Kult Matki Bożej Kalwaryjskiej
Kalwaria Zebrzydowska to także miejsce kultu maryjnego. Jak do tego doszło? Zwróćmy swoją uwagę na zapiski kronikarskie. Kronikarz o samym przybyciu obrazu Matki Bożej do Kalwarii tak pisze:
Było to w roku 1641. Niedaleko od Kalwarii, bo zaledwie o półtorej mili, mieszkał w swych dobrach dziedzicznych pan zacny i szlachetnego rodu: Stanisław z Brzezia Paszkowski. Dwór swój wraz z bogobojną małżonką urządził prawdziwie po Bożemu. Codziennie wczesnym rankiem i po zachodzie słońca zgromadzali się w jednej z komnat dworskich, pan i pani, ich dziatki, domownicy i czeladź dworska i tu przed .starym obrazem Matki Boskiej, odprawiano wspólne modły. Z dziwną słodyczą patrzyła Matka Najśw. z ram swego obrazu na zebrane u stóp swoich grono, i jak później przy protokóle zeznano, niejeden z modlących się przed tym obrazem, uczuwał dziwną radość i wesele wewnętrzne.
Modlitwy te odprawiano codziennie, co zresztą nikogo nie dziwiło, gdyż taki był zacny obyczaj ówczesny katolickich dworów w Polsce. Życie w tym domu płynęło wszystkim cicho i godziwie, i nic nie mąciło błogiego spokoju mieszkańców dworu w Kopytówce, gdy w tem jednego z ciepłych dni wiosennych, mianowicie w sam dzień Znalezienia Krzyża Pańskiego, tj. w piątek dnia 3 maja 1641 r. obraz Matki Bożej krwawemi zapłakał łzami. Przywołany natychmiast ksiądz pleban miejscowy z Marcyporęby wraz ze swoim wikarym, byli jeszcze przytomni temu nadzwyczajnemu zjawisku, i uznając w tem rękę Bożą nalegali usilnie na pana Paszkowskiego, by obraz ten dał do kościoła, gdyż nie godzi się w domu prywatnym przetrzymywać obrazu, w którym Pan Bóg swe dziwne i cudowne znaki okazuje. Wszyscy obecni toż samo uznali słuszność tej uwagi, a sam nawet Paszkowski, jakkolwiek przykro mu przychodziło rozstać się z umiłowanym przez si4ę obrazem, mimo to przyrzekł odnieść obraz do kościoła w Marcyporębie.
Nazajutrz zaledwie pierwsza wieść ,się rozeszła po okolicy o cudownym zjawieniu się łez krwawych na obrazie w dworze kopytowskim, wiele osób nawet z dalszej okolicy, a zwłaszcza z rodu szlacheckiego, pospieszyło do Kopytówki, by zobaczyć dziwne zjawisko. Każdy, kto się tylko zbliżył do obrazu, tak był przejęty i wzruszony krwawą strugą łez, która spłynęła z oczu Matki Najświętszej, że nawet niedowierzający w pierwszej chwili od obrazu odchodzili przekonani, że to cud i głębokim poszanowaniem, a nawet nie bez niejakiej trwogi rozpowiadali sobie o tym wypadku.
Z powodu ciągłego napływu ciekawych, niepodobna było ani pomyśleć w tym dniu o przeniesieniu obrazu do kościoła. Postanowił dokonać tego pan Paszkowski dopiero następnego dnia tj. w niedzielę. I rzeczywiście: odprawiwszy wczesnym rankiem spowiedź świętą przed jednym z kapłanów, który nadzwyczajnością wypadku zdziwiony do domu jego zagościł, wziął obraz w ręce, i nic nie mówiąc nikomu, wyszedł z domu, by takowy wedle przyrzeczenia oddać kościołowi w Marcyporębie. W drodze jednak, gdy tam zmierzał, stał się z nim dziwny jakiś wypadek. Choć nikogo przy sobie nie widział, czuł jednak dokładnie, jak go ktoś ciągnie za rękę i lasami w zupełnie innym kierunku prowadzi. Po bezdrożach i wśród gęstych zarośli szedł dość długo, powolny kierującej nim sile. Wreszcie minął jakieś góry i doliny, minął strumyki i leśne potoki, wciąż prowadzony silnie za rękę. Już niemal opadał na siłach, gdy las rzednieć począł, wreszcie się skończył, i nagle przed zdumionym okiem Paszkowskiego zajaśniała w całej krasie słynna świątynia kalwaryjska. Teraz dopiero zrozumiał i poznał, że sam Bóg na to miejsce go przyprowadził, tembardziej więc rozrzewniony tą szczególniejszą nad sobą w tych kilku ostatnich dniach łaską Bożą i widoczną opieką, przestąpił progi kościoła, złożył ze czcią obraz święty i zdumionym Ojcom oświadczył, że skoro na to miejsce Pan Bóg potężną swą dłonią go skierował, więc stanowczo pragnie, by przedziwny ten obraz nie gdzie indziej, ale w Kalwarii pozostał. Rozumie się, że i to, co się w drodze przydarzyło Paszkowskiemu, stało się wkrótce bardzo głośnem i rozsławiło obraz, jeszcze bardziej. Zewsząd lud się zbiegał, by nań spojrzeć, od świtu do zmroku klęczeli przed nim nabożni, gorąco się modląc. Mnóstwo światła gorzało na ołtarzu, na którym tymczasowo obraz złożono.
