Magia i Maleficia


   Magia. Magię należy bezwzględnie odróżniać od czamoksięstwa; jest ona zjawiskiem ponadczasowym o bardzo szerokim zasięgu, podczas gdy czamoksięstwo było ograniczone w czasie (trzy stulecia, mniej więcej między rokiem 1450 a 1750) i przestrzeni (chrześcijańska Europa Zachodnia i w nader ograniczonym zakresie Ameryka Północna). Magia jest próbą podporządkowania sobie sił natury i wykorzystania ich do własnych, obojętnie dobrych czy złych, celów, najczęściej zresztą przy aktywnym współudziale i pomocy demonów. Pojęcie czamoksięstwa z jednej strony mieści w sobie magię, z drugiej zaś znacznie poza nią wykracza, ponieważ czarownik sprzymierza się z Diabłem, a zatem uprawiane przy jego współudziale praktyki magiczne mają na celu zanegowanie, wykpienie i odrzucenie Boga chrześcijan. Zbrodnie, o które podejrzewano guślarzy i czarowników, to znaczy nader szerokie spectrum ma-leflciów, były w zasadzie identyczne, różny był jedynie motyw ich popełniania. Na podstawie takich właśnie przesłanek inkwizycja wypracowała koncepcję czamoksięstwa jako herezji, czyli w pełni świadomego odrzucenia Boga i Kościoła; czamoksięstwo przestało być kwestią popełnionych czynów, stało się problemem światopoglądu, zajmując tym samym miejsce w rzędzie zbrodni sumienia.
   W okresie początkowym, gdy teoria ta zaczynała się dopiero kształtować, dla znacznej części inkwizytorów i sędziów różnica ta nie była zupełnie jasna. Trudno im się dziwić, zwłaszcza że Kościół katolicki miał swoje własne tradycje w tej dziedzinie. Pełen magii o charakterze sakralnym jest Stary Testament, a mimo twierdzenia, że epoka magii dobiegła końca wraz Z narodzinami Chrystusa, pierwsze stulecia naszej ery przyniosły obfitą literaturę dotyczącą Szymona Maga, cudotwórcy, którego próby opanowania sztuki latania pokrzyżował współczesny mu rywal Piotr Apostoł. Inkwizytorzy nader starannie badali przypadki praktyk magicznych, starając się dociec, jakie intencje kierowały oskarżonymi o nie. W połowie trzynastego wieku Summa de Officio Inqusitionis drobiazgowo roztrząsała wszystkie aspekty guślar-stwa i wróżbiarstwa, mając, jak się wydaje, na względzie rozszerzenie zakresu swej własnej jurysdykcji, zważywszy zaś, że uciekała się ona do stosowania tortur, potrafiła wydobyć z podsądnych takie zeznania, na jakich jej zależało.
   Mniej więcej od roku 1321, w południowej Francji, w Tuluzie i Carcassonne, zaczyna się seria procesów prowadzonych przez sądy kościelne, podczas których wyraźnie starano się znaleźć w praktykach magicznych symptomy herezji. Około roku 1330 kobiety zaczynają przyznawać się do udziału w sabatach, nocnych lotów w powietrzu, utrzymywania stosunków seksualnych z diabłami, pożerania niemowląt i oddawania czci boskiej kozłu. Między rokiem 1320 a 1350 w samym tylko Carcassonne skazano na stos około 200 osób oskarżonych o magię heretycką, czyli o to, co rozumiemy pod pojęciem czamoksię-stwa. W Tuluzie takich przypadków było jeszcze więcej, bowiem blisko 400. Ponad pół wieku później, około roku 1395, sędzia kryminalny Peter de Berr palił na stosie ludzi, których uznał za malefici, czyli czarowników, podczas gdy winni byli oni jedynie uprawiania praktyk magicznych, sprawozdania z ich procesów milczą bowiem zarówno o pakcie z Diabłem, jak i o sabatach. (Nider, Formica-rius, 1435)
   Nie ulega wątpliwości, że celem wydanej w roku 1484 bulli papieża Innocentego VIII było wyeliminowanie tych niejasności. Również Tractatus de Hereticis et Sortiiegiis Pau-lusa Grillandusa (1536), ówczesnego autorytetu w dziedzinie prawa, zawiera wiele stronic poświęconych próbie ustalenia, w jakim momencie praktyki magiczne zaczynają być herezją. Niektóre z przedstawionych przez niego argumentów były powtórzeniem tez najwybitniejszego specjalisty w dziedzinie prawa kanonicznego w pierwszej połowie czternastego wieku, Johannesa Andreae. Bóg przyznał Diabłu pewien zakres władzy i możliwości, na przykład możliwość kuszenia ludzi do grzechu, znajomość natury rzeczy, a także wiedzę o sposobach leczenia chorób. Odwoływanie się do pomocy Diabła w kwestiach mieszczących się w granicach tego, co "wolno" mu było czynić, było magią, natomiast prośba dotycząca dziedzin, które Bóg zastrzegł wyłącznie dla siebie, stanowiła herezję. Jeśli ktoś zatem prosił Diabła o pomoc w uwiedzeniu kobiety, nie popadał w herezję, bowiem pomoc ta mieściła się w granicach uprawnień przyznanych Diabłu. Nader istotna była też forma, w jakiej zwracano się do Diabła o udzielenie tej pomocy; jeśli ktoś nakazywał mu dokonanie złego uczynku (w granicach, na które przyzwolił Bóg), nie można było mówić o herezji, jeśli natomiast o to samo błagał, stawał się już heretykiem. Konsekwentnie zatem, jeśli osoba posądzana o zawarcie paktu z Diabłem prosiła go o cokolwiek, nawet o rzecz mieszczącą się w ramach przyznanych mu przez Boga kompetencji, to uważano ją niejako automatycznie za winną herezji. W Manuale Emrcistarum franciszkanin Candidus Brognolus Bergomen-si drobiazgowo roztrząsa problem, czego można domagać się od Diabła. "Subtelności te wszelako - jak z przekąsem stwierdza Henry Charles Lea - nijak nie miały się do praktyki dnia codziennego". Uważano, że w ostatecznym rozrachunku - potwierdza to w swojej Glossographii (1674) Thomas Blount -wszelkie cuda dokonywały się dzięki "pomocy Diabła". U schyłku szesnastego stulecia Pefia uznał za heretyckie wszelkie formuły i praktyki magiczne, w czasie których stosowano przedmioty i teksty liturgiczne; nie tylko wodę święconą, ale nawet odmawianie modlitw w rodzaju Ojcze nasz czy Zdrowaś Mario.
