James Redfield
Dziesite Wtajemniczenie
Zatrzymujc Wizj
Przekad
Dagmara Chojnacka
Zysk i S-ka
Wydawnictwo
Tytu³ orygina³u
The Tenth Insight. Holding the Vision
Copyright © 1996 by James Redfield
This edition published by arrangement with Warner Books, Inc., New York
All rights reserved
Copyright © 1997, 2000 for the Polish translation
by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c., Pozna
Opracowanie graficzne okadki
Dariusz Jasiczak
Wydanie I
ISBN 83-7150-319-9
Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c.
ul. Wielka 10, 61-774 Pozna
tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26
Dzia handlowy, ul. Zgoda 54, 60-122 Pozna
tel. (0-61) 864 14 03, 864 14 04
e-mail: sklep@zysk.com.pl
nasza strona: www.zysk.com.pl
Druk: ABEDIK - Pozna
Mojej onie i memu natchnieniu,
Salle Merrill Redfield
Podzikowania
Z caego serca dzikuj wszystkim, którzy przyczynili si do powstania tej ksiki, szczególnie Joann Davis z wydawnictwa Warner Books za nieustajc pomoc oraz Albertowi Gauldenowi za mdre rady. I oczywicie, moim przyjacioom z gór Pasma Bkitnego, którzy wci utrzymuj ogie w swej bezpiecznej przystani.
Od autora
Tak jak Niebiaskie Proroctwo jest to pena przygód przypowie, próba zilustrowania nieustajcej duchowej przemiany, która wydarza si w naszych czasach. Piszc obie ksiki, miaem nadziej, e uda mi si, przekaza co, co sam nazywam „wspólnym obrazem", ywym portretem nowych dozna, uczu, percepcji i zjawisk, które zaczynaj definiowa nasze ycie u progu trzeciego tysiclecia.
W moim przekonaniu naszym najwikszym bdem jest mylenie, i ludzka duchowo jest czym ju zrozumianym i uformowanym. Jeeli historia uczy nas czegokolwiek, to wanie tego, e ludzka kultura i wiedza wci si rozwijaj. Jedynie indywidualne opinie s ustalone i dogmatyczne. Prawda jest o wiele bardziej dynamiczna, a wielka rado ycia polega na byciu otwartym, na znajdowaniu swojej wasnej prawdy, któr moemy wyrazi, a potem obserwowa, jak w synchroniczny sposób ta prawda si rozwija i przybiera wyraniejsz posta, wanie wtedy, gdy zachodzi potrzeba, by wpyna na czyje ycie.
Wszyscy gdzie razem podamy, kada generacja buduje na zdobyczach poprzedniej, wszyscy zmierzamy ku kocowi, który zaledwie bardzo mglicie pamitamy. Wszyscy si znajdujemy w procesie budzenia si i otwierania na to, kim naprawd jestemy i co przybylimy dokona, a czsto jest to bardzo trudne. Ja jednak mocno wierz w to, e jeli bdziemy korzysta z najlepszych tradycji, które zastalimy, i pamita o cigym procesie przemiany, to kad przeszkod, kad osobist porak uda nam si pokona wiar w przeznaczenie i cud.
Nie mam zamiaru umniejsza ogromu problemów, które wci stoj przed ludzkoci, chc tylko zasugerowa, e kady z nas jest zaangaowany w znalezienie ich rozwizania. Jeli bdziemy wiadomi wielkiej tajemnicy, jak jest ycie, zrozumiemy, e zostalimy umieszczeni w idealnej sytuacji... by dokona wszelkich zmian na wiecie.
wiosna, 1996 JR
Potem ujrzaem: Oto drzwi otwarte w niebie,
a gos, ów pierwszy, jaki usyszaem,
jak gdyby trby mówicej ze mn, powiedzia:
„Wstp tutaj, a to ci uka, co potem musi si sta".
Doznaem natychmiast zachwycenia: a oto w niebie sta tron
[...]
a tcza dokoa tronu - podobna z wygldu do szmaragdu.
Dokoa tronu - dwadziecia cztery trony;
a na tronach dwudziestu czterech siedzcych Starców,
odzianych w biae szaty
[...]
I ujrzaem niebo nowe i ziemi now,
bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminy
Apokalipsa w. Jana 4, 1-4; 21, 1
Mylc o drodze
Podszedem do samej krawdzi skalnego wystpu i spojrzaem na pónoc, na lecy w dole krajobraz Appalachów. Przed mymi oczyma rozcigaa si wielka dolina uderzajcej piknoci, duga moe na dziesi czy jedenacie kilometrów, szeroka na ponad siedem. Wzdu niej bieg krty strumie, który kluczy midzy otwartymi polanami i gstym, wielobarwnym lasem - starym lasem, o wysokich, majestatycznych drzewach.
Zerknem na swoj odrczn mapk. Wszystkie szczegóy tego krajobrazu idealnie zgadzay si z rysunkiem: strome zbocze, na którym staem, droga wiodca w dó, opis okolicy i strumienia, oraz agodnych wzgórz poniej. Tak, to z pewnoci byo miejsce naszkicowane przez Charlene na kartce znalezionej w jej biurze. Tylko dlaczego to zrobia? I dlaczego znikna?
Ju od miesica Charlene nie skontaktowaa si z adnym ze swych wspópracowników z instytutu naukowego, w którym pracowaa. Kiedy Frank Sims, jeden z jej biurowych kolegów, zdecydowa si w kocu, by zadzwoni do mnie, by ju wyranie zaniepokojony.
- Ona czsto wyjeda zbiera materiay - powiedzia. - Nigdy jednak nie znikaa na tak dugo, a ju z pewnoci nigdy tego nie robia, jeli miaa wczeniej umówione spotkania z klientami. Co tu nie gra.
- Jak pan wpad na to, eby do mnie zadzwoni? - spytaem. W odpowiedzi przytoczy cz mojego listu znalezionego w biurze Charlene, listu wysanego wiele miesicy temu, w którym opisaem swoje dowiadczenia w Peru. Frank powiedzia, e do tego listu doczona bya odrcznie napisana kartka z moim nazwiskiem i numerem telefonu.
- Obdzwaniam wszystkich jej znajomych, o których istnieniu wiem - doda. - Jak dotd, nikt nic nie sysza. Sdzc z listu, jest pan przyjacielem Charlene. Miaem nadziej, e moe z panem si skontaktowaa.
- Przykro mi, nie rozmawiaem z ni od miesicy.
Kiedy wymawiaem te sowa, trudno mi byo uwierzy, e to byo tak dawno. Zaraz po otrzymaniu mojego listu Charlene zadzwonia do mnie i zostawia obszern wiadomo na automatycznej sekretarce. Mówia o swoim zafascynowaniu Wtajemniczeniami i o tym, jak szybko wiedza o nich zdaje si rozprzestrzenia. Pamitam, e suchaem tego nagrania kilka razy, ale odoyem telefon do niej na póniej -mówiem sobie, e jeszcze bdzie na to czas, moe jutro albo pojutrze, kiedy poczuj si gotowy. Wiedziaem, e do takiej rozmowy musz si przygotowa, e bdzie to wymagao przypomnienia i dokadnego wyjanienia wszystkich szczegóów zwizanych z Manuskryptem, zdecydowaem wic, e potrzebuj wicej czasu, by wszystko lepiej przemyle i spokojnie zanalizowa to, co si wydarzyo.
Prawda, oczywicie, bya taka, e cz przepowiedni wci zdawaa mi si niejasna, umykaa mi, zwodzia. Z pewnoci wci miaem umiejtno czenia si ze swoj wewntrzn duchow energi i podnoszenia jej poziomu. Byo mi to zreszt ogromnie pomocne, zwaywszy na wszystko, co stao si z Marjorie. Spdzaem teraz wiele czasu samotnie i byem bardziej ni kiedykolwiek dotd wiadomy swoich intuicji i snów, a take wyrazistoci wntrz czy krajobrazów. Problem tkwi gdzie indziej. Nie mogem zrozumie, dlaczego owe zbiegi okolicznoci i specjalne przypadki, majce wedug Manuskryptu nastpowa po pojawieniu si intuicji, zdarzay si tak sporadycznie.
Powiedzmy na przykad, e skupiaem ca swoj energi i rozwaaem jakie niezwykle istotne dla mnie pytanie zazwyczaj otrzymywaem bardzo jasn wskazówk, co zrobi albo gdzie szuka odpowiedzi. A jednak, mimo e szedem za t wskazówk, nic wanego si nie dziao. Nie znajdowaem adnego przesania, adnych zbiegów okolicznoci ani dalszych drogowskazów.
Najczciej bywao tak wówczas, gdy intuicyjnie pragnem zbliy si do jakiej osoby, któr ju do pewnego stopnia znaem, na przykad do dawnego kolegi czy kogo, z kim na co dzie spotykaem si w pracy. Czasem zdarzao si, e ta osoba i ja odkrywalimy nowe wspólne zainteresowania, ale równie czsto moja inicjatywa spotykaa si z cakowit obojtnoci lub wrcz odrzuceniem, mimo mych szczerych wysików, by przesya tej osobie energi. Najgorzej za bywao, kiedy wszystko zaczynao si bardzo dobrze i ekscytujco, a potem wymykao si jako spod kontroli i w kocu wygasao i umierao, zostawiajc po sobie jedynie nieoczekiwan irytacj i gorycz.
Takie poraki nie zraziy mnie do samej metody, zdaem sobie jednak spraw, e czego mi jeszcze brakuje, bym na dusz met móg y, praktykujc Wtajemniczenia. W Peru kierowaem si duchem chwili, czsto dziaaem spontanicznie, z wiar, która rodzi si z desperacji. Jednake po powrocie do domu, kiedy znów znalazem si w swoim normalnym wiecie, czsto otoczony przez zdecydowanych sceptyków, wydao mi si, e trac pewno, czy te mocn wiar w to, e moje intuicje i przeczucia rzeczywicie mnie dokd zaprowadz. Najwidoczniej istniaa jaka istotna cz tamtej wiedzy, o której zapomniaem... a moe w ogóle jej jeszcze nie odkryem...?
- Nie jestem pewien, co mam teraz robi - naciska kolega Charlene. - Zdaje si, e ona ma siostr, gdzie w Nowym Jorku.
Nie wie pan, jak si z ni skontaktowa? Albo z kimkolwiek, kto mógby wiedzie, gdzie ona jest?
- Przykro mi, ale nie wiem. Charlene i ja dopiero co odnowilimy bardzo star przyja. Nie pamitam ju nikogo z jej krewnych; nie znam te jej obecnych znajomych.
- Có, w takim razie pewnie dam zna na policj, chyba e ma pan lepszy pomys.
- Nie, myl, e tak bdzie rozsdnie. Czy s jeszcze jakie tropy?
- Tylko taki dziwny rysunek, to chyba moe by opis miejsca. Trudno powiedzie.
Póniej przefaksowa mi ca kartk, któr znalaz w pokoju Charlene, wcznie ze szkicem, na którym bya masa przecinajcych si linii i liczb, z niejasnymi notatkami na marginesach.
Kiedy siedziaem w swoim pokoju, porównujc rysunek do mapy w Atlasie Poudnia, znalazem co, co, jak podejrzewaem, mogo by wanie tym miejscem. Potem zobaczyem w wyobrani ywy obraz Charlene, ten sam, którego dowiadczyem w Peru, kiedy powiedziano mi o istnieniu Dziesitego Wtajemniczenia. Czy zatem jej zniknicie miao jaki zwizek z Manuskryptem?
Powiew wiatru dmuchn mi w twarz i znów spojrzaem na krajobraz w dole. Daleko po lewej stronie, na zachodnim brzegu doliny mogem dostrzec rzd dachów. To zapewne byo miasteczko, które Charlene zaznaczya na mapie. Wsadziem kartk do kieszeni kurtki, wróciem na drog i wsiadem do samochodu.
Miasteczko byo niewielkie - dwa tysice mieszkaców, jak gosi znak przy pierwszych i jedynych wiatach. Wikszo biur i sklepów znajdowaa si przy jedynej ulicy, biegncej wzdu brzegu strumienia. Przejechaem przez skrzyowanie, zauwayem motel w pobliu wjazdu do Parku Narodowego i wjechaem na parking, który przylega równie do restauracji i baru. Wród osób wchodzcych do restauracji by wysoki mczyzna o niadej cerze i kruczoczarnych wosach, który niós duy pakunek. Odwróci gow i na chwil nasze spojrzenia si spotkay.
Wysiadem, zamknem samochód i pod wpywem nagego impulsu zdecydowaem, e zanim zamelduj si w motelu, zajrz do restauracji. W rodku byo prawie pusto - tylko kilku autostopowiczów przy barze i osoby, które weszy tu przede mn.
Wikszo nie zwrócia na mnie najmniejszej uwagi, ale kiedy rozejrzaem si po wntrzu, znów napotkaem wzrok tego wysokiego mczyzny, kierujcego si teraz na tyy restauracji. Umiechn si nieznacznie, jeszcze przez sekund wytrzyma moje spojrzenie i znikn za tylnymi drzwiami.
Sam nie wiedzc czemu, poszedem za nim. Sta teraz na dworze, kilkanacie kroków od wyjcia, pochylony nad swoim pakunkiem. Mia na sobie dinsy, bawenian koszul i wysokie buty; wyglda na jakie pidziesit lat. Chylce si ku zachodowi soce rzucao dugie cienie midzy wysokimi drzewami, a kawaek dalej przepywa ów strumie, który przecina ca dolin.
Mczyzna podniós oczy i umiechn si do mnie niemal serdecznie.
- Kolejny pielgrzym? - spyta.
- Szukam swojej przyjacióki - powiedziaem wprost. - I mam przeczucie, e pan moe mi pomóc.
Skin gow, przygldajc mi si bardzo uwanie. Kiedy podszedem bliej, przedstawi si jako David Samotny Orze i wytumaczy, jakby byo to co, o czym powinienem wiedzie, e pochodzi w prostej linii od Indian, którzy kiedy zamieszkiwali t dolin. Wtedy dopiero dostrzegem dug, cienk blizn, która biega od skraju jego lewej brwi a po brod, o wos omijajc oko.
- Chcesz troch kawy? - spyta. - W tutejszym barze maj dobre piwo, ale parz wstrtn lur. - Wskaza na miejsce, gdzie midzy trzema wysokimi topolami sta may namiot. Nieopodal krcio si sporo ludzi, wiele osób szo ciek, która prowadzia przez most i znikaa w parku. Wszystko wygldao tu bezpiecznie.
- Pewnie - odparem. - Dobry pomys.
Przy namiocie rozpali gazowy palnik, napeni garnek wod i postawi na ogniu.
- Jak si nazywa twoja przyjacióka? - spyta w kocu.
- Charlene Billings.
Zamilk i spojrza na mnie. Kiedy tak patrzylimy na siebie, zobaczyem w mylach wyrany obraz tego mczyzny, ale w innym czasie. By modszy i ubrany w skóry; siedzia przy wielkim ognisku, a jego twarz zdobiy barwy wojenne. Wokó niego pókolem siedziaa grupa ludzi, w wikszoci Indian, ale byo te wród nich dwoje biaych - kobieta i potnej budowy mczyzna. Wszyscy dyskutowali zaarcie. Jedni chcieli wojny, inni pragnli pojednania. David przerwa ich dyskusj, wymiewajc tych, którzy rozwaali moliwo zawarcia pokoju. Jak mog by tak naiwni, mówi, po tylu zdradach?
Biaa kobieta wydawaa si go rozumie, ale prosia, by jej wysucha. Przekonywaa, e wojny mona unikn, a dolin ocali, jeli duchowe lekarstwo bdzie dostatecznie silne. Cakowicie odrzuci jej argumenty, a potem, wykrzykujc na zebranych, dosiad konia i odjecha. Wikszo ruszya za nim.
- Miae dobre przeczucie - powiedzia David, wyrywajc mnie z zamylenia. Rozoy midzy nami rcznie tkany pled i zaprosi, ebym usiad. - Syszaem o niej - doda, spogldajc na mnie pytajco.
- Martwi si - powiedziaem. - Od duszego czasu nikt nie mia od niej adnej wiadomoci, wic chc si tylko upewni, e nic jej si nie stao. No i musz z ni porozmawia.
- O Dziesitym Wtajemniczeniu? - spyta z umiechem.
- Skd wiesz?
- Domyliem si. Przecie wikszo ludzi nie przyjechaa tu dla pikna Parku Narodowego, tylko eby rozmawia o Wtajemniczeniach! Uwaaj, e tajemnica Dziesitego jest ukryta wanie gdzie w tej dolinie. Niektórzy twierdz nawet, e wiedz ju, o czym ono mówi.
Odwróci si i woy do gotujcej wody blaszane jajko na herbat napenione kaw. W tonie jego gosu byo co takiego, e pomylaem, i mnie sprawdza, próbuje si dowiedzie, czy jestem rzeczywicie tym, za kogo si podaj.
- Gdzie jest Charlene?- spytaem wprost.
Wskaza palcem na wschód. - W lesie. Nigdy nie poznaem twojej przyjacióki, ale syszaem, jak którego wieczoru kto j przedstawia w restauracji, i od tamtej pory widywaem j kilka razy. Wiele dni temu znów j zobaczyem; sza sarna w dolin. Sdzc po bagau, jaki ze sob wtedy miaa, mona przypuszcza, e wci tam jest.
Spojrzaem w tamt stron. Z miejsca, gdzie siedzielimy, dolina wydawaa si olbrzymia, cigna si w nieskoczono.
- Jak mylisz, dokd ona sza? - spytaem.
Przyglda mi si przez chwil.
- Pewnie do Kanionu Sipseya. To tam odkryto jedno z przej-powiedzia, uwanie obserwujc moj reakcj.
- Przej?
- Umiechn si tajemniczo. - Tak, przej do innego wymiaru.
Pochyliem si ku niemu, wspominajc swoje dowiadczenie z ruin wityni Nieba. - Kto jeszcze o tym wie?
- Bardzo niewiele osób. Jak dotd, to tylko plotki, strzpy informacji, intuicje. Nikt nie widzia Manuskryptu. Wikszo ludzi, którzy przyszli tu szuka Dziesitego Wtajemniczenia, czuje, e s jako synchronicznie prowadzeni. Naprawd si staraj y wedle Dziewiciu Wtajemnicze, cho narzekaj, e zbiegi okolicznoci prowadz ich przez chwil, a potem nagle przestaj - cicho zachichota. - Ale to si przytrafia nam wszystkim, nie?
Dopiero Dziesite Wtajemniczenie pozwoli zrozumie ca t wiedz: to, e zauwaamy tajemnicze zbiegi okolicznoci, to, e wzrasta duchowa wiadomo na Ziemi, i to, e Dziewi Wtajemnicze pojawia si i znika..: Dziki Dziesitemu zobaczymy wszystko z perspektywy innego wymiaru, bdziemy mogli poj, dlaczego caa ta przemiana w ogóle si wydarza i dowiemy si, jak peniej bra w niej udzia.
- Skd ty to wszystko wiesz? - spytaem zdziwiony.
Spojrza na mnie przenikliwie i nagle si rozzoci.
- Po prostu wiem!
Przez chwil mia surowy wyraz twarzy, ale zaraz znów si rozpogodzi. Rozla kaw do dwóch kubków i poda mi jeden.
- Moi przodkowie mieszkali w pobliu tej doliny przez tysice lat. Wierzyli, e ten las to wite miejsce pomidzy wyszym wiatem a wiatem porednim, tu, na ziemi. Tak wic ludzie z mego plemienia pocili i szli do doliny, by dowiadcza wizji i odkrywa swoje wrodzone talenty, swoje specjalne leki, drog, któr maj w yciu poda. Mój dziadek opowiada mi o pewnym szamanie pochodzcym z dalekiego plemienia, który nauczy naszych ludzi osiga co, co on nazywa stanem oczyszczenia.
Ten szaman nauczy ich te, by wyruszali z tego wanie miejsca, samotnie, uzbrojeni tylko w nó, i szli tak dugo, a zwierzta poka im drog, a potem podali ni a do miejsca, które on nazywa przejciem do wyszego wiata. Mówi im, e jeli bd tego godni, jeli uwolni si od niskich instynktów, moe nawet bdzie im dane przekroczy to przejcie i spotka si ze swymi przodkami, i e tam bd pamita nie tylko sw wasn wizj, ale take wizj caego wiata... Oczywicie, wszystko si skoczyo, kiedy przyby biay czowiek. Mój dziadek ju nie pamita, jak to robi, jak przechodzi do innego wymiaru. Ja oczywicie te tego nie potrafi. Musimy to znów odkry, jak wszyscy inni.
- Ty te tu szukasz Dziesitego, prawda? - spytaem.
- Oczywicie... oczywicie! Jednak zdaje si, e wszystko, co dotd robi, to tylko pokuta przebaczenia... - Jego gos sta si znów ostry, wydawao si, e mówi teraz bardziej do siebie samego ni do mnie. - Za kadym razem, kiedy próbuj ruszy do przodu, jaka cz mnie nie moe pokona tej zoci, nienawici za wszystko, co spotkao mój lud. I nie umiem sobie z tym poradzi. Wci rozpamituj, jak to si mogo sta, e skradziono nasze ziemie, zniszczono nasz sposób ycia, e nas zrujnowano. Dlaczego?
- auj, e tak si stao - powiedziaem.
Wbi wzrok w ziemi i jakby cichutko zachichota.
- Tobie wierz. Ale kiedy myl o tym, jak niszczy si t dolin, znów ogarnia mnie wcieko. Widzisz t blizn? - spyta po chwili, pokazujc na twarz. - Mogem wtedy unikn walki. To byo kilku kowbojów z Teksasu, którzy za duo sobie wypili. Mogem spokojnie odej, gdyby nie ta zo, palca mnie w rodku.
- Czy w tej chwili wikszo doliny nie znajduje si pod ochron jako Park Narodowy? - spytaem.
- Tylko okoo poowy, na pónoc od strumienia, ale politycy i tak cigle strasz, e j sprzedadz albo zezwol na zabudow.
- A co z t drug poow? Do kogo naley?
- Przez dugi czas ten teren by w wikszoci wasnoci prywatnych osób, ale teraz jest jaka zagraniczna korporacja, która stara si go wykupi. Nie wiemy, kto za tym stoi, ale niektórym wacicielom ziemi zaproponowano wielkie sumy za jej sprzeda.
Przez chwil patrzy gdzie w dal, po czym cign dalej.
- Mój problem polega na tym, e chciabym, by ostatnie trzysta lat historii miao zupenie inny przebieg... Tak, mam za ze Europejczykom, e zaczli si osiedla na tym kontynencie, nie biorc w ogóle pod uwag ludzi, którzy ju tu mieszkali. To byo przestpstwo. Chciabym, eby wszystko potoczyo si wtedy inaczej... co najmniej, jakbym teraz móg zmieni przeszo!
Ale zrozum, e to, w jaki sposób ylimy, byo bardzo istotne.
Uczylimy si wartoci pamitania. I wanie ta wiedza bya wielkim przesaniem, które Europejczycy mogli otrzyma od mojego ludu, gdyby tylko zatrzymali si na chwil, by posucha.
Kiedy mówi, mój umys pogry si w kolejnym nie na jawie. Dwoje ludzi - inny Indianin i ta sama biaa kobieta - rozmawiali nad brzegiem niewielkiego strumienia. Za nimi by gsty las. Po chwili doczyo do nich wicej Indian, którzy przysuchiwali si rozmowie.
- Moemy to naprawi! - nalegaa kobieta.
- Obawiam si, e jeszcze zbyt mao wiemy - odpar Indianin, a jego twarz wyraaa wielki szacunek dla tej kobiety. - Wikszo wodzów ju odesza.
- Ale dlaczego nie? Przypomnij sobie, o czym tyle razy mówilimy. Przecie sam powiedziae, e jeli bdziemy mie wystarczajco siln wiar, naprawimy to.
- Tak - powiedzia. - Lecz wiara to pewno, która pochodzi z wizji, z wiedzy o tym, jak sprawy powinny wyglda.
Przodkowie t wiedz posiadali, ale niestety niewielu z nas jeszcze j pamita.
- Moe jednak uda nam si teraz po ni sign - nalegaa kobieta. - Musimy spróbowa!
Moje myli zakóci widok kilku modych straników lenych, którzy zbliali si do starszego czowieka idcego przez most.
Mia starannie przystrzyone siwe wosy, ubrany by w eleganckie spodnie i wykrochmalon koszul. Wydao mi si, e lekko utyka.
- Widzisz tego faceta, który rozmawia ze stranikami? - spyta David.
- Aha. Co to za jeden?
- Krci si tutaj od dwóch tygodni. Na imi ma Feyman, tak syszaem. Nie znam jego nazwiska. - David nachyli si ku mnie i jego gos po raz pierwszy zabrzmia tak, jakby mi cakowicie ufa. - Suchaj, tu si dzieje co bardzo dziwnego. Od kilku tygodni suba lena chyba liczy turystów, którzy wchodz do parku. Nigdy wczeniej tego nie robili, a wczoraj kto mi powiedzia, e podobno zupenie zamknito wschodni kraniec doliny. S tam miejsca odlege o dziesi mil od najbliszej drogi. Zdajesz sobie spraw, jak niewiele osób potrafi si zapuci tak daleko? Niektórzy z nas sysz te dziwne dwiki dochodzce z tamtej strony.
- Jakie dwiki?
- Taki dziwny dysonans. Ale wikszo ludzi tego nie syszy.
Nagle zerwa si na równe nogi i zacz pospiesznie skada swój namiot.
- Co ty wyprawiasz? - spytaem.
- Nie mog tu zosta. Musz wej w dolin. - Przerwa na chwil prac i znów uwanie na mnie spojrza. - Posuchaj - powiedzia powoli. - Jest co, o czym powiniene wiedzie. Ten facet, Feyman. Wiele razy widziaem go z twoj przyjaciók.
- Co robili?
- Tylko rozmawiali, ale jestem pewien, e co tu nie gra.
Znów wróci do pakowania. Przygldaem mu si przez chwil w milczeniu. Nie miaem pojcia, co o tym wszystkim myle, czuem jednak, e ma racj i Charlene rzeczywicie jest gdzie w tych lasach. - Skocz tylko po swój sprzt - powiedziaem.
- Pójd z tob.
- Nie - zaprotestowa szybko. - Kady czowiek musi dowiadczy doliny w samotnoci. Nie mog ci teraz pomóc. Musz odnale moj wasn wizj.
Na jego twarzy malowa si ból.
- Czy moesz mi w takim razie powiedzie, gdzie dokadnie jest ten kanion? - poprosiem.
- Id jakie dwie mile wzdu strumienia. Dojdziesz do innego maego strumyczka, który wpada do tego wikszego od pónocy. Id okoo mili wzdu tego nowego strumienia. Doprowadzi ci prosto do wrót Kanionu Sipseya.
Podzikowaem skinieniem gowy i chciaem odej, ale chwyci mnie za rami.
- Posuchaj - powiedzia. - Odnajdziesz swoj przyjaciók, jeli podniesiesz swoj energi na wyszy poziom. S w dolinie pewne specjalne miejsca, które ci w tym pomog.
- Przejcia do innego wymiaru? - spytaem.
- Tak. Tam moesz odkry przesanie Dziesitego Wtajemniczenia, ale eby te miejsca odnale, musisz najpierw zrozumie prawdziwe znaczenie swoich intuicji i musisz si nauczy, jak zatrzymywa obrazy, które pojawiaj si w twoim umyle.
Obserwuj te zwierzta, bo wtedy uwiadomisz sobie, po co naprawd przybye do tej doliny... zrozumiesz, dlaczego my wszyscy tu jestemy. Ale bd bardzo ostrony. Postaraj si, eby oni nie widzieli, jak wchodzisz do lasu. - Zamyli si na chwil.
- Jest tam jeszcze kto, mój przyjaciel, Curtis Webber. Jeli spotkasz Curtisa, powiedz mu, e ze mn rozmawiae i e ja go odnajd.
Umiechn si nieznacznie i wróci do skadania namiotu.
- Dziki - powiedziaem.
Pomacha mi rk na poegnanie.
Cicho zatrzasnem za sob drzwi pokoju motelowego i wylizgnem si w ksiycow noc. Chodne powietrze i nerwowe napicie przeszyo dreszczem moje ciao. Dlaczego, mylaem, dlaczego to robi? Nie ma przecie adnego dowodu na to, e Charlene wci jest w dolinie, albo e podejrzenia Davida s suszne. Jednak instynkt podpowiada mi, e rzeczywicie dzieje si co zego. Przez kilka godzin zastanawiaem si nawet nad tym, czy nie zadzwoni do miejscowego szeryfa. Ale co miabym mu powiedzie? e zagina moja przyjacióka i e widziano j, jak wchodzi do lasu ze swej wasnej, nieprzymuszonej woli, ale by moe teraz znajduje si w niebezpieczestwie, a wszystko to wiem na podstawie niejasnej notatki znalezionej setki kilometrów std?
Do przeszukania lasów potrzebne byyby setki ludzi; wiedziaem doskonale, e nikt nie podejmie takiej decyzji bez jakich konkretnych powodów.
Zatrzymaem si i spojrzaem na ksiyc w trzeciej kwadrze wschodzcy ponad drzewami. Zaplanowaem sobie, e przekrocz strumie do daleko na wschód od stacji straników, a potem wróc na gówn ciek prowadzc do doliny. Liczyem na to, e ksiyc owieci mi drog, nie mylaem jednak, e bdzie a tak jasno. Widziaem doskonale na co najmniej sto metrów.
Przeszedem obok baru i restauracji i zatrzymaem si w miejscu, gdzie obozowa David. Byo tam teraz zupenie pusto, a rozrzucone suche licie i igliwie zatary wszelkie lady jego obecnoci. eby przekroczy strumie tam, gdzie zaplanowaem, musiaem przej okoo czterdziestu metrów, bdc cakowicie widocznym ze stranicy, któr teraz sam miaem jak na doni. Przez okno mogem rozróni postaci dwóch straników, którzy rozmawiali z oywieniem. Jeden wsta z miejsca i podniós suchawk telefonu.
Pochyliem si nisko, zarzuciem plecak na ramiona i skulony dotarem na piaszczysty brzeg strumienia, a potem wszedem do wody. lizgaem si troch na wygadzonych przez nurt kamieniach, musiaem przekroczy kilka przegniych pali lecych na dnie. Wokó mnie wybucha symfonia drzewnych abek i wierszczy. Zerknem w kierunku stacji: obaj stranicy wci rozmawiali i w ogóle nie spogldali w moim kierunku. W najgbszym miejscu w miar spokojne wody strumienia signy mi a do poowy uda, ale w kilka sekund byem ju na drugiej stronie. Wyszedem na piaszczysty brzeg, gdzie rosy niewielkie sosny. Ostronie posuwaem si do przodu, a znalazem ciek wiodc do doliny. Szlak wiód na wschód i nikn w ciemnoci. Posuwajc si naprzód, czuem coraz wicej wtpliwoci. Co to za tajemniczy dwik, który tak niepokoi Davida? Na co mog si natkn w tym gszczu?
Próbowaem nie myle o lku. Wiedziaem, e powinienem i dalej, ale wybraem kompromis i przebywszy kolejn mil w gb lasu, zboczyem ze cieki i znalazem miejsce, by rozbi namiot i spdzi w nim reszt nocy. Byem szczliwy, mogc w kocu zdj mokre buty i odstawi je, eby wyschy. Mdrzej bdzie wyruszy dalej za dnia.
Nastpnego ranka obudziem si o wicie i pomylaem o tajemniczej uwadze Davida, bym nauczy si zatrzymywa w umyle intuicje i obrazy. Lec wci w piworze, przeanalizowaem moje wasne rozumienie Siódmego Wtajemniczenia, zwaszcza fragmentu mówicego o tym, e dowiadczenie synchronicznoci odbywa si wedle pewnego schematu. Otó zgodnie z nim, kady z nas, po oczyszczeniu si ze wszelkich starych ogranicze, potrafi postawi waciwe pytania, które dotycz rónych yciowych sytuacji - pytania zwizane z prac, uczuciami, z tym, gdzie mieszka, jak w yciu obra drog. I wtedy, jeli bdzie si otwartym i czujnym, to intuicje i przeczucia podpowiedz, co naley dalej robi, z kim rozmawia, by otrzyma na te pytania odpowiedzi.
Wtedy wanie powinny si pojawi przypadki i zbiegi okolicznoci, i odkry, z jakiej przyczyny podwiadomo pchaa nas akurat w tym, a nie innym kierunku; powinny te one dostarczy nowych informacji, które w jaki sposób pomog nam otrzyma odpowied, poprowadz nas dalej. Jak mogo w tym procesie pomóc zachowywanie wizji i intuicji?
Wygrzebaem si ze piwora, otworzyem namiot i wyjrzaem na zewntrz. Nie zauwayem niczego niezwykego, wic chonc rzekie, chodne powietrze, poszedem umy twarz do strumienia. Potem si spakowaem i ruszyem na wschód. Po drodze pogryzaem chrupki z penego ziarna i staraem si w miar moliwoci pozostawa w ukryciu wysokich drzew, które rosy wzdu brzegu strumienia. Po jakim czasie odczuem nagle fal niepokoju i wielkie zmczenie. Usiadem wic oparty plecami o pie drzewa i staraem si skupi na otoczeniu, by odzyska wewntrzn energi. Niebo byo bezchmurne, a promienie porannego soca taczyy wesoo midzy drzewami i po trawie wokó mnie. Kilka kroków dalej zauwayem niewielk, zielon rolink z ótymi kwiatami. Skupiem si na jej piknie. Ju skpana w socu, rolina wydaa mi si nagle jeszcze janiejsza, ziele jej lici staa si gbsza, ywsza. Do mojej wiadomoci dotar jej pikny zapach, zmieszany z duszn woni suchych lici i czarnej ziemi.
Równoczenie usyszaem gone krakanie wron. Bogactwo tego dwiku byo zadziwiajce, ale ku wasnemu zaskoczeniu, wcale nie mogem dokadnie okreli, skd dobiega. Kiedy si skupiem, by to ustali, do mojej wiadomoci dotary tuziny innych, odrbnych odgosów, które skaday si na ten poranny chór: syszaem ptaki piewajce w koronach drzew nad moj gow, trzmiela krcego wród polnych stokrotek nad brzegiem strumienia, wod opukujc gazy i poamane gazie:.. a potem usyszaem co innego, ledwie rozrónialnego, taki niski, uporczywy pomruk. Wstaem i rozejrzaem si dokoa. Co to byo?
Podniosem plecak i ruszyem na wschód. Suche licie tak gono szeleciy pod moimi stopami, e musiaem co jaki czas przystawa i nasuchiwa bardzo uwanie, by sysze ten dziwny dwik. Wci tam by. Po jakim czasie las si skoczy i ujrzaem wielk polan mienic si rónymi kolorami kwiatów, rosncych poród gstej, wysokiej trawy. Polana cigna si chyba przez jaki kilometr. Powiewy wiatru czesay wierzchoki traw w rónych kierunkach. Na skraju polany dostrzegem poa krzaczków czarnych jagód, które rosy obok zwalonego pnia. Uderzyo mnie ich niesamowite pikno, wyobraaem ju sobie soczyste owoce. ,
Kiedy si do nich zbliyem, dowiadczyem bardzo mocno wraenia deja vu. Otoczenie wydao mi si nagle znajome, tak jakbym kiedy ju by w tej dolinie, jad te jagody. Jak to moliwe?
Usiadem na pniu zwalonego drzewa. I wtedy w moim umyle powsta obraz krysztaowo czystego jeziora i kilku wpadajcych do niego wodospadów, i to miejsce, kiedy mu si w wyobrani przygldaem, równie wydao mi si znajome. Znów poczuem niepokój.
Niespodziewanie z krzewów jagód wyskoczyo z haasem jakie zwierztko i pomkno ze dwadziecia stóp na pónoc, po czym nagle si zatrzymao. Zwierz byo ukryte w wysokiej trawie i nie miaem pojcia, co to mogo by, ale wyranie widziaem jego lad. Po kilku minutach cofno si o kilka stóp na poudnie, znów zamaro na kilkanacie sekund i ruszyo z powrotem na pónoc, by znów si zatrzyma. Pomylaem, e to pewnie dziki królik, cho jego ruchy wyday mi si niezwykle dziwaczne.
Przez pi czy siedem minut uwanie przygldaem si miejscu, gdzie zwierzak po raz ostatni si poruszy, a potem powoli poszedem w tym kierunku. Kiedy si zbliyem, wyskoczy prawie spod mych nóg i byskawicznie pomkn na pónoc. W pewnym momencie, zanim zwierz znikno mi z oczu, dostrzegem biay ogonek i zadnie skoki wielkiego królika.
Umiechnem si i ruszyem na wschód obranym wczeniej szlakiem, a w kocu dotarem na drugi skraj polany i wszedem w kolejny gsty las. Zauwayem niewielki strumyczek, szeroki moe na metr, który wpada z lewej strony do tego gównego strumienia. To musiao by miejsce, o którym mówi David. Std powinienem zacz marsz na pónoc. Niestety, w tym kierunku nie prowadzia adna cieka, a co gorsza, las wzdu mniejszego strumyka zmienia si w gszcz powyginanych korzeni i kolczastych krzewów. Nie mogem si przez nie przedrze. Postanowiem zawróci na polan i jako je obej dokoa.
Trzymaem si wci skraju lasu, szukajc dogodniejszego miejsca, gdzie mógbym si przedosta przez chaszcze. Ku memu zaskoczeniu natknem si na lad, który królik pozostawi w trawie. Poszedem tym tropem i bardzo szybko znów znalazem mniejszy strumyczek. Tutaj gste poszycie wyranie rzedo, tak e mogem bez trudu przedosta si a tam, gdzie rosy wielkie, stare drzewa i ju bez kopotu i dalej na pónoc, wci wzdu strumyka.
Po dwudziestu minutach marszu ujrzaem z daleka pasmo wzgórz wznoszcych si po obu stronach strumienia. Kiedy podszedem bliej, zdaem sobie spraw, e te wzgórza tworz strome ciany kanionu, a na wprost mnie znajduje si przewit, który wyglda na jedyne do niego wejcie.
Kiedy tam dotarem, usiadem obok wielkiego orzecha i przyjrzaem si scenerii. Po obu stronach strumienia wzgórza koczyy si kamiennymi zrbami wysokoci dwudziestu kilku metrów, po czym w oddali wyginay si niemal pókolicie, tworzc ogromny kanion w ksztacie miski. Rosy tu z rzadka róne drzewa i gsta trawa. Przypomnia mi si tamten pomruk i nasuchiwaem uwanie przez pi czy dziesi minut, ale dwik usta.
W kocu signem do plecaka i wyjem may butanowy palnik, napeniem menak wod z bukaka, wsypaem do niej ca zawarto jarzynowej zupki w proszku i postawiem to na ogniu. Przez pewien czas przygldaem si po prostu, jak cienkie smugi pary wykrcaj si ku górze i znikaj zdmuchnite powiewem wiatru. I wtedy znów zobaczyem w wyobrani to jezioro i wodospad, tyle e tym razem wydao mi si, i ja te jestem w tamtym miejscu, e do niego podchodz, jakbym chcia si z kim przywita. Otrzsnem si z tej wizji. Co si ze mn dziao? Te obrazy staway si coraz ywsze i wyraniejsze. Najpierw David w innym czasie, teraz te wodospady.
Jaki ruch w kanionie zwróci moj uwag. Spojrzaem na strumyk, a potem jeszcze bardziej w gb, na samotne drzewo stojce okoo dwustu metrów dalej. Opady ju z niego prawie wszystkie licie. Byo teraz pokryte czym, co wygldao jak wielkie wrony; rzeczywicie, kilka z nich sfruno na ziemi.
Pomylaem, e to mog by te same wrony, które ju wczeniej syszaem. Kiedy je tak obserwowaem, nagle wszystkie poderway si do lotu i zaczy dramatycznie kry nad koron drzewa.
W tej samej chwili usyszaem ich krakanie, cho i tym razem, tak jak poprzednio, byo ono zaskakujco gone; wydawao si, e ptaki s o wiele bliej.
Bulgocca woda i syczca para oderway mnie od tego obrazu. Wrzca zupa kipiaa z garnka. Zapaem garczek przez cierk, drug rk zakrcajc gaz. Kiedy kipienie ustao, postawiem zup z powrotem na palniku i znów spojrzaem w stron samotnego drzewa. Wrony znikny.
Pospiesznie zjadem zup, posprztaem, spakowaem naczynia i ruszyem do kanionu. Kiedy tylko minem skalne wrota, zauwayem, e kolory stay si jakby mocniejsze. Trawa wydawaa si niesamowicie zocista, i po raz pierwszy dostrzegem, e bya usiana setkami dzikich kwiatów - biaych, ótych i pomaraczowych. Z odlegych szczytów wiatr niós zapach cedru i sosny.
Cho w dalszym cigu szedem na pónoc, nie spuszczaem oka z tego wysokiego drzewa, nad którym wczeniej kryy wrony. Kiedy drzewo znalazo si dokadnie z mojej lewej strony, zauwayem, e strumyk nagle si rozszerza. Minem jeszcze kilka wierzb i krzewów leszczyny i dopiero wtedy zobaczyem, e dotarem nad niewielkie jeziorko, z którego wypywa nie tylko ten strumyk, wzdu którego id, ale jeszcze inny, wikszy strumie, który pynie na poudniowy wschód. Pocztkowo sdziem, e to jest jeziorko, które widziaem w moich mylach, ale tutaj nie byo wodospadów.
Czekaa tu na mnie jeszcze jedna niespodzianka. Po drugiej stronie jeziorka strumyki ju si nie pojawiay. Skd wic braa si woda? Wtedy przysza mi do gowy myl, e i to jezioro, i strumienie, musz wypywa z jakiego wielkiego, podziemnego róda, które tu wanie wytryska.
Po lewej zauwayem niewielkie wzniesienie, na którym rosy trzy pikne, dorodne jawory - idealne miejsce, eby chwil pomyle. Podszedem tam i wlizgnem si midzy nie, opierajc plecy o jeden z pni. Dwa pozostae byy o kilka kroków przede mn i mogem bez przeszkód patrze zarówno w lewo, tam, gdzie stao nagie drzewo wron, jak i obserwowa strumie po prawej. Pozostawao pytanie, w któr stron mam teraz i? Mog przecie tak wdrowa wiele dni i nie znale nawet ladu Charlene. I co z tymi obrazami w moich mylach?
Zamknem oczy i staraem si przywoa obraz jeziora i wodospadów, ale cho bardzo si skupiaem, nie potrafiem odtworzy szczegóów. W kocu daem za wygran i znów zaczem si gapi na traw i kwiatki, a potem na te dwa jawory naprzeciw mnie. Kora na ich pniach tworzya pstrokaty kola ciemnoszarych i biaych patów, gdzieniegdzie poprzetykanych ciemniejszymi pasmami i skrawkami w wielu odcieniach bursztynu. Kiedy skupiem si na piknie tego obrazu, kolory stay si bardziej wyraziste i intensywne. Wziem gboki oddech i dla odmiany spojrzaem w dal, na k i kwiaty. Drzewo wron zdawao si wyjtkowo janie.
Chwyciem plecak i ruszyem w jego kierunku. Natychmiast w mylach ujrzaem jezioro i wodospady. Tym razem staraem si bardzo dokadnie zapamita cay ten obraz. Jezioro, które widziaem, byo due, rozlege, wpywaa do niego woda opadajca w dó po kilkunastu skalnych tarasach. Dwa mniejsze wodospady miay moe po pótora metra, ale trzeci, najwikszy, spada majestatycznie dug cian wody z wysokoci ponad dziesiciu metrów. I znów wydao mi si, e jestem wewntrz tego obrazu i zbliam si, by kogo powita.
Dwik jakiego pojazdu, który rozleg si z lewej strony, zatrzyma mnie w miejscu. Przycupnem midzy krzewami. Z lasu wyjecha szary jeep i teraz przecina polan, kierujc si na poudniowy wschód. Wiedziaem, e regulamin Parku Narodowego zabrania prywatnym samochodom wjazdu na tak odlegy teren.
Spodziewaem si wic, e na drzwiach zobacz symbole Suby Lenej. Ku memu zaskoczeniu pojazd nie by wcale oznakowany. Kiedy znalaz si dokadnie naprzeciwko mnie, w odlegoci mniej wicej pidziesiciu metrów, nagle si zatrzyma. Przez licie dostrzegem posta samotnego kierowcy; bada okolic przez lornetk, wic przywarem do ziemi. Kto to by?
Samochód ruszy z miejsca i szybko znikn mi z oczu midzy drzewami. Chwil siedziaem na ziemi, nasuchujc, czy nie pojawi si tamten pomruk. Cisza. Pomylaem, czy nie lepiej jednak bdzie wróci do miasta i wymyli jaki inny sposób odnalezienia Charlene? Lecz gdzie gboko czuem, e nie mam wyboru.
Zamknem oczy i znów pomylaem o pouczeniu Davida - by zatrzymywa swoje intuicje - i w kocu udao mi si odtworzy w wyobrani cay obraz jeziora i wodospadów. Nawet kiedy ju wstaem i znów ruszyem w stron drzewa wron, staraem si przez cay czas mie ten obraz w pamici.
Nagle usyszaem przenikliwy krzyk jakiego ptaka; tym razem by to sokó. Dostrzegem go po lewej stronie, tak daleko za drzewem, e ledwie mogem odróni jego ksztaty; lecia szybko na pónoc. Przyspieszyem kroku, starajc si nie traci ptaka z oczu tak dugo, jak to byo moliwe.
Pojawienie si sokoa jakby dodao mi si i nawet kiedy ju znikn za horyzontem, ja wci szedem w tym kierunku, w którym polecia. Pokonaem szybkim marszem kolejne pótorej mili po skalistych wzgórzach. Na szczycie trzeciego wzgórza znów zamarem, bo usyszaem w oddali obcy dwik, tym razem by to jednak dwik pyncej wody. Nie, to by dwik opadajcej wody.
Ostronie zszedem ze zbocza i znalazem si w gbokim wwozie, gdzie po raz kolejny opanowao mnie uczucie deja vu. Wdrapaem si na nastpne wzgórze, i stamtd, tu za szczytem, ujrzaem jezioro i wodospady, dokadnie takie, jak w moich mylach - tyle tylko, e cay ten teren by o wiele wikszy i pikniejszy, ni sobie wyobraaem. Jezioro byo ogromne, wtulone w koysk z wielkich obych gazów i nagich ska, a jego-krysztaowo czyste wody odbijay popoudniowe niebo najywszym bkitem. Po obu stronach jeziora rosy wielkie, stare dby, otoczone z kolei o wiele mniejszymi od siebie wielobarwnymi klonami, gumowcami i brzozami.
Odlegy brzeg jeziora eksplodowa biel wzburzonej piany i mgy, a dwa mniejsze wodospady tryskajce powyej ze ska, potgoway jeszcze efekt wodnej kipieli. Uwiadomiem sobie, e to jezioro nie ma wcale odpywu. A wic to std woda musiaa cicho pyn pod ziemi, by wydosta si na powierzchni jako strumie w pobliu drzewa wron.
Kiedy chonem pikno tego miejsca, moje wraenie deja vu jeszcze si pogbio. Dwiki, kolory, krajobraz obserwowany ze wzgórza-wszystko to zdawao mi si niezwykle znajome. Tutaj take ju kiedy byem. Tylko kiedy?
Zszedem nad brzeg jeziora, a potem zwiedziem cay teren, spróbowaem smaku wody, wdrapaem si pod wodospady, by poczu na sobie bryz kadego z nich. Chciaem si cay zanurzy w tym miejscu. W kocu wycignem si na paskiej skale jakie dwadziecia stóp powyej tafli jeziora, zamknem oczy i wystawiem twarz na popoudniowe soce, czujc ciepo jego promieni. I w tej chwili inne znajome uczucie przepyno przez moje ciao - niezwyke ciepo i troska, jakich nie doznaem od wielu miesicy. Tak naprawd, to zapomniaem ju, e to wspaniae uczucie w ogóle istnieje, ale teraz bardzo wyranie je rozpoznaem. Otworzyem oczy i szybko si obróciem. Byem ju pewny, kogo za chwil zobacz.
Wspominajc podró
Na wielkim gazie ponad moj gow, na wpó ukryty w cieniu skalnego nawisu, sta Wil. Umiecha si szeroko, rce opiera na biodrach znajomym gestem. Widziaem go do niewyranie, wic zamrugaem, skupiem si, i wtedy jego twarz nabraa ostrzejszych rysów.
- Wiedziaem, e tu przyjdziesz - powiedzia. Lekko jak piórko zeskoczy z gazu na ska obok mnie. - Czekaem na ciebie.
Wpatrywaem si w niego, nie pojmujc, jak to moliwe, e w ogóle go widz, ale on zamkn mnie w mocnym ucisku. Jego twarz i donie zdaway si lekko janie, ale poza tym by zupenie realny.
- Nie wierz, e to naprawd ty - wyjkaem. - Co si z tob stao, kiedy znikne w Peru? Gdzie bye? Czy ty... yjesz?
Rozemia si i gestem kaza mi usi na jednym z kamieni.
- Wszystko ci wyjani, ale musimy zacz od ciebie. Co ci przywiodo do tej doliny?
Opowiedziaem mu szczegóowo o znikniciu Charlene, o mapce doliny, o spotkaniu z Davidem. Wil dopytywa si, co dokadnie mówi David, wic przypomniaem sobie ca nasz rozmow.
Wil pochyli si ku mnie. - Powiedzia ci, e Dziesite Wtajemniczenie mówi o zrozumieniu duchowej odnowy na Ziemi z perspektywy innego wymiaru? I o poznaniu prawdziwej istoty naszych intuicji?
- Tak - potwierdziem. - A to prawda?
Zamyli si na chwil, a potem spyta: - Co ci si przydarzyo, odkd wszede w dolin?
- Od razu zaczem widzie obrazy - odparem. - Najpierw to byy dziwne sceny z jakich dawnych czasów, ale potem zacz powraca do mnie obraz tego jeziora ze wszystkimi szczegóami: widziaem skay; wodospady, nawet przeczuwaem, e kto tu na mnie czeka, cho nie wiedziaem, e chodzio o ciebie.
- A ty, gdzie bye w tym obrazie wodospadów?
- Tak, jakbym podchodzi, eby lepiej zobaczy.
- A wic byy to sceny z twojej potencjalnej przyszoci.
- Nie bardzo rozumiem...
- Tak, jak powiedzia David, pierwsza cz Dziesitego mówi o peniejszym rozumieniu intuicji. Zazwyczaj dowiadczamy intuicji jako niejasnych przeczu czy przelotnych myli. Kiedy jednak opanujemy to zjawisko, przywykniemy do niego, moemy lepiej te przeczucia rozumie i peniej si nimi posugiwa. Przypomnij sobie Peru. Czy intuicja nie przemawiaa tam do ciebie za pomoc obrazów przedstawiajcych to, co ma si wydarzy?
Widziae wtedy obrazy ciebie i innych osób w okrelonych miejscach, wykonujcych róne czynnoci, prawda? I czy dziki temu nie docierae w kocu do tych miejsc? Czy nie tak wanie dowiedziae si, e powiniene pój do ruin wityni Nieba? Tu, w dolinie, przydarza ci si dokadnie to samo. Otrzymae w mylach obraz moliwego wydarzenia; w wyobrani widziae, jak znajdujesz wodospady i e za chwil masz kogo powita. I ten obraz sta si rzeczywistoci. Zbiegi okolicznoci doprowadziy ci do odnalezienia tego miejsca i spotkania ze mn. Gdyby jednak odsun t wizj ze swych myli, albo straci wiar, e odnajdziesz wodospady, nie wykorzystaby istniejcej synchronii i twoje ycie pozostaoby nie zmienione. Jednak ty potraktowae obraz-intuicj powanie; zachowae go w swoim umyle.
- David te mówi o zatrzymywaniu obrazów.
Wil przytakn.
- Ale co z pozostaymi wizjami? - spytaem. - Co ze scenami z dawnych czasów? A te wszystkie zwierzta? Czy Dziesite Wtajemniczenie objania take i to? Widziae Manuskrypt?
Wil gestem doni zatrzyma potok moich pyta.
- Pozwól, e najpierw ci opowiem o swoich dowiadczeniach w innym wymiarze, które okrelam sowem Zawiaty. Wtedy, w Peru, udao mi si jakim cudem utrzyma wysoki poziom energii nawet w chwili, gdy reszta z was wystraszya si i utracia wspólne wibracje. I nagle znalazem si w niesamowitym wiecie pikna i czystej formy. Niby byem wci tam gdzie wy, w tym samym miejscu, w ruinach wityni, a jednak wszystko byo inne.
wiat jania w cudowny sposób, jakiego nawet nie potrafi opisa. Przez jaki czas po prostu wdrowaem po tym fantastycznym wiecie, a moja energia wibrowaa na coraz wyszym poziomie. I wtedy odkryem co zupenie niesamowitego! Otó mogem si przenosi w dowolne miejsce na ziemi, wystarczyo, e w mylach wyobraziem sobie, gdzie chc by! W ten sposób podróowaem wszdzie, gdzie tylko sobie zamarzyem. Wci szukaem ciebie, Julii i reszty, ale nikogo z was nie mogem odnale. I w kocu odkryem zupenie now moliwo. Wyobraajc sobie w mylach jedynie pust przestrze, potrafiem dosta si poza ziemski wymiar, w miejsce czystych idei. I tam mogem stwarza, cokolwiek tylko chciaem, po prostu to wizualizujc. Tworzyem sobie oceany, i góry, i pikne widoki, obrazy ludzi, którzy zachowywali si wanie tak, jak tego chciaem; wszystko byo tam moliwe. I ta moja wymylona rzeczywisto bya w kadym calu tak realna, jak to, co spotykamy na Ziemi...
W kocu jednak doszedem do wniosku, e taki sztuczny wiat nic mi nie daje. Moc stwarzania wszystkiego, co chc, nie przynosia mi wcale wewntrznej satysfakcji. Po jakim czasie wróciem wic do domu i zastanawiaem si, co naprawd chc robi. Wtedy byem jeszcze na tyle realny, e mogem by widzialny i rozmawia z wikszoci osób o wyszym poziomie wiadomoci.
Mogem te je i spa, cho wcale nie musiaem. Tak wic potencjalnie mogem wszystko, natomiast nie musiaem nic. W kocu jednak zdaem sobie spraw, e zupenie utraciem rado ycia, moliwo rozwijania si, a take umiejtno rozpoznawania zbiegów okolicznoci. Bdnie sdziem, e wci utrzymuj poczenie ze sw duchow energi, ale prawda bya taka, e zaczem wszystko kontrolowa do tego stopnia, i zgubiem wasn drog. Wiesz, na tym poziomie wibracji bardzo atwo jest si pogubi, bo wtedy bez trudu, sam si woli mona tworzy wszystko, co si chce.
- I co si wtedy stao? - spytaem, nie do koca pojmujc jego przygody.
- Skupiem si na swoim wntrzu, szukajc poczenia z bosk energi, tak jak robiem to wczeniej. I wystarczyo. Moje wibracje jeszcze wzrosy, lecz znów zaczem dowiadcza intuicji. Wtedy zobaczyem obraz ciebie.
- Co robiem?
- Tego nie widziaem, obraz by niewyrany. Ale kiedy si skupiem i utrzymaem go w umyle, przeniosem si powoli do takiej czci Zawiatów, gdzie spotkaem inne dusze, cae grupy dusz, i cho nie mogem z nimi rozmawia, mogem troch czyta ich myli i czerpa z ich wiedzy.
- To one pokazay ci Dziesite Wtajemniczenie? - spytaem.
Przekn lin i spojrza na mnie tak, jakby za chwil mia wyjawi co niesychanie istotnego. - Nie. Dziesite Wtajemniczenie nigdy nie zostao spisane.
- Co? Nie jest czci oryginalnego Manuskryptu?
- Nie.
- A czy w ogóle istnieje?
- O tak, istnieje, jak najbardziej. Niestety, nie na Ziemi. Jeszcze nie przenikno do fizycznego wiata. Ta wiedza istnieje jedynie w wyszym wymiarze. Tylko wtedy, gdy wystarczajco wiele osób odbierze te informacje za pomoc intuicji, mog si one sta na tyle realne w ludzkiej wiadomoci, e kto je spisze.
Tak samo zreszt rzecz si miaa z pierwszymi dziewicioma Wtajemniczeniami. I ze wszystkimi witymi tekstami ludzkoci, we wszystkich religiach... Zawsze jest to informacja, która najpierw istnieje w wyszym wymiarze, a w kocu zostaje odczuta w naszym fizycznym wiecie na tyle wyranie, by kto móg j spisa. Dlatego mówi si, e takie teksty powstay z boskiej inspiracji.
- Dlaczego wic tak dugo nikt nie odczyta jego znaczenia?
- Sam nie wiem. - Wil wyglda na zafrasowanego. - Duchowa grupa, z któr si komunikowaem, zdawaa si to wiedzie, tyle e ja nie zdoaem zrozumie przekazu. Poziom mojej energii nie by wystarczajco wysoki. Wiem tylko, e ma to co wspólnego z lkiem, który narasta w spoeczestwie przechodzcym z rzeczywistoci czysto materialnej do innego, przeobraonego, duchowego istnienia.
- Mylisz wic, e Dziesite jednak si objawi?
- Tak, ta duchowa grupa widziaa, e to ju zaczo si dzia, krok po kroku, na caym wiecie, w miar jak uzyskujemy bogatsz perspektyw, która pochodzi z wiedzy o wyszym wymiarze. Wiedza ta musi jednak zosta pojta przez dostatecznie wiele osób, by mogy wspólnie pokona lk. Tak samo byo z pozostaymi Wtajemniczeniami.
- Czy wiesz, o czym jeszcze mówi Dziesite?
- Tak, prawdopodobnie wystarczy zna poprzednie Wtajemniczenia. Sekret ley w tym, jak je zrozumiemy i wykorzystamy. A do tego trzeba móc poj, w jaki sposób oba wymiary, nasz i pozaziemski, s ze sob poczone. Musimy zrozumie proces i tajemnic narodzin, to, skd przychodzimy, a take szerszy obraz celu, jaki ludzko stara si w swym istnieniu osign.
Nagle przysza mi do gowy pewna myl:
- Poczekaj. Ty przecie widziae kopi Dziewitego, prawda? Co ono mówio o Dziesitym?
- Mówio, e pierwsze dziewi Wtajemnicze opisuje rzeczywisto duchowej przemiany, zarówno jednostkowej, jak i zbiorowej. - Wil znów nachyli si w moim kierunku. - Ale eby waciwie czerpa z tych Wtajemnicze, y wedle nich, wypenia swoje przeznaczenie, trzeba zrozumie cay proces. Jednym sowem, potrzeba wiedzy Dziesitego Wtajemniczenia. To ono pokae nam rzeczywisto duchowej przemiany naszej planety nie tylko z naszej ziemskiej perspektywy, lecz take z perspektywy wyszego wymiaru. Wtedy w peni zrozumiemy, dlaczego i w jaki sposób te dwa wymiary s ze sob poczone, dlaczego my, ludzie, musimy speni swoje historyczne zadanie. Dopiero to zrozumienie, wprowadzone w ycie, zapewni ostateczne zwycistwo. Dziewite mówi te o lku, o tym, e w tym samym czasie, gdy pojawi si nowa duchowa wiadomo, powstanie równie wielka sia przeciwna tym przemianom, usiujca kontrolowa przyszo za pomoc nowych technicznych wynalazków, a technologie mogce by nawet bardziej niebezpieczne od zaoenia nuklearnego, ju zostay odkryte! Dopiero Dziesite Wtajemniczenie moe zakoczy walk pogldów i polaryzacj si.
- Nagle zamilk i skin na wschód. - Syszysz to?
Wytyem such, ale dochodzi mnie jedynie szum wodospadów.
- Co mam sysze? - spytaem.
- Ten pomruk.
- Syszaem go wczeniej. Co to jest?
- Nie jestem pewien, ale sycha go nawet w Zawiatach! Dusze, które spotkaem, byy nim bardzo zaniepokojone.
