Ziegesar蝐ily von Plotkara Wej艣cie蕆ls贸w (cz 1)


Redakcja stylistyczna Izabella Sie艅ko-Holewa

Korekta

Jolanta Gom贸艂ka Anna Tenerowicz

Ilustracja na ok艂adce

Cover Design Andrea C. Uva

Cover Photograph by Roger Moenks

Opracowanie graficzne ok艂adki Wydawnictwo Amber

Sk艂ad

Wydawnictwo Amber Druk

Wojskowa Drukarnia w 艁odzi, Sp. z o.o.

Tytu艂 orygina艂u

Gossip Girl. The Carlyles

Copyright 漏 2008 by Alloy Entertainment. All rights reserved.

For the Polish edition

Copyright 漏 2008 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 978-83-241-3154-9


Warszawa 2008. Wydanie I

Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o. 00-060 Warszawa, ul. Kr贸lewska 27 tel. 620 40 13,620 81 62

B膮d藕my sobie, ile mo偶na, obcymi. William Szekspir, Jak wam si臋 podoba t艂um. Leon Ulrich


plotkard.net

0x01 graphic

tematy na celowniku wasze e-maile zapytaj

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Zdziwieni, 偶e si臋 odzywam? No co wy? Co艣 si臋 wydarzy艂o na Upper East Side i nie mog臋 tego przemilcze膰. W mie­艣cie pojawi艂a si臋 nowa tr贸jka i to zdecydowanie zbyt 艣licz­na, 偶eby o nich nie m贸wi膰...

NAJPIERW MUSZ臉 SI臉 TROCH臉 COFN膭膯

Wszyscy wiemy, 偶e tego lata odesz艂a nasza ukochana Ave­ry Carls. Ta wspania艂omy艣lna dobrodziejka rozda艂a spor膮 cz臋艣膰 fortuny muzeom, bibliotekom i parkom tak, jak ludzie oddaj膮 sukienki z zesz艂ego sezonu do sklepu z u偶ywan膮 odzie偶膮. Mia艂a siedemna艣cie lat, gdy trafi艂a na pierwsze strony gazet - ta艅czy艂a na stolikach na pierwszym koncer­cie Elvisa w Nowym Jorku. Maj膮c dwadzie艣cia jeden wysz艂a za m膮偶 (po raz pierwszy) i przeprowadzi艂a si臋 do s艂ynnego brzoskwiniowego domu na rogu Sze艣膰dziesi膮tej Pierwszej i Park Avenue. Gdy mia艂a siedemdziesi膮t lat, nadal pi艂a szkock膮 z wod膮 sodow膮 i zawsze otacza艂y j膮 艣wie偶o 艣ci臋te bia艂e piwonie. A co najwa偶niejsze, doskonale wiedzia艂a, jak dosta膰 to, czego chcia艂a - od m臋偶贸w, od pa艅 z towarzystwa, od rz膮du stanowego, od ka偶dego. Moja pokrewna dusza.

Dlaczego to mia艂oby was obchodzi膰? Nie gor膮czkujcie si臋, zaraz do tego dojd臋. Niesforna c贸rka Avery Carls, Edie,

* plotkara.net jest t艂umaczeniem nazwy autentycznej strony interne­towej: www.gossipgirl.net (przyp. red.).



kt贸ra wiele lat temu uciek艂a na Nantucket odnale藕膰 siebie poprzez sztuk臋, zosta艂a wezwana do Nowego Jorku, 偶eby uporz膮dkowa膰 sprawy matki. S膮dz膮c po regale pe艂nym oprawionych w sk贸r臋 dziennik贸w (i sze艣ciu uniewa偶nio­nych ma艂偶e艅stwach), kt贸re starsza pani Carls zostawi艂a po sobie, porz膮dkowanie mo偶e troch臋 potrwa膰. Dlatego Edie zamkn臋艂a dom na Nantucket i wraz z pozbawionymi ojcow­skiej opieki trojaczkami przeprowadzi艂a si臋 do nies艂awne­go apartamentu na rogu Siedemdziesi膮tej Drugiej i Pi膮tej Alei.

Poznajcie Carls贸w: O, przystojniak o do艣膰 surowej uro­dzie, naga pier艣, z艂ociste w艂osy, zawsze obecne k膮piel贸wki Speedo... Jak na razie zapowiada si臋 dobrze. Nast臋pnie A, jasnoz艂ociste w艂osy, kobaltowo niebieskie oczy, bogini jak z bajki w sukienkach od Marni. No i B, skr贸t od Baby. Och, ciekawe, czy rzeczywi艣cie takie s艂odkie z niej niewini膮tko?

No i oczywi艣cie nie mo偶na zapomnie膰 o naszych starych przyjacio艂ach z Upper East Side. Oni te偶 co艣 kombinu­j膮. J widziano ostatnio, jak pi艂a gin Tanqueray na jachcie w Sagaponack. Co tam robi艂a, skoro mia艂a malowa膰 ara­beski w paryskiej Operze Garnier? Nie wytrzyma艂a presji, czy mo偶e po prostu st臋skni艂a si臋 za przysz艂ym miliarderem, J.P.? I nie zapominajmy o R z nieskazitelnymi manierami. P艂ywa艂 w basenie na dachu w Soho House, podczas gdy jego matka nagrywa艂a w艂a艣nie kawa艂ek o letnich rozryw­kach dla programu telewizyjnego Herbatka z lady Sterting. Wszyscy wiemy, 偶e Lady S nie mo偶e si臋 ju偶 doczeka膰, 偶eby zaplanowa膰 mu ba艣niowy 艣lub z jego dziewczyn膮, K, ale czy ta m艂odzie艅cza mi艂o艣膰 przetrwa? Zw艂aszcza 偶e K wi­dziano przy konfesjonale w katedrze 艣w. Patryka... M贸wi si臋, 偶e spowied藕 pomaga duszy.

Jak starzy wyjadacze potraktuj膮 tr贸jk臋 nowych na naszej wysepce? Musz臋 przyzna膰, 偶e jestem ciekawa: utrzymaj膮 si臋 na wodzie, czy p贸jd膮 na dno?

wasze e-maile

ES Kochana P!

Drogi Tr贸j k膮ciku!

Jaki艣 milion lat temu moja mama chodzi艂a do Con­stance Billard z matk膮 trojaczk贸w. Powiedzia艂a mi, 偶e przeprowadzili si臋 do miasta, bo A przespa艂a si臋 z ca艂膮 wysp膮 - z ch艂opakami i z dziewczynami! Z kolei B jest szalona, b艂yskotliwa i genialna, przy czym niezr贸wnowa偶ona psychicznie i nigdy nie pie­rze ubra艅. A O podobno p艂ywa w weekendy do Nan­tucket w samych Speedo. To prawda? Tr贸j k膮cik

0x01 graphic

Ciekawe. Z tego, co widzia艂am, A prezentuje si臋 ca艂kiem niewinnie. Ale wszyscy dobrze wiemy, 偶e wygl膮d bywa zwodniczy. Zobaczymy, czy B genial­nie poradzi sobie w mie艣cie. A co do O, Nantucket jest kawa艂ek drogi st膮d, wi臋c w膮tpi臋, 偶eby p艂yn膮艂 a偶 tam. Ale je艣li jest w stanie... to powiem ci tylko jedno: wytrzyma艂o艣膰. W艂a艣nie tego szukam w fa­cecie. P.

13 Droga P!

W艂a艣nie si臋 tu przeprowadzi艂am i po prostu kocham Nowy Jork!!!!! Jakie艣 rady, jak sprawi膰, 偶eby to by艂 najlepszy rok w moim 偶yciu? ZMa艂egoMiasteczka



Droga ZMM

Powiem ci tylko, b膮d藕 ostro偶na. Manhattan to nie­wielka wyspa, ale na pewno o niebo wspanialsza od miejsca, z kt贸rego przyby艂a艣 - niezale偶nie od tego, gdzie to jest. Niewa偶ne co robisz i gdzie jeste艣 - zawsze kto艣 ci臋 widzi. Nie sko艅czy si臋 na plotecz­kach w szkolnej sto艂贸wce. Tutaj wie艣ci trafiaj膮 do rubryki towarzyskiej albo na stron臋 Gawkera. O ile, rzecz jasna, jeste艣 do艣膰 interesuj膮ca albo wa偶na, 偶eby plotkowa膰 na tw贸j temat. Mo偶na tylko mie膰 nadziej臋. P.

Kochana P!

Za艂o偶臋 si臋, 偶e m贸wisz, 偶e odroczy艂a艣 p贸j艣cie do college'u, bo tak naprawd臋 do 偶adnego si臋 nie do­sta艂a艣. S艂ysza艂em te偶, 偶e pewien go艣膰 z ma艂p膮 jednak nie trafi艂 do West Point, i uwa偶am, 偶e to do艣膰 tajem­niczy zbieg okoliczno艣ci: on tu ci膮gle jest i ty tak偶e. Naprawd臋 jeste艣 dziewczyn膮??? A mo偶e wcale nie by艂a艣 w ostatniej klasie? Za艂o偶臋 si臋, 偶e jeste艣 jak膮艣 dziwaczn膮 trzynastolatk膮 bez cyck贸w i ludzie na­wet nie potrafi膮 powiedzie膰, czy jeste艣 dziewczyn膮, czy ch艂opakiem. Chodzi mi o to, 偶e wcale nie jeste艣 prawdziw膮 Plotkar膮. Nawet strona si臋 zmieni艂a. JeSte艣ChuckiemB

Drogi JeSte艣ChuckiemB! Po pierwsze, to si臋 nazywa odmiana i remont! Po­ogl膮daj troch臋 telewizji. Po drugie, pochlebia mi, 偶e moja obecno艣膰 przyczynia si臋 do powstawania teorii spiskowych. Przykro mi natomiast, 偶e ci臋 rozczaruj臋, ale jestem tak kobieca, jak to tylko mo偶liwe i nie ma 偶adnej ma艂pki w zasi臋gu mojego wzroku. Ile mam lat? Jak mawia艂a szacowna Avery Carls: „Prawdziwa dama nigdy nie k艂amie". R

na celowniku

Nowinki na temat nowicjuszy: O biega w Central Parku. Bez koszulki. Czy on w og贸le ma jakie艣 koszulki? Miejmy nadziej臋, 偶e nie. A przymierza srebrn膮 minisukienk臋 z ceki­nami od YSL w przymierzalni u Bergdorfa. Nikt jej nie po­wiedzia艂, 偶e w Constance obowi膮zuj膮 mundurki? Jej siostra brunetka, B, w FAO Schwarz, wtulona w faceta w ciemno­czerwonej szkolnej bluzie z Nantucket, ustawia pluszowe zwierz膮tka w niestosownych pozach i robi zdj臋cia. Wi臋c tak si臋 bawi膮 dzieciaki tam, sk膮d oni pochodz膮?

No dobra, panie, panowie, pewnie spieszycie si臋 na ostatnie zakupy przed rozpocz臋ciem roku szkolnego, albo-w przy­padku tych, kt贸rzy wyruszyli do college'ow - do czytania Owidiusza i 偶艂opania piwa PBR w swoich nowiutkich, ma­lutkich pokojach w akademikach. Nie martwcie si臋. B臋d臋 tutaj, popijaj膮c sancerre w k膮ciku w Balthazarze i donios臋 o wszystkim, co was omija. To pocz膮tek nowej ery na Up­per East Side. Widz膮c t臋 tr贸jk臋 w mie艣cie, po prostu wiem, 偶e czeka nas kolejny rok szale艅stw i niegodziwo艣ci...

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

Plotkara

witajcie w d偶ungli

Baby Carls obudzi艂a ha艂asuj膮ca 艣mieciarka, kt贸ra w艂a艣nie cofa艂a na Pi膮tej Alei. Dziewczyna potar艂a opuchni臋te oczy i spu艣ci艂a bose stopy na czerwon膮 terakot臋 tarasu. Przytuli艂a do szczup艂ej piersi czerwon膮 szkoln膮 bluz臋 z Nantucket High, kt贸ra nale偶a艂a do jej ch艂opaka.

Chocia偶 zamieszkali na samej g贸rze, na pi臋tnastym pi臋trze ponad Siedemdziesi膮t膮 Drug膮 i Pi膮t膮 Alej膮, doskonale s艂ysza艂a ha艂asy budz膮cego si臋 w dole miasta. Tu by艂o zupe艂nie inaczej ni偶 w jej starym domu w Siaconset na Nantucket, lepiej zna­nym jako Sconset, gdzie zwyk艂a zasypia膰 na pla偶y ze swoim ch艂opakiem, Tomem Devlinem. Jego rodzice prowadzili ma艂y pensjonat, a on mieszka艂 z bratem w domku dla go艣ci na pla­偶y, odk膮d sko艅czy艂 trzyna艣cie lat. Zaskoczy艂 Baby, odwiedza­j膮c j膮 w Nowym Jorku w ten weekend. Ale wyjecha艂 wczoraj wieczorem. Nie mog艂a potem zasn膮膰, wi臋c zabra艂a ko艂dr臋 na hamak na tarasie.

Spanie na 艣wie偶ym powietrzu? Jakie to... au nature 1.

Wesz艂a przez rozsuwane, przeszklone drzwi do ogromne­go apartamentu, kt贸ry najwyra藕niej teraz b臋dzie jej domem. Wielkie, pomalowane na kremowo pokoje ze l艣ni膮cymi, drew­nianymi posadzkami i ozdobnymi, marmurowymi dekoracja­mi, wcale nie wygl膮da艂y przytulnie. Baby ci膮gn臋艂a za sob膮 ko艂dr臋 Frette, wycieraj膮c ni膮 nieskaziteln膮 pod艂og臋. Sz艂a do •.ypialni siostry, Avery.

Z艂ote w艂osy Avery rozsypa艂y si臋 na blador贸偶owej podusz-cc Dziewczyna chrapa艂a jak pot艂uczony imbryk. Baby wsko­czy艂a do niej na 艂贸偶ko.

Chcia艂a to powiedzie膰 weso艂o i dziarsko, ale czu艂a si臋 oci臋偶a艂a. Nie chodzi艂o tylko o to, 偶e w zesz艂ym tygodniu ca艂a rodzina zosta艂a z korzeniami wyrwana z Nantucket. Po prostu Nowy Jork nigdy, przenigdy, nie stanie si臋 dla niej domem.

Kiedy Baby si臋 urodzi艂a, jej pojawienie si臋 zaskoczy艂o i mam臋, i po艂o偶n膮, kt贸ra my艣la艂a, 偶e Edie nosi tylko bli藕ni臋­ta. Jej brata i siostr臋 nazwano po dziadkach ze strony matki, a niespodziewane trzecie dziecko wpisano do metryki po pro­stu jako Baby. I tak ju偶 zosta艂o. Za ka偶dym razem, kiedy Baby przyje偶d偶a艂a do Nowego Jorku odwiedzi膰 babci臋, 艂atwo by艂o wyczyta膰 z jej spojrzenia, 偶e o ile bli藕ni臋ta jeszcze da艂o si臋 za­akceptowa膰, o tyle tr贸jka to zbyt du偶a liczba dzieci, zw艂aszcza dla samotnej matki. Baby zawsze by艂a zbyt niechlujna i zbyt g艂o艣na. Po prostu ju偶 samo to, 偶e istnia艂a, to by艂o za wiele i dla babci Avery, i dla Nowego Jorku.

Teraz Baby zaczyna艂a si臋 zastanawia膰, czy babcia nie mia­艂a racji. Wszystko tutaj - pocz膮wszy od pokoi identycznych jak pude艂ka, a sko艅czywszy na regularnej siatce ulic Nowego

Jorku - uosabia艂o porz膮dek i ograniczenia. Podskoczy艂a jesz­cze raz na 艂贸偶ku siostry. Avery j臋kn臋艂a sennie.

- No daj spok贸j, obud藕 si臋! - ponagla艂a Baby, chocia偶 nie by艂o jeszcze dziesi膮tej, a Avery zawsze lubi艂a d艂u偶ej pospa膰.

- Kt贸ra godzina? - Avery usiad艂a i przetar艂a oczy.

Nie mog艂a uwierzy膰, 偶e ona i Baby by艂y spokrewnione. Baby zawsze mia艂a idiotyczne pomys艂y. Na przyk艂ad uczy艂a ich psa, Chance'a, porozumiewa膰 si臋 przy pomocy mrugania. Zupe艂nie, jakby ca艂y czas chodzi艂a nawalona. Ale chocia偶 jej ch艂opak rzeczywi艣cie regularnie przypala艂, Baby nigdy ni tkn臋艂a narkotyk贸w.

Wygl膮da艂o na to, 偶e ich nie potrzebuje.

- Ju偶 po dziesi膮tej - sk艂ama艂a Baby. - Masz ochot臋 gdzie艣' wyj艣膰? Jest naprawd臋 艂adnie - namawia艂a.

Avery popatrzy艂a na spl膮tane, ciemne, d艂ugie w艂osy sio-! stry i podpuchni臋te, br膮zowe oczy i od razu wiedzia艂a, 偶e Baby przep艂aka艂a noc z powodu swojego beznadziejnego ch艂opaka. Kiedy mieszkali na Nantucket, Avery robi艂a, co mog艂a, 偶eby unika膰 Toma. Ale przez ostatni weekend nie i da艂o si臋 nie widzie膰 tego faceta. By艂 oble艣ny, pocz膮wszy od brudnych, bia艂ych, sportowych skarpetek z Gap, kt贸re zwin膮艂 i da艂 do zabawy kotu, Rothko, sko艅czywszy na przy艂apaniu go z fajk膮 wodn膮 i trawk膮 na tarasie, kiedy mia艂 na sobie tyl­ko bokserki ze 艢wi臋tym Miko艂ajem. Wiedzia艂a, 偶e Baby ceni jego autentyczno艣膰, ale czy bycie sob膮 musi oznacza膰 bycie odra偶aj膮cym?

Odpowiedzie膰 jednym s艂owem? Nie.

- Dobra, wstaj臋.

Avery wygrzeba艂a si臋 z po艣cieli z najdelikatniejszej w艂o-1 skiej bawe艂ny i wysz艂a boso na taras. Tu偶 za ni膮 Baby. Avery zmru偶y艂a oczy od s艂o艅ca. Szeroka ulica w dole by艂a pusta, tyl­ko limuzyny od czasu do czasu 艣miga艂y alejami. Dalej rozci膮­ga艂a si臋 bujna ziele艅 Central Parku. Avery z trudem dostrzeg艂a popl膮tany labirynt 艣cie偶ek wij膮cych si臋 mi臋dzy drzewami.

Siostry usiad艂y razem, ko艂ysz膮c si臋 w hamaku i spogl膮­daj膮c na wypiel臋gnowan膮 ziele艅 na tarasach i balkonach przy Pi膮tej Alei. Pustych, je艣li nie liczy膰 ogrodnik贸w. Avery wes­tchn臋艂a z zadowoleniem. Tu na g贸rze czu艂a si臋 jak kr贸lowa Upper East Side, do tej roli si臋 urodzi艂a.

Czy aby na pewno?

- Cze艣膰.

Ich brat, Owen - prawie metr dziewi臋膰dziesi膮t wzrostu, jak zwykle bez koszulki - wyszed艂 na taras z kartonikiem soku pomara艅czowego i butelk膮 szampana. Mia艂 na sobie tylko czarne k膮piel贸wki Speedo. Avery przewr贸ci艂a oczami na wi­dok brata. Mia艂 obsesj臋 na punkcie p艂ywania i z 艂atwo艣ci膮 po­trafi艂 spi膰 wszystkich, tak 偶e l膮dowali pod sto艂em, a sam nadal m贸g艂 przebiec 10 kilometr贸w.

- Macie ochot臋 na drinka?

Upi艂 艂yk soku i wyszczerzy艂 z臋by, widz膮c jak Avery krzy­wi si臋 z odraz膮. Baby pokr臋ci艂a smutno g艂ow膮, a spl膮tane w艂o­sy opad艂y jej na 艂opatki. Baby zawsze by艂a drobniutka, a teraz wygl膮da艂a wr臋cz filigranowo. Potargane, br膮zowe w艂osy stra­ci艂y ju偶 miodowe pasemka, kt贸re zawsze pojawia艂y si臋 w cza­sie pierwszych tygodni lata na Nantucket.

Westchn膮艂. O wiele 艂atwiej by艂o je zrozumie膰, gdy mia艂y po dziesi臋膰 lat, zanim sta艂y si臋 takie wycofane i tajemnicze.

Poci膮gn膮艂 soku pomara艅czowego, zastanawiaj膮c si臋, czy kiedykolwiek rozumia艂 dziewczyny. Gdyby nie to, 偶e tak trudno im si臋 oprze膰, mo偶e by sobie odpu艣ci艂 i zosta艂 mnichem. A skoro o tym mowa, jedyny pow贸d, dla kt贸re­go wsta艂 tak wcze艣nie, to z lekka pornograficzny sen, kt贸ry zmusi艂 go do wyskoczenia z 艂贸偶ka i poszukania - bez skut ku - basenu.

Sen o kim? Prosimy o wi臋cej szczeg贸艂贸w!

Odstawi艂 zamkni臋t膮 butelk臋 szampana do wielkiej donic ze stokrotkami, upi艂 jeszcze jeden 艂yk soku i wcisn膮艂 si臋 n hamak obok si贸str. Zerkn膮艂 w d贸艂 na g膮szcz drzew. Nie m贸g uwierzy膰, jaki ma艂y wydawa艂 si臋 Central Park. Z tej wysoko艣ci wszystko wydawa艂o si臋 miniaturowe. Zupe艂nie inaczej ni偶 na Nantucket, gdzie bezmiar oceanu ci膮gn膮艂 si臋 w niesko艅czo­no艣膰. Sconset by艂o najbli偶szym Portugalii i Hiszpanii miej scem w kraju i Owen zawsze si臋 zastanawia艂, jak d艂ugo mu­sia艂by tam p艂yn膮膰.

- Heeeej!

G艂os ich matki i brz臋k bransoletek w艂asnor臋cznie zrobio­nych ze srebra i turkus贸w by艂o s艂ycha膰 w ca艂ym mieszkaniu i na tarasie. Edie Carls pojawi艂a si臋 w drzwiach. Mia艂a na so bie op艂ywaj膮c膮 kszta艂ty, letni膮 sukienk臋 w niebieski wz贸r od Donny Karan, a blond w艂osy z siwymi pasemkami 艣ci臋te n pazia zaplot艂a w mn贸stwo cieniutkich warkoczyk贸w. Wygl膮­da艂a bardziej jak przestraszony je偶ozwierz ni偶 mieszkanka naj bardziej ekskluzywnej okolicy na Manhattanie.

- Bardzo si臋 ciesz臋, 偶e wszyscy tu jeste艣cie - ekscytowa艂-si臋. - Potrzebuj臋 waszej rady. Wchod藕cie.

Wskaza艂a w kierunku korytarza, a grube bransoletki za­dzwoni艂y jedna o drug膮.

Avery zachichota艂a, kiedy Owen pos艂usznie zsun膮艂 si z hamaka i podrepta艂 do mieszkania za id膮c膮 szybkim krokiem Edie. Przez ostatni tydzie艅 pe艂ni艂 funkcj臋 doradcy do spraw artystycznych matki. Co wiecz贸r by艂 na jakim艣 otwarciu wy stawy - zwykle w zat艂oczonych, pachn膮cych paczul膮 galeriach na Brooklynie lub w Queens, gdzie s膮czy艂 ciep艂e chardonnay i udawa艂, 偶e wie, o czym m贸wi.

Drogie pokoje z drewnianym parkietem, w kt贸rych kiedy艣 pewnie sta艂y szezlongi w stylu Ludwika XIV i stoliki Chip­pendale, by艂y teraz puste, je艣li nie liczy膰 kilku przechodzo­nych sztuk mebli, kt贸re Edie zdoby艂a, korzystaj膮c z rozleg艂ej 艂atki przyjaci贸艂 w 艣wiecie artystycznym. Avery natychmiast i m贸wi艂a ultranowoczesny wystr贸j od Jonathana Adlera i Ce-lei ie Kempbell, ale meble jeszcze nie przyjecha艂y. Tymczasem li lie wytrzasn臋艂a sk膮d艣 zjedzon膮 przez mole pomara艅czow膮 i .map臋, kt贸r膮 postawi艂a po艣rodku salonu. Rothko zaciekle j膮 drapa艂. To by艂o jego nowe ulubione zaj臋cie od czasu przepro­wadzki do Nowego Jorku. Wi臋kszo艣膰 ulubie艅c贸w Carls贸w lizy psy, sze艣膰 kot贸w, koza i dwa 偶贸艂wie - musia艂o zosta膰 na Nantucket. Rothko pewnie czu艂 si臋 samotny.

Ale nadszed艂 kres jego samotno艣ci. Obok Rothko sta艂a po­nad p贸艂metrowa gipsowa szynszyla, pomalowana na bladonie-biesko i owini臋ta w foli臋 b膮belkow膮.

Baby jednak pokr臋ci艂a g艂ow膮, przyciskaj膮c bluz臋 moc­niej do cia艂a. W艂a艣ciwie to podoba艂a jej si臋 ta szynszyla. Obie w r贸wnym stopniu nie pasowa艂y do tego eleganckiego miesz­kania.

- Mam plany - sk艂ama艂a.


Jakie to plany, zdecyduje, gdy tylko zniknie rodzini z oczu.

Owen patrzy艂 na figurk臋. Mia艂 wra偶enie, 偶e mruga do nie­go jednym okiem. Naprawd臋 musia艂 wyj艣膰 z tego domu.

- Ehm, musz臋 odebra膰 sprz臋t do p艂ywania.

Mgli艣cie przypomina艂 sobie jaki艣 e-mail, o tym 偶e ma ode­bra膰 str贸j od kapitana dru偶yny w szkole 艣w. Judy, nim jutro zacznie si臋 nauka.

- Powinienem si臋 tym zaj膮膰.

- No dobrze - zaszczebiota艂a Edie, kiedy Avery, Owen i Baby rozbiegli si臋 w r贸偶ne ko艅ce mieszkania.

Jutro zaczyna si臋 szko艂a. Pocz膮tek nowej ery. Edie ostro偶nie zanios艂a szynszyl臋 do swojej pracowni ar tystycznej.

- Bawcie si臋 dobrze, to wasz ostatni dzie艅 wolno艣ci! - za wo艂a艂a. Jej g艂os ni贸s艂 si臋 echem w pustym mieszkaniu.

A przecie偶 oni zawsze znajd膮 spos贸b, 偶eby si臋 dobrze ba wi膰. Nie?

najlepsze rzeczy w 偶yciu sq za darmo

Avery nie mog艂a powstrzyma膰 u艣miechu, kiedy wysz艂a / apartamentowca i ruszy艂a Pi膮t膮 Alej膮. By艂a dopiero dziesi膮-lii, ale na ulicach ju偶 roi艂o si臋 od turyst贸w i rodzin. 呕ar ostat­nich sierpniowych dni przeplata艂 si臋 z ch艂odn膮 bryz膮, kt贸ra I u/.yprawia艂a j膮 o niecierpliwe dr偶enie. Avery nie mog艂a si臋 doczeka膰, kiedy drzewa po obu stronach alei stan膮 si臋 poma-i.uiczowe, czerwone i 偶贸艂te. Nie mog艂a si臋 doczeka膰 chwili, jdy zawinie si臋 w kaszmirowy p艂aszcz od Burberry i b臋dzie 艂膮czy膰 gor膮c膮 czekolad臋 na jednej z 艂awek wzd艂u偶 surowych, i imiennych mur贸w otaczaj膮cych Central Park. Nie mog艂a si臋 doczeka膰 jutra. Pierwszego dnia w ekskluzywnej szkole dla dziewcz膮t na Manhattanie, Constance Billard, dnia kiedy jej tycie nareszcie si臋 zacznie.

Skr臋ci艂a w Madison i zatrzyma艂a si臋 przed oknem wysta­wowym butiku Calvina Kleina na rogu Sze艣膰dziesi膮tej Drugiej, /crkn臋艂a na swoje odbicie. Z d艂ugimi, pszenicznymi w艂osami, /wi膮zanymi apaszk膮 od Pucciego, i w jasnor贸偶owej w膮skiej lukience bez r臋kaw贸w od Dian臋 von Furstenberg, otulaj膮cej jej szczup艂e, wysportowane cia艂o wygl膮da艂a jak typowa miesz-l inka Upper East Side na spacerze. Na Nantucket, gdzie na



imprezy zak艂ada艂o si臋 rzeczy z we艂ny, a ca艂a zabawa sprowa dza艂a si臋 do wypicia sze艣ciopaku piwa na pla偶y, Avery zawsz czu艂a, 偶e nie jest w swoim 偶ywiole. Ale w tym roku b臋dzi inaczej. Nareszcie znalaz艂a si臋 tam, gdzie by艂o jej miejsce.

Oderwa艂a si臋 od wystawy i ruszy艂a dalej Madison Avenue. Tu偶 za Sze艣膰dziesi膮t膮 Pierwsz膮 dotar艂a do Barneys i u艣miech­n臋艂a si臋 rado艣nie, gdy wytworny, ubrany na czarno od藕wiern; przytrzyma艂 dla niej drzwi. Wchodz膮c, wzi臋艂a g艂臋boki wdech, gdy a偶 do b贸lu znajomy, unosz膮cy si臋 w powietrzu z klima­tyzator贸w zapach Creed Fleurissimo, uderzy艂 jej nozdrza. T<j by艂y ulubione perfumy jej babci i Avery praktycznie czu艂a obecno艣膰 ducha babki, kt贸ry poprowadzi艂 j膮 z dala od przy-, du偶ych zielonych torebek Marca Jacobsa w kierunku torebek prawdziwych projektant贸w.

Avery sz艂a przez luksusowy dzia艂 z torebkami, z czci膮 do­tykaj膮c krokodylej sk贸ry i mi臋kkich zamszy. Jej spojrzenie za­trzyma艂o si臋 na torbie-teczce w kolorze koniaku od Gucciego. Poczu艂a dr偶enie w brzuchu. Z艂ote sprz膮czki przypomina艂y jej star膮 skrzyni臋, kt贸r膮 zostawi艂a w domu na Nantucket. Zawsze wyobra偶a艂a sobie, 偶e t臋 skrzyni臋 straci艂a na Atlantyku jaka艣 jej dawna babcia cioteczna o b艂臋kitnej krwi, kiedy statek, kt贸rym p艂yn臋艂a, zaton膮艂 podczas jej miesi膮ca miodowego. A potem skrzyni臋 - wiele lat po romantycznej 艣mierci dalekiej ciotki - odnalaz艂 brodaty po艂awiacz homar贸w. Avery mia艂a nawyk dorabiania do wszystkiego romantycznych historii.

C贸偶, lepsze to ni偶 ssanie kciuka albo obgryzanie paznokci.

- Nadzwyczajna rzecz.

Avery us艂ysza艂a za plecami uprzejmy g艂os. Odwr贸ci艂a si臋 i spojrza艂a na sprzedawczyni臋. By艂a po czterdziestce i siwiej膮­ce w艂osy mia艂a sczesane w g艂adkiego koka.

- Jest pi臋kna - zgodzi艂a si臋 Avery, marz膮c, 偶eby sprze­dawczyni znikn臋艂a.

Chcia艂a, aby ta chwila by艂a nieska偶ona. Tylko ona i torba. I zmy艣lony po艂awiacz homar贸w?

- Limitowana seria - poinformowa艂a sprzedawczyni. We-d艂ug plakietki na piersi nazywa艂a si臋 Natalie. - W艂a艣ciwie kto艣 |.| zarezerwowa艂, ale nie odezwa艂 si臋 od tamtego czasu... Jest pani zainteresowana? - Natalie unios艂a perfekcyjnie wyregu­lowan膮 brew.

Avery pokiwa艂a g艂ow膮 jak zahipnotyzowana. Zerkn臋艂a na metk臋. Cztery tysi膮ce dolar贸w. Ale w艂a艣ciwie nie robi艂a zbyt wielu zakup贸w od przyjazdu do Nowego Jorku... i w ko艅cu od t vego Edie mia艂a nowego ksi臋gowego, Alana? Poza tym babcia powiedzia艂a jej kiedy艣, gdy Avery podziwia艂a pewn膮 ju偶 napraw-. lc wiekow膮 i bardzo klasyczn膮 torebk臋 Hermes'ego z zapi臋ciem Kelly z niezwykle bogatej babcinej kolekcji - „Torebka nigdy nie umiera. M臋偶czy藕ni owszem." Ta torebka by艂a na zawsze.

Avery i Natalie odwr贸ci艂y si臋 jednocze艣nie i ujrza艂y, id膮-c膮 po marmurowej posadzce, smuk艂膮 dziewczyn臋 z kaskad膮 kasztanowych w艂os贸w i pokryt膮 piegami cer膮. Avery zamar艂a zahipnotyzowana. Nawet w zwiewnej bia艂ej sukience Milly i wielkich okularach D&G na g艂owie dziewczyna wygl膮da艂a dok艂adnie jak balerina z obrazu Degasa, kt贸ry wisia艂 w biblio­tece babci.

- Przysz艂am po torebk臋. Przepraszam, 偶e nie odebra艂am waszych wiadomo艣ci, by艂am w Sagaponack. Telefony fatalnie lam funkcjonuj膮.

Westchn臋艂a ci臋偶ko, jakby s艂aby zasi臋g w Hamptons by艂 najstraszliwsz膮 rzecz膮 na 艣wiecie.

- Dzi臋ki, 偶e j膮 zatrzymali艣cie.


Nieznajoma wyj臋艂a torebk臋 z r膮k Avery, jakby zadaniem Avery by艂o j膮 dla niej trzyma膰. Dziewczyna zmru偶y艂a oczy i mocno chwyci艂a r膮czk臋.

- Pani musi by膰 Jack Laurent. - Natalie zacisn臋艂a usta w w膮sk膮 lini臋, odwracaj膮c si臋 do nowoprzyby艂ej. - Niestety, poniewa偶 mamy okre艣lon膮 polityk臋 w kwestii rezerwacji i zja­wi艂o si臋 paru innych zainteresowanych, obawiam si臋, 偶e ter musz臋 umie艣ci膰 pani膮 na li艣cie oczekuj膮cych.

Avery u艣miechn臋艂a si臋 wsp贸艂czuj膮co do dziewczyny, czu­j膮c lekki zawr贸t g艂owy. Nikt w Constance Billard nie b臋dzie mia艂 tej torebki. Wyda艂a si臋 o wiele cenniejsza, gdy Avery zo­baczy艂a, 偶e jest a偶 tak rozchwytywana. Poci膮gn臋艂a za r膮czk臋, ale dziewczyna nie pu艣ci艂a torebki.

- Nawet rozumiem, dlaczego potrzebujesz nowej torebki. Jack zerkn臋艂a znacz膮co na znoszon膮 torebk臋 od Louisa Vuit-

tona. Avery dosta艂a j膮 na trzynaste urodziny od babci i - jakby to ona uj臋艂a - wida膰 by艂o, 偶e torebka by艂a bardzo kochana.

- Mo偶e wpadnie ci w oko kt贸ra艣 z tych na zewn膮trz.

Avery zmru偶y艂a jeszcze bardziej niebieskie oczy i z艂apa艂a ko­niakowa torebk臋 za pasek na rami臋. Na zewn膮trz? Chodzi o tan­detne podr贸bki u sprzedawc贸w na ulicy? Odebra艂o jej mow臋.

- Wi臋c sprawa jest za艂atwiona - m贸wi艂a dalej Jack, zaci­skaj膮c mocniej r臋ce na paskach torebki Givenchy. - Mo偶emy si臋 tym zaj膮膰? - rzuci艂a wynio艣le do Natalie, a jej zielone oczy rozb艂ys艂y.

Natalie wyprostowa艂a ca艂e swoje metr sze艣膰dziesi膮t wzro­stu. Wygl膮da艂a komicznie stoj膮c mi臋dzy dziewczynami, kt贸­re patrzy艂y sobie w oczy ponad dziesi臋膰 centymetr贸w nad jej g艂ow膮.

- To jedyny egzemplarz, jaki mamy - zacz臋艂a autoryta­tywnym tonem. - To limitowana seria i do艣膰 delikatna, wi臋c jestem pewna, 偶e na pewno dojd膮 panie do porozumienia.

Pr贸bowa艂a podwa偶y膰 ich palce, zaci艣ni臋te na raczkach tor­ty-

- Nie s膮dz臋, 偶eby to by艂o potrzebne - powiedzia艂a Ave­ry i szarpn臋艂a zdecydowanie torebk臋, zaskakuj膮c tym Jack. I )/.iewczyna zatoczy艂a si臋 do przodu i pu艣ci艂a zdobycz. Ud艂aw si臋 tym, j臋dzo, pomy艣la艂a Avery, u艣miechaj膮c si臋 krzywo.

Nim Jack odzyska艂a r贸wnowag臋, Avery odesz艂a szybkim krokiem, przyciskaj膮c torebk臋 do piersi jak futbolista zmie-i/.aj膮cy z pi艂k膮 do pola punktowego. Pierwsza si臋 zjawi艂a i pierwsza wyjdzie z torebk膮, kt贸ra sprawiedliwie jej si臋 na­le偶y. Tylko dziesi臋膰 metr贸w dzieli艂o j膮 od wyj艣cia. Nie mo­fla si臋 powstrzyma膰, 偶eby nie odwr贸ci膰 si臋 i nie rzuci膰 Jack iiiumfuj膮cego spojrzenia. W jej rodzinie to by艂 odpowiednik lanca zwyci臋stwa po zdobyciu punktu. Blada twarz piegowatej dziewczyny straci艂a wszelkie 艣lady idealnej opalenizny, a jej zielone oczy wyra偶a艂y raczej zmieszanie ni偶 z艂o艣膰. Avery wy­szczerzy艂a z臋by, czuj膮c lekki zawr贸t g艂owy. Ale nagle wok贸艂 niej rozleg艂o si臋 ohydne brz臋czenie. Rozejrza艂a si臋 rozdra偶­niona, ale nie wiedzia艂a, sk膮d si臋 bierze ten ha艂as. Sz艂a dalej, Czuj膮c si臋 jak zwyci臋zca.

- Przepraszam pani膮.

