Albert Camus „Dżuma” - opracowanie.
W powieści „Dżuma” zostało ukazane społeczeństwo miasta Oran, które dotknęła tragedia. Z dnia na dzień ludzie zapadają na straszną chorobę, jaką jest dżuma i masowo umierają.
Głównym bohaterem jest Bernard Rieux. Mężczyzna pracuje jako lekarz, jest żonaty. Do swojej pracy podchodzi bardzo poważnie, szanuje pacjentów i nigdy nie odmawia im udzielenia pomocy. Ma około trzydziestu pięciu lat, jest wysoki i dobrze zbudowany. Jego twarz zazwyczaj nie okazuje emocji, jest jednak człowiekiem bardzo wrażliwym, zwłaszcza na krzywdę innych.
Kiedy miasto atakuje choroba, Bernard ani przez chwilę nie ma wątpliwości, że jego obowiązkiem jest leczenie cierpiących. Na co dzień więc mężczyzna widzi śmierć i doświadcza trudnych chwil. Ale nie poddaje się i walczy o wszystkich pacjentów do końca. Jego postawa wobec dżumy jest aktywna, bohater postanawia, że nie pozwoli sobie na chwilę słabości.
Reymond Rambert to przyjezdny dziennikarz, który przybywa do Oranu, aby zrobić reportaż. Właśnie wtedy w mieście wybucha epidemia dżumy i mężczyzna nie może wyjechać. Jest to dla niego okropne bolesne doświadczenie, ponieważ bardzo tęskni za ukochaną kobietą. Młodzi ludzie są zaręczeni i planowali ślub. Rambert nie może się pogodzić z zaistniałą sytuacją, nie jest gotowy, by pomagać innym, chce po prostu wrócić do domu. Cechuje go egoizm i myślenie jedynie o własnych interesach. Ale postawa dziennikarza zmienia się wraz z upływem czasu. W końcu zaczyna on rozumieć, iż epidemia jest sytuacją wyjątkową i jego obowiązkiem jest udzielanie pomocy. Nie jest to dla niego łatwe, ale mężczyzna stara się nadrobić stracony czas i naprawić błędy.
Cottard to przestępca, którego poznajemy, gdy usiłuje popełnić samobójstwo. Obawia się kary, dlatego chce skończyć ze swoim życiem, ale ratują go inni bohaterowie powieści. Cottard jest chyba jedyną postacią, która cieszy się z nadejścia tej strasznej choroby. Wie bowiem, iż policja przestanie go na jakiś czas ściągać, wszyscy skupieniu są na ratowaniu ludności i odpowiedniej izolacji miasta. Czas epidemii jest dla niego swoistym wytchnieniem, czasem refleksji i skupienia.
Ojciec Paneloux to ksiądz jezuita. Na początku mężczyzna dystansuje się wobec epidemii i spełnia jedynie swoje kaznodziejskie obowiązki. Chorobę traktuje jako boską karę i twierdzi, iż umierający ludzie sami są sobie winni. Jednak im bardziej choroba postępuje i dotyka większą ilość ludzi, bohater zaczyna angażować się w walkę z dżumą. Poznajemy więc bohatera, który przechodzi wewnętrzną przemianę.
Metaforyczny sens „Dżumy”.
„Dżuma” Alberta Camusa to powieść o charakterze parabolicznym. Przedstawione w niej zdarzenia mogą zostać odczytane jako wyraz ogólnych prawd o ludzkim życiu. Tytułowa choroba jest tylko jednym z wielu zagrożeń, jakie czyhają na człowieka, zaś bohaterowie uosabiają pewne postawy, które można spotkać w każdych warunkach. Ich charakterystyka jest dość schematyczna, wyrazista tak bardzo, że stanowią oni wręcz symbole pewnych wartości.
