|
Podobnie jak każda ścieżka duchowego rozwoju, medytacja może być ujęta w dwojaki sposób - bardziej patriarchalnie, jak i bardziej matriarchalnie. Ponieważ podejście pierwsze kładzie większy nacisk na rozwinięcie samej siły ducha i porzucenie sfery materialnej, dlatego kładzie większy nacisk na dyscyplinę i surowość. Podejście matriarchalne dąży natomiast do pełnego rozwoju potencjalności duchowej i materialnej - pełnej równowagi pomiędzy tym co duchowe i wieczne, a tym co biologiczne i czasowe. Dlatego też ten drugi rodzaj ścieżek medytacyjnych kładzie większy nacisk na radość i otwarcie serca, życzliwość do innych, jednoczesne pracowanie z duchem, ciałem i emocjami. Dla osób współcześnie praktykujących medytację istotne jest to, by łączyć tę umiejętność z życiem codziennym - łączyć sztukę medytacji ze sztuką życia. Dzięki temu nie będą oni doświadczać niepotrzebnych konfliktów pomiędzy przeżywanym światem zewnętrznym, a światem zewnętrznym.
Świat, który widzimy na zewnątrz jest taki, jakim czyni go nasza zdolność postrzegania. Jeżeli mamy problemy z otaczającym nas
to zapewne część tych problemów tkwi w nas samych - od naszej zdolności rozumienia i kontaktu ze swoimi wewnętrznymi poziomami zależy to, ile piękna i boskości możemy dostrzec w całej manifestującej się rzeczywistości.
|
Co prawda niektóre ścieżki medytacyjne, jak np. joga i buddyzm, odnoszą się do otaczającego świata
Dzięki takiemu burzeniu nawykowych murów i barier |
Podstawy
|
|
Radża Joga jest ośmiostopniowym systemem rozwoju duchowego, mającym swoje korzenie w indyjskich wedach, upaniszadach, w drawidyjskich systemach tantrycznych oraz innych mistycznych systemach Indii.
Nazwa Radża Joga oznacza Jogę Królewską.
W skład owego ośmiostopniowego systemu wchodzą:
1. Jamy
2. Nijamy (oba człony są zasadami postępowania nie wyrządzającymi szkody innym)
3. Asany (asana to pozycja ciała, która przygotowuje ciało do praktyk medytacyjnych)
4. Pranajama - ćwiczenia oddechowe
5. Pratjahara - głęboka relaksacja i panowanie nad ciałem fizycznym
6. Dharana - praktyka przykucia uwagi
7. Dhjana - medytacja
8. Samadhi - pełny rozwój świadomości i intuicji, nadświadomość
W Indiach obok Jogi Królewskiej funkcjonowały i funkcjonują do dzisiaj także inne systemy rozwoju duchowego. To jaką metodę obierał dany praktykujący (jogin, adept, poszukiwacz ostatecznej prawdy), zależało od jego predyspozycji.
Radża Jogę uważano za najbardziej odpowiednią dla osób o dużej sile koncentracji, dlatego moglibyśmy potraktować ją jako "jogę koncentracji", jednakże jej końcowe wyższe etapy mają także charakter bezwysiłkowego wglądu, co odpowiada nieco zachodniej koncepcji teologicznej na temat działania boskiej "Łaski".
Inne systemy jogi to:
Karma joga - joga bezinteresownego działania,
Bhakti joga - droga rozwoju poprzez miłość i wielbienie bóstwa,
Mantra joga - rozwijanie koncentracji, miłości i mocy poprzez praktykę mantr,
Dżniana joga - joga wglądu w ostateczną rzeczywistość
Sahadża joga - joga połączenia najwyższego wglądu ze spontanicznym działaniem - uchodzi za szczególnie dojrzałą i zaawansowaną postać drogi duchowej, jako metoda w pełni niedualna.
Hatha joga funkcjonowała zarówno jako element ośmiostopniowej ścieżki Radża Jogi, jak i jako odrębny system mocno pracujący z ciałem fizycznym i energią wewnętrzną.
Joga miała bardzo wiele wspólnego z buddyzmem, gdyż oba systemy dosyć mocno wiązały się z filozofią Sankhji.
Buddyzm wczesnego okresu można by potraktować jako mniej ortodoksyjną i niekastową formę jogi oraz wyrażenia filozofii Sankhji.
Z czasem rozwinął się system o nazwie asanga joga, który nie posiadał trzech pierwszych członów Radża Jogi (jamy, nijamy, asany), natomiast miał do stanu samadhi dodany jeszcze jeden człon - najwyższej wiedzy (tarki).
Wydaje się, że odpowiednikiem tego członu jogi, tej zasady najwyższego poznania, jest w Tybecie pojęcie Rigpy (rigpa).
Bardzo ważną teorią zarówno w samej Radża Jodze, jak i w innych rodzajach jogi, czy też np. w Ajurwedzie, była filozofia Sankhji.
Przedstawione poniżej drzewo Sankhji w uproszczeniu obrazuje jej teorię.
Chodzi o to, że dzięki praktyce jogi rozwijamy się od poziomów najbardziej materialnych, w kierunku poziomów duchowych.
Etapy, na których mogą pojawiać się różne niezwykłe właściwości i tzw. "cuda" nie muszą wcale oznaczać najwyższego urzeczywistnienia. Pomimo występowania niezwykłych właściwości, które często pojawiają się wraz z rozwojem koncentracji, praktykujący (jogin) powinien nadal rozwijać się i dążyć do poznania ostatecznej, najwyższej i niepojmowalnej rzeczywistości, którą w tym ujęciu nazywa się brahmanem.
DRZEWO SANKJI
brahman jeden bez wtórego
purusza-noumen świadomy - prakriti-noumen nieświadomy
mahat - inteligencja kosmiczna
ahankara - jaźń kosmiczna
3 GUNY: tamas, radżas, sattwa
MANAS- materialny umysł logiczny |
TANMATRY-5 subtelnych elementów materii |
5 narządów postrzegania-5 narządów działania |
5 grubych elementów materii - (eter, powietrze/gaz, ogień/światło, woda/ciecz, ziemia/c.stałe) |
Niezwykłe właściwości u osoby medytującej, czy też ogólnie mówiąc - praktykującej jogę, mogą pojawić się już w momencie doznawania tanmatr, czyli subtelnego wymiaru materialnych elementów. Tym bardziej niezwykłe doznanie i właściwości mogą pojawiać się w momencie łączenia się z kosmiczną jaźnią (ahankara), czy też z kosmiczną inteligencją (mahat).
Praktykujący powinien jednak rozwijać się nadal, aż osiągnie niepojmowalną jedność pierwiastka świadomego (purusza) i nieświadomego (prakrti).
Można powiedzieć, że w filozofii chińskiej tej ostatecznej jedności, którą jest tam Tao odpowiada nierozerwalna jedność jin i jang.
Jang w takim ujęciu reprezentuje bardziej to co świadome, a jin - to co nieświadome. Jang rodzi światło świadomości, a jin - rodzi życie.
W ujęciu mahajany (systemów buddyzmu, które rozwinęły się m.in. w Chinach i Japonii) Ostateczna Rzeczywistość jest jednością dopełniających się nawzajem Współczucia (Miłości) i Mądrości, Rupakaji (przejawienia foremnego) i Dharmakaji (rzeczywistości nieprzejawionej i pozaczasowej).
Można powiedzieć, że Drzewo Sankhji reprezentuje zasadę porządku wstępującego. W tym porządku człowiek i święty ewoluuje od materialności do czystej duchowości.
Osiąga to w końcowej fazie poprzez medytacyjne wchłonięcie - przebywanie w skupieniu na czystej naturze Ducha.
Jednak w niektórych systemach, np. tantrycznych, pełny rozwój duchowy pojmuje się jako dopełnianie się porządku wstępującego i zstępującego. Oba ruchy dopełniają się jako tworzące najwyższą prawdę.
Ruch zstępujący (od Ducha do materii i świata) przypomina podstawową zasadę stwarzania świata - z mocy najwyższej rzeczywistości, dzięki jej potencjalności, manifestuje się świat i wszystkie szczegóły, które tworzą bogactwo możliwości istniejących w najwyższej rzeczywistości.
Dlatego dla praktykującego tantrę - świat i wszystkie zjawiska w nim występujące nie muszą być czymś złym, nie muszą prowadzić do utracenia ducha. Praktykujący tantrę rozwija w sobie ruch wstępujący (odkrywa Ducha), a następnie będąc w kontakcie ze światem i materią, nadal rozpoznaje w nim bogactwo, które pochodzi z ducha (ruch zstępujący).
***
Podstawy jogi królewskiej
- Rammurti S. Mishra
Rozdz. X.
Metody indukcji joganidry
Istnieją dwa rodzaje sanjamy (przykucie uwagi/dharana + sugestia/dhjana + skupienie/ intuicja/samadhi) stosowane przez joginów w celu wywołania joganidry ( subtelnej pulsacji elektromagnetycznej, podczas której jednoczymy się z Najwyższą Naturą /prakriti/ i Najwyższą Świadomością /purusza/):
1) skupienie pozytywne - kiedy to koncentrujemy się na jakichś obiektach,
2) skupienie negatywne - gdy zapominamy o ciele i wszechświecie, a jedynie jesteśmy świadomi własnej Jaźni i jej jedności ze Świadomością Kosmiczną.
Metoda skupienia pozytywnego
Przeprowadzamy magnetyzację całego ciała w harmonii z magnetyzmem kosmicznym. W tym celu korzystamy z mocy dźwięku OM oraz posługujemy się siedmioma czakrami.
Najpierw pomyśl o Najwyższej Świadomości i Najwyższej Naturze. Dzięki nim istnieją wszechświaty - niezliczone układy słoneczne, gwiazdy i planety Owa najwyższa świadomość pojawia się w nas jako wibracja zbliżona do dźwięku OM - boski dźwięk (anahat siabda - dźwięk duszy, siadba brahman - boski, najwyższy dźwięk).
Podziel swą uwagę na trzy części:
1) pierwsza zwraca się do anahat nady (źródła ciszy) (oraz do wibracji dźwięku OM /anahat siabda/, która wyłania się z Ostatecznej Ciszy - przyp. redakcji),
2) druga zajmuje się miejscowym i ogólnym magnetyzowaniem ciała i narządów zmysłów (czyli skupia się na częściach ciała i czakrach, wysyła sanjamę - siłę naszych myśli - przyp. red.),
3) trzecia natomiast czuwa nad ogólnym przebiegiem całego procesu.
Tak więc kolejno (poprzez wysyłanie siły myśli i dostrajanie wibracji ciała do wibracji anahat siabda (boskiego dźwięku przejawiającego się jako OM) relaksujesz poszczególne części ciała:
nogi, brzuch, klatkę piersiową, szyję i ramiona, a następnie "trzecie oko" (ośrodek znajdujący się pomiędzy brwiami) i sahasrarę (siódmą czakrę korony, odpowiedzialną za mózg).
Odczuwasz obecność krwiobiegu, pulsu i pulsacji elektromagnetycznej, lokalnie w każdym narządzie i ogólnie w całym ciele.
Po kilku zaledwie miesiącach praktyki opanujesz doskonale metodę pozytywną osiągania stanu joganidry.
Dzięki niej przezwyciężysz wszelkie dolegliwości i choroby
oraz zjednoczysz się z Najwyższą Naturą (skr. prakrti) i Najwyższą Świadomością (skr. purusza).
Metoda skupienia negatywnego
Podczas stosowania metody negatywnej zapominamy o swym ciele i otaczającym go wszechświecie.
Powinniśmy jedynie zdawać sobie sprawę z siły Jaźni, która jest Kosmiczną Świadomością.
Wszystko zatopione jest w kosmicznym oceanie świadomości.
W stanie tym dostrzegamy jedynie odwieczną zasadę, która nie posiada nazwy ani formy, ale posiada nieskończoną siłę elektromagnetyczną, wywierającą wpływ na nasze ciało i cały wszechświat.
Ta najwyższa zasada, nie mająca formy i nazwy, posiada wieczny byt, wieczną świadomość, wieczny pokój i szczęśliwość.
Tym jest joganidra i najwyższe samadhi.
Cały wszechświat, cała natura znajduje się oto w najwyższym stanie, który jest jeden-bez-wtórego,
który jest najwyższym podmiotem.
A więc dysponujesz już, czytelniku, dwiema metodami realizowania stanu joganidry. Drugą metodę poznasz w pełni dopiero wówczas, kiedy udoskonalisz się w pierwszej.
Metoda pozytywna jest w pełni obowiązkowa - pomaga opanować błądzące myśli, pomaga w szybkim opanowaniu joganidry i samadhi.
Dzięki niej zmysły i ciało uciszają się, stają się posłuszne woli, są wolne od wrażeń zewnętrznych. W tej wolności jest miejsce na odkrywanie najwyższego.
Ciało i zmysły wypełnia pulsacja elektromagnetyczna, a zmysły czujnie współpracują z praktyką.
Komentarz redakcji:
Metoda pierwsza różni się od drugiej tym, że oprócz skupiania się na wibracji dźwięku OM i dostrajania się poprzez to do Kosmicznej Świadomości, dodajemy do tego magnetyzację ciała.
Szczegółowe techniki relaksacji i magnetyzacji ciała autor (R.S. Mishra) podaje we wcześniejszych rozdziałach Fundalmentals of Yoga, jeśli jednak ich nie znamy, to są one zbliżone do metody treningu autogennego
Odkrywcze jednak w tej technice joganidry jest to, że jednocześnie wykonujemy pracę aktywną związaną z relaksowaniem ciała, jak i "pracujemy" na wyższym poziomie - "wsłuchujemy się" w wibracją Om obecną w naszej świadomości.
Stwierdzenie "wsłuchujemy się" jest nieco przenośne, ponieważ doświadczamy tej wibracji całym swoim umysłem i duszą, a nie jedynie zmysłem słuchu.
W takim przypadku relaksacja poszczególnych rejonów ciała, czy też magnetyzacja czakr, jest dużo skuteczniejsza i głębsza.
Jednocześnie rozwój relaksacji ciała jest czynnikiem wspierającym rozwój naszej wrażliwości na doznawanie oceanu samej kosmicznej świadomości - rzeczywistości niedualnej, nie mającej nazwy ani formy. Dlatego autor zwraca uwagę na potrzebę wyćwiczenia się w metodzie pierwszej (stosującej "pracę" z ciałem), przed skutecznym zagłębieniem się w metodę drugą, gdy nie pracujemy już z ciałem i spontanicznie rozpoznajemy je jako przejaw kosmicznej świadomości, podobnie zresztą jak całą materię wszechświata.
Z pozoru być może wydaje się nam, że takie instrukcje jogiczne technik Radża Jogi, są jakby suche i "techniczne", tak jak same tylko wzory matematyczne.
Jednak należy pamiętać, że stany o których mowa wiążą się także z doznawaniem oddania, wolności i miłości. Wielu joginów bardzo mocny "napęd duchowy" czerpało z poczucia miłości i oddania do mistrza.
Także najróżniejsze doznania religijne i mistyczne są spontanicznie zawarte w doświadczeniach płynących z wykonywania tego typu metod.
W Indiach, Tybecie i innych kulturach, często przygotowywano się do gotowości w wykonywaniu tego typu technik poprzez praktykę mantry.
Znaczenie mantr jest takie, że o ile dźwięk i wibracja OM reprezentuje Ostateczną Rzeczywistość, jedność Najwyższej Świadomości (rodzącej umysł) i Najwyższej Natury (rodzącej materię), to poszczególne mantry reprezentują także wymiary pośrednie, pomocne w osiągnięciu dojrzałości.
Podobną rolę może pełnić miłość do guru (mistrza), czy oddanie do uniwersalnych wzorów religijnych (np do Chrystusa) lub świętych.
MEDYTACJA A ROZWÓJ INTEGRALNY
W którymś momencie życia spotykamy się z czymś takim jak medytacja
i postanawiamy się w nią (w taki czy inny sposób) zagłębić. Medytacja kojarzy się bowiem ze szczególnie efektywną drogą duchowego rozwoju. I zapewne - właściwie użyta - taką właśnie jest.
Pojawia się przecież zarówno w mądrościowych systemach Wschodu, jak i w głębszej mistyce chrześcijańskiej.
Oczywiście istnieją osoby, które zasadniczo interesują się codziennością i nie chcą poza nią wykraczać, jak i osoby o większych skłonnościach do transcendencji, dążące do przekroczenia świata zewnętrznego i odnalezienia tego, co jest poza nim - odnalezienia tego, co w naszej kulturze nazywa się Bogiem (w znaczeniu Ostatecznej Rzeczywistości), na Wschodzie - nirwaną, kajvalią, asampradżniata (nirvikalpa) samadhi itp.
Warto zapoznać się z szerszym ujęciem i usystematyzowaniem pojęć i zagadnień związanych z medytacją. Natrafiamy przecież na różne ścieżki, które prezentują medytację na różne sposoby. Zazwyczaj, podczas pierwszego zetknięcia się z jakąś metodą medytacji, staramy się odnieść ją jakoś do tego punktu, w którym aktualnie się znajdujemy - do tego, co jest dla nas ważne lub co wydaje się nam wartościowe, czy też do naszych dotychczasowych doświadczenia życiowych.
Osoby, które mają większe zamiłowanie do sprawnego funkcjonowania w codzienności mogą bardziej naturalnie czuć się w takich ścieżkach, jak np. Zen, zaś osoby o większych skłonnościach do wewnętrznej wizji mogą bardziej interesować się metodami medytacji bardziej eksponującymi wymiary subtelne (boskiej wizji) i metodami pracy z energiami wewnętrznymi (typu nadi, prana, bindu itp.).
Niektóre ścieżki medytacji kładą większy nacisk na integrację naszej duchowości z codziennością (nie tylko formalne sesje, ale także nasze codzienne życie ma stać się medytacją - wszystko, co robisz jest ważne - zachowuj w tym uważność i postrzegaj to jako element twojej drogi duchowej), inne bardziej skupiają się na mistycznej wizji, niejako pozostawiając za sobą codzienność, jako miejsce naszego ugrzęźnięcia w materii.
Wydaje się, że te pierwsze ścieżki medytacji, czyli integracja duchowości i codzienności, są po prostu kolejnym, bardziej zaawansowanym etapem duchowego rozwoju, następującym po etapie odrzucania
świata.
Po etapach szamańskiej wizji z poziomu mistyki przyrody, kiedy niezwykle istotne jest dla nas to, co odkrywamy i zazwyczaj zależy nam, aby codzienność i zwykły świat nie rozpraszały nas w zbyt dużym stopniu, nadchodzi czas na etapy wizji boskiej - całkowicie transcendentnej (niezależnej od świata materii).
Na tych kolejnych etapach, kiedy to doświadczamy równości i wspólnej esencji wszystkiego na poziomie przyczynowym (duchowym, podstawowym) - otwiera się przed nami droga do jogi niedualności (sahadża jogi), do drogi prawdziwie niedualnej. W niej wszystko staje się drogą, medytacją, okazją do doświadczania Jednego Smaku - najwyższej esencji, nazywanej Światłem, Pustką, Bogiem - choć w istocie nienazwanej i nie dającej się nazwać, ponieważ esencja ta jest pierwotna - nie została stworzona przez nas, ale jest istniejąca sama w sobie.
Etapy te bardzo dobrze obrazują Obrazy Pasterskie Zen. Samotny mnich najpierw poszukuje swojego umysłu - początkowo odkrywa jego pierwsze ślady, a następnie zauważa jego kontury, niczym kontury dzikiego byka. Wreszcie - w wyniku dalszych medytacji - udaje mu się go (byka, który oznacza tu jego własny umysł) schwytać i okiełznać.
W końcu doświadcza on ostatecznej natury zjawisk siunjaty - symbolicznie narysowanej jako czarne koło na pustym tle.
Etap ten oznacza oświecenie - poznanie swego prawdziwego ja, poznanie swojej prawdziwej twarzy - jeszcze sprzed narodzin naszych rodziców. W zasadzie można by pomyśleć, że to już koniec drogi.
Jednak w przesłaniu Obrazów Pasterskich tak nie jest - mnich udaje się na targowisko i tam kontynuuje swoje doświadczanie urzeczywistnienia. Innymi słowy oznacza to, że praktykujący po pewnym ustabilizowaniu się w medytacji, kontynuuje swą praktykę we wszystkich okolicznościach życia codziennego.
Nie medytuje on jedynie w ciszy pustelni, klasztornej celi, czy medytacyjnej gompie (tudzież aszramie, zendo itd.), ale - w każdych okolicznościach pojawiających się w życiu.
Całe jego życie, wszystkie okoliczności i wszyscy ludzie, stają się jego praktyką. Mistrzowie Zen uważają, że ten, kto potrafi praktykować (medytować) nie tylko w sprzyjających warunkach, ale także w niesprzyjających i trudnych - rozwija w sobie znacznie większą moc i biegłość w medytacji.
Dlatego, udanie się ze swoją medytacją w wir codziennego życia, nie tylko nie zatrzymuje naszego owocu (medytacyjnego doświadczenia jasności, światła, pokoju, harmonii, zrozumienia itd.) dla samego siebie, ale także jest okazją do dalszego rozwijania i umacniania praktyki duchowej.
Aby pogłębić swoje zrozumienie medytacji i nabrać naturalności w wielu jej technikach warto uporządkować sobie w jakiś sposób cały konglomerat nauk o medytacji.
Przystępując do praktyk duchowych często na początku wykonujemy jakieś ćwiczenia, które mają mieć na nas wpływ psychoterapeutyczny, scalający nas, wzmacniający i przygotowujący do bardziej zaawansowanych etapów.
Możemy popracować nad wzmocnieniem kontaktu z naszym ciałem fizycznym, możemy poświęcić pewną uwagę na pracę z emocjami, z seksualnością oraz z naszą energią witalną.