Przed ni膮 pojawi艂 si臋 krzepki ochroniarz. Na plakietce / nazwiskiem mia艂 napisane „Knowledge*". Avery spojrza艂a na niego, nic nie rozumiej膮c. Pr贸bowa艂a go omin膮膰, ale z 艂a-iwo艣ci膮 zagrodzi艂 jej drog臋.

Nie by艂a pierwsz膮 dziewczyn膮, kt贸ra pr贸bowa艂a uciec / Bameys!

- Prosz臋 odda膰 mi t臋 torb臋 i b臋dzie po wszystkim - po­wiedzia艂 delikatnie i cicho pan Knowledge, 艂api膮c Avery za szczup艂膮 r臋k臋.

Czu艂a, jak z艂ote sygnety, kt贸re mia艂 na palcach, wgniataj膮 si臋 w jej opalon膮 sk贸r臋.

- Zamierza艂am za ni膮 zap艂aci膰 - upiera艂a si臋, pr贸buj膮c po­wiedzie膰 to spokojnie.

Bez s艂owa wr臋czy艂a mu torebk臋, a jej b艂臋kitne oczy zrobi­艂y si臋 wielkie z przera偶enia. Naprawd臋 pomy艣leli, 偶e chcia艂a j膮 ukra艣膰?

Natalie do艂膮czy艂a do nich, zabieraj膮c torebk臋 z r膮k ochro­niarza. Avery czu艂a, jak czerwone plamy wyskakuj膮 na jej de­kolcie i twarzy. Zawsze si臋 tak dzia艂o, gdy si臋 denerwowa艂a. Lada moment wybuchnie p艂aczem.

Kiedy to powiedzia艂a, skrzywi艂a si臋. Kasy? Brzmia艂o to tak, jakby 藕le skr臋ci艂a w markecie Target.

Pokr臋ci艂a g艂ow膮, pr贸bowa艂a wygl膮da膰 na w najwy偶szym stopniu poirytowan膮 i si臋gn臋艂a do torebki z monogramem LV. Chcia艂a wyj膮膰 nowiutk膮 kart臋 American Express z portfela w zielono-czerwone paski Gucciego. Wtedy wszyscy zoba­czyliby, 偶e to niefortunna pomy艂ka. Przeprosiliby j膮 i - 偶eby wynagrodzi膰 przykro艣ci - obrzuciliby j膮 gratisami od sklepu.

- Na szcz臋艣cie wyj艣cie jest dobrze oznaczone - odpar艂a lodowato Natalie.

Avery zauwa偶a艂a, 偶e sprzedawczyni 艣wietnie si臋 bawi. Na­talie zni偶y艂a g艂os:

- Nie martw si臋, nie powiadomimy rodzic贸w.

Obr贸ci艂a si臋 na obcasie czarnych pantofli Pr膮dy i wr贸ci艂a do Jack, kt贸ra czeka艂a z zimnym, krzywym u艣mieszkiem na irytuj膮co piegowatej twarzy.

- Po prostu musz臋 j膮 mie膰 na pierwszy dzie艅 w szkole westchn臋艂a teatralnie Jack.

Wzi臋艂a torebk臋 i przyjrza艂a si臋 jej uwa偶nie, jakby chcia艂a si臋 upewni膰, 偶e Avery nie wybrudzi艂a jej lepkimi palcami.

- Koniec zakup贸w - oznajmi艂 cicho ochroniarz, wyrywa­ne Avery z ponurego zamy艣lenia.

Dw贸ch innych ochroniarzy odprowadzi艂o j膮 do wyj艣cia na Sze艣膰dziesi膮t膮 Pierwsz膮 ulic臋.

Drzwi zamkn臋艂y si臋 za ni膮 ze st艂umionym odg艂osem.

Twarz Avery p艂on臋艂a. Pod艣wiadomie spodziewa艂a si臋, 偶e zaraz wybiegnie za ni膮 t艂um z Barneys, ale min臋艂y j膮 tylko dwie kobiety oko艂o trzydziestki. Pcha艂y czarne w贸zki Buga­boo przypominaj膮ce czo艂gi i rozmawia艂y o przedszkolach. ()d藕wierni w bia艂ych r臋kawiczkach stali przed rz臋dami luksu­sowych apartamentowc贸w. Czerwony dwupi臋trowy autobus |cchal w stron臋 Central Parku. Avery poczu艂a, 偶e wreszcie jej serce zaczyna zwalnia膰. Nikt nie mia艂 poj臋cia, kim jest, ani i o si臋 w艂a艣nie sta艂o. Poprawi艂a apaszk臋 i przesz艂a przez ulic臋 z wysoko uniesion膮 brod膮. To nie Nantucket, gdzie wszystko lozg艂aszano w niesko艅czono艣膰. To Nowy Jork, miasto, w kt贸­rym 偶yje ponad osiem milion贸w ludzi, gdzie Avery mo偶e ro­bi膰, co jej si臋 spodoba... Albo by膰, kim jej si臋 偶ywnie spodoba. I co z tego, 偶e nie dosta艂a torebki Givenchy? Nadal mia艂a nowe l.ikierki bez pi臋ty Louboutina, kt贸re kupi艂a wczoraj, i przy no­'s z ace szcz臋艣cie per艂y od babci Avery. Pewnie spokojnie jutro b臋dzie mog艂a p贸j艣膰 do Barneys i nikt jej nie pozna.

Kiedy przechodzi艂a przez Pi膮t膮 Alej臋, przystojny ch艂opak w szarej koszulce szko艂y 艣redniej Riverside i czapce Yankees l>r/.ebieg艂 obok niej, u艣miechaj膮c si臋. Odpowiedzia艂a mu



szerokim u艣miechem, trzepocz膮c wytuszowanymi rz臋sami. Jutro Avery Carls zacznie nowe 偶ycie w nowej szkole i Jack Laurent stanie si臋 odleg艂ym wspomnieniem - zasmarkana diwa, kt贸ra ukrad艂a jej torebk臋. Nikt o niej nigdy wi臋cej nie us艂yszy.

Mo偶e. Tylko 偶e dowcip polega na tym, 偶e chocia偶 Nowy Jork jest ogromnym miastem, Manhattan jest male艅k膮 wy­sp膮...

to moie by膰 pocz膮tek pi臋knej przyja藕ni

Owen Carls sta艂 przed imponuj膮cym domem z czerwonej Ceg艂y mi臋dzy Park Avenue i Madison. Z wahaniem nacisn膮艂 dzwonek obok nazwiska Sterling. W zesz艂ym tygodniu dosta艂 c mail, 偶e ma odebra膰 kostium cz艂onka dru偶yny p艂ywackiej od Rhysa Sterlinga, kapitana dru偶yny w szkole 艣w. Judy. Mimo to nieco si臋 kr臋powa艂 wpada膰 bez uprzedzenia. Czu艂 si臋 troch臋 |ak dzieciak przychodz膮cy po cukierki w Halloween.

Jakby kiedykolwiek odm贸wiono mu cukierka i to o do­wolnej porze roku!

Zadzwoni艂 raz jeszcze. W bia艂ych skrzynkach przy wej­艣ciu ros艂y 艂adne, niebieskie kwiatki. Od niechcenia si臋 po­chyli艂, 偶eby je pow膮cha膰, my艣l膮c o kim艣, komu chcia艂by da膰 te kwiaty. Kiedy zaci膮gn膮艂 si臋 s艂odkim zapachem, drzwi si臋 otworzy艂y. Sta艂a w nich kobieta w granatowej, lnianej sukien­ce ze zdumiewaj膮cymi, idealnie siwymi w艂osami, chocia偶 jej iwarz by艂a kompletnie pozbawiona zmarszczek. Wygl膮da艂a troch臋 jak Nicole Kidman w siwej peruce.

- Dzie艅 dobry - powiedzia艂a ze sztywnym, brytyjskim akcentem, uchylaj膮c drzwi i zerkaj膮c na niego pytaj膮co. -W czym mog臋 pom贸c?

- Cze艣膰. Jestem, ehm, Owen Carls... Przyszed艂em do Rhysa. Jestem nowym uczniem w dru偶ynie p艂ywackiej i chcia­艂em odebra膰 swoje rzeczy... - zacz膮艂 niezr臋cznie.

Naprawd臋 mia艂 nadziej臋, 偶e trafi艂 do w艂a艣ciwego domu. Na twarz kobiety wyp艂yn膮艂 ciep艂y u艣miech.

- Owen Carls! No oczywi艣cie, bardzo dobrze zna艂am twoj膮 babci臋. Cudowna, jedyna w swoim rodzaju kobieta.

Wprowadzi艂a Owena do rozleg艂ego holu. Czu艂 si臋 nie­zr臋cznie, trzymaj膮c kwiatek, kt贸ry zerwa艂 przed domem.

- Wiesz, 偶e kilka razy wyst膮pi艂a w programie?

Owen zmarszczy艂 brwi nie rozumiej膮c. Przed nim wznosi­艂y si臋 wspania艂e, przykryte czerwonym dywanem schody, jak­by 偶ywcem wyj臋te z Bulwaru Zachodz膮cego S艂o艅ca, jednego z ulubionych film贸w Avery. Nie mia艂 poj臋cia, o czym jest, ale Avery ogl膮da艂a go pewnie jakie艣 czterysta razy.

Herbatka z lady Sterling - powiedzia艂a surowo kobieta, jak­by go poprawia艂a. - Herbatka ze mn膮 - wyja艣ni艂a z naciskiem.

Owen nie mia艂 poj臋cia, o czym do cholery m贸wi艂a ta ko­bieta. Rzadko ogl膮da艂 telewizj臋, a je艣li ju偶, to z za艂o偶enia uni­ka艂 program贸w z „herbatk膮" w tytule.

- Mi艂o mi pani膮 pozna膰. - Wyci膮gn膮艂 niezdarnie r臋k臋. 艢ciany holu wej艣ciowego pomalowano na spokojny szaro-

be偶owy kolor. Zdobi艂y je stare obrazy przedstawiaj膮ce angiel­skie sceny z polowania na lisy. Nienagannie prezentuj膮cy si臋 ch艂opak w uprasowanych, bawe艂nianych spodniach i nieskazi­telnej, niebieskiej koszuli z kr贸tkim r臋kawem zbieg艂 po scho­dach. Wygl膮da艂, jakby si臋 wybiera艂 na pole golfowe. Owen wsadzi艂 r臋ce do kieszeni podniszczonych szort贸w Adidasa i zgarbi艂 si臋 w cienkiej, szarej koszulce Nantucket Pirates.

- Rhys! Masz go艣cia! - Lady Sterling u艣miechn臋艂a si臋 cie­p艂o do obu ch艂opc贸w. - To Owen Carls. Owen, m贸j drogi, po­wiedz prosz臋 matce, 偶e z przyjemno艣ci膮 si臋 z ni膮 spotkam. Wi-

.1 zia艂y艣my si臋 tylko raz, na przyj臋ciu dobroczynnym, a wiesz, |nk tam jest - zawo艂a艂a Lady Sterling, odchodz膮c korytarzem.

- Mi艂o ci臋 pozna膰, stary! - Rhys zdecydowanie u艣cisn膮艂 B艂o艅 Owena.

By艂 nieco ni偶szy od niego, mia艂 ciemnobr膮zowe w艂osy i piwne oczy ze z艂otymi plamkami. Otworzy艂 drzwi do szafy i wyj膮艂 bordow膮 torb臋 Speedo.

Owen przejrza艂 zawarto艣膰 i znalaz艂 sze艣膰 batonik贸w energetycznych, bordowy r臋cznik z wyhaftowanym napisem „Szko艂a 艣w. Judy" i trzy pary male艅kich k膮piel贸wek Speedo. /mieszany przy艂o偶y艂 je do bioder. By艂y jakie艣 pi臋膰 rozmiar贸w || ma艂e.

- Mi艂o by艂o ci臋 pozna膰.

Owen wrzuci艂 k膮piel贸wki do torby i odwr贸ci艂 si臋, 偶eby wyj艣膰.

Ostatnie, na co mia艂 ochot臋, to wpa艣膰 na Avery w trakcie )• oraczki zakupowej.

Rhys wygl膮da艂 na zniech臋conego.

- W porz膮dku. Owen pokr臋ci艂 g艂ow膮.

- To znaczy... mo偶e by艣my po prostu z艂apali po bajglu? I poszli do parku? - zaproponowa艂 speszony.

Chocia偶 zawsze ugania艂y si臋 za nim tabuny dziewcz膮t, ()wen nigdy nie mia艂 bliskich kumpli. I to w艂a艣nie przez dziew-. /yny. Ch艂opaki ze szko艂y na Nantucket zazdro艣cili mu wygl膮du i pewno艣ci siebie. I wiedzieli, 偶e nie maj膮 szansy na podryw, je艣li on jest w pobli偶u. Owen stara艂 si臋 tym nie przejmowa膰 i nie czu艂 si臋 samotny ani nic w tym stylu. Ale dajcie spok贸j. W ko艅cu t nie jego wina, 偶e dzia艂a jak magnes na panienki. C贸偶, nie jest 艂atwo by膰 przystojnym.

- Dla mnie spoko. - Rhys pokiwa艂 g艂ow膮 i zsun膮艂 na oczy raybany, gdy wyszli z domu i ruszyli w stron臋 parku. Po dro­dze zajrzeli do delikates贸w. Kupili bajgle i piwo.

艢niadanie mistrz贸w !

Przeszli Madison i Pi膮t膮, a kiedy weszli do parku, Rhys po­prowadzi艂 ich wij膮cymi si臋 艣cie偶kami, kieruj膮c si臋 na zach贸d. W ko艅cu zatrzymali si臋 przed kamienn膮 budowl膮 przypominaj膮c膮 zamek. Wznosi艂a si臋 dumnie nad male艅kim stawem. Mia艂a jakie艣 dwa pi臋tra wysoko艣ci i wygl膮da艂a jak 艣redniowieczna twierdza.

Dziewczyny w bikini Malia Mills opala艂y si臋 na spory trawniku, udaj膮c, 偶e s膮 w Hamptons, a upaleni ch艂opcy grali w zo艣k臋 albo bawili si臋 frisbee. To by艂o troch臋 smutne. No­wojorczykom tak bardzo brakowa艂o kontaktu z przyrod膮, 偶e musieli udawa膰, 偶e kawa艂ek trawy to pla偶a.

- Poniewa偶 mama jest Angielk膮, uzna艂em, 偶e powinni­艣my mie膰 w艂asny zamek. - Rhys wzruszy艂 z zak艂opotaniem ramionami.

Owen si臋 za艣mia艂, sadowi膮c si臋 na kamieniu, podczas gdy Rhys otworzy艂 puszk臋 Olde English, uwa偶aj膮c, 偶eby pozosta­艂o w papierowej torbie. Poda艂 j膮 Owenowi. Ch艂opak upi艂 艂yk i przyjrza艂 si臋 okolicy. Powierzchni臋 stawu pokrywa艂y stare li艣cie i zielona piana, ale na trawie obok kamiennego zamku piknikowa艂o mn贸stwo dziewcz膮t z idealn膮, sierpniow膮 opale­ni/n膮. Mimo stadka dziewczyn w lu藕no zawi膮zanych bikini, ()wen 艂apa艂 si臋 na tym, 偶e rozgl膮da si臋, czy gdzie艣 nie b艂ysn膮 bursztynowe w艂osy. Westchn膮艂 sfrustrowany.

Przez ostatnich kilka miesi臋cy, niezale偶nie od tego, gdzie by艂, my艣la艂 tylko o Kat, dziewczynie, kt贸r膮 pozna艂 na ognisku na pocz膮tku lata. Mia艂a kszta艂tn膮 figur臋, figlarne, niebieskie oczy i w艂osy w takim samym kolorze jak sier艣膰 ich golden retrievera, (!hance'a. Nie m贸g艂 oderwa膰 od niej oczu. Nim podesz艂a popro­si膰, 偶eby otworzy艂 jej piwo Corona Light, Owen ju偶 by艂 zakocha­ny po uszy. A kiedy kilka minut p贸藕niej zapyta艂a, czy pokaza艂by lej latarni臋, oboje wiedzieli, czego chc膮. Tam, na piasku, w ciem­no艣ciach, stracili dziewictwo. To by艂a najbardziej szalona, nieod­powiedzialna i niesamowita rzecz, jak膮 Owen zrobi艂 w 偶yciu.

- Jak masz na imi臋? - zapyta艂 potem, przesuwaj膮c palcem PO 艂uku jej plec贸w.

Czu艂by si臋 jak dupek, gdyby tego nie zrobi艂. Jasne, 偶e umawia艂 li臋 na prawo i lewo, ale straci膰 dziewictwo z dziewczyn膮, kt贸rej nic zna艂 cho膰by z imienia, to by艂o za du偶o nawet dla niego.

- Ma艂a podpowiedz.

Zdj臋艂a delikatn膮, srebrn膮 bransoletk臋 z wypisanymi ozdob-n;| czcionk膮 literami: Kat.

Reszt臋 nocy sp臋dzili zabawiaj膮c si臋 na pla偶y i k膮pi膮c si臋 za ka偶dym razem, kiedy si臋 za bardzo spocili. By艂a z Nowego Jorku i przyjecha艂a na Nantucket tylko na jeden dzie艅. Tak mu powie­dzia艂a. 艢wiadomo艣膰, 偶e jutro ju偶 jej nie b臋dzie, sprawia艂a, 偶e te chwile wydawa艂y si臋 jeszcze bardziej wyj膮tkowe, jakby to by艂a icgo ostatnia noc na ziemi. Nast臋pnego ranka Owen obudzi艂 si臋 na pla偶y sam. To m贸g艂by by膰 sen, gdyby na dow贸d nie zosta艂a mu srebrna bransoletka. Wyj膮艂 j膮 teraz z kieszeni szort贸w i przesun膮艂



kciukiem po nier贸wno艣ciach powierzchni. Przysun膮艂 j膮 do nos jakby jakim艣 cudem m贸g艂 poczu膰 zapach Kat.

Mia艂 ochot臋 zapyta膰 Rhysa, czy zna Kat, ale w tym mie­艣cie mieszka艂y miliony ludzi, a on nie chcia艂 wyj艣膰 na zako| chanego czuba.

Za p贸藕no.

Nie by艂o mowy, 偶eby powiedzia艂 pierwszemu poznanemu; na Manhattanie ch艂opakowi, 偶e faceci w szkole bojkotowali go za to, 偶e podrywa wszystkie dziewczyny. Znowu poci膮g­n膮艂 piwa. B膮belki podrapa艂y go w gard艂o, a s艂o艅ce sprawi艂o, 偶e! zrobi艂 si臋 艣pi膮cy.

- Manhattan to te偶 ma艂a przestrze艅 - stwierdzi艂 Rhys. - Ucz臋 si臋 z tymi samymi ch艂opakami od przedszkola.

Owen patrzy艂, jak dwie piegowate dziewczyny przesz艂y, obok nich, zgodnie wymachuj膮c torbami z zakupami. Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e reszt臋 szkolnych dni sp臋dzi w towarzystwie samych ch艂opak贸w. Na co b臋dzie patrzy艂?

- Wi臋c jak to jest 偶y膰 bez dziewczyn?

Rhys zmru偶y艂 z艂oto-br膮zowe oczy, jakby naprawd臋 si臋 za­stanawia艂 nad odpowiedzi膮.

- W porz膮dku. Moja dziewczyna chodzi do Seaton Arms, dalej przy tej samej ulicy, wi臋c to nie s膮 ci膮gle tylko faceci.

Owen westchn膮艂 z ulg膮. Wyci膮gn膮艂 si臋 na kocu, czuj膮c jak s艂o艅ce go grzeje przez T-shirt. Obok nich przebieg艂 biegacz w obcis艂ym stroju z lycry.

Rhys stan膮艂 na skale, machaj膮c na Owena, 偶eby zrobi艂 to lamo. Zdj膮艂 koszul臋, ods艂aniaj膮c wyrze藕bione mi臋艣nie brzucha i szerokie ramiona p艂ywaka. Owen wzruszy艂 ramionami i 艣ci膮g-n膮l koszulk臋. Dwie dziewczyny przegl膮daj膮ce francuskiego „Vogue'a" na pobliskiej 艂awce, zerkn臋艂y sponad pisma.

No prosz臋, prosz臋!

- Gotowy? Start!

Owen bez chwili wahania zanurkowa艂 w b艂otnistym sta­wie. Wypl膮ta艂 si臋 wodorost贸w i zacz膮艂 p艂yn膮膰 stylem dowol­nym, strasz膮c po drodze kaczki. Sun膮艂 przez wod臋 g艂adkimi, mocnymi poci膮gni臋ciami. Instynkt rywalizacji wzi膮艂 g贸r臋.

Dotar艂 do drugiego brzegu ohydnego stawu. Dysza艂 ci臋偶ko, kiedy opar艂 stopy na b艂otnistym, kl膮skaj膮cym dnie. Mia艂 wra偶e­nie, jakby pod stopami mia艂 owsiank臋 sprzed tygodnia. Zielony szlam przyklei艂 mu si臋 do ramion. Na drugim ko艅cu stawu Rhys Sta艂 na kamieniu, popijaj膮c z torby i si臋 艣miej膮c. Owen zmru偶y艂 oczy. Co do cholery? Dwie dziewczyny na 艂awce zachichota艂y.

- Ej, stary, jeste艣 naprawd臋 szybki! - krzykn膮艂 weso艂o Rhys, id膮c brzegiem do Owena.

Zza rogu zamku wybieg艂 dozorca parkowy w zielonym kombinezonie.

- Tu nie wolno p艂ywa膰! - wrzasn膮艂, szar偶uj膮c na Owena z grabiami.

Zapominaj膮c o koszulce i butach Owen pogna艂 przed siebie. Rhys dogoni艂.go na jednej z kr臋tych 艣cie偶ek w parku.

Kiedy dotarli do wyj艣cia, zatrzymali si臋 i zgi臋li w p贸艂 zJ 艣miechu. Owen wzi膮艂 otwarte piwo od Rhysa. Mo偶e 偶ycie w Nowym Jorku nie b臋dzie takie z艂e. 艢wietny kumpel, 艣liczne dziewczyny, ostre p艂ywanie - czego wi臋cej m贸g艂by chcie膰? Ej, to Manhattan. Tu zawsze chce si臋 wi臋cej.

voulez-vous coucher avec J?

Jack Laurent wsadzi艂a baletki do obowi膮zkowego, r贸偶o­wego worka ameryka艅skiej szko艂y baletowej. Zignorowa艂a pozosta艂e tancerki, pij膮ce witaminizowan膮 wod臋 i flirtuj膮ce ze indentami pierwszego roku w Fordham wok贸艂 fontanny przed I incoln Center. W tym roku Jack uczestniczy艂a w presti偶owym Ita偶u, co oznacza艂o kilka dodatkowych zaj臋膰 dziennie, w na­dziei, 偶e zostanie wybrana do wyst臋p贸w z zespo艂em. Ta艅czy艂a przez wi臋kszo艣膰 偶ycia i przychodzi艂o jej to r贸wnie naturalnie |ak oddychanie. Ale dzisiaj by艂a p贸艂 sekundy za muzyk膮. Po raz pierwszy balet wyda艂 jej si臋 trudny, a Mikhail Turneyev, dyrektor sta偶u, zauwa偶y艂 ka偶dy jej najdrobniejszy b艂膮d.

Kiedy sz艂a rozleg艂ym marmurowym placem, zauwa偶y­艂a kropl臋 krwi z p臋cherza plami膮c膮 nowiutkie, bladob艂臋kitne zamszowe pantofelki na p艂askim obcasie, kt贸re kupi艂a w Bar-ncys tego ranka.

- Cholera - mrukn臋艂a.

Ze w艣ciek艂o艣ci膮 艣ci膮gn臋艂a buty i wyrzuci艂a je do kosza. Trach.

Dla jednych 艣mie膰, dla innych skarb. Wsun臋艂a na stopy wyp艂owia艂e klapki J. Crew, kt贸re nosi­艂a w torbie, kiedy wybiera艂a si臋 na pedikiur, i usiad艂a na jednej



z niskich, kamiennych 艂awek, okalaj膮cych staw naprzeciwko Vivian Beaumont Theatre. Zerkn臋艂a na Treo i zorientowa艂a si臋, 偶e ojciec dzwoni艂 do niej trzy razy, kiedy by艂a na zaj臋ciach. Zgo­dzi艂a si臋 na lunche dwa razy w miesi膮cu w Le Cirque, w czasie kt贸rych ojciec pyta艂 j膮 o szko艂臋 i taniec, i udawa艂, 偶e interesuj膮 go odpowiedzi. Ale z zasady nie dzwonili do siebie na pogadusz-ki. Nawet nie wiedzia艂, 偶e wcze艣niej wr贸ci艂a z paryskiej szko艂y ta艅ca. I zdecydowanie nie mia艂a ochoty mu tego t艂umaczy膰.

Jack by艂a nieplanowanym dzieckiem Vivienne Restoin, s艂awnej francuskiej primabaleriny oraz Charlesa Laurenta, sze艣膰-dziesi臋cioparoletniego by艂ego ameryka艅skiego ambasadora we Francji. Vivienne zasz艂a w ci膮偶臋, kiedy mia艂a dwadzie艣cia jeden lat i - jak ch臋tnie przypomina艂a Jack - po艣wi臋ci艂a cia艂o tancerki oraz karier臋 dla swojej jedynaczki. Wyjechali z Pary偶a jako ro­dzina, tu偶 po pierwszych urodzinach Jack, ale rodzice rozwiedli si臋 ju偶 po kilku wsp贸lnych latach w Nowym Jorku. Ojciec o偶eni艂 si臋 potem (kilka razy) i teraz mieszka艂 z now膮 偶on膮 i pasierbami w West Village. Jack wyci膮gn臋艂a paczk臋 Merit贸w Ultra Light, zapali艂a jednego i zaci膮gn臋艂a si臋 z teatralnym westchnieniem.

- My艣la艂em, 偶e rzuci艂a艣 je lata temu.

Jack obr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a swojego ch艂opaka, J.P. Cash-mana id膮cego w jej kierunku. Mia艂 na sobie szorty khaki i schludn膮, r贸偶ow膮 koszul臋 Brook Brothers. W r臋ku trzyma艂 podniszczon膮 ksi膮偶k臋 - Niewygodn膮 prawd臋. W艂a艣nie wr贸ci艂 z wyprawy na biegun po艂udniowy z ojcem, tytanem handlu nieruchomo艣ciami, kt贸ry pr贸bowa艂 poprawi膰 sobie opini臋, zajmuj膮c si臋 zanieczyszczeniem 艣rodowiska. Jack szybko zga­si艂a papierosa, zgniataj膮c go obcasem klapka. J.P. nienawidzi艂 palenia i zwykle stara艂a si臋 przy nim powstrzyma膰, ale sk膮d mia艂a wiedzie膰, 偶e zaskoczy j膮, pojawiaj膮c si臋 po zaj臋ciach? I czy nie zas艂u偶y艂a sobie na male艅k膮, malusi膮 przerw臋, skoro teoretycznie nadal jeszcze trwa艂o lato?

- Cze艣膰, 艣licznotko.

J.P. przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie. Obj臋艂a jego mocne plecy i si臋 poca艂owali. Smakowa艂 imbirowymi cukierkami. Opar艂 d艂o艅 na |ftj pulchniejszym ni偶 zwykle biodrze.

Kiedy si臋 uczy艂a w paryskiej operze, nabra艂a nawyku zaja­dania croissant贸w z czekolad膮 z piekarni obok akademika.

- Masz ochot臋 na lunch? - zapyta艂 J.P, obejmuj膮c j膮 w ta­lii.

Zesztywnia艂a pod jego dotykiem. Czu艂a si臋 jak wyj膮tkowo ilusta kie艂basa w r贸偶owym trykocie.

Przej艣cie z rozmiaru zero do dw贸jki to prawdziwa tragedia.

- O ile to nie oznacza prawdziwego jedzenia - zgodzi艂a lic Jack, tul膮c si臋 do J.P.

Ruszyli, trzymaj膮c si臋 za r臋ce, Broadwayem w stron臋 Co­lumbus Circle. Na ulicach t艂oczy艂y si臋 rodziny, ciesz膮ce si臋 Ostatnim letnim weekendem, a powietrze wydawa艂o si臋 g臋ste <kI upa艂u.

Wiedzia艂a, 偶e dla kogo艣 innego mog艂oby to zabrzmie膰 偶a­艂o艣nie, ale J.P. zawsze m贸wi艂 jej, 偶e 艂adnie wygl膮da, gdy j膮 widzia艂. To by艂a pierwsza rzecz, jak膮 m贸wi艂, i w艂a艣nie to Jack najbardziej w nim uwielbia艂a.

Czy偶 kobiety nie s膮 troszk臋 egocentryczne?

- W艂a艣nie, 偶e powiedzia艂em. Przywita艂em si臋, m贸wi膮c cze艣膰, 艣licznotko". To to samo - odpowiedzia艂 J.P. prawie

na ni膮 nie patrz膮c i otwieraj膮c dla niej szklane drzwi do Time Warner Center.


Racja, pomy艣la艂a Jack. Nie cierpia艂a domaga膰 h\[ mentu, ale odk膮d wywalili j膮 z zaj臋膰 w • operze lraiuu samotne picie muscadeta w pokoju w akamdemiku, czuli che roztrz臋siona. Wr贸ci艂a wcze艣niej i sp臋=dzi艂a o stal i godnie u przyjaci贸艂ki Genevieve wrozlesg艂ej posiad艂 Maiden Lane w Hamptons. Picie Tanqirueray na pla ca艂kiem mi艂ym sposobem na zako艅czeni* e lata, ale I I rano nie sz艂o jej na zaj臋ciach, powr贸ci艂y vwsponxnionlii w Pary偶u i zrobi艂a si臋 dra偶liwa.

Pojechali wind膮 do Bouchon Bakery^, zwyk艂ego I drugim pi臋trze, i usiedli przy stoliku z wictJokiem na ('ul Circle. Samochody t艂oczy艂y si臋 na rondz::ie, tury艣ci ml wali przy fontannie po艣rodku. No dobra, b臋dzie mu IM sa艂atki przez kilka tygodni i sp臋dzi膰 par臋 godzi m i wi臋cej w studiu. I co z tego? Kocha艂 j膮 najl bardzi芦ej n wany ch艂opak w Nowym Jorku. Ich przezsnaczemkm h pobra膰, zamieszka膰 w jednym z luksusowych bu^dynl 1 偶膮cych do jego ojca, wyje偶d偶a膰 na bajeczne e waksej' pocz膮膰 od r贸wnie bajecznego 偶ycia. Ap贸kzi co on. nadszed艂 ten rok, kiedy to zrobi膮. W艂a艣nie t to!

Te偶 jaki艣 spos贸b na spalanie kalorii.

Melodia z Dziadka do orzech贸w Czajko_owski-芦ego p 艂a z r贸偶owej torby Jack. Wyj臋艂a telefon i spcojrza艂a* n lacz. Znowu ojciec. Skrzywi艂a si臋 i przerwaa艂a pofc-膮c

Wzruszy艂a ramionami i porwa艂a frytk臋 zz jego talei na jej nie zabije.

- Kiedy ostatni raz z nim rozmawia艂a艣? • - J.Pl* /.mu brwi.

lack zmarszczy艂a nos. Tylko dlatego, 偶e on sam by艂 blisko cm i pojecha艂 z nim na ca艂e lato na wypraw臋 na Antarkty-ak艂ada艂, 偶e wszyscy powinni mie膰 podobne, dobre relacje l/.icami. J.P. do wszystkiego podchodzi艂 z pozytywnym iiwieniem, co Jack uwielbia艂a, poniewa偶 to r贸wnowa偶y艂o 偶e ona dostawa艂a furii, nawet kiedy kto艣 pomyli艂 jej zamo­k艂e w Starbucks. Ale teraz wola艂a, 偶eby entuzjazm skiero-na jej osob臋. Mogliby zacz膮膰 od siedzenia w luksusowych, /anych fotelach sali kinowej w apartamencie Cashman贸w, ilaj膮c Parasolki z Cherbourga albo inny idiotyczny fran-1 film i zdejmuj膮c z siebie jedn膮 rzecz za ka偶dym razem, kto艣 zapala艂 papierosa.

Wzi臋艂a jeszcze jedn膮 frytk臋. Ju偶 sama my艣l o d艂oniach J.P j ciele sprawia艂a, 偶e robi艂a si臋 g艂odna, lim. Chyba raczej napalona?

Chod藕my st膮d - szepn臋艂a ponad stolikiem, przesuwaj膮c imi po jego opalonym udzie.

Ucieszy艂a si臋, gdy zobaczy艂a, 偶e jego br膮zowe oczy roz-ly podnieceniem. I艁achunek, prosz臋!

czarowny wiecz贸r R... albo i nie

Rhys zanurkowa艂 do basenu o d艂ugo艣ci dwudziestu pit ciu metr贸w w piwnicy domu rodzic贸w przy Osiemdziesi膮tej Czwartej, miedzy Madison i Park Avenue. Sun膮艂 przez b艂臋kit­n膮 wod臋, przecinaj膮c j膮 mocnymi ramionami. Desperacko pr贸­bowa艂 wytrze藕wie膰 po popo艂udniu sp臋dzonym na piciu z ty] nowym ch艂opakiem, Owenem Carlsem.

Czy wody nie powinno si臋 pi膰, je艣li si臋 chce wytrze wie膰?

Gdy na chwil臋 zatrzyma艂 si臋 przy drugim ko艅cu basenu, poczu艂 si臋, jakby dosta艂 choroby morskiej. Nie pomaga艂 fakt, 偶e basen wy艂o偶ono w艂oskimi kafelkami r臋cznie malowanymi w rozgwiazdy, wodorosty i o艣miornice. Mia艂 wra偶enie, jakby ton膮艂 w jakich艣 bazgro艂ach wykonanych przez niedorozwini臋­tego pi臋ciolatka.

Zerkn膮艂 na wielki, odporny na wilgo膰 zegar ponad 艁臋ko­wymi drzwiami, kt贸re oddziela艂y basen od reszty pomiesz­cze艅 sportowych w piwnicy. Si贸dma trzydzie艣ci pi臋膰. Jego dziewczyna, Kelsey, mia艂a pojawi膰 si臋 o 贸smej, a nie widzieli si臋 od czerwca. On ca艂e lato sp臋dzi艂 w Europie w posiad艂o艣ci w Walii, kt贸ra od pokole艅 nale偶a艂a do rodziny ojca. Wi臋kszo艣膰 czasu przesiedzia艂 w miejscowym pubie z kuzynami albo lata艂

<!<> Londynu prywatnym odrzutowcem na mecze pi艂ki no偶nej. Kelsey by艂a w swoim domu na Cape Cod w Orleans. Roz­mawiali przez telefon, ale rzadziej, ni偶 Rhys by sobie 偶yczy艂. Zaj臋cia i r贸偶nica czasowa sprawia艂y, 偶e ci膮gle si臋 mijali. Ona il/.woni艂a, gdy on spa艂, on, kiedy ona by艂a na pla偶y, siedzia艂a pr/.y kolacji albo po prostu jej nie by艂o. Teraz wreszcie mieli /ans臋 poby膰 razem. Rhys nie chcia艂 by膰 pijany.

Zanurzy艂 g艂ow臋 i zacz膮艂 szybko p艂yn膮膰 stylem motylko­wym. Kiedy jego mocne ramiona ci臋艂y wod臋, wpad艂 w rytm i wreszcie lepiej si臋 poczu艂. Styl motylkowy zawsze nale偶a艂 do lego ulubionych, poniewa偶 wymaga艂 si艂y i delikatno艣ci zara­zem. Trzeba by艂o jednocze艣nie wsp贸艂pracowa膰 z wod膮 i wal-i/y膰 z ni膮. Zawsze uwa偶a艂, 偶e to przypomina seks.

Nie, 偶eby mia艂 o tym jakie艣 poj臋cie.

Przez ca艂e lato Rhys my艣la艂 o obietnicy, kt贸r膮 z艂o偶yli sobie pod koniec roku, 偶e kiedy tylko znowu si臋 zobacz膮, po raz pierwszy b臋d膮 si臋 kocha膰.

Kocha膰? O rety, stary.

Rhys i Kelsey znali si臋 od przedszkola, kiedy wyl膮dowali w lej samej grupie w ekskluzywnym o艣rodku Ali Souls przy I ,exington. Wtedy zapyta艂 j膮, czy zostanie jego Walentynk膮, | lady Sterling, kt贸ra akurat nagra艂a t臋 chwil臋, ka偶dego czter­nastego lutego puszcza艂a to w swoim programie. Na powa偶nie zacz臋li ze sob膮 chodzi膰 w dziewi膮tej klasie i teraz - jak jazz i czerwone wino - stanowili nieroz艂膮czn膮 par臋.

Dzi艣 wieczorem mia艂 nadziej臋, 偶e nie b臋dzie musia艂 nic m贸wi膰. B臋d膮 tak podekscytowani tym, 偶e wreszcie si臋 widz膮, 偶e to si臋 po prostu... stanie.

- Jest tu kto? - G艂os rozleg艂 si臋 w parnym powietrzu.

Rhys zamar艂 w p贸艂 ruchu, zaskoczony widokiem Kel-ley w drzwiach. Przysz艂a wcze艣niej. Wygl膮da艂a pi臋knie. Ju偶 sam widok delikatnej, z艂otej bransoletki Me&Ro, kt贸r膮 jej podarowa艂, zwieszaj膮cej si臋 z opalonej kostki, sprawia艂, 偶 prawie go rozsadza艂o.

- Cze艣膰.

Kelsey podesz艂a do basenu, krzy偶uj膮c r臋ce na piersi. Rhy wyskoczy艂 na brzeg i obj膮艂 j膮 mocno. Jej w艂osy pachnia艂y jab 艂kami.

- Rhys! Jeste艣 mokry! - zaprotestowa艂a, u艣miechaj膮c si臋 s艂onecznie.

U艣miech ods艂ania艂 odrobin臋 nier贸wne z臋by.

- Przepraszam. Odsun膮艂 si臋, wzi膮艂 r臋cznik z 艂awki i obwi膮za艂 si臋 w pasie.