Słowa motta: „Jest rzeczą równie rozsądną ukazać jakiś rodzaj uwięzienia przez inny, jak ukazać coś, co istnieje rzeczywiście, przez coś innego, co nie istnieje” wyraźnie wskazują, że utwór jest metaforą, którą należy rozszyfrować. Metaforą jest sama dżuma, która oznacza różnego rodzaju zło. Można ją odczytywać jako alegorię wojny, choroby, albo szerzej, zła tkwiącego w człowieku i świecie. Zmagania bohaterów z epidemią stanowią więc alegoryczny obraz ludzkiego życia, które nieustannie obcuje ze złem. Wartość człowieka zależy od tego, jaką wobec tego zagrożenia przyjmie postawę. Camus ukazuje ludzi kierujących się heroizmem, choć jest to heroizm codzienny, pozbawiony patosu i sławy, ale też osoby, które się wahają, szukając właściwej drogi oraz przykłady tchórzostwa i egoizmu. Los, jaki spada na mieszkańców Oranu, dla wszystkich jest taki sam, wszyscy zostają uwięzieni w zarażonym mieście. Każdy może paść ofiarą dżumy, każdy traci kogoś bliskiego. Nikt nie jest wolny od nieszczęść i cierpienia, jednak postawy wobec zagrożenia są bardzo różne.
Jako wzór zostaje ukazany doktor Rieux, miejscowy lekarz, który dzielnie stawia chorobie opór. Sytuacja może się wydawać beznadziejna, na dżumę nie ma skutecznego lekarstwa, za to ryzyko zarażenia jest bardzo duże. Nawet lekarz niewiele jest w stanie zrobić. Mimo to doktor uważa, że jego obowiązkiem jest nieść pomoc cierpiącym i podejmować działania profilaktyczne. Życie lekarza jest ciągłą walką, sam skromnie twierdzi: „Najważniejsze to dobrze wykonać swój zawód”. Nie uważa się za bohatera ani świętego, po prostu realizuje swoje zadanie, robi to, co do niego należy, najlepiej jak potrafi.
Tarrou zachowuje się podobnie, on także naraża własne życie dla ratowania innych, jednak jego postać przypomina raczej męczennika. Walka z dżumą to nie pierwszy raz, gdy poświęca się dla dobra ogółu. Walka ze śmiercią byłą celem jego życia. O ile Rieux można określić jako realistę, Tarrou jest idealistą dążącym do doskonałości. On sam określa to świętością, choć to świętość bez Boga. O ile doktorowi przyświecają pewne konkretne zasady, Tarrou jest wiedziony wzniosłą ideą. Pod tym wzglądem przypomina nieco ojca Paneloux, którego ideą jest religia. Duchowny wierzy, że wszystko jest dziełem Boga. Dlatego początkowo interpretuje epidemię jako karę za grzechy. W ten sposób łatwiej mu pogodzić się z rzeczywistością. Jeśli zło pochodzi od Boga jest sprawiedliwe i ma swój sens. Dopiero śmierć dziecka pozbawia go tej pewności.
Wymienieni wyżej bohaterowie kierują się cały czas swoimi przekonaniami. Nie ma w nich wątpliwości. Nawet ojciec Paneloux, choć zmienia zdanie, przyznając, że to nie może być kara za grzechy, nie traci wiary w Boga. Na tym tle wyróżnia się dziennikarz Rambert. Jest to postać dynamiczna, ulegająca przemianie. Początkowa obojętność i odcinanie się od tragedii zostają przełamane. Raymond czuje się częścią orańskiej społeczności, zdaje sobie sprawę, że zło dotyczy każdego i nikt nie może pozostać na nie obojętny.
Nawiązanie do innych dzieł literackich. Intertekstualność w „Dżumie”.