   Mniej więcej od roku 1700 świecki aparat państwowy zaczął zastępować kościoły (zarówno katolicki, jak i protestanckie) w ich dotychczasowej roli strażnika i kontrolera sumień ludzkich. Język pojęć religijnych przestawał stopniowo odpowiadać opisowi zjawisk warunkujących funkcjonowanie świata nowożytnego i współczesnego - jego miejsce zajęły kategorie polityczne i gospodarcze. Podobnie też czarnoksięstwo, zakładające zawarcie paktu z upersonifikowanym diabłem, straciło swoją przydatność jako forma wyrazu współczesnych nurtów heretyckich. Mimo zaniku zjawiska, którego było określeniem, samo pojęcie czamoksięstwa przetrwało i trwa po dzień dzisiejszy, z tym że jego znaczenie ograniczone zostało ponownie do magii. W takim właśnie sensie mówi się dzisiaj o "czarownikach" afrykańskich i haitań-skich. Aby uniknąć związanego z tym pomieszania pojęć, należy zaznaczyć, że w niniejszej pracy terminy "czarnoksięstwo", "czarownik",
   "czarownica" używane są wyłącznie w kontekście herezji czarnoksięstwa, tak jak ją rozumieli demonolodzy. Wobec ponadczasowych i powszechnych praktyk, mających na celu wszelakie maleflcia, a nie zakładających zawarcia przymierza z diabłem w jego chrześcijańskim rozumieniu, używano pojęć "gusła", "praktyki magiczne" oraz innych pochodnych.
   Studia porównawcze z dziedziny wierzeń ludowych dostarczają licznych przykładów, które wskazują na daleko posunięte podobieństwa między praktykami magicznymi uprawianymi w Europie i na innych, zupełnie odmiennych kulturowo kontynentach. W wierzeniach meksykańskich, chociażby, pojawia się demon Tlazolteote, który nosi spiczaste nakrycie głowy i lata w powietrzu na miotle. Z naszego punktu widzenia postać ta nie należy mimo wszystko do sfery czarnoksięstwa, lecz magii, nie ma bowiem ona nic wspólnego z ideą wyparcia się Boga chrześcijan, a nazwanie jej czarownikiem w takim sensie, w jakim Europa rozumiała to słowo między piętnastym a osiemnastym wiekiem, byłoby czystym nieporozumieniem.
   Po dziś dzień co najmniej raz na miesiąc środki masowego przekazu karmią nas doniesieniami o "czarach" i "czarownicach". Aczkolwiek zaganiehie to pozostaje poza sferą zainteresowań niniejszego dzieła, warto przytoczyć kilka takich pochodzących z różnych krajów l epok przykładów jako typową ilustrację tego, co określamy przejawem wierzeń i tradycji magicznych.
   Około roku 1816 w Nyack, w stanie New York, obwiniono pewną samotnie żyjącą niewiastę, trudniącą się zielarstwem i homeopa-tią, o odebranie mleka krowom i powodowanie jego kwaśnienia. Okoliczni farmerzy urządzili sąd boży przystępując do zważenia jej na dziesiętnej wadze młynarskiej, której przeciwną szalę obciążono masywnym egzemplarzem okute) w brąz Biblii, przyniesionej z miejscowego kościoła. W wypadku negatywnego wyniku tej próby podejrzaną miano utopić w stawie. Wydaje się jednak, że ostatecznie przeważyła nie tyle Biblia, co glos rozsądku, Goody Caniff bowiem ostała się przy życiu.
   W roku 1879 we Wraczewie, w guberni nowogrodzkiej, na pięćdziesięcioletniej Aga-finie Ignatiewej zaciążyło podejrzenie o zauroczenie bydła. Tym razem wieśniacy wzięli sprawę we własne ręce, zamknęli rzekomą wiedźmę w jej chałupie i podłożyli ogień. Prowodyrów zajść postawiono przed sądem pod zarzutem morderstwa, jednak przychylnie do nich nastawieni przysięgli skazali winnych jedynie na odbycie pokuty w cerkwi.
   W roku 1885 wdowa Lebon z Sologne we Francji zaoszczędziwszy parę tysięcy franków postanowiła przenieść się na starość do córki i powierzyła jej swoje pieniądze. Jakiś czas potem kury w gospodarstwie zaczęły znosić zgniłe jaja, a krowa ocieliła się przedwcześnie. Nie ulegało zatem najmniejszej wątpliwości, że pani Lebon jest czarownicą. Córka skłoniła matkę, aby wyspowiadała się u proboszcza, po czym związała ją, przeniosła do kominka, obłożyła chrustem, suchymi krzakami janowca i szczapami drewna, oblała naftą i spaliła żywcem. "Wiedziałam - tłumaczyła - że nadeszła właściwa chwila, by zabić tę wiedźmę. Gdybym zwlekała, mogłaby popełnić jakiś grzech, czy to myślą, czy uczynkiem, i wtedy cała spowiedź byłaby na nic". Przyglądając się, jak staruszkę trawią płomienie, córka kazała dzieciom odmówić litanię za umierających i prosić Boga, aby zechciał wybaczyć babci, że była czarownicą. Ten ogień zaś - dodała - "pokazuje wam, jak wygląda piekło". Pani Lebon jęczała i wiła się w płomieniach, ale zięć ogłuszył ją sabotem. Następnie wraz z żoną wyspowiadał się księdzu, który musiał dotrzymać tajemnicy spowiedzi, a burmistrzowi małżonkowie wyjaśnili, że mamusia wpadła do kominka i spłonęła, kiedy oboje byli zajęci w polu.
