Albert Camus Dżuma



  1. Akcja toczy się w prefekturze francuskiej w mieście Oran na algierskim wybrzeżu. 16 kwietnia doktor Bernard Rieux wychodząc ze swojego mieszkania zauważył martwego szczura. Zgłosił to dozorcy ale dozorca Michael zaklinał się że w domu nie ma szczurów. Wieczorem doktor Rieux Zanów zobaczył szczura który na jego oczach przewrócił się i zmarł. Z pyszczka wyleciała mu krew. Doktor nie zwrócił na to większej uwagi i poszedł do domu do swojej chorej żony która nazajutrz miała wyjechać do sanatorium. Następnego dnia dozorca znalazł 3 martwe szczury i pokazał je doktorowi. Narzekał że to pewnie jacyś dowcipnisie je pochwytali w klatki i podłożyli do domu. Szczury te były całe zakrwawione. W najbiedniejszej dzielnicy miasta naliczył 12 martwych szczurów. Doktor wybrał się tam ponieważ tam przebywał jego pacjent. Potem doktor wrócił do domu. Od dozorcy dowiedział się że na razie nie pokazały się nowe szczury. W mieszkaniu doktor zastał telegram w którym jego patka pisała iż przyjeżdża aby zająć się jego domem. Następnie doktor zawiózł żonę i jej pielęgniarkę na stację i wsadził do wagonu sypialnego. Żona pytała się o historię ze szczurami ale jej mąż powiedział że to tylko chwilowe. Gdy pociąg odjeżdżał doktor Rieux skierował się do wyjścia tam spotkał sędziego śledczego pana Othona który czekał na zonę. Popołudniu do doktora przyszedł dziennikarz który chciał przeprowadzić z nim ankietę ale doktor nie bardzo chciał mu udzielać informacji. Dziennikarz więc odszedł. Wieczorem Rieux spotkał Tarrou który paląc papierosa patrzył na zdychającego szczura. Rieux poszedł więc do dozorcy. Ten oznajmił mu że znajduje ich coraz więcej ale tak samo jest w innych domach. Następnego dnia tj. 18 kwietnia przyjechała mama doktora Rieux. Nie zdziwiła się ona jednak na widok koszy na śmieci pełnych martwych szczurów. Rieux dla pewności zadzwonił do znajomego dyrektora służby odszczurzania ale dyrektor nie był pewien czy jest to warte zachodu. Obiecał zająć się jednak odszczurzaniem gdy dostanie takie rozporządzenie. Odtąd szczury zaczynały wychodzić coraz liczniej. Po kilku dniach zdecydowano że martwe szczury zbierane będą codziennie rano i spalane. Jednak w ciągu dnia szczurów przybywało z godziny na godzinę. Aż 28 kwietnia ogłoszono że spalono 8 tys. Szczurów. Lek w mieście osiągnął zenit. Gdy tego dnia Rieux wrócił do domu zastał tam dozorcę i księdza Paneloux. Michael był chory ponieważ miał wiele obrzęków. Doktor poradził mu aby się położył i zmierzył temperaturę a on po południu do niego przyjdzie. Doktor po obiedzie odczytał telegram że jego zona wraca do domu. Nagle zadzwonił telefon. Był to pacjent doktora którego doktor leczył za darmo bo był biedny. Pacjent ten prosił aby doktor szybko przyjechał bo coś się dzieje u jego sąsiada. Okazało się że jego sąsiad próbował się powiesić ale sznur się zerwał i sąsiad spadł. Rieux chciał o tym incydencie zawiadomić policję ale na gorliwą prośbę poszkodowanego zrezygnował pod warunkiem że nie będzie próbował znów popełnić samobójstwa. Potem pojechał do dozorcy. Dozorca był już bardzo chory. Pluł jakąś mazią miał wysoką gorączkę, uskarżał się na silne bóle wewnątrz a na jego bokach pojawiły się 2 czarne plamy. Rieux dal mu środek oczyszczający krew i przykazał dużo pić. Na wszelki wypadek zadzwonił też do swojego kolegi lekarza ale ten stwierdził że to normalne. W nocy dozorca miał już gorączkę 40 stopniową i majaczył. Rano gorączka spadła i dozorca poczuł się lepiej ale po kilku godzinach znów gorączka wzrosła do 40 stopni. Rieux zdecydował się przewieźć go do szpitala jednak po drodze dozorca zmarł. Tarrou tak jak autor spisywał co działo się w tych dniach gdy narastała śmiertelność szczurów. Spisywał jednak wszystko piąte przez dziesiąte. Najczęściej opisywał staruszka z naprzeciwka który pluł na koty. Opisywał też reakcję na tę sytuację dyrektora hotelu i nocnego stróża w tym hotelu. Dyrektor jak i całe miasto był zaniepokojony ponieważ w mieście kilka osób zachorowało na gorączkę. Rieux dzień po śmierci dozorcy zadzwonił do kilku lekarzy i okazało się że w ciągu kilku dni było kilkanaście zachorowań na gorączkę. Większość z nich była śmiertelna. Rieux chciał izolować chorych ale było to trudne bez dekretów władz prefektury. Sytuację pogarszał upał w którym gorączka świetnie się rozprzestrzeniała. Doktor Rieux został wkrótce wezwany do Cottarda (tego człowieka który próbował się powiesić) aby wyjaśnić przyczyny jego zachowania. Gdy dotarł na miejsce nie było jeszcze Komisarza ale na podeście czekał na niego Grand. Grand zaczął opowiadać doktorowi o jego znajomości z Cottardem. W Polowie rozmowy przyszedł komisarz i musieli przerwać rozmowę. Rieux postanowił przygotować niedoszłego samobójcę do rozmowy z Komisarzem. Po krótkiej rozmowie doktora i Cottarda do pokoju gdzie leżał wszedł Komisarz i zaczął przesłuchanie. Szybko jednak wyszedł. Do wieczora doktor Rieux dostał jeszcze kilka wezwań do chorych na gorączkę. Wszyscy mieli wrzody, wymiotowali. Mieli gorączkę i pojawiały im się plamy na brzuchu i nogach. Teraz doktor już wiedział że wrzody trzeba rozcinać ale to niewiele pomagało bo szybko robiły się w ich miejsce nowe a chory szybko