5. Andrzej Bobkowski, szkice piórkiem - cechy charakterystyczne eseistyki Bobkowskiego
Urodził się w Wiener Neustadt w Austrii 27 października 1913 roku. Zmarł w 1961 w Gwatemali.
Był synem profesora, wykładowcy Theresianische Akademie, późniejszego generała w wojsku polskim. Rodzina wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Bobkowski przebywał między innymi w Lidzie, Wilnie i Modlinie. Maturę zdał w Krakowie w 1933 roku. W latach 1933-36 studiował ekonomię w SGH (Szkoła Główna Handlowa). W marcu 1939 roku wraz z żoną wyjechał do Francji i podjął pracę w fabryce broni w Chatillon pod Paryżem. Po napaści Niemiec na Francję został wraz z fabryką ewakuowany na południe. Nie powiodły się próby wstąpienia do polskiego wojska. W tej sytuacji Bobkowski postanowił wrócić do Paryża. Wkrótce okazało się, że jedynym dostępnym środkiem lokomocji pozostaje rower. I tak rozpoczęła się niezwykła podróż zrelacjonowana później dzień po dniu w Szkicach piórkiem.
W swojej twórczości Andrzej Bobkowski krytykował kolektywizm (poświęcenie się jednostki dla dobra ogółu. Dominuje harmonia, skromność. Istnieje podział na swój - obcy), był gorącym orędownikiem indywidualizmu i szerokiej autonomii jednostki.
Szkice piórkiem oprócz bacznego opisu Francji po klęsce 1940 roku są też gorzkim szkicem kondycji Europy doby międzywojennej. W książce widać również przywiązanie autora do detali i ich symboliki. Tuż po II wojnie światowej Bobkowski związał się ze środowiskiem paryskiej Kultury i publikował na jej łamach. Formułował dosyć wyraźne i kontrowersyjne poglądy na temat roli jednostki w społeczeństwie, krytykował postawy polskich emigrantów. Jego emigracja do Gwatemali stanowiła swoistego rodzaju protest przeciw Europie, która wedle Bobkowskiego skompromitowała już swoje wartości.
"Szkice piórkiem" - dziennik czasu okupacji obejmujący przeszło cztery lata - od najazdu Hitlera na Francję i upadku Paryża, gdzie wówczas mieszkał z żoną i pracował, do wyzwolenia stolicy Francji, i Europy, 25 sierpnia 1944 roku.
"Szkice" to dziennik z okresu II wojny światowej. Dziennik, dla którego tytuł "Wojna i spokój", wymyślony przez samego Bobkowskiego, jest o niebo lepszym wyborem, niż "Szkice piórkiem"
Czytając, nie wierzy się, że wojna się toczy. Bobkowski bardziej opisuje "spokój" niż "wojnę". Wojna jest zaledwie tłem wydarzeń. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron czytam o ucieczce z Paryża, o rozłące z ukochaną żoną, o tym, że B. może jej już nigdy nie zobaczyć, a nie czuję grozy i rozpaczy. Przeciwnie, zapiski są pogodne, pełne nadziei, celnych spostrzeżeń i zachwytu nad rozbłyskami codzienności. Wojna jest tak odrealniona, tak nieprawdopodobnie daleka, że w ogóle nie przyjmuję jej do wiadomości. Bombardowania, rozstrzeliwanie jeńców, brak żywności, przedmiotów codziennego użytku, a B. maluje obraz przesycony radością samego istnienia, radością samą w sobie, obraz niczym niezmąconej szczęśliwości. B. czyta książki, odwiedza księgarnie, chodzi do kina i teatru, na koncerty, ma na to czas, nie brak mu funduszy.„Piszą, że nasi rzucali się z butelkami benzyny na czołgi. To już trochę lepiej niż z kawalerią, ale jeszcze źle, jeżeli to prawda. Nie - jesteśmy bez konkurencji.”
„Trzeba korzystać z ostatnich błysków tego kraju taniego jedzenia, napojów i książek. Równowaga to urok Francji. Bo cóż mi z taniej książki, gdy jedzenie drogie, lub taniego jedzenia, gdy książka droga?”
„Cieszę się każdym głupstwem, każdym rondelkiem, puszką, nożykiem. Układam starannie, a na widok aluminiowego talerzyka z cytryną, pomidorami i jajkiem na tle kraciastej serwetki popadłem w zachwyt. Położyłem na to nożyk; nabrał życia i sensu. A gdy postawiłem obok tego małą solniczkę z zielonym czubkiem i kromkę chleba, stwierdziłem, że to prawie przeżycie. Miałem ochotę malować. I to koniecznie jak Cezanne.”
„Wyobrażam sobie, ze generał ten wspominał do końca życia, nie to, że się wydostali, lecz pełne patosu przemówienie, w którym „wszyscy gotowi byli umrzeć”. Wcale nie wszyscy. Na przykład mnie byłoby potrzeba bardzo wiele, żebym tak był całkiem „gotów”. I chyba każdemu. Ale u nas uchodzi to za rzecz nieprzyzwoitą mówić o tym po prostu, bez tego jakiegoś specyficznego zakłamania.”
„Dlaczego Byron twierdził, że najładniejsza kobieta jedząca i pijąca co innego niż langustę i szampana, wygląda zawsze wulgarnie? Snob, ale świetnie pływał. Ciekaw jestem, jakim stylem. Heksametrem - śmieję się do siebie.”
„Dziś rozłożyła przede mną całe pudło kolorowych widokówek, otarła fartuchem pot z czoła i przewracała je z lubością, zachwycając się każda po kolei i objaśniając co oznacza [...] W końcu na każdej kartce najważniejsze było to, czego nie było na niej widać, ale monsier [...]
A ja patrzyłem na jej wąsy i brodę marząc o widokówce, na której byłaby tylko ona.”
„Uwalniają nas, oswabadzają, dają wielką i niepodległą Polskę. Pięć długich lat czekaliśmy i nareszcie zajaśniała „jutrzenka swobody”, czerwona gwiazdka. No, cieszmy się, śmiejcie się, klaskajcie w raczki, pajace! Śmiejcie się, psiakrew - jazda, chórem, ochoczo! Obsypcie kwiatami termity Nowego Świata, posłańców z Raju, wolnych obywateli generalissimusa Stalina. Piszcie ody. Jeszcze Polska nie zginęła, póki ONI żyją.
Jestem śmieszny, patetyczny i uparty. Bo ja widzę tylko, że walcząc z totalizmem, brniemy w jeszcze gorszy. Wszystko skręca się we mnie z bólu. I to nie z bólu polskiego, nie - z kosmicznego.”
„Bądźmy szczerzy, ale tak naprawdę: emigracja, to nie ucieczka DLA Polski, to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. Można chować się za wiele pozorów, na dnie pozostaje zwyczajne i bardzo ludzkie uczucie prawa do szczęścia. Nie można zaznać go tam, szuka się go gdzie indziej. Oczywiście gdy nie ma się skłonności do samoudręczania się i do nadawania temu także szczytnych pozorów. Ale to zrozumiałe - samo gołe nieszczęście jest nie do zniesienia i zawsze będzie wymagało bukiecika kwiatów takiego lub innego. To dlatego, że K. Powiedział mi dziś z gorzkim uśmiechem „Z emigracji nie wraca się”. I pewnie nie wrócę.”
Bobkowski ma dar obserwacji, cieszenia się drobnymi rzeczami, czasem pobłażliwego, ale zawsze pełnego czułości mówienia o żonie, ironicznego stosunku do Francji i Polski, bez padania na kolana... A okupowana Francja we wspomnieniach B. bardzo mi przypomina tę z „Allo! Allo!”...
Biografia Andrzeja Bobkowskiego pełna jest zaskakujących zakrętów i zawirowań. Wojna i sytuacja powojennej Polski zmusiły go ostatecznie do emigracji. Bobkowski nienawidził komunizmu i sowietyzmu, nie chciał żyć w państwie poddanym nieludzkiej ideologii, ponad wszystko cenił sobie wolność i prawo do indywidualnego podejmowania wyborów. Nie poddawał się również iluzjom socjalistycznego raju. Te akcenty zaznaczają się wyraźnie już w "Szkicach piórkiem". Pisał wtedy, że człowiek to "odwieczna niespodzianka", że należy pozostawić go w spokoju, pozwolić mu żyć i do niczego nie zmuszać. "Szkice.." są dziennikiem bardzo osobistym. To swoisty diariusz rowerowej podróży z Carcassone do Paryża przez Lazurowe Wybrzeże, podróży - poznania, nie tylko świata zewnętrznego, ale także, a może nawet przede wszystkim, siebie. Myśl Bobkowskiego nieustannie krążyła wokół widocznej szczególnie we Francji "słabości Europy demokratycznej", szukając zarazem przeciwwagi w konkretnych działaniach jednostki. Już wówczas nie chciał identyfikować się z żadną ze stron podzielonego świata. Szukał miejsca dla siebie, uciekał od "kultury, która nie umiała się bronić".
