. Wróciła do domu Amona.
-I jak pozałatwiałaś już swoje sprawy?
-Jeszcze nie.
-Słuchaj musisz się jeszcze dużo nauczyć, jak chcesz możemy zacząć już zaraz?
-Dobra, ale czego mam się uczyć?
-Władania swoją mocą, mówiłem Ci, że jesteś bardzo silna, ale musisz ćwiczyć by móc okiełznać tą moc.
-To od czego zaczniemy?
-Najpierw muszę się dowiedzieć co już potrafisz.
-Umiem zablokować swoją aurę i przemieszczać się siłą mentalną.
-Będziesz musiała nauczyć się jeszcze przenosić rzeczy siłą umysłu, wpływać na ludzkie umysły i ukrywać swoją obecność.
-No to może zacznijmy.
-Dobrze, wszystko zależy od twojej siły woli, musisz się skoncentrować, tak jak to robiłaś, przy blokowaniu swoich myśli i aury spróbuj. Spróbuj choćby przesunąć tamten stół. Może ci nie wyjść to od razu.-wskazał na stary drewniany stół, wyglądający na bardzo ciężki. Jessica skupiła swoją całą uwagę na stół, wyłączając się z rzeczywistości. Wzięła głęboki oddech, zrobiła to z przyzwyczajenia, i powoli zaczęła przesuwać stół. W pewnym momencie jej moce wymknęły się trochę z pond kontroli i stół wylądował na drugim końcu pokoju, roztrzaskując się przy tym.
-Przepraszam nie chciałam.-Amon stał i nie odzywał się.-Naprawdę nie chciałam.
-Nic się nie stało, ale… oni mieli racje. Mówili mi, że będziesz bardzo silna, i że możesz mi zagrażać. Ta pierwsza część się już spełniła.-Amon powiedział te słowa i uniósł kącik ust do góry, uśmiechając się.
-O tą drugą nie musisz się bać- Jess uśmiechnęła się i podeszła do Amona, stała tuż przed nim.
-Nie boję się i nigdy się nie bałem.
Amon mówiąc te słowa przeczesał palcami swoje czarne jak noc włosy. Wziął Jessice za rękę i zaprowadził do pokoju, w którym było pełno luster.
-Przyjrzyj się swojemu odbiciu, co widzisz?
Jessica nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czy to naprawdę była ona. Jej niebieskie oczy stały się tak samo czarne jak oczy Amona, a jej włosy stały się o wiele ciemniejsze, niż były przedtem. Ona cała się zmieniła, wydawała się wyższa i szczuplejsza, nie to, żeby przedtem była gruba, czy coś, ale teraz wyglądała tak…nieśmiertelnie.
-I jak?- Głos Amona wyrwał Jess z zamyślenia.
-Ale dlaczego.
-Należymy do klanu Dracka, piękno to dar od założyciela naszego klanu. Na nam to pomagać w przyciąganiu ludzi i posileniu się.-Na te słowa Jessice przeszły ciarki, jeszcze do tego nie przywykła, nie przywykła jeszcze do wielu rzeczy.-Właśnie musimy dzisiaj w nocy iść na polowanie, jesteś silna ale zużyłaś jak na początek twojego nowego życia dużo sił. Z czasem nie będziesz musiała się posilać tak często.
-Dobrze, ale dziś w nocy muszę jeszcze coś załatwić.
-Tylko pamiętaj, uważaj na siebie. Czas na nas.
Amon i Jessica udali się na polowanie. Nie było to trudne, pod osłona nocy zakatowała pierwszego przechodnia, który skręcił nie w tą co trzeba uliczkę. Czuła jego strach, było to miłe uczucie. Jego strach, Jessica pochłaniała go wraz z krwią, która sączyła się po zranionej szyi. Była lepka i słodka. Amon zauważył, że dzieje się coś niedobrego z Jessicą. Oderwał ją od mężczyzny.
-Co ty robisz jeszcze nie zdążyłam się posilić- z jej oczu bił czysty gniew.
-Jessica co się z tobą dzieje! Co ty wyprawiasz?- Amon potrząsnął nią na tyle mocno, że ta powróciła do siebie.
-Co się stało czemu mną potrząsasz?
-Nic nie pamiętasz?
-Pamiętam, że posilałam się nim- wskazała na nieprzytomnego mężczyznę.- jego krew była ciepła i słodka, ale… było jeszcze coś, pamiętam cos pociągającego… o nie to był jego strach, był taki wspaniały. Amonie co się ze mną dzieje!
Jessica upadła na ziemię, zaczęła płakać. Amon podszedł do niej i wziął ją w ramiona. Był bardzo silny, i wysportowany. Jego dotyk powodował, że Jessica powoli zaczęła się uspokajać. Czuła się bezpiecznie, mimo tego, że nie potrzebowała jego obrony nie wyrywała się z jego ramion.
-Spokojnie, zabiorę cię do domu.-Amon przeniósł się prosto do pokoju Jess i położył ja do łóżka.- odpocznij, dobrze ci to zrobi.- po tych słowach wyszedł, zostawiając ją samą. Jessica przypomniała sobie, że umówiła się z Kathe dziś w nocy przy skałach. W pierwszym momencie nie miała zamiaru nigdzie się ruszać, ale postanowiła iść, w końcu musiała wszystko wyjaśnić.
9.
Była pełnia. Jess wyczuwała w pobliżu inne stworzenia. Były jednak słabsze, były to wilkołaki. Pod skałami zauważyła Kathe, ta prawdopodobnie jej jeszcze nie widziała, wiec Jess nie musiała się śpieszyć. Jess wyczuła aurę Kathe już z daleka, tak samo jak Kathe wyczuła jej aurę.
-Już jesteś nareszcie- usłyszawszy te słowa Jessica przyśpieszyła.
-Tak o czym chciałaś porozmawiać?
-Muszę ci coś powiedzieć… chodzi o klątwę.
-Jaką klątwę?
-Klątwę nałożoną na Rachel, na ciebie.- Jess osłupiała, w jej głowie kłębiły się myśli, jaka klątwa, o czym ona mówi.
-Jaka klątwa, o czym ty do diabła mówisz?
