CO BĘDZIESZ ROBIŁ GDY DOROŚNIESZ


CO BĘDZIESZ ROBIŁ, GDY DOROŚNIESZ?

Jest to pytanie, którym dorośli często zamęczają dzieci. A jednak jest bardzo ważny: dotyczy bezpośrednio możliwości osiągnięcia szczęścia i dzieci podświadomie to czują. Patrząc na to, co inni, pragną jednak zachować własną oryginalność. Wiesel uhonorowany nagrodą Nobla napisał. "Gdy umrzemy pójdziemy do nieba i spotkamy naszego Stwórcę, nie spyta On nas: Dlaczego nie stałsięosicielem Dobrej Nowiny. Dlaczego nie wynalazłeś lekarstwa na raka? Dlaczego nie byłeś tym czy tamtym. Ą rzeczą, o jaką się spyta w tym decydującym momencie będzie: dlaczego nie był sobą?"

Na tym polega główna odpowiedzialność każdego człowieka, Każdy jest inny. Każdy jest nieprawdopodobnie jedyny, każdy ma do dania coś, czego nie posiada nikt inny na świecie. Każdy ma swoje miejsce i swoje posłanie, które zostało mu powierzone i z którego będzie musiał zdać rachunek. Każdy jest oryginalnym, niepowtarzalnym darem Boga dla ludzi.

Można pomóc dzieciom w odkryciu tej prawdy również posługując się opowiadaniami, które zamieszczamy.

PIERWSZY LOT

Dwa pisklaczki Złocisty Czubek i Obróżka byli serdecznymi przyjaciółmi. Złocisty Czubek był małym albatrosem a Obróżka - małym pingwinem.

Żyli razem na wyspie Wielkiego Pióropusza, leżącej - jeżeli spojrzycie uważnie na mapę świata - w dole, po lewej stronie Oceanu Atlantyckiego. Wyspę zamieszkiwało wiele tysięcy ptaków najrozmaitszych gatunków.

Tak, jak zdarza się w licznych wspólnotach, ptaki tej wyspy żyły właściwie w zgodzie, choć czasem trochę kłóciły się między sobą. Ale ogólnie rzecz biorąc, dzieliły między siebie pokarm, jaki znajdowały w pełnych ryb niebieskich wodach Oceanu, które nieustannie ryczały rozbijając się o skalny brzeg. Wspólnie też stawiały czoła okropnym temperaturom i lodowatym wiatrom Bieguna Południowego, które od czasu do czasu nękały wyspę.

Wspaniały Albatros

Złocisty Czubek i Obróżka przebywały razem od pamiętnego, ciepłego ranka, gdy wykluły się z jajka. Były nierozłączne, nawet trochę podobne do siebie. Obydwa były dużymi, miękkimi kłębkami szarych piór. Od rana do wieczora bawiły się w berka, poruszając się niezdarnie. Czuły się szczęśliwe na wyspie Wielkiego Pióropusza. Ale były zawsze tak zajęte zabawą, że nie zauważyły zmian, w nich zachodziły. Złotemu Czubkowi wyrosły dwa skrzydła, które stawały się z każdym dniem większe i silniejsze. Pingwinek Obróżka wzbogacił się o wspaniały frak, w świecącym, czarnym kolorze.

Pewnego dnia, gdy dla zabawy staczały się z najwyższej skały, Obróżka niechcący popchnął zbyt silnie przyjaciela i z głośnym krzykiem młody albatros spadał ze skały w przepaść. Obróżce zamarło serce. Ale trwało to chwilę. Złocisty Czubek nagle otworzył skrzydła i nie niżej. Wręcz przeciwnie, zaczął unosić się w górę, wyżej i wyżej, coraz pewniej prując powietrze. Potem z radości poruszał wielokrotnie potężnymi skrzydłami, dumnie wydął pierś i zawrócił. Potem zaczął fruwać i pływać. Miał zadatki, by stać się wspaniałym albatrosem, największym i najsilniejszym w królestwie

Obróżka przyglądał mu się długo i nagle ogarnęło go przygnębienie. Zrozumiał, że stracił swego wielkiego przyjaciela. Nigdy nie będzie mógł polecieć wraz i po lazurowych szlakach bezkresnego nieba. Mógł coś zrobić...

