Miejsce USA w koncepcji polskiej polityki zagranicznej
Po zakończeniu zimnej wojny Stany Zjednoczone Ameryki Północnej stały się dla Polski niezwykle ważnym partnerem. W exposé premiera pierwszego niekomunistycznego rządu - Tadeusza Mazowieckiego, wygłoszonym we wrześniu 1989 r. Stany Zjednoczone zostały wymienione jako państwo, z którym Polska chce rozwijać dobre stosunki, by jak najszybciej nadrobić zaległości z przeszłości[1].
Od początku lat 1990. Stany Zjednoczone jawiły się władzom w Warszawie oraz polskiemu społeczeństwu jako zwycięzca zimnej wojny, mocarstwo światowe, które może pomóc Polsce w jej transformacji ustrojowej: politycznej oraz gospodarczej, a także w zapewnieniu nowego modelu bezpieczeństwa europejskiego. Kiedy w 1992 r. stało się jasne, iż priorytetowym celem Rzeczypospolitej Polskiej (RP), obok uzyskania członkostwa we Wspólnocie Europejskiej[2], jest akcesja do Sojuszu Północnoatlantyckiego stosunki z Waszyngtonem nabrały jeszcze większego znaczenia. Stopniowo rola Stanów Zjednoczonych w koncepcji polityki zagranicznej RP zajmowała coraz silniejszą pozycję, tak że w końcu relacje te zwykło określać się mianem strategicznego partnerstwa. We wrześniu 2004 r. sekretarz stanu Richard Armitage oraz wiceminister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld zainaugurowali Dialog Strategiczny między Polską i USA.
W licznych wystąpieniach politycy polscy podkreślają znaczenie stosunków z USA. Syntetycznie ujął je, w 2002 r. minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz, w wykładzie wygłoszonym na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Określił on relacje polsko-amerykańskie jako najbardziej owocne w historii i przedstawił motywy, jakimi kieruje się RP w utrzymywaniu z tym państwem bliskich stosunków. Były one następujące: 1) Stany Zjednoczone są lokomotywą procesu globalizacji oraz gwałtownego postępu technicznego, co sprawia że współpraca Polski z USA tworzy podstawę dla wzrostu dobrobytu RP; 2) USA są wielkim eksporterem bezpieczeństwa, czynnikiem stabilizującym porządek globalny oraz porządek w Europie, dzięki czemu bliski sojusz amerykańsko-polski tworzy warunki zewnętrzne pozwalające na stabilną realizację dalszej transformacji Polski; 3) aktywna polityka RP w stosunkach z USA jest niezwykle istotnym czynnikiem pozwalającym doprowadzić do uwzględnienia interesów Polski na arenie międzynarodowej; 4) w interesie Polski jest, by uniknąć tendencji do wycofywania się USA z zewnętrznego świata i uaktywnić obecność Stanów Zjednoczonych w Europie; 5) ponieważ procesu globalizacji, którego motorem są USA, nie da się zatrzymać w interesie Polski jest, aby ten dynamiczny wzrost był możliwie najbardziej inkluzywny i pokonywał zjawiska destabilizacji wynikającej z różnic w dobrobycie pomiędzy regionami świata. Wymaga to dialogu, który nie może być skuteczny bez udziału USA[3]. Bliskie stosunki polsko-amerykańskie są więc postrzegane przez Warszawę jako niezbędne dla umocnienia transformacji ustrojowej Polski, jej bezpieczeństwa, a także stabilnego i zrównoważonego rozwoju gospodarczego oraz zapewnienia Polsce silnej pozycji na arenie międzynarodowej.
O priorytetowym miejscu USA w polskiej polityce zagranicznej świadczy również fakt, iż jedną z ostatnich wizyt zagranicznych podczas swojej prezydentury Aleksander Kwaśniewski złożył w Waszyngtonie[4], a jego następca - Lech Kaczyński wkrótce po wygranej, w listopadzie 2005 r., ogłosił, iż właśnie Stany Zjednoczone będą krajem, do którego uda się z pierwszą wizytą[5]. Obaj politycy wywodzą się z diametralnie różnych ugrupowań politycznych: A. Kwaśniewski był założycielem i liderem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, natomiast L. Kaczyński - jednym z liderów ugrupowania prawicowego Prawo i Sprawiedliwość. Ich jednakowy stosunek do USA potwierdza tezę, że wśród polskich partii politycznych istnieje consensus w sprawie utrzymywania priorytetowego miejsca USA w polityce zagranicznej RP. W zasadzie od początku lat 1990., pomimo zmieniających się rządów i zmian, jakie zachodziły na polskiej scenie politycznej każda nowo powstawała partia, licząca się na polskiej scenie politycznej nie ma wątpliwości, iż jest to wybór najlepszy[6]. Opcja ta w zasadzie jest popierana przez polskie społeczeństwo[7].