W taki to sposób obraz Matki Bożej dotarł do Kalwarii. Wieść o tym rozeszła się bardzo szybko i wielu pobożnych pielgrzymowało do tego cudownego już miejsca. Zakonnicy jak najprędzej dali znać o całej sprawie biskupowi w Krakowie. Biskup zaś Jan Zadzik powołał specjalną komisję teologów, która miała wydać opinię odnośnie krwawych łez na obrazie. Wynik owych badań nie doprowadził początkowo do żadnego rezultatu. Biskup kierując się roztropnością kazał bernardynom obraz opieczętować i schować w zakrystii. Bernardyni jednak nalegali, aby obraz uwolnić i udostępnić go dla wiernych. Nalegania te również nie znalazły posłuchu. Kult obrazu jednak stale się rozwijał, gromadząc szerokie rzesze pielgrzymów. Dopiero 4 października 1658 roku biskup sufragan krakowski Mikołaj Oborski wyraził zgodę by obraz przenieść do kościoła. Obraz niedługo tam pozostał, bowiem za sprawą Michała Zebrzydowskiego została wybudowana kaplica dla cudownego obrazu, gdzie obraz Matki Bożej kalwaryjskiej odbiera cześć po dzień dzisiejszy.
Koronacja Cudownego obrazu Matki Bożej Kalwaryjskiej
Bernardyni od bardzo dawna myśleli o tym, by prosić Stolicę Apostolską o pozwolenie na przyozdobienie cudownego wizerunku koronami. Jednakże czasy nie sprzyjały temu przedsięwzięciu. Po pierwsze brakowało hojnych dobrodziejów, jak Zebrzydowskich czy Czartoryskich, a po drugie były to czasy rozbiorowe i trzeba było myśleć o zabezpieczeniu tego świętego miejsca. Nowy duch jakby ogarnął bernardynów, kiedy w dniu 3 sierpnia 1883 roku dostojny pasterz diecezji krakowskiej - zachęcił zakonników do starań o koronację. Przełożony i kustosz klasztoru, o. Elzeary Widzisz, zlecił staranie o koronację dwom doświadczonym kapłanom - o. Stefanowi Podworskiemu i o. Czesławowi Bogdalskiemu. Pierwszy raz ogłoszono ludowi wieść o koronacji Matki Bożej na Niepokalane Poczęcie NMP w 1885 roku.
Ponowną prośbę ojców bernardynów do Stolicy Apostolskiej, przedstawił ks. Biskup Albin Sas Dunajewski. Wysłano ją w listopadzie 1886 roku. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Bowiem już w marcu 1887 roku nadeszła odpowiedź z Rzymu. Brzmiała ona następująco: "Ojciec Święty Leon XIII zezwolił na uroczystą koronację Cudownego Obrazu Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Solenne włożenie koron złotych, da Bóg, nastąpi dnia I5 sierpnia 1887 R., a biskupem koronatorem będzie Najprzewielebniejszy ksiądz Albin Dunajewski, biskup krakowski".
