Tegoroczni laureaci nagrody Nobla
Zgodnie z opublikowanym w 1896 roku testamentem Alfreda
Nobla, corocznie przyznawane są nagrody jego imienia „tym,
których praca w poprzednich latach przyniosła największe
dobro dla ludzkości”.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej i jej przewodniczący Mohammad ElBaradei zostali 7 października 2005 roku laureatami pokojowej Nagrody Nobla. Nagrodę przyznano przede wszystkim za zapobieganie wykorzystywaniu energii nuklearnej do celów militarnych.
„W okresie, kiedy groźba broni nuklearnej znów narasta, Norweski Komitet Noblowski pragnie podkreślić, że temu zagrożeniu trzeba stawić czoło przez możliwie jak najszerszą współpracę międzynarodową” - napisano w uzasadnieniu nagrody.
Przypomnijmy, że Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej wchodzi w struktury ONZ. Stoi na straży pokojowego wykorzystywania energii jądrowej. Jednym z jej zadań jest prowadzenie kontroli w krajach podejrzewanych o łamanie międzynarodowych konwencji dotyczących wykorzystania energii atomowej, m.in. w Iranie i Libii.
Harold Pinter, 75-letni dramaturg brytyjski, dostał literacką Nagrodę Nobla. Szwedzka Akademia nagrodziła go jako autora, "który w swoich sztukach odkrywa przepaść pod codzienną paplaniną i wyważa drzwi do dołujących zamkniętych pokoi"
Pinter jest uznawany za przedstawiciela teatru absurdu (takich jak Beckett czy Ionesco), twórcę tzw. komedii zagrożenia (comedy of menace) "obnażającej pozorność komunikacji między ludźmi i dramatyczną bezradność człowieka zarówno wobec świata, jak i własnej podświadomości".
Do jego najważniejszych sztuk (większość wystawiono w Polsce) należą: „Urodziny Stanleya” (1957, w Polsce 1966), „Dozorca” (1960, 1968), „Powrót do domu (1965, 1967) i „No Man's Land” (1975).
Sposób, w jaki wykorzystuje dramaturgiczne walory ciszy, wątłe dialogi i specyficzne poczucie humoru (mówi: "Nie ma wyraźnego rozróżnienia między tym, co jest realne i nierealne") sprawiły, że w kręgu anglojęzycznym utarło się mówić, że jakaś sytuacja jest pinterowska, tak jak u nas mówi się, że coś jest z Mrożka. Nie przypadkiem jego ulubiona wskazówka sceniczna to słowo "pauza", albo trzy kropki (sam zresztą reżyseruje w teatrze).
Pinter urodził się 10 października 1930 r. w londyńskim East Endzie jako syn żydowskiego krawca. W czasie II wojny światowej trzykrotnie ewakuowano go z Londynu. "Sytuacja bycia bombardowanym nigdy mnie nie opuściła" - mówił później. Ucząc się w Hackney Downs Grammer School czytał głównie Kafkę i Hemingwaya i występował w szkolnych przedstawieniach. Po dwóch latach porzucił naukę w Royal Academy of Dramatic Art (RADA), by zaciągnąć się do trupy aktorskiej. Jako David Baron występował w Irlandii i Anglii.
W 1950 r., jako Harold Pinta, wydał tom wierszy "Poetry". Pracował wówczas jako aktor w BBC Radio i studiował krótko w Central School of Speech and Drama. W 1957 r. wyprodukował swą pierwszą sztukę - jednoaktówkę "The Room" - napisaną dla teatru uniwersyteckiego w Bristolu w cztery dni. "Urodziny Stanleya" (1957) grano wpierw w Bristolu, a potem na londyńskim West Endzie, ale padły po tygodniu. Recenzje były druzgocące. Pinter podsumował to kiedyś: "Nie potrzebujemy krytyków, żeby mówili publiczności, co ma myśleć".
W 1958 r. napisał: "Wszystko, co trzeba zrobić ze sztuką, jest w sztuce". O swych postaciach szamocących się zwykle w ciasnocie jednego pokoju, powiada: "Właśnie w ciszy są one dla mnie oczywistsze". Zdezorientowana publika stopniowo przyzwyczajała się do jego stylu - "Powrót do domu" (1965), o synu, który przywozi żonę do domu rodziców, i przekonuje się, że ani on nie jest tu nikomu potrzebny, ani nikt nie jest potrzebny jemu - osiągnął już światowy sukces.