Przejawy bliskich stosunków polsko-amerykańskich
Jednym z pierwszych przejawów nawiązywania przez Polskę bliskich stosunków z USA po zimnej wojnie było podpisanie, w marcu 1990 r. wspólnej deklaracji, w której oba państwa wyraziły chęć rozwijania współpracy w dziedzinie politycznej, gospodarczej oraz kulturalnej i w zakresie szkolnictwa oraz nauki[8]. Waszyngton poparł również działania Warszawy, podjęte w 1990 r., na rzecz podpisania traktatu ze zjednoczonymi Niemcami o ostatecznym uznaniu granicy zachodniej na Odrze i Nysie Łużyckiej oraz umowy z ZSRR o wycofaniu jego wojsk z terytorium Polski[9].
Wkrótce po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu (luty-kwiecień 1989 r.), które zapoczątkowały na szeroką skalę transformację ustrojową w Polsce zaczęły rozwijać się także stosunki gospodarcze i finansowe między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Już w połowie 1989 r. Kongres amerykański uchwalił Support East European Democracy Act 1989 (SEED I), którego celem było wpieranie przemian demokratycznych. Inicjatywa ta nie spełniła wprawdzie oczekiwań Polaków, ale zwiększyła swobodę działania rządu polskiego w reformowaniu gospodarki i umożliwiła utworzenie Funduszu Stabilizacyjnego polskiej waluty, do którego USA wniosły 200 mln USD[10]. W 1991 r. Waszyngton anulował o 70% zadłużenie polskie wobec USA, a także przyczynił się do zredukowania o 50%, długu polskiego wobec Klubu Paryskiego. Wzrosły wzajemne obroty handlowe i nastąpił dynamiczny wzrost napływu inwestycji amerykańskich w Polsce.
Jednak od 1991 r. Polska odnotowuje ujemny bilans w handlu z USA, w którym wartość amerykańskich dóbr importowanych znacznie przekracza wartość produktów eksportowanych z Polski. Nierównowaga ta jest spowodowana głównie niewystarczającą konkurencyjnością wielu polskich wyrobów oraz trudnymi działania na rynku amerykańskim. W 2004 r. Polska zakupiła w USA towary wartości 8033 mln PLN, a sprzedała produkty za 6592 mln PLN. O ile Stany Zjednoczone znajdują się w czołówce partnerów handlowych RP, o tyle Polska zajmuje w tym względzie w USA pozycję marginalną. W porównaniu jednak z wymianą handlową Polski z krajami europejskimi, ta ze Stanami Zjednoczonymi jest wyraźnie mniejsza. Różnica ta jest wynikiem bliskości geograficznej państw europejskich, jak również wzajemnych powiązań wynikających z przynależności do Unii Europejskiej, a wcześniej z funkcjonującego układu o stowarzyszeniu między RP a WE[11]. W przypadku wysokiego wskaźnika importu z Rosji jest on przede wszystkim rezultatem uzależnienia Polski od dostaw gazu z tego państwa.
Obroty handlu zagranicznego Polski z największymi jej partnerami (2004 r.)
Państwo |
Udział w całości polskiego importu (w %) |
Udział w całości polskiego eksportu (w %) |
Niemcy |
24,2 |
30,0 |
Włochy |
7,9 |
6,0 |
Francja |
6,7 |
6,1 |
Wielka Brytania |
3,3 |
5,5 |
Rosja |
7,3 |
3,8 |
Republika Czeska |
3,6 |
4,3 |
Niderlandy |
3,5 |
4,3 |
Szwecja |
2,7 |
3,5 |
Belgia |
2,5 |
3,2 |
USA |
2,5 |
2,4 |
Źródło: Rocznik Statystyczny Polski 2005, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 2005.
