Bułhakow Michał Moskiewska noc


Michaił Bułhakow

Moskiewska noc

Czym naprawdę jest głęboka moskiewska noc — może zrozumieć jedynie bezgranicznie samotny człowiek. Rzucony w centrum Moskwy z różnych, czasem całkowicie niejasnych powodów.

Takim samotnym człowiekiem był literat Korotkow/1, stojący właśnie przy oknie koszmarnego mieszkania, znajdującego się na czwartym piętrze domu przy ulicy Sadowej/2. Korotkow patrzył w głąb tej niewyrażalnej moskiewskiej nocy, jakby chciał ją przeniknąć i zrozumieć.

Moskiewska głębia nocy pozostawała jednak nieodgadniona nawet dla tak obiecującego literata.

Gdzieś na samym jej dnie gwałcono. Rabowano. Handlowano kokainą i innym świństwem. Nie mówiąc o gorszych rzeczach.

Pewnego razu na przykład na tyłach Twerskiej/3 znaleziono sześciu niezidentyfikowanych osobników z poderżniętymi gardłami. Każdy z nich miał namalowane krwią sumiaste wąsy. Jak się potem okazało sprawcą był

1/ Wątły blondyn Korotkow jest również bohaterem Diaboliady — najprawdopodobnie to sam Bułhakow.

2/ „Przeklęte mieszkanie", „przerażająca komunalka", „wstrętni ludzie za ścianą", jedno piekło — adres: Sadowa 10 mieszkania 50". „Po wielu walkach, zameldowały mnie te kanalie." Tak pisał o Sadowej do rodziny. Miejsce to dostarczyło mu mnóstwa pomysłów do opowiadań w rodzaju: Rabkumuna Elpit nr 13. Samogonnoje morie. Zojkina kwartira, nie mówiąc już o Mistrzu i Małgorzacie. W mieszkaniu tym urządził Bułhakowa A. M. Ziemskij — mąż jego siostry Nadi.

3/ Wskaźnik przestępczości w tatach dwudziestych był bardzo wysoki. Na tyłach Twerskiej ulicy o bardzo złej sławie w niewykończonym budynku zwanym „katakumbami" zdarzało się po kilka morderstw tygodniowo nie licząc gwałtów. Dopiero w 1927 roku. po wybudowaniu wielkiego gmachu Ministerstwa Łączności i Telegrafu na Twerskiej zapanował spokój.

pewien futurysta z Odessy/4. Niezidentyfikowani kumple owych obiektów artystycznych odnaleźli rzeczonego futurystę i zrobili mu całkiem zgrabny wernisaż. Złośliwi, którzy mają sztukę za nic zaczęli rozsiewać plotki, że w tym momencie skończył się futuryzm.

Korotkow zostawił moskiewską noc swojemu losowi i wzrok jego padł na plasterek marynowanego sadła smętnie zwisający z parapetu.

— Cóż za niechluja z tej Głaszy — pomyślał Korotkow. I raz jeszcze rzucił okiem za okno. Za oknem ponad dachami zobaczył najwyraźniej dwóch unoszących się mężczyzn, z których jeden miał ogromne, białe skrzydła. Korotkow zacisnął powieki. Plasterek sadła zawstydzony zsunął się na podłogę. Właśnie w tym momencie literat odwrócił się i nastąpił na bogu ducha winny plasterek. Łomotnął głową w kant okutego kuferka, z którym pewnego dnia przywędrował do Moskwy. Rozciął sobie łuk brwiowy, nabił guza, stłukł ramię i dodatkowo naderwał ucho (okucie odstawało).

Podniósł się jednak mężnie i kontynuował pisanie przerwane kontemplacją moskiewskiej nocy.

Rankiem zbolały i opuchnięty powlókł się do redakcji „Czerwone Wczoraj" i położył na biurku naczelnego rękopis.

Redaktor przeczytał tekst uważnie, po czym skrzywił się:

— Oczywiście rozumiem wasze zaangażowanie, ale wybaczcie... Jak można pisać: ,,Ziemia dudniła pod stopami czerwonych, rewolucyjnych mas, w pełni świadomych walki i zwycięstwa".

— A cóż w tym... — zdziwił się Korotkow — a cóż w tym niewłaściwego?

