Alice Miller
Jak dotrzeć do przyczyn cierpienia?
Jak przerwać ciąg krzywd?
Prawie cała ludzkość, z niewielkimi wyjątkami, zaznała, w okresie dorastania, kar cielesnych. Dorastaliśmy z uczuciami strachu i wściekłości, które pozostają nieuświadomione, gdyż dziecko musi stłumić swoje emocje by móc podtrzymać miłość do swych rodziców, stanowiących warunek przeżycia. Emocje te zmagazynowane są w naszym ciele i w wieku dorosłym mogą powodować mniej lub bardziej dokuczliwe symptomy. Można cierpieć na depresję, napady paniki, gwałtowne reakcje i agresję wobec swoich dzieci, nie uświadamiając sobie przyczyny strachu, wściekłości lub poczucia beznadziei. Gdybyśmy mogli poznać te przyczyny nie bylibyśmy chorzy, wiedzielibyśmy, że matka lub ojciec nie mają już nad nami władzy i nie mogą nas uderzyć.
W większości przypadków nie wiemy tego bo całkowita i trwała amnezja przykrywa przez lata wspomnienia kar, by uchronić umysł dziecka. I choć chroni nas ona przed wspomnieniami to nie może nas ochronić przed poważnymi symptomami, jak strach, który sygnalizuje już dawno nieistniejące niebezpieczeństwa. Prawdą jest, że były one realne niegdyś, gdy na przykład matka uderzyła swą 6-cio miesięczną córeczkę by nauczyć ją posłuszeństwa. I choć wtedy przeżyła ona to uderzenie, dziś cierpi na ataki serca mając 46 lat.
Leczymy się, więc, latami, biorąc leki, nie zdając sobie sprawy (lekarz też sobie sprawy nie zdaje…) z przyczyn i nie potrafiąc zadać sobie pytania: gdzie jest niebezpieczeństwo, przed którym ciągle usiłuje mnie ostrzec moje ciało?
Niebezpieczeństwo ukryte jest w historii dzieciństwa, do której wszystkie drzwi, mogące otworzyć tę perspektywę, są hermetycznie zamknięte. Nikt nie usiłuje ich otworzyć; wręcz przeciwnie, z nieznośnym przerażeniem, które towarzyszy nam przez długie lata robimy wszystko by nie skonfrontować się z naszą historią. Ponieważ chodzi o okres, gdy byliśmy najbardziej podatni na zranienia i bezbronni - nie chcemy nawet o tym myśleć. Nie chcemy poczuć tej bezradności i w żadnym przypadku nie chcemy sobie przypominać atmosfery, jaka otaczała nas, gdy byliśmy mali i zdani na łaskę ludzi żądnych władzy.
Tymczasem to właśnie te lata wpływają na resztę naszego życia i konfrontacja z nimi daje nam klucz do zrozumienia naszych napadów paniki, naszego nadciśnienia, nowotworów, bezsenności i, niestety, naszej niewytłumaczalnej wściekłości w obliczu płaczącego niemowlęcia. Gdy odważamy się w końcu wziąć pod uwagę początki naszego życia, które nie zaczęło się, gdy mieliśmy 15 lat, lecz znacznie wcześniej, rzuca nam się w oczy logika wszystkich tych tajemniczych faktów. Zaczynamy rozumieć nasze cierpienie a symptomy powoli zaczynają znikać. Już ich nie potrzebujemy gdyż teraz to my sami bierzemy odpowiedzialność za cierpiące wewnętrzne dziecko.
Chcemy zrozumieć dziecko, jakim byliśmy, uznać jego cierpienie i nie zaprzeczać mu dłużej. I chcemy towarzyszyć temu dziecku, które było wtedy osamotnione w swoim strachu, pobite, bez żadnego rozumiejącego świadka jego cierpienia, bez pocieszenia, bez żadnego punktu odniesienia. Dając mu dziś te punkty odniesienia tworzymy w jego duszy nową perspektywę, która pozwoli mu zobaczyć, że nie cały świat jest pełen niebezpieczeństw, że to rodziny przede wszystkim musiał się wtedy obawiać. Nigdy nie wiedzieliśmy, do czego doprowadzi zły humor mamy i w jaki sposób będziemy musieli bronić swego życia. Nikt nie przybywał nam na ratunek, nikt nawet nie zauważał, że jesteśmy w niebezpieczeństwie a my sami nauczyliśmy się również tego nie dostrzegać.