Ta książka, mimo upływu lat i dezaktualizacji wielu przedstawionych w niej problemów, ciągle przecież pozostaje lekturą inspirującą i ostrzegającą. Bobkowski stara się bowiem zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo "wewnętrznej dewaluacji człowieka w człowieku", na jego kapitulację i poddanie systemowi politycznemu swojej wolności. Forma ulotnych, kreślonych "piórkiem" uwag, często gorzkich, to słowa rzucane jakby w pośpiechu wynikającym z poszukiwania, z nadmiaru energii, z odrzucania wszelkiego przymusu.
W marcu 1939 wyjechał z żoną do Francji, do Châtillon pod Paryżem. Bobkowscy mieli się tam zatrzymać na krótko, tylko do czasu otrzymania wiz do Argentyny, gdzie Bobkowski miał podjąć pracę w przedstawicielstwie Polskiego Exportu Żelaza w Buenos Aires. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany.
7 września 1939 Andrzej Bobkowski zgłosił się do Armii Polskiej we Francji, ale nigdy nie został do wojska przyjęty. W tym czasie utrzymywał się z handlu. Założył też (jako "Bobkowski, Chlorcio i Spółka") polską pralnię pod wezwaniem Ducha Świętego[1] opisaną w zabawny sposób we wspomnieniach. W styczniu 1940 zamknął swój interes i podjął pracę we francuskiej fabryce amunicji jako robotnik. Wkrótce został jednak oddelegowany do pracy w Biurze Polskim - reprezentował interesy polskich robotników zatrudnionych we Francji.
W czerwcu 1940, tuż przed wejściem Niemców do Paryża, został ewakuowany na południe Francji. Większość podróży przemierzył na rowerze. Opis i przemyślenia podczas tej wędrówki stały się osią dzieła jego życia - dzienników "Szkiców piórkiem"[2]. Po klęsce Francji pracował w biurze likwidacyjnym swojej fabryki. Prowadził również tajną pomoc dla polskich robotników. Ponownie podjął pracę w Biurze Polskim przy Atelier de Construction de Chatillon w Paryżu. W latach 1945-1946 pracował w polskiej YMCA, podejmując się jednocześnie innych zajęć zarobkowych (przez krótki czas prowadził księgarnię polską oraz trudnił się naprawą rowerów). Wraz z Andrzejem Chciukiem redagował pismo "Razem Młodzi Przyjaciele", działał w organizacji Niepodległość i Demokracja, a także współpracował z Józefem Czapskim w paryskiej placówce II Korpusu. Od początku był w kręgu powastającej Kultury Jerzego Giedroycia.
Dziennik Bobkowskiego składa się z czterech części:
Panika w Paryżu, poprzedzająca ewakuację (20.V.-12.VI.1940)
Ewakuacja i pobyt na południu Francji w Carcassonne i Gruissan (12.VI.-5.IX.1940)
Podróż rowerem w towarzystwie warszawsko-paryskiego robotnika, Tadzia, z Carcassonne do Paryża (6.IX.-29.IX.1940)
Pobyt w Paryżu, przerywany wypadami na prowincję (3.X.1940-25.VIII.1944)
Można wyróżnić w nim przenikające się warstwy:
Diariusz, czyli życie codzienne Paryża i prowincji francuskiej w okresie klęski 1940 r. i w latach okupacji
Dziennik lektur, spektakli, filmów, wystaw
Prognozy i notatki polityczne oraz militarne
Refleksje na temat kultury europejskiej (podział na francuską, niemiecką, polską i rosyjską).
Bobkowski bawi się niekiedy w Rzeckiego (obsesja rosyjsko-napoleońska, rozważania dot. wojny niemiecko-rosyjskiej).
Centralnym problemem Szkiców piórkiem jest wolność jednostki i jej antynomia. Wolność dotyczy wyłącznie jednostki, wszelka zbiorowość jest dla wolności zagrożeniem (ale: kultura jest sprawą zbiorowości, bez zbiorowości nie istnieje).
1940
20.5.1940 - cisza i upał w Paryżu. Ludzie wyjeżdżają chyłkiem, po cichu. W powietrzu wiszą kłamstwo i niedomówienie. Weygand został mianowany wodzem naczelnym na miejsce Gamelina. Petain w rządzie. Wszyscy wierzą w Weyganda, od razu pojechał na front. Podobno Gamelin popełnił samobójstwo. Pierwszą fazę bitwy Francuzi przegrali na całej linii. Niemcy są już w Arras i Amiens, starają się otoczyć armię belgijską.
21.5.1940 - Reynaud powiedział dziś w senacie prawdę - armia generała Corap, broniąca linii Ardenów była źle skompletowana i nie uzbrojona. Mosty na Mouse nie zostały wysadzone i Niemcy oczywiście tam zaatakowali. Skandal - bardzo skrajne emocje autora. Francuzi wierzą, że teraz im pokażą. „Co? Cud nad Wisłą?”. Zmiana rządu, skandal i się odrodziła wiara. Krzyczą: wytrwać, franc. tenir - trzymać.
22.5.1940 - upał od 10 maja. Do Francji napływają tysiące uciekinierów z Belgii, kierują ich na południe. Francuzi odebrali Arras. Normalny nastrój w mieście. Niemcy latają nad Paryżem, ale jeszcze go nie bombardują. Narrator jest ciekawy kiedy zaczną.
23.5.1940 - Francuzi próbują stworzyć jedną linię frontu, ale Niemcy się i tak prześlizgnęli i grożą zajęciem Boulogne. Niemcy nie liczą się ze stratami. Armia Flandrii - armia ang., belgijska i franc. oderwane od reszty.
24.5.1940 - pogoda cudowna. Niemcy ogłupiają wroga. Francuzi nie zdołali zapchać dziury między Arras i Sommą. Pod Boulogne i Calais ostre walki.
25.5.1940 - Sobota. Przyjechała do niego Basia na Porte d'Orleans. Poszli do kina. Wszyscy mieszkańcy Paryża muszą mieć dowody osobiste. Policja chodzi uzbrojona, ale w jakieś stare graty z 1870 roku, z obrony Paryża i strzela nimi do spadochroniarzy.
26.5.1940 - piętnastu generałów pozbawiono dowodzenia. Mianowano siedmiu nowych. Armia Flandrii jest odcięta. Zaopatrują ich z powietrza. Niemcy pchają ich do wody.
28.5.1940 - rano poddał się Leopold belgijski, a z nim 18 dywizji. To jawna zdrada! Poddał się bez uprzedzenia Francuzów i Anglików. Odsłonił ich tyły. To koniec Armii Flandrii.
29.5.1940 - wyjechali z fabryki z Jeanem jego Fordem. Załatwiają dowody tożsamości dla polskich robotników państwowej fabryki amunicji. Robotnicy muszą stawić się osobiście. Nic więc nie załatwili w urzędzie. Wstąpili do Duponta na piwo. Jean dostał szału. Wsiedli do auta i pędzili przez skrzyżowania. Zapalił papierosa i otworzył okno. Wspominał. Były kałuże. Koło lasu stała restauracyjka. Jean tam pracował i grał na bandżo. Poszedł powspominać z patronką. Wypili piwo. Jeździli po lesie, a potem zaczęli się histerycznie śmiać.
30.5.1940 - co robią Włosi? Jeszcze tego brakuje.
31.5.1940 - Armię Flandrii ewakuują statkami do Anglii. Mówi się, że to Holendrzy i Belgowie zdradzili i pokazali Niemcom wszystko i namówili Francuzów i Anglików do takiej a nie innej obrony.
1.6.1940 - sobota. Jak zwykle spotkał się z Basią tam gdzie zawsze. Poszli na nogach do Luksemburgu. Siedzieli w ogrodzie i czytali gazety. Gdy zrobiło się ciemno, wyproszono ich. Powiedział: „zamykają Francję”. Potem poszli do małej restauracji na mrożone białe wino.
3.6.1940 - poszedł do Ministerstwa Pracy. Zobaczył, iż policjanci szukają czegoś na trawniku. Okazało się, że czterolistnych koniczyn. Dostał jedną i schował do notesu. Ludwik XVI w dzień zdobycia Bastylii napisał w swoim dzienniku: Rien - nic. Obiad zjadł w fabryce. Po pierwszej alarm lotniczy. Dźwięk artylerii. Spadały bomby. Ludzie zbiegli na parter. Czekali co będzie dalej. Udawał zimną krew. Nie było alarmu fabrycznego. Zszedł potem na dół, bo po 30 minutach strzelanina ustała. Zabrano go na komisariat, bo pytał „podejrzanie” czy bomby spadły gdzie niedaleko. Domy się palą, walą. Wypuścili go. Wojna… Pierwsze ofiary w Paryżu.