- Nie szkodzi - Kelsey mu odpu艣ci艂a, marszcz膮c leciutk zadarty nos i ca艂uj膮c go delikatnie w usta. Odsun臋艂a si臋 i wy cisn臋艂a r膮bek d艂ugiej do kolana sukienki. - Jak si臋 masz?

- W porz膮dku - mrukn膮艂 Rhys. - To znaczy teraz tak.

A przynajmniej nied艂ugo tak si臋 stanie. W sypialni mia艂 dwie butelki ch艂odz膮cego si臋 szampana. Wzi膮艂 je ze sporego zapasu ojca, bankiera. Wiedzia艂, 偶e to tania zagrywka, ale ku­pi艂 te偶 dwa tuziny r贸偶 w kwiaciarni na rogu, kiedy wraca艂 do domu z parku.

Nie ma nic lepszego ni偶 butelka piwa, 偶eby obudzi膰 w fi cecie romantyka.

- Kto pierwszy? - Unios艂a znacz膮co brew, jakby zna艂a smakowity sekret.

Rhys zapomnia艂, jak zara藕liwy jest jej entuzjazm. Ni cierpia艂 tych dziewczyn, kt贸re udaj膮, 偶e s膮 zawsze wyluzowa-ne i podchodz膮 do wszystkiego z dystansem. Kelsey by艂a ich przeciwie艅stwem. Wszystko, pocz膮wszy od Gwie藕dzistej noc w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, sko艅czywszy na karmel Jac膮uesa Torresa, wywo艂ywa艂o u niej u艣miech.

Kelsey pobieg艂a kr臋conymi schodami na parter, kt贸ry zdo­bi艂y szerokie, d臋bowe d藕wigary, dzi臋ki czemu dom Sterling贸w

B] /.ypomina艂 bardziej angielski dworek ni偶 dom na Upper East Sicie na Manhattanie. Wszystkie meble by艂y ci臋偶kie, ciemne i funkcjonalne, uratowane z r贸偶nych zamk贸w w ca艂ej Europie. Wygl膮da艂y surowo i ponuro nawet w jasny dzie艅.

Kiedy p臋dzili szerokimi, przykrytymi czerwonym dywanem •.chodami, Rhys nie m贸g艂 oderwa膰 oczu od wysportowanych, pie­gowatych 艂ydek Kelsey i szeleszcz膮cej mi臋kko sukienki. Modli艂 sic w duchu, 偶eby matka ich nie us艂ysza艂a. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebowa艂, to przyd艂uga rozmowa o trendach w艣r贸d nastolat­k贸w, kt贸ra nieodzownie sta艂aby si臋 fragmentem dzia艂u Znowu w szkole w Herbatce z lady Sterling.

Trendy w艣r贸d nastolatk贸w, czyli tracenie cnoty na 艂贸偶­ku obsypanym p艂atkami r贸偶 ze sklepu przy Siedemdziesi膮tej I )/.iewi膮tej i Madison.

Wyprzedzi艂 Kelsey na schodach i wpad艂 do swojej sypialni na drugim pi臋trze. Szybko zapali艂 bia艂e 艣wiece Bond nr 9, kt贸-i • kupi艂 na t臋 okazj臋, i pu艣ci艂 Snow Patrol na iPodzie z g艂o艣ni­kami. Przygasi艂 艣wiat艂a akurat, kiedy stan臋艂a w drzwiach.

Le偶e膰, Rhys!

- Bo偶e, nic dziwnego, 偶e jeste艣 艣wietnym p艂ywakiem. Te Nchody to niez艂e 膰wiczenie. - Kelsey westchn臋艂a teatralnie, udaj膮c, 偶e ociera pot z czo艂a.

Rhys pokiwa艂 g艂ow膮, ale by艂 zbyt zaj臋ty my艣lami o czym innym, 偶eby si臋 u艣miechn膮膰. Zwykle uwielbia艂, jak si臋 wyg艂u­pia艂a, ale teraz wola艂by, 偶eby by艂a troch臋 powa偶niejsza. Przyj­rza艂a si臋 pokojowi w p贸艂mroku.

- Co jest grane?

Zerkn臋艂a na pokryte p艂atkami r贸偶 艂贸偶ko, na g艂o艣niki i 艣wiece na parapecie. Rhys szybko zaci膮gn膮艂 zas艂ony, 偶eby letni zach贸d s艂o艅ca nie wlewa艂 si臋 do pokoju. Nagle wyda艂o mu si臋, 偶e troch臋 przesadzi艂 aran偶uj膮c romantyczn膮 noc, kiedy na zewn膮trz nadal by艂o jasno.

Przeczesa艂 palcami nadal wilgotne w艂osy, a potem speszo­ny pozwoli艂 im opa艣膰 z bok贸w, jakby nie wiedzia艂, co z nimii zrobi膰. To by艂o takie dziwaczne, sta膰 k膮piel贸wkach, podczas gdy Kelsey by艂a ubrana. Z jakiego艣' powodu wydawa艂o si臋 td niesmaczne. 呕a艂owa艂, 偶e nadal czuje si臋 lekko podchmielony i 偶e tyle wypi艂 z tym nowym ch艂opakiem.

- Chcia艂em ci pokaza膰, jak bardzo ci臋 kocham - powie­dzia艂, przyci膮gaj膮c j膮 do siebie i ca艂uj膮c.

Kiedy musn膮艂 wargami jej usta, ostatnie zdanie powr贸ci­艂o do niego w my艣lach. „Chcia艂em ci pokaza膰, jak bardzo ci臋 kocham?" Czy to nie brzmia艂o jak klasyczny przypa艂? Nagle zauwa偶y艂, 偶e woda z k膮piel贸wek zrobi艂a ka艂u偶臋 na pod艂odze z orzecha. Mia艂 nadziej臋, 偶e to nie wygl膮da, jakby si臋 zsiusia艂.

Nie ma nic bardziej seksownego od pielucho-majtek.

- To s艂odkie.

Kelsey odsun臋艂a si臋 i usiad艂a na wielkim 艂贸偶ku. Przyci膮g­n臋艂a kolana do piersi.

Delikatnie poca艂owa艂 jej ods艂oni臋te 艂opatki, zsuwaj膮c cen­tymetr po centymetrze rami膮czko sukienki. Mo偶e rzeczywi艣cie troch臋 przesadzi艂 z robieniem nastroju. W艂a艣ciwie s艂o艅ce wle­waj膮ce si臋 do pokoju by艂oby ca艂kiem mi艂e. Kelsey u艣miechn臋­艂a si臋 tajemniczo, Rhys poczu艂 w sobie nerwowe poruszenie. Zacz膮艂 ca艂owa膰 jej obojczyk i szyj臋, i wreszcie usta. To si臋 dzia艂o. Wreszcie si臋 stanie.

Rozleg艂o si臋 g艂o艣ne pukanie do drzwi.

Rhys odsun膮艂 si臋 lekko, ale nadal czu艂 gor膮cy oddech Kel-ey na policzku.

By艂 to przenikliwy g艂os lady Sterling, okraszony angiel-ikim akcentem, chocia偶 urodzi艂a si臋 i wychowa艂a w Green-wich w Connecticut, a nie w Greenwich w Wielkiej Brytanii. Kirys zastanawia艂 si臋, czy wiedzia艂a co robi膮... a raczej zamie-i zali robi膰.

- Tak, mamo - wymamrota艂, znowu obwi膮zuj膮c si臋 w pa-lie r臋cznikiem i kr臋c膮c g艂ow膮.

Jego matka uwielbia艂a Kelsey. Na szcz臋艣cie uczucie by艂o odwzajemnione. A nawet je艣li nie, to Kelsey nigdy si臋 nie skar偶y艂a. To by艂a jedna z wielu rzeczy, kt贸re w niej uwielbia艂.

Wyg艂adzi艂a sukienk臋 i za艂o偶y艂a za uszy faluj膮ce w艂osy w kolorze bursztynu.

S艂ycha膰 by艂o oddalaj膮ce si臋 kroki lady Sterling; zesz艂a schodami.

Podesz艂a do zas艂oni臋tego okna i zdmuchn臋艂a 艣wiece.

- P贸jd臋 pozabawia膰 twoj膮 mam臋. Do艂膮cz do nas, jak si臋 przebierzesz - doda艂a, ca艂uj膮c go w nos.

Rhys zdmuchn膮艂 pozosta艂e s'wiece, gdy Kelsey zamkn臋艂a za sob膮 drzwi. Czy tylko mu si臋 wydawa艂o, czy te偶 w og贸le si臋 nie zdenerwowa艂a, 偶e im przerwano? Poszed艂 do 艂azienki, odkr臋ci艂 wod臋 i pozwoli艂, 偶eby pomieszczenie wype艂ni艂a para. Mo偶e tylko to sobie wyobra偶a艂. Mo偶e nadal by艂 podpity.

Mo偶e. Ale wiadomo, 偶e masz k艂opoty, kiedy bardziej par­no jest 艂azience ni偶 w sypialni.

0x01 graphic

plotkdrd.net

lematy na celowniku wasze e-maile zapytaj

/ystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Mniej szcz臋艣liwi spo艣r贸d nas maj膮 jutro wielki, a raczej s膮dny dzie艅 - powr贸t do szko艂y. Po lecie pe艂nym imprez do pi膮tej nad innem i spaniu do czwartej popo艂udniu czas nastawi膰 budzi­ki i spakowa膰 tornistry. Kiedy b臋dziecie wyci膮ga膰 nowiutkie •.weterki TSE i zapina膰 grzeczniutkie, lakierowane pantofelki na pasek Miu Miu, pami臋tajcie: nie chodzi tylko o nauk臋.

W ko艅cu tutaj, na Upper East Side, pracujemy ci臋偶ko i r贸w-Mi. 鈻 ostro balujemy. Oto prawdziwa lista rzeczy do zrobienia pierwszego dnia szko艂y:

I. Zam贸wcie masa偶 wCornelia Day Resort na rogu Pi臋膰­dziesi膮tej Pierwszej i Pi膮tej. Wstawanie rano do szko艂y to mord臋ga po tym, jak do p贸藕niej nocy ta艅czy艂o si臋 w hotelu M.iritime w sali balowej Hiro.

,'. Za艂atwcie sobie korepetytor贸w. Przystojni ch艂opcy ze stu­di贸w medycznych s膮 rozchwytywani, wi臋c si臋 nie oci膮gaj-110! Jest mn贸stwo chwilowo niezatrudnionych i tragicznie pizeuczonych frajer贸w, ale przecie偶 chcecie te偶 kogo艣, na Kogo przyjemnie popatrze膰, nie?

|, Przygotujcie si臋 do zbli偶e艅. Niepozowane zdj臋cia do rocz­nika zawsze robi si臋 na jesieni, a wszyscy widzieli艣my, co wykopuj膮 na temat hollywoodzkich gwiazd w „E!". A prze-i lo偶 s艂awa jest nam przeznaczona, prawda?


0x08 graphic
0x08 graphic

0x08 graphic
Niekt贸rzy z was s膮 ju偶 weteranami i maj膮 w r臋ku got贸w folder z nieformalnymi fotkami. Ludzie z ostatnich klas dos konale wiedz膮, co robi膰. Ale tym, kt贸rzy dopiero zaczynaj膮, przypominam: to ten rok, kiedy ludzie wreszcie zwr贸c膮 n was uwag臋. To czas, kiedy podrobiony dow贸d ju偶 nie wy gl膮da a偶 tak bardzo na podrobiony, kiedy college nie wy daje si臋 tak odleg艂y, a szalony pi膮tek nie sprowadza si臋 do zw臋dzenia ojcu butelki ginu Bombay Sapphire i ogl膮dania starych film贸w. Czas zadba膰 o swoj膮 reputacj臋. Tylko, 偶eb; ludzie si臋 nie dowiedzieli, jak bardzo si臋 staracie!

na celowniku

Wieczorem A w mundurku idzie do Constance Billard - 膰wi czy. Wiemy, 偶e jest bardzo podekscytowana, ale to ju偶 na prawd臋... B robi sobie niestosowne zdj臋cia na tarasie apa ratem w kom贸rce. Hm, to nie jest tak odosobnione miejsce jak mo偶e jej si臋 wydawa膰. O bez koszulki na Pi膮tej Alei. I na Madison. I w moich snach. J.R z ojcem na inspekcji nowego, ekologicznego budynku wTribece. Brawo, Kapitanie Plane­to! R wyrzuca przez okno p艂atki r贸偶, prosto na Osiemdziesi膮t膮 Czwart膮. J pakuje podr臋cznik do matematyki do torby Given-chy z limitowanej serii, o kt贸rej s艂ysza艂am, 偶e jest do dostania tylko w Europie. Czy jest co艣, czego ta dziewczyna nie ma?

Wasze e-maile

E9 Kochana P!

No wi臋c s艂ysza艂am, 偶e teraz w Barneys robi膮 rewizj臋 osobist膮, bo ta laska, kt贸ra wprowadzi艂a si臋 do sta­rego mieszkania Waldorf贸w, wpakowa艂a si臋 w jaki艣 spory przekr臋t z kradzie偶ami. Podobno pr贸bowa艂a wrobi膰 J. Wiesz, co si臋 sta艂o? KlientkaBarneys

Droga KB!

C贸偶, wszyscy wiemy, 偶e w Barneys bywa, 偶e dziew­czyn臋 zasw臋dz膮 r臋ce i mo偶e nieco j膮 ponie艣膰. Ale czy nowa mia艂aby tyle odwagi, 偶eby spr贸bowa膰 co艣 ukra艣膰 i w dodatku podpa艣膰 J? P.

Droga P!

Kr臋ci艂am si臋 dzi艣 w Central Parku i widzia艂am po pro­stu przecudnego ch艂opaka w kaczym stawie. Chcia­艂abym si臋 z nim spotyka膰, ale nie wiesz, czy od tej wody cz艂owiek nie z艂apie jakiej艣 dziwnej choroby? Hipochondryczka

Droga H!

Skoro tak bardzo ci zale偶y, 偶eby si臋 z nim spotyka膰, pomy艣l, jak d艂uga musi by膰 kolejka ch臋tnych. Bar­dziej bym si臋 martwi艂a konkurencj膮 ni偶 radioaktyw­nym szlamem ze stawu. R

Kochana P!

Moi rodzice zmuszaj膮 mnie do p贸j艣cia do idiotycz­nej szko艂y dla dziewcz膮t, chocia偶 w艂a艣nie wr贸ci艂am z miesi臋cznej podr贸偶y po Europie, gdzie ludzie maj膮 tyle wolno艣ci i maj膮 kontakt ze swoj膮 seksualno艣ci膮. Jestem tak zdo艂owana, 偶e nie mam poj臋cia, co robi膰. Serio. Alienacja w艣r贸d nastolatk贸w to temat zgrany do b贸lu; nie jestem w stylu m艂odej narkomanki, nie pisz臋 poezji i zdecydowanie nie kr臋c臋 dziwacznych film贸w. Ale co mam robi膰, 偶eby przesta膰 cierpie膰? Niezadowolona

Wej艣cie Carls贸w 49

ES Droga N!

Hm, wygl膮da na to, 偶e fajna z ciebie dziewczyna. Ale masz racj臋, alienacja w艣r贸d nastolatk贸w to ograny temat. A wi臋c jeste艣 m艂oda, bogata i miejmy nadzie­j臋, nie wygl膮dasz tragicznie, chocia偶 mo偶e szybka sesja z woskiem by艂aby na miejscu, bo wiem, 偶e Europejczycy ceni膮 sobie naturalny wygl膮d. Dam ci dok艂adnie tak膮 sam膮 rad臋 jak ka偶dej szanuj膮cej si臋 pi臋ciolatce przed pierwszym dniem w ultra-eks* kluzywnym przedszkolu - znajd藕 sobie przyjaci贸艂k臋l I nie bij ch艂opc贸w na placu zabaw, no chyba 偶e aku­rat to ci臋 kr臋ci. R

Czas na sen dla urody. Wam te偶 si臋 przyda. Pami臋tajcie, jutro pierwszy dzie艅 reszty waszego 偶ycia. Wykorzystajci go dobrze.

Wiecie, 偶e mnie kochaci Plotkar

wszystko o A

- Na pewno dasz sobie rade? - Avery zapyta艂a m艂odsz膮, 鈻 Male siedem minut, siostr臋, Baby, kt贸ra s'ciskala domowej inhoty ekstra-du偶膮 porcj臋 herbaty z mlekiem i gapi艂a si臋 jak zahipnotyzowana w swoje brudne, hawajskie klapki.

Skr臋ci艂y w Madison i sz艂y w kierunku budynku z czerwo­nej ceg艂y na Wschodniej Dziewi臋膰dziesi膮tej Trzeciej, gdzie znajdowa艂a si臋 szko艂a dla dziewcz膮t Constance Billard.

- Aha - mrukn臋艂a poirytowana Baby.

W ko艅cu to jej siostra 艣wirowa艂a i zmusi艂a je do wyjs'cia t si贸dmej rano, godzin臋 przed rozpocz臋ciem zaj臋膰.

- I tak nie s膮dz臋, 偶ebym d艂ugo tam zosta艂a - doda艂a ta-bmniczo, wi膮偶膮c kr臋cone, ciemne w艂osy w niedba艂y kucyk i zwijaj膮c je w w臋ze艂.

Baby mia艂a ten rodzaj w艂os贸w, kt贸re wygl膮da艂y tym lepiej, im rzadziej sieje szczotkowa艂o. Albo my艂o. Co oznacza艂o, 偶e izadko robi艂a jedno i drugie. Gdyby Avery raz w tygodniu nie ni /膮dza艂a na ni膮 zasadzki z mgie艂k膮 u艂atwiaj膮c膮 rozczesywanie <><l Bumble and bumble oraz szczotk膮 z w艂osia Mason Pearson, i" |ii偶 dawno mia艂aby na g艂owie dredy.

Trzeba dzwoni膰 po doktora Fekkai. Szkoda tylko, 偶e nie |l /d/i na wizyty domowe.

- Mo偶esz zdj膮膰 t臋 bluz臋? 艢mierdzi. Avery spiorunowa艂a wzrokiem czerwon膮 bluz臋 Nantuckel

High, kt贸rej Baby nie chcia艂a zdj膮膰, odk膮d Tom wyjecha艂. Ave^ ry uwielbia艂a romantyzm, ale dlaczego Tom nie m贸g艂 zostawidf Baby na pami膮tk臋 czego艣 normalnego, na przyk艂ad naszyjnika! od Tiffany'ego?

- Prosz臋 - doda艂a Avery, tym razem nieco milej, widz膮c, 偶e siostra nie zamierza zdj膮膰 bluzy.

Baby zrobi艂a zeza i pokaza艂a jej j臋zyk, ale zdj臋艂a bluz臋, od­s艂aniaj膮c farbowany T-shirt Grateful Dead, pami膮tk臋 z czas贸w, gdy ich matka by艂a zapalon膮 hipisk膮. Avery westchn臋艂a sfrustro-fl wana. Czy jej siostra a偶 tak bardzo chcia艂a, 偶eby ubrane w ciul chy od projektant贸w kole偶anki od razu j膮 znienawidzi艂y? BabyJ przegrzeba艂a ogromn膮, neonowo-zielon膮 torb臋 na rami臋 Brook­lyn Industries i wyj臋艂a niebieski blezer Constance Billard.

- Robi臋 to tylko dla ciebie. - U艣miechn臋艂a si臋 promiennie do Avery, wk艂adaj膮c blezer i upychaj膮c bluz臋 do torby.

- Od razu lepiej - westchn臋艂a zadowolona Avery.

Na szcz臋艣cie blezer zas艂ania艂 ta艅cz膮ce misie na koszulce Baby.

Skr臋ci艂y na rogu Sze艣膰dziesi膮tej Trzeciej i zbli偶y艂y si臋 do dwupi臋trowego ceglanego budynku.

- Jeste艣my na miejscu - mrukn臋艂a Avery, kiedy prze­chodzi艂y przez pot臋偶ne, ciemnoniebieskie, podw贸jne drzwi! szko艂y.

Rozejrza艂a si臋 nerwowo po morzu dziewcz膮t w sp贸dnicz­kach z krepy ze l艣ni膮cymi w艂osami i 艣wie偶o rozja艣nionymi) pasemkami. Sk膮d mia艂a wiedzie膰, z kt贸r膮 z nich si臋 zaprzyja藕­ni膰? Na chwil臋 straci艂a pewno艣膰 siebie i prawie 偶a艂owa艂a, 偶el nie jest z powrotem w szkole na Nantucket, gdzie w zesz艂ym roku w g艂osowaniu wybrano j膮 najlepiej ubran膮 dziewczyn膮 i zebra艂a najwi臋cej komplement贸w w dziale pochwa艂 rocznika

• i.ii niej klasy, chocia偶 by艂a dopiero w klasie dziesi膮tej. Jakim udem ma si臋 wyr贸偶ni膰 tutaj? C贸偶, dla chc膮cego nic trudnego.

- No dobra, dziewi膮ta klaso! Za pi臋膰 minut zaczynamy wycieczk臋! - rzuci艂a tubalnym g艂osem wielka kobieta z okra­si, p艂ask膮 twarz膮 jak u szmacianej lalki. Z艂apa艂a Avery za iiuni臋 i poprowadzi艂a j膮 do grupy niskich, podenerwowanych 'l/u-wczyn, t艂ocz膮cych si臋 w k膮cie.

- Ale ja jestem w jedenastej ! - zaprotestowa艂a Avery. Wygl膮da艂a a偶 tak dziecinnie? W czarnej, sk贸rzanej opasce,

zgrabnie trzymaj膮cej blond w艂osy, w granatowych pantoflach luv. pi臋ty Louboutina i w per艂ach od babci z pewno艣ci膮 nie wygl膮da艂a a偶 tak m艂odo. Rozejrza艂a si臋 i zobaczy艂a, 偶e ka偶-ilii dziewczyna mia艂a dok艂adnie tak膮 sam膮 torebk臋 od Louisa Vuittona jak ona. Torebki praktycznie krzycza艂y: „Bez pomy-I r'! Zarumieni艂a si臋.

- Witam w Constance Billard. Jestem dyrektork膮 szko艂y, l|/y wam si臋 McLean - hukn臋艂a kobieta.

Fioletowe guziki kostiumu opina艂y si臋 na jej wielkich pier­dlach.

- Zaraz pojawi si臋 wasza przewodniczka i opowie wam • > wszystkim.

Rozkojarzona, poklepa艂a Avery po g艂owie, obr贸ci艂a si臋 na piecie i ruszy艂a za drobniutk膮 nauczycielk膮 o ciemnych, kr贸t­ko obci臋tych w艂osach.

lory tarza.

- Uciekam do toalety - postanowi艂a Avery.


Musia艂a si臋 upewni膰, 偶e jej makija偶 si臋 nie rozp艂yn膮,I, chcia艂a pomalowa膰 jeszcze raz usta, umy膰 z臋by i zerkn膮膰, czy nigdzie na g艂owie nie odstaj膮 jej wicherki.

- Za pi臋膰 minut mamy francuski! - doda艂a i pisn臋艂a ner­wowo.

Baby tylko machn臋艂a r臋k膮.

Avery stan臋艂a przed lustrem ponad rz臋dem umywalek i umy艂a r臋ce, chocia偶 nie musia艂a. Po jej prawej i lewej stad 艂y dziewczyny, kt贸re - jak zgadywa艂a - s膮 jej kole偶ankami z roku. U艣miechn臋艂a si臋 w lustrze do dziewczyny o prostej, ciemnej grzywce, kt贸ra nak艂ada艂a zdecydowanie za du偶o r贸偶u Nars. To by艂 doskona艂y odcie艅 d艂a ka偶dego, ale nie kiedy sii nim wypacykujesz.

Avery szybko wysuszy艂a r臋ce papierowym r臋cznikiem, niepewna, czy dziewczyna by艂a mi艂a, czy ca艂kowicie j膮 zig禄 norowa艂a.

Wysz艂a z 艂azienki i mia艂a jeszcze minut臋. Zerkn臋艂a na plan zaj臋膰 w r贸偶owym organizerze Filofax. Sala numer 125, zaawan­sowany francuski z madame Rogers. Sala 125 znajdowa艂a si臋 w tym korytarzu. Avery wesz艂a i min臋艂a Baby, kt贸ra siedzia艂a przy samych drzwiach. Ona zamierza艂a usi膮艣膰 z przodu i po艣rodku.

Avery si臋 u艣miechn臋艂a. Wszyscy wydawali si臋 tu tacy wyrafinowani. Ale Jack... czy to nie imi臋 tej j臋dzy z Bar-Mys? Avery spokojnie przyg艂adzi艂a blond w艂osy. To pewnie hrdzo popularne imie na Upper East Side. Jak Chloe albo Madison.

Albo Baby?

Rozwini臋ta dziewczyna zerkn臋艂a w jej kierunku wycze­kuj膮co. Avery odpowiedzia艂a u艣miechem, czuj膮c lekki zawr贸t g艂owy.

- Ukrad艂a艣 wczoraj jeszcze jakie艣 torebki? - us艂ysza艂a \\rry za sob膮.

Odwr贸ci艂a si臋 i spojrza艂a prosto w twarz swojemu odbiciu w mosi臋偶nej sprz膮czce torby od Givenchy. Powoli podnio­s膮 wzrok. Nad ni膮 sta艂a i u艣miecha艂a si臋 z g贸ry Jack Laurent w be偶owych pantoflach Christiana Louboutina i w idealnie /noszonym krepowym mundurku. Wygl膮da艂a na jeszcze wy偶-,/;| i jeszcze bardziej wredn膮 ni偶 wczoraj.

- Ehm, cze艣膰 - wymamrota艂a Avery, unikaj膮c jej wzro-

ku.

Dwa s艂owa przebieg艂y jej przez g艂ow臋: „o!" i „cholera".

- Nast臋pnym razem mo偶e wypr贸buj Barneys w New Jersey - stwierdzi艂a Jack, u艣miechaj膮c si臋 do dw贸ch dziew­czyn obok Avery. -1 musisz si臋 przesi膮艣膰, bo zaj臋艂a艣 moje miejsce.

Jack wypakowa艂a zeszyt i elegancki, srebrny d艂ugopis Montblanc z torby. Po艂o偶y艂a je na 艂awce.

- Mo偶esz usi膮艣膰 przy drzwiach, na wypadek, gdyby艣 mu-lia艂a ucieka膰 - zasugerowa艂a przes艂odzonym g艂osikiem. - Po tym, jak ukradniesz torebk臋 madame Rogers.

Z p艂on膮c膮 twarz膮 Avery wzi臋艂a torb臋 i rozejrza艂a si臋 za innym miejscem. Klasa szybko si臋 zape艂nia艂a i wolne miejsce zosta艂o tylko obok Baby, kt贸ra nie zdj臋艂a ciemnych okular贸w i drapa艂a d艂ugopisem po 艂awce. W pogniecionym blezerze, z po-1 targanymi w艂osami i w ciemnych okularach wygl膮da艂a jak Kate Moss w czasie odwyku. Avery powoli podesz艂a do niej. Kocha­艂a siostr臋, ale siedzenie razem pierwszego dnia szko艂y tr膮ci艂o nieprzystosowaniem, jakby nie mia艂y 偶adnych przyjaci贸艂.

A mia艂y?

Baby u艣miechn臋艂a si臋 do niej nieszczerze i pomacha艂a. Na Upper East Side jest pe艂no j臋dz, pomy艣la艂a.

- O co jej w艂a艣ciwie chodzi艂o? - zapyta艂a.

Avery czu艂a, 偶e wszystkie dziewczyny gapi膮 si臋 na nie. Nie tak chcia艂a si臋 pozna膰 z lud藕mi ze szko艂y.

- Nie wiem - odpowiedzia艂a szeptem.

Nie opowiedzia艂a Baby o wczorajszej katastrofie w Bar­neys, wiedz膮c, 偶e ta nigdy nie da艂aby jej o tym zapomnie膰. Wyci膮gn臋艂a czarny sweter z kaszmiru TSE i zapi臋艂a go pod szyj臋, na wypadek, gdyby mia艂a dosta膰 pokrzywki. Madame Rogers wesz艂a do sali ubrana w elegancki, czarny kostiumj Tocca. Mia艂a oko艂o sze艣膰dziesi膮tki, ale starza艂a si臋 z klas膮, jak Catherine Deneuve. Po艂o偶y艂a ksi膮偶ki na biurku i przyjrza艂a si臋 klasie pe艂nej dziewcz膮t.

- Witam ponownie - powiedzia艂a. - Jacqueline, jak za wsze mi艂o ci臋 tu widzie膰 - doda艂a, zauwa偶aj膮c Jack, siedz膮c膮 w pierwszej 艂awce po 艣rodku, praktycznie na biurku nauczy cielki. Nie spos贸b nie zauwa偶y膰 kogo艣, kto wybra艂 to miejsce, pomy艣la艂a z gorycz膮 Avery.

- Poniewa偶 mamy w klasie nowe dziewcz臋ta, zaczniemy M przedstawienia si臋 po francusku. Jack, mo偶esz robi膰 notatki na tablicy?

Jack wsta艂a.

- Oczywi艣cie. Jest jaka艣 kreda, kt贸r膮 mog艂abym pod-kra艣膰? - sykn臋艂a w stron臋 Avery i wdzi臋cznym krokiem, z ro偶­ki i艂ysanymi kasztanowymi w艂osami podesz艂a do tablicy.

Madame Rogers zauwa偶y艂a Avery i Baby i klasn臋艂a w d艂o­nie, jakby zobaczy艂a najbardziej ekscytuj膮c膮 rzecz w swoim /.yciu.

- Nos nouvelles 茅tudiantes. - zawo艂a艂a. - Peut-&re vou­lez-vous vous pr茅senter!

Avery odchrz膮kn臋艂a, staraj膮c si臋 nie robi膰 wra偶enia zbyt 芦 nluzjastycznie nastawionej. Doskonale wiedzia艂a, co powie. Przez ca艂y ranek przygotowywa艂a prezentacj臋. „Nazywam si臋 Avery Carls. W艂a艣nie przeprowadzi艂am si臋 tutaj ze Sconset, Nantucket i bardzo si臋 ciesz臋, 偶e b臋d臋 tu mieszka膰. Interesuj臋 Ni臋..."

- Peut-锚tre pourraient-elles commencer par nous parler leurs choix int茅ressants vestimentaires! - zasugerowa艂a nie­winnie Jack, nim Avery czy Baby zd膮偶y艂y powiedzie膰 cho膰by •.Iowo.

Wzi臋艂a kred臋, jakby dziewczyny mog艂y nie zauwa偶y膰 sar­kazmu i zacz膮膰 odpowiada膰.

- Quelle suka! - wyrwa艂a si臋 Baby, po cz臋艣ci kryj膮c s艂o­wa za udawanym kichni臋ciem.

Avery obr贸ci艂a si臋 gwa艂townie i spiorunowa艂a siostr臋 w/.rokiem. Czy Baby w艂a艣nie zakl臋艂a?

- Excusez-moi茂 - Arystokratyczna twarz madame Rogers poczerwienia艂a.

- Excusez-moi - u艣miechn臋艂a si臋 Baby. Szczera skrucha.

- Mais, comment dit-on suka? - ci膮gn臋艂a Baby m贸wi膮j perfekcyjnym francuskim. - Parce que je pense que c'est m meilleur mot pour d茅crire cette fille. - Wskaza艂a na Jack.

Avery przeanalizowa艂a s艂owa. Baby m贸wi艂a szybko, jak rodowita Francuzka, co naprawd臋 robi艂o wra偶enie. Tylko 偶膭 w艂a艣nie stwierdzi艂a, 偶e Jack Laurent jest suk膮.

Mrugaj膮c do Avery, spokojnym krokiem wysz艂a z sali. Avery spojrza艂a na madame Rogers. Bardzo chcia艂a napra­wi膰 to, co popsu艂a jej siostra.

Avery pokiwa艂a g艂ow膮, chocia偶 w tej chwili gotowa by艂a wyprze膰 si臋 Baby.

- A ty jeste艣?

W klasie zapad艂a cisza. Jack nadal sta艂a z kred膮 w r臋ku. luk stenotypistka na sali s膮dowej czeka艂a, kiedy ma zacz膮膰 pi­nu.

- Avery Carls. I jeszcze raz przepraszam. To nie jej wina •.k艂ama艂a.

Niech Baby wyjdzie na dziwad艂o. Przynajmniej pozo-tft艂e dziewczyny b臋d膮 jej wsp贸艂czu膰, bo musi wytrzymywa膰 I ..lrudnym" cz艂onkiem rodziny. K膮tem oka zauwa偶y艂a, 偶e na Iwarz Jack wyp艂ywa u艣miech.

- Ja te偶 chcia艂am przeprosi膰, madame Rogers - oznaj­mi艂a sztywno Jack. - Nie zdawa艂am sobie sprawy, 偶e tak j膮 /denerwuj臋. Pozna艂am Avery wcze艣niej i gdybym wiedzia艂a, 鈻 s膮 siostrami, by艂abym delikatniejsza. Wiem, 偶e Avery te偶

• n.i problemy - doda艂a, marszcz膮c z trosk膮 brwi, jakby siostry i '.u Is by艂y najsmutniejszymi istotami, jakie pozna艂a w swoim ifciu.

Reszta klasy zachichota艂a i zacz臋艂a si臋 gapi膰 na Avery.

- Prosz臋 o uwag臋! - Madame Rogers postuka艂a linijk膮

• biurko. - Nie chc臋 ju偶 s艂ysze膰 ani s艂owa od was. Zamiast go zajmiemy si臋 testem z czasownik贸w.

Dziewczyny zgodnie j臋kn臋艂y, podaj膮c sobie niebieskie ksi膮偶ki. Avery czu艂a na sobie dwadzie艣cioro par gniewnych oczu. Dziewczyna siedz膮ca przed ni膮 rzuci艂a ksi膮偶ki na jej Inwk臋. Cz臋艣膰 spad艂a na pod艂og臋. Kiedy Avery schyli艂a si臋, fceby je zebra膰, zauwa偶y艂a pospiesznie nabazgrany li艣cik wy-laj膮cy z podr臋cznika, kt贸ry by艂 przeznaczony dla dziewczyny liedz膮cej dalej w jej rz臋dzie. Ta nowa co艣 BIERZE? My艣lisz, /o blondynka te偶 jest pokr臋cona? Pod spodem by艂a odpo-Hl ied藕 dwa razy podkre艣lona na fioletowo: TAK.

Avery zgniot艂a karteczk臋 i rzuci艂a na pod艂og臋. Tyle, jesfll idzie o dobre wra偶enie. Jej 偶ycie w Constance ju偶 si臋 skori-czy艂o.

Avery - 0, Jack - 2. Ale to dopiero pierwszy dzie艅. B臋dzie jeszcze mn贸stwo okazji, 偶eby si臋 odegra膰.

w mi艂o艣ci i na wojnie wszelkie chwyty dozwolone

Owen garbi艂 si臋 w 艂awce w ma艂ej, wy艂o偶onej niebiesk膮 wyk艂adzin膮 sali do historii sztuki pani Kendall w szkole 艣w. ludy d艂a ch艂opc贸w. To by艂y ostatnie zaj臋cia przed lunchem i nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, kiedy wyskoczy z klasy i rozepnie i-uzik przyciasnego ko艂nierzyka wyprasowanej, bia艂ej koszu­li. Wierci艂 si臋 na zniszczonym, drewnianym krze艣le, a zbyt mocno wykrochmalone spodnie khaki drapa艂y go pod kola­nami.

- Czy kto艣 z was czu艂 si臋 tak kiedy艣? - zapyta艂a pani Ken­dall, m艂oda, do b贸lu nieciekawa nauczycielka historii sztuki, patrz膮c z entuzjazmem na slajd z Nawr贸ceniem 艣w. Paw艂a Ca-iavaggia.

Owen przyjrza艂 si臋 obrazowi i wyobrazi艂 sobie, jak opo­wiada o nim Kat. Ostatniej nocy znowu mu si臋 艣ni艂a i teraz nie m贸g艂 przesta膰 o niej my艣le膰. Popatrzy艂 na obraz jeszcze raz, przyjrza艂 si臋 niskiemu 艣wiat艂u s膮cz膮cemu si臋 przez okno na .w. Paw艂a. Tak to wtedy czu艂. W jednej chwili by艂 po prostu sob膮, a w drugiej ujrza艂 j膮 i... Bo偶e, ale by艂 napalony.

- Panie Carls, zechcia艂by pan powiedzie膰 co艣 o najbar­dziej charakterystycznych cechach techniki Caravaggia?

- Chyba Duke by wola艂 - wymamrota艂 Owen, zerkaj膮c na nadzwyczaj chudego Duke'a Randalla, kt贸ry wymachiwa艂 r臋k膮 w powietrzu jak wariat.

Ju偶 zd膮偶y艂 us艂ysze膰, 偶e wi臋kszo艣膰 ch艂opak贸w podkochujc si臋 w pani Kendall. Kr膮偶y艂y nawet plotki, 偶e zaprasza ulubie艅­c贸w do swojego gabinetu na „dodatkowe zaj臋cia". Nie m贸g艂 uwierzy膰, 偶e koledzy byli tak zdesperowani, 偶eby fantazjowa膰* o nauczycielkach. Co najmniej sze艣膰 sztywnych w艂osk贸w wjff rasta艂o jej z pieprzyka w kszta艂cie gruszki na brodzie.

Cudo.

Kiedy Duke - ca艂e metr sze艣膰dziesi膮t pi臋膰 - podszed艂 do wielkiego, bia艂ego ekranu na przodzie klasy, rozbrzmia艂 dzwo­nek, sygnalizuj膮c koniec lekcji.

- No dobrze, panowie. Pami臋tajcie, w sztuce, jak w 偶yciu, wszystko kr臋ci si臋 wok贸艂 po偶膮dania! - Pani Kendall klasn臋艂a w d艂onie, rumieni膮c si臋 przy tym mocno.

Rhys zatrzyma艂 si臋 przy 艂awce Owena, kt贸ry w艂a艣nie si臋 pakowa艂.

- Masz ochot臋 wyskoczy膰 po co艣 do jedzenia? - zapropo­nowa艂 przyja藕nie.

- Jasne.

Razem wyszli z klasy. Na korytarzu pe艂no by艂o ch艂opak贸w w identycznych niebieskich blezerach ze z艂otymi guzikami.