Pinter świetnie sprawdził się też w kinie. Pisał zarówno scenariusze oryginalne - m.in. do filmów Josepha Loseya "Służący" (1963) i "Wypadek" (1967, w obu pojawia się na ekranie), jak i adaptacje cudzych utworów - "Posłańca" (1970) Loseya, według Hartleya, "Kochanicę Francuza" (1981) Reisza, według Fowlesa i "Proces" (1992) Jonesa, według Kafki. W 1977 r. wydano jego nigdy niezrealizowany, choć znakomity scenariusz według "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, przygotowywany dla Loseya.Pinter aż 22 razy dostawał małe rólki w filmach, ostatnio w "Mansfield Park" (1999) i "Krawcu z Panamy" (2001).
Tegoroczny Nobel z chemii przyznano za superreakcję, w której cząsteczki tańczą, zamieniając się miejscami. Dzięki temu można łatwiej i z mniejszą szkodą dla środowiska produkować lekarstwa, środki ochrony roślin czy tworzywa sztuczne
Milionem euro podzielą się Yves Chauvin z Francji oraz Robert Grubbs i Richard Schrock z USA, którzy rozwinęli metodę metatezy olefin. Olefiny, zwane też alkenami, to węglowodory z jednym podwójnym wiązaniem pomiędzy atomami węgla.
Wszystkie substancje organiczne zawierają atomy węgla. Łączą się one w łańcuchy lub pierścienie, a także "łapią" inne atomy - wodoru czy tlenu. Całe życie na Ziemi opiera się na takich właśnie wiązaniach węglowych, powstałych w naturalnych procesach zachodzących w przyrodzie. Naukowcy potrafią jednak poprawiać przyrodę i w procesie syntezy organicznej sztucznie tworzyć nowe wiązania.
Słowo "metateza" pochodzi od greckiego metathesis oznaczającego "przestawienie". W tej znanej od lat 50. reakcji chemicznej przestawiane są grupy atomów połączone ze sobą podwójnym wiązaniem atomów węgla. Wyobraźmy sobie, że mamy cząsteczki AB i CD. Dzięki reakcji metatezy otrzymujemy również dwie cząsteczki, ale AC i BD. - Tę reakcję można porównać do tańca odbijanego - napisała w uzasadnieniu do swojego werdyktu Szwedzka Akademia Nauk. Dwie pary wymieniają się partnerami. Z jednym wyjątkiem - metateza tworzy nowe, trwałe związki.
Mimo że metateza jest znana i stosowana w przemyśle od około 50 lat, do 1971 r. używano jej "w ciemno". Nikt nie wiedział, jak to się dzieje, że od AB i CD przechodzimy do AC i BD. Wiedziano tylko, że niezbędny jest katalizator, który uruchamia cały proces. Ta niewiedza miała swoje skutki. Stosowano katalizatory, które były mało skuteczne, a reakcja była "brudna" - oprócz nowych i pożądanych związków wypluwała dużo organicznych śmieci.
Tak dochodzimy do nagrody dla Francuza Yves'a Chauvina. To właśnie on, najstarszy z tegorocznych noblistów, w 1971 opisał, co dokładnie dzieje się w trakcie reakcji, czyli mówiąc naukowo, opracował model teoretyczny metatezy olefin. Ustalił też, że najbardziej efektywnym kluczem do uruchomienia reakcji jest katalizator karbenowy (związek, w którym atom metalu jest połączony podwójnym wiązaniem z atomem węgla). Teraz pozostawało już tylko stworzyć taki katalizator.
Jako pierwszy sukces osiągnął najmłodszy z tegorocznych noblistów, Amerykanin Richard Schrock, który w 1990 r. wyprodukował katalizator oparty na molibdenie, twardym i kruchym metalu znanym od przeszło dwustu lat. Molibden doskonale pasował do koncepcji Chauvina. Niestety jest wrażliwy na tlen i wilgoć i przez to wymaga sporo uwagi w zastosowaniu praktycznym. Kolejny przełom w pracach nastąpił dwa lata później, kiedy drugi z Amerykanów, Robert Grubbs, postanowił zastosować inny metal - odkryty w XIX w. i rzadko występujący w przyrodzie ruten. Katalizator rutenowy okazał się dużo bardziej stabilny od swojego poprzednika - nie boi się ani powietrza, ani wody, ani nawet alkoholu.