Kiedy Wil wypowiada te sowa, ja wyranie zobaczyem w mylach twarz Charlene.
- Mylisz, e ten dwik ma co wspólnego z ow niebezpieczn technologi? - spytaem.
Wil nie odpowiada. Mia nieobecny wyraz twarzy.
- Ta przyjacióka, której szukasz... czy ona ma jasne wosy?
- zapyta nagle. - I due oczy... takie bardzo... dociekliwe?
- Tak.
- Wanie ujrzaem jej twarz.
- Ja te. - Spojrzaem na niego zdumiony.
Odwróci si i przez chwil patrzy na wodospady. Podyem za jego wzrokiem. Biaa kipiel stanowia majestatyczne to dla naszej rozmowy. Poczuem, jak ronie poziom mojej energii.
- Jeszcze nie masz do wasnej energii - odezwa si nagle
Wil. - Ale to miejsce jest tak naenergetyzowane, e jeli ci pomog, a obaj skupimy si na obrazie twarzy twojej przyjacióki, moe uda nam si przenie razem do duchowego wymiaru i tam odkry, gdzie ona jest i co si dzieje w tej dolinie.
- Jeste pewien, e potrafibym to zrobi? - spytaem. - Moe lepiej udaj si tam sam, a ja tu na ciebie poczekam... - Kiedy to mówiem, jego twarz zacza si jakby zamazywa przed moimi oczyma. I wtedy Wil dotkn moich pleców w okolicach krzya i znów si umiechn. Poczuem, jak daje mi swoj energi.
- Nie rozumiesz, e znalelimy si tutaj z wanego powodu? Ludzko zaczyna ju rozumie istnienie innego wymiaru i powoli zdobywa wiadomo Dziesitego Wtajemniczenia. Myl, e wanie nadarza si okazja, bymy razem spenetrowali ten wymiar. Czuj, e tak byo przeznaczone.
W tym momencie znów usyszaem ów dziwny pomruk, dochodzcy nawet przez szum wodospadów. Co dziwniejsze, czuem go w ciele, w splocie sonecznym.
- Ten dwik staje si coraz goniejszy - zauway Wil. - Musimy rusza. Charlene moe by w tarapatach!
- Co mam robi? - spytaem zdezorientowany.
Wil przysun si jeszcze bliej, wci dotykajc moich pleców. - Musimy odtworzy obraz twojej przyjacióki.
- I zatrzyma?
- Tak. Tak, jak ci powiedziaem, uczymy si teraz rozpoznawa i rozumie nasze intuicje na wyszych poziomach. Wszyscy chcemy, by zbiegi okolicznoci wiody do logicznych rozwiza, lecz dla wikszoci z nas caa ta wiedza jest jeszcze za wiea, a otacza nas kultura, która wci zbyt jest nasiknita starym sceptycyzmem, tak wic tracimy i nadziej, i wiar. Jednak zaczynamy powoli zdawa sobie spraw z tego, e jeli naprawd skupimy swoj uwag, jeli zauwaymy wszelkie szczegóy obrazu potencjalnej przyszoci, który pojawia si w naszych mylach, jeli wiadomie utrzymamy t wizj w umyle i bdziemy w ni wierzy, to wtedy jest bardzo, prawdopodobne, e stanie si ona rzeczywistoci.
- A wic to nasza wola sprawia, e obraz si realizuje?
- Nie. Przypomnij sobie moje dowiadczenie w innym wymiarze. Tam sam wol moesz powoywa rzeczywisto do istnienia, ale takie tworzenie nie daje satysfakcji. To samo odnosi si do naszego wymiaru, tyle e tutaj wszystko wydarza si wolniej. Przecie na Ziemi take moemy si woli doprowadzi do wszystkiego, czego zapragniemy, ale prawdziwe spenienie nastpuje dopiero wtedy, gdy dostroimy si do naszej duchowej drogi, do boskiego przewodnictwa. Tylko wtedy uywamy woli we waciwy sposób i moemy osiga tak przyszo, takie efekty, które naprawd s naszym przeznaczeniem. Innymi sowy, wspótworzymy wraz ze ródem boskiej mocy. Rozumiesz ju, jak rozpoczyna si Dziesite Wtajemniczenie? Zaczynamy si uczy, jak uywa umiejtnoci wizualizacji w ten sam sposób, w jaki s one uywane w innym wymiarze, a kiedy to czynimy, uzyskujemy poczenie z tamtym wymiarem, co z kolei pomaga nam zjednoczy Niebo i Ziemi.
Skinem gow. Ku wasnemu zaskoczeniu cakowicie go zrozumiaem. Wil wzi kilka gbokich oddechów i jeszcze mocniej nacisn na moje plecy. Kaza mi odtworzy w mylach kady szczegó twarzy Charlene. Przez chwil nic si nie dziao, a potem poczuem nag fal energii, która zawirowaa mn i z niesamowit si popchna mnie do przodu.
Leciaem z niewyobraaln prdkoci przez wielobarwny tunel. Byem w peni wiadomy i pamitam, e zastanawiaem si, czemu w ogóle si nie boj. Czuem raczej spokój, jakbym zblia si do czego dobrze znanego i dobrego. Kiedy ruch usta, znalazem si w miejscu, gdzie otaczao mnie ciepe, biae wiato. Poszukaem Wila i cho go nie widziaem, zdaem sobie spraw, e stoi tu za mn, po mojej lewej rce.
- No to jeste - powiedzia ze miechem. Wyranie syszaem jego wesoy gos. Wtedy dopiero dostrzegem jego ciao.
Wyglda tak samo jak przedtem, tyle e od wewntrz jakby emanowa wiatem.
Wycignem rk, by dotkn jego doni i wtedy zobaczyem, e moje wasne ciao wyglda tak jak jego. Kiedy próbowaem go dotkn, poczuem tylko pole energii otaczajce go w odlegoci kilku centymetrów od ciaa. Naciskajc rk mocniej, jedynie odsunem jego ciao od mojego, ale nie odczuem fizycznego dotyku.
Wil niemal pka ze miechu. Wyglda tak komicznie, e sam si rozemiaem.
- Niesamowite, co? - zapyta.
- Ta wibracja jest o wiele wysza ni w ruinach wityni Nieba - odparem. - Wiesz, gdzie si znajdujemy?
Wil w milczeniu rozglda si dokoa. Wydawao si, e jestemy zawieszeni gdzie w przestrzeni, gdzie nie ma horyzontu. Wszystko wokó zalane byo biaym, rozproszonym wiatem.
- To jest punkt obserwacyjny - powiedzia Wil po chwili. - Byem tu przez chwil, kiedy po raz pierwszy wyobraziem sobie twoj twarz. Ale wtedy byy tu te inne dusze.
- I co robiy?
- Przyglday si ludziom przybywajcym tu po mierci.
- Co? Chcesz powiedzie, e to tutaj przychodzi si zaraz po mierci?
- Tak.
- Ale czemu my tu jestemy? Czy co si stao z Charlene?
- Nie, nie wydaje mi si. - Obróci si bardziej w moim kierunku. - Pamitaj, co wydarzyo si mnie, kiedy w mylach otrzymaem twój obraz. Od tamtej chwili byem w wielu miejscach, zanim w kocu spotkalimy si przy wodospadach. Prawdopodobnie jest tu co, co powinnimy zobaczy, zanim bdziemy mogli znale Charlene. Poczekajmy i sprawdmy, po co przybyy te dusze.
Skin gow w lewo, gdzie tu przed naszymi oczyma materializowao si kilka postaci przypominajcych ludzkie istoty. Stay w odlegoci moe dziesiciu metrów od nas.
Moj pierwsz reakcj bya nieufno. - Wil, skd wiemy, e one maj przyjazne zamiary? A jeli bd nas chciay opta, czy co takiego?
- Wyczubym to. Rozpoznaj, kiedy czyim zamiarem jest manipulacja.
- Co wtedy czujesz?
- e kto bdzie chcia zabra mi energi. Czuj wtedy spadek samowiadomoci, trac orientacj.
- O tym mówiy Wtajemniczenia. Za ycia ludzie robi przecie to samo. Wic te prawa obowizuj take tutaj...
Kiedy istoty ju cakowicie si zmaterializoway, zachowaem ostrono, stopniowo zaczem jednak odczuwa wspania, pen mioci energi, która emanowaa z ich cia. Te ciaa zdaway si stworzone z bursztynowobiaego wiata, które taczyo i mienio si przed naszymi oczyma. Ich twarze miay ludzkie rysy, lecz nie mona si im byo dokadnie przyjrze, zatrzyma na nich wzroku. Nie mogem si nawet doliczy, ile ich byo. Przez chwil trzy, a moe cztery istoty patrzyy jakby prosto na nas, ale kiedy mrugnem i spojrzaem ponownie, widziaem ich sze, potem znów trzy. Pojawiay si, to znów znikay z pola widzenia, a wszystko to wygldao jak wielka, ruchoma chmura ciekego bursztynu na tle wibrujcej bieli.
Po kilku minutach obok nich zacza si materializowa pojedyncza posta. Bya jednak o wiele lepiej widoczna, miaa wietliste ciao jak ja i Wil. Widzielimy wyranie, e jest to mczyzna w rednim wieku. Rozglda si zdezorientowany, potem dostrzeg grup dusz i powoli zacz si uspokaja. Kiedy skupiem na nim uwag, ku memu zaskoczeniu wyranie pojem, co ten czowiek myli i odczuwa. Spojrzaem na Wil'a, który skinieniem gowy potwierdzi, e i on ma t sam moliwo.
Kiedy jeszcze bardziej si skoncentrowaem, wyczuem, e cho mczyzna jest wiadom otaczajcej go mioci i akceptacji, wci nie moe pogodzi si z wasn mierci. Zaledwie kilka minut wczeniej, jak co rano, uprawia jogging i kiedy chcia wbiec na wiksze wzgórze, dosta rozlegego zawau serca. Ból trwa tylko kilka minut, a po chwili ju unosi si nad swym ciaem, patrzc z góry na ludzi, którzy pospieszyli mu z pomoc. Potem nadjechao pogotowie i sanitariusz zacz akcj reanimacyjn. Kiedy siedzia obok swojego ciaa w karetce pogotowia, z przeraeniem usysza, jak ogaszaj jego mier. Chcia si koniecznie z nimi porozumie, ale nikt go nie sysza. Lekarz w szpitalu potwierdzi zgon, komentujc, e jego serce niemal eksplodowao i e nie mona go byo odratowa. Próbowa pogodzi si z tym faktem, ale inna cz jego jani ostro si temu sprzeciwiaa. Jak móg tak po prostu umrze? Wci jeszcze wzywa pomocy, kiedy znalaz si w kolorowym tunelu, który przywiód go a tutaj. Powoli zdawa si coraz bardziej wiadomy obecnoci innych dusz. Zbliy si do ich grupy. Jego obraz sta si mniej ostry, a on sam upodobni si do nich.
Nagle gwatownie oderwa si od grupy i zwróci w naszym kierunku. Wtedy ujrzelimy go jakby we wntrzu jakiego biura penego komputerów, wykresów na cianach i pracujcych przy biurkach ludzi. Wszystko wygldao niezwykle realnie, Tyle e przez na wpó przezroczyste ciany widzielimy, co dzieje si w rodku, a niebo nad biurowcem nie byo bkitne, lecz miao dziwny, oliwkowy kolor.
- On si udzi - powiedzia Wil. - Odtwarza sobie biuro, w którym pracowa na ziemi, próbuje udawa, e wcale nie umar.
Dusze wyranie si zbliyy, przybyo ich teraz par tuzinów.
Wszystkie migotay bursztynowym wiatem. Czuem, jak przekazuj temu czowiekowi mio i akceptacj. I jeszcze jakie informacje, których nie mogem do koca zrozumie. Powoli obraz biura zacz bledn, a w kocu znikn na dobre.
Mczyzna sta teraz z wyrazem rezygnacji na twarzy, a po chwili przyczy si do grupy dusz.
- Chodmy bliej - powiedzia Wil. W tym samym momencie poczuem jego do, lub raczej energi jego doni, popychajc moje plecy.
Kiedy tylko w mylach wyraziem zgod, znalelimy si bardzo blisko dusz i tego mczyzny. Widziane z bliska dusze miay wietliste twarze, troch jak ja i Wil, ale ich nogi i rce byy jedynie promieniami wiata. Mogem teraz patrze na te istoty nawet przez cztery czy pi sekund, zanim zaczynay znika mi sprzed oczu i mieni si, tak e znów musiaem mruga.
Zauwayem, e caa ich grupa, a take zmary czowiek wpatruj si intensywnie w biay, wietlny punkt, który zblia si ku nam. W kocu sta si ogromn wietlist bry, pokrywajc wszystko wokó. Nie mogc znie tego blasku, musiaem si odwróci, tak e widziaem tylko zarys postaci mczyzny, który patrzy prosto w t jasno bez najmniejszego problemu.
Znów mogem czyta jego myli i emocje. wiato wypeniao go niewyobraalnym uczuciem mioci i spokoju. Kiedy przyj to w siebie, jego wiedza osigna wyszy poziom. Móg teraz z nowej, szerszej perspektywy jasno spojrze na ycie, które wanie zakoczy.
Zobaczy okolicznoci swoich narodzin i wczesnego dziecistwa. Urodzi si jako John Donald Williams. Jego ojciec by do ograniczony, a matka zajmowaa si prac spoeczn i cigle przebywaa poza domem. Wyrasta jako dziecko zbuntowane i pene gniewu. Gotów by udowodni caemu wiatu, e jest zdolny osign wszystko, czego zechce, e zostanie wielkim naukowcem i matematykiem. Rzeczywicie w wieku dwudziestu dziewiciu lat zrobi doktorat z fizyki na synnym uniwersytecie w Massachusetts, nastpnie wykada na czterech równie prestiowych uczelniach, po czym przeniós si do Departamentu Obrony, a póniej do prywatnej korporacji zajmujcej si problemami energii.
Na tej ostatniej posadzie rzuci si w szaleczy wir pracy, zupenie nie dbajc o zdrowie i obcienie stresem. Po latach jedzenia w barach szybkiej obsugi i zaniedbywania wicze fizycznych, wykryto u niego chorob serca. Wtedy zacz wiczy, ale zbyt intensywnie i dosta zawau. Zmar w kwiecie wieku, majc pidziesit dziewi lat.
W tym momencie wiadomo Williamsa zwrócia si w inn stron. Zacz teraz aowa tego, w jaki sposób przey swoje ycie. Zda sobie spraw, e zarówno rodzina, w której si urodzi, jak dowiadczenia wczesnego dziecistwa, byy tylko pretekstem, by rozwin w sobie cechy, do których jego dusza miaa naturalne skonnoci i które pozwalay mu czu si waniejszym. Jego gówn broni sta si cynizm, wymiewanie innych, krytykowanie ich umiejtnoci, etyki i osobowoci. Teraz jednak zrozumia, e mia wtedy pod rk nauczycieli mogcych mu pomóc przezwyciy te ze cechy. Kady z nich pojawia si w jego yciu zawsze w odpowiednim momencie, by pokaza mu inn drog, lecz on ich zupenie lekceway.
Zamiast si zmieni, do koca w zalepieniu poda w raz ubranym kierunku. Wszystkie znaki mówiy mu, by ostroniej wybiera prac, by zwolni tempo. Badania technologii energetycznych, w które si zaangaowa, mogy mie setki niebezpiecznych nastpstw. Pozwoli jednak, by przeoeni mamili go humanitarnymi teoriami, a on nawet nie kwestionowa ich prawdziwych intencji. To, co robi, przynosio rezultaty, i tylko to si dla niego liczyo, gdy oznaczao sukces, saw, pienidze. Podda si swojej ambicji i potrzebie bycia wanym, bycia kim. Znowu. Mój Boe - myla teraz - zawiodem, zupenie tak, jak poprzednim razem.
Jego umys nagle zwróci si ku innemu obrazowi; bya to scena z dziewitnastego wieku i dotyczya jego poprzedniego wcielenia. Znajdowa si teraz w poudniowych Appalachach, na posterunku wojskowym. W wielkim namiocie kilkunastu mczyzn pochylao si nad map. Lampy rzucay migocce refleksy na pócienne ciany. Wszyscy obecni tu oficerowie byli jednomylni: nie istniaa ju nadzieja na pokój. Wojna bya nieunikniona, wszelkie wojskowe zasady gry dyktoway natychmiastowy atak. Jako jeden z dwóch przybocznych doradców dowodzcego generaa, Williams wci musia konkurowa z innymi. Sam doszed do wniosku, e w sprawie ataku na Indian rzeczywicie nie ma innego wyboru. Zreszt, w takiej sytuacji przeciwstawienie si przeoonym oznaczaoby koniec jego kariery. Poza tym, przecie i tak by ich nie przekona, nawet gdyby naprawd chcia. Atak by konieczny i bdzie to prawdopodobnie ostatnia, gówna bitwa w wojnie przeciw Indianom na wschodzie kraju.
Przerwa im posaniec przynoszcy wieci dla generaa. Kto chcia si z nim koniecznie widzie. Spogldajc przez odchylon po namiotu, Williams dostrzeg delikatn, bia kobiet w wieku by moe trzydziestu lat. Jej oczy wyraay desperacj. Póniej dowiedzia si, e bya to córka misjonarza, przynoszca wieci o moliwoci pokojowych rozmów z Indianami. Sama rozpocza negocjacje ze starszyzn plemienn, podejmujc wielkie ryzyko. Jednak genera nie chcia jej przyj. Nie wyszed nawet z namiotu, mimo e do niego krzyczaa. W kocu kaza j pod broni wyprowadzi z obozu. Nigdy nie pozna przesania, które ta kobieta przyniosa, nie chcia go zna. I znów Williams zachowa milczenie. Wiedzia przecie, e jego dowódca jest w sytuacji bez wyjcia - ju obieca rzdowi, e te tereny zostan oczyszczone i otwarte dla dalszej ekonomicznej ekspansji. Jeli zamiary si rzdowych i ich finansowych sprzymierzeców miay zosta zrealizowane, wojna bya konieczna. Nie wystarczao ju, by biali osadnicy i Indianie yli tu pospou, tworzc now, wasn kultur. Nie, wedle nowych planów tereny te musiay zosta opanowane, poskromione, objte cakowit kontrol, jeli mia tu zapanowa nowy, cywilizowany, bezpieczny i dostatni wiat. O nie, to byoby zbyt ryzykowne i wrcz nieodpowiedzialne, pozwoli zwykym ludziom decydowa o swoim yciu.
Williams wiedzia, e wojna zadowoli wielk finansjer - wacicieli linii kolejowych, dróg i kopal, a tym samym zabezpieczy take i jego wasne interesy. On musi teraz tylko trzyma jzyk za zbami i robi swoje. I tak wanie zrobi, cho w duszy bdzie si sprzeciwia. Jego kolega, drugi generalski adiutant, nie mia w ogóle podobnych skrupuów. Williams patrzy na niego przez ca dugo namiotu - na tego niewysokiego, lekko kulejcego mczyzn. Nikt nie wiedzia, dlaczego utyka, nie mia nigdy adnego wypadku. Ten czowiek zawsze potakiwa wadzy. Wiedzia doskonale, jakie byy zamiary wielkich tajnych karteli, podziwia ich si i pragn mie w tym swój udzia. Mia jednak jeszcze jeden sekret.
Ten czowiek, tak samo zreszt jak sam genera i inni przywódcy, po prostu ba si Indian. Chcia si ich pozby nie tylko dlatego, e mogli stanowi zagroenie i opónia rozwój przemysu i ekonomii, które powinny oywi te tereny. Oni wszyscy bali si tubylców z innego, gbszego powodu. Przeczuwali jak gbok, niedostpn wiedz, która, cho znana jedynie nielicznej indiaskiej starszynie, wyranie emanowaa z ich kultury, niepokoia, bya jakby napomnieniem i przypomnieniem czego, co nie powinno nigdy zosta zapomniane; wzbudzaa poczucie winy...
Williams dowiedzia si póniej, e owa córka misjonarza doprowadzia do spotkania wszystkich najwikszych indiaskich wodzów, szamanów i uzdrowicieli. Byo to ostatnie wezwanie, by zjednoczyli si i odwoali do tej swojej gbokiej wiedzy, uyli jej dla ratowania wiata, który w tak zawrotnym tempie wymyka si spod ich kontroli i zwraca przeciwko nim. W gbi duszy Williams wiedzia doskonale, e ta kobieta powinna by wysuchana, lecz w momencie próby zmilcza... nie uczyni nic, kiedy jednym krótkim skinieniem gowy genera odrzuci ostatni moliwo pokoju i nakaza rozpocz bitw.
Potem wspomnienia Williamsa przeniosy go daleko w lasy, na miejsce nadchodzcej bitwy. Kawaleria nacieraa w niespodziewanym ataku. Indianie bronili si, napadajc na biaych z obu stron. W oddali jaki pokanej postury mczyzna oraz kobieta próbowali ukry si, za ska. Mczyzna by modym naukowcem, doradc Kongresu. Przyby tu jako obserwator, a teraz by przeraony, e znalaz si tak blisko bitwy. To wszystko nie tak, to nie miao by tak. By tylko ekonomist, nie chcia dowiadcza przemocy. Przyjecha tu z przekonaniem, e biali i Indianie wcale nie musz walczy, e ekspansja ekonomiczna pomoe obu stronom, e pozwoli obu kulturom lepiej si rozwija, zintegrowa. Bya z nim ta sama kobieta, która wczeniej przysza do obozu wojskowego. Czua si opuszczona, zdradzona. Wiedziaa, e jej wysiki mogy przynie rezultaty, gdyby tylko jej posuchano. Powiedziaa sobie jednak, e si nie podda, e nie ustanie tak dugo, a ta przemoc si nie skoczy! Wci powtarzaa w mylach: Mona temu zaradzi! Mona to uzdrowi!
Nagle na zboczu wzgórza tu za ich plecami dwóch biaych jedców zaczo naciera na samotnego Indianina. Wytaem wzrok, eby go lepiej zobaczy i w kocu rozpoznaem w nim tego penego gniewu wodza, którego widziaem w swych mylach podczas rozmowy z Davidem. Tego samego, który tak ostro wystpowa przeciw pokojowym rozmowom z biaymi. Teraz szybko si odwróci i wystrzeli strza wprost w serce jednego z napastników. Drugi onierz zeskoczy z konia i rzuci si na Indianina. Walczyli zawzicie, a w kocu nó biaego zagbi si w gardle smagego wodza. Krew obficie popyna na ziemi. Patrzc na t walk, roztrzsiony mody naukowiec baga kobiet, by uciekaa razem z nim, ale ona tylko uciszya go gestem doni i nakazaa, eby si nie rusza. I wtedy po raz pierwszy Williams dostrzeg starego szamana, ukrytego za drzewem nieopodal tej pary. Jednak jego posta to pojawiaa si, to znikaa sprzed oczu. W nastpnej chwili kolejny oddzia kawalerii wynurzy si zza zbocza, nacierajc wprost na to wzgórze. Hukny wystrzay, przeszywajc piersi biaego mczyzny i kobiety. Stary Indianin sta spokojnie, wyprostowany, by po chwili take polec.
W tym momencie Williams popatrzy na inne wzgórze, które górowao nad ca panoram. Jaki czowiek obserwowa bitw z jego szczytu. Ubrany by w wyprawione skóry i trzyma za uzd jucznego mua jak typowy górski traper. Obojtnie odwróci si od pola bitwy i zszed ze wzgórza z drugiej strony, przeszed obok jeziora, do którego wpaday wodospady i znikn z pola widzenia. Wtedy, ku memu oszoomieniu, rozpoznaem to miejsce! Bitwa toczya si dokadnie tu, gdzie spotkaem Wila, na poudnie od wodospadów!
Kiedy ponownie zwróciem uwag na Williamsa, przeywa jeszcze te sceny pene nienawici i przelanej krwi. Wiedzia teraz, e jego niemoc podczas konfliktu z Indianami, jego bierno zdeterminowaa ycie, jakie wybra w swej kolejnej inkarnacji, lecz i tym razem, po raz kolejny, nie potrafi dziaa. W yciu, które wanie zakoczy, znów napotka i t kobiet, i tego doradc kongresu, ale i tym razem nie pomóg im w ich misji; nie zdy. Williams wiedzia, e mia si spotka z tym mczyzn na szczycie jakiego wzgórza, w krgu wielkich drzew, mia rozbudzi w nim wiadomo, by ten móg znale w dolinie kolejnych sze osób i stworzy wraz z nimi grup siedmiu. Grupa ta miaa wspólnie przezwyciy lk.
Ta myl znów wywoaa w nim gbokie wspomnienia. Lk by wielkim wrogiem ludzkoci w cigu caej jej historii. Williams przeczuwa, e kultura na ziemi rozpoczyna obecnie proces polaryzacji, e ci, którzy chc kontrolowa wiat, wykonaj ostateczny wysiek, by zdoby nad nim wadz, e bd chcieli wykorzysta nowe technologie dla swych wasnych celów. Williams cierpia. Wiedzia, jak niezwykle istotne jest, by owa grupa siedmiu osób si spotkaa. Od takich grup zaleaa teraz caa historia, i tylko jeli si spotkaj, jeli zrozumiej natur lku, tylko wtedy bdzie mona powstrzyma polaryzacj i zaprzesta eksperymentów, które maj miejsce w tej dolinie.
Bardzo powoli zdaem sobie spraw, e znów znajduj si w miejscu wypenionym mikkim, biaym wiatem. Wizje Williamsa si skoczyy, i zarówno on, jak i pozostae istoty, nagle zniknli. Potem odczuem jakby szybki ruch w ty, od którego zakrcio mi si w gowie, straciem na moment poczucie przestrzeni.
Po chwili zauwayem, e Wil jest znów obok mnie.
- Co si stao? - spytaem. - Gdzie oni s?
- Nie jestem pewien - odpowiedzia.
- Co tu si dziao?
- Williams dowiadcza Przegldu ycia.
Skinem gow.
- Wiesz, na czym to polega? - zdziwi si Wil.
- Chyba tak - odparem. - Wiem, e ludzie, którzy przeyli mier kliniczn, czsto opowiadaj, e widzieli cae swoje ycie; czy wanie to miae na myli?
- Tak... w pewnym sensie. Przegldy ycia mog mie wielki wpyw na kultur caej ludzkoci. To jest równie cz owej doskonalszej perspektywy, któr daje wiedza o innym wymiarze. Tysice osób przeyy mier kliniczn i kiedy ich historie s powtarzane i staj si szeroko znane, realno Przegldu ycia staje si czci naszej ziemskiej wiadomoci. Wiemy, e po mierci bdziemy musieli znów spojrze na swoje ycie i rozpacza nad kad stracon okazj, nad kadym przypadkiem, kiedy nie podjlimy waciwego dziaania. I ta wiedza przyczynia si do tego, e coraz bardziej polegamy na naszej intuicji, e próbujemy zatrzymywa w umyle obrazy i nauki, które ona podpowiada. To daje nam moliwo peniejszego i bardziej wiadomego wykorzystania naszego ycia. Nie chcemy przecie traci wanych okazji. Nie chcemy kiedy w przyszoci, spogldajc wstecz, zda sobie sprawy z tego, e jako przegapilimy to ycie, e nie udao nam si podj waciwych decyzji.
Nagle Wil zamilk i przekrzywi gow, jakby nasuchiwa.
W tym momencie poczuem ukucie w splocie sonecznym i te usyszaem ten natarczywy pomruk. Po chwili dwik znikn.
Wil rozglda si wokó. Biel, która nas otaczaa, poprzetykana bya teraz pasemkami ciemnej szaroci.
- Cokolwiek to jest, wpywa take na inny wymiar! - powiedzia zaniepokojony. - Nie wiem, czy zdoamy utrzyma poziom naszych wibracji.
Po jakim czasie szare pasemka powoli zblady i znów powrócia nieskazitelna biel.
- Pamitasz to ostrzeenie w Dziewitym Wtajemniczeniu?
To dotyczce nowych technologii? - spyta Wil. - Williams te mówi o tych, którzy yj w lku i maj wadz nad now technologi.
- A co z t grup siedmiu osób, która miaa si znów spotka? I tymi wspomnieniami Williamsa z dziewitnastego wieku?
Wil, w moich wizjach widziaem to samo, te same osoby. Co to znaczy?
Wil stawa si coraz bardziej powany. - Myl, e przybylimy tu wanie w tym celu, by to zobaczy. I myl te, e ty jeste jednym z grupy siedmiu.
Nagle dwik znów zacz narasta.
- Williams powiedzia, e najpierw musimy zrozumie ten lk - podkreli Wil - by potem umie go zwalczy. I wanie to powinnimy teraz zrobi: znale sposób, jak poj lk.
Zaledwie Wil skoczy zdanie, rozdzierajcy huk przeszy moje ciao i popchn mnie do tyu. Wil wycign do mnie rk, jego twarz staa si niewyrana i zamazana, staraem si chwyci jego do, ale nagle znikn mi sprzed oczu, a ja spadaem w dó, bezwolnie, byskawicznie, wród migoccej feerii barw.
Pokonujc lk
Kiedy otrzsnem si z szoku, stwierdziem, e oto znów jestem nad wodospadami, a mój plecak ley o kilka kroków dalej, pod skalnym nawisem, dokadnie tam, gdzie go wczeniej zostawiem. Rozejrzaem si: ani ladu Wila. Co si stao? Gdzie on jest?
Zgodnie z moim zegarkiem, od chwili gdy przeniosem si w inny wymiar, mina nie wicej ni godzina. Kiedy próbowaem mylami ogarn cae to dowiadczenie, wci nie mogem wyj z podziwu, jak wiele mioci i akceptacji, a jak mao strachu tam czuem. Teraz jednak wszystko wokó mnie zdawao si jakie szare, przygaszone i niespokojne.
Z trudem podniosem plecak, a w moim ciele zacz narasta lk. Wród tych ska czuem si teraz zbytnio widoczny, postanowiem wic wróci do lasu, na poudniowe wzgórza i zosta tam tak dugo, dopóki nie podejm decyzji, co dalej. Wanie pokonaem pierwsze wzniesienie i schodziem ze zbocza, gdy dostrzegem niskiego mczyzn, moe koo pidziesitki. Mia rude wosy, krótk, rzadk bródk, nosi lune, sportowe ubranie. Nim zdyem si ukry, zobaczy mnie i pospieszy wprost w moim kierunku.
Kiedy podszed blisko, umiechn si niemiao.
- Obawiam si, e troch pobdziem. Czy moe mi pan pokaza drog powrotn do miasta?
Objaniem mu, jak doj do strumieni i potem wprost do stacji straników. Ucieszy si i wyranie rozluni. - Wczeniej spotkaem ju jedn kobiet, te mówia, ebym zawróci, ale musiaem pomyli cieki. Pan take wraca do miasteczka?
Przyjrzaem si bliej jego twarzy i wydao mi si, e wyczuwam w nim smutek, a nawet gniew.
- Nie, chyba jeszcze nie - odparem. - Szukam przyjacióki, która gdzie tu biwakuje. A jak wygldaa ta kobieta, któr pan spotka?
- Miaa jasne wosy i bkitne oczy. Mówia bardzo szybko, wic nie dosyszaem nazwiska. A kogo pan szuka?
- Charlene Billings. Czy pamita pan co jeszcze z rozmowy z t kobiet?
- Mówia o Parku Narodowym, moe dlatego pomylaem, e ona te naley do tych poszukiwaczy, którzy si tutaj krc. Prosia, ebym opuci dolin. Mówia, e musi tylko zabra swój sprzt i te wraca. Bya bardzo zaniepokojona, jakby dziao si tu co zego i wszystkim miao zagraa niebezpieczestwo. Bya jednak bardzo tajemnicza, nie podaa mi adnych szczegóów. Szczerze mówic, w ogóle nie wiem, o co jej chodzio... - Z jego tonu wywnioskowaem, e ten facet nie lubi niedomówie.
- Zdaje si, e to wanie moga by moja przyjacióka - powiedziaem tak mio, jak mogem. - Gdzie dokadnie pan j spotka?
Wskaza na poudnie i poinformowa mnie, e byo to jaki kilometr dalej. Sza samotnie i z tamtego miejsca skierowaa si na poudniowy wschód.
- W takim razie odprowadz pana a do róda - postanowiem.
Schodzilimy ju dusz chwil ze zbocza, gdy nagle zapyta:
- Skoro to paska przyjacióka, to jak pan myli, gdzie ona sza?
- Nie wiem.
- Moe do jakiego tajemniczego miejsca? Szuka utopii... - umiechn si cynicznie. Zrozumiaem, e mnie prowokuje.
- Moe tak, moe nie - odparem spokojnie. - A pan nie wierzy w takie utopie?
- Oczywicie, e nie. To naiwne mylenie z epoki neolitu.
- Mamy wic troch róne zapatrywania - odparem do sucho, bo nagle poczuem ogromne zmczenie i chciaem jak najszybciej skoczy t dziwn wymian zda.
- Ale takie wanie s fakty - powiedzia ze miechem. - Nie bdzie adnej utopii, adne takie historie si nie wydarz! Jest coraz gorzej i gorzej, a nie lepiej! Ekonomia wiatowa wymyka si spod kontroli, tylko patrze, jak to wszystko wybuchnie.
- Czemu pan tak uwaa?
- Prosta obserwacja demografii. Przez wikszo tego stulecia w krajach zachodu dominowaa silna klasa rednia, która optowaa za porzdkiem i rozsdkiem, wierzc, e jej system ekonomiczny moe uzdrowi ca ludzko. Tyle e tej wiary zaczyna brakowa. To wida wszdzie. Coraz mniej ludzi ma zaufanie do tego systemu, coraz rzadziej przestrzega si regu gry. A to dlatego, e klasa rednia si kurczy, zanika. Rozwój technologii czyni ludzk prac bezwartociow, rozbija ludzko na dwie grupy: tych, którzy maj i tych, którzy nie maj: S tacy, którzy posiadaj inwestycje i prawa wasnoci i ci, którzy ograniczeni s do wykonywania sualczej pracy dla innych. Niech sobie pan do tego doda upadek systemu edukacji i ma pan zarys caego problemu.
- To brzmi strasznie cynicznie - powiedziaem.
- Ale to wanie jest rzeczywisto. To jest prawda. Samo przetrwanie zabiera ludziom coraz to wicej i wicej wysiku. Widzia pan ostatnie wyniki bada nad stresem? Nikt ju nie czuje si bezpieczny, a najgorsze jeszcze si nawet nie zaczo. Zaludnienie planety jest coraz wiksze, a jeli technologia dalej si bdzie rozwijaa w takim tempie, to jeszcze powikszy dystans midzy ludmi wyksztaconymi i niewyksztaconymi, a najbiedniejszych bdzie coraz bardziej wyniszczaa zbrodnia i narkotyki... Jak pan myli - doda po chwili - co si stanie w tych wszystkich zacofanych krajach? Ju w tej chwili wikszo rodkowego Wschodu i Afryki jest w rkach religijnych fundamentalistów, których celem jest zniszczenie tej cywilizacji, uwaaj j bowiem za imperium za. Chc j zastpi jak perwersyjn teokracj, w której przywódcy religijni decyduj o wszystkim i maj sankcjonowane prawo skazywania na mier tych, których sami uznaj za heretyków, i to na caym wiecie... Prosz tylko pomyle, jaki normalny kraj wiadomie zgodziby si na tak rzeni i to w imi duchowych wartoci? A jednak przykady wci mona mnoy. W Chinach cigle zabija si noworodki pci eskiej. Wiedzia pan o tym? Powtarzam panu: prawo, porzdek. i poszanowanie dla ludzkiego ycia s w coraz mniejszej cenie. wiat si degeneruje, rozprzestrzenia si mafijna mentalno, rzdzca si zawici i zemst. I by moe jest ju za póno, by to wszystko zatrzyma. Ale wie pan co? I tak nikt si tym naprawd nie przejmuje! Nikt! Politycy nawet nie kiwn palcem. Im zaley tylko na wadzy i forsie, i na tym, jak ich nie straci. wiat zmienia si zbyt szybko. Nikt nie moe za nim nady i dlatego wszyscy wci si cigamy, starajc si wyrwa dla siebie ile tylko mona, zanim bdzie za póno. I tak jest wszdzie i ze wszystkim.
W kocu zamilk na chwil, by wzi oddech i spojrza na mnie znaczco. Zatrzymaem si wanie na szczycie, eby podziwia zbliajcy si zachód soca. Nasze oczy si spotkay. Chyba zda sobie spraw, e troch go ponioso, i w tym momencie wyda mi si niesamowicie znajomy. Przedstawiem mu si, on take poda mi swoje imi i nazwisko: Joel Lipscomb. Patrzylimy na siebie jeszcze przez chwil, ale nic w jego twarzy nie wskazywao na to, by mnie rozpozna. Dlaczego spotkalimy si w tej dolinie? Kiedy tylko zadaem sobie w mylach to pytanie, otrzymaem odpowied. On werbalizowa wizj globalnego lku, o którym mówi Williams. Po plecach przebieg mi dreszcz. To spotkanie miao nastpi. Spojrzaem na niego z now uwag.
- Naprawd uwaasz, e jest a tak le?
- O tak, absolutnie - odpar bez wahania. - Jestem dziennikarzem i te same zjawiska, oczywicie w mniejszej skali, mog obserwowa w swoim zawodzie. W przeszoci przynajmniej staralimy si wykonywa nasz prac, respektujc pewne elementarne zasady etyczne. Ale ju tak nie jest. Teraz chodzi tylko o tani sensacj i interes. Nikt ju nie szuka prawdy, nie próbuje jej przedstawia najlepiej i najobiektywniej, jak potrafi. Dziennikarze szukaj najbardziej szokujcego sposobu podawania faktów oraz wszelkiego brudu, do jakiego mog dotrze. Nawet jeli niektóre oskarenia maj realne przesanki, to i tak podaje si je tylko dlatego, e podnosz ogldalno programu czy nakad gazety. W tym wiecie, gdzie ludzie s albo znieczuleni, albo przeraeni, najlepiej sprzedaje si to, co niewiarygodne. I taki rodzaj dziennikarstwa sam siebie napdza i sam siebie niszczy. Wyobra sobie, e jaki mody dziennikarz chce si przebi i przetrwa w tej dungli. Musi si dostosowa i robi to samo, co inni. Bo jeli nie, to zostanie w tyle, bdzie biedny i bezrobotny, przynajmniej on tak uwaa. I wiesz, co wtedy robi? Zmyla jak nieprawdopodobn afer, niby to opart na faktach. To si dzieje cigle.
Szlimy wci na poudnie, pod stopami gdzieniegdzie pojawiay si jeszcze skay.
- W innych zawodach jest dokadnie tak samo - cign Joel. - Popatrz tylko na adwokatów! By moe byy takie czasy, e pozycja urzdnika sdowego co znaczya, czasy, gdy biorcy udzia w procesie mieli szacunek dla prawdy i sprawiedliwoci. One z pewnoci miny. Przypomnij sobie tylko te ostatnie procesy sawnych ludzi, transmitowane przez telewizj. Prawnicy, adwokaci, robi wszystko, by znieksztaci prawd; potrafi tak wpyn na aw przysigych, e wrcz zmuszaj j do uwierzenia w mtne przypuszczenia, w hipotezy, które s ich wasnym wymysem. Potem w telewizyjnych programach inni adwokaci szeroko komentuj i tumacz te wywody i zawioci prawnego postpowania, jakby nie byo w tym adnej perwersji, jakby wszystko byo w absolutnym porzdku. A tak wcale nie jest! Zgodnie z nasz konstytucj kady ma niby prawo do uczciwego procesu, jednak pienidze sprawiaj, e adwokaci nie widz niczego zdronego w ukrywaniu faktów, w wypaczaniu prawdy, byle tylko wybroni swego klienta. Z drugiej strony dziki telewizji w kocu moglimy na wasne oczy zobaczy t korupcj, przekona si, na czym polega: adwokaci myl tylko o wyrobieniu sobie synnego nazwiska i reputacji, by móc potem da wyszych stawek. Mog sobie na to pozwoli, bo s przekonani, e nikomu na prawdzie nie zaley. I wiesz co? Maj racj, rzeczywicie nikomu nie zaley. Przecie kady robi dokadnie to samo. Idziemy na skróty, mamy na uwadze tylko szybki zysk, nikt nie myli o przyszoci. Bo podwiadomie wiemy, e nasz sukces jest kruchy, w kadej chwili moe si skoczy. I brniemy w to dalej, nawet kosztem utraty zaufania innych, byle do przodu, byle po swoje... Ju niedugo wszystkie spoeczne umowy, które spajaj nasz cywilizacj, zostan pogwacone. Pomyl tylko, co si stanie w wielkich miastach, kiedy bezrobocie osignie jeszcze wyszy poziom. Ju teraz przestpczo wymkna si spod kontroli. Policjanci nie bd przecie ryzykowali wasnego ycia dla spoeczestwa, któremu i tak jest wszystko jedno. Dlaczego maj by przesuchiwani przez jakiego prawnika, któremu i tak nie zaley na prawdzie, albo wykrwawia si na mier gdzie w ciemnej uliczce, skoro i tak nikt tego nie doceni? Lepiej spoglda w inn stron i spokojnie odbbni swoje dwadziecia lat suby, moe nawet wzi na boku kilka sutych apówek? I tak dalej, i tak dalej. Jak zatrzyma to bdne koo?
W kocu zamilk. Przygldaem mu si, utrzymujc szybkie tempo marszu.
- Ty pewnie uwaasz, e jakie duchowe przebudzenie moe nas uratowa, co? - spyta po chwili.
- Mam tak nadziej.
Pospiesznie przeskoczy przez pie zwalonego drzewa, eby dotrzyma mi kroku.
- Suchaj - nie dawa za wygran - ja te przez chwil daem si nabra na te historie, na to gadanie o wyszym celu, przeznaczeniu i Wtajemniczeniach. Zaczem nawet zauwaa w moim wasnym yciu do interesujce zbiegi okolicznoci. Stwierdziem jednak, e to wariactwo. Ludzki umys potrafi sobie wmówi ca mas takich rzeczy; nawet nie zdajemy sobie sprawy, e to robimy. Ale kiedy si temu bliej przyjrze, to cae gadanie o duchowej odnowie to tylko czysta retoryka.
Ju chciaem odeprze jego argumenty, ale si powstrzymaem. Intuicja podpowiadaa mi, eby da mu si najpierw wygada.
- Tak... - mruknem tylko. - To rzeczywicie moe czasem tak wyglda.
- Wemy na przykad, co mówi o tej dolinie - zacz znowu. - Takich wanie bzdur kiedy chtnie suchaem. A to jest tylko dolina, pena drzew i krzaków, jak tysice innych dolin.
- Pooy do na pniu drzewa, które wanie mijalimy. - Wydaje ci si, e ten Park Narodowy przetrwa? Daj spokój. Wiemy, jak ludzko zanieczyszcza oceany i cay ekosystem, jak wzrasta konsumpcja papieru i innych produktów pozyskiwanych z drewna; to miejsce te ju niedugo zamieni si w pustyni jak wiele innych. Nikomu nie zaley na drzewach. Jak mylisz, w jaki sposób rzdowi udaje si budowa tutaj drogi za pienidze podatników, karczowa lasy, a potem sprzedawa drewno poniej jego rynkowej ceny? Albo rujnowa najpikniejsze miejsca tylko po to, by prywatne koncerny deweloperskie byy szczliwe? Wiem, ty pewnie uwaasz, e w tej dolinie dzieje si co tajemniczego. I nawet ci rozumiem. Kady by chcia, eby si wydarzyo co niesamowitego, zwaszcza biorc pod uwag, jak nieciekawe staje si nasze ycie. Niestety, nic takiego si nie dzieje. Jestemy tylko zwierztami, stworzeniami na tyle nieszczliwymi, by mie wiadomo, e yjemy i umieramy, nie wiedzc nawet, jaki by tego ycia sens i cel. Moemy sobie wymyla i udawa, co chcemy, jednak ten podstawowy egzystencjalny fakt jest wci niepodwaalny: niczego nie wiemy.
- Ty naprawd nie wierzysz w aden wymiar duchowy? - Spojrzaem na niego.
- Jeli Bóg istnieje, musi by wyjtkowo okrutnym potworem - rozemia si gono. - Jak moesz w ogóle mówi o duchowej rzeczywistoci? Patrz na ten wiat! Jaki Bóg wymyliby takie straszne miejsce, gdzie dzieci umieraj w mczarniach z godu i chorób, podczas gdy drogie restauracje codziennie wyrzucaj na mietniki tony ywnoci? Chocia... - doda po chwili - moe to wanie tak ma by? Moe taki jest boski zamiar? Moe ci, którzy gosz koniec wiata, maj racj? Mówi, e ycie i historia to tylko sprawdzian wiary, który pokae, kto zostanie zbawiony, a kto nie, e to boski sposób na odrónienie dobrych od zych... - Usiowa si umiechn, ale wkrótce znów pogry si w swych mrocznych mylach.
Po raz kolejny przyspieszy kroku, by si ze mn zrówna.
Wchodzilimy na otwart przestrze, widziaem ju z daleka drzewo wron.
- Wiesz, co jeszcze twierdz ci od koca wiata? - spyta. - Kilka lat temu zbieraem o nich materiay. To fascynujce.
- Nie, nie wiem. - Skinieniem gowy zachciem go, by mówi dalej.
- Studiuj proroctwa ukryte w Biblii, zwaszcza w ksidze Apokalipsy. Oni wierz, e yjemy teraz w czasach, które nazywaj ostatnimi dniami, kiedy to zaczn si sprawdza wszystkie przepowiednie. W skrócie, mówi tak: nadchodzi czas ponownego przyjcia Chrystusa i stworzenia boskiego królestwa na ziemi. Ale zanim to nastpi, Ziemia musi wycierpie seri wojen, klsk ywioowych, i innych apokaliptycznych katastrof zapowiedzianych w Biblii. Znaj te wszystkie przepowiednie bardzo dokadnie i teraz cay czas obserwuj, co si dzieje na wiecie, oczekujc, e nastpi kolejny punkt programu.
- A co on przewiduje? - spytaem.
- Pokojowe porozumienie na Bliskim Wschodzie, które pozwoli na odbudow wityni w Jerozolimie. Wedug nich w jaki czas potem rozpocznie si rozam midzy ludmi i wszyscy prawowierni zostan zabrani z powierzchni Ziemi i ywcem uniesieni do Nieba.
- Uwaaj, e ludzie zaczn tak po prostu znika? - Zatrzymaem si i spojrzaem na niego niepewnie.
- Tak, tak mówi Biblia. Potem ma nadej czas klski, siedem lat, podczas których dla tych, co zostali na ziemi, rozpta si prawdziwe pieko. Wszystko zacznie si rozpada na kawaki: gigantyczne trzsienia ziemi zrujnuj ekonomi, wzburzone fale oceanów zalej wiele miast, a reszty dokona zbrodnia i grabiee. A potem ma si pojawi polityk, prawdopodobnie gdzie w Europie, który wymyli plan, jak wszystko doprowadzi do porzdku, oczywicie, jeli dojdzie do wadzy. Wtedy powstanie centralnie sterowana ekonomia, która bdzie regulowaa handel w wikszoci pastw. Jednak eby bra w niej udzia i korzysta z nowych technologii, kady bdzie musia przysic wierno temu przywódcy i da sobie wszczepi w do elektroniczny mikroprocesor, który bdzie dokumentowa wszystkie ekonomiczne dziaania. Ten, jak go nazywaj, Antychryst, ma najpierw chroni Izrael i uatwi wynegocjowanie pokoju, a potem przej do ataku, rozpoczynajc wojn, w której udzia wezm wszystkie kraje islamskie, Rosja, a w kocu Chiny. Wedle przepowiedni, kiedy Izrael bdzie ju bliski poddania si, na ziemi zejd boscy anioowie i wygraj wojn. Zapanuje wtedy pokój, który potrwa tysic lat. - Przekn lin i znów na mnie spojrza. - Wejd kiedy do ksigarni i dobrze si rozejrzyj. Wszdzie znajdziesz komentarze do tych przepowiedni, a publikuje si ich coraz wicej.
- A jak ty mylisz, czy ci, którzy gosz koniec wiata, mog mie racj?
- Nie, nie sdz. - Potrzsn gow. - Wszystko, co da si na tym wiecie przewidzie, to ludzka chciwo i korupcja. Jaki dyktator rzeczywicie moe si pojawi i urosn w si, ale tylko dlatego, e znajdzie sposób, by wykorzysta ju panujcy chaos.
- Mylisz, e tak si stanie?
- Nie wiem, ale powiem ci jedn rzecz. Jeli upadek klasy redniej bdzie si pogbia, biedni stan si jeszcze biedniejsi, zbrodnia w wielkich miastach rozprzestrzeni si take poza nie, a do tego jeszcze wydarzy si, powiedzmy, jaka seria powanych klsk ywioowych, które na chwil zachwiej wiatow ekonomi, to na caym wiecie naprawd bdziemy mieli tysice godnych ludzi gotowych na wszystko; zapanuje totalna panika. I jeli w takim zamieszaniu pojawi si kto, kto zaproponuje sposób na wyjcie z kryzysu, w zamian dajc jedynie, bymy oddali cz naszych obywatelskich praw do wolnoci, to nie wtpi, e pójdziemy na taki ukad.
Zatrzymalimy si na chwil, eby napi si wody z mojej manierki. Drzewo wron byo okoo pidziesiciu metrów przed nami. Uniosem gow. Gdzie w oddali pojawi si znów ten cichy pomruk.
- Ty co syszysz? - zapyta Joel, mruc oczy.
- Taki dziwny przecigy dwik, jakby buczenie, ju wczeniej go syszaem. Myl, e w tej dolinie kto moe robi jakie eksperymenty.
- Jakie znów eksperymenty? Kto by je przeprowadza? Dlaczego ja nic nie sysz?
Ju miaem mu odpowiedzie, kiedy obaj usyszelimy inny dwik. Suchalimy w napiciu.
- To jaki pojazd - powiedziaem.
Dwa szare jeepy nadjechay z zachodu i kieroway si wprost ku nam. Ukrylimy si szybko w pobliskich krzakach. Samochody miny nas w odlegoci moe stu metrów. Jechay w t sam stron co jeep, którego widziaem wczeniej.
- Nie podoba mi si to - rzuci cicho Joel. - Kto to by?
- Có, na pewno nie suba lena, a tu nie wolno jedzi nikomu innemu. Myl, e ci ludzie musz by zamieszani w eksperyment.
Wyglda na przeraonego.
- Jeli chcesz - powiedziaem - moesz std doj do miasta prostsz drog. Skieruj si na poudniowy zachód, w stron tych wzgórz. Tam trafisz na strumie i wzdu jego biegu dojdziesz do miasta. Pamitaj, cay czas na zachód. Moe nawet zdysz przed zmrokiem.
- A ty nie wracasz?
- Jeszcze nie. Pójd na poudnie i tam poszukam mojej przyjacióki.
- Przecie tym ludziom nie wolno przeprowadza adnych eksperymentów bez wiedzy wadz! - Joel zmarszczy czoo.
- Wiem.
- Moe powinnimy co z tym zrobi? Kogo powiadomi? To jaka mierdzca sprawa.
Nie odpowiedziaem. Poczuem w odku nagy skurcz niepokoju.
Joel jeszcze przez chwil nasuchiwa, a potem oddali si szybko w kierunku, który mu pokazaem. Odwróci si tylko raz i potrzsn gow.
Patrzyem za nim, a przeszed przez k i znikn mi z oczu. Potem pospieszyem na poudnie, znów mylc o Charlene. Co ona tu robi? Gdzie sza, gdy spotka j Joel? Nie znaem odpowiedzi. Utrzymujc ostre tempo, doszedem do strumienia w jakie pó godziny. Soce byo teraz cakowicie schowane za chmurami tu nad zachodnim horyzontem. Szare wiato rzucao niesamowite cienie na otaczajce mnie drzewa. Byem brudny i zmczony, a suchanie gadaniny Joela wprawio mnie w nie najlepszy nastrój. Moe mam ju dosy dowodów, eby si zgosi do wadz, moe wanie w ten sposób najlepiej pomog Charlene? Koatao mi w gowie kilka pomysów, wszystkie jednak miay na celu usprawiedliwienie mojego powrotu do miasteczka.
Po obu stronach strumienia drzewa rosy do rzadko, zdecydowaem si wic przej troch dalej, w gstszy las, cho wiedziaem, e te tereny s ju prywatn wasnoci. Po drodze znów usyszaem silnik samochodu. Pobiegem szybko przed siebie, w kierunku ostrego skalnego wzniesienia. Wbiegem na szczyt i chciaem jak najszybciej przeskoczy na drug stron, eby znikn z pola widzenia. Wtedy wanie spory gaz, od którego próbowaem si odbi, usun mi si spod nóg i zacz spada. Za nim posypay si inne kamienie. Straciem równowag i runem w dó. Upadem w niewielki skalny zaom, a obok mojej gowy wci przelatyway kamienie. Kilka uderzyo mnie w klatk piersiow. Zdoaem przeturla si na bok; rkoma zakryem gow. Kamienna lawina wci spadaa.
Wtedy ktem oka dostrzegem jaki niewyrany, biay, wietlisty ksztat, który pojawi si dokadnie naprzeciw mnie. Równoczenie ogarn mnie niezwyky spokój. Byem pewien, e spadajce gazy jako mnie omin. Zacisnem powieki i tylko suchaem oskotu ponad moj gow. Potem powoli otworzyem oczy i próbowaem co dostrzec poprzez tumany wznoszcego si kurzu. Otarem twarz. Kamienie leay wokó mnie, jakby kto je równiutko poukada. Jak to si stao? Co to za biay ksztat? Przez chwil bacznie si rozgldaem. Nagle za jednym z wielkich gazów dostrzegem ruch. Wyskoczy zza niego modziutki ry i spoglda mi prosto w oczy. Wiedziaem, e jest tak may, i powinien si sposzy i uciec, ale zamiast tego ociga si i patrzy na mnie z ciekawoci. W kocu wystraszy go zbliajcy si dwik samochodu. Ry uskoczy i w kilku susach znikn w lesie. Podniosem si i niezdarnie przebiegem kilka kroków, ale po chwili znów upadem na skay. Przeraliwy ból przeszy ca nog. Z trudem podczogaem si jeszcze kilka metrów dzielcych mnie od drzew. Przeturlaem si za pie wielkiego dbu w ostatniej chwili, bo szary jeep ju podjeda do strumienia. Nieco zwolni, a potem znów skierowa si na poudniowy wschód. Z bijcym sercem usiadem i zdjem but, eby obejrze kostk. Ju zaczynaa puchn. Dlaczego jeszcze to? - mylaem wcieky. Kiedy próbowaem nastawi stop, zobaczyem nagle kobiet, która obserwowaa mnie z odlegoci okoo trzydziestu metrów. Zamarem, a ona sza wprost na mnie.
- Wszystko w porzdku? - spytaa mio. Bya to wysoka Murzynka, moe czterdziestoletnia, ubrana w luny dres i adidasy. Kosmyki czarnych wosów, które wysuny si z koskiego ogona, powieway na wietrze wokó jej skroni. W rce miaa may, zielony plecaczek.
- Siedziaam tam i widziaam, jak spadasz - powiedziaa. - Jestem lekarzem. Chcesz, ebym to obejrzaa?
- Bd bardzo wdziczny - wymamrotaem troch nieprzytomnie, nie mogc uwierzy w tak nieprawdopodobny zbieg okolicznoci.
Uklka obok mnie, delikatnie badajc nog, jednak co chwila z niepokojem spogldaa w stron strumienia.
- Jeste tu sam? - spytaa.
Pobienie opowiedziaem jej o poszukiwaniach Charlene, ale nie zdradziem adnych szczegóów. Odpara, e nie spotkaa nikogo, kto by odpowiada temu opisowi. Kiedy mówia, a potem przedstawia si jako Maja Ponder, we mnie roso coraz mocniejsze przekonanie, e mog j obdarzy absolutnym zaufaniem.
- Ja pochodz z Asheville - powiedziaa - ale prowadz wraz z partnerem mae centrum terapii kilka kilometrów std. Niedawno je otwarlimy. Jestemy te wacicielami czterdziestu akrów doliny, wanie tutaj. Nasz teren przylega do Parku Narodowego. - Zatoczya doni pókole. - I mamy jeszcze czterdzieci akrów od tego wzniesienia na poudnie.
Otworzyem kiesze plecaka i wyjem swoj manierk.
- Chcesz troch wody? - spytaem.
- Nie dzikuj, mam swoj. - Signa do plecaczka, wyja butelk i otworzya j, ale zamiast si napi, namoczya may rcznik i przyoya go do mojej stopy. Skrzywiem si z bólu.
- No, mocno zwichne t kostk - powiedziaa, odwracajc si twarz do mnie.
- Jak mocno?
- A jak ty sam mylisz? - spytaa po chwili wahania.
- Nie wiem. Poczekaj, spróbuj na niej stan.
Zaczem si ju podnosi, ale Maja mnie powstrzymaa. - Poczekaj, zanim co zrobisz. Jak mocno, wedug ciebie, zranie nog?
- O co ci chodzi?
- Bardzo czsto powrót do zdrowia zaley od tego, co uwaa pacjent, a nie lekarz.
Spojrzaem na kostk. - Myl, e chyba nie jest za dobrze. Bd si musia jako dosta do miasta.
- A co potem?
- Nie wiem. Skoro sam nie bd móg chodzi, moe wynajm kogo, eby szuka Charlene?
- Masz jakie wytumaczenie tego, e wypadek przytrafi ci si akurat teraz?
- Chyba nie. A czy to te ma znaczenie?
- Tak, bo czsto twoje nastawienie do wypadku czy choroby ma wpyw na proces zdrowienia.
Przygldaem jej si uwanie, wiadomy tego, e celowo nie chc jej rozumie. Co si we mnie buntowao, mówio mi, e przecie nie mam teraz czasu na takie czcze dyskusje. Nie pora na to. Chocia pomruk usta, mogem przypuszcza, e eksperyment wci trwa. Wszystko wokó byo takie grone i prawie ju si ciemniao... a Charlene moga by w niesamowitych opaach.
Równoczenie miaem dziwne poczucie winy wobec Mai.
Tylko dlaczego miabym si czu winny? Staraem si myle logicznie.
- Jakiej specjalnoci lekarzem jeste? - spytaem i upiem yk wody. Umiechna si i po raz pierwszy dostrzegem, jak podnosi si poziom jej energii. Ona równie zadecydowaa, e moe mi zaufa.
- Pozwól, e ci opowiem, jakiego rodzaju medycyn uprawiam - powiedziaa. - Caa wspóczesna medycyna si zmienia, i to bardzo gwatownie. Nie mylimy ju o ciele jak o jakiej maszynie, której czci z czasem si psuj, zuywaj, i trzeba je naprawia lub wymienia. Zaczynamy rozumie, e zdrowie ciaa w ogromnej mierze zaley od procesu umysowego; od tego, co mylimy o yciu i o sobie, zarówno na poziomie wiadomoci, jak i podwiadomoci. To bardzo fundamentalna zmiana. Wedle starych zasad lekarz by ekspertem i uzdrowicielem, pacjent za tylko pasywnym odbiorc, majcym nadziej, e to lekarz zna wszystkie odpowiedzi. Teraz jednak wiadomo ju, e najwaniejsz rol w leczeniu odgrywa wewntrzne nastawienie pacjenta. Najistotniejszym czynnikiem jest lk i stres, oraz to, jak umiemy sobie z nimi poradzi. Czasem lk jest wiadomy, lecz bardzo czsto cakowicie go tumimy. Oto typowe podejcie macko: zlekceway problem, odsun go od siebie, y dalej, jakby nic si nie stao. Jeli mamy takie podejcie do ycia, to lk bdzie nas i tak zera, chocia nie bdziemy tego wiadomi. Oczywicie, e pozytywne nastawienie jest bardzo wane, tyle e powinnimy je osiga, uywajc mioci, nie pychy. Dopiero wtedy bdzie dziaao. Ja osobicie wierz, e nasze nie uwiadomione lki tworz blokady, tamujce w ciele prawidowy przepyw energii. I w miejscach takich blokad pojawiaj si problemy. Lki zaczynaj dawa o sobie zna coraz to intensywniej, a w kocu musimy im stawi czoo. Fizyczne objawy choroby to jej ostatni stopie. Ideaem by byo, gdybymy umieli odblokowywa te miejsca, zanim choroba si pojawi.
