ADAM NARUSZEWICZ
SATYRY
SATYRA - należy do gatunków dydaktycznych, wywodzących się z antyku. Najbardziej znane są satyry Horacego, Persjusza i Juwenalisa, które były pisane heksametrem i miały postać swobodnej gawędy satyrycznej, pouczającej, operującej subtelnym komizmem, lub napastliwej lub dosadnej. Poruszano w nich tematy obyczajowe, polityczne i literackie.
W XVIII w. największą sławę zdobyły satyry Nicolasa Boileau - Desperaux. Utwory literackie tych twórców stały się źródłem inspiracji w zakresie zarówno formy jak i tematyki dla późniejszych satyryków, także polskich.
W antycznej literaturze rzymskiej wyróżniamy 2 odmiany tego gatunku:
-horacjańska- ”pogodnie uśmiechnięta”, charakteryzuje się wyrozumiałością wobec krytykowanych wad i ułomności ludzkich, unika konkretnej krytyki i posługuje się dowcipem, parodią, ironią.
-juwenalisowska - zjadliwa, ostra nagana ludzkich wykroczeń i braków świata. Rzadko komizm, częściej nieustępliwy atak, dosadna karykatura rzeczywistości, gniewny sarkazm, parodia i ironia, a obok tego także obelga, niekiedy groźba.
Na polskim gruncie satyry były tekstami stychicznymi, pisanymi wierszem sylabicznym, regularnym, najczęściej 13- lub 11- zgłoskowym.
Cechy wspólne dla satyry jako gatunku to krytyczne przedstawienie i napiętnowanie,
z dążnością do skompromitowania i ośmieszenia różnorodnych, negatywnych zdaniem autora, zjawisk rzeczywistości i działań ludzkich, ukazanych nawet z pewną przesadą, oraz ton moralizatorski i typizacja. Główną domeną satyry (gawędy satyrycznej) jest więc krytyka
i negacja, atakowanie przejawów zła. Charakterystycznym rysem wyłaniającego się z satyry obrazu świata jest pewna jednostronność przedstawianej rzeczywistości, jej deformacja osiągana poprzez komiczne lub złośliwe wyolbrzymienie albo pommniejdszenie, nieadekwatną zmianę proporcji, przejaskrawienie braków. Ukazywany jest świat „w krzywym zwierciadle”, akcentowane są jego niedostatki, niedociągnięcia, przejawy negatywne, godne pogardy i potępienia. Obraz ten wyrasta z przeświadczenia autora - satyryka o szkodliwości, niestosowności lub wręcz paradoksalności pewnych zjawisk i postaw, które zostają przez niego tak jednostronnie ukazane po to, by zauważył to również czytelnik satyry, by udzieliło mu się poczucie autora, na koniec wreszcie, by stwierdził potrzebę, a nawet konieczność zmian istniejącego stanu rzeczy.
U źródeł satyry jako gatunku znajdujemy więc postawę braku akceptacji ułomnej rzeczywistości, niezgodę na zepsucie świata ujawniające się: w obyczajach, stosunkach społecznych i postawach światopoglądowych, w orientacjach politycznych, w zachowaniu pewnych grup i osób, a także w języku - w sposobach mówienia i pisania. Satyra realizuje swą dydaktyczno - wychowawczą funkcję poprzez krytykę negatywnych postaw i nieaprobowanych zjawisk.
SATYRA jest gatunkiem synkretycznym pod względem rodzajowości literackiej : autorzy satyr mieli poczucie szkodliwości zjawisk, sytuacji i zachowań, które z oburzeniem piętnowali i ośmieszali, nad istnieniem których ubolewali - stąd czynnik liryczny/uczuciowy w ich utworach. Przedstawiali w sposób narracyjny te sytuacje, scenki, działania - był yo czynnik epicki. Nie akcentuje się równie mocno czynnika dramatycznego.
Ze względu na formę podawczą (różne rodzaje monologu lub dialogu) wyodrębniamy satyry:
- monologowe - p. mówiący to autor (lub bohater liryczny będący porte - parole autora); obserwujemy środki lirycznej perswazji, przejawy uczuciowego zaangażowania.
- dialogowe - panują tu konstrukcje dramatyczne, jednak w wypowiedzi bohatera istnieją też wyraźne elementy epickie, a także przejawy liryzmu.
Oprócz satyr monologowych i dialogowych wyróżniamy także:
- abstrakcyjne - treści moralistyczno - filozoficzne, ponadczasowe, uniwersalne cechy ułomnej natury ludzkiej.