Zbliżał się upragniony dzień koronacji. Do Kalwarii przybywało coraz więcej pielgrzymów ze wszystkich dzielnic Polski oraz z Litwy, Rusi, Słowacji, Czech, Węgier, Moraw, z Górnego Śląska, Dolnego Śląska i Niemiec. Wsłuchajmy się w głos przeszłości, aby przeżyć, po przeszło stu latach, jeszcze raz na nowo koronację Matki Bożej:
Dnia 7 sierpnia 1887 r. o godzinie 5.00 popołudniu uderzono we wszystkie dzwony kościoła głównego i pomniejszych kościółków i pomniejszych kaplic. Równocześnie z armat odezwały się liczne salwy działowe. Był to znak, że się rozpoczynają pierwsze uroczystości koronacyjne, pierwsze nieszpory. Kiedy celebrans w otoczeniu kilkudziesięciu kapłanów zaintonował " veni creator" wzruszony lud wybuchł serdecznym płaczem. Były to łzy radości i szczęścia, które zawierały w sobie niezmierny ogrom miłości dla tej Kalwaryjskiej Pani, - łzy szczere a tak głośne, że przytłumiały śpiew tych mnogich kapłanów. Po nieszporach kazanie wstępne wygłosił o. Norbert Golichowski, były prowincjał naszego zakonu. W dni następne odbywały się nabożeństwa i celebry według z góry oznaczonego porządku.
Momentem szczególniejszego znaczenia było przybycie śląskiej pielgrzymki, złożonej z 10 tyś. osób, pod przewodnictwem posła do Rady państwa - ks. Świeżego i czterech innych XX proboszczów śląskich. Pielgrzymkę powitał o. Prowincjał Łukasz Dankiewicz, a na powitanie odpowiedział poseł Świeży. W przemówieniu przypomniał pielgrzymkę z roku 1614 pod przewodem Adama Wacława, księcia cieszyńskiego. Porównał czasy obecne z ówczesnymi, i zaznaczył że ludowi śląskiemu goręcej i serdeczniej do tej Matki Kalwaryjskiej uciekać i modlić się należy, bo mu w tych twardych czasach więcej łask pomocy i zmiłowania Bożego potrzeba. Poczem wyruszył orszak przy biciu dzwonów, odgłosie muzyki i ludzkim śpiewem na przemian, ku kościołowi. Na placu rajskim przemówił do ludu śląskiego w porywających słowach o. Stefan Podworski. Imieniem Maryi dziękował za przybycie na koronację, a imieniem Dzieciątka Jezus za złotą koronę, którą Ślązacy sprawili do cudownego obrazu.
Drugą dla przybyłych na koronację pielgrzymów rozgrzewająca uroczystością było przybycie koronatora J. Eks. Biskupa Dunajewskiego. W pięknie przybranej poczekalni kolejowej powitał go miejscowy proboszcz X. Kanonik Zapalowicz z Zebrzydowic imieniem duchowieństwa. U bramy tryumfalnej w mieście burmistrz Józef Kosowski witał Arcypasterza imieniem miasta, a przy drugiej bramie tryumfalnej na górze klasztornej koło kaplicy św. Rafała, powitał go o. Łukasz Dankiewicz, prowincjał. W mowie swej podniósł tę szczególniejszą łaskę Najśw. Maryi Panny dla Ks. Biskupa, że już po raz drugi ozdabia koronami jej cudowne obrazy, a przy tej sposobności dziękował mu za wielką życzliwość, jaką otacza nasz zakon seraficki, gdyż mimo zmęczenia, tu na nowy trud przybywa.
W odpowiedzi ks. biskup powiedział:
To nie trud, ale radość dla mnie prawdziwa i szczęście niezasłużone, że po raz drugi mogę koronować obrazy Maryi i to tak sławne i znane w całej Polsce. Za tę zaś koronację kalwaryjską jestem wam ojcowie tem bardziej zobowiązany i wdzięczny, żeście tak chętnie podjęli, a tak świetnie przeprowadzili myśl przeze mnie poddaną. Wspomniałeś czcigodny ojcze prowincjale o mojej życzliwości dla waszego zakonu i nazwałeś ją wielką, - i powiedziałeś prawdę. Nie mogę być innym dla zakonu, którego prowincjał choć słabowity zdrowiem, lecz silny i mocny duchem, pracuje skutecznie nad tem, by wznieść swych synów zakonnych na pierwotne wyżyny i napełnić ich taką seraficką żarliwością, jaką zajaśnieli pierwsi poprzednicy wasi w chwili przybycia na tę ziemię naszą. To też szczęśliw się czuję, że w tak uroczystej chwili, a wobec wszystkich tu obecnych mogę ci ojcze prowincjale publicznie za te trudy i prace dla dobra zakonu złożyć uznanie. Pracując dla zakonu, pracujesz tym samem dla dobra wiary, - i dlatego to wasz zakon tak szczerze miłuję.
