ZBRODNIA I KARA
Część I
Pierwsze zdania powieści przywołują obraz Petersburga i postać głównego bohatera - Rodiona Romanowicza Raskolnikowa: „Na początku lipca, w dzień nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszedł na miasto ze swego nędznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien młody człowiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierował się w stronę mostu K-go.”
Raskolnikow kieruje swe kroki do Alony Iwanownej, starej lichwiarki, która przyjmuje pod zastaw różne przedmioty w zamian za pieniądze. Jej klientami są głównie ubodzy studenci, którym brakuje pieniędzy na życie i opłacenie czynszu. Raskolnikow przynosi tu nawet ostatnie pamiątki rodzinne, do których należą srebrny zegarek ojca i pierścionek Duni. Rodion dochodzi do wniosku, że stara lichwiarka żeruje w ten sposób na biednych studentach i bogaci się. Uważa, taka sytuacja jest niesprawiedliwa. Wtedy rodzi się w nim straszna myśl o zgładzeniu starej. Podczas jednej z wizyt uważnie przygląda się mieszkaniu, stara się zapamiętać jak najwięcej szczegółów - rozmieszczenie pokojów i przedmiotów znajdujących się w mieszkaniu. W jego głowie rodzi się pewien plan. Po opuszczeniu mieszkania starej lichwiarki Raskolnikow zachowuje się jak ktoś, kogo opętały koszmary. Prowadzi ze sobą wewnętrzną walkę.
Po wyjściu z domu staruszki Raskolnikow udaje się do szynku, by napić się piwa. Tu zostaje zaczepiony przez Marmiełodowa, który zaczyna mu opowiadać o swoim życiu. Z rozmowy dowiadujemy się, że Marmieładow i jego rodzina cierpią biedę i głód. Sonia, córka Marmieładowa zarabia na rodzinę trudniąc się prostytucją (posiada tzw. żółtą kartę), a on sam jest alkoholikiem. Żona Marmieładowa, Katarzyna Iwanowa, jest chora na gruźlicę.
Raskolnikow otrzymuje list od matki. Donosi ona, że Dunia, siostra Raskolnikowa - po wcześniejszych upokorzeniach, jakie ją spotkały w domu Swidrygajłowów (Dunia pracowała tam jako guwernantka) - zamierza wyjść za mąż za Piotra Pietrowicza Łużyna. W liście znajduje się również zapowiedź ich przyjazdu do Petersburga.
Raskolnikow rozmyśla o liście i dochodzi do wniosku, że decyzja o tak rychłym małżeństwie siostry została podjęta zbyt pochopnie, domyśla się również, że z jego powodu. Mężczyzna dojrzewa do podjęcia decyzji o popełnienia zbrodni i coraz bardziej się w tej myśli upewnia.
Raskolnikow ma koszmarny sen. Śni mu się pewne wydarzenie, którego był świadkiem jeszcze jako dziecko. W wizji sennej na nowo widzi i przeżywa śmierć zabiedzonej szkapy, którą w brutalny sposób zabija Mikołka. Dzieje się to na ulicy, na oczach rozbawionego tłumu gapiów. Przedstawiona scena szokuje swoim realizmem
Raskolnikow podsłuchuje w szynku rozmowę studenta z oficerem; mężczyźni z odrazą wyrażają się o starej lichwiarce. Są przekonani, że powinna ona umrzeć, gdyż bogaci się kosztem biedaków, swój majątek po śmierci zamierza przekazać na klasztor. Student tłumaczy towarzyszowi, iż zabójstwo starej lichwiarki przyniosłoby korzyści całemu społeczeństwu, któremu za zrabowane pieniądze można by pomóc. Oficer podziela to stanowisko i dodaje, że taki czyn, dokonany w imię dobra ludzkości, nie powinien wywołać wyrzutów sumienia. Raskolnikow, przysłuchujący się tej rozmowie, zgadza się z przedstawionymi argumentami. Widzi, że w swych planach nie jest odosobniony, że są ludzie, którzy podzielają jego poglądy.
W drodze powrotnej do domu dowiaduje się przypadkowo z rozmowy siostry staraj lichwiarki, Lizawiety, z kupcami. Kobieta mówi, że następnego dnia rano będzie poza domem, a więc jej siostra, Alona, będzie w mieszkaniu sama.
