Krzysztof Zanussi: Sztuka czymś więcej niż narzędziem wychowania
„Film jako podróż w poszukiwaniu zła” - tak twórczość Krzysztofa Zanussiego określa krytyk filmowy „L'Osservatore Romano” Luca Pellegrini. Wywiad z polskim reżyserem ukazuje się w watykańskim dzienniku w związku z udziałem jego najnowszego filmu „Serce na dłoni” w rzymskim festiwalu filmowym.
Zanussi od pierwszych słów przypomina, że nie godził się nigdy z „marksistowską tradycją artysty inżyniera dusz”. „Także Kościół wykazywał czasami taką tendencję, by traktować sztukę jako zwykle narzędzie wychowania. Sztuka jest jednak czymś więcej, niż zwykłym narzędziem wychowania, jest czymś znacznie szlachetniejszym. Jeśli chcemy wyrazić naszą solidarność z drugim człowiekiem, dzieląc się z nim naszą duszą, 'wystawiając się' nie dla własnej, lecz dla jego korzyści, wówczas rozumiemy, że sztuka jest działaniem szlachetniejszym od wychowania” - powiedział polski reżyser.
Zapytany o źródło swej inspiracji, Zanussi odpowiada, że problem ten dotyka wolności „i dotyczy wszystkich”. „Wszyscy jesteśmy wolni, by opierać się inspiracji albo ją zignorować, nawet gdy jest boska. Podobnie, jak możemy buntować się przeciwko samej wolności albo zachować obojętność. Jeśli natomiast staram się pomniejszyć moje ego artysty, by wsłuchać się w głos, który mnie prowadzi do prawdy, staje się to dla mnie aktem wyzwolenia. Realizuję wtedy moją wolność poprzez podporządkowanie się, rozumiane jako pokorne wsłuchanie się” - powiedział.
Rozmówca polskiego reżysera wydaje się być zbity z pantałyku, gdy na pytanie: co by ocalił z przeszłości i historii swego kraju w okresie totalitaryzmu, otrzymuje tę oto odpowiedź: „Przede wszystkim żałuję braku wolności. Ma ona wielki powab. Nieprawda, że wszyscy chcą być wolni. Ucieczka od wolności w systemie totalitarnym była możliwa, podczas gdy dziś wszyscy skazani są na wolność. Życie jest znacznie trudniejsze!”. „Czy jest pan pewien, że tak jest w istocie?”, pyta Luca Pellegerini. Na co Zanussi odpowiada: „Wielu ludzi nie chce czuć się wolnymi. Proszę pomyśleć o poczuciu bezpieczeństwa, które należy do tego pojęcia, wraz ze wszystkim, co z tego wynika dla życia obywatelskiego. Wtedy ludzie czuli się bezpieczniejsi, ponieważ sąsiad nie mógł zrobić kariery i zarabiać więcej ode mnie, mieć więcej przestrzeni albo władzy. Dawało to iluzję bezpieczeństwa. Dzisiaj widzę pewną formę tęsknoty za czasami, gdy każdy miał prawo być leniwym, pasywnym, bez ruchu. Leży to w naturze człowieka: w totalitarnym systemie komunistycznym był pewien perwersyjny urok, gdyż w zamian za wolność dawał on bierne poczucie bezpieczeństwa, intelektualne lenistwo, spokój w życiu publicznym i prywatnym. Dziś, w społeczeństwie wolnorynkowym, musimy stawać przed tymi samymi problemami i tymi samymi wątpliwościami, tylko że objawiają się one w odmienny sposób”.
Zanussi podkreśla, że nie jest pesymistą: „Odrzucam tę etykietkę i ten termin. Po prostu uznaję obecność zła, które czasem bierze górę nad dobrem. Nie powiedziałem jednak nigdy i nie utrzymywałem, że zło zwycięża. Prawdziwym pesymizmem jest obojętność, brak nadziei, negacja zła: w ten sposób życie traci swój dynamizm, my zaś tracimy wolność własnego wyboru”.
Na zakończenie rozmowy reżyser ujawnia, że przystąpi niebawem do kręcenia filmu o św. Jadwidze, „postaci, która wprowadziła chrześcijańskiego ducha do polityki wewnętrznej i międzynarodowej, a więc niewątpliwie aktualnej”. „Chrześcijańskie korzenie naszej polityki zdają się nieuchronnie znikać z naszego świata. Dziś rozpowszechniona jest postawą, którą nazywam barbarzyńsko antychrześcijańską, która przejawia się w polityce pozbawionej skrupułów, bez miłości” - powiedział Krzysztof Zanussi.