- Uwaasz wic, e mona uleczy kad chorob lub jej zapobiec?
- Tak, by moe nie zmienimy w ten sposób naturalnej dugoci ludzkiego ycia, to ju chyba zaley od Stwórcy, ale wcale nie musimy by chorzy, nie musimy by te ofiarami tak wielu wypadków.
- Mylisz, e ta teoria dotyczy nie tylko chorób, ale te wypadków, takich jak mój?
- O tak, i to czsto - odpara z umiechem.
Nie bardzo wiedziaem, co o tym sdzi.
- Suchaj, przepraszam ci, niestety nie mam teraz czasu na te rozwaania. Naprawd martwi si o moj przyjaciók. Musz zacz dziaa!
- Wiem, mam jednak przeczucie, e ta rozmowa nie potrwa dugo. A jeli si zbytnio pospieszysz i nie wysuchasz mnie do koca, moesz nie zauway prawdziwego znaczenia tego ewidentnego zbiegu okolicznoci, jaki si tu przytrafi. - Spojrzaa na mnie, sprawdzajc, czy zrozumiaem aluzj do Manuskryptu.
- Znasz Wtajemniczenia? - spytaem wprost.
Potakna.
- No wic, co mi radzisz?
- Có, technika, w której osigam najwiksze sukcesy, jest nastpujca: najpierw starasz si przypomnie sobie, o czym dokadnie mylae tu przed wypadkiem. Co to byo? Jaki lk te myli ci objawiaj?
- To prawda, byem dosy zdezorientowany, zreszt, dalej jestem... - powiedziaem po chwili zastanowienia. - Sytuacja w tej dolinie wydaje si o wiele powaniejsza, ni przypuszczaem. Czuem, e chyba nie potrafi jej sprosta. Z drugiej strony wiedziaem, e Charlene moe potrzebowa pomocy. Byem rozdarty i niepewny, co mam dalej robi.
- I dlatego wykrcie sobie kostk?
- Chcesz powiedzie, e popeniem sabota na samym sobie, eby si uwolni od odpowiedzialnoci i unikn podjcia decyzji? Czy to nie za proste?
- Tylko ty moesz to stwierdzi, nie ja. Ale czsto te sprawy bywaj bardzo proste, wrcz banalne. Poza tym najwaniejsze jest, by nie traci czasu na obron czy uzasadnianie swojego stanowiska. Po prostu przyjmij, e tak byo. Staraj si raczej przypomnie sobie, skd si w ogóle wzi twój problem zdrowotny. Poszukaj w sobie.
- Ale jak mam to zrobi?
- Musisz uspokoi umys i przyjmowa informacje.
- Intuicyjnie?
- Intuicj, modlitw, jak ci najwygodniej.
Znów si wewntrznie zbuntowaem. Nie byem pewien, czy w tej sytuacji potrafi si dostatecznie zrelaksowa. W kocu jednak zamknem oczy i na chwil moje myli si zatrzymay. Potem jednak ruszy cig wspomnie z caego dnia. Pozwoliem im przepyn i znów oczyciem umys. Nagle zobaczyem scen ze swojego ycia, kiedy miaem dziesi lat. Widziaem, jak kutykajc, odchodz z boiska futbolowego i byem wiadomy, e tylko udaj kontuzj! Rzeczywicie! Miaem zwyczaj udawa skrcenie kostki, eby unikn gry pod wpywem stresu. Zupenie o tym zapomniaem! Teraz przyszo mi do gowy, e potem czsto mi si zdarzao naprawd skrca nog w kostce, w najrozmaitszych sytuacjach. Kiedy tak sigaem w gb swojej pamici, zobaczyem kolejn niewyran scen. Tym razem byem w innym czasie. Czuem si odwany, impulsywny, pewny siebie. Pisaem co przy wietle wiecy, kiedy nagle drzwi otworzyy si z oskotem. Przeraonego wycignito mnie na zewntrz.
- Chyba co mam. - Otworzyem oczy i spojrzaem na Maj.
Opowiedziaem jej wspomnienie z dziecistwa, jednak ta druga wizja bya zbyt ulotna, eby j opisa, wic w ogóle o niej nie wspomniaem.
- I co o tym mylisz? - spytaa, kiedy skoczyem mówi.
- Nie wiem. To skrcenie to przecie zupeny przypadek.
Trudno mi wyobrazi sobie, e spowodowaa je moja wewntrzna niech do podjcia decyzji. Poza tym, bywaem ju wiele razy w sytuacjach o wiele gorszych ni ta, i jako nie skrcaem sobie nóg. Dlaczego miaoby si to zdarzy akurat teraz?
Zamylia si. - Kto wie. .. - powiedziaa po chwili - moe teraz nadszed czas, by przyjrze si staremu nawykowi. Wypadki, choroby, uzdrowienia, wszystko to jest o wiele bardziej tajemnicze, ni moemy sobie wyobrazi. Wierz, e mamy nieograniczon zdolno wpywania na to, co przydarzy nam si w przyszoci, wczajc w to uzdrowienie. Tu jednak, jak ju mówiam, wszystko zaley od siy pacjenta. Dlatego nie chciaam pierwsza powiedzie ci, jak powana jest twoja kontuzja. Nauczyam si, e opinie lekarskie trzeba przekazywa bardzo ostronie. Przez lata ludzie wyksztacili w sobie niemale bezkrytyczn wiar w lekarzy. Pacjenci zbyt mocno bior ich zdanie do serca. Lekarze sprzed stu lat wiedzieli o tym doskonale i czsto malowali przed pacjentami zupenie nierealistyczny obraz wyzdrowienia. Kiedy lekarz mówi, e pacjent wyzdrowieje, ten tak wicie w to wierzy, e si umysu zaprzga wszystkie swe siy w proces zdrowienia. W póniejszych latach zaczy jednak bra gór aspekty etyczne i lekarze uznali, i pacjent ma prawo do zimnej, naukowej diagnozy. Niestety, kiedy to prawo wprowadzono w ycie, pacjenci bardzo czsto umierali tylko dlatego, e powiedziano im, i s miertelnie chorzy. Teraz wiemy, e opisujc stan pacjenta, musimy by bardzo ostroni, bo tak wielka jest sia sugestii. Siy umysu trzeba skierowa w pozytywn stron. Ciao jest zdolne do cudownych samouzdrowie. Czci ciaa, o których dawniej mylano jak o materialnych przedmiotach, s w gruncie rzeczy systemami energetycznymi, które w cigu jednej nocy mog ulec cakowitemu przeobraeniu. Czytae o wynikach ostatnich bada nad modlitw? Prosty fakt, e ten sposób duchowej wizualizacji zosta potwierdzony naukowo jako skuteczny, cakowicie podwaa stary model uzdrawiania. Trzeba opracowa zupenie nowy model, nowy system.
Przerwaa, by raz jeszcze nasczy wod rcznik wokó mojej kostki.
- Osobicie wierz, e pierwszy krok polega na tym, by rozpozna lk, z którym zwizany jest aktualny zdrowotny problem. To wskazuje blokad energetyczn w ciele i tym samym otwiera drog ku uzdrowieniu. Drugi krok, to zebranie moliwie jak najwikszej iloci energii i precyzyjna koncentracja na tej blokadzie.
Chciaem j zapyta, jak si to robi, ale mi przerwaa. - No, spróbuj od razu. Podnie poziom swojej energii tak bardzo, jak tylko moesz.
Posuchaem jej rady i zaczem si skupia na piknie otaczajcego mnie wiata, czc si z moj wewntrzn energi. Wywoywaem w sobie uczucie mioci. Powoli kolory wokó mnie stay si ywsze, a wszystko, na co patrzyem, byo bardziej wyraziste, intensywniej obecne. Widziaem, e Maja równie wznosi si na wyszy poziom energetyczny.
Kiedy poczuem, e podniosem moje wibracje na tyle, na ile mogem, znów spojrzaem na Maj.
- Dobrze - pochwalia mnie z umiechem. - A teraz skoncentruj si na blokadzie.
- Jak mam to zrobi? - spytaem.
- Uyj wasnego bólu. Po to wanie si pojawi, eby pomóc ci si skupi.
- Co? Mylaem, e chodzi o pozbycie si bólu!
- Niestety, tak zawsze mylano, a tymczasem ból jest najlepszym drogowskazem.
- Drogowskazem?
- No tak - potwierdzia, naciskajc rozmaite miejsca na mojej stopie. - Jak bardzo boli ci w tej chwili?
- To taki rwcy ból, ale da si wytrzyma.
Odwina rcznik. - Skup ca uwag na bólu i staraj si go czu najsilniej, jak moesz. Okrel precyzyjnie jego miejsce.
- Przecie wiem, co mnie boli. Kostka.
- Tak, ale kostka jest dua. Gdzie dokadnie?
Skupiem si na tym rwaniu. Maja miaa racj. Sam uogólniem ból do caej kostki, tymczasem w obecnej pozycji, gdy noga bya wycignita, a stopa zwrócona do góry, ból najsilniej wystpowa w lewej górnej czci stawu, po wewntrznej stronie.
- Dobra - powiedziaem - mam go.
- Wic teraz skup ca uwag dokadnie na tym jednym miejscu. Bd tam caym sob.
Nie odzywaem si przez kilka minut. Jak mogem, wszedem w swój ból. Zauwayem, e inne odczucia - oddychanie, wiadomo reszty ciaa, lepki pot na mym karku - wszystko to zblado i odsuno si na dalszy plan.
- Czuj ten ból - przypominaa mi.
- Dobra. Jestem w nim.
- Co si dzieje z bólem? - spytaa.
- Wci go czuj, ale jakby zmieni charakter... Jest teraz cieplejszy, mniej mi przeszkadza, bardziej przypomina swdzenie... - Kiedy mówiem, ból wróci do swej poprzedniej postaci.
- Co si dzieje, on wraca!
- Wierz, e ból ma jeszcze waniejsze zadanie, ni tylko mówi nam, e fizycznie co jest nie tak. Moe take wskazywa miejsce, z którym zwizane s inne trudnoci, tak bymy mogli i za nim w gb ciaa, jak za wiatem przewodnim i skupi uwag i energi tam, gdzie trzeba. Oczywicie w przypadku bólu tak silnego, e uniemoliwia on koncentracj, wci moemy uywa rodków znieczulajcych, cho ja uwaam, e lepiej jest zawsze odczuwa cho troch bólu, tak by mona si nim posuy jako drogowskazem.
Przerwaa i spojrzaa na mnie.
- Co teraz? - spytaem.
- Teraz musisz wiadomie przesa wysz bosk energi dokadnie w miejsce okrelone przez ból, z intencj, by mio doprowadzia komórki do stanu idealnego funkcjonowania.
Spróbowaem to zrobi.
- Nie przestawaj - kierowaa mn Maja - musisz poczu cakowite poczenie z tym miejscem. Przeprowadz ci przez to.
Kiwnem gow, gdy byem gotów.
- Poczuj ból caym sob - zacza - a teraz wyobra sobie energi mioci wnikajc prosto w serce tego bólu, wyobra sobie, jak mio wprawia ten punkt twego ciaa, wszystkie jego atomy, w wysze wibracje. Zobacz, jak czstki dokonuj kwantowego skoku i osigaj optymaln dla siebie czstotliwo drga. Poczuj dosownie swdzenie w tym miejscu, w miar jak wibracje komórek wzrastaj.
Przerwaa na ca minut, potem znów zacza mówi: - A teraz, nie odwracajc uwagi od centralnego punktu bólu, zacznij czu to dziwne askotanie w obu nogach... dochodzi teraz a do bioder... i do brzucha, i do klatki piersiowej... do szyi i do gowy. Czujesz, jak cae twoje ciao lekko dry od tej wysokiej wibracji. Zobacz kad cz swego ciaa, kady wewntrzny organ pracujcy z optymaln czstotliwoci.
Postpowaem zgodnie z jej wskazówkami i rzeczywicie, po kilku minutach cae moje ciao stao si jakby lejsze, bardziej naenergetyzowane. Utrzymaem ten stan przez jakie dziesi minut, po czym otworzyem oczy i spojrzaem na Maj.
Przywiecajc sobie moj latark, rozstawiaa mój namiot na paskim miejscu pomidzy dwoma sosnami. Spojrzaa na mnie przez rami.
- I co, lepiej si czujesz?
Potaknem.
- Rozumiesz cay proces?
- Chyba tak. Wysyam energi w miejsce bólu.
- Tak, ale równie wane byo to, co robilimy wczeniej. Trzeba zawsze zacz od przyjrzenia si temu, jakie znaczenie ma wypadek czy choroba. Co to za lk, który powtarza si w twoim yciu, a ty go wci w sobie zaguszasz? To o nim daje ci teraz zna twoje ciao. Odpowied na to pytanie otwiera blokad strachu, tak e póniejsza wizualizacja moe zadziaa. Kiedy blokada jest ju otwarta, moesz uy swego bólu jako drogowskazu, podnoszc wibracje najpierw w tym miejscu, a potem w caym ciele. Ale pamitaj, jak niezwykle istotne jest poznanie przyczyny lku. Jeli ródo wypadku czy choroby ley gdzie bardzo gboko, czsto trzeba si posuy hipnoz lub podda terapii, by do niego dotrze.
Opowiedziaem jej o tym obrazie z przeszoci, w którym otwarto drzwi i wycignito mnie na zewntrz. Zamylia si.
- Czasami korzenie takiej psychicznej blokady sigaj bardzo gboko. Kiedy jednak z uporem dry si problem i poszukuje przyczyn lku, w rezultacie moemy uzyska peniejszy obraz tego, kim naprawd jestemy i czym jest nasze obecne ycie na ziemi. To z kolei otwiera drzwi do ostatniego i, jak wierz, najwaniejszego kroku w procesie uzdrawiania. Bo najistotniejsze jest spojrzenie tak wnikliwe, by pozwolio ci przypomnie sobie, co naprawd chcesz zrobi ze swoim yciem. Prawdziwe uzdrowienie dokonuje si wtedy, gdy umiemy wyobrazi sobie tak przyszo, która nas fascynuje i podnieca. To inspiracja i nadzieja utrzymuj nas przy zdrowiu. Ludzie nie doznaj uzdrowie po to, by si w yciu nudzi czy oglda jeszcze wicej telewizji.
Patrzyem na ni przez chwil, a potem spytaem:
- Wspomniaa, e modlitwa pomaga. W jaki sposób najlepiej jest si modli za kogo, kto jest chory?
- Wci staramy si to odkry. To ma co wspólnego z procesem opisywanym w Ósmym Wtajemniczeniu, z tym, jak przesya innej osobie energi i mio, która przepywa przez nas, lecz pochodzi z boskiego róda. W tym samym momencie naley wizualizowa, by ta osoba przypomniaa sobie, co rzeczywicie chce uczyni ze swoim yciem. Ja tak wanie robi, leczc moich pacjentów. Oczywicie, czasem zdarza si tak, e dana osoba przypomina sobie, i wanie nadszed dla niej czas, by przenie si w inny wymiar. I kiedy tak si dzieje, powinnimy to zaakceptowa.
Maja koczya ju rozstawia mój namiot.
- Pamitaj te, e tym wszystkim rzeczom, o których ci mówiam, powinna towarzyszy jak najlepsza opieka ze strony medycyny konwencjonalnej - dodaa. - Gdybymy byli bliej mojej kliniki, to przede wszystkim zrobiabym ci wszystkie potrzebne badania, ale w obecnej sytuacji radz ci pozosta tu na noc, chyba e masz co przeciwko temu. Lepiej, jeli przez jaki czas bdziesz oszczdza nog.
Ustawia mój palnik, zapalia pomie, wsypaa do garnka zup w proszku.
- Id do miasteczka - powiedziaa. - Musz zdoby banda na twoj kostk i inne rzeczy, których moemy potrzebowa. Potem wróc zobaczy, co z tob. Przynios ze sob krótkofalówk, gdyby trzeba byo wzywa pomocy.
Zgodziem si.
Przelaa resztk swojej wody do mojej manierki i raz jeszcze spojrzaa na mnie. Za jej plecami ostatnie blaski wiata znikay na zachodzie.
- Mówia, zdaje si, e twoja klinika jest tu niedaleko? - spytaem.
- Tak, niecae dziesi kilometrów na poudnie - odpara. - Za tym zboczem, ale niestety, z tamtej strony nie ma wejcia w dolin. Jedyna droga to ta, która biegnie na poudnie od miasta.
- Jak si tu znalaza?
- To mieszne - umiechna si lekko zaenowana. - Zeszej nocy miaam sen, e id do doliny i dzi rano zdecydowaam, e wanie tak zrobi. Ostatnio ciko pracowaam i stwierdziam, e potrzebuj chwili zastanowienia nad tym, w jakim kierunku ma i nasza praca w klinice. Mój partner i ja mamy due dowiadczenie w leczeniu naturalnym, w metodach chiskich, zioolecznictwie. Równoczenie mamy dostp do najnowszych zdobyczy medycyny konwencjonalnej, pomagaj nam w tym komputery. Od lat marzyam, by pracowa w takim miejscu.
Zamilka na chwil.
- Zanim si pojawie, siedziaam sobie, o tam, a moja energia dosownie eksplodowaa. Czuam si tak, jakbym w jednej chwili zobaczya histori caego mojego ycia, kade wydarzenie od wczesnego dziecistwa a po chwil obecn. To byo najpeniejsze dowiadczenie Szóstego Wtajemniczenia, jakie kiedykolwiek miaam. Dowiedziaam si, e cae moje dotychczasowe ycie byo jedynie przygotowaniem. Odkd sigam pamici, moja matka walczya z przewlek chorob, ale nigdy nie chciaa wzi aktywnego udziau w swoim leczeniu. W tamtych czasach lekarze nic jeszcze o tym nie wiedzieli, ale pamitam, e w dziecistwie jej upór mnie irytowa i sama zbieraam wszystkie moliwe nowe informacje o dietach, witaminach, poziomie stresu, medytacji i roli tego wszystkiego w procesie leczenia. Próbowaam j przekona, eby sama co robia. Kiedy dorastaam, targaa mn niepewno, czy powinnam i do klasztoru, czy zosta lekarzem. Sama nie wiem, to byo tak, jakbym miaa zadecydowa, jak najlepiej uy intuicji i wiary, by zmieni przyszo i uzdrawia ludzi. . . Natomiast mój ojciec - cigna dalej - on by zupenie inny. By uczonym, biologiem, ale nigdy niczego mi nie opowiada, nie wyjania, na czym polegay jego badania, pisa o nich tylko w swoich naukowych referatach. Jego pracownicy traktowali go jak boga. By surowy, niedostpny - chodzcy autorytet. Kiedy dorosam, zmar na raka, zanim zdyam poj, czym si naprawd zajmowa. Pracowa nad systemem immunologicznym, a dokadnie nad tym, jak czynne zaangaowanie w ycie polepsza odporno organizmu... By pierwszy, który dostrzeg t zaleno, a teraz wszystkie wspóczesne badania j potwierdzaj. A jednak nigdy nie byo mi dane z nim o tym porozmawia. Kiedy zastanawiaam si nad tym, dlaczego mam ojca, który tak si zachowuje. Teraz jednak zaakceptowaam fakt, e moi rodzice tworzyli mieszank charakterów inspirujc mój rozwój. To dlatego przed narodzinami wybraam wanie ich. Patrzc na moj matk, zrozumiaam, e kady z nas musi wzi odpowiedzialno za swoje wasne uzdrowienie. Nie mona jedynie polega na innych. Uzdrawianie jest cile poczone z przeamywaniem lków zwizanych z yciem, lków, którym nie chcemy stawi czoa. Powrót do zdrowia to take znalezienie swej wasnej inspiracji, wizji przyszoci... Na przykadzie mego ojca przekonaam si, e medycyna musi by bliej ludzi, musi bra pod uwag intuicj i wntrze tych, których leczymy. Lekarze musz zej ze swych wie z koci soniowej. Poczenie tego, co obserwowaam u obojga rodziców sprawio, e zaczam poszukiwa nowego paradygmatu w medycynie: podejcia, którego podstaw jest przejcie przez pacjenta kontroli nad wasnym yciem, powrót na waciw drog. To jest moje przesanie, jak myl... to, e sami doskonale wiemy, jak uczestniczy w swoim uzdrawianiu, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Moemy si nauczy, jak ksztatowa inn, lepsz przyszo, a kiedy to zaczniemy czyni, wydarz si cuda.
Wstaa, spojrzaa najpierw na moj nog, potem na mnie.
- No, to id. Staraj si nie obcia tej kostki. Najbardziej potrzebny ci jest wypoczynek. Wróc rano.
Musiaem chyba wyglda na zaniepokojonego, bo uklka przy mnie i pooya obie donie na bolcym miejscu.
- Nie martw si-powiedziaa. - Przy odpowiedniej dawce energii nie ma takiej choroby, której nie mona wyleczy; mona uleczy nawet nienawi, nawet wojn... Chodzi tylko o to; by mie odpowiedni wizj... - Delikatnie poklepaa moj stop. - Uzdrowimy j! Zobaczysz!
Umiechna si, odwrócia i odesza.
Chciaem za ni zawoa i opowiedzie jej o wszystkim, czego dowiadczyem, w innym wymiarze i to; czego dowiedziaem si o lku i o grupie siedmiu, która ma si tu znów spotka, ale tylko siedziaem ogarnity ogromnym zmczeniem i jednak zadowolony z tego, e znikna wród drzew. Jutro bdzie na to do czasu, mylaem... bo wiedziaem ju doskonale, kim jest ta kobieta.
Pamitajc
Nastpnego ranka przenikliwy krzyk sokoa gwatownie wyrwa mnie ze snu. Przez chwil nasuchiwaem uwanie, wyobraajc sobie jego lot. Krzykn raz jeszcze i zamilk. Usiadem i wyjrzaem przez poy namiotu; dzie by pochmurny, ale ciepy, lekki wiatr porusza wierzchokami drzew.
Wyjem cienki banda z plecaka i starannie owinem nim kostk. Poruszyem ostronie stop i nie poczuem zbyt wielkiego bólu. Wyczogaem si z namiotu i stanem. Po chwili spróbowaem przenie ciar ciaa na chor nog i postawiem pierwszy, niepewny krok. Kostka bya obolaa, ale kiedy szedem ostronie, wszystko byo w porzdku. Zastanawiaem si, czy rzeczywicie pomogo leczenie Mai, czy te uraz nie by taki znów powany? Teraz nie sposób byo to rozstrzygn.
Wycignem z plecaka czyste ubranie, zebraem brudne naczynia z kolacji i powoli, eby nie zrobi nieostronego ruchu czy kroku, pokutykaem w stron strumienia. Znalazem miejsce, z którego nie byem widoczny, rozebraem si i wszedem do wody. Bya zimna i orzewiajca. Leaem w niej, nie mylc o niczym, starajc si nie zwraca uwagi na niepokój, który znów pojawi si w moim ciele. Obserwowaem wielobarwne licie nad gow.
Nagle zacz mi si przypomina sen, który miaem tej nocy. Siedziaem w nim na skale... co si dziao... By tam Wil... i inni. Niejasno pamitaem bkitny i bursztynowy blask. Przez chwil jeszcze walczyem ze sob, ale nie mogem sobie przypomnie niczego wicej.
Kiedy sigaem po mydo, spostrzegem nagle, e drzewa i krzewy wokó mnie stay si wiksze i wyraniejsze. To, e przypominaem sobie sen, w jaki sposób podnioso moj energi. Czuem si teraz lejszy ni normalnie. W popiechu wypukaem naczynia, a kiedy koczyem, zauwayem, e wielki gaz na brzegu dziwnie przypomina ska z mojego snu. Wstaem i przyjrzaem mu si z bliska. By paski, szeroki na kilka metrów; tak... dokadnie odpowiada obrazowi ze snu.
W kilka minut ubraem si, zoyem namiot, spakowaem wszystkie rzeczy i ukryem je pod suchymi gaziami. Potem wróciem nad strumie i usiadem na tym kamieniu, usiujc przypomnie sobie bkitny i bursztynowy blask oraz dokadnie okreli miejsce, gdzie w moim nie sta Wil - na lewo, troch za mn. W tym momencie w moich mylach pojawi si wyrany obraz jego twarzy, jak zdjcie, portret. Starajc si jak najdokadniej zapamita kady szczegó, próbowaem w wyobrani otoczy go tym dziwnym blaskiem.
W kilka sekund póniej poczuem jakby pocignicie w splocie sonecznym i zaczem wirowa w feerii barw. Kiedy si zatrzymaem, znajdowaem si w emanujcej bladym bkitem przestrzeni, a obok mnie sta Wil.
- Dziki Bogu, e wrócie! - powiedzia, przysuwajc si bliej. - Taki si zrobie gsty, e nie mogem ci odszuka.
- Co si wtedy stao? Czemu dwik sta si taki gony?
- Nie wiem.
- Gdzie teraz jestemy?
- To taki dziwny poziom, chyba wanie tutaj wydarzaj si sny.
Spojrzaem w bkit. adnego ruchu.
- Bye tu ju wczeniej? - spytaem.
- Tak, zanim ci odnalazem nad wodospadami, tylko wtedy nie wiedziaem, dlaczego tu jestem.
Przez chwil obaj si rozgldalimy.
- Co si z tob dziao, kiedy wrócie?
Zaczem mu gorczkowo opowiada wszystko, co mi si przytrafio, poczwszy od spotkania Joela i jego fatalistycznej przepowiedni. Wil sucha uwanie, rozwaa kady szczegó.
- On wypowiada lk - stwierdzi w kocu.
- Ja te tak myl - skinem gow. - Uwaasz, e to, o czym mówi, rzeczywicie si dzieje? - spytaem.
- Zdaje mi si, e niebezpieczestwo polega raczej na tym, e wiele osób uwaa, i tak jest. Pamitaj, co mówi Dziewite Wtajemniczenie: w miar jak ronie duchowe odrodzenie, ludzko musi przezwyciy coraz silniejszy lk.
- Spotkaem jeszcze kogo. Kobiet.
Wil sucha, jak opisywaem mu wypadek z kostk i sesj uzdrawiania, jak zaaplikowaa mi Maja.
Kiedy skoczyem, zamyli si, patrzc w przestrze.
- Myl, e Maja to ta kobieta z wizji Williamsa - dodaem. - Ta, która próbowaa zapobiec wojnie z Indianami.
- By moe jej wizja uzdrawiania to klucz od tego, jak walczy z lkiem - odpar Wil. - To si nawet zgadza. Zobacz, co si dotd wydarzyo. Przyjechae tu szuka Charlene i spotkae Davida, który powiedzia ci, e Dziesite polega na szerszym zrozumieniu duchowego odrodzenia, które dokonuje si teraz na Ziemi, e zrozumienie to moemy uzyska, pojmujc nasz zwizek z innym wymiarem. Powiedzia ci te, e to Wtajemniczenie ma co wspólnego z wyjanianiem natury intuicji, z nauczeniem si utrzymywania ich w naszych umysach, z penym zrozumieniem synchronicznoci naszych dróg... Póniej sam odkrye, jak pamita obrazy i w ten sposób odnalaze mnie przy wodospadach, a ja potwierdziem, e taki sposób utrzymywania obrazów dziaa take w Zawiatach i e ludzko jest coraz bliej kontaktu z tym wymiarem. Zaraz potem moglimy obserwowa Przegld ycia Williamsa, widzielimy, jak cierpi, bo nie pamita o tym, czego chcia w tym yciu dokona, a miao to by spotkanie z grup ludzi, spotkanie, które mogo pomóc wszystkim walczy z lkiem zagraajcym duchowemu przebudzeniu. Williams mówi, e aby ten lk pokona, musimy go najpierw zrozumie... i wtedy wanie si rozczylimy, a ty natkne si na tego dziennikarza, Joela, który tak dugo i zawile objania ci - co? Pen lku wizj przyszoci. Mówi o strachu przed cakowit destrukcj naszej cywilizacji... No i oczywicie zaraz potem spotykasz kobiet, która cae swoje ycie powicia uzdrawianiu. A uzdrawia w taki sposób, e pomaga ludziom pokona energetyczne blokady w ciele, pobudzajc ich pami, tak by przypomnieli sobie, po co naprawd s na tej planecie. To pami musi by tu kluczem.
Nasz uwag zwróci nagy ruch. Jaka grupa dusz formowaa si o sto metrów od nas.
- One pewnie bd pomagay komu ni - powiedzia Wil.
- Pomagaj nam ni? - Spojrzaem na niego zdziwiony.
- Tak, w pewien sposób. Inne dusze byy tutaj, kiedy nie zeszej nocy.
- Skd wiesz o moim nie?
- Kiedy ci zepchno z powrotem w fizyczny wymiar, staraem si ciebie odnale, ale nie potrafiem. A potem, kiedy si zastanawiaem, co robi, zobaczyem twoj twarz, i wtedy si zbliyem do tego miejsca. Kiedy tu byem za pierwszym razem, nie bardzo rozumiaem, o co tu chodzi, ale zdaje mi si, e teraz ju wiem, co si dzieje, gdy pimy.
Potrzsnem gow, nie rozumiejc. Wil wskaza na dusze.
- To wszystko dzieje si równoczenie, synchronicznie. Te byty, które widzisz, pewnie znalazy si tutaj w ten sam sposób jak ja wczeniej, przypadkiem, a teraz najwyraniej czekaj, kto pojawi si w ich nie.
Natrtny pomruk w tle sta si goniejszy, tak e nie mogem odpowiedzie Wilowi. Poczuem zawrót gowy, traciem orientacj. Wil podszed bliej, dotkn moich pleców.
- Zosta ze mn! Jest jaki powód, dla którego powinnimy to zobaczy!
Staraem si skoncentrowa i wtedy zauwayem nowy ksztat, który pojawi si obok tamtych dusz Najpierw mylaem, e to nowe dusze, ale ju po chwili wida byo wyranie e ten ksztat jest o wiele wikszy... to co rozrastao si przed naszymi oczyma i nagle rozwina si z tego caa scena, jak hologram, wcznie z postaciami, scenografi, dialogiem. W centrum akcji staa jedna osoba, mczyzna, jakby znajomy. Po chwili skupienia zdaem sobie spraw, e mczyzna, którego widzimy, to Joel.
Scena przed naszymi oczyma stawaa si coraz wyraniejsza, jak na kinowym ekranie. Staraem si skoncentrowa, lecz gow przesaniaa mi mga. Nie do koca rozumiaem, co si dzieje. Kiedy akcja staa si intensywniejsza, a dialogi goniejsze, duchowa grupa i dziennikarz zbliyli si do siebie. Po kilku minutach wszystko si skoczyo i znikno.
- Co to byo? - spytaem.
- Ta posta w centrum sceny nia - powiedzia Wil.
- To by Joel, ten, o którym ci opowiadaem.
- Jeste pewien? - spyta zdziwiony.
- Tak.
- Zrozumiae sen, który mu si wanie przyni?
- Nie, nie bardzo, co si tam dziao?
- ni o jakiej wojnie. On ucieka z bombardowanego miasta, wokó niego wybuchay pociski, a on bieg i myla tylko o tym, jak uciec i ocali ycie. Ale kiedy udao mu si wydosta z miasta i bezpiecznie wspi na szczyt wzgórza, przypomnia sobie, e jego rozkazy byy zupenie inne. Mia si spotka z grup onierzy i dostarczy im sekretne narzdzie, które mogo unieszkodliwi bro wroga. Ku swemu przeraeniu zda sobie spraw, e o tym zapomnia i teraz przez niego wszyscy onierze i cae miasto miao ulec cakowitej zagadzie.
- Koszmar - skomentowaem.
- Tak, ale ma swoje znaczenie. Kiedy pimy, podwiadomie przenosimy si na ten wanie poziom, gdzie przychodz inne dusze i pomagaj nam. Nie zapominaj o tym, jak dziaaj sny: objaniaj, w jaki sposób rozwizywa biece problemy. Siódme Wtajemniczenie mówi, e sny naley interpretowa, nakadajc ich akcj na prawdziwe sytuacje, które zdarzaj si w yciu.
- Ale jak rol odgrywaj w tym wszystkim te dusze? - Odwróciem si i spojrzaem na Wila.
Gdy tylko zadaem to pytanie, znów zaczlimy si przemieszcza. Wil wci trzyma do na moich plecach. Kiedy si zatrzymalimy, wiato zmienio si na zielone, lecz wokó nas wci kryy przepikne bursztynowe pasma. Wytyem wzrok i strumienie bursztynowego wiata stay si duszami.
Spojrzaem na Wila, który szeroko si umiecha. To miejsce jakby tchno radoci i atmosfer wita. Kiedy patrzyem na dusze, kilka z nich wyranie si do nas zbliyo i uformowao grup. Twarze miay radosne i umiechnite, cho w dalszym cigu trudno mi byo zatrzyma duej wzrok na której z nich.
- S takie pene mioci - powiedziaem.
- Spróbuj, czy potracisz poczy si z ich wiedz - poradzi mi Wil.
Kiedy skupiem si na nich z tak intencj, zrozumiaem nagle, e te dusze s zwizane z Maj. Byy uradowane jej ostatnimi odkryciami, szczególnie tym, e zrozumiaa, jak rol w jej yciu odegrali ojciec i matka. Dusze wiedziay, e Maja w peni dowiadczya Szóstego Wtajemniczenia i znajdowaa si ju na skraju zrozumienia i przypomnienia sobie, dlaczego si narodzia.
Odwróciem si do Wila, który skinieniem gowy potwierdzi, e on te otrzyma te informacje.
I wtedy znów usyszaem pomruk; podwiadomie napiem minie. Wil chwyci mnie mocno za ramiona. Dwik po chwili usta, ale moje wibracje strasznie spady, patrzyem wic w kierunku dusz, starajc si na nie otworzy i poczy z ich energi, by podnie poziom swojej. Ku memu zdziwieniu, dusze nagle wykonay zwrot i przesuny si na now pozycj, dwa razy dalej od nas.
- Co im si stao? - spytaem.
- Chciae si z nimi poczy, eby wzmocni swoj energi - wyjani Wil - zamiast si skupi i zczy bezporednio z bosk energi w tobie. Te tak kiedy zrobiem. Ale te dusze nie pozwol, by pomyli je z boskim ródem. Doskonale wiedz, e to wcale by ci nie pomogo w rozwoju.
Tak wic skoncentrowaem si na sobie i moja energia rzeczywicie po chwili wzrosa.
- Jak moemy je przywoa? - spytaem.
Kiedy tylko to powiedziaem, dusze wróciy do swej poprzedniej pozycji. Wymienilimy z Wilem zdziwione spojrzenia. Wil z niedowierzaniem spoglda na grup dusz.
- I co widzisz?
Skin gow w ich stron, nie odrywajc od nich wzroku, wic ja te skupiem si na nich i znów spróbowaem odczyta ich wiedz. Po kilku chwilach ujrzaem Maj. Bya jakby zanurzona w zielonym wietle. Jej ciao byo inne i rozsiewao jasny blask, byem jednak absolutnie pewny, e to wanie ona. Kiedy wpatrywaem si w jej twarz, przed naszymi oczyma znów pojawi si holograficzny, trójwymiarowy obraz - bya to Maja w dziewitnastym wieku, stojca w drewnianej chacie z kilkoma innymi ludmi. Bya podniecona planami zaegnania konfliktu i przerwania wojny.
Zdawao si, e rozumie, i sukces zaley tylko od tego, czy bdzie umiaa sobie przypomnie, jak dotrze do niezbdnej energii. Bdzie to moliwe tylko wtedy, gdy odpowiedni ludzie spotkaj si we wspólnym celu-mylaa. Najbardziej jej przychylny by mody, bogato odziany czowiek. Rozpoznaem w nim tego wysokiego mczyzn, który póniej mia zgin wraz z ni. Wizja zmieniaa si szybko, teraz widzielimy nieudan prób rozmowy z generaem, a po chwili scen na wzgórzach, gdy Maja i mody czowiek zostali zabici.
Na naszych oczach Maja obudzia si po swej mierci w innym wymiarze. Bya oburzona na sam siebie, e tak nierozwanie i egoistycznie podesza do zadania powstrzymania wojny. Teraz wiedziaa, e wiele innych osób miao racj: to nie by odpowiedni czas. Nie zgromadzono wystarczajcej iloci wiedzy z innego wymiaru, by dokona takiego czynu. Jeszcze nie.
Potem zobaczylimy, jak Maja przemieszcza si z powrotem w zielone wiato i znów otacza j ta sama grupa dusz, która wczeniej staa przed nami. To byo przedziwne, caa grupa miaa jakby ten sam wyraz twarzy... Ale tak, na pewnym poziomie, ponad swymi cechami indywidualnymi, wszystkie dusze z grupy przypominay Maj.
Spojrzaem pytajco na Wila.
- To duchowa grupa Mai - powiedzia.
- Co masz na myli?
- To grupa dusz, z którymi ona dzieli wspólne cechy - odpar podniecony. - To fantastyczne, teraz ju rozumiem! Wiesz, kiedy ci szukaem, w jednej ze swych podróy po tym wymiarze napotkaem grup dusz, które wyglday zupenie jak ty. Teraz myl, e to bya wanie twoja duchowa grupa.
Zanim zdoaem cokolwiek odpowiedzie, w grupie przed nami powsta ruch. Znów pojawi si wyrany obraz Mai. Wci otoczona duszami ze swej grupy, wydawaa si sta spokojnie na wprost intensywnego, biaego wiata, podobnego do tego, które obserwowalimy przed Przegldem ycia Williamsa. Maja bya wiadoma, e dzieje si co bardzo wanego. Jej moliwo dowolnego poruszania si po tym wymiarze zmalaa, a jej uwaga na powrót zwrócia si w stron Ziemi. Widziaa teraz sw przysz matk, wieo po lubie. Kobieta siedziaa na ganku i zastanawiaa si, czy stan zdrowia pozwoli jej na urodzenie dziecka. Maja zacza rozumie, jak wielki moe uczyni postp w swoim rozwoju, jeli narodzi si wanie z tej matki. Ta kobieta pena bya lku o swoje zdrowie, tak wic moga w dziecku wzbudzi wiadomo problemów z nim zwizanych. Bdzie to wspaniae miejsce, by rozwin zainteresowania medycyn i uzdrawianiem, i nie bdzie to wiedza oparta jedynie na intelektualnych przesankach, kiedy to umys wymyla wspaniae teorie, lecz nie testuje ich w konkretnych yciowych sytuacjach. Tak si nie stanie, jeli bdzie dorastaa pod wpywem psychiki tej kobiety. Maja wiedziaa, e sama ma tendencje do uciekania od realizmu w marzenia i e za takie podejcie ju raz drogo zapacia w poprzednim yciu. To si wicej nie powtórzy, pomoe jej podwiadoma pami o tym, co si wydarzyo w dziewitnastym wieku. To bdzie jej przypominao, by bya ostroniejsza. Nie, tym razem zabierze si do sprawy powoli, bdzie nad tym sama pracowaa, a atmosfera stworzona przez t kobiet bardzo jej w tym pomoe.
- Obserwujemy teraz, co si dziao, gdy Maja wybieraa swe obecne ycie - powiedzia Wil, gdy nasze spojrzenia si spotkay.
Teraz Maja wyobraaa sobie, jak rozwin si jej stosunki z matk. Bdzie dorastaa otoczona jej negatywnym podejciem do ycia, lkami, jej skonnoci do oskarania lekarzy. To wzbudzi w Mai zainteresowanie poczeniem ciaa i umysu i odpowiedzialnoci pacjenta za proces leczenia. Bdzie to tumaczya swej matce, która w kocu zaangauje si w swe leczenie. To matka zostanie jej pierwsz pacjentk, a póniej gówn popleczniczk, najlepszym przykadem dobrodziejstw nowej medycyny.
Uwaga Mai skupia si teraz na przyszym ojcu. Siedzia na ganku obok modej kobiety. Od czasu do czasu ona zadawaa jakie pytanie, a on odpowiada zdawkowo, jednym zdaniem. Chcia sobie po prostu posiedzie w spokoju i pomyle, a nie rozmawia. Jego umys dosownie rozsadzay naukowe pomysy, projekty bada, niezwyke pytania z zakresu biologii. Wiedzia, e nikt wczeniej ich nie stawia i pragn zbada zwizki twórczej inspiracji oraz ludzkiego systemu immunologicznego. Maja dostrzega pozytywne aspekty jego niedostpnoci. U jego boku bdzie moga pracowa nad sw wasn skonnoci do zudze; bdzie musiaa myle sama za siebie i sta si realistk, i to od najmodszych lat. Z biegiem czasu ona i ojciec zdoaj si porozumie, a on zacznie ni wspópracowa i dostarczy jej naukowych podstaw, na których ona z kolei oprze swe nowe metody lecznicze.
Maja widziaa te, e jej narodziny bd równie korzystne dla tych wanie rodziców. Ona pomoe im skierowa ycie na waciwe tory: matk namówi do wzicia odpowiedzialnoci za wasne zdrowie i do stawienia czoa chorobie, ojcu pomoe pokona skonno do zamykania si we wasnym wiecie i ycia tylko prac.
Wci patrzylimy, jak jej wizja przesuwa si od narodzin, poprzez okres dziecistwa i modo. Maja widziaa, ile odpowiednich osób moe si pojawi w jej yciu dokadnie we waciwych momentach, by stymulowa jej rozwój i dowiadczenia. Na akademii medycznej miaa napotka wanie takich profesorów i takich pacjentów, którzy j zainspiruj do studiowania alternatywnych metod leczenia.
Jej wizja dosza ju do momentu, gdy Maja miaa spotka swego obecnego partnera i postanowia zaoy klinik. I nagle pojawio si co jeszcze: przesanie, e Maja ma wzi udzia w wikszym, bardziej globalnym owieceniu. Zobaczylimy, jak odkrywa Wtajemniczenia, a potem czy si z jak grup ludzi, jedn z wielu istniejcych niezalenie od siebie grup, które zaczn si tworzy na caym wiecie. Czonkowie tych grup bd pamita, kim naprawd s i to oni odegraj najwaniejsz rol w przezwycianiu lku.
Teraz Maja ujrzaa siebie zagbion w rozmowie z jakim mczyzn. By wysoki, atletycznej budowy, mocny, ubrany w wojskowe drelichy. Ku swemu zaskoczeniu zrozumiaem, e Maja rozpoznaje w nim tego samego czowieka, u boku którego zgina podczas bitwy w dziewitnastym wieku. Skupiem si na jego postaci i doznaem szoku! To by ten sam mczyzna, którego widziaem w Przegldzie ycia Williamsa, jego kolega z pracy, który mia nalee do grupy siedmiu.
W tym momencie wizja Mai przekroczya moje moliwoci pojmowania, a jej ksztat poczy si z olepiajcym wiatem, które janiao przed ni. Wszystko, co udao mi si zrozumie, to to, e jej obecne ycie bdzie w jaki sposób zwizane z wiksz, bogatsz wizj, dotyczc caego wiata i historii. Maja widziaa swoje ycie w perspektywie caego ludzkiego dowiadczenia, wcznie z tym, w jakim kierunku ludzko poda. Odczuwaem to; lecz nie widziaem wyranie obrazów.
W kocu wizja Mai si skoczya, a ona staa teraz jak poprzednio, otoczona zielonym wiatem i grup dusz. Wszyscy ogldali jak scen na Ziemi. To znów by powrót do przeszoci - jej rodzice zdecydowali si spodzi dziecko i teraz czyli si w miosnym akcie.
Grupa Mai podniosa sw energi i teraz jawia si jak jeden ogromny, wirujcy bursztynowy snop wiata, poczony z tym olepiajcym biaym blaskiem w tle. Sam poczuem t energi, ich wibracje tchny mioci i rozkosz. Na dole kochajca si para leaa w ucisku, i w chwili ich orgazmu z biaego wiata jakby wystrzeli promie energii, przeszed przez Maj i jej duchow grup i dotar a do kochanków. Energia wesza w ich ciaa i dokonaa zapodnienia.
Moglimy wyranie obserwowa moment czenia si dwóch komórek w jedn. Najpierw powoli, potem coraz szybciej, komórki zaczy si dzieli, tworzc w kocu ksztat ludzkiego ciaa: Kiedy spojrzaem na Maj, zdaem sobie spraw, e wraz z kadym kolejnym podziaem komórek jej obraz w tym wymiarze staje si bardziej niewyrany i zamazany. A w kocu, gdy pód przybra posta dziecka, znikna zupenie. Jej duchowa grupa pozostaa. Wiem, e mogem z tej sytuacji otrzyma jeszcze wicej wiedzy, lecz na razie byo to dla mnie zbyt trudne i niedostpne.
Nagle caa grupa gdzie znikna; zostaem tylko ja i Wil. Spojrzelimy na siebie. Wil by niezwykle podniecony.
- Co tak naprawd zobaczylimy? - spytaem.
- Cay proces przyjcia Mai na wiat w jej obecnej inkarnacji - odpar. - To zostao zapisane w pamici jej duchowej grupy. Dane nam byo zobaczy wszystko: jak wybieraa swoich przyszych rodziców, to, co czua, e bdzie potrafia osign, a potem moment zapodnienia i przejcie do fizycznego wymiaru.
Skinem gow na znak, e rozumiem, a Wil mówi dalej.
- Akt miosny otwiera wrota pomidzy wyszym wymiarem a wymiarem ziemskim. Grupy duchowe istniej na poziomie niezwykej mioci, przekraczajcej wszystko, co moemy sobie wyobrazi, to uczucie ma intensywno i si orgazmu. Kulminacja seksualna otwiera poczenie z wyszym wymiarem, a to, co na ziemi przeywamy jako orgazm, jest jedynie mgnieniem i ulotnym dotykiem poziomu mioci i wibracji, jakie istniej w innym wymiarze. Kiedy to przejcie jest otwarte, energia pomidzy wymiarami moe przepyn i przenie ze sob now dusz. To wanie widzielimy. Zespolenie seksualne to wity moment, kiedy cz Nieba zstpuje na Ziemi.
- Wydawao si, e Maja ju przed urodzeniem doskonale wiedziaa, jak potoczy si jej ycie, jeli wybierze tych wanie rodziców.
- Tak, zanim si urodzimy, kady z nas dowiadcza wizji tego, czym moe by nasze ycie. Rozumiemy wtedy rol naszych przyszych rodziców, widzimy, w jakie sytuacje yciowe mamy skonnoci si angaowa, a nawet to, w jaki sposób ci akurat rodzice mog nam pomóc doskonali w sobie te naturalne skonnoci i osign w yciu to, co chcemy.
- Wikszo z tego zrozumiaem... co jednak nie pasuje. Bo sdzc po tym, co Maja opowiedziaa mi o swoim prawdziwym yciu, ta wizja bya duo bardziej idealistyczna od rzeczywistoci, która póniej nastpia. Na przykad stosunki z jej rodzin wcale nie uoyy si tak, jak to widziaa. Matka nigdy jej w peni nie zrozumiaa, nie stawia czoa swojej chorobie, a ojciec by tak zamknity w sobie, e do jego mierci córka nawet si nie dowiedziaa, nad czym cae ycie pracowa...
- To te jest logiczne - powiedzia Wil. - Wizja jest widocznie takim idealnym obrazem, który pokazuje, w jaki sposób moe si najlepiej dopeni nasze ycie. Powiedzmy, e to taki najbardziej pozytywny scenariusz. Tak mogoby by, gdybymy wszyscy postpowali zgodnie ze swoj przednarodzeniow wizj. A to, co si wydarza w ziemskim wymiarze, to pewna wypadkowa rónych okolicznoci. Ale popatrz, to wszystko dostarczyo nam jeszcze wicej informacji o Dziesitym Wtajemniczeniu, które tumaczy nasze ziemskie dowiadczenie i jego duchowy wymiar, zwaszcza zrozumienie zbiegów okolicznoci i to, jak naprawd dziaa synchronia... Bo jeli mamy sen albo intuicj, eby pój w jakim kierunku i rzeczywicie idziemy za tym gosem, to wydarzaj si takie rzeczy, które wygldaj niemal jak magiczne zbiegi okolicznoci. Czujemy si wtedy pewni siebie, peni ycia, podnieceni. Wydaje nam si, e to, co si dzieje, byo jakby z góry przeznaczone… Myl, e to, co zobaczylimy, umieszcza wszystko w wyszej perspektywie. Kiedy zdarza nam si, e mamy jak intuicj czy przeczucie przyszoci, to tak naprawd jedynie przypominamy sobie fragmenty naszej oryginalnej, pierwotnej wizji! Czujemy si zainspirowani, bo rozpoznajemy, e znajdujemy si na waciwej drodze, na drodze przeznaczenia, któr od pocztku mielimy poda.
- A jak rol spenia ta duchowa grupa?
- Jestemy z ni cay czas poczeni. Dusze z grupy znaj nas. Dziel z nami Wizj Narodzin, ledz przebieg naszego ycia, a po mierci wraz z nami patrz na to, co si wydarzyo. S jak zbiornik naszej pamici, to one pamitaj, kim naprawd jestemy w caym procesie ewolucji i w kolejnych inkarnacjach.
Przerwa i nagle spojrza mi prosto w oczy.
- Myl, e w czasie, gdy my jestemy w wyszym wymiarze i jaka dusza z naszej grupy wybiera narodziny na Ziemi, my speniamy rol jednego z czonków grupy. Stajemy si czci duchowej grupy i wspieramy t zinkarnowan osob.
- Mylisz, e kiedy jestemy na Ziemi, to grupa zsya nam intuicje i pokazuje kierunek?
- Nie, nie, tak te nie jest. Sdzc z tego, co dotd zaobserwowaem, intuicje i sny s tylko nasze, pochodz z naszego kontaktu z boskim ródem. Duchowa grupa tylko wysya nam energi, pomaga nam w taki sposób, którego nie jestem jeszcze w stanie zdefiniowa... Ale czuj, e pomaga nam pamita, czy te przypomina sobie to, co poznalimy przed narodzinami.
- To by tumaczyo, co si wydarzyo w moim nie i w nie Joela. - Patrzyem na niego zafascynowany.
- Chyba tak... Kiedy nimy, czymy si z nasz duchow grup, a to pomaga nam przypomnie sobie, czego naprawd chcielimy dokona w danej yciowej sytuacji. Mamy jakby przebyski swoich pierwotnych intencji. I kiedy si budzimy i powracamy do fizycznego wymiaru, moemy zatrzyma t wiedz, cho jest czasem wyraona w formie archetypów i symboli. Ty pamitae cakiem realistyczne szczegóy, a to dlatego, e jeste bardziej otwarty na wymiar duchowy. We nie przypomniae sobie, e moesz si ze mn spotka, jeli wyobrazisz sobie moj twarz. I kiedy po przebudzeniu to zrobie, rzeczywicie tak si stao. Natomiast Joel nie jest tak otwarty, dlatego jego sen opowiedzia mu bardziej zawikan histori o ukrytym znaczeniu. Jego umys sam nada sennym marzeniom symbolik wojny, ale w ten sposób przypomnia mu jego prawdziw intencj, czyli to, e powinien zosta i pomaga innym. Sen da mu jasno do zrozumienia, e jeli ucieknie, jeli odejdzie z doliny, bdzie tego potem aowa.
- Tak wic duchowa grupa przesya nam energi, majc nadziej, e sami przypomnimy sobie wizj swojego ycia sprzed narodzin?
- Wanie tak.
- I to dlatego grupa Mai bya taka szczliwa?
- O tak, bardzo, bo Maja przypomniaa sobie, dlaczego narodzia si z tych, a nie innych rodziców, i to, jak dowiadczenia jej ycia przygotoway j do uzdrawiania. Jednak... to bya dopiero pierwsza cz jej wizji. Musi sobie jeszcze wiele przypomnie.
- Widziaem scen, kiedy Maja spotkaa si po raz kolejny z mczyzn, u boku którego zgina w dziewitnastym wieku.
Ale byy jeszcze inne obrazy, których ju zupenie nie zrozumiaem. A ty?
- Te nie pojem wszystkiego. Byo jeszcze co o narastajcym lku. To by potwierdzao moj teori, e Maja jest jedn z grupy siedmiu, o której mówi Williams. Maja wiedziaa, e ta grupa bdzie umiaa przypomnie sobie jak wiksz, ogólniejsz wizj, która jest ponad naszymi indywidualnymi losami. Uwiadomienie sobie tej wizji jest konieczne, by pokona lk.
Wil i ja milczelimy przez dug chwil, a potem znów poczuem w ciele t niedobr wibracj pochodzc z dwiku czy te z eksperymentu w dolinie. W tej samej chwili ujrzaem w mylach tego wysokiego, silnego mczyzn, z którym Maja rozmawiaa w swojej wizji. Dlaczego? Kim on jest?
Wanie miaem powiedzie o tym Wilowi, kiedy nagle straciem oddech, a przenikliwy ból przeszy mi trzewia. Równoczenie niesamowicie wysoki, rozdzierajcy uszy pisk rzuci mn do tyu. Tak jak poprzednim razem, wycignem rk do Wila, ale zobaczyem jedynie, jak jego twarz staje si coraz bardziej zamazana. Staraem si spojrze raz jeszcze, po czym cakowicie straciem równowag i co pocigno mnie w dó z niesychan si.
Otwierajc si na wiedz
Cholera - mylaem, lec pasko na wielkim kamieniu, którego twarda chropowato wbijaa mi si w plecy - znów jestem nad strumieniem! Przez dusz chwil gapiem si w szare niebo, zimne i nieprzyjazne, i próbowaem doj do siebie. Syszaem w dole szum pyncej wody. Uniosem si na okciu, eby si lepiej rozejrze dokoa. Moje ciao byo ociae i zmczone, tak jak poprzednim razem, gdy wróciem z Zawiatów.
Niezdarnie stanem na nogi, poczuem lekki ból w kostce. Pokutykaem z powrotem w las. Wycignem plecak spod gazi i poruszajc si powoli, bezmylnie zaczem przygotowywa co do zjedzenia. Nawet kiedy ju jadem, umys miaem wyczony, jakby podczas gbokiej medytacji. Potem, biorc gbokie oddechy i zatrzymujc je, zaczem podnosi poziom energii. I wtedy znów pojawi si ten przeklty pomruk. Kiedy go mimowolnie suchaem, w mylach zobaczyem obraz siebie idcego na wschód, w poszukiwaniu róda dwiku.
Ta perspektywa dziwnie mnie przerazia i poczuem nieodpart ochot, eby po prostu natychmiast std uciec. Nagle dwik umilk i usyszaem za sob szelest lici. Obróciem si gwatownie i zobaczyem Maj.
- Czy ty zawsze pojawiasz si w odpowiednim momencie? - wyjkaem.
- Pojawiam? Chyba zwariowae! Wszdzie ci szukam! Skd si tu nagle wzie?
- Byem nad strumieniem.
- Co ty wygadujesz, tam te sprawdzaam kilka razy! - Przez chwil przygldaa mi si podejrzliwie, po czym wskazaa na moj nog. - A jak tam kostka?
Udao mi si blado umiechn. - W porzdku... Suchaj, musz z tob o czym porozmawia...
- A ja z tob. Dzieje si co bardzo, bardzo dziwnego. Jeden ze straników zobaczy mnie wczoraj, jak wracaam do miasta, wic opowiedziaam mu o caej sytuacji. Wydawao mi si, e zaley mu, by wszystko zaatwi jak najciszej. Nalega nawet, e rano przyle po ciebie samochód. Wytumaczyam mu, gdzie jeste, a on obieca, e z samego rana po ciebie przyjedzie. Tylko e w tym, co mówi i jak mówi, byo co tak dziwnego, e zdecydowaam si wyruszy przed witem, eby go wyprzedzi.
Moe tu nadjecha w kadej chwili.
- No to musimy i - zdecydowaem, zbierajc rzeczy.
- Poczekaj! Powiedz mi, o co tu chodzi?- Maja wygldaa na przeraon.
- Kto, nie wiem kto, robi tu jaki eksperyment, czy co takiego. Myl, e moja przyjacióka Charlene jest w to w jaki sposób zamieszana i e moe by w niebezpieczestwie. I kto ze straników pewnie o tym wie i przymyka na to oczy.
Maja patrzya na mnie, starajc si poj ca histori.
- Chodmy, prosz ci, po drodze musz ci powiedzie wiele rzeczy powiedziaem, podnoszc plecak i biorc j za rk.
Wzia swój plecaczek i ruszylimy na wschód, wzdu strumienia. Opowiedziaem jej wszystko, od chwili spotkania Davida i Wila, po wizj Williamsa i jego Przegld ycia, a do spotkania z Joelem. Zanim jednak wyznaem, e ogldaem jej Wizj Narodzin, zaproponowaem, ebymy na chwil przysiedli na skakach. Maja opara si plecami o wysokie drzewo.
- Ty te jeste w to zaangaowana - powiedziaem. - Z pewnoci sama ju wiesz, e twoje yciowe zadanie to wprowadzanie nowych metod uzdrawiania, ale jest co jeszcze, co musisz wypeni. Masz by jedn z tej grupy, któr widzia Williams, grupy, która spotka si ponownie w dolinie.
- Skd to wszystko wiesz?
- Wil i ja widzielimy twoj Wizj Narodzin.
Potrzsna gow i zamkna oczy.
- Maju, kady z nas przychodzi na ziemi, wiedzc doskonale, jakie powinno by jego ycie, co chce w nim osign.
Intuicje, które mamy, sny, zbiegi okolicznoci, s po to, by pokaza nam waciw drog, eby przywróci nam pami o tym, jak naprawd chcielimy to ycie rozegra.
- No wic co jeszcze ja chciaam osign?
- Nie wiem dokadnie, nie pojem tego. Ale miao to co wspólnego ze zbiorowym lkiem, który narasta w ludzkiej wiadomoci. Ten eksperyment jest rezultatem lku... Maju, wiem tylko, e zamierzaa uy tego, czego nauczya si o fizycznym i duchowym uzdrawianiu, by uleczy sytuacj w dolinie. Musisz to sobie przypomnie!
Wstaa gwatownie i zrobia kilka kroków.
- O nie! - rzucia w kocu. - Nie moesz mnie obcia tego rodzaju odpowiedzialnoci! Niczego takiego nie pamitam!
Robi dokadnie to, co powinnam robi jako lekarz. Nienawidz takiego gadania! Rozumiesz? Nienawidz! W kocu mam swoj klinik, wanie tak, o jakiej marzyam. Nie moesz oczekiwa, ebym si teraz wmieszaa w jakie afery! Zwracasz si do niewaciwej osoby!
Patrzyem na ni, mylc intensywnie, w jaki sposób mog j przekona. I znów usyszaem pomruk.
- Czy syszysz ten dwik, Maju? Taki dziwny dysonans?
To wanie eksperyment. Trwa w tej chwili! Postaraj si to usysze, prosz ci! Nasuchiwaa przez chwil.
- Niczego nie sysz.
- Podnie poziom swojej energii! - Chwyciem j za rami.
- Nie sysz adnego dwiku! - Wyrwaa rk.
- Dobra, przepraszam, moe si myl. Moe to nie tak ma si wydarzy.
- Znam kogo w biurze szeryfa - powiedziaa cicho. - Mogabym ci pomóc si z nim skontaktowa. To wszystko, co mog zrobi.
- Nie wiem, czy to ma sens... Jak sama si przekonaa, nie kady to syszy.
- Chcesz, ebym do niego zadzwonia, czy nie?
- Tak, ale popro go, eby sprawdzi to po cichu. Nie jestem pewien, czy subie lenej mona zaufa-powiedziaem i podniosem swój plecak.
- Mam nadziej, e mnie rozumiesz... Po prostu wiem, e nie powinnam si w to miesza. Czuj, e mogoby si zdarzy co okropnego.
- Ale przyczyn jest jedynie to, co wydarzyo si w tej dolinie w dziewitnastym wieku. Pamitasz co z tamtego ycia?
Znów zamkna oczy. Nie chciaa sucha.