umierał. Rieux miał już swoje przypuszczenia co to może być za choroba a jego kolega Castel tylko go utwierdził w tym przekonaniu że to dżuma. Rieux wysłał jednak kilka próbek do analizy. Rieux po wyjściu Castela zaczął rozmyślać o epidemiach dżumy znanych mu z historii. Nie dowierzał że to mogło dziać się na jego oczach w czasach w których – jak twierdzono – dżuma zniknęła z krajów o klimacie umiarkowanym. Nagle zjawił się Grand z Cottardem. Cottard chciał tylko przeprosić za to co doktor musiał doznać z jego powodu a Grand przyszedł dać doktorowi wyniki statystyczne zgonów w mieście. W ciągu 2 dni zmarło 11 osób. Potem we trójkę poszli na plac d’Armes ale tam Grand stwierdził że musi już iść do domu. Cottard potwierdził to że po kolacji Grand nie wychodzi z domu. Potem Grand odszedł. Doktor umówił się jeszcze z Cottardem na jutro i oni też się rozeszli. Rieux po drodze rozmyślał o Grandzie (był on urzędnikiem merostwa). Następnego dnia postanowiono jednak zwołać komisję sanitarną. Spotkali się tam m. In. Prefekt, dyrektor, Castel, Rieux, i inni lekarze z prefektury. Okazało się że w prefekturze nie ma serum i trzeba je sprowadzić z Paryża. Poczyniono już w tym kierunku działania i telegram został wysłany do Paryża. Postanowiono przynajmniej na razie uznać iż nie jest to dżuma bo kilka rzeczy się nie zgadzało z klasycznym opisem dżumy. Nie została też potwierdzona zaraźliwość więc postanowiono poczekać na wyniki analiz. A na razie powziąć tylko takie środki aby nie dopuścić do śmierci zbyt wielu ludzi i nie wprowadzać paniki. Ostatecznie ustalono żeby podjąć środki zaradcze tak jakby była to dżuma ale nie wszyscy zgadzali się z tym iż choroba panująca w mieście to dżuma jednak aby nie dopuścić do wymarcie pół miasta postanowiono uznać chorobę za dżumę. Kilka dni później w niektórych częściach miasta pojawiły się afisze informujące ludność co ma robić aby uniknąć widma epidemii w prefekturze. Były to zalecenia ogólne takie jak Np. zgłaszanie chorych, rodziny ich pod obserwacją lekarza, dezynfekcja pomieszczenia itd. Rieux szybko zapoznał się z tymi zaleceniami i uznał że ą dobre. Po drodze spotkał granda który właśnie szedł do Cottarda. Grand uważał że Cottard bardzo się zmienił po próbie samobójczej. Postrzegał go jako człowieka bardziej otwartego i wesołego. Grand obiecał Rieux że spotkają się wieczorem. Zanim jednak się rozstali Grand opowiedział Rieux o zmianie poglądów politycznych Cottarda, o tym że Cottard zaczął bywać w dobrych restauracjach, zaczął dobrze współżyć z kupcami. Pewnego wieczora wyznał nawet że chciałby pisać książkę i w ogóle być artystą bo jak uważał artyści mają dużo lepiej. Potem się rozstali. Rieux poszedł więc do Castela omówić sprawę dżumy. Wieczorem Rieux zastał Cottarda w jadalni. Zaczęli rozmawiać. Nagle Cottard zapytał czy gdyby zachorował to Rieux wziął by go do swojego szpitala. Doktor przytaknął. Po jakimś czasie gdy doktor się już zbierał Cottard poprosił go aby podwiózł go do miasta. Doktor tak też zrobił. Następnego dnia Rieux jeździł po mieście i odwiedzał chorych. Większość z nich byli to chorzy na dżumę. Środki powzięte przez władzę okazały się nie dość wystarczające ponieważ wielu chorych nie zgłaszało się do szpitala. Liczba chorych wzrastała co dnia. Postanowiono zaostrzyć środki. W końcu też przyszło serum ale było go za mało. Wystarczało tylko dla obecnie chorych. Po kilkunastu dniach z Paryża przyszła depesza że mają zamknąć miasto i ogłosić stan dżumy.

  2. Skutkiem zamknięcia bram była rozłąka ukochanych. Został rozdzielone rodziny i kochankowie. Z początku pozwalano jeszcze na listy ale w obawie przed roznoszeniem wirusa zakazano tego. Zgodzono się za to na rozmowy międzymiastowe. Jednak w szybkim czasie wszystkie linie były zapchane wiec telefony ograniczono tylko do nagłych przypadków takich jak śmierć, ślub i narodziny. Ludziom został więc tylko telegram. Tak kontaktowali się z najbliższymi. Niektórzy kombinowali jak dostarczyć listy ale były to bezskuteczne zabiegi bo nigdy nie otrzymywano odpowiedzi. Ostatecznie prefektura zgodziła się na przyjazd tych co wyjechali z miasta przed epidemią. Jednak Malo kto wrócił ponieważ wszyscy bali się o bezpieczeństwo swoich bliskich. Wyjątkiem była zona doktora Castela która zdała sobie sprawę (tak jak jej mąż) że nie może żyć z daleka od męża (żony). Ludzie zamknięci w mieście chodzili po ulicach często rozmyślając o najbliższych. Starano się też żyć normalnie jednak było to dość trudne. W mieście znajdowali się również przybysze którzy przyjechali do miasta przed epidemią. Oni inaczej niż wszyscy znosili to przymusowe wygnanie. Niektórzy kiepsko to znosili. Port zwykle gwarny teraz umilkł. Nie było w nim żadnych statków oprócz tych przechodzących kwarantannę. Ludzie starali się jednak żyć normalnie. Co tydzień były publikowane statystyki ilu ludzi zmarło. W 6 tygodniu liczba ta wynosiła 345 zmarłych w ciągu ostatnich 7 dni. Dopiero wtedy ludzi zdali sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Towary takie jak żywność czy benzyna zaczęto wydzielać. Żywność dochodziła tylko drogą powietrzną. Z dnia na dzień bankrutowały też sklepy z towarami luksusowymi. Cottard znów rozmawiał z doktorem Rieux. Opowiadał mu różne historyjki na temat epidemii. Niektóre z nich były wymyślone. Przez ten czas nawet grand się poprawił ponieważ zawsze umiał dobrać słowa do tego co chciał powiedzieć a nie jak dawniej kiedy Mało mówił bo brakowało mu słów. Grand ożenił się bardzo młodo z Jeanne. Dla niej porzucił studia i podjął pracę w merostwie. 