- Dobra, p贸jd臋 do szafki. Zaraz wracam. Rhys skr臋ci艂 w prawo. Owen szed艂 dalej korytarzem

Zerkn膮艂 na dw贸ch niskich ch艂opak贸w po obu stronach jego 艣wie偶o pomalowanej na szaro szafki. Wygl膮dali, jakby wyL bierali si臋 na spotkanie na Wall Street, a nie na zaj臋cia z ma|T my. Jego kom贸rka zabrz臋cza艂a, kiedy wyci膮gn膮艂 j膮 z kiesze­ni. Mia艂 nadziej臋, 偶e Kat jakim艣 cudem odkry艂a jego numer telefonu.

A co powiesz na imi臋, tak na pocz膮tek?

NAJGORSZY DZIE艃 W MOIM 呕YCIU brzmia艂a wiadomo艣膰 ml Avery. U艣miechn膮艂 si臋 szeroko, znaj膮c sk艂onno艣膰 siostry do przesady. Pewnie odkry艂a, 偶e w szafkach nie ma suszarek albo ro艣 w tym stylu. Opar艂 si臋 o ch艂odny metal i zerkn膮艂 na kory­tarz. Jego wzrok pad艂 na czyje艣 nogi. Dziewcz臋ce nogi. Przesu-m wzrokiem po znajomych kszta艂tach, w g贸r臋 po piegowatych udach, na si臋gaj膮c膮 przed kolana sp贸dniczk臋 w kratk臋 i bia艂膮, wykrochmalon膮 koszul臋. I wtedy j膮 zobaczy艂.

Kat.

Mira偶 szed艂 w jego kierunku i Owen krzykn膮艂 mimo woli:

- Kat!

Zerkn臋艂a zaskoczona i nagle na jej twarz wyp艂yn膮艂 pro­mienny u艣miech. Jej bursztynowe w艂osy l艣ni艂y, a niebieskie oczy by艂y 偶ywe i b艂yszcz膮ce. Nawet w szarym, jarzeniowym Iwietle szkolnego korytarza wygl膮da艂a promiennie.

- Rhys! - pisn臋艂a.

Owen si臋 obr贸ci艂. Przyjaciel w艂a艣nie wyszed艂 zza rogu.

- Cze艣膰! - Rhys obj膮艂 Kat. Owen patrzy艂 na to i czu艂 si臋, lakby obserwowa艂 wypadek samochodowy. - Owen, to moja (l/.iewczyna, Kelsey - przedstawi艂 j膮 Rhys, obejmuj膮c za smu-k le ramiona.

Owen popatrzy艂 na dziewczyn臋. To by艂a Kat. Jego Kat. Albo, hm, Kelsey.

Rhys patrzy艂 to na jedno, to na drugie. Kelsey wygl膮da艂a, lakby zobaczy艂a ducha.

Ducha minionych wakacji?

Czu艂 si臋 tak, jakby pr贸bowa艂 m贸wi膰 pod wod膮. Co tu do cholery by艂o grane?

- Mi艂o ci臋 pozna膰 - powiedzia艂a Kat, wpatruj膮c si臋 w swoje stopy.

Owen wiedzia艂, 偶e nie mo偶e na ni膮 patrze膰. Nie chcia艂 wi­dzie膰, jak jej szaroniebieskie oczy patrz膮 na Rhysa w taki sam spos贸b, w jaki przygl膮da艂a mu si臋 tamtej nocy na pla偶y. K艂a­ma艂a, kiedy powiedzia艂a, 偶e to by艂 jej pierwszy raz?

- Wi臋c chyba p贸jd臋 na lunch razem z Kat... Przepraszam, 偶e ci臋 tak wystawiam - powiedzia艂 Rhys, kompletnie nie艣wiado­my, 偶e Owen i Kelsey gapi膮 si臋 w ten sam punkt na pod艂odze.

Przysun膮艂 d艂o艅 Kelsey do ust i poca艂owa艂, jakby chcia艂 wszystkim pokaza膰, jak bardzo j膮 kocha.

- Ej, mo偶emy st膮d wyj艣膰? - szepn臋艂a nerwowo Kelsey. ] Rhys poczu艂 jej oddech na uchu. Przypomnia艂o mu to po­przedni wiecz贸r i z艂apa艂 si臋 na tym, 偶e troch臋 go to podnieci­艂o, chocia偶 by艂a dopiero dwunasta trzydzie艣ci i stali w艂a艣nie w ponurym korytarzu szkolnym z szarymi szafkami.

- Jasne - odpar艂 ochoczo i dopiero wtedy zauwa偶y艂, 偶e jego dziewczyna poblad艂a. - Dobrze si臋 czujesz?

Zatroskany dotkn膮艂 jej czo艂a. Mo偶e dopad艂a j膮 jaka艣 cho­roba.

- Aha. - Kelsey wzruszy艂a ramionami i wygi臋艂a w u艣mie­chu pe艂ne usta. - Wiesz, pierwszy dzie艅 szko艂y, denerwuj臋 si臋. 1

Szko艂膮, a mo偶e zdrad膮?

Rhys i Kelsey ruszyli w kierunku betonowych schod贸w 艣w. Judy i skr臋cili w East End Avenue. Nie pytaj膮c, Rhys zatrzyma艂 si臋 ko艂o sprzedawcy na rogu i kupi艂 im po kubku kawy, czarna dla siebie oraz z podw贸jnym s艂odzikiem i jednoprocentowym mlekiem dla niej. Rhys zawsze czu艂 si臋 troch臋 bardziej m臋sko, Idy m贸g艂 si臋 o ni膮 zatroszczy膰, nawet je艣li chodzi艂o o drobiazgi.

Czego wi臋cej mo偶na oczekiwa膰 od faceta?

Bez s艂owa podeszli do drewnianej 艂awki w parku Carl Schurz i usiedli twarz膮 do East River. W parku by艂o pusto, nie licz膮c starszej pani, drepcz膮cej alejk膮 z yorkshire terierem, ubranym w czerwony sweterek, i kilku rolkarzy je偶d偶膮cych ha艂a艣liwie w t臋 i z powrotem. Zwykle rzeka wygl膮da艂a ohyd­nie i naprawd臋 mo偶na by艂o oczami wyobra藕ni zobaczy膰 cia艂a p艂yn膮ce z pr膮dem. Ale z Kelsey u boku widoki by艂y niemal偶e mmantyczne. Rhys westchn膮艂 z zadowoleniem, obejmuj膮c jej smuk艂e ramiona. Zastanawia艂 si臋, czy da艂by rad臋 zarezerwowa膰 apartament w Mandarinie zaraz po szkole. Z tak niewielkim wy­przedzeniem...

Para unosi艂a si臋 znad jej kawy. Rhys zauwa偶y艂 czerwona­we pasemka w jej bursztynowych w艂osach. Nie m贸g艂 si臋 ju偶 doczeka膰, kiedy nalej膮 sobie po kieliszku szampana i wznios膮 loast za pierwsz膮 noc reszty ich 偶ycia.

Kelsey m贸wi艂a powa偶nie. York usiad艂 na ziemi, ale nicze-go nie艣wiadoma staruszka dalej drepta艂a. Rhys szturchn膮艂 Kel­sey, maj膮c nadziej臋, 偶e si臋 roze艣mieje. Nie zauwa偶y艂a.

- Chyba nie powinni艣my si臋 ju偶 widywa膰 - o艣wiadczy艂a beznami臋tnie Kelsey, patrz膮c przed siebie na rzek臋.

Zmarszczy艂 opalone czo艂o i 艣ci膮gn膮艂 br膮zowe brwi.

- Zawsze b臋d臋 ci臋 kocha膰 - powiedzia艂a.

Odstawi艂a kaw臋 na ziemi臋. Kubek chwiejnie zako艂ysa艂 si臋 na k臋pce trawy.

- Co si臋 sta艂o? - zapyta艂 Rhys.

Oczy go piek艂y i czu艂, jak uszy mu p艂on膮.

Rhys upu艣ci艂 kubek z kaw膮. Br膮zowa ka艂u偶a pop艂yn臋艂a w stron臋 jej klasycznych czarno-bia艂ych pantofli na p艂askim obcasie od Pr膮dy. Kto艣 inny? Kto艣 poza nim?

- Ups! - Kelsey podci膮gn臋艂a kolana i za艣mia艂a si臋 ner­wowo.

Rhysowi mign臋艂y jej opalone uda pod sp贸dniczk膮, ale ju偶 nie mia艂 prawa na nie patrze膰. Nale偶a艂y... do kogo艣 innego. Nie wiedzia艂, co powiedzie膰. 艁za pop艂yn臋艂a mu po policzku, potem kolejna. Ze z艂o艣ci膮 je otar艂.

- Je艣li ty b臋dziesz p艂aka膰, to i ja zaczn臋 - zakwili艂a Kel­sey. - Dla mnie to te偶 jest bardzo trudne. Nie chcia艂am ci臋 zra­ni膰, ale ty by艂e艣 w Europie, a ja przez ca艂e lato na Cape Cod, wi臋c...

Urwa艂a, patrz膮c na wod臋, a potem spojrza艂a na Rhysa. Mia艂a 艂zy w oczach. Zda艂 sobie spraw臋, 偶e jeszcze nigdy nie widzia艂, 偶eby p艂aka艂a.

- Zawsze b臋d臋 ci臋 kocha膰, ale to by艂oby nieuczciwe, gdy by艣my zostali razem.

A potem wsta艂a i odesz艂a.

Rhys nadal siedzia艂 na sfatygowanych deskach 艂awki. Spojrza艂 na ziemi臋 i po raz pierwszy zauwa偶y艂, jaki b艂yszcz膮cy jest chodnik, je艣li si臋 na niego d艂ugo patrzy. Nie bardzo wie­dzia艂, czy si臋 pop艂acze, czy zemdleje. Zamkn膮艂 oczy i zobaczy艂 gwiazdy.

Dobrze, 偶e ma teraz przyjaciela i mo偶e si臋 wyp艂aka膰 na jego ramieniu.

skoro niegrzeczne dziewczynki lepiej si臋 bawi膮, to czemu B czuje si臋 tak beznadziejnie?

Baby otworzy艂a ci臋偶kie, d臋bowe drzwi do biura pani McLean. Spiorunowa艂a wzrokiem z艂ot膮 plakietk臋 z napisem „gabinet dyrektorski". To brzmia艂o tak przesadnie, jakby Con-itance Billard by艂a jak膮艣 dziewi臋tnastowieczn膮 pensj膮 dla J/iewcz膮t. Usiad艂a w jednym z twardych foteli w poczekalni, naprzeciwko sekretarki, kt贸ra udawa艂a, 偶e jest zaj臋ta przy komputerze. Nie mog艂a znie艣膰 tego, jak pretensjonalna by艂a ta

/ko艂a - pocz膮wszy od nauczycielki francuskiego, kt贸ra wy­gl膮da艂a, jakby j膮 przys艂ali z castingu do filmu klasy B, sko艅-l /ywszy na wszechobecnych wyko艅czeniach z d臋bu. Zanim li臋 przeprowadzili, Baby b艂aga艂a matk臋, 偶eby pozwoli艂a jej /osta膰 na Nantucket, ale Edie odm贸wi艂a. Wspomina艂a nawet o przeprowadzce na sta艂e do brzoskwiniowego domu babci, kiedy prawnicy zrobi膮 ju偶 swoje. Baby desperacko pragn臋艂a wr贸ci膰 na Nantucket i do Toma, kt贸ry nigdy niczego od niej nie oczekiwa艂 i pozwala艂 jej po prostu by膰 sob膮.

- Pani McLean mo偶e ci臋 przyj膮膰 - powiedzia艂a chuda

rkretarka w 艣rednim wieku, o sm臋tnie wisz膮cych cieniutkich



w艂osach. Skin臋艂a g艂ow膮 w kierunku drzwi z orzecha, kt贸rt prowadzi艂y do w艂a艣ciwego gabinetu.

Onie艣mielaj膮co wielka dyrektorka wsta艂a i u艣cisn臋艂a d艂o艅 Baby ponad ogromnym, mahoniowym biurkiem, rzucaj膮c na ni膮 cie艅.

- Ty musisz by膰 Baby.

Baby pokiwa艂a g艂ow膮 i opad艂a na niebiesk膮, dwuosobow膮 ka­napk臋 w rogu, podwijaj膮c nogi pod siebie. Ca艂y wystr贸j gabinetu utrzymano w kolorze niebieskim, bia艂ym i czerwonym. Baby za4 stanawia艂a si臋, czy dyrektorka nie uwa偶a si臋 za prezydenta.

Pani McLean spojrza艂a znacz膮co na jej nogi, daj膮c do zro­zumienia, 偶eby zabra艂a je z kanapy. Baby z westchnienierr opu艣ci艂a stopy na pod艂og臋. Przez ostatnie szesna艣cie lat zbiei 艂a od nauczycieli same pochwa艂y. Ze wszystkiego mia艂a pi膮" od g贸ry do do艂u, nawet si臋 nie staraj膮c. Ale teraz wszys wygl膮da艂o ca艂kiem inaczej. Oczywi艣cie mog艂aby odwa~ wyja艣ni膰, 偶e to by艂 po prostu pokaz sytuacjonizmu, awang dowego ruchu w Europie z lat sze艣膰dziesi膮tych, kt贸ry prag wnie艣膰 z powrotem do 偶ycia autentyczno艣膰. Na Nantucket sw贸j wybuch mog艂aby jeszcze dosta膰 pochwa艂臋. Ale w suro wym gabinecie pani McLean czu艂a, 偶e energia opuszcza je cia艂o i w og贸le nie chcia艂o jej si臋 t艂umaczy膰, jak si臋 czuje.

- Madame Rogers w艂a艣nie dzwoni艂a, bardzo poruszo twoim wyskokiem - zacz臋艂a dyrektorka, przygl膮daj膮c si臋 Ba m臋tnobr膮zowymi oczami. - My艣l臋, 偶e mamy tu do czynieni z wyj膮tkowo niew艂a艣ciw膮 postaw膮, prawda?

Baby si臋 skrzywi艂a. Nie cierpia艂a, kiedy nauczycie u偶ywali pierwszej osoby liczby mnogiej, cho膰 tak napraw powinni u偶y膰 drugiej liczby pojedynczej, jak w zdaniu: „N prawd臋 pokpi艂a艣 spraw臋, prawda?"

A przecie偶 w艂a艣nie o to chodzi艂o. Ale nim si臋 tym zajmiemy... Masz naprawd臋 nietypo­we imi臋 - oznajmi艂a pani McLean, przegl膮daj膮c akta Baby. I 7v jest jakie艣 bardziej stosowne, kt贸rego mog艂aby艣 u偶y-

Wa膰?

Baby zmru偶y艂a niebieskie oczy. Tak si臋 nazywam - powiedzia艂a powoli, wyra藕nie wy-Biwiaj膮c ka偶de s艂owo.

W tej szkole chodzi艂o tylko o konformizm. Jedna rzecz to iniis/.a膰 uczennice do noszenia mundurk贸w, ale 偶eby 偶膮da膰 imany imienia?!

- No dobrze. Chcia艂am tylko da膰 ci zna膰, 偶e masz wyb贸r, fcdyby艣 szuka艂a czego艣 bardziej stosownego w szkole.

Pani McLean zakaszla艂a, a Baby zerkn臋艂a na oprawione I drewniane ramki zdj臋cie farmy po艣r贸d czerwonych i niebie-i Ich kubk贸w z o艂贸wkami.

- Ale oczywi艣cie to tw贸j wyb贸r. A wracaj膮c do naszej Brawy. Wiem, 偶e to tw贸j pierwszy dzie艅 w szkole i sytuacja Bo偶e troch臋 przyt艂acza膰 ciebie i twoj膮 siostr臋. Niemniej ocze­kujemy od uczennic, 偶e dostosuj膮 si臋 do naszych warunk贸w 1 norm obowi膮zuj膮cych w Constance Billard.

Pani McLean u艣miechn臋艂a si臋 w matczyny spos贸b i na 1 hwil臋 Baby poczu艂a do niej sympati臋. Dyrektorka przypo­mina艂a troch臋 pani膮 Doreen, kt贸ra prowadzi艂a ciastkarni臋 na Nantucket. Zawsze dawa艂a Baby kawa艂ek rabarbaru na koszt firmy, je艣li Baby zapomnia艂a portfela.

- Wiem, 偶e odebra艂y艣cie z siostr膮 niekonwencjonalne wy-ehowanie. Czy jest co艣, co chcia艂aby艣 mi powiedzie膰?

Skrzy偶owa艂a wyczekuj膮co ramiona, jakby oczekiwa艂a •.k膮panego we 艂zach wyznania.

- Nie. - Baby pokr臋ci艂a g艂ow膮. Mo偶e tylko to, 偶e niena­widz臋 wszystkiego w Nowym Jorku, pomy艣la艂a.

- Dobrze wi臋c. Sk艂onna jestem zapomnie膰 o tym incy­dencie, je艣li zgodzisz si臋 pracowa膰 spo艂ecznie na rzecz szko艂y! przez tydzie艅. Po lekcjach. I nie jest to kara. Zamierzam wyj znaczy膰 ci zadania, dzi臋ki kt贸rym lepiej poznasz tradycje Con-j stance Billard. Chc臋, 偶eby艣' poczu艂a, 偶e to tw贸j drugi dom.

Baby wyobrazi艂a sobie, jak poleruje nagrody w korytarzu, podczas gdy dziewczyny tratuj膮 j膮, p臋dz膮c na wyprzeda偶, albo do Bameys, czy gdzie tam chodz膮 po lekcjach.

- Wi臋c, co o tym my艣lisz? - dopytywa艂a si臋 pani McLean. - Wykonasz prace spo艂eczne i b臋dziesz si臋 przez miesi膮c grzecznie zachowywa膰, a zapomnimy o tym incydencie.

- Zajebi艣cie. - Baby ziewn臋艂a.

Dreszczyk podniecenia przebieg艂 jej po plecach, gdy drobne jak u szmacianej lalki usteczka dyrektorki u艂o偶y艂y siej w pe艂ne zaskoczenia „O".

To brzmia艂o znajomo.

Pani McLean wyj臋艂a niebiesk膮 broszurk臋 z szafki i poda艂a j膮 Baby. Kodeks zachowania Constance Billard, przeczyta艂a na ok艂adce.

Baby wsta艂a i wyg艂adzi艂a sp贸dniczk臋. By艂a tak sztywna, 偶e mia艂a wra偶enie, i偶 mog艂aby sta膰 wbrew grawitacji.

- Ostatnia rzecz - powiedzia艂a pani McLean, rozsiadaj膮c mv w fotelu i patrz膮c Baby prosto w oczy. - W Constance kul­tywujemy doskona艂o艣膰, a to oznacza zasad臋 trzech minus贸w, lir/, wyj膮tk贸w.

U艣mieszek wyp艂yn膮艂 na usta Baby. B臋dzie 艂atwiej ni偶 si臋 N|nidziewa艂a. Je艣li wyrzuc膮 j膮 z Constance, Edie b臋dzie mu-pla przyzna膰, 偶e c贸rka tam nie pasuje. Nie pozostanie jej nic innego, jak odes艂a膰 j膮 na Nantucket. Jeszcze kilka dni przekli­naniu po francusku i wyl膮duje na promie, a bryza znad oceanu w/hurzy jej w艂osy.

Baby wysz艂a z gabinetu, u艣miechaj膮c si臋 triumfalnie. Ni­gdy nie przepada艂a za baseballem, ale teraz zacz臋艂a go doce­nia膰.

Bo tam jest pierwsza pr贸ba, druga, trzecia. ..iw ko艅cu wylatujesz z boiska.

jak zdoby膰 przyjacibf i wp艂yw na ludzi

Avery ul偶y艂o, gdy zadzwoni!dzwona obwieszczaj膮cy koniec zaawansowanych zaj臋膰 z anielskiego, bo oznacza艂o to, 偶e nadszed艂 czas na zebranie ca艂ejizkoly. Ruszy艂a za dziew­czynami, id膮cymi korytarzem. Ich ni^ekiskie ogony pod­skakiwa艂y, a buty od Chloe stuka艂)wjfokrowane pod艂ogi.

Nerwowo wyg艂adzi艂a w艂osy i r.szyh do t艂ocznego audy­torium za dwiema „nadwornymi sdanTJadc Laurent.

- S艂ysza艂am, 偶e j膮 wywalili, tat贸w jest kompletnie klepto, jak Winona, i zabronili jej frzychodzid do supermar­ketu na Nantucket za kradzie偶, no -iesz. chleba dietetyczne­go - powiedzia艂a drobnej blondyncJiif) Bennett, odrzucaj膮c d艂ugie, kr臋cone, ciemne w艂osy.

Jiffy by艂a piegowata i nosi艂a ci膮k膮, g臋st膮 grzywk臋, kt贸ra okala艂a jej okr膮g艂膮 twarz. Druga d艂wnjwtrzyma艂a gazet臋 w 艂ososiowym kolorze i ciemne olairy Pr膮dy, jakby w艂a艣nie wysz艂a z zebrania redakcyjnego „VqiieY.

- Serio? Nic o niej nie s艂ysza艂aL tyto olej drugiej, kt贸ra nigdy nie myje g艂owy. Bo niby wierzie n-tura艂ny zapach cia艂a to afrodyzjak. Wyobra偶asz sobie mie膰na/?-Wtr膮ci艂a g艂o艣no dziewczyna w okularach, podsuwaj膮cej na ma艂ym nosie.

72

- A wiesz, 偶e to trojaczki? Moja mama chodzi艂a do szko艂y / ich matk膮 i powiedzia艂a mi, 偶e ich brat jest prze艣liczny! Po­dobno by艂 modelem Valentino, ale uciek艂 i postanowi艂 zosta膰 w Stanach. Podobno ma wzi膮膰 udzia艂 w olimpiadzie, i zawsze nosi szcz臋艣liwe k膮piel贸wki pod ubraniem. Ca艂y czas te same

doko艅czy艂a przem膮drzale Jiffy.

Serce Avery zamar艂o. One rozmawia艂y o jej rodzinie. Nikt ho偶a Owenem nie nosi艂 k膮piel贸wek Speedo zamiast bokserek.

Jiffy zerkn臋艂a w jej stron臋. Jej ciemnobr膮zowe oczy rozb艂y­s艂y, pozna艂a j膮. Avery odwr贸ci艂a si臋 gwa艂townie i szybko ruszy­li! na ty艂 audytorium, ignoruj膮c nerwowe zaciskanie si臋 偶o艂膮dka. ( 'hcia艂aby si臋 teraz znale藕膰 w zupe艂nie innym miejscu.

- Kto艣 tu siedzi? - Avery wskaza艂a na jedno z nielicznych pustych miejsc obok wysokiej, szczup艂ej dziewczyny o po­targanych, si臋gaj膮cych brody ciemnych w艂osach, podpi臋tych /. ty艂u w w臋ze艂.

- Ty, prawda?

Avery nie by艂a pewna, czy to pytanie, czy raczej polece­nie. Zawaha艂a si臋 nad krzes艂em, a dziewczyna na ni膮 spojrza艂a. Mia艂a rozpi臋ty blezer i zwyk艂y, bia艂y top pod spodem. Na nogi wsun臋艂a idiotycznie wysokie, pi臋tnastocentymetrowe platfor­my w stylu striptizerki. Avery nie by艂a pewna, ale mia艂a wra­偶enie, 偶e dziewczyna ma kolczyki w sutkach. Szybko odwr贸­ci艂a wzrok, nim tamta zauwa偶y, 偶e gapi si臋 na jej piersi.

- Siadaj.

Dziewczyna niecierpliwie poklepa艂a krzes艂o i wr贸ci艂a do ksi膮偶ki. Kiedy tylko Avery usiad艂a, us艂ysza艂a, 偶e dziewczyny w rz臋dzie za ni膮 chichocz膮 i szepcz膮 mi臋dzy sob膮. Poruszy艂a si臋 niespokojnie i zerkn臋艂a na ksi膮偶k臋, kt贸r膮 czyta艂a jej s膮siad­ka. Patrz w obie strony - biseksualizm. Avery rozejrza艂a si臋 po sali, szukaj膮c miejsca, gdzie mog艂aby si臋 przesi膮艣膰, nie zacho­wuj膮c si臋 przy tym niegrzecznie, ale nigdzie nie by艂o wolnych



krzese艂. Westchn臋艂a i usadowi艂a si臋, maj膮c nadziej臋, 偶e zebra­nie szybko si臋 zacznie i nie zostanie wci膮gni臋ta w rozmow臋 n| temat przek艂uwania sutk贸w czy czego艣 r贸wnie ohydnego.

- 艢wietne imi臋. Moi rodzice nazwali mnie Sydney, bo tam /.osta艂am pocz臋ta. Oczywi艣cie trzy lata p贸藕niej si臋 rofl wiedli i teraz tylko ja przypominam o idiotycznym 艂贸偶kowym szale艅stwie w Australii.

Przechyli艂a wyczekuj膮co g艂ow臋, jakby spodziewa艂a si臋, 偶e Avery opowie o w艂asnym pocz臋ciu.

Avery z trudem si臋 powstrzyma艂a, 偶eby nie otworzy膰 us(; z niedowierzaniem. Nie zamierza艂a opowiada膰 o tym, jak jej matka wyl膮dowa艂a na jakiej艣 orgietce po koncercie pod chmurka w New Hampshire i sko艅czy艂a z trojaczkami. T臋po wpartywaln si臋 w ozdobne litery na ok艂adce 艣piewnika, le偶膮cego przed ni膮.l

Mo偶e i ten pierwszy dzie艅 nie by艂 najlepszy, ale nadal za­mierza艂a pozna膰 tutejszych ludzi i zaprzyja藕ni膰 si臋 z nimi. Jak na razie w Constance wszystko jej si臋 podoba艂o, pocz膮wszy od sztywnej dyrektorki, poprzez widok z ogromnych okien audy­i un na eleganckie domy przy Dziewi臋膰dziesi膮tej Trzeciej

ulicy, a sko艅czywszy na chybotliwych, prze偶artych przez mole nlcilzeniach z niebieskiego aksamitu. Avery wyj臋艂a pudernicz-kv MAC z torebki i krytycznie przyjrza艂a si臋 ko艣ciom policz­kowym i odgarni臋tej na bok grzywce, bardzo twarzowej przy |r| wysokim czole. Co w niej takiego by艂o, 偶e odsuwa艂y si臋 od Hicj wszystkie dziewczyny z wyj膮tkiem nadmiernie przyjaznej lilscksualistki z kolczykami w sutkach? Kiedy si臋 pochyli艂a, /cby od艂o偶y膰 puderniczk臋 do torby, zauwa偶y艂a wielk膮, nie­kszta艂tn膮 czarn膮 gwiazd臋 na przedramieniu Sydney.

Nie mo偶na p艂yn膮膰 pod pr膮d, je艣li si臋 nie ma tatua偶u, kt贸ry gl膮da, jakby go zrobiono mazakiem.

Sydney zauwa偶y艂a jej spojrzenie.

- Zrobi艂am sobie tego lata tatua偶 w Hiszpanii. Moi g艂upi rodzice znowu si臋 zeszli i zachcia艂o im si臋 ponownie odkrywa膰 Hf ks w wieku 艣rednim, wi臋c wys艂ali mnie do Europy. Tatua偶 <robi艂 ch艂opak, kt贸rego pozna艂am na pla偶y w Barcelonie i oczy-

llcie schrzani艂 spraw臋. Interesuje ci臋 sztuka ozdabiania cia艂a? A odwr贸cony francuski manikiur si臋 liczy?

I wtedy w艂a艣nie wesz艂a pani McLean z Baby drepcz膮c膮 U (ej boku. Drobna dziewczyna wygl膮da艂a wr臋cz komicznie przy zwalistej dyrektorce. W auli rozleg艂y si臋 szepty, podczas 1'dy Baby odprowadzono do miejsca w pierwszym rz臋dzie. Avery poczu艂a znajomy 偶ar w piersi. Co tym razem zmalowa艂a |i-j siostra?

Jack zerkn臋艂a do ty艂u i zobaczy艂a, 偶e Avery siedzi obok Sydney Miller, dziewczyny, kt贸r膮 wszyscy ignorowali, odk膮d w 贸smej klasie ujawni艂a si臋 jako feminizuj膮ca lesbijka i upiera艂a

si臋, ze nie powinno si臋 pisa膰 „woraan', tylko „womyn". Jack wyj臋艂a paczk臋 gumy z torby Genevieve, z roztargnieniem za­stanawiaj膮c si臋, czy piersi jej kole偶anki mog膮 urosn膮膰 jeszcze wi臋ksze. Ju偶 wygl膮da艂y na wi臋ksze ni偶 wiosn膮.

Nie 偶eby planowa艂a je mierzy膰, czy cokolwiek w tym stylu.

Pani M wysz艂a na scen臋 i stan臋艂a przed dziewcz臋tami w fioletowym kostiumie, kt贸ry wyci膮ga艂a tylko na specjal­ne okazje. Spiorunowa艂a wzrokiem t艂um, a Jack przewr贸ci艂a oczami. Wszyscy wiedzieli, 偶e pani M jest wyj膮tkowo ci臋ta pierwszego dnia szko艂y, bo nie cierpia艂a wraca膰 z farmy w Ver­mont i rozstawa膰 si臋 ze swoj膮 partnerk膮, Vond膮. Wola艂a raczej robi膰 zapiekanki i je藕dzi膰 na traktorze. Powszechnie wiadomo by艂o, 偶e pani M mia艂a nadziej臋 przej艣膰 na wcze艣niejsz膮 emery tur臋, 偶eby mog艂y z Vond膮 otworzy膰 hodowl臋 alpak na p贸艂nocy i zaj膮膰 si臋 dzierganiem na zam贸wienie.

S膮 jeszcze jacy艣 ch臋tni do k贸艂ka rob贸tek r臋cznych?

- Moje panie, z przyjemno艣ci膮 witam was ponownie, mimo pewnych k艂opot贸w. - Pani McLean zerkn臋艂a na Baby i serce Avery zabi艂o szybciej. - Z rado艣ci膮 witamy wszystkie nowe uczennice w rodzinie Constance Billard. - U艣miech wy­p艂yn膮艂 na wielk膮, ciastowat膮 twarz dyrektorki, gdy spojrza艂a na rz臋dy zadbanych dziewcz膮t z Upper East Side.

Kilka rz臋d贸w z przodu Jack szturchn臋艂a chud膮 blondynk臋 z wielkimi piersiami, kt贸ra by艂a z nimi na francuskim. Ohio zachichota艂y, po czym spojrza艂y na scen臋, gdy zorientowa艂y si臋, 偶e dyrektorka piorunuje je wzrokiem.

Pani M zacz臋艂a omawia膰 polityk臋 na nadchodz膮cy rok szkol­ny. Przed艂u偶one godziny otwarcia gabinetu doradc贸w dla dziew­cz膮t z ostatniej klasy, kt贸re potrzebuj膮 pomocy z podaniami o wcze艣niejsze przyj臋cie do college'u; zakaz palenia na terenie

,/ko艂y. Bla, bla, bla, bla. Avery odp艂yn臋艂a i zacz臋艂a kartkowa膰 lo偶owy organizer. Nie chcia艂a u偶ywa膰 palmtopa, bo uwielbia艂a eleganck膮 prostot臋 zapisywania odr臋cznie dat i wydarze艅. Jak na razie ca艂y rok kry艂 si臋 w rz膮dkach pustych r贸偶owych okienek. ('o ma zrobi膰, 偶eby zaznaczy膰 tu swoj膮 obecno艣膰? W艂a艣ciwie to ju偶 zosta艂a zauwa偶ona, nie?

- Drogie panie, z przyjemno艣ci膮 og艂aszam now膮 funkcj臋 w samorz膮dzie szko艂y obok przedstawicieli klas - ci膮gn臋艂a pani McLean. Avery nadstawi艂a ucha. - Wybierzemy spo艣r贸d was przedstawiciela uczni贸w przy radzie nadzorczej. Jak wie-i'ic, mamy bardzo dobre stosunki z nasz膮 rad膮 nadzorcz膮. Nie­kt贸rzy z jej cz艂onk贸w byli z Constance Billard od jej za艂o偶enia i w zwi膮zku z tym s膮 bardzo zainteresowani jej przysz艂o艣ci膮. Wybrana osoba b臋dzie reprezentowa膰 wszystkie uczenni-< e i b臋dzie bra艂a udzia艂 w podejmowaniu wszelkich decyzji, /wi膮zanych z zarz膮dzaniem nasz膮 szko艂膮.

Jack poczu艂a, jak Jiffy wbija palec wskazuj膮cy w jej napi臋ty bi-eeps. Zby艂a j膮 wzruszeniem ramion. Kogo obchodzi pozycja przed-lawiciela, kiedy ma si臋 tyle wa偶niejszych spraw na g艂owie?

Na przyk艂ad my艣li o J.P., zdejmuj膮cym koszul臋, potem jej Imi/.k臋, swoje spodnie, jej sp贸dnic臋...

- Czy mo偶na by wreszcie zdj膮膰 lustra w sto艂贸wce? - wy-iwa艂a si臋 Elise Wells, wysoka dziewczyna z dziesi膮tej klasy, wymachuj膮c w艣ciekle r臋k膮 i potrz膮saj膮c g臋stymi, r贸wno 艣cie­mni w艂osami.

Dwie inne dziewczyny krzykn臋艂y, popieraj膮c j膮 z takim • niiizjazmem, jakby us艂ysza艂y o wyprzeda偶y pr贸bek u Pr膮dy. Nagle w ca艂ej auli zacz臋艂y si臋 dyskusje. Wszystkie dziewczy­ny nie cierpia艂y tych luster, przez kt贸re nie tylko czu艂y si臋 gru-10, jedz膮c, ale w dodatku nie mog艂y si臋 przed nikim schowa膰.

- Cisza, prosz臋 o cisz臋! - Pani McLean macha艂a r臋koma, hby si臋 uspokoi艂y. - To nie jest w艂a艣ciwa chwila na rozmowy o wystroju szko艂y. Przedstawicielka uczni贸w w radzie na zorczej b臋dzie mia艂a s艂owo we wszystkich decyzjach, tak dotycz膮cych kwestii dyscyplinarnych i imprez urz膮dzanyc przez szko艂臋. To zobowi膮zanie na ca艂y rok, wi臋c z przyj em禄 no艣ci膮 zapraszam uczennice przedostatnich klas. Je艣li ktolf jest zainteresowany, prosz臋 zg艂osi膰 si臋 do mnie po zebraniu po folder informacyjny. Wybory odb臋d膮 si臋 w czasie dorocz* nego niedzielnego brunchu w Tavern on the Green.

Pani McLean klasn臋艂a w d艂onie i sala wype艂nia艂a si臋 po ekscytowanymi szeptami.

- Zawracanie ty艂ka i strata czasu - rzuci艂a przeci膮gle Sy ney, obracaj膮c srebrny pier艣cionek z czaszk膮 na kciuku.

Ale Avery praktycznie ju偶 zapomnia艂a, 偶e obok niej siedzi Sydney. Nie mog艂a uwierzy膰 we w艂asne szcz臋艣cie. Zostan艂l przedstawicielem uczennic. To idealny spos贸b, aby zauwa* 偶ono j膮 w Constance. W szkole na Nantucket by艂a w radzi艂 uczniowskiej i zorganizowa艂a imprez臋, na kt贸rej zbierano fun芦 dusze dla stra偶y przybrze偶nej. Nawet opisano j膮 w „Boston Common". To nie mog艂o by膰 du偶o trudniejsze. Zaanga偶uje si臋, poka偶e, 偶e czuje ducha szko艂y, pozna par臋 os贸b, b臋dzie mia艂u par臋 ciekawych zaj臋膰 pozaszkolnych do wpisania w opinii szko艂y. Wszystko za jednym zamachem.

Ignoruj膮c j膮, Avery wsta艂a i spr臋偶ystym krokiem ruszy艂a do pani McLean na podium. Chcia艂a zjawi膰 si臋 jako pierwszi po informacje, 偶eby dyrektorka widzia艂a, jak powa偶nie pod芦 chodzi do sprawy.

Z przodu sali Jack wsta艂a powoli, rozci膮gaj膮c mi臋艣nie 艂yd­ki i z zadowoleniem zauwa偶aj膮c, jakie s膮 elastyczne. Cieszy­艂a si臋, 偶e obudzi艂a si臋 wcze艣niej i posz艂a do studia madame Walters na 膰wiczenia przy dr膮偶ku. Leniwie ruszy艂a na scen臋, pni M sta艂a za d臋bowym podium trzymaj膮c gar艣膰 folder贸w I kolorze winogron, idealnie pasuj膮cym do jej kostiumu. Rola |n/edstawiciela zapowiada艂a si臋 raczej nudno, ale b臋dzie do-I Ee wygl膮da艂a na podaniu do college'u, a Jack wykorzysta bu­d/et szkolny do zorganizowania jakich艣 fajnych imprez. Poza ni przyjaci贸艂ki praktycznie j膮 zmusi艂y, 偶eby si臋 zg艂osi艂a.

Kiedy sz艂a pomi臋dzy uczennicami, wychodz膮cymi z auli zauwa偶y艂a Elisabeth Cort, dziewczyn臋 z jedenastej klasy, kl贸ra ubiega艂a si臋 o wszelkie mo偶liwe funkcje i za ka偶dym Bem przegrywa艂a, odk膮d zmoczy艂a si臋 w spodnie w czasie wybor贸w w si贸dmej klasie. Elisabeth bieg艂a do podium. Jack |n/ mia艂a jej powiedzie膰, 偶eby sobie nie zawraca艂a g艂owy, ale baz sobie darowa艂a. Podesz艂a do pani M i si臋 u艣miechn臋艂a. W/i臋艂a ze stosu pakiet zg艂oszeniowy. I wtedy zauwa偶y艂a, 偶e ta odpychaj膮ca Avery Carls idzie tu偶 za ni膮, a w jej niebieskich 鈻燴ach pojawi艂 si臋 b艂ysk determinacji. Jack zagryz艂a usta wie-il/i|c swoje. Elisabeth Cort nie mia艂a szansy, tak samo jak ta i ii-ptomanka z wyspy z siostr膮 z francuskoj臋zycznym Touret-(•III. To 偶a艂osne, 偶e w og贸le pr贸buje.