   10 marca 1905 roku w Hawanie oskarżono o praktyki czarnoksięskie czternaście osób. Aby uleczyć pewną kobietę, chorą wskutek urazów, jakich doznała będąc jeszcze niewolnicą, niezbędna okazała się krew białego człowieka. Porwano zatem dwuletnie dziecko, które następnie poćwiartowano; krwi z jego serca użyto jako kataplazmu na brzuch chorej, samo zaś serce zostało zjedzone. Kilkoro spośród oskarżonych uznano za winnych, dwie osoby stracono.
   W miejscowości Horseheath, w hrabstwie Sussex w Anglii, jeszcze w końcu lat dwudziestych naszego wieku krążyły przedziwne opowieści na temat pewnej staruszki.
   Pewnego dnia przyszedł do niej jakiś czarny człowiek, wyjął księgę i poprosił ją, by wpisała do niej swoje imię. Kobieta owa wpisała się do księgi, a tajemniczy nieznajomy oznajmił jej, że będzie panią pięciu duszków służebnych, które spełnią każdy jej rozkaz. Niedługo potem widziano ją w towarzystwie szczura, kota, ropuchy, fretki i myszy. Wszyscy byli przekonani, że jest czarownicą, a wiele osób zaczęło przychodzić do niej i prosić ją o uleczenie. (London, "Sunday Chronicie" z 9 września 1928)
   W lipcu 1950 roku niejaka Martha Minnen z miasteczka Witgoor we Flandrii .pozwała do sądu swoich sąsiadów pod zarzutem, że szkalują jej dobre imię, nazywając czarownicą. proboszcz nie chciał przyjmować od niej datków na kościół, a inne matki zakazywały swoim dzieciom bawić się z jej dziećmi. Nie oskarżano jej o żadne konkretne maleflcia -co najwyżej zarzucano ekscentryczny styl życia. Pani Minnen hodowała koty. "Liczba czarnych kotów, jakie widuje się nocą wokół domu Marthy, przechodzi wręcz ludzkie pojęcie", zeznała Jedna z kobiet, świadczących przeciwko niej. Pani Minnen wręczyła też kiedyś dziecku sąsiada dość niezwykły upominek - gniazdo z młodymi wróblami. Maria Deckx, Jedna z pozwanych, zeznała: "Zawsze byłam miła wobec pani Minnen, ale nie życzę sobie, by wokół mojego domu latało tyle ptaków". Wyrażając, jak si^ zdaje, opinię pozostałych, dodała: "Wierzyłam w czarownice i wierzę w nie nadal". Sąd przyznał pani Minnen połowę kwoty odszkodowania, o jakie wystąpiła.
   Różnicę między magią a czamoksięstwem podsumował lapidarnie znany angielski autorytet w dziedzinie demonologii, William Perkins, którego sposób myślenia był typowy dla ówczesnych inkwizytorów, sędziów, uczonych i prawników, słowem tych wszystkich, którzy ulegli manii polowań na czarownice. "Rzeczą, która przesądza o tym, że czarownica jest czarownicą - pisał on w roku 1608 - jest wyrażona przez nią zgoda na zawarcie paktu [z diabłem]". Perkins uważa, że w ramach tej definicji nie mieszczą się osoby "dotknięte obłędem i szaleństwem", słabe na umyśle oraz wszyscy, którzy hołdują zabobonom do tego stopnia, że uciekają się do guseł i zaklęć w błędnym mniemaniu, że owe zaklęcia i gusła pozwalają im osiągnąć to, czego sobie zażyczyli, nie dzięki pomocy Diabła, ale dlatego, że otrzymują w ten sposób szczególną moc od Boga na wzór niektórych ziół, Jakim nadał On właściwości leczenia schorzeń.
  
   Maleflcia. Nieszczęśliwe wypadki, klęski i szkody, jakie przydarzały się ludziom i zwierzętom, a których przyczyny nie były dość jasne, zwano maleflciami i przypisywano złośliwej mściwości czarownic. Czarownice, którym narazili się sąsiedzi albo którym najzwyczajniej w świecie sprawiało przyjemność szerzenie zła, groziły jakimś nieszczęściem [damnum minatum], a wszelkie niefortunne przypadki, jakie przytrafiały się potem [damnum secutum], traktowano jako zawinione przez nie. Próba wytłumaczenia w ten sposób wszystkich, zupełnie nawet naturalnych niefortunnych zdarzeń, od drobnych niedogodności, w rodzaju bólu głowy, poczynając, a na klęskach i katastrofach żywiołowych kończąc, pozwalała uzyskać społeczną akceptację na posyłanie na stos przyjaciół i sąsiadów jako heretyków, co w każdym innym wypadku spotkałoby się z gwałtownym i żywiołowym oporem. Oskarżenia o konkretne maleflcia stają się zrozumiałe dopiero w ich kontekście globalnym, wyjaśnia to zarazem, dlaczego prześladowania ich rzekomych sprawców prowadzone przez znienawidzonych skądinąd łowców czarownic pozwalały stroić się tym ostatnim w piórka obrońców porządku społecznego. W konsekwencji za popiół, za maleflcia popełnione przy pomocy Szatana, biorącego pomstę na Bogu i rodzaju ludzkim: "Swoimi klątwami i przekleństwami wyrządziłaś szkodę zarówno ludziom, Jak i zwierzętom, które to nieszczęścia doszły do skutku dzięki mocy i staraniom diabła, twojego pana". Thomas Mumer, autor wydanego w roku 1499 traktatu De Py-thonico Contractu, jest jednym z nielicznych demonologów, którzy dopuszczali myśl, że tego rodzaju szkody mogą być spowodowane nie tylko przez czarownice, ale czasami bywają następstwem działań Diabła, prowadzonych przez niego na własną rękę, charakteru poszkodowanego, a nawet woli samego Boga.
