Jerzy Pilch NARTY OJCA ŚWIĘTEGO Sztukę zrealizował w Teatrze Narodowym Piotr Cieplak. Prapremiera dramatu, który Jerzy Pilch napisał na zamówienie teatru, odbyła się 6 listopada 2004 roku. Sztuka ukazała się drukiem w 2004 roku. Wydał ją "Świat Książki".
OSOBY:
KSIĄDZ KUBALA - brawurowo jeżdżący autem ksiądz, znawca Biblii i koneser motoryzacji. Fantasta i wizjoner. Wierzący. Pijak. Wiek w zasadzie dowolny. PROFESOR CHMIELOWSKI - nauczyciel przedmiotów humanistycznych, w liceum w Granatowych Górach. Wiek w zasadzie dowolny, ale raczej okolice czterdziestki niż trzydziestki czy pięćdziesiątki. W każdym razie facet - jak na swoje lata - wygląda młodo. Osobowość naznaczona subtelnym rysem seksualnej niejasności. Przy tym - paradoksalnie - ekstatyczny fanatyk futbolu. W sumie gość pozornie normalny, a w istocie szaleniec. MISTRZ KAROL ADOLF - właściciel masarni w Granatowych Górach. Wiek w zasadzie dowolny. Entuzjasta i optymista. JAN NEPOMUCEN WOJEWODA - burmistrz Granatowych Gór. Mężczyzna krzepki fizycznie i przenikliwy intelektualnie. Sceptyk. Agnostyk. Antyklerykał o lewicowych skłonnościach podszytych sentymentem dla upadłego reżymu. Stary przyjaciel i zarazem odwieczny antagonista księdza Kubali. Wiek w zasadzie dowolny, ale wskazana a nawet konieczna elementarna dojrzałość. Czyli ma co najmniej czterdziestkę. JOANNA W CO SIĘ UBRAĆ - jego nieszczęśliwa żona. Znacznie odeń młodsza, przystojna, pociągająca i inteligentna, co jest tym perwersyjniej widoczne, że jest, czy raczej usiłuje być typem Matki-Polki, dewotki i męczennicy. Rysy te zakłóca emanujący z niej sex. Za dobrze i za ostro jak na Matkę-Polkę się ubiera. Za często się przebiera. Czyni to jakby bezwiednie, co daje efekt osobowości rozdwojonej. Przez chwilę ciężko zakochana w Młodym Messerschmidcie, a raczej żywiąca równie gorączkową, co kompletnie mylną i wybitnie krótkotrwałą nadzieję, iż jej fascynacja jest Wielką Romantyczną Miłością. MŁODY MESSERSCHMIDT - niedoszły sportowiec. Właściciel upadającej wypożyczalni nart w Granatowych Górach. Opój i erotoman. Trzydziestolatek. Nie tylko z powodu trunkowości nieprzewidywalny w reakcjach i w nieustannej huśtawce emocjonalnej. Kombinator poza tym i krętacz nie stroniący od działań z zakresu drobnej przestępczości. WYSŁANNIK WATYKANU oraz jego OCHRONIARZ - postaci enigmatyczne i raczej nieistniejące. KOMENDANT POLICJI - postać z krwi i kości. MIESZKAŃCY GRANATOWYCH GÓR, MUZYKANCI.
"Akcja toczy się na początku trzeciego tysiąclecia w Granatowych Górach - małej miejscowości na południu Polski. Rejon przygraniczny - od czasu do czasu słychać warkot idących pod niebem wojskowych śmigłowców."
