św. Andzej Bobola (1591-1657)
św. Andrzej Bobola
(1591 - 1657)
Jestem katolickim kapłanem
Andrzej Bobola był typowym Polakiem. Porywczość, nieopanowanie i niecierpliwość ścierały się w nim z poświęceniem, gorliwością, umiejętnością znoszenia niewygód i ponadprzeciętną odwagą. Umiłował Chrystusa. Został męczennikiem i bohaterem.
Urodził się w 1591 r. Strachocinie k. Sanoka, w szlacheckiej, głęboko wierzącej rodzinie. Kiedy miał 15 lat. rodzice wysłali go na naukę do znakomitego kolegium jezuickiego w Braniewie. Po pięciu latach młody Bobola trafił do Wilna i postanowił zostać jezuitą. Studiował, nauczał i katechizował. Przełożeni wysyłali go do Braniewa i Pułtuska, a potem skierowali na studia do Akademii Wileńskiej. 12 marca 1622 r. został wyświęcony na kapłana. Nie był typem naukowca. Uczył się dość dobrze ale nie zdał najważniejszego końcowego egzaminu podsumowującego siedem lat studiów filozoficzno-teologicznych. Nieprzeciętne były jednak jego apostolska gorliwość i dar głoszenia Słowa Bożego, które ujawniły się podczas pobytu w Nieświeżu. Ostateczne śluby zakonne złożył dopiero w 1630 r. Kolejne 13 lat to nieustanna tułaczka po jezuickich placówkach - Bobrujsk, Płock, Warszawa, ponownie Płock, Łomża i Wilno. Administruje, naucza, pełni funkcję moderatora Sodalicji Mariańskiej a przede wszystkim głosi doskonałe kazania, spowiada i nawraca.
W 1642 r. 51-letni Bobola został skierowany do kolegium w Pińsku - stolicy Polesia, miasta położonego wśród nieprzebytych bagien i lasów. Dopiero tam - pośród zdziczałych i zabobonnych Poleszuków i prawosławnych schizmatyków -jego dar nawracania rozkwitł w pełnej krasie. Jego dziewięcioletnia posługa w Pińsku - przerwana w połowie dla poratowania zdrowia pobytem w Wilnie - znaczona była licznymi kilkudniowymi wyprawami misyjnymi. Wielkim sukcesem Andrzeja Boboli stało się nawrócenie na katolicyzm mieszkańców dwóch wsi: Bałandycze i Udrożyn. Jego apostolska działalność stała się wkrótce solą w oku dla prawosławnych, którzy nazwali go "obmierzłym jezuitą" i "duszochwatem".
Wkrótce nadeszła sposobność, by się z nim rozprawić. W 1655 r., gdy Polskę "zalali" Szwedzi, na jej wschodnich rubieżach grasowały watahy kozaków, żywiących szczególną nienawiść do "Lachów", katolików, unitów i jezuitów. Rozpoczął się czas mordów i grabieży.
|
W połowie 1657 r. jeden z kozackich oddziałów zajął Pińsk. W obliczu śmiertelnego zagrożenia Bobola wyjechał z miasta i udał się do Peredyla. 16 maja, kozacy dotarli do Janowa Poleskiego, gdzie wymordowali wszystkich żydów i katolików. Ktoś doniósł im wówczas, że w pobliskiej miejscowości ukrywa się groźny jezuita - "duszochwat". Kozacy schwytali go gdy jechał wozem i zaczęli nakłaniać do przyjęcia prawosławia. Odmówił. Skatowali go, wyrwali paznokcie, przytroczyli do koni i zawiedli czterokilometrową drogą na janowski rynek. Po przyjeździe zdzielili go szablą w głowę. Zasłaniając się stracił trzy palce. Kolejny cios trafił w nogę. Zawlekli go potem do szopy w której szlachtowano zwierzęta. "Zapytany, czy jest łacińskim księdzem, odparł Andrzej: Jestem katolickim kapłanem. W tej wierze się urodziłem i w niej też chcę umrzeć. Wiara moja jest prawdziwa i do zbawienia prowadzi. Wy powinniście żałować i pokutę czynić, bo bez tego w waszych błędach zbawienia nie dostąpicie. Przyjmując moją wiarę, poznacie prawdziwego Boga i wybawicie dusze swoje. Te słowa nie tylko nie pobudziły zbrodniarzy do litości, ale wprawiły ich w taką wściekłość, że z niesłychanym okrucieństwem zaczęli stosować do żołnierza Chrystusowego najsroższe męki. Powtórnie obity biczami, na wzór Chrystusa uwieńczony został dotkliwym spowiciem głowy, policzkami straszliwie sponiewierany i zakrzywioną szablą zraniony upadł. Niebawem wyrwano mu prawe oko, w różnych miejscach zdarto mu skórę [na plecach na kształt ornatu, posypując tę ranę sieczką i plewami], okrutnie przypiekając rany ogniem i nacierając je szorstką plecionką. I na tym nie koniec: obcięto mu uszy, nos i wargi, a język wyrwano przez otwór zrobiony w karku, ostrym szydłem ugodzono go w serce". Targane konwulsjami ciało uwieszono za nogi u powały. Patrzcie, jak Lach tańczy! - natrząsali się oprawcy. "Aż nareszcie niezłomny bohater około godziny trzeciej po południu, dobity cięciem miecza, doszedł do palmy męczeńskiej, zostawiając wspaniały obraz chrześcijańskiego męstwa" - opisywał w encyklice Pius XII.
fd
św. Andrzej Bobola
(1591 - 1657)
Odszukaj moje ciało
Następnego dnia po męczeńskiej śmierci odzyskano zmasakrowane ciało Andrzeja Boboli. Włożono je do trumny i pochowano w podziemiach pińskiego kościoła. Janowski męczennik podzielił los ponad 40 innych jezuitów zamordowanych w tym czasie na Polesiu. Zupełnie o nim zapomniano. Do czasu, aż - 44 lata później - po raz pierwszy, z woli Boga, sam upomniał się o swój kult.
|
Był rok 1702. Zawierucha wojny północnej zagroziła Pińskowi. Świątobliwy rektor Marcin Godebski rozpoczął gorączkowe poszukiwania patrona, któremu chciał powierzyć opiekę nad pińskim Kolegium Jezuitów. W niedzielny wieczór 16 kwietnia ukazał mu się jakiś nieznany jezuita o budzącej sympatii świetlistej twarzy. "Szukasz patrona, który ochroni Kolegium? Masz przecież mnie. Jestem twoim współbratem. Andrzejem Bobolą, zabitym przez Kozaków w obronie wiary. Odszukaj moje ciało. Bożą wolą jest bowiem, żebyś oddzielił mnie od innych" - powiedział duch.