W sobotę dnia 13 sierpnia rano dopełniono jeszcze jednego aktu, który był już w bezpośrednim związku z mającą się odbyć za dwa dni koronacją, a mianowicie przeniesiono obraz Matki Bożej Cudownej z głównego kościoła do odległego o dwa kilometry kościoła Grobu Matki Bożej. Tu obraz pozostał przez cały czas aż do koronacji, i był wystawiony ku uczczeniu krociowych tłumów.
Dlaczego tu właśnie przeniesiono cudowny obraz? Otóż kościół Grobu Matki Bożej, leży na pagórkach o łagodnych stokach, a u stóp tegoż roztacza się obszerna dolina, otoczona uroczo pierścieniem lesistych wzgórz. Panuje ten kościółek nad najbliższą okolicą, prowadzą doń z obu stron pagórka wygodne drogi ujęte w kamienną balustradę, która się kończy dość wielkim tarasem przed samem wejściem do kościoła. Otóż taras ten rozszerzono jeszcze znacznie przez zbudowanie wysokiej i mocnej estrady, i na tem wzniesieniu zbudowano ołtarz. Tu w tem ołtarzu, pod jasnym błękitem nieba, na tej dolinie uroczej, otoczonej szumiącymi na wzgórzach lasami, umieszczono obraz Matki Cudownej, ujęty we wspaniałą ramę rzeźbioną z orłem polskim u góry. Od chwili umieszczenia tu obrazu, wychodziły tu msze św. jedna za drugą, nieustannie też przybywały tu, jedne, a inne odchodziły kompanie.
Tak nadszedł długo oczekiwany dzień koronacji obrazu Matki Bożej. Pielgrzymów przybywało coraz więcej. Atmosfera stawała się podniosła, której nie można dziś odtworzyć i wyrazić pisanym słowem. Dlatego wsłuchajmy się po raz kolejny w słowa kronikarza, który był bezpośrednim świadkiem tego wielkiego aktu:
Dnia 15 sierpnia 1887 roku o godz. 8 rano, wyruszył z kościoła Głównego olbrzymi pochód z koronami prowadzony przez ks. biskupa Dunajewskiego, a towarzyszyli mu w swych uroczystych strojach pontyfikalnych: ks. arcybiskup Morawski i ks. arcybiskup Issakowicz poprzedzani przez infułatów, prałatów, kanoników, ogromny szereg duchowieństwa świeckiego i zakonnego. Przed ks. biskupem nieustannie błogosławiącym lud, niesiono korony. Większą koronę złotą przeznaczoną dla Matki Bożej niósł p. Stanisław z Górki Gorczyński, właściciel dóbr w Brzeźnicy i syndyk klasztoru kalwaryjskiego, w asystencji pp. Wilhelma hr. Romera z Ochodzy i Ryszarda Kwiecińskiego ze Zakrzowa. Drugą mniejszą koronę, sprawioną dla Pana Jezusa przez Ślązaków, niósł ksiądz poseł Świeży w otoczeniu dwóch mieszczan z Jabłonkowa pp. Franciszka Paducha i Jana Bazylidesa, ubranych w narodowy strój śląski. Przed koronami nieśli mieszczanie kalwaryjscy olbrzymią prześlicznie zdobioną świecę woskową. Niósł ją p. Ignacy Rychlik, a wstęgi od niej trzymali pp. Franciszek Wilczkiewicz i Józef Leśniak. Przed tem centrem pochodu szły dziewice i młodzieńcy śląscy. Szereg ich rozpoczynała panna Maria Lanzchek niosąca wielką cyfrę Maryi uplecioną z świeżych lilii. Za nią 24 dziewice w ślubnej bieli z liliami, tuż obok młodzieńcy śląscy z pękami ziela i kwiatów, a każdy przepasany białą szarfą i z bukiecikiem białych fiołków na piersi. Urodziwy ten szereg śląskich panien i młodzieńców, zamykała panna Alojza Sobczak - królowa asysty cieszyńskiej, niosąca na wezgłowiu wielką srebrną koronę. Dalej ku przodowi niesiono chorągwie, feretrony, berła, szły bractwa i procesje miejscowe i ze wszystkich okolicznych parafii. A naokoło: wprzód i w tył, i po bokach, i jak daleko zdołało sięgnąć oko, tłumy i tłumy ludzkie ...