Ale redaktor zamiast odpowiedzieć, zadał mu następne pytanie:

— Kiedy to się dzieje?

— W szesnastym wieku.

— Drogi towarzyszu Korotkow, nasza redakcja nie zajmuje się czerwoną prehistorią. Nasza redakcja zajmuje się czerwonym wczoraj! Pomyślcie tylko, tak na zdrowy rozsądek, gdyby te wasze masy, w tym waszym szesnastym wieku, jak to suponujecie, były w pełni świadome — to gdzie rola rewolucji? Gdyby tak było, owe — cytuję — „uświadomione masy" zrobiłyby rewolucję bez naszego udziału. Coś nie tak. Trzeba poprawić bezwarunkowo.

Korotkow wziął rękopis całkowicie załamany.

— No... no... nie należy, aż tak się przejmować. Uważam, że macie talent, ale jeszcze wymagający ukształtowania. Kto was tak urządził? — redaktor wskazał palcem na zmasakrowane oblicze literata. — Żorżyk Krótkoplujec, czyż nie mam racji?

— Ależ skąd. Ja sam.

4/ Najprawdopodobniej chodziło Bułhakowowi o Dawida Buriuka — skandalizującego futurystę, malarza i poetę, który chodził z namalowanymi czerwonymi wąsami, strzygł się w ząbki i farbował włosy na różowo, a poza tym przyjaźnił się z Majakowskim.

— Uuuuch. Nie można być tak zapalczywym. Radzę wam jak rodzonemu synowi: trzymajcie nerwy na wodzy. I pracujcie!

Korotkow udał się w kierunku swojego mieszkania, z niewzruszonym postanowieniem dokonania sugerowanych zmian, chociaż osobiście uważał. iż tekst jest bez zarzutu. Po drodze wstąpił jeszcze do kooperatywki: nabył jeden kwaszony ogórek, dwa zrazy z kaszy jaglanej i 10 deka kapusty. Ogórek przypominał przecier jabłkowy, kapusta kupkę wygotowanego siana. A zraz nie przypominały niczego. Dokupił jeszcze ćwiartkę przyzwoitej samogonu w butelce od lemoniady i bez mrugnięcia zapłacił pół miliona/5.

Na Sadowej nic się nie zmieniło. Plasterek marynowanego sadła leżał ciągle jeszcze na podłodze. Korotkow ujął go w dwa palce i wyrzucił przez okno. Zjadł, co miał zjeść. Wypił. I zasnął. Nie było to wszystko zbyt przyjemne. Ale do pewnego stopnia zrozumiałe. Natomiast późniejsze wydarzenia były całkowicie pozbawione sensu. I dość przykre, ponieważ literata Korotkowa rozbolał brzuch.

W pokoju rozmawiało dwóch mężczyzn. Jeden machał białymi skrzydłami zrobionymi z partytury „Elegijnego trio"/6. Drugi bezczelnie wskazywał ręką na Korotkowa. Był ubrany w wyświechtany garniturek z angielskiej flaneli.

— Jako literat nie jest jeszcze całkowicie opierzony — mówił skrzydlaty — ale przypadek sam w sobie interesujący.

— Nie ma co dywagować. Bierzmy go i w drogę — uciął garniturek. Pochylił się nad Korotkowem - proszę wstawać. Nie ma czasu.

Korotkow podniósł się z trudem.

Mężczyźni chwycili go pod ręce i zanim Korotkow zdążył cokolwiek powiedzieć, lecieli już ponad dachami, korzystając z głębokiej moskiewskiej nocy.

— Nazywam się Lermontow/7 ... — chuchnął Korotkowowi w ucho. Niech się pan nie obawia. Nie jesteśmy... pan rozumie, co mam na myśli.

Korotkow zrozumiał.

— Ten obok, to Rachmaninow. Jak się pan zdążył zorientować

5/ Cena faktycznie śmieszna, sam chleb mógł tyle kosztować. Jedzenie było podłe i strasznie drogie. Cała Moskwa jadła kaszę jaglaną zwaną „pszą". Kasza była przeważnie stęchła.

6/ Utwór Rachmaninowa poświęcony śmierci Czajkowskiego. Bułhakow uważał muzykę Rachmaninowa za zbędne brzęczenie.