Ks. Godebski polecił odszukać trumnę. Nie było to łatwe. Przez dwa dni bezskutecznie przetrząsano wilgotne czeluście kościelnej krypty. Wśród rozpadających się trumien nie było trumny Boboli. Drugiego dnia wieczorem Andrzej Bobola objawił się zakrystianinowi Prokopowi Lukaszewiczowi, instruując go dokładnie, gdzie znajduje się miejsce pochówku. Trzeciego dnia udano się we wskazane miejsce i po kilku zaledwie sztychach łopatą odsłonięto tabliczkę z nazwiskiem Boboli. Po otwarciu trumny oczom zgromadzonych ukazało się zmaltretowane ciało męczennika. Rektor rozpoznał w zmarłym osobę, która nawiedziła go nocą. Mimo wielu lat przechowywania w wilgotnej krypcie, ciało jezuity było takie jak w chwili śmierci a krew nadal czerwona. Uznano to za cud. Złożono je w krypcie i od tej pory przed męczennikiem modliły się rzesze ludzi. Kolegium i miasto otrzymało swojego patrona. Kult Andrzeja Boboli rósł lawinowo. Wypraszano za jego wstawiennictwem wiele łask. Rozpoczęto starania o beatyfikację. Przerwały je rozbiory i kasata zakonu jezuitów.
Spełnione proroctwo
Po raz drugi Andrzej Bobola przypomniał o sobie w Wilnie w 1819 r. W wileńskim klasztorze przebywał wówczas dominikanin o. Alojzy Korzeniewski, fizyk i kaznodzieja, prześladowany przez carskie władze. Pewnego dnia w wieczornej modlitwie zwracał się on do Andrzeja Boboli, zawierzając mu sprawę niepodległości Polski. Właśnie miał kłaść się spać, gdy ujrzał przed sobą jezuitę, do którego przed chwilą się zwracał. Duch Boboli kazał mu otworzyć okno. Korzeniewski zrobił to i zamiast klasztornego wirydarza ujrzał rozległą równinę. Tajemniczy gość wyjaśnił mu, że to ziemia pińska, na której został zamęczony za wiarę. Zdziwiony dominikanin ujrzał następnie wojnę, podczas której wiele narodów walczyło przeciw sobie z niespotykaną zawziętością. "Gdy wojna, której masz obraz przed sobą, zakończy się pokojem, Polska zostanie odbudowana i ja zostanę uznany jej głównym patronem" - wyjaśnił duch. Przepowiednię przypomniano 30 lat później, ale wówczas podchodzono doń z rezerwą. Dopiero po 100 latach proroctwo okazało się prawdą.
W 1826 r. wznowiono proces beatyfikacyjny Boboli. Spośród setek nadzwyczajnych łask wybrano trzy ewidentne cuda, za cud uznano również niewytłumaczalny doskonały stan zwłok męczennika. W 1853 r. Pius IX wpisał męczennika w poczet błogosławionych.
Po beatyfikacji kult jezuity ponownie się ożywił. W 1920 r. - w obliczu sowieckiego zagrożenia relikwię ręki bł. Andrzeja obnoszono w procesji po ulicach Warszawy, błagając jego, Matkę Bożą i bł. Władysława z Gielniowa o ratunek. I cud się zdarzył - "Cud nad Wisłą", który odmienił losy wojny.
Cegła i "Higieniczna Wystawa"
Ciało męczennika znajdowało się wówczas w Połocku, przewiezione tam z Pińska w obawie przed zniszczeniem zwłok przez prawosławnych bazylianów. Kult Błogosławionego szerzył się jednak także wśród wyznawców prawosławia. By zahamować tę tendencję, w 1886 r. władze carskie wysłały do Połocka specjalną komisję, która miała za zadanie usunąć relikwie. Kiedy jednemu z "komisarzy", dowcipkującemu na temat "polskich metod wyrabiania świętych", spadła na głowę cegła, ciało męczennika zostawiono w spokoju. Kolejną komisję - w 1922 r. - wysłali do Połocka bolszewicy. Tym razem jej zadaniem było zbadanie i potwierdzenie "religijnego oszukaństwa". Bolszewicy wyjęli ciało z trumny i cisnęli nim o ziemię. Ku ich zdziwieniu zwłoki nie rozsypały się. Miesiąc później uzbrojeni bolszewicy porwali ciało i zawieźli je do Moskwy. Ukryto je w magazynie gmachu Higienicznej Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia. "Wykupili" je dyplomaci watykańscy w zamian za dostawy zboża dla głodujących Rosjan.
Triumfalny powrót
Po "Cudzie nad Wisłą" rozpoczęto starania o kanonizację. Zabiegał o nią sam Józef Piłsudski. Aktutego dokonał Pius XI 17 kwietnia 1938 r. Rozpoczął się triumfalny powrót męczennika z Rzymu do Polski. Tłumy ludzi ze łzami w oczach witały Świętego na trasie przejazdu specjalnego pociągu i w kościołach Lubiany, Budapesztu, Bratysławy, Ostrawy a zwłaszcza w polskich miastach - Dziedzicach, Oświęcimiu, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Kaliszu, Łodzi i Warszawie. Relikwię umieszczono w specjalnej trumnie-relikwiarzu w warszawskiej kaplicy oo. Jezuitów przy ul. Rakowieckiej. Rok później wybuchła wojna. Trumna - skutecznie ukrywana w różnych kościołach przed okupantem i niemal cudem uchroniona przed bombardowaniem - po wojnie powróciła na swoje miejsce. Przewieziono je w konspiracji przed sowiecką władzą jako "zwłoki jednego księdza".
Domagał się kultu
Do kolejnych - współczesnych nam - objawień św. Andrzeja Boboli doszło w podsanockiej Strachocinie - wsi, którą od 1930 r. uznawano za miejsce narodzin świętego. Na strachocińskiej plebanii straszyło jeszcze przed wojną. Poprzedni proboszczowie i ludzie przebywający na plebanii słyszeli dziwne odgłosy, tajemnicza zjawa siadała na łóżku, ściągała kołdrę, stąpała pod drzwiami, spadały lampki, brewiarz, z pustego chóru zleciał kamień, huśtał się żyrandol w kościele. Księża bali się mieszkać na plebanii, a jeden z nich w nocy uciekał nawet na drzewo.
Wskutek odwiedzin nieznanego ducha uszczerbku na zdrowiu doznał ks. Ryszard Mucha. Trafił do szpitala. W 1983 r. zastąpił go ks. Józef Niźnik. Wprowadzając się na plebanię nie wiedział nic o nocnych strachach. W nocy z 10 na 11 września obudziło go uderzenie w rękę. Jego oczom ukazała się "smukła, na czarno ubrana" zjawa "z czarną brodą". Ksiądz myślał, że to napad i z krzykiem rzucił się w kierunku intruza. Zjawa oddaliła się w kierunku okna i znikła. Wystraszony kapłan do rana nie mógł zmrużyć oka. Rano od siostry zakrystianki dowiedział się całej prawdy. Kilka następnych nocy spędził w sąsiednich plebaniach. Po rozmowie z chorym proboszczem zaintrygowany ks. Niźnik zrezygnował ze studiów na KUL-u i postanowił zostać w Strachocinie na dłużej. Objął probostwo. Jeszcze wielokrotnie w ciągu kolejnych czterech lat o godz. 2.10 na plebanii pojawiał się ten sam duch. Ksiądz skojarzył zjawę z osobą Andrzeja Boboli. Dotarł do informacji, że ojciec Pio powiedział pewnej polskiej zakonnicy, że św. Andrzej domaga się kultu w Strachocinie. 16 maja 1987 r. w 330. rocznicę śmierci męczennika ks. Niźnik powiedział swoim wiernym, że powinni go czcić. "Chcemy Ciebie, Andrzeju Bobolo" - wołał. W najbliższą noc zjawa - po charakterystycznym pukaniu - pojawiła się po raz ostatni. W księdzu zrodziło się wówczas wewnętrzne przekonanie, że tajemniczym nieznajomym z zaświatów był sam... św. Andrzej Bobola. W 1988 r. uroczyście wprowadzono relikwie świętego i umieszczono je w wybudowanym ku jego czci ołtarzu, a ks. Niźnik do dziś jest kustoszem strachocińskiego sanktuarium.