Dzięki zażywaniu leków, jak na przykład antydepresanty, wielu osobom udaje się uchronić przed powracającymi wspomnieniami krzywdzonego dziecka. Jednakże substancje te kradną nam nasze prawdziwe emocje i nie pozwalają wyrazić logicznych reakcji na maltretowanie, jakiego zaznaliśmy. Właśnie w ten sposób powstają rózne choroby.
Wszystko to może się zmienić, gdy podejmujemy terapię. W terapeucie mamy świadka naszego cierpienia, który chce się dowiedzieć, co nam się przydarzyło w dzieciństwie, pomóc je zrozumieć i w uwolnić się od strachu przed ponownym poniżeniem, biciem i maltretowaniem. Jest on gotów pomóc nam wyjść z chaosu naszego dzieciństwa, odnaleźć tamte emocje i żyć w zgodzie z naszą prawdą. Dzięki obecności tego świadka możemy przestać zaprzeczać i uzyskać emocjonalną uczciwość.
Kto szuka pomocy w terapii i dlaczego? Są to głównie kobiety, które mają kłopoty z dziećmi czują, że ponoszą porażkę. Często są one w depresji, której nie potrafią same rozpoznać. Mężczyźni przychodzą raczej na żądanie partnerki, ze strachu, że zostaną porzuceni lub gdy już zostali porzuceni.
Większość osób idealizuje swoje dzieciństwo i usprawiedliwia doznane niegdyś kary a o straszliwych przeżyciach opowiada bez najmniejszej emocji i uczucia.
Od terapii oczekuje się, że rozwiąże ona aktualne problemy i wpłynie na poprawę jakości życia, lecz bez dotykania żadnych głębszych uczuć, które większość osób traktuje jak największego wroga. Przemysł farmaceutyczny odpowiada na tego typu potrzeby oferując rozmaite środki, jak np. Viagra - jako środek na potencję (czyli na niemoc) lub antydepresanty - by zwalczyć depresję.
Większość terapeutów proponuje pacjentom terapię behawioralną jako środek na pozbycie się symptomów, nie zagłębiając się w poszukiwanie ich znaczenia i przyczyn, gdyż przeświadczeni są, że ich znalezienie nie jest możliwe. Tymczasem w wielu przypadkach jest to możliwe, lecz poprzez zagłębienie się w dzieciństwo. Niewielu jest takich, którzy chcą się z tym konfrontować.
Ci, którzy tego chcą mogą skonfrontować się z dzieciństwem, uznając emocje, przed którymi do dziś czują obawę i pojmując ich przyczyny. Po przeżyciu i zrozumieniu strachu i złości w trakcie terapii, znika przymus wyładowywania tych uczuć na kozłach ofiarnych, w tym, często, na naszych dzieciach. W ten sposób, krok po kroku, odkrywamy naszą prawdziwą historię. Dopiero od tego momentu można zrozumieć cierpienie dziecka, jakim byliśmy i okrucieństwo, jakiego zaznaliśmy w samotności, można poczuć, że mieliśmy powody by czuć wściekłość i rozpacz nie będąc zrozumiani, traktowani poważnie i szanowani. Przeżywając emocje, jakich dotąd nie mogliśmy wyrazić zaczynamy lepiej poznawać samych siebie.
Większość żyjących w zaprzeczeniu terapeutów nigdy nie odkryło cierpień i krzywd zaznanych we własnym dzieciństwie. Uważają, że wszędzie widzę maltretowanie, ponieważ sama go zaznałam. Istnieje jednak pewna mniejszość, terapeuci, którzy chcą odnaleźć swoją własną wypartą historię. Czytając artykuły na moich stronach zadają mi pytania, na które odpowiadam poniżej:
1. Czy nie ma ryzyka, że znienawidzimy naszych rodziców, gdy odkryjemy krzywdy, jakie nam wyrządzili?
Trzeba przyznać, że w wielu przypadkach jest rzeczą niezbędną pozbycie się uczucia, które jest toksyczne i destrukcyjne. Dlaczego mamy być dumni z umiejętności kochania ludzi, którzy nas skrzywdzili?