-Pamiętasz jak opowiadałam Ci o Raven. Ona była bardzo zazdrosna o Amona…
-Raczej nadal jest
-Tak. Bała się, ze mimo jej starań Amon cię przemieni i zostaniesz wampirem tak jak oni, wiec rzuciła na ciebie klątwę.
-Ale jaką klątwę?
-Amon był okrutny, dla Ciebie się zmienił. Klątwa Raven polega na tym, że pijąc krew ofiar będziesz czuć ich strach, którego z czasem będziesz coraz bardziej łaknąć. Powoli będziesz stawać się taka jak Amon kiedyś, albo i będziesz gorsza…
Jessica wiedziała o co chodzi Kathe. Doznała tego podczas wieczornej wyprawy.
-Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś, dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?
-Wiedziałam o tym tylko ja i rada czarownic.
-A Amon o tym wie?
-Nie, Raven nałożyła tą klątwę w tajemnicy przed wszystkimi. Prawie przed wszystkimi
-Ale kto powiedział o ty radzie?
-Ja.
-Jak to?
-Wtedy gdy Raven napadła Cię na tej polanie tak naprawdę nie chciała cię zabić, bała się zemsty Amona, chciała tylko nałożyć tą klątwę. Byłam przy tym, stałam z tyłu za drzewami.- Jess spochmurniała, jej oczy wydawały się jeszcze czarniejsze niż przedtem- Ale jest na to sposób.
-Jaki zrobię wszystko.
-Aby zdjąć klątwę musisz zabić tego kto ja na ciebie nałożył, musisz zabić Raven.
-Zrobię to, choćby tu i teraz.
-To nie takie łatwe, ona jest dużo silniejsza niż ty, musisz jeszcze poczekać.
-Ale ja nie chce czekać! Musze już iść.- Jessica zniknęła. Nie przeniosła się tylko zamieniła się w wilka i pobiegła w kierunku gór.
Biegnąc obserwowała niebo. Była pełnia, gwiazdy świeciły bardzo jasno. Gdy dobiegła już ku szczycie gór zatrzymała się, było to piękne miejsce, z którego było widać wszystko i wszystkich zostając jednak niewidocznym dla obserwowanych. Jessica powróciła do swojej postaci i usiadła na dużym kamieniu. Obserwowała całe miasto i ocean, w którym odbijał się księżyc. Zaczęła się zastanawiać nad tym wszystkim co stało się przez te kilka dni. Stała się wampirem, poznała Amona, Kathe i Raven i ostatnia rzecz, o której dowiedziała się przed chwilą to że została nałożona na nią klątwa.
-Tutaj jesteś.- Jess nie wystraszyła się, był to Amon wyczuła jego aurę przybył jakieś pięć minut temu.
-Tak, skąd wiedziałeś ze mnie tu spotkasz?
-Nie wiedziałem, miałem taką nadzieję.-Amon uśmiechnął się i podszedł do Jess, siadając na kamieniu obok niej.
-Znam skądś to miejsce, jakbym była już tu wcześniej.
-Byłaś, to ty mi je pokazałaś. Było to kiedyś twoje ulubione miejsce, zawsze tu przychodziłaś gdy Cię coś trapiło.
Jessica była zamyślona, cały czas wpatrywała się w ocean błądząc gdzieś myślami.
-Coś się stało?- Amon wyrwał Jess tymi słowami z zamyślenia
-Nie nic, tylko tyle się wydarzyło w ciągu tych ostatnich dni- Jess czoła, że może mu wszystko powiedzieć- pojawiłeś się ty, potem jeszcze ta cała historia, przemiana no i ta klątwa…-Jess przerwała w połowie zdania, mając nadzieje, że nie usłyszał tego ostatniego, a jednak.
-Jaka klątwa, co się stało?- Głos Amona zadrżał, wiedział co w jego świecie znaczy klątwa i jaka może być niebezpieczna.
-Nic to nie jest ważne, z resztą to stało się bardzo dawno.
-Chodzi o Raven?- Amon już wiedział, ale skąd
-Tak ale skąd wiesz?- Jess nic już nie rozumiała, przecież prawe nikt o tym nie wiedział.
-Mogłem się tego już wcześniej domyśleć. To stało się tamtej nocy, kiedy cię zaatakowała?
-Tak, ale nadal nie rozumiem skąd wiesz?
-Raven poniekąd sama mi to powiedziała. Powiedziała, ze nie jest na tyle głupia, by cię zabić ale zostawiła małą pamiątkę. Wtedy nie wiedziałem o co jej chodziło. Jaka to klątwa?
-Pamiętasz co stało się dzisiaj gdy się posilałam, to ta klątwa.
Jessica była załamana, lecz nie chciała tego okazać, nie mogła. Amon wyczuł to i wziął Jess w ramiona. Siedzieli razem na skale przytuleni, jakby czas się zatrzymał. Amon wstał z kamienia.
-Jess wracajmy do domu.
-Dobrze.- Amon wziął za rękę Jessice i pomógł jej wstać.
-Tyle, że tym razem nie przeniesiemy się tam, pójdziemy tam.
-Czemu?
-Przecież to jest twój nowy dom a ty nadal nie wiesz gdzie się to tak dokładnie znajduje. Zresztą droga tam nie jest bardzo długa.
Szli jeszcze wyżej. Przed samym szczytem Amon się zatrzymał. Wskazała palcem na stare drzewo.
-Widzisz to drzewo?
-Tak.
-Popatrz na krzak, który je oplata, widzisz?
-Tak, to zwykła róża. -Jess nie wiedziała do końca o co chodzi Amonowi.
-Przyjrzyj się jej kolorowi.
-Jest ciemno czerwona… chociaż zaraz ona przecież jest czarna, jak to.
-Od wieków czarna róża symbolizuje wampiry. Za tym drzewem zaczyna się nasze miasto.
-To dlaczego ludzie jeszcze go nie odnaleźli?
-Dzięki naszej mocy utrzymujemy barierę dzięki której ludzie nie widzą naszego miasta.
-Co się stanie jak jakiś człowiek jednak ją przejdzie?
-Za dnia to pewnie nic ale gdy przejdzie nocą to może się stać pożywieniem któregoś z wampirów.