   0x08 graphic

  
   Czarownicy określani terminem "malefa-ci" mogą, zdaniem wyrażonym w roku 1435 przez Nidera, czynić maleficiai szkodzić tym samym zarówno ludziom, jak i ich dobytkowi na siedem różnych sposobów: zarzuty o dokonywanie złych uczynków służyły jako pożywka procesów, które w istocie swojej były próbą wytępienia wszystkich, których podejrzewano o nieprawomyślność.
   Hermann Lóher zwraca uwagę na to, jak szybko obsesja czarownic zmieniała sposób reakcji opinii publicznej. Kiedy w roku l6l0 późne majowe przymrozki zniszczyły zasiewy w okolicach Bonn, klęskę tę przypisano dopustowi Bożemu; w roku 1631 natomiast, Już po rozpoczęciu działalności przez notorycznego łowcę czarownic Buirmanna, podobne kataklizmy traktowano powszechnie Jako przejawy złośliwości czarownic. Duchownym i świeckim inkwizytorom udało się tak długo utrzymać kontrolę nad Europą jedynie dzięki skojarzeniu konkretnych, namacalnych nieszczęść, jakie spadały na zwykłych ludzi, ze stworzoną przez nich, wysoce skomplikowaną teorią czarownictwa jako herezji. "Rzeczy te dzieją się za sprawą przymierza i paktu zawartego ze złym duchem", konkluduje protestant Glanvill. W roku 1643 w czasie procesu czarownic na wyspie Orkney Jannet Reid skazano na śmierć przez uduszenie, a następnie spalenie na
   0x08 graphic

  
   1. Wzniecając miłość;
   2. Wzniecając nienawiść;
   3. Powodując niemoc płciową;
   4. Sprowadzając choroby;
   5. Pozbawiając życia;
   6. Pozbawiając rozumu;
   7. Powodując szkody w dobytku wentarzu.
   Konsekwentnie zatem wszystkie wymienione powyżej sytuacje są w szerokim tego słowa znaczeniu maleficiami, czyli aktami zła, jako że dopuszczają się ich czarownicy, czyli malefaci. Zazwyczaj jednak termin "malefi-cium" używany był w znaczeniu węższym, ograniczonym do działań powodujących choroby oraz szkody w dobytku i gospodarstwie (punkty 4 i 7 przytoczonej powyżej listy). Inkwizytor Bernard de Como (1510) orzekł, że wszystkie choroby, których przyczyn lekarze nie potrafią wyjaśnić, a skutków uleczyć, należy przypisać działaniu czarów, a w roku 1460 Martin de Aries zdefiniowł ma-leficia jako wszelkie zdarzenia, których skutki wychodzą poza to, czego można się, w granicach rozsądku, spodziewać po działaniach mieszczących się w porządku natury. Wychodząc z tego założenia, wysnuwa on wniosek, że wszelkie maleflcia zakładają implicite zawarcie przymierza z Szatanem i przejście na Jego służbę. Z tego samego powodu procesy czarownic, zwłaszcza w Anglii, w których rolę decydującego materiału dowodowego odgrywały konkretne przejawy szkód i nieszczęść, Jakie dotknęły ludzi, prowadzone były zgodnie z przesłanką, że wyrok na czarownicę wydaje się dlatego, że oddaje ona cześć Diabłu, i nie ma większego znaczenia fakt, czy da się jej udowodnić konkretne maleftcia.
   W wydanym w roku 1608 Discourse ofthe Damned Art of Witchcraft William Perkins podaje listę konkretnych uczynków, powodujących szkody o charakterze zarówno materialnym, jak i duchowym:
   1. Wywoływanie burz, sztormów, wichur i sprowadzanie złej pogody zarówno na morzu, jak i na lądzie;
   2. Sprowadzanie morowego powietrza;
   3. Zwarzenie zasiewów;
   4. Wybijanie trzód, nękanie mężczyzn, kobiet i dzieci;
   5. Wywoływanie namiętności i cierpień nękających ciało człowieka i zwierząt, a także leczenie tychże [patrz: Opętanie];
   6. Wypędzanie diabłów.
   Wszystkie te zbrodnie wymierzone przeciwko ludziom są na poziomie wyobrażeń ludowych odpowiednikami sformułowanych przez uczonych teologów zbrodni przeciwko Bogu, zawartych w przymierzu zawieranym z Diabłem.
   Budzących grozę przykładów szkód spowodowanych siłami nadnaturalnymi w hurtowych niemal ilościach dostarczają nam dzieła demonologów. Alexia Belheure żyła w wiecznych sporach ze swoim mężem, ponieważ ten za mało zarabiał; dlatego też zwróciła się do diabła z prośbą o pomoc w ukaraniu go. Pewnego razu, w wigilię Bożego Narodzenia, udał się on do miasta, aby kupić coś na targu. W drodze powrotnej, zgodnie ze złożoną przez diabła obietnicą, został zabity. Alexia, z góry uprzedzona o tym wydarzeniu, znalazła zwłoki męża i ogłosiła, że napadli na niego bandyci. "Wszyscy dali temu łatwo wiarę - stwierdza Guazzo w swoim Compendium Maleflcarum(.l626) -jako że nie była ona ani urodziwa, ani już taka młoda, by ktokolwiek posądzał ją o utrzymywanie kochanków".