Relikwiarz ze szczątkami świętego w kościele Jezuitów w Warszawie
Henryk Bejda
św. Andrzej Bobola
(1591 - 1657)
Modlitwa o wstawiennictwo
Święty Andrzeju Bobolo, który tak umiłowałeś naszego Pana, Jezusa Chrystusa, że cały się poświęciłeś na Jego służbę, wieńcząc apostolskie życie męczeńską śmiercią! Prosimy Cię, wspieraj nas swoim wstawiennictwem przez całe życie, byśmy jak Ty wzrastali i wytrwali wiernie w zjednoczeniu z Sercem Jezusa i pod opieką Jego Matki Niepokalanej.
Amen. |
Modlitwa błagalna
Święty Andrzeju Bobolo, któryś tak ukochał Pana naszego, Jezusa Chrystusa, że od młodości poświęciłeś się na Jego służbę i całkowicie oddałeś się zjednywaniu dlań dusz przykładem życia i słowem, nie szczędząc żadnych trudów, aż wreszcie śmiercią męczeńską uwieńczyłeś swoje apostolskie życie: błagam Cię przez Twe zasługi u Boga i miłość, jaką ku Niemu żywiłeś, wyjednaj mi łaskę, której tak bardzo pragnę, mianowicie............ Wspieraj mnie także w ciągu całego życia mojego, abym za Twoim przykładem zawsze pozostawał w zjednoczeniu z Sercem Jezusa i pod opieką Jego Matki Niepokalanej.
Amen. |
Modlitwa o pomoc w określonej trudności
Święty Andrzeju Bobolo! Na drodze Twojego życia natrafiałeś na przeszkody, które stopniowo pokonywałeś z pomocą ufnej modlitwy. Dzięki niej rozpoznawałeś znaki otrzymywane od Boga: przeszkody stawały się stopniami na drodze w ślad za Jezusem. Oto staję wobec trudności, która przekracza moje siły:
.....................
Wspieraj mnie swym orędownictwem, abym przez cierpliwą modlitwę znalazł pokój w bliskości Jezusa, a z Jego pomocą wytrwał aż do rozwiązania trudności ku chwale Boga Ojca, który z Synem i Duchem Świętym panuje na wieki wieków.
Amen. |
św. Andrzej Bobola
(1591 - 1657)
Modlitwa do św. Andrzeja Boboli
Boże, który świętego Andrzeja, udręczonego różnymi torturami za wyznawanie prawdziwej wiary, uwieńczyłeś chwalebnym męczeństwem, spraw, prosimy, abyśmy trwając w tej samej wierze gotowi byli raczej znieść wszystkie przeciwności niż ponieść szkodę na duszy. Składamy Ci, Panie, nasze prośby, usilnie błagając, abyś dzięki zasługom świętego Andrzeja, męczennika, utwierdził nas w wyznawaniu prawdziwej wiary i udzielił swojemu Kościołowi darów jedności i pokoju. Oddając cześć świętemu Andrzejowi, męczennikowi, błagamy Cię, Panie, aby za wstawiennictwem świętego Andrzeja, męczennika, owce, które zginęły, powróciły do prawdziwego Pasterza i karmiły się zbawiennym pokarmem. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen. |
Modlitwa za Ojczyznę
Święty Andrzeju, Patronie trudnych czasów! Ty krzepiłeś Polaków w czasach wszelkiego zagrożenia. Oddajemy się Tobie w opiekę. Pomagaj nam wytrwać pośród wszystkich doświadczeń osobistych i społecznych. Wyjednaj nam łaskę Bożego pokoju i jedności, byśmy z rozwagą i ewangeliczną roztropnością umieli dostrzegać i oceniać sprawy własne i sprawy Narodu w świetle Ewangelii Chrystusa. Uproś nam odwagę działania, byśmy nie trwali w bezradności wobec zła, które nie ustaje. Niech nas napełnia Boża radość, gdy zwyciężamy albo ponosimy porażki. Święty Andrzeju Bobolo, oręduj za nami u Pana.
Amen. |
Modlitwa do św. Andrzeja Boboli
wielkiego orędownika Polski
Wielki Sługo Boży, a nieustraszony Męczenniku za sprawę zjednoczenia Kościołów na naszej polskiej ziemi, Andrzeju Bobolo, którego Namiestnik Chrystusowy ozdobił aureolą Świętych, wejrzyj z tronu niebieskiej chwały na Twoją ukochaną Polskę, której niegdyś przepowiedziałeś zmartwychwstanie i zjednoczenie. Niech za Twą przyczyną zapanuje w niej zgoda wszystkich stanów, poszanowanie władzy, miłość prawdziwa Chrystusa-Króla i Najświętszej Panny, naszych ziem Królowej. Niech duch nauki katolickiego Kościoła przepoi wszystkie dziedziny naszego życia polskiego, życia jednostkowego, rodzinnego i państwowego. Niech odrodzona Polska, której obiecałeś być szczególniejszym Patronem, wytrwa wiernie przy Chrystusie i Jego Kościele, i niech się stanie narodom przewodniczką na drodze powrotnej do Boga.
Amen. |
Modlitwa o miłość do Chrystusa
Święty Andrzeju Bobolo - ukochany Patronie nasz - Ty, który z miłości do Chrystusa ofiarowałeś się Jemu całkowicie i w miłości tej wytrwałeś do końca: uproś nam łaskę Twojej heroicznej miłości do Boga, uproś nam łaskę Twojej wierności Chrystusowi. Chcemy tak jak Ty ukochać pokorną służbę naszemu Panu na każdy dzień, chcemy Twoim przykładem apostołować i głosić całemu światu, że Chrystus i dzisiaj jest z nami i z Nim zwycięży zło. Poprzez modlitwę i czyn, poprzez pracę, chorobę i cierpienie, w zapomnieniu o sobie, w ofiarnej służbie ludziom, wśród których żyjemy, chcemy Twoim przykładem budować własny kształt świętości, chcemy budować świętość naszego Narodu. Święty Andrzeju Bobolo, pomagaj nam w tym nieustannie.
Amen. |
Modlitwa za Ojca Świętego
Boże Wszechmogący, któryś ustanowił papieża N. widomą głową Kościoła świętego, otaczaj zawsze następcę świętego Piotra swą łaską i błogosławieństwem. Udziel mu długiego życia, dobrego zdrowia, pociechy w cierpieniach i spraw, aby apostolska jego praca przyniosła jak największy pożytek całemu chrześcijaństwu. Zmiłuj się, Boże, nad nim za przyczyną Najświętszej Maryi Panny, świętego Andrzeja Boboli i wszystkich Świętych oraz dozwól, Ojcze Niebieski, aby nas wszystkich zaprowadził z sobą do żywota wiecznego.