Następnego dnia Rodion budzi się wypoczęty, pełen chęci do działania i z silnym postanowieniem zrealizowania swych planów. Ze swej starej koszuli robi pętlę, na której zamierza umieścić siekierę. Starannie pakuje podróbkę papierośnicy, którą obiecał zanieść Alonie. Siekierę pożycza od stróża, skorzystawszy z jego czasowej nieobecności. Jak dotąd nie spotyka żadnych przeszkód na drodze do zrealizowania swego zamierzenia.
Po dojściu do domu puka do drzwi mieszkania lichwiarki. Alona Iwanowna jest bardzo nieufna, a Rodion zaczyna się przez kilka chwil wahać, czy nie odstąpić od swojego planu. W końcu jednak decyduje się dokończyć to, o czym tak długo myślał. Zabija Alonę siekierą - w pełni świadomie i z premedytacją. Szybko odnajduje skrytkę z biżuterią i pieniędzmi. Jego ruchy zdradzają zdenerwowanie. Niespodziewanie do domu wraca Lizawieta, nieco wcześniej niż zamierzała. Dostrzega leżącą w kałuży krwi siostrę. Na jej twarzy maluje się bolesne przerażenie. Zaskoczony tą sytuacją Raskolnikow, chcąc uniknąć kłopotów, pozbywa się niewygodnego świadka i zabija Lizawietę. Po tym nieplanowanym morderstwie postanawia czym prędzej opuścić miejsce zbrodni. Chcąc zatrzeć ślady starannie wyciera swoje ręce oraz siekierę. Nagle dociera do niego z klatki schodowej odgłos czyichś kroków. Pośpiesznie zamyka mieszkanie, nie robi jednak tego dostatecznie dokładnie i dwaj mężczyźni, znajdujący się na zewnątrz, domyślają się, że ktoś niepowołany jest w mieszkaniu Alony. Postanawiają to sprawdzić i zbiegają na dół, by powiadomić o tym strażnika. Rodion, korzystając z chwilowego zamieszania, wybiega z mieszkania i ukrywa się w innym, chwilowo opuszczonym przez pokojowych malarzy. Czeka na odpowiedni moment i niepostrzeżenie wymyka się z kamienicy. Klucząc po mieście wraca do siebie.
Raskolnikow po dokonaniu zbrodni znajduje się w malignie, próbuje zatrzeć ślady. Niespodziewanie dostaje wezwanie na policję. Na komisariacie dowiaduje się, że właścicielka mieszkania, które Raskolnikow wynajmuje, żąda od niego zapłacenia zaległego czynszu. W pewnym momencie policjanci przypadkowo zaczynają rozmawiać o dokonanym morderstwie. Raskolnikow, słysząc ich rozmowę, mdleje.
Raskolnikow w obawie przed rewizją postanawia lepiej ukryć łupy i wyrusza na miasto w celu odnalezienia stosownej kryjówki. Wreszcie ją znajduje na przypadkowym podwórzu, a skarb chowa pod kamieniem. Odwiedza swego przyjaciela Razumichina. Ten, dowiedziawszy się o trudnym położeniu przyjaciela, proponuje mu pracę przy tłumaczeniu tekstu. Jednakże Raskolnikow kategorycznie odmawia. Wychodzi od przyjaciela i włóczy się nocą bez celu ulicami Petersburga. Omal nie wpada pod koła dorożki, za co dorożkarz bije go batem. Od przypadkowych przechodniów otrzymuje jałmużnę w wysokości 20 kopiejek i, mimo że potrzebuje pieniędzy, wyrzuca je do rzeki Newy. Wraca wreszcie do domu i traci przytomność.
Część II
Po dokonaniu zbrodni Raskolnikow zaczyna chorować. Dostaje od matki 35 rubli. Za część tych pieniędzy Razumichin kupuje mu ubranie. Chory jest pod stałą obserwacją lekarza Zosimowa, który odwiedza go bardzo regularnie. Pewnego dnia ich rozmowa schodzi na temat zbrodni.