4.6.1940 - zrzucili 1084 bomby, 900 ofiar, 250 zabitych. Armia franc. i ang. Dokonała cudu - wywiozła z Dunkierki 330 tys. żołnierzy, całą Armię Flandrii.
5.4.1940 - za pięć dni Niemcy mogą być w Paryżu, działają bardzo szybko. Atakują już na całym froncie. Basia jeszcze przed wojną przepowiadała klęskę Francji w wojnie z Niemcami. Nie wierzył, bo wychowywał się na MICIE FRANCJI. A teraz ona przegrywa, kończy się i to po cichu, bez trzasku.
6.6.1940 - upał. Niemcy rzucili 2000 czołgów. Francuzi cofają się na wybrzeżu.
7.6.1940 - Paryż jest spokojny, ale kto może ten wyjeżdża. Niemcy są już 120 km od Paryża.
9.6.1940 - nie ma ciągle mowy o ewakuacji. Stanął koło białej róży. Bombardowali. Opadły jej płatki. Poczuł, że to koniec jej, Paryża, Francji, a może nawet jego i epoki. Jakaś kobieta uspokajała dziecko.
10.6.1940 - nagła ewakuacja. Kordon pękł. On wyprawia robotników do Polski. MSW wyjechało w nocy. Paryż pognał na dworce. Ludzie śpią na chodnikach. On łapie taksówkę, ale chyba wszystkie już wyjechały. Idzie na nogach i myśli, że to już koniec. Włochy wypowiedziały wojnę. Jest 3.00, on musi wstać o 5.00.
11.6.1940 - ludzie wyjeżdżają z całym dobytkiem, choć już się nie mieszczą w pociągach. On nigdy tak dużo i tak dobrze nie mówił po franc. - przeprowadził robotników polskich przez wszystkie kordony policji i wsadził do wagonu kolejowego. Na peronie skonała jakaś staruszka. Przykryli jej twarz chusteczkę do nosa. Niemcy puścili jakąś sztuczną czarną mgłę na Paryż. Niemcy otaczają go. Miał z Basią wyjechać, ale okazało się, że nie ma to sensu. Pociągi przestały odjeżdżać. Dużo spał i odwiedzał znajomych w fabryce.
12.6.1940 - ciężarówką pojechały kobiety, dzieci i ich bagaże. Niemcy przeszli Sekwanę. Wszyscy mężczyźni w wieku poborowym mają opuścić Paryż w celu późniejszej walki. On nie chciał. Ale zdecydował się, że wyjedzie jednak bez Basi, bo do wojska nie idzie się z żoną. Jakby nie wyjechał mogli powiedzieć „dezerter”. Pożegnał się z żoną. Ona czuła, że się już nie zobaczą. On mówił, że wróci. Pojechał ciężarówką za Paryż. Pierwszy raz w życiu pisze. Czuje ciekawość. Dziwi się, że kobiety uciekają.
13.6.1940 - prawie nie spał. Drzemał. W nocy lało, musiał wylewać wodę z plandeki. Czekał aż przylecą Niemcy, ale nie przylecieli. Zjechali 84 kilometry w ciągu 26 h do Nemours. Francuzi chcieli opuścić to miasto jeszcze tego samego wieczora. Rozmawiał z jakimś protestanckim księdzem. Podobno Reynaud zwrócił się o pomoc bezpośrednio do Roosevelta. Czekają na pomoc Ameryki. Pastor dał mu i jego ludziom przespać się w jakiejś stodole. Poszedł po chleb, kupił sobie beret. Spał w samochodzie - pilnował go i modlił się jak zawsze.
14.6.1940 - o 6 rano poszli się myć do rzeki. Woda była bardzo przyjemna. Nie było nigdzie kawy, nie brakowało tylko białego wina. Zmiana ciężarówek, bo na ich wsiadły kobiety z dziećmi. Dojechali do Sully-sur-Loire. Chował chleb, bo zjadali mu go oczami. Zrobił spis swoich ludzi, a potem wypił z kierowcą Robertem flaszkę koniaku do kolacji.
15.6.1940 - pojechał z Robertem do Bourges a rowerach o 11-tej. Po wielu kilometrach Robert przewrócił się ze zmęczenia i rozwalił sobie nos. Pomagali ludzie. Mówili po polsku - Żydzi, uciekinierzy z Antwerpii. W mieście Francuzi kazali im jechać pociągiem do Quimperle, skąd zapakują ich już do Anglii. Jeden rower im został, chcieli znaleźć drugi. Żadne pociągi nie jeździły już. Niemcy byli już w Paryżu.
16.6.1940 - wepchali się do wagonu. Straszny ścisk i niemili ludzie. Wieczorem dojechali do Montlucon. Zrobili im miejsce w kinie. Reszta pojechała dalej. Oni zostali. Zmienił się rząd franc. wyewakuowany do Bordeaux. Reynaud - dymisja. Na jego miejsce Petain. Wicepremierem Weygand - samo wojsko.
17.6.1940 - nocowali u jakiejś krawcowej. Była miła. Mąż na froncie. W bistrze w radiu leciała Marsylianka. Francja prosiła Hitlera o zawieszenie broni. Spotkali Tadzia. Kupili rowery.
18.6.1940 - Niemcy mieli piękną pogodę także gdy walczyli z Polakami. My chcieliśmy się bronić, a nie mieliśmy czym. Oni mieli czym i nie chcieli się bronić… Wyruszyli w drogę. Żołnierze częstowali ich rumem. On poczuł, ze coś w nim pękło. Zerwał z przeszłością i poczuł się wolny, choć czuł pewien żal. Skręcili do wsi z mostem rzymskim i kościołem z XII wieku. Odpoczywali.
19.6.1940 - jechali dalej. W Gueret było bombardowanie. Lej po bombach. Płoną domy i samochody. Robert radzi uciekać, bo Niemcy do 6 nie dadzą spokoju. Poszli w pola zjeść. Niemcy zaczęli strzelać z karabinów i bombardowali. Oni schowali się do rowu. Główny bohater, autor bał się. Bomba spadła tam, gdzie chcieli usiąść. Drogą jechała limuzyna. Ostrzegli ich. Matka zostawiła dziecko w samochodzie. On wziął je na ręce i uciekł z nim w pola. Potem oddał je matce.
20.6.1940 - Wszyscy się cofają, tylko dwie polskie dywizje nie, biją się po bohatersku. Rokowania pokojowe trwają. Znaleźli jakąś farmę. Były tam cztery dziewczęta. Tadzio jedną podrywał. Poszli spać na siano.
21.6.1940 - Jadą w kierunku Limoges. Tylko on może wejść do miasta. Ciężko o chleb. Kupuje mapę i trochę jedzenia. Tadzio opowiada o zawodzie taksówkarza. Spotykają dwóch Polaków z obozu wojskowego Bretanii.
24.6.1940 - znaleźli kolejną farmę. Jedli sałatę z chlebem i pasztetem. Cudowne te noce na sianie w pluskaniu deszczu. Rano dalej deszcz. Niemcy byli 12 kilometrów stąd. Zawieszenie broni z Niemcami i Włochami. Pijani żołnierze robią im wyrzuty, że wojna jest z winy Polaków, bo nie podpisali pokoju, tylko współpracowali z Anglią, która wciągnęła Francję. Warkot motorów, dalej zamieszanie.
25.6.1940 - pojechali do pana Budzyńskiego. Podobno jakiś milioner - Polak. Chcieli coś zjeść i dowiedzieć się. Jean Prouvost wysokim komisarzem propagandy. Milioner okazał się chłopem z poznańskiego, który dorobił się tu majątku na wędlinach. Przyjął ich gościnnie. W pałacu mieszkały polskie hrabiny. Potem przybyli też Francuzi. Dostał dobra mapę. Wyprał i wyprasował rzeczy. Objadali się pysznie.
27.6.1940 - pili czerwone wino. Pojechali dalej. Zjedli 5 kilo brzoskwiń. Panie nie chciały zapłaty za opiekę.
28.6.1940 - ma wszystko gdzieś, zwłaszcza miasta. Francję zniszczył Hitler i komunizm. Dwie kobiety pracujące na polu )Polki) zaprosiły ich na noc. Poszli chętnie. Naprawili dziedzicowi pług a rano pomogli przewracać siano. Najedli się chleba i zupy. Palili dobry tytoń.