Amen. |
Poranna modlitwa
Już dzień chwalebny jaśnieje I nową radość przynosi, Bo Andrzej oddal swe życie Za zjednoczenie Kościoła.
O ciesz się, polska kraino, Że zasłużyłaś na syna, Którego śmierć opromienia Prawdziwej wiary wspólnotę!
Przez winę pychy rozdarto Jedyną szatę Chrystusa, Niech krew i miłość Andrzeja Wybłaga jej połączenie.
Bo ileż poniósł on trudów, By do jednego Pasterza Zwiedzionych przywieść na powrót I w jednej wierze zachować!
Andrzeju, Boży rycerzu, Gdy dziś sławimy hymnami Pamiątkę twego męczeństwa, Oręduj w niebie za nami
Amen. |
Modlitwa do św. Andrzeja Boboli Patrona Polski
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Dziękujemy Wszechmocnemu za to, że do świętych Wojciecha i Stanisława, patronów z początku naszych dziejów, dodał u boku Królowej Polski Ciebie. Twoje życie dopełniło się męczeństwem w krytycznym okresie pierwszej Rzeczypospolitej, a Twoja świętość uznana została przy końcu drugiej Rzeczypospolitej, której odrodzenie przepowiedziałeś. Obecnie w niepodległej Ojczyźnie patronujesz odnowie naszego życia, tak osobistego, jak i społecznego, żeby wzrastała jedność w Polsce, Europie i świecie. Niech Twój patronat zjednoczy nas w miłości przez wiarę w imię Jezusa Chrystusa, Twojego i naszego Pana, który z Ojcem żyje i króluje w jedności Ducha Świętego przez wszystkie wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa do Patrona Polski jako mojego Patrona
Święty Andrzeju Bobolo! Dziękujemy Wszechmocnemu za to, że dał nam wszystkim Ciebie jako wielkiego Patrona Polski. Z Twym patronatem złączyłeś obietnicę odrodzenia Ojczyzny po latach niewoli. Dlatego z ufnością powierzamy Tobie wszystkie trudne sprawy polityczne, społeczne, ekonomiczne. Ty sam przypominasz nam, że przemiana dzięki modlitwie ma początek w sercu modlącego się, w moim osobistym życiu. Dlatego proszę z całego serca, byś zechciał być moim Patronem. Oby Twoja pomoc umocniła zarówno mnie, jak i moich bliskich w odnowie życia zgodnie z Ewangelią, byśmy radowali się Dobrą Nowiną Jezusa, Twojego i naszego Pana, który z Ojcem i Duchem Świętym umiłował nas na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa za nasze rodziny
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Twój patronat nad Ojczyzną zaczyna się w nas od rodziny, w której przyszliśmy na świat. Oręduj za nami u Boga, byśmy umieli dziękować za naszą najbliższą rodzinę, dziadków, rodziców i rodzeństwo. Niechaj dobro, które im zawdzięczamy, pomnaża się za Twoim wstawiennictwem w miłości wzajemnej i jedności przez Chrystusa Pana naszego. Amen. |
Modlitwa o dobrą rodzinę
Święty Andrzeju Bobolo! Pragniesz patronować Ojczyźnie przez nasze rodziny. Za Twoim orędownictwem dziękujemy Bogu za wszystko, co zawdzięczamy Najbliższym. Uproś nam u Boga wielką łaskę założenia dobrej rodziny, jeśli taka jest Jego wola. Pomóż nam być dobrymi dla wszystkich bliźnich przez Chrystusa Pana naszego.
Amen. |
Modlitwa o postawę dziecka Bożego
Święty Andrzeju Bobolo! Rodzice pomogli Tobie, byś odrodził się jako dziecko Boże w sakramencie chrztu i bierzmowania. Jako uczeń oddałeś się Maryi, Świętej i Niepokalanej Matce na całe Twoje życie. Prosimy Ciebie, nasz dobry Patronie, byśmy za Twoim przykładem uświęcali się jako dzieci Boże z pomocą Niepokalanej i Jej Syna. W Nim bowiem Ojciec wybrał nas "przed założeniem świata, byśmy byli święci i niepokalani" jak On, nasz Pan i Brat, Jednorodzony Syn Ojca w jedności Ducha Świętego na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o pomoc w nauce
Święty Andrzeju Bobolo! Twój przykład poucza nas, że nieustannie mamy wzrastać w postawie uczniów Jezusa Chrystusa. W ślad za Nim czyniłeś postępy w mądrości i łasce w latach Twojej nauki u Boga i u ludzi. Prosimy Cię jako naszego Patrona o pomoc w zadanej nam nauce, byśmy zdobywali nie tylko wiedzę, lecz i mądrość otwierającą serce na Bożą wizję świata i ludzi. Naucz nas odnajdywać pomoc dzięki wytrwałej modlitwie do Ojca przez Jezusa w świetle Ducha Świętego na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o Boże prowadzenie
Święty Andrzeju Bobolo! Przez całe Twoje życie szukałeś woli Boga i zostałeś doprowadzony do celu, którym jest On sam, źródło wszelkiego dobra i szczęścia. Teraz Bóg dał nam Ciebie jako naszego Patrona. Dlatego ufamy, że nam pomożesz, w odnajdywaniu Bożego prowadzenia, byśmy nie ustawali w drodze ku dobru i przeszli przez życie dobrze czyniąc. Prosimy Ciebie zwłaszcza o to, byśmy dochowali wierności w modlitwie, która pozwala rozpoznać drogę, przeznaczoną nam przez Ojca w Jezusie Chrystusie, naszym Panu w jedności Ducha Świętego na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o dobrą pracę
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! W Twojej posłudze kapłańskiej byłeś gorliwym pracownikiem trudzącym się w Bożej winnicy. Swą pracę pojmowałeś jako służbę dla wspólnego dobra. Twój przykład uczy nas uznania wartości pracy w spełnieniu powołania całego naszego życia. Wspieraj nas w odkrywaniu zajęcia, jakiego Bóg od nas oczekuje, byśmy dzięki niemu służyli wzrastaniu dobra w świecie w postawie służby i miłości. Prosimy Cię o to przez Jezusa, Twojego i naszego Pana, który z Ojcem w jedności Ducha Świętego króluje teraz i na wieki.