C贸偶, 藕le, 偶e nie docenia etyki pracy rodem z Nowej Anglii.



plotkard.net

tematy na celowniku wasze e-maile zapylut

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmieni lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Dzwonek jeszcze nie zadzwoni艂, a ju偶 tyle si臋 wydarzy艂o Powinnam chyba zainstalowa膰 na stronie „pasek" z naj wa偶niejszymi wiadomo艣ciami...

pierwsze wra偶enia

Mo偶esz stworzy膰 sobie nowy wizerunek latem, ale wystar­czy kilka sekund, 偶eby wywrze膰 niefajne pierwsze wra偶e­nie, a to zdecyduje o reszcie roku szkolnego. O trojaczkach zdecydowanie b臋dzie si臋 du偶o m贸wi膰 na Manhattanie. Po pierwsze, czy mo偶emy porozmawia膰 o tym cudzie wcielO' nym, O? Plotki okaza艂y si臋 prawd膮. Jest po prostu przes艂od-ki, ale chyba za bardzo si臋 skupi艂 na zdobywaniu kumpli, 偶eby zerkn膮膰 w stron臋 pa艅. Nie martwcie si臋, ja to napra­wi臋. B nie jest 偶adnym niewini膮tkiem. Dow贸d nr 1 - 艣wiet> na znajomo艣膰 francuskich przekle艅stw. Ale sk膮d ta z艂o艣膰) Francuski to j臋zyk mi艂o艣ci. Mo偶e tego jej w艂a艣nie trzeb膰 A styl A jest rzeczywi艣cie nienaganny. Ale jak wszystkie wifll my, idealny wygl膮d oznacza, 偶e ma si臋 du偶o do ukrycia...

tragiczne zerwanie z艂otej pary z U ES

Ona by艂a nieprzewidywalna i histeryczna, on mimo b贸lu po­zosta艂 jak zawsze uprzejmy. Od dzieci艅stwa byli razem. Teflj zwi膮zek dosta艂 przyzwolenie samej lady S. Wi臋c co si臋 sta­艂o? Komu艣 zgotowano zimny prysznic? A mo偶e przeciwnie komu艣 zabrak艂o 偶aru?

d艂lewczyna, kt贸ra musi zrobi膰 co艣 z grzywk膮

鈻燨ja droga. Wiem, 偶e g臋ste grzywki s膮 w modzie, ale je艣li |08y prawie si臋gaj膮 ci oczu, to wygl膮dasz, jakby ci臋 ostrzy-

Iniin od garnka. Wiesz co? Nie musisz traci膰 dw贸ch cennych : godzin w salonie Elizabeth Arden Red Door, 偶eby ci podci臋li losy. Istnieje taka rzecz, kt贸ra si臋 nazywa no偶yczki! Podetnij

ii . ywk臋 sama! Rzeczy w艂asnej roboty s膮 teraz przebojem.

wp艂ywowa para prawie jak po 艣lubie

A oni ju偶, czy jeszcze nie? Lato sp臋dzili osobno, on w tym . Msie poczu艂 si臋 bardziej odpowiedzialnym obywatelem, nii.i pokocha艂a pieczywo. Nadal s膮 tak blisko ze sob膮, jak inni koniec zesz艂ego roku, kiedy czeka艂 na ni膮 po zaj臋ciach i baletu z kwiatami? Czy jeszcze bli偶ej?

Dl i elowniku

,1 popala Merity w czasie zaj臋膰 z fotografii. Czy nie mia艂a Irh rzuci膰? A kuli si臋 na ty艂ach klasy w czasie zaj臋膰 z an-ulclskiego, nie patrz膮c na nikogo. W ten spos贸b nie znaj­dzie sobie przyjaci贸艂! R odwo艂uje zam贸wione r贸偶e, kt贸re nil,ino przes艂a膰 do mieszkania K. O przez ca艂e zaj臋cia z hi-ilorii Ameryki kr臋ci si臋 i przytupuje. Wygl膮da, jakby chcia艂 wyskoczy膰 ze sk贸ry. Sk膮d to poruszenie?

No dobra, zmykam do salonu Elizabeth Arden Red Door. h/ez to szybkie pisanie zniszczy艂 mi si臋 odwr贸cony francu­ski manikiur. Ech. 呕ycie jest ci臋偶kie, ale kto艣 musi je prze­by膰.., Dog艂臋bnie i na wylot!

Wiecie, 偶e mnie kochacie.

Plotkara

na psa urok

Baby zmarszczy艂a brwi. Siostra nawet nie skin臋艂a jej g艂o­w膮, kiedy porwa艂a folder informacyjny od pani McLean pe zebraniu w auli. Baby nie zawraca艂a sobie g艂owy zatrzymywa* niem przy szafce, tylko od razu wyskoczy艂a przez niebieski* drzwi i zerwa艂a z siebie idiotyczny, gryz膮cy, granatowy blezer, Wybra艂a jedynk臋 na czerwonej, ma艂ej Nokii, nie mog膮c si臋 do* czeka膰, kiedy us艂yszy g艂os Toma.

- O m贸j Bo偶e! No wi臋c musia艂am pojecha膰 do Brazyl w ramach tej wymiany, na kt贸r膮 zapisali mnie rodzice. My艣li 艂am, 偶e wiecie, b臋dziemy siedzie膰 na pla偶y i bawi膰 si臋 w Ric A zamiast tego mieli艣my budowa膰 domy. A ja si臋 pytam, kt niby wie, jak si臋 buduje te pieprzone domy? W ko艅cu jestcn z Nowego Jorku - opowiada艂a jaka艣 dziewczyna kole偶anco, Mia艂a proste, sm臋tnie zwieszaj膮ce si臋 ciemne w艂osy i idffl ca艂y czas wpada艂a na przyjaci贸艂k臋.

Tom nadal nie odbiera艂, a Baby wyobrazi艂a sobie jego pc wgniatan膮, czerwon膮 szafk臋 w zat艂oczonym korytarzu szkol nym. Po szkole wszyscy p贸jd膮 co艣 przek膮si膰 albo posiedzic na pla偶y kilka przecznic dalej. Odliczy艂a ju偶 pi膮ty dzwonek Klapn臋艂a na kamienne schody twarz膮 do Dziewi臋膰dziesi膮t Trzeciej. T艂um dziewczyn wylewa艂 si臋 przez niebieskie dr/,\

I oblewa艂 j膮 z obu stron. Jedna prawie uderzy艂a j膮 w g艂ow臋 irebrn膮 torb膮 od Balenciagi, akurat gdy Baby otwiera艂a tele-inii.

- Halo?

G艂os Toma zabrzmia艂 ciep艂o i leniwie. Od razu przypo­mnia艂y jej si臋 letnie pikniki, burze i za g艂o艣no puszczany Wil-m禄 w br膮zowym mercurym cougarze rocznik '88, kt贸rego Tom 鈻爇upi艂 od dziadka. Wrzuci艂 na ty艂 prze艣cierad艂a w lamparcie reiki i wcisn膮艂 ruszt pod mask臋, 偶eby zawsze mo偶na by艂o za­improwizowa膰 grilla przy pla偶y.

To si臋 nazywa auto na podryw.

- To ja - powiedzia艂a cicho, rzucaj膮c w艣ciek艂e spojrzenie 11禄 niebiesko-bia艂膮 sp贸dnic臋 z krepy, kt贸ra roz艂o偶y艂a si臋 jej na 鈻犈俛nach.

Gdyby by艂a na Nantucket, mia艂aby na sobie jedn膮 z hipi-miwskich sukienek z szafy matki, w kt贸rych czu艂a si臋 najle-Mj, W mundurku by艂o jej nieswojo. Ostatni raz, kiedy nosi艂a luk obcis艂膮 w talii sp贸dniczk臋 do kolan, mia艂a pi臋膰 lat i sz艂a na herbatk臋 z babci膮 Avery w hotelu P艂aza.

- Co w szkole? - zapyta艂a, staraj膮c si臋 ignorowa膰 g艂o艣ne ">- mowy wok贸艂.

Angielskiego znowu uczy mnie Funkmaster Smith, I i * r膮bane, ale przynajmniej mam wi臋ksz膮 sal臋.

li aby zachichota艂a, przypominaj膮c sobie, jak strasznie ulatywa艂o od pana Smitha. Nawet tego jej brakowa艂o. Tom I vdawa艂 si臋 taki odleg艂y. Tak bardzo chcia艂a by膰 blisko niego, a- a偶 bola艂o.

Us艂ysza艂a szelest w s艂uchawce.

- Daj mi telefon! - j臋kn膮艂 niecierpliwie dziewcz臋cy g艂os. To by艂a Kendra, jedna z przylep, kt贸re zawsze kr臋ci艂y si臋

I pobli偶u paczki. Baby zna艂a j膮 od przedszkola. Kiedy艣 by艂y pi /yjaci贸艂kami, ale odk膮d Kendra zacz臋艂a pali膰 na pot臋g臋,



interesowa艂a j膮 tylko trawka i faceci z college'贸w, kt贸rzy pr/\ je偶d偶ali na Nantucket popracowa膰 w restauracji latem i nigdy ju偶 nie wyje偶d偶ali.

A raczej na pewno, poprawi艂a si臋 w my艣lach, widz膮fl dziewczyn臋 wrzeszcz膮c膮 na kierowc臋 eleganckiej limuzyny, kt贸ra zatrzyma艂a si臋 przed szko艂膮.

Baby us艂ysza艂a 艣miech w tle. Pewnie ju偶 si臋 艂adowali di samochodu Toma. Z frustracji i zazdro艣ci kopn臋艂a obcasem kamienny schodek.

Uwielbia艂a Toma za kra艅cow膮 bezpretensjonalno艣膰. I brak podstawowej znajomo艣ci geografii?

- Pewnie, 偶e przyjad臋. Nie przegapi艂abym pierwszej w tym roku imprezy na pla偶y. - Baby odlicza艂a ju偶 godziny. Nie mo芦 g艂a si臋 doczeka膰, kiedy p贸jd膮 z Tomem spa膰 na dworze w jej hamaku, raptem kilka krok贸w od oceanu.

Super. - Baby prawie widzia艂a, jak Tom kiwa g艂ow膮. W ka偶dym razie w艂a艣nie wszyscy jedziemy do portu, wi臋c | i lc ju偶 ko艅czy膰. T臋skni臋 - doda艂 na koniec. Ja te偶 - odpowiedzia艂a i si臋 roz艂膮czy艂a. Wsta艂a i przesz艂a przez ulic臋, nie bardzo wiedz膮c, co zro-

ze sob膮 przez reszt臋 popo艂udnia. Zastanawia艂a si臋, czy nie
m /cka膰 na Avery, ale siostra najwyra藕niej z rozmys艂em j膮 ig-
Owa艂a, wi臋c Baby postanowi艂a odpowiedzie膰 tym samym.

^terminowana zesz艂a z kraw臋偶nika.

Patrz, gdzie leziesz, ma艂a! - wrzasn膮艂 kurier na rowerze. 11 eea艂 w Madison i prawie j膮 rozjecha艂. S艂ysz膮c, jak kto艣 wrzeszczy na ni膮 ze z艂o艣ci膮, zamiast ode-mfl膰 si臋 ciep艂o i delikatnie, poczu艂a, jak rozgrzany do czerwo-iin-.ci gniew - na matk臋, na now膮 szko艂臋, na ca艂y Nowy Jork pi/ep艂yn膮艂 przez jej drobne cia艂o.

Odpieprz si臋! - wrzasn臋艂a, w艣ciek艂a. Grupa starszych pa艅 na przystanku autobusowym zacz臋艂a 鈻•/鈻爌ia膰 mi臋dzy sob膮. W Baby a偶 si臋 krew zagotowa艂a. Niena-Idzi艂a Nowego Jorku. Wszyscy byli tutaj tacy sami. Te g艂upie 1 !>) by艂y dok艂adnie takie same jak Jack Laurent i jej j臋dzowa-Ipi /.yjaci贸艂eczki, tyle 偶e dwie艣cie lat starsze.

Z艂a na siebie, 偶e w og贸le si臋 nimi przejmuje, wskoczy艂a m pobliskiego Starbucksa i kupi艂a mro偶on膮 herbat臋 z mle-h.in i przyprawami u ekspedientki, kt贸ra przedawkowa艂a fcfein臋 i wykrzykiwa艂a wszystkie zam贸wienia. Kiedy tylko npila pierwszy 艂yk, mia艂a ochot臋 wyplu膰 przes艂odzony nap贸j.

鈻 Nantucket herbata ju偶 na ni膮 czeka艂a, kiedy zachodzi艂a

鈻 The Bean, ulubionej kawiarenki. Sklepy nale偶膮ce do sieci takie jak Starbucks - by艂y zakazane na jej ukochanej wy-

Me.

Iij, to znaczy, 偶e nie mieli tam te偶 Barneys. Ani niczego Mego, wartego uwagi.

Pchn臋艂a drzwi Starbucksa i wysz艂a na zalany s艂o艅cij chodnik. Zobaczy艂a z艂ocistego labradoodle'a, szarpi膮ca鈩 si臋 na smyczy od Gucciego i ci膮gn膮cego w艂a艣ciciela, kldry jednocze艣nie pr贸bowa艂 poradzi膰 sobie z dwoma puggle'aml w podobnych p艂aszczykach Marca Jacobsa: niebieskim i ciot* wonym. Pokr臋ci艂a g艂ow膮, wsp贸艂czuj膮c psom, kt贸re czu艂y nIc w tych strojach r贸wnie 藕le, jak ona w mundurku. W艂a艣cicielaH by艂 sympatycznie wygl膮daj膮cy nastolatek o kr贸tko przyci臋tych br膮zowych w艂osach, br膮zowych oczach i szerokich ramionach Baby skupi艂a si臋 na jego szortach. Mia艂y odcie艅 czerwone) gliny - kolor Nantucket - kt贸rego nikt by nie za艂o偶y艂, nawol mieszkaniec wyspy. W ka偶dym razie nikt normalny.

Patrzy艂a jak labradoodle z rozmys艂em wygi膮艂 grzbiet i zro禄 bi艂 wielk膮, br膮zow膮 kup臋 prosto na sk贸rzany sanda艂 ch艂opaku Prawie jakby to zrobi艂 dla przyjemno艣ci Baby, kt贸ra wszyslkn obserwowa艂a.

- Nemo! - krzykn膮艂 ch艂opak z niedowierzaniem.

I wtedy pies si臋 wyrwa艂 i ruszy艂 p臋dem, wpadaj膮c na w贸zB jakiej艣 kobiety i klucz膮c mi臋dzy przechodniami na chodniku.

Nie zastanawiaj膮c si臋, Baby odstawi艂a na chodnik herhalc i pop臋dzi艂a ulic膮, 偶eby z艂apa膰 psa, zanim wpadnie pod autobiu albo jak膮艣 limuzyn臋.

- 艁ap za smycz! - krzykn臋艂a za ni膮 jaka艣 kobieta. Wreszcie dogoni艂a psa w ostatniej chwili, nim zanurkowa艂

mi臋dzy samochody na Pi膮tej. Zamruga艂 smutno, patrz膮c na ni br膮zowymi oczami.

- Ju偶 dobrze - szepn臋艂a do niego i mocno z艂apa艂a psa / obro偶臋.

Wzi臋艂a smycz i przypomnia艂a sobie Annie. Sierota Annie zaprzyja藕nia si臋 z Sandym, kochanym psim przyb艂臋d膮, kt贸ry staje si臋 jej najlepszym przyjacielem i wsz臋dzie za ni膮 chodzi,

Przynajmniej mia艂a jakiego艣 przyjaciela.

- Wiem, 偶e chcia艂e艣 od niego uciec, ale musz臋 ci臋 odpro-idzi膰 do w艂a艣ciciela, rozumiesz?

Skr臋ci艂a w stron臋 przecznicy ze Starbucks. Przed kawiar­ni ., sta艂 w艂a艣ciciel psa, bezskutecznie pr贸buj膮c zetrze膰 psi膮 i rpc ze stopy przy pomocy czarnej, plastikowej torby. Pug-p oplata艂y mu nogi smyczami i w膮cha艂y kwiatki w skrzynce |ii/ez kawiarni膮.

- Tw贸j pies. Chocia偶 na niego nie zas艂ugujesz - powie­dzia艂a i poda艂a mu smycz.

Zaczerwieni艂 si臋 i jego twarz przybra艂a ten sam pomido-ifnwy odcie艅, co szorty. M贸g艂by by膰 interesuj膮cy, pomy艣la艂a, Hle podobaliby jej si臋 przystojni, uprzywilejowani, zepsuci . hlopcy z Upper East Side.

I gdyby nie mia艂a ju偶 ch艂opaka.

Nemo usiad艂 obok w艂a艣ciciela i wyczekuj膮co przekrzywi艂 |0w臋. Ch艂opak wyci膮gn膮艂 r臋k臋, w kt贸rej trzyma艂 torb臋 z psi膮 kup膮, ale opami臋ta艂 si臋 i cofn膮艂 j膮.

Przepraszam, normalnie poda艂bym ci r臋k臋, ale... -Wzruszy艂a ramionami. - Jestem J.P. Cashman. A te potwory Berkn膮艂 na psy, kt贸re siedzia艂y teraz pos艂usznie w rz膮dku, iM/ypatruj膮c si臋 Baby i wcale nie wygl膮da艂y na takie z艂e - to Nemo, Darwin i Shackleton. Obieca艂em matce, 偶e zajm臋 si臋 ni mi przez najbli偶sze tygodnie.

- Jestem Baby. - Wyci膮gn臋艂a drobn膮 d艂o艅.

Nie chcia艂a dok艂ada膰 si臋 do wszechobecnego grubia艅stwa Nowym Jorku. Jasne.

- Baby - powt贸rzy艂, unosz膮c brwi.

'/mru偶y艂a oczy. Dzisiaj ju偶 do艣膰 si臋 nas艂ucha艂a na temat uwojego imienia.

To lepsze imi臋 ni偶 Shackleton - odpar艂a, kiwaj膮c g艂ow膮 na puggle'a w niebieskim p艂aszczyku.


- M贸j ojciec pasjonuje si臋 odkrywcami. Prawdziwymi i fikcyjnymi.

- Mi艂o.

Baby pog艂aska艂a psa po sier艣ci w kolorze kawy. Pies zatfl ni艂 si臋 z rado艣ci.

- Chyba 藕le zacz臋li艣my nasz膮 znajomo艣膰.

J.P. spojrza艂 na wypa膰kane palce st贸p i za艣mia艂 si臋, M skakuj膮c Baby. My艣la艂a, 偶e bardziej si臋 zdenerwuje z powody zniszczonych sanda艂贸w. Mo偶e jednak Czerwone Szorty nil by艂 taki spi臋ty.

No wiesz, czasem si臋 zdarza, 偶e cz艂owiek wdepnie w g贸w芦 no...

- Musisz chodzi膰 do Constance. - J.P. zerkn膮艂 na sp贸d niczk臋.

Baby si臋 zarumieni艂a i pokiwa艂a g艂ow膮, czuj膮c si臋 jak cho dz膮ca reklama snobizmu z Upper East Side.

- Ja chodz臋 do Riverside. Na West Side. Jedenasta klasa, - J.P. spojrza艂 wyczekuj膮co.

Darwin si臋 do niej wyrywa艂. Oczy tak wyba艂uszy艂, M wygl膮da艂 jak pies z kresk贸wki na koszulkach Urban Ouihi ters.

Baby si臋 zatrzyma艂a. 呕artowa艂 sobie? Odwr贸ci艂a si臋 do niego zaciekawiona.

- Nie, m贸wi臋 serio. To w艂a艣ciwie s艂odkie. Pobrali sil w zesz艂ym tygodniu i wyjechali na miesi膮c miodowy nad wo4 lipad Niagara. W ka偶dym razie zajmowanie si臋 psami to te-鈻 I m贸j obowi膮zek, ale mo偶e chcia艂aby艣 pom贸c?

Baby otworzy艂a usta, gotowa odm贸wi膰. To dopiero typowe liowanie. Chcia艂, 偶eby odwala艂a za niego brudn膮 robot臋?

- Oczywi艣cie zap艂acimy. - J.P. u艣miechn膮艂 si臋 szeroko, i (i by to wszystko za艂atwia艂o.

liaby si臋 zastanawia艂a. No dobra, facet nie mia艂 poj臋cia, |uk si臋 ubra膰, ale psy by艂y kochane. Poza tym lepsze to ni偶 li ilzenie w k膮cie i rozczulanie si臋 nad sob膮. Albo zawstydzanie siostry przy ca艂ej klasie.

- Jasne - zgodzi艂a si臋 Baby. - Ale nie potrzebuj臋 pieni臋­dzy. Uznam to za prac臋 charytatywn膮.

J.P. si臋 rozpromieni艂. Znajd臋 spos贸b, 偶eby ci to wynagrodzi膰 - ci膮gn膮艂 po-I linie. - Mo偶emy spotka膰 si臋 jutro u mnie w domu, o trze-i lej? Mieszkam na Sze艣膰dziesi膮tej 脫smej, r贸g Pi膮tej. - Wy-i iiij-n膮艂 z kieszeni grub膮 wizyt贸wk臋 w kolorze ko艣ci s艂oniowej i |f| poda艂.

Ten ch艂opak mia艂 wizyt贸wki? Zerkn臋艂a przelotnie, spo­dziewaj膮c si臋 jakiego艣 idiotycznego tytu艂u, kt贸ry wygl膮da艂by nu zmy艣lony, ale zobaczy艂a tylko imi臋 i nazwisko oraz adres, wydrukowane schludn膮, czarn膮 czcionk膮. Mieszka艂 w pent-linusie w Kompleksie Cashman. Oczywi艣cie budynek nosi艂 |i7'.o nazwisko.

No przecie偶 wiadomo.

- To do jutra - powiedzia艂a kr贸tko, odwr贸ci艂a si臋 na u asie klapka i wsun臋艂a wizyt贸wk臋 do kieszeni sp贸dniczki I. repy.

Za jej plecami rozleg艂o si臋 niskie wycie. Jak nic szczeni臋-i .1 mi艂o艣膰.

czasem trzeba wskoczy膰 do szafy

Avery nie zawraca艂a sobie g艂owy szukaniem Baby w szko­le. Je艣li siostra zamierza艂a zachowywa膰 si臋 jak czubek, to niech to robi na w艂asny rachunek. Zatrzyma艂a taks贸wk臋 i kaza艂a sif zawie藕膰 do domu babci przy Sze艣膰dziesi膮tej Pierwszej i Park Avenue. By艂 to trzypi臋trowy bladobrzoskwiniowy budynek wi w艂oskim stylu, kt贸ry bardziej pasowa艂by do Charleston albo San Francisco ni偶 Upper East Side. Avery uwielbia艂a to, jak m. wyr贸偶nia艂 spo艣r贸d otaczaj膮cych go ceglanych dom贸w. Przypo­mina艂, jak jedyna w swoim rodzaju by艂a Avery Carls Pierwsza, Avery Druga mia艂a nadziej臋, 偶e odziedziczy艂a to co艣 po niej. Po* trzebowa艂a tego, zw艂aszcza po dzisiejszym trudnym poranku.

Pchn臋艂a ci臋偶kie 偶elazne drzwi i j臋kn臋艂a, gdy zobaczy艂a Karen, myszowat膮 asystentk臋 z kancelarii prawnej, kt贸ra mil la sk艂onno艣膰 do noszenia niepasuj膮cych do siebie cz臋艣ci odkol stium贸w z wyprzeda偶y u Ann Taylor. Przys艂a艂a j膮 kancelaria Meyers & Mooreland, kt贸ra zajmowa艂a si臋 maj膮tkiem Carls贸w. i urz膮dzi艂a sobie prowizoryczne biuro po艣rodku frontoweg J salonu, 偶eby skatalogowa膰 i wyceni膰 rzeczy babci. Avery nit mog艂a znie艣膰 tego, 偶e prawnicy przej臋li dom. Kiedy si臋 doi wiedzia艂a, 偶e rodzina si臋 przeprowadza, b艂aga艂a matk臋, 偶eby pozwoli艂a im zamieszka膰 w tym domu, zamiast w penthousi J

By Pi膮tej Alei, ale prawnicy i Edie zgodnie uznali, 偶e naj艂a­twiej b臋dzie, je艣li zamieszkaj膮 gdzie indziej, dop贸ki maj膮tek mc /ostanie skatalogowany. Niezale偶nie od wszystkiego apar-litinent z ledwie wyczuwalnym, ale jednak obecnym smrodem kociego moczu na pod艂odze w sypialni i tandetn膮, niemo偶liw膮 ilo usuni臋cia naklejk膮 Yale w szafce na leki nie mia艂 atmosfe-IV domu. W przeciwie艅stwie do tego budynku, a przynajmniej dop贸ki nie pojawili si臋 w nim prawnicy. Za pierwszym razem, S dy tam zajrza艂y z matk膮, Avery uratowa艂a kilkana艣cie sta­ph francuskich magazyn贸w „Vogue" przed wyl膮dowaniem 鈻 mi臋ciach.

Prawdziwa samarytanka. Dop贸ki nie sprzeda ich na eBayu u zamian za klasyczn膮 torebk臋 Hermesa Birkina, o kt贸rej od iwna marzy.

Cze艣膰! - zawo艂a艂a weso艂o Karen, nie podnosz膮c wzroku nad laptopa.

Avery zignorowa艂a j膮 i ci臋偶kim krokiem wesz艂a po scho-鈻燚h do wielkiej sypialni babci. Ruszy艂a prosto do rozleg艂ej l'iiideroby i westchn臋艂a z ulg膮, kiedy w艂膮czy艂a dyskretne 艣wiat­艂u Przed ni膮 wisia艂y rz臋dy kostium贸w od Chanel, u艂o偶one we-ilim kolor贸w i d艂ugo艣ci. W latach osiemdziesi膮tych nosi艂o si臋 bwnie obcis艂e sk贸rzane sp贸dniczki i srebrne topy bez plec贸w i Valentino i Niny Ricci, ale w ostatnich latach babcia Ave-iv nigdy nie wychodzi艂a z domu ubrana inaczej ni偶 w 偶akiet ,r sp贸dnic膮 do kolan i pantofle Ferragamo, z nadgarstkami i uyj膮 ozdobionymi gustown膮 bi偶uteri膮. Avery zamkn臋艂a oczy . ipragn臋艂a, 偶eby obok pojawi艂a si臋 babcia. Zawsze wiedzia艂a, : [ pocieszy膰 wnuczk臋. Ale kiedy otworzy艂a oczy, zobaczy艂a Ho garderob臋 pe艂n膮 pozbawionych 偶ycia ubra艅.

- Mog臋 to po偶yczy膰, jak b臋d臋 du偶a? - zapyta艂a raz piccio­li ima Avery, podnosz膮c gar艣膰 zdobionych brylantami wisiork贸w i i.i.nisoletek, kt贸re by艂y prezentem od hrabiego Lichtenbergu.

- Nie - stanowczo odpowiedzia艂a babcia i zdj臋艂a wy kowo du偶y pier艣cionek z brylantami i rubinem z palca Avery - Brylanty s膮 tylko dla kobiet po trzydziestce. A jedyne brylan ty, kt贸re wygl膮daj膮 lepiej od tych, jakie podaruje ci m臋偶c/y* zna, to te, kt贸re kupisz sobie sama.

A potem babcia zabra艂a wnuczk臋 na pierwsz膮 wyciec/i* do Tiffany'ego, gdzie pozwolono jej poda膰 platynow膮 kartf American Express, po tym jak wybra艂a dla siebie prosty r贸fl ny wisiorek w platynie.

Avery musn臋艂a g艂adki materia艂 r贸偶owego kostiumu i wfl tchn臋艂a. 呕a艂owa艂a, 偶e nie ma tu babci. Mog艂yby wypi膰 fili偶an* k臋 herbaty i zaplanowa膰, co zrobi膰, aby Avery wygra艂a wyboiy w szkole. Od dzisiejszego zebrania wiedzia艂a, 偶e musi zostaj wybrana na przedstawicielk臋 uczennic przy radzie nadzorc/. i Ale przedstawicielk臋 wybior膮 uczennice, a najwyra藕niej pod pad艂a wszystkim po kolei. A w dodatku mia艂a tylko tydzie艅1, 偶eby podbi膰 ich serca.

- Co zrobi膰? - szepn臋艂a, przesuwaj膮c palcami po r臋kawlf popielatego kostiumu.

„Wypraw bajeczne przyj臋cie!" - prawie us艂ysza艂a, jfl szeptem odpowiedzia艂 kostium.

Avery odsun臋艂a si臋 od 偶akietu Chanel i rozejrza艂a si臋 pfl rozleg艂ej bawialni babci. Wzi臋艂a do r臋ki zdj臋cie w srebrno) ramce od Tiffany'ego, kt贸re przedstawia艂o babci臋, kiedy miai oko艂o dwudziestki, przed swoim romansem z Chanel. Nosili kanciasty kostium Yves Saint Lamenta i pantofle Diora. Z jfl g臋stymi, d艂ugimi w艂osami i wielkimi oczami wydawa艂a slf dziwnie znajoma. Avery spojrza艂a w wysokie lustro, pr贸buje na艣ladowa膰 pewne siebie spojrzenie starszej Avery, m贸wi膮­ce: „Dostan臋 wszystko, czego zapragn臋". Nie藕le. Wygl膮da艂a wspaniale i kompetentnie - w艂a艣ciwa osoba na w艂a艣ciw miejscu.

Ale czy takim spojrzeniem zdobywa si臋 przyjaci贸艂?

Avery wr贸ci艂a do sypialni. Dwa wypchane misie siedzia­艂y przy ma艂ym, r贸偶owo-bia艂ym, r臋cznie malowanym stoliku w k膮cie. Na blacie ustawiono porcelanowy serwis. To nie-l膮dre i sentymentalne trzyma膰 rzeczy z pokoju dziecinnego, w kt贸rym bawi艂a si臋 Edie, a potem trojaczki. Kiedy zesz艂ej wiosny choroba przyku艂a babci臋 do 艂贸偶ka, poprosi艂a, 偶eby za-Ituwki umieszczono w jej sypialni. Mia艂y jej przypomina膰 jej w艂asne herbatki. Regularnie zaprasza艂a Ann臋 Hearst i Senge Mortimer. I wygra艂a ze wszystkimi nowojorskimi gospodynia­mi, przebijaj膮c je swoimi przyj臋ciami. Avery wzi臋艂a fili偶an­k臋. Czy istnieje lepszy spos贸b przedstawienia si臋 kole偶ankom 鈻爑-bie i swojej przesz艂o艣ci - ni偶 zaproszenie ich na wsp贸艂-i /csn膮, jedyn膮 w swoim rodzaju wersj臋 herbatki?

Prawie podskoczy艂a z rado艣ci. Zbieg艂a po schodach do (iidalni i z rozmachem otworzy艂a drzwi do szafki z porcela-IH|.

- Co robisz? - spyta艂a Karen, trzymaj膮c gar艣膰 segregato­r贸w i mru偶膮c na ni膮 niesymetrycznie rozmieszczone, niebie-ukie oczy.

Nosi艂a pantofle Nine West. Avery mia艂a ochot臋 j膮 zdzie­li.

- Potrzebuj臋 ich. Dasz mi co艣 do pakowania? - warkn臋艂a, Wciskaj膮c jej delikatn膮, porcelanow膮 fili偶ank臋.

- Nie wiem... - zawaha艂a si臋 Karen.

Chocia偶 Avery wiedzia艂a, 偶e to dziecinne i absolutnie niestosowne, wywali艂a j臋zyk do plec贸w Karen. W Constance


chodzi艂o o to, 偶eby i艣膰 na przedzie, a nie za innymi, a taka ul., nie by艂a babcia. Kiedy ju偶 Avery wygra wybory, babcia, gdzi* kolwiek teraz jest, b臋dzie bardzo, bardzo dumna z wnuczki. Kiedy?! Nie za du偶o tej pewno艣ci siebie?

biedna ma艂a bogata dziewczynka

Jack rozsiad艂a si臋 na schodach Metropolitan Museum of rl i dopi艂a resztk臋 mro偶onej kawy. Jiffy Bennett, Genevie-Vr Coursy i Sarah Jane Jenson przysiad艂y wok贸艂 niej. Pali­艂y Merity i od czasu do czasu zerka艂y w d贸艂 na je偶d偶膮cych lin deskach ch艂opc贸w bez koszulek, kt贸rzy 膰wiczyli r贸偶ne w loczki na schodach poni偶ej. Koniec ko艅c贸w zawsze l膮­dowa艂y tutaj, gdy nie mia艂y innego pomys艂u, dok膮d p贸j艣膰. I ijiocia偶 w pewnym sensie to by艂o nudne, Jack czu艂a si臋 ni |ak u siebie. To by艂a jej jedenasta klasa. Powinna dosta膰 rlnwn膮 rol臋 w Dziadku do orzech贸w, zosta膰 gwiazd膮 Nowe-B Jorku, nadal mie膰 same pi膮tki z plusem i wreszcie p贸j艣膰 P 艂贸偶ka z J.P. To by艂o a偶 nazbyt pi臋kne. I w艂a艣nie mia艂o si臋 pe艂ni膰.

Sarah Jane mia艂a niemal bia艂e rz臋sy i brwi, przez co wiecz­nie wygl膮da艂a na zdziwion膮.



- Ale ich babcia to ta Avery Carls, wi臋c wiecie, nie m wyrzuci膰 Avery i Baby z Constance... - Urwa艂a i ci臋偶ko tchn臋艂a.

- Ta Avery Carls? Co to ma znaczy膰? - zapyta艂a Jac Ca艂a ta rozmowa o siostrach Carls by艂a potwornie n

Wola艂aby porozmawia膰 o czym艣 ciekawszym. Na przyk艂ad o sobie?

nain Jod lain

- Nie wiesz, kim by艂a Avery Carls? - Sarah Jane wygi da艂a na jeszcze bardziej zdziwion膮 ni偶 zwykle. - Ona by艂a.,, wiesz, jak te starsze panie, zajmuj膮ce si臋 filantropi膮. Trzymali z Brooke Astor, Annette de la Renta... z nimi wszystkimi. Je( na z moich ciotek przyja藕ni艂a si臋 z ni膮. Podobno mia艂a romi z co najmniej jednym cz艂onkiem rodziny kr贸lewskiej ka偶degB europejskiego kraju. Ciotka m贸wi艂a, 偶e taki postawi艂a sob艂i cel, czy co艣 takiego. - Sarah Jane skin臋艂a g艂ow膮 na podsumo­wanie.

Dzi臋kujemy za wyci膮g z „Town & Country".

- Aha - mrukn臋艂a lekcewa偶膮co Genevieve.

Opar艂a si臋 na 艂okciach, wi臋c jej piersi by艂y doskona艂o widoczne dla grupki ch艂opc贸w od 艣w. Judy, przechodz膮cych z frisbee.

- I tak nie wygra wybor贸w, nie? Ty wygrasz. Genevieve os艂oni艂a d艂oni膮 oczy i zerkn臋艂a na Jack. W zol

iazdij

sz艂ym roku by艂a najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮 Jack. Ale lato sp臋dzi艂a z ojcem, producentem, w Los Angeles i mia艂a romans - trwa芦| jacy kr贸cej ni偶 pi臋膰 minut - z Breckiem O'Dellem, gwiazdki) jakiego艣 g艂upawego letniego filmu. I teraz zadziera艂a nosa. Nic 偶eby Jack by艂a zazdrosna, czy co艣 takiego. Romans z gwis filmu klasy B graniczy艂 z tandet膮.

- Na pewno wygrasz. Wtedy zrobisz co艣 z audytorium, lustrami i mundurkami, no i b臋dziesz odpowiedzialna za wyj darzenia towarzyskie. Musimy urz膮dzi膰 wielk膮 imprez臋 z ch艂o­linkami z Riverside. Albo od 艢wi臋tego Judy. Co my艣lisz? - za-I pyta艂a z zapa艂em Jiffy, wertuj膮c fioletowy pakiet informacyjny i dok艂adn膮 list膮 obowi膮zk贸w. Nosi艂a dwa kucyki po obu stro-lliich g艂owy jak dziewczyna z farmy. Pr贸bowa艂a na艣ladowa膰 try styl Anny Sui, ale wygl膮da艂a po prostu jak pudel.

Po raz pierwszy rola przedstawicielki wydawa艂a si臋 cie-鈻 luiwsza ni偶 zwyk艂a zapchajdziura potrzebna do podania do inllege'u. Za艂atwienie nowych mundurk贸w szkolnych i pla-[ imwanie imprez mo偶e si臋 okaza膰 ca艂kiem fajne. A poniewa偶 i ywalizowa艂a z Elisabeth Cort, dziewczyn膮 o s艂abym p臋cherzu i sylwetce traktora, kt贸rej oddech zawsze jecha艂 tu艅czykiem, oraz kleptomank膮 Avery Carls, w膮tpi艂a, czy musi si臋 wysila膰 podczas kampanii wyborczej. No i funkcja przedstawicielki Udzie si臋 wspaniale prezentowa艂a w li艣cie polecaj膮cym ze n/.ko艂y. Dzi臋ki temu nawet nie kiwnie palcem, a b臋dzie jeszcze hardziej aktywna spo艂ecznie.

- O m贸j Bo偶e, Breck w艂a艣nie przys艂a艂 mi wiadomo艣膰! Pi-. 偶e b臋dzie w mie艣cie w ten weekend! - pisn臋艂a Genevieve,

wyci膮gaj膮c Treo i rumieni膮c si臋, kiedy Sarah Jane i Jiffy st艂o-鈻 By艂y si臋 nad male艅kim ekranikiem. Jack przewr贸ci艂a oczami.

- Dobra, spadam.

Wsta艂a, strzepn臋艂a z ty艂u sp贸dniczk臋. P贸jdzie do domu, przebierze si臋 i sp臋dzi popo艂udnie z J.P. W przeciwie艅stwie do (icnevieve mia艂a prawdziwego ch艂opaka.