Jess szła w milczeniu koło Amona, nie była pewna co czeka ją za tym drzewem. Była już tutaj, lecz nie wychodziła do miasteczka, starała się nie opuszczać domu.
-O czym tak myślisz?- Amon znowu wyrwał Jess z zamyślenia, ostatnio często to się zdarzało.
-Zastanawiam się co mnie czeka po tamtej stronie jak zareagują na mnie inne wampiry, jakie one są.
-Są podobne do nas, tyle że są starsze od ciebie, co nie znaczy, że są silniejsze od ciebie. Nie bój się ich, wiedza, że jesteś jeszcze pod moją opieką.
-Ja się ich nie boję, nie wiem jak one zareagują na nowego członka klanu.
-Nikt o tym jeszcze nie wie. Przez ten cały czas, który spędziłaś u mnie nikt nie zbliżał się na tyle by wyczuć twoja aurę.
Amon wziął Jess za rękę by dodać jej otuchy. Przeszli razem koło drzewa. Jess, mimo ciemności jaka panowała, dojrzała miasto wampirów, Immortal City.
Rozprzestrzeniało się na dużym obszarze. Najbliżej niej znajdował się jakiś pub czy dyskoteka. W oddali było widać małe wille, podobne do domu Amona. Każdą posiadłość otaczał duży ogród, oddzielający ją od reszty. Jessice zakręciło się w głowie.
-Nic, ci nie jest- spytał zatroskany Amon.
-Nie to przez te aury, są tak potężne. Jeszcze nigdy nie spotkałam tylu aur o takiej mocy.
-Spokojnie to minie, przyzwyczaisz się. Chcesz iść najpierw do domu, czy wolisz przywitać się z resztą towarzystwa?- te ostatnie słowa Amon wypowiedział z pewną ironią w głosie. Nie chciał jednak by Jess poczuła się nie swojo wiec szybko dodał.-Chciałem powiedzieć, żebyś lepiej jak na razie trzymała się z dala od niektórych wampirów.
-Spokojnie wiem o co ci chodzi- Jess uśmiechnęła się i poszła dalej, zostawiając Amona w tyle. Ten jednak szybko do niej doszedł.-Może jutro mógłbyś przedstawić mnie reszcie członków twojego klanu?
-Naszego klanu Jess.
-Tak, naszego klanu.-Jess się uśmiechnęła.
Doszli do domu. Jess postanowiła porozmawiać w końcu z Amonem o klątwie. Nie wiedziała jak on na to zareaguje i co mówi ich prawo o tym wszystkim.
-Słuchaj, musimy coś ustalić, chodzi o tą klątwę. -Wyra twarzy Amona sugerował, że zdawał sobie sprawę, że będą musieli coś z tym zrobić.- chodzi o to, że wiem jak zniszczyć tą klątwę.
-O nic się nie martw, ja to załatwię.
-Ale ty przecież nie możesz zabić Raven, chroni ją wasza matka!
-O mnie się martw, poradzę sobie. Zabije Raven, choćbym miał sam za to zginąć. -Amon podniósł się z skórzanego fotela, na którym przedtem siedział.
-Nie, ja ją zabiję mnie wolno.
-Jesteś jeszcze za słaba.
-To mnie wszystkiego nauczysz..
Jess patrzyła mu prosto w oczy. Miała nadzieje, że tym sposobem dowie się co on o tym myśli. Niestety nic nie wyczytała z jego spojrzenia. Czuła się bezradna, nie mogła wpłynąć na jego umysł.
-Dobrze ale musimy się spieszyć, za każdym razem jak będziesz się posilać klątwa będzie przybierać na sile, chyba że…
-Chyba że co, powiedz.
-Chyba, że będziesz posilać się krwią kogoś, kto się nie będzie bał.
-Myślisz o Kathe?
-Ale ona na pewno się nie zgodzi, nie uwierzy w tą klątwę. Krew czarownic jest lepsza, wampir który ją wypije zyskuje więcej mocy niż gdyby wypił tą samą ilość krwi śmiertelnika.
-Jeszcze zobaczymy. Jutro się do niej wybiorę.
-Dobry pomysł. Za niedługo będzie świtać. Nie musisz chować się przed słońcem, ale lepiej by było, gdybyś jeszcze odpoczęła.
-Tak zrobię. A ty co na dzisiaj zaplanowałeś?
-Muszę pozałatwiać parę spraw, ale nie martw się za niedługo wrócę.
Jessica pożegnała się z Amonem i poszła na dziedziniec. W przeciwieństwie do domu, który był stosunkowo ciemny, dziedziniec był słoneczny. Rosło na nim dużo polnych kwiatów i drzew. Jess poszła ku wschodniej części ogrodu. Pośrodku stało duże, bardzo stare drzewo a w koło rosły jej ulubione kwiaty. Jess położyła się w cieniu drzewa. Trochę szczypały ją oczy od tego światła. W końcu zasnęła. Śnił się jej rodzinny dom, mama jej siostra Liz i przyjaciółka. Jessica obudziła się gwałtownie, spostrzegła, że koło niej śpi Amon a słońce już prawie zaszło. Wtedy przypomniała sobie, że to miejsce widziała w wspomnieniach. Tak samo jak w tedy, teraz leżała pod tym samym drzewem przytulona do niego, tyle że tym razem nie pojawiła się już Raven i ona sama nie była już człowiekiem jak wtedy. Amon poczuł, że Jess już nie śpi więc się podniósł.
-Jak się spało?- w jego głosie Jess usłyszała coś dziwnego. Na dźwięk tych słów przeszedł ją dreszcz, mimo, że nie było jej zimno, było to jednak miłe uczucie.
-Tak, pamiętam już to miejsce. A ty pozałatwiałeś już swoje sprawy?
-Tak i poszło nawet lepiej niż myślałem.-Amon uśmiechnął się lekko rozciągając się pod drzewem.
-To dobrze. Dziś muszę spotkać się jeszcze z Kathe.
-Ale nie licz na wiele, ona jest bardo nieufna jeżeli chodzi o wampiry.
-Spokojnie, mam przeczucie, że pójdzie mi dobrze.
10.
Jessica pojawiła się koło skał na plaży. Słońce już dawno zaszło, lecz nad oceanem było widać jeszcze jego poświatę. Czekała na Kathe, ta miała się z nią spotkać jak tylko będzie dała rade wyjść niespostrzeżenie. W końcu Kathe się pojawiła.