Amen. |
Modlitwa o jedność serca
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Na drodze swojego życia szukałeś na pierwszym miejscu jedności z Bogiem Ojcem i Synem w Duchu Świętym. W postawie dziecka Bożego wzrastała Twoja prostota, promieniująca na całe działanie. Sercem wypełnionym miłością znosiłeś cierpliwie słabości swoje oraz innych ludzi. Prosimy Cię, wyjednaj nam u Boga jedność w głębi serca dzięki skupieniu się na Jednym, który jest miłością i króluje na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o jedność w Kościele
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Jako wierny towarzysz Jezusa byłeś przejęty Jego pragnieniem: "aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno". Sprawie upragnionej jedności oddałeś całe swe życie dopełnione męczeńską śmiercią, ofiarą braku jedności w Kościele i świecie. Dzieje Twego kultu poświadczają, że ofiara służy pojednaniu. Dlatego prosimy Ciebie: oręduj za nami u Boga, żeby nam nie zabrakło cierpliwości i miłości w drodze ku jedności z Ojcem i Synem w Duchu Świętym teraz i na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o jedność w Ojczyźnie
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Przed laty przepowiedziałeś, że będziesz patronował naszej odrodzonej Ojczyźnie. Tyle już mamy dowodów Twego przemożnego wstawiennictwa u źródła Bożego miłosierdzia. Wdzięczni za Twoją pomoc prosimy, by nasza niepodległość polityczna znalazła mocny fundament w odrodzeniu duchowym. Oby wzrastała nasza wspólnota, zdolna przezwyciężać podziały w dążeniu do wspólnego dobra. Niech Twój patronat otwiera nas na wszelkie dobre dary, których Bóg nam udziela w drodze do wiecznej Ojczyzny, gdzie On jeden króluje na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o jedność w Europie i świecie
Święty Andrzeju Bobolo, wielki Patronie jedności! Nie przestajesz nam przypominać o wielkim pragnieniu Jezusa, wyrażonym w Jego modlitwie do Ojca za wszystkich uczniów: "Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś." Zostałeś nam dany jako Patron, święty Andrzeju Bobolo, aby nam pomagać w drodze ku jedności, na pierwszym miejscu w Kościele, by zgodnie z pragnieniem Pana jeden Kościół stał się znakiem i zaczynem jedności całej ludzkości. Wspieraj swoim wstawiennictwem powierzoną Tobie Ojczyznę w jednoczącej się Europie, by z naszym owocnym udziałem wzrastała cywilizacja miłości w Polsce, Europie i świecie przez Chrystusa Pana naszego.
Amen. |
Modlitwa za sprawujących władzę
Święty Andrzeju Bobolo! Twój patronat nad Ojczyzną sprawujesz w szczególny sposób przez ludzi obdarzonych władzą. Jako wierny towarzysz Jezusa przypominasz ewangeliczną prawdę, że wszelka władza ma służyć dobru ludzkiej wspólnoty. Prosimy Ciebie: wspieraj tych, którym została powierzona władza w państwie i społeczeństwie, by spełniali swoje obowiązki w pełnym poszanowaniu prawa i w postawie służby. Pomagaj także nam wszystkim w decyzjach związanych z władzą, by nasze wybory były dobre, wsparte wytrwałą modlitwą o światło Ducha Świętego, który z Ojcem i Synem króluje na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa za bezpośrednich przełożonych
Święty Andrzeju Bobolo! Twoje patronowanie w Ojczyźnie dokonuje się przez ludzi, gotowych przyjąć Bożą pomoc, przychodzącą dzięki modlitwie, jaką do Ciebie zanosimy. Ufną modlitwą obejmujemy wszystkich naszych przełożonych, zarówno w miejscach pracy, jak i we wspólnotach kościelnych. Nasz wielki Patronie, prosimy: pomagaj zwłaszcza przełożonemu, który bezpośrednio jest nam dany w pracy czy w innej wspólnocie parafialnej albo zakonnej. Obyśmy wspólnie potrafili wypełniać Bożą wolę, rozpoznaną dzięki modlitwie w jedności Ducha Świętego z Ojcem i Synem teraz i na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa za przyjaciół
Święty Andrzeju Bobolo! Jako nasz wielki Patron pragniesz stać się także naszym osobistym Przyjacielem. W Twym życiu oddanym Jezusowi doświadczyłeś Jego przyjaźni, bo wziąłeś sobie do serca słowo powiedziane przez Niego nie do sług, ale do przyjaciół. Powierzamy Tobie, nasz Przyjacielu, bliskich nam ludzi. Prosimy dla nich i dla nas o to, by nasza przyjaźń oczyszczała się i pomagała nam w drodze życia ku pełnej wspólnocie w domu Ojca z Synem i Duchem Świętym na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa za nieprzyjaciół
Święty Andrzeju Bobolo! Jako wierny sługa Jezusa doświadczyłeś Jego przyjaźni, ale także � ludzkiej nienawiści, kulminującej w Twoim męczeństwie. Wpatrzony w przykład Ukrzyżowanego modliłeś się za swoich prześladowców, bo nie wiedzieli, co czynią, skoro na miłość odpowiadali nienawiścią... Pomagaj nam, prosimy Ciebie, w modlitwie za naszych nieprzyjaciół. Oby miłość, obecna w Tobie, zdołała przeniknąć nasze serca dzięki wytrwałej modlitwie, pokornie obejmującej ludzi, których ciągle nie potrafimy miłować. A najpierw pomóż nam, byśmy sami nie żywili nienawiści, lecz otwierali się na Bożą miłość, która cierpliwa jest i wszystko znosi teraz i na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o dobre przyjęcie śmierci
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Twa postawa w obliczu śmierci była dopełnieniem całego życia. Wspierała Ciebie modlitwa, źródło Twej apostolskiej mocy i cierpliwości w znoszeniu przeciwności. Przez modlitwę wzrastałeś w miłości, która cierpliwa jest i wszystko znosi... W ostatniej godzinie życia umacniało Ciebie wzywanie imienia Jezusa i Maryi. Przygotuj nas, prosimy, na dobre przyjęcie śmierci, nie tylko w ostatniej godzinie, ale w każdej sytuacji życia, gdy pojawiają się przeciwności, krzyżujące nasze plany. Niech i dla nas krzyż okaże się bramą prowadzącą do spotkania z Jezusem i Jego Matką Niepokalaną w domu Boga Ojca w jedności Ducha Świętego przez wszystkie wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o łaskę wiary i wierności
Święty Andrzeju Bobolo! Przez całe Twe życie wzrastałeś w otrzymanej od początku łasce wiary, którą Ci przekazali rodzice. Wiara pomagała wytrwać w różnych trudnościach życiowych i nauczyła Cię wierności, znaku wierności Boga, bogatego w miłosierdzie. Wspieraj nas, prosimy Ciebie, na drodze naszego życia, by wiara naszych przodków owocowała także w nas i była nieustanną pomocą w odnowie, której oczekujemy w Polsce, Europie i świecie. Pomagaj nam dochować wierności natchnieniom Ducha Świętego, byśmy Jego mocą mogli odnowić oblicze ziemi, tej ziemi. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen. |
Modlitwa o światło nadziei
Święty Andrzeju Bobolo! Twoje życie dopełniło się męczeństwem w krytycznym okresie Rzeczypospolitej. Gdy Polska przestała już istnieć, Twa przepowiednia jej odrodzenia była przez lata znakiem nadziei, której spełnienie dostrzeżono po pierwszej wojnie światowej. Nadzieją napawało również uznanie Twej świętości w czasie, gdy kończyła się druga Rzeczpospolita. Lata, które nastąpiły, były wielką próbą nadziei, jednak doczekaliśmy w końcu, że w odrodzonej Ojczyźnie zostałeś ogłoszony jej Patronem. Dlatego powierzamy się Tobie, zwłaszcza w obecnym czasie początku wieku i tysiąclecia. Niech nam przyświeca nadzieja, że Twój patronat owocuje dalej w odrodzeniu naszego życia tak osobistego, jak i społecznego. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen. |
Modlitwa o moc miłości
Święty Andrzeju Bobolo, nasz wielki Patronie! Twoje życie dopełniło się w ofierze, wyjawiającej okrucieństwo oprawców, ale głębiej objawia nam ogromną moc miłości, która wszystko znosi, nigdy nie ustaje... Dzięki Twojemu świadectwu przybliżamy się do źródła miłości w Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym, który pozostaje najwyższym znakiem miłości Boga, bogatego w miłosierdzie. Prosimy Cię, nasz Patronie, byśmy w jedności z Tobą dzięki wytrwałej modlitwie wzrastali w miłości, której tak bardzo potrzebujemy w nas i naszym otoczeniu, by wszyscy mogli doświadczyć, jak bardzo Bóg nas miłuje teraz i na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o gorliwość apostolską
Święty Andrzeju, pełen apostolskiej gorliwości o zbawienie ludzi i o jedność Kościoła świętego, oręduj za nami, abyśmy za Twoim przykładem wpatrzeni w Jezusa Chrystusa za nic sobie mieli trudy i cierpienia, byle tylko ratować dusze ludzkie i przywieść je do życia wiecznego. Jak Ty, aby spełnić pragnienia boskiego Serce Jezusa nie tylko podobałeś sobie w pracach i uciskach dla zbawienia zbłąkanych, aleś i duszę swoją za nich położył, tak niech podobnie za Twoją przyczyną i nasze serca rozpłomienia się apostolską gorliwością, abyśmy słowem i przykładem, modlitwą i cierpieniem, pracą i poświęceniem stali się wszystkim dla wszystkich, aby wszystkich pozyskać dla Chrystusa, naszego Boga i Zbawiciela, który żyje i króluje na wieki wieków.