   Guazzo przytacza także inną popularną opowiastkę o maleflciacb, w której mamy do czynienia zarówno z groźbą mającego nastąpić nieszczęścia - damnum minatum - jak i następującym po nie) złem - damnum se-cutum. Pewna niewiasta, Apra Hoselotte, miała syna, który służył u Jeana Halecourt i został przez niego okrutnie ukarany za kradzież; podejrzewano go bowiem o nią bardziej niż resztę służby. Dotknęło to matkę i przepełniło ją żądzą zemsty, do której okazja nadarzyła się nader szybko. Kiedy pan pędził konie z pastwiska, lekkomyślnie dosiadłszy jednego z nich, zbliżyła się niepostrzeżenie wraz ze swym duszkiem służebnym i szarpnęła konia za szyję tak, że jeździec spadł na ziemię i złamał sobie nogę. Kiedy pojawił się jako świadek na rozprawie, kulał jeszcze i chromał w następstwie tego upadku.
   Cotton Mather z Nowej Anglii w swoim Remarkable Prouidences doszukuje się dowodu maleftciów w następującym zdarzeniu, które podaje z pierwszej ręki i w absolutnie dobrej wierze. Pewien bardzo zacny człowiek obraził kiedyś dwie kobiety, które zagroziły mu, że spotka go nieszczęście. Niedługo potem część jego krów zdechła w dziwnych okolicznościach, jego samego zaś "zaczęły nawiedzać majaki tych kobiet". Chciał opowiedzieć o swoich kłopotach w kościele, ale przeszkodził mu w tym gwałtowny atak epilepsji.
   Miał Jeszcze potem (eden albo dwa takie ataki, ale rychło zaczęto mu zadawać bardziej indywidualny rodzaj cierpień. Pewien godny szacunku człowiek poradził mu, by zgłosił się do władz, ostrzegając go jednocześnie, że jeśli tego nie uczyni, wkrótce zostanie zamordowany. Nie przyjął jednak tej rady i zwlekał kilka tygodni, póki nie wydobrzeje na tyle, by mógł normalnie pracować i chodzić. Ale niedługo potem wyzionął ducha w sposób, o którym nic pewnego powiedzieć nie można.
   Kolejny przykład maleficiów w wydaniu angielskim podaje Daimonomageia^^\iSLma Dra-ge'a (1665). W roku 1637, w Bedford, poddano pławieniu w rzece kumę Rosę, rzuciła ona bowiem urok na groch, tak że pożarły go robaki. Zrobiła to z zemsty, ponieważ odmówiono dania jej części tego grochu w upominku. Zaraziła też pewnego mężczyznę wszawicą.
   0x08 graphic

  
   We wszystkich tych opowieściach nie ma najmniejszej wzmianki o tym, w jaki sposób czarownica realizowała swoje zamysły. Wolno przypuszczać, że pomocy udzielał jej Diabeł - przynajmniej w Anglii - za pośrednictwem duszków służebnych, małych zwierzątek wyznaczonych przez Szatana do wykonywania złośliwych poleceń czarownic. Wyjaśnienia alternatywnego można by też szukać w tradycyjnych wyobrażeniach o zauroczeniu, czyli mocy złego oka. William Perkins w swoim cytowanym już tu Discour-se stwierdza:
   Od dawna panuje przekonanie, że ludzie złośliwi i nieżyczliwie usposobieni wobec innych wypuszczają z oka strumień szkodliwych i zjadliwych duchów, które zarażają powietrze l mogą zatruć lub zabić nie tylko tych, z którymi obcują na co dzień, ale także i innych, którzy znaleźli się w ich towarzystwie, bez względu na ich wiek, siłę i stan zdrowia.
   Aczkolwiek Perkins dopuszcza możliwość zawarcia przymierza z Diabłem, odrzuca tę teorię jako "równie starą, co głupią".
   Zakładano też, że czarownice oprócz opisanej powyżej, trudnej do zdefiniowania, a niemożliwej do udowodnienia, zdolności czynienia zła dysponują bardziej namacalnymi środkami, które od niepamiętnych czasów "tworzą arsenał praktyk magicznych i czarnoksięskich, w rodzaju maści, ziół, rozmaitych mikstur i dekoktów, zawiązanych na supeł sznurów, czyli ligatur, figurek woskowych czy też budzącej grozę ręki chwały. Niekiedy też próbują wejść w posiadanie pewnych przedmiotów, należących do ich przyszłej ofiary - zębów, okrawków paznokci, włosów lub strzępków odzieży - których używają potem dla swych wszetecznych celów. Ponieważ wszystkie te techniki magiczne zostały w tej książce omówione szerzej w innych miejscach, ograniczymy się teraz do podania kilku najbardziej charakterystycznych przykładów.
   Pod datą 13 sierpnia 1746 roku John we-sley zanotował w swoim dzienniku opis przypadku rzucenia uroku, z jakim zetknął się w Konwalii. Kiedy Wesley zakończył kazanie, pewna kobieta podeszła do niego i oznajmiła, że jego dzisiejsza modlitwa przyniosła jej "wytchnienie i ulgę" w trapiącej ją dolegliwości (sądząc z objawów wyglądało to na artretyzm lub reumatyzm). Okazało się, że przed siedmiu laty pewien czarownik na prośbę kobiety, której wyrządziła despekt, rzucił na nią zaklęcie. Podczas "burzy z piorunami i błyskawicami [...] poczuła, że jej ciało zaczęło dygotać, i nabrała pewności, że gdzieś w pobliżu musi znajdować się diabeł. [...] Od tej pory nie zaznała spoczynku nie tylko z powodu panicznego lęku, jaki zawładnął jej umysłem, ale także niewyobrażalnych cierpień cielesnych; czuła się bowiem tak, jakby ktoś stale szarpał jej ciało rozżarzonymi do czerwoności cęgami".