Scena I
Do domu burmistrza Wojewody, gdzie przy kieliszku biesiadują z gospodarzem także Profesor Chmielowski, Mistrz Karol Adolf i Młody Messerschmidt, wpada pijany Ksiądz Kubala i frazą jak z REWIZORA Mikołaja Gogola oznajmia: "(....) mam panom do zakomunikowania arcydyskretną wiadomość... (...) wszystko wskazuje, iż do Granatowych Gór przybędzie z krótką potajemną pielgrzymką Ojciec Święty." Wśród nieźle już zaprawionych gości wiadomość wzbudza zainteresowanie, ale i niedowierzanie, bowiem już kilka razy wcześniej rozchodziły się tego rodzaju plotki. Tym razem wiadomo, jak twierdzi Kubala, że papież już jedzie i ma prawdopodobnie w Granatowych Górach nawet zamieszkać na emeryturze. Strach pada na zebrane towarzystwo. Wojewoda wpada w ton katastroficzny, krzyczy: "(...) Koniec z naszymi wieczornymi bankietami! Koniec z prowadzaniem się po okolicznych zagajnikach z miejscowymi pięknościami z krwi i kości! (...)" Biesiadnicy zaczynają rozprawiać także o marketingowej stronie wydarzenia i kombinują, jak na dostojnym gościu zarobić. Masarz Mistrz Karol Adolf mówi na przykład, że wystartuje z kabanosem papieskim. W zażartej, mętno-alkoholowej dyskusji pojawiają się też spekulacje, w jaki to sposób Ojciec Święty będzie spędzał tutaj czas. Wkrótce Wojewoda, tym razem językiem niemal biblijnym, oświadcza: "(...) my przynajmniej przestańmy żyć w obłudzie, a zacznijmy żyć w prawdzie. Tak. Zanim zostaniemy zmuszeni do życia w prawdzie sami heroicznie wkroczmy na drogę prawdy." Później w porywającym wystąpieniu obnaża grzechy mieszkańców, bohatersko "przejeżdżając" się po sąsiadach. Wchodzi Joanna W Co Się Ubrać i w kabotyńsko-poważnym tonie przytacza historię, którą po wielokroć słyszała od swojej nie żyjącej już teściowej. Ojciec Święty, za młodu, wynajął u matki Wojewody pokój i jeździł w Granatowych Górach na nartach. Rozmowa staje się coraz bardziej "pojemna". Podejmuje się tu kwestie kreacji Joanny, w których mogłaby przywitać papieża, a także kwestie "teologiczne" i społeczne. Towarzystwo zastanawia się, co mianowicie się stanie, gdy Ojciec Święty umrze. Tu padają słowa Księdza: "Ojciec Święty nie umrze nigdy. W każdym razie dla nas. Dla nas nie umrze nigdy i na zawsze pozostanie między nami." oraz "(...) jak Ojciec Święty umrze, to w istocie nie umrze (...)". Kubala mówi też, że wszyscy zebrani źle rozumieją osobę papieża, traktując go jak wielką, każącą siłę, która ogarnia co prawda cały świat, ale nie ogrania człowieka i jego słabości. Joanna w tym czasie przymierza kolejne kreacje, a towarzystwo nagradza ją oklaskami. Gra muzyka, biesiadnicy poruszają się tanecznie, "aura jest z lekka operowa", czytamy w didaskaliach. Ksiądz wychodzi i wsiada do swojego samochodu, słychać warkot silnika, a potem pisk hamulców i odgłosy stłuczki.
Scena II
"Może się rozgrywać na komisariacie, w salonach pogotowia ratunkowego, w parafialnym ogrodzie, w ogóle gdziekolwiek w Granatowych Górach. W tle od czasu do czasu miejscowa kapela przegrywa wiązankę ulubionych melodii Ojca Świętego." - mówią didaskalia. Komendant Policji rozmawia z Księdzem Kubalą, który po raz nie wiadomo już który spowodował po pijanemu wypadek, a taka pogawędka, odbywa się także już nie pierwszy raz. Kubala daje się poznać jako chorobliwy entuzjasta samochodów, który wchodzi z nimi w kontakt nieomal mistyczny oraz celowo i nałogowo "stuka" w kiepskie marki. Sam ma prywatnego volkswagena i służbowego czarnego passata z czerwoną tapicerką, a marzy o saabie. Tymczasem sprawa jest poważna i wydaje się, że Księdzu spowodowanie wypadku nie ujdzie tym razem na sucho. Bo, jak oznajmia mu Komendant, najechał na prawdziwego katolika, który zrobił obdukcję i domaga się ukarania winnego, tym bardziej, że ten jest duchownym. Poszkodowany jest rzeczywiście tajemniczy, mówił podobno mądrze i cytatami. Tymczasem rozmowa zaczyna dotyczyć domniemanego przyjazdu Ojca Świętego. Kubala potwierdza, że dostał tym razem absolutnie pewnego esemesa z Watykanu. Mówi, że papież już potajemnie przybył, co prawda nie do niego lecz do burmistrza Wojewody.