Jack posz艂a na Sze艣膰dziesi膮t膮 Trzeci膮, mi臋dzy Pi膮t膮 i Madi­son. U艣miechn臋艂a si臋, gdy zobaczy艂a poro艣ni臋ty bluszczem dom ZC skrzynkami na kwiaty przy oknach i artystycznie ozdobionym wej艣ciem. Ale kiedy si臋 zbli偶y艂a, zamar艂a. Przed domem sta艂y


dwie ci臋偶ar贸wki do przeprowadzek. Jej matka trzyma艂a si臋 po­r臋czy z kutego 偶elaza przy frontowych schodach i pali艂a jedncjio Gitanes'a za drugim, jakby od tego zale偶a艂o jej 偶ycie.

- Mamo? - zapyta艂a.

Ogarn臋艂o j膮 potworne przeczucie. Oczy Vi vienne by艂y r贸wnie czerwone jak jej w艂osy, a strumyki tuszu p艂yn臋艂y po jej bladych policzkach. Jack podesz艂a bli偶ej i stan臋艂a poni偶ej matki na schodku.

- Mamo? - zapyta艂a raz jeszcze i si臋 rozejrza艂a. Postanowi艂y zmieni膰 wystr贸j domu? Trzech m臋偶czyzn

z nadwag膮 i bez koszul poci艂o si臋 na wypolerowan膮 powierzcli nic jadalnianego sto艂u George'a Nakashimy o toczonych n贸偶-kach. W艂a艣nie wynosili mebel.

- Tw贸j ojciec... - zaszlocha艂a g艂o艣no i bole艣nie Vivien-ne, jakby by艂a na przes艂uchaniu do Fedry, francuskiej tragedii, kt贸r膮 czyta艂y w zesz艂ym roku na zaj臋ciach u madame Rogera, W dramacie grecka kr贸lowa postanawia si臋 zem艣ci膰 na by艂ym kochanku, nim ca艂kiem straci nad sob膮 panowanie. - Sprzeda艂 nasz dom i meble. Wszystko. Wszystko straci艂y艣my. - Wy芦 dmucha艂a nos w czerwon膮 chusteczk臋. - B芒tardl

Jej twarz zachmurzy艂a si臋 z艂owr贸偶bnie.

Dw贸ch tragarzy pali艂o Marlboro niebezpiecznie blisko orzechowego 艂贸偶ka Jack z baldachimem na czterech kolumien­kach. To 艂贸偶ko zawsze sprawia艂o, 偶e czu艂a si臋 jak ksi臋偶niczka. Nieskazitelnie bia艂a, a偶urowa narzuta zsun臋艂a si臋 i teraz le偶a艂a na pop臋kanym chodniku.

- Jeste艣my... bezdomne? - wykrzykn臋艂a z niedowierza­niem Jack.

Mo偶e jej matka przesadza艂a. Nie by艂oby w tym nic zas kuj膮cego. Za ka偶dym razem, gdy rozmawia艂a z ojcem Jac rzuca艂a telefonem o 艣cian臋. W tym roku sze艣膰 razy kupow srebrny aparat Bang & Olufsens.

B臋dziemy mieszka膰 na g贸rze na poddaszu - powiedzia­艂o Vi vienne. - Jak za czas贸w gdy by艂am m艂od膮 dziewczyn膮, lieszka艂am w pi膮tym arrondisement i musia艂am i艣膰 korytarzem |h> wod臋. I tak musimy teraz 偶y膰. Artysta zawsze cierpi - doda艂a inclodramatycznie, wymachuj膮c pal膮cym si臋 papierosem.

Jack zmru偶y艂a oczy. Poddasze by艂o ci膮giem pokoi na ostat­nim pi臋trze ich domu. W przesz艂o艣ci ojciec, kt贸ry pracowa艂 1.1/ jako doradca inwestycyjny w Citigroup, grozi艂 Vivien-iir, 偶e tam zamieszka, je艣li nie przestanie trwoni膰 pieni臋dzy. B sia艂o si臋 ju偶 swego rodzaju 偶artem mi臋dzy Jack i matk膮 wykorzystywa艂y poddasze jako miejsce na bardziej ekstra-• Iganckie i rzadko u偶ywane przedmioty, kt贸re kupi艂y za karty

lucilytowe Charlesa.

Ej, obr臋biane owcz膮 sk贸rk膮 kozaczki z jaszczurczej sk贸ry od Gucciego musz膮 gdzie艣 pow臋drowa膰 latem.

Ojciec m贸wi艂, 偶e pr贸bowa艂 ci臋 ostrzec, ale ani razu nie nddzwoni艂a艣. Powiedzia艂, 偶e mia艂am swoj膮 szans臋. Nigdy nie doslrzega艂, 偶e jestem artystk膮! A artysta nie mo偶e po prostu pracowa膰! Mam i艣膰 do biura i odbiera膰 telefony? - Vivienne /uwodzi艂a, za艂amuj膮c drobne r臋ce.

Kiedy艣 jej drobne cia艂o tancerki by艂o gi臋tkie i eleganckie, ale teraz wygl膮da艂o po prostu krucho. Jeden z m臋偶czyzn uni贸s艂 brew, zerkaj膮c na drugiego, kt贸ry podci膮ga艂 zje偶d偶aj膮ce z ty艂­ka spodnie.

- Wiedzia艂a艣, 偶e to zrobi? - krzykn臋艂a Jack. Pomy艣la艂a o starym ojcu, jego znacznie m艂odszej 偶onie

I pasierbach mieszkaj膮cych na Perry Street. Dupki.

- No... tak - przyzna艂a Vivienne. Zmarszczki palacza na jej czole si臋 pog艂臋bi艂y.

- I co mam teraz zrobi膰? - pisn臋艂a Jack, 艂api膮c si臋 偶ela­znej por臋czy. Mia艂a wra偶enie, 偶e zaraz zwymiotuje.

- Ach, cherie. - Vivienne wsta艂a i j膮 obj臋艂a.



Jack czu艂a pod palcami ka偶dy jej kr臋g i dusz膮cy zapach Chanel nr 5.

- To dobrze, 偶e nauczysz si臋, co znaczy cierpie膰. Vivienne si臋 odsun臋艂a i ostentacyjnie znikn臋艂a w porosili

tym bluszczem wej艣ciu dla s艂u偶by.

Jack z niedowierzaniem patrzy艂a na oddalaj膮c膮 si臋, niemi turalnie drobn膮 sylwetk臋 matki.

Jeden z tragarzy sapa艂, wynosz膮c z salonu fotel typu ber g猫re. Jak mogli by膰 tak nonszalanccy? Nie rozumieli, 偶e w艂| nie odbieraj膮 jej ca艂e 偶ycie?

Jack stara艂a si臋 zapanowa膰 nad sob膮. Na lekcjach tarte禄 mia艂a kiedy艣 sesje medytacji, gdzie uczy艂a si臋 uspokaja膰 przed przes艂uchaniami. Musia艂a wybra膰 jedno s艂owo i powtarza膰 jf w my艣lach. Spr贸bowa艂a tego teraz, wyobra偶aj膮c sobie prost膮 lini臋 kr臋gos艂upa i jej s艂owo: „perfekcja". Instruktorka chcia艂a, 偶eby wybra艂a co艣 innego: „skupienie", albo „walka". Ostrze­ga艂a, 偶e nie da si臋 osi膮gn膮膰 perfekcji. Ale Jack i tak zosta艂a przy swoim.

- Cze艣膰!

Jack odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a drobniutk膮 blondynk臋 zbie­gaj膮c膮 po schodach. Wygl膮da艂a na pi臋膰 lat i nosi艂a r贸偶ow膮 tiu­low膮 sp贸dniczk臋-paczk臋 oraz skrzyde艂ka od kompletu z FAO Schwarz. Jack zmru偶y艂a oczy, patrz膮c na to niewini膮tko. Nowa rodzina ju偶 wprowadzi艂a si臋 do ich domu? Jej rodzice mog膮 fundowa膰 sobie tyle melodramatycznych k艂贸tni, ile chc膮, ale jak ojciec m贸g艂 zmusi膰 Jack do mieszkania na poddaszu, jakby by艂a jakim艣 starym gratem?

Albo kozaczkami z jaszczurczej sk贸rki?

Jack zamkn臋艂a oczy i pomasowa艂a skronie, maj膮c nadzie­j臋, 偶e gdy je otworzy, dziewczynka zniknie i jej 偶ycie powr贸ci do normalno艣ci.

- Nazywam si臋 Satchel! I teraz tu mieszkam!

Jack otworzy艂a oczy. Dziewczynka ta艅czy艂a nad ni膮 na I In ulach. Jej schodach.

- Satchel?! - j臋kn臋艂a z niedowierzaniem Jack. Zerkn臋艂a na torebk臋 Givenchy. Widok delikatnej sk贸rki po-i. izy艂 j膮 i dzi臋kowa艂a, 偶e zosta艂o jej jeszcze troch臋 godno艣ci obistej. 艢ci膮gn臋艂a 艂opatki i wyprostowa艂a szyj臋. Perfekcja. Po prostu zarezerwuje pok贸j w hotelu St. Claire. Chyba [Jto... chyba 偶e ojciec anulowa艂 te偶 jej karty kredytowe? Quelle horreur] u 艢wi臋tego Judy wszyscy za jednego i jeden za wszystkich...

- Dobra, ch艂opcy! Wiem, 偶e to pierwszy dzie艅 po wakji cjach, ale na moje oko macie kiepsk膮 form臋! - krzykn膮艂 trenc Siegel z chwiejnej wie偶y ratowniczej. Ch艂opcy od 艣w. Judy co dziennie 膰wiczyli p艂ywanie o trzeciej popo艂udniu. Dmuchu; w gwizdek, dyskretnie ogl膮daj膮c swoje mi臋艣nie brzucha od bijaj膮ce si臋 na powierzchni metalu. Mia艂 dwadzie艣cia pi臋膰 lat, raptem rok temu sko艅czy艂 Stanford i nadal korzysta艂 z 偶ycia, jak wspomina艂 p艂ywakom przy ka偶dej okazji.

Na torze trzecim Rhys p艂yn膮艂 apatycznym kraulem. Czu jak Owen go wyprzedza, burz膮c za sob膮 wod臋, gdy sun膮艂 ki drugiemu ko艅cowi basenu. Chocia偶 Rhys przyzwyczai艂 sie, 偶e zawsze jest najszybszy, kompletnie si臋 tym nie przej膮艂. Za­miast tego spokojne p艂yn膮艂. - Sterling, poczekaj chwil臋.

Trener zeskoczy艂 z wie偶yczki i podszed艂 do Rhysa. Adida­sy skrzypia艂y na mokrej nawierzchni. Mia艂 kwadratow膮 szcz臋k k臋, chude nogi i szerok膮 pier艣, kt贸r膮 - jak twierdzi艂 - uwiel­bia艂y dziewczyny.

Rhys d藕wign膮艂 si臋 z basenu na mokry brzeg, czuj膮c jak 偶o艂膮dek mu si臋 zaciska.

- Sterling. - Trener przeczesa艂 d艂o艅mi zmierzwione, ru-"br膮zowe w艂osy. - Sp贸藕ni艂e艣 si臋.

Khys pokiwa艂 g艂ow膮 i zerkn膮艂 na wod臋 na kafelkach. Jed-iii / ka艂u偶 wygl膮da艂a jak serce. Wsadzi艂 w ni膮 stop臋 i woda |fn/|)lyn臋艂a si臋 po niebieskiej glazurze.

Przepraszam, musia艂em co艣 za艂atwi膰 - odpowiedzia艂, mc patrz膮c trenerowi w oczy.

Tak naprawd臋 to pierwsze pi臋tna艣cie minut treningu sp臋-il/il p艂acz膮c w rzadko u偶ywanej 艂azience w pobli偶u laborato-| ilow na pi臋trze, przegl膮daj膮c na telefonie zdj臋cia Kelsey zro-l lilone tej wiosny. Wygl膮da艂a na tak膮 podekscytowan膮, gdy j膮 iilujinowa艂. Co si臋 sta艂o?

Noo dooobrze - rzuci艂 trener Siegel, przeci膮gaj膮c sylaby. Khys si臋 skrzywi艂. Nie do艣膰, 偶e dziewczyna zr贸wna艂a go unii膮, to jeszcze teraz oberwie przez to na treningu?

- Wiem, 偶e to pierwszy dzie艅 szko艂y i macie wiele spraw, ule nie chodzi tylko o to, 偶e straci艂e艣 pierwszych kilka minut, /uwali艂e艣 ca艂y trening. Ten nowy, Carls, ci臋 prze艣cign膮艂!

Trener Siegel zmru偶y艂 niebieskie oczy, patrz膮c na niego i. /ekaj膮c na wyja艣nienie.

- Przykro mi, to sprawy osobiste - wymamrota艂 Rhys. Ca艂y czas po jego g艂owie kr膮偶y艂y s艂owa: „Jest kto艣 inny".

To prawda? Kto to m贸g艂 by膰? Kto艣 z Cape Cod? Ch艂opak z Ri-\ciside, kt贸rego Kat pozna艂a na imprezie?

- K艂opoty sercowe? - o偶ywi艂 si臋 trener.

Rhys skin膮艂 g艂ow膮, a trener klepn膮艂 go w plecy.

- I daj mi zna膰, gdyby to by艂y k艂opoty z dziewczyn膮. One l mm rafi膮 zabi膰 cz艂owieka - doda艂 porozumiewawczo.

Aha, ale dziewczyny s膮 tego warte.

Rhys powl贸k艂 si臋 do szatni, gdzie Jeff Kohl i 艂an McDfl* niel podawali sobie srebrn膮 piersi贸wk臋 z bourbonem Maker'i Mark. W pomieszczeniu panowa艂a wilgo膰. 艢mierdzia艂o chlo芦 rem, potem i stopami.

- Dobziee. - 艂an zrobi艂 idiotyczn膮 min臋 w stylu Boi.u podaj膮c piersi贸wk臋 Owenowi.

Owen pokr臋ci艂 g艂ow膮. I wtedy w艂a艣nie do szatni wpad艂 Rhys i otworzy艂 z rozmachem szafk臋.

- Da艂em cia艂a jak rzadko.

Wyci膮gn膮艂 witaminizowan膮 wod臋 z bocznej kieszeni wjffl pchanej torby Speedo i poci膮gn膮艂 solidny 艂yk.

- Moim zdaniem by艂o w porz膮dku.

Rozkojarzony Owen wykr臋ci艂 r臋cznik. Kiedy ju偶 wyszdB z basenu, nie potrafi艂 przesta膰 my艣le膰 o Kat, Kelsey, czy jak si臋 naprawd臋 nazywa艂a. Jak d艂ugo spotyka艂a si臋 z Rhysem? Byli zakochani? Dlatego nie poda艂a mu prawdziwego imienia? Czy Rhys wiedzia艂, 偶e zdradzi艂a go tego lata?

Rzuci艂 budweisera z drugiego rz臋du szafek. Puszka ude­rzy艂a o pod艂og臋 i zasycza艂a, wypuszczaj膮c gaz i pian臋.

- Nie teraz, dzi臋ki.

Rhys wiedzia艂, 偶e jako kapitan powinien paln膮膰 im m贸w k臋, 偶e nie powinni pi膰 w czasie sezonu, ju偶 nie wspominaj膮c

0 szatni. Tylko 偶e naprawd臋 mia艂 to gdzie艣. Chcia艂o mu si臋 p艂aka膰.

Znowu.

- Wi臋c... pami臋tasz t臋 dziewczyn臋, kt贸r膮 ci przedstawi­艂em w czasie lunchu? Kelsey? - zapyta艂 Rhys, krzywi膮c twar艂:

1 siadaj膮c ci臋偶ko na zniszczonej, drewnianej 艂awce.

()wen pokiwa艂 g艂ow膮 i odgarn膮艂 mokre w艂osy z oczu. Jak 鈻爈liy zapomnie膰? Udawa艂, 偶e grzebie w torbie, 偶eby nie tn/e膰 na kumpla. Na drugim ko艅cu szatni Hugh, 艂an i paru nych ch艂opak贸w z艂apa艂o dziewi膮toklasist臋, Chadwicka Jen-

nsa.

鈻 Ogolimy ci brwi! - zawo艂ali rado艣nie, ci膮gn膮c przera偶o­no ch艂opaka do rz臋du umywalek.

Zerwa艂a ze mn膮. Zaraz po tym, jak odszed艂e艣 - powi臋­zi, d beznami臋tnym g艂osem Rhys. Nie obchodzi艂o go, kto cze to us艂yszy. - Powiedzia艂a, 偶e jest kto艣 inny. Owen upu艣ci艂 torb臋 Speedo na pod艂og臋. Kat... Kelsey ze-lwala z Rhysem? Znowu by艂a sama? I by艂 kto艣 inny?! Mia艂a im my艣li...?

- Czekaj, dziewczyna z tob膮 zerwa艂a? - powt贸rzy艂 z nie-ierzaniem Hugh, puszczaj膮c Chadwicka.

Usiad艂 obok Rhysa na 艂awce.

- Gadaj!

Przyjacielsko obj膮艂 go za ramiona i otworzy艂 kolejn膮 pusz­k臋 piwa, wypuszczaj膮c pian臋 na stopy Owena.

Nie wiem, co powiedzie膰. To by艂o jak grom z jasnego ilba. Powiedzia艂a nagle, 偶e jest kto艣 inny... Nie wiem, kto to mmi/e by膰, chyba 偶e to jaki艣 dupek, kt贸rego pozna艂a na Cape • Dd. Ktokolwiek to jest, rozkwasz臋 mu pysk - warkn膮艂 Rhys.

Owen musia艂 powstrzyma膰 u艣miech, kt贸ry chcia艂 wyp艂y-Bd mu na usta. Czu艂 si臋 jednocze艣nie winny i rozradowany. I,al zerwa艂a z Rhysem, bo chcia艂a by膰 z nim?

A niby faceci nic nie rozumiej膮.

Hugh pokiwa艂 wsp贸艂czuj膮co g艂ow膮.

- Powa偶na sprawa. - Krople wody z jego r臋ki sp艂ywa艂y Ihysowi po torsie. - Ej, ch艂opaki? Chod藕cie tutaj.

Owen zerkn膮艂 na koleg贸w. Wi臋kszo艣膰 by艂a nadal w k膮pie­l贸wkach, niekt贸rzy ze 艣wie偶o przyci臋tymi brwiami.

- Dobra - powiedzia艂 Hugh, staj膮c na 艂awce i wymai I otwart膮 puszk膮 piwa. Zebra tak mu wystawa艂y, 偶e jego pieni wygl膮da艂a prawie jak wkl臋s艂a. - W艂a艣nie si臋 dowiedzia艂em, H Rhys Sterling, nasz kapitan i pod ka偶dym wzgl臋dem porz膮dfl facet, ma z艂amane serce z powodu dziewczyny z Seaton Arnu - W szatni rozleg艂 si臋 ch贸ralny j臋k. - Wiem r贸wnie dohr/t jak wy, 偶e to si臋 zdarza nawet najlepszym. Wiemy, 偶e Kliyn znajdzie sobie now膮 dziewczyn臋. Ale do tego czasu proponuj wyzwanie w ramach solidarno艣ci. - Odchrz膮kn膮艂. By艂o widm', 偶e zaraz powie co艣 wa偶nego. - Dop贸ki Rhys nie wr贸ci do gfj my nie gramy. I damy temu dow贸d brodami. - Pog艂aska艂 si臋 \h kszta艂tnym podbr贸dku i si臋 rozejrza艂.

- Pochrzani艂o ci臋? - krzykn膮艂 Ken Williams.

Wa偶y艂 ponad dziewi臋膰dziesi膮t kilo i bardziej wygl膮da艂 jnl pomocnik w futbolu ni偶 p艂ywak.

- B臋dziemy zapuszcza膰 brody, dop贸ki Rhysowi nie po szcz臋艣ci si臋 z pann膮. Do tego czasu 偶aden z nas te偶 nie b臋dzie randkowa艂. I Jenkins, to oznacza, 偶e nie zabawiasz si臋 te偶 sam' - rykn膮艂 Hugh. - Kto wchodzi?

Jeden po drugim ch艂opcy z dru偶yny p艂ywackiej krzykn臋li i przybili pi膮tk臋 z Rhysem, kt贸ry siedzia艂 na 艂awce i gapi艂 ,slf ponuro na mokr膮 pod艂og臋.

- Nie musicie tego robi膰 - wymamrota艂.

Wsparcie ze strony kumpli by艂o naprawd臋 mi艂e, ale przfll cie偶 powinien zach臋ca膰 ich do walki na zawodach, a nic okazywania, jaki z niego mi臋czak w sprawach m臋sko-dain* skich.

- P贸ki Rhys nie dostanie, my te偶 nie! - rykn膮艂 Hugh. Owen przyjrza艂 si臋 kumplom, chudym r臋kom Chadwic

i g臋stym w艂osom na torsie Kena. Zastanawia艂 si臋, czy kt贸 kolwiek z nich w og贸le mia艂 szans臋 co艣 dosta膰. W ka偶d razie mia艂 nadziej臋, 偶e to raczej hipotetyczne rozwa偶ania, l/cczywiste postanowienie. Owen nigdy nie prze偶y艂 tygodnia, U ca艂uj膮c si臋 z dziewczyn膮. I za to go kochamy.

- Dzi臋ki - mrukn膮艂 do Hugha Rhys.

- Nie ma sprawy - odpowiedzia艂 z u艣miechem kumpel. Poza tym moja dziewczyna jest w tym roku we Francji, wi臋c

innie te偶 czeka posucha.

Jeden po drugim ch艂opcy si臋 rozeszli, masuj膮c brody, jak-w ten spos贸b mogli przywo艂a膰 zarost. Rhys zdo艂a艂 si臋 s艂abo u艣miechn膮膰 i spojrza艂 na Owena.

- Czu艂bym si臋 o wiele lepiej, gdybym wiedzia艂, kto to jest przyzna艂, kiedy szatnia opustosza艂a.

By艂o tak cicho, 偶e Rhys s艂ysza艂 brz臋czenie jarzeni贸wki lind g艂ow膮. W tym 艣wietle jego ramiona wydawa艂y si臋 dziwnie te.

Rhys wsta艂 i kopn膮艂 w szafk臋. Hukn臋艂a tak, 偶e echo si臋 ro­zesz艂o po szatni.

- Sterling, nie po艂am ko艣ci z powodu kobiety - rykn膮艂 tre­ner z ma艂ego gabinetu po s膮siedzku. - A ju偶 na pewno nie 艂am wiesz czego! - Za艣mia艂 si臋.

Rhys poczerwienia艂. Cholera. Nawet trener wiedzia艂, 偶e go i/uci艂a. Powinien co艣 zrobi膰, 偶eby wie艣ci nie roznios艂y si臋 dalej.

Niech dru偶yna przystojniak贸w z艂o偶y 艣luby celibatu. Na pewno nikt nie b臋dzie si臋 dopytywa艂 dlaczego!


plotbra.net

tematy na celowniku wasze e-maile zapylm

Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienlOB lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

Ju偶 p贸艂noc i pierwszy dzie艅 szko艂y oficjalnie si臋 zako艅czy艂, Czas na obowi膮zki domowe. Wiem, 偶e lato bez mundurk贸w mog艂o sprawi膰, 偶e niekt贸rzy troch臋 zardzewieli i zapomnin li, jak najlepiej z nich korzysta膰, wi臋c pozw贸lcie, 偶e pokroi ce przypomn臋 wam podstawy.

tak i nie w 艣wiecie mundurk贸w

Im kr贸cej, tym lepiej, ale nie zapomnijcie w艂o偶y膰 co艣 pod sp贸dniczk臋. To Nowy Jork, a nie Los Angeles, i chodzeni* bez bielizny La Perl膮 zapewni wam jedynie bardzo niekon. fortowy dzie艅. Poza tym to ryzykowne. I, ehm, ohydne.

Nic nie wygl膮da mniej seksownie ni偶 plamy pod pachami na kaszmirowych sweterkach Chloe, wi臋c ubierajcie slf lekko. I na mi艂o艣膰 bosk膮, nie sk膮pcie dezodorantu.

Zasad臋 „tylko czarne obuwie" mo偶na omin膮膰 na tysi膮c spo­sob贸w. Chodzi o trzy „M": Marni na klinie, Manolo na ma­le艅kim obcasiku i Marc Jacobs. Najlepiej wyrazisz siebii poprzez buty. Albo - jak w moim wypadku - przez pantoflu od Jimmy'ego Choo.

na celowniku

Ci臋偶ar贸wka do przeprowadzek przez domem J. Czy to mo偶liwe, 偶e ksi臋偶niczka Upper East Side (ach!) naa

108

rn./cza? A niesie dwie ogromne torby fili偶anek do tak-11. Jeszcze herbatniczka? O 偶艂opie Gatorade, id膮c li/icwi臋膰dziesi膮t膮 Drug膮. Y z mokrymi w艂osami i u艣mie-iliimi od ucha do ucha. A pan przystojniak dlaczego taki Ul /u艣liwy? R p艂acze przed apartamentowcem na Pi膮tej. ! h/yuotowuje si臋 do mi臋dzyszkolnego przedstawienia Ro-l i Julii, czy prze偶ywa prawdziw膮 tragedi臋 romantycz-i' K kupuje now膮 bielizn臋 Cosabella w Barneys. Wie­my, 偶e nowa bielizna oznacza tylko jedno - albo straci to i R, albo traci R na rzecz kogo艣 innego. Matka J pr贸buje H.irneys zwr贸ci膰 moherowe kozaki ponad kolano z ze-•/Infjo sezonu od Gucciego. Oczywi艣cie, 偶e to kompletna iM.niy艂ka, ale nie mo偶na si臋 spodziewa膰, 偶e to Barneys nudzie p艂aci膰 za nasze potkni臋cia w dziedzinie mody. Oj, 11芦. 藕le.

mwe e-maile

Kochana Plotkaro!

Widzia艂am jak A zaprzyja藕ni艂a si臋 z t膮 dziwaczk膮 z tatua偶ami w auli wConstance. My艣lisz, 偶e s膮 ra­zem? To znaczy naprawd臋 razem? WeDwie

艁La Droga WeDwie A co, zazdrosna?

-"

La Droga P!

Cze. Strona do bani. Ste艣 beznadziejna & tylko uda­jesz jedn膮 z nas. 3maj si臋 mocno, bo dowiem si臋, kim ste艣. PrawdziwaUES


0x08 graphic
Droga prawdziwaUES!


Jeste艣 (ste艣?) w bt臋dzie i wyczuwam w tobie du. niepotrzebnej wrogo艣ci. Poka偶臋 ci, 偶e jestem stupm centow膮 dziewczyn膮 z Upper East Side - nie zaczrtf si臋 trz膮艣膰 w butach od Christiana Louboutina z po芦 wodu listu z fataln膮 ortografi膮. Je艣li nie potrafisz stfl wi膰 czo艂a prawdzie, to mo偶e lepiej zamieszkaj gd/li indziej. Na przyk艂ad wWeehawken. Ale nie k艂贸膰rflj si臋! R

A skoro pierwszy dzie艅 ju偶 za nami, mo偶emy skupi膰 sil na naprawd臋 wa偶nych sprawach. Na przyk艂ad, kto urz膮d/l pierwsz膮 imprez臋 w tym roku? Stawiam na J. Chocia偶 nj gdy nie by艂am dobra w zak艂adach...

Wiecie, 偶e mnie kochacie PlofH

podstawowe strategie w kampanii wyborczej

We wtorek rano przed zaj臋ciami Avery wy艣lizgn臋艂a si臋 mieszkania, ciesz膮c si臋, 偶e Baby jeszcze si臋 nie obudzi艂a. - Panno Carls.

Ubrany w szary uniform od藕wierny sk艂oni艂 si臋 szybko, a Av-im v nie mog艂a powstrzyma膰 u艣miechu. Powietrze pachnia艂o wie偶o艣ci膮, ptaki g艂o艣no 膰wierka艂y, chodniki l艣ni艂y od wody, [ chocia偶 Avery nie pami臋ta艂a, 偶eby pada艂o. By艂o w艂a艣nie tak, |nk jest w Nowym Jorku. Ka偶dy dzie艅 zaczyna si臋 od nowa, t艂 poprzedni zosta艂 ju偶 zmyty.

A dzisiejszy dzie艅 zdecydowanie by艂 nowy. Zesz艂ego wieczoru zamkn臋艂a si臋 w pokoju i przygotowywa艂a zaprosze­niu na herbatk臋. Wszystkie wypisa艂a odr臋cznie na eleganckich kurteczkach od Tiffany'ego i ka偶de przyczepia艂a do uszka de­likatnej jak skorupka jajka fili偶anki. Pomy艣la艂a, 偶e to b臋dzie zabawne i niepowtarzalne, ale teraz, kiedy nios艂a dwie wielkie, liiwendowe torby z Bergdorfa, wype艂nione zawini臋t膮 w foli臋 huhelkow膮 porcelan膮, nie by艂a ju偶 tego taka pewna. Czu艂a si臋, |nkby nios艂a materia艂y na referat z pokazem przed klas膮.

Zbli偶y艂a si臋 do rogu Dziewi臋膰dziesi膮tej i dostrzeg艂a grup臋 il/iewczyn z jedenastej klasy, kt贸re pami臋ta艂a z auli. Zebra艂y si臋 na schodach jakiego艣 domu. Tam siadywa艂a na papierosa i plotki 艣mietanka towarzyska Constance Bi艂lard. Dziewczyny trzynuily ju偶 w palcach Merity Ultra Light, chocia偶 do pierwszego dzwon* ka brakowa艂o jeszcze p贸艂 godziny. Avery poczu艂a, jak jej 偶o艂膮djjj nerwowo si臋 zaciska, ale u艣miechn臋艂a si臋 szeroko.

- Cze艣膰, Jiffy - przywita艂a dziewczyn臋 o obrysowanych brunatnym cieniem oczach.

Jiffy zerkn臋艂a sponad magazynu „W", w kt贸rym z zai \\ ciem podkre艣la艂a co艣 fioletowym mazakiem. Avery u艣miei I] n臋艂a si臋 ciep艂o. Wiedzia艂a, 偶e Jiffy trzyma z Jack Laurent, |fl jej br膮zowa grzywka - ko艅cz膮ca si臋 tu偶 nad brwiami - i wiol* kie, br膮zowe oczy sprawia艂y, 偶e wygl膮da艂a na najbardzic| przyjazn膮 dziewczyn臋 w tej grupie.

- O, cze艣膰.

Jiffy odgarn臋艂a grzywk臋 z oczu i rzuci艂a pozosta艂ym d/ilo­czynom na schodkach spojrzenie, kt贸re Avery dobrze zna艂a, ha sama przez lata rzuca艂a je innym. M贸wi艂o: „Co do diab艂a?"

Avery zebra艂a si臋 w sobie i wyj臋艂a pierwsze zaproszeniu z torby.

- Urz膮dzam dzi艣 po szkole spqJkanie. Same dziewczy 偶ebym was pozna艂a i 偶eby艣my pogada艂y o zaczynaj膮cym roku. - Avery si臋 skrzywi艂a. Za du偶o w tym by艂o zapa艂u. -prostu, 偶eby艣my posiedzia艂y razem - poprawi艂a si臋.

A mo偶emy przynie艣膰 nasze misie?

- Nooo dooobra - odpar艂a powoli Jiffy. Avery poda艂a jej fili偶ank臋 i wyj臋艂a nast臋pn膮.

Avery odstawi艂a torb臋 na pop臋kane, betonowe schody, Itowa rozda膰 reszt臋. Ju偶 zebra艂 si臋 wok贸艂 niej ma艂y t艂um. i' lew膰zyny z Constance by艂y zachwycone zaproszeniami! I'm /ula, 偶e gdzie艣, jako艣 babcia u艣miecha si臋 do niej. Co to? - us艂ysza艂a za plecami jaki艣 g艂os. ()hr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a Sydney, dziewczyn臋, obok kt贸rej ' U zmuszona siedzie膰 wczoraj w auli. Pod blezerem Constan-Hillard mia艂a br膮zow膮 koszulk臋 z napisem „Jeste艣 g贸pi". Cze艣膰 - przywita艂a j膮. Czu艂a si臋 niezr臋cznie i jednocze艣-鈻 stara艂a si臋 nie straci膰 zainteresowania pozosta艂ych dziew-ii Urz膮dzam ma艂e spotkanie. W zwi膮zku z wyborem |n/cdstawicielki przy radzie nadzorczej. Nie wiem, czy to ci臋 Biresuje. - Wzruszy艂a ramionami, maj膮c nadziej臋, 偶e Sydney . gnuje.

- Dzi艣?

Aha - powiedzia艂a Avery, wr臋czaj膮c zaproszenie Gene-| ve, dziewczynie z wielkimi piersiami, kt贸ra przyja藕ni艂a si臋 jlck.

Dzi臋ki. - Genevieve wzi臋艂a fili偶ank臋 i w艂o偶y艂a j膮 do 鈻爉ara艅czowej torby Longchamps, nawet nie zerkaj膮c na do­lt /one zaproszenie. Rzuci艂a papierosa na ziemi臋 niebezpiecz-I| blisko czarnych bucik贸w za kostk臋 Avery.

Mog臋 dosta膰 jedno? - zapyta艂a wyczekuj膮co Sydney, deptuj膮c papierosa Genevieve klasycznymi martensami.

Jasne - Avery poda艂a jej fili偶ank臋. Nie chcia艂a by膰 nie-11 /.na.

W ko艅cu by艂a z ni膮 na jednym roku w Constance i dlacze-: I mia艂a j膮 ocenia膰? Mia艂a tylko nadziej臋, 偶e je艣li Sydney si臋 Bawi, w艂o偶y nieco bardziej kobiece buty.

/, mniejsz膮 ilo艣ci膮 stali w palcach?

- Dzi臋ki! - Sydney unios艂a fili偶ank臋 i uda艂a, 偶e pije z niej ni li hylaj膮c ma艂y palec.

- Do zobaczenia wieczorem! - Nadal si臋 u艣miechaj膮 Avery pomacha艂a do dziewczyn i si臋 odwr贸ci艂a.

Szybko przesz艂a przez ulic臋 do niebieskich drzwi szkol Chcia艂a rozda膰 zaproszenia przed pierwsz膮 przerw膮. Przfl! lunchem wszystkie dziewczyny b臋d膮 rozmawia艂y tylko ojlf herbatce.

Jasne, 偶e b臋d膮 o niej m贸wi膰, ale czy dobrze?

0 zdobywa nowych czworono偶nych przyjaci贸艂

Baby ziewn臋艂a g艂o艣no na ostatnich zaj臋ciach z filmu u pa-

I Beckhama. Pozosta艂e dziewczyny zachichota艂y. Przewr贸-• lin oczami, patrz膮c w ich stron臋. Niewa偶ne. To by艂y ostatnie

鈻燡臋cia i szczerze m贸wi膮c, mia艂a serdecznie dosy膰 Manhatta­nu Woody Allena. Stwierdzenie pana Beckhama, 偶e zachwyt Ni.wym Jorkiem stanowi integraln膮 cz臋艣膰 filmu, sprawi艂o, 偶e 鈻爁ila ochot臋 wsta膰 i rzuci膰 kilka ostrych s艂贸w. I nie by艂by to jej pierwszy raz.

/reszt膮 film by艂 strasznie g艂upi. Ogl膮da艂a go kiedy艣 Biatk膮 i nie mog艂a si臋 przesta膰 dziwi膰, dlaczego m艂oda i [dna Mariel Hemingway polecia艂a na Woody Allena, sta­liwo dziwaka.

Chce pani co艣 dorzuci膰 do dyskusji, panno Carls? - za-lal nauczyciel.

Przysiad艂 na jej 艂awce jak przero艣ni臋ty ptak i wyszczerzy艂 鈻爑iliwie z臋by.

Wygl膮da na to, 偶e film podsun膮艂 komu艣 spro艣ne my艣li. Dzwonek zadzwoni艂. Baby prawie zepchn臋艂a ko艣cisty ty-

II pana Beckhama z 艂awki, wrzuci艂a zeszyt do limonkowej
li u by na rami臋 i wybieg艂a z klasy.



W ramach kary za zachowanie na francuskim mia艂a ponw Irene, siedemdziesi臋ciotrzyletniej szefowej sto艂贸wki, przeji/pC pomys艂y na posi艂ki z pude艂ka z sugestiami. Baby zatrzyma la na chwil臋 i zerkn臋艂a do prze艣licznej sto艂贸wki, ca艂ej w lustraill i jasnym drewnie, 偶eby sprawdzi膰, czy w ostatniej chwili nti ulegnie pokusie i nie zostanie grzeczn膮 dziewczynk膮. Nie ma mowy. Odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie i ruszy艂a korytarzem ku niebli skim drzwiom, kt贸re prowadzi艂y na wolno艣膰.

Drugie uderzenie!

Zatrzyma艂a si臋 i spojrza艂a na tablic臋 informacyjn膮 w gl< iv nym holu. Przejrza艂a og艂oszenia r贸偶nych klub贸w i zaj臋膰. Stowarzyszenie przysz艂ych prawniczek. Nie. Uk艂adanie bukiet贸w. Nie. Plecenie koszy. Aha, jasne.

Co? 呕adnego klubu dla Pozbawionych Z艂udze艅 i Sty.sk nionych za Ch艂opakiem? Mo偶e powinna wykaza膰 si臋 wrazili wo艣ci膮 spo艂eczn膮 i sama go za艂o偶y膰. p

- Przy艂膮czysz si臋 do kt贸rego艣? - Obok niej stan臋艂a A\ 11

i postawi艂a na pod艂odze wielk膮, lawendow膮 torb臋 na zakupy Odgarn臋艂a blond w艂osy za ucho i poprawi艂a brylantowe ko| czyki na sztyfcie.

- Nie ma niczego w moim gu艣cie.

Baby wzruszy艂a szczup艂ymi ramionami i spojrza艂a na sl* str臋. Avery by艂a zarumieniona i szcz臋艣liwa. Nawet jej male艅 kie brylantowe kolczyki w kszta艂cie r贸偶yczek jakby ja艣nllj b艂yszcza艂y.

- Jak ci min膮艂 dzie艅?

- 艢wietnie! - ekscytowa艂a si臋 Avery. - Dzi艣 wiecz贸r unCK dzam ma艂e spotkanie w domu babci.