30.6.1940 - Francja podpisała pokój na bardzo ciężkich warunkach. Okupacja połowy kraju, wyżywienie armii, oddanie całego materiału wojennego. Mieli wypadek na drodze, bo Robert zjechał na drugi pas. Francuzi nawet w mordę nie umieją dać.
2.7.1940 - Wjeżdżają do Tuluzy. Ludzie uciekają, są wystraszeni i opowiadają straszne rzeczy. Wyjeżdżają stamtąd. On myśli o Grecji bo widzi ładne krajobrazy.
3.7.1940 - są w Carcassonne. Odnajdują dyrekcję fabryki i wielu znajomych. Wypłacają im zapomogi, odszkodowania itd. Na następny dzień mają dostać 500 franków.
14.7.1940 - tu nie ma wojny, znają ją tylko z opowiadań. Dają zasiłki 23 franki dziennie. Starcza na wszystko. Jest dobre wino, smaczne jedzenie. Dogonił tu dawną Francję i pielęgnuje każdą godzinę. Anglicy uszkodzili lub zatopili połowę najlepszych jednostek floty franc. by nie dostały się Niemcom. Ten dzień ma być obchodzony jako dzień żałoby narodowej. Smutny dzień, wykorzystali i ich i nas Anglicy - tak mówią. Żałosne jest co oni robią i myślą. Dopiero zobaczą co się z nimi stanie. Kłamstwo, zakłamanie.
28.7.1940 - pisze jakby do Basi, czemu jej tu nie ma? Załatwia długo nowe papiery, bo stare się kończą.
31.7.1940 - Autorytatywny rząd Petaina. Pojechał nad rzeką. Wszyscy oczekują ataku Niemiec na Anglię.
3.8.1940 (Gruissan) - mieszka w czerwonym domku nad morzem na palach. Nago leży na plaży. Widzi „prostolinijnego” kraba. Idzie pływać, nurkuje, woda jest przeźroczysta. Pisze pięknie, poetycko. „Fale mlaskają”. Znajduje ciekawy sklep, gdzie sprzedaje kobieta duża z wąsami i brodą. Poznaje dwoje sympatycznych Belgów. Poddali się szybko, ich król też. Było cudownie, sam sobie był czasem.
10.8.1940 (Carcassonne) - znowu rozgorzeje wojna. Siedzi w swoim bistrze i pije rum. Jest pijany, wpada w fotem, patrzy tępo. Przyjdzie Tadzio. Grają w szachy. Tamten podrywa jakąś kobietę. Nazywa Basię Nel.
13.8.1940 - Cezar jest do niczego. Jego łacina przypomina niemiecki Mein Kampf. Pływał nago. Czyta też Manon Lescaut - ona jest k*** a on alfonsem? Polubił jednak Cezara.
18.8.1940 - poznał dwie panny (stare), które wolały George Sand od Balzaka. Kłócił się z nimi. Tadzio chce do niego przyjechać z tą Hiszpanką, co ją poznał w barze.
23.8.1940 - Tadzio naważył piwa. Senioritę wziął ze sobą i miała wypadek, na zakręcie wpadła z rowera w kamienie. Gdy wrócili nie było jej. Pojechali do szpitala do Narbonne. Przeżyła, ale była nieprzytomna. Pili.
25, 26.8.1940 - „ja inteligentny” - skromność. Tadzio to prosty chłopak. Pojechał odwieźć Senioritę do domu. Rozważania na temat inteligencji i prostych ludzi. Nie należy odcinać się od ludu. Plotka - Francuzi mają zamiar zamykać Polaków w obozach. Młody student z Hiszpanii opowiada o franc. obozach, jak męczyli ludzi, wystawiali na targ jak za Cezara i byli dla nich bardzo surowi.
28.8.1940 - opowiada o Grecji, Rzymie i tradycji chrześcijańskiej i o ich wartości Tadziowi. Przeciwstawia im totalizm. A głos wspomina o Sokratesie, Owidiuszu, o kulcie człowieka - o tym nie można zapomnieć.
30.8.1940 - trasa powrotu ułożona - Carcassonne - Nicea 570 km. Robert pisze by wracać, fabryka likwiduje się. Trzeba wracać. Wieczorem pożegnalna kolacja (następnego dnia niedziela, więc wyjazd pojutrze).
1.9.1940 - spotkał dwie stare panny. Opowiada czemu wraca na okupowaną część Francji - do żony. Ich matka jest antysemitką i to straszną. Pokazywały mu motyle. On cały czas myślał o tym jak je opisze.
5.9.1940 - odebrał resztę pieniędzy. Dużo zarobił na jeżdżeniu na rowerze. Przypomnieli sobie, że nie mogą wyjechać bez przepustki. Dużo było załatwiania. Dzień wcześniej popili, popłakali trochę i recytowali polską poezję. Potem chowali nagą, pijaną Senioritę przed S., który mógł ją zgwałcić. Rano autor puścił trzy pawie. Całe miasteczko żegnało ich czule, zwłaszcza sklepikarka i kobietka z knajpy.
7.9.1940 (Montpellier), 8.9.1940 (w pustyni Camargue) - jadą do Paryża. Rano zobaczyli przez okno nagą kobietę. Brzydka, w erotycznej pozie. Potem poszli szukać klucza szwedzkiego po straganach. Państwo G. (poznali się nad morzem) karmili ich i dali schronienie. W mieście był Czerwony Krzyż, ale nie pomagał żołnierzom, tylko cywilnym, więc ci przychodzili do Państwa G. prosić o pomoc. Belgowie nie chcieli pomagać Francuzom, jeszcze czego! Później dali im buty i swetry, bo rozśmieszyło ich złośliwe określenie Francuzów przez Tadzia. Nasi podróżnicy też dostali trochę jedzenia i pojechali w kierunku Arles. Wjeżdżają na pustynię. Tylko ulica i ruda przestrzeń z kamieniami. Po pewnym czasie widzą oazę. Jadą tam i rozbijają obóz. Trzeba przyznać, że jedzą zawsze super - wino, chleb, winogrona, jajecznica z pomidorami, rosół z makaronem.
9.9.1940 (La Bedoule), potem 10.9.1940 (Tulon) - idzie do jakiejś kobiety po wodę na kawę, do jednego z domów, które widzieli dzień wcześniej. Pyta czy mieszka tu sama - z synem, który poszedł szukać pracy. Są Włochami. Dał jej trochę kawy bo prosiła. Syn nie chciał wrócić do Włoch do wojska. Jadą dalej, kupują melona za 2 franki. Piękne widoki i morze. Zostawiają rowery i biegną na brzeg. Jadą dalej. Bandol - odwiedza Madame Allegre. Ona mówi mu, że nie może tak chodzić po mieście, bo Petain surowo zakazał szortów. Śmieją się z tego, ale to prawda.
11.9.1940 (Le Lavandou) - 7 dzień jazdy. Nieraz pisze na drodze. Autor ze wszystkim żenił się z miłości - także z Francją. Idzie na zakupy do miasta, widzi łodzie podwodne - Niemcom oddają Francuzi dobrowolnie swą flotę. Po Tulonie Hyeres, widzą jak Niemcy jadą na inspekcję do Tulonu. Nocleg na plaży. Cudownie. To piękno nie przywołuje żadnych wspomnień, jest idealne. Miał nauczycielkę od niemieckiego, Żydówkę, która kochała tę kulturę. Francuzki lepiej wiedzą od mężczyzn, co spotkało Francję, żołnierze ci to tchórze.
13.9.1940 - Nicea, murzyni - szanują Polaków, nie lubią Francuzów, Polacy walczyli za swój kraj. Wykład dla dziadzia o tym co niby Francja przecierpiała? Ludzie nie mają już serca. Rozmowa o komarach.
14.9.1940 - Nicea, mord komarów, weszły dołem namiotu. 2 dni zostają w hotelu bo wydaje się im tanio. Idą do miasta. Ubrali się schudnie i elegancko. Mowa o polskim snobizmie, którego powodem jest ciągłe nienasycenie. Nie lubią nas inne narody za pretensjonalne chamstwo. Raz napijemy się szampana i zachowujemy się, jakbyśmy to robili codziennie. Nicea to mały Paryż.