Scena III, A RACZEJ WIDMO SCENY III
Ksiądz Kubala opowiada historię, a może referuje tylko zasłyszaną od burmistrza opowieść. "(...) scena ta dzieje się w głowie księdza Kubali." - mówią didaskalia. Do Wojewody miało przyjechać czarnym autem niewiadomej marki dwóch mężczyzn ze "sprawą najwyższej wagi", tajemniczy przybysz i jego ochroniarz. Przybysz poprosił o oprowadzenie po domu, a potem, nic nie wyjaśniając, zakomunikował, że na konto burmistrza idzie przelew wysokiej kwoty w euro.
Scena II
W kontynuacji sceny drugiej Ksiądz w rozmowie z Komendantem twierdzi, że przybysz zatrzymał się w wiadomej izbie, tej, w której za młodu przez dwa dni w 1939 roku rezydował papież. Potem zaś radził, by narty na których jeździł gość z powrotem umieścić w pokoju. Wojewoda z żalem stwierdził natomiast, że tych nart już nie ma, a może w ogóle nie było. W zamian za odpowiednią sumę przybysz zgodził się dostarczyć oryginalne, przedwojenne narty Ojca Świętego. I w tym momencie Ksiądz i Komendant "zgadali się". Otóż być może, (wszystko bowiem zaczyna tu przybierać formy tylko prawdopodobne albo wręcz prawie nieprawdopodobne, z tym że obaj rozmówcy są tych faktów niemal pewni) tajemniczym przybyszem jest prawdziwy katolik, który wszakże miał czarny samochód marnej marki seicento sporting i szukał rodzinnej pamiątki - nart. I teraz już nie wiadomo, czy katolik to wysłannik Watykanu czy oszust, który chce wyłudzić pieniądze. Rozmówcy podejrzewają o przekręt nie kogo innego jak Młodego Messerschmidta, który prowadzi wypożyczalnię nart, a poza tym, jak sam twierdzi, ma zdolność bilokacji. Zdolność ta najpełniej objawiła się w scenie pierwszej, kiedy Messerschmidt jednocześnie rozmawiał i pił wódkę z butelki, której nie było na stole. Dwaj dyskutanci ruszają więc do Młodego.