3 tygodnie po zamknięciu bram miasta na Rieuxa czekał dziennikarz Rambert. Przyszedł prosić doktora o pomoc. Rambert opowiedział doktorowi o swojej żonie która jest w Paryżu. Okazało się że Rambert chciał do niej jechać i prosił prefekta aby go wypuścił prefekt jednak się nie zgodził. Rambert prosił więc doktora aby ten wystawił mu zaświadczenie że dziennikarz nie ma dżumy i może wyjechać z miasta. Doktor jednak się nie zgodził. Rambert próbował go jeszcze przekonać ale bez skutecznie. Codziennie doktor biegał od chorego do chorego. Mało kto chciał wydać swoich bliskich lekarzom ze szpitala bo oznaczało to albo wyzdrowienie albo śmierć. Z początku więc policja i wojsko brało szturmem chorych (bo doktorzy biegli od jednego chorego do drugiego) potem jednak gdy każdemu z doktorów towarzyszył wolontariusz doktorzy zostawiali wolontariuszy w domach pacjentów a sami biegli do innych wezwań. Rieux prawie zawsze wracał do domu późno w nocy. Jego matka się o niego martwiła ale on ją uspokajał. Po miesiącu od zamknięcia bram postanowiono zorganizować tydzień modlitw do św. Rocha. Ostatniego dnia miała się odbyć uroczysta msza. W tym czasie tygodniowo umierało już około 500 osób. W niedzielę prawie cale miasto zjawiło się w katedrze. Ksiądz grzmiał z ambony że dopadła ich kara Boska. Kazal wszystkim klęknąć na kolana. Mówił że tylko przez nawrócenie zdołają się uratować. Ojciec Paneloux wierzył ze mieszkańcy Oranu się nawrócą i dżuma odejdzie. Przez kilka następnych dni kazanie księdza wzbudzało różne odczucia. Jedni uważali że nie było ono zbyt trafione a drudzy że wręcz przeciwnie. Pewnego dnia Grand spacerował po mieście z Rieuxem. Gdy Grand szturchnął niechcący jakiegoś mężczyznę spostrzegł że ten się głupkowato śmieje. Grand zaczął narzekać że w końcu w mieście zostaną tylko wariaci. Rieux zaproponował aby się czegoś napili. Tak też zrobili. Poszli do małej kawiarenki i ku zdziwieniu doktora Grand zamówił alkohol. Potem doktor odprowadził Granda do jego domu Grand zaprosił doktora na górę. Przeczytał mu na jego prośbę pierwsze zdanie książki którą Grand właśnie pisał. Grand marzył że to będzie jego największe dzieło które przyćmi wszystkie inne kiedykolwiek wydane. Niektórzy mieszkańcy chcieli się wydostać z miasta. Próbowali oni to osiągnąć na wiele sposobów które zawsze zawodziły. Dziennikarz Rambert też nie ustawał w dochodzeniu swojej racji iż jest w mieście obcy i powinni go wypuścić. W końcu zmęczył się bieganiem po urzędach ale nie odpuścił sprawy wydostania się z miasta. Pewnego dnia kilka osób dostało ankietę do wypełnienia. Rambert myślał że to po to aby go wypuścić jednak okazało się że te informacje są zbierane na wypadek jego choroby (i kilku innych osób nie będących mieszkańcami miasta) żeby zawiadomić rodzinę i uzyskać zwrot kosztów. Rambert stracił wtedy nadzieję że wydostanie się z miasta przed zakończeniem stanu epidemii. Snuł się codziennie od kawiarni do kawiarni aby tylko jakoś spędzić dzień. Czasem siadywał w poczekalni kolejowej bo tam było chłodniej i patrzył na plakaty zachęcające do dalekich podróży. Rozmyślał wtedy o Paryżu i swojej dziewczynie. Kilka dni później rozpoczęły się upały. Ruch na ulicach zamarł. Wszyscy siedzieli w domach przy zamkniętych okiennicach. Żandarmi tylko strzelali do kotów i psów które mogły roznosić pchły. Tygodniowo zaczęło umierać prawie 700 osób. To pogrążało miasto w smutku. Dyrektor hotelu w którym mieszkał Tarrou ciągle narzekał że gdyby nie ostatni goście którym chciał zrobić przyjemność to dawno był już zamknął hotel. W Hotelu pracował też pewien stróż który każdemu mówił że przewidział że wybuchnie epidemia dżumy. Tarrou już nie oglądał codziennie staruszka który pluł na koty. Staruszek zły od paru dni w ogóle nie wychodził na balkon. Pewnego dnia Tarrou poszedł z doktorem Rieuxem do starego astmatyka. W domu tego chorego nie było żadnego zegarka ponieważ uważał że zegarek to Recz głupia i droga. Czas mierzył przerzucając ziarnka grochu z jednego garnka do drugiego. Po określonej liczbie garnków należało mu się odpowiednie jedzenie. Np. po 15 garnkach zawsze jadł przekąskę. Chory miał 75 lat i od 25 lat leżał w łóżku choć mógł chodzić. Z miasta wyjechał tylko raz w sprawach rodzinnych ale gdy tylko wysiadł na stacji w obcym mieście nie uszył się ani kroku dalej i wrócił pierwszym pociągiem do domu. W mieście każdy dzień wygląda tak samo. Rano ludzie jadą tramwajami do pracy a potem otwierają się sklepy i kawiarnie. Rozpoczyna się też sprzedaż ,, Kuriera epidemii” który wziął sobie za zadanie informować ludzi o chorobie i publikować zarządzenia władz. Większość miejsca jednak szybko zajęły preparaty które miała zapobiec zarażeniu. Kawiarnie szybko się zapełniają ponieważ personel dba o czystość i ludzie czują się bezpieczni. Około 14 miasto wyludnia się. Tarrou poprosił doktora Rieuxa o spotkanie. Doktor kazał mu przyjść