Tegoroczni laureaci Nagrody Nobla z chemii sprawili, że metateza stała się jedną z najważniejszych reakcji chemii organicznej. Dało to fantastyczne możliwości wytwarzania wielu nowych cząsteczek. Wkrótce jedynie wyobraźnia nałoży nam ograniczenia w wymyślaniu tego, jakie cząsteczki możemy budować - uzasadnia swój werdykt Szwedzka Akademia Nauk. - Nagrodzone odkrycia mają bardzo praktyczne znaczenie. Istotnie wpłynęły na rozwój przemysłu chemicznego, farmaceutycznego i tworzyw sztucznych - dodaje prof. Adam Proń z Politechniki Warszawskiej i Komisariatu ds. Energii Atomowej w Grenoble we Francji. Chauvin, Schrock i Grubbs dołożyli więc swoją cegiełkę do naszych aspiracji poprawiania przyrody. Dzięki nim możemy w prosty i czysty dla środowiska sposób produkować nowe tworzywa sztuczne, herbicydy, dodatki do paliw, polimery, feromony oraz leki.
Wrzody żołądka to zakaźna choroba bakteryjna jak gruźlica czy tyfus - ogłosili ponad 20 lat temu dwaj australijscy naukowcy. Wczoraj za to odkrycie dostali Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny - przyznał ją Instytut Karoliński w Sztokholmie.
Pod koniec lat 70. Robin Warren, patolog z uniwersytetu w Perth w Australii, zauważył, że w żołądkach zmarłych pacjentów obecne są maleńkie zakrzywione bakterie. Bardzo go to zaciekawiło, ponieważ w świetle ówczesnej wiedzy w żołądku - królestwie kwasu solnego - w ogóle nie powinno być żadnych mikroorganizmów. Lekarz postanowił dokładniej przyjrzeć się mikrobom i wkrótce odkrył, że tam, gdzie bakterii było najwięcej, widać też było wyraźne ślady stanu zapalnego błony śluzowej.
Obserwacje tak bardzo zainteresowały Warrena, że wciągnął w nie swojego młodszego kolegę Barry'ego Marshalla. Razem przebadali ponad 100 próbek pobranych od różnych osób. Jednak po początkowym entuzjazmie (bakterie znaleziono w większości preparatów) mistrz i uczeń trochę ochłonęli - mimo kolejnych prób nie udawało im się wyhodować bakterii w laboratorium. W końcu jednak Marshall "okiełznał" mikroby i namnożył je w odpowiedniej pożywce. Dostały nazwę Helicobacter pylori i były gotowe do dalszych badań.
To, że są bakterie, które mogą swobodnie żyć w ludzkim żołądku, początkowo budziło liczne wątpliwości. Dlaczego? Wyobraźmy sobie najbardziej nieprzyjazne miejsce w naszym ciele wypełnione skrajnie kwaśnym sokiem żołądkowym (o pH od 1 do 2) będącym wodnym roztworem kwasu solnego i enzymów trawiennych. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak silnie żrąca jest to ciecz. Musi taka być, by zabijać bakterie chorobotwórcze i inne drobnoustroje zawarte w pokarmie.
Okazuje się, że Helicobacter pylori potrafi zaadaptować się do takich ekstremalnych warunków i przebywać w żołądku czy dwunastnicy (górnej części jelita cienkiego) wiele lat, czasem przez całe życie gospodarza. Jednak 20 lat temu lekarzom trudno było uwierzyć w bakteryjne pochodzenie wrzodów, choćby z tego powodu, że tylko 10 proc. nosicieli zarazków cierpiało na jakiekolwiek dolegliwości. Sądzono, że wrzody, czyli zapalne ogniska w wyściółce żołądka, to wynik stresu i niewłaściwej diety. Uważano je za chorobę chroniczną, z którą człowiek zmagał się przez całe życie.
Dziś uznaje się powszechnie, że Helicobacter pylori odpowiada za 80 proc. przypadków choroby wrzodowej żołądka i 90 proc. przypadków choroby wrzodowej dwunastnicy. Odkrycie, że wrzody można leczyć zwykłymi antybiotykami, było rewolucyjną zmianą w postrzeganiu tej choroby. Równie rewolucyjne okazały się konsekwencje tego odkrycia dla pacjentów.