15.9.1940 - Nicea, Francja jest podzielona. Mają wprowadzić ograniczenia alkoholu powyżej 15%. Idą popływać, obiad i jadą do Monte Carlo - 25 km. Tadzio nie może uwierzyć, szykuje się i moczy włosy wodą kolońską. Droga jest wspaniała. Wjeżdżają do miasta. Widzą jak to mówi Tadzio pięknego glinę. Idą do kasyna. Są gotowi przeznaczyć po 15 franków i chcą podzielić się wygraną. Płacą za wstęp. Tadzio wygrywa kilka razy. Zwracają im się pieniądze. Tadzio wygląda jak Donald z Disneya. Jest w szale gry. Kasyno zapłaciło im za cały pobyt w Nicei. Autorowi udaje namówić się Tadzia by już iść. Szukają innego hotelu - pomyłka, kobieta myśli że oni na ten-teges. Śmieją się do łez. Autor znajduje nie wymienione 6 żetonów. Tadzio cieszy się, bo znowu jadą do Monte. Donald i Kubuś Fatalista w jednym.
16.9.1940 - jednak jadą dalej przez Alpy. Kupili pół litra spirytusu do palenia bo może być zimno. Spotkali Rosjankę, która znała rodzinę matki autora. Dojechali do Monte. Nic nie wygrali. Potem grali jeszcze na automatach, jakaś stara baba chciała wysępić kilka franków. Tadziu krzyczał do Andrzeja, że brzydkie próchno.
17.9.1940 - gdzieś w górach. Mało samochodów mijali. Dostali „resztki Francji” - konfitury itd. Tutaj jest bałagan, lekarze pracują we Francji od poniedziałku do piątku tylko. Pomyłki w firmach są na porządku dziennym. Nie wolno trzepać dywanów nawet. Dziwny kraj. Jak w pokoju jest toaleta to luksus. Zajechali pod jakiś dom i poprosili o nocleg. Byli to zwykli farmerzy, Hiszpanie, mieszkający długo we Francji (kolejny przykład, że obcokrajowcy śmieją się i nie lubią Francuzów). O dziwo bardzo dobrze się z nimi rozmawiało. Żadnej sztuczności. Córki były naturalne i miłe. Czytały o Polakach i Westerplatte. Tadzio oczywiście zaczął snuć romanse. Jedli osobno. Gospodarz przeprosił za skromny nocleg, ale biedni są.
18,19, 20, 21.9.1940 - droga coraz cięższa, schodzą nieraz z rowerów. Strome góry. Często odpoczywają, nie mogą mówić, są zmęczeni i ledwo idą. Potem okazuje się, że to była tylko przełęcz - Alpy Niskie. Chowają się do jakieś ziemianki. 6 godzin podejścia a potem 32 km pięknego zjazdu. Jest zimno, ale jadą dalej z przyjemnością. Tadzio jest zachwycony. Dojeżdżają do Barcelonette, małego, egzotycznego miasteczka. Francja miesza się tu z Meksykiem. Zostają tu na noc i robią zapasy żywieniowe. Później dojeżdżają do Gap. Kupują mleko słodzone Nestle i 2 litry spirytusu. Andrzej (Jędruś) częściej myśli o powrocie do Paryża.
W Za La Mure spotykają miłych policjantów - często franc. policjanci są głupi, ale są dobroduszni. Spotykają dwie Polki i pytają gdzie mogą zrobić zapasy. One śmieją się. Poszli do bistro i spotkali wielu Polaków, emigrantów. Najczęściej emigrowali chłopi folwarczni. Jadą dalej.
22.9.1940 - Uriage, rano idzie po fermach za mlekiem i wodą. Ogląda kury i indyki. Przypominają mu one jego, zgiętego wpół przed biurem szefa. Dziwi się sobie, że tak chciał siebie wygrać. Po drodze do Uriage, do PCK spotkali trzy „polne damy”, które na wieść, że jadą do Paryża oburzyły się i poszły sobie, bo zdrajcy. Dojechali do PCK, wszyscy oprócz dobrego Stefana się na nich wypieli. Panienki nic nie robią, wielcy Panowie nie chcą skrobać ziemniaków, bo im nie wypada. Straszne. Ale za pieniądze, to by oni zrobili wszystko.
23.9.1940 - spali na jednym, małym łóżku. Rano mieli do niego ludzie prośby, żądali wręcz by im to i owo wysłał z Paryża. Wszystkim odmówił, bo byli zbyt pyszni. Brak fasonu, jakby ładnie poprosili… Jadą dalej do Grenoble. Zatrzymał ich żandarm. Tadzio go obraził, ten nie zrozumiał, Andrzej się śmiał. Tadzio go pyta, czy nie był zły, że w schronisku nie mówił mu na Pan. Andrzej się śmieje. Pewnie, że nie. Postój, nocleg.
24.9.1940 - Bourg. Na drodze spotykają młodego chłopaka, które jedzie w tym samym kierunku. Idzie na studia, zdał niedawno maturę - rozmawiają o tym, bo Andrzej ma studia wyższe. Chłopak mówi, że był temat z historii teraźniejszy - chcieli by młodzież sądziła iż Anglia stała na drodze Napoleona do zjednoczenia Europy. Oni napisali, że tylko ona była na tyle odważna by się postawić Francji. Podobno broni się dzielnie przed Hitlerem. Napoleon popełnił błąd zaczynając wojnę z Rosją… Hitler chyba by tak głupio nie zrobił? Rozmawiają o rolnictwie, bo to chce studiować. Andrzej wcześniej mówi, ze Polacy lepiej znają lit. franc. niż niemiecką, że cały Balzak jest po Polsku i że szkoda, ze Francuzi tak mało o nas wiedzą. Chłopak załatwia im nocleg w ogrodzie. Lampka się świeci - Tadzio mówi kultura, Andrzej na to, że cywilizacja. Tadzio pyta o różnice. Tłumaczy mu. Idą na wino. Tadzio mówi do dozorcy: „Merci mesie” i pyta czy to kultura. Andrzej mówi „żebyś wiedział”. Fajny humor ma ta książka :) Pierwszy raz od 6 września deszcz. Andrzej mówi, że świat rzucił hasło cywilizacji, a ludzie nie umieją zrobić odzewu kultury - to się dzieje na świecie. Jesień.
25,26.9.1940 - stajnia w Chalons. Przybywa student i zaprasza na kolacje. Ciągle leje. Mówią, że przyjdą, jednak postanawiają pojechać w deszcz. Dojeżdżają do tej granicy, zatrzymuje ich policjant i nie pasują mu dokumenty. Nie puszczają ich. Różnie bywa. Żandarm pokazuje im stajenkę, gdzie jest już kilku takich. Postanawiają zaczekać tam. Niemcy to inny świat, nie dało się go pokonać, bo reszta była starym światem wolności. Wstali wcześnie, bo po tamtej stronie zegary są godzinę do przodu. Dożywiają młodego, biednego chłopca. Deszcz nie pada, ale jest brzydko. Tęskni za poł. Francją. Dojeżdżają do granicy. Biorą od nich dokumenty. Sprawdzają, śmieją się z rodziny, przetrząsają rzeczy, pytają po co wracają. Bohaterzy myślą, ze to koniec, ale proszą ich dalej. A tam gestapo i mówią po polsku (tak zrozumiałam). Puszczają ich, a nawet chcą dać pieniądze na pociąg, ale Andrzej odmawia, bo to nie-sportowo, a chcą jechać dalej na rowerach. Dziwne, że byli tacy mili. Andrzej osądza, że to propaganda. Jadą dalej. Niemcy ich jakby trochę podziwiają. Nocują w stodole. Gospodarz mówi, że Niemcy spisują zapasy i on wie po co. Będzie głód w miastach.
27.9.1940 - w jakimś mieście idzie po mięsa. Płaci 100-frankówką, a kobieta wydaje markami. Wyciąga je z kasy za pomocą pęsetki (nie chce brać TEGO w ręce). Andrzej się śmieje. Wszędzie obowiązują kartki żywnościowe. Powszechna opinia, że co jak co, ale Niemcy są grzeczni. Na ulicach pełno wojska. Twierdzi, że wojnę wygra Stalin. Karzą im zejść z drogi, do rowu. Jedzie sam Goring. Pajac - taki jak ten Murat Napoleona, ale tamten był z cyrku. Bolą ich już nogi. Dostają nocleg u starowinki Mere Marie. Miła, ale goni do roboty chłopca, jeńca z Paryża Paulota. Biedny. Narzeka na niego, ze pali, śpiewa paryskie piosenki i obibok.
28.9.1940 - rano jak pakowali się wozowni. Ona nie spuszcza z nich oka. Wreszcie Andrzej nie wytrzymuje i krzyczy po francusku: zostaw nas ty stara rozklekotana jadaczko, nie jesteśmy złodziejami. Ona odchodzi wreszcie. Straszna franca. Pojechali do Auxerre. Nigdzie nie mogli dostać zapałek. W piekarni kobieta nie mogła mu sprzedać chleba, bo Niemcy liczyli kartki. Wreszcie się rozpłakała i jednak dała. To było straszne.