Poniżej przedstawię kilka ujęć związanych z pracą na różnych poziomach, w oparciu o sposób przedstawienia przeze mnie tego tematu w mojej książce „Alchemia i moc medytacji", a także w oparciu o ujęcie rozwoju duchowego prezentowane przez Kena Wilbera (np. w książce „Krótka historia wszystkiego"), gdyż wydaje mi się ono (ujęcie Wilbera) szczególnie wszechstronne i dojrzałe
(zarówno w sensie duchowym, jak i merytorycznym).
1. Poziom ciała/ poziom czuciowo-ruchowy
Tak np. w treningu typu hatha-joga (oprócz obecnych w nim aspektów duchowych) spory nacisk położony jest na pracę z ciałem. Podobnie intensywną pracą z ciałem może być uprawianie np. kung -fu, czy regularne pływanie, bieganie, jazda na rowerze itp.
Także ćwiczenia relaksacyjne (oprócz szeregu innych płaszczyzn oddziaływania) mogą usprawnić naszą komunikację i integrację z poziomem ciała fizycznego.
Zły kontakt i oderwanie od ciała fizycznego może być przyczyną wielu zaburzeń nerwicopodobnych i przystępując do wyższych praktyk medytacyjnych - warto mieć tę sprawę nieco uregulowaną.
Wówczas efektywność tych metod jest znacznie większa.
2. Poziom emocjonalno-seksualny/ poziom energii witalno-życiowej (prany)
Typową, znaną obecnie w Polsce i na Zachodzie praktyką z obszaru energii witalno-życiowej (prany) jest uprawianie tai chi chuan.
Oczywiście w tej metodzie mówi się także o wielu wyższych poziomach, jednak istotne jest to, że bardzo intensywnie wzmacnia ona nasz poziom witalny, poprzez co żyje się nam łatwiej i wyższe praktyki medytacyjne również wykonuje się nam łatwiej
Taką najbardziej znaną praktyką indyjską z tego obszaru jest zapewne pranajama. Ponadto za sprawą Leonarda Ohra rozwinął się jej zachodni odpowiednik - rebirthing.
Ćwiczenia pranajamy są bardzo różnorodne - zasadniczo jednak zwiększają naszą receptywność prany (energii Chi) obecnej w powietrzu i oddechu oraz poprzez świadome oddychanie zwiększają poziom energii witalnej w nas.
Na częstotliwości zbliżonej do energii życia/prany (odczuwanie faktu życia) manifestują się nasze emocje. Dlatego szereg praktyk terapeutycznych i ćwiczeń w grupach zajmujących się relacjami interpersonalnymi może również zwiększać poziom przepływającej w nas energii życia.
Podobnie praktyki, które zmierzają do skomunikowania się z naszą energią seksualną i przekształcania jej w bardziej subtelne poziomy - wywołują nasze większe „zwitalizowanie" i kontrolę nad energią życiową.
Przykładem zaawansowanej metody z tego obszaru jest indyjska „kundalini-joga", której odpowiada tybetańska joga wewnętrznego żaru (tummo).
Powyższe grupy ćwiczeń integrujących nas i wzmacniających można by ująć jako praktyki zajmujące się naszym potencjałem z poziomu znajdującego się poniżej świadomości konwencjonalnej (codziennej, potocznej oraz racjonalnej). Umownie moglibyśmy nazwać te obszary podświadomością.
Medytacja nie ma na celu samego tylko zajmowania się podświadomością, ale ponadto rozwija to, co nazywamy nadświadomością.
Nadświadomość przekracza możliwości pojmowania rozumowego, jednak równocześnie ma w pełni do nich dostęp.
Zapewne zajmowanie się podświadomością jest po prostu stwarzaniem fundamentu pod przebudzenie nadświadomości.
O ile podświadomość nadal jest indywidualna, to nadświadomość jest wykroczeniem poza ograniczenia indywidualności, jest uniwersalnym poznaniem Ostatecznej Rzeczywistości.
Moglibyśmy powiedzieć (w sposób zbliżony do ujęć w Zenie), że nadświadomość jest wykroczeniem ponad myślenie.
W obszarze samego myślenia (poziomu, którego używamy na przykład: w szkole, w pracy, czyli w życiu codziennym) moglibyśmy wyróżnić następujące jego poziomy:
3. Myślenie symboliczne - pojedyncze słowa i symbole, magiczna moc słowa
4. Myślenie proste - zdania proste, mity wyrażające znaczenie ról społecznych
5. Myślenie racjonalne - refleksyjne i ujęcie rzeczywistości za pomocą zdań złożonych
6. Myślenie wizyjno-logiczne - wykorzystujące pozytywy wszystkich poprzednich
Z kolei przekraczając w medytacji (czy na ścieżce duchowej lub dojrzałej religijnej) poziomy percepcji z obszaru myślenia wchodzimy w następujące poziomy duchowe (percepcję ponadracjonalną):
7. Poziom nadpsychiczny/szamański
8. Poziom subtelny/boski
9. Poziom przyczynowy/duchowy
10. Poziom niedualny
O ile praktyki na poziomach przedracjonalnych (podświadomych i indywidualnych) miały szczególnie istotne znaczenie w przygotowaniu nas i wzmocnieniu naszych zdolności do doznań medytacyjnych, to praktyki z obszarów ponadracjonalnych są samym sednem i istotą medytacji.
W Tybecie klasyfikuje się je np. jako mahamudra, rigpa i dzogczen, w
Indiach jest to m.in. nirvikalpa, dżniana, sahadża.
W oryginalnym buddyzmie jest to vipassana.
W chrześcijaństwie może to być np.„zesłanie Ducha Świętego". W samym
chrześcijaństwie, z uwagi na silne rozwinięcie się dogmatyzmu w wieku mniej więcej V-tym, najbardziej rozwijał się poziom subtelny (doznań obszarów boskich, zbliżania się duszy do Boga), gdyż mistycy doświadczający wyższych stopni bardzo łatwo mogli zostać posądzeni
o herezję (jak np. Mistrz Eckhart), dlatego też - nawet, jeśli mieli takie doznania - zatrzymywali je w ukryciu (jak np. św. Jan od Krzyża).
Poziomy te odnajdujemy także w innych kulturach i systemach duchowych (np. chiński taoizm, wtajemniczone kultury Indian,
czy Grecja i Egipt).
Przyjrzyjmy się teraz bliżej medytacyjnym poziomom ponadracjonalnym:
7. Poziom nadpsychiczny / szamański
Jest to doświadczenie jedności całej materialnej manifestacji wszechświata - poziom mistycyzmu przyrody.
Bardzo często pojawia się on w doświadczeniach duchowych
szamanów, czy np. na etapach wcześniejszych tantry tybetańskiej, kiedy to praktykuje się do gniewnych bóstw ochronnych, nazywanych Strażnikami.
Również często pojawia się on w najróżniejszych systemach wróżenia. Jest to doświadczenie mocy, które wykracza poza sferę naszego myślenia i nasz indywidualny wymiar.
Doświadczamy czegoś, co jest ponadindywidualne. Charakterystyczne dla tego poziomu jest jednak to, że doświadczana moc ma związek z wymiarem materialnym wszechświata.
8. Poziom subtelny / boski
Jest to doświadczenie jedności nie tyle na poziomie materialnego wszechświata, co na poziomie rzeczywistości subtelnej.
O ile na poprzednim poziomie praktykujący doświadcza przede wszystkim mocy, to na poziomie subtelnym doświadcza świętości i kontaktu z boskością.
Doświadcza on, że jego wewnętrzna, indywidualna jaźń (dusza, atman) jednoczy się z kosmiczną jaźnią, kosmiczną inteligencją i jednością - ze źródłem (z Bogiem, Brahmanem itp.).
Doświadczenia te pojawiają się często w opisach wielu świętych (np. chrześcijańskich). Zwykle związane są one z modlitwą kontemplacyjną. Poziom ten pojawia się na bardziej zaawansowanym etapie praktyki tybetańskiej tantry jako praktyka jidama (medytacyjnego bóstwa).
Wówczas zamiast doświadczania mitologicznych wyobrażeń o bogach i bóstwach (z obszaru grubego, skupionych na ego), doświadczamy autentycznego mistycyzmu bóstwa, mającego związek z wyraźnym doświadczaniem swojej własnej boskości.
9. Poziom przyczynowy / duchowy
Doświadczenie jedności na najgłębszym poziomie duchowym. Jest to dom
mistycyzmu bezforemnego. Pojawia się na skutek praktyki „bycia tylko Świadkiem", czystej uwagi i medytacji typu vipassana (medytacja wglądu).
O ile na poziomie nadpschicznym praktykujący doświadczał przede wszystkim mocy, na poziomie subtelnym - boskości i świętości, to na poziomie przyczynowym (duchowym, esencjonalnym) - doświadcza on niezmąconego spokoju typowego dla mędrca.
Poznaje się wówczas to, co jest nie przejawione, Nieskończonego Ducha, czystą Pustkę, Otchłań, Podstawę Wszystkiego.
Poziom ten pojawia się w Zen jako doświadczenie siunjaty, a w tantrze tybetańskiej m.in. jako Mahamudra.
Pojawia się on także w wielu innych systemach duchowych i mądrościowych, jako doświadczenie jedności poza słowami, poza jakąkolwiek możliwością przełożenia tego doznania na słowa.
Dlatego jest do doświadczenie wykraczające poza dogmaty - stan, który zarówno jest celem drogi duchowej, jak i zarazem podstawą, z której wyłania się wszystko.
10. Poziom niedualny
Doświadczanie jedności Ducha i Świata, Pustki i Formy, samsary i nirwany. Dom mistycyzmu integralnego, niedualnego. Pojawia się on jako cel najbardziej zaawansowanych ścieżek - np. w Zen, w Tantrze, w Kabale, w naukach mistrza Eckharta.
O ile osobę, która doświadcza poziomu przyczynowego można by nazwać mędrcem, to tego, który doświadcza jedności przejawionego (świata) i nie przejawionego (ducha) - można by nazwać mahasiddhą
(istotą obdarzoną najwyższą mocą). Potrafi on bowiem w każdych okolicznościach rozpoznawać przejaw najwyższej duchowej rzeczywistości.
Tak np. słynny tybetański mistrz Padmasambhava, kiedy próbowano spalić go na stosie, potrafił swobodnie medytować w płomieniach ognia. Zdarzenia tego rodzaju przytrafiły się jednak znacznie większej ilości praktykujących, którzy doświadczali jedności przejawionego świata i jego nie przejawionego źródła.
Kiedy zatem myślimy o medytacji, warto zdawać sobie sprawę, że może ona funkcjonować na wielu poziomach i rozwijać w nas różne obszary. Każdy z nas zapewne posiada jakiś własny swój rytm duchowego postępu i dlatego to, jakiemu poziomowi poświęcamy szczególną uwagę, jest sprawą indywidualną.
Integralne podejście do procesu duchowego rozwoju zakłada, że pracujemy zarówno z wyższymi (bardziej uniwersalnymi)
stanami transracjonalnymi (nadświadomymi), jak i z niższymi (bardziej indywidualnymi) stanami podświadomymi (preracjonalnymi) - np. z naszym ciałem, emocjami oraz wewnętrznymi obrazami i wzorcami zachowań.
Pomiędzy nimi znajduje się nasza codzienna sfera myślenia i ego, która także powinna zostać zintegrowana z procesem duchowym.
Rafał Seremet
ALCHEMIA i Tabula Smaragdina
- TABLICA SZMARAGDOWA
Europa także (podobnie jak Azja) miała w swoich dziejach kilka tradycji mistycznych.
Najbardziej znanym europejskim ruchem duchowym jest chrześcijaństwo. W jego ramach możemy wyróżnić dwa podstawowe nurty:
1) tradycje mistyczną - zmierzającą bardziej do faktycznego przeżywania duchowej rzeczywistości, niż do prób skrystalizowania dogmatów i przepisów; bardziej polegającą na intuicji i łasce, niż na podejściu rozumowym, ewentualnie - łączącą podejście rozumowe z praktyka mistycyzmu;
2) tradycje hierarchiczną - wywodzącą się początkowo z chrześcijaństwa duchowego i mistycznego, ale z czasem rozwijającą się swoim własnym torem, odchodząc zazwyczaj od faktycznego doświadczania wymiarów duchowych.
Samo poleganie na modelu hierarchicznym, bez otwarcia się na aspekt duchowy i mistyczny religii, zazwyczaj sprowadza tę postać chrześcijaństwa bądź to do
ćwiczeń umysłowych (np. zagłębianie się w subtelności nauk teologicznych, bez równoczesnego wkraczania w świat pokory, ciszy i łaski), co jest jedynie początkiem poznawania wnętrza,
bądź do wymiaru władzy (z ezoterycznego punktu widzenia można scharakteryzować to jako zatrzymanie się na etapie trzeciej czakry) niewątpliwie rozwój silnej woli jest ważną sprawą w rozwoju jednostki, jest jednak etapem przygotowującym do osiągnięcia pełnej harmonii z Duchem, kiedy mądrość i wola jednostki, nie tyle wysila się, co jest w zgodzie z odwiecznym prawem - nie czerpie tylko z ograniczonego potencjału jednostki, ale z uniwersalnego, nieskończonego potencjału Ducha.
Oprócz jednak tradycji chrześcijańskiej duchowość i mistycyzm Europy miał jeszcze wiele innych odcieni. Nieporozumieniem jest traktować je jako błędne herezje, ponieważ rozwój wewnętrzny jednostki nie zależy jedynie od przynależności do danej organizacji, grupy wyznaniowej itp. ale także od osobiście poczynionych postępów.
Podobnie jak wtedy, gdy zapisujemy się do takiej czy innej uczelni/szkoły, to osiągnięty przez nas rozwój zależy nie tylko od ogólnego poziomy szkoły, ale także od tego, na ile chcemy cos z niej wynieść.
Powszechnie znane są liczne tradycje duchowe przedeuropejskie - np. tradycje duchowe Druidów, mające ogromy wpływ na duchowość i kulturę Kościoła Celtyckiego, czy np. mistyczne tradycje Grecji (np. Orfizm, pod którego ogromnym wpływem był Platon, Pitagoreizm, czy uzdrowicielskie tradycje Świątyń Asklepiosa).
Inną bardzo ważna wewnętrzną tradycją Europy była alchemia. Prześledźmy teraz krótki jej opis z rozdziału "Współczesne ujecie alchemii jako ścieżki wewnętrznej przemiany" z książki Alchemia i moc medytacji
(Rafał Seremet, Studioastropsychologii 2004), a następnie podelektujmy się najbardziej fundamentalnym i podstawowym tekstem alchemii europejskiej pt. Tablica Szmaragdowa (Tabula Smaragdina).
"(...)Transmutacja, czyli przekształcenie - tak typowe pojęcie dla nauk alchemicznych oznaczała zarówno najróżniejsze metalurgiczne próby uszlachetniania metali, jak i, jednocześnie, przekształcenie pospolitego metalu w złoto było symbolem przekształcenia zwykłego śmiertelnego i nieoświeconego stanu człowieka, w stan oświecony i nieśmiertelny.
Czym zatem różniła się alchemia europejska od europejskiej religii i mistyki chrześcijańskiej? W zasadzie ich cele były podobne, jednak alchemicy w swoich poszukiwaniach jedynie na zewnątrz zgadzali się z dogmatami oficjalnej religii kościelnej, wewnętrznie zaś prezentowali zazwyczaj umysły bardzo niezależne, często interesując się (oprócz chrześcijaństwa) np. „wtajemniczonymi” naukami Egiptu, czy naukami perskiego mistyka Zaratustry. Natomiast mistycy chrześcijańscy zazwyczaj poprzestawali na badaniach sfery ducha, podczas gdy alchemicy jednocześnie zgłębiali ducha, jak i ciało/materię.
Alchemia europejska
Alchemia europejska miała wiele twarzy. Bez wątpienia jej łatwo zauważalnym aspektem było np. poszukiwanie sposobu przekształcenia (transmutacji) zwykłego metalu w złoto, a co za tym idzie liczne doświadczenia metalurgiczne i chemiczne. Równocześnie oprócz takich zainteresowań naukami przyrodniczymi pewna ilość pseudo-alchemików zajmowała się tzw. szarlatanerią, czyli świadomym wprowadzaniem ludzi w błąd, bazującym na czyjejś naiwnej wierze. Jednak obok tych dwóch nurtów w Europie aktywna była także alchemia hermetyczna o silnej podbudowie mistycznej, i właśnie ten jej nurt nas tutaj interesuje. Alchemicy tacy albo zasadniczo zajmowali się poszukiwaniami mistycznymi i filozoficznymi, albo łączyli swoje dążenia mistyczne z jednoczesnymi eksperymentami z obszaru nauk przyrodniczych. Takie podejście do alchemii polegało na dążeniu do doskonałości, do przekształcenia zasadniczo samego człowieka, nie zaś metalu.
Alchemię europejską niekoniecznie musi się rozumieć jako duchową i religijną opozycję do oficjalnego chrześcijaństwa i organizacji Kościoła. Powiedzieć można, iż alchemicy europejscy w dziedzinie zainteresowań zagadnieniami religii przejawiali postawę interdyscyplinarną i porównawczą. Jeżeli Chrystus przekazał jakieś uniwersalne nauki dotyczące najgłębszych znaczeń życia, człowieczeństwa i wszechświata (nauki, które były wynikiem jego wtajemniczenia, czyli poznania owego kamienia filozoficznego) to jednocześnie musi istnieć jakiś związek jego nauk z naukami innych wtajemniczonych, jak np. perskiego Zaratustry, egipskiego Thota-Hermesa Trismegistosa, czy Apoloniusza z Tiany (rejon dzisiejszej Turcji). Postawę alchemików cechował zatem pewien elitaryzm. Popularna (typowa dla przeciętnego wyznawcy w okresie po ustaleniu się dogmatów) interpretacja chrześcijaństwa mogła pomijać najgłębszą tajemnicę, której nauczał Jezus. W jaki sposób zrealizować pełne przebudzenie ducha, o którym mówił Chrystus? Być może drogą było dążenie do pełnej doskonałości (niczym symboliczne przekształcenie żelaza w złoto), niezależne od interpretacji religii przez oficjalne władze (od dogmatów podawanych jako esencja i sedno religii), skorumpowane nierzadko walkami o wpływy. W takim znaczeniu alchemię można by pojmować jako próbę oddzielenia w religii tego, co boskie (przekazane przez „wtajemniczonych”, duchowo przebudzonych), od tego, co ludzkie - dodane przez ludzi na wskutek ich niewiedzy, braku wtajemniczenia i odpowienio głębokiego zrozumienia (dodane przez niewtajemniczonych). Jest to zatem postawa religijna nie oparta na uproszczonych wierzeniach, skodyfikowanych dogmatach i ślepej wierze. W miejsce tego wszystkiego polegająca na poszukiwaniu osobistego mistycznego doświadczenia i poznania absolutu.
Śledząc dzieła europejskich alchemików zauważa się, że oprócz badania nauk chrześcijańskich interesowali się oni zwłaszcza takimi postaciami (i ich naukami) jak: Zoroaster (Zaratustra - reformator religii perskiej), Hermes Trismegistos (legendarny wtajemniczony Egiptu, któremu przypisywano autorstwo wielu ksiąg), Pitagoras (częściowo także Heraklit, Platon i Plotyn), Mojżesz, Salomon np. Jeszcze w wieku XVII wielu alchemików uważało, iż Mojżesz podczas swego pobytu i otrzymywania arystokratycznego wychowania w Egipcie zetknął się z naukami Hermesa Trismegistosa, i nauki te były ważnym źródłem jego wtajemniczenia. Typowe dla Aleksandrii poszukiwanie wspólnego głębokiego znaczenia (synkretyzm aleksandryjski), odegrało szczególnie istotną rolę w kształtowaniu się europejskiej alchemii. Wiele tekstów, traktowanych wręcz kanonicznie, ma rodowód mniej lub bardziej egipski. Wymienić tu można Corpus Hermeticum, Tabula Smaragdina, Anthologium Ioannesa Stobajosa, Picatrix, Liber Hermetis.
Oprócz Egiptu i kultury duchowej jednego z jego głównych miast - Aleksandrii, na rozwój alchemii europejskiej miały wpływ poszukiwania uczonych, mistyków i alchemików ze świata Islamu, a zwłaszcza ruchu Sufich. Arabowie wraz z podbojami nowych terytoriów przyswajali sobie zdobycze duchowe nowych regionów. Żyjący w VIII-mym wieku sufi i alchemik Dżabir ibn Hajjam napisał szereg dzieł zarówno przyrodniczych, jak i tajemnych, powołując się zarówno na Szmaragdowe Tablice i myśl synkretyzmu egipskiego, jak i na alchemię i filozofię rejonu Chin. Wraz z ekspansją kultury arabskiej w roku 711 (poprzez Afrykę Północną) do Hiszpanii, duchowe zdobycze Islamu aż do wieku XIII-go, poprzez takie ośrodki jak Kordoba, Sewilla, Toledo czy Walencja, intensywnie i głęboko oddziaływały na Europę. W okresie tym Hiszpania stała się europejskim centrum poszukiwań alchemicznych. Szczególnie znanymi postaciami tego okresu są biskup Priscillian, czy działający w Kordobie islamski uczony i mag Ibn Massara, oraz urodzony w Sewilli i wiele podróżujący Ibn Arabi. Poważanym alchemikiem islamskim był znany (także obecnie) medyk i myśliciel Awicenna.
Trzecim źródłem nauk duchowych, które szczególnie istotnie wpłynęły na alchemię Europy był mistycyzm żydowski. Dokonało się to za sprawą wypraw krzyżowych, jako efekt uboczny tych pseudo religijnych poczynań, jakim były krucjaty. Poprzez krzyżowców zawędrowała do Europy myśl kabalistyczna, jak i (poprzez zakon Templariuszy) tajemnicze nauki Druzów.