Gdy procesja doszła do kościoła Grobu Matki Bożej, na wzniesieniu obok ołtarza zajęli swe miejsca duchowieństwo i dygnitarze świeccy, rozpoczął się uroczysty akt koronacji. Rozpoczął go ks. biskup krakowski przemową skierowaną do o. prowincjała zakonu i o. kustosza kalwaryjskiego, po czem wezwał tego ostatniego, by złożył we własnym i swych następców imieniu uroczystą przysięgę, że będzie tego obrazu strzegł i bronił, a koron, które za chwilę na obraz włożone zostaną ani sam, ani następcy jego nigdy nie ruszą ani nikomu ruszyć nie dozwolą.
Po złożeniu tej przysięgi przez o. kustosza, odczytano dekret kapituły watykańskiej, zezwalający na koronację obrazu, z upoważnieniem, by tego aktu dokonał ks. biskup krakowski. Po odczytaniu dekretu odprawił ks. biskup - koronator odprawił przepisane modlitwy, ogłosił odpust dla wszystkich obecnych, i rozpoczął uroczystą sumę pontyfikalną.
Po ewangelii wykwintne kazanie wygłosił ks. arcybiskup Issakowicz. W kazaniu swoim zwrócił szczególną uwagę na znaczenie gór w Starym i Nowym Testamencie. Tak oto przemawiał: na górach dopełniło się bowiem wiele tajemnic Bożych. Także Matka Najśw. wybiera sobie często siedziby w górach, i z nich sieje na lud łaski i błogosławieństwa. Jedną z takich jej umiłowanych siedzib to Kalwaria. Czy chcecie by Marya Matką wam była?. Rozległ się wtedy okrzyk: "chcemy, pragniemy". W dalszej mowie arcypasterz mówił o znaczeniu dnia Wniebowzięcia: w dniu tym Maryja została wzięta w niebo i tam ukoronowana. W powracającą rocznicę dnia tego wszyscy święci składają swe korony u stóp swej Królowej, a dziś naród polski niesie także złote korony, by przez ręce biskupie włożone zostały na skronie Maryi w tym cudownym obrazie. Odpłać-że nam to Matko, byśmy byli i między sobą jedno, - i z Tobą jedno. Dalsza część koronacji przedstawiała się następująco: Po skończonej sumie dopełnił ks. biskup krakowski właściwego aktu koronacji. Przybrany w najbogatszą kapę z katedralnego skarbca na Wawelu, wziął na głowę biskupa Lipskiego, a w rękę pastorał biskupa Małachowskiego. Tak wszedł po przygotowanych schodach na wysokość ołtarza, by uwieńczyć koronami umieszczony tam obraz cudowny. Wśród uroczystej ciszy, niemal przy zapartym tchu krociowych tłumów, włożył ks. biskup naprzód koronę na głowę Dzieciątka Jezus, a potem na głowę Matki Najświętszej. W tej chwili rozległ się potężny okrzyk radości wśród tłumów, zagrzmiały salwy milicji klasztornej, a równocześnie na górze kalwaryjskiej odezwały się armaty, i przeciągłem echem niesionem w dalekie przestworza niosły wieść, że Najświętsza Maryja Panna Kalwaryjska jest już ukoronowana. Po krótkiej chwili, gdy umilkły okrzyki radości, ks. biskup klęknął przed cudownym obrazem i odmówił następującą modlitwę: O Najświętsza Maryjo Panno, dopiero co w tym tu obrazie kalwaryjskim ukoronowana! .Skądże mi ta łaska, że już po raz drugi powołujesz mnie niegodne narzędzie do koronacjo obrazów swoich? Lecz prawda Bóg nieraz wybiera mdłe i słabe, by przez nie spełnić wielkie zamiary swoje. Więc nie patrz na mnie Maryjo niegodnego, lecz spojrzyj na zebranych tu biskupów i kapłanów, spojrzyj na ten mnogi lud polski, śląski i słowacki, co się zbiegł zewsząd, by Ci Matko złożyć hołdy miłości i wdzięczności - a daj Boże - żeby i posłuszeństwa. Wstaw się za tem ludem Maryjo, uproś przebaczenie nie tylko naszych grzechów lecz i ojców naszych, aby - jeśli wola Boża - ustały już próby i ciężkie karanie. Prawda! że jeden z królów niegdyś targnął się na świętego biskupa i porąbał go w sztuki - dziś opłakujemy porąbane ciało ojczyzny naszej. Lecz jak mocą i wolą Bożą zrosły się członki porąbanego męczennika - tak uproś nam to, o Pani, byśmy znowu zrośli w jedno i jednym się stali narodem. Pomnij o Maryjo! żeśmy ludem twoim, bo Cię Królową Korony Polskiej obwołał we Lwowie jeden z królów naszych. Uproś-że nam Matko Boża, Pani i Królowo nasza, by wrogowie Kościoła św. ucichli na całym świecie, a zwłaszcza na nieszczęsnej ziemi naszej. Niech ustaną prześladowania katolickiego ludu w Polsce i na Rusi, i niech nas nie pędzą na Sibir za to, żeśmy Tobie wierni. Spojrzyj Matko na lud śląski ... także gnębiony ... i błogosław mu, że Cię tak wytrwałą otacza miłością. Spojrzyj także łaskawie i na lud słowacki, co tak ciężko walczyć musi by utrzymać wiarę i język ojców swoich, - i wyproś mu łaskę wytrwania. Uproś u tronu Bożego, by młodzież nasza na pożytek i chwałę narodowi wzrastała, wszystkim nam dopomóż, byśmy się dostać mogli do Królestwa Bożego. Tobie Maryjo cześć, Tobie chwała, Ty nasza Królowo tak rządź nami, byśmy z Twą pomocą mogli służyć Sercu Jezusowemu na wieki. Amen.