Scena IV
W domu-wypożyczalni Messerschimdta w drzwiach pojawia się Joanna W Co Się Ubrać. Dziwi się, że jej kochanek nie zamknął drzwi, chociaż zawsze to robi, nawet wtedy, gdy jest na największej bani. Messerschmidt jest skacowany. Mówi Joannie, że ją kocha, a potem, że muszą się rozstać. Zresztą temat rozstania podejmował już wielokrotnie wcześniej. Gryzie go sumienie. Potem zaczynają rozmawiać o papieżu. Mówi Joanna: "(...) wieczne czekanie na przyjazd Papieża weszło nam już w krew, stało się miejscowym obyczajem (...)", przyznaje również, że ona sama być może najlepiej gra oczekiwanie. Równocześnie twierdzi, że ludzie Ojca Świętego szczerze kochają. Messerschmidt mocno się temu sprzeciwia, mówi z goryczą: "(...) nikogo w Granatowych Górach, nikogo w Polsce i pewnie nikogo na świecie, choroba i cierpienie Papieża tak naprawdę nie obchodzą. Tak jakby jego z powodu wyjątkowej opieki boskiej mniej bolało... I śmierć jego też w gruncie rzeczy nikogo nie obchodzi.(...)" W tej rozmowie rozprawa z polskim powierzchownym, obrzędowym katolicyzmem staje się bardzo bolesna. Tymczasem Joanna przebiera się w sportowy trykot i razem z kochankiem zaczynają "erotycznie" ćwiczyć loty narciarskie. Wpadają Ksiądz z Komendantem, przyłapują parę. Ale tym razem w Joannie coś pęka, pyta o papieża, płacze i histerycznie krzyczy: "(...) Ja mam dość mojego życia!!! (...) Ma przyjechać i mnie uratować! (...)". Kubala i policjant zaczynają sądować Messerschmidta, wypytywać o nocne zdarzenia. On mówi, że nic nie pamięta. Jedyne, co może powiedzieć to to, że po przyjściu nie zamknął za sobą drzwi. Tropiciele uważają, że wpadli na pewien ślad. Chcą przeszukać cały skład nart i sprawdzić, czy czegoś nie ubyło lub nie przybyło.
Scena V
W środku nocy do domu wraca Joanna. Wojewoda nie śpi i czeka na nią. Zaczynają poważnie rozmawiać o swoim związku. Domniemany przyjazd papieża, który mógł być równie dobrze plotką celowo rozpuszczaną przez Księdza, nie tylko dla nich stał się impulsem do zmian i przewartościowania swojego życia. Joanna mówi, że odwiedziła po drodze kilku sąsiadów, których grzechy burmistrz tak plastycznie opisywał podczas poprzedniej libacji. A tam szaleństwo. Ci, którzy pili już nie piją. Kutwy wysyłają ubogim dary. Rodzice przebaczają dzieciom. Z kolei Wojewoda mówi, że Profesor Chmielowski zwariował. Porządkuje bibliotekę, czyta postanowienia soborowe, twierdzi, że papież właśnie w Granatowych Górach zejdzie z tego świata i tu odbędzie się konklawe. Powoli pożegnalna rozmowa małżonków zamienia się w dialog miłosny.
Scena VI
W wypożyczalni Messerschmidta sam gospodarz śpi, a Ksiądz i Komendant są bardzo zmęczeni przerzuceniem sterty nart. Wchodzi Wojewoda i radośnie oświadcza, że wybrał życie z Joanną. Kubala jest zadowolony, uważa, że to widomy znak łaski pańskiej. Policjant wychodzi. Wpada natomiast rozgorączkowany Mistrz Karol Adolf potwierdzając szaleństwo Profesora Chmielowskiego, który kazał mu szykować jadłospis na konklawe. Ponownie zjawia się Komendant, który mówi, że ludzie zbierają się na wzgórzu w oczekiwaniu na coś. Wszyscy, razem z przebudzonym Messerschmidtem wybiegają, aby dołączyć do tłumu.
Scena VII
Sceneria jak z ludowego święta, powszechnego pikniku. Ludzie tańczą i śpiewają. Przed tłumem występuje "pełen wewnętrznego światła" Profesor Chmielowski. W gorączkowych, osobistych słowach mówi o Karolu Wojtyle, podsumowuje jego pontyfikat i polskie myślenie o papieżu. Profesor, fanatyk piłki nożnej, wygłasza swoją mowę posługując się właśnie metaforą piłkarską. Jedne z ostatnich jego słów brzmią: "(...) Przestaliśmy go zauważać, przestaliśmy o nim myśleć, stał się dla nas naturalny i przezroczysty jak powietrze."
"W trakcie ostatnich słów narastający łoskot nadlatującego śmigłowca, olbrzymie migające cienie śmigieł, muzyka, dzwony, kurtyna."
Monika Mokrzycka-Pokora marzec 2005
|