29.9.1940 - PARYŻ. Zbliżają się do Paryża, zaczyna o nim myśleć jak kiedyś o jego Krakowie - ciepło. W pewnym momencie tył rowera Tadzia nawala. Naprawiają. Wjeżdżają do miasta. Andrzej wita się z każdym kamyczkiem. Widzą Notre-Dame. Wbiega do domu, a Basia rzuca mu się w ramiona.
3.10.1940 - Paryż cichy. Jedzenie na kartki. 1 marka = 20 franków. Rower to główny środek lokomocji. Inżynier Chappel załatwia mu pracę, wspaniały człowiek. Dzięki niemu można znowu uwierzyć w ludzkość.
2.11.1940 - nie chce czytać po francusku, słowa go dławią. Zaduszki, poszli na grób Chopina i zapili świeczkę, dali kwiaty. Potem poszli na grób Oskara Wilde'a, Balzaka.
13.11.1940 - wszystko można znieść jak ma się koło siebie choć jedno dobre serce.
15.11.1940 - chłopak wpadł głową w samochód. Nie czyta gazet. Wpada do fabryki. Słuchają radia z Londynu i wierzą w wygraną Anglii.
20.11.1940 - sytuacja Polaków w Paryżu jest jasna - otworzono „Polenreferat” i jakiś Schwerbel, co skończył polskie gimnazjum i zna język opiekuje się wszystkimi. Nie ma Caritasu, przejęła 3 schroniska markiza, Polka z pochodzenia. W książce jest dużo odwołań do literatury, do Pana Tadeusza, Lalki, Potopu itd.
25,28.11.1940 - na Notre-Dame chorągiewka ze swastyką. Basia musiała spalić polskie czasopisma i książki. Strach zmusza do barbarzyństwa. Żal mu ich. Siedzi po ciemku przy kominku.
4.12.1940 - Włochy wypowiedziały wojnę Grecji. Sprawa Bałkanów. Francja chce opowiedzieć się za Anglią.
Kobiety uczą się niemieckiego. Niemcy w knajpie kazali powrotem zawiesić polskie obrazki, bo to waleczny naród - nasza głupota nie ma granic, oczywiście w to wierzymy, a oni nas nienawidzą.
21.12.1940 - ogonki sklepowe. Walki o miejsce w kolejce. Pierwszeństwo dla ciężarnych. Schwerbel był w fabryce na górze i prosił Andrzeja do siebie. Wypytywał o markizę i jej handel futrami. Wciskał ściemę o tym że każdy może dostać przepustkę do Anglii. Pytał czy służył w wojsku. Kazał podpisać zeznania.
24.12.1940 koło 12-tej - umyli się po kolacji. Połamali się opłatkiem. Chciał kupić choinkę, ale była za droga. Kupił Basi szampana. Podziękowała mu i pocałowała go, za to że pamiętał, ale nie chciała pić. Wypił prawie całą sam, zajadając daktylami. Smutno mu było. Jedli uszka z barszczem. Spytała, która godzina, powiedział, żeby spała, bo przyjdą jeszcze inne.
1941
3.1.1941 - dostali swój dawny pokój na Reuilly, ale kosztowało. Poszedł do Tadzia. Był pijany, ale wstał. Zaczęli pić wódkę i jeść śledzie. Upili się. Igiełka zaoferował im pomoc. Poszli z wózkiem na miasto - karawana pijacka trzymająca się wózka. Śnieg sypał gęsto. Zapakowali rzeczy i wracali. Usiadł na schodach i zaczął płakać. Przenieśli wszystkie rzeczy do starego pokoju. Basia dostała pracę. Schwerbel śpiewał kolędy z markizą i recytował pozytywistyczne wiersze Asnyka i niby jest Polakiem, więc Andrzej jest Niemcem!
20.1.1941 - był na weselu u kolegi Antka.
1.5.1941 - święto pracy i imieniny Petaina. Jugosławia i Grecja należą już do przeszłości. Zakłamana epoka. W czasopismach dużo zdjęć żołnierzy Niemieckich na Akropolu, czy „zdjęcia kontrastowe” ;) może i Niemcy są Spartanami, ale nigdy Ateńczykami! Facet opowiada mu jak kobieta zdradza z nim męża.
24.5.1941 - Listy Słowackiego do matki, który do okresy mistycznego jest mu bliski i zrozumiały. Polska to Naród, w którym między fizyką, a metafizyką nie ma żadnych granic. Chory mistycyzm. Znowu krytyka Polaków. Źródło naszego antysemityzmu wynika zapewne z naszego podobieństwa do nich. Słowacki wyraża się o Georges Sand z wielkim uznaniem - coś mu się chyba przewidziało.
9.6.1941 - Anglicy będą atakować Syrię. Francuzi się bronią.
26.6.1941 - Niemcy poszli na wschód, jednak mit Rosji działa. Rodzi się nadzieja na zwycięstwo. Rosjanie podają jakieś wyssane z palca wyniki zniszczonych czołgów i samolotów rosyjskich - nie wierzą w to.
13.7.1941 - Anglicy zajęli Syrię. Rosjanie cofają się wolno, niszczą wszystko za sobą i biją się.
27.7.1941 - mówią coś o polsko-sowieckim układzie. To jak kobra i królik, którego ona i tak wreszcie zje.
30.7.1941 - układ Sikorski - Majski. Cały świat jest przekonany, że to my byliśmy winni i teraz powinniśmy być wdzięczni Sowietom za pomoc. W Rosji tworzy się armia polska. Zwolniono więźniów, ale nikt nie chce powiedzieć za co byli skazani, czemu oni byli winni.
7.8.1941 - Niemcy nieoficjalnie proponowali Anglii pokój - odmówiła.
14.8.1941 - rozwiązanie partii komunistycznej we Francji. Petain przyznaje się do porażki. Komuniści wypowiedzieli Niemcom wojnę na terenie Francji okupowanej. Chcą dużo zapłacić za wskazanie tych, co rozkręcają tory i wykolejają Niemieckie pociągi.
30.8.1941 - rozstrzelali siedmiu Francuzów i jednego Holendra za konspirację. Wielu siedzi w więzieniu. Wstyd Andrzejowi bo o dziwo, przez te lata wojny był szczęśliwy.
11.9.1941 - zapanowała moda strzelania do Niemców. Komuniści ratują w ten sposób honor Francuzów, którzy po wojnie powiedzą: „to my”. Rozstrzelano dziesięciu zakładników. Roosevelt nawymyślał karze strzelać we wszystko co Niemiecki i ulicznym słownictwem wyzywał ich w radiu.
16.11.1941 - czyta Listy Chopina. Komuniści zabijają niemieckiego oficera, Niemcy 50 więźniów i tak w kółko. Sikorski w Egipcie i w Malcie z inspekcją. Wszyscy słuchają radia, informacji. Stalin się nie poddaje, Roosevelt też nie. Dostojewski go nie bierze. Zaczyna znowu grać na fortepianie, oczywiście Chopina.
18.11.1941 - Tadzio przyjechał z Mińska Mazowieckiego na urlop do Paryża. Przywiózł walizkę pełną rzeczy od rodziców i rodzeństwa Andrzeja. Sami nie mają, a mu podsyłają, wzruszył się na widok kalesonów ojca. Tadzio opowiadał o nadziei. Wzruszyli się wszyscy. Andrzej zatęsknił za domem.
29.11.1941 - wszyscy z urlopu w Paryżu wrócą obładowani rzeczami na handel. Rosjanie odbili Rostów. Niemcy cofają się. Rozwalono burdel dla Niemców w Paryżu, dwóch zabitych, kilku rannych.
7.12.1941 - Roosevelt wysłał osobiste pismo do cesarza Japonii. 4 były imieniny Basi, kupił jej rękawiczki i trzy róże. Potem i tak wszyscy rozmawiali o wojnie. Japończycy zaatakowali wszystkie bazy amerykańskie na Hawajach i rozpoczęli wojnę. Zniknął Schwerbel.
18.12.1941 - Niemcy pierwszy raz przyznali, że są zmuszeni do odwrotu. Francja pierwszy raz broni Żydów, bo mają być rozstrzelani i nałożono na nich kontrybucję w wysokości miliarda franków. Japończycy robią z USA i Anglią co im się tylko podoba.
24.12.1941 - weselsze święta niż w tamtym roku. Miał cały dzień wolne i to płatne. Pojechał po słonika-przypinkę dla Basi na prezent. Basia kupiła małą choinkę. Zjedli z Lolą i Ch. Było dość miło.
25.12.1941 - święto brzucha. Andrzej czyta Balzaka i odpoczywa.
26.12.1941 - trzecia rocznica ich ślubu. Para zakochanych żebraków na ławce. Strach przed Rosją.