USA znajdują się dopiero na 10 miejscu wśród największych parterów handlowych Polski, przy czym obroty handlowe są kilkanaście razy mniejsze, niż z pierwszym partnerem handlowym RP - Republiką Federalną Niemiec. Stany Zjednoczone są natomiast jednym z największych inwestorów zagranicznych w Polsce. Zajmują, wraz z Niemcami, trzecie miejsce (po Francji i Niderlandach) pod względem wartości skumulowanych zagranicznych inwestycji bezpośrednich (ok. 13% wartości wszystkich inwestycji zrealizowanych w Polsce), a w 2004 r. firmy amerykańskie uplasowały się na drugim miejscu (po Francji), inwestując w Polsce 1,43 mld USD, co stanowiło ok. 18% wartości napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski w 2004 r.[12] Największymi inwestorami spośród firm amerykańskich są m.in.: Citigroup, General Motors Corporation, International Paper Company (IPC), Philip Morris, Apollo-Rida Poland, General Electric Corporation, PepsiCo, Delphi Automotive Systems, GATX Rail Overseas Holding Corporation, Procter&Gamble, Epstein.
Niewielka jest natomiast pomoc finansowa, jaką Stany Zjednoczone udzielają Polsce. W zasadzie od 2000 r. USA zaprzestały wspierania transformacji ustrojowej w ramach SEED. W latach 2000-2001 został zlikwidowany Polsko-Amerykański Fundusz Przedsiębiorczości (PAFP). Część jego kapitału początkowego została zwrócona do budżetu USA (120 mln USD), natomiast pozostałe środki są stopniowo przekazywane do Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, utworzonej przez PAFP w 1999 r. Porównując jednak pomoc finansową, na cele gospodarcze i wojskowe, jaką USA przekazują dla innych państw (np. Izrael, Turcja, Jordania, Egipt), ta otrzymywana przez Polskę jest znikoma. Rozbieżność tą można wyjaśnić niestabilną sytuacją innych regionów świata, w tym Bliskiego Wschodu, ale można również zastanawiać się, na ile jest to rezultat pozycji i roli, jaką zajmuje Polska w polityce zagranicznej USA.
Realizacja koncepcji Warszawy utrzymywania bliskich stosunków z USA stała się najbardziej widoczna wraz z wyraźną ewolucją polskiej polityki zagranicznej w pierwszej połowie lat 1990. oraz ze zmianą uwarunkowań międzynarodowych, co znalazło odzwierciedlenie głównie w wymiarze polityczno-wojskowym. Niewątpliwie należy wymienić tutaj: 1) poparcie USA dla starań Polski o akcesję do NATO i działania RP w tej organizacji po uzyskaniu członkostwa; 2) poparcie Polski dla amerykańskiej idei walki z terroryzmem i udział RP w wojnie w Iraku; 3) zakup amerykańskich samolotów wielozadaniowych F-16 i chęć przyjęcia na terytorium Polski amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
Współpraca Polski i USA w kontekście NATO
Jesienią 1992 r. Polska oficjalnie zadeklarowała, iż jej celem jest przystąpienie do Sojuszu Północnoatlantyckiego. W swoich aspiracjach Warszawa zaczęła zabiegać o poparcie Waszyngtonu. Początkowo Biały Dom nie był przekonany o słuszności rozszerzania sojuszu o nowe państwa[13], jednak stopniowo jego stanowisko uległo zmianie. W styczniu 1994 r., w dużym stopniu dzięki zaangażowaniu USA, ogłoszono powstanie Programu dla Pokoju (PdP), który miał być krokiem naprzód w zbliżaniu się państw Europy Środkowej i Wschodniej do NATO. Pomimo, iż nie wszyscy politycy w Warszawie przyjęli go entuzjastycznie[14], Rzeczpospolita Polska jako pierwsza, 2 lutego 1994 r., podpisała Polski Program Ramowy Partnerstwa. W lipcu 1994 r. prezydent Bill Clinton podczas wizyty w Warszawie zapowiedział, iż wystąpi do Kongresu o przyznanie Polsce 25 mln USD, aby przybliżyć osiągnięcie celów PdP.
W istocie, począwszy od 1994 r., Kongres amerykański podjął działania na rzecz zbliżenia państw Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Polski do NATO. Przyjął on ustawy, które umożliwiły objęcie RP programem pomocy wojskowej. Należały do nich: NATO Participation Act of 1994, NATO Participation Act Amendments of 1995 oraz NATO Enlargement Facilitation Act of 1996[15]. Niewątpliwie dużą rolę w promowaniu aspiracji Polski do NATO odegrała Polonia amerykańska, która stanowiła aktywne lobby w tej dziedzinie, wywierając w różny sposób naciski na Biały Dom, Kongres oraz media[16].