do jego domu. W domu Rieuxa jak codziennie czekała na niego matka. Martwiła się ona o syna ale wiedziała że tak trzeba bo on pomaga ludziom szczególnie że od kilku dni zwiększyła się liczba chorych i zmarłych a także pojawił się nowy tym dżumy czyli dżuma płucna. Tarrou zaproponował doktorowi stworzenie ochotniczych oddziałów sanitarnych tak jak chciał tego prefekt. Doktor zgodził się ale wolał aby w tych oddziałach znaleźli się ludzie wolni a nie więźniowie jak tego chciał prefekt. Doktor pytał się czy Tarrou dobrze się zastanowił nad wstąpieniem wraz z kolegami do oddziałów sanitarnych. Tarrou jednak nie odpowiedział mu wprost tylko skierował rozmowę na kazanie księdza Paneloux i na wiarę w Boga (Rieux w niego nie wierzył bo jak twierdzi przestałby wtedy leczyć ludzi i zostawił by ich na łaskę lub niełaskę Boga). Doktor uważał że chorych przed czymś broni jednak nie potrafił powiedzieć dokładnie przed czym. Wybór zawodu argumentował prawie ślepym wyborem i nie przewidywał iż nie będzie mógł nigdy pogodzić się ze śmiercią pacjentów. Potem Rieux przedstawił Tarrou swojej matce i obaj pojechali do pacjenta, starego astmatyka. Następnego dnia Tarrou zebrał pierwszą grupę ochotników do oddziałów sanitarnych. Surowicy było zbyt mało w mieście więc Castel postanowił wyprodukować własną surowicę z hodowli mikroba dżumy jaki rozpanoszył się w Oranie. Uważał że ta surowica będzie skuteczniejsza bo ta z zewnątrz była na klasyczny typ dumy a ten typ z Oranu trochę się od niego różnił. Grand nadal pisał książkę, pracował w merostwie a między 18 a 20 pełnił funkcję sekretarza oddziałów sanitarnych. Potem Tarrou Rieux i Grand prowadzili rozmowy na różne tematy. Grand co chwilę zmieniał przymiotniki opisujące konia i amazonkę (bohaterów jego książki) W końcu amazonka została smukła a konia określił jako czarna kasztanka ale Rieux stwierdził że to nie możliwe bo kasztan to kolor konia a nie rasa. Grand przyjął więc propozycję Tarrou i kasztanka była okazała. Grand jednak przez kilka następnych dni chodził do pracy bardzo roztargniony bo rozmyślał nad swoją powieścią. W końcu dostał naganę. Rambert nie ustawał w swoich dążeniach do wyjścia z miasta. Skarżył się na bezskuteczność w zarządzie prowincji. To wszystko dotarło do uszu Cottarda bowiem gdy pewnego dnia Rambert zwierzał się ze swoich nieudanych prób wydostania się z miasta doktorowi Rieux. U doktora był Cottard. Kilka dni potem Cottard spotkał Ramberta na mieście i powiedział o jakiejś organizacji która mogłaby mu załatwić wyjście z miasta. Cottard poszedł więc z Rambertem do jednej z kawiarni i zapytał się o niejakiego Garcie. Właściciel jednak powiedział że nie pojawił się on w kawiarni od kilku dni. Obiecali że wrócą wieczorem. Własciciel obiecał za to sprowadzić Garcię. Wieczorem tak jak było ustalone spotkali się. Wypili przy kontuarze 3 kolejki i wyszli. W porcie Cottard wyłożył Garcii całą sprawę. Garcia się zgodził ale zaznaczył że będzie to kosztowało. Oznaczył że mają być jutro pod urzędem celnym. Potem odszedł do portowego szynku. Przed umówioną porą Cottard i Rambert wspinali się po ulicach pod urząd celny który częściowo został zaadaptowany na szpital. Po drodze spotkali Tarrou i Rieuxa. Cottard i Rambert odmówili odwiezienia do miasta z powodu tego iż się tu umówili z kimś. Podczas ich rozmowy podszedł jeszcze sędzia śledczy ale po krótkiej rozmowie się oddalił. Po chwili Cottard i Rambert ruszyli dalej. Po urzędem czekał już na nich Garcia ale musieli czekać na Raoula który zajmował się ,,wyjściami”. Wkrótce Raoul się zjawił. Zostawiwszy Garcię pod urzędem oznajmił iż będzie to kosztować Ramberta 10 000 franków. Rambert się zgodził. Następnego dnia Rambert i Raul mieli zjeść razem obiad. Tak też się stało. Okazało się ze na spotkanie przyszedł jeszcze ktoś o kim Raoul mówił nasz przyjaciel. Obiecali oni Rambertowi że skontaktują go z ich ludźmi którzy z kolei skontaktują go z zaufanymi strażnikami a w sposobnym momencie strażnicy wypuszczą Ramberta za bramę i wskazali człowieka którym ma uregulować rachunek za ,,wyjście”. Następne spotkanie miało się odbyć za 2 dni. Dopiero po wyjściu z restauracji ,,Nasz przyjaciel” wyjawił Rambertowi swoje nazwisko: Gonzales. Rambert w ciągu tych 2 dni spotkał się z doktorem Rieux. Porozmawiali trochę na temat jego wyjazdu i o tym jak rozprzestrzenia się choroba. Rieux bał się iż jeśli epidemia się rozszerzy będzie brakować lekarzy choć i tak już 10 lekarzy przyjechało z zewnątrz oraz 100 osób personelu medycznego ale to ledwo obecnie wystarcza. Gdy nadszedł czas spotkania Rambert zjawił się pierwszy więc poszedł do katedry. Gdy z niej wyszedł zobaczył Gonzalesa wracającego z miejsca spotkania. Gonzales wyjaśnił iż znajomi się nie zjawili. Spotkanie doszło do skutku następnego dnia. Znajomi Gonzalesa byli to bracia prawie bliźniacy. Mieli na imię Marcel i Louis. Mieli oni za kilka dni objąć warte przy bramie. Rambert miał się przenieść do ich mieszkania czekać aż po niego przyjdą bo 2 pozostali strażnicy pilnujący razem z braćmi na pewno by nie weszli w konszachty z nimi. Następne spotkanie miało być za 2 dni w hiszpańskiej restauracji skąd mieli pójść do mieszkania strażników. Pierwszą noc Gonzales