1942
2.1.1942 - pojutrze idą na obiad do Chopinów. Ona urodziła 5 dziecko. Chce kupić im coś polskiego po francusku do czytania. Szukał „W pustyni i w puszczy” ale nigdzie nie znalazł. W niemieckim sklepie kupił polskie legendy łącznie z tym o Wandzie, co nie chciała Niemca. U Francuzów nic w tłumaczeniu na franc. bo cenzura. W jakiejś małej księgarni dostałem „Krzyżaków”. Sprzedawca śmiał się, że to dobre jest, bo przeciwko Niemcom. Spotkali ulicznego karykaturzystę z żoną.
7.1.1942 - jeden z „jego” robotników został przyłapany na przemycie z kraju 4 kg szynki i 2 kg słoniny. Jedzie z nim jutro na rozprawę, bo on ani słowa po francusku. Znalazł mu tłumacza i adwokata z urzędu. Przy słowie ludzkość można się zaśmiać na śmierć.
8.1.1942 - Jadą na rozprawę. Para erotomanów spotkana w pociągu. Rytuał nastawiania zegarków widoczny w pociągu. Szukają Trybunału. Dostali adwokata i idą go szukać. Wchodzą do niego do domu. Andrzej namawia go, wkręca, koloryzuje historię. Dużo cytatów z łac. w tej książce. Adwokat jest nimi zainteresowany, stara się zrobić co się da. Poszli na obiad. Przed rozprawą oglądają obraz Marii Antoniny prowadzonej na śmierć. Dla dwóch prostytutek, co okradły Niemców wyrok 2 lata więzienia. Facetowi oskarżonemu o kradzież skórzanych pasków, choć firma nie zgłosiła kradzieży, po 18 latach nieposzlakowanej pracy na kolei, nigdy nie był karany, ma czworo dzieci - i tak dostał miesiąc więzienia. Przyjaciel Andrzeja dostał grzywnę 1200 franków, ale i to spróbuje Andrzej załatwić. Pomaga wiele kolegom i Polakom w ogóle. Przemowa noworoczna Petaina, powiedział bardzo dużo, nie mówiąc prawie nic - to sztuka.
16.1.1942 - próbuje sprzedać duże dolary od kolegi na mieście. Udaje się to jakiemuś alkoholikowi z antykwariatu, bo zamknęli wcześniejsze jego dojście. Handel kartkami z jedzeniem - Anatol aresztowany za wydrapanie daty w dowodzie i paszporcie. Andrzej załatwił sprawę w prefekturze. Wymyśla ściemę, czemu on zmienił datę z 1919 na 1918. Adwokat. Udaje się, choć chwilę Anatol siedzi w kryminale. Andrzej ma grypę.
3.2.1942 - czyta „Pariser Zeitung”. Śnieg i mróz. Amerykanie zrzucili ulotki: „Daliście nam niepodległość, zwrócimy Wam wolność”. Ile jest prawdy, a ile kłamstwa w rozmowach o sztuce?
8.2.1942 - żyją o kartoflach. Paryż bez dostaw. Przeczytał „Chłopów” Reymonta. Bez wrażenia. Czyta „Kubusia fatalistę” Diderota i rozkoszuje się nim mimo zimna.
3.3.1942 - gaz do woli - nareszcie. Od dwóch godzin bombardowania bez przerwy. Nad ich domem lampka dla bomb, ale nie zrzucano na nich. Rozmowa o bombach atomowych z kolegą.
17.3.1942 - znowu dużo Niemców w Paryżu. Mija trzy lata ich pobytu w Paryżu. Proces w Riom - Daladier i Gamelin byli bohaterami, choć wiedzieli, że Francja nie była przygotowana, wypowiedzieli wojnę by dotrzymać danego słowa i traktatów przymierza. Anglicy niszczą fabryki na przedmieściach Paryża. Afisze zapraszają do pracy w Niemczech.
10.4.1942 - żona Tołstoja miała żelazne zdrowie - przepisała 7 razy to, czego on nie może przeczytać ani raz, czyli „Wojnę i pokój”. Przyznaje się do antyrosyjskości.
14.4.1942 - naprężenie w Vichy doszło do zenitu. Petain uciekł do Afryki z częścią rządu. Został Laval i cała Francja została oddana Niemcom.
3.5.1942 - kupił okazyjnie damski rower. Uczył ją jeździć. Jedli przytuleni i byli bardzo szczęśliwi. W sklepie spotkał dwóch Niemców pochodzących z Wiener-Neustadt - prawie rodacy. Ironia.
31.5.1942 - tysiąc samolotów angielskich bombardowało Kolonię i Zagłębie Ruhry. Niemcy skarżą się, że uszkodzili im katedrę. W Paryżu wiosna. Bitwa pod Charkowem - remis. Wiele hałasu o Libię. Od 8 czerwca wszyscy Żydzi Francji maja nosić na lewej piersi żółte gwiazdy, które dostaną na komisariacie w zamian za 2 punkty ze swoich kart tekstylnych.
26.7.1942 - zaczyna zbierać pieniądze na wyjazd z Europy. Beznadziejny Kłaj.
4.8.1942 - wyłapywanie Żydów obcokrajowców na terenie Paryża - wszyscy trafili do obozów. Plotka, że teraz kolej na Polaków - panika. Francuzi we Francji, w Dieppe. To coś w rodzaju próby generalnej. Gdyby nie mit Francji, Hitler zaatakowałby Anglię. Gdyby Hitler bardziej poszedł Francji na rękę, pewnie kolaborowaliby.
8.11.1942 - Amerykanie wylądowali w Afryce Północnej i Wschodniej. Algier, Maroko, Casablanca i Dakar. Plotki o porozumieniu rosyjsko-niemieckim. Wywozy na roboty do Niemiec.
31.12.1942 - flaszka szampana mrozi się na 12-tą. W 1940 Hitler mówi „zwyciężyliśmy”, w 1941 „zwyciężymy”, w 1942 „musimy zwyciężyć, a w 1943 powie pewnie „nie możemy przegrać” i przegrają. Co się stanie z Polską? Anglia i Ameryka rosną w siłę.
1943
29.1.1943 - wojna totalna. Mobilizacja ludności w Niemczech. Mężczyźni od 16-65 lat. Kobiety od 18-45. Mężczyźni od 17 do 45 roku na front. Niemcy bronią się w Stalingradzie. Klęska - 8.2. kończy się czterodniowa żałoba. Czyta sobie Maistre'go i Keyserlinga.
4.3.1943 - znowu bombardują Berlin. Konflikt między Sikorskim i Sowietami o Lwów. Niemcy żałują Polaków, jeszcze trochę i zaczną nad nami płakać. Literatura franc. jest wyrazem równowagi.
20.3.1943 - ma grypę i leży w łóżku. Rosja to barbarzyństwo, chamstwo pomimo całego postępu materialnego. Zachwyca się „Nowelami” Prusa, Josephem Conradem.
15.4.1943 - dowiaduje się o dziesiątku tysięcy oficerów polskich rozstrzelanych przez Ruskich pod Smoleńskiem. Zbrodnia Katyńska jednak go nie dziwi, choć zaskakuje, że mówią o tym Niemcy mordujący setki tysięcy w obozach. Rosja zawsze była przeciw nam. Było to zniszczenie tej części narodu, która byłaby przeciwna komunizmowi i nie zgodziłaby się na niego.
27.4.1943 - Rosjanie zerwali stosunki dyplomatyczne z rządem polskim w Londynie, twierdząc, że jest nielegalny i faszystowski. On czyta, chce się douczyć, ona maluje w łóżku. Walki w getcie polskim.
12.5.1943 - likwidacja „Africa Korps”. Wzięto do niewoli von Arnima, następcę Rómmla. Front afrykański przestał istnieć. Niemcy przechodzą do defensywy.
22.5.1943 - w kinie, w teatrze, w modzie - wszędzie powrót romantyzmu. Razem z wiosną pozwala to na, można zapomnieć o wojnie. Systematyczne niszczenie niemieckich miast.
31.5.1943 - pobór młodych do wojska. Roczniki 1920, 21 i 22 jazda do Niemiec. Światu zaczyna być żal Polski. Robertowie znowu zaprosili ich na wakacje do Chambellay.
5.7.1943 - Sikorski zginął w tragedii lotniczej, wracając z inspekcji na Bliskim Wchodzie, w Gibraltarze. W Londynie został Sosnkowski - wielki generał, ale nie polityk. Wszystkich pewnie urządza ta śmierć. Sosnkowski mianowany wodzem naczelnym. Jakiś Mikołajczyk premierem, a Wapiński wicepremierem.
