Był hrabia, dobry, szlachetny człowiek, ale nieszczęśliwy: wskutek zatrucia stracił wzrok. Przez kilka lat nie widział. Czas i klinika uleczyły go. Gdy pierwszy raz popatrzył na ogród z pokoju kliniki, zawołał: "Boże, jak Ci mam dziękować za to, że stworzyłeś tak piękny świat i że mi go dozwoliłeś znowu oglądać"! Słowa te dźwięczały jak gorąca modlitwa. Osuszył łzę wzruszenia, która mimo woli zakręciła mu się w oczach. - Kiedy człowiek urodzi się niewidomy, żaden okulista nie pomoże. Pan Jezus tak! Okulistyki się nie uczył. Nie patrzy, nie bada, środków nie szuka. W jednym momencie, bez lekarstwa i bez operacji. - "Co chcesz, abym ci uczynił? - Panie, abym przejrzał! - Idź, wiara twoja cię uzdrowiła"! - Natychmiast przejrzał i szedł za Jezusem. Cudowny lekarz - Pan Jezus! Jesteśmy pewni, że ten niewidomy do końca życia pamiętał o tym szczęśliwym momencie swego uleczenia. To dobra rzecz, widzieć. Ale czy wiemy, że prócz oczu ciała mamy...
Ks. F Ziebura Homilie - Rozważania liturgiczne na niedziele i święta A.B.C