miał spędzić z Rambertem. Po jakimś czasie Rambert spotkał Tarrou. Umówili się iż jeśli Rieux i Tarrou będą mieli wieczorem trochę czasu mają przyjść do hotelowego baru. Tak tez zrobili. Doktor i Tarrou pojawili się tam o 23:00. Tarrou i Rieux pytali się jak tam jego ,,wyjście” Powiedzieli też ze Rambert przydałby się im w służbach sanitarnych. Rambert jednak nic im nie odpowiedział. Następnego dnia czekał na Gonzalesa ponad 2 godziny ale się nie zjawił. O 21:00 poszedł więc do domu a rano odwiedził doktora z pytaniem o kontakt z Cottardem Rieux powiedział mu żeby przyszedł do niego dziś wieczorem bo Cottard ma do niego przyjść. Rambert tak też zrobił. Wieczorem do doktora przyszli Tarrou i Cottard. Rozmawiali oni o jedynym przypadku wyzdrowienia i się spierali czy pacjent miał dżumę czy nie. Rozmawiali też o sytuacji w mieście. Nagle Tarrou palnął coś o procesie Cottarda. Okazało się że Cottard kiedyś dawno temu popełnił przestępstwo i teraz ktoś go sypnął. Dżuma jednak przerwała proces ale wie że jak dżuma się skończy to zostanie skazany w najlepszym przypadku na więzienie. Wtedy wszedł Rambert. Cottard jednak nie znał adresu ani Gonzalesa ani Garcii więc wszystko trzeba było zacząć od nowa. Po kilku dniach doszedł do punktu w którym znajomość się urwała. W ten dzień spotkał się z doktorem i Tarrou. Tarrou wyraził przypuszczenie że i tym razem oni się nie pojawią bo Rambert jeszcze nie rozumie praw dżumy. Potem rozmawiali o sensie życia i trochę o dżumie. Potem wszyscy się rozeszli. Tarrou przed wyjściem powiedział Rambertowi iż żona Rieuxa jest w sanatorium o czym Rambert nie wiedział. Następnego dnia Rambert zadzwonił do doktora i powiedział że będzie z nimi pracował dopóki nie znajdzie sposobu wydostania się z miasta.

  3. Więźniowie pracowali z zapałem. Największe żniwo dżuma zbierała na razie w dzielnicach na obrzeżach miasta ale teraz od kilkunastu dni wiał silny wiatr i przenosił zarazki do dzielnic handlowych położonych bliżej centrum. Wiatr wiał nie przerwanie przez całe dnie w skutek czego na ulicach było mniej przechodniów bo strasznie się kurzyło w mieście. Ludzie szybciej śpieszyli wieczorami do kawiarń lub domów. W końcu władze wpadły na pomysł aby z dzielnic najbardziej zadżumionych mogli wychodzić tylko ci których praca jest niezbędna. W mieście wzrosła też liczba pożarów spowodowanych upałem i suchotą ale i na skutek tego iż niektórzy podpalali swoje domy w nadziei że w ten sposób zabiją dżumę. W końcu aby coś zaradzić władze ogłosiły że za podpalenie będzie więzienie. Ludzie przestali podpalać domy bo bali się że w więzieniu szybciej złapią dżumę bo więzienie to zbiorowość a w zbiorowości szybciej łapie się takie choroby. Niektórych strażników odznaczano za zasługi podczas epidemii. Odznaczenia nadawano pośmiertnie. W mieście wzrosła też ilość kradzieży. Zdarzało się że złodzieje wchodzili do domów zamkniętych i objętych kwarantanną lub zamkniętych z powodów sanitarnych. Złodzieje wchodzili też do płonących domów na oczach ich właścicieli. Władze wprowadziły stan oblężenia i rozstrzelano 2 złodziei ale to nie przyniosło żadnego rezultatu. Pogrzeby odbywały się maksymalnie szybko. Nie wolno było czuwać przy zmarłym. Zmarłych w dzień chowano bezzwłocznie. Jeśli rodzina mogła przyjść na pogrzeb (bo Np. nie była objęta kwarantanną) to przychodziła do szpitala doktora Rieux tam ładowano trumnę do specjalnie przerobionych aut i podjeżdżano pod bramy. Tam strażnicy ostemplowali trumnę i kondukt ruszał dalej. Na cmentarzu czekał już ksiądz i wiele dołów. Pogrzeb trwał 15 minut. Było to dobre rozwiązanie dopóki epidemia nie rozszerzyła się. W mieście w tym czasie zaczynało też brakować jedzenia więc ludzie zamiast się zastanawiać nad niegodnym pogrzebem bliskich zajęli się zdobywaniem jedzenia. Gdy epidemia przybrała na sile wyeliminowano z pochówku rodzinę. Teraz mogła być tylko przy bramie cmentarnej. Codziennie ambulanse po kilka razy zawoziły trupy na cmentarz. Wieczorem ciała złożone w cmentarnej szopie chowano w masowych grobach. Groby były oddzielne dla kobiet i mężczyzn. Do takiego dołu wyładowywano ciała i zasypywano je niegaszonym wapnem a potem ziemią. I tak kilka warstw aż dół się wypełnił. W końcowej fazie epidemii chowano zmarłych jak popadło bez względu na płeć. W sierpniu jednak zaczęło brakować miejsca na cmentarzu a nawet poza jego murami. Postanowiono więc palić ciała. Użyto do tego wagoników które kiedyś jeździły nad morze. Tam na skałach znajdował się stary piec krematoryjny. Ludzie gdy dowiedzieli się co się tam dzieje chodzili na skały i wrzucali do wagoników kwiaty. Dym z krematorium musiano skierować w inną stronę bo mieszkańcy dzielnic na obrzeżach bali się nawrotu dżumy. Pojawił się też pomysł wyrzucania ciał do morza jeśli epidemia jeszcze się rozszerzy bo wtedy z niczym już nie będą nadążać i chorzy mogą zacząć umierać na ulicach. Ludzie coraz bardziej zaczynali tęsknić za bliskimi. Niektórzy wpadali nawet w rozpacz. Nie potrafili już kochać ani przyjaźnić się tak na serio. Wszyscy martwili się o sową przyszłość i żyli z dnia na dzien. Niektórzy szukali pocieszenia w audycjach radiowych czy w artykułach gazet choć niektóre z nich mogły być trochę zmyślone.