-O czym chciałaś porozmawiać?- jej głos nie brzmiał tak przyjaźnie jak kiedyś, ale nie było w nim nienawiści.
-Chciałam, żebyś mi pomogła, chodzi o ta klątwę.
-Powiedziałam ci już wszystko co na ten temat wiedziałam.
-Wiem ale miałabym do ciebie prośbę.- te ostatnie słowa Jess wypowiedziała z pewną niepewnością.
-To słucham cię.-głos Kathe nadal był oschły.
-Żeby zniszczyć klątwę muszę zabić Raven, żeby zabić Raven muszę mieć siłę, żeby mieć siłę muszę się regularnie posilać. Gdy się posilam klątwa się uaktywnia.
-Wiem przecież to wszystko. O co ci chodzi?
-Klątwa uaktywnia się tylko wtedy, gdy moja… ofiara się boi- określenie ofiara źle zadziałało na Kathe.
-Nadal nie wiem do czego zmierzasz.
-Chodzi o to, że muszę pożywiać się krwią kogoś kto się nie boi.
-Masz kogoś konkretnego na myśli?- w głosie Kathe słychać było nutkę zaciekawienia.
-Tak, ciebie.
To co się wtedy stało nie da się opisać słowami. Kathe wpadła w taki szał, że gdyby tylko mogła ciskałaby piorunami.
-Czyś ty oszalała?! Mam tak po prostu dać ci wypić moją krew?!
To co zrobiła Jess było tak samo zaskakujące. W ułamku sekundy stanęła za Kathe chwytając ją ma tyle mocno, by ta nie mogła się jej wyrwać. Odchyliła jej głowę i odsłoniła jej z karku włosy.
-Przecież nie muszę się ciebie o to pytać. Mogę sama zabrać to co mi się należy.
Jess już miała wbić swoje kły w śnieżno białą skórę Kathe, gdy nagle pojawił się Amon.
-Stój, co ty wyprawiasz? Nie możesz jej zabić. Jej klan będzie chciał się zemścić.
-Wiesz przecież, że dam sobie radę a teraz pozwól, że zabiorę to co mi się należy.
Nagle Amon stanął tuż za dziewczynami odpychając Jess nie na tyle mocno by się jej nic nie stało.
-Czemu to zrobiłeś?- Kathe była bardzo zdziwiona.
-Chyba powiedziała ci o klątwie. Ty teraz się bałaś, nie chciałem, by ta klątwa przejęła kontrole nad Jess.
Jess powoli wstała z ziemi. W jej oczach nie było już obłędu. Popatrzyła na Amona i Kathe, jakby w pierwszej chwili nie wiedziała co się stało. Gdy sobie już to uświadomiła z powrotem upadła na ziemie. Kathe podeszła do niej.
-Nie dotykaj mnie jestem niebezpieczna. Sama widziałaś.
-Tak widziałam i teraz wiem dlaczego mnie o to poprosiłaś. Masz.-Kathe kucnęła koło Jess odsłaniając tętnicę- Już się nie boję, pij.
-Już nie pamiętasz co przed chwilą chciałam ci zrobić?
-Nie mówmy już o tym. Teraz pij, to się już nie powtórzy, nie bój się.
Jess wbiła kły w skórę Kathe. Amon przyglądał się wszystkiemu z dystansu. Krew Kathe była inna. Jess nie potrzebowała jej wypić tak dużo jak od zwykłego człowieka. Od razu zauważyła różnicę, bardzo szybko zaczęły powracać jej siły. Tym razem klątw nie dała znać. Jess skończyła się posilać. Podniosła się i pomogła wstać Kathe.
-Kathe jak się czujesz, nic ci nie jest?
-Nic. Moja krew jest inna, na pewno to poczułaś. Szybko się tak jakby regeneruje, wiec jej ubytek nie jest dla mnie zmartwieniem.
-Pomóc ci wrócić do obozu?
-Nie trzeba, dam sobie rade sama.
Amon, który do tej chwili przyglądał się wszystkiemu z boku podszedł do dziewczyn.
-Jess chodź już nic jej nie będzie. Udaj się do domu ja zaraz do ciebie dołączę.
Jess zniknęła. Amon stał teraz twarzą w twarz z Kathe.
-Czy dla mnie zrobiła byś to samo, siostrzyczko?- Amon uśmiechnął się złośliwie. Kathe zignorowała jego docinkę.
-Pilnuj jej i pomóż jej pokonać Raven. Jak znowu będzie musiała się posilić niech przyjdzie do mnie.- Amon zdziwił się trochę ale nie dał po sobie tego poznać.
-Nie bój się nie pozwolę jej skrzywdzić- po tych słowach Amon zniknął.
Kathe szła powoli rozmyślając nad tym co przed chwilą zaszło. W głowie miała mętlik. Czy zrobiła dobrze pozwalając Jess by t piła jej krew. Inne pytanie brzmiało czy powinna powiadomić Radę o tym co zaszło. Co prawda powiedziała im już, że mimo jej starań Jess została przemieniona, by ratować życie. Nie wiedziała jednak czy powiadomić rade o tym co Jess zamierza zrobić. Z pewnością rada się już tego domyślała. Kathe wróciła do pokoju, nikt nie spostrzegł jej nieobecności.
11.
Amon z Jess wrócili do domu. Jess była rozdrażniona. Chodziła w kółko po pokoju a Amon się jej przyglądał.
-Czy to się nigdy nie skończy?!
-Skończy jak pokonasz Raven.
-Ale ja muszę ją zabić. Nie wiem czy będę do tego zdolna. -po głosie słychać było, że naprawdę boji się czy będzie dała rade to zrobić.
-Jest jeszcze jedna możliwość. Nie będziesz musiała jej zabijać, jeżeli ta pozwoli ci napić się jej krwi.
-Ona nigdy na to nie przystanie.
-Może jednak tak, gdy nie będzie miała wyboru.
-Co masz na myśli?
-Stoczysz z nią walkę. Jeśli wygrasz a w to wierzę, to ona będzie wolała poczęstować cię swoją krwią, niż przypłacić to życiem.