Badanie niezmienności praw natury, budowanie superprecyzyjnych zegarów czy pomiar za pomocą systemu nawigacji satelitarnej wypiętrzania się gór; w przyszłości - statki kosmiczne podróżujące dalej i trafiające bezbłędnie do celu - wszystko to jest możliwe dzięki badaniom tegorocznych noblistów z fizyki.
Sto lat po opublikowaniu przez Alberta Einsteina prac, które legły u podstaw mechaniki kwantowej i teorii względności, Nagroda Nobla z fizyki powędrowała do przedstawicieli optyki kwantowej. Połowa wyróżnienia przypadła Amerykaninowi Royowi Glauberowi za stworzenie tej dziedziny nauki. Drugą połową miliona euro podzielą się John Hall, również Amerykanin, oraz Niemiec Theodor Hänsch - za wykorzystanie teorii do superczułych pomiarów.
Skonstruowanie lasera w latach 60. dostarczyło specyficznego źródła światła. Poza tym, że jest ono spolaryzowane i może mieć dużą moc, jest też spójne w czasie i przestrzeni, co znaczy, że ma określony kolor i stałą różnicę faz.
Inne źródła światła emitują fale "zanieczyszczone" na różne sposoby. Laser jest czysty. Tak charakterystyczne właściwości są trudne lub wręcz niemożliwe do osiągnięcia inaczej. A jednocześnie otwierają pole do różnorodnych technik pomiaru i obserwacji. Dlatego laser znalazł szereg zastosowań, m.in. w medycynie, do odtwarzania płyt CD czy DVD, ale także w laboratoriach badawczych.
Żeby jednak projektować różnorakie eksperymenty z jego udziałem, warto wiedzieć możliwie dużo o świetle spójnym. Glauber wkrótce po pojawieniu się laserów zaproponował kwantową teorię takiego światła. - Początkowo natrafił na opozycję i można powiedzieć, że przełamywał dogmaty w środowisku, ale trwało to krótko - mówi prof. Kazimierz Rzążewski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN.
Współczesna fizyka spogląda na świat na różne sposoby. Można o tym samym przedmiocie myśleć jako o konfiguracji cząsteczek chemicznych, atomów, cząstek elementarnych... Jednak okazuje się, że niedostrzegalne drobiny pędzące z zawrotnymi prędkościami mają właściwości znacznie odbiegające od wyobrażeń zarówno Newtona, jak i Einsteina. A z takich cząstek zdaniem fizyków zbudowany jest świat. Dlatego dopóki nie powstanie Wielka Teoria Wszystkiego, posługujemy się teorią względności równolegle z teorią kwantów. Pierwsza sprawdza się przy opisie kosmosu i ogromnych prędkości, podczas gdy domeną drugiej jest mikroświat. Po nią sięgnął Glauber.
Spektroskopia, której szczególnym przypadkiem jest spektroskopia laserowa, pozwala obserwować przedmiot na podstawie emitowanego bądź odbijanego przezeń promieniowania. Czasami jest to praktycznie jedyny sposób, by dowiedzieć się czegoś o interesujących nas fragmentach rzeczywistości, zwłaszcza jeśli są tak odległe jak inne galaktyki bądź tak małe jak atomy. Jej rozwój przyczynił się do postępów w innych gałęziach nauki, a niektóre wręcz stworzył. Prof. Rzążewski wymienia informatykę kwantową - dynamicznie rozwijającą się dziedzinę, która być może pozwoli stworzyć szybsze od dotychczasowych komputery.
Dwaj pozostali nobliści - Hall i Hänsch - zostali wyróżnieni za prace nad superczułymi urządzeniami pomiarowymi, w których wykorzystano lasery. Szwedzka Akademia Nauk, która przyznała nagrody, w swoim komunikacie zwraca uwagę, że precyzyjne techniki laserowe przyczyniły się do ulepszania systemów telekomunikacji i GPS.