W lipcu 1997 r., na szczycie madryckim NATO Polska, wraz z Czechami oraz Węgrami została zaproszona do negocjacji na temat członkostwa w tej organizacji, a 12 marca 1999 r. stała się pełnoprawnym członkiem sojuszu, aktywnie włączając się w jego działania; już miesiąc później wzięła czynny udział w ataku zbrojnym NATO na Kosowo.
Obecnie Sojusz Północnoatlantycki odgrywa w polskiej polityce bezpieczeństwa kluczową rolę, o czym świadczą liczne wypowiedzi polityków, a także przyjęte dokumenty. W Strategii bezpieczeństwa RP zaakceptowanej na posiedzeniu Rady Ministrów w styczniu 2000 r. czytamy m.in.: „(...) Polska realizuje własne narodowe interesy bezpieczeństwa przede wszystkim w ramach północnoatlantyckiego systemu sojuszniczego współdziałania i solidarności (...)”[17]. Podobne sformułowania znalazły się w strategii, przyjętej we wrześniu 2003 r., gdzie podkreślono, że „(...) utrzymanie żywotności więzi transatlantyckich stanowi gwarancję rozszerzania obszaru demokracji i stabilności w Europie (...). Polska będzie kontynuować działania na rzecz spoistości, w tym harmonizacji interesów sojuszniczych na arenie międzynarodowej (...)”[18]. Sformułowania te nie oznaczają odrzucenia przez Polskę udziału w budowie Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Unii Europejskiej, jednak świadczą o tym, że Warszawa wyraźnie stoi na stanowisku rozwijania i wdrażania w życie polityki bezpieczeństwa UE przy współpracy z NATO, a więc ze Stanami Zjednoczonymi[19]. Należy podkreślić również, iż stanowisko Warszawy w sprawie określania zadań NATO jest zbieżne z polityką Waszyngtonu. RP popiera rozwój operacji wykraczających poza art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego, tzw. misji zarządzania kryzysowego i stabilizacyjnych, oraz bierze w nich aktywny udział (IFOR/SFOR, KFOR, ISAF) nie tylko w celu stabilizowania sytuacji na obszarze europejskim oraz pozaeuropejskim, ale także dlatego, że misje te sprzyjają witalności Sojuszu i jego rozwojowi[20]. Jest to stanowisko zbieżne z poglądami Stanów Zjednoczonych, które ma zapewnić NATO odgrywanie kluczowej roli w europejskim systemie bezpieczeństwa, a tym samym uczynić trwałą obecność USA na Starym Kontynencie.
Walka z terroryzmem; udział RP w wojnie w Iraku
Przejawem bliskich stosunków Polski ze Stanami Zjednoczonymi jest również udzielanie poparcia przez Warszawę amerykańskiej idei wojny z terroryzmem zapoczątkowanej po 11 września 2001 r.[21], a także udział wojsk polskich w działaniach zbrojnych w Iraku od 2003 r.
Po zamachach z września 2001 r. Polska udzieliła pełnego poparcia politycznego Stanom Zjednoczonym w zwalczaniu terroryzmu i przyłączyła się do międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej, co znalazło wyraz w wysłaniu, na początku 2002 r., do Afganistanu jednostki do zadań specjalnych GROM. W listopadzie 2001 r. prezydent A. Kwaśniewski zorganizował w Warszawie Konferencję Przywódców Narodów Centralnej i Wschodniej Europy w sprawie zwalczania terroryzmu, w której udział wzięli przedstawiciele 17 państw regionu, w tym 13 głów państw. Konferencja zakończyła się przyjęciem Deklaracji oraz Planu Działania w sprawie zwalczania terroryzmu, w których podkreślono wolę wzmocnienia i zjednoczenia wysiłków w zwalczaniu terroryzmu międzynarodowego w duchu solidarności z USA, innymi członkami NATO oraz wszystkimi innymi, którzy uznają to zjawisko za najpoważniejsze zagrożenie XXI wieku[22].