Nagle zobaczyem wyrany obraz samego siebie, ubranego w wyprawione skóry. Biegem w gór zbocza, cignc za sob jucznego konia. To by ten sam obraz, który widziaem ju wczeniej. A górskim traperem byem ja! Obraz nie znika - wszedem ju na szczyt i zatrzymaem si na chwil, by spojrze za siebie. Widziaem Maj, starego Indianina i tego modego faceta z Kongresu. Bitwa dopiero si rozpoczynaa. Poczuem nagy niepokój, pocignem konia i poszedem dalej; nie mogem, nie umiaem pomóc tym ludziom...
- Trudno - zwróciem si do Mai, otrzsajc si z wizji i dajc za wygran. - Wiem, co czujesz.
- Tu jest zapas wody i ywnoci, który przyniosam. Co masz zamiar zrobi?
- Pójd na poudnie... Wiem, e Charlene sza wanie w t stron.
- Jeste pewien, e twoja kostka wytrzyma? - spytaa zaniepokojona.
Pooyem do na jej ramieniu.
- Z tego wszystkiego nawet ci nie podzikowaem za to, co zrobia. Myl, e z nog wszystko bdzie w porzdku, tylko troch mnie boli. Chyba nigdy si nie dowiem, jak le mogo z ni by.
- W takich wypadkach nigdy nie ma si pewnoci.
Skinem gow, zaoyem plecak i ruszyem przed siebie, tylko raz odwracajc gow. Przez chwil na twarzy Mai malowao si jakby poczucie winy, ale potem zastpi je wyraz gbokiej ulgi.
Szedem tam, gdzie prowadzi mnie dwik, po lewej rce wci miaem brzeg strumienia. Zatrzymywaem si tylko po to, by da odpocz nodze. Okoo poudnia pomruk usta, a ja zrobiem sobie przerw na lunch. Kostka lekko napucha, wic przez ponad godzin odpoczywaem. Ale kiedy znów wyruszyem, nie przeszedem nawet dwóch kilometrów i poczuem si tak zmczony, e kolejny raz musiaem si zatrzyma. Wczesnym popoudniem ju rozgldaem si za miejscem na biwak.
Byem jeszcze w gstym zagajniku porastajcym brzegi strumienia, ale przede mn krajobraz zmienia si w otwarte wzgórza pokryte bardzo starym lasem. Drzewa musiay mie po trzysta lub nawet czterysta lat. Midzy konarami widziaem te ostre zbocze cignce si jaki kilometr na poudnie.
Dostrzegem niewielki przewit u stóp pierwszego wzgórza. Wygldao to na idealne miejsce, by spdzi noc. Jednak kiedy si zbliyem, zauwayem w zarolach jaki ruch. Schowaem si za duym krzakiem i obserwowaem. Co to mogo by? Jele? Czowiek? Odczekaem jeszcze kilka minut i ostronie zaczem obchodzi polank. Teraz dopiero mogem dostrzec wysokiego mczyzn, który najwidoczniej rozbija biwak dokadnie w miejscu, które ja te sobie upatrzyem. Porusza si zwinnie i cay czas by zgity nisko przy ziemi. Niewielki namiocik umiejtnie zamaskowa gaziami. Przez chwil pomylaem nawet, e to moe by David, ale porusza si inaczej i by duo potniejszy. Zmieniem kierunek i wci zachowujc ostrono, zaczem wycofywa si na pónoc. Wkrótce straciem go z oczu. Nie szedem jednak duej ni pi minut, kiedy znienacka ten sam facet zastpi mi drog!
- Kim jeste? - spyta bez ogródek.
Powiedziaem mu swoje nazwisko i nagle, sam nie wiedzc czemu, postanowiem by otwarty i przyjazny.
- Szukam przyjacióki - wytumaczyem.
- Tutaj nie jest bezpiecznie. Radzibym ci jak najszybciej std odej. Poza tym ten teren to wasno prywatna.
- To dlaczego ty tutaj jeste? - spytaem.
Przypatrywa mi si w milczeniu. I wtedy przypomniao mi si to, co mówi David.
- Jeste Curtis Webber? - zaryzykowaem.
Patrzy na mnie jeszcze chwil, po czym szeroko si umiechn. - Znasz Davida Samotnego Ora!
- Rozmawiaem z nim niezbyt dugo, ale powiedzia mi, e jeste gdzie tutaj i prosi, ebym ci powtórzy, e on te przybdzie do doliny i e ci odnajdzie.
Curtis podzikowa skinieniem gowy i spojrza w kierunku swojego obozowiska.
- Robi si póno, lepiej zej z widoku. Chodmy do mojego namiotu. Ty te moesz tam przenocowa.
Poszedem za nim w dó zbocza, przez gste krzewy, a do polanki. Kiedy rozbijaem swój namiot, on rozpali ogie, przygotowa wod na kaw i otworzy puszk z tuczykiem. Ja dooyem chleb, który dostaem do Mai.
- Wspomniae, e kogo szukasz - powiedzia Curtis. - Kogo?
Opowiedziaem mu pokrótce histori zniknicia Charlene i to, e David widzia j idc ku dolinie; i to, e kto widzia j, jak sza wanie w tym kierunku. Nie mówiem mu o swoim pobycie w innym wymiarze, ale wspomniaem o tym, e sysz dwik i e widziaem podejrzane pojazdy.
- Ten pomruk - odpowiedzia - pochodzi z urzdzenia wytwarzajcego energi. Z jakiego powodu kto prowadzi tutaj powane eksperymenty. Tyle mog stwierdzi. Nie wiem jednak, czy ten eksperyment jest prowadzony przez jak tajn agencj rzdow, czy przez osoby prywatne. Wyglda na to, e wikszo oficerów suby lenej nic o tym nie wie, ale nie jestem pewien, jak jest z urzdnikami wyszego szczebla.
- Zawiadomie o tym media? Albo chocia lokalne wadze? - spytaem.
- Jeszcze nie. Problem polega na tym, e przecie nie wszyscy sysz ten dwik. .. - Spojrza w dolin. - Gdybym tylko wiedzia, gdzie oni s. Powierzchnia Parku Narodowego oraz tereny prywatne to dziesitki tysicy akrów, gdzie mog si ukrywa. Myl, e chc przeprowadzi swój eksperyment i wynie si std, zanim ktokolwiek co zauway. To znaczy, jeli uda si im unikn tragedii.
- O czym ty mówisz?
- Mog cakowicie zniszczy to miejsce, zmieni je w ksiycowy krajobraz albo w kolejny Trójkt Bermudzki, gdzie prawa fizyki, które znamy, przestan obowizywa... - Curtis patrzy teraz wprost na mnie. - To, co oni potencjalnie s w stanie zrobi, jest zupenie niewiarygodne. Wikszo ludzi nie ma zupenie pojcia, jak bardzo zoone s zjawiska elektromagnetyczne. W najnowszych teoriach, które s nazywane teoriami strun, naukowcy przyjmuj, e promieniowanie obejmuje a dziewi wymiarów rzeczywistoci. I moe wywoywa masowe trzsienia ziemi lub nawet cakowit materialn destrukcj na bardzo duych obszarach.
- Skd to wszystko wiesz? - spytaem zaskoczony.
- Bo w latach osiemdziesitych sam pomagaem rozwija t technologi. - Twarz mu zmarkotniaa. - Byem zatrudniony w midzynarodowej korporacji, która, jak wtedy sdziem, nosia nazw Deltech, cho póniej, kiedy ju zostaem zwolniony, odkryem, e to bya nazwa fikcyjna. Syszae moe kiedy o Nikoli Tesli? No wic my rozszerzylimy wiele z jego teorii i poczylimy niektóre z jego odkry i wynalazków z nowymi technologiami, których dostarczaa nasza korporacja. Wiesz, najciekawsze jest to, e cae urzdzenie, nad którym pracowalimy, skadao si z pozornie nie zwizanych ze sob czci, a w uproszczeniu dziaao mniej wicej tak: wyobra sobie, e pole elektromagnetyczne Ziemi jest tak gigantyczn bateri, która moe dostarczy ca mas energii elektrycznej, jeeli tylko bdziesz si umia do tej baterii w odpowiedni sposób podczy. W tym celu naley w temperaturze pokojowej zestawi system nadprzewodzcych generatorów z bardzo skomplikowanym regulatorem elektronicznego sprzenia zwrotnego, który matematycznie oblicza i wzmaga pewne statyczne rezonanse. Potem wiele takich maych urzdze czy si ze sob w seri, potgujc ich moc, i kiedy tylko uda si je odpowiednio wyskalowa - bingo! Masz nieograniczony dostp do dowolnej iloci energii pobieranej w jakimkolwiek miejscu Ziemi. eby zacz pobór, potrzeba niewielkiego prdu, wystarczy pojedyncza fotokomórka lub bateria. Potem to si ju samo napdza. Urzdzenie wielkoci pompy cieplnej moe zasila kilka domów, nawet ma fabryczk. Pikne, co? S jednak dwa podstawowe problemy. Po pierwsze, odpowiednie wyskalowanie tych minigeneratorów jest diabelnie skomplikowane. Mielimy dostp do najwikszych i najszybszych z istniejcych wtedy komputerów i nie udao nam si tego zrobi! Po drugie; odkrylimy, e kiedy próbujemy zwikszy pobór mocy, przekraczajc pewien bardzo niewielki poziom, to przestrze wokó generatora staje si niestaa i zaczyna si zaptla! Wtedy nie wiedzielimy jeszcze, co to jest, i e podczamy si do energii innego wymiaru.
Ale trudno byo nie zauway, e zaczynaj si dzia dziwne rzeczy. Kiedy cay generator nam znikn, tak jak to si stao podczas Eksperymentu Filadelfijskiego!
- Mylisz, e to rzeczywicie prawda? Wierzysz, e w 1943 cay statek tak po prostu znikn, a potem pojawi si w zupenie innym miejscu?
- Ale oczywicie! Na wiecie istnieje wiele tajnych technologii. I wiadomo, jak je utrzyma w tajemnicy! W naszym przypadku udao si zamkn projekt w kilka tygodni i zwolni nas wszystkich bez najmniejszego ryzyka, bo kady zespó pracowa osobno, wycznie nad jedn czci caej technologii, nikt wic nie orientowa si w caoci. I wiesz, wcale mnie to wtedy nie zdziwio, mam na myli to, e zamknli ten projekt. Uwierzyem w ich tumaczenie, e przeszkody s jeszcze zbyt powane, i uznaem, e w ogóle zaprzestano podobnych bada, cho usyszaem potem, e kilka osób tam pracujcych zatrudnia inna spóka.
Przez chwil Curtis siedzia gboko pogrony w mylach.
- Wtedy ju i tak wiedziaem, e chc si zaj czym innym. Jestem teraz niezalenym konsultantem i wspópracuj z firmami, które zajmuj si ma technologi. Doradzam im, jak podnie wydajno, zmniejszy ilo produktów ubocznych, o, tego typu historie. I im duej w tym pracuj, tym bardziej jestem pewien, e Wtajemniczenia ju wpywaj na ekonomi. Sposób, w jaki ludzie prowadz interesy zaczyna si definitywnie zmienia. Byem jednak przekonany, e jeszcze przez dugi czas bdziemy musieli zadowoli si na Ziemi tradycyjnymi ródami energii. Cae lata nawet nie wspominaem tamtych eksperymentów, a do czasu, gdy przeprowadziem si w te strony. Moesz sobie wyobrazi, jaki byem zaskoczony, kiedy wybraem si na wycieczk w dolin i usyszaem znajomy dwik, ten charakterystyczny pomruk, który syszaem kadego dnia przez dugie lata, gdy pracowaem nad tym projektem... To znaczy, e kto dalej poprowadzi badania, a sdzc po sile rezonansu, s ju o wiele bliej sukcesu, ni my bylimy kiedykolwiek. Próbowaem wic skontaktowa si z dwiema osobami, które mogyby potwierdzi, co to za dwik i by moe uda si ze mn do komisji kongresowej, lub powiadomi rzdow Agencj Mocy Elektrycznej, ale dowiedziaem si tylko, e jedna z tych osób nie yje od dziesiciu lat, a druga, mój najlepszy przyjaciel z czasów pracy w korporacji, te zmar. Zaledwie wczoraj mia zawa serca... I od wczoraj siedz tu i sucham, i staram si wykombinowa, dlaczego wybrali akurat t dolin? Normalnie tego rodzaju eksperyment powinien by przeprowadzany w laboratorium. Przecie ródem energii jest przestrze, a ona jest wszdzie. Tak wanie mylaem, ale potem nagle zrozumiaem. Oni prawdopodobnie s przekonani, e zbliaj si do odpowiedniego wyskalowania, co oznacza, e pracuj teraz nad problemem wzmocnienia. Myl, e usiuj si podczy do energetycznych wirów, które wystpuj w tej dolinie. To by im pomogo ustabilizowa cay proces.
Przez jego twarz przebieg grymas gniewu.
- To jest szalone i zupenie niepotrzebne! Jeli rzeczywicie potrafi to wyskalowa, nie ma adnego powodu, eby nie zacz uywa tej energii, ale w maych urzdzeniach. Bo to jest jedyny dobry sposób jej uycia. Ale to, co oni próbuj zrobi, to czyste szalestwo! Wiem dostatecznie duo, by umie przewidzie skutki. Mówi ci, oni mog cakowicie zrujnowa ca dolin albo doprowadzi do czego jeszcze gorszego. Jeli nakieruj urzdzenia na te wiry energetyczne, na te przejcia pomidzy wymiarami, kto wie, co moe si zdarzy? - Zatrzyma si nagle i spojrza na mnie troch tak, jakby dopiero teraz po raz pierwszy mnie zobaczy. - Czy ty w ogóle wiesz, o czym ja mówi? Syszae o Wtajemniczeniach?
Przez chwil nie odpowiadaem. Przeknem lin.
- Curtis, w takim razie musz ci opowiedzie wszystko, co mi si wydarzyo w tej dolinie. Cho moe ci si to wyda niewiarygodne... Sucha cierpliwie, kiedy opisywaem swoje spotkanie z Wilem i wycieczk do innego wymiaru. Kiedy doszedem do Przegldu ycia, spytaem:
- Ten twój przyjaciel, który wczoraj umar, czy nie nazywa si Williams?
- Tak. Doktor Williams. Skd wiesz?
- Widzielimy, jak przybywa do innego wymiaru po swojej mierci. Obserwowalimy, jak dowiadcza swego Przegldu ycia.
Curtis by wstrznity.
- Przepraszam ci, ale trudno mi w to uwierzy. Znam Wtajemniczenia, przynajmniej intelektualnie, i zakadam przypuszczalne istnienie Zawiatów, ale wiesz, jestem przede wszystkim naukowcem. I dlatego tak mi trudno przyj dosownie to, o czym mówi Dziewite Wtajemniczenie, to, e mona si porozumiewa z ludmi po ich mierci... Twierdzisz, e doktor Williams jest wci ywy, w tym sensie, e jego osobowo jest nienaruszona?
- Tak. I myla te o tobie.
Wpatrywa si we mnie z uwag, kiedy opowiadaem mu, jak Williams zda sobie spraw z tego, e Curtis mia wzi udzia w pokonywaniu lku... i w zatrzymaniu eksperymentu.
- Nie rozumiem - powiedzia. - Co mia na myli, kiedy mówi o tym narastajcym lku?
- Nie wiem dokadnie. Ma to co wspólnego z tym, i pewien procent populacji nie chce uwierzy, nie chce dopuci do siebie myli, e rodzi si nowa, duchowa wiadomo. Uwaaj raczej, e nasza cywilizacja si rozpada. I to powoduje polaryzacj opinii i wiary. Ludzka kultura nie bdzie si moga dalej rozwija, dopóki ta polaryzacja si nie skoczy. Miaem nadziej, e moe ty bdziesz co na ten temat pamita.
Patrzy na mnie troch nieprzytomnie.
- Nie mam pojcia o adnej polaryzacji, ale faktem jest, e mam zamiar zatrzyma ten eksperyment! - Na jego twarzy znów pojawi si grymas gniewu. Odwróci wzrok.
- Williams chyba wiedzia, w jaki sposób mona tego dokona - powiedziaem.
- No, ale my si ju tego nigdy nie dowiemy, prawda?
Kiedy tylko to powiedzia, ujrzaem w mylach niewyrany obraz jego i Williamsa, rozmawiajcych ze sob na szczycie poronitego wysok traw pagórka. Byli otoczeni potnymi drzewami. Potem Curtis poda jedzenie, ale wci wydawa si zdenerwowany, tak wic cay posiek zjedlimy w milczeniu. Kiedy skoczylimy, wycignem si na ziemi i spojrzaem przed siebie, na wzgórze. Na jego zboczu pi starych dbów tworzyo niemal idealne pókole.
- Czemu nie rozbie namiotu na tym wzgórzu? - spytaem Curtisa.
- Sam nie wiem... Nawet przyszed mi do gowy taki pomys, ale pomylaem chyba, e to za bardzo na widoku, albo moe, e to miejsce ma zbyt wiele mocy. Nazywa si Wzgórze Coddera. Chcesz si tam przej?
Wstaem. Nad lasem zapada szary zmierzch. Curtis prowadzi, po drodze zachwycajc si piknem przyrody i bujnoci trawy. Mimo zmroku ze szczytu moglimy podziwia wspaniay widok na dolin. Nad lini drzew pojawia si niemal pena tarcza ksiyca.
- Lepiej usidmy - poradzi Curtis. - Nie chcemy przecie, eby nas kto zauway.
Przez dug chwil siedzielimy w ciszy, podziwiajc widok i czujc energi tego miejsca. Curtis wycign z kieszeni latark i pooy j na ziemi przed nami. Podwietlone licie mieniy si cudownymi kolorami.
W kocu Curtis spojrza mi prosto w oczy i spyta:
- Czujesz co? Jakby dym?
Natychmiast popatrzyem w stron lasu, podejrzewajc poar i wcignem gboko powietrze.
- Nie, chyba nic nie czuj...
Ale co w zachowaniu Curtisa wyranie si zmienio, emanowa z niego teraz dziwny smutek, nostalgia.
- A jaki rodzaj dymu masz na myli? - spytaem.
- Z cygara.
W narastajcym zmroku widziaem, e umiecha si zagadkowo, jakby co wspomina. I wtedy nagle ja te poczuem dym.
- Co to jest? - spytaem, rozgldajc si dokoa.
- Doktor Williams pali cygara, które wanie tak pachniay - odpar Curtis. - Wci nie mog uwierzy, e odszed...
Kiedy rozmawialimy, zapach dymu rozwia si, a ja po chwili o nim zapomniaem, z przyjemnoci przygldajc si widokowi i piknym, starym dbom. I w tym momencie zdaem sobie spraw, e przecie to jest miejsce, gdzie Willimas widzia siebie rozmawiajcego z Curtisem! To miao si wydarzy wanie tutaj !
W kilka sekund póniej zauwayem jaki niewyrany ksztat, formujcy si tu za drzewami.
- Widzisz tam co? - spytaem Curtisa, dokadnie wskazujc mu kierunek.
Kiedy tylko to powiedziaem, ksztat znikn.
- Co? Nie, nic nie widz. - Curtis wyty wzrok.
Nie odpowiedziaem. W jaki zagadkowy sposób zaczem intuicyjnie odbiera informacje, podobnie jak wtedy, kiedy w innym wymiarze otrzymywaem wiedz od duchowych grup, tyle e teraz poczenie miaem mniej wyrane, bardziej zakócone. Zrozumiaem co na temat eksperymentu z energi, potwierdzenie przypuszcze Curtisa; ten eksperyment rzeczywicie mia si skupi na wibracjach i poczeniach z innym wymiarem.
- Wanie sobie przypomniaem-odezwa si nagle Curtis - e jedno z urzdze, nad którymi doktor Williams pracowa wiele lat temu, to by system anten talerzowych, sucy do zdalnego odbioru. Zao si, e czego takiego uywaj teraz, by nakierowa si na miejsca wyszych wibracji. Ale skd mog wiedzie, gdzie to jest?
Natychmiast w mylach otrzymaem odpowied. Kto o wyszej wiadomoci wskaza im te miejsca, a oni nauczyli si dostraja swoje urzdzenia, by si na nich skupia. Nie miaem pojcia, co to znaczy.
- Jest tylko jedna moliwo - powiedzia Curtis. - Musieli znale kogo, kto im to po prostu pokaza, kogo, kto potrafi wyczu takie miejsca o podwyszonej energii. Wtedy mogli sobie zrobi mapy i precyzyjnie nakierowa na nie urzdzenia. Ta osoba prawdopodobnie sama nie miaa w ogóle pojcia, w czym uczestniczy... - Potrzsn gow. - Ci ludzie s naprawd groni. Co do tego nie ma wtpliwoci! Jak mog robi co takiego? I dlaczego?
Jakby w odpowiedzi, w mylach otrzymaem przekaz, którego co prawda do koca nie rozumiaem, potwierdza on jednak, e rzeczywicie istnia ku temu powód. Tylko, eby go zrozumie, najpierw bdziemy musieli poj istot lku.
Kiedy spojrzaem na Curtisa, wydawa si gboko pogrony w mylach. W kocu podniós gow.
- Chciabym wiedzie, dlaczego ten cay lk pojawia si wanie teraz?
- Podczas zmian kulturowych - odparem - stare pewniki i ustalone pogldy zaczynaj si zaamywa i zmienia, a to wywouje niepokój. W tym samym czasie, kiedy jedni si budz i znajduj poczenie z wewntrznym ródem mioci, która z kolei pomaga im y i rozwija si o wiele szybciej, inni czuj si tak, jakby wszystkie zmiany nastpoway zbyt gwatownie, jakby ludzko gubia si po drodze. Staj si coraz bardziej przestraszeni, czuj potrzeb, by przej kontrol nad sytuacj. I taka polaryzacja lku moe by bardzo niebezpieczna, bo przeraeni ludzie mog si posuwa do ostatecznoci.
Mówic to, rozwijaem jakby wczeniejsz myl Wila i to, co przekazywa Williams, równoczenie jednak miaem uczucie, e byo to co, co sam od dawna wiedziaem, tylko a do tej chwili nie zdawaem sobie z tego sprawy.
- Rozumiem, tak... chyba rozumiem - powiedzia Curtis. - To dlatego ci ludzie chc zaryzykowa choby i zniszczenie caej doliny... Wydaje im si, e ju niebawem caa nasza cywilizacja moe si rozlecie i e nie bd bezpieczni tak dugo, a nie zapewni sobie jakiej kontroli. No có, mog ich zrozumie, ale do tego nie dopuszcz! Wysadz to wszystko w drobny mak!
- O czym ty mówisz? - Spojrzaem na niego zaskoczony.
- O tym, co mam zamiar zrobi! Byem ekspertem od adunków wybuchowych. Znam si na tym.
Musiaem wyglda na przeraonego, bo zaraz doda uspokajajco:
- Nie martw si, bd uwaa, eby nikomu nie staa si krzywda. Tego bym nie chcia mie na sumieniu.
- Jakakolwiek przemoc tylko pogorszy spraw, nie rozumiesz tego?! - krzyknem, sam nie wiedzc, skd we mnie ta pewno.
- A masz jaki inny sposób?
Ktem oka znów dostrzegem ten tajemniczy ksztat za drzewami, ale natychmiast znikn.
- Nie wiem dokadnie - powiedziaem ju spokojniej - ale jestem pewien, e jeli bdziemy z nimi walczy w zoci i nienawici, oni te zobacz w nas tylko wrogów. To jeszcze wzmocni ich upór. Bo bd si coraz bardziej ba, czu zagroeni. Wiem, e ta grupa, o której mówi Williams, ma zrobi co zupenie innego... Mamy przypomnie sobie w caoci nasze Wizje Narodzin... i wtedy bdziemy mogli przywoa równie co wicej, Wizj wiata...
To okrelenie przyszo mi nagle do gowy, cho nie mogem sobie uwiadomi, gdzie je wczeniej syszaem.
- Wizja wiata... - powtórzy za mn Curtis i gboko si zamyli. - Wiem - powiedzia po chwili - zdaje mi si, e David Samotny Orze co o tym wspomina.
- Tak - ucieszyem si - masz racj.
- Jak mylisz, co to jest ta Wizja wiata?
- Wydaje mi si, e to co, co moe zmieni poziom energii tych ludzi, którzy teraz yj w lku... - odparem, znów nie majc pojcia, skd mam t wiedz. - To co, co ich poruszy, przebudzi z koszmaru. Sami postanowi przesta si ba i zmieni swoje postpowanie.
Przez dusz chwil siedzielimy w milczeniu; Curtis jakby analizowa moje sowa.
- No dobrze, przypumy, e tak moe by - powiedzia w kocu. - Ale skd ma si wzi ta zbawienna energia? Jak j moemy sprowadzi?
Nic wicej nie przyszo mi jednak do gowy.
- Chciabym wiedzie, jak daleko oni maj zamiar si posun w tym eksperymencie - doda Curtis.
- A jaka jest waciwie przyczyna tego nieznonego dwiku? - spytaem.
- To jest dysonans, który powstaje przy poczeniu mniejszych generatorów. Oznacza, e wci si staraj precyzyjnie dostroi i wyskalowa cae urzdzenie. Im wyraniejszy i mniej harmonijny jest ten dwik, tym dalej s od osignicia wspólnej fazy. Zastanawiam si, na którym miejscu energetycznych wibracji najpierw si skupi?
Nagle poczuem takie dziwne zdenerwowanie, nie w sobie, ale na zewntrz, jakbym si znajdowa w bliskim towarzystwie kogo, kto si bardzo niepokoi. Spojrzaem na Curtisa, ale wyglda normalnie. Za drzewami znów przez moment dostrzegem niewyrane zarysy tajemniczego ksztatu. Porusza si, jakby w lku czy napiciu.
- Mona by sobie wyobrazi... - mrukn Curtis pod nosem - e jakby kto by blisko takiego namierzonego przez nich miejsca, to najpierw by usysza dwik... a potem by poczu statyczn energi elektryczn w powietrzu...
Spojrzelimy na siebie. W oddali wyranie syszaem delikatny pomruk, niemal harmoniczny i pozbawiony dysonansu.
- Syszysz to? - spyta Curtis poruszony.
Zanim zdyem mu odpowiedzie, poczuem, jak wosy na przedramionach i na szyi dosownie staj mi dba. - Co to jest?
Przez moment Curtis obserwowa swoje wasne rce, po czym spojrza na mnie przeraony.
- Natychmiast std uciekajmy! - wrzasn, chwyci latark, zerwa si na równe nogi, zapa mnie za rk i biegnc, pocign za sob w dó zbocza.
Nagle ten sam przeszywajcy uszy, wysoki dwik, który syszaem w Zawiatach, bdc z Wilem, nadpyn z tak moc, e powali nas na ziemi. W tym samym momencie grunt pod nami zacz wibrowa i dre, a o kilka metrów od nas otworzya si w ziemi ogromna szczelina. Eksplozja pyu, ziemi, korzeni, kurzu i lici przesonia na chwil widok.
Za nami jeden z olbrzymich dbów zachwia si, po czym run na ziemi z oguszajcym oskotem, który przez chwil górowa nad panujcym wokó haasem. W kilka sekund póniej ziemia znów si zatrzsa i tu obok nas rozwara si nastpna, jeszcze wiksza otcha. Curtis nie mia si czego zapa i w uamku sekundy zsun si na jej skraj. Szczelina z kad chwil stawaa si coraz szersza i szersza. Zdoaem si chwyci maego krzaczka, drug rk wycignem do Curtisa. Przez kilka sekund trzyma mnie mocno, ale nastpi kolejny wstrzs i nasze donie si rozczyy. Patrzyem bezradnie, jak Curtis zsuwa si w otcha. Ziemia poruszya si i rozwara jeszcze szerzej, wyrzucajc z siebie kurz i skay. I nagle wszystko ustao. Jeszcze tylko ga pod zwalonym drzewem pka z trzaskiem, i powrócia nocna cisza.
Kiedy kurz i py opady, puciem krzaczek i ostronie podczogaem si do krawdzi ogromnego rozstpu. Wytyem wzrok i wtedy dostrzegem, e Curtis ley wyprostowany na samym skraju dziury, cho przecie byem absolutnie pewien, e widziaem, jak spada! Teraz przeturla si na bok i skoczy na nogi.
- Uciekajmy std! - krzykn. - To si moe powtórzy!
Nic nie mówic, pobieglimy jak szaleni w kierunku naszego obozowiska, Curtis przodem, ja, utykajc, z tyu. Kiedy Curtis dotar na miejsce, byskawicznie wyrwa z ziemi oba namioty i nie skadajc ich, pospiesznie powpycha do plecaków. Ja zebraem reszt sprztu i znów ruszylimy pdem na poudniowy zachód.
Dobieglimy do miejsca, gdzie grunt stawa si zupenie paski.
Po kolejnym kilometrze moja bolca kostka zmusia mnie do postoju.
- Moe tu bdziemy bezpieczni - powiedzia Curtis, zbadawszy teren - ale lepiej schowajmy si troch bardziej w gstwinie.
Za jego rad weszlimy kilkadziesit metrów w las.
- No dobra, chyba starczy - zadecydowa. - Rozbijmy namioty.
W kilka minut oba namioty byy ustawione i pokryte gaziami. Usiedlimy pod sporym daszkiem namiotu Curtisa i wci ciko dyszc z wysiku, patrzylimy na siebie bezradnie.
- Co to w ogóle byo, do diaba? - spytaem w kocu.
Curtis szuka wody w swoim plecaku, twarz mia teraz surow i skupion.
- Robi wanie to, co podejrzewaem - odpar. - Staraj si wycelowa generator w jakie odlege miejsce. - Upi spory yk ze swojej manierki. - Zrujnuj ca dolin, rozumiesz! Trzeba ich zatrzyma.
- Pamitasz ten dym, który poczulimy wczeniej? Co to byo?
- Sam nie wiem, co o tym myle... Czuem si tak, jakby sta tam doktor Williams. Niemal syszaem jego charakterystyczny akcent, ton jego gosu, sowa, które by powiedzia w podobnej sytuacji.
- A ja myl, e on naprawd tam by.
- Jak to moliwe? - powiedzia Curtis, podajc mi manierk.
- Nie wiem. Ale wydaje mi si, e on tam przyszed, by przekaza wiadomo, wan wiadomo dla ciebie. Kiedy z Wilem widzielimy go podczas Przegldu ycia, rozpacza, bo do chwili mierci nie udao mu si przebudzi, przypomnie sobie, po co si urodzi. By absolutnie przekonany, e ty masz by jednym z tej grupy, o której mówi. Nie moesz sobie niczego takiego przypomnie? Myl, e teraz chcia ci przekaza, e przemoc nie powstrzyma tych ludzi. Musimy to zrobi inaczej. Za pomoc tej Wizji wiata, o której wspomina David.
Curtis patrzy na mnie nieobecnym wzrokiem.
- A co si stao, kiedy ziemia zacza si trz i otworzya si ta czelu? - spytaem. - Jestem pewien, e widziaem, jak w ni spadae, a jednak potem leae sobie najspokojniej obok!
- Nie wiem, naprawd nie mam pojcia, co to byo. - Curtis posa mi bezradne spojrzenie. Kiedy spadaem, bo rzeczywicie spadaem, ogarno mnie uczucie takiego niesamowitego spokoju, co mnie wzio w objcia, jakbym opad na mikki materac. Nie widziaem nic, tylko bia mg wokó siebie. W nastpnej chwili ju leaem na skraju szczeliny, a ty bye obok mnie. Mylisz, e to wanie doktor Williams móg mnie uratowa?
- Nie, nie sdz - odparem. - Wczoraj miaem podobne dowiadczenie. O mao nie przysypay mnie spadajce kamienie i wtedy te widziaem tak bia, wietlist mg, czy biay ksztat.
Tu chodzi o co innego.
Curtis patrzy na mnie jeszcze przez chwil i co powiedzia, ale ju tego nie syszaem; zasypiaem na siedzco.
- Kadziemy si - zakomenderowa Curtis.
Kiedy si wyczogaem z namiotu, Curtis ju by na nogach.
Poranek wsta pogodny, ale mga jeszcze si unosia nad lenym poszyciem. Instynktownie poczuem, e Curtis jest zy.
- Nie mog przesta myle o tym, co oni wyrabiaj! I wiem, e nie maj zamiaru przesta. - Wzi gboki oddech. - Do tej pory ju si na pewno zorientowali, jakiego baaganu narobili tam na wzgórzu. Troch czasu zajmie im teraz przeskalowanie urzdzenia, ale nie popuszcz, znów bd próbowa. Mog ich powstrzyma, ale musimy znale ich baz.
- Curtis, przemoc tylko pogorszy spraw. Nie zrozumiae informacji, któr przekaza doktor Williams? Musimy raczej odkry sposób, jak posuy si Wizj.
- Nie! - krzykn gniewnie. - Tego ju próbowaem!
- Kiedy? - Spojrzaem na niego zdziwiony.
- Sam nie wiem... - By zaskoczony wasnymi sowami.
- Za to mnie si wydaje, e wiem - powiedziaem z naciskiem.
- Nie chc ju tego sucha - machn rk. - To szalone.
Wszystko, co si tutaj dzieje, to moja wina. Gdybym nie pracowa nad t technologi, moe by jej teraz w ogóle nie byo. I mam zamiar sam to naprawi. Po swojemu.
Podszed bliej i zacz si pakowa. Wahaem si przez chwil, ale te zaczem skada swój namiot. Staraem si myle spokojnie.
- Ju posaem po pomoc - powiedziaem w kocu. - Ta kobieta, któr spotkaem, Maja, uwaa, e potrafi przekona lokalnego szeryfa, by wszcz ledztwo. Prosz ci, obiecaj, e dasz mi troch czasu.
Klcza przy swoim plecaku, sprawdza co w mocno wypchanej bocznej kieszeni.
- Nie mog. By moe bd musia dziaa, gdy tylko nadarzy si okazja.
- Masz adunki wybuchowe przy sobie?
- Mówiem ci ju, nikomu nic zego si nie stanie-powiedzia, podchodzc do mnie.
- Potrzebuj troch czasu - powtórzyem. - Jeli uda mi si znowu skontaktowa z Wilem, by moe dowiem si czego wicej o tej Wizji wiata.
- No dobra - powiedzia. - Dam ci tyle czasu, ile bd móg, ale jeli znów zaczn eksperyment, a ja uznam, e trzeba dziaa, bd musia co zrobi.
Kiedy to mówi, zobaczyem w mylach twarz Wila; tym razem otacza j gboki, szmaragdowy kolor.
- Czy tu w pobliu jest jeszcze jakie miejsce podwyszonej energii? - spytaem.
- Gdzie tam, na szczycie wysokiej skarpy, jest skalny nawis, o którym syszaem. - Curtis wskaza na poudnie. - Tyle e to prywatny teren, niedawno sprzedany. Nie wiem, kto jest wacicielem.
- Jednak poszukam. Myl, e jeli znajd waciwe miejsce, uda mi si znów nawiza kontakt z Wilem.
Curtis skoczy si pakowa i pomóg mi zwiza mój sprzt.
Rozrzuci licie i gazie w miejscu, gdzie stay nasze namioty. Od pónocy doszed nas odgos silników.
- Ja id na wschód - powiedzia.
Skinem gow i natychmiast ruszy. Ja te zarzuciem plecak i zaczem wspinaczk po kamienistym zboczu, na poudnie.
Pokonaem kilka kilometrów, ale gsty las wci si nie koczy. Ani ladu przewitu, który oznaczaby, e dochodz do krawdzi góry. Usiadem na chwil, eby odpocz i doenergetyzowa si. Po kilku minutach poczuem si lepiej. Suchaem piewu ptaków i brzczenia owadów, i wtedy dostrzegem wspaniaego, zotego ora, który poderwa si ze swego gniazda i pofrun na prawo. Wiedziaem ju, e pojawienie si ptaka musi mie jakie znaczenie, wic szybko wstaem i ruszyem w stron, w któr polecia. Po drodze napotkaem strumyczek, wic mogem napeni manierk i umy twarz. W kocu po kolejnych kilkuset metrach drzewa nagle si przerzedziy, a przede mn rozcign si widok z majestatycznego urwiska. Kiedy zbliyem si do skraju i spojrzaem w dó, stwierdziem, e skalna ciana prawie do poowy pokryta jest niewielkimi tarasami. Troch dalej, po lewej, tu pod krawdzi, dostrzegem ogromn, kilkumetrow skaln pók, dajc cudowny widok na ca dolin. Przez chwil wydawao mi si, e wokó tej póki widz szmaragdow powiat. Zdjem plecak i ukryem go w krzakach. Potem ostronie, chwytajc si skalnych rolin i niewielkich krzaczków, zsunem si na ten naturalny taras. Usiadem i skoncentrowaem si. Natychmiast w mylach zobaczyem twarz Wila. Wziem jeszcze jeden gboki oddech i zaczem podró.
Historia przebudzenia
Kiedy otworzyem oczy, znajdowaem si w obszarze gbokiego, niebieskiego wiata. Przenikao mnie znane mi ju uczucie spokoju i mioci. Po swojej lewej stronie wyczuem obecno Wila. Tak jak poprzednio, wyda mi si niezwyke szczliwy, e wróciem. Przysun si bliej i wyszepta:
- Zobaczysz, jak ci si tu spodoba.
- A gdzie jestemy?
- Przypatrz si uwaniej.
- Nie teraz, póniej - pokrciem gow. - Najpierw musz z tob porozmawia. Koniecznie trzeba znale sposób, by odszuka tych ludzi od eksperymentu. Ju zniszczyli cae wzgórze. Bóg jeden wie, co bdzie dalej.
- A co zrobisz, kiedy ich znajdziesz? - spyta Wil.
- Nie wiem.
- Ja te nie. Opowiedz mi dokadnie, co si wydarzyo.
Zamknem oczy, eby si lepiej skupi i opowiedziaem mu wszystko, poczwszy od ponownego spotkania z Maj, zwaszcza jej opór i reakcj na moj sugesti, e jest jedn z wybranej grupy.
Wil kiwa gow bez sowa.
Potem opisaem mu spotkanie z Curtisem, kontakt z Williamsem i cay wypadek zwizany z eksperymentem.
- Williams do ciebie mówi? - spyta Wil.
- Niezupenie. To nie by bezporedni mentalny przekaz, jak teraz midzy nami. Raczej co takiego, jakby on wpywa na myli, które same przychodziy nam do gowy. Czuem to tak, jakbym nagle przypomina sobie informacje, które ju wczeniej dobrze znaem. A jednak obaj, Curtis i ja, prawie równoczenie wypowiadalimy sowa, które on próbowa nam przekazywa. Byo to dziwne, ale jestem pewien, e on tam by.
- I jakie byo jego przesanie?
- Potwierdzi to, co my obaj widzielimy w Wizji Mai; powiedzia te, e potrafimy przypomnie sobie co wicej poza naszymi indywidualnymi Wizjami sprzed urodzenia, e powinnimy pamita take szersz wiedz, wiedz dotyczc celu caej ludzkoci i tego, jak ten cel mona osign. I wydaje mi si, e ta wanie wiedza moe da nam inn, silniejsz energi, przy pomocy której mona zwalczy lk... i powstrzyma ten eksperyment. Nazwa t wiedz Wizj wiata.
Wil milcza.
- I co o tym mylisz? - spytaem.
- Myl, e to dalszy cig Dziesitego Wtajemniczenia. A teraz prosz ci, posuchaj: doskonale rozumiem twój niepokój i popiech. Ale jedyny sposób, w jaki moemy znale rozwizanie, to dalej bada ten wymiar, dopóki nie znajdziemy Wizji wiata, o której stara si powiedzie ci Williams. Musi by jaki sposób, by sobie t wizj dokadnie przypomnie.
Jaki ruch w oddali zwróci moj uwag. Osiem czy nawet dziesi bardzo wyranych jak na Zawiaty istot, poruszao si o kilkanacie metrów od nas. Za nimi tworzy si ju tuzin innych, poczonych bursztynow powiat. Wszystkie tchny mioci, a take specyficznym uczuciem tsknoty, które wydawao mi si skd znajome.
- Wiesz, kim s te dusze? - spyta Wil, umiechajc si nagle.
Patrzyem na t grup i czuem z ni pokrewiestwo. Znaem j i nie znaem zarazem. Kiedy tak si w te dusze wpatrywaem, wi emocjonalna z nimi stawaa si coraz to silniejsza i silniejsza, a przekroczya wszystko, co kiedykolwiek dotd odczuwaem. Zarazem sama ta blisko bya mi dobrze znana. Tak, kiedy ju tu byem.
Grupa przysuna si bliej, wci nasilajc emocje radoci i mioci. Poddaem si temu zupenie i teraz chciaem ju tylko jednego - wróci do tej grupy, znów do niej przynalee, by jej czci. Takie zadowolenie, wrcz uniesienie, czuem chyba po raz pierwszy w yciu. Przepeniao mnie niewysowione szczcie.
- I co, ju wiesz? - spyta Wil.
- To moja grupa duchowa, prawda? - Odwróciem si, by na niego spojrze.
I wraz z tymi sowami napyny do mnie wspomnienia. Najpierw trzynasty wiek i klasztor we Francji, dziedziniec. Wokó mnie grono mnichów, miechy, poczucie wspólnoty. Potem-id sam drog ocienion drzewami. Dwóch pustelników w achmanach prosi mnie o pomoc. Chodzi o ocalenie jakiej tajemnej wiedzy.
I wtedy nie wytrzymaem. Musiaem si otrzsn z tej wizji, nie mogem jej duej znie! Spojrzaem na Wila dosownie sparaliowany niesamowitym strachem. Co takiego miaem zobaczy? Staraem si skoncentrowa, a moja grupa duchowa przysuna si jeszcze bliej.
- Co si dzieje? - spyta Wil: - Nie cakiem to zrozumiaem...
Opisaem mu, co zobaczyem.
- Postaraj si przezwyciy strach i zobaczy co wicej - poradzi.
Znów ujrzaem pustelników. Teraz ju wiedziaem, e s czonkami tajnego odamu zakonu franciszkanów, który zosta oboony ekskomunik zaraz po rezygnacji papiea Celestyna V, i e nazywaj siebie Franciszkanami Spirytualnymi.
- Papie Celestyn? - spojrzaem pytajco na Wila. - Odczytae to? Nie wiedziaem nawet, e kiedykolwiek istnia papie o takim imieniu.
- Celestyn V y w trzynastym wieku - potwierdzi Wil. - Te ruiny w Peru, gdzie po raz pierwszy znaleziono Manuskrypt, zostay nazwane jego imieniem, kiedy je odkryto w siedemnastym wieku.
- A co to by za odam zakonu?
- Grupa mnichów, którzy wierzyli, e wysz wiadomo mona osign poprzez oderwanie si od cywilizacji i powrót do kontemplacji na onie natury. Papie Celestyn popiera ich idee i nawet sam przez jaki czas mieszka w jaskini. Zosta oczywicie zdjty z urzdu, a potem wszystkie podobne grupy potpiono jako gnostyczne i ekskomunikowano.
Pojawio si wicej wspomnie. Dwóch pustelników podeszo do mnie i poprosio o pomoc, a ja niechtnie zgodziem si na potajemne spotkanie z nimi gboko w lesie. W oczach mieli takie baganie, a caa ich postawa bya tak nieugita, e waciwie nie miaem wyboru. W lesie powiedzieli mi, e pewne prastare, niezwykle cenne dokumenty s w wielkim niebezpieczestwie, e grozi im zniszczenie. Wziem te dokumenty ze sob i przemyciem do mojego klasztoru. W nocy, dokadnie zamknwszy drzwi, zaczem je czyta przy wiecy.
Byy to stare aciskie kopie Dziewiciu Wtajemnicze, a ja postanowiem je przepisa, zanim bdzie za póno. Tak wic kad woln chwil powicaem teraz na pracowite kopiowanie Manuskryptu. W pewnym momencie byem tak zafascynowany i przejty Wtajemniczeniami, e poszedem przekonywa pustelników, by pokazali je wiatu.
Stanowczo odmówili, tumaczc mi, e ten rkopis jest przechowywany od wielu stuleci, w nadziei, i nadejdzie taki czas, gdy Koció bdzie go potrafi odczyta i waciwie zrozumie. Kiedy si z nimi spieraem, przekonywali mnie, e Wtajemniczenia nie bd zaakceptowane, dopóki Koció nie poradzi sobie z czym, co nazwali problemem gnostycznym.
Przypomniaem sobie, e gnostykami okrelano wczesnych chrzecijan, którzy wierzyli, i ludzie powinni nie tylko czci i naladowa Chrystusa, lecz równie stara si poj duchowy wymiar jego przesania. Gnostycy próbowali opisa to terminami filozoficznymi jako metod praktyki religijnej. I kiedy wczesny Koció okrela swoje kanony i doktryny, w pewnym momencie gnostyków uznano za heretyków, którzy przeciwstawiaj si idei poddania si woli Boga tylko dlatego, e si w niego wierzy. Ojcowie Kocioa uznali, e ludzie nie powinni si zajmowa analiz czy rozumieniem wiary, lecz zadowoli si tym, e swoje ycie mog cakowicie powierzy Bogu, nie pytajc o jego zamiary i nie próbujc nawet poj boskich planów.
Gnostycy oskaryli hierarchi kocieln o tyrani i spierali si, i ich metody w istocie su peniejszemu poddaniu si Boej woli, którego tak domaga si Koció, poza tym umoliwiaj bardziej bezporedni kontakt z Bogiem, a nie tylko z jego ziemskimi przedstawicielami z kocielnej hierarchii.
W kocu gnostycy przegrali i zostali wygnani z Kocioa, pozbawieni wszelkich funkcji, wykreleni z wszelakich kocielnych tekstów. Ukryli si wic w rónych klasztorach, czsto tworzc tajne sekty. Problem pozosta jednak wci aktualny: tak dugo, jak Koció bdzie gosi konieczno duchowego poczenia si z bosk istot, a równoczenie przeladowa kadego, kto odway si gono i otwarcie mówi o tego typu dowiadczeniach, o tym, jak rzeczywicie mona osign t wysz wiadomo, tak dugo „boe królestwo na ziemi" pozostanie jedynie pustym intelektualnym konceptem, zawartym w doktrynie kocielnej. A co za tym idzie, Wtajemniczenia bd wyklte i zakazane w tym samym momencie, w którym si pojawi.
Wysuchaem pustelników i pozornie zgodziem si z nimi, lecz w duchu sprzeciwiaem si takiemu podejciu. Byem pewien, e zakon benedyktynów, do którego naleaem, bdzie zainteresowany tymi dokumentami, a przynajmniej e takie zainteresowanie na pewno oka moi zakonni bracia. Wic póniej, nic nie mówic pustelnikom, pokazaem jedn z kopii przyjacielowi, który z kolei by najbliszym doradc kardynaa Mikoaja, naszego przeoonego. Na skutki nie musiaem czeka dugo.
Przyszy wieci, e wprawdzie kardyna bawi w podróy, ja jednak mam natychmiast zaprzesta jakichkolwiek rozmów na ten temat i niezwocznie uda si do Neapolu, by przeoonym kardynaa zda sprawozdanie ze swego odkrycia. Wpadem w panik i natychmiast rozdaem wszystkie kopie tym, którym ufaem, majc nadziej, e w ten sposób zdobd poparcie innych braci.
A eby cho na jaki czas odoy swoje przesuchanie, udaem powane zwichnicie kostki i wysaem wiele listów tumaczcych moj chorob. W ten sposób odsunem podró o kilka miesicy, w czasie których jak szalony kopiowaem Wtajemniczenia w tylu egzemplarzach, w ilu zdoaem. A pewnej bezksiycowej nocy drzwi mojej celi wywaono z haasem, a mnie straszliwie pobito, a potem z zawizanymi oczyma zawleczono do pobliskiego zamku, gdzie przez wiele dni gniem w lochu na somie. W kocu cito mi gow.
Wspomnienie wasnej mierci znów pogryo mnie w strachu, spowodowao te nieprzyjemne i bardzo silne mrowienie w mojej chorej kostce. Grupa duchowa przysuwaa si coraz bliej i bliej, a w kocu zdoaem odzyska równowag. Wci jednak byem troch zdezorientowany. Wil skinieniem gowy potwierdzi, e widzia ca histori.
- I tak si pewnie zacz mój problem z kostk, prawda? - spytaem.
- Na pewno - odpar.
- A co z reszt tych wspomnie? Zrozumiae ten problem gnostyczny?
Potakn i przesun si, by znale si dokadnie naprzeciw mnie.
- Po co Koció w ogóle stworzy taki problem? - spytaem.
- Bo wczesny Koció po prostu ba si powiedzie, i Chrystus pokaza nam taki model istnienia, do jakiego kady z nas moe dy, cho przecie wanie tak jest napisane w Pimie witym. Ksia obawiali si, e takie podejcie dawaoby wiernym zbyt wiele wadzy i siy, tak wic wymylili paradoksaln sprzeczno. Z jednej strony nakazywali ludziom, by próbowali ujrze tajemnicze boskie królestwo w sobie samych, by poddali si boej woli, i byli napenieni Duchem witym. Ale z drugiej strony kad dyskusj o tym, jak w praktyce czowiek moe takie stany osign, pitnowali jako herezj i obrazoburstwo, czsto posuwajc si nawet do zbrodni, byle tylko chroni swoj pozycj.
- A zatem byem gupcem, starajc si wtedy rozpowszechni Wtajemniczenia.
- No, moe nazwabym to inaczej - umiechn si Wil. - Raczej nie wykazae si dyplomacj. Zostae zabity, bo próbowae wymóc na pewnej kulturze zrozumienie, zanim nadszed waciwy po temu czas.
Jeszcze przez chwil patrzyem w oczy Wila, a potem znów pogryem si w zbiorowej wiedzy mojej grupy. Tym razem znalazem si w rodku sceny z dziewitnastego wieku. Trwao spotkanie indiaskich wodzów w dolinie, a ja wanie miaem stamtd odjecha; trzymaem ju za uzd objuczonego konia. Byem czowiekiem gór, traperem, yem w przyjani zarówno z Indianami, jak i z biaymi osadnikami. Prawie wszyscy Indianie chcieli walki, lecz Maja zdobya serca niektórych wodzów swym uporem w deniu do pokoju. Ja nie braem udziau w dyskusji, suchaem tylko obu stron i przygldaem si, jak wodzowie po kolei opuszczaj narad.
W pewnym momencie Maja podesza do mnie.
- Ty te masz zamiar odjecha, prawda?
Potwierdziem, tumaczc si, e skoro nawet indiascy wodzowie i starzy szamani nie zrozumieli, o czym ona mówi, to ju ja z pewnoci nie mog tego poj. Popatrzya na mnie tak, jakbym sobie z niej artowa, a potem odwrócia si i zacza rozmow z inn osob. A bya to Charlene! Nagle uprzytomniem sobie, e uczestniczya w tej scenie przez cay czas jako indiaska uzdrowicielka o wielkiej mocy. Zazdroni o jej si wodzowie ignorowali j ze wzgldu na jej pe. Wydawao si, e ta kobieta wie co bardzo istotnego o roli przodków, lecz nie dawano posuchu jej sowom.
Widziaem, e chc zosta, e chc pomóc Mai i Charlene, a jednak w kocu odszedem; niewiadoma pami mojej pomyki z trzynastego wieku bya jeszcze zbyt silna, miaa na mnie za duy wpyw. Mylaem jedynie o tym, by jak najszybciej uciec i unikn jakiejkolwiek odpowiedzialnoci. Miaem prosto uoone ycie: polowaem na zwierzta dla skór i futer, jako dawaem sobie rad i nigdy nie nastawiaem za nikogo karku. Moe uda si nastpnym razem.
Nastpnym razem? Moje myli wybiegy w przyszo i zobaczyem samego siebie patrzcego na Ziemi przed kolejnym wcieleniem, rozwaajcego moliwoci swojej obecnej inkarnacji. Ogldaem swoj Wizj Narodzin - bya w tym yciu szansa zupenego uporania si z niezdecydowaniem w podejmowaniu decyzji i w dziaaniu. Widziaem, w jaki sposób w dziecistwie bd móg najlepiej wykorzysta swoj przysz rodzin, uczc si duchowej wraliwoci od matki, a wesoego usposobienia i zdecydowania od ojca. Dziadek mia mi zapewni zwizek i czno z przyrod, wujek i ciotka za dostarczy wzoru dyscypliny i samokontroli.
Dorastanie wród tak silnych indywidualnoci bardzo szybko miao ujawni moje wasne skonnoci do trzymania si na uboczu i wyciszenia. Jednak pod wpywem ich osobowoci mogem si zmieni, zwalczy negatywne cechy i w peni wykorzysta swoje obecne ycie.
Widziaem, e bdzie to idealne przygotowanie i e w wiek dojrzay wejd, szukajc odpowiedzi na pytania wzbudzone w mym umyle wspomnieniami Wtajemnicze - poznaem je przecie kilka wieków wczeniej. A zatem w tym wcieleniu poznam róne drogi i cieki duchowego rozwoju, zainteresuj si filozofi i naukami Wschodu, mistykami Zachodu, a potem rzeczywicie napotkam na swej drodze prawdziwe Wtajemniczenia, dokadnie w momencie, kiedy znów pojawi si wród ludzi, by tym razem cakowicie wpyn na zbiorow wiadomo. Wszystkie wczeniejsze przygotowania miay mi umoliwi zrozumienie tego, w jaki sposób Wtajemniczenia wpywaj na kultur caej ludzkoci; miay mnie te przygotowa do aktywnego uczestnictwa w grupie Williamsa.
Odwróciem si i spojrzaem na Wila.
- Co si stao? - spyta.
- No, w moim przypadku rzeczywisto te, niestety, róni si od ideau. Czuj si tak, jakbym zaprzepaci cay okres mojego ycia, który mia by przygotowaniem. Nawet nie pozbyem si tendencji do stania z boku i nieangaowania si. Tyle jest ksiek, których nie przeczytaem, a powinienem, spotkaem tylu ludzi, którzy mogli mi przekaza wane informacje, a ja ich zignorowaem. Kiedy teraz patrz z tej perspektywy na swoje prawdziwe ycie, czuj si, jakbym je cakowicie zmarnowa.
- Nikt z nas nie umie idealnie zrealizowa swojej Wizji Narodzin. - Wil niemal si rozemia. - Ale czy ty w ogóle zdajesz sobie spraw, co w tej chwili robisz? Wanie sobie przypomniae idealny sposób, w jaki pragne spdzi to ycie, sposób, który daby ci najwiksz satysfakcj. To normalne, e kiedy porównasz to z rzeczywistoci, z tym, jak naprawd przeye ten czas, jeste peen alu, tak jak Williams, kiedy po mierci zobaczy wszystkie moliwoci, które po prostu zmarnowa. Tylko e ty, zamiast czeka na mier, masz moliwo zobaczenia tej wizji ju teraz!
Nie bardzo mogem go poj.
- Nie rozumiesz? To musi by kluczowa cz Dziesitego Wtajemniczenia! Odkrywamy nie tylko to, e nasze intuicje i poczucie celu w yciu to po prostu wspomnienia Wizji Narodzin. W miar jak osigamy peniejsze zrozumienie Szóstego Wtajemniczenia, potrafimy lepiej analizowa, w których momentach zeszlimy z waciwej cieki, kiedy nie wykorzystalimy rozmaitych okazji. I wtedy moemy jeszcze zawróci, zmieni kierunek, nadrobi straty. Dawniej trzeba byo umrze, by móc dowiadczy Przegldu ycia. Teraz moemy przebudzi si wczeniej, a w kocu uczyni mier zupenie niepotrzebn i nieistotn, tak jak to przewiduje Dziewite Wtajemniczenie.
W kocu zrozumiaem.
- A wic ludzie po to wanie pojawili si na ziemi? By systematycznie si budzi, by krok po kroku sobie przypomina?
- Tak. W kocu stajemy si wiadomi procesu, który rozpocz si wraz z dowiadczeniem ludzkoci. Od samego pocztku ludzie otrzymywali Wizje Narodzin; a potem, po urodzeniu, zapominali o nich, pozostaway im jedynie niejasne intuicje. Na pocztku historii ludzkoci rónica pomidzy tym, co zamierzalimy przed narodzinami, a tym, co udawao nam si w cigu ycia osign, bya naprawd olbrzymia. A potem, z czasem, ta rónica zacza si zmniejsza. Teraz pamitamy ju niemal wszystko.
W tym momencie znów zostaem otoczony wiedz mojej duchowej grupy. Przez chwil zdawao mi si, e moja wiadomo podniosa si na jaki wyszy poziom, gdzie potwierdzio si wszystko to, co przed chwil powiedzia Wil. Zrozumiaem, e teraz moemy w kocu ujrze histori ludzkoci nie jako walk ludzkiego zwierzcia, które egoistycznie nauczyo si dominowa nad natur, aby przetrwa, które wydostao si z dungli i stworzyo wielk i potn cywilizacj. Moemy raczej spojrze na histori ludzkoci jako na proces duchowy, w którym systematyczny wysiek dusz, generacja po generacji, wcielenie po wcieleniu, skupia si na osigniciu jednego wspólnego celu: przypomnienia sobie tego, co ju wczeniej wiedzielimy w Zawiatach i wprowadzenia jej w ycie take na ziemi.
Nagle otworzyo si przede mn co na ksztat ogromnej, holograficznej panoramy, i w jednym mgnieniu byem w stanie ujrze ca histori ludzkoci. Niespodziewanie obraz wchon mnie w siebie i czuem, jakbym sam przechodzi przez te wszystkie etapy, przeywa je w szaleczym, przyspieszonym tempie. Czuem te, e kiedy ju tego dowiadczyem, a teraz jedynie raz jeszcze przeywam wspomnienia. Najpierw byem wiadkiem budzenia si wiadomoci. Przede mn rozcigaa si ogromna, paska równina, gdzie w Afryce. Niewielka grupka nagich ludzi buszowaa wród krzaków dzikich jagód. Wydao mi si, e mój umys czy si z tym, co odczuwaj... Blisko zwizani z rytmem i siami natury, my, ludzie, ylimy wtedy i reagowalimy instynktownie. Codzienne ycie koncentrowao si na poszukiwaniu poywienia i sprawach grupy. Wadz miay jednostki fizycznie silniejsze, a kady z nas akceptowa swoje miejsce w tak powstaej hierarchii, tak samo przyjmowalimy cige tragedie i niedogodnoci swego losu - bezmylnie i bezkrytycznie.
Mijay tysice lat, niezliczone generacje yy i umieray. Potem powoli pewne jednostki przestaway by zadowolone z zastanej sytuacji. Kiedy dziecko umierao w ich ramionach, ich wiadomo budzia si, pytali: dlaczego? Zastanawiali si, jak mona takim tragediom zapobiec. Ci ludzie zaczli powoli zdobywa samowiadomo i zdawa sobie spraw z tego, kim s i z tego, e w ogóle yj. Nie wystarczay im ju automatyczne reakcje, dostrzegli cae bogactwo egzystencji. ycie, jak wiedzieli, trwa przez wiele cykli soca i ksiyca oraz pór roku, ale jak mogli si o tym wielekro naocznie przekona, ycie si koczy. Jaki zatem jest jego cel?