Każde dzieło literackie jest osadzone w kontekście swojej epoki, kraju, prądów literackich; wyrasta też ze spuścizny wcześniejszych pokoleń. W tekście zawsze odnajdziemy jakieś nawiązania do innych dzieł, czasem mgliste, oparte na wspólnych motywach, skojarzeniach, a czasem ścisłe - przywołujące konkretnego autora czy dzieło. W „Dżumie” obok popularnych w literaturze motywów takich jak choroba, cierpienie przemiana bohatera czy bunt oraz tendencji i prądów literackich odnajdziemy też bezpośrednie nawiązania do poszczególnych dzieł literackich.
Pierwszym utworem, do którego pisarz odwołuje się, ściśle podając tytuł i autora, jest oczywiście „Dziennik roku zarazy” Daniela Defoe, z którego pisarz zaczerpnął motto do swojej powieści. Tego rodzaju nawiązanie ma znaczenie dla całej powieści. Oczywiście nasuwa skojarzenia z utworem Defoe i skłania do porównań. Angielski pisarz wszak również pisał o epidemii dżumy, jaka ogarnęła miasto. Trzysta lat później w innej części świata ludzie umierają tak samo, są tak samo bezsilni i przerażeni. Ponadto słowa motta wskazują na paraboliczne znaczenie powieści. Cytując Defoe, Camus sygnalizuje, że przedstawiane przez niego zdarzenia nie ograniczają się do walki człowieka z dżumą, ale odnoszą się do wszelkich zmagań z przeciwnościami losu. Dżuma staje się więc symbolicznym złem.
Ponadto w „Dżumie” odnajdziemy jeszcze inne bezpośrednie nawiązania do znanych powieści. Jedno z nich odnosi się do twórczości samego Camusa. Fragment: „Grand był nawet świadkiem ciekawej sceny w sklepie tytoniowym. Wśród ożywionej rozmowy sprzedawczyni opowiedziała o niedawnym aresztowaniu, głośnym w Algierze. Chodziło o młodego urzędnika handlowego, który zabił Araba na plaży” - jest przywołaniem sytuacji opisanej w „Obcym”. O ile w źródłowej powieści Camus nie skomentował w żaden sposób tej sceny, to w „Dżumie” zawarł wypowiedź sprzedawczyni, która tak ocenia to morderstwo: „Gdyby tę całą hołotę wpakowano do więzienia (...) uczciwi ludzie mogliby odetchnąć”. Zdarzenie, które w „Obcym” jest centralnym punktem fabuły, tu ukazane jest jako mało znaczący epizod. Dla osób postronnych, nie znających ani ofiary, ani mordercy, nie ma ono większego znaczenia.
W innym miejscu Camus nawiązuje do „Procesu” Kafki, choć niezbyt precyzyjnie nazywa go powieścią kryminalną. Sytuacja Józefa K. przypomina pod pewnymi względami położenie Cottarda. Cottard czyta „Proces” i utożsamia się z bohaterem, któremu grozi aresztowanie: „Kiedy wszedł, na stole leżała otwarta powieść kryminalna (...) Jest tam biedak, którego niespodziewanie aresztują z rana. Zajmowano się nim, a on nic o tym nie wiedział. Mówiono o nim w biurach, wpisywano jego nazwisko do kartotek. Uważa pan to za sprawiedliwe? Uważa pan, że wolno tak postępować z człowiekiem?”. Cottard, mając na sumieniu jakąś zbrodnię, obawia się aresztowania, dlatego ten szczegół szczególnie zapada mu w pamięć. W rzeczywistości sytuacja Józefa K. znacznie się różni, przede wszystkim tym, że nie zarzucano mu żadnej konkretnej zbrodni.