-A jak nie uda mi się jej pokonać?
-Spokojnie pokonasz ją. Kathe zgodziła się dla twojego dobra, żebyś piła jej krew.
Jess zastanawiała się co takiego zaszło między Kathe a Amonem, że ta zgodziła się na ten układ. Nie miała jednak zamiaru pytać o to Amona. Teraz powinna skupić się na treningach. Nadal jednak nie wiedziała jak może zabić Raven, przecież wampiry są nieśmiertelne.
-Ale jak mam ją zabić?
-Wampiry maja jeden słaby punkt. To jest ich serce.
-Przecież serca wampirów nie biją.
-Tak ale ugodzenie w serce specjalnym nożem jest śmiertelne dla wampirów.
-Ale skąd mam wziąć taki nóż?
-Widziałaś ten duży budynek nieopodal wejścia do Immortal City?
-Tak, było słychać z tamta głośną muzykę.
-Tak. To miejsce spotkań wszystkich wampirów, tam znajdziemy broń.
-Kiedy możemy tam się udać?
-Jak chcesz to możemy iść już nawet teraz, tyle, że pewnie nie będzie tam już sporo osób.
-Może to i nawet lepiej. Nie chciałabym ich wszystkich teraz spotkać.-Jess uśmiechnęła się.
Razem z Amonem udała się przed budynek. Nie było tam dużo wampirów, Jess wyczuła ich aury. Ku jej zadowoleniu nie wyczuła tam aury Raven. Ta wampirzyca i tak się o niej dowie, ale przynajmniej Jess nie będzie musiała się z nią teraz widzieć. Weszli do środka. Było tam bardzo ciemno. Gdzie niegdzie stały świece, które tak naprawdę nie dawały zbyt wiele światła. Jess widziała jednak bez problemu. Wchodząc Jess zauważyła, że praktycznie na wszystkich ścianach wiszą lustra. Jedna ściana była oszklona, a na niej wisiały przeróżne rodzaje broni. Były tam tez noże, o których mówił jej Amon. Tak jak Jess się spodziewała wszystkie wampiry skierowały wzrok na Jess. Ta jednak szła dalej tak pewnie jak przedtem. Amon zaprowadził ją do jednej z loży i usiadł koło niej. Wskazał palcem na jednego z wampirów.
-Widzisz go? -Amon wskazał na wysportowanego chłopaka, o długich kasztanowych włosach. -To jeden z potężniejszych wampirów naszego klanu, może nie lubi bójek, ale dla bezpieczeństwa nie drażnij go.
-Spokojnie nie szukam kolejnych wrogów.
-A co do wrogów, to widzisz tamtą grupkę wampirów?
-Gdzie?
-Tam- Amon wskazał w kierunku baru- to są sprzymierzeńcy Raven, na pewno już ja poinformowali o twoim przybyciu. Zaraz pewnie się zjawi, mam prośbę ukryj swoją aurę.
Jess nie wiedziała dlaczego ma to zrobić ale posłuchała go. Chwilę później pojawiła się wściekła Raven. Nie zauważyła aury Jess ale ją to nie zdziwiło. Wiedziała, że Jess potrafi ją blokować.
-Co ona tu robi!- Raven wręcz krzyczała, wszyscy przyglądali się tej sytuacji.
-Siedzi, jeśli nie zauważyłaś. -Amon uśmiechnął się złośliwie. Jess tylko się przyglądała tej sytuacji.
-Jak śmiesz przyprowadzać tu tą śmiertelniczkę, ona jest tylko zwierzyną, a my jesteśmy myśliwymi.
Jess już miała wstać i uderzyć wampirzycę ale Amon ją powstrzymał.
-Poczekaj jeszcze chwilę. -powiedział Amon w myślach do Jess.
-A ty czego tutaj chcesz?! Mało ci było przy tych skałach? Mam poprawić?
-Teraz uwolnij swoją aurę- Jess usłyszała te słowa w myślach.
Wampirzyca zbliżyła bardzo blisko. Jess uwolniła swoją aurę. Raven aż się zatoczyła gdy poczuła jej moc. Na ustach Amona pojawił się uśmieszek. Jess już rozumiała po co miała blokować aurę przed przybyciem Raven.
-Czyżbyś się źle poczuła?- Jess wbiła wzrok w wampirzycę.
-Jak to, cos ty zrobił Amonie, niech cię szlak trafi.- po tych słowach wampirzyca uciekła.
Wszyscy, którzy się tam znajdowali oniemieli. Amon wstał i podał rękę Jess pomagając jej tez wstać. Wszyscy patrzyli jak ta dwójka wychodzi. Jessica była zadowolona z tego wypadu. Słońce już wzeszło, więc postanowili iść do domu, Jess bardzo lubiła takie przechadzki o poranku.
12.
Za dnia Jess miała w końcu wolny czas. Postanowiła więc udać się do Nowego Jorku. Chciała w końcu odwiedzić swoją rodzinę. Dobrze wiedziała, wszyscy znajomi i rodzina zostali poinformowani o jej zaginięciu. Postanowiła przenieść się przed rodzinny dom. Była na tyle rozważna i została w ukryciu. Weszła do domu. Wystrój nie zmienił się, zmienili się tylko domownicy. Wszyscy byli załamani. Mama siedziała zapłakana na fotelu i wpatrywała się w jej zdjęcie, Liz już była zdrowa. Jess nie mogła patrzeć na smutek jej bliskich. W myślach przywołała Amona. Wcześniej oczywiście poinformowała go, żeby się nie ujawnił.
-Dlaczego mnie wezwałaś?
-Popatrz tylko na nich. Nie chcę, żeby przeze mnie oni tak cierpieli. Proszę cię, powiedź czy da się coś z tym zrobić?
-Sam nie wiem. Możemy spróbować wpłynąć na ich umysły.- Jess popatrzyła na siostrę, która też ledwo powstrzymywała się od płaczu.
Jess i Amon skupili się. Zaczęli wysyłać takie jakby fale czy impulsy, które miały powodować, że Liz i jej matka nie będą tak cierpieć, z powodu zaginięcia Jess.
Jess z Amonem wrócili do Immortal City. Byli dość zmęczeni.