Kiedy bliej przyjrzaem si tym ludziom, zdaem sobie spraw, e równoczenie mog odczyta ich Wizje Narodzin; pojawili si w ziemskim wymiarze w cile okrelonym celu - by zainicjowa pierwsze egzystencjalne przebudzenie ludzkoci. I cho nie mogem odczyta dokadnie wszystkiego, wiedziaem jednak, e w ich podwiadomoci istniao przeczucie tej wikszej, szerszej Wizji wiata. Ju przed swymi narodzinami wiedzieli, e ludzko wyrusza w dalek drog, któr mogli jasno zobaczy. Wiedzieli równie, e postp na tej drodze musi si dokonywa powoli, pokolenie za pokoleniem, gdy w momencie, kiedy przebudzia si w nas wysza wiadomo, równoczenie stracilimy ów cudowny spokój, jaki daje niewiedza. Wraz z radoci i wolnoci, jak przyniosa nam wiadomo tego, e yjemy, przyszed równie strach i obawa, e yjemy, nie wiedzc, dlaczego. Zrozumiaem, e cay dalszy rozwój ludzkoci bdzie si opiera na dwóch przeciwstawnych wektorach. Z jednej strony sia intuicji bdzie nas pchaa ku temu, by przezwycia lk. Ludzie bd przeczuwali, e jedynie odwaga i wiedza zdoaj skierowa ludzk kultur ku kolejnym etapom rozwoju, e ycie ma w sobie wyszy cel. Sia tych odczu bdzie nam przypominaa, e cho ycie moe nam si wydawa tak niepewne i kruche, to jednak nie jestemy sami, a tajemnica istnienia ma swój cel i znaczenie. Z drugiej strony czsto bdziemy ofiarami tej drugiej siy - denia, by uchroni si przed lkiem. Przez to wielekro traci bdziemy z oczu wyszy cel, popada w rozpacz, niepewno, odosobnienie. A lk nieraz obudzi w nas przeraenie i skrajny egoizm, i bdziemy zaciekle walczy, by za wszelk cen utrzyma sw pozycj, swój kawaeczek wadzy, bdziemy kra energi innym i wci opiera si jakimkolwiek ewolucyjnym zmianom, niezalenie od tego, jakie dobro takie zmiany mogyby nam przynie.
Przebudzenie trwao, mijay wieki, a ja obserwowaem, jak ludzie zaczli si czy w coraz to wiksze grupy, tworzy coraz to bardziej zoone organizacje. Wiedziaem, e dzieje si tak z powodu niejasnej intuicji, znanej w peni jedynie w Zawiatach, intuicji podpowiadajcej ludziom, i ich przeznaczeniem na ziemi jest denie do zjednoczenia. Idc za tym wspomnieniem - drogowskazem, stopniowo zrezygnowalimy z nomadycznego trybu ycia i zaczlimy uprawia ziemi i regularnie zbiera jej plony. Zaczlimy hodowa zwierzta, zapewniajc sobie stae ródo proteiny. Caa ta niesychanie wana zmiana w ludzkiej kulturze, polegajca na przejciu od ycia koczowniczego do zaoenia pierwszych staych osad, pochodzia z denia zapisanego gboko w ludzkiej podwiadomoci; Wizja wiata wci nas prowadzia.
W miar jak wioski staway si wiksze, a uprawy podniejsze, nadmiar poywienia pozwoli ludziom na wyksztacenie si pierwszych grup zawodowych: szewców, kowali, budowniczych. Potem szybko wynaleziono pismo i liczby. Lecz pierwszych mieszkaców Ziemi wci przeladowao pytanie, na które nie potrafili znale odpowiedzi: dlaczego tu jestemy? I znów, tak jak wczeniej, ujrzaem Wizje Narodzin tych jednostek, które staray si zrozumie rzeczywisto na wyszym, duchowym poziomie. Pojawiali si w ziemskim wymiarze z intencj, by rozszerzy ludzk wiadomo o boskie róda, lecz po narodzeniu ich intuicje boskoci byy jeszcze bardzo sabe i niewyrane, przybray wic formy politeistyczne. Ludzko zacza wyznawa cay panteon okrutnych i wymagajcych bóstw i bogów, którzy istnieli poza nami i rzdzili ziemsk pogod, porami roku, plonami. W naszej niepewnoci czulimy, e naley obaskawia tych bogów rozmaitymi rytuaami i ofiarami.
W cigu kolejnych tysicleci powstaway wielkie cywilizacje Mezopotamii, Egiptu, Indii, Krety, pónocnych Chin, a kada z nich wprowadzaa swoj wasn wersj rozmaitych bóstw i bogów. Takie bóstwa nie potrafiy jednak zbyt dugo wytrzyma naporu ludzkiego niepokoju. Zobaczyem te wiele generacji dusz, które przybyway na Ziemi z intencj przyniesienia tu przesania, e ludzko bdzie si rozwijaa, jeli jednostki zaczn dzieli si z innymi swoj wiedz i porównywa j. Jednak kiedy te dusze zaczynay ziemskie ycie, poddaway si lkowi i zmieniay sw intuicj w podwiadom potrzeb podbojów, dominacji, narzucania swojej woli i sposobów ycia innym ludziom.
I tak zacza si era imperiów i tyranów. Wielcy przywódcy pojawiali si jeden po drugim i podbijali tyle ziem, ile zdoali, przekonani o tym, e to wanie ich kultura powinna zosta zaakceptowana przez wszystkich. Co ciekawe, kady z tyranów musia w kocu ugi karku przed kim silniejszym, by w kocu ostatni z nich dali za wygran i otworzyli drog dla nowego etapu rozwoju. Przez tysice lat rozmaite imperia wzbudzay podziw sw organizacj, cywilizacj, zdobyczami, po to tylko, by po jakim czasie zastpiy je jeszcze potniejsze, jeszcze lepiej zorganizowane cywilizacje. I tak, powoli, stare idee zastpowano nowymi.
Cho proces ten by tak powolny i krwawy, widziaem go teraz z innej perspektywy - z biegiem czasu podstawowe prawdy mozolnie przebijay si z Zawiatów do fizycznego wymiaru. Jedna z najwaniejszych - idea wspódziaania - zacza si pojawia w rónych miejscach na Ziemi, lecz najczystszy swój wyraz znalaza w filozofii staroytnej Grecji. Ujrzaem Wizje Narodzin setek istot, które zdecydoway si przyj na wiat w greckiej kulturze, w nadziei, i zapamitaj najwaniejsze przesania swych wizji.
Od pokole obserwowali oni, jak niesprawiedliwo i straty niesie ze sob przemoc, wiedzieli, e ludzko jest w stanie przezwyciy nawyk walki i wzajemnych podbojów, zamieniajc go na system umoliwiajcy wymian i porównywanie pogldów, system, który bdzie chroni prawa indywidualnych, niezalenych jednostek i pozwala ludziom mie wasne pogldy niezalenie od siy, która za nimi stoi. Taki system by ju znany w Zawiatach. Obserwowaem, jak nowe zasady ludzkiego wspóistnienia pojawiy si na Ziemi i zostay nazwane demokracj. Ten system wymiany pogldów co prawda wci jeszcze czsto zmienia si w walk i prób si, lecz po raz pierwszy proces ów móg si odbywa na poziomie werbalnym, a nie tylko fizycznym.
W tym samym czasie do gosu na Ziemi dochodzia inna idea, której przeznaczeniem bya cakowita zmiana duchowej rzeczywistoci. Pojawia si ona po raz pierwszy w zapiskach niewielkiego plemienia na rodkowym Wschodzie. I znów ujrzaem Wizje Narodzin wielu ludzi, którzy t ide mieli propagowa. Decydowali si przyj na wiat w kulturze judaistycznej, wiedzc, e cho ludzko nie mylia si, przeczuwajc intuicyjnie boskie ródo, to nasze wyobraenie o nim byo cakowicie mylne. Te jednostki wiedziay ju, e jest tylko jeden Bóg, lecz w ich interpretacji by to wci Bóg wymagajcy, przeraajcy, surowy i w dalszym cigu istniejcy poza czowiekiem. Jednak po raz pierwszy by to Bóg, który sucha i odpowiada, i by jedynym stworzycielem wszystkich ludzi.
Widziaem teraz wyranie, jak intuicja istnienia boskiego róda umacnia si i pojawia w ziemskim wymiarze w coraz to innych miejscach globu. W Indiach i Chinach, które od dawna przodoway w rozwoju technologicznym i spoecznym, hinduizm i buddyzm skieroway cay Wschód ku yciu bardziej kontemplacyjnemu.
Ci, którzy stworzyli te religie, przeczuli, i Bóg jest czym wicej ni tylko postaci. Bóg by dla nich si, wiadomoci, któr mona w peni osign poprzez co, co oni opisywali jako dowiadczenie iluminacji. Zamiast wic schlebia Bogu poprzez przestrzeganie ustalonych rytuaów i obrzdów, religie Wschodu szukay poczenia z Bogiem od wewntrz, wyraajcego si jako zmiana wiadomoci, otwarcie na harmoni i bezpieczestwo, czego kady móg dowiadczy.
Moja uwaga skupia si teraz wokó Galilei i zobaczyem, jak idea jednego Boga, która wkrótce miaa cakowicie zmieni wszystkie kultury Zachodu, ewoluowaa od pojcia bóstwa bdcego poza nami, patriarchalnego i osdzajcego, ku pogldowi wyznawanemu na Wschodzie, ku idei Boga wewntrznego, którego królestwo ley w nas samych. Ujrzaem, jak w ziemskim wymiarze pojawia si jedna istota, pamitajca niemal ca swoj Wizj Narodzin.
Wiedzia on, e ma przynie wiatu now energi, now kultur, opart na mioci. Jego przesanie byo nastpujce: jedynym Bogiem jest Duch wity, boska energia, której mona bezporednio dowiadczy i której istnienie mona udowodni. Osignicie duchowej wiadomoci miao si opiera na czym wicej ni tylko na rytuale, ofiarach czy wspólnych modlitwach. Wymagao ono skruchy w jej gbszym wymiarze; skruchy, która jest wewntrzn psychologiczn zmian, polegajc na pozbyciu si wszelkich nawyków ego, na transcendentnym poddaniu si, które pozwoli nam na smakowanie prawdziwych owoców duchowego istnienia.
Widziaem, jak jedno z najwikszych imperiów, imperium rzymskie, przyjo now religi i pomogo rozprzestrzeni ide jednego, wewntrznego Boga w niemal caej Europie. Póniej, kiedy z pónocy uderzyli barbarzycy i imperium upado, idea ta przetrwaa w feudalnych organizacjach jako chrzecijastwo. I wówczas znów pojawi si problem gnostyków, którzy nalegali, by Koció skupi si bardziej na duchowym, transcendentnym wymiarze dowiadczenia religijnego, a ycie Chrystusa przedstawia jako przykad tego, co kady z nas jest w stanie osign. Widziaem, jak Koció poddaje si lkowi, jak jego przywódcy, obawiajc si utraty swej siy i kontroli, buduj doktryny oparte na potnej hierarchii, w której ksia peni rol mediatorów udzielajcych ludziom duchowej pociechy. W kocu wszelkie teksty zwizane z gnostycyzmem zostay wyklte jako obrazoburcze i wyczono je z Biblii.
Cho wiele istot przyszo wtedy z Zawiatów z intencj, by poszerzy i zdemokratyzowa now religi, by to czas wielkiego strachu, a wszelkie wysiki, by dotrze do nowych kultur, po raz kolejny zostay wypaczone przez nieodpart potrzeb dominacji i kontroli. Znów zobaczyem tajne sekty franciszkanów, którzy próbowali przywróci blisko czowieka z natur, praktykowa wewntrzne dowiadczenie boskoci. Przychodzili oni do ziemskiego wymiaru z przeczuciem, i problem gnostyczny bdzie kiedy rozwizany i byli zdecydowani przechowa i ocali stare teksty a do tego czasu. Po raz wtóry ujrzaem swoj przedwczesn prób ujawnienia manuskryptów i bolesn mier.
Widziaem teraz, jak potga Kocioa na Zachodzie zostaje zagroona now formacj spoeczn: pastwem narodowym. W miar jak ludzie stawali si bardziej wiadomi siebie i swego istnienia, skoczya si era wielkich imperiów. Pojawiy si nowe generacje umiejce intuicyjnie rozpozna przeznaczone nam zjednoczenie, pracujce nad tym, by rozwija wiadomo narodowoci, opart na wspólnym jzyku i cile zwizan z okrelonym miejscem na ziemi. Te mode pastwa wci jeszcze byy zdominowane przez autokratycznych przywódców, których wadz czsto czono z boskim prawem; powoli jednak umacniaa si ju nowa cywilizacja, która stworzya granice, systemy monetarne i szlaki handlowe.
W kocu, w miar rozwoju dobrobytu i nauki, w Europie rozpocz si Renesans. Znów ujrzaem wiele Wizji Narodzin osób przychodzcych wtedy na Ziemi. Wiedzieli, e przeznaczeniem ludzkoci jest rozwinicie demokracji i za zadanie stawiali sobie jej promocj. Na nowo odkryto pisma Greków i Rzymian, a one z kolei przywróciy ludzkoci wspomnienia. Ustanowiono pierwsze demokratyczne parlamenty, próbowano skoczy z ide królewskiej wadzy, rzekomo pochodzcej od Boga, poskromi krwawe rzdy Kocioa nad duchow i materialn rzeczywistoci. Wkrótce nadesza reformacja protestantów, dajca ludziom obietnic, i mog powróci bezporednio do boskich przekazów i sami nawiza kontakt ze ródem.
W tym samym czasie jednostki szukajce wikszej swobody i szerszych moliwoci dziaania, odkryway kontynent amerykaski - ld symbolicznie dzielcy wielkie kultury Wschodu i Zachodu. Gdy przygldaem si Wizjom Narodzin tych ludzi, którzy pragnli wej do Nowego wiata, zrozumiaem, i wiedzieli doskonale o tym, e ziemie te s ju zamieszkane, a ich osiedlenie winno i w parze z zaproszeniem od rdzennych mieszkaców. Gboko w podwiadomoci czuli, e Indianie mog im umoliwi zakorzenienie si w nowej ziemi i by poczeniem z przeszoci dla ludzi Europy, która w wielkim tempie tracia wity zwizek z natur i dya do niebezpiecznego zewiecczenia. Narodowe kultury Ameryki, cho nie idealne, daway podstawy, na których mentalno europejska moga odzyska i umocni swoje korzenie.
I znów z powodu lku ludzie wybierajcy nowy kontynent umieli odczyta jedynie impuls osiedlenia si tam, wyczuwajc now wolno, jednak przywozili ze sob potrzeb dominacji i podboju, zapewnienia sobie bezpieczestwa. Wane i istotne prawdy, jakie niosy rdzenne kultury Ameryki, zaguszya gorczka opanowywania Ziemi i wykorzystywania jej naturalnych zasobów.
W Europie trwa wówczas Renesans, a ja zrozumiaem pene znaczenie Drugiego Wtajemniczenia. Potga Kocioa, który z uporem wci usiowa po swojemu definiowa rzeczywisto, zacza sabn, a Europejczycy poczuli si jakby przebudzeni z dugiego snu, gotowi na nowo spojrze na ycie. Dziki odwadze i determinacji niezliczonych osób, kierujcych si intuicyjnymi wspomnieniami sprzed narodzin, po raz pierwszy metody naukowe uznano za demokratyczny sposób badania i rozumienia wiata. To spojrzenie - bazujce na studiowaniu wielu aspektów wiata naturalnego, wyciganiu wniosków i ogaszaniu ich-byo ródem procesu umoliwiajcego zrozumienie sytuacji czowieka na tej planecie oraz jego duchowej natury.
Jednak cz Kocioa, wci sparaliowana lkiem, za wszelk cen próbowaa powstrzyma ten nowy rodzaj poznania. I gdy siy polityczne opowiedziay si po obu stronach, osignito kompromis. Nauka bdzie moga bada zewntrzny, materialny wiat, pozostawiajc zjawiska duchowe w gestii wci silnego i wpywowego kleru. Cay wiat wewntrznego, duchowego dowiadczenia - wysze stany wiadomoci i percepcji, intuicje, zbiegi okolicznoci, uczucia, zjawiska interpersonalne, a nawet sny - wszystko to na pocztku znalazo si poza zasigiem nowej nauki. Nauka zacza wic bada i opisywa wiat fizyczny, dostarczajc cennych informacji umoliwiajcych rozwój handlu i lepsze wykorzystanie zasobów naturalnych. Wzroso ekonomiczne poczucie bezpieczestwa, i powoli zaczlimy zatraca przeczucie niewiadomego; zapomnielimy o tak niegdy dla nas istotnym pytaniu - pytaniu o sens ycia. Zadecydowano, e wystarczajcym sensem jest samo przetrwanie i budowanie lepszego, bezpieczniejszego wiata dla siebie i kolejnych pokole. Z wolna weszlimy w zbiorowy trans, który kwestionowa prawdziw natur mierci i wyjania, i ycie jest cakowicie wytumaczalne i pozbawione tajemnic.
Pod wpywem tej wygodnej retoryki nasza intuicja boskiego róda zostaa zepchnita na plan dalszy. W szerzcym si materializmie Bóg móg by postrzegany jednie jako odlega, wysza sia, która kiedy pchna wiat ku istnieniu, po czym wycofaa si, pozwalajc dziejom toczy si mechanicznie, jak przewidywalnej maszynie, w której kady skutek ma swoj przyczyn, a zbiegi okolicznoci to tylko przypadki potwierdzajce regu.
Dostrzegem jednak przednarodzeniowe intencje wielu istot z tamtego okresu. Przychodzili na wiat, wiedzc, e rozwój techniki i produkcji jest istotny, gdy w pewnym momencie moe dopomóc w powstrzymaniu zanieczyszczania i destrukcji planety, a równoczenie przynie ludzkoci niewyobraaln dotd wolno. Ale rodzc si w swoich czasach i bdc pod ich wielkim wpywem, ludzie ci mogli sobie przypomnie jedynie ogóln intuicj, e naley wci budowa, produkowa i pracowa, trzymajc si mocno demokratycznych ideaów.
Ujrzaem wtedy, e tendencja ta najmocniej uwidocznia si w Stanach Zjednoczonych, które stworzyy demokratyczn konstytucj i otwarty system ekonomiczny. Realizujc jakby ogromnych rozmiarów eksperyment, Ameryka realizowaa idee, które miay wpyn na przyszo ludzkoci. Wci jednak istniay tu tradycje i duchowe przesania Indian, Afrykanów i innych ludów, kosztem których ten eksperyment realizowano. I wci domagay si uznania, próbujc dotrze do europejskiej mentalnoci. Pod koniec dziewitnastego wieku znajdowalimy si na skraju drugiej ogromnej przemiany w dziejach kultury ludzkoci, przemiany bazujcej na nowych ródach energii: ropie, parze, a w kocu elektrycznoci. Gospodarka rozwina si do ogromnych rozmiarów, nowe technologie zaczy dostarcza wicej produktów ni kiedykolwiek dotd. Ogromna liczba ludzi na caym wiecie przenosia si ze spoecznoci wiejskich do miejskich konglomeracji, wspóuczestniczc w nowej rewolucji przemysowej.
W tym czasie wikszo z nas wierzya, e demokratyczny kapitalizm, nie powstrzymywany rzdowymi restrykcjami, jest najlepsz metod gospodarcz. Znów jednak dostrzegem, e wikszo yjcych wówczas ludzi, przed narodzeniem miaa zamiar przeksztaci kapitalizm w lepszy system. Niestety, poziom lku by u nich tak wielki, e wszystko, co zdoali potem uczyni, to zapewni sobie jeszcze wiksze poczucie bezpieczestwa poprzez wykorzystywanie innych, zwikszanie wasnych profitów, a nawet wchodzc w kolidujce ze sob ukady z konkurencj i rzdem. Zacza si era karteli przemysowych, tajnych kont bankowych, korupcji.
W konsekwencji niesprawiedliwoci i wykrocze tego wczesnego kapitalizmu, na pocztku dwudziestego wieku pojawiy si dwa inne, alternatywne systemy ekonomiczne. W Anglii dwóch ludzi opublikowao manifest, domagajcy si nowego systemu, kierowanego przez robotników. Miaby on doprowadzi do ekonomicznej utopii, w której wszystkie dobra byyby dostpne kademu w zalenoci od jego potrzeb, a wspózawodnictwo i chciwo przestayby istnie.
Okrutne warunki, w jakich musiaa y wikszo klasy robotniczej tamtych czasów spowodoway, e owa utopijna idea zyskaa wielu zwolenników. Ja jednak teraz dopiero mogem poj, na ile ten materialistyczny manifest by tak naprawd wypaczeniem innej oryginalnej intencji. W swych Wizjach Narodzin obaj mczyni rzeczywicie zobaczyli, i ostatecznym przeznaczeniem ludzkoci jest osignicie tego rodzaju utopii, jednake póniej zapomnieli, e musi ona by realizowana powoli, poprzez demokratyczne uczestnictwo we wspólnych planach, i winna narodzi si z wolnej woli, a nie z przymusu.
W konsekwencji ci, którzy zainicjowali system komunistyczny, poczwszy od pierwszych rewolucjonistów w Rosji, mylnie sdzili, i ustrój ten mona wprowadzi si i rzdami dyktatury - podejcie to cakowicie si nie sprawdzio i kosztowao miliony istnie. W swym popiechu i niecierpliwoci ludzko przeczua prawdziw utopi, lecz zamiast niej stworzya komunizm i dugie, mroczne dekady pene tragedii.
Scena zmienia si. Obserwowaem teraz inny system, opozycyjny wobec demokratycznego kapitalizmu: demona faszyzmu. Mia on w swym zaoeniu podnie zyski i da wiksz kontrol elicie rzdzcej, która uwaaa si za wybranych przywódców caej ludzkoci. Wierzyli oni, i porzucajc demokracj i czc rzdy polityczne z nowym establishmentem przemysowym, ich naród moe osign swój najwikszy potencja i uprzywilejowan pozycj w wiecie.
Widziaem, e ci, którzy tworzyli system faszystowski byli niemal w ogóle niewiadomi swych Wizji Narodzin. Przyszli na ziemi, pragnc, by ludzka cywilizacja rozwijaa si w jak najlepszy i najbardziej wydajny sposób, i by naród, cakowicie zjednoczony we wspólnym celu i dziaaniu, dy do uzyskania swego najwikszego potencjau. To za, co stworzyli, byo pen lku, totalnie egoistyczn wizj, bezpodstawnie goszc wyszo niektórych ras i narodów, dc do stworzenia superrasy, której przeznaczeniem jest rzdzenie wiatem. I znów, poprawna intuicja mówica o tym, e ludzko rozwija si, by osign swój idea, zostaa przez sabe i zalknione jednostki zmieniona w mordercze rzdy Trzeciej Rzeszy.
Widziaem innych ludzi, którzy równie mieli intuicj, e ludzko winna dy od perfekcji, ale ci ju lepiej rozumieli wag demokracji. Czuli oni, e powinni przeciwstawi si zarówno komunizmowi, jak i faszyzmowi, i stworzy woln ekonomi. Najpierw wybucha wic krwawa wojna przeciw wypaczeniom faszyzmu, w kocu wygrana, jednak okupiona przez ludzko ogromnymi ofiarami. Potem rozpocz si dugi i trudny okres zimnej wojny przeciw blokowi komunistycznemu.
Nagle przeniosem si do Stanów Zjednoczonych z pocztkowego okresu tej wojny, we wczesne lata pidziesite. Ameryka znajdowaa si wanie u szczytu tego, co dao jej czterysta lat skupienia nad materializmem. Bezpieczestwo i dostatek wpyny na rozwój silnej klasy redniej, a niezwykle liczna generacja ludzi narodzia si ju w czasach ekonomicznego rozkwitu. Intuicje tego wanie pokolenia miay pomóc caej ludzkoci pody w kierunku trzeciej wielkiej transformacji.
Pokoleniu temu wci przypominano, e yje w najwspanialszym kraju na wiecie, w ojczynie wolnych ludzi, która swym obywatelom zapewnia wszelkie swobody i sprawiedliwo. Jednak w miar jak dorastali, wiele osób z tej generacji odkryo, jak wielka jest przepa pomidzy popularnym obrazem Ameryki, kreowanym przez ni sam, a rzeczywistoci. Zwrócili uwag na to, e liczni obywatele tego wolnego kraju - midzy innymi kobiety i czonkowie mniejszoci rasowych - wedle panujcego obyczaju i w majestacie prawa, wcale nie s wolni! W latach szedziesitych nowe pokolenie doszo do gosu, coraz wnikliwiej badajc i demaskujc jeszcze inne niepokojce aspekty idealnego obrazu Ameryki - jednym z nich by lepy patriotyzm, który wymaga od modych ludzi, by jechali do obcego kraju i brali udzia w politycznej wojnie, która nie ma wyranie okrelonego celu oraz nie daje nadziei na zwycistwo.
Aspekt duchowy tego narodu by równie niepokojcy. Materializm poprzednich czterystu lat zepchn prawdziwe pytania o tajemnice ycia i mierci na bardzo, bardzo daleki plan. Kocioy i synagogi byy co prawda pene, jednak odbyway si tam puste i pompatyczne rytuay. Udzia w nich mia znaczenie bardziej spoeczne ni duchowe, a ich uczestnicy byli skrpowani opini innych i tym, jak s przez sw spoeczno postrzegani. Widziaem, e mode pokolenie czerpie sw skonno do analizy i krytyki z gbokiej intuicji, mówicej im, i ycie to co wicej ni tylko materialna rzeczywisto. Zaczli ju przeczuwa zbliajce si duchowe odrodzenie, starali si wic poznawa inne religie, inne punkty widzenia. Po raz pierwszy w historii zachodniej cywilizacji zaczto dogbnie studiowa i rozumie religie Wschodu, co z kolei przyczynio si do umocnienia zbiorowej intuicji, i percepcja duchowa to dowiadczenie wewntrzne, to inny stopie wiadomoci, który cakowicie zmienia czowieka i jego pojcie o sobie samym. Wczeniejsze ydowskie studia kabalistyczne oraz prace zachodnich mistyków chrzecijaskich, takich jak Mistrz Eckhart czy Teilhard de Chardin dostarczyy innych intrygujcych opisów i wgldów w rzeczywisto duchow. Zaczy si pojawia nowe informacje ze wiata nauki - socjologia, psychiatria, psychologia, antropologia, a take wspóczesna fizyka rzucay nowe wiato na natur ludzkiej wiadomoci i istnienia. To poczenie myli oraz perspektywy, jak dawaa filozofia Wschodu, powoli wykrystalizowao si w co, co póniej nazwano Ruchem na Rzecz Ludzkiego Potencjau. Byo to zataczajce coraz szersze krgi przekonanie, i w obecnym stadium rozwoju czowiek korzysta jedynie z niewielkiego procentu swych ogromnych fizycznych, umysowych i duchowych moliwoci.
Obserwowaem, jak w cigu kolejnych dekad podobne informacje wraz z rosncym duchowym dowiadczeniem doprowadzaj do tego, i ludzka wiadomo staje w obliczu przeomu, jak dokonuje si skok mylowy, który od formuowania nowych przekona o prawdziwym sensie ludzkiego ycia, w pewnym momencie doprowadza do tego, e ludzko staje si gotowa, by przypomnie sobie i zaakceptowa Dziewi Wtajemnicze. Lecz pomimo e nowy punkt widzenia zdobywa coraz wicej zwolenników i masowo pojawia si w rónych miejscach globu, wielu ludzi zaczo si nagle wycofywa, w obawie przed zachwianiem równowagi w kulturze ludzkoci. Przez czterysta lat bowiem ów dawny, gboko zakorzeniony wiatopogld zapewnia nam dobrze zdefiniowany, cho skostniay porzdek. Wszystkie role byy w nim jasno okrelone i kady zna swoje miejsce: na przykad mczyni byli w pracy, kobiety i dzieci w domu, obywatele mieli okreli swoje miejsce w gospodarce, spenienie odnale w rodzinie i dzieciach, wiedzie, e sensem ycia jest po prostu y uczciwie i tworzy materialne zabezpieczenie dla przyszych generacji.
A gdy nadeszy lata szedziesite wraz z fal krytycyzmu i nieufnoci; ustalone reguy zaczy si wali. Zachowanie jednostek przestao by cakowicie okrelane przez spoeczne normy. Ludzie poczuli si wyzwoleni i na tyle silni, by tworzy swoje wasne ideay i pogldy, peniej realizowa swój twórczy potencja. To, co o nas sdz inni, przestao mie tak ogromne znaczenie; coraz czciej nasze zachowanie zaczo zalee od tego, co my sami czujemy i by okrelane przez nasz wasn, wewntrzn etyk.
Dla tych, którzy przyjli nowy, bardziej uduchowiony punkt widzenia, charakteryzujcy si uczciwoci, szczeroci, mioci do innych, zachowania etyczne nie stanowiy problemu. Inaczej byo z tymi, którzy zatracili swoje wewntrzne, duchowe przewodnictwo. Znaleli si nagle jakby na ziemi niczyjej, gdzie wszystko jest potencjalnie moliwe: zbrodnia, narkotyki, wszelakie naogi, utrata etyki zawodowej. By jeszcze pogorszy sytuacj, wielu ludzi zaczo si posugiwa osigniciami Ruchu Ludzkiego Potencjau, by dowodzi, e kryminalici i zbrodniarze nie s w peni odpowiedzialni za swoje czyny, gdy tak naprawd s tylko ofiarami spoeczestwa i kultury, która umoliwia zaistnienie warunków dla popenienia tych przestpstw.
Dopiero teraz zrozumiaem, co tak naprawd widz: na caej ziemi odbywaa si dramatyczna polaryzacja pogldów. Ludzie dotd niezdecydowani, teraz coraz wyraniej sprzeciwiali si liberalnym ideom, które wedug nich mogy prowadzi jedynie do dalszego chaosu i zagroenia, a moe nawet do cakowitego zburzenia ustalonego porzdku. Zwaszcza w Stanach Zjednoczonych coraz wicej osób podzielao przekonanie, e oto zbieramy teraz owoce ostatnich dwudziestu piciu lat liberalizmu i zbliamy si do swoistej wojny kulturowej, od wyniku której moe zalee nawet przetrwanie zachodniej cywilizacji. Niektórzy byli ju tak przeraeni, e nawoywali do podjcia ekstremalnych kroków, w obawie, e jest ju za póno.
Widziaem, jak w tej sytuacji zwolennicy Ludzkiego Potencjau wycofuj si i ulegaj lkowi. Wiele mozolnie zdobytych praw obywatelskich oraz spoecznych przywilejów stano pod znakiem zapytania, krzyowy ogie pyta rzucanych przez konserwatystów zaostrza sytuacj. Wród liberaów pojawi si wic pogld, e to celowy atak tych, którzy, yjc z wykorzystywania innych ludzi, teraz czuj si zagroeni, wic usiuj po raz kolejny zdominowa sabszych czonków spoeczestwa. Zrozumiaem, co wzmaga ten podzia si: otó kada ze stron bya wicie przekonana, e druga bierze udzia w jakiej tajnej konspiracji za.
Obstajcy za starym porzdkiem nie postrzegali ju liberaów jako naiwnych idealistów, lecz jako cz ogólnowiatowej, midzyrzdowej konspiracji socjalistów, sekretnych popleczników komunizmu, którzy chc osign dokadnie okrelony cel: taki rozkad ycia spoecznego, który usprawiedliwiby wczenie si do akcji silnego rzdu i odgórne zaprowadzenie porzdku. Wedug nich konspiracja ta wykorzystywaa strach spoeczestwa przed rosnc fal przestpstw, by ograniczy prawo do posiadania broni i udziela coraz wikszych uprawnie scentralizowanej biurokracji. To z kolei miaoby w konsekwencji doprowadzi do kontrolowania przez rzd coraz to wikszych obszarów ycia obywateli, od sprawdzania kont bankowych i przepywu gotówki poczynajc, a koczc na cenzurze i kontroli prywatnych kontaktów w Internecie, tumaczc to koniecznoci zapobiegania zbrodni lub wykroczeniom podatkowym. A w kocu, by moe posugujc si pretekstem udzielania pomocy przy jakiej klsce ywioowej, Wielki Brat wkroczyby do Stanów, skonfiskowa prywatne majtki i ogosi stan wojenny.
Z kolei tych, którzy opowiadali si za liberalnymi zmianami, przeraa zupenie inny scenariusz. W obliczu uzyskiwania coraz wikszych wpywów przez siy konserwatywne, wszystko, o co wczeniej z takim trudem walczyli, zostao podane w wtpliwo lub powanie zagroone. Oni te widzieli wzrastajc fal przestpczoci, upadek struktur i wartoci rodzinnych, tyle e dla nich przyczyny takiego stanu rzeczy leay zupenie gdzie indziej. Wedug nich pomoc oraz zainteresowanie rzdu tymi sprawami przyszo zbyt póno i byo stanowczo niewystarczajce. W niemal kadym pastwie kapitalizm zawiód ca klas ludzi, a powód tego by prosty: system nie dawa biednym szansy na to, by mogli w nim uczestniczy. Odpowiednie wyksztacenie, moliwoci zatrudnienia dla tej klasy nie istniay. A rzdy zamiast pomaga, zdaway si teraz gotowe na to, by cofn nawet te ju istniejce w bardzo ograniczonej formie programy spoeczne. Zrozumiaem, e w takiej atmosferze nawet najbardziej optymistyczni reformatorzy zaczli ju wierzy w najgorsze: e powrót do prawicowego konserwatyzmu musi z pewnoci by rezultatem wzrastajcej manipulacji i kontroli, któr uzyskuj najbogatsze, poczone wspólnym interesem, finansowe korporacje. Zdobywaj one wpywy w mediach, przekupuj cae rzdy, by w kocu, jak niegdy w nazistowskich Niemczech, podzieli cay wiat na tych, którzy maj, i tych, którzy nie maj. Najwiksze, najbogatsze korporacje obejm wadz nad wiatem, przejmujc wszelkie mae, prywatne interesy i nie dajc szans na istnienie indywidualnej prywatnej inicjatywie. Wszelkie za zamieszki czy bunty s tylko na rk rzdzcym elitom, gdy daj im pretekst do zwikszenia kontroli policyjnej.
W tym momencie moja wiadomo jakby byskawicznie przeskoczya na wyszy poziom i nagle cakowicie pojem fenomen polaryzacji lku: wielkie rzesze ludzi zdaway si opowiada za jedn lub drug perspektyw, a obie strony widziay przeciwnika w coraz czarniejszych kolorach; problem urasta niemale do witej wojny dobra ze zem, a kada ze stron postrzegaa t drug jako uczestnika wielkiej, globalnej konspiracji.
Teraz mogem ju zrozumie, dlaczego tak rosy wpywy tych ludzi, którzy utrzymywali, i potrafi wytumaczy coraz gwatowniej szerzce si zo. To wanie byli owi gosiciele koca wiata, o których opowiada Joel. W ogólnym zamieszaniu ich interpretacje zyskiway coraz wikszy posuch. Uwaali oni, i przepowiednie biblijne naley rozumie dosownie, tak wic w niepewnych nastrojach naszej wspóczesnoci doszukiwali si zwiastunów z dawna oczekiwanej apokalipsy. Niebawem miaa si rozpocz wita wojna, podczas której ludzko podzieli si na siy ciemnoci i armie wiata. Wyobraano sobie t wojn jako autentyczn, fizyczn konfrontacj, brutaln i krwaw, zatem dla tych, którzy wierzyli w jej nadejcie istotna bya tylko jedna rzecz: znale si po waciwej stronie, gdy rozpocznie si walka. W tej chwili, podobnie jak to byo w przypadku innych wanych momentów w historii ludzkoci, otrzymaem równie wgld w Wizje Narodzin istotnych dla obecnej sytuacji jednostek. Kada z osób znajdujcych si po jednej ze stron przysza na wiat z intencj, by ów podzia nie by tak ostry, tak istotny. Chcieli dokona agodnego przejcia od materializmu do nowego duchowego wiatopogldu, pragnli przemiany, która utrzyma najlepsze elementy z obu tradycji i wczy je do nowego wiata, który w rezultacie powstanie.
A zatem powikszajca si przepa pomidzy obiema frakcjami nie bya zamierzonym dziaaniem, lecz jedynie skutkiem lku. Nasza oryginalna Wizja polegaa na tym, e etyka miaaby zosta utrzymana na takim poziomie, by kada jednostka na ziemi poczua si cakowicie wolna, a ekologia pozostaa nienaruszona; rozwój gospodarczy i technologiczny mia by zachowany, podlegajc jednak takim przemianom, które umoliwi istnienie od dawna przeczuwanej i upragnionej ekonomicznej utopii. I ta wanie utopia miaaby si sta symbolicznym spenieniem znanych nam przepowiedni goszcych koniec wiata.
Poziom mojej wiadomoci podniós si jeszcze bardziej i poczuem, e oto jestem blisko wniknicia w sam istot rzeczy, w sens istnienia caej ludzkoci, w to, jak moemy osign cakowite porozumienie i speni nasz ziemsk misj. I wtedy obraz przed moimi oczyma zacz wirowa, zakrcio mi si w gowie, straciem koncentracj; nie potrafiem jeszcze osign poziomu wiadomoci niezbdnego, by to wszystko poj. Wizja pocza znika, a ja usilnie staraem si j zatrzyma jeszcze cho przez chwil i przyjrze si dokadniej obecnej sytuacji. Jasne byo, e bez ingerencji Wizji wiata polaryzacja lku bdzie coraz silniejsza. Widziaem, jak obie strony staj si coraz bardziej agresywne, ich uczucia nieugite, jak emocje wobec przeciwnika przechodz od antypatii do czystej, zagorzaej nienawici...
Po chwili zawirowania i uczucia szybkiego ruchu wstecz otworzyem oczy, rozejrzaem si i zobaczyem obok siebie Wila. Spojrza na mnie, a potem na dziwne, szare otoczenie wokó nas. Mia zatroskany wyraz twarzy. Przybylimy w jakie nowe miejsce.
- Bye w stanie zobaczy moj wizj historii ludzkoci? - spytaem. Potakn w skupieniu.
- Tak, to, co wanie ujrzelimy, to nowa, duchowa interpretacja historii, nieco zmodyfikowana przez twoje osobiste pogldy, ale i tak niesychanie odkrywcza. Nigdy wczeniej nie widziaem czego podobnego. To take musi by cz Dziesitego Wtajemniczenia, przejrzysta wizja ludzkiej wdrówki widziana z perspektywy Zawiatów. I patrz, kady z nas rodzi si z jak pozytywn intencj, zamiarem przeniesienia do fizycznego wymiaru pewnej czci wyszej wiedzy. Kady z nas! Caa historia to jeden dugi proces iluminacji, budzenia si. Po narodzinach oczywicie przestajemy wiadomie pamita i musimy przej cay proces dorastania i dojrzewania w konkretnych warunkach spoecznych, ale mamy te wszystkie przeczucia, te intuicje, by dokonywa takich, a nie innych wyborów. Tyle e wci niezmiennie musimy walczy ze strachem. Czsto bywa tak, e lk jest zbyt wielki i nie udaje nam si osign tego, co zamierzalimy przed narodzeniem, albo osigamy to w jakiej wypaczonej formie. Ale wszyscy, powtarzam, wszyscy ludzie bez wyjtku przychodz na ten wiat z jak najlepszymi intencjami...
- Czy mylisz, e taki seryjny morderca te przyszed na wiat, by dokona czego dobrego?
- Tak, na pewno. Kade bezprawie, bunt, morderstwo, to sposób na pokonanie wewntrznego lku i poczucia bezradnoci.
- No, nie wiem... - mruknem, wcale nie przekonany. - Czy niektórzy ludzie nie s po prostu i zwyczajnie z natury li?
- Nie, tylko szalej ze strachu i popeniaj potworne bdy. I oczywicie musz ponosi za nie odpowiedzialno. Ale warto zrozumie, e wszystkie straszne uczynki s po czci spowodowane wanie nasz wiar w to, e niektórzy ludzie s po prostu li. To bdne pojcie, które tylko pogbia polaryzacj. Obie strony nie rozumiej, e ludzie mog czyni to, co czyni, nie bdc z gruntu zymi. Tak wic wci demonizuj i dehumanizuj siebie nawzajem, a to tylko wzmaga lk i wydobywa ze wszystkich zaangaowanych to, co najgorsze... I kada ze stron uwaa, e pozostali s zamieszani w jak straszn konspiracj... e uosabiaj najgorsze zo.
Zauwayem, e Wil znów z uwag spoglda w dal. Kiedy podyem za jego wzrokiem i skoncentrowaem si na tym szarym otoczeniu, zaczem wyczuwa emanujcy z niego smutek i beznadziejno.
- Myl - zakoczy Wil - e nie uda nam si objawi
Ziemi Wizji wiata, ani zakoczy tej polaryzacji, dopóki nie zrozumiemy prawdziwej natury za i rzeczywistoci pieka.
- Skd ci to w ogóle przyszo do gowy? - spytaem.
Spojrza na mnie jeszcze raz i znów skupi wzrok na tej wyblakej szaroci.
- Bo wanie znajdujemy si w piekle - odpowiedzia.
Duchowe pieko
Spojrzaem na otaczajc nas szaro i po plecach przebieg mi zimny dreszcz. Ogólny smutek, który wyczuwaem wczeniej, teraz wyranie zmieni si w silne uczucie rozpaczy i wyobcowania.
- Bye tu ju kiedy? - spytaem Wila.
- Tylko na samym skraju. Ale nigdy a tutaj, w rodku. Czujesz, jak zimno?
Skinem gow. Co si poruszyo w oddali.
- Co to?
- Nie jestem pewien. - Wil wzruszy ramionami.
Wirujca masa energii zdawaa si szybko pyn prosto na nas.
- To chyba tylko jaka kolejna grupa dusz... - powiedziaem niepewnie.
Na szczcie miaem racj. Kiedy si znalazy dostatecznie blisko, staraem si skoncentrowa na ich mylach i wtedy poczuem jeszcze wiksz pustk, a nawet gniew. Próbowaem utrzyma energi i jeszcze bardziej si otworzy.
- Poczekaj - ostrzeg mnie Wil. - Nie jeste jeszcze do silny.
Byo ju jednak za póno. Zostaem nagle wcignity w intensywn czer, a po chwili znalazem si w jakim dziwnym miecie. Przeraony rozgldaem si dokoa, starajc si myle logicznie. Rozpoznaem dziewitnastowieczn architektur. Staem na rogu ulicy, wiele osób przechodzio obok mnie. W oddali widziaem imponujc budowl zwieczon kopu. Przez pierwsze chwile mylaem, e rzeczywicie znalazem si w dziewitnastym wieku, ale kilka szczegóów tego otoczenia zaintrygowao mnie: horyzont rozmywa si w bladoszar mg, a niebo byo oliwkowozielone, podobne do tego, jakie ju raz widziaem - nad biurowcem, który Williams stworzy sobie w Zawiatach, gdy nie chcia przyj do wiadomoci swojej mierci.
Zauwayem, e przyglda mi si czterech mczyzn, stojcych na chodniku po drugiej stronie ulicy. Na ich widok poczuem przeszywajcy lodowaty dreszcz. Wszyscy byli elegancko ubrani, jeden z nich charakterystycznie przekrzywia gow i zaciga si wielkim cygarem. Inny spojrza na zegarek i schowa go do kieszonki w kamizelce. Wygldali podejrzanie i gronie.
- Kady, kto wzbudza ich zo, jest mym przyjacielem - powiedzia niski gos tu za mn.
Odwróciem si i zobaczyem wielkiego, otyego czowieka. Ten te by elegancko ubrany, na gowie mia kapelusz z szerokim rondem. Jego twarz wydaa mi si znajoma. Czy ju go gdzie spotkaem? Gdzie?
- Nie przejmuj si nimi - doda. - Tacy znowu sprytni to oni nie s.
Popatrzyem w jego rozbiegane oczka i nagle go sobie przypomniaem. To on by dowódc wojska federalnego, tym generaem, którego widziaem w scenach wojen z Indianami. Tym, który nie chcia rozmawia z Maj i zarzdzi rozpoczcie bitwy. A wic cae to miasto take jest wizj, mylaem. Zapewne to on skonstruowa sobie otoczenie z póniejszego okresu swego ycia, by nie dopuci do wiadomoci faktu wasnej mierci.
- To wszystko jest nieprawdziwe wymamrotaem. Pan jest... no, pan jest martwy.
- A wic, co takiego zrobie, by wkurzy t band szakali? - spyta, jakby tego w ogóle nie sysza.
- Nic nie zrobiem.
- O, na pewno co zrobie. Znam doskonale ten sposób, w jaki na ciebie patrz. Im si wydaje, e rzdz tym miastem. Ba, wydaje im si nawet, e mog rzdzi caym wiatem. - Pokiwa gow z ubolewaniem. - Mao tego, maj poczucie, e od nich zaley przyszo i e wszystko potoczy si dokadnie tak, jak oni to sobie zaplanowali. Wszystko, rozumiesz? Rozwój ekonomiczny, plany gospodarcze, polityka rzdów, nawet wartoci wiatowych walut. No, musz przyzna, e pomysy maj niegupie. Ludzie to stado baranów, sami si prosz o to, eby nad nimi sprawowa kontrol; a jak jeszcze przy okazji mona zarobi na tym niezy grosz, to czemu nie? Tyle e ci idioci próbowali podporzdkowa sobie mnie! Ale ja jestem na to za sprytny, zawsze byem od nich sprytniejszy. No, to przyznaj si, co takiego zrobie?
- Prosz posucha - nalegaem. - To wszystko nie istnieje.
- No, no, no, dobrze ci radz. Lepiej mi zaufaj. Jeli oni s przeciwko tobie, to ja bd tu twoim jedynym sprzymierzecem, innego nie znajdziesz.
Odwróciem gow, ale ktem oka widziaem, jak wci mi si przyglda bacznie i podejrzliwie.
- Uwaaj, to niebezpieczni ludzie - cign dalej. - Nigdy ci nie wybacz. Popatrz tylko na mnie. Chcieli wykorzysta moje wojskowe dowiadczenie, eby wybi Indian i przej ich ziemie. Potem byem im ju niepotrzebny. Ale ja si nie daem, zadbaem o siebie. Ciko jest si kogo pozby, jeli jest znanym bohaterem wojennym, nie? Wic zaraz po wojnie zajem si polityk. I wtedy oni musieli zacz si ze mn liczy. Ale dobrze mnie posuchaj: nigdy nie zrób takiego bdu, eby ich nie docenia. Oni s zdolni do wszystkiego!
Odsun si troszk, jakby chcc sprawdzi, czy zrobio to na mnie wraenie.
- Ale, ale.. . - Nagle zmieni ton - To przecie oni mogli ci przysa! Moe jeste szpiegiem?
Nie wiedzc, co dalej robi, po prostu ruszyem przed siebie.
- Ty gnido! - krzykn za mn. - Miaem racj!
Zobaczyem, jak siga do kieszeni i wyjmuje z niej krótki sztylet. Przeraony zmusiem ciao do biegu. Biegem w dó ulicy, skrciem w wski zauek. Tu za sob wci syszaem jego dudnice kroki. Po prawej zauwayem otwarte drzwi. Wbiegem do rodka i zatrzasnem za sob zasuw. Kiedy zziajany wcignem powietrze, poczuem cikie opary opium. W pomieszczeniu byy dziesitki ludzi; paczyli na mnie tpymi, niewidzcymi oczyma. Czy oni istniej naprawd, czy te s czci jakiej iluzji? Wikszo po chwili wrócia do swoich cichych rozmów i fajek wodnych. eby doj do kolejnych drzwi, zaczem si z trudem przeciska pomidzy stoczonymi sofami i porozkadanymi wszdzie brudnymi materacami.
- A ja ci znam - wybekotaa jaka kobieta. Staa oparta o cian, gowa jej zwisaa do przodu, jakby bya dla niej za cika. - Chodziam z tob do szkoy.
Przez chwil patrzyem na ni zaskoczony, a potem nagle przypomniaem sobie dziewczyn z mojego ogólniaka, która cierpiaa na depresj i braa narkotyki. Uciekaa z klinik odwykowych, nie chciaa si leczy, a w kocu przedawkowaa i zmara.
- Sharon, czy to ty?
Udao jej si umiechn. Obejrzaem si na wejciowe drzwi, wci wystraszony, czy zbrojny w nó eks-genera nie zdoa si tu wedrze.
- W porzdku - powiedziaa, jakby czytajc w moich mylach. - Moesz z nami zosta. Tutaj bdziesz bezpieczny, nikt ci nie dosignie.
Podszedem do niej bardzo blisko i tak agodnie, jak tylko potraciem, powiedziaem:
- Ale ja nie chc zosta. To wszystko jest tylko zudzeniem.
Kiedy tylko wymówiem te sowa, kilka osób gniewnie spojrzao w moj stron.
- Prosz ci, Sharon - szeptaem. - Chod ze mn.
Dwóch najbliej siedzcych mczyzn podeszo i stano u boku Sharon.
- Wyno si std - rzuci pierwszy. - Zostaw j w spokoju.
- Nie suchaj go - ten drugi zwróci si do Sharon. - To wariat. My jestemy sobie potrzebni.
Pochyliem si lekko, eby móc spojrze Sharon prosto w oczy.
- Sharon, zrozum, to wszystko nie istnieje. Ty nie yjesz. Musimy si std jako wydosta.
- Zamknij si! Zostaw nas w spokoju! - krzykn kto z boku. Cztery czy pi osób wstao i zaczo i wprost na mnie.
Wycofywaem si w kierunku drzwi, a tum poda za mn. Odwróciem si jeszcze i zobaczyem, jak Sharon wraca do swej poprzedniej, skurczonej pozycji. Wybiegem szybko przez drzwi, ale okazao-si, e wcale nie trafiem na ulic. Znalazem si w jakim biurze, zapchanym komputerami i szafkami na dokumenty, ze stoem konferencyjnym na rodku - wszystko nowoczesne, z dwudziestego wieku.
- Hej, tu nie wolno wchodzi - powiedzia jaki gos.
Odwróciem si i zobaczyem czowieka w rednim wieku, który gniewnie patrzy na mnie sponad okularów. - Gdzie moja sekretarka? Nie mam teraz czasu. Czego pan chce?
- Kto mnie ciga, chciaem si tylko ukry.
- O Boe, czowieku! le trafie. Powiedziaem, e nie mam na to czasu. Nie masz bladego pojcia, ile jeszcze musz dzisiaj zrobi. Patrz na te wszystkie dokumenty. Jak mylisz, kto je przeczyta, jeli nie ja? - Wydao mi si, e w jego oczach dostrzegem bysk przeraenia.
Zaczem si gorczkowo rozglda za jakim innym wyjciem, ale nie mogem si powstrzyma, eby cho nie spróbowa powiedzie mu prawdy.
- Nie wie pan, e jest pan martwy? - zaryzykowaem. - To wszystko nie istnieje, to wyobraenie.
Przeraenie w jego oczach szybko zmienio si we wcieko.
- A kime ty jeste?! Moe jakim bandyt?
W tym momencie midzy szafami dostrzegem drzwi i wybiegem. Znów znalazem si na ulicy. Byo tu teraz zupenie pusto; jechaa tylko jedna doroka. Pojazd zatrzyma si przed hotelem po drugiej stronie jezdni i wysiada z niego pikna kobieta. Odwrócia lekko gow, spojrzaa w moim kierunku i umiechna si. Byo w niej co niezwykle ciepego i przyjaznego. Ruszyem w jej stron, a ona wyranie na mnie czekaa, wci uroczo si umiechajc.
- Jest pan sam - powiedziaa. - Moe si pan do mnie przyczy?
- A gdzie pani idzie? - spytaem ostronie.
- Na przyjcie.
- A kto tam bdzie?
- Nie mam pojcia.
Otworzya drzwi hotelu i gestem doni zaprosia mnie do rodka. Posuchaem, wci intensywnie mylc, co powinienem zrobi. Tymczasem weszlimy do windy, a ona nacisna guzik czwartego pitra. Kiedy winda ruszya, z kadym kolejnym pitrem narastao we mnie uczucie ciepa i przyjemnoci. Ktem oka dostrzegem, e kobieta przypatruje si z uwag moim doniom.
Kiedy nasze oczy si spotkay, umiechna si, jak kto przyapany na gorcym uczynku.
Po wyjciu z windy podeszlimy do jakich drzwi. Kobieta zapukaa dwa razy. Po chwili otworzy mody mczyzna. Jego twarz rozpromienia si na widok mojej towarzyszki.
- Wchodcie! - powita nas przyjanie. - Wchodcie!
Wpucia mnie pierwszego i kiedy tylko wszedem, jaka inna moda kobieta chwycia mnie za rk. Miaa na sobie lun, niemal przezroczyst sukni na ramiczkach i bya boso.
- Och; jeste taki zagubiony, biedactwo - wyszeptaa. - Nie martw si, z nami bdziesz bezpieczny...
Obok nas stan mody mczyzna w samych spodniach.
- Patrzcie tylko na te wspaniae uda! - skomentowa, wpatrujc si we mnie bez enady.
- Ma te cudowne rce - powiedzia kto z boku.
Dopiero w tej chwili zdaem sobie spraw, e cay pokój peen jest ludzi, nagich lub tylko czciowo ubranych, uprawiajcych seks!
- Nie, nie, chwileczk - zaprotestowaem. - Nie mog tu zosta.
- Chciaby wróci? Tam? - spytaa z niedowierzaniem kobieta trzymajca mnie za rk. - Cae wieki min, zanim znów znajdziesz takie cudowne miejsce jak to. Nie czujesz, jak tu mamy wspania energi? To nie to, co lk samotnoci, prawda?
- Woln do pooya na moich piersiach.
Nagle z drugiego koca pokoju dobiegy odgosy awantury.
- Zostawcie mnie! - kto krzycza. - Chc std wyj!
Mody chopak, moe osiemnastoletni, gwatownie odepchn od siebie kilka osób i pospiesznie wybieg na korytarz. Wykorzystaem ten moment zamieszania i wybiegem za nim. Nie czeka nawet na wind, tylko pdem zbiega po krtych schodach. Ruszyem za nim. Kiedy dotarem na ulic, chopak by ju po drugiej stronie jezdni.
Ju miaem krzykn, eby na mnie poczeka, kiedy nagle zamarem z przeraenia. Genera wci trzymajc nó, podchodzi do tych czterech dentelmenów, którzy mi si wczeniej przygldali. Caa ich grupa pogrona bya w zaartej dyskusji, przy czym zawzicie gestykulowali. W pewnej chwili który z nich wycign rewolwer, a genera ruszy na niego z noem. Rozlegy si strzay i zobaczyem, jak genera pada z dziur od kuli w czole. Kiedy ciko run na ziemi, ten z rewolwerem zatrzyma si w pó ruchu i zacz... znika. Po chwili zniknli wszyscy, wcznie z martwym generaem.
Mody chopak usiad na chodniku i schowa gow w doniach. Podbiegem do niego na drcych nogach.
- Ju w porzdku - powiedziaem. - Nie ma ich.
- Akurat - burkn. - Popatrz tylko tam.
Odwróciem si i co zobaczyem? Tych czterech facetów, którzy przecie przed chwil zniknli, stao sobie najspokojniej po drugiej stronie ulicy, przed wejciem do hotelu. Wygldali dokadnie tak samo jak wtedy, kiedy widziaem ich po raz pierwszy. Jeden zaciga si cygarem, drugi sprawdzi godzin na zegarku i - schowa go do kieszonki kamizelki.
Serce mi zamaro, kiedy zobaczyem te generaa - sta tu za rogiem i przyglda si im z nienawici.
- To si w kóko powtarza - powiedzia chopak. - Ju nie mog tego wytrzyma. Kto mi musi pomóc.
Zanim zdyem cokolwiek powiedzie, po jego prawej stronie wyoniy si dwie postaci, byy jednak niewyrane, jakby otoczone mg. Chopak wpatrywa si w nie przez chwil, a potem twarz mu si rozjania i wzruszonym gosem zapyta:
- Roy, czy to ty?
Obie istoty podeszy tak blisko niego, e teraz niemal go zakryway swoimi wietlistymi ciaami. A po kilku minutach caa grupa znikna.
Gapiem si jak zahipnotyzowany na skraj krawnika, gdzie jeszcze przed chwil siedzia, wci wyczuwaem w powietrzu pozostao innych, wyszych wibracji. W mylach ujrzaem znów swoj grup dusz i przypomniaem sobie ich mio i trosk. Ca si woli skupiem si na tym uczuciu, staraem si zatrzyma je w sobie i wzmocni. Powoli, powoli, poczuem, jak opuszcza mnie beznadzieja i niepokój, zaczem si coraz bardziej otwiera, coraz wyej podnosi poziom mojej energii. Równoczenie otaczajce mnie miasto stao si zamazane i niewyrane, a zupenie znikno. Po chwili ujrzaem przed sob twarz Wila.
- Nic ci nie jest? - spyta z trosk. - Ale si martwiem. Te zudzenia byy niezwykle silne, a ty si dostae w ich centrum.
- Wiem. Kiedy tam byem, nie potrafiem nawet jasno myle; zupenie nie wiedziaem, co mam robi.
- Wiesz, jak dugo ci nie byo? A my moglimy jedynie wysya ci cay czas energi.
- Kogo masz na myli, mówic „my"?
- Siebie i wszystkie te dusze. - Wil wskaza doni dokoa.
Kiedy mój wzrok si przyzwyczai do tego wiata, mogem rozróni setki dusz, obecnych wszdzie, wszdzie, jak okiem sign. Niektóre patrzyy wprost na nas, ale wikszo bya skoncentrowana gdzie na zewntrz. Podajc za ich wzrokiem, dostrzegem w oddali kilkanacie duych wirów energetycznych.
Kiedy si skupiem, w jednym z tych wirów rozpoznaem miasto, z którego dopiero co udao mi si uciec.
- Co to za dziwne miejsca? - spytaem Wila.
- Twory wyobrani, skonstruowane przez dusze, które spdziy ycie wedug cile zamknitych i ograniczajcych je scenariuszy kontroli, i nie przebudziy si z nich nawet po mierci. Takich miejsc istnieje wiele tysicy.
- Czy widziae, co si ze mn dziao, kiedy byem tam w rodku?
- Prawie wszystko. Kiedy si koncentrowaem na duszach stojcych najbliej mnie, mogem jakby podcza si do tego, co one widz i jak to odbieraj. Te wszystkie dusze bezustannie wysyaj std energi, majc nadziej, e tam, w tych sztucznych wiatach, kto na ni zareaguje.
- Widziae tego nastolatka? On si przebudzi. Ale inni w ogóle nie zwracali na nic uwagi jak zaczarowani.
- Pamitasz, co zobaczylimy podczas Przegldu ycia Williamsa? Na pocztku on te nie chcia zaakceptowa swojej mierci. Zacz jej zaprzecza, tworzc iluzj swojego biura.
- Tak, przypomniao mi si to, kiedy tylko znalazem si w miecie.
- I tak si dzieje ze wszystkimi. Jeeli za ycia dalimy si omami i wcign w rozmaite gry, by zaguszy w sobie niepewno, opanowa lk, uzyska zudzenie kontroli nad wasnym yciem i innymi ludmi, to czasem nie moemy si z tego obudzi nawet po mierci. Wtedy nawet w Zawiatach tworzymy takie iluzje, czy transy, by móc dalej czu si bezpiecznie; nie wierzymy, e to ju niepotrzebne. Gdyby grupa Williamsa nie zdoaa mu wtedy pomóc, to pewnie wyldowaby w jednym z takich piekielnych miejsc, jak to, które dane ci byo odwiedzi. To nasza reakcja na lk. Wszyscy ci ludzie, których widziae, mogli zosta cakowicie sparaliowani przez wasny strach, gdyby nie znaleli sobie jakiego sposobu, by go zaguszy, odsun poza wiadomo. I po mierci powtarzaj te same sytuacje, te same sposoby ucieczki od lku, jakie stosowali za ycia. Nie mog si od tego uwolni, nie potrafi si zatrzyma.
- Wic te iluzoryczne rzeczywistoci to zbyt silne scenariusze kontroli?
- Tak, wszystkie s rónymi odmianami tego samego zjawiska, tyle e tu s bardziej intensywne, skumulowane. Na przykad ten facet z noem, byy wojskowy, za ycia z pewnoci maskowa swoj niepewno, dominujc nad innymi, zastraszajc ich; w ten sposób krad im energi. By przekonany, e wiat si na niego uwzi, e ludzie chc go zniszczy. Oczywicie, to nastawienie przycigao do niego osoby tak wanie si zachowujce, wic jego oczekiwania byy w paradoksalny sposób speniane. Po mierci stworzy sobie wyobraenie przeladujcych go ludzi, by móc dalej istnie w znanej sobie sytuacji. Gdyby mu tego zabrako, jego energia zostaaby wyczerpana i poddaby si niepewnoci i lkowi. eby si przed tym broni, musi wci odgrywa swoj rol oprawcy i ofiary zarazem. Musi wykonywa to wszystko, co zajmuje mu umys na tyle, by odsun lk. I wanie to dziaanie - odpowiednio niebezpieczne, podniecajce, wywoujce wysoki poziom adrenaliny, pozwala mu zapomnie o strachu, zepchn go do podwiadomoci, a on sam moe si cho przez chwil czu bezpieczny.