Najbadziej znanymi, legendalnymi i kanonicznymi tekstami europejskiej alchemii były: Tabula Smaragdina (Tablica Szmaragdowa) i Corpus Hermeticum, przypisywane zazwyczaj (Thotowi - bogowi wiedzy i sztuki pisania) Hermesowi Trismegistosowi, legendarnemu egipskiemu wtajemniczonemu kapłanowi. Cześć badaczy datuje jednak powstanie Tablicy Szmaragdowej na III-XIII w n.e. Z Egiptem wiązano ponadto jeszcze pięciu innych starożytnych mistrzów alchemii: Ostanesa (mag na dworze Kserksesa, wysłany do Egiptu), Ptolemeusza II Philadelphosa (władca Egiptu popierający rozwój nauki i alchemii - III w.p.n.e.), Bolosa-Demokryta, Komanosa, oraz Marię Żydówkę (Maria Prophetissa - słynna alchemiczka i chemiczka). (...)"
(za "Alchemia i moc medytacji")
TABLICA SZMARAGDOWA
( Tabula Smaragdina Hermetis
na podstawie tłumaczeń Fulcanelliego i Sir Isaaca Newtona)
To jest prawdą, całą prawdą, na pewno i bez kłamstwa:
To co jest na dole jest takie jak to co jest na górze; a to co jest na górze jest takie jak to co jest na dole.
Poprzez to dokonują się wszelkie cuda.
I tak jak wszystkie rzeczy istnieją w Jednym i pochodzą od Jednego, które jest najwyższą Przyczyną, poprzez mediację Jednego, tak wszystkie rzeczy są zrodzone z Jednej Rzeczy przez adaptację.
Słońce jego ojcem, Księżyc matką;
Wiatr nosił go w swym łonie. Ziemia jest jego żywicielką i strażnikiem.
Jest Ojcem wszystkich rzeczy,
zawarta jest w nim wieczna Wola.
Jego siła, jego moc pozostają całe, kiedy przemienia się w ziemię.
Ziemia musi zostać oddzielona od ognia, subtelne od gęstego, delikatnie z nieustającą uwagą.
Powstaje z ziemi i wznosi się ku niebu i z powrotem schodzi na ziemię; gromadzi w sobie siłę wszelkich rzeczy wyższych i niższych.
Poprzez poznanie tej rzeczy cała wspaniałość świata stanie się twoja a wszelka niejasność odejdzie od ciebie.
Jest to moc ponad moce, siła posiadająca siłę wszelkiej mocy, gdyż przezwycięży każdą subtelną rzecz i przeniknie każdą litą rzecz.
(Jest to moc ponad moce, siła posiadająca siłę wszelkiej mocy, gdyż przeniknie wszystkie tajemnice i rozwieje wszelką ignorancję).
W ten sposób został stworzony świat.
Z niej są zrodzone różnorodne cuda, do których osiągnięcia podano tu wskazania.
Z tego właśnie powodu nazywają mnie Hermes Trismegistos, gdyż posiadłem trzy części filozofii wszechświata.
To co nazwałem Słonecznym Dziełem jest teraz zakończone.
Mahamudra to sanskryckie wyrażenie, które można by przetłumaczyć jako "wielki znak". Mahamudra to jakby tybetański odpowiednik chińskiej szkoły medytacji Zen, z tym, że w systemie tybetańskim adept zazwyczaj najpierw przechodzi etap praktyk wstępnych przygotowujących (nyndro), następnie praktyk z wizualizacją i mantrą, a dopiero potem praktykuje Mahamudrę. Mahamudra podaje także różne rodzaje praktyk wprowadzających w medytację (np. koncentrację na obiekcie, wyciszanie - inaczej szine lub śamanta), a jej końcowym rezultatem jest medytacja na naturę umysłu, która jest poza wszelką możliwością zdefiniowania (lhaktong - inaczej wipasjana).
|
Garma C. Chang
***
Większość znanych technik medytacyjnych służy rozwijaniu koncentracji umysłu, to ***
"Buddy nie można znaleźć poprzez szukanie; spójrz na swój własny umysł." ***
Według nauki o identyczności umysłu i prany (oddechu), umysł nie może funkcjonować bez wsparcia oddechu, tak jakby "na nim jechał". ***
Mimo faktu, że istoty umysłu nie da się opisać, można ją unaocznić poprzez trzy
"Równowaga" oznacza stan zrównoważenia ciała, mowy i umysłu.
"Naturalność" oznacza "nie lgnięcie" do niczego i "nie odrzucanie" czegokolwiek, co znaczy, że ćwiczący nie czyni najmniejszego wysiłku żadnego rodzaju;
|
|||
Arthur E. Powell DEWAKAN
|
|
ROZDZIAŁ XVIII: DEWAKAN
Zarys ogólny
Pierwsza część życia po śmierci fizycznej, którą człowiek przeżywa w świecie astralnym, została omówiona w książce Ciało astralne. Podejmujemy obecnie dalszy opis w momencie, gdy człowiek porzuca swe ciało astralne i przenosi swą świadomość do ciała mentalnego, czyli inaczej mówiąc wznosi się do świata mentalnego. Przechodzi on wówczas do świata zwanego niebiańskim, który w literaturze teozoficznej nazywa się dewakanem, czyli dosłownie krainą świetlistą. Kraina ta ma też w sanskrycie nazwę dewasthan, czyli kraj bogów. Jest ona swargą u hinduistów, sukhawati u buddystów, a niebem u wyznawców Zoroastra, chrześcijan i mahometan. Nadaje się też niekiedy temu światu nazwę "nirwany przeciętnych ludzi". Dewakan to przede wszystkim i nade wszystko świat myśli.
Człowiek przebywający w dewakanie nosi w sanskrycie nazwę dewakani.
(Termin dewakan jest etymologicznie nieścisły i wskutek tego może wywoływać nieporozumienia. Jednakże tak bardzo utrwalił się w teozoficznej terminologii, że został zachowany w obecnej książce. Ma on jednak co najmniej tę zaletę, że jest mniej mglisty niż "świat niebiański").
Starożytne księgi opisują dewakan jako specjalnie chronioną część świata mentalnego, z której wszelkie troski i cierpienia zostały wyłączone przez wielkie inteligencje duchowe, czuwające nad ewolucją ludzkości. Jest to miejsce pełnego szczęścia, wypoczynku, gdzie człowiek przyswaja sobie w spokoju owoce swego życia fizycznego.
W rzeczywistości jednak dewakan nie stanowi takiej wyłączonej części świata mentalnego. To raczej każdy człowiek, jak to zobaczymy dalej, zamyka się sam w swoistej skorupie i dlatego nie uczestniczy w życiu świata mentalnego: nie porusza się swobodnie i nie obcuje z ludźmi tak jak w świecie astralnym.
Inny sposób rozumienia tego, co zostało nazwane sztuczną opieką nad dewakanem, opieką izolującą każdą jednostkę, wynika z faktu, że cała materia karmiczna, czyli astralna, została przez nią odrzucona w momencie opuszczenia świata astralnego. W dewakanie zatem człowiek nie posiada narzędzia, które by mu umożliwiło reagowanie na bodźce pochodzące z niższych światów. W praktyce światy te dla niego nie istnieją.
Ostateczne odłączenie się ciała mentalnego od ciała astralnego nie powoduje wcale bólu i cierpienia: w istocie rzeczy przeciętny człowiek może w ogóle nie zdawać sobie sprawy, co się właściwie z nim dzieje w owej chwili. Dostrzega jedynie, że pogrąża się łagodnie w stan rozkosznego wypoczynku.
Zazwyczaj jednak człowiek przechodzi okres pełnej nieświadomości, podobnie jak po śmierci fizycznej: jego długość może się zmieniać w szerokich granicach.
Wydaje się, że ten okres nieświadomości jest okresem "ciąży", odpowiadającym życiu przed fizycznym narodzeniem. Jest on niezbędny do ukształtowania się narzędzia świadomości na czas życia w dewakanie. Część tego okresu upływa, jak się zdaje, na wchłanianiu przez astralny atom permanentny wszystkiego, co ma być przekazane przyszłości, druga zaś jego część służy ożywieniu materii ciała mentalnego na nadchodzący cykl, odrębnego i niezależnego od niższych ciał życia.
Skoro człowiek obudzi się znowu do tej powtórnej świadomości, doznaje jako pierwszego wrażenia uczucia nieopisanego szczęścia i pełni życia, uczucia tak wielkiej, bezgranicznej radości, że na razie wystarcza mu tylko to, że żyje. To poczucie szczęścia stanowi istotę życia we wszystkich wyższych światach systemu. Już życie w świecie astralnym rozporządza o wiele większymi możliwościami szczęścia niż wszystko, co znamy w życiu fizycznym, lecz życie niebiańskie odznacza się bez porównania większym szczęściem niż astralne. W każdym wyższym świecie powtarza się to doświadczenie i za każdym razem uczucie szczęścia i radości jest coraz większe. Dotyczy to nie tylko uczucia szczęścia, lecz również mądrości i szerokości horyzontów umysłowych.
Życie niebiańskie jest o tyle pełniejsze i szersze od astralnego, że uniemożliwia wszelkie porównanie.
Gdy człowiek budzi się w dewakanie, najdelikatniejsze odcienie barw witają jego otwierające się oczy, samo powietrze wydaje się przesiąknięte muzyką i barwą, cała istota tonie w powodzi harmonii i światła. A potem ze złotawej mgły wychylają się ku niemu łagodne twarze umiłowanych na ziemi osób, twarze prześwietlone uduchowionym pięknem, wyrażające najszlachetniejsze i najwznioślejsze wzruszenia, twarze nie skażone troskami ani namiętnościami niższych światów. Nikt nie zdoła odmalować szczęśliwości tego przebudzenia, cudowności tego pierwszego brzasku niebiańskiego istnienia.
Ta intensywność szczęścia stanowi główną charakterystyczną cechę życia niebiańskiego. Nie tylko zło i cierpienie są w tym świecie z natury rzeczy niemożliwe, ale każda istota musi tu być szczęśliwa. Każdy człowiek już przez sam fakt obecności raduje się najwyższym, do jakiego jest zdolny, szczęściem; możliwości zaspokajania aspiracji ograniczone są tylko jego zdolnością rozszerzania swych dążeń.
To uczucie przemożnej i powszechnej radości nie opuszcza człowieka w dewakanie ani na chwilę: nic na ziemi nie jest do niego podobne, nic nie może odtworzyć tego stanu. Ogromne duchowe napięcie życia w tym niebiańskim świecie nie da się opisać.
Podejmowano wiele prób opisania niebiańskiego świata, ale żadna z nich nie jest zadowalająca, gdyż z natury swej nie daje się on opisać w języku fizycznego świata. Tak na przykład buddyjscy i hinduscy jasnowidzowie mówią o drzewach ze złota i srebra, mających jako owoce drogocenne kamienie. Hebrajski pisarz, który mieszkał w wielkim i wspaniałym mieście, mówi o złotych i srebrnych ulicach. Współcześni teozoficzni pisarze operują porównaniami z grą barw o zachodzie słońca i wspaniałością morza i nieba. Każdy usiłuje odmalować rzeczywistość, nie dającą się wyrazić słowami, za pomocą porównań ze znanymi sobie zjawiskami.
Sytuacja człowieka w świecie mentalnym znacznie się różni od jego warunków w świecie astralnym. W świecie astralnym posługiwał się ciałem, z którym doskonale się zżył, gdyż przyzwyczaił się używać je w czasie snu. Natomiast nigdy dotąd nie posługiwał się ciałem mentalnym; ponadto ciało to nie jest jeszcze w pełni rozwinięte, dlatego w znacznym stopniu odcina go od otaczającego świata, zamiast ułatwić mu jego oglądanie.
W ciągu życia w czyśćcu (w świecie astralnym) niższe składniki natury człowieka wypalają się. Pozostają mu więc jedynie szlachetne myśli, podniosłe i bezinteresowne aspiracje, które żywił w czasie życia ziemskiego.
W świecie astralnym człowiek może pędzić stosunkowo przyjemne, choć dosyć ograniczone życie; z drugiej strony może też tu poważnie cierpieć. Natomiast w dewakanie zbiera owoce tylko takich swych myśli, które były całkiem bezinteresowne. Toteż życie w dewakanie nie może być inne, jak tylko szczęśliwe.
Jak to określił jeden z Mistrzów, dewakan jest krainą, gdzie nie ma ani łez, ani westchnień, gdzie nie wychodzi się za mąż ani się nie żeni, gdzie człowiek sprawiedliwy urzeczywistnia w pełni swą doskonałość.
Myśli, które gromadzą się wokół człowieka znajdującego się w dewakanie, tworzą rodzaj powłoki, za pośrednictwem której może on reagować na niektóre rodzaje wibracji tej wysubtelnionej materii. Dzięki tym myślom czerpie on z nieskończonych bogactw niebiańskiego świata. Służą one za okno, przez które można spoglądać na wspaniałość i piękno niebiańskiego świata i przez które może dotrzeć do niego odpowiedź z zewnątrz.
Każdy człowiek, który wzniósł się ponad najniższy poziom dzikości, doznał przynajmniej raz w życiu czystego, bezinteresownego uczucia. To właśnie uczucie stanowi teraz dla niego okno.
Byłoby wszakże błędem traktować tę powłokę myśli jako czynnik ograniczający. Rola jej nie polega wcale na odcinaniu człowieka od wibracji występujących w tym świecie, lecz raczej na umożliwianiu mu reagowania na wpływy, leżące w granicach jego zdolności poznawczych. Świat mentalny (jak to zobaczymy w rozdziale XX) jest odbiciem boskiego umysłu, a zatem niewyczerpaną zbiornicą, z której człowiek znajdujący się w niebie może czerpać stosownie do swych myśli i dążeń powstałych podczas życia w światach fizycznym i astralnym.
W wyższym świecie niebiańskim ograniczenia te jeśli wolno nam użyć tego określenia - już nie istnieją, ale tym światem nie będziemy się zajmowali w niniejszej książce.
Każdy człowiek potrafi sięgnąć do świata niebiańskiego, lecz może go poznać tylko w takim stopniu, w jakim jest do tego przygotowany dzięki dotychczasowym wysiłkom. Według wschodniej przypowieści, każdy człowiek nosi ze sobą własną czarkę: jedne z tych czarek są wielkie, inne małe; ale czy duże, czy małe, każda z nich zostaje napełniona po brzegi. Oceanu szczęśliwości na pewno wystarczy, aby wszystkie czary zostały napełnione.
Człowiek na przeciętnym poziomie rozwoju nie jest zdolny do większej aktywności w świecie niebiańskim Postawa jego jest wybitnie odbiorcza, a zdolność widzenia rzeczy znajdujących się poza jego powłoką myślową ma charakter bardzo ograniczony. Ponieważ jego myśli i dążenia biegną tylko po ustalonych torach, nie może nagle stworzyć sobie nowych kierunków. Z tej przyczyny małą korzyść odnosi z żywych sił, jakie go otaczają, jak też z potężnych istot anielskich przebywających w świecie mentalnym, nawet jeśli niejedna z nich chętnie odpowiada na jego aspiracje.
Powoduje to ważny i ciekawy skutek. Miłość, która stworzyła i przechowuje obraz, jest bardzo potężną siłą, dostatecznie wielką, aby dotrzeć do ego przyjaciela i oddziaływać na nie. Ego, które przebywa w wyższej części świata mentalnego, stanowi rzeczywistą ukochaną osobę - nie zaś ciało fizyczne, które ją tylko częściowo reprezentuje. Ego przyjaciela, odczuwając wibracje, odpowiada na nie natychmiast i własnym życiem wypełnia stworzony dla niego myślokształt. Przyjaciel zjawia się więc naprawdę, i to w postaci żywszej niż kiedykolwiek.
Nie odgrywa przy tym wcale roli, czy przyjaciel żyje, czy też jest, jak to nazywamy - zmarły, gdyż wibracje miłości są kierowane nie do nikłej stosunkowo jego cząstki uwięzionej chwilowo w ciele fizycznym, ale do właściwego człowieka znajdującego się w rzeczywistej jego ojczyźnie. Ego zawsze odpowiada na docierające doń wibracje, a jeśli ma stu przyjaciół, może równocześnie i w pełni odpowiedzieć na uczucie każdego z nich, gdyż jest w stanie napełnić swym życiem dowolną liczbę swych obrazów, stworzonych przez jego przyjaciół w niższej sferze. Dlatego człowiek może się pojawić w "niebie" u dowolnej liczby osób.
Każdy zatem człowiek przebywający w niebie ma dookoła siebie żywe myślokształty wszystkich swych przyjaciół, o których myśli. Co więcej, przyjaciele ci przedstawiają się zawsze jak najkorzystniej, gdyż on sam stworzył myślokształty, w których oni się przejawiają.
W ograniczonym świecie fizycznym zwykliśmy myśleć o swym przyjacielu jako o ograniczonej, znanej nam w świecie fizycznym postaci. Natomiast w świecie niebiańskim jesteśmy najwyraźniej o wiele bliżsi tego, czym naprawdę jest nasz przyjaciel, gdyż znajdujemy się o dwa stopnie - o dwa światy - bliżej ojczyzny ego.
Pomiędzy życiem po śmierci w świecie mentalnym a życiem w świecie astralnym zachodzi poważna różnica. W świecie astralnym bowiem spotykamy naszych przyjaciół (w czasie ich snu) w ich ciele astralnym, to znaczy mamy do czynienia z ich osobowościami. Natomiast w świecie mentalnym nie spotykamy ich w ciałach mentalnych, którymi posługują się na ziemi. Wręcz przeciwnie, ich ega tworzą sobie całkiem nowe, osobne ciała mentalne i ich świadomość działa za pośrednictwem tych ciał. Tak więc działalność naszych przyjaciół w świecie mentalnym jest pod każdym względem odrębna od ich osobowości związanej z ciałem fizycznym.
Dlatego żadna troska ani smutek, jaki może dotknąć osobowość człowieka żyjącego w świecie fizycznym, nie zdoła w najmniejszym nawet stopniu zaniepokoić myślokształtu, którego ego posługuje się dodatkowym ciałem mentalnym. I jeśli ta forma świadomości ego dowie się o jakiejś trosce lub smutku osobowości, nie będzie to jej troską, gdyż traktuje ją z punktu widzenia ego, przebywającego w ciele przyczynowym, to znaczy jak lekcję, której trzeba się nauczyć, lub karmę, którą należy wyrównać. Jest to punkt widzenia wolny od wszelkich złudzeń, bo tylko z punktu widzenia osobowości można podlegać złudzeniom. To, co osobowości wydaje się troską, smutkiem czy cierpieniem, stanowi dla rzeczywistego człowieka w ciele przyczynowym jedynie krok wzwyż na drodze ewolucji.
Jak widzimy, człowiek w dewakanie nie jest świadomy osobowego życia swych przyjaciół w świecie fizycznym. Podaliśmy już mechaniczne - nazwijmy je tak - wyjaśnienie tego faktu. Istnieją jednak jeszcze inne powody równie przekonujące. Gdyby było inaczej, człowiek w dewakanie nie mógłby się czuć szczęśliwy, spoglądając na smutek i cierpienie, czy grzechy ukochanych osób.
Tak więc w dewakanie nie ma rozłąki spowodowanej przestrzenią lub czasem. Nie ma niezgodności słowa i myśli. Przeciwnie, obcowanie duszy z duszą jest o wiele bliższe niż kiedykolwiek na ziemi, gdyż w świecie mentalnym nie ma przegród między duszami. Im bardziej rzeczywiste jest życie duszy w nas, tym bardziej rzeczywiste jest też obcowanie dusz w dewakanie. Dusza naszego przyjaciela żyje w kształcie, który dla niej stworzyliśmy, tak aby jego i nasza dusza mogły być we wzajemnej przyjaźni.
Nie mamy jednak w dewakanie styczności z osobami, z którymi na ziemi łączyły nas tylko związki fizyczne i atma, ani też z tymi, których życie wewnętrzne nie harmonizowało z naszym. A zatem nikt z nieprzyjaciół naszych nie przeniknie do naszego nieba, gdyż tylko zgodny rytm myśli i serca może tam ludzi połączyć.
Z tymi, którzy znacznie nas wyprzedzili w ewolucji, możemy wejść tam w styczność w takim stopniu, w jakim potrafimy ich zrozumieć; z tymi, którzy pozostają w ewolucji w tyle za nami, obcujemy w granicach ich możliwości rozumienia.
Czytelnik zechce sobie przypomnieć, że po śmierci fizycznej elemental pragnień przeobraża ciało astralne, tworząc w nim koncentryczne warstwy materii, tak aby warstwa najgęstsza znalazła się na zewnątrz; wskutek tego człowiek zostaje ograniczony do tego poziomu świata astralnego, do którego należy materia tej zewnętrznej warstwy. Nic podobnego nie dzieje się w świecie mentalnym, gdyż elemental mentalny nie działa tak jak elemental pragnień.
Istnieje jeszcze inna istotna różnica pomiędzy życiem astralnym a mentalnym. W świecie mentalnym człowiek nie przechodzi kolejno z jednej strefy (poziomu) do drugiej, lecz trafia bezpośrednio na poziom odpowiadający jego stopniowi rozwoju. Na tym poziomie spędza całe swe życie w ciele mentalnym. Różnorodność tego życia jest ogromna, a każdy człowiek stwarza sobie własną jego odmianę.