- Mama o tym wie? - Baby zmru偶y艂a oczy.

Jak to mo偶liwe, 偶e Avery o niczym jej nie powiedzia艂a wczoraj wieczorem? Kiedy wr贸ci艂a do domu, Avery siedzia艂a

I 艂ebie i nie wysz艂a nawet, gdy Owen oznajmi艂, 偶e zamawia |i i wsz膮 autentyczn膮 nowojorsk膮 pizz臋.

Aha, jasne - szybko odpowiedzia艂a Avery. - W ka偶dym le to s膮 zaproszenia.

Wyj臋艂a porcelanow膮 fili偶ank臋 z torby Bergdorfa, a Baby natychmiast pozna艂a wz贸r. St艂uk艂a tak膮, kiedy mia艂a cztery lulu

- Dzi臋ki, nie potrzebuj臋 fili偶anki. - Baby praktycznie •<l> pchn臋艂a kruche naczynie.

Wi臋c przyjdziesz? - Avery zmarszczy艂a brwi. Jasne. - Baby powoli pokiwa艂a g艂ow膮. No dobra, to do zobaczenia - odpowiedzia艂a niepewnie ery, jakby by艂y obcymi osobami. Baby skin臋艂a g艂ow膮 i udawa艂a, 偶e poch艂on臋艂y j膮 og艂osze­nia, dop贸ki Avery nie odesz艂a. Wreszcie wciskaj膮c r臋ce do i fi ./cni, ruszy艂a do niebieskich drzwi. Poczu艂a pod palcami ins s/.tywnego. Wyj臋艂a wizyt贸wk臋 i przyjrza艂a si臋 jej. Czy ten hlopak m贸wi艂 powa偶nie o wyprowadzaniu za niego ps贸w? I czy mia艂a co艣 lepszego do roboty? Ruszy艂a Pi膮t膮 Alej膮 i znalaz艂a adres z wizyt贸wki. Spoj-< |艂a w g贸r臋 na podw贸jne, zlepione grzbietami z艂ocone „C" linii szklanymi drzwiami budynku. Mosi臋偶ne litery metrowej wysoko艣ci uk艂ada艂y si臋 w napis Kompleks Cashmana Baby marszczy艂a nos. Wygl膮da艂o to tandetniej, ni偶 sobie wyob-lii/ala.

Trzeba zobaczy膰, 偶eby uwierzy膰.

Portier siedzia艂 za imponuj膮cym, polakierowanym na i /inno biurkiem. Mia艂 na sobie niebieski uniform ze z艂otymi fr臋dzlami na ramionach i brzuchu. By艂 starszym m臋偶czyzn膮 I wygl膮da艂, jakby nosi艂 ten str贸j od szesnastego roku 偶ycia.

- Przysz艂am do tego ch艂opaka - powiedzia艂a Baby i prze­miela po biurku pogniecion膮 wizyt贸wk臋.

Nadal nie przywyk艂a do obecno艣ci od藕wiernych i portij r贸w. Wydawali si臋 pozosta艂o艣ci膮 po innej epoce, jak neoni gumki frotki i krzaczaste w膮sy.

Nie b膮d藕 taka pewna, je艣li idzie o to ostatnie.

- Prosz臋 skorzysta膰 z prywatnej windy w ko艅cu ken rza po lewej.

Portier u艣miechn膮艂 si臋 ciep艂o jak dziadek. Baby odpowie dzia艂a tym samym. Przycisn臋艂a guzik i a偶 jej dech zapar艂o, kiedf winda 艣mign臋艂a dwadzie艣cia sze艣膰 pi臋ter w g贸r臋, na ostatnie | i|i tro. Drzwi si臋 otworzy艂y i wytoczy艂a si臋 prosto do mieszkam..

J.P. sta艂 po艣rodku wy艂o偶onego z艂otymi p艂ytkami 艂byj i czeka艂. Za艂o偶y艂 spodnie khaki i pogniecion膮 niebiesk膮 kosu l臋. W艂osy mia艂 potargane, jakby w艂a艣nie wyrwano go z drzem ki. U艣miecha艂 si臋 do niej ciep艂o. Z艂apa艂 Darwina akurat, kiedy szczeniak wybieg艂 przez z艂ocony 艂uk drzwi. J.P. chwyci艂 艂apty psa i pomacha艂 ni膮 do Baby.

Baby wzi臋艂a Darwina z wielkich r膮k J.P. i poca艂owa艂a go w czarny, wilgotny nosek. Shackleton i Nemo przybieg艂y z odleg艂ego pokoju. Pazurki zgrzyta艂y i 艣lizga艂y si臋 na podln dze, gdy psy p臋dzi艂y do niej.

- Jak mo偶na nie kocha膰 takiego pyszczka? - zagruchalu, od razu czuj膮c si臋 lepiej ni偶 przez ca艂y dzisiejszy dzie艅.

Postawi艂a puggle'a na pod艂odze obok reszty zwierz膮t. P芦y spojrza艂y na ni膮 wyczekuj膮co, z entuzjazmem machaj膮c ogo芦 nami.

- Otrz膮sn膮艂e艣 si臋 po przygodzie z kup膮? - Baby nie mojdii si臋 oprze膰 pokusie. Ujrza艂a rumieniec na twarzy J.P.

Nale偶a艂 do tego typu schludnych, zadbanych ch艂opak贸w, za kt贸rymi Avery szala艂a. Baby zawsze wola艂a bardziej nil okrzesanych, niegrzecznych facet贸w.

To znaczy wiecznie ujaranych?

Dzi臋ki, 偶e o tym wspominasz - odpar艂 sarkastycznie. Baby zerkn臋艂a za niego i zobaczy艂a amfilad臋 pokoi wype艂-

ych ultranowoczesnymi meblami i antykami, kompletny

.ni,/masz. Czy tamte drzwi prowadzi艂y na boisko do koszy-i .w ki? Czy to by艂o... z艂oto?! Baby mia艂a wra偶enie, 偶e widzia-I lahlic臋 z koszem. Dzjen-dobryj !

Pot臋偶na blondynka wesz艂a przez jedne z licznych lustrza-l li drzwi, otaczaj膮cych imponuj膮ce foyer. Rozja艣nione na i a \ nowy odcie艅 w艂osy mia艂a podpi臋te w stylu modelek i lal osiemdziesi膮tych. Podesz艂a w pora偶aj膮co niebieskich litach Pr膮dy i u艣ciska艂a Baby, prawie dusz膮c j膮 ostrymi per-imami.

Baby zerkn臋艂a na J.P. Speszony u艣miechn膮艂 si臋 leciutko i wzruszy艂 ramionami.

- Ja zawsze ci臋 potrzebuj臋.

Jak na zawo艂anie zwalisty m臋偶czyzna wyszed艂 z pokoju po lewej i dla 偶artu klepn膮艂 Tatian臋 w wypi臋t膮 pup臋. Zachl chota艂a. M臋偶czyzna nosi艂 kowbojski kapelusz, kt贸ry sprawiiil wra偶enie zbyt ma艂ego na r贸偶owej jak landrynka, 艂ysej g艂owlo Z艂apa艂 drobniutk膮 r臋k臋 Baby w swoj膮 pot臋偶n膮 d艂o艅 i u艣cisn膮艂 zamaszy艣cie.

- Dick Cashman - rzuci艂 gromko.

Obrzuci艂 Baby jednym spojrzeniem, zerkaj膮c na jej brud ne, bia艂e klapki i T-shirt, kt贸ry za艂o偶y艂a pod blezer. Znaki/In go na pchlim targu na Cape Cod. Przedstawia艂 aligatora po偶e­raj膮cego tygrysa.

- 艢wietna koszulka! I niez艂y przekaz: „nie karm aligali r贸w, bo ci odgryz膮 ty艂ek!" - zawo艂a艂 Dick szczerz膮c z臋by.

- Cze艣膰, tato, wi臋c to jest w艂a艣nie Baby... - zacz膮艂 J.P. I

- Baby? Jak w Nobody puts Baby in the eonie rl Mo by nie musieli, gdyby艣 si臋 ubra艂a jak cz艂owiek! - rykn膮艂 Dick, uderzaj膮c si臋 w kolano.

Baby u艣miechn臋艂a si臋 uprzejmie, chocia偶 s艂ysza艂a ten tekil ju偶 milion razy i nawet nie lubi艂a Dirty Dancing.

- Wi臋c b臋dziesz si臋 zajmowa艂a tymi monstrami? - cifl n膮艂, poklepuj膮c z zaci臋ciem Nemo po g艂owie.

- Yhm - odpowiedzia艂a speszona Baby.

Czu艂a si臋, jakby wzi臋艂a udzia艂 w jakim艣 kiepskim telewl zyjnym reality show. Najbogatszy frajer?

- Baby pewnie wola艂aby ju偶 zacz膮膰 - powiedzia艂 J.P., po禄 daj膮c jej trzy smycze od kompletu z monogramami od Louli

Vuillona. - Mam co艣 dla ciebie w kuchni, a potem odprowa-U臋 ci臋 do wyj艣cia.

U艣miechn膮艂 si臋 niezr臋cznie do rodzic贸w.

- Dzi臋ki. - Baby u艣miechn臋艂a si臋 poruszona. Poci膮gn臋艂a 艂yk. Herbata z mlekiem i przyprawami smako­wa o wiele lepiej od tej w Starbucks, prawie jak domowa.

- W艂a艣ciwie nie bardzo wiem, co to jest, ale mam nadzie­j臋, 偶e ci smakuje - doda艂 J.P. - Raphael, nasz kucharz, zrobi艂 |0 dla ciebie.

- Och - mrukn臋艂a Baby, odsuwaj膮c kubek od ust. No jasne, kucharz to zrobi艂.

A niby co w tym z艂ego?

- M贸g艂bym wyj艣膰 z tob膮, je艣li chcesz... - zaproponowa艂 II'., nadal stoj膮c w drzwiach kuchni.

Baby zrobi艂a kilka krok贸w wstecz.

Szybko przypi臋艂a smycze do obr贸偶 i mszy艂a korytarzem smarkami na obrazach do z艂otego holu i wind膮 dwadzie艣cia i pi臋ter w d贸艂.

Portier uchyli艂 kapelusza z lakierowanej sk贸ry, kiedy prze-i hodzi艂a.

- Do zobaczenia wkr贸tce, panienko! - zawo艂a艂 za ni膮. Miejmy nadziej臋, 偶e cz臋sto b臋dziemy si臋 widywa膰.


nie truj, tatku

Jack siedzia艂a na niskiej kanapce w Star Lounge w mod nym hotelu Tribeca Star. Chocia偶 dochodzi艂a dopiero pili popo艂udniu i na zewn膮trz ulice pe艂ne by艂y ludzi na zakupach, rozkoszuj膮cych si臋 popo艂udniowym s艂o艅cem, tutaj panowa艂 mrok, a od d臋bowych, ciemnych 艣cian odbija艂o si臋 migotliwe 艣wiat艂o 艣wiec. Jack uwielbia艂a puste sale klubowe. Czu艂a 禄lf w nich jak Mata Hari albo jaki艣 inny elegancki szpieg. Potrze bowa艂a ucieczki od 偶ycia, w kt贸rym ojciec ignorowa艂 jej tell fony, i wydawa艂o si臋 coraz bardziej prawdopodobne, 偶e b臋dzie musia艂a z艂o偶y膰 podanie o dofinansowanie college'u.

Quelle horrible!

Wyj臋艂a puderniczk臋 i przyjrza艂a si臋 sobie krytycznie. iM sz艂ej nocy by艂a zmuszona po raz pierwszy nocowa膰 w nowym pokoju na poddaszu. Spa艂a w male艅kim, jednoosobowym 艂贸偶ku i obudzi艂a si臋 zlana potem, poniewa偶 nie mia艂a klin u tyzacji. Wida膰 by艂o, 偶e jest niewyspana. Dwa razy na艂o/\l. hojn膮 warstw臋 kremu pod oczy de la Mer, ale nadal mia艂a sifl) worki.

Zupe艂nie jak Maria Antonina przed p贸j艣ciem na gilotyn臋, Jiffy, Sarah Jane i Genevieve mia艂y si臋 z ni膮 spotka膰, alf po szkole posz艂y do dom贸w si臋 przebra膰. Jack wiedzia艂a I

me ma mowy, aby wr贸ci艂a do domu po co innego, ni偶 偶eby p贸j艣膰 spa膰, wi臋c spakowa艂a prost膮, dopasowan膮 sukienk臋 Stel­li McCartney z niegniot膮cego si臋 materia艂u do wielkiej, ciem­noniebieskiej torby Balenciaga. Mia艂a w niej tak偶e ubranie do lanca z porannych zaj臋膰, na kt贸rych wy艂adowa艂a gniew, per-fcccyjnie wykonuj膮c arabeski. Przebra艂a si臋 w szatni w szkole, . taj膮c si臋 jak jaki艣 nomada i w艂a艣nie pojawi艂a si臋 w barze, za­mierzaj膮c si臋 upi膰. I to bardzo.

Skin臋艂a g艂ow膮 na kelnera po dwudziestce. Kr臋cone, czarne w艂osy opada艂y mu na oczy.

- Jeszcze jedna w贸dka z tonikiem - zam贸wi艂a, trzepocz膮c 鈻燼mi.

Nie prosi艂 wcze艣niej o dow贸d, wi臋c ma艂o prawdopodobne, poprosi przy drugiej kolejce.

- Ci臋偶ki dzie艅? - zapyta艂 porozumiewawczo, podaj膮c •Innka.

Jack pokiwa艂a niezobowi膮zuj膮co g艂ow膮. Jaka艣 tandetna para 鈻爎ak贸w z Europy g艂o艣no rozmawia艂a z ci臋偶kim, angielskim ak-• .ulem na drugim ko艅cu baru i sprzecza艂a si臋, z czyjej winy wy-i/ueili ich poprzedniego wieczoru z klubu Pink Elephant.

Kiedy Jack bezmy艣lnie s艂ucha艂a k艂贸tni i ignorowa艂a przy­mulaj膮cego si臋 jej kelnera, Genevieve, Jiffy i Sarah Jane •pad艂y, rozchichotane i idiotycznie odstawione jak na pi膮t膮 popo艂udniu.

- Dosta艂a艣 takie?

Siadaj膮c, Genevieve poda艂a Jack bia艂膮 kartk臋.

- Wezm臋 kieliszek Veuve - rzuci艂a, nawet nie patrz膮c na kelnera ze zmierzwionymi w艂osami. - W Los Angeles zawsze (•opo艂udniu wpadali艣my zBreckiem do Chateau Marmont na

mipana - oznajmi艂a, nie bardzo wiadomo do kogo. Kelner pojawi艂 si臋 b艂yskawicznie i zebra艂 zam贸wienia, il k przyjrza艂a si臋 kartonikowi od Genevieve.

Przyjd藕 i dowiedz si臋, ile dla mnie znaczy Constarm臋 Herbatka i rozmowa o naszej przysz艂o艣ci. Dodaj mioM i zamieszaj \

Jack zmarszczy艂a brwi.

- Avery Carls to 偶adna rywalka - przypomnia艂a sztywint przyjaci贸艂ce, przygl膮daj膮c si臋 odr臋cznemu pismu. - Poza tym, to nawet nie jest prawdziwa impreza.

Jack poci膮gn臋艂a solidny 艂yk drinka i machn臋艂a r臋k膮 po nu st臋pnego. Ju偶 si臋 czu艂a lekko wstawiona.

- Wi臋c dlaczego mamy nie p贸j艣膰? - zapyta艂a Sarah Jani, jakby nagle dozna艂a ol艣nienia.

Okulary Pr膮dy sztywno siedzia艂y jej na nosie. Ubra艂a \\ w wydekoltowan膮 czarn膮 tunik臋 Tory Burch, kt贸ra ledwo z|i s艂ania艂a jej ty艂ek. Wida膰, 偶e stara艂a si臋 wygl膮da膰 seksowni Wzi臋艂a zaproszenie z r膮k Jack i mu si臋 przyjrza艂a.

Nie ma mowy, 偶eby ogl膮da艂a ol艣niewaj膮cy dom bahcl Avery, bo to tylko przypomina艂oby jej ojej nowym 偶yciu. 7\ ciu w n臋dzy.

- No w艂a艣nie. Kto do diab艂a chcia艂by pi膰 herbat臋? - Jack ilorhn臋艂a nast臋pny 艂yk drinka, czuj膮c, 偶e odzyskuje pewno艣膰 li hie.

Zawsze wiedzia艂a, czego chce. No, prawie zawsze. Spotkamy si臋 najpierw u ciebie? - zapyta艂a Genevieve.

- Nie! - odruchowo zaprotestowa艂a Jack.

W zesz艂ym roku najlepsz膮 cz臋艣ci膮 wieczoru zwykle by艂o izykowanie si臋 do wyj艣cia w ogromnej sypialni Jack. W艂膮-p艂a iPoda i ta艅czy艂y do starych piosenek Madonny i innych , mij膮cych kawa艂k贸w. Umar艂yby ze wstydu, gdyby kto艣 si臋 Inwiedzia艂, 偶e w og贸le ich s艂uchaj膮. Pi艂y szampana, robi艂y so­ur idiotyczne zdj臋cia i przymierza艂y r贸偶ne stroje z garderoby Bk. Zawsze uwa偶a艂a, 偶e to troch臋 niedojrza艂e, ale teraz da艂a-

wszystko, 偶eby by艂o jak kiedy艣.

- Mo偶emy si臋 zebra膰 u mnie - westchn臋艂a teatralnie Gf> nevieve.

Mieszka艂a w skromnym mieszkaniu z dwiema sypialnia mi na rogu Pi膮tej i Trzeciej. W por贸wnaniu z domem Jack lii by艂o male艅stwo i Genevieve ci膮gle gl臋dzi艂a na ten temat, przy­pominaj膮c im, 偶e jej matka by艂a aktork膮, chocia偶 gra艂a tylku kiedy艣 w operze mydlanej, a teraz w jakim艣 dziwnym, awan gardowym musicalu w centrum.

- Dobra. - Jack skin臋艂a na kelnera.

Przyjemna mgie艂ka zaczyna艂a okrywa膰 rzeczywisto艣膰. Po-winna wpa艣膰 dzi艣 wieczorem po ta艅cach z dziewczynami dn J.P. i mo偶e wreszcie co艣 - to - si臋 wydarzy.

- Jeszcze jedna w贸dka z tonikiem - powiedzia艂a ostro) nie, kiedy zjawi艂 si臋 kelner. Nie 偶eby by艂a pijana czy co艣 la* kiego.

No jasne, 偶e nie.

- 1 rachunek - doda艂a.

Wyj臋艂a czarn膮 kart臋 z portfela od Gucciego.

- W tej chwili - oznajmi艂 kelner i obr贸ci艂 si臋 na pi臋cie z jej American Express w r臋ku.

Wr贸ci艂 niemal w tej samej chwili.

- Pani karta zosta艂a odrzucona.

Odda艂 jej kart臋. Jack zamurowa艂o. Poczu艂a na sobie 艣wl芦 druj膮ce, pytaj膮ce spojrzenie Genevieve.

- Ja to za艂atwi臋.

Jiffy lito艣ciwie wyj臋艂a swoj膮 kart臋 z zielono-bia艂ej torebki Kate Spade. Pomimo tej torebki w stylu Marysi G臋siarki, Jack mia艂a ochot臋 u艣ciska膰 przyjaci贸艂k臋.

- W Pary偶u u偶ywa艂am innej karty. Pewnie t臋 zamro/i>n> albo co艣 takiego - sk艂ama艂a Jack.

Najpierw ojciec zabra艂 jej dom, a teraz to? Naprawd臋 |i) odcina艂?

baletu. Ale wy bawcie si臋 dobrze.

- Ale jest tak wcze艣nie - j臋kn臋艂a Genevieve.

Jack nawet nie zawraca艂a sobie g艂owy wyja艣nianiem. Po rostu wybieg艂a z hotelu i przesz艂a szybko na Houston, 偶eby 艂apa膰 taks贸wk臋. Powietrze by艂o gor膮ce i klej膮ce, a autobus iicjski przejecha艂 obok i dmuchn膮艂 spalinami prosto w jej nogi. ukienka od Stelli McCartney wyd臋艂a si臋 w g贸r臋. O Bo偶e. Czy w og贸le stacj膮 na taks贸wk臋? Zakr臋ci艂o jej si臋 w g艂owie, zala艂a I lala r贸偶nych uczu膰 i nagle poczu艂a si臋 bardzo, bardzo pija-a Wyci膮gn臋艂a troch臋 pogniecionych banknot贸w z ogromnej iii/.anej torby w niebieskim kolorze. Za ma艂o na taks贸wk臋. Zauwa偶y艂a wej艣cie do metra i podesz艂a chwiejnym kro­kiem, zastanawiaj膮c si臋, co znacz膮 te wszystkie litery i nume-iv Zielona sz贸stka wygl膮da艂a znajomo. Nie jecha艂a na Upper I'nsl Side?

Ruszy艂a za grup膮 ludzi do zielonej linii, udaj膮c, 偶e wcale hic przygl膮da si臋 mapie z przystankami nad g艂ow膮. Jaki艣 facet |>i/.ydepn膮艂 j膮 mokasynem. Wreszcie po niesko艅czonej ilo艣ci |ii/ystank贸w w towarzystwie zespo艂u mariachi Jack wysiad艂a ii/v Pi臋膰dziesi膮tej Pierwszej ulicy. Pospiesznie podesz艂a do Imponuj膮cego budynku Citigroup na rogu Pi臋膰dziesi膮tej Trze-• lej i Park Avenue, gdzie znajdowa艂o si臋 biuro jej ojca. S艂o艅ce /m/.yna艂o ju偶 zachodzi膰 i niebo odbija艂o si臋 b艂臋kitem i poma-flinczem w nowoczesnej stalowo-chromowej wie偶y drapacza l'hmur. Ostatni raz Jack by艂a w tym budynku, gdy mia艂a jede-ii.i.iie lat.

Kobiety i m臋偶czy藕ni w sztywnych, oficjalnych kostiu­mach krz膮tali si臋 pospiesznie w ogromnym westybulu. Jack natychmiast poczu艂a, 偶e tu nie pasuje w koktajlowej sukierw z niebiesk膮 szkoln膮 torb膮.

- Jestem Jacqueline Laurent. M贸j ojciec pracuje na dvvil芦 dziestym pierwszym pi臋trze. Wschodz膮ce rynki - rzuci艂a szy艂* ko do zwalistego, siwego m臋偶czyzny za biurkiem ochrony.

Natychmiast podni贸s艂 s艂uchawk臋 telefonu.

- Prosz臋 na g贸r臋 - odpowiedzia艂 z mocnym akcenli n z Bronxu.

Jack wesz艂a do srebrnej windy. Wiedzia艂a, 偶e musi mul sob膮 panowa膰. Skupi艂a si臋 na prognozie pogody, puszczani) na ma艂ym ekranie telewizyjnym w windzie. Dzisiejszy wl| cz贸r b臋dzie przyjemny, cho膰 zanosi si臋 na burz臋.

Zupe艂nie jak kto艣, kogo znamy. Mi艂a, ale mo偶e wybuch

n膮膰.

Kiedy wysiad艂a na dwudziestym pierwszym pi臋trze, chu­da kobieta z brwiami wyrysowanymi kilkana艣cie centymetr贸w nad oczami ju偶 na ni膮 czeka艂a.

- Dobry wiecz贸r - oznajmi艂a kr贸tko i machn臋艂a r臋ka,, 偶eby Jack sz艂a za ni膮 do wielkiego biura w rogu.

- Jacqueline! - zawo艂a艂 ojciec.

Wsta艂 zza wielkiego d臋bowego biurka i z艂apa艂 jej dlo nie w obie r臋ce, ale nie obj膮艂 jej. Jack spojrza艂a z g贸ry ni siw膮 szop臋 w艂os贸w. Nie bardzo wiedzia艂a, kiedy przeros艂a ojca. Wygl膮da艂 raczej jak pulchny 艢wi臋ty Miko艂aj ni偶 jak wp艂ywowy biznesmen i by艂y przedstawiciel Stan贸w Zjednfl czonych.

U艣miechn臋艂a si臋, staraj膮c si臋 nie wygl膮da膰 na wstawion膮, To wszystko pewnie by艂o g艂upim nieporozumieniem. Mo偶e oj* ciec w jaki艣 bezmy艣lny, typowo m臋ski i zawoalowany spos贸b pr贸bowa艂 odzyska膰 Vivienne, a Jack, jej 艂贸偶ko z baldachimem i czarna karta American Express po prostu trafi艂y w ogiert krzy偶owy.

Jasne, to wydaje si臋 bardzo prawdopodobne.

- Nie odpowiada艂a艣 na moje telefony.

Ojciec wskaza艂, 偶eby usiad艂a i Jack opad艂a na jeden z czar-tych, sk贸rzanych foteli naprzeciwko ogromnego okna z wido-lem na Park Avenue.

- Ty te偶, tato - odpowiedzia艂a spokojnie. Wyg艂adzi艂a sp贸dnic臋 na kolanach i rzuci艂a mu bezradne

l禄>irzenie zagubionego szczeniaka.

- Matka nie powiedzia艂a ci, co postanowili艣my - oznaj­mi艂 Charles. Podszed艂 do srebrnego serwisu do kawy na dru-l>im ko艅cu pokoju. - Kawy?

Pokr臋ci艂a g艂ow膮. W 艣rodku a偶 si臋 gotowa艂a. To nie by艂o /wyk艂e spotkanie przy kawie. Chodzi艂o ojej przysz艂o艣膰.

Nala艂 sobie herbaty do fili偶anki z bia艂ej porcelany, a Jack Uugle przypomnia艂a sobie o idiotycznym przyj臋ciu Avery. I/siad艂 obok niej. Jego bystre oczy przygl膮da艂y si臋 jej, szukaj膮c W jej twarzy odpowiedzi.

Jack si臋 zarumieni艂a. No dobra, i co z tego? Zas艂u偶y艂a na I呕 tak brutaln膮 kar臋? Na Boga, w ko艅cu musia艂a tu jecha膰 me­nem!

Rodzi si臋 nowa Matka Teresa.

Charles wsta艂 i z brz臋kiem odstawi艂 fili偶ank臋 na biurko.

- Jacqueline, robi臋 to dla twojego dobra. Bardzo kochftt lem twoj膮 matk臋. Nie chc臋, 偶eby艣 si臋 sta艂a taka jak ona. Ch(fl 偶eby艣 zna艂a warto艣膰 ci臋偶kiej pracy. Dop贸ki nie udowodnUj mi, 偶e masz poczucie obowi膮zku i potrafisz dotrzymywa艂 zobowi膮za艅, nie b臋d臋 finansowa艂 twojego stylu 偶ycia. Bffl p艂aci艂 za szko艂臋 i to wszystko. Ale nie za balet. Gdyby艣 km h| 艂a balet tak mocno, jak wierzy w to twoja matka, zosta艂abj w Pary偶u i sko艅czy艂a kurs.

U艣miechn膮艂 si臋 i usiad艂 za biurkiem, jakby t膮 surowo<o|i nadrobi艂 fakt, 偶e nie by艂 obecny w 偶yciu c贸rki.

Jack czu艂a si臋, jakby j膮 spoliczkowano. 艂.zy nap艂yn臋K |i do oczu. Zauwa偶y艂a, 偶e bordowy lakier odprys艂 jej z paznuk cia. Tata nie m贸g艂 jej odci膮膰 od pieni臋dzy, prawda?

W艂a艣nie to zrobi艂.

- A co z domem? - j臋kn臋艂a, nie przejmuj膮c si臋 ju偶, 偶e w|i da膰 jej desperacj臋.

Niech jego dwie asystentki i banda urz臋dniczek us艂ys/.ij, jak Jack p艂acze. Mo偶e przynajmniej one si臋 nad ni膮 zlituj膮. Charles przyjrza艂 si臋 Jack i jego twarz z艂agodnia艂a.

- Musia艂em si臋 go pozby膰. To by艂a studnia bez dna, a praw­d臋 m贸wi膮c nie potrzebujecie z matk膮 tyle miejsca. Oczywi艣i ii mo偶esz zamieszka膰 ze mn膮, Rebecc膮 i dziewczynkami - zapru ponowa艂. - By艂bym zachwycony, maj膮c ci臋 w swoim domu.

Jack bez s艂owa pokr臋ci艂a g艂ow膮. Rebecca by艂a raptem osiem lat starsza od niej. Poza tym nie mog艂a zostawi膰 matki, Vi vienne by si臋 za艂ama艂a. Ju偶 by艂a za艂amana.

- Uznam Pary偶 za g艂upi膮 pomy艂k臋, je艣li udowodnisz mi, 偶e jeste艣 odpowiedzialna - ci膮gn膮艂 Charles, jakby prowadzi艂 negocjacje dyplomatyczne z wyj膮tkowo wojowniczym, ale niezbyt pot臋偶nym krajem. - Je艣li zdo艂asz to zrobi膰, z przy­jemno艣ci膮 wespr臋 finansowo ciebie i twoje d膮偶enia. Zdo艂asz,! Jacqueline?

luck musia艂a dalej uczy膰 si臋 baletu. Na 艣liskiej czarnej lnic w Lincoln Center czy na l艣ni膮cym parkiecie w sali pr贸b Hiiln si臋 tak wolna, jak nigdzie indziej w 偶yciu. Balet spra-iiil /.e czu艂a si臋 kim艣 specjalnym, czyni艂 j膮 pi臋kn膮 i dodawa艂 I i |K przyku. Dzi臋ki niemu by艂a Jack, a nie Jacqueline. Spoj-[ 11 ul.i ojcu w oczy.

Mam powa偶ne obowi膮zki w szkole - sprzeciwi艂a si臋. iii m si臋 nazywa艂o? - Jestem... przedstawicielk膮 uczennic I h uul/.ie nadzorczej.

Albo raczej b臋dzie ni膮 za kilka dni. Spojrza艂a na Charlesa lilmnluj膮co.

Dobrze! - Klasn膮艂 w d艂onie, jakby to by艂 pow贸d do 芦\\ l臋lowania.

brakowa艂o tylko szampana. Ups, nie, ju偶 go dzi艣 pi艂a. Od kiedy? - Charles spojrza艂 na kalendarz na biurku. Zaczynam w przysz艂ym tygodniu. Sta艂a przed biurkiem jak balerina z obrazka - kt贸r膮 zreszt膮 I dyla - z kr臋gos艂upem prostym jak spod linijki.

Wi臋c jeszcze oficjalnie nie zacz臋艂a艣? - dopytywa艂 si臋 Charles.

Przysiad艂 p贸艂dupkiem na biurku i zmarszczy艂 siwe brwi.

- Og艂osz膮 to w niedziel臋. Mamy brunch dla matek i c贸rek v\ Tavern on the Green.

Nie do艣膰, 偶e zamierza艂 zrujnowa膰 jej 偶ycie, to jeszcze mieszy膰 na szkolnym spotkaniu?

- Skoro powa偶nie my艣lisz o balecie, to udowodnij, 偶e jl ste艣 odpowiedzialna, a ja wypisz臋 czek. Jasne?

Jack pokiwa艂a g艂ow膮. By艂a zbyt w艣ciek艂a, 偶eby si臋 oda* zwa膰. Nie mog艂a uwierzy膰, 偶e klucz do ca艂ej jej przysz艂odfll znajdowa艂 si臋 w ojcowskim portfelu z br膮zowej sk贸ry od Chri­stiana Lacroix. I w r臋kach kole偶anek z Constance. Je艣li ojciec nie zap艂aci za nauk臋 ta艅ca, b臋dzie musia艂a z艂o偶y膰 podani*

0 stypendium, a nie by艂o si艂y, 偶eby dyrektor od sta偶u Mikh.ni Turneyew, Trupajew, czy jak si臋 do cholery nazywa艂, przyzna艂 jej stypendium.

W艣ciek艂a wysz艂a z biura ojca, min臋艂a chud膮 j臋dz臋 sekn tark臋, kt贸ra kr臋ci艂a si臋 pod drzwiami, nas艂uchuj膮c. Wyci膮gn臋li kom贸rk臋 i wybra艂a numer do J.P., ale prze艂膮czy艂o j膮 od razu na poczt臋 g艂osow膮. Ju偶 mia艂a wygada膰 si臋 ze wszystkiegH co si臋 wydarzy艂o, powiedzie膰, 偶e teraz oficjalnie jest biedll

1 b臋dzie musia艂a je艣膰 tucz膮ce japo艅skie ramen, 偶eby przetrwa膰!, i poprosi膰, 偶eby natychmiast oddzwoni艂... Nagle zamar艂a. J.P, uzna, 偶e jest 偶a艂osna. Nie prze艂knie tego, 偶e jest biedna.

- Cze艣膰, to ja... oddzwo艅 - powiedzia艂a tylko po sygnale, Zamkn臋艂a kom贸rk臋, 艣ci膮gn臋艂a 艂opatki i wyprostowa艂a szy禄

j臋. Perfekcja, powiedzia艂a sobie w my艣lach. Perfekcja. To si臋 nazywa si艂a pozytywnego my艣lenia.

i艂a mi艂o艣膰

Owen wr贸ci艂 do domu po dziesi臋ciomilowym biegu w ra­ni.u li treningu. Zerwa艂 przepocon膮 koszulk臋 Nantucket Pi-i ii<-\ i rzuci艂 j膮 na sk贸rzany klubowy fotel, kt贸ry pojawi艂 si臋 I przedpokoju. Zauwa偶y艂 now膮, nisk膮 kanap臋 z bia艂ego lnu i 艂oicie na miejscu zapchlonej pomara艅czowej sofy w salonie. I in tam pusto, je艣li nie liczy膰 dziwnych poduszek, kt贸re wygl膮da艂y jak z metalu. Na Nantucket - chocia偶 mieszkali im akrze ziemi - ka偶dego wieczoru zbierali si臋 w przytulnym •mionie, 偶eby pojada膰 czekoladowe ca艂uski i dzieli膰 si臋 dro-bla/.gami z dnia.

Jest mn贸stwo innych dziewczyn, kt贸re z rado艣ci膮 podziel膮

nic z nim ca艂uskami!

Owen skierowa艂 si臋 do swojego pokoju, gdy zadzwoni艂

uwonek do drzwi.

- Otworz臋! - krzykn膮艂 g艂o艣no na wypadek, gdyby kto艣

i . I w domu.

Na Nantucket ludzie, kt贸rzy pojawiali si臋 w ich drzwiach, < /臋sto ko艅czyli zamieszkuj膮c z nimi. Pewna para - Leon i Ga-i y zatrzyma艂a si臋, 偶eby zapyta膰 o drog臋, a ostatecznie wpro­wadzili si臋 do nich na sze艣膰 miesi臋cy. W ko艅cu postanowili wyprowadzi膰 si臋 do Amsterdamu i hodowa膰 tulipany. Nadal w ka偶de Bo偶e Narodzenie przysy艂aj膮 im cztery pary drew n\ k贸w.

- Dobrze, skarbie! - odkrzykn臋艂a Edie. Owen s艂ysza艂 silu mione d藕wi臋ki buddyjskich mantr, dochodz膮ce zza zamknie tych drzwi pracowni.

Ruszy艂 przedpokojem, nie zawracaj膮c sobie g艂owy zaklii daniem koszulki. To pewnie Rhys z kolejn膮 torb膮 Speedo alM czym艣 w tym stylu.

Otworzy艂 drzwi i a偶 mu dech zapar艂o. Eteryczna, niebie skooka bogini z jego na po艂y pornograficznych sn贸w sta艂a doi k艂adnie przed nim. Kat.

Chcia艂 powiedzie膰 Kelsey?

Patrzyli na siebie przez d艂u偶sz膮 chwil臋, milcz膮c.

- Cze艣膰 - powiedzia艂a w ko艅cu, przerywaj膮c cisz臋. - S艂y­sza艂am, 偶e tu mieszkasz. Moja matka przyja藕ni艂a si臋 Waliloi fami. Wiesz, z rodzin膮, kt贸ra tu kiedy艣 mieszka艂a? Jeste艣my s膮siadami! Mieszkam na Siedemdziesi膮tej Si贸dmej!

M贸wi艂a z nadmiernym entuzjazmem. Owen wyczu艂, h si臋 denerwowa艂a. Spojrzenie jej srebrzysto-niebieskich oczu wyl膮dowa艂o na jego nagim torsie. U艣miechn臋艂a si臋 lekko onie­艣mielona. Owen z艂apa艂 koszulk臋 i z powrotem j膮 za艂o偶y艂. Na­dal by艂a wilgotna i klei艂a si臋 do sk贸ry.

W ten spos贸b jeszcze lepiej wida膰 kaloryferek na brzuchu, m贸j drogi.

- Co tu robisz? - wypali艂.

To by艂o takie dziwne widzie膰 j膮 na progu nowego domu, po tylu tygodniach fantazjowania na jej temat. Ale to ju偶 nil by艂a po prostu Kat, to by艂a Kelsey, a on nie wiedzia艂, kim dziewczyna jest.

- Zabawnie by艂o wpa艣膰 na ciebie wczoraj, Kelsey. Chcia艂, 偶eby to zabrzmia艂o sarkastycznie, ale wys'

uprzejmie i szczerze.

Za du偶o czasu sp臋dza艂 z panem Dobre Maniery.

- Chyba powinnam si臋 przedstawi膰. Jestem Kelsey Ad-
i Talmadge. Nigdy nie powiedzia艂am ci, 偶e nazywam si臋

i zapomnia艂e艣?

Delikatny u艣miech igra艂 w k膮cikach jej ust, a potem znik­li |l <'dy spowa偶nia艂a. Jej opalona sk贸ra cudownie prezentowa艂a ile w zestawieniu z wyci臋tym w serek topem. Mign膮艂 mu zarys i'.linych piersi - miseczka B. Bo偶e, wygl膮da艂a rewelacyjnie.