7/ Nazwisko utworzone od „diermo" - - łajno.

właściciel wytwórni papieru nutowego. Nie bywa u nas, ale ponieważ mieszka niedaleko, często razem latamy. Sam nie dałbym rady.

Gdzieś w połowie Wozdwiżenki/8 Rachmaninow wyraźnie osłabł po czym odłączył się. Lecieli jeszcze jakiś czas w milczeniu, w końcu Lermontow ucieszył się:

— Jesteśmy na miejscu!

Był to okazały pałac zbudowany w stylu pseudomauretańskim/9, absolutnie niezrozumiałym dla moskiewskiej architektury. Wewnątrz znajdowała się w równie niejasnym stylu utrzymana sala wraz ze sceną. Sala miała kształt ikoseandru. W każdym trójkącie obramowanym hebanem były namalowane inne roślinne ornamenty.

Dermontow przecisnął Korotkowa przez tłum gości i posadził na fotelu tuż przy scenie.

Zagrzmiała muzyka i prawie tuż przed nosem Korotkowa pojawił się Kuchterman/10, a właściwie, ktoś przypominający go do złudzenia. Z towarzyszeniem chunchuzów, hurysek, huzarów i chasydów.

Poprzez barbarzyńskie dźwięki docierały do Korotkowa strzępy rozmów. Wyglądało na to, że goście zupełnie nie przejmowali się widowiskiem.

— Jest pan urodzonym ibsenistą...

— ... więc dlaczego zajmuje się pan czymś tak nieprzyzwoitym jak Kowarski/11 ...

— Ach, to pański image... Proszę go utrzymać...

— Czy nigdy nie myślał pan, aby przekazać swoje wątpliwości... Występ skończył się równie nagle jak zaczął. Zapłonęły światła.

— No... no... ależ pana urządzili — zmartwił się Dermontow.

— Sam się urządziłem — szepnął Korotkow.

— Hm... tak... rozumiem pana. Jednostka jest oczywiście niczym, ale zawsze to własna morda, nieprawdaż? Niech pan tego więcej nie robi. Tak panu powiem w zaufaniu. Masy... składają się z jednostek. Nieprawdaż?

— Nie wiem — wydusił z siebie Korotkow.

— Może mi pan wierzyć. To prawda. Idziemy!

8/ Obecnie Prospekt Kalinina.

9/ W tym przedziwnym pałacyku obecnie znajdują się Towarzystwa Przyjaźni. Zbudował go fabrykant A. A, Morozow w końcu XIX wieku. Dziwnym zbiegiem okoliczności sekretarz Towarzystwa Przyjaźni Radziecko-Polskiej nosi to samo nazwisko W lalach 1918-1928 budynek zajmował Proletkult. Odbywały się tam spotkania i dyskusje na temat: ku czemu i jaką droga powinna zmierzać sztuka. Bywali tam: Łunaczarski, Majakowski, Jesienin, Briusow, Meyerhold i Eisenstein.

10/ Przypuszczalnie chodzi tu o Eisensteina reżysera, opierającego swoje widowiska na zasadzie montażu atrakcji, łączenia biomechaniki z konstruktywizmem. Wystawiał tam: Maski gazowe. Słuchaj Moskwo!, I koń się potknie. W Fatalnych jajach Bułhakow nazywa Kuchtermanem Meyerholda.

11/ Autor podręcznika o mikroskopii i bakteriologii oraz chemii klinicznej, na którego temat Bułhakow opublikował artykuł w czasopiśmie „Medicinskij Rabotnik".

Goście przeszli galeryjkami do mazamory/12, gdzie w dzikim zaduchu podawano mazagran i rozmawiano na temat mazdeizmu.

„... że też w Moskwie są jeszcze takie miejsca... — zdziwił się Korotkow — aż się wierzyć nie chce".

Znów pojawił się Dermontow i klepnął Korotkowa w ramię. Literata przeszył straszliwy ból, aż pociemniało mu w oczach. Oblicze Dermontowa wyglądało teraz jak twarz człowieka chorego na melanemię.

— Pan się źle czuje? — spytał troskliwie Dermontow. — Ach, ta dzisiejsza kuchnia... Niech pan więcej nie rusza tego świństwa. Jest takie jedno miejsce, gdzie można zjeść zupełnie przyzwoicie. Dam panu list polecający... — szepnął konfidencjonalnie i odpłynął.