Niewątpliwie najbardziej wyraźnym przejawem poparcia dla polityki USA był udział Polski w działaniach zbrojnych w Iraku 2003 r. Wprawdzie już podczas pierwszej wojny z Zatoce Perskiej w 1991 r. Warszawa wysłała swoich żołnierzy do Iraku i została poproszona przez Stany Zjednoczone o reprezentowanie ich interesów w tym kraju, co świadczyło o dużym zaufaniu Amerykanów do polskich dyplomatów, jednak działania Polski w tej wojnie nie wzbudziły żadnych kontrowersji. Została ona bowiem przeprowadzona po uzyskaniu mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz przy poparciu znacznej części społeczności międzynarodowej. Inaczej było w przypadku wojny w 2003 r. Kiedy w marcu tego roku Stany Zjednoczone rozpoczęły działania zbrojne w Iraku, Polska jako jedno z trzech państw (obok Australii i Wielkiej Brytanii) udzieliła im czynnego wsparcia, wysyłając ok. 200 polskich żołnierzy, w tym jednostkę GROM. Było to działanie przemyślane i zdecydowane, gdyż dwa miesiące wcześniej, w styczniu 2003 r. premier Leszek Miller podpisał się pod tzw. listem ośmiu, który wyrażał wyraźne poparcie dla ewentualnej interwencji USA w Iraku. Politycy polscy wielokrotnie podkreślali łamanie przez reżim Saddama Husajna praw człowieka, a także niebezpieczeństwo wynikające z prawdopodobnego posiadania przez Irak broni masowego rażenia. Przyczyny udziału Polski w kontrowersyjnej, z punktu widzenia prawa międzynarodowego, interwencji były wielorakie: po pierwsze udział ten miał wzmocnić pozycję Polski na arenie międzynarodowej, w tym w NATO i UE; po drugie ułatwić modernizację polskiej armii i zdobycie przez nią nowych doświadczeń; po trzecie przynieść zyski gospodarcze związane z udziałem w odbudowie Iraku po obaleniu rządów Husajna[23]. Przed podjęciem decyzji o wysłaniu wojsk władze polskie nie określiły żadnych warunków wstępnych: ani wielkości udziału polskich żołnierzy, ani terminu ich stacjonowania, ani też żadnych innych, co było niejednokrotnie krytykowane przez ekspertów do spraw polskiej polityki zagranicznej.
W lipcu 2003 r. Polska objęła dowództwo nad jedną z czterech stref okupacyjnych w Iraku, która znajduje się w środkowo-południowej części kraju. W styczniu 2006 r. do państwa tego została wysłana już szósta zmiana polskich żołnierzy, których głównym zadaniem jest stabilizacja Iraku. Oczekiwania Polski związane z korzyściami gospodarczymi póki co jednak się nie sprawdziły. Tylko nieliczne firmy polskie podpisały kontrakty na odbudowę zniszczonego kraju. Trudno również mówić o wzroście pozycji RP na arenie międzynarodowej. Wprawdzie prezydent amerykański nie szczędzi słów pochwały pod adresem Polski, jednak w niektórych państwach UE, zwłaszcza Niemczech i Francji pojawiły się zdecydowanie krytyczne opinie, które nie pomagają w kształtowaniu pozytywnego międzynarodowego wizerunku Polski[24]. Jedynie polska armia może odnotować korzyści z udziału w wojnie w Iraku, w kontekście zdobycia nowych doświadczeń i przetestowania nowego rodzaju uzbrojenia.
Zakup samolotu wielozadaniowego F-16; idea budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce
Kolejnym przykładem na przywiązywanie przez Polskę dużej wagi do utrwalania bliskich stosunków z USA był zakup samolotu wielozadaniowego F-16. Do przetargu stanęły, obok firmy Lockheed Martin, firma francuska Dassault Aviation, produkująca samoloty Mirage 2000-5, a także konsorcjum brytyjsko-szwedzkie Saab-BAE Systems, oferujące samoloty Gripen. W grudniu 2002 r. władze polskie podjęły decyzje o zakupie 36 jednomiejscowych F-16C i 12 dwumiejscowych F-16D produkowanych przez firmę amerykańską, a 18 kwietnia 2003 r. zostały podpisane stosowne umowy w tej sprawie. Polscy decydenci argumentowali, iż decyzja o wyborze produktu firmy Lockheed Martin była podyktowana najlepszą ofertą, jaka została przez to przedsiębiorstwo złożona, zarówno w kontekście ceny samolotów, jak i oferty offsetowej. Jednak nie wszystkich argumentacja ta przekonała. Pojawiały się głosy krytyki, zwłaszcza we Francji, iż decyzja władz polskich była uwarunkowana czynnikami politycznymi, co zdawały się niestety potwierdzać wypowiedzi niektórych z polityków polskich[25]. Okazuje się także, że realizacja 43 projektów[26], które znalazły się w tzw. umowie offsetowej napotyka duże trudności i do początku 2006 r. niewiele z nich zostało wdrożonych w życie.