Do Raskolnikowa przychodzi Piotr Pietrowicz Łużyn, wychodzą na jaw kolejne informacje dotyczące śledztwa. Raskolnikow nie kryje swej niechęci do Łużyna. Dowiadujemy się, że do morderstwa przyznał się malarz pokojowy Mikołaj.
Raskolnikow wychodzi z domu. Nadal jest chory i ma obłąkańcze, a nawet samobójcze myśli. Zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest uwikłany i zastanawia się, jak to wszystko zakończyć. Wstępuje do gospody „Pałac Kryształowy” i zaczyna przeglądać gazetę. Przysiada się do niego Zamietow, który jest sekretarzem na komisariacie. Mężczyźni zaczynają rozmawiać o zbrodni. Raskolnikow prowokacyjnie pyta Zamietowa:
„- A co by było, gdybym to ja zamordował tę starą i Lizawietę?”
Zamietowowi to stwierdzenie odbiera głos. Nie dowierza, jest skłonny uważać, że Raskolnikow zwariował.
Raskolnikow, opuszczając knajpę, wpada na Razumichina. Po tym spotkaniu udaje się na most, gdzie jest świadkiem próby samobójstwa pewnej kobiety, która w geście rozpaczy skacze do rzeki, ale zostaje uratowana. Raskolnikow nieświadomie kluczy wokół domu starej lichwiarki. Wchodzi nawet do środka pod pretekstem wynajęcia mieszkania.
Marmiełodow dostaje się pod koła powozu i wkrótce potem umiera. Przypadkowo nieopodal miejsca tego zdarzenia przebywa Raskolnikow, który udziela rodzinie zmarłego finansowej pomocy (oddaje im wszystkie pieniądze, które otrzymał od matki). W tym tragicznym momencie poznaje córkę Marmieładowa Sonię i czuje, że w jego życiu ma miejsce jakiś przełom: „Dosyć! - orzekł stanowczo i uroczyście - precz złudzenia, urojone obawy i majaki!... Życie istnieje! Czyż nie żyłem przed chwilą? Moje życie nie skończyło się wraz ze śmiercią starej! Wieczny odpoczynek jej - i dosyć tego! Rozpoczyna się okres panowania rozsądku i światła... woli... i siły... Teraz zobaczymy! - dodał, jakby wyzywając jakieś ciemne moce. - A jednak byłem już zdecydowany żyć na takim małym skrawku ziemi!”
Raskolnikow wpada z krótką wizytą do Razumichina, który urządza przyjęcie w swoim nowym mieszkaniu. Przyjaciel, zaniepokojony nie najlepszym stanem zdrowia Raskolnikowa, odprowadza go do domu. Tu okazuje się, że od dłuższego czasu czekają na Raskolnikowa matka i siostra. Raskolnikow traci ponownie przytomność. Zostaje wezwany lekarz.
Część III
Po oprzytomnieniu Raskolnikow rozmawia ze swoją rodziną. Obie kobiety są przerażone stanem jego zdrowia i zachowaniem. Rodion nie okazuje bowiem radości wynikającego z faktu ich przybycia. Przychodzą następnego dnia. Raskolnikow jest już zdrowszy i inaczej odnosi się do swoich bliskich. Kobiety pokazują mu list od Łużyna, który bardziej przypomina pismo urzędowe niż korespondencję prywatną. Rodion nie ukrywa swej niechęci do narzeczonego Duni i stara się przekonać ją, by nie popełniała błędu i nie wychodziła za mąż za Łużyna. Ponadto Łużyn w swoim liście życzy sobie, by na kolacji nie było Raskolnikowa.
Raskolnikow wraz z Razumichinem udają się na komisariat w celu odzyskania zastawu (są to cenne pamiątki rodzinne). Tu Raskolnikow wdaje się w dyskusję z sędzią śledczym Porfirym Pietrowiczem na temat swojego artykułu O zbrodni zamieszczonego w Wiadomościach Periodycznych . Raskolnikow w tymże artykule wykłada swoją teorię na temat wyższości jednych ludzi nad drugimi, przy czym ci pierwsi to grupa jednostek wybitnych, nie podlegająca żadnym ograniczeniom i zasadom.
