KRZESIWO - J.CH. ANDERSEN
Scenariusz - mgr Urszula Kozielska
Narrotor - Pewnego wieczora maszerował sobie żołnierz polną drogą. Na plecach miał tornister a u boku szablę. Wracał z wojny do domu.
Żołnierz - Nareszcie w domu, po tylu latach wojowania.
Mam nadzieję ,że znajdzie się w mieście jakaś praca dla bohatera.
Stać, kto idzie !
Wiedźma - Dobry wieczór żołnierzu. Jaką masz piękną szablę a jaki wielki tornister.
Żołnierz - A co ci do tego stara kobieto.
Wiedźma - Taki mężczyzna jak ty, mógłby pomieścić w nim wielki skarb. Słyszałam jak mówiłeś ,że jesteś biedny i głodny. To prawda?
Żołnierz - Tak. Wiesz gdzie można znaleźć skarb?
Wiedźma - Tak wiem. Złote, srebrne i miedziane monety. Nigdy w życiu nie widziałeś tylu, dzielny żołnierzu.
Żołnierz - Mów dalej.
Wiedźma - Musisz tylko wejść do tego pustego drzewa i wypełnić swój tornister i kieszenie monetami. A ja wyciągnę cię jak skończysz. Ha, prosta sprawa.
Żołnierz - A co ty chcesz?
Wiedźma - Ooo pieniądze nie są mi potrzebne , tylko stare krzesiwo, które powinieneś tam znaleźć. Rozumiesz ?... Powody sentymentalne. Należało do mojej babki.
Żołnierz - Dlaczego sama nie możesz po nie wejść.
Wiedźma - Jestem za stara i słaba. A skarb jest pilnowany. Ale ci nic nie grozi. Powiem ci co robić.
Żołnierz - Jeśli to jakaś sztuczka...
Wiedźma - Nie denerwuj się.
Jestem po prostu starą, słabą damą, która prosi o pomoc dzielnego żołnierza a w zamian oferuje mu prawdziwą fortunę.
Żołnierz - W końcu nic nie tracę. Dobrze babko, opowiedz mi wszystko.
Wiedźma - Przede wszystkim będziesz potrzebował mojego fartucha .
Narrator - Żołnierz spuścił się przez dziurę w drzewie i tak jak mówiła wiedźma znalazł się w długim korytarzu.
Wiedźma - Co widzisz? Jesteś już tam?
Żołnierz - Tak jak mówiłaś jest tu troje drzwi.
Wiedźma - To wejdź od razu do pierwszych. Zrób jak ci mówiłam a nic ci się nie stanie.
Narrator - Żołnierz szybko posadził psa na fartuchu wiedźmy. Wziął ze skrzyni tyle miedziaków, ile zmieściło mu się w plecaku.
Wiedźma - Widzisz moje krzesiwo?
Żołnierz - Nie nic tu nie ma... prócz miedzianych monet.
Wiedźma - Jeśli ten pokój ci się spodobał w drugim się zakochasz.
Żołnierz - Następny pokój??? Litości , ten pies ma oczy wielkości talerzy.
Wiedźma - Tego też połóż na fartuchu a nic ci nie zrobi.
Żołnierz - Ale jesteś wielki, bardzo miło mi cię poznać. Pokaż mi co jest w tym kufrze. Oooo srebrne monety... jestem bogaty, bogaty..
Wiedźma - Dobrze, ciesz się a moje krzesiwo... rozejrzyj się dobrze..
Żołnierz - Nic tu nie ma oprócz srebrnych monet, które mnie wzbogacą.
Wiedźma - Do licha idź i sprawdź w następnym pokoju.
Narrator - Pies w ostatniej był największy. Żołnierz posadził go również na fartuchu starej wiedźmy. Otworzył skrzynię.
Żołnierz - Rety tu jest dosyć złota żeby kupić pałac. Hahaha . Dobrze babko wyciągnij mnie.
Wiedźma - Wyciągnę , jak weźmiesz moje krzesiwo.
Żołnierz - Zapomniałem o tym... zaczekaj.
Wiedźma - O moje krzesiwo. Daj mi je.
Żołnierz - Mów po co ci to krzesiwo potrzebne.
Wiedźma - Nie twoja sprawa ofermo. Masz swoje pieniądze i oddaj mi krzesiwo. Postaram się żebyś nie przeżył.
Żołnierz - Nie mam wyjścia stara wiedźmo.
Narrator - Żołnierz wyjął szablę i przepędził starą wiedźmę. Miał teraz dużo pieniędzy. Kupił sobie piękne nowe ubrania. Zamówił królewski apartament. Podobało mu się życie bogacza.
Otoczyło go mnóstwo przyjaciół , którzy gustowali w drogich przyjęciach. Pewnego dnia w karczmie usłyszał opowieść o pewnym królu i o jego pięknej córce .
Żołnierz - Gdzie mogę ją spotkać?
Przyjaciel - Nie możesz, nikt nie może. Podobno kiedyś przepowiedziano królowi, że jego córka wyjdzie za mąż za zwykłego żołnierza. Dla pewności zamknięto ją w wieży z miedzianym dachem. Nikt oprócz króla i królowej nie może do niej wejść.
Żołnierz - Bardzo bym chciał zobaczyć tę piękną księżniczkę.
Narrator - Żołnierz codziennie wydawał dużo pieniędzy. W końcu zostały mu tylko 2 szylingi. Znów stał się biedny i nie miał żadnych przyjaciół. W starym pokoju chciał rozpalić ogień . Nie miał żadnej zapałki. Przypomniał sobie o krzesiwie wiedźmy.
Żołnierz - Krzesiwo starej wiedzmy.
Narrator - Potarł je...