- A co z tymi narkomanami?
- W ich przypadku za ycia przyjli oni pasywn postaw pokrzywdzonego, czy ofiary, i to tak intensywnie, e cay wiat widzieli jako okrutny i nie do zniesienia, co z kolei usprawiedliwiao ich potrzeb ucieczki. Narkotyki s dla nich sposobem ucieczki od niepokoju, nawet w Zawiatach. W wymiarze fizycznym narkotyki czsto wywouj stany euforii, czasem podobne nawet do uniesienia, jakie daje mio. Problem z t sztucznie wywoan eufori polega jednak na tym, e ciao odrzuca chemiczne substancje i walczy z nimi, umys za uodparnia si na nie, co oznacza, e aby utrzyma ten sam stan uniesienia, trzeba bra coraz to wiksze dawki narkotyku. To w kocu cakowicie wyniszcza ciao.
Wci jeszcze mylaem o generale.
- Tam si stao co naprawd dziwacznego. Ten czowiek, który mnie ciga, zosta zastrzelony, ale po chwili znów wróci do ycia i caa akcja zacza si od nowa.
- Tak to ju jest w tych utworzonych w wyobrani i narzucanych samemu sobie piekach. Wszystkie iluzje w pewnym momencie si wyczerpuj i kocz. Gdyby spotka tam kogo, kto za ycia zagusza w sobie tajemnic ycia, oberajc si tuszczem, to moe by zobaczy, jak wci od nowa umiera na atak serca. Narkomani te bez koca wyniszczaj swoje ciaa, nawet w Zawiatach, genera wci na nowo ginie od strzau. Podobnie jest zreszt w fizycznym wymiarze: takie kompulsywne scenariusze kontroli zawsze zawodz, prdzej czy póniej. Zwykle dzieje si to jeszcze za ycia, kiedy jaka nowa sytuacja przerasta rutynowe sposoby zachowania; przychodzi wielki lk i niepewno. Potocznie mówi si wtedy, e kto osign dno. To czas, by si przebudzi i upora ze strachem w inny sposób. Ale jeli kto tego nie potrafi, to po prostu wpada w inny rodzaj transu, w inne uzalenienie, znajduje sobie nowy scenariusz kontroli. I jeli nie przebudzi si z niego jeszcze w fizycznym wymiarze, to moe mie powane kopoty z otrzniciem si nawet po mierci. Te kompulsywne transy powoduj wszystkie negatywne, czasem nawet okrutne zachowania ludzi w fizycznym wymiarze. Stanowi psychologiczne podoe wszelkich naprawd zych, niegodnych czynów, motywacj, któr niewiadomie posuguj si ludzie molestujcy dzieci, sadyci, zbrodniarze. Oni po prostu powtarzaj jedyne znane sobie zachowanie, majce zaguszy i upi ich umys, oddali lk i uczucie zagubienia.
- Twierdzisz wic - przerwaem mu - e na wiecie nie ma samoistnego za, adnej diabelskiej konspiracji, której ofiar padamy?
- Absolutnie nie. Jest tylko strach i dziwaczne drogi ucieczki przed nim.
- Przecie niemal wszystkie wite teksty wspominaj o jakim diable, o Szatanie.
- To tylko metafory, symboliczny sposób ostrzegania ludzi i przypominania im, by bezpieczestwa szukali w boskim ródle, a nie w swoim wasnym ego i jego zachciankach i wymysach. By moe na pewnym etapie ludzkiego rozwoju obwinianie za wszystko jakiego zewntrznego za byo istotne i potrzebne. Teraz jednak to tylko faszuje prawd, za nasze zachowania winic jakie siy poza nami, a to przecie jeszcze jeden sposób, by unikn odpowiedzialnoci. Uywamy idei diaba i Szatana równie po to, by wmówi sobie, i niektórzy ludzie s po prostu z gruntu, z natury li, i tym samym odczowieczy ich we wasnym mniemaniu, jak równie, by umniejszy ludzki wymiar tych, z którymi si nie zgadzamy. Nadszed ju czas, by zrozumie prawdziw natur ludzkiego za, poj j na wyszym poziomie, a potem nauczy si z ni walczy.
- Jeli nie czyhaj na nas adne diaby, to optania czy nawiedzenia take nie istniej?
- A to ju nie jest tak. - Wil zamyli si przez chwil. - Istnieje co takiego, jak psychologiczne optanie. Nie jest jednak rezultatem jakiego spisku si piekielnych; czy si raczej z dynamik energii. Ludzie przeraeni chc sprawowa kontrol nad innymi. To dlatego pewne grupy staraj si czasem przycign ci do siebie, przekona, by za nimi szed, poddajc si ich autorytetowi, a gdyby potem chcia ich opuci, to bd z tob walczy.
- Wiesz, w pierwszej chwili w tym potwornym miecie mylaem ju, e opta mnie jaki demon.
- Nie, dostae si tam tylko dlatego, e zrobie ten sam bd, który popenie ju wczeniej; ty nie tylko si otworzye, eby wysucha tych dusz, ale cakowicie si im poddae, tak jakby one znay wszelkie odpowiedzi. Nie sprawdzie jednak, czy one s ze sob w harmonii, czy kieruj si mioci. I popatrz, dusze, które s poczone z boskim ródem, w podobnym wypadku odsuny si od ciebie; ale te nie. Te po prostu wykorzystay okazj i wcigny ci do swego wiata. Dokadnie tak, jak robi to niektóre grupy ludzi czy kulty w fizycznym wymiarze, jeli nie jeste dostatecznie ostrony i czujny.
Wil zamilk na chwil i zamyli si. Potem spojrza na mnie ze wzmoon uwag.
- To wszystko te naley do wiedzy Dziesitego Wtajemniczenia. Dlatego si tu znalelimy. W miar postpu w komunikacji midzy oboma wymiarami, coraz czciej bdziemy mie moliwo kontaktu z duszami z Zawiatów. Musimy si wic nauczy rozrónia pomidzy duszami, które s przebudzone i poczone z boskim ródem, a tymi, które wci paraliuje strach i które s zamknite w swoich obsesjach z ziemskiego wymiaru. Nie wolno nam jednak nazywa tych istnie diabami czy demonami. S to dusze w cigym rozwoju, tak jak my. A wiesz, co jest niezwykle ciekawe? Wyobra sobie, e ci ludzie, którzy na ziemi najatwiej poddaj si takim scenariuszom kontroli, przed swym narodzeniem byli jak najbardziej optymistycznie nastawieni do swego przyszego ycia.
Potrzsnem gow, bo nie bardzo rozumiaem, co Wil ma na myli.
- To wanie dlatego zdecydowali si na narodzenie w tak trudnych sytuacjach, które bd od nich wymagay drastycznych rodków obronnych.
- Mówisz o rodzeniu si na przykad w rodzinach naogowców, o takie sytuacje ci chodzi?
- Midzy innymi. Silne scenariusze kontroli, niewane, czy to naogi, czy inne chore zachowania, rodz si w rodowiskach, gdzie ycie ju toczy si w taki wanie sposób, a poziom lku jest tak ogromny, e rodowiska te wytwarzaj podobne problemy u kolejnych pokole, jak w bdnym kole. Wic ci, którzy decyduj si narodzi w takim wanie wiecie, robi to celowo z ca wiadomoci sytuacji.
Ten pogld wyda mi si straszny, a nawet perwersyjny.
- Dlaczego ktokolwiek miaby chcie si narodzi w podobnych okolicznociach?
- Bo przed narodzeniem mia pewno, e jest ju dosy silny, by przerwa to bdne koo i zakoczy t sytuacj, na przykad, by uleczy rodzin, w której si urodzi. Zapewniam ci, e wszyscy ci ludzie byli przekonani, i uda im si przebudzi, pokona lk i frustracj wywoan tym, e musz y wanie w takich warunkach, e zobacz to jako pewien rodzaj misji do spenienia. Zazwyczaj jest to misja pomagania innym, bdcym w podobnej sytuacji. I nawet jeli wci jeszcze posuguj si przemoc, my musimy kadego z nich postrzega jako kogo, kto potencjalnie ma moliwo wyswobodzenia si.
- A wic racj maj ci, którzy propaguj liberalne podejcie do zbrodni i przestpstwa, którzy uwaaj, e kady czowiek moe si zmieni? Pogldy konserwatystów s cakowicie bdne?
- No có, te nie do koca - umiechn si Wil. - Liberaowie maj racj w tym, e jednostki, które dorastay w zych warunkach, s w duej mierze produktem tych warunków i ich ofiar. Konserwatyci myl si, uwaajc, e zejcie z drogi przestpstwa jest uzalenione wycznie od wiadomego wyboru i woli przestpcy. Z kolei liberaowie te si myl, naiwnie ufajc, e kto moe si zmieni, jeli tylko da mu si lepsze warunki ycia czy moliwoci edukacji. Te wszystkie programy pomocy zazwyczaj ograniczaj si do nauki podejmowania lepszych decyzji, zachcaj do nowego startu. W przypadku powanych przestpstw, programy rehabilitacyjne oferuj w najlepszym wypadku bardzo powierzchown terapi, a w najgorszym, po prostu wybaczenie i rodzaj ignorancji, która moe zrobi najwicej zego. Za kadym razem, kiedy kto zamknity w bdnym kole przestpstwa jest za nie jedynie lekko skarcony i puszczony wolno bez adnych konsekwencji, pozwala mu to na powtórzenie tego zachowania i wyzwala w nim przekonanie, e pewnie nie jest ono wcale a takie ze, co niemal gwarantuje, e ten czowiek je powtórzy.
- A wic co mona zrobi?
- Moemy si nauczy interweniowa na poziomie duchowym! A to oznacza, e cay ten proces, o którym ci mówiem, mona przenie na poziom wiadomoci, mona pomaga tak, jak te dusze tutaj pomagaj tym zapanym w puapk zwodnych iluzji.
Przez chwil przyglda si z uwag zebranym wokó duszom, po czym jakby zirytowany pokrci gow.
- Te wszystkie informacje, które ci wanie przekazaem, mogem odebra od tych duchowych grup, ale wci nie mam jasnoci co do Wizji wiata. Jeszcze nie wiemy, jak dostatecznie podnie energi.
Ja te nie mogem odczyta adnych informacji poza tymi, o których ju wspomina Wil. Jasne byo, e dusze te maj gbsz wiedz i e wysyaj j w kierunku energetycznych zawirowa, bdcych duchowym piekem dla innych, ale tak jak Wil, ja te nie miaem do tej wiedzy dostpu.
- Przynajmniej poznalimy kolejny etap Dziesitego Wtajemniczenia - powiedzia w kocu Wil. - Musimy pamita, e choby nie wiem jak czyje zachowanie nam si nie podobao, to czowiek ten jest tylko istot, która stara si przebudzi, niczym wicej.
Nagle, niespodziewanie, zostaem dosownie zdmuchnity w ty, porwany w wir migoccych wokó kolorów, a uszy rozdar mi przeraliwy dysonans. W ostatniej sekundzie Wil chwyci mnie i mocno przytrzyma, otaczajc swoj energi. Przez chwil trzsem si jeszcze, a potem wszystko ustao.
- Znów zaczli eksperyment - powiedzia Wil.
W gowie mi jeszcze huczao.
- To znaczy, e Curtis bdzie si stara powstrzyma ich si. Jest przekonany, e to jedyny sposób.
Kiedy tylko wymówiem te sowa, zobaczyem w mylach twarz Feymana, czowieka, którego David Samotny Orze podejrzewa o to, e ma co wspólnego z eksperymentem. Feyman sta i patrzy na dolin. Spojrzaem na Wila i zrozumiaem, e zobaczy ten sam obraz. Skin gow, jakby wyraajc zgod i natychmiast zaczlimy si przemieszcza.
Kiedy si zatrzymalimy, stalimy twarzami naprzeciw siebie. Wokó nas byo jeszcze wicej zimnej szaroci. Kolejny gony, nieprzyjemny dwik rozdar cisz, a twarz Wila stracia ostro.
Trzyma mnie jednak mocno i po kilku chwilach dwik usta.
- Te wybuchy pojawiaj si teraz coraz czciej - powiedzia. - Moliwe, e nie zostao nam zbyt wiele czasu. Rozejrzyjmy si tutaj.
Bardzo szybko dostrzeglimy jakby skomasowan energi wirujc o kilkadziesit metrów od nas; zbliaa si w naszym kierunku.
- Bd ostrony ostrzeg mnie Wil. Nie identyfikuj si z nimi do koca, nie otwieraj. Tylko suchaj i staraj si dowiedzie, kim s.
Kiedy tylko si skoncentrowaem, zobaczyem obraz miasta, z którego udao mi si wydosta. Instynktownie a si skurczyem ze strachu, co chyba spowodowao, e dusze przysuny si jeszcze bliej.
- Koncentruj si na mioci - poinstruowa mnie Wil. - Nie wcign nas tak dugo, jak dugo nie bdziemy si zachowywa tak, jakbymy sami chcieli, eby nam pomogy. Staraj si im wysa energi i mio. To albo im pomoe, albo je przegoni.
Kiedy zrozumiaem, e te dusze s jeszcze bardziej przeraone ode mnie, zaczem wysya im pozytywn energi. Natychmiast si od nas odsuny i wróciy do swojej poprzedniej pozycji.
- Dlaczego nie mog przyj mioci i obudzi si? - spytaem Wila.
- Bo kiedy zaczynaj odbiera energi, to o pewien stopie podnosi si ich wiadomo, wic równoczenie dopuszczaj do siebie ten strach, przed którym tak si broni. Zdobywanie wyszej wiadomoci i przeamywanie swoich przyzwyczaje zawsze na pocztku czy si z lkiem, bo najpierw trzeba sobie pozwoli na dowiadczenie bezradnoci, zanim si znajdzie nowy sposób istnienia. Dlatego najczarniejsze chwile w yciu bardzo czsto poprzedzaj wielki wzrost wiadomoci i przebudzenie.
Nasz uwag zwróci jaki ruch z prawej strony. Byy w tym rejonie jeszcze inne dusze. Przybliyy si teraz, a te pierwsze odpyny troch dalej.
- A ci co tu robi? - spytaem Wila.
- Maj co wspólnego z tym facetem, Feymanem.
Dokoa grupy utworzy si jakby holograficzny obraz przedstawiajcy ruchom scen. Kiedy si na nim skupiem, rozpoznaem co w rodzaju fabryki, gdzie na ziemi. Byo tam wiele metalowych, potnych budowli i rzdy czego, co wygldao jak transformatory; nad wszystkim rozcigaa si gsta sie trakcji elektrycznej. Na rodku caego kompleksu, na szczycie wysokiego biurowca, znajdowao si centrum dowodzenia. Byo cae ze szka. W rodku widziaem ustawione w rzdach komputery i ca mas jakich skomplikowanych urzdze. Spojrzaem pytajco na Wila.
- Tak, widz - potwierdzi.
Teraz moglimy si przyjrze caej fabryce z lotu ptaka. Widzielimy nie koczce si kilometry przewodów elektrycznych, odchodzcych w róne strony i sigajcych wysokich, metalowych wie, z których z kolei wystrzelao co na ksztat laserowych wizek energii, zasilajcych inne stacje.
- Wiesz moe, co to takiego? - spytaem Wila.
- Tak. To siownia, centralna stacja wytwarzajca energi.
Nasz uwag zwróci ruch w odlegym miejscu kompleksu. Przed jeden z budynków zajeday karetki i wozy stray poarnej. Zza okien trzeciego pitra wydobywa si niesamowity blask. W pewnej chwili blask sta si jeszcze intensywniejszy i ziemia pod caym gmachem zacza dre i pka. Budynek lekko si zachwia, a potem run w chmurze kurzu i pyu. W zabudowaniach obok wybuch poar.
Teraz widzielimy wyranie wntrze centrum kontroli; technicy biegali od biurek do konsolet sterowniczych. W drzwiach pojawi si czowiek z narczem wydruków komputerowych i map. Rozoy je na stole i pocz studiowa z wielkim napiciem. Potem, lekko utykajc, podszed do jednej z konsolet i zacz poprawia czy zmienia jakie parametry. Powoli ziemia przestaa si trz. Poar opanowano. Mczyzna wci pracowa w skupieniu, wydajc komendy innym.
Przyjrzaem mu si uwaniej i natychmiast go rozpoznaem.
- To Feyman!
Zanim Wil zdy odpowiedzie, scena zacza si porusza jak film w przyspieszonym tempie. Siowni uratowano; a potem ekipy robotników zaczy j rozbiera, budynek po budynku.
W tym samym czasie niedaleko tego miejsca zaczto budowa inn fabryk, która miaa produkowa mae generatory. Po jakim czasie miejsce starego kompleksu ju porasta las, a ta mniejsza fabryczka produkowaa urzdzenia, które z kolei moglimy zobaczy niemal za kadym domem czy biurem w rónych punktach caego kraju.
I wtedy scena jakby si odwrócia i oddalia, a my ujrzelimy samotnego czowieka, który z innej perspektywy przyglda si temu samemu, co my. Kiedy zobaczyem jego profil, znów rozpoznaem Feymana - przed swoimi narodzinami oglda to, co bdzie móg osign w kolejnym yciu.
- To chyba cz jego Wizji Narodzin? - spytaem, spogldajc na Wila.
- Aha. A tam pewnie jest jego duchowa grupa. Zobaczmy, czy uda nam si dowiedzie o nim czego wicej.
Obaj skoncentrowalimy si na grupie i wtedy uformowa si przed nami nowy obraz. Tym razem Feyman by w towarzystwie generaa, tego samego, którego spotkaem w piekielnym miasteczku. Teraz, w scenie z dziewitnastego wieku Feyman by owym adiutantem, sucym razem z Williamsem. Tym, który utyka.
Kiedy suchalimy ich rozmowy, zaczlimy rozumie, co si wtedy naprawd stao. Jako doskonay taktyk Feyman mia opracowa strategi osabienia Indian. Jeszcze przed bitw genera rozkaza, by jako pozorny akt pojednania podstpnie rozdano Indianom koce zaraone osp. Feyman si temu sprzeciwia, nie tyle z litoci nad ludmi, ile ze strachu przed ewentualnymi skutkami politycznymi.
I rzeczywicie, póniej, cho bitw wygrano, prasa dowiedziaa si o uyciu zakaonych koty i wszczto w tej sprawie ledztwo. Genera i jego poplecznicy z Waszyngtonu oskaryli o wszystko Feymana, co zrujnowao jego karier. Genera wypyn jako bohater wojenny i wana figura polityczna. Radzi sobie doskonale, dopóki dawni przyjaciele z Waszyngtonu i jego nie wysadzili z sioda. Feyman ju nigdy si nie podniós. Wszystkie jego ambicje i plany legy w gruzach. Przez wiele lat próbowa szuka poparcia opinii publicznej i oczyci swoje imi, mówic prawd o generale. Przez jaki czas kilku dziennikarzy chciao nawet dociec prawdy i opisa ca histori, lecz potem stracili zainteresowanie, a Feyman pozosta w nieasce. Pod koniec ycia ostatecznie zrozumia, e nigdy nie zrobi adnej politycznej kariery. Za yciow porak wci oczywicie oskara swego byego dowódc, i cho ten ju znikn z areny ycia politycznego, Feyman próbowa go zabi podczas oficjalnego obiadu. W efekcie sam zosta zastrzelony przez straników.
Poniewa tak bardzo pogry si w nienawici i rozpaczy, Feyman nie móg si przebudzi z tych uczu nawet po mierci. Przez dugi czas wierzy, e cho nie udao mu si zabi generaa, to ywy uciek z miejsca wypadku. Stworzy sobie wymylony, piekielny wiat, w którym, wci ywic si nienawici, planowa kolejne zamachy.
Zdaem sobie spraw, e Feyman móg zosta w puapce swych iluzji jeszcze o wiele duej, gdyby nie wielkie wysiki innego czowieka, który za ycia by razem z nim w obozie wojskowym. Widziaem zarys twarzy tego mczyzny, rozpoznaem jego charakterystyczny grymas.
- To Joel, ten dziennikarz, którego spotkaem - szepnem do Wila, nie odrywajc oczu od obrazu.
Po mierci Joel doczy do krgu dusz, które wysyaj energi tym, którzy nie zdoali si przebudzi. Powici si cakowicie pomocy Feymanowi. W yciu, które dzieli z Feymanem, jego przednarodzeniow intencj byo ujawnienie wszelkich nieprawidowoci czy okruciestw ze strony amerykaskiego wojska, a jednak, kiedy nadszed czas próby, Joel zawiód. Wiedzia doskonale o podstpie z osp, lecz siedzia cicho - powstrzymao go skuteczne poczenie apówek i grób. Po mierci, kiedy ujrza swój Przegld ycia, by kompletnie zaamany, lecz podniós si z tego i poprzysig sobie, e pomoe Feymanowi, uwaa bowiem, e jest on jedn z ofiar jego tchórzostwa.
Po dugim czasie Feyman w kocu odpowiedzia na wysyan mu energi. Teraz sam dowiadczy swego Przegldu ycia. W inkarnacji z dziewitnastego wieku pocztkowo planowa zosta inynierem, który zaangauje si w pokojowy rozwój technologii. Niestety, da si zwie obiecujcym perspektywom i wybra drog bohatera wojennego, produkujc i rozwijajc nowe rodzaje broni. Lata przed kolejnym wcieleniem Feyman spdzi, pomagajc ludziom na Ziemi, pokazujc im, jak uywa nowych technicznych wynalazków we waciwy sposób. W pewnym momencie powoli zacz otrzymywa wizje nowego, nadchodzcego ycia. Najpierw z nieufnoci, potem z wielk radoci i podnieceniem zobaczy, e ju niebawem ludzko odkryje nowe urzdzenia, które potencjalnie bd w stanie dokona niezwykych rzeczy i uwolni ludzi od wielu problemów; niestety, urzdzenia te bd równie w najwyszym stopniu niebezpieczne.
Feyman czu, e jeli narodzi si w tych czasach i zacznie pracowa nad tymi nowymi technologiami i wynalazkami, po raz kolejny bdzie si musia zmierzy ze sw tendencj do szukania atwej sawy i poklasku. Zobaczy jednak, e tym razem nie bdzie sam. Pomoe mu szecioro ludzi. Ujrza dolin, i siebie, pracujcego wraz z szóstk innych ludzi gdzie w ciemnociach w pobliu wodospadów. Widzia, jak wspólnie wykorzystuj pewien proces, by sprowadzi do ziemskiego wymiaru Wizj wiata.
Kiedy obraz Feymana zacz si zaciera, ja zdoaem jeszcze przez chwil przyjrze si temu, co widzia w ostatniej scenie. Najpierw kada z siedmiu osób miaa przypomnie sobie, kiedy i w jaki sposób byy ze sob zwizane w przeszych inkarnacjach. Osoby te miay pokona ewentualne resentymenty, które im z tamtych czasów pozostay. Wtedy caa grupa wiadomie spotguje swoj energi, uywajc technik Ósmego Wtajemniczenia, a kady z jej czonków ujrzy swoj Wizj Narodzin. W kocu wibracje stan si jeszcze mocniejsze i duchowe grupy tych siedmiu osób te si zjednocz. I z wiedzy, któr w ten sposób uzyskaj, pojawi si cakowity obraz przyszoci, jak ludzko zamierza osign, nasza Wizja wiata, przypomnienie tego, dokd zmierzamy i co musimy uczyni, by dopeni naszego przeznaczenia.
Nagle caa scena wraz z grup Feymana znikna. Zostalimy z Wilem zupenie sami.
- Widziae to co ja? - spyta Wil z oywieniem. - To oznacza, e Feyman mia zamiar udoskonali i upowszechni t technologi, nad któr teraz pracuje. Jeli tylko przypomni sobie wasne intencje sprzed narodzin, z pewnoci zatrzyma eksperyment!
- Musimy go jak najszybciej odnale - postanowiem.
- Nie! To nic nie da. Jeszcze nie. Myl, e najpierw trzeba znale reszt osób z tej grupy. Do tego, eby przypomnie sobie Wizj wiata konieczna jest zjednoczona energia caej grupy. Wszyscy musz na to pracowa, uwolniwszy si uprzednio od dawnych emocji.
- Wiesz, nie bardzo rozumiem, o co w tych dawnych urazach chodzi?
- Pamitasz te obrazy z przeszoci, które ci si pojawiay w dolinie?
- Oczywicie.
- Ci ludzie, którzy maj stworzy grup i zakoczy eksperyment, ju si wszyscy kiedy spotkali, byli ju w tej dolinie. A wic w obecnym yciu musz odczuwa wobec siebie jakie nie uwiadomione emocje, musz mie jakie przeczucie dawnych, nie rozwizanych konfliktów. I musz sobie z nimi poradzi! Tak... to kolejna porcja wiedzy Dziesitego Wtajemniczenia. Bo pojawi si nie tylko ta jedna grupa. Bdzie ich wicej, na caej Ziemi. Wszyscy bdziemy si musieli nauczy, jak sobie da rad ze wspomnieniami i uczuciami z przeszoci.
Kiedy to mówi, ja przypomniaem sobie, e wiele razy w yciu byem w takich sytuacjach, gdy pewne osoby w grupie od razu czuy do siebie sympati, a inne bez adnego wyranego powodu natychmiast si nie lubiy. Czyby ludzko bya ju gotowa, by poj, jakie jest prawdziwe ródo podobnych reakcji?
I wtedy kolejny niespodziewany dreszcz wstrzsn moim ciaem. Wil chwyci mnie i przycign do siebie tak blisko, e nasze twarze niemal si stykay.
- Jeli znów spadniesz na ziemi, to nie wiem, czy uda ci si tu wróci, dopóki trwa ten eksperyment! - krzykn przez oguszajcy huk. - Musisz znale reszt grupy!
Kolejny wstrzs nas rozdzieli, a ja rozpoczem znajome ju spadanie wród wirujcych kolorów. Wiedziaem, e powracam do ziemskiego wymiaru. Jednak tym razem, zamiast znale si w nim gwatownie, nagle zwolniem i zatrzymaem si. Chwil unosiem si w miejscu, a potem co zaczo mnie lekko cign za splot soneczny, poruszaem si teraz nie w dó, lecz horyzontalnie. Staraem si skoncentrowa i wtedy wyczuem obecno drugiej osoby, jednak wcale jej nie widziaem. Niemale dokadnie rozpoznaem emocj, któr wobec tej osoby czuem. Przy kim czuj si w ten sposób? Kto to?
W kocu zaczem rozrónia niewyrany zarys postaci o jakie pitnacie metrów ode mnie. Rozpoznaem j. Charlene!
Kiedy si zbliyem na pi metrów, poczuem nage rozlunienie wszystkich mini. Równoczenie ujrzaem róowawe pole energii, które otaczao Charlene. W sekund póniej zobaczyem identyczn aur wokó swojego ciaa. Kiedy bylimy ju bardzo blisko siebie, uczucie rozlunienia w moim ciele zmienio si w dziwn, nie znan mi dotd zmysowo, a w kocu poczuem niemal blisk orgazmu rozkosz i ogromn mio. Nie mogem nawet zebra myli. Co si ze mn dziao?!
I wanie w chwili, gdy nasze aury miay si ze sob zetkn, okropny dysonans rozdar cisz, a ja znów zaczem spada w dó, wirujc, wirujc, wirujc bez koca
Przebaczajc
Kiedy troch przyszedem do siebie, poczuem co zimnego i mokrego przy policzku. Powoli otworzyem oczy i staem ze strachu. Mody wilk przez moment patrzy mi prosto w oczy, potem obwcha mnie dokadnie, zamacha ogonem i da nura w gsty las. Usiadem wci odrtwiay.
Z trudem, ociay jeszcze i powolny, jak po kadym powrocie z wyszego wymiaru, wdrapaem si ze skalnej póki na gór, wycignem plecak z ukrycia i rozbiem namiot. Zmierzchao ju, ale nie majc nawet siy, aby gotowa wod, dosownie waliem si na piwór. Staraem si nie zasypia jeszcze cho chwil i przemyle to, co wydarzyo si z Charlene. Co robia w innym wymiarze? Czy to rzeczywicie bya ona? Co nas tak do siebie przycigno?
Nastpnego ranka wstaem wczenie i ugotowaem owsiank, któr poknem z icie wilczym apetytem. Poszedem do strumyczka, który mijaem po drodze, umyem si i napeniem manierk. Wci jeszcze czuem zmczenie, ale z drugiej strony chciaem jak najszybciej znale Curtisa. Nagle usyszaem bardzo wyrany odgos wybuchu gdzie na wschodzie. Skoczyem na równe nogi. To musia by Curtis, mylaem, biegnc co tchu do namiotu. Spakowaem si pospiesznie i ruszyem w tamt stron.
Kilometr dalej las raptownie si skoczy, a przede mn rozcigao si co na ksztat opuszczonego, wielkiego pastwiska. Kilka pordzewiaych kawaków kolczastego drutu aonie zwisao pomidzy drzewami. Przygldaem si bujnej ce i gstej linii krzewów po jej drugiej stronie, kiedy z tych krzaków dosownie wypad Curtis, biegnc co si w nogach prosto na mnie. Pomachaem mu doni, a on natychmiast mnie rozpozna i zwolni bieg do szybkiego marszu. Kiedy wszed midzy drzewa, zziajany pad na traw tu koo mnie.
- Co si stao? Co takiego wysadzie?
- Niewiele mogem zdziaa. - Potrzsn gow. - Cay ten eksperyment odbywa si pod ziemi. Nie miaem do adunków, poza tym... no wiesz, nie chciaem, eby komu staa si krzywda. Wic wszystko, co mogem zrobi, to wysadzi tak jedn talerzow anten. Mam nadziej, e to ich zatrzyma cho na jaki czas.
- Jak ci si udao podej tak blisko?
- Podoyem adunki jeszcze wczoraj, jak si zrobio ciemno. Chyba nie przypuszczaj, e ktokolwiek moe tu by, maj bardzo mao stray.
Zamilk, bo w oddali usyszelimy odgos samochodów.
- Musimy si wydosta z tej doliny - powiedzia - i sprowadzi pomoc. Teraz ju nie mamy wyboru. Bd nas szuka.
- Poczekaj, nie jest tak le. Wydaje mi si, e mamy szans ich zatrzyma, musimy tylko odnale Maj i Charlene.
- Nie mówisz chyba o Charlene Billings? - Otworzy szeroko oczy.
- Tak.
- Ale ja j znam. Czasami zbieraa róne naukowe materiay dla naszej korporacji. Nie spotykaem jej od lat, ale wczoraj w nocy widziaem, jak wchodzia do tego podziemnego bunkra! Nie mogem si pomyli, to na pewno bya ona. Sza z kilkoma mczyznami, wszyscy oprócz niej byli po zby uzbrojeni.
- Czy wygldao na to, e trzymaj j wbrew jej woli? - spytaem.
- Nie wiem, trudno powiedzie... - Curtis znów zamilk i nasuchiwa zbliajcego si odgosu pojazdów. - Trzeba wia. Znam takie miejsce, gdzie moemy si ukry a do zmroku, ale musimy si pospieszy. - Po raz kolejny spojrza na wschód. - Staraem si zmyli trop, ale na dugo ich to nie zatrzyma.
- Musz ci koniecznie opowiedzie, co si wydarzyo! Znów odnalazem Wila.
- Dobra, opowiesz mi wszystko po drodze - powiedzia, ruszajc z miejsca. - No chod, musimy si spieszy.
Przez wylot jaskini obserwowaem zbocze przeciwlegego wzgórza. Spokój. adnego ruchu. Nasuchiwaem bardzo uwanie. Wci nic. Podczas szybkiego marszu na pónocny wschód opowiedziaem Curtisowi wszystkie przygody z innego wymiaru. Podkrelaem te z ca si, e Williams mia racj. Moemy zatrzyma eksperyment tylko wtedy, gdy znajdziemy pozostaych czonków grupy i przypomnimy sobie globaln Wizj.
Widziaem, e Curtis ma wtpliwoci. Najpierw uwanie sucha, potem nagle mi przerwa i zacz opowiada o swojej znajomoci z Charlene. Ja z kolei byem na niego zy, e nie potraf poda mi jakiego logicznego wytumaczenia, dlaczego ona moe by zamieszana w ten eksperyment. Opowiedzia mi te o tym, w jaki sposób zaprzyjani si z Davidem. Otó spotkali si przypadkowo i natychmiast si polubili, bo odkryli, e czy ich wiele wspólnych wspomnie i dowiadcze z wojska.
Próbowaem mu wytumaczy, jak wane jest, e my obaj znamy zarówno Davida, jak i Charlene.
- Och, nie wiem, nie mam pojcia, co to wszystko znaczy - odpowiedzia zirytowany, wic zostawiem ten temat, ale sam byem ju pewien, i jest to kolejny dowód na to, e my wszyscy zjawilimy si w tej dolinie z jednego konkretnego powodu.
Szlimy dalej w milczeniu, a Curtis szuka tego wejcia do jaskini. Kiedy je w kocu znalelimy, Curtis wróci spory kawaek, eby zatrze nasze lady sosnowymi gaziami. Potem dugo jeszcze czuwa przy wejciu do pieczary, dopóki nie nabra pewnoci, e jestemy bezpieczni.
- No, zupa gotowa - usyszaem za sob jego gos. Uyem mojej wody i ostatniej zupy w proszku. Nalaem kademu z nas, a potem wróciem na swój posterunek.
- To w jaki sposób ta niby wybrana grupa miaaby wzbudzi w sobie, czy jak ty to mówisz, podnie energi na tyle, eby fizycznie wpyn na tych ludzi? No jak? - spyta nagle Curtis.
- Nie wiem dokadnie. Trzeba to chyba bdzie wymyli.
- A ja ju myl, e takie co jest po prostu niemoliwe. Moe nie sposób ich powstrzyma. To, co zrobiem moim wybuchem, to pewnie dla nich niewielka szkoda, tylko ich zdenerwowaem i obudziem ich czujno. Sprowadz sobie wicej ludzi, ale nie zrezygnuj. Pewnie gdzie niedaleko maj tak anten na wymian. Moe powinienem by raczej wysadzi drzwi? Boe, chyba tak. Tyle e nie mogem si do tego zmusi. Tam w rodku bya Charlene i kto wie, ile jeszcze osób. Musiabym wtedy przyspieszy wybuch... wic pewnie by mnie zapali... ale moe trzeba byo zaryzykowa?
- Nie, nie, daj spokój - powtarzaem. - Zobaczysz, znajdziemy lepszy sposób.
- Jaki?
- Sam si pojawi.
Znów usyszelimy warkot silników, a równoczenie zauwayem jaki ruch w dole zbocza, poniej wejcia do jaskini.
- Kto tam jest - powiedziaem.
Przywarlimy do ziemi. Posta znów si poruszya, ale zasaniay j krzaki.
- To przecie Maja! - szepnem z niedowierzaniem.
Curtis i ja patrzylimy na siebie przez chwil, a w kocu zdecydowaem si dziaa.
- Pójd po ni - powiedziaem.
- Ale trzymaj si nisko przy ziemi, a gdyby samochody podjechay bliej, zaraz wracaj - poleci, chwytajc mnie za rami.
Zbiegem pochylony w dó zbocza. Kiedy zdawao mi si, e jestem wystarczajco blisko, pógosem krzyknem jej imi. Odgos wozów by coraz wyraniejszy. Maja zamara na chwil, ale zaraz mnie rozpoznaa i wdrapaa si na kamienn pók, gdzie staem.
- Nie mog uwierzy, e ci znalazam! - krzykna, obejmujc mnie za szyj.
Poprowadziem j w gór, do jaskini. Wygldaa na wycieczon, rce miaa poranione od krzewów.
- Co si stao? - spytaa. - Syszaam jaki wybuch, a potem wszdzie zaczy jedzi te jeepy.
- Czy kto ci moe widzia? - spyta Curtis zdenerwowany. Sta teraz u wlotu do jaskini i bacznie obserwowa okolic.
- Chyba nie. Cay czas si kryam.
Pospiesznie ich sobie przedstawiem. Curtis skin tylko gow bez sowa.
- Lepiej sprawdz - powiedzia i znikn na zewntrz.
Wyjem z plecaka podrczn apteczk.
- Udao ci si odszuka tego znajomego w biurze szeryfa?
- Nie, nawet nie dotaram do miasta. Na wszystkich ciekach a roio si od straników. Spotkaam za to kobiet, któr znam, i przekazaam jej list do tego faceta z biura. Obiecaa, e dostarczy. To wszystko, co mogam zrobi.
- Dlaczego nie wrócia razem z ni? - spytaem, polewajc ran na jej kolanie pynem odkaajcym. - Czemu wci jeste w dolinie?
Wzia buteleczk z moich rk i sama zacza przemywa ran. - Nie wiem, nie wiem. Moe dlatego, e cigle drcz mnie te wspomnienia... Chc zrozumie, co tu si dzieje.
Usiadem naprzeciw niej i pokrótce opowiedziaem jej o wszystkim, co si wydarzyo od naszego ostatniego spotkania, zwaszcza o informacjach, które Wil i ja otrzymalimy w innym wymiarze.
Wydawaa si bardzo zdziwiona, ale tym razem nie protestowaa.
- Zauwayam, e kostka ju ci nie dokucza?
- Tak, chyba si ostatecznie wygoia, kiedy odkryem, jakie byy prawdziwe przyczyny tego problemu.
- Jest nas tu tylko troje - powiedziaa po chwili milczenia.
- Mówie, e Williams i Feyman widzieli grup siedmiu osób.
- Nie wiem, kim s pozostali. Na razie si ciesz, e cho ciebie znalazem. Ty wiesz najwicej o wizualizacji i wyobrani.
Posmutniaa i rzucia mi zalknione spojrzenie.
Po chwili wróci Curtis, oznajmi, e nie dostrzeg niczego specjalnego, a potem usiad do daleko od nas i koczy posiek.
Nalaem Mai troch zupy. Curtis pochyli si i poda jej swoj manierk.
- Wiesz - powiedzia z wyranym wyrzutem w gosie - cholernie ryzykowaa, tak sobie tutaj spacerujc. Moga ich sprowadzi prosto na nas.
- A skd mogam wiedzie, e tu jestecie? Sama próbowaam ucieka. Wcale by mi do gowy nie przyszo wazi na to zbocze, gdyby nie ptaki...
- Musisz zrozumie, w jakich jestemy tarapatach. - Curtis nie pozwoli jej nawet skoczy zdania. - Oni wcale nie zatrzymali tego eksperymentu!
Nagle wsta, wyszed na zewntrz i usiad, opierajc si o wielki gaz niedaleko wejcia do jaskini.
- Czemu on si tak na mnie wcieka? - spytaa Maja.
- Mówia, e drcz ci róne wspomnienia. Jakie?
- Sama nie wiem... jakby z innego czasu... jakbym próbowaa powstrzyma jak przemoc... To pewnie dlatego wszystko wydaje mi si takie niesamowite.
- A czy Curtis nie wydaje ci si znajomy?
- Moe... nie, sama nie wiem... Czemu o to pytasz?
- Pamitasz, mówiem ci o tej wizji, w której rozpoznaem nas wszystkich? Tej z czasów wojny z Indianami? Ty wtedy zgina, a z tob by mczyzna, który posucha twojej rady i te zgin. Myl, e to by Curtis.
- I dzisiaj wini o to mnie? O Boe, nic dziwnego, e jest taki zy.
- Maju, nie przypominasz sobie niczego, co si wtedy dziao?
Zamkna oczy i skupia si. Nagle spojrzaa prosto na mnie.
- Czy przy naszej mierci by te Indianin? Moe szaman?
- Tak. On te zgin.
- Co mielimy razem zrobi... Nie... próbowalimy wizualizowa... Wydawao nam si, e umiemy powstrzyma t wojn... To wszystko, co mi przychodzi na myl.
- Powinna porozmawia z Curtisem, wytumaczy mu wszystko. To mu pomoe pokona ten dziwny gniew.
- Czy ty zwariowa? Co mam mu opowiada? I to teraz, kiedy facet jest na mnie taki wcieky?
- To najpierw ja z nim pogadam - powiedziaem, wstajc.
Wyczogaem si z jaskini i usiadem obok Curtisa.
- O czym tak rozmylasz? - spytaem.
- Przepraszam, ale w twojej znajomej jest co takiego... no, po prostu mnie denerwuje. - Spojrza na mnie jakby lekko speszony.
- A co dokadnie czujesz?
- Nie wiem. Jak tylko j zobaczyem, poczuem zo. Pomylaem... e na pewno bya nieostrona i przez ni nas tu znajd.
- I moe zabij?
- O tak, moe nawet zabij! - Sia, z jak to powiedzia, zaskoczya nas obu, a on a gboko nabra powietrza i westchn.
- Pamitasz, jak ci opowiadaem o moich wizjach z czasów wojen z Indianami w dziewitnastym wieku?
- Co nieco - burkn.
- Wtedy ci tego nie mówiem, ale myl, e widziaem tam ciebie i Maj, razem. Curtis, wy oboje zostalicie zastrzeleni przez amerykaskich onierzy.
- I próbujesz mi wmówi, e wanie dlatego teraz jestem na ni zy? - powiedzia, spogldajc w gór.
Umiechnem si. W tej samej chwili znów usyszelimy lekki pomruk.
- Cholera. Znów zaczynaj- rzuci Curtis.
- Curtis, prosz ci, musimy sobie przypomnie, co ty i Maja próbowalicie zrobi wtedy, podczas tamtej wojny, i dlaczego wam si nie udao. I co mona zdziaa tym razem.
- Ale ja nawet nie wiem, czy w cokolwiek z tego w ogóle wierz! O czym ty gadasz? Co znaczy przypomnie sobie?!
- Moe gdyby z ni cho porozmawia, co by si wyjanio.
Rzuci mi karcce spojrzenie.
- Spróbujesz? - nalegaem.
W kocu skin gow i obaj, wrócilimy do jaskini. Maja umiechna si troch speszona.
- Przepraszam, e byem taki wkurzony... - wymamrota Curtis. - Moe rzeczywicie jestem zy o co, co stao si bardzo, bardzo dawno temu?
- Niewane... Gdybymy tylko mogli sobie przypomnie, co wtedy próbowalimy osign...
- Zdaje mi si... poczekaj, co mi przyszo do gowy... Czy ty nie zajmujesz si przypadkiem leczeniem... uzdrawianiem...? - spyta nagle Curtis, patrzc zdziwiony na Maj. - Czy to ty mi o tym mówie? - zwróci si z kolei do mnie.
- Nie. Ale to prawda.
- Jestem lekarzem - powiedziaa Maja. - W mojej pracy stosuj pozytywne mylenie, wiar i wizualizacj.
- Wiar? Chcesz powiedzie, e leczysz ludzi za pomoc religii?
- Nie, mam na myli wiar w ogólnym znaczeniu tego sowa. Chodzi mi o si, jak daj ludzkie nadzieje. Pracuj w klinice, gdzie staramy si zrozumie wiar jako proces umysowy; jako jeden ze sposobów tworzenia przyszoci.
- I jak dugo ju si tym zajmujesz? - spyta Curtis z coraz wikszym zainteresowaniem.
- Waciwie przygotowywaam si do tego przez cae ycie - odpara Maja i pokrótce opowiedziaa Curtisowi swoj histori.
Kiedy mówia, obaj zadawalimy jej pytania i w trakcie naszej rozmowy cae zmczenie Mai jakby znikno, oczy jej pojaniay, siedziaa wyprostowana i odprona.
- Naprawd wierzysz, e smutek twojej matki i jej negatywne podejcie do ycia i choroby miay wpyw na jej zdrowie?
- O tak. Ludzie szczególnie mocno przycigaj do siebie dwa typy wydarze: to, w co wierz i to, czego si boj. Tyle e robi to niewiadomie. Z mojego lekarskiego dowiadczenia wynika niezbicie, e przez uwiadomienie sobie tych procesów mona naprawd wiele osign.
- Ale jak to zrobi?
Maja nie odpowiedziaa. Nagle wstaa, a na jej twarzy pojawio si przeraenie. Patrzya prosto przed siebie nieprzytomnym wzrokiem.
- Co si stao? - spytaem zaniepokojony.
- Ja... O Boe, wanie zobaczyam, co si stao podczas tamtej wojny...
- Co? Co widziaa? - powtarza Curtis. - No mów!
- Pamitam, e bylimy razem w lesie. Ty i ja. Wci to widz: onierzy, dym, huk wystrzaów...
Teraz Curtis te pogry si w gbokim zamyleniu, jakby wpad w trans. On chyba te zaczyna sobie przypomina.
- Tak... byem tam.. . - szepn po chwili. - Ale dlaczego? Skd si tam wziem? - Spojrza pytajco na Maj. - To ty mnie sprowadzia do tego lasu! Ja o niczym nie wiedziaem! Byem tylko obserwatorem z ramienia Kongresu. A ty mnie przekonaa, e walk mona powstrzyma! Wcigna mnie w to wszystko!
Maja odwrócia si w jego stron, zmarszczya brwi, usiowaa przypomnie sobie co wicej.
- Tak... mylaam... byam pewna, e nam si uda... Poczekaj, czekaj... przecie nie bylimy tam sami... - Nagle wbia we mnie gniewne, niemal nienawistne spojrzenie. - Ty te tam bye, ale nas zostawie, opucie nas. Dlaczego? Dlaczego?
To pytanie i mnie przywrócio wspomnienia wszystkiego, co widziaem ju wczeniej. Opowiedziaem im o swoich wizjach, opisaem scen, w której uczestniczylimy wszyscy, wcznie ze starszyzn plemienn i Charlene. Przypomniaem im, e jeden ze starszyzny bardzo popiera wysiki Mai, ale twierdzi, e jeszcze nie jest po temu waciwy czas i mówi; e plemiona nie odnalazy jeszcze swej wizji. Opowiedziaem te o tym, jak jeden z wodzów odjecha w gniewie, a inni podyli za nim.
- Nie mogem wtedy zosta - powiedziaem teraz Curtisowi i Mai. Wytumaczyem im swoje wczeniejsze dowiadczenia z ycia wród mnichów. - Nie umiaem jeszcze opanowa lku i potrzeby ucieczki. Mój instynkt ratowania ycia za wszelk cen by zbyt silny. Przepraszam.
Maja wci nie wygldaa na przekonan, wic powiedziaem, lekko dotykajc jej ramienia:
- Suchaj, starszyzna indiaska te wtedy stwierdzia, e to si nie uda, a Charlene potwierdzia, e nie pamitamy mdroci przodków.
- To dlaczego jeden z wodzów zosta ze mn do koca?
- Bo nie chcia, ebycie z Curtisem umierali samotnie.
- Ale ja w ogóle nie chciaem wtedy umiera! - przerwa nam nagle Curtis. - To wszystko przez ciebie!
- Przepraszam - odpara Maja cicho. - Niestety, nie pamitam, co si stao ani dlaczego moje plany si nie powiody.
- Ale ja wiem, co si stao! Ubzduraa sobie, e potrafisz zatrzyma wojn tylko dlatego, e ty tak chcesz!
Patrzya na niego dug chwil, po czym przeniosa wzrok na mnie.
- Tak! On ma racj! Przypomniaam sobie. Próbowalimy wizualizowa sytuacj, e onierze zaprzestaj ataku. Jednak nie wiedzielimy dokadnie, jak to mamy zrobi. Nie udao nam si, bo nie mielimy wszystkich potrzebnych informacji: To zupenie tak samo jak z uzdrawianiem. Kiedy pamitamy, co chcielimy osign w obecnym yciu, umiemy sami przywróci sobie zdrowie. I wszyscy ludzie na ziemi s w stanie sobie przypomnie, co zamierzaa osign caa ludzko! Tak wic od tej chwili moemy uzdrowi wiat!
- Pewne jest... - powiedziaem nagle, sam nie wiedzc, skd te myli przychodz mi do gowy - tak, pewne jest, e nasze Wizje Narodzin zawieraj nie tylko indywidualne informacje o nas samych i o tym, co przed urodzeniem zamierzalimy w danym yciu osign, ale nios te ze sob globalne wizje dotyczce caej ludzkoci, wcznie z tym, w jakim kierunku my, ludzie, powinnimy dy i jak mamy to zrealizowa. Wystarczy, e podniesiemy swoj energi i zjednoczymy swoje Wizje Narodzin! Wtedy wszystko sobie przypomnimy!
Zanim Maja zdya cokolwiek odpowiedzie, Curtis zerwa si na równe nogi i jednym susem znalaz si przy wejciu do jaskini.
- Co usyszaem - szepn. - Tam na zewntrz kto jest.
Stanlimy z Maj tu za nim, nasuchujc. Istotnie, doszed do nas jakby szelest kroków po suchym poszyciu.
- Id to sprawdzi - postanowi Curtis.
- Lepiej pójd z tob - zdecydowaem.
- To ja te id - doczya si Maja.
Trzymajc si blisko Curtisa, zeszlimy do poowy zbocza, a do miejsca, gdzie wida byo przecz midzy dwoma wzgórzami. W dole dostrzeglimy sylwetki mczyzny i kobiety. Szli spokojnie na zachód.
- Ta kobieta jest w niebezpieczestwie! - powiedziaa nagle Maja.
- Skd wiesz? - spytaem.
- Po prostu wiem. I wydaje mi si znajoma.
Wtedy kobieta odwrócia si, a mczyzna popchn j gwatownie przed sob. Dostrzegem luf wymierzonego w ni pistoletu.
- Widzielicie to? - spytaa Maja. - Musimy jej pomóc.
Zmruyem oczy, eby lepiej widzie. Kobieta miaa jasne wosy, ubrana bya w bluz od dresu i lune wojskowe spodnie z naszytymi na wierzchu kieszeniami. W pewnym momencie znów odwrócia gow, jakby mówic co do swego stranika, a równoczenie spojrzaa prosto w naszym kierunku. Teraz dopiero zobaczyem jej twarz.
- To Charlene! Gdzie on j prowadzi?
- Suchajcie, chyba wiem, jak jej pomóc, ale musz i sam. Wy oboje zostacie tutaj.
Zaprotestowaem, ale Curtis by nieugity. Patrzylimy, jak cofa si o kilkanacie metrów i wchodzi z powrotem w las. Dostrzeglimy, e wynurzy si z krzewów duy kawaek przed idc par. Sta teraz ukryty za ska do wysoko ponad ciek.
- Bd musieli przej tu pod nim - szepnem do Mai.
Z zapartym tchem patrzylimy, jak para podchodzi coraz bliej Curtisa. W momencie gdy byli dokadnie pod nim, Curtis rzuci si w dó jak dziki kot i caym ciaem run na uzbrojonego mczyzn. Widzielimy tylko szamotanin, a w kocu Curtis cakowicie obezwadni przeciwnika i przygniót jego szyj do ziemi jakim dziwnym chwytem. Po chwili tamten przesta si rusza. Charlene odskoczya kilka kroków i zacza ucieka.
- Charlene, zaczekaj! - krzykn Curtis. Zatrzymaa si i niepewnie podesza o krok do przodu.
- Jestem Curtis Webber. Pracowalimy razem w Deltechu, pamitasz? Chc ci pomóc.
Musiaa go pozna, bo bez obaw podesza jeszcze bliej. Tymczasem Maja i ja ostronie zeszlimy ze zbocza. Kiedy Charlene mnie zobaczya, najpierw znieruchomiaa, a potem rzucia si biegiem w moim kierunku. Padlimy sobie w ramiona. W tym momencie podbieg Curtis i popchn nas oboje na ziemi.
- Uwaajcie! Musimy by ostroni! - sykn.
Kucajc nisko przy ziemi, pomoglimy Curtisowi zwiza nieprzytomnego mczyzn lin, któr znalelimy w kieszeni jego kurtki. Potem cignlimy go ze cieki i zawleklimy w gszcz.
- Co mu zrobie? - spytaa Charlene.
- Tylko go oguszyem. Nic mu nie bdzie.
Maja uklka i zmierzya mu puls.
- Jak si tu znalaze? - Charlene w kocu moga si do mnie zwróci.
W kilku sowach opowiedziaem jej o telefonie z jej biura, o znalezionej mapce i podróy do doliny.
- Narysowaam t mapk, bo miaam do ciebie zadzwoni, i wtedy, niestety, musiaam wyjecha tak szybko, e ju nie zdyam. .. - powiedziaa z umiechem. - Suchaj, wydaje mi si, e widziaam ci wczoraj w... no wiesz, w innym wymiarze - szepna i spojrzaa mi gboko w oczy.
- Ja te ci widziaem. Ale nie umiaem si z tob porozumie - powiedziaem, odsuwajc j troch na bok, eby pozostali nas nie syszeli.
Kiedy patrzylimy na siebie, poczuem fal tej samej, nieopisanej mioci. Przenikaa cae moje ciao, i jakby rozprzestrzenia si na zewntrz, wokó mnie. Równoczenie wydao mi si, e dosownie zapadam si w oczach Charlene. Umiechaa si coraz promienniej, wic zrozumiaem, e ona te musi czu to samo. Curtis poruszy si gwatownie i niezwyky czar prys. Oboje z Maj przygldali si nam z uwag.
- Musz ci koniecznie powiedzie, co si tu dzieje - zwróciem si do Charlene, starajc si opanowa gos. Opowiedziaem jej o spotkaniach z Wilem, o problemie polaryzacji lku, o grupie, która ma si odnale, i o Wizji wiata. - Charlene, jak si dostaa do Zawiatów? - zakoczyem pytaniem.
Przez chwil nic nie mówia, potem gboko westchna, a umiech znikn z jej twarzy.
- To wszystko moja wina - powiedziaa cicho. - Ale a do wczoraj nie zdawaam sobie sprawy z niebezpieczestwa. To ja opowiedziaam Feymanowi o Wtajemniczeniach. Ale poczekajcie, zaczn od pocztku. Otó niedugo po tym, jak dostaam list od ciebie, dowiedziaam si o innej grupie, która zna dziewi Wtajemnicze i bardzo intensywnie je studiuje i praktykuje. Moje dotychczasowe dowiadczenia byy bardzo podobne do twoich, czuam si troch sfrustrowana, wic chciaam si czego dowiedzie o ich przeyciach. Poznaam tam kobiet, z któr przyjechaymy do tej doliny, bo dowiedziaymy si, e s tu specjalne miejsca, w jaki sposób zwizane z wiedz Dziesitego Wtajemniczenia. Moja znajoma nie dowiadczya niczego specjalnego, ale ja tak, wic postanowiam zosta duej i zbada, o co chodzi. Wtedy spotkaam Feymana, który zaproponowa mi, e zatrudni mnie u siebie, a ja w zamian naucz go tego, co sama wiem. I od tamtej chwili nie odstpowa mnie ju ani na krok. Upiera si, bym dla bezpieczestwa naszego przedsiwzicia nie informowaa nawet mego biura, gdzie jestem. Napisaam wic kilka listów, by przynajmniej poprzekada wczeniej umówione spotkania z klientami, jednak - co okazao si dopiero znacznie póniej - Feyman przechwytywa moj korespondencj. To dlatego wszyscy myleli, e zaginam... Tymczasem razem z Feymanem odszukalimy i zbadalimy wszystkie miejsca w dolinie, gdzie wystpuj wiry energetyczne, zwaszcza przy Wzgórzu Coddera i przy wodospadach. Feyman sam nie potrafi odbiera tych energetycznych zmian, ale, jak si potem dowiedziaam, po kryjomu podcza nas do sprztu elektronicznego, i po powrocie robi odczyty. I potem móg ju sam odszukiwa radarem te miejsca i precyzyjnie podcza si pod dany wir.
Spojrzaem na Curtisa, a on skinieniem gowy potwierdzi, e to, co mówia Charlene, jest z technicznego punktu widzenia dla niego zrozumiae. Tymczasem oczy Charlene napeniy si zami.
- Cakowicie mnie omami. Powiedzia, e pracuje nad bardzo tanim ródem energii, które dokona przeomu i wyzwoli ca ludzko. Podczas tych swoich eksperymentów wysya mnie zawsze w odlege zaktki doliny, ebym nie dowiedziaa si prawdy. Dopiero znacznie póniej, kiedy zaczam co podejrzewa i odmówiam dalszej wspópracy, przyzna, e to, co robi, jest bardzo niebezpieczne.
- Feyman Carter by gównym inynierem w Deltechu. Nie pamitaa go? - spyta Curtis.
- Nie. Teraz nie jest niczyim pracownikiem, ma cakowit kontrol nad tym projektem. Finansowo jest w to jednak zaangaowana jaka wielka korporacja, to oni przysali uzbrojonych straników. Kiedy powiedziaam Feymanowi, e odchodz, kaza mnie pilnowa. Kiedy mu mówiam, e poniesie za to wszystko konsekwencje, e nie ujdzie mu to na sucho, tylko mia mi si w twarz. Przechwala si, e ma przekupionych ludzi wród straników Parku Narodowego.
- A gdzie prowadzi ci ten uzbrojony facet? - spyta Curtis.
- Nie mam pojcia. - Charlene potrzsna gow.
- Nie sdz, by mia zamiar da ci uj z yciem. Nie po tym, jak wyjawi ci wszystkie swoje tajemnice.
Zapada cika cisza.
- Nie rozumiem tylko jednego - odezwaa si w kocu Charlene. - Dlaczego on to wszystko robi tu, w lesie? Po co mu te wiry energetyczne?
- On stara si podczy do centralnego róda energii, a dojcie do niego znalaz poprzez przewity do innego wymiaru wanie w tej dolinie. I dlatego jest to takie niebezpieczne.
Zobaczyem nagle, e Charlene patrzy na Maj i od czasu do czasu ciepo si do niej umiecha, a Maja odwzajemnia t sympati.
- Kiedy byam przy wodospadach - powiedziaa Charlene - przeszam do innego wymiaru i wtedy powróciy do mnie wszystkie te przedziwne wspomnienia... Potem udao mi si dosta do Zawiatów jeszcze kilka razy, nawet wczoraj, mimo e cay czas by przy mnie ten stranik... - Spojrzaa mi gboko w oczy. - I wtedy spotkaam ciebie... Ale wczeniej - zwrócia si teraz do nas wszystkich - wczeniej zobaczyam w innym wymiarze, e znalelimy si w dolinie po to, eby zatrzyma ten eksperyment. I dokonamy tego, jeli sobie wszystko dokadnie przypomnimy.
- To ty zrozumiaa, co chciaam osign podczas bitwy z amerykaskim wojskiem - powiedziaa nagle Maja. - Ty jedna mnie popieraa! Cho wiedziaa, e to si nie uda.
Umiech Charlene powiedzia mi, e ona take pamita.
- Przypomnielimy sobie wikszo z tego, co si wtedy wydarzyo - wtrciem. - Niestety, nadal nie wiemy, w jaki sposób planowalimy zrobi to tym razem, by si powiodo. Moe ty to pamitasz?
- Tylko fragmenty - odpara z alem Charlene. - Wiem, e zanim bdziemy mogli przej do kolejnego etapu, musimy odkry nasze wzajemne podwiadome uczucia. I e wszystko to jest czci Dziesitego Wtajemniczenia, chocia nie zostao jeszcze nigdzie spisane, lecz przychodzi do ludzi intuicyjnie.
- To ju wiemy - potwierdziem.
- Pamitam te, e cz Dziesitego jest jakby rozwiniciem Ósmego. I e tylko grupa, która pracuje cile wedug zaoe Ósmego Wtajemniczenia bdzie moga uzyska odpowiednie wyniki.
- Niestety, tego nie rozumiem - przerwa jej Curtis.