Obok tych bezpośrednich nawiązań można odnaleźć mniej znaczące. Na przykład w kazaniu księdza Paneloux wyraźne są motywy apokaliptyczne. Nic dziwnego, że epidemia pochłaniająca setki ofiar nasuwała skojarzenia z obrazami z Apokalipsy św. Jana. Jezuita tak przemawia do wiernych: „Bracia moi (…) Spójrzcie na tego anioła dżumy, pięknego jak Lucyfer i olśniewającego jak samo zło; wznosi się nad waszymi dachami, w prawej ręce, na wysokości głowy, trzyma czerwony oszczep, lewą wskazuje na jeden z waszych domów. Może w tej chwili jego palec wyciąga się ku waszym drzwiom, oszczep podzwania o drzewo; Jeszcze chwila, a dżuma wejdzie do was, zasiądzie w waszym pokoju i będzie czekać na wasz powrót. Jest tam, cierpliwa i czujna, niewzruszona jak porządek świata. Żadna potęga ziemska, i wiedzcie o tym, nawet próżna wiedza ludzka nie może sprawić, byście się wymknęli tej ręce, którą ku wam wyciąga. Bici krwawym biczem na klepisku cierpienia, zostaniecie odrzuceni wraz ze słomą”. Nawiązania do Biblii, w tym kontekście dość oczywiste, mają służyć poparciu tezy, że dżuma jest narzędziem Boga. W ten sposób wypełnia się Jego wola wobec tych, którzy zgrzeszyli.
Charakterystyka wybranych bohaterów „Dżumy”.
1. Raymond Rambert, podobnie jak Tarrou, nie jest mieszkańcem Oranu, do miasta sprowadziły go sprawy zawodowe. Niestety miał nieszczęście przyjechać z Paryża w najgorszym momencie, mianowicie tuż przed wybuchem epidemii. Jego sylwetka kreowana jest na zasadzie kontrastu z postawą Tarrou. Obaj są przybyszami z zewnątrz, którzy zmuszeni są dzielić tragiczny los z mieszkańcami portowego miasta, ale o ile Tarrou godzi się ze swoją sytuacją i od początku poświęca się walce z epidemią, to dziennikarz w pierwszym odruchu próbuje uciec.
Już zewnętrzny opis wskazuje na pewne cechy charakteru bohatera: „Niski, w sportowym ubraniu, o szerokich ramionach, twarzy zdecydowanej, oczach jasnych i inteligentnych, robił wrażenie człowieka, któremu życie służy”. Raymonda definiuje to, że jest kimś z zewnątrz. Przyjechał do Oranu jako dziennikarz, by zbadać warunki życia Arabów. Całe jego życie pozostało w Paryżu, tam pracował, tam też mieszkała jego ukochana. Dlatego bardziej niż pozostali bohaterowie czuje się uwięziony. Stanowczo domaga się, by pozwolono mu opuścić miasto. Jego postawa jest roszczeniowa, nie zastanawia się nad konsekwencjami, jakie jego wyjazd może mieć dla innych. Nie ma przecież pewności, że nie rozprzestrzeni choroby. Po odmowie ze strony oficjalnych organów, poszukuje nielegalnych sposobów przedostania się poza granice miasta. W tej jego walce ujawnia się upór i konsekwencja. Rambert nie zraża się łatwo, niepowodzenia nie mogą go zniechęcić do działania.
Dążąc za wszelką cenę do powrotu, Raymond daje się też poznać jako człowiek uczuciowy i wrażliwy. Tym, co każe mu szukać drogi ucieczki, są przede wszystkim miłość do żony i tęsknota za rodzinnym Paryżem, a nie strach przed dżumą. Wzruszające są chwile, które spędza na dworcu, z nostalgią oglądając plakaty z Paryżem. Rambert stopniowo dochodzi do tego, co dla Tarrou było od początku naturalne i oczywiste. Początkowo Rambert kieruje się wyłącznie swoimi egoistycznymi pragnieniami. Odcina się od miejscowej społeczności, uważa, że skoro jest przybyszem, nie powinien podlegać zakazowi opuszczania miasta. Takie myślenie jest oczywiście absurdalne, ponieważ zaraza nie zważa na zameldowanie. Jednak czas spędzany z mieszkańcami Oranu stopniowo łagodzi jego poczucie obcości, a namowy Tarrou i Granda przynoszą efekt i Rambert decyduje się pomóc, przyłączając się do oddziałów sanitarnych. Uczciwie przyznaje jednak, że nie zrezygnuje z prób wydostania się z miasta. Zmiana postawy dziennikarza nie następuje gwałtownie. W jego przekonaniu taka walka, pełna poświęcenia i narażania życia, jaką podjął Rieux, to niepotrzebne bohaterstwo. Ale jego pogląd na pracę lekarza zmienia się, kiedy dowiaduje się, że i on cierpi z powodu rozłąki z żoną. Sytuacja doktora staje się mu bliska, widzi w niej nie tyle idealistyczne poświęcenie, co świadome działanie w zgodzie z własnymi przekonaniami.