Po opuszczeniu komisariatu Raskolnikow błąka się po mieście. Nieznany przechodzień wypowiada słowo morderca skierowane pod adresem Rodiona. Epizod ten rozstraja nerwy Rodiona, mężczyzna wraca do domu i zasypia. Z sennych majaczeń wybudza go przybycie Swidrygajłowa.
Część IV
Swidrygajłow składa Raskolnikowowi propozycję: 10 tysięcy rubli w zamian za zerwanie zaręczyn Duni z Łużynem. Rodion odmawia przyjęcia pieniędzy, jest bowiem przekonany o nieczystych zamiarach Swidrygajłowa względem jego siostry.
Pulcheria Aleksandrowa, matka Raskolnikowa, urządza kolację, w której uczestniczą: Dunia, Raskolnikow, Razumichin oraz Łużyn. Ten ostatni czuje się urażony w swojej dumie, gdyż uprzednio zastrzegł, że nie będzie siedział przy jednym stole z Raskolnikowem. Każe Duni wybierać: on albo brat. Podczas tej wizyty obnaża swój prawdziwy charakter. W swej zapalczywości i pewności siebie obraża kobiety i Raskolnikowa. Zaręczyny zostają zerwane.
Raskolnikow odwiedza Sonię, rozmawiają o jej sytuacji. Raskolnikow prosi ją, by przeczytała mu opowieść o wskrzeszeniu Łazarza. Sonia bardzo przejętym głosem spełnia jego prośbę, a Rodia słucha jej z wielką uwagą.
Raskolnikow udaje się na komisariat w celu poddania się przesłuchaniu. Sędzia śledczy Porfiry Pietrowicz, przekonany o winie Raskolnikowa, nie stawia mu na razie żadnych zarzutów, czekając, aż zbrodniarz sam się zdemaskuje. Sprawa przybiera nieoczekiwany dla wszystkich obrót, przybywa Mikołaj, malarz, który przyznaje się do zabicia staruchy i jej siostry, choć w istocie nie on jest sprawcą.
Część V
Łużyn, ochłonąwszy po wydarzeniach z poprzedniego wieczoru, zorientował się w swoim trudnym położeniu. Usiłuje wszystko „odkręcić” i zatrzeć niemiłe wrażenie, jakie wywarł na Duni i jej matce. Knuje pewną intrygę. Zaprasza Sonię do siebie i wręcza jej 10 rubli, a 100 rubli podrzuca ukradkiem do jej kieszeni. Całej tej scenie przygląda się współlokator Łużyna Liebieziatnikow.
W tym samym czasie w mieszkaniu Marmieładowych odbywa się stypa po zmarłym. Pojawia się Łużyn i oskarża Sonię o kradzież 100 rubli. Oburzona Katarzyna Iwanowa zaciekle broni niewinności swej pasierbicy . Jednak znalezione w kieszeni dziewczyny pieniądze są niezbitym dowodem świadczącym o jej winie. Lebieziatnikow, który wcześniej był świadkiem knucia tej intrygi, demaskuje Łużyna, dowodząc, że jest on nikczemnym oszustem. Zarówno on, jak i Raskolnikow stają w obronie Soni i udowadniają jej niewinność.
Raskolnikow przyznaje się przed Sonią do popełnienia zbrodni. Jest to przejmujące wyznanie, przypominające spowiedź. Wbrew swoim oczekiwaniom młodzieniec nie zostaje potępiony. Niestety rozmowa młodych zostaje podsłuchana przez sąsiada Soni - Swidrygajłowa.
Niespodziewanie zjawia się Lebieziatnikow i przynosi nieciekawe wieści dotyczące zachowania i stanu zdrowia Katarzyny Iwanownej. Powzięła zamiar, że od tej pory będzie razem z dziećmi chodzić po ulicach i żebrać, by w ten sposób zdobyć pieniądze na utrzymanie. Każe dzieciom śpiewać, grać, tańczyć i recytować wierszyki. Wygląda przy tym i zachowuje się jak obłąkana, często kaszle, aż nagle pada na ulicę i dostaje krwotoku. Zostaje zabrana do mieszkania Soni i tu umiera.