- Ósme tumaczy, jak pomaga innym ludziom doenergetyzowa si. To wiedza o tym, jak wysya komu energi, koncentrujc si na jego wasnym piknie i wewntrznej mdroci. Taki proces moe podnie nie tylko poziom energii, ale take moliwoci twórcze zarówno jednostek, jak i caej grupy. Niestety, dzieje si co takiego, e wiksze grupy ludzi maj problemy z podnoszeniem poziomu swojej energii. Tak si zdarza bardzo czsto, gdy ludzie cz si w grup po to, by wykona jakie konkretne zadanie, na przykad w pracy. A dlaczego? Otó okazuje si, e zazwyczaj osoby z takiej grupy ju kiedy, w poprzednich wcieleniach, spotkay si ze sob i teraz stare emocje blokuj wymian energii. Czy wam samym nie zdarza si czasem, e musicie pracowa z kim, kogo natychmiast, niemal od pierwszego wejrzenia po prostu nie lubicie, waciwie bez adnego konkretnego powodu? Moe si wtedy pojawia zazdro, zawi, niech, próby obwiniania tej osoby o wszystkie niepowodzenia. W Zawiatach dostaam bardzo wyran informacj, e adnej grupie nie uda si osign najwyszego moliwego potencjau tak dugo, a poszczególni jej czonkowie nie zapanuj nad tym emocjonalnym bagaem z przeszoci i nie oczyszcz wzajemnych relacji.
- Ale to wanie próbowalimy robi, zanim si pojawia! - powiedziaa Maja z entuzjazmem.
- A widziaa swoj Wizj Narodzin?- spytaem Charlene.
- Tak. Niestety, nie udao mi si poj nic poza ni. Nie miaam do energii. Zobaczyam tylko, e na caej Ziemi tworz si grupy, a ja mam si znale w tej dolinie w grupie siedmiu osób.
Usyszelimy odgos samochodu, tym razem jadcego z innej strony, do daleko na pónocy.
- Nie moemy tak tu sta - zadecydowa Curtis. - Jestemy zbyt widoczni. Lepiej wracajmy do jaskini.
Charlene zjada resztki zupy i oddaa mi talerz. Nie byo ju wody do zmywania, wic woyem brudne naczynia do plecaka.
Wróciem na swoje miejsce. Siedzielimy teraz wszyscy w czworoboku: Charlene po mojej lewej rce, naprzeciwko mnie Curtis, pomidzy nami Maja. Stranika zostawilimy poza jaskini, wci zakneblowanego i zwizanego.
- Na zewntrz wszystko w porzdku? - spytaem Curtisa, który dopiero co wróci z krótkiego rekonesansu.
- Na razie chyba tak, ale znów syszaem samochody. Myl, e powinnimy tu zosta a do zapadnicia zmroku.
Przez chwil patrzylimy na siebie w milczeniu. Jasne byo, e kady z nas próbuje podnie poziom swojej energii. Opowiedziaem im o Wizji wiata, któr do pewnego momentu mogem obserwowa wraz z grup Feymana.
- A czego ty si dowiedziaa o pozbywaniu si dawnych emocji? - spytaem na koniec Charlene.
- Tylko tego, e nie moemy ruszy dalej tak dugo, a wszyscy cakowicie nie powrócimy do mioci.
- O, atwo powiedzie, trudniej wykona - skomentowa Curtis.
Spojrzelimy po sobie i nagle zrozumielimy, e caa energia grupy przesuna si w kierunku Mai.
- Chodzi o to, by uczciwie rozpozna w sobie wszystkie uczucia wobec innych, przyzna si do nich, sta si ich cakowicie wiadomym, nawet gdyby nam si to wydawao dziwne czy po prostu gupie. - Maja zacza mówi z lekko przymknitymi oczyma, jej gos pyn agodnie i pewnie. - W ten sposób przywoujemy te emocje do poziomu penej wiadomoci teraz, w obecnej chwili, a potem moemy je odesa do przeszoci, czyli tam, gdzie naprawd przynale. Wtedy dopiero my, oczyszczeni z dawnych uczu, moemy powróci do mioci, która jest emocj najwysz, najpikniejsz.
- Zatrzymaj si na chwil - przerwaem Mai. - A co z naszymi uczuciami wobec Charlene? Do niej te moemy przecie ywi jakie przesze urazy?
- Tak, odczuwam emocje, ale z mojej strony s one tylko pozytywne - powiedziaa Maja. - Charlene, ty bya z nami, chciaa pomóc, pamitam wic wobec ciebie jedynie wdziczno... Pamitam te, e próbowaa wtedy powiedzie co bardzo wanego, co o przodkach. Ale nikt nie chcia sucha.
- Czy ty te wtedy zgina? - spytaem Charlene.
- Nie, ona nie zgina - Maja odpowiedziaa za Charlene. - Wrócia do wojskowych dowódców, chciaa spróbowa jeszcze raz na nich wpyn.
- Tak - potwierdzia Charlene. - Ale ich ju nie byo w obozie.
- Czy kto jeszcze czuje co wobec Charlene? - spytaa
Maja.
- Ja nie czuj absolutnie nic - stwierdzi Curtis.
- A ty, Charlene? Co ty czujesz? - spytaem.
Wzrok Charlene zatrzymywa si kolejno na kadym z nas.
- Zdaje mi si, e nie pamitam adnych emocji wobec Curtisa... Z Maj wszystko jest bardzo pozytywne... Ale myl, e do ciebie mam chyba jaki dawny al.
- Dlaczego? - spytaem.
- Bo bye taki zajty sob, nie uczestniczye w naszej tragedii. Bye czowiekiem niezalenym, który nie ma zamiaru pakowa si w nie swoje sprawy.
- Ale Charlene, pamitaj, e ja si powiciem dla Wtajemnicze ju wczeniej, w innym yciu, jako mnich. Wic w kolejnym wcieleniu nie chciaem ju ryzykowa, skoro czuem, e to nie da adnego rezultatu.
Mój protest jakby j zirytowa, odwrócia wzrok. Maja dotkna mojego ramienia.
- Niepotrzebnie si tumaczysz i bronisz. Kiedy reagujesz w ten sposób, to jakby nie przyznawa drugiej osobie prawa do jej emocji i twierdzi, e s niesuszne. I wtedy ona dalej nie moe si z nich wyzwoli, gdy próbuje znale inny sposób, eby ci przekona. Jej negatywne uczucia mog znów zej do podwiadomoci, a pomidzy wami pozostan tylko dziwne reakcje i za energia. Stare za emocje w dalszym cigu bd problemem, stojc na drodze waszego porozumienia. Myl, e powiniene jej po prostu przyzna prawo do tych negatywnych odczu wzgldem ciebie.
- Dobrze, oczywicie - powiedziaem, patrzc na Charlene. - auj, e wam nie pomogem. Moe mógbym wtedy co wskóra, gdybym tylko mia do odwagi.
Charlene skina gow i umiechna si.
- A ty? - Maja zwrócia si do mnie. - Co ty czujesz wobec Charlene?
- Chyba jednak rzeczywicie mam poczucie winy - przyznaem i zwróciem si do Charlene - ale nie tyle z powodu tamtej wojny, ile teraniejszoci, obecnej sytuacji. Nie dawaem znaku ycia przez kilka miesicy. Moe gdybym si z tob skontaktowa zaraz po powrocie z Peru, udaoby si zatrzyma ten eksperyment wczeniej albo w ogóle do niego nie dopuci...
Nikt nie odpowiedzia.
- Czy kto czuje jeszcze jakie emocje? - spytaa Maja.
Patrzylimy na siebie w milczeniu. Po chwili za rad Mai kady z nas skoncentrowa si na sobie i swoim wntrzu. Staralimy si zebra w sobie maksymaln ilo energii. Potem, kiedy skupiem si na piknie tego, co mnie otacza, moje ciao przenikna fala mioci. Wilgotne ciany jaskini i skalna podoga zday si byszcze i janie. Twarz kadej z osób bya wyrazistsza. Po plecach przebieg mi dreszcz.
- A teraz - powiedziaa Maja - jestemy ju gotowi, by sobie przypomnie, co w tym yciu chcielimy wspólnie osign... - Na chwil pogrya si w mylach. - Tak... wiedziaam, wiedziaam, e tak si stanie - odezwaa si w kocu. - To bya cz mojej Wizji Narodzin. Miaam poprowadzi proces podnoszenia poziomu energii. To wanie tego nie potrafilimy zrobi, kiedy staralimy si powstrzyma wojn w dziewitnastym wieku.
Kiedy mówia, zauwayem jaki ruch tu za ni, na cianie jaskini. Najpierw mylaem, e to tylko odbicie wiata z zewntrz, ale po jakim czasie wyranie zobaczyem odcie gbokiej zieleni, identyczny jak ten, który widziaem w Zawiatach, gdy spotkaem zbiorow dusz Mai. Kiedy staraem si skupi na tej wietlistej plamie, urosa i nabrzmiaa, a staa si kompletnym holograficznym obrazem, który jakby wychodzi wprost ze skalnej ciany. Mona w nim byo odróni zarysy ludzkich postaci. Spojrzaem na pozostaych, ale najwidoczniej tylko ja widziaem ten obraz.
Wiedziaem, e jest to zbiorowa dusza Mai, i kiedy tylko sprecyzowaem t myl, zaczem intuicyjnie otrzymywa informacje. Znów widziaem jej Wizj Narodzin, jej wiadomy zamiar przyjcia na wiat akurat w takiej, a nie innej rodzinie, chorob jej matki, jej zainteresowanie medycyn, a zwaszcza poczeniem ciaa i umysu, a w kocu ujrzaem nas wszystkich siedzcych w jaskini. Usyszaem wyranie sowa: „adna grupa nie osignie swej penej twórczej mocy, zanim nie oczyci i nie spotguje swojej energii".
- Kiedy wszyscy uwolni si z dawnych emocji - mówia teraz Maja - grupa moe atwiej przezwyciy nawyki jej czonków i ch wzajemnej rywalizacji, a tym samym osign peny twórczy potencja. Trzeba to zrobi wiadomie, w kadej twarzy odnajdujc wyraz wyszego Ja.
Curtis znów spojrza na ni zdziwiony, wic tumaczya dalej:
- Tak, jak mówi Ósme Wtajemniczenie, jeli bardzo uwanie przypatrzymy si czyjej twarzy, moemy sign wzrokiem poprzez wszelkie maski, fasady, które buduje i zakada ego, i odnale prawdziw twarz tej osoby, jej autentyczne Ja. Zwykle ludzie nie wiedz, na czym si skupi, rozmawiajc z drug osob. Moe na oczach? Ciko patrze naraz w oboje oczu. Wic w które lepiej? A moe naley patrze na t cz twarzy, która najbardziej si rzuca w oczy, na przykad na nos albo na usta? Nie. Trzeba si skupi na caej twarzy. Kada twarz jest bowiem jedynym, niepowtarzalnym poczeniem rozmaitych cech, jest jak piecz duszy. I wanie w tym poczeniu poszczególnych elementów mona odnale ten jej jedyny, szczególny wyraz. Bo kiedy skupimy si i patrzymy z mioci, to energia mioci przywouje w tej osobie jej najlepsze cechy, a prawdziwa dusza moe jakoby ukaza si na zewntrz. Twarz takiej osoby zmienia si wtedy w naszych oczach, bardzo atwo to rozpozna. Wszyscy wielcy nauczyciele i mistrzowie wysyali taki rodzaj energii swoim uczniom. To wanie dlatego byli wielkimi nauczycielami. Ta metoda jeszcze lepiej sprawdza si w wikszych grupach, poniewa kada z osób wysya energi, a równoczenie przyswaja i odzwierciedla energi pozostaych czonków grupy. Nastpuje zatem proces jej wzmocnienia i zwielokrotnienia.
Zgodnie z t instrukcj zaczem teraz przyglda si Mai, próbujc odnale wyraz jej wyszego Ja. Nie wydawaa mi si ju ani odrobin zmczona. Powoli jej twarz zacza promieniowa piknem i genialnoci, których nigdy wczeniej nie dostrzegem. Ktem oka zauwayem, e Curtis i Charlene te skupiaj si na twarzy Mai. W pewnej chwili jej gow otoczya zielonkawa powiata emanujca z jej zbiorowej duszy. A Maja nie tylko intuicyjnie odbieraa ich wiedz, ale w jaki niesychany sposób czya si ze sw zbiorow dusz i stawaa si jej nierozerwaln czci. Przestaa mówi, oddychaa gboko. Niemal widziaem, jak energia zwraca si teraz w stron Curtisa.
- Zawsze wiedziaem, e ludzie w grupach s w stanie funkcjonowa na wyszym poziomie - powiedzia. - Zwaszcza w pracy. Jednak nigdy dotd czego podobnego nie dowiadczyem... Wiem ju, e pojawiem si w tym wymiarze, by wczy si w przemiany ekonomiczne, by pomóc ludziom w zdobyciu innej wiadomoci na temat tego, jak naley prowadzi interesy, jak zmieni globaln ekonomi, bymy wszyscy mogli zacz korzysta z nowych, wspaniaych róde energii i wprowadzi w ycie nauki Dziewitego Wtajemniczenia.
- To znaczy... - cign po chwili milczenia - zbyt czsto widzimy biznes jako co zego, jako wyraz chciwoci, co, co wymyka si spod kontroli. I myl, e w przeszoci rzeczywicie tak byo. Jednak czuj, e biznes take dostaje si w pole duchowej wiadomoci, a w zwizku z tym jest nam potrzebna nowa etyka ekonomiczna i gospodarcza.
W tym momencie ujrzaem jakby odblask wiata dokadnie za plecami Curtisa. Po kilku sekundach zdaem sobie spraw, e obserwuj jego zbiorow dusz. I tak jak w przypadku Mai, kiedy skupiem si na jej obrazie, byem w stanie poczy si z jej zbiorow wiedz. Curtis urodzi si u szczytu rewolucji przemysowej, tu po zakoczeniu drugiej wojny wiatowej. Sia nuklearna odniosa ostateczny tryumf, a równoczenie wstrzsna wiatopogldem materialistycznym. Curtis przyszed na wiat z wizj, e zdobycze techniczne powinny zosta poczone z wysz wiadomoci, tak by nie czyni szkody, lecz przynosi ludzkoci jedynie korzyci.
- Dopiero teraz - mówi dalej Curtis jestemy gotowi na to, by wykorzysta biznes i nowe technologie w nowy, waciwy sposób. Mamy po temu wszelkie potrzebne dane. To nie przypadek, e jedn z najwaniejszych kategorii statystycznych w ekonomii jest wskanik produktywnoci, dokumentujcy ilo dóbr i usug wyprodukowanych przez kad jednostk w spoeczestwie. Wydajno ludzi wci ronie dziki wynalazkom technicznym, nowym sposobom uywania bogactw naturalnych i róde energii. Znajdujemy coraz to nowe, twórcze metody ich wykorzystania.
Kiedy Curtis mówi, co mi przyszo do gowy. Nie chciaem si odzywa, eby mu nie przeszkadza, ale nagle oczy wszystkich zwróciy si na mnie.
- Czy zagroenie i wyniszczenie rodowiska naturalnego, jakie niesie ze sob ten technologiczny postp nie s tu barier rozwoju? - spytaem. - Nie moemy dalej postpowa tak, jak do tej pory, bo inaczej nasze naturalne rodowisko po prostu si rozleci. Ju teraz wiele ryb w morzach i oceanach jest tak zatrutych, e nie nadaj si do jedzenia. Ronie liczba ludzi chorujcych na raka. Lekarze nawouj, e dzieci oraz kobiety ciarne nie powinny je jarzyn i owoców z wielkich farm, bo ilo zawartych w nich pestycydów jest zbyt szkodliwa. Jeli to si nie zmieni, czy wyobraasz sobie, jaki wiat pozostawimy w spadku naszym dzieciom?
Kiedy tylko to powiedziaem, przypomniao mi si, co Joel mówi o zaamaniu si rodowiska naturalnego. Poczuem lk. Poziom mojej energii gwatownie spad.
I nagle jakby uderzy we mnie bicz energii! To caa grupa skupia si na mnie i pomagaa mi odzyska równowag. Jako udao mi si na powrót poczy z wewntrznym ródem.
- Masz racj - powiedzia wtedy Curtis. - Zwró jednak uwag, e rozwizanie tego problemu wanie si pojawia. Do tej pory eksploatowalimy rodowisko i zwikszalimy produkcj w bezmylny sposób, jakby mona byo to robi bezkarnie. Zapominalimy, e yjemy na organicznej planecie, planecie o swoim wasnym bilansie energetycznym. Ale popatrz, w tej chwili najszybciej rozwijajc si gazi biznesu jest wanie ochrona rodowiska i ograniczenie zanieczyszcze. Problem polega na tym, e egzekwowania prawa i karania tych, co niszcz planet oczekiwalimy dotychczas od rzdów. I cho ustalono odpowiednie przepisy, to nie znalazy si wystarczajce rodki i sposoby, by zapobiega nielegalnemu zanieczyszczaniu, ot, choby takiemu wyrzucaniu chemicznych odpadów w ustronnych miejscach pod oson nocy. Podobne przypadki s wci na porzdku dziennym. Skryte zanieczyszczanie nie skoczy si tak dugo, a oburzeni obywatele sami nie wezm spraw w swoje rce, nie zaczn ledzi przestpców, filmowa ich prywatnymi kamerami, apa na gorcym uczynku. W pewnym sensie musimy zacz pilnowa si sami.
- A ja widz jeszcze inny problem - powiedziaa Maja, pochylajc si lekko. - Co si stanie z tymi wszystkimi ludmi, którzy albo ju stracili prac, albo j strac na skutek tego, e techniczne wynalazki bd zastpowa prac ywego czowieka? Jak oni przetrwaj? Przecie kiedy mielimy siln i liczn klas redni. Teraz kurczy si ona niesamowicie szybko.
Curtis umiechn si, oczy mu zabysy. Obraz jego zbiorowej duszy sta si o wiele wyraniejszy.
- Ci bezrobotni przetrwaj. Naucz si korzysta ze swojej intuicji, dostrzega synchroniczno wydarze. Ale wszyscy musz to zrozumie: nie ma drogi odwrotu. Ju yjemy w erze informatyki. Bdziemy musieli tak si przekwalifikowa, by móc wykonywa nowy rodzaj pracy lub uczy innych. Nadszed czas, gdy informacja ma pierwszorzdne znaczenie, staje si najdroszym towarem, i to tym szybciej, im szybciej postpuje automatyzacja. To ogromna szansa dla przyszego rynku pracy. Kady bdzie musia w tym nowym wiecie znale dla siebie miejsce i zajcie, które bdzie móg wykonywa z poytkiem. Do tego nie potrzeba formalnej edukacji, ludzie bd si sami uczy takich umiejtnoci, które oka si potrzebne. I dlatego do caoci biznesu naley w dzisiejszych czasach podej z innej, ewolucyjnej perspektywy. Musimy zacz stawia inne pytania. Zamiast pyta: jakie dobra powinienem wyprodukowa, albo jakie wiadczy usugi, by zarobi jak najwicej pienidzy, powinnimy spyta: jak naley wytworzy to, co ludzi informuje, co uatwia ycie, co czyni wiat lepszym miejscem, a równoczenie nie zaburza równowagi rodowiska? Musi si pojawi nowa etyka. Trzeba od pocztku bra pod uwag, czy to, co tworzymy, suy waciwej sprawie, to znaczy, czy dziki temu nasze ycie staje si atwiejsze, czy moemy przesta walczy o przetrwanie i osignicie komfortu, a nasz czas i energi powici wymianie duchowej informacji? Kady powinien by wiadom tego, e ma swój wasny, indywidualny udzia w obnianiu kosztów przetrwania, a do momentu, gdy nie bdzie nas ono nic kosztowao. A jest to naprawd moliwe do osignicia! Wystarczy, e na pocztek zmienimy etyk. Przecie zamiast wci podnosi koszty i sztucznie utrzymywa ceny, mona obniy ceny na wybrane towary w zalenoci od tego, w jakim kierunku chcemy popchn ekonomi. To tak, jakby zaoenia Dziewitego Wtajemniczenia wprowadzi równie do gospodarki rynkowej.
- Ach, rozumiem, co masz na myli! - Charlene przerwaa mu z rozpromienion twarz. - Na przykad, gdyby wszyscy obniyli swoje ceny o dziesi procent, to idc dalej, ceny podstawowych materiaów, na przykad drewna czy zboa, te si obni, tak?
- W zasadzie tak, cho czasowo niektóre ceny mog te podskoczy, jeli wemie si pod uwag koszty eliminowania zanieczyszcze, ale koniec koców, stopniowo wszystkie ceny powinny si obniy.
- A czy tak si ju od czasu do czasu nie zdarza? Przecie istnieje sterowanie rynkiem? - spytaem.
- Tak - potwierdzi Curtis - jeli jednak bdziemy to robi wiadomie i wytrwale, mona ten proces przyspieszy. Wiadomo jednak, e prawdziwym przeomem bdzie dopiero odnalezienie nowych róde energii. Wydaje si, e wanie Feyman stoi u progu tego epokowego wynalazku. Tyle e taka energia powinna by dostpna dla wszystkich, po najniszych cenach, dopiero wtedy speni swe zadanie.
- Naprawd uwaasz, e ludzie zgodz si z wasnej woli obniy ceny? - spytaa Maja. - Tym bardziej, e mog na tym straci? Co mi si zdaje, e to cakiem przeciwne naszej ludzkiej naturze.
Curtis nie odpowiedzia, zamiast tego i on, i pozostali, spojrzeli wyczekujco na mnie, jakbym to ja zna rozwizanie. Przez chwil czuem, jak zbiorowa energia zmienia swój kierunek.
- Curtis ma racj - powiedziaem w kocu. - Jestem pewien, e wreszcie ludzie zrozumiej, i tak naley zrobi, e to jedyna droga, nawet jeli na pocztku trzeba bdzie troch straci. I oczywicie takie postpowanie moe si wydawa bez sensu, dopóki nie pojmiemy Dziewitego i Dziesitego Wtajemniczenia. Bo dopóki kto uwaa ycie jedynie za czas walki o przetrwanie w nieprzyjaznym mu wiecie, tak dugo zupenie logiczne bdzie dla niego to, e musi zdobywa jak najwicej rzeczy materialnych, by uatwi sobie ycie i jeszcze przekaza co swoim dzieciom i nastpnym pokoleniom. Jednak kiedy ten sam czowiek zrozumie Wtajemniczenia, zobaczy ycie jako ciek duchowego rozwoju, pojmie, e jego odpowiedzialno ley zupenie gdzie indziej i cakowicie zmieni swój punkt widzenia. Kiedy zaczniemy wszyscy lepiej pojmowa Dziesite i widzie narodziny z wyszej perspektywy Zawiatów, wtedy ludzko przekona si, i pojawiamy si na Ziemi po to, by w ostatecznoci poczy ziemski i duchowy wymiar. Poza tym nie zapominajmy, e szczcie i powodzenie to bardzo tajemnicze sprawy, i jeli w swoim yciu zawodowym poruszamy si zgodnie z szerszym, globalnym planem, napotykamy na swej drodze waciwych ludzi, podejmujemy suszne decyzje i osigamy materialny sukces. Kiedy Wtajemniczenia stan si szeroko znane, ludzie zrozumiej, e ycie egoistyczne, nie biorce pod uwag caego przeznaczenia ludzkoci, to czas zmarnowany, i e na wszystkie swoje bdy bdziemy musieli ze wstydem spojrze podczas Przegldu ycia; a poza tym, e ryzykujemy zamknicie si w swoich wskich scenariuszach kontroli nawet po mierci.
Zamilkem, bo zdaem sobie spraw, e Maja i Charlene patrz szeroko otwartymi oczyma na cian za moimi plecami. Odruchowo odwróciem gow. Rozciga si tam holograficzny obraz mojej zbiorowej duszy - tuziny postaci, toczce si i stopniowo niknce w dali, jakby ciany jaskini w ogóle nie istniay.
- Na co si tak gapicie? - spyta Curtis.
- To jego zbiorowa dusza! - powiedziaa podniecona Charlene. - Widziaam takie grupy, kiedy byam przy wodospadach.
Maja te obejrzaa si za siebie. Jej grupa momentalnie si tam pojawia.
- Nic nie widz! Gdzie to jest? O czym mówicie? - dopytywa si Curtis.
- One nam pomagaj, prawda? - spytaa mnie Maja. - Moe zdoaj nam przekaza t wizj, której szukamy...
Kiedy tylko to powiedziaa, wszystkie grupy nagle si odsuny i stay si mniej wyrane.
- Co im si stao? - spytaa zaniepokojona Maja:
- To twoje oczekiwania - powiedziaem. - Jeli zwracasz si do nich bezporednio po energi, zamiast sama poczy si z boskim ródem, odchodz. Nie pozwol ci, by bya od nich zalena. Mnie si zdarzyo to samo.
- Mnie te, to prawda - potwierdzia Charlene. - One s jak rodzina. Jak zdrowa rodzina - dodaa ze miechem. - Jestemy z nimi poczeni mylami, ale musimy sobie dawa rad sami, musimy utrzymywa swój wasny kontakt z boskim ródem. Dopiero wtedy moemy si z nimi porozumie i skorzysta z ich wiedzy, która tak naprawd jest nasz wasn wysz pamici.
- To one przechowuj dla nas nasze wspomnienia? - zdziwia si Maja.
- Tak - odpara Charlene. - Wiecie co, dopiero teraz zaczynam w peni rozumie, co zobaczyam w innym wymiarze. W Zawiatach kady z nas przynaley do okrelonej zbiorowej duszy, czy te grupy, a kada z takich grup ma ludzkoci do zaoferowania swoj wasn, specyficzn cz prawdy... O, na przykad ty - powiedziaa, patrzc na mnie - pochodzisz z grupy mediatorów i nauczycieli. To dusze, które pomagaj rozwin si naszemu filozoficznemu pojmowaniu sensu ycia. Kady, kto naley do tej grupy zawsze stara si znale najlepszy sposób na opisanie duchowej rzeczywistoci. Ty sam masz niewiarygodn ilo informacji, ale poniewa jest ich tak duo, wiele wysiku zajmuje ci przekazanie pojedynczych myli w zrozumiay dla innych sposób.
Spojrzaem na ni tak zaskoczony, e a wybuchna miechem.
- Ale to wanie dar, który masz! - dodaa uspokajajco. - A ty, Maju, pochodzisz z grupy skupionej na zdrowiu i jakoci ycia. Te dusze uwaaj si za uzdrawiaczy materialnego wymiaru, sprawiaj, e nasze komórki dziaaj sprawnie, pomagaj naszym ciaom pozbywa si emocjonalnych blokad, zanim zamanifestuj si one chorob ciaa. Grupa Curtisa zajmuje si ewolucj technologiczn, rozumieniem handlu i gospodarki. Od wieków, od pocztku istnienia, grupa ta pracuje nad tym, bymy w inny sposób traktowali pojcie wymiany dóbr i pienidza, by ludzko odnalaza najlepszy sposób gospodarczego wspóistnienia.
Zamilka na chwil; otaczaa j wyrana powiata.
- A ty, Charlene? Czym si zajmuje twoja grupa? - spytaem.
- My jestemy badaczami - odpara. - Pomagamy ludziom uczy si od siebie nawzajem i przekazujemy sobie wiadomoci. Jestemy jakby dziennikarzami ludzkoci, bo gdy spojrzysz gbiej na dziennikarstwo, zrozumiesz, e jest to przygldanie si temu, co dzieje si na Ziemi i przekazywanie tych informacji innym.
- Troch trudno tak pozytywnie myle o dziennikarzach - mruknem, przypomniawszy sobie cyniczn tyrad Joela.
- Och, mówi symbolicznie, o przesaniu grupy. Ale i prawdziwi, ziemscy dziennikarze niebawem si zmieni, bd mówi o rzeczach najwaniejszych i pomaga wiatu przej na inny, duchowy poziom rozwoju. Tylko, tak jak wszyscy, najpierw musz przesta si ba, musz przeama stare, rutynowe sposoby dziaania, które przynosz pozorne zyski. Rozumiem te, czemu urodziam si w mojej rodzinie. Oni wszyscy byli tacy ciekawi wiata. Dlatego tak dugo byam reporterk. Chciaam... - Nie dokoczya zdania, zachwiaa si, jej oczy zaszy lekk mg, i kiedy ju miaem si podnie i do niej podej, otrzsna si jakby ze snu i spojrzaa na nas wszystkich zupenie przytomnie.
- Ju wiem! - oznajmia pewnym gosem. - Wiem, jak odnale Wizj wiata! I jak j sprowadzi na ziemi! Kiedy wszyscy przypomnimy sobie nasze indywidualne Wizje Narodzin i poczymy moc naszych zbiorowych dusz w innym wymiarze, pomoe nam to przypomnie sobie jeszcze wicej, tak e w kocu otrzymamy globaln wizj dotyczc caego wiata.
Patrzylimy na ni zaskoczeni.
- Pomylcie o tym w ten sposób - cigna. - Kada osoba yjca w tej chwili na Ziemi naley do jakiej duchowej grupy, tak? Kada z takich grup reprezentuje róne zadania, a take róne zawody istniejce na planecie: lekarzy, prawników, ksigowych, rolników, kade pole ludzkiej dziaalnoci. Kiedy czowiek znajdzie waciw prac, tak, która mu naprawd odpowiada, to nie jest w niej sam, bo czy si z innymi czonkami tej samej duchowej grupy. I kiedy zaczniemy si budzi i przypomina sobie Wizje Narodzin, uzyskiwa wiadomo, dlaczego znalelimy si w tym yciu na Ziemi, nasze ziemskie zawodowe grupy pocz si z grupami istniejcymi w innym wymiarze. I wtedy kada grupa zawodowa na Ziemi zbliy si do swego ideau, do zadania, które naprawd powinna wykonywa, do swego przeznaczenia.
Suchalimy zafascynowani. Charlene mówia jak w transie.
- Wytumacz wam to na przykadzie dziennikarzy, bo o nich przecie mówiam... No wic tak: od pocztku istnienia ludzkoci byli tacy ludzie, których najbardziej ciekawio to, co robi i myl inni. A kilka wieków temu ludzie o takich charakterach stworzyli sobie z tego zawód. I od tego czasu coraz bardziej ten zawód doskonalili, uczyli si uywa mediów, czsto sami te media wymylali; z czasem dziennikarskie wiadomoci zaczy dociera do coraz to wikszej liczby ludzi, ksztatujc ich wiadomo. Ale, jak wszyscy, ludzie tego zawodu take ulegali lkowi i niepewnoci. Wydawao im si, e aby zdoby uwag innych, przetrwa w wielkiej konkurencji, musz wymyla coraz bardziej sensacyjne historie, goni za tanim efektem, szokowa, a w kocu nabrali przekonania, e najlepiej sprzedaje si przemoc i ze wieci. Jednak prawdziwe zadanie nas, dziennikarzy, jest zupenie inne. Naszym wyszym celem jest pogbienie tego, jak ludzie widz si nawzajem, umoliwienie im dostrzeenia siebie w duchowym wymiarze, wzajemnego korzystania ze swoich osigni. To samo dotyczy wszystkich profesji. Musimy si przebudzi i zrozumie nasze prawdziwe przeznaczenie i zadanie do wykonania. I dopiero kiedy to zacznie si dzia na caej planecie, bdziemy gotowi, by dokona kolejnego kroku. Bdziemy wtedy mogli tworzy bliskie zwizki z ludmi spoza naszych zbiorowych dusz, tak jak nasza czwórka robi to w tej chwili. Wspólnie mówilimy o naszych Wizjach Narodzin, poczylimy swoje wibracje. Takie dziaania zmieni nie tylko ziemskie spoeczestwa, ale równie ycie w Zawiatach. Poniewa bdziemy si bliej kontaktowa ze swoimi duchowymi grupami; otworzy to kana komunikacyjny pomidzy oboma wymiarami. Tak, jak my w tej chwili moemy korzysta z pamici i wiedzy naszych zbiorowych dusz, podobnie bdzie si dziao na caej Ziemi. Ten proces ju si rozpocz.
Kiedy Charlene mówia, zauwayem, e duchowe grupy, które widoczne byy za kadym z nas, rozszerzyy si, a w kocu poczyy si ze sob i utworzyy wokó nas zamknity krg. Kiedy to si stao, poczuem, jak przenosz si na jeszcze wyszy poziom wiadomoci.
Charlene dowiadczya chyba tego samego. Wzia gboki oddech i mówia dalej z zapaem:
- Kiedy ludzie zbli si do siebie, to samo stanie si w Zawiatach, dusze zbiorowe zaczn si czy, wspóbrzmie ze sob. To dlatego Ziemia jest tak wana dla dusz pozostajcych w Niebie. Same nie mog si zjednoczy. W tamtym wymiarze wiele grup istnieje obok siebie, zupenie nie mogc si skontaktowa, gdy ich wiat jest wiatem idei, które pojawiaj si i znikaj, tak e ich rzeczywisto jest zawsze pynna i zmienna. Nie ma tam staej struktury atomowej, jak w naszym wiecie, nie ma wspólnej stabilnej podstawy, któr posiadamy my w materialnym wymiarze. My umiemy wpywa na swój wiat, ale idee wcielaj si tu w ycie znacznie wolniej, trudniej jest nam osign porozumienie co do tego, jakiej oczekujemy przyszoci, wspólnej przyszoci. I dopiero zjednoczenie myli i de na Ziemi pomoe równie poczy si duchowym grupom w Zawiatach. Dlatego wymiar ziemski jest dla nich tak istotny. Bo wanie tu odbywa si prawdziwe zjednoczenie! Jest ono najwyszym celem, który ley u kresu drogi pokonywanej od wieków przez ludzko. Dusze w Zawiatach rozumiej Wizj wiata, wizj, wedle której zmieni si fizyczny wiat, a oba wymiary si pocz. Ale doprowadzi do tego mog jedynie ci, którzy narodzili si w fizycznym wymiarze z nadziej, e przyczyni si do waciwego rozwoju. Materialny wymiar to scena, na której trwa ewolucja obu wymiarów. Teraz za nadchodzi czas, kiedy moemy doprowadzi do kulminacji, do szczliwego zakoczenia.
Spojrzaa na kade z nas po kolei i powioda palcem w krg.
- To jest wanie wiadomo, to, co wspólnie pamitamy, w tej chwili... Tak sam wiadomo uzyskuj inne grupy, na caej planecie. Kada z grup ma fragment Wizji, a kiedy podzielimy si ze sob tym, co wiemy, i zjednoczymy nasze zbiorowe dusze, bdziemy gotowi, by do naszego wymiaru przenie cao Wizji.
Nagle poczulimy delikatny wstrzs, który jak dreszcz przebieg pod podog i sklepieniem jaskini. Ze cian posypa si kurz. W tym samym momencie znów usyszelimy pomruk, ale tym r razem dysonans znikn z niego prawie zupenie, dwik by niemal harmoniczny.
- O Boe - powiedzia Curtis. - Wyglda na to, e udao im si wszystko wyskalowa! Musimy natychmiast wraca do ich bunkra - zacz si podnosi z miejsca. Energia grupy natychmiast drastycznie osaba.
- Poczekaj - rzuciem szybko. - I co tam zrobimy? Mielimy tu czeka a do zmroku. A na zewntrz jest jeszcze jasny dzie. Ja uwaam, e powinnimy tu zosta. Udao nam si osign bardzo wysoki poziom energii, ale nie zakoczylimy jeszcze caego procesu. Zdaje si, e oczycilimy si z dawnych emocji, zwielokrotnilimy wibracje, podzielilimy si Wizjami Narodzin, ale nie ujrzelimy jeszcze Wizji wiata! Myl, e moemy osign znacznie wicej, jeli zostaniemy na miejscu i dalej bdziemy pracowa, korzystajc z tego, e jest tu bezpiecznie.
- Ju za póno na te historie - upiera si Curtis. - Oni s gotowi, by dokoczy eksperyment. Jeli w ogóle mamy co zdziaa, to jest ostatnia szansa.
Wytrzymaem jego gniewne spojrzenie.
- Sam mówie, e pewnie chcieli zabi Charlene. Jeli nas zapi, wykocz wszystkich.
Maja schowaa twarz w doniach. Curtis patrzy w ziemi.
- Ja id - postanowi w kocu.
- Uwaam, e powinnimy si trzyma razem- powiedziaa cicho Charlene.
Przez moment znów ujrzaem j w stroju Indianki w dziewiczych lasach zeszego stulecia. Obraz szybko znikn.
- Charlene ma racj. Musimy si trzyma razem. A jeli przekonamy si, co oni robi, moe nam to pomóc - powiedziaa Maja, wstajc.
Spojrzaem z niechci na wyjcie z jaskini. Czuem, jak cae moje ciao si temu sprzeciwia.
- A co zrobimy z tym... czowiekiem na zewntrz?
- Wcigniemy go do rodka i zostawimy w jaskini - zdecydowa Curtis. - Rano kogo si po niego przyle...
Spojrzaem w oczy Charlene. W kocu skinem gow na zgod.
Pamitajc przyszo
Klczelimy na szczycie wzgórza, ostronie wygldajc zza stromej skalnej krawdzi. W gasncym wietle dnia nie widziaem na dole niczego specjalnego. adnego ruchu, adnych stray. Pomruk, który towarzyszy nam cigle podczas szybkiego, czterdziestominutowego marszu, teraz prawie zupenie ucich.
- Jeste pewien, e to waciwe miejsce? - spytaem Curtisa.
- O tak. Widzisz te cztery gazy, tam na prawo, midzy drzewami? Drzwi s z tyu, za nimi, ukryte w krzakach. A na prawo mona dostrzec kawaek anteny. Wyglda na to, e ju j naprawili.
- Aha, teraz widz - potwierdzia Maja.
- A gdzie stranicy? - spytaem. - Moe oni wszyscy ju sobie std poszli?
Obserwowalimy wejcie do bunkra ponad godzin. Czekalimy na jakikolwiek ruch, znak. W kocu dolin ogarny zupene ciemnoci. Nagle usyszelimy szmer za plecami, bysny wiata latarek. Wpado na nas czterech uzbrojonych mczyzn.
- Rce do góry! - krzykn jeden z nich. Przez dziesi minut rewidowali najpierw wszystkie nasze bagae, a póniej po kolei kadego z nas. Potem, trzymajc nas pod broni, kazali nam zej w dó, w poblie wejcia do bunkra.
Drzwi si otwary i wypad z nich wcieky Feyman.
- Czy to ci, których szukamy?! - wrzasn. - Gdziecie ich znaleli?
Jeden ze straników opowiedzia mu o zdarzeniu. Feyman krci gow z niedowierzaniem i patrzy na nas zmruonymi oczyma. Po chwili podszed bliej.
- Czego tu szukacie? - spyta.
- Musisz przesta! Zatrzymaj to, co robisz! - wykrzykn Cuttis.
Wida byo, e Feyman z trudem stara si przypomnie sobie jego twarz.
- A ty co za jeden?
Stranik owieci Curtisa latark.
- No niech mnie diabli... to to Curtis Webber - powiedzia Feyman. - To ty mi wysadzie anten, co?
- Posuchaj - nalega Curtis. - Wiesz dobrze, e taki generator jest zbyt niebezpieczny, jeli go wczysz na zbyt wysokie poziomy. Moesz zniszczy ca dolin!
- Zawsze bye panikarz, Webber. Dlatego pozbylimy si ciebie z Deltechu. Za dugo pracowaem nad tym projektem, eby teraz rezygnowa. To si uda, rozumiesz, dokadnie tak, jak zaplanowaem!
- Ale po co ryzykujesz? Skoncentruj si na maych generatorach domowego uytku. Po co tak bardzo chcesz zwikszy pobór mocy?
- Nie twój interes. Lepiej si zamknij.
Curtis postpi krok do przodu.
- Wiem, o co ci chodzi, chcesz mie centraln kontrol nad t energi, tak? Nie wolno ci tego zrobi!
Feyman tylko si umiechn.
- Tu chodzi o zupenie nowy sposób produkcji energii. Czy mylisz, e w cigu jednej nocy mona zmieni cay system ekonomiczny? Przecie wydatki na energi to gówne koszty utrzymania kadego domu, i co, mylisz, e mona z nich zrezygnowa tak sobie, w jednej chwili? Taka naga nadwyka pienidza na caym wiecie spowoduje kompletne zaamanie gospodarki, wpdzi wszystkie kraje w ekonomiczn depresj.
- Wiesz doskonale, e to nieprawda - mówi Curtis. - Zredukowanie kosztów energii niesychanie podniesie wydajno produkcji, bdzie wicej dóbr dostpnych mniejszym kosztem. Nie bdzie adnej inflacji. Robisz to tylko dla siebie. Chcesz kontrolowa t energi, sprzedawa j, w ogóle nie liczc si ze skutkami.
Feyman mierzy Curtisa gniewnym wzrokiem.
- Ale ty naiwny. Czy mylisz, e wielkie korporacje, które na caym wiecie kontroluj ceny energii pozwol na to, by bya dostpna prawie za darmo? Oczywicie, e nie! Ta energia musi by centralnie rozdzielana i sprzedawana za odpowiednie stawki. A ja bd czowiekiem, który tego dokona! Po to si wanie urodziem.
- To nieprawda! - tym razem ja wybuchnem. - Narodzie si, by dokona czego zupenie innego! eby nam pomóc!
Feyman okrci si na picie i stan ze mn twarz w twarz.
- Ty te si zamknij! Syszysz?! Wszyscy si zamknijcie! - Jego wzrok pad na Charlene. - A co z czowiekiem, którego z tob posaem?
Charlene odwrócia gow i nie odpowiedziaa:
- Nie mam na to czasu! - Feyman znów wrzeszcza. - Teraz módlcie si o wasn skór. - Przyjrza si caej naszej grupie, po czym zwróci si do jednego ze straników. - Trzymajcie ich tu w kupie, dopóki wszystko si nie skoczy. Potrzebuj jeszcze godzin. Gdyby próbowali ucieka, moecie strzela.
Stranicy cicho porozumieli si ze sob i rozstawili si wokó nas.
- Siada - rozkaza jeden z nich.
Usiedlimy w krgu, patrzc na siebie w ciemnoci. Nasza energia zupenie opada. Odkd opucilimy jaskini, duchowe grupy nie day ju o sobie zna.
- Co mamy teraz robi? - spytaem szeptem Charlene.
- Nic si nie zmienio - odszepna. - Musimy odtworzy energi.
Byo ju bardzo ciemno, tylko wiata latarek trzymanych przez straników od czasu do czasu przelizgiway si po nas.
Cho siedzielimy blisko siebie, w ciasnym kóku, z trudem mogem odróni choby zarysy twarzy pozostaych.
- Nie, musimy próbowa ucieczki - szepn Curtis. - Myl, e oni i tak maj zamiar nas potem zabi.
I wtedy przypomniaem sobie scen, któr widziaem podczas Wizji Narodzin Feymana. By razem z nami, w lesie, w ciemnoci. Wiedziaem, e w tym obrazie jest jeszcze jaki charakterystyczny obiekt, ale nie mogem go odtworzy.
- Nie, nie - zaoponowaem. - Powinnimy zosta tutaj.
W tej samej chwili rozleg si wysoki dwik, podobny troch do poprzedniego pomruku, ale bardziej harmonijny, niemal przyjemny dla ucha. I znów cakiem wyrany dreszcz przeszed tu pod ziemi.
- Musimy podnie poziom energii, i to natychmiast! - zakomenderowaa Maja.
Próbowaem zapomnie o tym, w jakiej jestemy sytuacji i powróci do cudownego stanu mioci. Nie zwracajc uwagi na wiata latarek, skupiem si na piknie twarzy moich przyjació. Kiedy z trudem usiowaem dostrzec w ich oczach wyraz wyszej wiadomoci, zauwayem, e wiato wokó nas jakby si zmienio. Teraz widziaem ju wszystkie twarze cakiem wyranie, jakbym patrzy przez noktowizor.
- Co mam wizualizowa? - spyta zdesperowany Curtis.
- Musimy powróci do naszych Wizji Narodzin - powiedziaa Maja. - Przypomnijmy sobie, po co tu jestemy.
Nagle grunt zatrzs si gwatowniej, a dwik znów zmieni si w ten przykry dysonans. Przysunlimy si jeszcze bliej do siebie. Wspólnie walczylimy z dwikiem. Wiedzielimy, e razem jestemy w stanie pokona eksperyment. Przez moment zobaczyem nawet obraz Feymana odpychanego do tyu si naszych myli, jakby podmuchem porywistego wiatru. Potem ujrzaem obraz palcych si przyrzdów i uciekajcych straników. Kolejna fala widrujcego uszy dwiku przerwaa moje skupienie; eksperyment wci trwa. Pidziesit metrów od nas wielka sosna zachwiaa si i runa z oskotem. Z hukiem, w tumanach pyu, pomidzy nasz grup a stranikiem stojcym po prawej, otworzya si wielka wyrwa w ziemi. Stranik cofn si przeraony, snop wiata jego latarki chaotycznie zawirowa w ciemnoci.
- Nie udao si! - krzykna Maja.
Kolejne drzewo pado z lewej strony, a ziemia pod nami obsuna si. Stracilimy równowag. Leelimy chwil bez ruchu. Maja pierwsza skoczya na równe nogi.
- Musz si std wydosta! - wrzasna nie swoim, przeraonym gosem i zacza biec. Stranik, którego równie przewróci wstrzs, uklk teraz i uchwyci jej znikajc posta w wiato latarki. Widzielimy, jak podnosi do ramienia bro.
- Nie! Nie strzelaj! - krzyknem.
Maja odwrócia gow i zauwaya stranika z gotow do strzau broni. Wszystko zaczo si dzia jakby w zwolnionym tempie. Pady kolejne strzay. Na twarzy Mai odbia si wiadomo, e za chwil zginie. Ale zanim upada, biay ksztat, jakby gsta, wietlista mga, pojawi si midzy ni a strzelajcym. Kule nie dosigy celu. Maja staa jeszcze przez sekund jak poraona, a potem znikna w ciemnoci.
W tej samej chwili Charlene, korzystajc z zamieszania, wstaa i zacza biec w innym kierunku. W tumanach pyu i kurzu stranicy nie zauwayli jej ucieczki.
Ja te zerwaem si do biegu, ale ten sam stranik, który strzela do Mai, teraz wycelowa we mnie. Curtis rzuci si do przodu, dosign moich nóg i powali mnie na ziemi.
Drzwi do bunkra otwary si z hukiem, na zewntrz wybieg Feyman i zacz poprawia co przy antenie. Haas powoli cich, a wstrzsy ziemi saby.
- Rany boskie! - wrzasn do niego Curtis. - Musisz przesta!
Twarz Feymana pokrywa kurz.
- Nic si stao, wszystko w porzdku - odpar z dziwnym spokojem szaleca. Stranicy podnieli si ju na nogi i otrzepywali ubrania, idc w naszym kierunku. Feyman zauway, e brakuje Charlene i Mai, ale zanim zdy cokolwiek powiedzie, dwik powróci z rozdzierajcym uszy nateniem, a ziemia pod naszymi stopami zacza si trz z takim impetem, e wszyscy upadlimy. Przeraeni stranicy podnieli si i zaczli biec w kierunku bunkra.
- Teraz! - krzykn Curtis. - Wiejemy!
Nie mogem si ruszy. Poderwa mnie z ziemi.
- Musisz biec! - wrzasn mi do ucha.
W kocu moje nogi stay si posuszne i razem pobieglimy w t sam stron, gdzie znikna Maja. Odczulimy pod stopami jeszcze kilka wstrzsów, a potem wszystko si uspokoio. Bieglimy bez przerwy kilka kilometrów. W kocu, ciko dyszc, przycupnlimy pomidzy modymi sosnami.
- Mylisz, e bd nas szuka? - spytaem Curtisa.
- O tak. Nie mog nam pozwoli na powrót do miasta. Myl, e maj straników porozstawianych na wszystkich powrotnych trasach.
Kiedy mówi, przed oczyma pojawi mi si nagle wyrany obraz wodospadów. Scena bya cicha, pikna. I wtedy zorientowaem si, e to, czego mi brakowao w obrazie z wizji Feymana, to dwik opadajcej wody.
- Musimy natychmiast i nad wodospady - powiedziaem.
Curtis wskaza kierunek. Ruszylimy najciszej i najostroniej, jak tylko si dao. Co jaki czas Curtis zaciera nasze lady. Kiedy si zatrzymywalimy, w ciszy daway si sysze dalekie odgosy samochodów. Po kolejnych kilku kilometrach szybkiego marszu, dostrzeglimy na horyzoncie strome ciany kanionu, wznoszce si majestatycznie w wietle ksiyca. Kiedy podeszlimy do skalnego przesmyku, co nagle wyskoczyo na nas zza skay. Zamarem. I wtedy usyszaem radosny okrzyk Curtisa.
- Maja!
Uciskaa mocno Curtisa, potem mnie.
- Nie wiem, czemu tak bezadnie rzuciam si do ucieczki - powiedziaa po chwili. - Po prostu spanikowaam. Mylaam tylko o tym, eby znale si nad tymi wodospadami, o których mi opowiadae. Modliam si, eby komu z was te udao si uciec! Ale... co si waciwie stao, kiedy ten stranik zacz strzela? Dlaczego kule mnie nie dosigy? Widziaam tylko takie dziwne, biae wiato...
Spojrzelimy na siebie z Curtisem.
- Nie wiem - powiedziaem w kocu.
- To wiato napenio mnie takim spokojem... nigdy w yciu czego podobnego nie przeyam... - szepna Maja.
Patrzylimy na siebie w milczeniu. I w tej ciszy usyszaem czyje kroki, spory kawaek przed nami.
- Posuchajcie - szepnem. - Tam kto jest.
Przykucnlimy. Czekalimy. Mino dziesi dugich minut. A potem spomidzy drzew wysza nagle Charlene. Na nasz widok upada na kolana.
- Boe, dziki, e was znalazam! Jak si wydostalicie?
- Ucieklimy, kiedy zwalio si drzewo - powiedziaem.
Charlene spojrzaa mi gboko w oczy.
- Pomylaam, e pewnie przyjdziesz nad wodospady, wic zaczam i w tym kierunku, cho nie byam pewna, czy bd umiaa je odnale w ciemnoci.
Maja wskazaa doni miejsce kawaek dalej, gdzie wiato ksiyca do jasno owietlao kpy trawy pomidzy skaami.
Podeszlimy tam i usiedlimy w krgu.
- Moe mamy kolejn szans - powiedziaa Maja.
- Co chcecie zrobi? - spyta Curtis. - Nie moemy przecie tak tu sobie siedzie. Za chwil nas znajd.
Spojrzaem na Maj. Te uwaaem, e powinnimy raczej od razu pój nad wodospady, ale jej twarz tak promieniaa, e spytaem tylko:
- Jak mylisz, czemu nam si tam nie udao?
- Nie wiem. Moe jest nas zbyt mao. Sam mówie, e widziae grup siedmiu osób. Albo wci za wiele w nas lku.
- Ja myl, e musimy spróbowa osign ten sam poziom energii, jaki udao si uzyska w jaskini - powiedziaa Charlene.
Przez kilka dugich minut wszyscy skupialimy si w milczeniu.
- Teraz musimy wymieni si energi, znale nasze wysze Ja - szepna w kocu Maja.
Wziem kilka gbokich oddechów i znów spojrzaem w skupieniu na twarze pozostaych. Powoli te twarze staway si coraz pikniejsze, janiejc wewntrznym blaskiem. Zaczem dostrzega ich prawdziwy, wewntrzny wyraz. A wokó nas drzewa i krzewy te janiay, jakby ksiyc zacz wieci z podwójn si. Poczuem znajom fal radoci i mioci. Odwróciem si i ujrzaem za sob moj duchow grup. Kiedy tylko si pojawia, moja wiadomo jakby wzniosa si na wyszy poziom. Dostrzegem te duchowe grupy pozostaych. Na razie stay osobno, jeszcze si nie jednoczyy. Maja patrzya na mnie z tak otwartoci i szczeroci, e w jej oczach mogem odczyta ca Wizj Narodzin, cel jej ycia, jej przeznaczenie.
- Poczujcie, jak atomy w waszych ciaach zaczynaj wibrowa na wyszym poziomie - powiedziaa.
Spojrzaem na Charlene. Ta sama jasno i rado bia z jej twarzy.
- Rozumiecie, co si dzieje? - spytaa. - Postrzegamy si nawzajem takimi, jakimi naprawd jestemy, bez emocjonalnych nawarstwie czy starych lków.
- Tak, rzeczywicie - potwierdzi Curtis, jego twarz znów bya spokojna i pewna.
Przez wiele minut nikt si nie odzywa. Zamknem oczy. Energia wci rosa.
- Patrzcie - szepna nagle Charlene, wskazujc na nasze duchowe grupy.
Grupy zaczy czy si ze sob, dokadnie tak, jak to wczeniej zrobiy w jaskini. Spojrzaem na Charlene, potem na Curtisa i Maj. Na ich twarzach malowaa si nie tylko rado, ale take zrozumienie, kim s i w jaki sposób uczestnicz w rozwoju ludzkiej cywilizacji.
- O to chodzio! Chyba w kocu przechodzimy do nastpnego etapu. Widzimy szersz wizj ludzkoci! - niemal krzyknem, bo tu przed nami pojawi si olbrzymi holograficzny obraz historii. Wydawao si, e rozciga si od samego pocztku istnienia, a do ledwie widocznego w oddali koca. Kiedy wytyem wzrok, rozpoznaem, e obraz jest bardzo podobny do tego, jaki widziaem ju wczeniej w Zawiatach wraz z moj duchow grup. Tyle e tym razem historia zaczynaa si znacznie wczeniej, na samym pocztku wszechwiata.
W zachwyceniu obserwowalimy, jak pierwsza materia eksplodowaa i czya si w gwiazdy, które yy, umieray, pozostawiay w przestrzeni materi, a ta z kolei formowaa planety, midzy innymi Ziemi. Te gwiezdne elementy przechodziy rozmaite przeobraenia, a w kocu powstao na Ziemi ycie organiczne, potem z kolei to ycie ewoluowao, osigao coraz bardziej zorganizowane i wiadome formy, jakby wykonywao z góry przewidziany plan. Wielokomórkowe organizmy zmieniy si w ryby, z nich powstay pazy, gady, ptaki, a w kocu ssaki.
Otworzy si przed nami take wyrany obraz wymiaru pozaziemskiego. Wtedy zrozumiaem, e jaki aspekt kadej znajdujcej si tam duszy istnia od samego pocztku procesu ewolucji. To my pywalimy jako ryby, pezalimy jako gady, walczylimy o przetrwanie jako ptaki i ssaki, a w kocu osignlimy ludzk posta.
Zrozumielimy teraz, e za kadym razem, pojawiajc si w ziemskim wymiarze, poprzez kolejne wcielenia i kolejne generacje, ludzie wci dyli do jednego celu: do przebudzenia, do wejcia na wyszy poziom istnienia i wiadomoci oraz do zblienia ziemskiego wymiaru i Zawiatów. Nie bya to podró atwa, gdy za kadym nowym przebudzeniem krya si nowa samotno i nowy lk. A jednak nie poddawalimy si temu lkowi, walczylimy dalej, polegajc jedynie na swojej niejasnej intuicji, e jestemy istotami duchowymi, e na tej planecie mamy do spenienia duchowe zadanie.
Teraz, tak jak podczas wizji w Zawiatach, obserwowaem, jak ludzko przechodzi kolejne etapy ewolucji, jak czy si w grupy, w plemiona, wioski, a w kocu w pastwa; jak przechodzi od idei bóstw reprezentujcych siy natury, do idei jednego Boga, istniejcego poza nami, a do Ducha witego - jako boskiego róda wewntrz nas.
Widzielimy, jak poprzez kolejne etapy rozwoju nauki i techniki, globalnej ekonomii i handlu, ludzko dosza do momentu, gdy rozpoczyna si dalsze duchowe przebudzenie-wanie teraz zaczynamy pamita nasz prawdziw duchow natur, nasz wyszy cel. Wtajemniczenia stopniowo przenikn do ludzkiej wiadomoci na caej Ziemi. Dziki temu pojawi si nowy rodzaj ekonomii, wspógrajcy z planet i nie niszczcy jej. I wtedy zacznie si ostateczna, pena lku polaryzacja si.
W tym momencie spojrzaem na moich przyjació. Po ich twarzach poznaem, e wszyscy widzieli Wizj. W jednym uamku sekundy caa nasza czwórka moga dowiadczy tego, jak ludzka wiadomo ewoluowaa od pocztku wiata, a do obecnej chwili. Teraz hologram skupi si na szczegóach polaryzacji. Wszystkie ludzkie istoty yjce na Ziemi zaczynay si opowiada po jednej z dwóch stron: jedna dya do duchowej przemiany, druga natomiast opieraa si tym zmianom za wszelk cen, uwaajc, e pewne istotne wartoci gin bezpowrotnie, a ziemi grozi chaos.
Dowiedzielimy si teraz, e w Zawiatach uznano, i ten konflikt bdzie dla nas ostateczn prób oraz wyzwaniem, powstrzymujcym nas przed poczeniem duchowego i fizycznego wymiaru. I e polaryzacja moe osign ekstremalne rozmiary. Gdyby tak si stao, kada ze stron uwaaaby t drug za wcielenie wszelkiego za, a co gorsza, cz ludzi mogaby nawet uwierzy w dosowne tumaczenia przepowiedni dawnych proroków - a tym samym stwierdzi, e nadchodzca przyszo i tak jest ju przesdzona, e nie zaley od nich - i z góry si podda. Aby odnale Wizj wiata i zakoczy polaryzacj, naleao zrozumie, e nasz intencj przed narodzeniem byo prawdziwe odczytanie dawnych proroctw; wizje Daniela, Apokalipsa, byy przeczuciami z boskiego róda, które pojawiy si w wymiarze fizycznym jako intuicje, i tak wanie naleao je traktowa - jako wizje symboliczne, jak sen. W warstwie symbolicznej przepowiednie rzeczywicie zapowiadaj koniec wiata i ludzkiej egzystencji na Ziemi, mówi te, e ów koniec bdzie zupenie odmienny dla wierzcych i dla niewierzcych.
Dla tych drugich koniec mia oznacza seri niewyobraalnych wrcz katastrof naturalnych i klsk ywioowych oraz wojen, a po nich pojawienie si nowego wiatowego przywódcy - Antychrysta, który obieca ludzkoci przywrócenie pokoju, ale tylko wtedy, gdy wszyscy zgodz si zrezygnowa ze swojej wolnoci osobistej i nosi na ciele znak bestii, by móc partycypowa w nowej, zautomatyzowanej ekonomii. Ten przywódca miaby po pewnym czasie ogosi si bogiem i si podporzdkowa sobie wszystkie kraje. Najpierw wypowiedziaby wojn islamowi, potem ydom i chrzecijanom, a w kocu nastpiby zupeny Armagedon, koniec wiata.
Dla wierzcych prorocy Pisma przewidywali zupenie odmienne zakoczenie. Ci, którzy pozostawali wierni duchowi, mieli otrzyma duchowe ciaa i zosta przeniesieni do innego wymiaru, zwanego Nowym Jeruzalem, chcieli jednak zachowa umiejtno przechodzenia z jednego wymiaru w drugi i z powrotem. W pewnym momencie ogólnowiatowych wojen sam Bóg mia ponownie pojawi si na ziemi, by powstrzyma walki, ocali planet i zaprowadzi tysic lat pokoju, podczas których nie byoby chorób ani mierci, a wszystko zostaoby przeobraone i zmienione, nawet zwierzta nie jadayby ju misa. Wtedy wanie mia nasta czas, gdy „wilk bdzie lea obok owieczki... a lew bdzie jad traw jak wó".
Znów spojrzelimy na siebie niemal równoczenie - wszyscy bowiem odebralimy take prawdziwe znaczenie przepowiedni - to, co widzieli prorocy byo intuicyjnym przeczuciem, e w naszych czasach pojawi si dwie moliwe drogi. Bdziemy mogli wybra: albo poddamy si lkowi i uwierzymy, e wiat zmierza ku automatyzacji, totalitaryzmowi w stylu Wielkiego Brata i do cakowitej destrukcji... albo pójdziemy zupenie inn drog i zostaniemy owymi wierzcymi, którzy bd umieli pokona nihilizm i pesymizm, otworzy si na wysze wibracje mioci, dziki którym mona omin apokalips i wej w inny wymiar. W tym nowym wymiarze stworzymy wanie tak duchow utopi, o jakiej mówiy przepowiednie.