   Podczas procesu w Salem niejaki Roger Toothaker oskarżony został przez Thomasa Gage o to, że sporządził z moczu jego córki jakąś substancję, którą przelał potem do glinianego naczynia i prażył w rozgrzanym piecu. "Następnego ranka rzeczone dziecko rozstało się z życiem".
   7 kwietnia 1652 roku w Londynie oskarżono Joan Peterson o to, że "praktykuje fizykę [sztukę leczenia], ale w rzeczywistości podejrzana jest o czarownictwo", a także o to, że podała pewnej starej damie jakąś miksturę, "krótko po wypiciu której niewiasta owa zmarła". W wydanej nazajutrz po przedstawieniu aktu oskarżenia broszurze stwierdzono, iż "wiele osób przypuszcza, że zmarła ona śmiercią naturalną, jako że liczyła sobie już lat osiemdziesiąt".
   Inna jeszcze historia pochodzi z Metzu. Pewna kobieta, której piekarz odmówił kredytu, zwróciła się o pomoc do diabła. Guaz-zo pisze, że ten ostatni, rad z każdej okazji uczynienia zła, dał jej pewne zioła zawinięte w papier, polecając, by rozsypała je w miejscu najczęściej uczęszczanym przez piekarza l jego rodzinę. Wzięła je natychmiast l rozsypała na progu jego domu, w następstwie czego piekarz, a rychło potem jego żona i dzieci zapadli na tę samą chorobę. Przyszli do siebie dopiero wtedy, gdy gnębiona wyrzutami sumienia czarownica wzięła od diabła inny rodzaj ziół, które miały moc uleczenia owej dolegliwości. Ukryła je potajemnie w ich łóżkach, tak jak jej przykazano, i po niedługim czasie wszyscy pozbyli się choroby i wrócili do zdrowia.
   W czasie wizytacji duszpasterskiej w roku 1543 arcybiskupowi Canterbury, Cranmero-wi, przedstawiono do rozstrzygnięcia sprawę niejakiej Joanny Meriweather, wobec której wysunięto dość dziwaczne oskarżenie o maleficia. "Rozpaliła ogień na kupce ekskrementów Ellzabeth Cosley i kapała nań woskiem z poświęconej gromnicy, po czym oznajmiła sąsiadom, że dzięki temu przepołowią się pośladki rzeczonej Elizabeth". (Me-moirs of Archbishof) Cranmer)
   Tego rodzaju barwne oskarżenia były jednak bardziej typowe dla Europy kontynentalnej. W końcu wieku szesnatego Johann Myller z Welferdingen złożył następujące zeznanie, dotyczące jego rocznego dziecka.
   Agatlna z Pittelingen i Miatte z Hohenech wykradły to dziecko z kołyski i spaliły je na stosie przygotowanym uprzednio u podnóża góry zwanej La Grise, a następnie starannie zebrały spopielało szczątki. Zmieszały je z rosą zebraną z kłosów zboża i czubków traw, wyrabiając nie dającą się łatwo pokruszyć masę, którą posypywały winnice, zasiewy i drzewa, co powodowało, że przekwitały one nie wydając owoców.
   Trujące maści i mikstury oraz woskowe laleczki były środkami czynienia maleficiów, o które czarownice oskarżano najczęściej. Klasyczny niemal przypadek magii sympatycznej, w którym zastosowano tego rodzaju metody, opisano w protokołach sądowych z procesu czarownic w Abington z roku^l579. Niejaką Mateczkę Dutton oskarżono o zamordowanie czterech osób za pomocą "obrazków (raczej chyba figurek) długich mniej więcej na piędź, a szerokich na trzy lub cztery palce". Mateczka Dutton nakłuwała je kolcami głogu z lewej strony, "w miejscu, gdzie powinny znajdować się serca osób przedstawionych na tych obrazkach". Cztery ofiary tych praktyk zmarły jakoby nagłą śmiercią.
   John Palmer i Elizabeth Knott, straceni w roku 1649 w St. Albans, również zostali oskarżeni o dokonanie morderstwa za pomocą czarów; przyznali się, że ulepili z gliny figurkę kobiety ("ukształtowali jej wyobrażenie"), którą następnie włożyli do ognia i zagrzebali starannie w żarzących się węglach; kiedy wypalała się ona i roztapiała powoli, kobieta owa leżała, cierpiąc niewysłowione męki, a skoro tylko figurka spaliła się do cna -natychmiast umarła.
   Na szczęście dla stróżów prawa demonologowie wykoncypowali teorię, wedle której czarownica, skoro tylko dotknie ją urzędnik sądowy, natychmiast traci moc czynienia maleficiów. Mimo to Prierias (1521) ostrzega, że czarownica może rzucić na nich urok, i zaleca, by palestranci nosili przy sobie sól używaną w czasie egzorcyzmów lub święcony wosk. Inni teoretycy sugerowali nawet, by czarownice transportować do więzienia w dużych skrzyniach tak, by ich stopy nie mogły dotknąć ziemi.