Korotkow plątał się pomiędzy zaproszonymi gośćmi. Usiłując wypatrzeć w tłumie jakąś znajomą choćby z widzenia twarz.

— Nudzimy się! — ryknął znienacka Dermontow. — Pan tu jeszcze nikogo nie zna. Ale za jakiś czas będzie się pan bawił doskonale. — Dermontow miał na sobie turkusową chlamidę, spod której wystawały okrutnie złachane spodnie z angielskiej flaneli.

— Kim są ci ludzie? — spytał Korotkow.

— To jest sama moskiewska śmietanka. Trochę jeszcze tego zostało. Niestety lekko już skwaśniała. Ale cóż — takie czasy.

— Chciałbym wyjść... — zwrócił się błagalnie do Dermontowa — nie czuję się dobrze. Rano miałem ten wypadek i dlatego... — Korotkow rozłożył bezradnie ręce.

— Spróbuję coś zrobić dla pana... Chociaż będzie to trudne. O tej porze nikt nie wychodzi. — Dermontow zniknął w tłumie i po chwili wrócił, trzymając w ręce niewielki pucharek.

— Proszę to wypić. Wszystko będzie w porządku. „Nic nie będzie w porządku — pomyślał Korotkow — ale niech tam". I wypił.

Korotkowa obudził wściekły chłód. Okno było otwarte. A na podłodze walały się kartki papieru. Ramię rwało. Kłuło w skroniach. Rżnęło w brzuchu. Łuk brwiowy palił niemiłosiernie. Korotkow był tak nieszczęśliwy, że nie miał siły zastanawiać się nad wydarzeniami minionej nocy. Podniósł się z niewyobrażalnym wysiłkiem. Pozbierał kartki. Poprawił tekst, zgodnie z uwagami redaktora i poczłapał do redakcji.

12/ Podziemny loch mauretański przeznaczony na składy. W podziemiach pałacyku Morozowa za czasów Proletkultu robiono teatralne happeningi. Obecnie sala bankietowa.

— Gdzie? — warknął szwajcar.

— Jak to gdzie? Do redakcji „Czerwone Wczoraj".

— Wczoraj być może była tu taka redakcja. Jednakowoż spóźniliście się. — Szwajcar wskazał paluchem na świeży szyld. Bił z niego w oczy napis „Czerwone Dzisiaj".

— Mimo wszystko chciałbym... — plątał się Korotkow.

— Jak chcecie. Wasza sprawa — szwajcar otworzył drzwi i obrzucając Korotkowa zjadliwym spojrzeniem, skonstatował:

— Zalaliśmy pałę, co? Z wódą nie ma żartów...

Korotkow wszedł do gabinetu redaktora. Wręczył rękopis i wstrzymał oddech.

Redaktor był w zasadzie ten sam, ale Korotkow czuł, że coś się zmieniło.

— Widzicie... — zaczął redaktor, przeglądając rękopis. — Nam potrzebna jest literatura mocno siedząca we współczesności. Zostawcie ten szesnasty wiek.

— Ale, przecież...

— Żadne „przecież". Wiecie, że mam rację. Wy macie talent, ale rację mam ja. I to jest racja „Czerwonego Dzisiaj".

— „Czerwonego Dzisiaj" — powtórzył machinalnie Korotkow.

— A coście myśleli? — Należy dotrzymywać kroku rewolucyjnym przemianom, drogi Korotkow. I pracować! Pracować! Dlaczego, na przykład nie piszecie o tym, co do was dociera szeroką rzeką faktów? Literat powinien wiedzieć wszystko. W każdym razie jak najwięcej. Musi umieć wybierać z chaosu wrażeń, z pstrokatej gmatwaniny doznań uczucia obiektywne, o znaczeniu ogólnym... Hm... tak.

— Kiedy ja właśnie...

— Oczywiście — dobre intencje. Ale zadaniem pisarza jest przekazać światu, ludziom, wszystko czym jest przepełniony ów rezerwuar zwany sercem/13). Wierzę, że potraficie!

— Tak — zgodził się Korotkow — rezerwuar.

— Popracujecie nad tym — redaktor oddał rękopis i przyjrzał się bacznie nieszczęsnemu literatowi. Jego wzrok zatrzymał się na równie nieszczęsnym łuku brwiowym. — To Żorżyk?