„Zawsze myślałem, że jestem obcy w tym mieście i że nie mam tu z wami nic wspólnego. Ale teraz, kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, wiem, że jestem stąd, czy chcę tego, czy nie chcę. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich (...)” - mówi Rambert wyjaśniając, dlaczego nie wyjechał, kiedy w końcu nadarzyła mu się okazja. Pracując na rzecz oddziałów sanitarnych poczuł, że dżuma dotyczy także jego. Zmiana, jaka w nim zaszła, nie dotyczyła jego nastawienia do życia, raczej systemu wartości. Rambert był człowiekiem energicznym, który brał los we własne ręce. Na początku uważał, że najlepszym dla niego rozwiązaniem jest opuszczenie zadżumionego miasta i temu poświęcił wszystkie swoje wysiłki. Ale potem zrozumiał, że nie sposób być szczęśliwym samotnie: „Może być wstyd, że człowiek jest sam tylko szczęśliwy”. Gdyby opuścił potrzebujących i naraził innych na zarażenie, nie mógłby cieszyć się swoim powrotem.
Decyzja dziennikarza okazuje się słuszna. Udaje mu się w zdrowiu dotrwać do końca epidemii i może wrócić do ukochanej z dumą, w poczuciu, że zachował się godnie.
2. Tarrou to drugi, obok doktora Rieux, pozytywny bohater powieści. Te dwie postaci wysuwają się na pierwszy plan, to przede wszystkim oni podejmują walkę z dżumą. Razem stanowią komplementarny duet, co widać już na płaszczyźnie narracji prowadzonej przez Rieux, ale przy wsparciu pamiętników przyjaciela. Łączy ich wspólne działanie i przyjaźń. Dzieli motywacja, przeszłość, pochodzenie, wiek... Doktor jest przede wszystkim racjonalistą działającym z poczucia obowiązku, Tarrou zaś jest idealistą, a jego poświęcenie bliskie jest męczeństwu.
Jean Tarrou jest przybyszem, kimś obcym w Oranie. A jednak w ciągu kilku tygodni zjednuje sobie wielu przyjaciół. Jego otwartość i bezpośredniość szybko przekonywały do niego ludzi. Także Rieux bardzo go polubił, mimo iż ich przyjaźń nie trwała długo - strata towarzysza okazała się dla doktora bardzo bolesna. Nawet Cottard czuje jakąś potrzebę zwierzenia się przed obcym niemal człowiekiem, przed którym łatwiej mu się otworzyć niż przed doktorem. Narrator opisuje Tarrou jako: „młodego mężczyznę, o ciężkiej sylwetce, o twarzy masywnej i porytej, zamkniętej szerokimi brwiami”.
Historia Tarrou wyłania się stopniowo, głównie z jego rozmów z doktorem. Dowiadujemy się wówczas, że pochodził on z zamożnej rodziny. Lata młodości upłynęły mu szczęśliwie, kochał i podziwiał swoich rodziców do chwili, gdy w czasie procesu ujrzał w ojcu prokuratora, który skazuje ludzi na śmierć. Tarrou, wówczas siedemnastolatek, był świadkiem rozprawy, w czasie której za sprawą jego ojca wydano wyrok smierci. Obraz oskarżonego bardzo go wówczas poruszył i na zawsze pozostał w jego pamięci. Syn uświadomił sobie wówczas, na czym polega praca jego ojca, że już wielokrotnie domagał się kary śmierci, a potem był obecny podczas wykonywania wyroków. Po tym incydencie nie mógł już mieszkać z ojcem, dlatego uciekł z domu.