W dewakanie, czyli świecie niebiańskim, wszystko, co miało jakąkolwiek wartość w moralnym i umysłowym doświadczeniu zdobytym przez myśliciela w minionym życiu, podlega opracowaniu i stopniowemu przeobrażeniu w określone zdolności umysłu i serca, które człowiek zabierze ze sobą do następnej inkarnacji. Nie utrwala on w ciele mentalnym wspomnień o przeszłości, gdyż to ciało -jak zobaczymy - podlega z czasem rozpadowi. Pamięć ma myśliciel, który przeżył tę przeszłość i nadal żyje. Lecz rezultaty przeszłych doświadczeń zostają przetworzone w zdolności. Jeśli więc człowiek studiował za życia gruntownie jakiś przedmiot, to rezultatem jego studiów będą szczególne zdolności do tego przedmiotu, które mu pozwolą przyswoić go sobie z łatwością, gdy zetknie się z nim w następnej inkarnacji. Narodzi się ze szczególną predyspozycją do tej gałęzi wiedzy i opanuje ją z wielką łatwością na nowo.
Wszystko, o czym myśleliśmy w ziemskim życiu, zostaje zużytkowane w dewakanie. Każde dążenie, każda aspiracja przeobraża się w siłę i możliwość; każdy bezowocny wysiłek na ziemi przemienia się w zdolności; walki i klęski okazują się tutaj materiałem, z którego wytwarza się narzędzie przyszłego zwycięstwa; błędy, smutki i zmartwienia nabierają świetlistego blasku jak drogocenne metale, z których powstają mądre i właściwie skierowane akty woli. Dobroczynne plany i zamiary, zamierzenia, do których zrealizowania zabrakło w przeszłości sił i umiejętności, przeobrażane są w myśli i wprowadzane w czyn etapami, a potrzebne do tego siły i umiejętności rozwijają się jako umysłowe zdolności, które będą służyć w następnym życiu na ziemi.
W dewakanie, jak to powiedział jeden z Mistrzów, ego zbiera z każdej ziemskiej osobowości jedynie nektar normalnych zalet i świadomości.
W okresie pobytu w dewakanie ego dokonuje przeglądu zasobu swych doświadczeń, plonu życia ziemskiego, które właśnie dobiegło końca, analizuje je i klasyfikuje, przyswajając, co się do przyswojenia nadaje, i odrzucając to, co jest bezużyteczne i bez wartości. Ego nie może być nieustannie pogrążone w wirze życia ziemskiego tak jak robotnik, który wciąż gromadzi materiały, a nigdy nie wytwarza z nich towarów, lub jak człowiek, który wciąż je, a nigdy nie trawi i nie przyswaja pokarmów, by budować z nich tkanki swego ciała. Dlatego dewakan jest absolutną koniecznością w planie wszechrzeczy. Tylko nieznaczna mniejszość - jak to zobaczymy później - stanowi pod tym względem wyjątek.
Niedostateczne zrozumienie prawdziwej natury dewakanu skłania czasem ludzi do mniemania, że życie człowieka w świecie niebiańskim jest tylko snem i złudzeniem, i nie wierzy on, gdy czuje się w pełni szczęśliwy w gronie swej rodziny i przyjaciół lub gdy z radością przeprowadza swe plany i zamierzenia, że w rzeczywistości pada ofiarą okrutnego złudzenia.
Tego rodzaju mniemania wynikają z błędnego całkiem wyobrażenia o tym, co stanowi rzeczywistość w granicach naszych możliwości, i z fałszywego punktu widzenia. Przeciętny człowiek jest tak bardzo tworem cielesnym, że pokusy płynące ze świata astralnego wydają mu się jedyną ofertą prawdziwego życia na ziemi. Życie ludzi jest tak mocno osadzone w ciele fizycznym, że gdy ukazuje się im obraz życia umysłowego poza tym ciałem, tracą wówczas całkowicie poczucie rzeczywistości i wydaje się im, że przeszli w świat snu i marzeń. W istocie rzeczy jednak w porównaniu z życiem w świecie mentalnym życie ziemskie jest mniej rzeczywiste
Jest zupełnie oczywiste, że przeciętny człowiek w ciągu swego życia ziemskiego ma pod wieloma względami niedoskonałe i nieścisłe pojęcie o otaczającym go świecie. Nie wie na przykład nic o siłach eterycznych, astralnych i mentalnych, które działają poza wszystkim, co widzi, i które w istocie rzeczy stanowią najważniejszą część tego, co dostrzega Jego horyzont umysłowy ogranicza się do małej cząstki świata, którą pozwalają mu dostrzec zmysły, intelekt, wykształcenie i doświadczenie. Żyje więc w świecie będącym w znacznej mierze jego własnym wytworem. Nie rozumie, że tak jest, gdyż nie zna nic lepszego. Z tego punktu widzenia zwykłe życie fizyczne jest więc co najmniej równie iluzoryczne, jak życie w dewakanie, a chwila uważnego zastanowienia się wykaże, że w rzeczywistości jest jeszcze bardziej złudne.
Jeżeli bowiem w dewakanie człowiek traktuje swe myśli jako coś realnego, to ma zupełną rację: w świecie mentalnym są one realnymi rzeczami, gdyż nic poza myślą nie może być w nim rzeczywiste. Różnica polega na tym, że w świecie mentalnym poznajemy je bezpośrednio jako fakt przyrody, podczas gdy w świecie fizycznym nie jest to możliwe. Dlatego mamy prawo twierdzić, że złudzenie jest większe w świecie fizycznym. W istocie rzeczy życie mentalne jest o wiele intensywniejsze, żywsze i bliższe rzeczywistości niż życie zmysłów.
Z tego powodu według słów Mistrza: nazywamy życie pośmiertne jedyną rzeczywistością, a życie ziemskie, razem z osobowością, czysto imaginacyjnym [...] Nazywać życie w dewakanie snem w sensie przekraczającym konwencjonalne znaczenie tego słowa, to rezygnacja na zawsze z poznania Ezoterycznej Nauki tego jedynego strażnika prawdy.
Jeżeli mamy poczucie realności życia ziemskiego i nierealności wszystkiego, co słyszymy o dewakanie, to dzieje się tak dlatego, że życie ziemskie widzimy od wewnątrz, pod pełnym wpływem jego złud, natomiast życie w dewakanie poznajemy od zewnątrz wolni chwilowo od jego maji.
Natomiast w dewakanie zachodzi zjawisko odwrotne: jego mieszkańcy czują, że ich życie jest realne, a na życie ziemskie patrzą z oddali jako na pełne złudzeń i błędnych wyobrażeń. Mieszkańcy dewakanu są na ogół bliżsi prawdy niż ziemscy krytycy ich życia, choć oczywiście życie w naszym niebie nie jest całkowicie wolne od złudzeń ziemskich, mimo że kontakt z rzeczywistością jest bliższy i bardziej bezpośredni.
Ogólnie mówiąc, im wyżej wznosimy się w sferach bytu, tym bardziej zbliżamy się do rzeczywistości, rzeczy duchowe są bowiem stosunkowo prawdziwe i trwałe, podczas gdy fizyczne - złudne i przemijające.
Idąc dalej drogą tych rozważań badacz może traktować życie w dewakanie jako naturalny i nieunikniony rezultat uprzedniego życia w sferze fizycznej i astralnej. Nasze najwyższe i najwznioślejsze aspiracje nie mogą się w pełni urzeczywistnić w sferze fizycznej z powodu ograniczonych jej możliwości i stosunkowo zbyt ciężkiej materii.
Jednakże dzięki prawu karmy (którego inną postacią jest prawo zachowania energii), żaden przejaw siły nie może być pozbawiony właściwego jej skutku. Każda siła musi wywołać w pełni swój skutek, a dopóki nie nadarzy się odpowiednia sposobność, istnieje w postaci nagromadzonej i utajonej energii. Innymi słowy, znaczna część energii duchowej człowieka nie ma możności wyrazić się w pełni podczas życia ziemskiego, gdyż wyższe narzędzia człowieka nie mogą reagować na tak delikatne i subtelne wibracje, dopóki pozostaje on uwięziony w powłoce cielesnej. W świecie niebiańskim po raz pierwszy znikają te wszystkie przeszkody, a nagromadzona energia wywołuje reakcję, której wymaga prawo karmy. Na ziemi rozerwane powłoki - mówił Browning - na niebie zamknięty krąg. Tak spełnia się doskonała sprawiedliwość i nic nigdy nie przepada, choć w świecie fizycznym nieraz się wydaje, że wiele wysiłków idzie na marne nie przynosząc oczekiwanych rezultatów. Z ziemskiego punktu widzenia dewakan może się wydawać miejscem bezcelowego próżnowania. Tymczasem wręcz przeciwnie, jest to kraina lub - określając lepiej - stan istnienia, w którym umysł i serce rozwijają się wolne od ograniczeń i przeszkód ciężkiej materii i błahych trosk. Tu wykuwa się oręż do przyszłych walk w życiu ziemskim i tu przygotowuje się przyszły postęp.
Czytelnik może też dostrzec, że sposób, w jaki natura urządziła życie po śmierci, jest jedynym, jaki pozwala osiągnąć jej cel, czyli uszczęśliwić każdego człowieka w pełni jego możliwości przeżywania szczęścia. Gdyby radość nieba miała być jakiegoś rodzaju (jak to utrzymują niektóre ortodoksyjne teorie), jedni poczuliby się szybko znużeni, a inni nie potrafiliby w niej uczestniczyć, czy to z braku upodobania w tym kierunku, czy też z braku niezbędnego wykształcenia. W książce Wizyta kapitana Stormfiełda w niebie Mark Twain przedstawił staromodne pojęcie nieba w sposób tak karykaturalny, że stało się ono zupełnie absurdalne. Nawiasem mówiąc, jest to klasyczny przykład zastosowania humorystycznej analizy nawet do głębokich zagadnień religii i filozofii.
Powracając do naszego głównego tematu, jakież inne rozwiązanie byłoby równie zadowalające w stosunku do krewnych i przyjaciół? Gdyby pozwolono zmarłym śledzić zmienne koleje losu swych przyjaciół na ziemi, nie mogliby być szczęśliwi. Gdyby znów nie wiedząc, co się z nimi dzieje, musieli wyczekiwać na ich zgon, aby się z nimi spotkać, wytworzyłby się bolesny okres długiego oczekiwania, a gdy wreszcie zjawiliby się ci przyjaciele, mogliby przybyć w postaci tak zmienionej, że nie budziliby już sympatii.
Natura uniknęła wszystkich tych powikłań. Każdy człowiek sam rozstrzyga zarówno o długości, jak i charakterze swego życia w niebie, stwarzając w czasie życia ziemskiego takie lub inne do tego warunki. Dlatego nie może on otrzymać nic więcej ponad to, na co zasłużył, a rodzaj radości i szczęścia ściśle odpowiada jego upodobaniom. Tych, których kocha, ma zawsze przy sobie i zawsze w najlepszej i najszlachetniejszej formie; nie może powstać między nimi nawet cień dysonansu lub zmiany, gdyż zawsze otrzymuje on od nich dokładnie to, czego oczekuje. W istocie rzeczy metoda przyrody jest nieskończenie lepsza od wszystkiego, co umysł ludzki i jego wyobraźnia potrafiłyby jej kiedykolwiek przeciwstawić. W świecie fizycznym jest może trudno zrozumieć twórczy charakter zdolności, jakimi rozporządza myśliciel przyobleczony w ciało mentalne i wolny od ciężaru fizycznej powłoki. Na ziemi artysta może stwarzać wizje niezwykłej piękności, lecz gdy usiłuje wyrazić je za pomocą ziemskich środków, przekonuje się, że wyniki jego pracy są tylko słabym odbiciem jego artystycznych koncepcji. W dewakanie natomiast wszystko, o czym człowiek pomyśli, przyobleka się natychmiast w szaty z subtelnej i rzadkiej materii mentalnej, w której umysł normalnie działa, gdy jest wolny od namiętności, i która reaguje na każdy umysłowy impuls. Tak więc piękno tego wszystkiego, co otacza człowieka w dewakanie, wzmaga się i potęguje w zależności od bogactwa i energii jego umysłu.
Czytelnik powinien starać się zrozumieć i zapamiętać, że sfera mentalna jest rozległym i wspaniałym światem pełnym tętniącego życia, w którym przebywamy zarówno teraz, jak i w przerwach pomiędzy fizycznymi inkarnacjami. Jedynie niedostateczny rozwój i ograniczenia spowodowane przez ciało fizyczne nie pozwalają nam w pełni zrozumieć, że piękno i wspaniałość najwyższego nieba otaczają nas nieustannie oraz że działa na nas stale siła tego świata, jeśli tylko potrafimy to zrozumieć i odebrać. Według słów buddyjskiego nauczyciela: światło znajduje się dokoła was: wystarczy, byście zrzucili opaskę z oczu i zaczęli patrzeć. Jest ono tak cudowne, tak piękne i wspaniałe, że przewyższa wszystko, o czym ludzie marzyli i śnili lub o co się modlili. A istnieje ono i istnieć będzie tu zawsze. (The Soul of People).
Innymi słowy, dewakan jest stanem świadomości, który każdej chwili jest dostępny każdemu, kto nauczył się uwalniać swą duszę od zmysłów.
Czym jest dewakan w odniesieniu do każdego życia ziemskiego, tym jest nirwana w stosunku do zakończonego cyklu inkarnacji.
Czas pobytu i intensywność przeżywania
Ponieważ człowiek sam przygotowuje sobie czyściec i sam stwarza sobie niebo, łatwo można zrozumieć, że żaden z tych stanów świadomości nie może trwać wiecznie, gdyż skończona przyczyna nie może spowodować nieskończonego skutku.
Czas pobytu człowieka w światach: fizycznym, astralnym i mentalnym zmienia się znacznie w miarę jego ewolucji. Człowiek prymitywny żyje prawie wyłącznie w świecie fizycznym, a po śmierci spędza zaledwie kilka lat w świecie astralnym W miarę rozwoju przedłuża się okres jego życia astralnego, a gdy zaczyna się rozwijać w nim intelekt, spędza też krótki czas w świecie mentalnym. Przeciętny przedstawiciel cywilizowanego narodu przebywa dłużej w świecie mentalnym niż w światach fizycznym i astralnym. Im bardziej człowiek się rozwija, tym krótsze staje się jego życie astralne, a tym dłuższe życie mentalne.
Widzimy więc, że z wyjątkiem najwcześniejszych stadiów swej ewolucji, człowiek spędza o wiele więcej czasu w świecie mentalnym. Stosunek długości życia fizycznego do mentalnego, z wyjątkiem jednostek bardzo mało rozwiniętych, jest rzadko większy niż jeden do dwudziestu; u osób wybitnie rozwiniętych może wynosić nawet jeden do trzydziestu. Czytelnik powinien zawsze pamiętać, że prawdziwą ojczyzną rzeczywistego człowieka, czyli ego, jest świat mentalny, a każda inkarnacja jest jedynie krótkim, choć ważnym, epizodem w jego rozwoju
Sposób, w jaki dokonała się indywidualizacja, oddziałuje w pewnym stopniu na długość przerw między wcieleniami. Wynikająca stąd różnica jest stosunkowo dużo mniejsza w niższych klasach.
U ludzi, którzy osiągnęli indywidualizację dzięki intelektowi, występuje tendencja do dłuższej przerwy między inkarnacjami, podczas gdy u ludzi, którzy przeszli indywidualizację w inny sposób, zaznacza się tendencja do krótszych przerw. Powrócimy jeszcze do tego zagadnienia i wyjaśnimy je dokładniej.
Ogólnie mówiąc, człowiek umierający w młodości ma krótszą przerwę aniżeli człowiek, który umiera w starości: jego życie astralne jest zazwyczaj dłuższe, gdyż najwięcej silnych uczuć, które wyładowują się w życiu astralnym, wytwarza on w pierwszej połowie życia fizycznego, podczas gdy energie bardziej duchowej natury, które przynoszą swój skutek w życiu niebiańskim, działają do końca życia ziemskiego.
Tak zatem czas pobytu w dewakanie zależy od doświadczenia, którego człowiek nabrał w ciągu fizycznego życia, to znaczy od wszystkiego, co może być przekształcone w zdolności moralne lub umysłowe. Wchodzą tu w grę wszystkie czyste myśli i uczucia zrodzone w ciągu życia ziemskiego, wszelkie wysiłki intelektualne i moralne, wszelkie duchowe aspiracje, wspomnienia o użytecznych pracach oraz projektach służenia ludzkości nic nie zostaje zagubione, chociażby było słabe i przelotne. Ale egoistyczne zwierzęce namiętności nie mogą się znaleźć w dewakanie, gdyż nie ma tam materii, w której mogłyby się wyrazić.
Zło popełnione w minionym życiu, nawet jeżeli bardzo przeważało nad dobrem, nie jest w stanie przeszkodzić zebraniu owoców dobra, chociażby było ich mało. Życie w dewakanie może być krótkie, ale nawet jednostka najbardziej zdeprawowana, jeżeli odczuła kiedykolwiek choćby najsłabsze pragnienie dobra, przeżyła przez chwilę uczucie tkliwości, musi mieć okres życia w dewakanie, wciągu którego nasienie dobra będzie mogło zakiełkować, a iskra dobra rozjarzyć się w płomyk.
W przeszłości, gdy ludzie żyli z sercem zwróconym ku niebu, a celem ich życia było osiągnięcie jego szczęśliwości, okres ich pobytu w dewakanie byt bardzo długi i trwał niekiedy wiele tysięcy lat. Obecnie jednak umysł ludzki jest tak pochłonięty sprawami ziemskimi, że rzadko jego myśl zwraca się ku wyższemu życiu. Wskutek tego okres pobytu w dewakanie uległ odpowiedniemu skróceniu.
Podobnie długość czasu spędzonego w niższym świecie mentalnym i w świecie przyczynowym pozostaje w proporcji do ilości myśli wytworzonych odpowiednio w ciele mentalnym i w ciele przyczynowym. Wszystko, co przynależy do "ja" osobowego: jego nadzieje, ambicje, zainteresowania, upodobania i obawy, przynosi swój plon w niższym świecie mentalnym, czyli w świecie kształtów. Wszystko, co wiąże się z wyższym umysłem, z dziedziną abstrakcyjnej, bezosobowej myśli, podlega przetworzeniu na poziomie przyczynowym, w świecie bez kształtu. Większość ludzi tylko na krótko zjawia się w świecie przyczynowym, szybko go opuszczając. Niektórzy spędzają tam dużą część swego życia w dewakanie, a nieliczni pozostają w nim prawie przez cały czas jego trwania.
Tak więc człowiek nie tylko sam sobie przygotowuje warunki życia w świecie astralnym, czyli w czyśćcu, lecz również decyduje o długości i charakterze życia odnośnie przyczyn. Dlatego musi on otrzymać taką ilość szczęścia, na jaką zasłużył, jak i ściśle taką jakość radości, jaka najlepiej odpowiada jego upodobaniom.
Innym czynnikiem o wielkim znaczeniu jest intensywność życia w dewakanie, która zmienia się w zależności od klasy ego i ma duży wpływ na długość pobytu w świecie niebiańskim.
Dwa typy ego będące na równorzędnym stopniu rozwoju, mogą mieć znacznie różniącą się długość przerwy między inkarnacjami.
Różnica ta zależy, jak to krótko już wspomnieliśmy, od sposobu indywidualizacji. Nie wchodząc w szczegóły zagadnienia indywidualizacji (przekroczyłoby to bowiem zakres niniejszej książki), możemy tu krótko wyjaśnić, że ludzie indywidualizujący się stopniowo przez rozwój intelektualny wytwarzają odmienny rodzaj siły duchowej, zapewniający im dłuższe życie w dewakanie niż tym, którzy osiągnęli indywidualizację przez nagły poryw miłości lub pobożności i którzy zażywają szczęścia w o wiele bardziej skoncentrowanej i intensywnej formie. Jeśli zaznacza się jakaś różnica w ilości wytworzonej siły, to wydaje się ona nieznacznie większa u tych ludzi, u których przerwa jest krótsza. Badania wykazały, że istnieje duża płynność długości przerwy między inkarnacjami, a wynika to z dużych wahań prędkości, z jaką poszczególne ega zużytkowują swe życie w niebie.
Jednym z ważnych powodów tego zjawiska jest konieczność łączenia ludzi w grupy, aby inkarnowali się w tym samym czasie, nie tylko w celu uregulowania swych wzajemnych długów karmicznych, lecz również po to, aby mogli uczyć się współdziałania w imię wyższego celu.
Istnieją na przykład pewne grupy ego, znane jako "służebnicy", powracające razem życie za życiem, aby wspólnie przeżywać podobne przygotowawcze doświadczenia i aby więzy przyjaźni, które je łączą, tak bardzo się umocniły, że niemożliwe stanie się pomiędzy nimi jakiekolwiek nieporozumienie lub nieufność, gdy w przyszłości wybije dla nich godzina wykonania poważnego, przeznaczonego im zadania. Zasadniczy fakt, że grupa ta poświęciła się służeniu, przeważa nad wszystkimi innymi względami i wobec tego rodzą się razem, aby pełnić swą służbę jako zespół ludzki.
We wszystkim tym nie ma, rzecz prosta, najmniejszej niesprawiedliwości, nikt nie może uniknąć ani na jotę należnej mu karmy. Ale prędkość, z jaką karma się wyładowuje, dostosowywana jest do szczególnych okoliczności każdego przypadku. Tak więc niekiedy zdarza się, że karma wyrównuje się nagle, tak aby wchodząca w grupę osoba była wolna i gotowa do wyższych zadań. W tym wypadku może się zdarzyć, że duża ilość karmy spadnie na tę osobę naraz w jakiejś wielkiej katastrofie. Wówczas uwolni się ona od niej w sposób nagły, a droga jej oczyści się z przeszkód.
Oczywiście nic podobnego nie spotyka wielkiej masy ludzkości i jej życie w dewakanie płynie ze zwykłą prędkością.