— Ależ skąd. To ja sam. Upadłem. Bo Głasza...

— Głasza — uśmiechnął się lubieżnie redaktor.

— To nie było tak jak myślicie...

— Dobrze, dobrze. Nie tracić czasu na jakieś tam awantury — tylko

13/ Cytat z Gorkiego z przedmowy do Antologii pisarzy proletariackich.

pisać. Rozwijać talent! — podkreślił redaktor i przestał interesować się Korotkowem.

Korotkow wyszedł na ulicę. W głowie miał jeden wielki zamęt. Ale nie aż tak wielki, aby popełnić wczorajszy błąd. Nie wstąpił do kooperatywki. ! Poszedł dalej. Wrzucił rękopis do kosza na śmieci. Jednak jego samopoczucie nie poprawiło się ani na jotę. Wręcz przeciwnie. Poczuł się wyjątkowo niedobrze. Wpłynął na to również fakt, iż zaczęły do niego docierać wrażenia minionej nocy, które to Korotkow usiłował wytłumaczyć sobie ostrym zatruciem pokarmowym.

„Literatura... — myślał rozgoryczony — czymże jest ta literatura. Wczoraj taka. Dzisiaj inna. Trudno się doprawdy zorientować".

Od stojącej w podjeździe baby kupił kilka obwarzanków, których jak zorientował się poniewczasie — nie dziobnęłaby nawet kura. Pospacerował jeszcze jakiś czas i wrócił do domu.

W mieszkaniu oczekiwał go Dermontow.

— Zapomniałem panu powiedzieć, żeby przypadkiem nie opowiadał pan za dużo. — Dermontow był bez chlamidy. W skórzanym płaszczu i cyklistówce, ale Korotkow poznał go.

— O czym mam właściwie opowiadać? — odezwał się niezbyt uprzejmie.

— Niech się pan nie dąsa. Przyniosłem coś na ząbek. Proszę tylko popatrzeć...

Korotkow rzucił okiem na stół i zdębiał. Stół był zastawiony po brzegi.

— Jedzenie przyjacielu jest również sposobem spędzania czasu. Spędzajmy go, bowiem nigdy nie wiadomo ile nam jeszcze zostało. — Dermontow popatrzył na Korotkowa w taki sposób, iż ten poczuł się nieswojo. Ale nie na tyle, aby zniechęcić się do jedzenia.

Korotkow nawet nie zwrócił uwagi na nadejście nocy.

Poczuł senność, więc przeprosił Dermontowa i położył się na łóżku. Leżał czas jakiś w odrętwieniu po czym zasnął.

Wokół niego w seledynowej poświacie przewijali się jacyś ludzie o wyłupiastych rybich oczach, wymachiwali rękami mówiąc coś czego Korotkow nie był. w stanie zrozumieć. Poprzez tłum przeciskał się w jego kierunku Dermontow:

— Jak samopoczucie mistrzu? Przepracowany?

— Prze... pra... — Korotkow był bezgranicznie zdumiony.

— Muszę szczerze przyznać, że napisał pan znakomitą rzecz. Niech pan popatrzy na nich. Są zachwyceni!

— Zachwyceni?

— Oczywiście! Czyż tego nie widać?

Korotkow rozejrzał się i już chciał powiedzieć, że nie widzi nic szczególnego, że ci wszyscy ludzie zupełnie się nim nie interesują, ale Dermontow zajął się w tym momencie jego łukiem brwiowym.

— Trzeba zdezynfekować. Stan zapalny. Od tego może zająć się mózg. Niestety jodu nie mam. Ale medycyna ludowa mówi, że plasterek marynowanego sadła jest równie dobry, o ile nie lepszy.

I zanim Korotkow zdołał zrobić cokolwiek, Dermontow przyłożył mu ów fatalny plasterek.

Korotkow zemdlał.

Pochłonęła go głęboka, moskiewska noc.

Któż może wiedzieć, czym ona jest tak naprawdę.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bulhakow Michal Fatalne jaja
Bułhakow Michał Czarny mag
Bulhakow Michal Psie serce
Bulhakow Michal Szkarlatna wyspa
Bułhakow Michał Powieść teatralna

więcej podobnych podstron