Doświadczenie to wpłynęło na całe życie Tarrou, od tamtej pory rozpoczął kampanię na rzecz walki z karą śmierci i przemocą w ogóle. Uważał, że życie ludzkie jest najcenniejszą wartością, którą należy chronić, bowiem nikt nie ma prawa zabijać drugiego człowieka, nawet w majestacie prawa. Wyjaśniając motyw swojego odejścia od ojca, mówi: „(...) postanowiłem odrzucić wszystko, co z bliska czy z daleka, dla dobrych czy złych powodów, powoduje śmierć lub usprawiedliwia zabójstwo”.
Idealizm Tarrou przejawia się także w jego drodze do świętości. Dziwna to świętość, bo odrzucająca istnienie Boga. Tarrou, podobnie jak jego przyjaciel, jest ateistą, nie wierzy w Boga, ale wierzy w istnienie świętych. Nieustannie ich poszukuje, wnikliwie obserwując swoich bliźnich. Sam także dąży do pewnego ideału poświęcenia się dla innych. Można powiedzieć, że Tarrou zostaje męczennikiem, poświęca się walce z dżumą, niesie pomoc chorym, organizuje oddziały sanitarne, a wreszcie umiera. Ale nie można powiedzieć, że szukał cierpienia. Przeciwnie, Tarrou nie ma w sobie nic z ascety, on kocha życie: „Dobroduszny, zawsze uśmiechnięty, wyglądał na przyjaciela wszystkich normalnych rozrywek, nie będąc ich niewolnikiem. W istocie, znano tylko jedno jego przyzwyczajenie, mianowicie stałe wizyty u tancerzy i muzyków hiszpańskich, dość licznych w naszym mieście”.
Postać Tarrou wnosi do utworu nieco inne spojrzenie na rzeczywistość, niż ma Rieux. Jego obserwacje są bardzo wnikliwe, zwraca uwagę na różne drobiazgi, słabostki i dziwactwa innych ludzi. Doktor znajduje w jego zapiskach na przykład opis staruszka plującego na koty czy spostrzeżenia na temat sędziego Othona i jego dzieci. Tarrou snuje także rozważania na temat ludzkiej natury, w której jest wiele zła: „Każdy człowiek nosi w sobie dżumę” - pisze. W innym miejscu zaś stwierdza, że ludzi: „ (…) ogarnął szał mordowania i nie mogą postępować inaczej”.
3. Doktor Rieux jest narratorem powieści, ale rzecz ta zostaje wyjawiona dopiero na końcu utworu. Dowiadujemy się wówczas, że opowiadając tę historię opierał się na zapiskach Torrou. Doktor stara się, by jego narracja była jak najbardziej obiektywna, dlatego często dopuszcza do głosu pozostałych bohaterów wydarzeń w Oranie, ukazując ich punkt widzenia. Opowiadając o przebiegu epidemii, skupia się na faktach, ale jednocześnie próbuje dociec ich przyczyny, snuje refleksje nad ludzkim życiem.
Wygląd zewnętrzny poznajemy dzięki zapiskom Tarrou, który tak widział doktora: „Wygląda na trzydzieści pięć lat. Średniego wzrostu. Mocne ramiona. Twarz niemal kwadratowa. Oczy ciemne i lojalne, ale szczęki wystające. Duży i regularny nos. Czarne włosy obcięte bardzo krótko. Usta łukowate, wargi pełne i niemal zawsze zaciśnięte. Wygląda trochę na sycylijskiego chłopa ze swoją opaloną skórą, czarnym włosem i ubraniami zawsze w ciemnych kolorach, w których jest mu jednak dobrze”. Powierzchowność bohatera zdradza pewne cechy jego charakteru, wyraziste, nieco kanciaste rysy twarzy i mocna opalenizna, które Tarrou notuje, przywodzą na myśl zahartowanego życiem chłopa, wskazują na wewnętrzną silę i determinację w walce.