Różnice w czasie wyładowywania się karmy, oznaczające różnice w intensywności życia, zaznaczają się w ciele mentalnym jako większy lub mniejszy blask jego światła.
Inne właściwości
Prześledziliśmy ogólnie niektóre cechy dewakanu oraz cel, któremu służy. Musimy teraz powrócić do tego tematu, aby go poznać bardziej szczegółowo.
Choć dewakan jest w pewnym stopniu złudny, tak jak zresztą każde życie przejawione, to jednak życie niebiańskie jest o wiele bliższe rzeczywistości niż ziemskie. Możemy to jasno dostrzec, jeżeli zastanowimy się nad warunkami, od których zależy dostanie się do dewakanu. Wystarczy zrozumieć, że jeśli jakieś dążenie lub myśl ma spowodować skutki w świecie mentalnym, to główną charakterystyczną jego cechą musi być bezinteresowność.
Miłość do rodziny lub przyjaciół, jak również religijne uczucia samooddania, sprowadzają wiele osób do nieba, ale pod warunkiem, że ich miłość i samooddanie są bezinteresowne, a nie egoistyczne. Miłość, która jest jedynie wymagającą i egoistyczną namiętnością, która pragnie głównie umiłowania własnej osoby, która myśli raczej o tym, co otrzymuje, niż o tym, co sama daje, i która tak łatwo wyradza się w zazdrość - nie zawiera w sobie wcale zalążka rozwoju mentalnego. Siły, które wprawia w ruch, nigdy nie wzniosą się ponad astralną sferę - sferę pragnień, do której wyraźnie należą.
Gdy natomiast uczucie jest wolne od zaborczości i chciwości, od myśli o wzajemności i osobistej korzyści, wówczas wywołuje ono tak potężny wylew sił duchowych, że materia astralna nie potrafi go wyrazić ani wymiary sfery astralnej pomieścić. Potrzeba do tego subtelniejszej materii i szerszej przestrzeni świata mentalnego, gdyż wywołana energia przynależy do tego wyższego świata.
Podobnie pobożne uczucia człowieka religijnego, którego główną myślą jest nie chwała Boga, lecz zbawienie własnej duszy, nie prowadzą go do dewakanu. Z drugiej jednak strony prawdziwe uczucie religijne, wolne od egoistycznej myśli, a wyrażające jedynie miłość i wdzięczność dla Boga lub Nauczyciela, przeniknięte gorącym pragnieniem zrobienia czegokolwiek dla Niego lub w Jego imię, często prowadzi do dłuższego życia w niebie, życia o stosunkowo podniosłym charakterze.
Tak się przedstawia sprawa bez względu na rodzaj Bóstwa i osobę Nauczyciela. Dlatego czciciele Buddy, Kriszny, Allaha czy Chrystusa otrzymują na równi swą nagrodę w postaci niebiańskiej szczęśliwości, a jej jakość i czas trwania nie zależy wcale od przedmiotu czci, lecz wyłącznie od żarliwości i czystości uczucia.
Byłoby błędem sądzić, że po śmierci fizycznej człowiek przebywający w świecie astralnym lub mentalnym zajęty jest wyłącznie przetwarzaniem tego, co osiągnął w minionym życiu ziemskim; jest to w zasadzie słuszne w odniesieniu do przeciętnego człowieka, lecz nawet wtedy, gdy zażywa on szczęśliwości w dewakanie, oddziałuje na innych wywołując określone skutki, czyli stwarza karmę.
Tak też musi się dziać zgodnie z naturą rzeczy, gdyż myśl jest najpotężniejszym czynnikiem w tworzeniu karmy człowieka. Każda siła ma charakterystyczne właściwości sfery, w której się rodzi, i dlatego im wyższa jest ta sfera, tym potężniejsza i trwalsza jest siła.
W rzadkich obecnie wypadkach, w których dzięki wzniesieniu się świadomości do poziomu przyczynowego, wyższe i niższe "ja" się jednoczą, świadomość ego jest do dyspozycji człowieka w ciągu całego życia fizycznego, astralnego i mentalnego. Z tego wynika, że stwarza on karmę w każdym okresie swego życia i że ma możność zmieniać jego warunki przez zastosowanie swej myśli i woli.
Poza tymi rzadko spotykanymi osobami szczególnie rozwiniętymi, nawet całkiem przeciętny człowiek wywołuje w czasie swego niebiańskiego życia nieświadomie i niezamierzenie trzy rodzaje rezultatów.
Pierwszym z nich jest uczucie miłości, jakim otacza wyobrażenie swego przyjaciela: jest ono potężną siłą działającą na ewolucję ego tego przyjaciela. Wywołuje ono także uczucie miłości u przyjaciela, umacniając w nim tę wspaniałą właściwość. Taki akt stwarza rzeczywiście karmiczne skutki.
Jest nawet możliwe, że efekt tego oddziaływania przejawi się w osobowości przyjaciela w świecie fizycznym. Jeżeli bowiem ego podlega przemianie pod wpływem miłości, jaka spływa na myślokształt przez nie ożywiony, to przecież przemiana ta może się odzwierciedlić także w osobowości będącej przejawieniem się tegoż ego.
Po wtóre, człowiek, który posyła wielką falę uczucia i wywołuje podobną falę uczucia u swego przyjaciela, polepsza wyraźnie atmosferę myślową swego otoczenia. Atmosfera ta oddziałuje na wszystkie istoty w niej przebywające, a więc na dewy, ludzi, zwierzęta, rośliny itd. Rzecz jasna pociąga to za sobą karmiczne skutki.
Po trzecie, myśl pełna bezinteresownego uczucia lub samooddania nie tylko wywołuje odpowiedź Logosa, skierowaną do osoby, która tę myśl wytworzyła, lecz także przyczynia się do napełniania zbiornika duchowej siły, znajdującego się w rękach Nirmanakayów, a pozostającego do dyspozycji Mistrzów Mądrości i Ich uczniów, by służyć ludzkości (zob. Ciało astralne). Jeśli się zważy, jak wspaniały może być rezultat takiego uczucia lub samooddania za życia fizycznego, łatwo można spostrzec, że odpowiedź na myśl istoty przebywającej w dewakanie podtrzymywana może być przez tysiąc lat, stanowiąc poważny wkład do zbiornika siły duchowej i przynosząc światu korzyści, których nie da się ocenić w warunkach fizycznego świata.
Ze wszystkich tych rozważań wynika jasno, że nawet całkiem przeciętny człowiek, który nie wyróżnia się niczym szczególnym w rozwoju swej świadomości, może uczynić dużo dobrego w ciągu swego życia w dewakanie. Stwarza on w tym czasie nową dla siebie karmę i może nawet zmienić własne życie w niebie w miarę swego postępu.
W świecie fizycznym wiele naszych myśli ma charakter fragmentaryczny. W dewakanie marzyciel kontempluje te fragmenty i cierpliwie uzupełnia je wszelkimi szczegółami, przeżywa wszystkie możliwości ich realizacji z taką intensywnością, która nie da się z niczym porównać na ziemi. Rozpatruje wszystkie możliwości, kształtuje je i tworzy we wszystkich odmianach oraz rzutuje w świat formy. Inni mogą je przejmować lub czerpać z nich natchnienie do podejmowania planów, czy na przykład działalności filantropijnej. Tak więc promienny myślokształt emanujący z jakiegoś samotnego marzyciela może wywołać wspaniałe zmiany, a jego marzenie pomóc w odnowie świata.
Należy jednakże pamiętać, że z powodu ograniczeń, które przeciętny człowiek sam sobie nakłada podczas pobytu w dewakanie, nie ma możności skierowania swych uczuć do nowych osób czy istot. Ale przyjaźń, miłość, pobożność i inne dotychczasowe uczucia wyraźnie potęgują się i są o wiele silniejsze niż za jego życia na ziemi, gdy był ograniczony fizycznym ciałem.
Dowiedzieliśmy się już, jak człowiek kształtuje materię sfery mentalnej, tworząc myślokształty swych przyjaciół, i jak ega tych przyjaciół przejawiają się za pomocą owych kształtów.
Otaczają go również inne żywe siły, potężni anielscy mieszkańcy świata mentalnego. Wielu z nich odznacza się wielką wrażliwością na niektóre dążenia człowieka i gotowością do reagowania na nie.
Przede wszystkim jednak należy pamiętać, że zarówno myśli, jak i aspiracje człowieka mogą biec jedynie po torach przygotowanych za życia na ziemi.
Można sądzić, że gdy człowiek wzniesie się do sfery, gdzie przebywają tak transcendentne moce i siły życiowe, powinno go to pobudzić do zupełnie nowych działań, i to w nowych kierunkach. Tak się jednak nie dzieje. Jego ciało mentalne (jak widzieliśmy poprzednio) nie jest jeszcze rozwinięte w takim stopniu jak niższe ciała. Nie jest też ono w tej samej mierze opanowane. Przyzwyczaiło się otrzymywać wrażenia i podnietę do działania z dołu, głównie z fizycznego świata, a niekiedy i z astralnego. Nie czyniło też wysiłków, by otrzymywać wibracje mentalne bezpośrednio ze sfery mentalnej. Dlatego nie potrafi ich odbierać i reagować na nie. Tak więc w praktyce człowiek nie podejmuje nowych myśli, lecz ogranicza się do tych, którymi zajmował się już przedtem i które tworzą jedynie okienko, uniemożliwiając spoglądanie na ten nowy dla niego świat. Dlatego bezbarwna osobowość przeżywa w dewakanie również bezbarwne oraz ograniczone życie.
Tak więc człowiek zabiera ze sobą do dewakanu takie wyposażenie umysłowe, jakie posiada - ani mniej, ani więcej. Wynika stąd jasno, jak wielkie znaczenie należy przypisywać za życia ziemskiego ścisłemu i poprawnemu myśleniu, w przeciwnym bowiem razie człowiek bardzo ogranicza użyteczność swego pobytu w dewakanie.
Z tego punktu widzenia dewakan przedstawia się jako świat skutków, a nie przyczyn, gdyż każdy człowiek jest w nim ograniczony indywidualnym zakresem zdolności postrzegania i wartościowania. Im więcej ma on punktów stycznych z zewnętrznym światem, tym więcej ma też punktów wyjścia, czyli punktów, w których ogniskuje się jego rozwój w dewakanie.
Z drugiej strony, z punktu widzenia następnego życia, dewakan jest naprawdę światem przyczyn, ponieważ w nim właśnie wszystkie doświadczenia zostają przetworzone w cechy charakteru, które pojawiają się w przyszłej inkarnacji człowieka. Dewakan jest zatem bezpośrednim skutkiem żywota ziemskiego, a zarazem przygotowaniem drogi do następnego ziemskiego życia.
Jak to się dzieje, że wzrok człowieka ograniczony jest ramami okien, przez które spogląda na dewakan? Można to najlepiej zrozumieć na konkretnym przykładzie. Weźmy choćby muzykę. Człowiekowi, który nie ma w duszy muzyki, brak w ogóle okienka w tym kierunku, lecz człowiek, który posiada takie okienko, obcuje z niezwykłą potęgą. W jakim stopniu zdoła na nią zareagować, zależy od trzech czynników. Trzymając się analogii do okna, możemy wskazać te trzy czynniki: rozmiary szyby, jej zabarwienie, gatunek szkła. Jeżeli więc człowiek za życia na ziemi potrafił ocenić tylko jakiś jeden rodzaj muzyki, to w dewakanie jest do niego ograniczony. Wyobrażenia o muzyce mogą być też tak zabarwione, że dopuszczają do niego tylko niektóre wibracje dźwiękowe, a ich jakość bywa tak marna, że zniekształcają i zaciemniają wszystko, co do niego dociera.
Przypuśćmy jednak, że okno jest bez zarzutu: wówczas człowiek odbiera trzy odrębne kategorie wrażeń:
1. Słucha muzyki, która jest wyrazem uporządkowanego ruchu sił owego świata. Za poetycką ideą "muzyki sfer" kryje się prawda, gdyż w owych wyższych sferach bytu wszelki ruch i działanie wytwarza harmonię dźwięków i barw. Każda myśl - własna i cudza - wyraża się w ten sposób jako uroczy, nie dający się opisać szereg zmieniających się wciąż akordów, dźwięczących jak tysiące eolskich harf. Muzyczne przejawy wspaniałości życia niebiańskiego tworzą tło wszystkich innych doświadczeń człowieka w dewakanie.
2. Wśród mieszkańców świata mentalnego znajduje się szczególny rodzaj dewów, czyli aniołów związanych z muzyką i wypowiadających się zazwyczaj za jej pośrednictwem w o wiele większym stopniu aniżeli inne podobne im istoty. Hindusi zwą je gandharwami. Człowiek obdarzony zdolnościami muzycznymi przyciąga ich uwagę, zaczyna obcować z nimi i muzyką przez nich stworzoną. Niewątpliwie zyskuje na tym dużo, gdyż posługują się one nieznanymi mu dotąd dźwiękami i wibracjami. Dzięki temu wyłoni się on potem ze świata niebiańskiego o wiele bogatszy pod tym względem, niż był przedtem.
3. Słucha z pełnym zrozumieniem muzyki stworzonej przez innych ludzi w świecie niebiańskim. Znajdują się tu liczni kompozytorzy pierwszej wielkości, dzięki którym rozbrzmiewa muzyka bez porównania doskonalsza od stworzonej przez nich na ziemi. Zresztą natchnienie ziemskich kompozytorów jest w rzeczywistości tylko słabym echem muzyki rozbrzmiewającej w świecie mentalnym, a tylko mglisto przez nich odczuwanej.
Podobne są też w dewakanie doświadczenia artysty malarza. I przed nim otwierają się te same trzy możliwości:
1. Postrzega on porządek naturalny jego świata wyrażający się w barwach podobnie jak w dźwiękach.
2. Postrzega język barw, którym posługuje się inny rodzaj dewów, porozumiewających się ze sobą za pomocą wspaniałych błysków barwnych.
3. Ogląda barwne arcydzieła wielkich artystów w świecie mentalnym.
Te same możliwości, mutatia mutandia, otwierają się przed człowiekiem we wszystkich innych kierunkach sztuki i nauki.
Rozpatrzmy teraz wzajemne oddziaływania, jakie zachodzą między człowiekiem przebywającym w dewakanie a stworzonym przez niego obrazem jego przyjaciela. Należy tu uwzględnić dwa czynniki:
1. Stopień rozwoju tego człowieka.
2. Stopień rozwoju jego przyjaciela.
Jeżeli człowiek jest mało rozwinięty, obraz (myślokształt) przyjaciela przez niego stworzony jest niedoskonały, gdyż brakuje w nim wielu wyższych cech przyjaciela. Ego przyjaciela nie może więc wykorzystać należycie tego obrazu, gdyż nie zawiera on niczego, w czym mogłyby się wyrazić niektóre z jego cech.
Pomimo to, nawet w najgorszym wypadku, przyjaciel przejawia się za pośrednictwem tego obrazu w sposób o wiele pełniejszy i bardziej zadowalający niż kiedykolwiek w życiu fizycznym. Podczas życia ziemskiego bowiem widzimy swych przyjaciół tylko częściowo, wskutek czego nasza znajomość ich jest zawsze wybitnie fragmentaryczna, a nasze obcowanie z nimi niedoskonałe. Nawet gdy jesteśmy przekonani, że naprawdę znamy swego przyjaciela do głębi, to znamy tylko tę jego cząstkę, która przejawia się w tej inkarnacji, podczas gdy w rzeczywistości w ego mieści się bez porównania więcej, niż potrafimy obecnie dostrzec.
W istocie rzeczy, gdybyśmy zdołali za pomocą wzroku mentalnego zobaczyć całość jestestwa naszego przyjaciela, to prawdopodobnie nie poznalibyśmy go wcale. Na pewno nie byłby taki, jakim go dotąd znaliśmy.
Jeżeli natomiast przyjaciel nasz jest jeszcze mało rozwinięty, to choć stworzymy wierny jego obraz, może się zdarzyć, że niedostateczny stopień rozwoju nie pozwoli mu w pełni wykorzystać tego obrazu. Jest to jednak mało prawdopodobne i może się przytrafić jedynie wówczas, gdy człowiek niemądrze ubóstwia osobę zupełnie tego niegodną. Jednakże nawet wtedy człowiek, który stworzył obraz swego przyjaciela, nie znajdzie w nim żadnych zmian ani wad, gdyż przyjaciel będzie teraz lepiej odpowiadał ideałowi niż za fizycznego życia. Dzięki temu stan radości i szczęścia przeżywany w dewakanie w niczym się nie zmniejszy. Jakkolwiek ego potrafi wypełnić setki obrazów właściwymi sobie cechami, to jednak nie może nagle przejawić cech, których jeszcze nie zdołało rozwinąć, tylko z tego powodu, że ktoś inny przypisuje mu ich posiadanie. Łatwo stąd dostrzec ogromne korzyści, jakie wynikają z tworzenia obrazu takich osób (na przykład Mistrzów), które potrafią wznieść się ponad najwznioślejsze wyobrażenia naszego umysłu. Gdy wchodzi w grę wyobrażenie Mistrza, człowiek czerpie z niego taką głębię miłości i mocy, jakiej jego niższy umysł nie zdoła ogarnąć.
Zawsze jednak miłość dociera do ego przyjaciela, a ono bez względu na stopień rozwoju odpowiada natychmiast, przejawiając się w swej podobiźnie. Nawet do najbardziej niedoskonałego obrazu stworzonego w świecie mentalnym ego może dotrzeć łatwiej niż do ciała fizycznego znajdującego się o dwie sfery życia niżej.
Jeśli przyjaciel jeszcze żyje w ciele fizycznym, to oczywiście nie jest on wcale świadomy w świecie fizycznym, że jego prawdziwe "ja", czyli ego, korzysta z możliwości dodatkowego przejawienia się. Nie ma to jednak żadnego wpływu na fakt, że przejawienie to jest bardziej realne i o wiele bliższe prawdy aniżeli przejawienie, które większość z nas może oglądać w świecie fizycznym.
Z całokształtu powyższych rozważań wynika, że człowiek powszechnie lubiany, mający wielu prawdziwych przyjaciół, w dewakanie ma wiele podobizn swych przyjaciół i dzięki temu będzie się o wiele szybciej rozwijał niż przeciętny człowiek. Jest to niewątpliwie karmicznym następstwem rozwinięcia przez niego cech, które uczyniły go tak bardzo lubianym.
Czytelnik powinien teraz jasno zrozumieć, dlaczego znana nam w sferze fizycznej osobowość nie może obcować w dewakanie ze swymi przyjaciółmi, ale czyni to właściwy człowiek - ego, działające za pośrednictwem myślowych obrazów stworzonych w sferze mentalnej.
Powyższą zasadę można objaśnić na konkretnym przykładzie. Przypuśćmy więc, że matka mająca ciasne poglądy religijne umiera, osierocając ukochaną córkę, i że z biegiem czasu poglądy religijne córki ulegają rozszerzeniu. Matka nadal wyobraża sobie, że córka jest ortodoksyjna i potrafi dostrzegać jedynie te jej myśli, które mieszczą się w granicach ortodoksyjnych pojęć, nie potrafi natomiast zrozumieć szerszych poglądów religijnych, które sobie przyswoiła.
Jednak w miarę, jak ego córki korzysta z wiedzy nabytej przez osobowość, będzie się ono starało rozszerzyć poglądy matki, nie naruszając dotychczasowego jej sposobu myślenia; nie może bowiem powstać między nimi żadna różnica zdań ani też pojawić się niechęć do poruszania zagadnień religijnych.
Powyższe rozważania odnoszą się do osoby przeciętnie rozwiniętej. Człowiek bardziej posunięty w rozwoju, który jest już świadomy w ciele przyczynowym, potrafi świadomie przejawiać się w obrazie stworzonym w dewakanie przez jego przyjaciela, tak jakby to było jego dodatkowe ciało mentalne, oraz działać w nim w określonym celu. Jeżeli zdarzy się, że posiądzie on jakąś nową wiedzę, może ją bezpośrednio i świadomie przekazać przyjacielowi. W ten właśnie sposób Mistrzowie oddziałują na swoich uczniów przebywających w dewakanie i zmieniają ogromnie ich charakter.
Człowiek, który stwarza sobie wyobrażenie Mistrza, może odnieść ogromną korzyść dzięki temu, że Mistrz zasila to wyobrażenie swą myślą. Tą drogą może on otrzymywać pomoc i potrzebne mu wskazania.
Dwaj przyjaciele znają się na poziomie mentalnym bez porównania lepiej niż w życiu fizycznym, gdyż każdy z nich osłonięty jest teraz tylko jedną zasłoną - ciałem mentalnym. Jeśli człowiek przebywający w dewakanie znał w życiu ziemskim swego przyjaciela tylko od jakiejś jednej strony, to teraz w dewakanie przyjaciel ów może mu się ukazać tylko od tej strony. Niemniej, choć jest bardzo ograniczony tą jednostronnością, może wyrazić ten swój aspekt bez porównania dokładniej i pełniej niż poprzednio.
Dowiedzieliśmy się już, że zwykły człowiek przebywa w dewakanie otoczony powłoką własnych myśli, wskutek czego jest absolutnie odcięty od reszty świata, to znaczy od sfery mentalnej i innych niższych sfer. Chociaż w tych warunkach nie może uczestniczyć we wszystkich zdarzeniach rozgrywających się w świecie mentalnym, nie odczuwa jednak w najmniejszym nawet stopniu ograniczeń w swej aktywności lub uczuciach. Wręcz przeciwnie, przeżywa w najwyższym osiągalnym dla siebie stopniu stan szczęścia i nie potrafiłby uwierzyć, że możliwa jest jeszcze większa radość niż ta, której zaznaje.