Pomyślcie sami zakończenie tego opowiadania. Chcę wprawdzie zaproponować trzy, ale to, które wy wybierzecie, będzie na pewno najlepsze).

PIERWSZE ZAKOŃCZENIE

Za wszelką cenę chciał również fruwać. Dlatego Obróżka rzucał się wiele razy ze skały, aż pokaleczył się straszliwie.

DRUGIE ZAKOŃCZENIE

Wówczas zaczął żalić się przed wszystkimi na swój los, że jest pingwinem, ptakiem, który nie fruwa tylko ciągle na ziemi lub w lodowatej wodzie. Stał się, często pomstował na cały świat, zazdrościł mewom, albatrosom, popielatym nurkom a nawet małym maskonurom. Na całej wyspie był znany jako "wiecznie złoszczący się pingwin".

TRZECIE ZAKOŃCZENIE

Obróżka został najlepszym pingwinem wyspy Wielkiego Pióropusza, najelegantszym nurkiem, najszybszym pływakiem a przede wszystkim najwspanialszym ojcem rodziny.

BYŁY SOBIE DWA NIEBIESKIE KAMYCZKI

Dwa kamienie wielkości kasztanów, leżały sobie na brzegu strumienia. Znajdowały się tam wśród tysiąca innych kamieni, wielkich i małych, ale jednak odróżniały się od innych. Były bowiem intensywnie niebieskie.

Gdy promień słońca padał na nie, błyszczały w wodzie jak dwa kawałki nieba.

Wiedziały doskonale, że są najpiękniejszymi kamieniami w tym strumyku i od rana do wieczora przechwalały się tym. Patrzyły z politowaniem na inne kamienie, które były szare, białe, prążkowane, czerwonawe, nakrapiane.

- My jesteśmy synami nieba! - krzyczały, gdy jakiś zwykły kamień zbytnio zbliżał się do nich.

- Zachowajcie odpowiednią odległość! W naszych żyłach płynie niebieska krew! Nie mamy nic wspólnego z wami!

Jednym słowem kamienie te były zarozumiałe i nieznośne.

Rasa głupców

Mijały dni a one zastanawiały się, czym zostaną, gdy je ktoś odkryje.

Z pewnością oprawią nas pięknie i włączą do sznura razem z innymi cennymi kamieniami.

Znajdziemy się na białym i cienkim palcu jakiejś damy!

Może koronie królowej Holandii! Szpilce na krawacie księcia Galles...

Wielkie życie... Luksusowe hotele, podróże morskie, bale, przyjęcia... Pojedziemy aż do Katmandu...

Pewnego pięknego poranka, gdy promienie słońca pianą na większych kamieniach, ręka ludzka się w wodzie i wydobyła dwa niebieskie kamyki - zakrzyknęły równocześnie. Wrzucone do tekturowego pudełka razem z innymi kolorowymi kamieniami.

Pozostaniemy tu krótko! - powiedziały, pewne swej godności i ważności.

Trwało to jednak o wiele dłużej niż myślały. Dwa kamyczki były przerzucane tu i tam, często zmieniały, często obmacywały je szorstkie ręce. Zostały wreszcie same w pudełku.

Wtem jakaś ręka wzięła je i razem z innymi kamykami a nimi o mur, na strasznie lepki podkład cementowy. powoli! Jesteśmy cennymi kamykami! - krzyczały. Dwa uderzenia młotkiem spowodowały, że zagłębiły jeszcze bardziej w cemencie.