- Przepraszam, musia艂am si臋 z tob膮 zobaczy膰. - Kelsey ba-[ wi艂a si臋 wielkim, srebrnym pier艣cionkiem na palcu. - Nie mo-

Iflmn przesta膰 my艣le膰 o tamtym wieczorze na pla偶y. Ale potem . /u艂am si臋 potwornie winna, bo jeszcze nigdy nie zdradzi艂am... I nie s膮dzi艂am, 偶e jestem do tego zdolna. - Jej b艂臋kitne oczy za-Mysly. M贸wi艂a szczerze. - Naprawd臋 co艣 poczu艂am, gdy ci臋 po­gna艂am, ale to si臋 wydarzy艂o w niew艂a艣ciwym czasie, przestra-禄/y艂am si臋, mieszkali艣my w r贸偶nych miejscach... Dlatego nie powiedzia艂am ci, jak mam na imi臋. Da艂am ci tylko bransoletk臋. 1 'liyba mia艂am nadziej臋, 偶e jako艣 mnie odnajdziesz. - Wzruszy艂a liunionami. W jej oczach malowa艂a si臋 pro艣ba. - Przepraszam, /鈻• sk艂ama艂am. Wcale nie jestem tak膮 z艂膮 osob膮.

Wygl膮da艂a tak pi臋knie, tak s艂odko i wydawa艂a si臋 taka n/izera. I nim pomy艣la艂, co robi, obj膮艂 j膮 mocno. Czu艂, jak bije |i'j serce. Po艂o偶y艂 d艂o艅 na jej policzku i zaci膮gn膮艂 si臋 jab艂ko-iii zapachem szamponu.

- Ciesz臋 si臋, 偶e mnie znalaz艂a艣 - powiedzia艂 po prostu, nie bardzo wiedz膮c, co b臋dzie potem.

W tej chwili zwyk艂e obejmowanie si臋 by艂o nawet lepsze NI 艣wi艅skich sn贸w, kt贸re mia艂. Serio?

Telefon w kieszeni Owena zawibrowa艂. Wyj膮艂 go i spojrza艂 lin ekran. R贸wnie szybko, jak jego serce wzbi艂o si臋 w ob艂oki, | iaz ci臋偶ko opad艂o.

- Wiadomo艣膰 od Rhysa - powiedzia艂 patrz膮c w niebieslffl

oczy Kat.

- Przyja藕nisz si臋 z nim? - zapyta艂a zmieszana.

Owen wzruszy艂 ramionami. Przeczyta艂 w milczeniu SMS | i poda艂 Kat telefon. CHCE MI SI臉 SKOCZY膯 Z MOSTU ALE MOG臉 SKOCZY膯 NA JEDNEGO. STE艢 W DOMU? ST|| W OKOLICY.

Kat si臋 zmartwi艂a.

- Chyba nie powinno mnie tu by膰 - mrukn臋艂a.

Owen pokiwa艂 g艂ow膮, chocia偶 niczego nie pragn膮艂 buf dziej, ni偶 偶eby zosta艂a.

- Kat... to znaczy Kelsey... - poprawi艂 si臋.

- Przy tobie lubi臋 by膰 Kat - szepn臋艂a. - Dla siebie moifl my by膰 kimkolwiek zechcemy.

Owen pokiwa艂 g艂ow膮. To, co powiedzia艂a, nie mia艂o spfl cjalnego sensu, ale zabrzmia艂o naprawd臋 romantycznie.

Odezwa艂 si臋 dzwonek z do艂u. Oboje zamarli i spojrzeli pit sobie.

Owen zastanawia艂 si臋 gor膮czkowo.

- Poczekaj tutaj - rzuci艂 pospiesznie, ci膮gn膮c Kat w stroe n臋 nieskazitelnie urz膮dzonego pokoju Avery, z meblami w cle* ganckich odcieniach be偶u, bieli i delikatnego r贸偶u, kt贸re zij m贸wi艂a u jakiego艣 projektanta od razu, gdy si臋 sprowadzili, Wepchn膮艂 Kat do 艣rodka.

Dzwonek znowu zabrz臋cza艂, a on pochyli艂 si臋 ku nififl W ko艅cu si臋 poca艂owali. Chcia艂 j膮 tylko musn膮膰 wargami, uli kiedy ich usta si臋 spotka艂y, poca艂unek okaza艂 si臋 tak niecierp. liwy i nami臋tny, 偶e mia艂 ochot臋 zamkn膮膰 drzwi, po艂o偶y膰 j膮 nit 艂贸偶ku i...

Tak, bo to by by艂 idealny spos贸b ochrzczenia nowiutkich prze艣cierade艂 siostry z egipskiej bawe艂ny prosto od Bergdor> fa.

telefon zawibrowa艂 kolejn膮 wiadomo艣ci膮.

BTEM PRZY DRZWIACH. GDZIE JESTE艢 DO CH?

Musz臋 i艣膰. Poczekaj, a偶 us艂yszysz, 偶e wyszli艣my. W g艂owie mu si臋 kr臋ci艂o z podniecenia i poczucia winy.

Co zrobimy? - zapyta艂a Kat tonem szlachetnej dziewi-potrzasku, dla kt贸rej Owen zrobi wszystko, aby j膮 ura-

Co艣 wymy艣limy - odpar艂 z przekonaniem. Poca艂owa艂 j膮 jeszcze raz i z bij膮cym sercem zamkn膮艂 drzwi ilu pokoju Avery.

Cze艣膰, stary! - Owen otworzy艂 drzwi i u艣miechn膮艂 si臋 id禄 Uhysa zbyt weso艂o.

• tezy kumpla by艂y zaczerwienione, a sk贸ra szara. Ch艂opak vflacla艂, jakby nie spa艂 od tygodni, chocia偶 dopiero dzie艅 up艂yn膮艂 od rozstania z Kat.

Czas na drinka? - rzuci艂 zach臋caj膮co Owen. Khys przechyli艂 g艂ow臋, patrz膮c na opalonego przyjaciela, i >"i V u艣miecha艂 si臋 i tak bardzo stara艂 si臋 poprawi膰 mu humor. • 'n „im czu艂, 偶e umiera.

Przez godzin臋 sta艂em pod jej domem. Widzia艂em, jak w vi hodzi艂a i poszed艂em za ni膮, alej膮 zgubi艂em, wi臋c postano-lli ni wpa艣膰 do ciebie. Wiem, 偶e zachowuj臋 si臋 jak czubek. ()wen si臋 skrzywi艂. Kat pewnie nas艂uchiwa艂a w s膮siednim jiukoju. A w zachowaniu Rhysa rzeczywi艣cie by艂o co艣 chorego. Nie mam poj臋cia, dok膮d mog艂a p贸j艣膰. To jaka艣 obsesja - stwierdzi艂 Owen, nie do ko艅ca przy-

Jrt/nie.

()par艂 si臋 o mahoniow膮 framug臋.

Pewnie posz艂a do przyjaci贸艂ki albo co艣 takiego. Mo偶na to i tak uj膮膰. Po prostu chcia艂em wiedzie膰, z kim jest. - Rhys pokr臋-i il ('Iow膮. - Powiedzia艂a, 偶e pozna艂a kogo艣. Kto to mo偶e by膰?

- Stary, nie mam poj臋cia - powiedzia艂 bezradnie Owen Wzruszy艂 ramionami i nagle poczu艂, 偶e przepocona kii<

szulka bardzo nieprzyjemnie klei mu si臋 do sk贸ry.

- Wyjd藕my gdzie艣'. Po paru piwach wszystko nahicu wi臋kszego sensu.

Kto艣" ma ochot臋 na terapi臋 drinkow膮?

herbatka dla dwojga

Zachodz膮ce s艂o艅ce k艂ad艂o si臋 wzorami na ciemnoniebie-11' li japo艅skich dywanach z ko艅ca dziewi臋tnastego wieku, 膮cych na l艣ni膮cych parkietach w domu babci Carls. Avery Dlnlzia艂a z Sydney Miller. T膮, kt贸ra s艂yn臋艂a z przek艂utych sut-i m. Sydney Miller, jedynym go艣ciem na herbatce.

Raptem rok temu ten pok贸j pojawi艂 si臋 w „Vogue" po , I \ j臋ciu towarzystwa Drama League, kt贸re urz膮dzi艂a babcia, ' dra偶 - z segregatorami prawnik贸w ustawionymi w niechluj-I losy na ziemi przypomina艂 bardziej muzealn膮 wystaw臋, kl艅i膮 w艂a艣nie rozbierano. Tyle, 偶e by艂o mniej ludzi. Podaj mi to.

Avery wskaza艂a na tac臋 z nietkni臋tymi mini tartami, ozdo-I m mymi male艅kimi malinami. R贸偶owa taca idealnie pasowa艂a ilu kostiumu Chanel, kt贸ry po偶yczy艂a z szafy babci.

Sydney bez s艂owa poda艂a tac臋. Szklanki mro偶onej her-pty domowej roboty sta艂y nietkni臋te na bocznym stoliku; I llgo膰 skrapla艂a si臋 na zimnym szkle. Avery my艣la艂a, 偶e Opij膮 si臋 zaraz po przyj艣ciu i 偶e podanie mro偶onej herbaty 鈻(Izie fajnym pomys艂em na unowocze艣nienie tradycyjnej l| i halki.

Gdyby tylko t臋 mro偶ona herbat臋 podawali przystojni kol nerzy...

- Nie s膮dz臋, 偶eby ktokolwiek przyszed艂 - powici l w ko艅cu Sydney, rozgl膮daj膮c si臋 po pokoju.

Krzes艂a w stylu chippendale, kt贸re Avery przytaszi i z jadalni, sta艂y w jednej linii naprzeciwko ma艂ego balkomi-z kutego 偶elaza, zawieszonego nad oran偶eri膮. Siedzia艂y w binecie na pierwszym pi臋trze. Babcia Avery kaza艂a zbudowwl balkon ze wzgl臋du na po艂o偶enie. Kiedy s艂o艅ce zachodzi艂a ka偶dy kto na nim stan膮艂, znajdowa艂 si臋 w pi臋knym swicMli* Edie zawsze kpi艂a, 偶e jej matka wpad艂a na ten pomys艂 po oht>| r偶eniu musicalu Evita. Mimo to, efekt by艂 niezwyk艂y i Avfflf planowa艂a wej艣膰 na balkonik i wyg艂osi膰 kr贸tk膮 mow臋, a poti fl wmiesza膰 si臋 w t艂um i pozna膰 lepiej pozosta艂e dziewczyn)! z Constance.

Kto艣 zadzwoni艂 do drzwi. Avery rzuci艂a umalowanej czitf禄 n膮, matow膮 szmink膮 Sydney spojrzenie pod tytu艂em „A n艂f m贸wi艂am" i zerwa艂a si臋 z wielkiego fotela. Skrzywi艂a | z b贸lu, gdy jej stopy rozmiaru dziewi臋膰 pr贸bowa艂y rozepclim' babcine pantofle od Ferragamo rozmiaru siedem.

Je艣li buty pasuj膮, no艣 je, a je艣li nie... to nie no艣.

Otworzy艂a ci臋偶kie, d臋bowe drzwi i zobaczy艂a Baby z try.fi ma psami ustawionymi wed艂ug wzrostu.

Czy wed艂ug Baby to ma by膰 偶art?

- Nemo, ty wariacie, nie masz do艣膰 po spacerze? - Baby si艂owa艂a si臋 z psem. - W艂a艣nie wracam z parku. By艂am w p拢

Mi/ii i pomy艣la艂am, 偶e zajrz臋. Mam wr贸ci膰, jak ju偶 je odpro-Bdz臋?

15 aby popu艣ci艂a smycze i wielki pies znowu skoczy艂 ku

l v.

- Nie! - wykrzykn臋艂a Avery i zatrzasn臋艂a ci臋偶kie, d臋bowe jlli/wi. Westchn臋艂a um臋czona.

- Kto to by艂? - krzykn臋艂a Sydney.

- Nikt - odpowiedzia艂a g艂osem bez wyrazu, wr贸ciwszy i- .alonu.

Wzi臋艂a nast臋pn膮 tarte i skubn臋艂a brze偶ek.

- M贸wi艂am ci, same suki.

Sydney stan臋艂a obok Avery i tacy z deserem i wrzuci艂a do iim ca艂膮 tarte. Avery mign膮艂 srebrny kolczyk w j臋zyku, gdy il/iewczyna prze偶uwa艂a. Przynajmniej przysz艂a, pomy艣la艂a.

- I zero procent贸w - zauwa偶y艂a Sydney, zjadaj膮c kolejn膮 Imi臋. - Cholernie to dobre - zauwa偶y艂a, bior膮c kolejne dwie

u, IV.

Beczka piwa nie wydawa艂a mi si臋 stosownym akceso-
iiiiin przy dyskusji na temat wyboru przedstawicielki szko艂y
Ddpar艂a z godno艣ci膮 Avery, upinaj膮c pasemko blond w艂os贸w
- powrotem w koka. Wyczerpana pad艂a na fotel zbrzoskwi-
\\ 膮, 偶akardow膮 tapicerk膮.

- 呕artujesz? Na piwo ludzie by przyszli. Herbatka, 偶eby pogada膰 o szkole? Wiesz, jak beznadziejnie to brzmi? - Syd-I \ /a艣mia艂a si臋 sucho, a kiedy zobaczy艂a ura偶on膮 min臋 Avery, doda艂a 艂agodniej: - Og贸lnie rzecz bior膮c nowojorskie imprezy oznaczaj膮 ch艂opc贸w, alkohol, kilka dziewczyn, kt贸re straci艂y pi/ylomno艣膰 w 艂azience i wyj膮tkowo szemrane parki obmacu-|i|i c si臋 po k膮tach - stwierdzi艂a rzeczowo. - Tam, sk膮d pocho-i i'./., tak si臋 nie robi?

- Aha, ale to by艂o Nantucket. - Avery zmarszczy艂a nos

niesmakiem.

Zak艂ada艂a, 偶e tego typu imprezy ma ju偶 za sob膮. Czy Nu禄 Jork nie mia艂 by膰 bardziej wyrafinowany? Wi臋c o to ch贸d/ilu wszystkim dziewczynom ze szko艂y? Macanki i chlanie?

Ujmuj膮c rzecz w skr贸cie - tak. Chocia偶 jeste艣my bani wybredne, je艣li chodzi o to, z kim si臋 ca艂ujemy i co pijemy.

Sydney pokiwa艂a g艂ow膮 i usiad艂a na jednym z krzese艂 iin> przeciwko Avery, jakby by艂a przedszkolakiem, czekaj膮cym im czytanie bajki.

Nie mog艂a znie艣膰 widoku tak pe艂nych tac.

- Bo zak艂ada艂y, 偶e b臋d膮 ch艂opcy, procenty i wszystko, du czego przywyk艂y na imprezach. Pewnie kt贸ra艣 z nich, wyji|| kowy geniusz, tkni臋ta fili偶ank膮 przeczyta艂a zaproszenie i mu powiedzia艂a reszcie.

Avery westchn臋艂a.

- Mog臋 ci臋 o co艣 zapyta膰? -1 nie czekaj膮c na odpowieiW, Sydney spyta艂a: - Dlaczego tak bardzo chcesz zosta膰 pivi il stawicielk膮?

Avery chwil臋 si臋 nad tym zastanawia艂a. Chcia艂a zosta przedstawicielk膮 uczennic, bo to by艂o co艣, co pewnie zrohj 艂aby jej babcia. Ale z drugiej strony mo偶e za czas贸w baimi ludzie byli inni - mo偶e uwa偶ali, 偶e co innego jest niezb臋dni' 偶eby przyj臋cie by艂o dobre, 偶eby 偶ycie by艂o dobre i 偶eby do艂u si臋 bawi膰. Pami臋ta艂a, jak babcia zabra艂a j膮 jako osob臋 towai. sz膮c膮 na 艣wi膮teczny bal na cele dobroczynne w Metropoli lun Museum. Mia艂a sze艣膰 lat i ubra艂a si臋 w ciemnoniebiesk膮, a||> samitn膮 sukienk臋 od Bergdorfa. Niemo偶liwie wysokie choin ki otacza艂y parkiet, na kt贸rym wirowa艂a babcia w obj臋ci, hrabiego von Arnima, eleganckiego bu艂garskiego arystokial

i przyjaciela babci. Pami臋ta艂a, jak wygl膮da艂a na dw贸r i widzia­艂o puszyste p艂atki 艣niegu spadaj膮ce na rozleg艂膮, ciemn膮 po艂a膰 I Vntral Parku. Pomy艣la艂a sobie wtedy, 偶e Manhattan jest naj-kdziej magicznym miejscem na 艣wiecie. Czy ten 艣wiat nadal IMnia艂?

- To dla mnie wa偶ne - powiedzia艂a cicho, obracaj膮c na \ i wisiorek z pojedynczym brylantem.

Mo偶e Nowy Jork si臋 zmieni艂, a mo偶e ona 藕le si臋 zabiera艂a ilu sprawy.

No i str贸j... jest w porz膮dku, taki w stylu cz艂onkini rady tetropolitan Museum... - stwierdzi艂a Sydney, wskazuj膮c na |h idnic臋 Avery. - Ale o ile nie planujesz lunchu na cele dobro-\ ime, powinna艣 darowa膰 sobie kostium. Avery westchn臋艂a, zdj臋艂a pi臋kny, r贸偶owy 偶akiet i powie­li艂a go na krze艣le z r贸偶owym, haftowanym obiciem. Wyj臋艂a • I al ki z w艂os贸w i kaskada blond lok贸w opad艂a jej na ramiona, liii nie wiedzia艂a, co zaleca艂aby babcia.

- Masz ochot臋 na piwo? - zaproponowa艂a Sydney, pod-bodzac znowu do sto艂u z przek膮skami. - Chcia艂am zajrze膰

>l" paru klub贸w ze striptizem w centrum. My艣l臋 o zrobieniu w tym semestrze niezale偶nego studium na temat uprzedmio-ienia kobiety.

Nie, dzi臋ki - odm贸wi艂a Avery, prawie jej nie s艂ucha­li1

W porz膮dku. - Sydney nie przej臋艂a si臋 specjalnie. - 呕a­rn, gdyby艣 zmieni艂a zdanie. Zaczynam w Scores! Wysz艂a, zostawiaj膮c Avery sam膮 w mrocznej ju偶 oran偶erii urami pe艂nymi delikatnych tart. Avery z艂apa艂a jedn膮 i spio-InKiwa艂a wzrokiem pe艂ne szklanki z mro偶on膮 herbat膮, my艣l膮c I d/iewczynach z Constance, kt贸re powinny by膰 tutaj i pi膰 t臋 I ihat臋. Zastanawia艂a si臋 z roztargnieniem, gdzie w tej chwili ino/c by膰 Jack Laurent i jej superwredne przyjaci贸艂ki. Pewnie



pij膮 gdzie艣 koktajle i 艣miej膮 si臋 z jej 偶a艂osnej pr贸by zdobyciu popularno艣ci.

I wtedy - r贸wnie szybko jak si臋 zacz臋艂o - sko艅czy艂o n|| jej u偶alanie nad sob膮. Wsta艂a i wyrzuci艂a ca艂膮 tac臋 tart do ko sza. Nie by艂a kr贸low膮 zasmarkanych tart, tylko Avery Carlu, i zadba, 偶eby te j臋dze zapami臋ta艂y to raz a dobrze.

Da im popali膰!

Impreza, cz臋艣膰 druga

W 艣rod臋 rano Avery przebra艂a si臋 w ohydny niebiesko-1'i.ily str贸j gimnastyczny Constance na pierwszy w tym roku I To by艂 dzie艅 po jej totalnej kl臋sce herbacianej. Postano-

ila sobie, 偶e ta drobna wpadka nie przes膮dzi ojej karierze

l olnej.

Wysz艂a na Dziewi臋膰dziesi膮t膮 Trzeci膮 ulic臋, gdzie reszta hewczyn zebra艂a si臋, 偶eby pobiec nad staw w Central Parku, iuczycielka wf-u, trenerka Crawford, kr臋ci艂a na palcu sznu-P /. gwizdkiem. Mia艂a przyklapie, br膮zowawe w艂osy z siwy-I pasemkami i nosi艂a zbyt obcis艂y top, kt贸ry ods艂ania艂 rowek

,idzy piersiami. Wygl膮da艂o to tak, jakby upchn臋艂a pod bluz-

ilwa grejpfruty. Cze艣膰.

Avery zdziwi艂a si臋, widz膮c Baby w T-shircie i sportowej i"hlnicy Constance Billard, zw艂aszcza, 偶e ta urwa艂a si臋 z po-

鈻 Dinego francuskiego. Sportowy str贸j by艂 za du偶y na Baby, ale

Wgl膮da艂 na niej naprawd臋 dobrze. Avery zerkn臋艂a na sw贸j |6j. Koszulka niemi艂o obciska艂a jej piersi, przez co wygl膮da-

I |.ik pomponiara ze 艢rodkowego Zachodu. Musia艂y pomyli膰

tlmjc.

Co u ciebie? - zapyta艂a siostr臋.

Hi Wej艣cie Carls艅w 145


- Kolejne zabawne zaj臋cia z harpiami - odpar艂a z hum. rem Baby. - Mog艂oby by膰 lepiej?

Skin臋艂a g艂ow膮 na Genevieve i Jiffy. Co dziwne, Jack ni gdzie nie by艂o wida膰. Trenerka poprowadzi艂a je Dziewi臋膰d/ii> siat膮 Trzeci膮 w kierunku Pi膮tej Alei.

- Wi臋c... pomy艣la艂am, 偶e powinny艣my urz膮dzi膰 impu w ten weekend - stwierdzi艂a Avery, zerkaj膮c k膮tem oka na ( in nevieve i Jiffy.

Podoba艂 jej si臋 pomys艂 drugiej, prawdziwej imprezy. I\n> razem b臋dzie mia艂a do pomocy Owena i Baby, wi臋c b臋dzie ||| za starych, dobrych czas贸w, a Avery wykorzysta wiecz贸r, 偶eby zdoby膰 g艂osy kole偶anek.

Jedyna osoba, z kt贸r膮 rzeczywi艣cie rozmawia艂a w tyifl mie艣cie, by艂 J.P. W艂a艣ciwie to dlaczego nie przyprowadza | na imprez臋?

- Wysoka i niska! Chod藕cie! - warkn臋艂a trenerka, zupfi dzaj膮c grup臋 na zebr臋 i nadal obracaj膮c gwizdkiem.

Wysoka? Avery poci膮gn臋艂a nosem. To si臋 nazywa skupi* nie na uczniu typowe dla prywatnych szk贸艂? Z pewno艣ci膮 im st膮pi wiele zmian, kiedy dojdzie do w艂adzy. Przed nimi hu i Genevieve dziarsko sz艂y przez ulic臋.

- Ej, dziewczyny, przykro mi, 偶e nie mog艂y艣cie wpa wczorajsze spotkanie, ale w sobot臋 urz膮dzam imprez臋, wlfl je艣li chcecie wpa艣膰... - oznajmi艂a Avery, dopadaj膮c Jiffy, gd przechodzi艂y do parku i reszta grupy zaczyna艂a biec betonowi, 艣cie偶k膮 do stawu. Jiffy wytrzeszczy艂a oczy.

Zerkn臋艂a na Genevieve, kt贸ra u艣miechn臋艂a si臋 kpi膮co.

- Kto b臋dzie?

Baby przewr贸ci艂a oczami i pobieg艂a 艣cie偶k膮. W艂osy pod-I .ikiwa艂y w rytm jej krok贸w. Jak Avery mog艂a przesta膰 nie­nawidzi膰 te suki i sta膰 si臋 ich najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮? Nigdy air zna艂a siostry od tej strony i nie by艂a pewna, czy jej si臋 to koba. Baby nic si臋 nie podoba艂o w Constance Billard, ani I Nowym Jorku, skoro ju偶 o tym mowa. Chocia偶 staw by艂 rze-• /vwi艣cie 艂adny. By艂o co艣 niesamowitego w widoku drapaczy iliinur, wznosz膮cych si臋 ponad g臋stwin膮 zielonych koron. To i i/a艂o wszystkie sprzeczno艣ci Nowego Jorku, miasta no-fczesnego, ale zarazem klasycznego, ogromnego, a jednak 鈻 I bardzo, bardzo ma艂ego. Nie 偶eby zaczyna艂a docenia膰 to mii.isio, co to, to nie. No jasne, 偶e nie. Zapraszam kilka dziewczyn z Constance i paru ch艂o-, k贸w ze 艣wi臋tego Judy. Pomy艣leli艣my z bratem, 偶e fajnie Idzie sp臋dzi膰 razem troch臋 czasu. - Avery improwizowa艂a, I itrz膮c, jak Baby p臋dzi 艣cie偶k膮, jakby rzeczywi艣cie przejmo-llasi臋 bieganiem. Dziewczyny wspi臋艂y si臋 po kamiennych stopniach prowa-艁cych do stawu i zatrzyma艂y si臋 przy fontannie, udaj膮c, 偶e 鈻爄 /ygotowuj膮 si臋 do biegu.

Masz brata? - dopytywa艂a si臋 podekscytowana Jiffy. Avery pokiwa艂a g艂ow膮. Tak samo by艂o na Nantucket. Wy-i.ur/y艂o obieca膰 ch艂opaka, a dziewczyny wali艂y drzwiami .i nami.

Aha, Owena, jest w dru偶ynie p艂ywackiej u 艣wi臋tego imly, wi臋c pewnie paru jego kumpli te偶 si臋 zjawi - wspomnia-1 Jakby nigdy nic.

Roztrzepa艂a jasne w艂osy w kucyku i spi臋艂a je cia艣niej na Ubku g艂owy.

Sarah Jane i Genevieve podesz艂y do niej ukradkiem. Wi臋c gdzie b臋dzie ta impreza?


0x08 graphic
- W domu mojej babci przy Sze艣膰dziesi膮tej Pici \\ i Park Avenue. Mam nadziej臋, 偶e mo偶ecie wpa艣膰. - Avorw u艣miechn臋艂a. - Brat naprawd臋 chce pozna膰 moje nowr pi jaci贸艂ki.

I pobieg艂a w 艣lad za siostr膮. Czu艂a, 偶e Jiffy, Genevi猫ve i ' ran Jane przygl膮daj膮 si臋 jej ciekawie, jak biegnie wok贸艂 i. i dogania Baby. Zdobywanie popularno艣ci troch臋 przypomni 艂owienie ryby. Najwa偶niejsza jest w艂a艣ciwa przyn臋ta.

Haczyk, linka i obci膮偶nik!

maty na celowniku

wasze e-maile zapytaj

il m nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione I l贸c.one, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.

hej, ludzie!

mn膮 co艣 nie tak, czy nagle na Upper East Side zrobi艂a nerwowa atmosfera? W ci膮gu jednej nocy taka zmia-il Zamiast rado艣nie kr臋ci膰 si臋 po Madison Avenue w naj-jlups/ych letnich ciuszkach, wszyscy p臋dz膮 do szko艂y i ze 鈻爁ko艂y z czo艂ami zmarszczonymi jak trzydziestka przed bo-llnksem. A jak wiadomo, stres oznacza problemy ze snem. h/yjrzyjmy si臋 najbardziej typowym koszmarom szko艂y l茂odniej, 偶eby艣my spojrzeli na w艂asne 偶ycie z w艂a艣ciwej rspektywy.

' Brak randki na doroczny ba! Z艂oto i Srebro. Wasi ro­dzice powinni mie膰 wystarczaj膮co du偶o znajomo艣ci, 偶eby znale藕膰 wam kogo艣, z kim mo偶ecie p贸j艣膰, nawet je艣li to ku­zyn drugiego stopnia z New Jersey i ma problem z halitosis lin nie艣wie偶y oddech - wyja艣niam tym, kt贸rzy jeszcze nie mi 偶臋li kurs贸w przed ko艅cowymi egzaminami).

I Nie dostali艣cie si臋 do 偶adnego coilege'u. Wszyscy wie­my, jak to si臋 ko艅czy u pewnych os贸b. P贸ki tatu艣 ma do艣膰 pieni臋dzy, 偶eby zasponsorowa膰 nauk臋 wytwarzania wina we Francji, nic wam nie b臋dzie.


.' Przypadkiem pojawili艣cie si臋 nago w jakim艣 potwor­nym miejscu, na przyk艂ad Metropolitan Museum, albo



na reklamie na 艣rodkach miejskiego transportu, czy w tym stylu. Hm. Tak mi臋dzy nami, to pewne dziewc/yn. tylko o tym marz膮... wi臋c przejd藕my do numeru jeden f| szej listy l臋k贸w.

1. Urz膮dzali艣cie imprez臋, na kt贸rej nikt si臋 nie pojawi艂

Gdy wydarzy si臋 co艣, co tak bardzo os艂abia pozycj臋 towi rzysk膮, wi臋kszo艣膰 ludzi natychmiast przeprowadza sig ni wysp臋 na ko艅cu 艣wiata, chyba 偶e w艂a艣nie stamt膮d priy* jechali. Je艣li jednak jeste艣cie tacy jak ja, zawsze mo偶ooll stwierdzi膰, 偶e macie ich w nosie. Chrzani膰 ich wszystkii hi Co przypomina mi o pewnym...

kr贸liczku duracella

Znacie tych ludzi, co nigdy si臋 nie poddaj膮? To ci, kt贸i przetrwaj膮 - Cher naszego 艣wiata, niezmordowani ucztijt nicy reality show, bokserzy wagi ci臋偶kiej, kt贸rzy nie rezyf* nuj膮 bez walki. Wygl膮da na to, 偶e na Upper East Side mamy nowego boksera wagi ci臋偶kiej, pe艂n膮 energii nowo przyby艂膮 A. Po katastrofalnej herbatce we dw贸jk臋 zesz艂ego wieczoru szybko zebra艂a si臋 w sobie i widziano j膮 dzisiaj popo艂udniu na schodach pewnego dwupi臋trowego budynku szkolnegs z czerwonej ceg艂y, jak podekscytowana rozsy艂a艂a wici o ho* lejnej imprezie, wi臋kszej od poprzedniej. Mam nadzlojl Czapki z g艂贸w dla niezmordowanej dziewczyny. Zobac/) my, na co si臋 zdadz膮 jej wysi艂ki...

na celowniku

A przed Constance Billard z nieogolonym O nakr臋ca zuln< teresowanie imprez膮. Czy on jest g艂贸wn膮 atrakcj膮? Jak dli mnie doskona艂a strategia. Jej szkolne kole偶anki G, SJ 1.1 pozbawione kasztanow艂osej szefowej, gapi膮 si臋 艂akomi艂

1 O. Spokojnie, dziewcz臋ta! B kupuje herbat臋 z mlekiem w '.tarbucks i natychmiast j膮 wyrzuca. Ma co艣 lepszego na 艁? J 膰wiczy battement w Central Parku i wygl膮da przy lyin, jakby chcia艂a kogo艣 kopn膮膰. I to mocno! R z dziwacz-n.) kozi膮 br贸dk膮 i ledwo sypi膮cym si臋 w膮sem stara si臋 nie (ilnka膰. Wiem, 偶e kiepska fryzura czy zarost mog膮 by膰 po­wa偶n膮 traum膮, ale to ju偶 przesada!

wn*.ze e-maile

E9 Droga P!

Moja dziewczyna m贸wi, 偶e jest feminizuj膮c膮 lesbijk膮 i ka偶e mi nosi膰 T-shirty z napisem „Moim celem 偶y­ciowym jest skopa膰 ty艂ek patriarchatowi". Czuj臋 si臋 z tym niezr臋cznie. Co mam robi膰? Wra偶liwy

Drogi Wra偶liwy!

Je艣li zale偶y ci na niej, powiedzia艂abym, no艣 je z du­m膮, chocia偶 osobi艣cie uwa偶am, 偶e T-shirty z has艂ami powinny by膰 prawnie zabronione. I mo偶e powinie­ne艣 zacz膮膰 wybiera膰 T-shirty dla niej. Na przyk艂ad „Moim celem jest wykastrowa膰 mojego ch艂opaka". Brzmi znajomo, co? P.

13 Droga RP!

Nazywam ci臋 Rzekom膮 Plotkar膮, bo nie wierz臋, 偶e jeste艣 prawdziwa. Po pierwsze, dziwne, 偶e m贸wisz, 偶e nadal tu jeste艣, bo ja akurat wiem, kim by艂a praw­dziwa Plotkara, a ona wyjecha艂a do college'u. Nawet brzmisz inaczej. Jeste艣 jej m艂odsz膮 siostr膮, czy co? Przekaza艂a ci robot臋? A mo偶e ukrad艂a艣 jej komputer?

Zato偶臋 si臋, 偶e porwa艂a艣 prawdziw膮 Plotkar臋 i torii biedaczka siedzi zwi膮zana w jakiej艣 piwnicy a 11)8 r贸wnie ponurym miejscu. Niedowiarek

Drogi N!

Na temat powiem tylko, 偶e ludzie zawsze kwesti

j膮, czy Szekspir napisa艂 te wszystkie wspania艂e dzllf 艂a, kt贸re mu si臋 przypisuje. Ale nigdy si臋 nie down my, jak by艂o? Prawda? P (nie R)

ftnnsevoort. Jest podgrzewany i pod szk艂em, i tam zatnie-[jam sp臋dza膰 wszystkie popo艂udnia. Wpadnijcie si臋pny-llio膰l

Wiecie, 偶e mnie kochacie,

Plotkara


Kochana P!

Dziewczyna z mojej klasy baletowej nie by艂a ju偶 ma kilku zaj臋ciach. Mia艂a by膰 nast臋pn膮 prima balem ale teraz nasz 鈻-nowy dyrektor artystyczny jest Ink w艣ciek艂y z powodu jej nieobecno艣ci, 偶e mo偶e j膮 wy rzuci膰. Podejrzewam, 偶e to jaka艣 pod艂amka z powa du presji. Zaszy艂a si臋 gdzie艣 i wyjada surowe ciasto czekoladowe prosto z tubki. Wiesz, co jest grane? Przysz艂a Diwa

Kochana PD!

Pod艂amka? Tak baleriny nazywaj膮 za艂amanie nerwu we? Je艣li m贸wimy o pewnej dziewczynie jak gazel.i idealnie wyprostowanej i z nogami, dla kt贸rych mo艂 na by da膰 si臋 pokroi膰, to mo偶e i si臋 zaszy艂a, ale nl艂 s膮dz臋, 偶eby zawiesi艂a baletki na ko艂ku. P.

No dobra, dzieciaki. Odkry艂am doskona艂e antidotum n| prawie jesienn膮 melancholi臋 - basen na dachu hotelu

Nos nouvelles 茅tudiantes! Peut-锚tre voules-vous vous pr茅senter? Iliane.) - Nasze nowe uczennice! Mo偶e by艣cie si臋 przedstawi艂y?

Nos nouvelles 茅tudiantes! Peut-锚tre voules-vous vous pr茅senter? Iliane.) - Nasze nowe uczennice! Mo偶e by艣cie si臋 przedstawi艂y?

Peut-锚tre pourraient-elles commencer par nous parler leurs choix int茅ressants vestimentaires? (franc.) - Mo偶e mog艂yby zacz膮膰, opowiada­ne nam o swoich ciekawych wyborach w kwestiach stroju?

Mais, comment dit-on suka? Parce que je pense que c'est le mei脵 leur mot pour d茅crire cette fille (franc.) - Ale jak powiedzie膰 „suka"? Bo my艣l臋, 偶e to s艂owo najlepiej pasuje do tej dziewczyny.

Je m'excuse (franc.) - przepraszam.

Sortez* (franc.) - wyjd藕!

Mais, comment dit-on suka? Parce que je pense que c'est le mei脵 leur mot pour d茅crire cette fille (franc.) - Ale jak powiedzie膰 „suka"? Bo my艣l臋, 偶e to s艂owo najlepiej pasuje do tej dziewczyny.

Womyn (ang.) - jedna z alternatywnych propozycji zapisu s艂owu „woman", proponowana przez feministki (przyp. t艂um.).

76

Womyn (ang.) - jedna z alternatywnych propozycji zapisu s艂owu „woman", proponowana przez feministki (przyp. t艂um.).

76

Satchel (ang.) - dos艂ownie „torebka".

Satchel (ang.) - dos艂ownie „torebka".

Quelle horreur (fr.) - to horror.

Nobody puts Baby in the corner (ang.) - „Nikt nie posy艂a Baby ilu k膮ta", s艂ynny cytat z filmu Dirty Dancing, (przyp. t艂um.).

120

Nobody puts Baby in the corner (ang.) - „Nikt nie posy艂a Baby ilu k膮ta", s艂ynny cytat z filmu Dirty Dancing, (przyp. t艂um.).

120

7

7

www.wydawnictwoamber.pl

2

7

3

6

16

17

Wej艣cie Carls贸w

20

21

20

7

8

* Knowledge (ang.) - wiedza (przyp. t艂um.)

23

9

* Knowledge (ang.) - wiedza (przyp. t艂um.)

23

10

27

32

\- Wej艣cie Carls贸w ^3

32

\- Wej艣cie Carls贸w ^3

37

36

37

36

16

15

18

55

19

55

20

64

65

Wej艣cie Carl s贸w

08

69

08

21

74

22 5

23

24

81

Wej艣cie Carls贸w

84

85

25

85

26

27

28

95

97

96

/ Wej艣cie Carls贸w

97

96

/ Wej艣cie Carls贸w

98

99

98

29

30

31

32

109

111

33

| Wej艣cie Carls贸w 1 1 3

34

112

| Wej艣cie Carls贸w 1 1 3

117

116

117

35

123

40

123

41

147

42

147

146

151

44

43

0x01 graphic

GB

0x01 graphic

plotbra.net



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ziegesar Cecily von Plotkara Wej艣cie Carls贸w (cz 2)
Ziegesar?cily von Plotkara Nie zatrzymasz mnie przy sobie
Ziegesar?cily von Plotkara Tylko w Twoich snach
Ziegesar?cily von Plotkara Wiem, 偶e mnie kochacie
Ziegesar?cily von Plotkara Bo jestem tego warta
Ziegesar?cily von Plotkara Nikt nie robi tego lepiej
Ziegesar?cily von Plotkara Tylko Ciebie chc臋
Ziegesar?cily von Plotkara Tak jak lubi臋
Ziegesar?cily von Plotkara Chc臋 tylko wszystkiego
Ziegesar von?cily Plotkara Nie zatrzymasz mnie przy sobie
Ziegesar von?cily Plotkara Nigdy Ci nie sklamie
Ziegesar von?cily Plotkara 2 Wiem 偶e mnie kochacie

wi臋cej podobnych podstron