Amen. |
Modlitwa o jdność chrześcijan
Boże, miłośniku pokoju, dawco jedności i zgody, przez zasługi świętego Andrzeja, Męczennika Twego, pokornie Cię prosimy, abyś naszych braci odłączonych duchem jedności natchnąć raczył, abyśmy wszyscy połączeni węzłem wiary świętej katolickiej, jednym sercem, w jednym Kościele Ciebie wyznawali, a potem dostąpili tej nagrody, którą zgotowałeś tym, co Cię miłują. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen. |
Modlitwa o wzrost chrześcijaństwa
w Europie wschodniej
Boże, dobry Ojcze, Jan Paweł II powierzył Matce Twojego Syna w sposób szczególny narody, które w Roku Maryjnym obchodziły szóste stulecie i milenium przyjęcia Ewangelii. Wśród tych narodów pracował kiedyś Twój sługa, święty Andrzej Bobola. Potem jego kult jednoczył zarówno katolików, jak i prawosławnych. Niech nasz kresowy Męczennik będzie znakiem prorockim, znakiem nie tylko tego, co dzieliło i dzieli, ale także tego, co ma połączyć. Niech Apostoł Polski, Litwy i Rusi przyczynia się do nieustannego wzrastania chrześcijaństwa na wschodzie Europy. Prosimy o to przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen. |
św. Andrzej Bobola
(1591 - 1657)
Cudowne wstawiennictwa
Czary czy co?
Ida Kopecka z Krynicy od kilku lat cierpiała na osteomalację (rozmiękczenie kości). "Leczono mnie naświetlaniami promieniami Roentgena, sięgającymi głęboko poprzez oponę brzuszną" - opowiadała.
Było lato 1922 r. Pod koniec trzeciego tygodnia terapii kobieta poczuła lekkie swędzenie i zaróżowienie w naświetlanych miejscach. Wkrótce skóra przybrała czarny kolor. Podczas wizyty lekarskiej stwierdzono ciężkie poparzenie promieniami Roentgena. Skierowano ją do specjalisty.
"Któż to panią tak urządził? Przecież to oparzenie bardzo groźne. Cóż ja pani mogę poradzić? Widziałem podobne rany, ale uleczonych nie widziałem nigdy. Natomiast widziałem, jak odpadała naprzód skóra, potem ciało i mięśnie aż do kości. 0 ile to chodzi o rany skóry jedynie, to wprawdzie nie goją się, ale można żyć z taką raną, ale tutaj - przecież tu wewnętrzne organy muszą być zaatakowane" - stwierdził dr Przybylski. Lekarz nie był w stanie jej pomóc - zapisał tylko maść i kazał zabandażować ranę.
"W piątek rana otwarła się lekko i poczęła się sączyć ropa ciemna, cuchnąca" - opisywała Ida Kopecka. Wracając z kolejnej konsultacji kobieta wstąpiła na pocztę. Zatelefonowała do specjalisty w Krakowie, do córki i do znajomego jezuity o. T. z Sącza, prosząc go, aby przyjechał ją wyspowiadać. Przyjechał. Rozgrzeszył i przygotował na śmierć.
"Tymczasem proces chorobowy rozwijał się szybko, rana powiększała się. W niedzielę rano po powrocie z kościoła i śniadaniu, poszłam znów z siostrą do dr J. Wyjechał, był tylko jego asystent dr K. Chciałbym zobaczyć ranę - powiedział mi. Oglądnął i mówi jakby do siebie: Rana otwarta, 15 cm długa, 12 cm szeroka, głęboka, ropa gęsta, cuchnąca, strzępy skóry i ciała. (Dr Przybylski rozmawiając z nim w tej sprawie dnia poprzedniego, wyraził się: To kwestia najwyżej tygodnia, musi umrzeć). Wyszedłszy od lekarza, siostra moja poszła do domu, ja zaś jeszcze do kościoła. Usiadłam na ławce przed kościołem, bo mi trudno było wejść - właśnie kończyła się suma. Nadszedł 0. Hortyński TJ" - relacjonowała Kopecka. Jezuita zapytał ją, jak się czuje, pocieszył, poradził modlić się o zdrowie, dał relikwie bł. Andrzeja Boboli i przyrzekł odprawić nazajutrz Mszę św. o uzdrowienie za przyczyną Błogosławionego.
"Przyłożyłam relikwie do ciała obok rany, przyklękłam i pomodliłam się krótko: Bł. Andrzeju Bobolo, uproś mi uzdrowienie, o ile to jest zgodne z wolą Bożą" - opisuje Kopecka.
Wieczorem poczuła się znacznie lepiej, nazajutrz bóle ustąpiły. "We wtorek po przebudzeniu znów zdejmuję opatrunek - zupełnie czysty! Ani śladu ropy, szybko przesuwam ręką po ciele - skóra zupełnie sucha, nie bolesna, gładka, wyskakuję z łóżka - rany nie ma, skóra narosła o normalnym wyglądzie, na niej tylko lekko brązowe punkty, zupełnie zagojone!".
Poszła do kościoła, potem do lekarza. Zapytała go, czy może się kąpać.
- Kąpać z taką raną? Przecież pani dostanie zakażenia krwi - wykrzyknął lekarz. - Rany nie ma - odpowiedziała. - Jak to nie ma? Czary czy co? - Czary nie, ale cud.