Część VI
Raskolnikow żyje na granicy obłędu, traci pamięć, krąży bez celu po mieście. Nie daje mu spokoju osoba Swidrygajłowa. Rodionowi wydaje się, i całkiem słusznie, że Swidrygajłow zna prawdę o zbrodni, jednocześnie nie wątpi, że ma on nadal jakieś zamiary względem jego siostry. Toteż Raskolnikow usiłuje porozmawiać ze Swidrygajłowem, ten jednak ciągle jest zajęty przygotowaniami do pogrzebu Katarzyny Iwanowny.
Widok zmarłej Katarzyny Iwanowny, leżącej w trumnie, wywiera na Rodionie dziwne wrażenie - przykre, a zarazem mistyczne. Tymczasem Swidrygajłow bacznie obserwuje Raskolnikowa, kiedyś przypadkiem nawet pyta:
„Dlaczego jest pan taki jakiś nieswój?”
Rzeczywiście Raskolnikowowi jest niezwykle ciężko, jego zachowanie może wzbudzić zainteresowanie każdego i zdemaskować go. Nawet u Razumichina budzą się pewne podejrzenia, przyjaciel Rodiona zaczyna kojarzyć niektóre fakty.
Raskolnikow czuje się psychicznie wyczerpany, wszystko go męczy. Szuka samotności, miejsc odludnych, ale „im odludniejsze było to miejsce, tym silniej odczuwał czyjąś obecność, nie tyle straszną, co dokuczliwą”. Ucieka zatem, kryjąc się w tłumie ludzi, gdyż źle mu jest z samym sobą. Jednocześnie z przerażeniem myśli o swoich bliskich, o matce i Duni. Lęka się o ich przyszłość. Boi się potępienia z ich strony. Zdaje sobie sprawę z tego, że zawiódł najbliższe mu osoby, zaprzepaścił nadzieje w nim pokładane. Matka i Dunia kochają go bezgranicznie i z poświęceniem; wspierają go finansowo, mimo że same wiele nie mają. Dla niego znoszą wszelkie trudy i upokorzenia. Dunia jest nawet gotowa zrezygnować ze swego osobistego szczęścia po to tylko, by ułatwić życie bratu. Jest to przykład ofiarnej miłości matki i siostry. Podobną miłością darzy Raskolnikowa Sonia i, mimo że cierpi, nie poddaje się.
Raskonikow zachowuje się bardzo podejrzanie, śpi w różnych miejscach, np. w krzakach, a po przebudzeniu nie pamięta, jak się tu znalazł. Znów pogrąża się w malignie. Nie uczestniczy w pogrzebie Katarzyny Iwanowny, gdyż zbyt późno się budzi. Czuje się usprawiedliwiony. Raskolnikowa odwiedza Razumichin, który nie kryje swojego zaniepokojenia stanem zdrowia przyjaciela. Czuje się odpowiedzialny za Rodiona i za jego rodzinę, dlatego chce znać prawdę. Widząc, że sytuacja go przerasta, grozi, że zacznie pić. Raskolnikow odwodzi go od tego zamiaru przywołując osobę swojej siostry i matki. Prosi, by był dla nich oparciem w każdej chwili. Razumichin podejrzewa nawet, że Raskolnikow jest politycznym spiskowcem w przeddzień jakiegoś decydującego kroku i przestaje drążyć temat. Razumichin informuje Raskolnikowa, że Dunia dostała od kogoś list. Informacja ta niepokoi bardzo Raskolnikowa. Razumichin wychodzi, a Raskolnikow postanawia niezwłocznie dowiedzieć się czegoś więcej o tym tajemniczym liście.