Polska udzieliła również poparcia pomysłowi budowy amerykańskiego systemu „tarczy antyrakietowej” (National Missile Defense - NMD). Pierwsze wypowiedzi decydentów polskich w tej sprawie pojawiły się w 2001 r. Wówczas to prezydent A. Kwaśniewski, a także ówczesny Minister Obrony Narodowej Bronisław Komorowski wyraźnie wypowiedzieli się za utworzeniem NMD. Cztery lata później, w listopadzie 2005 r., nowo utworzony rząd Kazimierza Marcinkiewicza, składający się z członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości oświadczył, iż Polska jest gotowa uczestniczyć w budowanym przez Amerykanów systemie obrony przeciwrakietowej. Udział ten polegałby na umieszczeniu na terytorium RP jednej z trzech baz z silosami na pociski antyrakietowe (dwie bazy znajdują się już w USA: na Alasce i w Kalifornii). Polski rząd oznajmił, iż zależy mu na „objęciu Polski tzw. trzecim członem [tarczy], związanym z namierzeniem radarowym i niszczeniem rakiet przeciwnika”[27]. Wielu polityków polskich uznało jednak, iż wygłaszanie takich deklaracji jest zbyt wczesne, ponieważ Stany Zjednoczone nie podjęły jeszcze w tej sprawie żadnej decyzji. Wydaje się natomiast dyskusyjne, czy budowa bazy w systemie amerykańskiej tarczy rakietowej będzie służyć interesom RP i jej bezpieczeństwu. Już teraz Polska jest postrzegana przez niektóre państwa zachodnioeuropejskie jako „koń trojański” w Unii Europejskiej, a zrealizowanie ww. pomysłu opinię tę z pewnością pogłębiłoby.
Bilans stosunków polsko-amerykańskich: korzyści i straty dla Polski
Nie ma wątpliwości, iż stosunki ze Stanami Zjednoczonymi zajmują priorytetowe miejsce w polityce zagranicznej Polski. Od początku lat 1990. państwo to zaczęło odgrywać istotną rolę w polskiej polityce zagranicznej. W tym kontekście niewątpliwie istotna jest odpowiedź na pytanie o wpływ stosunków polsko-amerykańskich na poziom realizacji interesu narodowego Polski oraz na jej pozycję i rolę międzynarodową.
Przyjmując, iż interesem narodowym Polski jest przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa, integralności terytorialnej, niezależności politycznej oraz dobrobytu należy stwierdzić, iż utrzymywanie bliskich stosunków ze Stanami Zjednoczonymi w okresie pozimnowojennym tylko częściowo przyczynia się do jego realizacji. Wprawdzie można zgodzić się ze stwierdzeniem, że strategiczne stosunki z USA wpływają na zwiększenie bezpieczeństwa militarnego RP, ale należy zauważyć, że zobowiązanie Stanów Zjednoczonych do udzielenia Polsce pomocy w razie ataku państwa trzeciego wynika z przynależności obu państw do Sojuszu Północnoatlantyckiego, a nie z istnienia sojuszu dwustronnego. Ponadto, obok bezpieczeństwa wojskowego istnieją również inne rodzaje bezpieczeństwa, np. ekonomiczne, ekologiczne, kulturowe, które w większej mierze są zapewniane Polsce poprzez współpracę z państwami zachodnioeuropejskimi. Ponieważ bliskie stosunki z USA kreują ogólnie negatywny obraz Polski w Unii Europejskiej, rządowi polskiemu trudniej jest osiągać na tym forum wytyczone cele. Co więcej, obecnie istnieje znikome prawdopodobieństwo ataku ze strony państwa trzeciego, a więc nie istnieje zagrożenie dla integralności terytorialnej Polski i jej niezależności politycznej. Występują natomiast zagrożenia pozamilitarne, które mogą negatywnie wpływać na dobrobyt społeczeństwa polskiego, dlatego w interesie Polski byłoby raczej pogłębianie integracji w ramach Unii Europejskiej i zbliżanie z państwami unijnymi. Nie musi odbywać się to kosztem stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, chodzi jednak o bardziej wyważoną politykę zagraniczną Warszawy.
