Tajniki służb specjalnych
Z płk. Andrzejem Kowalskim, byłym szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego rozmawia Łukasz Żygadło
Czy w chwili, gdy dochodzi do tak wielu napięć i konfliktów na Ukrainie, powinna odbywać się modernizacja polskich służb specjalnych, gdzie, jak wiemy, doszło również do wymiany szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Janusza Noska na płk. Piotra Pytla? Przecież nasz kraj może być teraz podwójnie narażony na działanie obcych służb...
To, co się teraz dzieje w polskich służbach specjalnych, można nazwać pełzającą reformą, która w żaden sposób nie może przyjąć skonkretyzowanego kształtu. Obecne zmiany personalne niewiele znaczą i nie są największym problem w momencie, kiedy nie jest zmieniany cały system działania służb specjalnych. Istotniejsze w tej chwili byłoby zastanowienie się, czy w świetle wydarzeń na Ukrainie nie jest potrzebna innego rodzaju reforma, niż ta, o której od dwóch lat słyszymy. Ja skutków takiej refleksji nie widzę.
Czy w tej chwili grozi nam duży napływ wschodniej agentury? Warto przypomnieć, że w marcu zostało zatrzymanych dwóch białoruskich szpiegów, z czego jeden z nich robił zdjęcia Bazy Szkoleniowej NATO w Bydgoszczy.
W tym momencie jesteśmy już „po" czymś ważnym, a nie„przed" To się stało! Agresja na część Ukrainy została dokonana i to, co było najważniejszym etapem działania rosyjskich służb w krajach NATO, w tym w Polsce, jest za nami. Rosyjska agentura została zaktywizowana w naszym kraju co najmniej pół roku wcześniej, obserwując wszystkie wydarzenia polityczne oraz zbierając informacje. Warto zauważyć, że w tym czasie Służba Kontrwywiadu Wojskowego była zajęta szukaniem materiałów o domniemanych nieprawidłowościach w działaniach Komisji Weryfikacyjnej WSI. Świadomość, że w czasie, gdy GRU było bardzo aktywne, polski kontrwywiad włączył się w polityczny atak środowiska na WSI, powinna zapalić czerwone lampki w niejednym gabinecie. Co więcej, fakt, że polskie służby specjalne były w stanie wskazać jako zaangażowanych wywiadowczo tylko dwóch Białorusinów, z czego sprawa jednego z nich ciągnie się już podobno dwa lata, a drugi robił zdjęcia - zakrawa na dowcip i to niezbyt wielkiego formatu. Wygląda to jak PR-owskie działanie szefa rządu, który zażyczył sobie, aby koniecznie została wykryta jakaś afera szpiegowska w Polsce.
Czy białoruskie służby ściśle współpracują z rosyjskimi?
Panuje taka opinia. Można porównać to do funkcjonowania KGB i służb specjalnych państw Demokracji Ludowej w czasach komunizmu. W tej perspektywie powinno się postrzegać sytuację, która wydarzyła się na Białorusi z udziałem polskiego dyplomaty. Do Internetu trafiło nagranie ze spotkania z białoruskimi opozycjonistami. Wypowiedzi polskiego dyplomaty były jednoznacznie kompromitujące. Cała sprawa wyglądała tak, jakby ktoś zażyczył sobie, aby na Białorusi osłonowo zagęścić atmosferę wokół dyplomatów działających na wschodzie.
Co miało przynieść takie działanie?
Stonowanie, bierność, a może nawet wycofanie działań polskiej dyplomacji wobec tego, co się teraz dzieje na wschodzie. Choćby w takim wymiarze służby bezpieczeństwa Białorusi były aktywne w ostatnim czasie.
W ubiegłym tygodniu CNN podało wyciek pochodzący od amerykańskich służb, który mówił o mobilizacji rosyjskich wojsk pod wschodnią granicą Ukrainy. Wojska te mają szykować się do kolejnej agresji. Czy można wierzyć w takie informacje?
W ostatnich dniach w polskich mediach bardzo krytykowano wywiad amerykański, który nie przewidział działań rosyjskich. Bardzo łatwo jest pójść za sugestią mediów, wskazujących „czarnego luda" który jest winny. Sytuacja jest dla wywiadu zawsze niekorzystna. Gdy przynosi informacje niepasujące rządzącym, jest postrzegany jako instytucja, której nie warto ufać. Natomiast kiedy sytuacja rozwinie się tak, jak napisał wywiad, to rządzący, którzy wcześniej lekceważyli jego ustalenia, zrzucają odpowiedzialność na „nieścisłe informacje wywiadowcze". Nie wiemy dokładnie, co wywiad pisał o sytuacji na Krymie, więc wstrzymajmy się z szastaniem ocenami. Możemy natomiast domagać się, aby nasza komisja sejmowa pytała, czy nasz wywiad informował rząd o narastającym zagrożeniu.
Wywiad ma jakąś formę przekazu informacji?
Filmy ukształtowały w widzach opinię, że służby podają informację, mówiąc: „bomba spadnie tu i tu". To błąd. Wywiad przeważnie konstruuje swoje opinie na podstawie bardzo fragmentarycznych danych, więc rzadko może być tak precyzyjny. Ale jednocześnie profesjonalnie przygotowana analiza podaje stopień prawdopodobieństwa zdarzenia się czegoś. Wywiad może napisać, że „w 70 proc. jesteśmy pewni, że bomba spadnie" Gdy polityk to czyta i widzi i informację mówiącą nie o 100, ale 70 proc., może wówczas pomyśleć dwie rzeczy: „sprawa może być poważna" albo „oni nic nie wiedzą, skoro dają tylko tyle procent prawdopodobieństwa zdarzenia". Często zapominamy także, że wyniki pracy wywiadu podlegają jeszcze interpretacji polityków, a z tym już różnie bywa...
Polecamy książkę płk. Andrzeja Kowalskiego „Rosyjski sztylet" która opowiada o działaniach agentów - nielegałów w Polsce: http://multibook.pI/pl/p/ Andrzej-Kowalski-Rosyjski-sztylet-Dzialalnosc-wywiadu- nielegalnego/3315
Warszawska Gazeta nr 14