Raskolnikowa przepełnia uczucie nienawiści. Odzyskuje pewną równowagę umysłową. Chce wyjaśnić sprawę ze Swidrygajłowem i sprawdzić, czy jego dotychczasowe podejrzenia co do niego są słuszne. Wychodząc z pokoju niespodziewanie wpada na Porfirego i wraca z gościem do pokoju. Zapada niezręczne milczenie, które przerywa Porfiry. Obu mężczyznom sytuacja ta niezwykle ciąży. Porfiremu trudno jest przedstawić wprost cel wizyty. Dla sędziego śledczego jest to ostatnia szansa na potwierdzenie jego przypuszczeń. Przeprasza Raskolnikowa, że niesłusznie posądził go o morderstwo, nie mając żadnych dowodów. Niemniej jest przekonany i pewny, że to właśnie Raskolnikow zabił. Następnie przedstawia mu całą wersję wydarzeń dotyczących dochodzenia, kładąc nacisk na jej psychologiczny aspekt. Uświadamia Raskolnikowowi, że wielokrotnie zdradził siebie swoim zachowaniem. Sugeruje mu, aby dla dobra śledztwa i dla samego siebie przyznał się do winy. Darzy Raskolnikowa sympatią, a wizyta ma charakter bardziej prywatny niż urzędowy. Chce mu pomóc: „Całe to psychologiczne dochodzenie zniszczę, wszystkie podejrzenia w stosunku do pana sprowadzę do zera, tak że pańskie morderstwo będzie wyglądało na coś w rodzaju chwilowego obłędu, bo między nami mówiąc, to naprawdę był obłęd. Jestem uczciwym człowiekiem i dotrzymuję słowa”.
Raskolnikow jest zbyt dumny, nie chce niczyjej łaski. Porfiry uderza w czuły punkt Rodiona, mówiąc:
„Wykombinował pan sobie teorię i wstyd panu, że go zawiodła”.
Radzi, by Raskolnikow nie uciekał przed cierpieniem, którego i tak nie uniknie. Stwierdza, że
„cierpienie to także dobra rzecz”,
gdyż
„w cierpieniu jest pewna idea”.
Po wyjściu Porfiry jest jakby przygnębiony i zrezygnowany.
Chwilę potem Raskolnikow opuszcza swój pokój i udaje się na poszukiwania Swidrygajłowa. Spotyka go w triaktierni. Swidrygajłow boi się śmierci i unika rozmów na ten temat. Rządzą nim namiętności, nigdy nie krył się z tym, że kocha uwodzić i wykorzystywać kobiety, jest niepoprawnym erotomanem. Na swym sumieniu ma nawet gwałt nieletniej dziewczynki. Raskolnikow prowokuje go do zwierzeń. Swidrygajłow zdradza, że właśnie zaręczył się z pewną szesnastolatką. Obdarowawszy ją kosztownym prezentem usłyszał od niej, że nie żąda kosztowności, ale by jej przyszły mąż ją szanował. Swidrygajłowa uderzają te słowa wypowiedziane przez tak młodą dziewczynę. Swidrygałow zostaje przyjęty, gdyż uchodzi za dobrą partię, jest bogaty, nikt w tym wielkim mieście nie zna go i jego prawdziwej przeszłości. Mężczyzna czuje się osaczony, czuje, że Raskolikow chce wydobyć z niego jak najwięcej informacji, toteż próbuje zakończyć rozmowę, pozbyć się go. Czyni to także dlatego, że jest umówiony z Dunią, której chce wyjawić prawdę o jej bracie.
Swidrygajłowowi w końcu udaje się pozbyć Raskolnikowa i zwabić Dunię do siebie. Mężczyzna podstępem zwabia dziewczynę do swego pokoju i zamyka drzwi na klucz. Dunia po zorientowaniu się, w jakim jest położeniu, prosi o wypuszczenie, a gdy to nie skutkuje, w geście rozpaczy celuje do Swidrygajłowa z rewolweru, który niegdyś ofiarowała jej Maria Pietrowna. Kobieta rani Swidrygajłowa w prawą skroń. Swidrygajłow cały czas jest przekonany, że uda mu się uwieść Dunię. Ta jednak nie daje mu żadnej nadziei, kategorycznie stwierdza, że nigdy go nie pokocha. Słowa te ranią Swidrygajłowa. Oddaje on bez słowa klucz Duni.
Po spotkaniu z Dunią Swidrygajłow odwiedza Sonię. Wręcza jej 3 tys. rubli i informuje o swoim wyjeździe do Ameryki. Odwiedza również swoją narzeczoną, której oddaje resztę swoich pieniędzy. Błąka się w ulewie po ulicach Petersburga, a resztę nocy spędza w jakimś lichym hotelu. Prześladują go senne koszmary, widzi w trumnie piękną postać dziewczynki. W pewnej chwili do jego uszu dobiega głos płaczącego dziecka. Budzi się i wychodzi na korytarz. Tam dostrzega pięcioletnie przemoczone i przestraszone dziecko, które zabiera do pokoju i otula kołdrą. Zaczyna majaczyć, bo oto ta niewinna istota zaczyna się do niego lubieżnie uśmiechać. Rano Swidrygajłow opuszcza hotel i popełnia samobójstwo na jednej z petersburskich ulic, strzelając sobie w głowę.