   Jednym z najgorszych skutków obarczania czarownic odpowiedzialnośc4 za wszystko był fakt, że czamoksięstwo stało się rodzajem ulti-ma ratio, stosowanej wszędzie tam, gdzie należało wyjaśnić rzeczy niemożliwe do wytłumaczenia. Thomas Ady uskarża się, że rzadko kiedy, gdy dopust Boży dotknie majątek lub zdrowie człowieka, nie zarzuca on niewinnemu sąsiadowi lub sąsiadce, że rzucili nań urok; jako że - powiada - ta staruszka zapukała niedawno do moich drzwi, prosząc o wsparcie, a ja odmówiłem i, przebacz mi Boże, wezbrała w moim sercu złość na nią, zdało mi się bowiem, że jest czarownicą. I oto teraz moje dzieci, moja żona, ja sam, mój koń, moja krowa, moja owca, moja maciora, mój wieprz, mój pies, mój kot czy cokolwiek bądź innego jakimś dziwnym sposobem popadły w taki to a taki stan, w związku z tym przysięgam, że jest ona czarownicą, bowiem jakże coś takiego mogłoby się inaczej przytrafić. (A Candle in the Dark, 1656)
   Podobnie Reginald Scot, pierwszy Anglik, który sprzeciwił się prześladowaniu czarownic, w roku 1584 stwierdza bez ogródek: "Nierównowaga humorów i temu podobne zjawiska, a nie dziwne słowa, czarownice albo złe duchy są przyczyną tego rodzaju chorób. Również i bydło ginie z powodu zarazy lub nieszczęśliwego zbiegu okoliczności".
   Całkowite odrzucenie logiki we wszystkim, co wiązało się z czarownicami i maleflciami, charakteryzowało w równiej mierze Matthe-wa Hopkinsa, jak i jego odpowiedników z kontynentu europejskiego. W jaki sposób wytłumaczyć można śmierć człowieka w następstwie niemożliwej do uleczenia choroby? Doktorzy nie potrafili jej wyleczyć? Tak, ale... W DiscowryofWitchesHopkins przedstawia następujący sposób rozumowania:
   1. Czarownice obawiają się, że zostaną pojmane.
   2. Czarownice proszą diabła o pomoc.
   3. Diabeł każe im rzucić urok na człowieka, który jest ich śmiertelnym wrogiem. (Diabeł wie dobrze, że ludzie "podatni są na nagłe i niespodziewane choroby".) "Co chcecie, abym dla was zrobił, moje drogie i ukochane dzieci, które zawarłyście ze mną przymierze i utwierdziłyście je przypieczętowanym własną krwią paktem, moje drogie maleństwa?"
   4. Człowiek umiera z przyczyn naturalnych.
   5. Diabeł oznajmia czarownicom, że zamordowały swego śmiertelnego nieprzyjaciela dzięki mocy, w którą je wyposażył.
   6. Czarownice wynoszą go pod niebiosa za to, że im pomógł.
   Następnie, kiedy już rozejdzie się wieść o Jego śmierci, [diabeł] przybywa do czarownic i słyszy od nich słowa uznania, wiary i szacunku za to, co uczynił, podczas gdy w rzeczywistości to choroba zabiła tego człowieka, a nie czarownica czy diabeł (tylko diabłu jest bowiem wiadome, że tego rodzaju schorzenie jest nieuleczalne); czarownica zaś skazuje się na tym większe potępienie z powodu swej zażyłości z diabłem i okazywanego mu posłuszeństwa, co liczyć należy na równi ze złamaniem prawa.
   Maleficia często dają symptomy zbliżone do objawów opętania demonicznego, kiedy •eły duch wstępuje w ciało energumena. Umiejętność odróżnienia tych schorzeń uważano za nader istotną, bowiem każda z nich wymagała innych środków zaradczych. W opętaniu ulgę przynosiły egzorcyzmy, na malefi-cia zaś pomagała modlitwa łub, jak sugerowali niektórzy demonolodzy, rada samej czarownicy albo "białej wróżki". Wybitny autorytet w tej dziedzinie, Guazzo, podaje listę dwudziestu symptomów uroku rzuconego dzięki maleficiom, przeciwstawiając je objawom opętania demonicznego.
   0x08 graphic

  
   Objawy maleficiów
   1. Trudno określić rodzaj choroby, na jaką cierpi osoba dotknięta urokiem; lekarze wahają się, wyrażają wątpliwości, często zmieniają zdanie i boją się postawić zdecydowaną diagnozę.
   2. Choroba, pomimo iż leczona od samego początku, nie ustępuje, przeciwnie, pogłębia się.
   3. Pogorszenie nie następuje stopniowo, tak jak w przypadku dolegliwości spowodowanych przyczynami naturalnymi; chory często doznaje najsroższych bólów od razu, mimo iż nie ma po temu żadnego uzasadnienia medycznego.
   4. Choroba ma przebieg wysoce nieregularny; aczkolwiek może pojawiać się periodycznie, odstępy między nawrotami rzadko są takie same; chociaż może przypominać schorzenie spowodowane przyczynami naturalnymi, różni się odeń pod wieloma względami.
   5. Pomimo iż chory odczuwa najsroż-sze bóle, nie jest w stanie określić, w której części ciała je czuje.
   6. Od czasu do czasu chory wydaje żałosne pojękiwania bez żadne) widocznej przyczyny.
   7. Niektórzy tracą łaknienie, niektórzy zwracają pokarm i cierpią na taki rozstrój żołądka, że często zwijają się z bólu; bywa też, że czują, jak jakiś ciężar przesuwa się tam i z powrotem z żołądka do gardła, jeśli zaś starają się go usunąć, gdy jest w gardle, wszelkie ich wysiłki okazują się bezowocne, mimo że sam z siebie znika on bardzo łatwo.
   8. Odczuwają kłujące bóle w okolicach serca; odnoszą wtedy wrażenie, że coś rozrywa ich na pół.
   9. U niektórych widać bicie i jakby trzepotanie się tętna na szyi.
   10. Inni doznają skurczów w szyi, nerkach lub dole brzucha; często też czują coś na kształt lodowato zimnego wiatru, który przelatuje im przez brzuch i szybko wraca z powrotem, albo też w podobny sposób trapią ich wapory gorące jak ogniste płomienie.