Po modlitwie zaczęła się formować procesja do kościoła głównego, by ukoronowany obraz umieścić w kaplicy. Zdjęto obraz z ołtarza i ukazano zebranemu ludowi Ukoronowaną Panią Kalwaryjską: wtedy to jak wicher, jak huragan wzniósł się z tych nieprzejrzanych tłumów jęk westchnień i łzy radości i szczęścia. Więc zwracam kolejno obraz na wszystkie strony, by go wszyscy widzieli, i aby wszyscy widzieli że im Maryja błogosławi.
Teraz dopiero ruszono w pochód ... iście tryumfalny i koronacyjny. Procesja z powrotem do kościoła głównego szła w tym samym porządku co przedtem, - a na czele książęta kościoła, i ten na barkach zakonnych wzniesiony wysoko nad ludem obraz ukoronowany. Kiedy dotarto do podwoi kalwaryjskiej świątyni ks. kanonik Polkowski odczytał akt koronacji, tej treści:
W Imię Przenajświętszej i Nierozdzielnej Trójcy. Amen. Na cześć i chwałę Bożą a honor Maryi Panny, roku Pańskiego tysiącznego osiemsetnego osiemdziesiątego siódmego, dnia piętnastego sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Bogarodzicy, gdy na stolicy apostolskiej rządził Kościołem Bożym Ojciec Święty Leon XIII, a na tronie biskupów krakowskich zasiadał najprzewielebniejszy pasterz diecezji Albin Sas Dunajewski, w czasie gdy całego zakonu Ś.O. Franciszka ministrem generalnym był o. Bernardyn a Portu Romatino, prowincjałem zaś prowincji polskiej o. Łukasz Dankiewicz, a kustoszem klasztoru kalwaryjskiego o. Elzeary Widzisz - w Kalwarii Zebrzydowskiej w diecezji krakowskiej dopełniony został uroczysty akt koronacji obrazu Najświętszej Marii Panny, od dwustu lat przeszło wsławiony cudami w kalwaryjskim kościele, a to: za najwyższym zezwoleniem patryarchalnej bazyliki książąt apostolskich śś. Piotra i Pawła, udzielonym z Rzymu d. l0 lutego 1887 r. Aktu uroczystej koronacji dopełnił wybrany i wyznaczony koronator: najprzewielebniejszy ksiądz biskup krakowski, w obecności i asystencji najprzewielebniejszych arcybiskupów, biskupów, infułatów, prałatów i kanoników, w przytomności wielebnych ojców zakonu św. Franciszka, - duchowieństwa świeckiego i zakonnego, wielu dostojnych osób, i nieprzeliczonej liczby zgromadzonych wiernych czcicieli Maryi. Po odczytaniu tego aktu wniesiono Cudowny Obraz do kościoła, a do zebranych na placu rajskim pielgrzymów - ostatnie kazanie wygłosił ks. kanonik Ignacy Polkowski. Uroczystości zakończyły się około godziny 15.00 uroczystym "Te Deum".
*Niniejszy artykuł powstał na podstawie kronik kalwaryjskich i innych dokumentów zdeponowanych w APBK w Krakowie. (przedruk z "Vita Provinciae")
|
|