W tym samym czasie wieczorem Raskonikow odwiedza matkę i żegna się z nią, mówiąc, że będzie musiał na dłużej wyjechać. Nie wyjawia matce prawdy o zbrodni, ta jednak ma jakieś przeczucia. Po powrocie do swego pokoju zastaje Dunię, która niemal cały dzień czekała na niego. Dunia, znająca już całą prawdę, próbuje wpłynąć na decyzję brata. Podobnie jak Sonia uważa, że Raskolnikow powinien pójść na komisariat i przyznać się do winy. Raskolnikow daje Duni portret jego zmarłej narzeczonej i mówi: „Najważniejsze jest to, że teraz wszystko zacznę od nowa, teraz będzie przełom!”
Pod koniec powieści akcja zdecydowanie przyspiesza. Raskolnikow idzie do Soni. Dostaje od niej cyprysowy krzyżyk - symbol cierpienia. Następnie udaje się na plac Sienny, gdzie gromadzi się najwięcej ludzi, tu: „Klęknął pośrodku placu, pokłonił się, pocałował brudną ziemię z upojeniem i radością. Wstał, pokłonił się raz jeszcze.
- Ludziska kochani, on idzie do Jerozolimy, żegna się z dziećmi i z ojczyzną, całemu światu się kłania, stołeczne miasto Sankt-Petersburgi jego grunt całuje!”
Następnie Raskolnikow udaje się na komisariat policji. Tam przeżywa jeszcze chwile wahania, czy się przyznać. Próbuje się nawet wycofać, ale dostrzegłszy w bramie postać Soni wraca i przyznaje się do popełnienia zbrodni: „To ja zabiłem wtedy siekierą i obrabowałem starą lichwiarkę i jej siostrę.”
Słowa te wywołują ogromne poruszenie na komisariacie. Raskolnikow powtarza swoje zeznanie.
Epilog
Podczas procesu Raskolnikow dokładnie potwierdza swoje zeznania, bardzo szczegółowo zdaje relację z przebiegu zbrodni. W jego sprawie wypowiadają się liczni świadkowie: doktor Zosimow, dawni koledzy, gospodyni, służąca. Ich zeznania przedstawiają Raskolnikowa w korzystnym świetle i sprzyjają przekonaniu, że nie jest on pospolitym mordercą, rozbójnikiem i rabusiem.
Zeznania Razumichina i przedstawione przez niego dowody wskazują, że Raskolnikow podczas swych studiów na uniwersytecie przez pół roku wspierał materialnie pewnego ubogiego kolegę, suchotnika. Gdy zaś ten umarł, pielęgnował jego sparaliżowanego i starego ojca, a następnie umieścił go w szpitalu, a po jego śmierci urządził mu pogrzeb. Również dawna gospodyni Raskolnikowa, matka jego zmarłej narzeczonej, wdowa Zarnicyna, zeznała, że gdy mieszkali jeszcze w innym domu, przy Pięciu Rogach, Raskolnikow w czasie pożaru w nocy wyniósł z płonącego mieszkania dwoje małych dzieci i sam się przy tym poparzył.
Oskarżony Raskolnikow zapytany o motywy zbrodni, wyznał, że powodem było jego złe położenie materialne, nędza i bezradność oraz chęć zabezpieczenia sobie pierwszych kroków kariery. Na pytanie zaś, co skłoniło go do zgłoszenia się z samooskarżeniem, odpowiedział po prostu, że szczera skrucha. Po uwzględnieniu wszystkich okoliczności łagodzących Raskolnikow został skazany na osiem lat ciężkich robót.