"Oglądnął i mówił w podnieceniu, wzburzony, rozkładając ręce i gestykulując żywo: Nie ma - no, nie ma, zupełnie zagojona - a była taka wielka, czarna, cuchnąca, głęboka!... Widziałem przecież przedwczoraj dopiero! Naturalnie, że może się pani kąpać, ani śladu rany nie ma!".
Specjalna komisja uczonych uznała to uzdrowienie za cud. Był jednym z dwóch potrzebnych do kanonizacji św. Andrzeja Boboli.
fd
Choroba znikła bez śladu
W październiku 1933 r. 56-letnia s. Alojza Dobrzyńska, przełożona rzymskiego klasztoru ss. Służebniczek Niepokalanie Poczętej IMMR zaczęła odczuwać dolegliwości żołądkowe. Do tej chwili cieszyła się dobrym zdrowiem, tryskała energią. Kiedy bóle nasiliły się, chora poszła do lekarza. W grudniu 1933 r. zakonnica była już tak słaba, że nie mogła opuścić łóżka. Dr Bolesław Madeyski długo ją badał a następnie postawił diagnozę: rakowate owrzodzenie trzustki.
"Potwierdziły to dokładne badania radiologiczne - czytamy w opisie tego uzdrowienia, zawartym w przedwojennej książce "Św. Andrzej Bobola", autorstwa ks. Stanisława Kuźnara TJ. Choroba była nieuleczalna; pewną ulgę mogłaby przynieść bezzwłoczna operacja. Chora przyjęła tę wiadomość ze spokojem i postanowiła jechać do Polski do Pleszewa, by tam poddać się operacji. Tymczasem Opatrzność pospieszyła z inną pomocą; 15 grudnia 1933 r., kiedy choroba spowodowała bardzo ciężki stan, rozpoczęły się modlitwy przez wstawiennictwo Bł. Andrzeja Boboli. Tego bowiem dnia ks. Stanisław Włudyga, przebywający wówczas w Instytucie Polskim w Rzymie, wręczył siostrom zakonnym ułożoną przez siebie nowennę do Bł. Andrzeja Boboli i polecił im, by w intencji powrotu do zdrowia S. Alojzy rozpoczęły modlitwy. Nowenna była ułożona w następujący sposób: Ojcze nasz, Zdrowaś Maryja, I tajemnica bolesna Różańca św., litania loretańska, Pod Twoją obronę i modlitwa do Bł. Andrzeja Boboli. Nowennę tę rozpoczęły siostry 15 grudnia w pokoju chorej, a to dlatego, by chora mogła łączyć się wspólnie w modlitwach. Na stole był ustawiony ołtarzyk z relikwiami Bł. Andrzeja, przed którym paliła się ustawicznie lampka. Ks. Włudyga rozpoczął również u siebie w pokoju trzydniowe nabożeństwo, 18 zaś grudnia odprawił Mszę św. w kościele al Gesu, gdzie znajduje się trumna z ciałem Błogosławionego, o powrót do zdrowia S. Alojzy. Skończyła się pierwsza nowenna, siostry rozpoczęły drugą.
Polecał Bogu zdrowie S. Alojzy również i ks. prałat Tadeusz Zakrzewski. I nie zawiodła ufność w wstawiennictwo Bł. Męczennika. Bł. Andrzej wyjednał pomoc wtedy, kiedy choroba zagrażała już życiu. Jeszcze bowiem 29 grudnia 1933 r. badania radiologiczne potwierdziły dawną diagnozę, lecz już następnego dnia dr Madeyski badający chorą, stwierdził ze zdumieniem poprawę, co przeczyło zwykłemu porządkowi rzeczy. Chora, która dotychczas mogła tylko płyny przyjmować - i to w bardzo ograniczonej ilości - poprosiła teraz 0 zwyczajny posiłek na kolację. Zmienił się ogólny wygląd: twarz dawniej ziemista zaczęła przybierać normalną barwę. Ustąpiła gorączka. S. Alojza, przykuta do niedawna do łóżka, zaczęła chodzić swobodnie po domu i uczęszczać na Mszę św. 7 stycznia 1934 r. wyjechała do Polski, by poddać się umówionej operacji. Zaraz po przybyciu do Pleszewa została zbadana przez lekarzy. Ale o dziwo - lekarze nie znaleźli nawet śladu groźnej choroby! Badania radiologiczne i kliniczne potwierdziły orzeczenie. Nastąpiło wyzdrowienie. Wysłannicy św. Kongregacji Obrzędów - prof. Filip Vercelli i prof. Henryk Pomponi z królewskiego uniwersytetu rzymskiego - stwierdzili w tym wypadku uleczenie cudowne, którego nie można wytłumaczyć siłami przyrodzonymi". Uzdrowienie zakonnicy uznano za drugi cud potrzebny do kanonizacji polskiego męczennika.
hb
Błagałam go przez przez cały
To był bardzo ciężki poród. Dziecko było nieprawidłowo ułożone -ramiona zakleszczyły się na kościach miednicy, główka utknęła w drogach rodnych. Kobieta wyła z bólu. Nie było lekarza, a położne nie mogły sobie z tym poradzić. - Trzy osoby siedziały mi na brzuchu a reszta wyszarpywała dziecko - opowiada Irena Malik-Piekorz.
W tak niecodzienny sposób 27 czerwca 2000 r. w Opolu przyszedł na świat mały Krzyś. Dostał 1 punkt w skali Apgar. Jego mama nawet go nie zobaczyła. Położne szybko zabrały go z sali porodowej. - Nie słyszałam płaczu i to było straszne, a później nie wiedziałam, co się z nim dzieje - mówi kobieta.
Po ok. 40 minutach towarzyszący jej brat zapytał o dziecko przechodzącą lekarkę. - Nie chciała nic mówić. Po jej minie widziałam, że coś jest nie tak - relacjonuje.
Później dowiedziała się, że tuż po porodzie dziecko umieszczono w inkubatorze a potem reanimowano i podłączono do respiratora.
Każdy kolejny dzień przynosił nowe wieści. Nieodmiennie złe. - Na drugi dzień dowiedziałam się, że dziecko ma uszkodzony lewy splot nerwowy ramieniowy. Nie było w stanie ruszać ręką, nie reagowała na żaden bodziec. Myślałam, że to szybko minie. Trzeciego dnia po porodzie okazało się, że syn ma krwiaki na mosznie, spowodowane uciskami przy porodzie, czwartego - że ma wylewy w główce. Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić, zamknęłam się w sobie.
Kolejnego dnia matka asystowała podczas kąpieli synka. - Siostra go rozebrała, wzięła na ręce, a ja zobaczyłam, że Krzysiu ma bezwładne ręce. Obie - nie tylko lewą - mówi Irena Malik-Piekorz. Pielęgniarka nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje, wezwano zatem lekarza. Ale dopiero chirurg wojewódzki stwierdził, że prawa ręka jest złamana. Prześwietlenie wykazało złamanie z przemieszczeniem.
Kilka dni później Krzyś z mamą wyszli ze szpitala. - Zaczęłam się zastanawiać, co mam dalej robić. Nie wiedziałam, do kogo zwrócić się o pomoc. W przychodni rejonowej nikt mi nie mógł pomóc. Nie mieli jeszcze nigdy takiego przypadku.