Krzyczały, błagały, groziły. Nie zdało się to na nic. Te niebieskie kamyczki przygwożdżono do muru. Ich rozczarowanie spowodowało, że nabrały fioletowych refleksów.

Co za głupcy, osły, niekompetentni ludzie! Nie poznali się na naszej wartości - lamentowały.

Roztrzepany zakrystianin

Czas płynął wolno. Dwa niebieskie kamyczki były coraz bardziej zagniewane. Myślały tylko o jednym: co zrobić, by uciec. Ale nie było łatwo wyrwać się ze szponów cementu, który był nieugięty i nieprzekupny. Dwa kamyczki nie zrażały się jednak. Zaprzyjaźniły się ze strużkami wody, która od czasu do czasu spływała po nich. Gdy były pewne lojalności wody, poprosiły ją o przysługę, na której tak bardzo im zależało.

- Przedostań się pod nas i oderwij nas od tego przeklętego muru!

Woda nie kazała sobie tego powtarzać dwa razy. Jej pasją było przenikać przez mury i bardzo to ją bawiło, gdy mogła poszerzać szczeliny i rozkruszać cement... Po kilku miesiącach kamyczki już poruszały się w swym cementowym zagłębieniu.

Wreszcie pewnej zimnej i wilgotnej nocy, dwa kamyczki spadły na ziemię.

- Jesteśmy wolne! - krzyknęły radośnie.

Gdy znajdowały się na posadzce spojrzały na miejsce swego poprzedniego więzienia.

Och! Światło księżyca, które wchodziło przez wielkie okno, oświetlało wspaniałą mozaikę. Tysiące kolorowych kamyczków tworzyło postać naszego Pana. Kamyki patrzyły urzeczone pięknem Jezusa. Ale oblicze... słodkie oblicze Pana miało w sobie coś dziwnego. Wydawało się, że jest twarzą niewidomego. Jego oczom brakowało źrenic.

- Och, nie!

Dwa niebieskie kamyki zrozumiały, że one były źrenicami Jezusa. Kto wie, jakie były piękne, jak błyszczały, jak były podziwiane.

Gorzko żałowały swej pochopnej decyzji. Ale teraz było już za późno!

Rano zakrystianin zmiótł i wrzucił do kubła na śmieci.

WSKAZÓWKI KATECHETYCZNE

Doświadczenia ukryte w opowiadaniach

Potrzeba "Być sobą" staje się celem każdego dorastającego i każdej dziewczyny. Idealny obraz i koncepcja własnego jastanowią dwa podstawowe elementy struktury przyszłej ości. Są ogniwami bardzo delikatnego procesu, który się pomiędzy samooceną (jak sami się widzimy) a oceną (to, co inni mówią o nas) i utożsamianiem się (model do o dążymy, z którym utożsamiamy się). Dwunastoletnia dziewczyna pisze: "Nie lubię być podobna do innych, gdyż myślę, jestem sobą... a więc nie potrzebuję upodabniać się do innych. E już koniecznie mam kogoś przypominać chciałabym być inna do pewnej osoby sympatycznej i inteligentnej, młodej, za jaką już uważam siebie".

Pingwin i albatros posiadają różne umiejętności i różne możliwości, ale ich przyszłe szczęście zależy od zrealizowania się. Grupie chłopców tak, jak na wyspie Wielkiego Pióropusza, by posiada różne cechy, które musi odkryć i rozwinąć a jeżeli y się rozpoznawać je w sobie i szanować u innych, jego inność stanie się darem dla innych.

Dwa niebieskie kamyczki przegrywają, gdyż przeceniając je właściwości i popadając w najbardziej niebezpieczne marzenie: uciekają w nierealność i marzenie. Dlatego odkrywają bogactwo rzeczywistości zbyt późno, już gdy straciły swoją sytuację. Opowiadanie kończy się źle, ale ma to wartość pedagogicznie wolno bawić się własną przyszłością: jest ona faktem w największym znaczeniu. Ton opowiadania jest jednak optymistyczny: nie wolno postępować tak, jak dwa kamyczki, które nie mogą zrozumieć wielkości otrzymanego daru.