-Jess musisz iść dziś do Kathe. Zużyłaś zbyt dużo mocy, będziesz musiała się pożywić. Wiesz przecież, że dla wampira utrata mocy wiąże się z utratą krwi.
-Tak ale ja nie potrzebuję się jeszcze pożywić. Czuję się bardzo dobrze.- żeby tego dowieść Jess całkowicie odblokowała swoją aurę, która teraz wypełniała cały pokój.
-Dobrze, ale ja w przeciwieństwie do ciebie nie piłem krwi czarownicy i muszę się teraz pożywić. Wrócę przed północą.
-Dobrze, ja zatem czas załatwię jeszcze kilka spraw.
Jess przeniosła się na miejsce, gdzie znajdowała się kolonia. Pojawiła się w pokoju. Siedziała tylko Kathe, więc Jess modła się ujawnić.
-Co ty tu robisz? Co by był, gdyby ktoś cię zobaczył.- Kathe była lekko przestraszona.
-Spokojnie, wcześniej sprawdziłam czy nikogo tu nie ma.
-Przyszłaś się posilić?
-Nie tym razem. Cały dzień starałam się wpływać na ludzkie umysły by nikt o mnie nie pamiętał, ale dzięki twojej krwi wcale nie jestem zmęczona.
-To dlaczego przyszłaś?- Kathe wydawała się być zdziwiona.
-Po moje rzeczy, przecież niczego ze sobą nie wzięłam.
-Fakt, ale ja już cię spakowałam.
Kathe wstała po torbę Jess. Dziewczyny siedziały naprzeciwko siebie. Nie wiedziały o czym rozmawiać, jakby się w ogóle nie znały.
-Pójdę już, zaraz może ktoś wrócić do pokoju.-Jess wstała zarzucając torbę na ramie.- Co się z tobą teraz stanie?
-Jak to?
-Co się stanie z tobą jak załatwię wszystko z Raven?
-Nie wiem, może dostanę w końcu wakacje.- Kathe uśmiechnęła się, do pokoju weszła jakaś dziewczyna, Jess zniknęła.
W domu nie było jeszcze Amona. Jess postanowiła pozwiedzać okolicę. Słońce dawno już zaszło. Jess przybrała postać ptaka i poszybowała. Z góry wszystko wydawało się bardzo małe. Jess mogła wszystko zobaczyć. Wylądowała na skale. Powróciła z powrotem do swojej postaci. Usiadła na kamieniu. Odprężyła się i stało się coś zaskakującego. Tuż przed nią stanęła Raven.
-Skąd ty tu się wzięłaś?- Jess starała się przyjąć obojętną postawę.
-Przyszłam się z tobą przywitać, w końcu jesteś już jedną z nas.- Raven uśmiechnęła się złośliwie.
-Myślałam, że przywitałyśmy się już, w tedy gdy tak źle się poczułaś.- Jess uśmiechnęła się ironicznie.
Wiedziała bardzo dobrze, że było to spowodowane uwolnieniem jej aury, wiedziała też, że wampirzyca się na nią wścieknie.
-Co ty sobie myślisz, że jesteś lepsza tylko dlatego, że jesteś chroniona przez niego?!- Raven była naprawdę wściekła, nawet nie próbowała tego ukryć.
-Nie, jestem lepsza, ponieważ jestem silniejsza.
Raven rzuciła się w stronę Jess. Ta jednak dzięki swej szybkości uniknęła ciosu i stanęła za Raven. Chwyciła ją za nadgarstki i wykrzywiła jej ręce do tyłu, tak mocno, że ta aż syknęła z bólu. Próbowała się wyrwać ale bezskutecznie..
-Czy teraz raczysz mi już nie przeszkadzać?- Jess puściła Raven.
-Jeszcze cię dopadnę- Po tych słowach wampirzyca zniknęła.
Jess posiedziała jeszcze trochę na tym kamieniu. Raven nie zepsuła jej humoru, nawet odwrotnie. Raven wiedziała teraz jak silna jest jej przeciwniczka. Jess wróciła do domu, chwilę po niej pojawił się Amon. Siedziała na parapecie okna i oglądała gwiazdy. Przez pewną chwilę Amon przyglądał się jej w milczeniu.
-Wiesz, że wkrótce musimy zacząć treningi, jeśli chcesz pokonać Raven?
-Tak, dobrze o tym pamiętam, zacznijmy jak najszybciej.
-Najpierw musisz wyzwać ją na pojedynek, ale pamiętaj, że ona jako wyzwana może wybrać broń którą będziecie walczyć.
-Ale mówiłeś, że wampiry można zabić tylko specjalnym nożem, więc jaki w tym jest wybór?
-Teoretycznie, tak naprawdę to chodzi tylko o specjalny metal, z którego wykonywane są przeważnie noże. Ten metal może być też na strzale z kuszy czy łuku. Wykuwa się z niego także szable, sztylety, miecze. Najdziwniejszą z zabójczych dla nas broni jest bicz.
-Ale przecież on jest ze skóry, to jak może nas zabić?
-Właściwie to nie jest taki zwyczajny bicz. Na końcówce jest gruba igła z tego właśnie metalu. To rana zadana ta igłą jest dla nas śmiertelna. Powoli zaczyna krążyć w naszej krwi, ją zatruwając.-przerwał na chwilę chcąc zobaczyć czy Jess wszystko rozumie- Jest w brew pozorom najgorszą bronią gdyż umiera się powoli i towarzyszy temu wielki ból. Nadal jesteś pewna że nie chcesz zabić Raven? Wiesz, że walcząc biczem nie będzie to takie łatwe. Będziesz musiała nauczyć się jak zadawać nim ciosy, nie raniąc przy tym przeciwnika.
Jess siedziała teraz w milczeniu. Amon wiedział dobrze, że Jess jest świadoma tego wyboru. Podszedł do niej i objął ją. Teraz razem wpatrywali się w niebo, wydawało się, że gwiazdy świecą tylko dla nich.
Następnego dnia zaczęli trening. Amon przywiózł z miasta dwa bicze, podobne do tego, którym Jess miała walczyć. Wręczył jej jeden z nich.