Tak więc chociaż sam się zamknął w obrębie pewnych granic, nie jest wcale ich świadomy, gdyż ma wszystko, czego mógłby zapragnąć lub o czym mógłby pomyśleć. Otacza się obrazami przyjaciół i za ich pośrednictwem obcuje z nimi o wiele bliżej i intymniej, aniżeli było to kiedykolwiek możliwe w innych sferach.
Człowiek w dewakanie wcale nie zapomina o istnieniu cierpienia, pamięta bowiem wyraźnie swe minione życie Jednakże rozumie teraz wiele rzeczy, które w świecie fizycznym nie były dla niego jasne, a szczęście, jakie obecnie przeżywa, jest tak wielkie, że smutek wydaje mu się niemal snem.
Powłokę człowieka w sferze mentalnej można porównać ze skorupką jaja w sferze fizycznej. Jedynym sposobem wprowadzenia czegokolwiek do wnętrza jaja bez rozbicia skorupki jest przeniknięcie do niego z wyższego wymiaru bądź też zastosowanie siły, której wibracje byłyby dostatecznie subtelne, by zdołały przedostać się pomiędzy cząsteczkami skorupki nie naruszając jej całości. To samo odnosi się do skorupy mentalnej. Nie mogą przeniknąć przez nią wibracje jej własnego poziomu, ale subtelniejsze wibracje przynależne do ego potrafią przeniknąć przez nią nie niszcząc jej. Można więc działać swobodnie od góry, ale nie od dołu.
Wynikają z tego dwa skutki:
1. Wibracje, jakie powstają w ciele mentalnym zamkniętym w powłoce, nie mogą oddziaływać bezpośrednio na ciało mentalne przyjaciela ani też wytworzyć myślokształtu, który by się poruszał w przestrzeni i dotarł do przyjaciela w zwykły sposób. Byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby człowiek znajdujący się w dewakanie umiał obracać się swobodnie i świadomie w sferze mentalnej, czego jednak oczywiście nie potrafi.
2. Myśli przyjaciela nie mogą dotrzeć do człowieka znajdującego się w dewakanicznej powłoce, tak jak to zwykle czynią w świecie fizycznym lub astralnym.
Widzimy zatem, że wszystkie przeszkody, stawiane przez mentalną skorupę otaczającą człowieka w dewakanie, dają się pokonać w naturalny sposób przez bezpośrednie oddziaływanie ego na stworzony przez tego człowieka obraz. Z warunków, w jakich się znajduje człowiek w dewakanie, wynika również, że nie można go już przywołać na ziemię metodami spirytystycznymi.
Jakkolwiek ludzie znajdujący się w dewakanie nie są podatni na wpływy zewnętrznego pochodzenia, to jednak człowiek, który potrafi w stanie pełnej świadomości wejść w świat mentalny, może w pewnej mierze na nich oddziaływać, na przykład otaczać ich myślami pełnymi życzliwości i miłości. A chociaż myśli te nie zdołają przeniknąć skorupy, to jednak strumień uczucia może na nich oddziaływać, podobnie jak ciepło słoneczne na zarodek w jaju, przyspieszając rozwój i dojrzewanie oraz wzmagając ewentualne przyjemne wrażenia.
Jeśli ktoś jest agnostykiem lub materialistą, to brak wiary w przyszłe życie nie zwalnia go bynajmniej od przebycia po śmierci stadiów życia astralnego i mentalnego, gdyż oczywiście brak tej wiary nie może zmienić faktów przyrody. Jeżeli człowiek wiódł życie altruistyczne, siły zrodzone przez niego muszą się wyładować, a to może się dokonać tylko w świecie mentalnym, to znaczy w dewakanie.
W dewakanie nie odczuwa się oczywiście wcale zmęczenia: męczyć się może tylko ciało fizyczne. Gdy mówi się o znużeniu, to zmęczony jest mózg, a nie umysł.
Z faktu, że nasz umysł potrafi wyobrazić sobie tylko trzy wymiary, podczas gdy w świecie astralnym są cztery, a w świecie mentalnym pięć, wynikają trudności w określeniu miejsca, w którym się "zmarli" znajdują. Niektórzy z nich skłonni są unosić się i krążyć wokół swego ziemskiego mieszkania, aby utrzymać kontakt z przyjaciółmi z czasu życia fizycznego i z dobrze znanymi miejscami. Inni znów przeciwnie, dążą do oddalenia się i znalezienia sobie - jakby zgodnie ze swym ciężarem właściwym - poziomu bardziej odległego od powierzchni ziemi. Przeciętni ludzie przechodzący w okres życia niebiańskiego starają się wznieść na znaczną odległość od powierzchni ziemi, chociaż z drugiej strony niektórzy z nich są przyciągani na nasz poziom. Ogólnie jednak można przyjąć, że mieszkańcy świata niebiańskiego przebywają w sferze otaczającej ziemię.
Z wyjątkiem osób bardzo rozwiniętych, życie niebiańskie jest absolutną koniecznością dla wszystkich, gdyż tylko w warunkach dewakanu aspiracje ich mogą się przekształcać w zdolności, a doświadczenia w mądrość. Postęp, jakiego dusza dokonuje w ten sposób, jest o wiele większy, aniżeli byłby możliwy, gdyby człowiek jakimś cudem pozostawał przez cały ten okres w fizycznej inkarnacji.
Człowiek duchowo rozwinięty i czyniący szybkie postępy może niekiedy wyrzec się szczęśliwości niebiańskiego świata, czyli zrezygnować z dewakanu, pomiędzy dwiema inkarnacjami, a to w celu szybszego powrotu do pracy w świecie fizycznym. Nikomu jednak nie pozwala się wyrzekać na ślepo tego, czego nie zna, ani też odbiegać od normalnego procesu ewolucji, chyba że w ostatecznym rachunku będzie to na pewno dla niego korzystne.
Obowiązuje ogólna zasada, że nie może zrezygnować z dewakanu nikt, kto go nie doświadczył za życia ziemskiego, to znaczy, jeśli nie jest dostatecznie rozwinięty, aby potrafił wznieść swoją świadomość aż na ten poziom i powrócić z pełną i wyraźną pamięcią jego wspaniałości.
Uzasadnia się to tym, że pobyt w niższym świecie niebiańskim jest udziałem osobowości wraz z całym jej osobistym otoczeniem, z którym jest zżyta, i dlatego zanim zapadnie decyzja o rezygnacji z dewakanu, osobowość musi jasno zrozumieć, czego się wyrzeka. Pomiędzy umysłem niższym a wyższym musi zachodzić zupełna zgoda w tej sprawie.
Od tej zasady istnieje tylko jeden pozorny wyjątek. W jednostajnych i sztucznych warunkach bytu, zwanych współczesną cywilizacją, rozwój człowieka nie zawsze przebiega normalnie i prawidłowo. Zdarzają się przypadki, że znaczna część świadomości w świecie mentalnym zostaje zdobyta i związana z życiem astralnym, chociaż fizyczny mózg nie ma o tym najmniejszego pojęcia.
Tego rodzaju sytuacje są bardzo rzadkie, choć niewątpliwie istnieją. Nie stanowią one jednak wyjątku od ogólnej zasady, według której osobowość musi dokonać aktu wyrzeczenia się. Wówczas bowiem życie astralne jest w pełni świadome dla osobowości, jakkolwiek pamięć o nim nie przenika do fizycznej świadomości. Tak więc decyzja o rezygnacji z dewakanu zostaje podjęta przez osobowość, chociaż na poziomie świadomości astralnej, a nie fizycznej, jak to się zwykle dzieje. Może to się zdarzyć tylko wśród osób, które się znajdują co najmniej na szczeblu ucznia w okresie próby u któregoś z Mistrzów.
Człowiek pragnący dokonać wielkiego aktu wyrzeczenia się dewakanu musi z całą powagą pracować nad tym, by stał się godnym narzędziem w rękach tych, którzy pomagają światu. Musi on z całą żarliwością oddać się pracy mającej na celu duchowy rozwój bliźnich.
Człowiek na tyle duchowo rozwinięty, by mu wolno było wyrzec się życia w dewakanie, miałby z pewnością bardzo długie życie w niebie; ma zatem możność użycia nagromadzonej siły w całkiem innym kierunku, dla dobra ludzkości, uczestnicząc przez to, chociaż w skromnym zakresie, w dziele Nirmanakayów.
Jeśli uczeń podjął taką decyzję, oczekuje w sferze astralnej na odpowiednią inkarnację, którą mu Mistrz przygotuje. Przedtem jednak niezbędna jest zgoda bardzo wysokiej instancji. Lecz nawet wówczas, gdy ta zgoda już zostanie udzielona, potęga prawa natury jest tak wielka, że uczeń musi dołożyć wielkich starań, aby utrzymać się w sferze astralnej, jeśli bowiem choć przez moment dotknie poziomu dewakanu, zostanie porwany i uniesiony przez niepowstrzymany potok normalnej ewolucji.
W niektórych rzadkich wypadkach człowiek może objąć w posiadanie ciało już dorosłe, z którego dotychczasowy właściciel nie będzie już korzystał. Rzadko jednak można znaleźć odpowiednie ciało.
Zwierzę, które osiągnęło indywidualizację, ma zazwyczaj po śmierci w sferze fizycznej i astralnej bardzo długie, jakkolwiek nieco senne, życie w niższym świecie mentalnym. Stan ten bywa czasem nazywany świadomością "drzemiącą" i podobny jest do stanu świadomości człowieka na tym samym poziomie, lecz odznacza się o wiele mniejszą aktywnością umysłową. Przebywa ono w otoczeniu własnych myślokształtów, choć jest tego mało świadome. Wśród tych myślokształtów znajdują się obrazy jego ziemskich przyjaciół, przedstawiające ich w najkorzystniejszym świetle. Obrazy te wywołują oczywiście normalną w tych przypadkach odpowiedź jaźni przyjaciół. Istota zwierzęca pozostanie w tym stanie tak długo, aż w jakimś przyszłym świecie przybierze ludzką postać
Indywidualizacja, dzięki której zwierzę wznosi się do królestwa ludzkiego, osiągana jest przez związek i współżycie z ludźmi, gdyż inteligencja i uczucie rozwijają się w zwierzęciu w niezbędnym stopniu tylko pod wpływem bardzo bliskiego obcowania z przyjacielem-człowiekiem. Ale o tym mówiliśmy już w rozdziale XI.
Mellen-Thomas Benedict
Doświadczenia bliskie śmierci
Mellen-Thomas Benedict jest artystą-witrażystą, który przeżył doświadczenie bliskie śmierci. W gruncie rzeczy zmarł na półtorej godziny i w tym czasie wyszedł z ciała i wstąpił w Światło. Ponieważ ciekawił go wszechświat, został zabrany daleko w niezmierzone głębie egzystencji, a nawet poza nie, do energetycznej Pustki Nicości przed Wielkim Wybuchem.
Znawcy takich przeżyć uznają tę relację za jedną z najbardziej znaczących. Oryginał tekstu pochodzi z książki The Near Death Experience: A Reader (Doświadczenia bliskie śmierci: Wybór) opracowanej przez Lee Worth Bailey, a można go znaleźć w Internecie pod adresem www.near-death.com/benedict.html
Droga do śmierci
W 1982 r. zmarłem na nieuleczalnego raka. Stan, w jakim się znajdowałem, nie nadawał się na operację, a każda możliwa chemoterapia pogłębiłaby tylko wegetację na poziomie rośliny. Dano mi sześć do ośmiu miesięcy życia. W latach 1970-tych byłem maniakiem na punkcie informacji i coraz bardziej przygnębiał mnie kryzys nuklearny, kryzys ekologiczny itd. Ponieważ nie miałem duchowej podstawy, zacząłem wierzyć, że przyroda popełniła pomyłkę i że jesteśmy nowotworowym organizmem na tej planecie. Nie widziałem drogi wyjścia z wszystkich tych problemów, jakie sami stworzyliśmy sobie na Ziemi. Całą ludzkość postrzegałem jako raka, i to akurat dostałem. Właśnie to mnie zabiło. Zważajcie na swój ogląd świata. Może się to obrócić przeciwko wam, szczególnie jeśli jest to negatywne widzenie. Ja miałem je bardzo negatywne. I ono doprowadziło mnie do śmierci. Próbowałem rozmaitych alternatywnych metod leczenia, ale nic nie pomagało.
Uznałem więc, że sprawa ta leży między mną a Bogiem. Nigdy przedtem Boga nie traktowałem poważnie, a nawet nie myślałem o nim. Nie miałem wówczas nic do czynienia z duchowością, ale zacząłem uczyć się o sprawach duchowych i alternatywnym leczeniu. Czytałem wszystko, co mogłem i intensywnie studiowałem materiały na te tematy, gdyż nie chciałem być zaskoczony po drugiej stronie. Zapoznawałem się z różnymi religiami i filozofiami. Wszystko to okazało się bardzo ciekawe i dawało nadzieję, że coś tam po drugiej stronie jest.
W tym czasie, jako artysta, twórca mozaik w szkle, byłem na własnym rozrachunku i nie miałem żadnego zdrowotnego ubezpieczenia. Moje życiowe oszczędności rozeszły się z dnia na dzień na badania. Ponadto całe leczenie musiałem prowadzić bez ubezpieczenia. Nie chciałem pogrążać finansowo mojej rodziny, dlatego postanowiłem załatwić to sam. Nie odczuwałem ciągłego bólu, ale miewałem omdlenia. Doszło do tego, że bałem się prowadzić samochód, a w końcu znalazłem się pod stałą opieką. Przydzielono mi osobistą opiekunkę. W końcowej fazie anioł ten był dla mnie prawdziwym błogosławieństwem. Przetrwałem około osiemnastu miesięcy. Nie brałem wielkiej ilości lekarstw, gdyż chciałem być świadomy na tyle, na ile to możliwe. Potem przyszły takie bóle, że w mojej świadomości był tylko ból i nic więcej; na szczęście tylko po kilka dni za każdym razem.
Światło Boga
Pamiętam jak pewnego ranka w domu obudziłem się około godziny 4:30 i po prostu wiedziałem, że to było to. Był to dzień, w którym miałem umrzeć. Zadzwoniłem więc do kilku przyjaciół i pożegnałem się z nimi. Zbudziłem moją opiekunkę i też jej powiedziałem. Miałem z nią prywatną umowę, że pozostawi moje martwe ciało same przez sześć godzin, gdyż czytałem, że śmierci towarzyszą wszelkiego rodzaju ciekawe rzeczy. Z powrotem ułożyłem się do snu. Następne, co pamiętam, był to początek typowego przeżycia bliskiego śmierci. Nagle odzyskałem pełną świadomość w pozycji stojącej, choć moje ciało znajdowało się w łóżku. Wokół mnie panowała ciemność. Przebywanie poza ciałem było nawet bardziej żywe, niż zwykłe doświadczenie. Było tak żywe, że widziałem każdy pokój w domu, widziałem dach domu, otoczenie domu, widziałem pod domem.
I było tam to Światło. Skierowałem się ku niemu. Światło było bardzo podobne do tych, które opisywało wielu ludzi w swoich przeżyciach bliskich śmierci. Było wspaniałe. Jest namacalne; można je poczuć. Jest nęcące — chce się do niego pójść tak, jak w rozpostarte ramiona doskonałej matki lub ojca. Gdy zacząłem iść w kierunku Światła, intuicyjnie wiedziałem, że umrę, jeśli wejdę w to Światło. Dlatego, gdy szedłem ku niemu, powiedziałem: ,,Zaczekaj chwilę, proszę, pozostań tak tylko przez sekundę. Chcę to przemyśleć; chciałbym z tobą porozmawiać, zanim umrę".
Ku memu zaskoczeniu całe to doświadczenie zatrzymało się w tym momencie. Naprawdę można panować nad przeżyciami bliskimi śmierci. Nie jest to jazda na górskiej kolejce w lunaparku. Moje życzenie zostało uszanowane i porozmawiałem trochę ze Światłem.
Światło ciągle zmieniało się w różne postacie, takie jak Jezus, Budda, Kriszna, mandale, archetypowe obrazy i znaki. Spytałem Światło: ,,Co tu się dzieje? Światło, proszę mi to wyjaśnić. Naprawdę chcę poznać rzeczywistość tej sytuacji". W istocie nie mogę przytoczyć wiernie tamtych słów, gdyż był to rodzaj telepatii. Światło odpowiedziało.
Przekazana mi informacja zawierała się w tym, że nasze przekonania decydują o rodzaju reakcji otrzymywanych w obliczu Światła. Gdy jesteś buddystą czy katolikiem albo fundamentalistą, otrzymujesz reakcję zwrotną stosowną do własnych wierzeń. Otrzymujesz szansę przyjrzenia się temu i oceny, ale większość ludzi nie korzysta z niej. Gdy Światło odsłoniło się przede mną, uświadomiłem sobie, że to, co widziałem, w rzeczywistości było naszą matrycą bądź macierzą (matrix) Wyższej Jaźni. Mogę jedynie powiedzieć, że zamieniło się w matrycę, w mandalę ludzkich dusz, a ja zrozumiałem, że to, co nazywamy naszą wewnętrzną Wyższą Jaźnią, jest matrycą. Jest ona jednocześnie łącznikiem ze Źródłem; każdy z nas pochodzi bezpośrednio, jako bezpośrednie doświadczenie, ze Źródła. Wszyscy mamy Wyższą Jaźń, czyli część naszego jestestwa nazywaną nadduszą. Odsłoniła mi się w swojej najprawdziwszej postaci energetycznej.
To jedynie mogę powiedzieć, że istota Wyższej Jaźni przypomina kanał. Nie wygląda tak, ale jest bezpośrednim połączeniem ze Źródłem, które każdy z nas ma. Jesteśmy bezpośrednio połączeni ze Źródłem. Tak więc Światło pokazywało mi macierz Wyższej Jaźni. Bardzo jasno pojąłem, że wszystkie Wyższe Jaźnie łączą się w jedną istotę, wszyscy ludzie tworzą jeden byt; w rzeczywistości jesteśmy tym samym istnieniem, różnymi aspektami tego samego stworzenia. Nie jest ono 'oddane' jednej szczególnej religii. Takie rzeczy były mi przekazywane. Zobaczyłem mandalę ludzkich dusz.
Była to najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Wstąpiłem w nią i było to po prostu obezwładniające; niczym miłość, jakiej mógłbyś kiedykolwiek zapragnąć — taka miłość, która leczy, uzdrawia, ożywia.
Ponieważ prosiłem Światło o ciągłe wyjaśnianie, rozumiałem czym jest ta macierz Wyższej Jaźni. Wokół naszej planety mamy pewną siatkę, która łączy wszystkie Wyższe Jaźnie. Można powiedzieć, że stanowi ona coś w rodzaju wielkiego zespołu, kolejnego subtelnego poziomu energetycznego wokół nas. Następnie, po paru minutach, poprosiłem o dalsze wyjaśnienia. Chciałem wiedzieć czym naprawdę jest wszechświat i byłem w tym czasie już gotowy umrzeć. Powiedziałem: ,,Jestem gotów, zabierz mnie". To wtedy Światło zamieniło się w najpiękniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem: w mandalę ludzkich dusz na tej planecie. Przystępowałem do tego ze swoim negatywnym mniemaniem o tym, co stało się na planecie. Poprosiłem Światło, by mi wyjaśniało. W tej wspaniałej mandali zobaczyłem, jak wszyscy w swej istocie jesteśmy piękni. Jesteśmy najpiękniejszymi stworzeniami. Ludzka dusza, ludzka macierz, jaką razem tworzymy, jest absolutnie fantastyczna, elegancka, egzotyczna — wszelaka. Po prostu brak mi słów, by wyrazić, jak w tamtej chwili zmieniło się moje widzenie ludzkich istot. Powiedziałem: ,,O Boże, nie wiedziałem, jak jesteśmy piękni". Na każdym poziomie, wysokim czy niskim, w jakimkolwiek stanie jesteś, jesteś najpiękniejszym stworzeniem — naprawdę jesteś. Byłem zdumiony odkryciem, że w żadnej duszy nie było zła. Spytałem: ,,Jak to może być?" W odpowiedzi usłyszałem, że żadna dusza z natury nie jest zła. Straszne rzeczy, jakie zdarzają się ludziom, mogą popychać ich do czynienia zła, ale ich dusze nie są złe. Światło powiedziało mi, że miłość jest tym, czego wszyscy ludzie szukają, tym, co ich pokrzepia. Wypacza ich brak miłości.
Takie objawienia ze strony Światła zdawały się ciągnąć i ciągnąć. Wtedy zapytałem: ,,Czy oznacza to, że ludzkość ocaleje?" Wówczas niczym odgłos trąbki przy akompaniamencie deszczu wirujących świateł Światło przemówiło tak: ,,Zapamiętaj to i nigdy nie zapomnij; ty sam się ocalasz, ratujesz i uzdrawiasz Zawsze tak było. Zawsze tak będzie. Zostałeś stworzony z tą zdolnością jeszcze przed początkiem świata".
W tamtym momencie uświadomiłem sobie nawet więcej. Zrozumiałem, że JUŻ ZOSTALIŚMY OCALENI i że ocaliliśmy się sami, gdyż zostaliśmy stworzeni ze zdolnością poprawiania się, podobnie jak reszta boskiego wszechświata. Z tym właśnie związane jest drugie przyjście [Chrystusa]. Z całego serca podziękowałem Światłu Boga. Następujące proste słowa były najlepszym wyrazem zupełnej wdzięczności, na jaki było mnie stać: ,,O drogi Boże, drogi Wszechświecie, droga Wielka Jaźni, kocham moje Życie". Światło zdało się wchłaniać mnie jeszcze głębiej. Niejako kompletnie mnie zaabsorbowało. Do dziś Światło Miłości pozostaje nieopisywalne. Wstąpiłem w inną dziedzinę, jeszcze głębszą niż poprzednia i uświadomiłem sobie coś więcej, znacznie więcej. Był to ogromny strumień Światła, rozległy i pełny, głęboko w Sercu Życia. Spytałem, co to jest.