20.7.1943 - wszystko zaplanowane. Wyjeżdżają 2 sierpnia do Chambellay, na tydzień. Stamtąd pojadą rowerami do Joue-en-Charnie i zaszyją się w oberży na dwa tygodnie do Madame Bazin. W domu składa model samolotu. Mussolini ustąpił z powodu złego stanu zdrowia, potem przyznano jednak, iż został destytuowany przez Wielką Radę Faszystowską. Władzę objął król Badoglio, dziś rozwiązano partie faszystowską.
8.9.1943 - szał, radość. Włochy kapitulowały. Mussolini uwięziony przez rząd Badoglia. Wydaje się, że koniec.
13.9.1943 - oddziały spadochroniarzy niemieckich uwolniły Mussoliniego. Cudne. Zamek w górach, bardzo niedostępny, wódz ze swoją nałożnicą bodaj - jak w książce.
25.9.1943 - Rosjanie odebrali Smoleńsk, Mussolini utworzył rząd republikańsko-faszystowski. Co za kretynizm. Stalin mówi, że przyjdzie demokracja, komunizm demokratyczny. Hitler broni kultury Zachodu.
26.9.1943 - Rosjanie przeszli linię Dniepru w 6 miejscach, walki pod Kijowem. Niedługo zaczną nas „uwalniać” i uwolnią nas na kolejne 50 lat. Zmienił się w maszynę rotacyjną do czytania.
1944
26.1.1944 - nie pisał bardzo długo. Piąty dzień w szpitalu. Puchła mus szyja z lewej strony. Lekarz orzekł, że „ganglion” i natychmiastowa operacja, podobno było już niebezpiecznie. Jakiemuś chłopakowi wyjęto z gardła otwartą agrafkę - jak on znalazł ją w dzisiejszych czasach?
6.2.1944 - nareszcie w domu. Wielu ludzi im pomaga, przynosi jedzenie. Cieszy się, że jest lubiany.
2.6.1944 - nie pisał znowu przez kilka miesięcy, teraz pisze już tylko z obowiązku kronikarskiego. Pisze ten dziennik na tonącym okręcie. Od dwóch miesięcy ani kropli deszczu.
8.6.1944 - Anglicy we Francji. Ciągle lądują nowe siły.
5.7.1944 - Bieda, ciężko o chleb i masło. Od trzech dni prąd elektryczny włączają dopiero o 10-tej wieczorem. Kilka dni ma nie być światła. Wysyłki robotników do Niemiec zostały wstrzymane.
12.7.1944 - krucho z jedzeniem. Rozmawia z kimś o nowym systemie filozoficznym nazwanym „egzystencjonalizmem” i choć jest mądry nic nie rozumie. Szaleństwo bo sprzedają brzoskwinie. Kupił 3 kg zgniłych, bo zabrakło dla niego dobrych. I to drogo zapłacił za nie. Ratują z Basią co się da i jeszcze się cieszą. Zaprzyjaźnił się z dwoma gołębiami siedzącymi na oknem. Było mu wstyd bo pomyślał, żeby je zjeść. Nikt nie mówi o wojnie, wszyscy tylko o jedzeniu.
16.7.1944 - gaz jest tak słaby, że nie da się na nim gotować. Tragedia obok, bo sąsiadowi wpadły kartki żywnościowe do klozetu, ale uratowali je. Znowu bombardowania. Jakiś artykuł w gazecie, tygodniku socjalistycznym: „Socjalizm Platona”. Towarzysz Platon, pierwszy nacjonalista - odbija mu się tym już.
18.7.1944 - wielka parada w Rosji jeńców niemieckich. Zamach na Hitlera. Niestety tylko poparzony. Powszechna sympatia dla Sowietów, bo przecież wyzwalają Polskę, ratują nas. Straszne.
24.7.1944 - okupują Ruscy Chełm, zagrali „Jeszcze Polska”, to samo w Lublinie. „Uwalniają”. Związek Patriotów Polskich w Moskwie z Wandą Wasilewską - zawsze pachnęli komuną. Rząd w Londynie nielegalny - utworzyli Komitet Wyzwolenia Narodowego i jakąś Radę Narodową.
31.7.1944 - Mikołajczyk i Grabski w Moskwie. W Warszawie zostało już tylko wojsko i Gestapo.
2.8.1944 - Polska Armia Podziemna rozpoczęła wczoraj otwartą walkę o uwolnienie Warszawy. Podobno Warszawa się pali i walki na ulicach. Amerykanie odcinają Bretanię. Armia Podziemia opanowała Mokotów, Filtry, kolonię Lubeckiego, Aleję Wojska Polskiego na Żoliborzu, ale jest i tak kiepsko.
7.8.1944 - Warszawa zamieniła się w piekło, walczy praktycznie cała ludność. Rosjanie przyglądają się. Jak Niemcy nas wyrżną to Ruscy zajmą Warszawę. W końcu o kilkadziesiąt tysięcy najlepszych obywateli mniej. Emigracja to nie ucieczka dla Polski, tylko od Polski - od grobów, nieszczęść, ciągłych próżnych wysiłków. Z emigracji nie wraca się - powiedział mu kolega. Być może prawda… Generał Bór prosi o pomoc. Raczkiewicz wyznaczył na swojego następcę Arciszewskiego.
9.8.1944 - „prawdziwy pisarz to nie ten, który dobrze pisze - to ten, który najwięcej dostrzega”.
17.8.1944 - wojska Aliantów wylądowały na południu między Niceą i Marsylią. To już inwazja w wielkim stylu. W Warszawie bez zmian. Umierają na Słońcu. Amerykanie są podobno już 5 km od Paryża. Jest to miasto otwarte - Niemcy mają opuścić je w ciągu 36 godzin. Bitwa w Normandii została rzez Niemców przegrana. Nie widać w nich już ochoty do obrony. Amerykanie są na przedpolach Paryża.
19.8.1944 - Paryż, ludzie walczą - trochę kłamstwo. Za wcześnie w radiu ogłaszają koniec walk, gdy Paryż ciągle walczy - ale to później. Na posągu upinają trójkolorowe chorągiewki. Mówią, że to już koniec.
25.8.1944 - w niecałe trzy miesiące po wylądowaniu, ONI są w Paryżu! Wjeżdża inny świat, wolność. Wyglądają wspaniale. Żują gumy - rozczuliło to Andrzeja. Jakaś kobieta, Amerykanka, pyta czemu płacze. Mówi, że jest Polakiem i myśli o Warszawie. Jemu (nam) nie wolno się jeszcze cieszyć.
POSŁOWIE
Jan Zieliński „Wielki Spokój”
Cytat z 4.3.42.: Rozpieprzyć ten cały świat i przynajmniej byłby na zawsze spokój.
Zachwycali się nim Jarosław Iwaszkiewicz, Wierzyński, Błoński, Czapski, Józef Wittlin, Florczak, Zimand. Ważna jest również jego korespondencja. Nie napisał powieści, choć się do niej przymierzam, napisał jedną sztukę, garść opowiadań. Jego dziennik trwa od 20 maja 1940 do 25 sierpnia 1944 roku. Dobór dat nieprzypadkowy, od kapitulacji do wyzwolenia Paryża. Miał dar widzenia i rozumienia. To hymn ku czci wolności jednostki. Miał 26 lat gdy zaczął je pisać. Z podróży na południe wraca drogą okrężną, przez Lazurowe Wybrzeże. Zdobywa się na rzecz nieoczekiwaną wobec wojny - jest szczęśliwy. Wystrzega się biadolenia. Jego ksiązka jest bardzo zmysłowa: posługuje się wzrokiem, ale i słuchem, węchem, dotykiem i smakiem. Szkice Piórkiem są wielkim, kilkusetstronicowym listem miłosnym do Basi, żony, Barbary Bobkowskiej. Hymn ku czci wolności, proza zmysłowa, opis przygody, wielki list miłosny. Jest to książka antykomunistyczna i antysowiecka, ale także anty nacjonalistyczna. Umiał docenić pracowitość Polaków i ich zaradność, ale krytykował wady narodowe. Krytykował niepotrzebną śmierć za ojczyznę. Rzucił się na życie. Był synem generała. Świadomie utożsamia się z Rzeckim z Lalki. Kochał Balzaca i Flauberta - autora Szkoły uczuć, Pani Bovary, gdzie ukazał zakłamanie francuskie. Literatura i sztuka są tu cały czas obecne. Książka miała mieć tytuł „Wojna i Spokój”. Był wielbicielem prozy xx-wiecznej. Potrzebował spokoju i równowagi. Był wizjonerem - zapowiedział, że wojna będzie trwać 5 lat, że okupacja rosyjska na ziemiach polskich, będzie trwać 50 lat.