Biuro rejestracji pojazdów
(The Motor Vehicle Buremu)
Walter Block
Gdy przybyłem do Nowego Orleanu z Arkansas, jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem po osiedleniu się, była próba zarejestrowania mojego samochodu i zdobycia tablicy rejestracyjnej Luizjany ( nie mogłem uchodzić za tubylca z samochodem z poza miasta.)
Mówię „próba” celowo, ponieważ to zadanie, jak się później okazało, było nie lada zmaganiem.
Za pierwszym razem, gdy próbowałem tego dokonać, poszedłem do Biura Rejestracji Pojazdów w Kelner (Motor Vehicle Bureau in Kelner), 25 minut drogi od mojego uniwersytetu. Zobaczyłem sznur około 35-ciu osób i zająłem miejsce na końcu kolejki. Po 20-tu minutach, obsłużone zostały zaledwie dwie osoby. To sugeruje oczekiwanie około 330minut, czyli blisko 3 i pół godziny. Nie mając przy sobie nic do roboty, podwinąwszy ogon, pomknąłem z powrotem do mojego biura.
Następnego dnia zabrałem ze sobą kilka kanapek i książkę do czytania. Przede mną było zaledwie 20 osób. Gorąco podekscytowany pomyślałem, że nie zajmie to więcej niż „zaledwie” 200 minut wczorajszym tempem, albo lekko ponad 3 godziny.
Szczęśliwie kolejka była zwinięta „w węża”, zamiast częściej spotykanej formacji - popularnej dla „usług” sektora publicznego - grupy ludzi czekających oddzielnie, każdy do innego urzędnika. Przynajmniej nie musiałem się martwić o to że będę w najwolniej obsługiwanej bramce.
Czy kiedykolwiek próbowałeś przeczytać książkę będąc zewsząd otoczony przez blisko dwa tuziny ludzi, ściśnięty jak sardynka, ograniczony do przestrzeni około 10 na 10 stóp? To nie był dla mnie żaden piknik i jestem stosunkowo młodym szczenięciem mającym zaledwie blisko 6 dekad; w tek kolejce było jednak kilka znacznie starszych osób. To była okrutna i niezwykła kara dla nich.
Dlaczego nie mogli nam dać numerków w zależności od kolejności przybywania i pozwolić nam usiąść gdy czekamy? A do tego, dlaczego obsługa każdego „klienta” trwała tak długo? I jeśli w ogóle trwa, to czemu by nie zatrudnić kilku urzędników więcej lub po prostu więcej skutecznych - bardziej efektywnych. Lepiej jeszcze, dlaczego nie uprościć całego procesu? Czy możliwe koszty czasu Nowego Orleanu są naprawdę tak bliskie zeru? Czy jesteśmy bydłem? Gdyby potraktowali więźniów tak jak nas tutaj, tamci z pewnością wznieciliby bunt.
Ale prawdziwy problem nie leży w żadnym z tych rozważań. Polega raczej na tym, że nie ma czegoś takiego jak konkurencja w wydawaniu praw jazdy i usług rejestracyjnych. Gdyby istniała alternatywna (lub druga) możliwość, ja i zapewne kilkunastu moich sąsiadów z kolejki poparłoby konkurencje z ochota.
Trudnością jest to, że przejęliśmy stary radziecki system ekonomii w naszym tak zwanym „publicznym” sektorze. W złym, starym U.S.S.R długie kolejki tworzyły się po niemal wszystko. Tu na ziemi wolności i domu odwagi, skomunizowane są takie instytucje jak m.in. właśnie Biuro Rejestracji Pojazdów, Poczta i miliarda innych rządowych organów.
Nadszedł czas, by sprywatyzować te ostatnie ślady socjalizmu i pozwolić wiatrom wolnej przedsiębiorczości rozwiać precz te pajęczyny niewydajności i marnotrawstwa. Jako przykład mamy np. znośnie dobrą pizze, papier toaletowy, buty itd. …, - i nie musimy za nimi czekać godzinami w kolejkach - w tych dziedzinach przemysłu istnieje bowiem konkurencja. Ci przedsiębiorcy, którzy nie są w stanie pójść ja ustępstwa, będą zmuszeni naprawić swój błąd brnąc przez nasz wspaniały system zysków i strat. Jeżeli nie podołają, będą zmuszeni do bankructwa a inni, bardziej zdolni, z chęcią zajmą ich miejsca. "Niewidzialna ręka" Adama Smitha zapewnia nam wzroście jakości usług w przypadku istnienia konkurencji.
Ostatecznie, moje drugie oczekiwanie trwało jedynie godzinę i 45 minut. Kolejka ruszała szybciej niż sobie to wyobrażałem. Miałem szczęście. (Wściekły, napisałem ten wstępniak czekając w kolejce.) Jestem teraz dumnym posiadaczem tablicy rejestracyjnej Luizjany.
Tłumaczenie Mateusz Kożuchowski 2007