   11. Niektórych gnębi niemoc płciowa.
   12. Niektórzy cierpią z powodu nieustannego pocenia się, zwłaszcza nocą, nawet w zimie i podczas chłodnej pogody.
   13. Niektórzy odnoszą wrażenie, że pewne części ich ciała skręcone są jak węzeł.
   14. Choroba, na którą cierpią zauroczeni, objawia się najczęściej wyniszczeniem i wychudzeniem całego ciała, a także utratą sił, głębokimi omdleniami, otępieniem umysłowym, atakami melancholii i różnymi odmianami gorączki, sprawiającymi wiele kłopotów lekarzom. Niekiedy chory popada w konwulsje, które poprzedza uczucie sztywności w kończynach; puchnie mu cała głowa lub ciało ogarnia taka słabość, że ledwie może się on poruszać.
   15. Niekiedy skóra chorego, najczęściej na twarzy, bywa jednak, że i na całym ciele, przybiera barwę żółtą lub popielatą.
   16. Niektórym sklejają się powieki tak, że z ledwością mogą je rozchylić.
   17. Osoba, na którą rzucono urok, nie może spojrzeć w twarz księdzu, przynajmniej wprost, ponieważ jej gałki oczne obracają się w różne strony. '
   18. Kiedy pali się zaklęcie, stan chorego ulega zazwyczaj gwałtownemu pogorszeniu, a jego cierpienia wzmagają się mniej lub bardziej w zależności od tego, czy zadany mu czar był lekki, czy poważny; bywa, że krzyczą wtedy głośno lub wydają z siebie przeraźliwe ryki. Jeśli jednak nie następuje pogorszenie ani jakieś gwałtowne zmiany stanu chorego, to jest znaczna nadzieja, że przy odrobinie troski powróci on do dobrego zdrowia.
   19. Jeśli zaś w pobliżu chorego pojawi się czarownica, pacjent popada w skrajne zaniepokojenie, ogarnia go lęk i cały się trzęsie. Jeśli jest dzieckiem, natychmiast zaczyna płakać. Ciemnieją mu oczy, dają się też zauważyć inne łatwe do rozpoznania oznaki.
   20. Na koniec wreszcie, jeżeli ksiądz, pragnąc go uleczyć, przyłoży do oczu, uszu lub innych części ciała chorego poświęconą maść i w organach tych nastąpią od razu widoczne zmiany, jest to oznaką, że został na niego rzucony urok.
   Być może warto zakończyć te uwagi kilkoma bliższymi nam w czasie przykładami maleficiów, jako że doniesienia o nich po dzień dzisiejszy sporadycznie pojawiają się w prasie.
   W roku 1879 we Wraczewie, w guberni nowogrodzkiej, na niejaką Agafinę Ignatie-wą padło podejrzenie o rzucanie uroku na bydło. Okoliczni włościanie zamknęli ją w domu i spalili. Kiedy doszło do procesu prowodyrów, sędziowie skazali ich jedynie na lekkie kary kościelne, resztę zaś uczestników zajścia puścili wolno.
   W tym samym roku w East Dereham, w hrabstwie Norfolk, w Anglii, pozwano przed sąd pewnego człowieka za napad i pobicie osiemnastoletniej dziewczyny. Zapytany o przyczynę tej brutalnej napaści powiedział, że zarówno ona, jak i jej matka są czarownicami. Pomimo swego młodego wieku dziewczyna "może rzucić urok na każdego; uczyniła to ze mną i nie zaznałem od niej spokoju ani w dzień, ani w nocy, póki pod trawą nie znalazłem ropuchy". Następnie opisuje on, w jaki sposób dziewczyna odprawiała rzekomo swe gusła:
   Wykopała w ziemi jamę i włożyła ją [ropuchę] tam, aby rzucić na mnie urok - zapewniam was, panowie, że to prawda. Wyjąłem tę ropuchę, zawinąłem ją w koszulę, zaniosłem na górę i pokazałem mojej matce, po czym wyrzuciłem do kubła w ogrodzie. Dopóki jej nie znalazłem, nie mogłem zasnąć ani w dzień, ani w nocy.
   Podobny wypadek, który zdarzył się w połowie dwudziestego wieku, opisany został w londyńskiej "News Chronicie" z 6 stycznia 1947 roku. Pewien starszy mężczyzna oskarżony został o napaść na staruszkę. Utrzymywała ona, że wtargnęła na jego grunta jedynie po to, by narwać sobie trochę pietruszki, on zaś twierdził, że przyszła, aby rzucić na niego urok: "Musicie wiedzieć, że to się ciągnie jeszcze od średniowiecza. Nie mam nawet odwagi powiedzieć, jakich potworności dopuściła się na mnie. Nie zaznałem spokoju przez pięć lat".



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
magia 2
Magia świec(1)
Magia Magiczne symbole (2)
BRZOZOWA MAGIA, okultyzm i magia, magia, szamanizm
TAROT- magia i wiedza(1), Dla Poszukujących, Magia, Tarot i Drzewo Życia
Medytacja służąca przypominaniu sobie przeszłych wcieleń, CZARNA MAGIA ☠☠, ezoteryka,czary,psycholog
O Aniołach, Biała Magia
Magia imion żeńskie
Okultyzm,magia, spirytyzm,czary, wróżby,New Age,bioenergioterapia,medycyna alternatywna,niekonwencjo
magia anten begerage cz1
Co to jest Wicca, Magia, Czarostwo & Wicca
Wprowadzenie do magii, =- CZYTADLA -=, MAGIA
Współczesna biała magia, Magia Wicca(1)
1.Herosi umysłu, psychologia, Magia, Enneagram, Krzysztof Wirpsza
Magia żywiołów, okultyzm i magia, magia, szamanizm
Co potrafią szamani na całym świecie..., ezoteryka, magia
Sercowa zagadka, wolsung magia wieku pary, Szybkostrzały (scenariusze)
Bidruny i Sygile runiczne (Magia Runiczna)

więcej podobnych podstron