Ale bezpośrednie przełożenie na codzienność to tylko poboczny wynik wieloletnich badań. Najważniejsze jest to, że dzięki takiej dokładności pomiarów uzyskaliśmy wiele fundamentalnych informacji na temat budowy świata, którego jesteśmy częścią. Możemy na przykład pstrykać dokładne zdjęcia poszczególnym atomom, co ma kluczowe znaczenie dla poznania ich sekretów.
Taka rozdzielczość zdjęcia jest osiągana dzięki określaniu własności emitowanego światła oraz wysyłaniu niezmiernie krótkich impulsów. To skraca "czas migawki" i umożliwia rejestrowanie etapów złożonych reakcji zachodzących w niewiarygodnie krótkim czasie liczonym w femtosekundach (
sekundy). Obaj nagrodzeni naukowcy zdołali kilka lat temu "dostroić" taki laserowy zegar i uzyskać niewiarygodnie precyzyjne narzędzie pomiarowe. Wykorzystali do tego technikę nazwaną "grzebień częstości", w której impuls świetlny odbija się od zwierciadeł jak superszybkie wahadło. Wydaje się dziwne, że praca nad dostrajaniem instrumentów zasłużyła na takie wyróżnienie. Ale tak właśnie jest.
Za "umocnienie dzięki teorii gier naszej wiedzy dotyczącej konfliktu i kooperacji" dostali wczoraj Nagrodę Nobla z ekonomii Robert J. Aumann z Izraela, związany z Hebrajskim Uniwersytetem w Jerozolimie, i Amerykanin Thomas C. Schelling z Uniwersytetu Maryland.
Teoria gier to dział matematyki zajmujący się badaniem optymalnego zachowania w przypadku konfliktu interesów. Wywodzi się z badania gier hazardowych i taka jest też jej terminologia. Została wymyślona w latach 40. XX wieku i od tego czasu znajduje zastosowanie w wielu dziedzinach - w naukach politycznych, strategiach wojskowych, a także naukach mających związek z ekonomią: w zarządzaniu, marketingu, planowaniu strategicznym. "Graczami" są handlowcy, klienci, dyrektorzy i pracownicy oraz wiele innych podmiotów podejmujących decyzje, które pociągają za sobą skutki gospodarcze.
Wkład urodzonego w roku 1930 w Niemczech Roberta J. Aumanna (związany z Hebrajskim Uniwersytetem w Jerozolimie) do teorii gier polega między innymi na bardziej precyzyjnym rozróżnieniu między rozmaitymi rodzajami gier. Na przykład grami, które się nieustannie powtarzają, i takimi, które powtarzają się tylko czasami. Aumann doprecyzował także pojęcie subiektywnej oceny szans na wygraną. Jego najważniejsze prace to "Akceptowalny punkt w grach", "Prawie całkowicie konkurencyjna gra", "Długookresowa konkurencja" i "Irracjonalność w teorii gier".
Po otrzymaniu nagrody stwierdził: "Myślę, że teoria gier tworzy idee przydatne do rozwiązywania wszelkich konfliktów".Pytany, czy również konfliktu palestyńsko-izraelskiego, odpowiedział: "Mam nadzieję, że częściowo tak".
84-letni Thomas C. Schelling (z Uniwersytetu Maryland) zajmował się w swoim życiu zawodowym sprawami zagranicznymi, bezpieczeństwem narodowym, strategią nuklearną i kontrolą zbrojeń. Przez kilka lat piastował stanowisko Prezydenta Amerykańskiego Towarzystwa Ekonomicznego oraz należał do ekipy doradców prezydenta Eisenhowera USA w latach 1951-53. Przed kilkunastu laty otrzymał nagrodę Narodowej Akademii Nauk za pracę "Badania behawioralne odnoszące się do zapobiegania wojnom nuklearnym".
Jego najbardziej znane prace to: "Strategia konfliktu", "Wybór i konsekwencje", "Mikro motywy i makro zachowania", "Broń i wpływy", "Ekonomia międzynarodowa".
Nagroda Nobla jest najważniejszym i najbardziej znanym wyróżnieniem na świecie. Nie tylko dlatego, że jej finansowa wartość jest niebagatelna -tegoroczny laureat w dziedzinie literatury inkasuje 10 milionów koron (1,29 miliona dolarów), ale też z tego powodu, że należy do najstarszych (po raz pierwszy przyznano ją w 1901 roku), nie mówiąc już o jej sile marketingowej.