Właśnie podjęcie owej beznadziejnej walki świadczy dobitnie o jego człowieczeństwie. Rieux wie, że w obliczu zarazy niewiele może zdziałać, jego zabiegi sprowadzają się głównie do zapobiegania kolejnym zarażeniom i niesieniu ulgi cierpiącym. Wyleczenie choroby jest praktycznie niemożliwe, doktor zdaje sobie z tego sprawę, mimo to nie ustaje w wysiłkach. „Najważniejsze to dobrze wykonać swój zawód” - mówi i wytrwale pełni rolę lekarza. Nieustanny kontakt z chorymi jest wyczerpujący i ryzykowny, ale poczucie obowiązku i pragnienie ratowania życia jako najwyższej wartości są silniejsze niż strach.
Postawa doktora jest heroiczna, jego odwaga i rozsądek w obliczu zagrożenia zasługują na podziw, on sam jednak nie uważa siebie za bohatera, tym bardziej za świętego: „Nie mam upodobania do świętości. Obchodzi mnie, żeby być człowiekiem”. Jego pełna prostoty postawa budzi zaufanie. Ludzie darzą go szacunkiem i szukają u niego nie tylko pomocy lekarskiej, ale też pocieszenia. Grand otwiera się przed nim, opowiadając mu o swoich problemach małżeńskich. Pełen podziwu dla doktora jest Tarrou, który mówi o nim: „Jest bardziej ludzki niż ja”, nawet ojciec Paneloux, choć nie podziela ateistycznego światopoglądu Rieux, nie ma wątpliwości, że jest on dobrym człowiekiem.
Rieux nie wierzy w Boga, jego postępowanie nie wynika więc z nakazów religijnych. Okazuje innym troskę i miłosierdzie, bo uważa, że tak trzeba, że to właściwa postawa: „Gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi, zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on, Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takiemu, jaki jest”. Zdaniem doktora walka ze złem jest obowiązkiem człowieka. Żaden bóg nie steruje ludzkimi losami, sami jesteśmy za siebie odpowiedzialni. Postawa buntu przeciwko niedoskonałej rzeczywistości to jedyna godna człowieka postawa.
Jego walka ze złem to walka z chorobą. Życie ludzkie uznaje za najwyższą wartość, widać, że obrona życia i ratowanie zdrowia to jego powołanie. Jak sam przyznaje, wybrał zawód lekarza, bo jakiś musiał, bez szczególnego powodu, ale gdy zetknął się z cierpiącymi i umierającymi, zrozumiał, że to nie tylko profesja, sposób na zarabianie pieniędzy, ale misja: „Czy słyszał pan kiedyś kobietę krzyczącą <<Nigdy!>> w chwili śmierci? Ja słyszałem i zrozumiałem wtedy, że nie będę się mógł do tego przyzwyczaić”. Angażując się w walkę z zarazą, zaniedbuje swoją żonę. Ciężko chora kobieta wymaga ciągłej opieki i lekarz wysyła ją do drogiego sanatorium z nadzieją, że to pomoże jej zdrowiu i po jej powrocie nadrobią stracony czas. Niestety żona umiera, zanim zdążą się ponownie spotkać. Ta strata, odejście żony bez pożegnania, stanowi osobistą ofiarę ze strony Rieux. Jego przywiązanie do żony, relacje z matką, a także przyjaźń z Tarrou świadczą o jego wrażliwej, uczuciowej naturze, choć nie mówi o swojej miłości.
1