Można z łatwością stwierdzić, że wiele osób czuje ulgę, gdy stawia im się tego typu pytania, lecz uważają, że ta miłość jest silniejsza od rozumu. Uważają tak, gdyż żyją nadal w rzeczywistości swojego dzieciństwa i potrzebują tej miłości by móc przetrwać. Tymczasem jako dorośli nie zależą już od niej, za to potrzebują uwolnienia się z kłamstw, które tak często wpędzają ich ciała w chorobę.
2. Czy zrozumienie okrutnego postępowania naszych rodziców może przynieść ulgę w naszym cierpieniu lub w naszych chorobach?
Myślę, że może być na odwrót. Jako dzieci wszyscy usiłowaliśmy zrozumieć naszych rodziców i nadal usiłujemy to robić. Niestety, właśnie to współczucie dla nich przeszkadza nam w zrozumieniu naszego własnego cierpienia lub sprawia, że całkowicie je pomijamy, tak, jak robili to niegdyś nasi rodzice…
3. Czy nie jest egoizmem myślenie tylko o sobie zamiast o innych? Czy nie jest niemoralne zajmowanie się sobą zamiast innymi?
Nie, gdyż współczucie dziecka nie wpłynie na depresję matki i nie poprawi jej stanu tak długo jak sama matka nie przestanie zaprzeczać swojemu dziecięcemu cierpieniu. Bywają matki, które mają kilkoro kochających, troskliwych i chroniących je dzieci i mimo to cierpią na poważne depresje gdyż przyczyny ich cierpień pozostają ukryte w ich dzieciństwie. Miłość ich dzieci nie jest w stanie nic zmienić. Potrzeba by uratować matkę potrafi zburzyć całe życie. Warunkiem bycia empatycznym dla innych jest poczucie współczucia dla siebie samego, czego krzywdzone dziecko nie dostało, a wręcz było zmuszane by nie czuć swojego bólu. Wszyscy przestępcy, w tym również najstraszniejsi dyktatorzy, okazują właśnie ten brak empatii, mordują innych i pozwalają mordować bez najmniejszej emocji. Jeśli dziecko zmuszone jest do tego by nie czuć swoich emocji nie ma potem współczucia do siebie i, w konsekwencji, do innych. To, co podtrzymuje przestępcze zachowania często ukryte jest za pouczającym, moralistycznym słownictwem, religijnym lub pozornie postępowym, politycznym.
4. Czy ideałem nie byłoby móc kochać tych starych, słabych rodziców i jednocześnie kochać dziecko, jakim byliśmy?
Czy mamy potrzebę by przytulić i podziękować za otrzymane ciosy komuś, kto nas uderzył na ulicy? Tymczasem dzieci często robią coś takiego wobec rodziców, bo nie potrafią pozbyć się iluzji, że są przez nich kochane. Będąc w terapii dorosły musi się nauczyć porzucać tę pozycję dziecka i zacząć żyć w czasie realnym. Jak się już umie siebie kochać to nie można jednocześnie kochać swego kata.
Dostęp do historii naszego dzieciństwa daje nam wolność bycia wiernym samym sobie, czyli czucia swoich emocji, poznawania ich i działania według naszych potrzeb, co daje gwarancję zdrowia i szczerych, otwartych relacji z naszymi bliskimi. Przestajemy odczuwać pogardę, lekceważyć lub wręcz maltretować nasze ciało i duszę w ten sam sposób - niecierpliwy, poirytowany, poniżający - w jaki nasi rodzice traktowali małe dziecko, niemogące jeszcze mówić i wytłumaczyć, o co mu chodzi. Usiłujemy raczej zrozumieć przyczyny naszych niedomagań, co staje się dużo łatwiejsze, gdy weźmiemy pod uwagę naszą historię. Żadne lekarstwo nie umożliwi nam poznania przyczyny naszych niedomagań i chorób. Leki mogą jedynie skryć przyczyny i ulżyć w bólu - na jakiś czas. Nieodkryte przyczyny pozostają aktywne i ich działanie syganlizujące problem trwa nadal, aż do kolejnego nawrótu choroby. Kolejne leki również lekceważą problem jakim są przyczyny choroby. Jeśli chory zainteresuje się swoim dzieciństwem przyczyny chorób mogą zostać odkryte. Właśnie to zainteresowanie pozwoli mu nie tylko przeżyć swoje emocje lecz również je zrozumieć.