  4. Przez kilka dni nic się nie działo oprócz tego że przyszedł upragniony deszcz. Dopiero teraz większość odczuła jak bardzo wszyscy zaangażowani w leczenie są zmęczeni. Zmęczenia nie odczuwali tylko Rieux, Tarrou i Rambert. Grand nadal prowadził statystykę śmiertelności ale obiecał sobie ze jak tylko epidemia się skończy i będzie można wyjechać z miasta pojedzie na wakacje i zajmie się swoją powieścią. Grand i Rieux często rozmawiali o swoich żonach. Rieux nie wierzył zapewnieniom swojej żony iż czuje się dobrze i napisał do głównego lekarza sanatorium. Ten odpisał mu że pani Rieux się pogorszyło nic jednak jej o tym nie wspomniał w swoim telegramie. Notatki które prowadził Tarrou straciły różnorodność jak twierdził doktor z powodu zmęczenia. Rambert opiekował się budynkiem kwarantanny znajdującego się obecnie w hotelu gdzie mieszkał. Rieux odczuł zmęczenie dopiero wtedy gdy zobaczył śpiącego Castela z twarzą starą i zużytą (zawsze wydawał mu się odmłodzony) Castel tego dnia ,,opublikował” swoje serum na dżumę i wypróbował je na synku pana Othona. Ludzie w mieście coraz mniej dbali o higienę. Np. nie stosowali specjalnych kropli wybierając się do chorych. Jedynym człowiekiem zadowolonym w tej sytuacji był Cottard który spotykał się z Tarrou jak tylko często mógł. Cottard twierdził że może żyć w zamknięciu ale tylko z innymi bo sam nie. Miał też swoje przemyślenia. Np. o tym że nie można złapać 2 chorób jednocześnie. Dżuma była w smak Cottardowi bo czuł się współwinny i nareszcie czuł więź z innymi ludźmi. Często Tarrou i Cottard wychodzili wieczorami i nocami na spacery a czasem szli do jednej z kawiarń. Wszystko to dogadzało Cottardowi bo wreszcie mógł żyć tak jak chciał odwiedzając nawet najlepsze kawiarnie. Pewnego dnia poszli do teatru. Tam od paru miesięcy co tydzień grano Orfeusza i Eurydykę. Spektakl jednak nadal się podobał ludziom. Aktorzy przyjechali wiosną do miasteczka dać trochę przedstawień jednak teraz epidemia zatrzymała ich w mieście i zgodnie z umową musieli dawać co tydzień jedno przedstawienie. Przez pierwsze dni września Rambert pracował z Rieuxem. Planował równocześnie ucieczkę. Spotykał się z Gonzalesem o raz z Marcelem i Louisem. W 4 postanowili że tym razem Rambert zamieszka u braci w porcie i tam poczeka na zmianę warty. Rambert musiał czekać 2 tygodnie bo straże teraz zmieniały się co 15 dni. Rieux nie próbował zatrzymać Ramberta ale kazał mu się spieszyć bo pan Othon zawrócił uwagę doktorowi iż Rambert za bardzo rzuca się w oczy rozmawiając z kontrabandą. Po tygodniu Rambert zamieszkał u braci i całe dnie spędzał w ich domu (nie mógł często wychodzić aby nie rzucać się w oczy) sam lub rozmawiając z ich matką starą Hiszpanką. Nagle w środę Marcel oznajmił że jutro o północy ma być gotów do ucieczki bo na razie są tylko we dwóch na warcie z 4 strażników bo jeden strażnik zachorował a drugiego objęto kwarantanną. Rambert przez cały czwartek nie potrafił znaleźć sobie miejsca. O 16 wyszedł z domu i udał się do doktora Rieuxa. Sierżant pilnujący szpitala skierował go do gabinetu Tarrou. Tam Rambert nalegał aby spotkać się z doktorem bo dziś o północy wyjeżdża. W końcu Tarrou ustąpił i zabrał go do doktora. Najpierw jednak poszli włożyć maski chroniące przed zarazkami. Gdy podeszli do doktora on właśnie rozcinał pachwiny pacjentowi gdy zauważył Tarrou odłożył narzędzia a Tarrou zdał mu relację co i jak. Potem powiedział że przyprowadził Ramberta bo on wyjeżdża dziś w nocy. Gdy jechali jednak autem Rambert stwierdził że jednak nigdzie się nie wybiera. Zaczął się tłumaczyć doktorowi ze swojego wyboru. Tarrou zrobił mu więc plan dzielnicy którą miał zbadać. Rambert o północy na pytanie doktora czy uprzedził braci i zmianie planów odpowiedział że posłał kartkę zanim przyszedł do nich. Serum które opracował Castel po raz pierwszy wypróbowano w październiku na synku pana Othona. Cała jego rodzina nie potrafiła pogodzić się z chorobą dziecka ale pozwolili go zbadać doktorowi Rieux i poddali się kwarantannie. Córka pana Othona i jego żona poszły do hotelu a pan Othon do obozu odosobnienia na stadionie. Synka zabrano do szpitala. Przypadek był beznadziejny i doktor postanowił wypróbować na chłopcu serum Castela. Całą noc siedzieli przy dziecku Tarrou, Castel i Rieux. Rano odwiedzili go Grand, Rambert i Paneloux. Rieux miał świadomość tego że to dziecko umiera. Gdy już było bardzo źle Paneloux pobłogosławił je i chciał wyjść. Rieux pobiegł za nim. Ksiądz jednak nadal obstawał przy swoim iż epidemia to kara boska. Rieux chciał go przekonać że tak nie jest bo syn pana Othona był nie winny a umarł. Księdza jednak to nie przekonało choć zaczął się jakby przełamywać. Rieux zaprosił go aby przyłączył się do nich i pomagał im w walce z chorobą. Ksiądz tak też zrobił i zaczął aktywnie pomagać przy chorych. Po kilku dniach wygłosił swoje drugie kazanie na temat czy ksiądz może radzić się lekarza. Rieuxa zainteresował ten temat i obiecał wysłuchać kazania. Obecnie ludzie woleli nosić medaliki i amulety niż chodzić do kościoła. Odkąd Paneloux zaczął pomagać przy chorych bardzo się zmienił. W mieście