Jeszcze na początku trwania procesu rozchorowuje się matka Raskolnikowa. Objawy wskazują na chorobę psychiczną. Dunia i Razumichin ukrywają przed nią prawdę o Raskolnikowie. Instynkt macierzyński podpowiadał jej jednak, że z jej synem dzieje się coś złego. Bardzo prawdopodobne, że znała całą prawdę z przypadkowo zasłyszanych nocą majaczeń Duni. Nigdy się jednak do tego nie przyznała. Bywało, że całymi dniami potrafiła milczeć, innym znowu razem w histerycznym podnieceniu opowiadała o swoim synu, o planach, nadziejach i o przyszłości.
Raskolnikow zostaje zesłany na Syberię, do miasta położonego nad rzeką Irtysz. Tu znajduje się twierdza, a w niej więzienie. W ślad z Raskolnikowem wyrusza Sonia.
Dunia wychodzi za mąż za Razumichina. Ślub był cichy i smutny. Wśród gości obecni byli m.in. sędzia śledczy Porfiry oraz doktor Zosimow. Choroba matki pogłębia się i wkrótce potem Pulcheria Aleksandrowna umiera. Młodzi snują plany, by za kilka lat przeprowadzić się na Syberię. Tymczasem o losie brata dowiadują się z listów od Soni. Donosi ona, że Raskolnikow jest ciągle ponury i milczący, i że nawet nie interesuje się wiadomościami z ich listów. Wiadomość o śmierci matki nie robi na nim żadnego wrażenia.
Warunki, w jakich Raskolnikow odbywa karę, są bardzo skromne. Mieszka w obskurnej i ciasnej celi wraz z innymi więźniami. Śpi na pryczy, ubrany jest w ciepłą odzież, przystosowaną do warunków, ma na sobie kajdany. Raskolnikow nie skarży się na nic, traktuje swój los z obojętnością i nie załamuje się.
A jednak Raskolnikow wstydzi się swego wyglądu i warunków, w jakich przyszło mu żyć. Czuje się urażony w swojej dumie. Wstydzi się nawet przed Sonią, którą traktuje pogardliwie i brutalnie. Nie dostrzega jej poświęcenia. Nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że dzięki niej cieszy się względami władz i często wyznacza się mu lżejsze prace. Współtowarzysze jego doli nie lubią go, w końcu zaczęli go nawet nienawidzić. Gardzą nim, wyśmiewają się z niego i szydzą, mówiąc:
„- Te, jaśnie panie!”
Podczas rekolekcji wielkopostnych miało miejsce pewne zajście, podczas którego współwięźniowie rzucili się na Raskolnikowa ze słowami: „-Ty bezbożniku! W Boga nie wierzysz! - krzyczeli. - Ukatrupić cię trzeba!”
Pewnego dnia Raskolnikow zapada na ciężką chorobę. W tym czasie nie widuje się z Sonią, ta jednak regularnie przychodzi na podwórze, po to tylko, by popatrzeć na szpitalne okna. Podczas jednych z takich „odwiedzin” Raskolnikow dostrzega ją z okna i jakiś ból przeszywa mu serce. Sonia jednak przestaje go odwiedzać, a Raskolnikow uświadamia sobie, że za nią tęskni. Wyzdrowiawszy, dowiaduje się, że Sonia zachorowała. Tym razem to Rodion niepokoi się o stan jej zdrowia i dowiaduje się o nią. Serce bije mu mocno i boleśnie. Sonia uspokaja go w liście i zapewnia, że już czuje się lepiej i że wkrótce się spotkają. Do spotkania dochodzi wczesnym rankiem nad brzegiem rzeki, gdzie Raskolnikow przybył pracować. Scena ta jest niezwykle wzruszająca.
„Chcieli coś powiedzieć, lecz słowa więzły im w gardle. Łzy stanęły im w oczach. Obydwoje byli bladzi i wychudli, ale w ich chorych i bladych twarzach jaśniała już zorza nowej przyszłości, zmartwychwstania ku nowemu życiu. Wskrzesiła ich miłość, ich serca kryły niewyczerpane źródła życia dla nich obojga.
Postanowili cierpliwie czekać. Mieli przed sobą jeszcze siedem lat niewysłowionej męki i bezgranicznego szczęścia! Ale on zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to całym swym odnowionym jestestwem, a ona - ona żyła przecież tylko jego życiem!”
1