KAROL SZUKA DOMU z cyklu OPOWIEŚCI Z DĘBOWEGO LASU
Karol był to mały królik, który mieszkał w przytulnej norce razem ze swoim bratem i siostrami, ale nade wszystko marzył o przygodach.
- Jestem zmęczony życiem w tej norce - powiedział do pozostałych króliczków.
- Pójdę i poszukam sobie własnego domu.
Długouchy spojrzały na niego z uwielbieniem, ale Boguś powiedział:
- Mama ci nie pozwoli.
- Nie powiem jej. - odparł Karol. - po prostu pójdę sobie i już.
Poczekał aż króliczki zajęły się zabawą, założył płaszczyk i ostrożnie, na paluszkach wyszedł z norki na drogę. Świeciło słońce, ptaki śpiewały, motyle przelatywały z jednego kwiatka na drugi, a mały króliczek wędrował przez las.
- Jaki piękny jest świat - westchnął. - cieszył się, że zdecydowałem się wreszcie opuścić norkę.
Nagle, w poprzek ścieżki, przebiegła mała postać ubrana w żakiecik, spódnicę i wielki czepek. - Dzień dobry, myszko Adelko! - zawołał Karol. - Szukam dla siebie nowego mieszkania. Opuściłem swój dom i mam zamiar żyć samodzielnie.
Adelka spojrzała zdziwiona.
- Myślałam, że wszystkie małe króliki mieszkają w norkach - powiedziała. - Twoja jest bardzo przytulna.
- Zmęczyło mnie to - odrzekł Karol. - Jest tam zbyt tłoczno, będzie o wiele przyjemniej mieszkać samemu.
- Chodź więc ze mną. W starym dębie jest ładny dom do sprzedania, może tam będziesz chciał zamieszkać.
I poszli przez las. Na jednym z dębowych domków była tabliczka z napisem: Na sprzedaż. Domek wyglądał ładnie i znajdował się niedaleko Leśnego Sklepiku.
- Bardzo praktyczny - stwierdziła Adelka. - Prawie wszystko ze środka zostało już sprzedane.
- Rzeczywiście, przyjemny - zgodził się Karol. - wejdę do środka i rozejrzę się.
Z małymi kłopotami, ale w końcu przecisnął się przez wejście. Długi, ciemny korytarz niezbyt podobał się Karolowi, a pokoje były tak malutkie, że nie mógł się swobodnie poruszać.
- Jest za mały, nie nadaje się dla mnie - powiedział.
Podziękował Adelce za pomoc i stwierdził, że wyrośnie pewnie na dużego królika, więc musi poszukać sobie większego domu.
Adelka poszła robić zakupy, a Karol pomaszerował przez las.
Następną osobą, którą spotkał, była Mateusz, ruda wiewiórka. Powędrowali więc dalej razem.
- Najlepszym miejscem do zamieszkania są drzewa - mówił Mateusz. - Dlaczego nie zbudujesz sobie dużego, wygodnego gniazda albo nie znajdziesz dziupli i nie urządzisz w niej mieszkania?
- Dobry pomysł - zgodził się Karol - ale ja nie jestem pewien, czy potrafię budować gniazdo albo wspinać się na drzewo.
- Spróbuj - poradził Mateusz. - Tam jest taka ładna, duża dziupla.
Nogi Karola nie bardzo nadawały się do wspinania po drzewach, ale za pomocą Mateusza udało mu się dostać do dziupli.
- Uhuuu! Kto tu? - zahuczał ktoś zdenerwowanym głosem i z dziupli wychyliła się sowa.
Karol tak się przestraszył, że puścił gałąź, którą trzymał i runął prosto na Mateusza.
- Mam nadzieję, że nic ci się nie stało - powiedział królik, kiedy się podnieśli. - Czy wszystko w porządku?
- Czuję się trochę oszołomiony - wyksztusił Mateusz. - Będzie lepiej, jeśli znajdziesz sobie dom bliżej ziemi. Jesteś za ciężki, żeby wspinać się na drzewa.
Karol podziękował Mateuszowi i obdarował go cukierkiem znalezionym w kieszeni.
Pokicał dalej po pochyłym brzegu nad rzekę. Tam spotkał rechota Radka.
- Czy mógłbyś mi pomóc? - spytał. - szukam domu.
- Pewnie, że mogę - odparł Radek. - Znam w zatoczce wszystkie najładniejsze domy, wiele z nich jest pustych.
Pokazał królikowi kilka przybrzeżnych domów, ale żaden z nich nie odpowiadał Karolowi. Wszystkie były bardzo, ale to bardzo wilgotne, w większości na podłodze stały głębokie kałuże wody.
- To dobre w czasie upałów - wyjaśnił Radek.
Karol spacerował po zatoczce. Widok był przepiękny: na wodzie unosiły się złociste kaczeńce, błyszczące ważki fruwały tam i z powrotem. Sitowie szumiało delikatnie niczym słodka muzyka, ale Karola nic już nie cieszyło.
Minęło już dużo czasu, odkąd opuścił dom i wesołe rodzeństwo. Zaczynał czuć się bardzo samotny, łzy napływające do oczu utrudniały wędrówkę. Nagle potknął się o kamień, stracił równowagę i …plusk! - wpadł do rzeki.
Och, jak zimno, jak nieprzyjemnie! Woda płynęła rwącym nurtem, ominęła wielkie kamienie i uniosła królika. Karol próbował się wydostać na brzeg, ale nurt rzeki porwał go wprost pod most, w stronę młyńskiego koła.
- Nie umiem pływać - krzyczał Karol. - co mam robić?!
Kilka małych rybek wychyliło się z wody i popatrzyło na przepływającego królika, ale były za małe, żeby mu pomóc. I właśnie wtedy rozległo się przyjazne: Muuuuu!
Na brzegu stała duża brązowo - biała krowa. Weszła do wody, delikatnie chwyciła królika za ubranie, wyciągnęła z rzeki i położyła na trawie.
- Widziałam wiele śmiesznych rzeczy pływających w wodzie, ale ty jesteś najśmieszniejszy. Wpadłeś do rzeki, czy tylko tak sobie pływasz?
Karol opowiedział o swoich przygodach, a krowa poważnie pokiwała głową.
- Nie martw się - zamuczała. - znam dom, który będzie dla ciebie w sam raz.
Karol pospieszył za krową, zostawiając za sobą mokre ślady na drodze. Zrobiło się późno, dokuczał mu głód i zimno, miał nadzieję, że znajdzie dom przed zapadnięciem zmroku. - Biegnij teraz prosto, jak te drzewa, potem skręć w prawo i zobaczysz tam śliczny, mały domek, nie można go przegapić.
- Dziękuję ci za pomoc! - zawołał Karol i pospieszył przez las, ale tuż za zakrętem nagle zatrzymał się.
- Ale ja tu już kiedyś byłem! - wykrzyknął.
I rzeczywiście. Był to bowiem jego rodzinny dom, a na progu stała zaniepokojona mama wypatrując synka z niecierpliwością.
- Jesteś cały mokry! - zawołała. - Gdzie ty byłeś? Chodź szybko na kolację.
- To jest najpiękniejszy dom, jaki kiedykolwiek widziałem - powiedział Karol siedząc wraz z innymi królikami przy kolacji. Kiedy skończyli jeść, wskoczył do łóżka i zaraz zasnął.
Dwie dziurki w nosie i skończyło się!!!
2