Żołnierz - Piesku, skąd się tu wziąłeś ? Czy to możliwe, krzesiwo, które przywołuje magiczne psy. Przydałoby się kilka miedziaków.
Narrator - Nim żołnierz zdążył mrugnąć, pies przyniósł w zębach tobołek miedziaków.
Jeśli ty przynosisz miedziaki, może tamte psy też mógłbym wezwać. Niech zgadnę... Potrę dwa razy, to srebro a trzy razy to złoto. Na pewno skorzystam z tej informacji.
Narrator - I tak żołnierz z powrotem wprowadził się do swego pięknego pokoju. Przyjaciele od nowa chcieli zaskarbić sobie jego przychylność. Jednak żołnierz czuł się bardzo samotny. Cały czas myślał o księżniczce.
Żołnierz - Co mam zrobić pieski. Wciąż myślę o biednej księżniczce . Wszyscy mówią, że jest piękna jak blask księżyca. Gdybym mógł zaskarbić sobie jej miłość.
Narrator - Zanim żołnierz mrugnął najmniejszy pies był z powrotem. Na plecach miał piękną królewnę.
Żołnierz - Rzeczywiście piękna, muszę ją pocałować.
Narrator - I tak też zrobił.
Królewna - Mamo, tato tej nocy miałam cudowny sen. Śnił mi się pies z oczami jak filiżanki. Frunęłam na jego grzbiecie przez miasto do żołnierza, który mnie pocałował.
Król - Kaszellllll
Ładna historia kochanie!
Królewna - Ale co to ma znaczyć.
Król - Zaraz ci wytłumaczę, kochanie. To znaczy ze twoja matka będzie cię pilnowała, żeby upewnić się ze to był tyko sen.
Narrator - Jednak żołnierz zapragnął znowu zobaczyć królewnę. Poprosił kolejnego psa żeby przyniósł mu królewnę. Za psem pobiegła matka księżniczki.
Królowa- Nie tak szybko piesku...
A więc to tutaj ją zabiera. Zaznaczę to miejsce kredą, aby mój mąż i jego ludzie wiedzieli gdzie szukać żołnierza.
Narrator - Potem królowa poszła spać. A pies zaniósł królewnę do zamku. Gdy pies zobaczył ,że na drzwiach żołnierza namalowany jest krzyż, wziął kredę i namalował krzyże na wszystkich drzwiach. Rankiem król, królowa, dama dworu i oficerowie poszli zobaczyć, gdzie w nocy była księżniczka.
Królowa- To gdzieś tutaj kochanie, jestem tego pewna. Zrobiłam krzyż na drzwiach.
Nie.... Skąd się wzięło tyle krzyży. Teraz już nic nie rozumiem.
Narrator - Królowa wpadła jednak na inny pomysł żeby odnaleźć żołnierza.
Królowa- Widzisz kochanie, uszyłam małą sakiewkę z dziurką. Nasypię do niej gryki. Kiedy pies zabierze nasza córkę te ziarenka wysypią się i pokażą nam drogę wprost do niego. Hahahaha.
Narrator - W nocy znów pojawił się pies i zabrał królewnę do żołnierza.
Żołnierz - Moja księżniczko jakbym chciał zostać księciem, wtedy mógłbym wziąć cię za żonę. Ostatni pocałunek przed świtem. Pora żebyś wracała. Żegnaj moja miłości.
Narrator - Rano król i królowa widzieli gdzie była ich córka. Aresztowali żołnierza.
Król skazał żołnierza na śmierć. Żołnierz nie przejął się skazaniem na śmierć, ponieważ nie mógł żyć bez swej ukochanej.
W pewnej chwili zobaczył biegnącego chłopca.
Żołnierz - Hej ...Nie śpiesz się tak chłopcze.
Chłopiec - Ooo, pamiętam pana, dał mi pan złotą koronę.
Żołnierz - I dam ci jeszcze jedną, jeśli przyniesiesz mi z mojego pokoju krzesiwo. Leży na krześle przy kominku.
Chłopiec - Na krześle , już biegnę.
Żołnierz - Tylko się pospiesz... mam mało czasu...
Narrator - Idąc na śmierć zobaczył swoją królewnę.
Żołnierz - Tylko tego pragnę... zobaczyć jeszcze raz swoją ukochaną.
Królewna - To on, żołnierz z moich snów. Odwołaj to ojcze. Nie możesz tego zrobić. Ja go kocham!
Żołnierz - Jednak mnie kocha. Wiedziałem!
Król - Cicho dziecko. Do dzieła!
Żołnierz - Stać! Co z moim ostatnim życzeniem. Ostatnia fajka... przed śmiercią,
Król - Nie jestem w nastroju.
Żołnierz - Tylko o to proszę.
Król - No dobrze zgadzam się, tylko żeby to nie trwało zbyt długo. Kacie odwiąż mu ręce.
Narrator - Żołnierz uderzył raz, dwa, trzy razy w krzesiwo i wtedy pojawiły się trzy ogromne psy.
Żołnierz - Witam moje drogie pieski. Mój przyszły teść uważa , że nie jestem godzien ręki jego córki. To co , pomożecie zmienić mu zdanie?
Psy - chał, chal
Narrator - Największy pies wziął króla i królową w zęby i wyrzucił ich z królestwa.
Żołnierz - Księżniczko, wiem, że to dziwny sposób na oświadczyny, ale czy wyjdziesz za mnie?
Królewna - Kochany... Oczywiście, przecież jesteś mężczyzną z moich snów.
Narrator - Nigdy już nie zobaczono starego króla i królowej. Psy zasiadły przy weselnym stole nowej królewskiej pary. Przez cały czas jeszcze większymi oczami przyglądały się uczcie, która trwała cały tydzień.
KONIEC