Kobieta dowiedziała się o dr Czernerze, ordynatorze szpitala rehabilitacyjnego w Korfantowie pod Opolem. Pojechała. - Pan doktor obejrzał Krzysia i... zapłakał, a ja z nim. Potem stworzył taką specjalną konstrukcję, na której rozłożył jego ramionka, owinął bandażem. Krzyś wyglądał jak Pan Jezus ukrzyżowany. Jak go zobaczyłam, byłam załamana. Zastanawiałam się, jak go będę kąpać i karmić. Tak rozłożony miał być dwa tygodnie, chodziło o to, by kość zrastała się prosto.
Irena Malik-Piekorz dowiedziała się też o chłopcu z Warszawy, który miał podobny problem. Zadzwoniła, rozmawiała z jego ojcem. Mężczyzna powiedział, że jego ośmiomiesięczny syn jest teraz w Ameryce i jest przygotowywany do operacji. Powiedział jej, że jeszcze dwóch lekarzy zajmuje się podobnymi przypadkami -jeden w Paryżu, drugi -we Wrocławiu. Pojechała do Wrocławia na badania. Trzytygodniowy Krzyś został przyjęty na oddział. - Zrobili mu wtedy badanie EMG. Miało ono ustalić, czy ręka reaguje na bodźce elektryczne. Okazało się, że nie było żadnej reakcji. Kolejne badanie przeprowadzano pod narkozą. Powiedziano mi, że za pół godziny przyniosą mi go z powrotem. Czekałam godzinę, dwie... W końcu po czterech przyszedł pan doktor i powiedział, żebym się modliła, bo dziecko... nie przetrzymało badania i jest reanimowane. Znowu przeżywałam to, co przy porodzie. Tuliłam jego ubranka, czekałam. Potem pozwolono mi pójść do niego na oddział intensywnej terapii. Po kilku godzinach Krzysiu odzyskał przytomność. W końcu wypisali go ze szpitala, a na karcie wypisu napisali, że z powodu awarii aparatu badanie zostało przerwane. Po dziś dzień nie wiem, co się wtedy stało. Wiedziałam tylko, że badanie, na które tak bardzo czekałam nie udało się.
Kolejny wyjazd - tym razem do Krakowa. I kolejne złe wieści. - Pani doktor powiedziała, że nerwy mogą się odnaleźć, ale dzieje się to bardzo, bardzo rzadko. Uświadomiła mnie jednak, że dwie reanimacje, jakie przeszedł mój syn nie pozostaną bez echa. Miała wątpliwości, czy chłopiec będzie siedział, chodził, czy będzie się normalnie rozwijał intelektualnie. Kolejny szok. Ryczałam.
Nigdzie i nikt nie dawał mi żadnej nadziei. We Wrocławiu powiedziano mi nawet, że rączka Krzysia będzie nieprawidłowo rosnąć, gdyż brak ruchów czynnych.
Pani Irena pojechała więc do Dziekanowa Leśnego, gdzie rehabilitację prowadziła dr Grodner. - Tam, po badaniu, zapytałam panią doktor, czy zdarzają się wyleczenia. Usłyszałam, że do tej pory było może jedno czy dwa. Pani doktor kazała mi się liczyć z tym, że po rehabilitacji ręka będzie sprawna najwyżej w 15 może 20 procentach. A z głową też nic nie wiadomo. Krzyś miał drgawki (nawet osiem razy na godzinę), uciekały mu oczka (objaw zachodzącego słońca). Zapisałam się na turnusy rehabilitacyjne. Jeździłam tam przez cały rok. Przez cały czas się modliłam, bo czułam, że nikt z ludzi nie może mi pomóc. Wzywałam Maryję, Trójcę Świętą, św. Ojca Pio. Odprawiane były Msze święte. Mój tata modlił się do św. Judy Tadeusza, patrona od spraw beznadziejnych. Przypomniałam sobie wówczas, że kiedyś oglądałam w telewizji program o objawieniach św. Andrzeja w Strachocinie. Ukazując się ks. Niźnikowi św. Andrzej powiedział, iż przez cierpienie, którego doświadczył może wyprosić dużo łask, a ludzie nie zwracają się do niego o pomoc. Pomyślałam sobie, że się o nim zapomina, że jest niewygodnym politycznie świętym. Zaczęłam bardzo prosić go o pomoc. Błagałam go przez cały czas - na jawie i we śnie, zasypiałam z modlitwą na ustach i w głowie, i budziłam się z nią. Cała moja rodzina, matka chrzestna - wszyscy błagali o zmiłowanie. Ta modlitwa podtrzymywała mnie na duchu. Wiedziałam, że to, co dla człowieka jest niemożliwe, jest możliwe dla Pana Boga. Przypomniałam sobie inwokację z Pana Tadeusza: "...Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie, dziecko, do zdrowia powróciłaś cudem, (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę ofiarowany, martwą podniosłem powiekę i zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu, iść za zwrócone życie podziękować Bogu)...". Przypomniałam sobie też przysięgę małżeńską i słowa: "Tak mi dopomóż Panie Boże i wszyscy święci". Pomyślałam, że to nie na darmo tak jest.
- Któregoś dnia pod koniec sierpnia pojechałam wózkiem na spacer do kuzynki. Byłam ok. 500 metrów od jej domu kiedy zobaczyłam, że Krzyś podnosi rączkę do góry. Nie chciałam wierzyć własnym oczom. Zaczęłam biec, chciało mi się krzyczeć. Chciałam by ktoś potwierdził, że to co widzę jest prawdą. To było dla mnie niesamowite. Wiedziałam, że to cud. Wiedziałam, że po ludzku to niemożliwe, przecież żaden z lekarzy nie dawał mi nadziei.
- Zaczęłam jeździć do Dziekanowa i chłopiec coraz częściej zaczął podnosić rękę. Kiedy miał 11 miesięcy zaczął chodzić, a właściwie biegać. Kiedy wyjeżdżałam z Dziekanowa powiedziałam, że to Pan Bóg uzdrowił moje dziecko. Pani doktor Ćwirko to potwierdziła. Przez jakiś czas miał jeszcze drgawki. EEG nic nie wykazało. Mówiono, że może mieć padaczkę albo inne choroby. Teraz Krzyś ma 5 lat. Gdy miał 3,5 roku znał cały alfabet, umie dodawać i odejmować do 10 i liczyć do tysiąca, uczy się grać na pianinie. Należy do dzieci najinteligentniejszych w przedszkolnej grupie. Został uzdrowiony "od stóp do głów". Jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu za okazaną nam łaskę. Pochodzę z rodziny głęboko wierzącej, ale teraz - po tym co doświadczyłam - bez względu na to, co dzieje się w moim życiu - nie chcę zrobić nic, co było by niezgodne z Jego wolą. W ubiegłym roku razem z Krzysiem pojechaliśmy do Strachociny, podziękować św. Andrzejowi Boboli, że wstawiał się za nami u Boga. Krzyś też już wie, że święty Andrzej jest jego patronem. W pokoju u dzieci (Krzysia i nieco starszej córeczki) wisi jego obrazek.
Małgorzata