Światło odpowiedziało: ,,Jest to RZEKA ŻYCIA. Pij tę wodę-mannę ile dusza zapragnie". Tak uczyniłem. Wziąłem jeden wielki łyk, a potem drugi. Pić samo Życie! Byłem w uniesieniu, w ekstazie.
Potem Światło rzekło: ,,Masz życzenie". Światło wiedziało o mnie wszystko — całą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. ,,Tak!" — wyszeptałem. Poprosiłem o pokazanie mi reszty Wszechświata — poza naszym układem słonecznym, ponad wszelkie ludzkie złudzenia. Wtedy Światło powiedziało mi, że mogę pójść za Strumieniem. Tak uczyniłem i zostałem poniesiony przez Światło na koniec tunelu. Poczułem i usłyszałem serię bardzo delikatnych grzmotów. Co za poruszenie!
Pustka nicości
Nagle wydało się, że w tym strumieniu Życia oddalam się od naszej planety. Zobaczyłem jak ziemia odlatuje. Cały układ słoneczny w pełni splendoru śmignął bokiem i zniknął. Szybciej niż światło przeleciałem przez środek naszej galaktyki przyswajając po drodze nową wiedzę. Dowiedziałem się, że galaktyka ta, i cały Wszechświat, pęka od mnogości rozmaitych form ŻYCIA. Widziałem wiele światów. Mam dobrą wiadomość: nie jesteśmy sami w tym Wszechświecie! Gdy tak płynąłem w tym strumieniu świadomości przez środek galaktyki, strumień poszerzał się w postać budzącej respekt fraktalnej fali energii. Bokiem przelatywały super-gromady galaktyk z ich starożytną mądrością. Pomyślałem, że dokądś zmierzam, właściwie podróżuję. Ale zaraz zdałem sobie sprawę z tego, że wraz z poszerzaniem się strumienia, moja świadomość również poszerzała się obejmując stopniowo wszystko we Wszechświecie! Obok mnie przechodziło całe stworzenie. Było to niewyobrażalnie cudowne! Byłem prawdziwie Cudownym Dzieckiem, dzieckiem w Krainie Czarów!
Zdawało się, że wszystkie stworzenia Wszechświata wzleciały obok mnie i znikły w kropce Światła. Niemal natychmiast pojawiało się drugie Światło. Przychodziło ze wszystkich stron i było całkiem inne — Światło złożone z więcej niż wszystkie częstotliwości Wszechświata. Ponownie poczułem i usłyszałem kilka aksamitnych grzmotów. Moja świadomość, albo jestestwo, rozszerzało się obejmując cały Holograficzny Wszechświat i jeszcze więcej.
Gdy wchodziłem w to drugie Światło, przyszło do mnie zrozumienie, że właśnie przekroczyłem Prawdę. Tak najlepiej mogę to wyrazić, ale spróbuję to jeszcze wyjaśnić. Gdy wchodziłem w drugie Światło, rozszerzyłem się poza pierwsze Światło. Znalazłem się w głębokim spokoju przekraczającym wszelką ciszę. Widziałem czy postrzegałem WIECZNIE, poza Nieskończoność.
Byłem w Pustce
Byłem przed stworzeniem, przed Wielkim Wybuchem. Przekroczyłem początek czasu — Pierwsze Słowo, Pierwszą wibrację. Byłem w Oku Stworzenia. Czułem, jak gdybym dotykał Twarzy Boga. Nie było to uczucie religijne. Po prostu byłem jednią z Absolutnym Życiem i Świadomością.
Mówiąc, że widziałem lub postrzegałem wiecznie, mam na myśli to, że mogłem doświadczać tworzenia się całego stworzenia. Nie było w tym ani początku, ani końca. Czyż to nie twórcza myśl? Naukowcy postrzegają Wielki Wybuch jako pojedyncze wydarzenie, z którego powstał Wszechświat. Ja widziałem, że Wielki Wybuch jest tylko jednym z nieskończonej liczby Wielkich Wybuchów kreujących Wszechświaty bez końca i jednocześnie. Jedynym podobieństwem, które w ludzkim pojmowaniu jeszcze jakoś oddaje to, co widziałem, mogłyby być obrazy fraktali generowane przez superkomputery.
Starożytni wiedzieli o tym. Mówili, że Najwyższy Bóg okresowo stwarzał nowe Wszechświaty robiąc wydech, a niszczył inne robiąc wdech. Epoki tworzenia i destrukcji nazywano Jugami. Współcześni naukowcy nazwali to Wielkim Wybuchem. Ja byłem w stanie absolutnej, czystej świadomości. Widziałem, czy też postrzegałem wszystkie Wielkie Wybuchy, czy Jugi, jak powstają i zanikają. W jednej chwili wniknąłem w nie wszystkie jednocześnie. Widziałem, że każda cząstka stworzenia ma zdolność stwarzania. Bardzo trudno to wytłumaczyć. Rzecz ta wciąż zapiera mi dech.
Po powrocie zajęło mi całe lata, by w ogóle dobrać jakieś słowa na wyrażenie tamtego przeżycia Pustki. Mogę teraz wam to powiedzieć; Pustka to mniej niż nic, ale jednocześnie więcej niż wszystko, co istnieje! Pustka jest absolutnym zerem; chaosem tworzącym wszystkie możliwości. Jest to Absolutna Świadomość, o wiele więcej niż nawet Wszechświatowa Inteligencja.
Gdzie się Pustka znajduje? Ja wiem. Pustka jest wewnątrz i na zewnątrz wszystkiego. Ty, teraz kiedy jeszcze żyjesz, jesteś zawsze jednocześnie wewnątrz i na zewnątrz Pustki. Nie musisz nigdzie iść ani umrzeć, aby tam być. Ta Pustka to próżnia albo nicość pomiędzy wszystkimi fizycznymi przejawieniami. To PRZESTRZEŃ między atomami i ich składnikami. Współczesna nauka zaczęła badać tę przestrzeń między wszystkim. Nazywają ją Punktem Zerowym. Kiedy próbują ją mierzyć, ich aparaturze brakuje skali, pokazuje niejako nieskończone wartości. Nie mają, jak dotąd, sposobu na pomiar nieskończoności. W twoim własnym ciele i we Wszechświecie tej zerowej przestrzeni jest więcej niż czegokolwiek innego!
To co mistycy nazywają Pustką, nie jest pustką. Jest ona pełna energii — innego rodzaju energii, która stworzyła wszystko czym jesteśmy. Wszystko od momentu Wielkiego Wybuchu jest wibracją pochodzącą od pierwszego Słowa, które jest pierwszą wibracją. Biblijne ,,Jam jest" w rzeczywistości ma na końcu znak zapytania: ,,Jam jest — Czym jestem?" Zatem, stworzenie to Bóg zgłębiający Jaźń Boga na każdy możliwy sposób w ciągłym, nie kończącym się badaniu poprzez każdego z nas. Bóg zgłębia Jaźń Boga, to wielkie ,,Jam jest", przez każdą drobinę włosa na twojej głowie, każdy liść na wszystkich drzewach, każdy atom. Zacząłem dostrzegać to, że dosłownie wszystko co istnieje jest Jaźnią — twoją Jaźnią, moją Jaźnią. Wszystko jest tą wielką Jaźnią. Dlatego też Bóg wie nawet to, że spada jakiś liść. Jest to możliwe dlatego, że gdziekolwiek jesteś, jesteś w centrum wszechświata. Gdziekolwiek dowolny atom się znajdzie, jest to centrum wszechświata. Jest w tym Bóg i Bóg jest w Pustce.
Gdy zgłębiałem Pustkę i wszystkie Jugi albo stworzenia, znajdowałem się kompletnie ponad czasem i przestrzenią, jakie znamy. W tym poszerzonym stanie odkryłem, że stworzenie polega na Doświadczaniu Życia, jakie znamy, przez Absolutną Czystą Świadomość albo Boga. Sama Pustka jest pozbawiona doświadczania. Jest ona stanem przed życiem, przed pierwszą wibracją. Najwyższy Bóg to więcej niż Życie i Śmierć. Zatem we Wszechświecie jest nawet więcej do doświadczania niż Życie i Śmierć!
Byłem w Pustce i byłem świadomy wszystkiego, co kiedykolwiek było stworzone. Było to niczym wyglądanie z oczu Boga. Stałem się Bogiem. Nagle nie byłem już sobą. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że wyglądałem z oczu Boga. I nagle wiedziałem, dlaczego istniał każdy atom i wszystko widziałem. Ciekawą sprawą jest to, że wszedłem w tę Pustkę i wyszedłem ze zrozumieniem, że tam nie ma Boga. Bóg jest tutaj. Tak to wszystko wygląda. Stąd to nieustające poszukiwanie Boga w ludzkiej rasie ... Bóg dał nam wszystko, wszystko jest tutaj — właśnie tutaj. To, czym my się teraz zajmujemy, jest w istocie Bożym zgłębianiem Boga poprzez nas. Ludzie są tak zajęci próbując stać się Bogiem, a powinni zrozumieć, że już jesteśmy Bogiem zaś Bóg staje się nami. Tak to w rzeczywistości wygląda.
Kiedy to zrozumiałem, miałem dość Pustki i zapragnąłem wrócić do tego stworzenia albo tej Jugi. Ten krok wydawał się naturalny. Po tym nagle nastąpił powrót przez drugie Światło, albo Wielki Wybuch, przy wtórze kilku dalszych aksamitnych grzmotów. Przepłynąłem strumieniem świadomości z powrotem przez całe stworzenie — co to była za podróż! Gromady galaktyk przeleciały przeze mnie dostarczając jeszcze więcej wglądu. Przeleciałem przez środek naszej galaktyki, gdzie znajduje się czarna dziura. Czarne dziury są wielkimi przetwórniami albo utylizatorami Wszechświata. Czy wiecie, co znajduje się z drugiej strony Czarnej Dziury? My tam jesteśmy; nasza galaktyka, która została przetworzona z innego Wszechświata. Nasza galaktyka w swojej ogólnej konfiguracji energetycznej wyglądała jak jakieś fantastyczne miasto świateł. Cała energia po tej stronie Wielkiego Wybuchu jest światłem. Każda cząstka elementarna, atom, planeta, gwiazda, a nawet sama świadomość składa się ze światła i ma określoną częstotliwość lub cząstki, albo jedno i drugie. Światło jest żywą substancją. Wszystko składa się ze światła — nawet kamienie. Wszystko jest więc żywe. Wszystko jest zbudowane ze Światła Boga; wszystko jest bardzo inteligentne.
Światło Miłości
Gdy tak płynąłem i płynąłem tym strumieniem, w końcu zobaczyłem zbliżające się ogromne Światło. Wiedziałem, że jest to Pierwsze Światło — Świetlna Macierz Wyższej Jaźni naszego układu słonecznego. Potem w Świetle, przy wtórze jednego z tych aksamitnych grzmotów, ukazał się cały układ słoneczny.
Zrozumiałem, że układ słoneczny, w którym żyjemy, jest naszym większym lokalnym ciałem. Jest to nasze lokalne ciało, a my sami jesteśmy znacznie więksi, niż sobie wyobrażamy. Zrozumiałem, że układ słoneczny jest naszym ciałem. Jestem jego częścią, a nasza ziemia jest taką samą jak my wielką stworzoną istotą, my zaś jesteśmy tą jej częścią, która wie, że jest. Ale jesteśmy tylko tą jej częścią. Nie jesteśmy wszystkim, ale jesteśmy tą częścią, która wie, że jest.
Widziałem całą energię, jaką układ słoneczny generuje, a jest to niewiarygodny pokaz świateł! Słyszałem Muzykę Sfer. Nasz układ słoneczny, podobnie jak wszystkie ciała niebieskie, generuje jedyną w swoim rodzaju macierz światła, dźwięku i energii wibracyjnych. Zaawansowane cywilizacje z innych układów gwiezdnych mogą zauważyć życie we wszechświecie, takie jak my je znamy, dzięki metryce macierzy energii. Jest to dziecinna zabawa. Cudowne Dziecko ziemi (ludzkie istoty) wytwarza obecnie mnóstwo odgłosów, niczym dzieci bawiące się na podwórku wszechświata.
Płynąłem strumieniem wprost do środka Światła. Poczułem, jak Światło ponownie bierze mnie w objęcia wraz ze swoim wdechem, po którym nastąpił kolejny miękki grzmot.
Znajdowałem się w tym wielkim Świetle Miłości, a przeze mnie płynął strumień życia. Muszę jeszcze raz powiedzieć, że jest to pełne miłości, nie osądzające Światło. Jest ono idealnym rodzicem Cudownego Dziecka. ,,Co teraz?" — zastanawiałem się.
Światło wyjaśniło mi, że śmierć nie istnieje; jesteśmy istotami nieśmiertelnymi. Już żyliśmy wiecznie! Pojąłem, że jesteśmy częścią żywego układu, który odnawia się bez końca. W ogóle nie mówiłem, że chcę wrócić. Po prostu wiedziałem, że muszę wrócić. Wynikało to w sposób naturalny z tego, co zobaczyłem. Nie wiem, jak wiele ludzkiego czasu spędziłem ze Światłem, ale nadeszła chwila, kiedy uświadomiłem sobie, iż otrzymałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania i mój powrót był blisko. Mówiąc, że na wszystkie pytania otrzymałem odpowiedzi, mam dokładnie to na myśli. Otrzymałem odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
Każda osoba ma inne życie i zestaw pytań do zgłębienia. Niektóre z naszych pytań są Uniwersalne, ale każdy z nas poznaje tę rzecz, którą nazywamy Życiem, na własny niepowtarzalny sposób. Czyni to też każda inna postać życia — od góry do każdego liścia na każdym drzewie. I jest to bardzo ważne dla pozostałych z nas w tym Wszechświecie. Dlatego, że wszystko to czyni wkład do Wielkiego Obrazu, pełni Życia. Jesteśmy dosłownie Bogiem zgłębiającym Jaźń Boga w nieskończonym Tańcu Życia. Twoja wyjątkowość wzbogaca całe Życie.
Powrót na ziemię
Gdy przyszła pora wracać do cyklu życia, na myśl mi nawet nie przyszło, ani też nikt mi nie powiedział, że wrócę do tego samego ciała. Nie miało to po prostu znaczenia. Miałem pełne zaufanie do Światła i procesu Życia. Kiedy tamten strumień zlał się z wielkim Światłem, poprosiłem, abym nigdy nie zapomniał objawień i odczuć poznanych po drugiej stronie. Otrzymałem odpowiedź ,,Tak". Odebrałem ją jak pocałunek na mojej duszy.
Potem zabrano mnie z powrotem poprzez Światło do dziedziny wibracyjnej. Cały proces odwrócił się i otrzymałem przy tym nowe informacje. Wróciłem do domu z wiedzą o mechanizmie reinkarnacji. Otrzymałem odpowiedzi na wszystkie te małe pytania, jakie miałem: ,,Jak to działa? Jak tamto działa?" Wiedziałem, że będę się inkarnował. Ziemia jest wielką przetwórnią energii, z której indywidualna świadomość ewoluuje do postaci każdego z nas. Początkowo myślałem o sobie jako o człowieku i było mi z tym dobrze. Po tym, co zobaczyłem, byłbym szczęśliwy będąc atomem w tym wszechświecie. Jakimś atomem. Być więc ludzką częścią Boga ... jest to najfantastyczniejsze błogosławieństwo. Jest to błogosławieństwo przewyższające nasze najśmielsze wyobrażenia tego, czym może być błogosławieństwo. Dla każdego z nas być ludzką cząstką tego doświadczenia oznacza przytłaczającą cześć i wspaniałość. Każdy z nas, wszyscy, niezależnie gdzie jesteśmy, uwikłani w problemy czy nie, jesteśmy dla tej planety błogosławieństwem w tym miejscu, gdzie się znajdujemy.
Przeszedłem więc proces reinkarnacji spodziewając się być gdzieś dzieckiem. Ale dano mi naukę tego, jak ewoluuje indywidualna tożsamość i świadomość. Reinkarnowałem się ponownie w tym samym ciele. Byłem niezmiernie zaskoczony, gdy otworzyłem oczy. Nie wiem dlaczego, wszak rozumiałem to, ale mimo wszystko było to wielkie zaskoczenie znaleźć się znów w tym ciele, z powrotem w moim pokoju z kimś, kto patrząc na mnie wypłakuje oczy. Była to moja opiekunka. Straciła nadzieję po półtorej godzinie od znalezienia mnie tam martwego — sztywniałem już. Nie wiemy, jak długo byłem martwy, ale wiemy, że upłynęło półtorej godziny, od kiedy mnie znaleziono w tym stanie. Uszanowała, na ile mogła, moje życzenie pozostawienia mojego martwego ciała samego sobie przez kilka godzin. Posiadaliśmy stetoskop ze wzmacniaczem i wiele możliwości badania najważniejszych funkcji ciała, by sprawdzać, co się z nim dzieje. Opiekunka może potwierdzić, że byłem rzeczywiście martwy. Nie było to więc przeżycie bliskie śmierci. Przeżyłem samą śmierć przez przynajmniej półtorej godziny. Gdy znalazła mnie martwego, przez półtorej godziny sprawdzała stetoskop, monitor ciśnienia krwi i monitor częstości bicia serca. Potem zbudziłem się i zobaczyłem na zewnątrz światło. Próbowałem wstać i pójść do niego, ale spadłem z łóżka. Usłyszała głośny upadek, więc przybiegła i znalazła mnie na podłodze.
Kiedy doszedłem do siebie, byłem bardzo zaskoczony, ale też pełen czci do tego, co się mi przydarzyło. Na początku, nie pamiętałem niczego z tej podróży. Często wypadałem z tego świata i pytałem ,,Czy ja żyję?" Ten świat wydawał się snem bardziej niż tamten. Po trzech dniach czułem się znów normalnie, wprawdzie klarowniej, ale inaczej niż kiedykolwiek wcześniej. Pamięć tamtej podróży wróciła później. Nie dostrzegałem niczego złego w żadnej ludzkiej istocie, jaką kiedykolwiek widziałem. Przedtem osądzałem. Myślałem, że mnóstwo ludzi jest świrniętych, faktycznie myślałem, że wszyscy są pokręceni z wyjątkiem mnie. Ale teraz byłem wolny od tego wszystkiego.
Jakieś trzy miesiące później przyjaciel podpowiedział mi, że powinienem poddać się testom, poszedłem więc i zrobiono mi prześwietlenia itd. Naprawdę czułem się dobrze, dlatego bałem się złych wiadomości. Pamiętam jak lekarz w klinice spoglądając na poprzednie zdjęcia i obecne powiedział: ,,Cóż, teraz tu nic nie ma". Ja zauważyłem: ,,Naprawdę? To musi być cud." On zaś na to: ,,Nie. Takie rzeczy się zdarzają. Nazywa się to spontaniczną remisją". Wykazywał zupełny brak poruszenia. A przecież był to cud; ja byłem pod wrażeniem, nawet jeśli nikt inny tak tego nie odbierał.
Nauki
Tajemnica życia ma bardzo mało wspólnego z inteligencją. Wszechświat w ogóle nie jest procesem intelektualnym. Intelekt jest pomocny; jest błyskotliwy, ale obecnie używamy go do wszystkiego, zamiast naszych serc i mądrzejszej części nas.
Centrum ziemi jest wielkim transformatorem energii, tak jak to widać na rysunkach pola magnetycznego ziemi. To nasz cykl — powtarzające się ściąganie reinkarnowanych dusz. Oznaką, że dochodzisz do ludzkiego poziomu jest to, że zaczynasz rozwijać indywidualną świadomość. Zwierzęta mają grupową duszę i reinkarnują się w duszach grupowych. Jeleń będzie prawie zawsze jeleniem. Ale samo już tylko urodzenie się człowiekiem, niezależnie czy wypaczonym, czy geniuszem, wskazuje na fakt, że jesteś na drodze rozwoju indywidualnej świadomości. Jest ona sama częścią grupowej świadomości nazywanej ludzkością. Widziałem, że rasy są gromadami osobowości. Narody, takie jak Francja, Niemcy i Chiny, mają własną osobowość. Miasta mają osobowości, swoje miejscowe grupowe dusze, które przyciągają określonych ludzi. Rodziny mają grupowe dusze. Indywidualna tożsamość rozwija się niczym odgałęzienie fraktala; grupowa dusza zgłębia naszą indywidualność. Różne problemy, jakie ma każdy z nas, są bardzo, bardzo ważne. W ten sposób, poprzez ciebie, Najwyższy Bóg zgłębia Jaźń Boga. Dlatego pytaj, poszukuj. Znajdziesz swoją Jaźń i odkryjesz w niej Boga, gdyż jest tylko ta jedna Jaźń.
Ponadto zacząłem dostrzegać, że każde z nas ludzi jest bratnią duszą. Jesteśmy częścią tej samej duszy pączkującej na podobieństwo fraktala w wielu twórczych kierunkach, ale pozostajemy wciąż tacy sami. Teraz patrzę na każdą ludzką istotę, jaką zobaczę, i widzę bratnią duszę, przyjaciela mojej duszy — tego, którego zawsze szukałem. Mało tego — największą bratnią duszą, jaką kiedykolwiek będziesz miał, jesteś ty sam. Każde z nas jest zarówno męskie, jak i żeńskie. Doświadczamy tego w łonie i doświadczamy w stanach reinkarnacyjnych. Jeśli szukasz ostatecznej bratniej duszy na zewnątrz siebie, nigdy jej nie znajdziesz — jej tam nie ma. Tak samo jak Boga nie ma 'tam'. Bóg jest tutaj. Nie szukaj Boga 'gdzieś tam'. Tutaj szukaj Boga. Patrz poprzez swoją Jaźń. Zacznij największy romans, jaki kiedykolwiek miałeś ... ze swoją Jaźnią. Dzięki temu pokochasz wszystko.