zaczęły krążyć plotki że na wiosnę epidemia ma się skończyć. Niektórym dało to nadzieję na odzyskanie normalnego życia. Paneloux na kazaniu mówił głosem łagodnym. Była wyraźna różnica między I a tym kazaniem. Ksiądz uważał teraz że w dżumie nie ma nic do wyjaśnienia że ją po prostu trzeba przyjąć. Nie twierdził już że jest to kara boska. Odwoływał się też do śmierci syna pana Othona. Ksiądz mówił też aby nie popadać w skrajności jakie miały miejsce podczas epidemii dżumy w innych państwach w zeszłych stuleciach. Twierdził że trzeba ufać Bogu. Po skończonym kazaniu ludzie komentowali to kazanie w różny sposób. Większość była sceptycznie nastawiona do ojca Paneloux. Niedługo potem Paneloux musiał się przeprowadzić do pewnej starszej kobiety z którą szybko się pokłócił. Od kilku dni czuł się źle. Pewnej nocy dostał gorączki. Rano nie wyszedł z pokoju więc gospodyni weszła do jego pokoju. Paneloux nie chciał lekarza. Odpowiedział gospodyni w dość opryskliwy sposób. Potem przeprosił ją że opryskliwie się odezwał i wytłumaczył dlaczego nie chce lekarza. Gospodyni przyniosła mu ostatecznie ziółka. Nadal go pielęgnowała ale stan księdza się pogarszał. W końcu zdecydowała że poczeka do rana i jeśli jego stan się nie poprawi to zadzwoni po lekarza. Tak też się stało. Rieux przyjechał w południe. Stan księdza był już krytyczny. Przewieziono go w końcu do szpitala ale zmarł nastepnego dnia. Nie miał typowych objawów dżumy więc na jego karcie kontrolnej napisano ,,przypadek wątpliwy”. Święto wszystkich świętych tego roku było nie obchodzone bo śmierć była wszechobecna i oswojono się z nią. Nikt też nie miał ochoty iść na cmentarz. Dżuma teraz zatrzymała się i liczba zmarłych nie wzrastała z tygodnia na tydzień. Spadła liczba przypadków zachorowań na dżumę z dymienicami ale za to wzrosła liczba przypadków dżumy płucnej. Prefektura nie wiedziała co o tym myśleć. Najpierw byli optymistycznie nastawieni a potem wrócili do pesymizmu. Tarrou i Rambert pewnego dnia poszli zobaczyć jeden z obozów odosobnienia który mieścił się na stadionie. Tam ludzie odbywali kwarantannę. Zabrali ze sobą Gonzalesa który niekiedy pilnował bram. Większość ludzi na stadionie siedziała na trybunach i nic nie robiła. Szatnie i inne pomieszczenia stadionowe zostały zamienione na biura i izby chorych. W pierwszych dniach po powstaniu obozu było tu gwarno ale z czasem gwar milkł aż w końcu tak jak obecnie zapanowała cisza. Nagle podszedł do Ramberta i Tarrou administrator i oznajmił że chce ich widzieć pan Othon. Rambert i Tarrou poszli z nim do pana Othona a potem administrator zabrał Gonzalesa do swojego biura. Gdy Rambert i Tarrou podeszli do pana Othona ten trochę się ucieszył. Wiedział już o śmierci syna i pytał się czy nie cierpiał. Tarrou powiedział że nie cierpiał. Po krótkiej rozmowie rozstali się a po drodze Rambert i Tarrou poszli pożegnać się z Gonzalesem. Gdy oni już wychodzili glos w głośniku oznajmił iż wszyscy mają udać się do namiotów aby można im było rozdać kolację. Poranki zaczęły być coraz chłodniejsze i mokrzejsze. Listopad rozgościł się w mieście na dobre. Pewnego dnia Tarrou szedł razem z doktorem Rieux do Cottarda. W dzielnicy gdzie mieszkał Cottard zostali zaproszeni na taras balkonowy bo balkony w tej dzielnicy łączyły się ze sobą. Siedząc na tarasie Rieux i Tarrou obserwowali port i latarnię. Rozmawiali też o relacji między nimi. Potem opowiedział doktorowi o swoim ojcu. W dzieciństwie Tarrou był ślepo zapatrzony w ojca. Uważał go za człowieka dobrego i mądrego. Jego mniemanie o nim zmieniło się gdy ojciec wziął go na rozprawę sadową na której wydał wyrok śmierci. Wtedy Tarrou zmienił zdanie o ojcu i rok później się wyprowadził z domu. Przychodził tylko od czasu do czasu w odwiedziny głównie do matki. Po śmierci ojca wziął matkę do siebie. Tarrou zmagał się trochę z biedą i wyuczył się mnóstwa zawodów aby przeżyć. Po pewnym czasie matka Tarrou również zmarła. Gdy skończył opowieść zaproponował aby pójść nad morze. Tak też zrobili. Jako jedyni weszli na molo a w końcu wykąpali się w morzu. Potem z nowymi siłami wrócili do miasta. W grudniu otworzono nowy szpital. Pewnego dnia Rieux dostał od pana Othona list w którym pisał że nie chcą go wypuścić z obozu bo zgubili jego datę przybycia (okres kwarantanny minął). Rieux zlecił to Rambertowi aby się tym zajął. Po kilku dniach pan Othon wyszedł z obozu. Przyszedł do Rieuxa i oznajmił iż chciałby się zatrudnić jako ochotnik w administracji obozu. Rieux obiecał się tym zająć. W końcu Othon zaczął pracę w obozie. Pewnego dnia zauważono zniknięcie Granda wszyscy poszli go szukać. W końcu doktor znalazł go przed jedną z witryn sklepowych. Był to okres Bożego Narodzenia więc Grand jeszcze bardziej zatęsknił za swoją ukochaną. Grand jednak zachorował na dżumę. Rieux i Tarrou postanowili go pielęgnować. Po podaniu serum Castela Grand niespodziewanie wyzdrowiał. Wcześniej jednak kazał spalić swój rękopis ale po wyzdrowieniu obiecał zacząć wszystko na nowo. W ciągu tygodnia jeszcze 4 osoby wyzdrowiały. Statystyki tygodniowe oznajmiły iż dżuma się cofa. Do miasta powróciły też szczury.