Należy zauważyć, iż stosunki Polski z USA rozwijają się dynamicznie głównie w sferze polityki i bezpieczeństwa wojskowego. Przejawia się to w licznych deklaracjach, wypowiedziach polityków obu państw, poparciu przez Waszyngton polskich aspiracji do członkostwa w NATO i zbieżnym postrzeganiu zadań tej organizacji, wyborze i zakupie przez Polskę samolotów wielozadaniowych F-16, wyrażaniu chęci przyjęcia na terytorium Polski amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Rozwój stosunków gospodarczych nie jest natomiast tak intensywny. Stany Zjednoczone są wprawdzie jednym z głównym inwestorów zagranicznych w Polsce, jednak wymiana handlowa z tym państwem jest znacznie mniejsza, niż z wieloma państwami europejskimi. Trzeba podkreślić również, że stosunki polsko-amerykańskie w dużej mierze mają charakter deklaratywny, ponieważ za licznymi deklaracjami często nie idą konkretne działania.
Jednym z największym problemów obecnie w stosunkach polsko-amerykańskich jest utrzymywanie przez Stany Zjednoczone ruchu wizowego z Polską. Decydenci polscy, jak również znaczna część społeczeństwa spodziewała się, że po udzieleniu przez RP wsparcia USA w wojnie w Iraku 2003 r. Waszyngton zgodzi się na zniesienie obowiązku wiz. W marcu 2004 r. marszałek Senatu RP Longin Pastusiak powiedział: „Irytująca jest nadal w stosunkach polsko-amerykańskich sprawa wiz dla obywateli polskich. Docelowo powinniśmy zmierzać do tego, aby ruch osobowy między Polską i Stanami Zjednoczonymi odbywał się na zasadach bezwizowych. W chwili obecnej w tej sprawie nie ma zasady wzajemności, ponieważ od 1991 r. obywatele Stanów Zjednoczonych przyjeżdżają do Polski bez wiz, jeżeli przebywają krócej aniżeli 90 dni”[28]. Zbieżną opinię wyraził, we wrześniu 2004 r., prezydent RP Aleksander Kwaśniewski na łamach New York Times'a, apelując do USA o większą elastyczność oraz otwartość przy podejmowaniu decyzji w sprawie zniesienia wiz dla Polaków[29]. Podobne stanowisko zajęła znaczna większość decydentów w Polsce. Jednak Stany Zjednoczone nie tylko nie zgodziły się na zniesienie obowiązku wizowego, ale kontynuowały stosowanie zaostrzonych procedur przy przekraczaniu granic, wprowadzonych po 11 września 2001 r. Jest rzeczą zrozumiałą, iż ze względu na niemałą liczbę Polonii nielegalnie przebywającą i pracującą w USA Waszyngton jest niechętny wprowadzeniu ruchu bezwizowego z Polską, ale można by oczekiwać uproszczenia procedur ubiegania się o wizę, jak również zmniejszenia kosztów jej uzyskania, czego Amerykanie, jak do tej pory, w stosunku do Polaków nie zrobili.
Reasumując należy stwierdzić, iż określanie USA jako jednego z najważniejszych partnerów Rzeczypospolitej Polskiej umiarkowanie przyczynia się do realizacji podstawowych celów polityki zagranicznej Polski, jakimi są bezpieczeństwo, integralność terytorialna, niezależność polityczna oraz dobrobyt. Utrzymywanie bliskich stosunków z Waszyngtonem zwiększa wprawdzie poczucie bezpieczeństwa Polaków, ale w praktyce strategiczne stosunki polsko-amerykańskie przejawiają się głównie w sferze polityczno-wojskowej i przede wszystkim w wymiarze deklaratywnym. Stosunki gospodarcze i finansowe Polska rozwija natomiast w głównej mierze z państwami zachodnioeuropejskimi, a pozycja międzynarodowa Rzeczypospolitej Polskiej jako bliskiego sojusznika Stanów Zjednoczonych nie uległa wzmocnieniu. Wizerunek Polski na świecie nie uległ poprawie. Bezwarunkowe popieranie polityki Białego Domu sprawiło, iż RP uzyskała określenie „konia trojańskiego” w Unii Europejskiej, a w opinii niektórych Amerykanów państwa-klienta Stanów Zjednoczonych[30].
5