Teraz zrozumielimy te, dlaczego dusze w Zawiatach uwaay, i interpretacja tych przepowiedni jest gównym kluczem do przezwycienia polaryzacji si. Bo jeli ludzie uwierz, e przepowiednie gosz nieodwoalny koniec wiata i jego destrukcj, e taki jest prawdziwy boski plan, efektem ich wiary bdzie to, e naprawd tak rzeczywisto stworz.
Oczywiste jest zatem, e naley wybra drog mioci i wiary. Tak, jak to zrozumiaem wczeniej, tym razem znów si potwierdzio, i w Zawiatach nie przypuszczano, e polaryzacja bdzie tak silna i powszechna. Wiedziano tam, e kada ze stron reprezentuje jak cz prawdy i e w pewnym momencie obie te czci mog si poczy w nowy obraz wiata. Ta synteza miaaby by naturalnym wynikiem dziaania Wtajemnicze oraz specjalnych grup, które zaczn si tworzy na caej Ziemi.
Nagle poczuem znów skok na wyszy poziom wiadomoci. Otrzymaem wiadomo, e oto wkraczamy w nowy etap tego procesu: zaczynamy sobie przypomina, e przed narodzinami zamierzalimy doczy do wierzcych i wzi udzia w urzeczywistnianiu duchowej utopii. Tak! Zaczlimy sobie przypomina prawdziw Wizj wiata! Zobaczylimy teraz, e na caej planecie zaczn si tworzy grupy praktykujce Dziesite Wtajemniczenie, i gdy obraz przyspieszy, ujrzelimy równie, jak grupy te osigaj krytyczn mas energetyczn i ucz si projektowa sw energi w taki sposób, e powoli redukuje ona polaryzacj, przezwyciajc lk. Ta energia najpierw wpynie na osoby zwizane z technologi, posiadajce du wadz. Spowoduje, e przypomn sobie; kim naprawd s; przypomn sobie swoje przeznaczenie; zrezygnuj z wadzy i kontroli, przezwyci lk. Skutkiem zbiorowego projektowania energii bdzie niezwyka fala przebudze, owiece, wspópracy midzyludzkiej i osobistego zaangaowania. Coraz wicej osób zacznie przypomina sobie swoje Wizje Narodzin i poda sw prawdziw drog, by osign to, co zamierzali przed pojawieniem si w ziemskim wymiarze.
Obraz pokaza nam teraz zuboae dzielnice wielkich miast i zapomniane wiejskie rodziny. Widzielimy, w jaki sposób nowa wiadomo zmieni ycie tych ludzi, jak pozwoli im wyrwa si z biedy. Nie bd ju potrzebne rzdowe subsydia, plany edukacji i tym podobne. Zmiana odbdzie si na poziomie duchowym, kiedy tylko pokonany zostanie lk przed nowoci, lk przed wyzwoleniem si z zastanej sytuacji.
Zobaczyem teraz, jak ludzie tworz grupy, stowarzyszenia, fundacje; biorc pod swoj opiek kad potrzebujc rodzin, kade dziecko. Kierowani swoj intuicj, by pomaga innym, ludzie rozmaitych zawodów - nauczyciele, policjanci, lekarze, sklepikarze - zaczn funkcjonowa jako starsi bracia i starsze siostry, zajmujc si choby jedn rodzin, jednym dzieckiem. Wszyscy bd dziaa zgodnie z zaoeniem Dziesitego Wtajemniczenia i pamita o tym, e kady czowiek, niezalenie od sytuacji, w której si obecnie znajduje, moe si wyzwoli od nawyków, naogów, czy scenariuszy kontroli, którym podlega, moe si przebudzi, moe przypomnie sobie swój wyszy cel i przeznaczenie.
Zbrodnia i przemoc zaczn powoli zanika, gdy ich korzenie tkwi zawsze we frustracji, strachu i braku mioci. Otoczeni opiek i uczuciem innych, zagubieni ludzie bd si uczy przezwycia swój gniew, korzysta z pomocy tych, którzy osignli ju wysz wiadomo.
Ujrzelimy, jak te nowe idee bd wcielane w ycie. Na samym pocztku moe nawet zaistnie potrzeba wikszej liczby wizie, gdy liberalne ustawy bd zbyt szybko zwracay wolno osobom jeszcze na to nie przygotowanym. Z drugiej strony Wtajemniczenia i ich zastosowanie znajd drog nawet do wizie czy zakadów poprawczych - w ten sposób przebywajcy tam ludzie bd osiga now, wysz wiadomo, bd otoczeni innego rodzaju opiek - i to dowiadczenie pozwoli im naprawd odmieni swoje ycie.
Zobaczyem te jeszcze inny proces - ludzie, przebudzajc si, zaczn interweniowa w konflikty na rónych poziomach ycia. Ju wczeniej, kiedy tylko zdarzay si niebezpieczne sytuacje - m maltretujcy on, nieuczciwy pracownik czy szef korzystajcy z naiwnoci innych, ludzie poddajcy si naogom - zawsze by w pobliu kto, kto doskonale rozumia zagroenie i móg zapobiec zu, ale... by zbyt przestraszony, by dziaa. Teraz ludzie ci nie bd si ju waha. Docz do nich tuziny przyjació i krewnych, którzy dawniej równie wycofywali si, peni lku, teraz jednak, pod wpywem Dziesitego Wtajemniczenia, odnajd w sobie now si i now mdro. Ludzie zaczn te rozpoznawa wokó siebie dusze, z którymi s zwizani od wielu wciele, bd umieli nawiza z nimi kontakt na innym poziomie, zrozumie dawne zaszoci emocjonalne, oczyci atmosfer. Nikt nie bdzie ju chcia mie przed sob perspektywy ogldania swojej klski podczas Przegldu ycia.
Widzielimy, jak nowa wiadomo zatacza coraz szersze krgi. I jak pozytywnie wpywa to na rodowisko naturalne, na rzeki, morza, oceany, które nauczymy si ceni i ochrania, walczc z biurokracj i administracj, by zrozumiaa, co jest najwaniejsze dla naszej planety.
Bdzie to moliwe, gdy ludzie wezm sprawy w swoje rce. Ci sami, którzy w przeszoci, widzc zo, siedzieli cicho, gdy na przykad bali si o prac, o przetrwanie, teraz zabior gos, bo nie bd ju w swych opiniach osamotnieni. Zobaczylimy, jak grupy osób ledz nieuczciwych przedsibiorców potajemnie wyrzucajcych szkodliwe odpady do rzek, czy dodajcych do swojej produkcji niedozwolone chemikalia, oszukujcych rzdowe inspekcje. To zwykli ludzie stan si wiadkami, którzy, majc poparcie wikszych grup, nie bd si bali jawnie wystpowa przeciwko wszelkim wykroczeniom.
Widzielimy te, jak mieszkacy rónych krajów zaczn atakowa rzdy za sposób gospodarowania gruntami publicznymi. Wyjdzie na jaw, e rzdy od lat sprzedaway lub daway jako apówki prawa do eksploatacji wielu terenów, do tworzenia kopalni i fabryk w rezerwatach przyrody, w miejscach niezwykle istotnych dla przetrwania ekosystemu planety. Majestatyczne lasy i dungle byy bezprawnie karczowane, zamieniane w ugór lub betonowe blokowiska, a wszystko to dziao si w obliczu prawa, dziki rzdowym ukadom, systemowi apówek i przysug dla wybranych. Teraz jednak, wspólnym wysikiem ludzi, którzy osign wysz wiadomo, powstan organizacje chronice pozostae jeszcze lasy Europy i obu Ameryk, dungle i oceany. Ludzie sami roztocz nad nimi piecz i nie pozwol, by korupcja i prywatne interesy kilku wanych urzdników stawiane byy ponad dobro caej ludzkoci. W efekcie zmieni si take wiatowa gospodarka. Na przykad szeroko uprawiane roliny wókniste posu do produkcji papieru i powstrzymaj wycink drzew. Wszystkie pastwowe tereny zostan poddane ochronie i nie bd ju wyprzedawane ani niszczone. W pewnym momencie zachodnie cywilizacje doceni take w peni mdro i wiedz ludów, które od tysicy lat zamieszkiway rozmaite tereny na Ziemi.
Holograficzny obraz przed naszymi oczyma znów przyspieszy. Teraz widziaem, jak caa kultura ludzkoci zwraca si ku pierwiastkowi duchowemu.
Tak, jak to wczeniej przewidziaa Charlene, kada z grup zawodowych zmieniaa teraz sw dziaalno i kierujc si intuicj, przywracaa poszczególnym profesjom wyszy poziom funkcjonowania, prawdziwe przesanie i duchow rol, jak powinny odgrywa dla ludzkoci.
Pod kierunkiem tych lekarzy, którzy zrozumieli i skupili si na duchowym i psychologicznym aspekcie powstawania chorób, caa medycyna przechodzia od mechanicznego leczenia objawów do wczesnego im zapobiegania. Widzielimy, jak prawnicy i adwokaci porzucaj praktyk wywoywania i podjudzania konfliktów w celu osignicia prywatnych zysków i zwracaj si ku metodom mediacji, w których wygrywa kada za stron, a sprawiedliwoci staje si zado. Tak, jak to przewidzia Curtis, ludzie zwizani z biznesem i przemysem zwracali si w kierunku owieconego kapitalizmu, zorientowanego nie tylko na zyski, lecz na spenienie potrzeb ludzkich i dostarczanie produktów po najniszych moliwych cenach. Ta niesychana zmiana miaa w ostatecznej fazie umoliwi pen automatyzacj i ogóln dostpno rodków, tym samym uwalniajc ludzko od ciaru walki o przetrwanie. Wtedy nastpi miao skierowanie naszej energii ku duchowej ekonomii, o jakiej mówi Dziewite Wtajemniczenie. Wci patrzylimy. Obraz znów przyspieszy. Teraz obserwowalimy etap, na którym ludzie zaczn sobie przypomina swe yciowe misje i zadania w coraz to modszym wieku. Narodz si nowe generacje, pamitajce, e przybyy z innego wymiaru istnienia i majce wiadomo swego przeznaczenia. I cho podczas procesu narodzin wci bdzie wystpowaa pewna utrata pamici, to wydobycie wspomnie sprzed urodzenia stanie si jednym z gównych celów edukacji.
Nauczyciele-przewodnicy bd przeprowadza dzieci przez pierwsze dowiadczenia synchronicznoci, uczy, w jaki sposób posugiwa si intuicj, by zdefiniowa swoje yciowe zamierzenia i jak najwczeniej odnale waciw drog. Kiedy na Ziemi zapanuje powszechna wiedza o Wtajemniczeniach, ludzie zaczn czy si w grupy pracujce nad okrelonymi projektami, które kady z nich mia zamiar zrealizowa jeszcze przed narodzeniem. A w kocu wszyscy odkryjemy prawdziwe intencje swego istnienia. Bdziemy wiadomi tego, e pojawilimy si tutaj, by podnie poziomy wibracji planety, by doceni i otoczy opiek pikno i energi natury, by zapewni wszystkim ludziom wolny dostp to niezwykych energetycznych miejsc. Wtedy wszyscy bd mogli wci podnosi swoj energi, a w efekcie wprowadza kultur Zawiatów do fizycznego wymiaru.
Taki sposób ycia w szczególny sposób wpynie na to, jak postrzega bdziemy innych ludzi. Znikn stereotypy zwizane z ras, pochodzeniem czy zawodem, jaki dany czowiek wykonuje podczas obecnego ycia. Ujrzymy innych jako naszych duchowych braci i siostry, zaangaowanych, tak jak wszyscy, w proces duchowego przebudzenia planety. Stanie si jasne, e ycie w takich, a nie innych krajach, w takich, a nie innych warunkach geograficznych czy ekonomicznych, ma gbsze znaczenie, i zawsze je miao. Poszczególne narody s bowiem, i zawsze byy, enklawami specyficznych duchowych informacji, które od wieków czekay na odkrycie i wczenie do ogólnej wiadomoci caej planety.
Widzielimy te, jak zostanie osignita przepowiadana przez wiele osób jedno polityczna na Ziemi. Jednak nie stanie si to poprzez zunifikowanie wszystkich za pomoc wojen czy przemocy, lecz przez to, e ludzie uwiadomi sobie sw duchow blisko, równoczenie szanujc unikatow autonomi i rónice kulturowe. W wizji, któr obserwowalimy, wiat mia szans sta si jedn wielk rodzin narodów, której kady czonek kochany jest i szanowany jak bliski krewny. To samo dotyczy bdzie rónych religii - ludzie uwiadomi sobie, e kada z nich jest czci tej samej prawdy, jednoczcej wszystkich w globalnej duchowoci. W efekcie nawizanego w ten sposób dialogu midzy narodami odbudowana zostanie Wielka witynia w Jerozolimie, a w niej modli si bd wspólnie przedstawiciele wszystkich najwikszych religii - ydzi, chrzecijanie, muzumanie, nawet ci, którzy dotd uwaali si za ateistycznych idealistów. To tu odbd si debaty i dyskusje nad duchow przyszoci wiata. I cho na pocztku nie obdzie si bez sownych wojen i walki o dominacj, w kocu wszystkie religie osign pene porozumienie.
Widzielimy, jak wiadomo caej ludzkoci wznosi si na jeszcze wyszy poziom - dzielenie si informacj i dobrami ekonomicznymi doprowadzi do synchronicznej wymiany prawd duchowych. Kiedy ten etap zostanie osignity, najpierw poszczególne jednostki, a póniej cae wiksze grupy ludzi, osigajc poziomy zblione do energii w Zawiatach, bd znika z oczu wikszoci pozostajcej jeszcze w ziemskim wymiarze. Te wybrane grupy bd wiadomie i z wasnej woli przechodziy do innego wymiaru, naucz si take powraca do wymiaru ziemskiego, dokadnie tak, jak mówi Dziewite Wtajemniczenie, tak, jak przepowiedzieli to biblijni prorocy. Ci, którzy pozostan na Ziemi, i bd rozumie sw rol i zadania, które musz speni, bd te wiedzie, e wkrótce i oni osign poziom umoliwiajcy im przenoszenie si do wyszego wymiaru.
Wizja znów nabraa rozmachu. Ujrzelimy czas, gdy ateistyczni idealici wygosz swoje kredo na stopniach wityni. Pojawi si silny lider przekonujcy o wadze i znaczeniu spraw materialnych. Jego postawa napotka silny opór nakierowanych na duchowy aspekt chrzecijan i muzumanów. Jednak ten konflikt zostanie zaegnany dziki sztuce mediacji i perspektywie, jakiej dostarcz nauki Wschodu. Nastpnym krokiem bdzie ostateczne przekonanie tych, którzy niegdy marzyli o osigniciu ekonomicznej i politycznej kontroli nad ca ludzkoci. Nastpi etap cakowitego duchowego przebudzenia, iluminacji Ziemi, zapanuje królestwo Ducha witego. Widzielimy, e jedynie w ten sposób historia ludzkoci bdzie moga wypeni dawne przepowiednie, równoczenie zapobiegajc apokalipsie i spodziewanemu kocowi wiata.
Teraz Wizja skupia si na wymiarze pozaziemskim. Zrozumielimy, e nasz najwaniejsz intencj jako istot ludzkich jest ostateczne stworzenie nie tylko Nowej Ziemi, ale równie Nowego Nieba! To, e ludzko przypomni sobie Wizj wiata, zmieni nie tylko Ziemi, lecz take Zawiaty. Tak, jak ludzie bd mogli dowolnie przenosi si do innego wymiaru, tak duchowe grupy bd mogy pojawia si na Ziemi.
Dopiero teraz pojlimy w peni istot caej historii ludzkoci. Od pocztku wszech czasów, kiedy otworzya si nasza pami, energia i wiedza byy wci przekazywane z Zawiatów do wymiaru fizycznego. Na pocztku to wanie duchowe grupy w Zawiatach ponosiy cakowit odpowiedzialno za nasze intencje, za przyszo, to one pomagay nam przypomnie sobie nasze przeznaczenie i daway nam energi.
Potem jednak, kiedy poziom wiadomoci na Ziemi zacz si podnosi, a populacja ludzi wzrosa, zaczlimy przyjmowa na siebie odpowiedzialno. Zadanie odtworzenia Wizji wiata, caa odpowiedzialno za tworzenie przyszoci, przeniosa si z Zawiatów na istoty ziemskie i na te nowo powstajce grupy, czyli - na nas!
Teraz to my musimy wykona zadanie. To dlatego na przykad naszej czwórce przypado w udziale pokonanie polaryzacji w tej dolinie, niedopuszczenie do eksperymentu, który w efekcie daby si osobom nie pamitajcym jeszcze Wizji, wci pozostajcym w szponach lku i chccym manipulowa innymi i kontrolowa przyszo.
Jednoczenie spojrzelimy na siebie w ciemnoci. Hologram wci nas otacza, nasze duchowe grupy wci byy zczone i pulsoway jasnym wiatem. Wtedy dostrzegem olbrzymiego sokoa, który wzbi si sponad ska i zawis nad nami, obserwujc nas z wysoka. Nagle z wysokiej trawy wyskoczy dziki królik i przykucn o kilka metrów ode mnie. Z innej strony pojawi si ry i stan tu obok królika! Co tu si dziao?!
I w tej chwili powietrze zadrao od cichej wibracji. Eksperyment zosta wznowiony!
- Patrzcie tam! - krzykn Curtis.
Jakie pidziesit metrów od nas, niemal niewidoczna w ciemnociach, otworzya si szczelina w ziemi i wchaniajc krzaki i kamienie, z oskotem suna w naszym kierunku.
- Teraz wszystko zaley od nas! - krzykna Maja. - Znamy ju Wizj! Moemy ich powstrzyma.
Ale zanim zdylimy cokolwiek zrobi, ziemia pod nami zatrzsa si gwatownie, a szczelina poszerzya si i wyranie przyspieszya. W tej samej chwili kilka samochodów podjechao na skraj polany i zatrzymao si przy krzewach, nie wyczajc wiate. Tym razem si nie baem. Utrzymaem energi i skupiem si na wci otaczajcym nas hologramie.
- Wizja sama ich powstrzyma! - krzykna znów Maja. - Nie pozwólcie znikn Wizji! Trzymajcie j!
Wszyscy skupilimy si na przyszoci, jaka moga czeka wiat. Równoczenie czuem, jak energia caej naszej grupy zwraca si przeciw Feymanowi, jak odpycha go, zatrzymuje. Rzuciem okiem na szczelin w ziemi, oczekujc, e zatrzyma si w bezpiecznej odlegoci od nas. Ale zamiast tego jeszcze przyspieszya.
Zwalio si kolejne drzewo. Straciem koncentracj i upadem, duszc si od kurzu.
- To si nie uda! - wrzasn Curtis.
Czuem si tak, jakby caa historia powtarzaa si od nowa.
- Tdy! - rzuciem, podnoszc si i usiujc zobaczy cokolwiek w ciemnociach. Biegnc, ledwo mogem rozróni sylwetki pozostaych, widziaem tylko, jak pojawiaj si i znikaj wród drzew. Wdrapaem si na skalne zbocze, które tworzyo jedn ze cian kotliny i zatrzymaem si dopiero o dobrych sto metrów dalej. Uklkem i spojrzaem w noc. Nie dostrzegem adnego ruchu, ale wyranie dochodziy mnie odgosy rozmowy Feymana i jego ludzi. Ostronie wspinaem si dalej po skalnym zboczu. Od czasu do czasu przystawaem i rozgldaem si za przyjaciómi. W kocu znalazem dogodne miejsce, by znów zej do kanionu. Nikogo z pozostaych jednak nie zauwayem. Zaczem i na pónoc.
I nagle czyja do mocno chwycia mnie z tyu za rami.
- Co... - Zanim zdyem dokoczy, usyszaem szept:
- Cicho... to ja, Dawid.
Zatrzymujc Wizj
Odwróciem si i spojrzaem na niego w wietle ksiyca, na jego dugie wosy, na oznaczon dug blizn twarz.
- Gdzie inni? - spyta szeptem.
- Rozdzielilimy si - odparem. - Widziae, co si stao?
- Tak, obserwowaem ze wzgórza. Jak mylisz, gdzie poszli?
- No... pewnie do wodospadów - powiedziaem po chwili zastanowienia.
Wskaza mi doni kierunek i ruszylimy szybkim krokiem. Po pewnym czasie David odwróci si do mnie.
- Kiedy siedzielicie przy wejciu do kotliny, wasza energia jakby si zjednoczya i rozcigna. Co si dziao?
Próbujc mu to wytumaczy, musiaem w skrócie streci ca histori: odnalezienie Wila, przygody w innym wymiarze, spotkanie z Williamsem, Joelem i Maj, zwaszcza nasze przygody z Curtisem, a w kocu prób przywoania Wizji wiata i pokonania Feymana.
- To Curtis by razem z wami tu, przy wejciu do kanionu? - spyta z niedowierzaniem David.
- Tak, i Maja, i Charlene, cho zdaje si, e powinno nas by a siedmioro...
Raz jeszcze rzuci mi szybkie spojrzenie i niemal si rozemia. Caa jego dawna zo, cae spicie, które tak widoczne byo przy naszym pierwszym spotkaniu, teraz zupenie znikny.
- Odnalelicie przodków, prawda?
- To ty te bye w innym wymiarze? - odpowiedziaem pytaniem na pytanie.
- O tak, widziaem moj duchow grup i Wizj Narodzin, i tak jak wy, przypomniaem sobie, co si dziao wczeniej, i to, e wszyscy przybylimy do doliny, by sprowadzi Wizj. A potem... sam nie wiem, jak to si stao, ale kiedy obserwowaem was ze wzgórza, to byo tak, jakbym nagle znalaz si midzy wami, jakbym by czci grupy. Ja te widziaem Wizj wiata...
Przystanlimy na chwil.
- Suchaj, w takim razie, kiedy tam razem bylimy i nasze duchowe grupy si zjednoczyy, i pojawia si Wizja, dlaczego to nie zatrzymao Feymana?
wiato ksiyca pado na jego twarz i w tym momencie rozpoznaem w nim tego gniewnego indiaskiego wodza, który sprzeciwi si Mai. Potem ten obraz znikn, a David wybuchn miechem, jakby zrobi mi dobry dowcip.
- Kluczowym aspektem tej wizji - powiedzia - nie jest wycznie jej wywoanie i przeycie, cho ju samo to jest wspaniae. Chodzi o to, w jaki sposób my zaprojektujemy t Wizj w przyszo, jak zatrzymamy j dla reszty ludzkoci. To jest kwintesencja Dziesitego Wtajemniczenia. Wy jednak nie podzielilicie si Wizj z Feymanem i innymi w taki sposób, by pomogo im to w przebudzeniu. - David spojrza na mnie w jaki szczególny sposób; jakby z wyrzutem. - No chod ju, musimy si spieszy - dokoczy.
Kiedy przeszlimy kolejny kilometr, jaki ptak krzykn nagle w powietrzu tu nad naszymi gowami. David gwatownie si zatrzyma.
- Co to byo? - spytaem.
David zadar gow, a ptak ponowi okrzyk.
- To sowa - odpar spokojnie. - Daje zna pozostaym, którdy maj i, pokazuje, gdzie my jestemy.
Spojrzaem na niego i nawet si nie zdziwiem, pamitajc, jak dziwnie zachowuj si zwierzta, odkd jestem w tej dolinie.
- Czy ktokolwiek z tej grupy zna si na znakach dawanych przez zwierzta? - spyta David.
- Nie wiem, moe Curtis?
- Nie, nie, on ma zbyt cisy umys.
Przypomniaem sobie, e Maja mówia, jak odnalaza nas w jaskini, idc za gosem ptaków.
- Tak, chyba Maja! - ucieszyem si.
- To ta lekarka, o której mówie? Ta, która stosuje wizualizacj w leczeniu?
- Tak.
- Dobrze, doskonale. Có, zróbmy to samo, co ona praktykuje i módlmy si...
- Zróbmy... ale co?
- No... wizualizujmy, e Maja przypomina sobie dar zwierzt.
- Co to jest dar zwierzt?
Przez jego twarz znów przebieg cie dawnego gniewu. Przymkn oczy i widziaem, jak stara si zwalczy to uczucie.
- Nie rozumiesz, e kiedy na twojej drodze pojawia si zwierz, jest to przypadek o kapitalnym znaczeniu?
Opowiedziaem mu o dzikim króliku i o gromadzie wron na wielkim drzewie, które pokazay mi drog, kiedy tylko wszedem do doliny, a potem o modym rysiu, o orle i o wilczku.
- Niektóre zwierzta pojawiy si te, gdy przywoalimy Wizj - dodaem.
Potakiwa gow, suchajc uwanie.
- Czuem, e to co musi znaczy - mówiem dalej - ale nie wiedziaem dokadnie, o co chodzi, intuicyjnie poszedem za znakami zwierzt. Twierdzisz, e wszystkie te zwierzta miay dla mnie jeszcze jakie przesanie?
- Tak, wanie tak uwaam.
- Ale skd miaem wiedzie, co to za wiadomo?
- To proste. Poznajesz to po gatunku zwierzcia, które w tym akurat momencie si pojawia. Kady gatunek mówi nam co o naszej obecnej sytuacji i o tym, jak cz naszej osobowoci musimy uaktywni, by sprosta zadaniu.
- Nawet po tym wszystkim, co si wydarzyo, trudno mi w to uwierzy - odparem. - Kady biolog ci powie, e zwierzta nie maj wyszej inteligencji, e kieruj si gównie instynktem.
- I to dla niego bdzie prawda, bo one odzwierciedlaj nasz wasny poziom wiadomoci i nasze oczekiwania. Jeli nasze wibracje s niskie, to zwierzta po prostu s obok nas, penic swoje zwyczajne biologiczne i ekologiczne funkcje. Kiedy taki biolog widzi zwierz jako stworzenie posugujce si jedynie instynktem, to widzi swoje wasne o tym zwierzciu wyobraenie, widzi tylko ograniczenia, jakie sam na nie naoy. Ale gdy nasze wibracje si podnosz, dziaania zwierzt zaczynaj by dla nas jasne, synchroniczne i pouczajce.
Suchaem w milczeniu.
- Ten królik, którego spotkae, pokazywa ci drog na dwa sposoby: fizycznie i emocjonalnie. Kiedy rozmawiaem z tob w miasteczku, bye peen lku i niepewnoci, jakby traci wiar we Wtajemniczenia. Jeli obserwujesz królika przez duszy czas, to zaczynasz rozumie, e pokazuje on, jak radzi sobie z lkami, jak je przezwyciy i dziaa kreatywnie i wydajnie. Króliki yj przecie w pobliu zwierzt, które wci na nie poluj, ale mimo to pokonuj wasny lk, rozmnaaj si, yj aktywnie. Kiedy w naszym yciu pojawia si królik, to znak, bymy w sobie odnaleli jego cechy i umiejtno przetrwania. I takie byo przesanie owego królika dla ciebie: znaczyo, e miae okazj przypomnie sobie jego dar, przyjrze si swym lkom, pokona je i ruszy dalej. A poniewa wydarzyo si to na pocztku twojej wdrówki, nadao ton caej podróy. Czy nie bya ona zarówno pena lku, jak i owocna?
Potwierdziem.
- No widzisz. Czasem moe to take oznacza, e wydarzenia bd miay natur romantyczn. Czy spotkae kogo wyjtkowego dla ciebie?
Zadraem, przypominajc sobie nowy rodzaj energii, jaki pojawi si midzy mn a Charlene.
- Moe... rzeczywicie. A co z tymi wronami, i z tym sokoem, za którym poszedem, by spotka Wila?
- Wrony strzeg praw ducha. Kiedy spdzisz duo czasu, obserwujc wrony, poka ci one rzeczy, które podnios twoj percepcj rzeczywistoci duchowej. W tym przypadku ich przesaniem byo, by bardziej si otworzy i przypomnia sobie duchowe prawdy, które na kadym kroku objawiay ci si w tej dolinie. Spotkanie wron miao ci przygotowa na to, co nastpio.
- A sokó?
- To ptaki wiecznie bdce w pogotowiu, one wci obserwuj, szukaj nowych informacji. Ich pojawienie oznacza, e naley sta si bardziej czujnym. Czsto s znakiem, e jaka wiadomo czy posaniec jest w drodze.
- To znaczy, e on przepowiedzia spotkanie z Wilem?
- Aha.
David tumaczy mi po kolei, dlaczego pozostae zwierzta, które napotkaem, pojawiy si na mojej drodze. Koty przypominaj nam o umiejtnociach intuicyjnego postrzegania i samouzdrawiania.
Mody ry, który wyskoczy na mnie zza ska oznacza zatem, e moliwo uzdrowienia bya w zasigu rki. I wtedy spotkaem Maj. Orze, który lata tak wysoko, mówi o tym, e nadarza si okazja, by poszybowa w wiat ducha. Kiedy ujrzaem ora, powinienem by si przygotowa na spotkanie z moj duchow grup i zrozumienie mego przeznaczenia. Mody wilk mia obudzi we mnie upion odwag i umiejtnoci nauczania innych, bym móg odnale sowa, które pomog mi zintegrowa ca grup.
- A wic zwierzta reprezentuj takie aspekty nas samych, o których w danej chwili powinnimy sobie przypomnie? - spytaem.
- Tak, s to te same aspekty i umiejtnoci, które rozwinlimy, gdy sami bylimy zwierztami, ale zagubilimy je podczas procesu ewolucji. - Wszyscy tam bylimy - mówi David. - Nasza wiadomo przesza przez etap egzystencji na poziomie kadego z tych zwierzt, a potem ewoluowaa i przechodzia do kolejnego etapu. Sami dowiadczylimy tego, jak kady z gatunków postrzega wiat i to jest wana cz naszej duchowej wiadomoci. Kiedy pojawia si jakie zwierz, znaczy to, e jestemy ju gotowi, by znów wprowadzi jego aspekt do naszej wiadomoci. I powiem ci co jeszcze: istniej takie aspekty, po które jeszcze dugo nie bdziemy potrafili sign. Dlatego jest tak wane, by zachowa na Ziemi kad form ycia. One musz przetrwa nie tylko z tego powodu, e s istotnym elementem równowagi ekosfery, lecz take dlatego, e reprezentuj pewne czci, aspekty nas samych, których jeszcze nie pamitamy.
Zamilk na chwil i spojrza w noc.
- To samo odnosi si do rozmaitych ludzkich kultur obecnych na planecie. Nikt nie wie, na jakim globalnym etapie znajduje si obecnie ludzka ewolucja. Kada kultura ma swój odrbny punkt widzenia, swój rodzaj wiadomoci. Aby ludzko moga wej na wyszy poziom, musi umie zintegrowa najlepsze elementy ze wszystkich kultur.
Na jego twarzy znów pojawi si wyraz smutku i zamylenia.
- Szkoda, wielka szkoda, e musiao min czterysta dugich lat, zanim kultury Indian i Europejczyków mogy zacz si integrowa. Popatrz tylko, co si przez to stao. Umysy Zachodu utraciy kontakt z tajemnic, zredukoway magi lenej gstwiny do bogactwa drzew przeznaczonych na cink, a sekrety zwierzt do ich piknych futer. Urbanizacja odizolowaa ludzi, tak e spacer na ono przyrody traktuj oni dzi tak samo jak wypad na pole golfowe. Czy zdajesz sobie spraw, jak niewielu ludzi w dzisiejszych czasach dowiadcza w peni misterium spotkania z dzik przyrod? Nasze parki narodowe to wszystko, co zostao z niegdysiejszych cudownych lenych wity, z bogatych równin i wielkich pusty, które kiedy pokryway ten kontynent. Jest nas zbyt wielu, biorc pod uwag t niewielk ilo dzikiej przyrody, która jeszcze ocalaa. Wiesz, e do wikszoci parków narodowych trzeba si ponad rok wczeniej zapisywa w kolejce, by móc tam wjecha? A mimo to politycy w najlepsze wyprzedaj kolejne publiczne tereny! W dzisiejszych czasach, by zobaczy, jakie zwierzta stan na drodze naszego ycia, moemy sobie co najwyej powróy ze specjalnych kart symbolizujcych poszczególne gatunki...
Nagle kolejny krzyk sowy zabrzmia tak blisko, e a podskoczyem w miejscu.
- Moemy si w kocu zacz modli? - spyta niecierpliwie David, marszczc czoo.
- Suchaj... nie bardzo wiem, o co ci chodzi. Chcesz si modli czy wizualizowa ?
- Przepraszam - powiedzia, starajc si opanowa gos - Ta niecierpliwo wobec ciebie to emocja z dawnych czasów, próbuj nad ni pracowa... - Wzi gboki oddech. - Wic suchaj. Poszczególne elementy Dziesitego Wtajemniczenia, poczwszy od suchania intuicji, a skoczywszy na Wizji wiata, su równie zrozumieniu natury prawdziwej modlitwy. Nie zastanawiae si nigdy, dlaczego we wszystkich religiach pojawia si tradycja modlitwy? Jeeli Bóg jest takim wszechwiedzcym i wszechwadnym Bogiem, jakim wierzymy, e jest, to czemu musimy posugiwa si modlitw, by wskaza mu, co powinien uczyni? Dlaczego Bóg nie ustali swoich praw, a potem nie wymaga od nas ich przestrzegania, karzc nas .i nagradzajc zgodnie z tym? Dlaczego musimy prosi o jego specjalne wzgldy czy interwencje? Odpowied jest taka, e kiedy modlimy si we waciwy sposób, wcale nie prosimy Boga o to, by co dla nas uczyni. To Bóg inspiruje nas, bymy dziaali zamiast niego, bymy zajli jego miejsce na Ziemi. To my jestemy emisariuszami Boga na tej planecie. Prawdziwa modlitwa to wizualizacja, jakiej Bóg od nas oczekuje, to sposób speniania si jego woli w fizycznym wymiarze. Tak jak w modlitwie: Bd wola Twoja, przyjd królestwo Twoje, jako w niebie tak i na Ziemi. W tym sensie kada nasza myl, kada wizualizacja tego, co ma si wydarzy w przyszoci, jest modlitw i w pewien sposób tworzy, kreuje t wanie przyszo. Na szczcie adna myl stworzona w strachu czy podaniu nie jest tak silna jak te myli, które wyraaj bosk wol. I dlatego tak wane jest sprowadzenie do naszego wymiaru i zatrzymanie Wizji wiata, bo w ten sposób bdziemy wszyscy wiedzieli, o co mamy si modli, czyli jak przyszo sobie wyobraa.
- Ju rozumiem - powiedziaem. - No wic teraz wyjanij, jak moemy pomóc Mai, by przypomniaa sobie dar sowy?
- Co kazaa ci robi, kiedy leczya twoj kostk?
- Powiedziaa, e lekarz musi wyobrazi sobie, e pacjent pamita albo cho przypomina sobie, co naprawd chcia osign w yciu, a czego jeszcze nie uczyni. Mówia, e prawdziwe uzdrawianie zaczyna si wtedy, gdy pacjent zda sobie spraw z tego, co powinien zrobi ze swoim yciem, kiedy ju odzyska zdrowie.
- No wic zróbmy teraz to samo. zaómy, e intencj Mai byo i za gosem tego ptaka, rozumie dary zwierzt.
David zamkn oczy. Ja te. Wyobraziem sobie, e oto Maja pamita, co oznacza pojawienie si gosu sowy i e idzie za tym dwikiem. Po kilku minutach otworzyem oczy. Sowa znów krzykna tu nad naszymi gowami...
- Ruszamy - zakomenderowa David.
Dwadziecia minut póniej stalimy na wzgórzu nad wodospadami. Sowa leciaa nad nami, pokrzykujc od czasu do czasu. Teraz usiada na gazi drzewa kilkanacie metrów dalej. Naprzeciwko nas, w dole, wody jeziora pobyskiway w wietle ksiyca. Tylko nieliczne cienkie pasemka mgy powieway gdzieniegdzie tu nad powierzchni. Przez jaki kwadrans czekalimy bez sowa.
- Patrz! Tam! - David wskaza doni kierunek.
Po prawej stronie, wród ska tu nad jeziorem wyranie dostrzegem kilka postaci. Jedna z nich podniosa gow i zobaczya nas. To bya Charlene. Gdy pomachaem rk, rozpoznaa mnie. Potem wraz z Davidem powoli zeszlimy ze skalistego zbocza. Curtis niezwykle si ucieszy na widok Davida.
- No, teraz to na pewno powstrzymamy tych ludzi! - powiedzia uradowany. Po chwili przedstawi Davidowi Maj i Charlene.
- Mielicie kopoty ze znalezieniem drogi nad wodospad? - spytaem Maj.
- Tak, na pocztku troch si pogubilimy, ale potem usyszaam krzyk sowy i ju wiedziaam, którdy i.
- Obecno sowy ma take inne, bardzo wane znaczenie - wtrci David. - To znak, e istnieje moliwo przejrzenia kadej zdrady, kadego faszu. Jeli powstrzymamy si od robienia krzywdy innym, od agresji, to dane nam bdzie, jak sowie, ujrze w ciemnociach, zobaczy wysz prawd.
Maja z uwag przygldaa si Davidowi.
- Mam wraenie, e ci znam... Kim jeste?
- Syszaa moje imi. Jestem David.
- Nie, nie o to chodzi - powiedziaa Maja, biorc go delikatnie za rk. - Zastanawiam si, kim jeste dla mnie, dla nas wszystkich?
- Byem tutaj podczas wojen z Indianami. Ale wtedy byem tak przepeniony nienawici do biaych, e nie poparem twoich stara o pokój. Nawet nie chciaem ci wysucha.
- Teraz wszystko potoczy si inaczej - powiedziaem z nadziej.
David rzuci mi to dziwne, jakby szydercze spojrzenie, po czym szybko si zreflektowa i twarz mu zagodniaa.
- W tamtych czasach miaem dla ciebie jeszcze mniej szacunku - wyzna. - Nie opowiedziae si po adnej ze stron, po prostu nawiae.
- To ze strachu - szepnem.
- Wiem.
Przez kilka minut wszyscy rozmawialimy z Davidem o dawnych emocjach, które moglimy jeszcze wzgldem siebie odczuwa. David opowiedzia nam, e jego duchowa grupa w Zawiatach to mediatorzy, a on pojawi si tym razem w ziemskim wymiarze z zamiarem zwalczenia swojej zoci do Europejczyków i pracowania nad wzajemnym porozumieniem narodów, zwaszcza nad przyznaniem waciwego miejsca ludom tubylczym wszystkich ziem.
- Ty. jeste pitym czonkiem naszej grupy, prawda? - spytaa go Charlene, ale zanim zdy odpowiedzie, znów poczulimy wibracje ziemi pod stopami. Na powierzchni jeziora pojawiy si nieregularne zmarszczki. Powietrze wypeni ten niesamowity, tym razem niemal melodyjny dwik, przypominajcy jakby dugie westchnienie. Ktem oka dostrzegem wiato latarek na zboczu ponad nami.
- S ju tutaj - szepn Curtis.
Odwróciem gow i dokadnie ponad naszymi gowami zobaczyem sylwetk Feymana. Klcza nad czym, co wygldao na przenony komputer i pracowa przy podczonej do niego talerzowej antenie.
- On chce nastawi aparatur prosto na nas i spowodowa wybuch - szepn Curtis. - Musimy ucieka.
- Nie, Curtis, prosz ci. - Maja dotkna jego ramienia. - Moe tym razem nam si uda.
- Tak, uda si - powiedzia z przekonaniem David, przysuwajc si bliej.
Curtis patrzy na niego przez chwil i w kocu skin gow na zgod. Szybko usiedlimy w krgu i zaczlimy znów podnosi poziom swojej energii. Jak poprzednio, po chwili dostrzegem wyszy aspekt osobowoci kadego z siedzcych; potem pojawiy si nasze duchowe grupy i bardzo szybko poczyy si, tworzc wokó nas energetyczny, wietlny krg. Tym razem doczya te grupa Davida. Kiedy powróci holograficzny obraz Wizji wiata, raz jeszcze odczulimy przesanie, by przekazywa energi, wiedz i wiadomo do fizycznego wymiaru.
Po raz kolejny obserwowalimy polaryzacj lku i panoramiczn wizj pozytywnej przyszoci, która moe si sta naszym udziaem, gdy specjalne grupy powstan na caej planecie i naucz si wspópracowa i utrzymywa Wizj.
I nagle ziemia zadraa od kolejnego potnego wstrzsu.
- Nie zgubcie Wizji! - krzykna Maja. - Miejcie przed oczyma to, jak moe wyglda przyszo!
Syszaem, jak po mojej prawej stronie otwiera si szczelina w ziemi, ale udao mi si utrzyma koncentracj. W mylach znów zobaczyem, jak energia Wizji wiata emanuje na zewntrz i dosownie odpycha Feymana i jego ludzi. Niedaleko nas wielkie drzewo pado na ziemi powalone wstrzsem.
- To nie dziaa, nie dziaa! - krzykn Curtis i poderwa si na równe nogi.
- Zaczekaj! - powstrzyma go David. Chwyci Curtisa za rk i z caej siy pocign w dó. - Nie rozumiecie, dlaczego nie dziaa? Traktujecie Feymana i jego ludzi jak wrogów, staracie si ich odepchn. A to tylko dodaje im siy, bo maj z czym walczy. Zamiast uywa Wizji przeciwko nim, powinnimy wczy Feymana i reszt do tego, co sami robimy. Bo przecie tak naprawd oni nie s naszymi wrogami, s tylko duszami w procesie rozwoju, oczekujcymi na przebudzenie. Musimy wysa im Wizj z myl, e nale do naszej grupy, da im t dobr energi. Wtedy przypomniaem sobie, e w Zawiatach widziaem Wizj Narodzin Feymana i mechanizm; który kae ludziom zamyka si w obsesjach, by odepchn od siebie lk. A przecie poznaem wtedy pierwotn intencj Feymana.
- On jest jednym z nas! - krzyknem. - Wiem, jakie byy jego zamiary przed narodzinami! Chcia przeama swoj skonno do przejmowania wadzy, chcia zapobiec zniszczeniu, jakie moe wywoa niepoprawne uycie generatorów i innych nowych technologii. Widzia, e spotka si z nami w ciemnociach. On jest szóstym czonkiem naszej grupy!
- Spróbujmy zadziaa tak, jak si to robi w procesie uzdrawiania - odezwaa si Maja. - Musimy mu pomóc przypomnie sobie, co naprawd zamierza... tylko tak pomoemy mu pokona lk, obudzi si z transu, w którym si znajduje.
Kiedy tylko skupilimy si na tym, by wczy Feymana do naszej grupy, energia gwatownie wzrosa. Noc pojaniaa, widzielimy wyranie Feymana i dwóch pozostaych ludzi stojcych na szczycie wzgórza. Duchowe grupy stay si o wiele wyraniejsze, mona byo w nich niemal dokadnie rozróni ludzkie postaci. Równoczenie my stawalimy si mniej realni, bardziej wietlici i podobni do nich. Zauwayem, e doczaj do nas nowe duchowe grupy.
- Patrzcie, to grupa Feymana! - powiedziaa podniecona Charlene. - I duchowe grupy tych dwóch mczyzn; którzy s z nim!
Energia jeszcze wzrosa. Otoczy nas ogromny hologram Wizji wiata.
- Skupcie si na Feymanie i tych dwóch w ten sam sposób, w jaki my koncentrujemy si na sobie! - krzykna Maja. - Wizualizujcie, e wraca im pami.
Obróciem si lekko i spojrzaem wprost na trójk mczyzn. Feyman wci zaciekle pracowa przy komputerze, pozostali przygldali mu si niecierpliwie. Nagle hologram otoczy take ich, a najwyraniejsze stay si obrazy ludzi, którzy na caej Ziemi doznaj iluminacji, budz si z dotychczasowych transów, przypominaj sobie prawdziwe cele swojego ycia. Wszystko wokó janiao, wibrowao, jakby zanurzone w jasnobursztynowej powiacie, która przenikaa take Feymana i jego ludzi. Nagle nad ich gowami pojawiy si te same niewielkie mgawice biaego wiata, które uratoway ycie mi, Mai i Curtisowi. Rosy teraz, taczyy ponad nimi, emanoway w rónych kierunkach, a w kocu znikny w oddali. Po kilku chwilach wstrzsy i przejmujcy dwik ustay. Ostatni powiew wiatru zmarszczy wody jeziora.
Jeden z mczyzn przesta przypatrywa si Feymanowi i po prostu odszed sobie na bok. Feyman jeszcze przez jaki czas naciska klawisze, po czym da za wygran. Spojrza na nas, podniós z ziemi swój komputer i trzyma go teraz w ramionach delikatnie, jakby koysa dziecko. Po chwili, przytrzymujc komputer jedn rk, drug sign do kabury i wyj rewolwer. Zacz powoli i w naszym kierunku. Za nim ruszy stranik z gotowym do strzau karabinem maszynowym.
- Nie pozwólcie Wizji znikn! - ostrzega Maja.
Kiedy byli kilka metrów od nas, Feyman uklk i pooy komputer na trawie. Znów zacz majstrowa przy klawiaturze, ale bro trzyma w pogotowiu.
- Nie po to si tutaj znalaze - powiedziaa cicho Charlene.
Wszyscy skoncentrowalimy si na jego twarzy.
- Nic si ju nie da zrobi, lepiej chodmy - powiedzia do Feymana stranik i przesta w nas celowa.
Feyman niecierpliwie machn rk, nie przerywajc pracy przy komputerze.
- Nic nie dziaa! - wrzasn do nas. - Co wy wyrabiacie?
- Spojrza na stranika. - Zastrzel ich! No, na co czekasz, zastrzel ich! Strzelaj! - wrzeszcza.
Przez chwil mczyzna patrzy na nas zimno. Potem potrzsn gow, odwróci si i znikn wród ska.
- Narodzie si po to, by zapobiec temu zniszczeniu, a nie po to, eby nad nim pracowa! - powiedziaem do Feymana.
Opuci bro i zacz si we mnie wpatrywa. Jego oblicze pojaniao i przez chwil wygldaa zupenie tak samo jak podczas Wizji Narodzin. Byem pewien, e Feyman zaczyna sobie co przypomina. Niestety, po kilku sekundach przez jego twarz przebieg grymas lku, który szybko zmieni si w gniew. Skrzywi si i chwyci za brzuch, potem nagle odwróci si i zwymiotowa:
Otar sobie usta i znów sign po bro.
- Nie wiem, co mi próbujecie zrobi - wysycza przez zacinite zby - ale to si wam nie uda.
Ruszy w naszym kierunku z wycelowanym rewolwerem. Jednak po kilku krokach jakby straci siy i energi. Bro upada na traw.
- Wiecie co, to i tak nie ma znaczenia... naprawd, co mi zaley? S jeszcze inne lasy. A wy nie zdoacie by wszdzie. Te generatory bd dziaa! Uda mi si. Rozumiecie!? Nie odbierzecie mi tej szansy!
Zrobi jeszcze jeden krok, potkn si, posta chwil w miejscu, odwróci si na picie i uciek w las.
Kiedy doszlimy na skalne urwisko nad bunkrem, w kocu moglimy odetchn z ulg. Gdy Feyman odszed znad wodospadów, ostronie wrócilimy w okolice bunkra. Nie wiedzielimy, co nas tu czeka. Teraz jednak cay teren owietlay reflektory tuzina samochodów terenowych. Wikszo z nich naleaa do Sub Lenych, ale byo tam take FBI i policja.
Podczogaem si na sam skraj zbocza, by przyjrze si dokadniej. Ciekawy byem, czy kogo zapali, czy trwaj przesuchania. Wygldao jednak na to, e wszystkie samochody s puste.
Drzwi do bunkra stay otworem; stranicy leni i policjanci wchodzili do niego i wychodzili, jakby badali miejsce zbrodni.
- Wszyscy ludzie Feymana uciekli - potwierdzi Curtis lecy obok mnie. - Powstrzymalimy ich!
Maja usiada o kilka kroków dalej.
- No có, przynajmniej zapobieglimy temu, co robili tutaj. W tej dolinie z pewnoci nie spróbuj ju swojego eksperymentu.
- Tyle e Feyman mia racj - przerwa jej David. - Jest wiele lasów. Mog po prostu i gdzie indziej i nikt si o tym nie dowie... Nie. Musimy zej tam na dó i wszystko opowiedzie wadzom, ca histori. Wsta z miejsca i ju chcia ruszy w dó, ale powstrzyma go Curtis.
- Czy ty oszala? A co bdzie, jeli rzd macza w tym palce?
- Rzd skada si z ludzi - odpar David. - Wszyscy nie mog by w to zamieszani, nawet jeli masz racj.
- Nie, musi by jaki inny sposób. Nie pozwol ci tam i i ju. - Curtis podszed bliej i zastpi Davidowi drog.
- W kadej rzdowej agencji musi si znale kto, kto nas wysucha - upiera si David. - Jestem tego pewien.
Curtis milcza.
Charlene siedziaa na ziemi o kilka kroków dalej, opierajc si o wielki gaz.
- On ma racj - powiedziaa, wskazujc na Davida. - Moe tam by kto, kto bdzie chcia i móg pomóc.
- Nawet jeli tak, to trzeba umie dokadnie opisa, na czym polega ta technologia...
- A to znaczy, e powiniene i ze mn - rzuci David z umiechem.
- No... dobrze. - Curtis z trudem odwzajemni umiech. - Pójd z tob, ale zgadzam si tylko dlatego, e mamy asa w rkawie.
- Jakiego asa? - spyta David.
- Myl o tym facecie, którego zostawilimy zwizanego w jaskini: A, prawda, ty nic o tym nie wiesz.
- Opowiesz mi wszystko po drodze, idziemy - ponagli David, kadc mu do na ramieniu.
Poegnali si z nami i ruszyli w bok, eby podej w poblie bunkra z innej strony, chronic nas od podejrze.
Nagle Maja gonym szeptem poprosia, eby zaczekali.
- Ja te id - postanowia. - Jestem lekarzem, ludzie mnie tu znaj. Moecie potrzebowa trzeciego wiadka.
Caa trójka spojrzaa teraz na mnie i na Charlene, wyranie zastanawiajc si, czy my te nie mamy ochoty si przyczy.
- Ja nie id - powiedziaa po prostu Charlene. - Czuj, e jestem potrzebna gdzie indziej.
Ja te odmówiem. Poprosiem, eby w ogóle nie wspominali o naszej obecnoci. Zgodzili si i odeszli.
Spojrzelimy na siebie z Charlene. Wreszcie bylimy sami. Przypomniao mi si to niezwyke uczucie, które ogarno mnie na jej widok w innym wymiarze. Zrobia krok w moim kierunku i widziaem, e chce co powiedzie, kiedy oboje dostrzeglimy wiato latarki migocce w gszczu kilkanacie metrów dalej. Ostronie wycofalimy si midzy drzewa. wiato jednak wyranie zmierzao wprost na nas. Siedzielimy cichutko przy samej ziemi. Kiedy wiato si zbliao, usyszaem pojedynczy gos - najwyraniej kto mówi sam do siebie. Poznaem go. To by Joel !
- Wiem, kto to - szepnem szybko do Charlene. - Chyba powinnimy z nim pogada.
Skina gow.
Kiedy by ju do blisko, zawoaem go po imieniu. Zatrzyma si i skierowa latark prosto na nas. Rozpozna mnie natychmiast, podszed i przykucn obok.
- Co ty tu robisz? - spytaem.
- Nic tam ju nie zostao - odpar, wskazujc w kierunku bunkra. - W podziemiach byo laboratorium, ale wszyciutko wynieli. Mylaem, e moe jeszcze pójd nad wodospady, ale kiedy si tu znalazem, zmieniem zdanie. Za ciemno...
- Ale ja byem pewien, e na dobre std wyjechae! Bye przecie taki sceptyczny...
- Tak. Naprawd miaem zamiar si wynie, ale potem miaem taki sen, który nie dawa mi spokoju, wic pomylaem, e moe lepiej zostan i spróbuj jako pomóc. Wróciem do miasteczka i poszedem do stray lenej, ale myleli, e jestem wariatem. Na szczcie spotkaem kogo z biura szeryfa. Do szeryfa dotara podobna wiadomo, tak e ja j tylko potwierdziem. Przyjechaem tu z nimi wszystkimi. Znalelimy laboratorium.
Wymienilimy z Charlene szybkie spojrzenia. Opowiedziaem Joelowi pokrótce o naszych przygodach z Feymanem i o konfrontacji nad wodospadami.
- To oni byli a tak groni? I tyle szkód narobili? - zdziwi si Joel. - Czy nikomu nic si nie stao?
- Nie, raczej nie. Mielimy szczcie.
- A jak dawno wasi przyjaciele zeszli na dó?
- Jakie pi minut temu.
- Wy nie chcecie tam i?
- Nie. - Potrzsnem gow. - Uznaem, e bdzie lepiej, jeli zostanie tu kto, o kim wadze nie wiedz. Bdziemy mogli ledzi, jak potraktuj ca spraw, czy nie bd chcieli jej zatuszowa.
- Dobrze, bardzo sprytnie - ucieszy si Joel. - Wiecie co, to moe ja tam wróc, tak eby mieli wiadomo, e prasa o wszystkim wie, e wie take o trzech wiadkach. Jak si mog z wami potem skontaktowa?
- My do ciebie zadzwonimy - powiedziaa Charlene.
Wrczy mi wizytówk, skin gow na poegnanie i ruszy w kierunku bunkra.
- Czy on przypadkiem nie by siódm osob z naszej grupy?
- Charlene spojrzaa na mnie pytajco.
- Tak. Te tak myl.
Przez chwil siedzielimy w milczeniu.
- No dobrze - powiedziaa w kocu Charlene. - Spróbujmy wróci do miasta.
Szlimy ju niemal godzin, gdy nagle usyszelimy piew skowronków. Musiay ich by cae tuziny. Nadchodzi wit, nad lenym poszyciem unosia si wilgotna, zimna mga.
- Co to? - spytaa Charlene.
- Patrz! - Wskazaem rk tam, skd dochodzi piew ptaków. Na rodku widocznej midzy drzewami polany staa ogromna, samotna stara topola. W panujcym wokó szarawym wietle brzasku drzewo otoczone byo dziwnym blaskiem, jakby soce, wci przecie ukryte za horyzontem, wysao promienie rozwietlajce jedynie to miejsce. Poczuem ciepo i rado, tak dobrze mi znane.
- Co to znaczy? - spytaa ponownie Charlene.
- To Wil! - odparem z przekonaniem. - Chodmy tam!
Kiedy bylimy o kilka kroków od drzewa, zza ogromnego pnia wychyli si Wil. Umiecha si szeroko. Zmieni si, wyglda inaczej, ale co to byo...? Kiedy mu si przygldaem, zdaem sobie spraw, e cho jego ciao byo wci tak samo wietliste, widziaem je o wiele wyraniej.
Uciska nas oboje.
- Widziae wszystko, co si dziao? - spytaem.
O tak. Byem razem z duchowymi grupami, widziaem wszystko.
- Jeste zdecydowanie... wyraniejszy. Jak to zrobie?
- Ja nic nie zrobiem - odpar ze miechem. - To zasuga twoja i caej grupy. A zwaszcza Charlene.
- Co masz na myli? - spytaa Charlene zdziwiona.
- Kiedy wasza pitka skoncentrowaa energi i wiadomie przywoaa wikszo Wizji wiata, wprowadzilicie t dolin na wyszy poziom wibracji. Cay jej obszar zbliy si do wibracji Zawiatów, co oznacza, e teraz ja wydaj si wam wyraniejszy, a wy z kolei jestecie wyraniejsi dla mnie. Nawet duchowe grupy bd odtd atwiej widoczne w tej dolinie.
Spojrzaem na niego powanie.
- Wil, czy wszystko, co si tutaj stao, to, co widzielimy, czego dowiadczylimy, to wanie jest Dziesite Wtajemniczenie?
- Tak. Podobne rzeczy wydarzaj si ludziom na caej planecie. Kiedy poznajemy pierwszych Dziewi Wtajemnicze, stajemy wszyscy przed tym samym problemem, to znaczy, staramy si wprowadzi je w codzienne ycie, walczy z rosncym wokó nas pesymizmem i obojtnoci. Równoczenie zyskujemy coraz wiksz jasno, coraz szersz perspektyw, zaczynamy sobie przypomina, kim naprawd jestemy. Dowiadujemy si, e jestemy czci wikszego planu, a naszym zadaniem jest zmieni Ziemi. Dziesite pomaga nam zachowa optymizm i otwart gow. Uczymy si lepiej rozpoznawa swoje intuicje i mie do nich zaufanie, bo wiemy ju, e pojawiajce si w naszych umysach obrazy s wspomnieniami oryginalnych zamiarów sprzed narodzin, e dziki nim moemy sobie przypomnie, co naprawd chcielimy uczyni z tym yciem. Ludzie coraz powszechniej zaczn teraz rozumie swoje wybory z wyszej perspektywy Zawiatów, bd wiadomi tego, e wszystko, co im si przydarza, dzieje si w kontekcie dugiej historii przebudzenia ludzkoci, majcej na celu uduchowienie fizycznego wymiaru.
Wil przerwa na chwil i zamyli si.
- No, teraz si okae, czy powstanie dostatecznie wiele takich grup jak wasza, grup, które pamitaj i pojmuj przesanie Dziesitego Wtajemniczenia. Widzielicie, e jestemy wszyscy odpowiedzialni za to, by ludzko podya we waciwym kierunku, by wypenia si wizja pozytywnej przyszoci... Polaryzacja lku niestety wci narasta, i jeli mamy j zakoczy i przej do kolejnego etapu, kady osobicie musi nad tym pracowa. Powinnimy bardzo uwanie obserwowa nasze myli i oczekiwania. I by bardzo ostroni za kadym razem, kiedy zaczynamy traktowa drugiego czowieka jak wroga. Oczywicie, moemy si broni czy powstrzymywa pewne osoby, ale jeli przestaniemy je traktowa jak ludzi, dodamy tym samym kolejn cegiek do rosncego lku. Wszyscy jestemy duszami w procesie rozwoju; wszyscy mamy oryginalne intencje, które bez wyjtku s pozytywne; i wszyscy moemy je sobie przypomnie. Jestemy odpowiedzialni za szerzenie tego przesania, musimy je przekazywa wszystkim, których napotkamy. I na tym polega nowa etyka, nowe relacje midzyludzkie; w ten sposób obudzimy nowe mylenie, now wiadomo, która obejmie ca planet. Moemy albo podda si lkowi i uwierzy, e ludzka kultura i cywilizacja rozpada si i dobiega kresu, albo utrzyma w umysach Wizj, e ludzko si budzi. Nasza wiara, nasze oczekiwania to modlitwa. Staje si ona si, która w kocu tworzy to, czego oczekujemy, o co prosimy. Kady z nas musi zatem wiadomie wybiera przyszo, jakiej pragnie. A do wyboru mamy dwa róne scenariusze...
Wil ponownie zamilk i pogry si w mylach. Spojrzaem na poudnie i w dali znów zauwayem kilka tajemniczych smug biaego wiata.
- Wil, tyle si cigle dziao, e nie miaem okazji zapyta ci o to dziwne, poruszajce si biae wiato. Wiesz moe, co to jest?
Wil umiechn si agodnie, wycign obie rce i pooy je na naszych ramionach.
- To anioy - powiedzia. - Odpowiadaj na nasze proby, wiar i wizje. I czyni cuda. Zdaje mi si, e nawet w Zawiatach wci s tajemnic.
W tej samej chwili przed oczyma stan mi obraz jakiej spoecznoci yjcej w dolinie. Krajobraz bardzo przypomina ten, który nas teraz otacza. Bya tam Charlene i reszta naszej grupy, byo te wiele dzieci.
- Myl, e na kolejnym etapie poznania zrozumiemy anioy - powiedzia Wil. Patrzy gdzie na pónoc i byem pewien, e on te widzi w mylach jaki obraz. - Tak... jestem tego pewien.
No to co, idziecie ze mn?
Spojrzaem na Charlene. Z jej oczu wyczytaem, e ona zobaczya to samo co ja.
- Nie, chyba nie - odpowiedziaa Wilowi.
- Jeszcze nie teraz - dodaem.
Wil bez sowa uciska kade z nas, potem odwróci si i odszed. W pierwszej chwili aowaem, e znów go trac, ale si nie odezwaem. Czuem, e ta podró daleka jest jeszcze od zakoczenia. Wiedziaem, e wkrótce si spotkamy.