-Teraz musisz ciężko trenować, takie walki mogą odbywać się tylko o północy, podczas pełni. Najbliższa pełnia jest za tydzień. Wtedy więc będziesz musiała wyzwać na pojedynek Raven. Zostanie ci miesiąc na naukę… jesteś gotowa?
Jess w odpowiedzi na to strzeliła z bata. Amon uśmiechnął się. Najbliższy tydzień zapowiadał się dość ciekawie. Jess i Amon mieli z powodu tych treningów dużo ran, które jednak natychmiast się goiły. Teraz po tygodniowym treningu pozostało im tylko wyzwać Raven na pojedynek. Udali się więc do baru gdzie po raz pierwszy dała posmakować Raven swojej siły. Tak jak się spodziewali wampirzyca siedziała tam ze swoimi sprzymierzeńcami. Jess i Amon automatycznie zamknęli swoje umysły przed innymi. Podeszli do stolika Raven. Po jej minie było widać, że nie jest zdziwiona ich widokiem.
-Wiedziałam, że w końcu tu przyjdziecie. Macie jakąś sprawę do mnie? Bo jak nie to odejdźcie, zajmujecie tylko mój cenny czas.- Jessica nic sobie nie zrobiła z sarkastycznej wypowiedzi Raven.
-Mamy moja kochana -wampirzyca spochmurniała- czy przypominasz sobie może jakąś klątwę? Przychodzę właśnie w tej sprawie.
-To już się dowiedziałaś? I jak było?- Amon już chciał zareagować ale Jess go powstrzymała.
-Tak, dowiedziałam się i w związku z tym chciałam cię wyzwać na pojedynek. Wiesz, nie specjalnie przypadł mi go gustu twój prezent, mój gust jest bardziej wyrafinowany niż twój.- to był poważny cios dla Raven i było to widać przez moment na jej twarzy.
-Ale chyba Amon poinformował cię już, że to ja wybieram broń?
-Tak. Wiedz jedynie, że jakąkolwiek broń wybierzesz to i tak z tobą wygram.
-Nie byłabym taka pewna. Na pewno nie uda ci się wygrać w walce na bicze.-Amon i Jess spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.- jako człowiek na pewno nigdy nie miałaś bicza w ręce. To moja propozycja.
-Zdziwisz się jeszcze, nie doceniasz mnie.
Po wypowiedzeniu tych słów Amon zaprowadził Jess do ich stolika. Przez chwilę jeszcze posiedzieli tam przypatrując się wściekłej Raven, potem jednak udali się na spacer. Niebo było miejscami zasłonięte chmurami ale i tak było pięknie. Księżyc oświecał im drogę.
-Mam złe przeczucia-Amon przerwał ciszę. W jego głosie było słychać, że się naprawdę martwi.
-Ale dlaczego, wiesz dobrze, że jeśli będę dalej ćwiczyć tak ciężko to z nią wygram.- Jess była zdziwiona. Czyżby nie wierzył w jej umiejętności.
-Nie oto chodzi. Nigdy nie widziałem jej tak wściekłej. Chyba będzie zdolna do tego, żeby poświęcić swoje życie, a nie pozwoli, żebyś zatopiła w jej szyi swoje kły.
-Ale sam mówiłeś, że będzie wolała to od śmierci- Jess nie wiedziała co jest grane.
-Tak, ale nie w twoim przypadku. Nie wytrzymałaby tego. Dla niej to byłoby gorsze od śmierci.- przez chwilę oboje milczeli- Coś wymyślę, po tym wszystkim nie mogę cię znów stracić.
Jess od razu poczuła się lepiej. Wiedziała, że może na nim polegać. Znów zaczęły się długie treningi. Przykładała się do nich jeszcze bardziej. Traciła dużo siły więc często musiała odwiedzać Kathe. Ta przypomniała jej, że za niedługo kończy się kolonia i nie będzie miała jak jej pomagać. Miała jednak wyjechać dopiero w dzień pojedynku Jess.
13
Zbliżał się dzień pojedynku. Amon i Jess dużo czasu spędzali na treningach. Na początku Amon atakując Jess starał się żeby nie zrobić jej jakiejkolwiek krzywdy, potem jednak, w miarę jak Jess stawała się silniejsza, atakował coraz mocniej. Pod koniec ich starcia wyglądały jak prawdziwe walki. Jess stała się godnym przeciwnikiem.
Nadszedł ten dzień. Jess wraz z Amonem udała się na umówione miejsce. Noc była bezchmurna, gwiazdy świeciły mocno. Walka miała się odbyc przy skale, gdzie Raven przywitała Jess. Jeszcze jej nie było, ale Jess spostrzegła obecność innych wampirów.
-Po co oni wszyscy tu przyszli?
-Jak to po co, żeby oglądać twoją walkę.
Jess wcale nie wyglądała na wystraszoną. Wręcz odwrotnie, obecność tylu wampirów bardziej ją motywowała. W końcu pojawiła się i Raven. Ta z kolei zdziwiła się tym, że pojawiło się tyle przedstawicieli jej gatunku. Zazwyczaj nikogo nie obchodziły walki młodych. Większość społeczeństwa uznała, że ta walka będzie inna niż wszystkie. Wcale się nie mylili. Wiedzieli, że Jess jest naprawdę silna, nie wiedzieli tylko dlaczego. Wszystkich to bardzo intrygowało.
-Jednak miałaś odwagę tu przyjść? -Raven chciała tymi słowami osłabić pewność siebie Jess, na marne..
-Wiesz miałam się ciebie o to samo zapytać.
Jess wcale nie wydawała się zdenerwowana. Wręcz przeciwnie, wydawała się zbyt spokojna jak na taką chwilę. Raven rzuciła Jess bicze. W metalowych końcach bicza odbijało się światło księżyca. Reguła pojedynku brzmiała: żadnych reguł. Jess złapawszy
Bicz od razu przyjęła odpowiednią postawę. Większość wampirów cofnęła się trochę do tyłu, żadnemu z mich nie chciało się jeszcze odchodzić z tego świata, wiec woleli uniknąć spotkania z tym biczem.
