Pod Poznaniem, dawno temu,
W listopada słocie,
W małym dworku w Grabonogu
Urodził się chłopiec.
Był malutki jak okruszek,
Słaby, bardzo chory.
Lecz na prośbę swojej mamy,
Pan Bóg go uzdrowił.
Mały Edmund Bojanowski
Lubił książki, szkołę,
Lecz się musiał uczyć w domu,
Bo bardzo był chory.
Zaczął studia kiedy dorósł,
Ale mu nie wyszło,
Bo choroba znów wróciła,
Przekreśliła wszystko.
Edmund wiedział, że Bóg patrzy
Wcale się nie złościł,
Ale całe życie oddał
Bożej Opatrzności.
Przyszły chwile bardzo smutne
dla naszej ojczyzny
bo choroba zabierała
dzieciom ich najbliższych.
A Pan Edmund szedł cichutko
Od domu do domu,
By lekarstwa i jedzenia
Nie brakło nikomu.
Wielkie serce Edmundowe
Pełne serdeczności,
Przygarniało biedne dzieci
Spragnione miłości.
Brał na ręce i przytulał,
Sadzał na kolana.
One mu mówiły „tato”
jak Józia kochana.
Dzieci było coraz więcej,
Edmund tylko jeden.
Więc się modlił „Panie Boże,
Co mam robić- nie wiem”.
Pan Bóg szepnął: stwórz ochronkę,
Czyli dom dla dzieci,
A zobaczysz, że Opatrzność
Nad dziećmi zaświeci.
Jak wychować tę gromadkę,
Która chce do mamy
Edmund wiedział. Wziął dziewczęta,
By je wychowały.
Trzy dziewczyny takie proste,
Lecz Bogu oddane,
Przez Edmunda i dzieciaki
Siostrami nazwane.
Powstał pierwszy dom „ochronka”
Ojciec był i siostry,
Z nimi dzieci, śpiew, zabawa,
Modlitwa i posty.
Ojciec czuwał, pisał wiersze,
Nieraz późno w nocy.
Uczył dzieci przebaczenia,
Przyjaźni, pomocy.
Przyszedł czas, gdy Pan Bóg wezwał
Edmunda do nieba
On przywołał swoje siostry
Pożegnać się trzeba.
I powiedział „siostry moje,
Bardzo się kochajcie,
A o wychowaniu dzieci Boga posłuchajcie”.
Odszedł Edmund Bojanowski
Życiem utrudzony
Tam u Boga jest szczęśliwy
Jest błogosławiony.
Dzisiaj w niebie ciągle czuwa
Nad dziećmi, siostrami
I wyprasza zdrowie, szczęście,
Bo jest ciągle z nami.