  5. Dżuma powoli się cofała. Wskazywały na to nawet statystyki. Z tygodnia na tydzień było mniej chorych. Czasami wybuchała jeszcze w pewnych dzielnicach epidemia ale były to krótkie kilkudniowe ataki. Mieszkańcy z początku ostrożnie podchodzili do tego faktu ale coraz chętniej rozmawiali o życiu po epidemii. Pewnego dnia zachorował też pan Othon. Niestety zmarł po kilku dniach. Niektórzy określali go pechowcem dżumy bo tak określano ludzi którzy zmarli na dżumę w ostatnich 3 tygodniach epidemii. W styczniu wzmocniły się ucieczki z miasta bo niektórzy nie mogli już wytrzymać rozłąki z bliskimi lub bali się że na końcu zachorują i umrą nie zobaczywszy bliskich. Ceny w sklepach spadły. Do klasztorów wrócili zakonnicy a do koszar wojsko. 25 stycznia ogłoszono że za 2 tygodnie otworzą bramy. Profilaktyka miała być stosowana jeszcze przez miesiąc. Przywrócono też oświetlenie na ulicach miasta. 25 stycznia Tarrou, Rieux i Rambert zobaczyli pierwszego kota. Tarrou pomyślał o staruszku który dokuczał kotom że będzie zadowolony. Jedynym człowiekiem którego nie cieszyła kończąca się epidemia był Cottard bo obawiał się aresztowania. Odkąd statyści zaczęli wskazywać cofanie się dżumy notatki Tarrou zrobiły się mniej czytelne i dziwaczne. Tarrou często przechodził od tematu do tematu a jego pismo stało się mało czytelne. Tarrou zastanawiał się gdzie jest staruszek który dokuczał kotom bo od kilku dni nie wychodził do okna. Cottard czasem spotykał się z doktorem Rieux ale pytał go głównie o prognozy choroby. Czasem znikał na całe dnie. Po 25 stycznia zniknął prawie zupełnie. Pewnego wieczora Cottard spotkał Tarrou. Cottard prosił go aby ten poszedł z nim. Tarrou niechętnie ale się zgodził. Po drodze rozmawiali o epidemii. Cottardowi marzyło się aby miasto zaczęło żyć od zera i on nie musiał iść do więzienia. Nagle z bramy wyszło 2 mężczyzn i podeszli do Cottarda. Ten gdy tylko zapytali się go o nazwisko zwiał. 2 dni potem Tarrou zachorował. Miał objawy początkowe dżumy. Doktor postanowił (za namową matki) zatrzymać go w domu. Podał mu też na wszelki wypadek serum Castela. Rieux i jego matka czuwali przy chorym całą noc. W pewnym momencie doktor kazał się położyć matce bo o 8 rano musi go zastąpić. Nad ranem Rieux obudził się i spostrzegł że Tarrou też śpi ale zaraz się obudził. Doktor stwierdził że to tylko polepszenie poranne i gorączka niedługo wróci. Tak też się stało. Gorączka wróciła w południe. Doktor do tego czasu zdążył załatwić sobie w szpitalu zastępstwo aby mógł posiedzieć przy chorym. Tarrou gasł w oczach. Pluł już tylko krwią. A jego dymienic nie można było otworzyć. Tarrou zmarł tej nocy. Na zewnątrz już jeździły auta choć jeszcze nie było zezwolenia. Następnego dnia doktor dostał telegram z wiadomością że jego żona zmarła 8 dni temu. W lutym otworzono bramy miasta. Pociągi i statki zaczęły kursować. Przyjechali wszyscy bliscy mieszkańców Oranu. Przyjechała nawet narzeczona Ramberta. Niektórzy jednak nie zastali swoich bliskich na dworcu ani w ich domach. W mieście jednak świętowano. W Kociołach biły dzwony i odprawiano modły dziękczynne. Mieszkańcy miasta spacerowali po mieście wraz z bliskimi pokazując im miejsca jako relikty dżumy lub bawiąc się w kawiarniach. Rieux szedł wśród tłumów na przedmieście w odwiedziny do Cottarda i Granda. Jednak gdy skręcił w ich uliczkę okazało się że nie może iść dalej bo jakiś wariat strzela do ludzi. Przy blokadzie spotkał Rieux Granda. Oboje zorientowali się że tym wariatem jest Cottard. W końcu gdy nadeszły posiłki pojmano Cottarda i wywleczono go z jego mieszkania. Cottard cały czas krzyczał. W końcu Rieux i Grand mogli wejść. Po chwili pożegnali się i Rieux poszedł odwiedzić starego astmatyka. Rozmawiali oni m. In. O pomniku dla zmarłych na dżumę.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Opracowania lektur, Dżuma - Albert Camus, Dżuma
Albert Camus Dzuma 1
Albert Camus Dżuma
Opracowanie Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dżuma (opracowanie)
Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dżuma
ALBERT CAMUS DŻUMA
albert camus dżuma 2
Albert Camus Dżuma
Albert Camus Dzuma
ALBERT CAMUS DŻUMA
Albert Camus — Dżuma
Albert Camus Dżuma
Dżuma - streszcenie , Albert Camus
Dżuma Alberta Camus jako powieść ezgystencjalna doc
Dżuma Albert Camus
Dzuma Albert Camus

więcej podobnych podstron