Zstąpiłem do czegoś, co mógłbyś nazwać Piekłem, i byłem bardzo zaskoczony. Nie widziałem Szatana czy Złego. Moje zstąpienie do Piekła było zejściem do przysposobionego przez każdego do siebie ludzkiego nieszczęścia, ignorancji i ciemnoty wynikającej z niewiedzy. Było to niczym sromotna nieskończoność. Ale każda z milionów otaczających mnie dusz miała zawsze do dyspozycji małą gwiazdę światła. Jednak wydawało się, że nikt na nią nie zwraca uwagi. Tak byli pochłonięci swoją zgryzotą, urazami i nędzą. Po czasie, który wydawał się nieskończonością, zacząłem wzywać to Światło — jak dziecko wołające na pomoc rodzica. Wtedy Światło rozwarło się i uformowało tunel, który doszedł do mnie i odizolował mnie od tego strachu i bólu. Oto czym w rzeczywistości jest Piekło. My zaś teraz uczymy się trzymać za ręce, chodzić razem. Bramy piekieł są obecnie otwarte. Zjednoczymy się, połączymy ręce i razem wyjdziemy z Piekła. Światło przyszło do mnie i zamieniło się w olbrzymiego złotego anioła. Spytałem: ,,Czy jesteś aniołem śmierci?" Otrzymałem przekaz, że była to moja naddusza, moja macierz Wyższej Jaźni, superstarożytna część nas. Potem zostałem zabrany do Światła.
Wkrótce nasza nauka wykryje ducha. Czy nie będzie to cudowne? Już teraz pojawiają się urządzenia, które są czułe na subtelną energię, czyli ducha. Fizycy wykorzystują akceleratory, aby w procesach zderzeń cząstek elementarnych poznawać ich budowę. Doszli do kwarków, powabu i tego typu rzeczy. Cóż, pewnego dnia dojdą do tej maleńkiej rzeczy, która utrzymuje wszystko razem i nazwą ją .. Bogiem. Za pomocą akceleratorów nie tylko widzą to, co jest tutaj, ale też kreują cząstki. Dzięki Bogu większość z nich jest krótkotrwała — ich czas życia liczy się w milisekundach i nanosekundach. Dopiero zaczynamy rozumieć, że my także tworzymy w miarę jak ewoluujemy. Gdy widziałem wieczność, wstąpiłem do królestwa, w którym istnieje punkt, gdzie oddajemy całą wiedzę i zaczynamy tworzyć następny fraktal, następny poziom. Gdy zgłębiamy, mamy zdolność tworzenia. A jest to przejaw Boga poszerzający się przez nas.
Po powrocie doświadczałem Światła tylko spontanicznie, ale nauczyłem się jak dostać się do tej przestrzeni niemal w każdej chwili podczas medytacji. Każde z was może to zrobić. Nie musicie w tym celu umierać. Jesteście już na to przygotowani, macie odpowiednie wyposażenie. Ciało jest najwspanialszą istotą Światła, jaka istnieje. Ciało jest wszechświatem niewiarygodnego Światła. Duch nie popycha nas do rozwiązania, rozpuszczenia tego ciała. Tak się nie dzieje. Przestańcie próbować stać się Bogiem; Bóg staje się wami. Tutaj.
Umysł jak dziecko biega po wszechświecie, domaga się tego i myśli, że stworzył świat. A ja pytam umysł: ,,Czy twoja matka nie miała nic z tym do czynienia?" Jest to następny poziom duchowej świadomości. ,,Och, moja matka!" Nagle wyzwalasz się z tego ego, gdyż zauważasz, że nie jesteś jedyną duszą we wszechświecie.
Jednym z moich pytań do Światła było: ,,Czym jest Niebo?" Zostałem zabrany na wycieczkę po wszystkich niebach, jakie zostały stworzone: Nirwany, Krainy Szczęśliwych Łowów — wszystkich. Przeszedłem przez nie. Są to wytwory myśli, nasze produkty. W rzeczywistości nie idziemy do nieba; podlegamy przetworzeniu, przeprogramowaniu. Ale cokolwiek stworzyliśmy, zostawiamy w tym cząstkę siebie. Zatem jest to prawdziwe, ale nie jest całą duszą.
Obejrzałem chrześcijańskie Niebo. Liczymy, że jest to piękne miejsce, gdzie stoi się przed tronem wielbiąc bez końca. Próbowałem tego. To nudne! Czy to wszystko, co mamy robić? To dziecinne. Nie mówię tego, by kogoś obrażać. Niektóre nieba są bardzo ciekawe, a niektóre bardzo nieciekawe. Dla mnie ciekawsze były nieba starożytnych, takie jak rodowitych Amerykanów — Kraina Szczęśliwych Łowów. Fantastyczne niebo mają Egipcjanie. Można by wymieniać i wymieniać. Są bardzo liczne. W każdym tkwi fraktal, który stanowi twoją szczególną interpretację, o ile nie jesteś częścią takiej grupowej duszy, która wierzy tylko w Boga konkretnej religii. Wtedy wszystkie są bardzo podobne do siebie. Ale nawet wówczas, każde jest nieco różne. Jest to część ciebie, którą tam zostawiasz Śmierć wiąże się z Życiem, a nie z Niebem.
Spytałem Boga: ,,Która religia na ziemi jest najlepsza? Która jest właściwa?" A Najwyższy Bóg z wielką miłością odrzekł: ,,Nie dbam o to". Była to niewiarygodna łaska. Oznaczało to, że to my tutaj jesteśmy opiekuńczymi istotami. Najwyższy Bóg wszystkich gwiazd mówi: ,,Nie ma znaczenia jakiej wiary jesteś". Religie pojawiają się i zanikają, zmieniają się. Buddyzmu nie było tu zawsze, katolicyzmu nie było tu zawsze, a wszystkie niebawem staną się bardziej światłe. Obecnie wszystkie systemy otrzymują więcej światła. Będzie reforma w duchowości, która będzie równie radykalna jak reformacja protestancka. Mnóstwo ludzi będzie o nią walczyło, jedna religia przeciwko drugiej, wierząc, że tylko oni mają rację. Wszyscy myślą, że są właścicielami Boga — religie i filozofie, a zwłaszcza religie, gdyż tworzą one wielkie organizacje wokół filozofii. Gdy Najwyższy Bóg rzekł: ,,Nie dbam o to", natychmiast pojąłem, że to do nas należy o to zadbać. Jest to ważne, gdyż jesteśmy opiekuńczymi istotami. Ma to dla nas znaczenie i z tego wynika ta ważność. W duchowości mamy równanie energii. Najwyższy Bóg nie dba o to, czy jesteś protestantem, buddystą czy kimś innym. Każda religia stanowi rozwijający się kwiat w pewnej całości. Chciałbym, by wszystkie religie to zrozumiały i nie przeszkadzały sobie wzajemnie. Mówimy o tym samym Bogu, ale nie znaczy to końca każdej religii. Żyj i pozwól żyć. Każda ma inną perspektywę widzenia. A wszystko to składa się na wielką całość; wszystko to jest ważne.
Na drugą stronę przechodziłem przepełniony licznymi obawami o trujące odpady, pociski jądrowe, przeludnienie i lasy deszczowe. Wróciłem kochając dosłownie każdy problem. Kocham radioaktywne odpady. Kocham grzyb wybuchu atomowego; jako archetyp jest to najświętsza mandala, jaką dotąd wytworzyliśmy. Nagle poniosła nas wszystkich ku nowemu poziomowi świadomości bardziej, niż jakakolwiek religia czy filozofia. Wiedząc, że możemy pięćdziesiąt razy, 500 razy zniszczyć naszą planetę, wreszcie zdajemy sobie sprawę z tego, że razem tu wszyscy jesteśmy. Przez jakiś okres musiano gromadzić więcej i więcej bomb, aby wreszcie do nas dotarło, byśmy zrozumieli. Wtedy zaczęliśmy mówić: ,,Już tego nie chcemy". W rzeczywistości obecnie żyjemy w bezpieczniejszym świecie, niż kiedykolwiek wcześniej, a będzie jeszcze bezpieczniej. Wróciłem więc kochając toksyczne odpady, gdyż one zbliżyły nas ludzi. Są to wielkie rzeczy. Peter Russell [znany na Zachodzie ekolog-filozof] powiedziałby, że są to problemy ,,na miarę duszy". Czy mamy rozwiązania na miarę duszy? TAK!
Zmniejszy się tempo wycinania lasów deszczowych i po pięćdziesięciu latach na naszej planecie będzie więcej lasów niż dawno temu. Jeśli masz ekologiczne zacięcie, działaj; jesteś tą częścią układu, która staje się świadoma. Pracuj w tym kierunku wkładając wszystkie siły, i nie zniechęcaj się. Jest to część większej całości. Ziemia przechodzi proces udomowiania się. Już nigdy nie będzie tak dzika, jak ongiś była. Będą wielkie połacie dziczy, rezerwaty, gdzie natura rozkwita. Ogrody i rezerwaty będą ważnym aspektem przyszłości. Zaludnienie ziemi dochodzi do takiego pułapu, przy którym energia ma optymalny poziom do przeskoku świadomości. To przesunięcie świadomości zmieni politykę, pieniądze, energię.
Co się dzieje, kiedy śnimy? Jesteśmy istotami wielowymiarowymi. Tę cechę możemy osiągnąć poprzez świadome śnienie. Wszechświat faktycznie jest snem Boga. Jedną z rzeczy, które tam zobaczyłem, jest to, że my ludzie jesteśmy pyłkiem na planecie, która sama jest pyłkiem w galaktyce, a galaktyka też jest pyłkiem. Istnieją gigantyczne układy, a my znajdujemy się w pewnym sensie w przeciętnym układzie. Niemniej ludzkie istoty obrosły już w legendę w całym kosmosie świadomości. Mała niesforna istota ludzka na Ziemi-Gaji stała się legendarna. Jednym z powodów, dla których jesteśmy legendarni, jest właśnie śnienie. Jesteśmy legendarnymi marzycielami. W istocie cały kosmos poszukiwał sensu życia, sensu tego wszystkiego. I właśnie ten mały marzyciel znalazł najlepszą odpowiedź. Wyśniliśmy ją. Dlatego sny są ważne.
Po śmierci i powrocie naprawdę nabrałem szacunku do życia i śmierci. W naszych doświadczeniach nad DNA być może otworzyliśmy drzwi do wielkiej tajemnicy. Wkrótce będziemy mogli żyć tak długo, jak chcemy w tym ciele. Po przeżyciu jakichś 150 lat przyjdzie z duszy intuicyjne odczucie, że chcesz zmienić program. Żyć wiecznie w jednym ciele nie jest tak twórcze, jak reinkarnacja, jak przenoszenie energii zawartej w tym fantastycznym wirze energii, jakim jesteśmy. W istocie będziemy dostrzegać mądrość życia oraz śmierci i będziemy je z przyjemnością przeżywać. Patrząc z perspektywy chwili obecnej, możemy powiedzieć, że już żyliśmy wiecznie. Ciało, w którym jesteś, żyło zawsze. Pochodzi ono z niekończącego się strumienia życia, sięgającego wstecz do Wielkiego Wybuchu i poza niego. Ciało to daje życie następnemu życiu, zarówno w postaci energii gęstej, jak i subtelnej. To ciało już żyło wiecznie.
tłum.: KMB; lipiec 2002
Spokojna moc umysłu |
|
Doskonaląc i rozwijając się w technikach relaksacji i medytacji, kontynuując swoje codzienne ćwiczenia, po pewnym czasie zauważamy korzystne zmiany i odkrywamy, iż oddziałują one na nas w wieloraki sposób. Najogólniej można powiedzieć, że z jednej strony techniki te uspokajają nas i rozluźniają, a z drugiej strony zwiększają nasze poczucie osadzenia w sobie i poczucie wewnętrznej mocy.
Podobnie jak w ujęciu starochińskiej jogi taoistycznej mówi się, że człowiek żyje pomiędzy Niebem (świadomością, światłem) i Ziemią (energią życia, mocą życia), tak też ogólny rozwój naszego potencjału wyraża się w rozwoju wewnętrznego duchowego spokoju (niebo) oraz w rozwoju naszej wewnętrznej energii i życiowej mocy (ziemia).
Gdybyśmy na drodze medytacji i relaksacji rozwijali w sobie tylko spokój i dystans do wszystkiego, to pewnym czasie moglibyśmy poczuć się zbyt nieobecni w tym, co nas otacza. A przecież naszym celem jest m.in. stawanie się coraz bardziej obecnym, przytomnym i świadomym.
Z drugiej strony - samo rozwijanie odczucia wewnętrznej energii i mocy (bez dopełniania go wewnętrznym spokojem, harmonią i odczuciem zdrowego dystansu) mogłoby doprowadzić nas po pewnym czasie do pewnej nerwowości i nadwrażliwości na otaczający nas świat.
Dlatego właśnie, w moim przekonaniu, bardzo praktyczne i użyteczne jest spojrzenie na rozwój człowieka i jego równowagę w kategoriach usytuowania go (człowieka) między Niebem i Ziemią, jak czyni to joga taoistyczna. W myśl takiego spojrzenia żyjemy pomiędzy wolnością, przestrzenią i światłem Nieba, a konkretnością, wyrazistością i mocą Ziemi.
|
Przyczyną dla której - w wyniku praktykowania relaksacji i medytacji - zachodzą w nas korzystne zmiany jest m.in. rozwijająca się w nas siła skupienia naszego umysłu.
Np. podczas wykonywania relaksacji w praktyce treningu autogennego, kierujemy swoją uwagę do poszczególnych części ciała i uczymy się utrzymywać swoją myśl skupioną na jednej idei (w tym przypadku jest to sugestia/afirmacja o rozluźnianiu mięśni).
Uczenie się samoświadomości własnych myśli jest istotnym kluczem do sukcesu w relaksacji, ale także jest istotnym kluczem do bardziej świadomego, harmonijnego i odpowiedzialnego życia w ogólności.
Tak naprawdę - nie jesteśmy w stanie stać się odpowiedzialni za siebie, jeśli nie potrafimy stać się odpowiedzialni za własne myśli. To taka ważna tajemnica życia i kondycji człowieka.
Nasze myśli przypominają kierowników zarządzających zespołami ludzkimi w dużej firmie; jeśli kierownicy (myśli) pracują "do niczego", to cała firma również działa byle jak.
Chaos, przypadkowość i pomieszanie na płaszczyźnie myśli, przenosi się na osobowość, emocje i ciało.
Z drugiej strony - jeśli nauczymy się samoświadomości myśli (gdy potrafimy myśleć to, co chcemy, wtedy gdy chcemy, i nie myśleć przypadkowo, jeśli nie jest to nam w danym momencie potrzebne) wtedy pojawia się w nas więcej harmonii - nasza osobowość, emocje, mięśnie - cały nasz ludzki potencjał jest bardziej harmonijny, szczęśliwy, promienny i zrównoważony.
|
Przypomina mi się tutaj dawna rozmowa z moim znajomym, który zajmował się medytacją zen i praktykował tai chi. Zacytowałem mu wówczas stwierdzenie z książki o radża-jodze, że zdaniem autora tej książki kluczem do medytacji jest autosugestia.
Na co ów znajomy stwierdził, że jego zdaniem istotą medytacji jest wydostanie się poza wszelkie projekcje umysłu, czyli całkowite przekroczenie wszelkiej autosugestii; stanie się całkowicie świadomym i uważnym, w stanie umysłu "bez żadnych oczekiwań".
Jednak - tak naprawdę - pomiędzy tymi stwierdzeniami i postawami nie ma żadnej sprzeczności, a raczej nawzajem się ze sobą one dopełniają.
Chodzi właśnie o nauczenie się samoświadomości własnych myśli. Regularna praca z sugestią i afirmacją, może nauczyć nas większej samoświadomości i odpowiedzialności za nasze myśli. Podobnie jak sportowiec, ćwicząc mięśnie, uczy się większej samoświadomości swojego ciała i wymiaru fizycznego.
W wyniku praktyki afirmacji i sugestii, uczymy się większej samoświadomości wymiaru mentalnego, który jest zarządzającym wymiarem naszej ludzkiej kondycji (tzn. zarządza osobowością, emocjami i ciałem).
Dzięki takim ćwiczeniom możemy nabyć taką umiejętność, że w chwilach gdy myślimy o czymś - myśli kierują się dokładnie tam, gdzie sobie tego życzymy, a w chwilach, gdy nie myślimy - potrafimy być całkowicie obecni i przytomni - w stanie wolnym o błąkających się przypadkowych myśli.
Gdy jakaś myśl się pojawia - pozwalamy jej przyjść i odejść, i powracamy do stanu obecności.
Harmonia na poziomie mentalnym sprzyja harmonii naszej osobowości i harmonii emocjonalnej.
Warto spojrzeć bliżej na zasadę świadomego posługiwania się swoim skupieniem, swoją uwagą i swoimi myślami.
Najwięcej osób zetknęło się z techniką praktykowania (stosowania) afirmacji, i jest ona chyba najbardziej znaną metodą rozwijania samoświadomości myślenia.
Przed podjęciem tej praktyki przeważnie mamy skłonność do myślenia przypadkowego - np. idziemy ulicą i rozpoczynamy sobie o czymś myśleć. najpierw przypomina nam się coś sprzed momentu, potem myślimy o tym, co widzimy, a potem jest cały zespól i ciąg przypadkowych i chaotycznych myśli. Zazwyczaj wygląda to w ten sposób.
Nie jest tak, że wychodząc z domu (czy z pracy, czy ze szkoły itd.) ustaliliśmy sobie, ze będziemy myśleć trochę o obiedzie, trochę o filmie, trochę o śmieciach na ulicy, trochę o koleżance, trochę o zmartwieniach i niepokojach. Zazwyczaj nie posiadamy takiej władzy nad swoim umysłem.
A powinniśmy. Powinniśmy myśleć tylko o tym, o czym chcemy, a kiedy nie planujemy myśleć - po prostu być uważnym, odbiorczym i przytomnym - w stanie bez myśli.
Niekiedy mówi się o tym, że ktoś tak się zamyślił, że np. omal nie wpadł pod samochód.
I właśnie tak jest - nadmiar myśli - a dokładnie: ich przypadkowość - zmniejszają naszą uwagę i przytomność. Istniej stan pełnej przytomności umysłu, w którym nie ma żadnych myśli.
|
W praktyce wobec naszych myśli możemy zastosować dwie strategie, które pomagają nam rozwinąć większą samoświadomość - rozwijają większą samoświadomość swojego myślenia i poszerzają naszą władzę nad umysłem.
Pierwszą z tych metod jest obserwacja. Zarówno podczas medytacji, jak i np. idąc ulicą, czy spacerując po lesie - możemy obserwować swoją zdolność do wytwarzania myśli. W czasie takiego ćwiczenia zauważamy produkowane (wytwarzane) przez nasz umysł myśli, ale za nimi nie podążamy. Jesteśmy obserwatorem. Po jakimś czasie zaczynamy rozumieć, że my jesteśmy obserwatorami swoich myśli - jesteśmy właścicielami swojego umysłu, ale nie jesteśmy jedynie treścią naszych myśli i naszego umysłu.
Jesteśmy tym, który potrafi myśleć.
To proste ćwiczenie daje bardzo głębokie rezultaty.
Rodzi się pytanie - jeśli nie jesteśmy myślami, to czym? Różnie można by tu odpowiedzieć: duszą, częścią Ducha, świadomością, czy naturą umysłu.
Porównuje się to do morza i fal. Fale są niczym myśli, a woda zawarta w morzu - jest niczym nasza świadomość, prawdziwa tożsamość, natura naszego umysłu.
Rozwijamy głęboką przytomność i obecność, będącą podstawą naszego umysłu; istniejącą cały czas - niezależnie czy myślimy, czy nie myślimy.
Dlatego potrafimy być przytomnym i obecnym w stanie bez myśli - wtedy, gdy nie potrzebujemy w danym momencie myśleć.
Drugą metodą rozwijania większej samoświadomości swojej zdolności myślenia jest właśnie świadoma i ukierunkowana praca ze swoimi myślami. Zamiast myśleć przypadkowo i chaotycznie - myślimy w jednym, zaplanowanym kierunku. Np. przez kilka minut powtarzamy jakąś jedną afirmację (np. "jestem teraz w pełni świadomy i przytomny").
lub - jak w treningu autogennym - powtarzamy cały czas (kilka minut) "moja ręka jest bardzo ciężka".
Dokonuje się tu dwa procesy: po pierwsze uczymy się ukierunkowywać myśli. Po drugie - zauważmy jak faktycznie myśli na nas oddziałują i czym faktycznie dla nas są.
Myśli są konkretną energią, konkretna falą energetyczną (elektromagnetyczną) emitowaną przez naszą stację nadawczą, jaką jest nasz mózg i cały umysł.
W niektórych technikach relaksacji i medytacji spotykamy także ukierunkowanie swojej uwagi zarówno na poszczególne części ciała, jaki na jakieś właściwości (np. na postawę życzliwości i akceptacji), czy ukierunkowanie uwagi na obserwowanie i odczuwanie wrażeń energetycznych.
Świadome kierowanie swoimi myślami i przebywanie od czasu do czasu w stanie pełnej przytomności wolnej od przypadkowych myśli sprzyja powstawaniu w nas w naszym umyśle i życiu) większej harmonii. Z czasem odkrywamy zarówno czym jest głęboki spokój duchowy, jak i czujemy większą moc do codziennego pozytywnego działania.
Rafał Seremet