-Nie chce mi się z tobą bawić. Załatwię to szybko, może nawet nie będziesz cierpieć…, albo i będziesz.- Raven zaatakowała Jess była w pełni skoncentrowana i bez problemu uniknęła spotkania z biczem. Teraz przyszła jej kolej na atak Jess. Raven też udało się uniknąć ataku przeciwniczki, ale było widać, że sprawiło jej to trudność. To sprawiło, że Raven porządnie wściekła się na Jessice. Zaatakowała tak mocno, że Jess udało się uniknąć spotkania z jej biczem, tylko dzięki temu, że zobaczyła odbijające się światło księżyca w metalowym końcu nadlatującego bicza., Jess wiedziała że atak był mocny, ale przekonała się o jego sile dopiero wtedy, gdy bicz Raven roztrzaskał na drobne kawałki stare potężne drzewo rosnące obok Jess. Walka trwała jeszcze długo, wampirzyce nawzajem się atakowały i odpierały ataki przeciwniczki. Używały także siły mentalnej. Siła Jess rosła w miarę upływu walki, co niepokoiło Raven. Walka trwała by jeszcze długo gdyby Raven nie wyciągnęła asa z rękawa. Wampirzyca odskoczyła na bezpieczną odległość, by bicz Jess jej nie dosiągł.
-Już się poddajesz, uciekasz?- Jess wiedziała, że to nie prawda ale chciała sprowokować wampirzyce, by ta wyjawiła jej swój plan.
-Nie mam lepszy pomysł.-Raven wyjęła starannie schowana starą książkę i otworzyła.
-Co masz zamiar mnie zaczytać na śmierć? -żartowała Jess.
Amon od razu zorientował się co jest grane. To nie była jakaś tam książka. To była księga z najpotężniejszymi zaklęciami, czyste zło, czarna magia. Żaden szanujący się wampir nie wziął by tej księgi nawet do ręki. Po pierwsze dlatego, że nawet dla wampirów, lubujących się w oglądaniu i zadawaniu cierpień innym, ta książka była obrzydliwa, a po drugie i najważniejsze, moc tej księgi była tak ogromna, że pochłonęła już nie jednego. Amon wiedział czym to się skończy. Wiedział, że Raven nie ma szans użyć tej księgi nie niszcząc siebie i innych w około.
Jess zauważyła, że większość wampirów szybko oddala się z tego miejsca, nie wiedziała jednak z jakiego powodu. Wyczuła jednak czyhające zło. Domyślała się, że ma to coś wspólnego z tą książką. Gdy zobaczyła minę Raven wypowiadającą jakieś słowa w nieznanym jej języku i przerażenie malujące się na twarzy Amona zrozumiała powagę sytuacji. Amon chciał pomóc Jess, lecz nie zdążył do niej dobiec, gdyż Raven wytworzyła wokół nich magiczną barierę, nie pozwalającą nikomu się zbliżyć.
-Teraz już nikt nie będzie nam przeszkadzał.- powiedziała Raven, uśmiechając się szyderczo.
-Miałyśmy walczyć, a nie bawić się czarami.-Jess chciała zachować spokój.
-Nie pamiętasz? Nie ma żadnych reguł.
Jess wiedziała, że Raven nie żartuje z tymi czarami. Gdy Raven zaczęła recytować jakąś inkantację nagle wisior Jess, który miała odkąd pamięta, zaczął świecić na czerwono. Jess nigdy nie wiedziała co on przedstawia. Dopiero teraz, gdy cały się świecił widać było, że jest to jakiś znak, który już gdzieś widziała, ale nie pamiętała co on oznaczał. Wokół Raven powstał czarny dym, wyglądał jak żywy. Gdy wampirzyca wypowiedziała ostatnie słowa dym zaczął się poruszać. Wyglądał jakby chciał zaatakować Jess. Nagle wisiorek Jess rozbłysnął jeszcze bardziej i wokół dziewczyny powstała taka jakby druga aura, przez którą dym nie mógł się przedrzeć. Po chwili Jess zauważyła w dymie twarz potwornego człowieka, Jess skojarzyła to z demonem. Stało się coś nieoczekiwanego, demon zaatakował Raven. Nawet poza magiczna barierę było słychać przeraźliwe wrzaski wampirzycy. Raven zniknęła, ale bariera jeszcze pozostała. Jess nadal miała drugą aurę. Dym przybrał wygląd człowieka. Był to wysoki ciemnooki mężczyzna. Popatrzył na Jess, uśmiechnął się i znikł. Obie bariery znikły. Jess stała osłupiała. Amon jak najprędzej podbiegł do Jess.
-Jess nic ci nie jest? Stało ci się coś?- Jess pokiwała przecząco głową.
Amon wziął ją w objęcia i przenieśli się do ich domu. Jess mimo, że nie potrzebowała snu to i tak zasnęła. Miała sen, ten sam co wcześniej, tyle, że tym razem zobaczyła w nim kogoś jeszcze. Mianowicie zobaczyła tego mężczyznę co podczas walki z Raven. Obudziła się cała zlana potem. Przy jej łóżku cały czas czuwał Amon.
-To tylko sen, nie bój się.- Amon przytulił ją, by przestała się trząść.
-To on…, to on był wtedy na łące. Ten mężczyzna co pojawił się z dymu, już go wcześniej widziałam.
Amon uspokajał Jess. Ta powoli wróciła do siebie. Była bardzo osłabiona po walce. Powiedziała Amonowi, że musi się posilić. Wyruszyli razem. Jess posiliła się. Taj jak myślała klątwa Raven została zdjęta. Udała się z Amonem na plaże, na skały przy których wszystko się zaczęło. Amon opowiedział jej co tak naprawdę zaszło na plaży.
-Widziałeś tego mężczyznę, wtedy, gdy Raven już zniknęła?
-Tak ale nie przejmuj się nim, to na pewno nikt ważny.
-Nie byłbym pewna. Ja go chyba znam. Śnił mi się, nigdy go w tym samym śnie nie dostrzegałam, aż do teraz.
-to jego się tak bałaś?
-Tak.- Jess wtuliła się w ramiona Amona, siedzieli tak na skałach wpatrują się w gwiazdy na blednącym niebie.
-To chyba mamy zagadkę do rozwiązania- Amon uśmiechnął się łagodnie i pocałował Jess. Noc była piękna, ale wschód słońca jeszcze piękniejszy. Jakby świat już zapomniał o wydarzeniach tej nocy.
5