Jeśli jesteś uważny i umiesz patrzeć na siebie bez zarozumiałości może stwierdzisz, że jesteś źrenicą Twego Stworzyciela.

Dla ułatwienia dialogu

Pierwsze opowiadanie nie ma zakończenia. Dzieci muszą obmyśleć je albo wybrać jedno z zaproponowanych. Katecheta może zebrać różne propozycje zakończenia i potem je omówić.

Gdy dzieci poznają drugie opowiadanie należy nakłonić je, by wyraziły uczucia, jakie zrodziła historia dwóch kamyków.

Nie jest konieczne wynalezienie za wszelką cenę "morału". Trzeba natomiast spróbować przenieść doświadczenia wypływające z tego opowiadania na świat ludzi.

Dla pobudzenia aktywności

Drugie opowiadanie można łatwo przedstawić plastycznie przy pomocy papieru, nożyczek i kleju. Dwa kwadraciki niebieskiego papieru wyobrażające dwa kamyki niech zostaną wstawione ostatnie - jako źrenice Jezusowego oblicza, oddanego techniką mozaiki. Mozaika może być bardzo duża. Dzieci na kwadracikach piszą swoje nazwiska. Na koniec obmyślają jakieś zdanie, które należy umieścić pod mozaiką. Np.: "Jeżeli ciebie zabraknie, oblicze Jezusa będzie niedokończone". Albo: "Jesteś ważny, pamiętaj o tym!" Lub: "Jesteś i ty potrzebny!"

Również Pismo św. opowiada

W Ewangelii św. Łukasza przytoczone są słowa Jezusa o garści soli, która nagle straciła swój smak. Może chciała zostać cukrem, bo znudziła ją dawna postać.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CO BĘDZIE TO BĘDZIE, Teksty 285 piosenek
Pytania na Fizyke dział optyka, Notatki lekcyjne ZSEG, Co będzie na sparwdzianie
Astra F Co i jak sprawdzić gdy silnik odmówi posłuszeństwa Silnik X16SZR
Co się dzieje, gdy, Prezentacja nauczycielska: Co się dzieje, gdy zakładamy „okulary niezadowo
gdy-dorosne-bede-listonoszem 72680, studia pedagogika, magisterka, semestr IV, praktyki, scenariusz
21.03-co bedzie na zaj, rachunkowość i finanse, Makroekonomia
Co można robić gdy pada śnieg kolorowanka z prostym tekstem
Co będziemy robić w niebie, czyli eschatologia
PORAZKA I WSCIEKLOSC SALONU NIE TAK MIALO BYC POLACY SIE BUDZA, PREZYDENT KACZYNSKI, A CO BEDZIE
5 Pretty Little Liars Wicked Co będzie?lej
Co i jak sprawdzic gdy silnik odmowi poslusze nstwa
Zbrodnia Katynska 2 CDN, PREZYDENT KACZYNSKI, A CO BEDZIE JESLI TO PRAWDA
Pytania na Geografie dział polityka, Notatki lekcyjne ZSEG, Co będzie na sparwdzianie
Astra F Co i jak sprawdzić gdy silnik odmówi posłuszeństwa Silnik C14NZ
Co będziemy śpiewać na Mszy Świętej, Religijne, Różne
POCZATEK WOJNY W EUROPIE MORDERSTWO W SMOLENSKU, PREZYDENT KACZYNSKI, A CO BEDZIE JESLI TO PRAWDA
przemowienie prezydenta polski w katyniu, PREZYDENT KACZYNSKI, A CO BEDZIE JESLI TO PRAWDA
PRZEPOWIEDNIA WOJNY, PREZYDENT KACZYNSKI, A CO BEDZIE JESLI TO PRAWDA

więcej podobnych podstron