- konkretne - nasycone realiami obyczajowymi, społecznymi i politycznymi właściwymi dla danego czasu historycznego i terenu.
Autorzy wykorzystują w satyrach chwyty karykatury, groteski, posługują się środkami komizmu, takimi jak: dowcip, kpina, ironia, persyflaż (drwina o pozorach uprzejmości), parodia, pastisz, stosują inwektywy - dosadne określenia, nieraz także groźby.
MIEJSCE SATYR W DOROBKU POETYCKIM NARUSZEWICZA
Naruszewicz jest przede wszystkim lirykiem, którego obszerna twórczość liryczna reprezentuje wiele nurtów tematyczno - stylistycznych, jednak największe uznanie znajdowały wśród czytelników i badaczy jego satyry, najlepiej znane i najwyżej cenione. Stanowią one znikomą ilościowo część jego spuścizny poetyckiej. Naruszewicz napisał 8 satyr - przeważają wśród nich monologowe, z charakterystycznym dla poety rozmachem epickim i obecnymi czynnikami dramatyzmu.
SWOISTA ORYGINALNOŚĆ TEMATYCZNA SATYR NARUSZEWICZA
Satyry Naruszewicza przedstawiają wielobarwny obraz ówczesnego życia obyczajowego, społecznego, politycznego w kraju w latach siedemdziesiątych XVIII wieku, kreślą też stan kultury umysłowej społeczeństwa polskiego tych lat. Naruszewicz naśladuje teksty autorów obcych, nadając im typowo polski styl, nasycając je rodzimą treścią, osadzając je w konkretnych realiach ówczesnej rzeczywistości. Stosował typizację postaci, wzbogacając je jednak indywidualizującymi rysami, wyposażał je w cechy przejawiające się właśnie w czasie, który obserwował, umieszczał sugestywne szczegóły dotyczące wyglądu, zachowania, sposobu życia ludzi różnych stanów i kondycji, płci i wieku.
Szczegółowo i barwnie przekazany został tryb charakter i warunki ówczesnego życia - zarówno wielkopańskiego, jak i szlacheckiego, mieszczańskiego czy chłopskiego. Naruszewicz ukazuje przy tym niezwykle trafnie zróżnicowanie mentalności obyczajowej: stosunku do religii, mody, lektury, małżeństwa, stylu życia dworskiego, a także politycznej- postaw wobec aktualnych zagadnień publicznych i spraw kraju, targanego wówczas burzliwymi wydarzeniami konfederacji barskiej i dzielonego przez 3 sąsiednie mocarstwa
w wyniku zawartej w Petersburgu umowy rozbiorczej z dnia 5 sierpnia 1772 oraz ratyfikowania traktatów podziałowych 30 września 1773 na rozbiorowym sejmie delegacyjnym w Warszawie, zdominowanym przez ludzi cynicznych i zdemoralizowanych zdrajców i sprzedawczyków, żądnych władzy i bogactwa.
TYPY SATYRYCZNE
Naruszewicz - satyryk dokładnie śledzi środowiska terytorialne i społeczne, ukazuje w sposób mniej lub bardziej dokładny charakterystyczne dla tych czasów typy ludzkie występujące w danych środowiskach. Przeważa tu technika szkicowego kreślenia postaci satyrycznych. Najdokładniej przedstawiony został FIRCYK - specjalny gatunek eleganta i strojnisia, który był niezwykle charakterystyczna postacią życia obyczajowego w Europie XVIII wieku. Fircyk w satyrach Naruszewicza to sfrancuziały dworak, wytworny elegant, strojniś i modniś, chcący wzbudzać podziw swym wykwintnym strojem, mający swego krawca, szewca, i innych rzemieślników, którzy znali jego gust i dostarczali mu swych wytworów często na kredyt, z płonną zwykle nadzieją późniejszej zapłaty. Jest to bowiem nie tylko dumny potomek magnackiego rodu (Szlachetność), lecz często drobny naciągacz, gotów dla zdobycia pieniędzy na prawienie pochlebstw bez pokrycia, zdradę, fałszerstwo i podstęp. W razie „wpadki” ucieknie przed odpowiedzialnością. Fircyk jest też uprawiającym podbój kobieciarzem i karciarzem, człowiekiem pragnącym wzbudzić zainteresowanie towarzystwa szokującymi poglądami, a nawet ostentacyjną impertynencją w zachowaniu. Udaje erudytę, jako „mędrek” narzuca swe zdanie innym, wypowiadając się na tematy, w których w istocie się nie orientuje, mając bardzo powierzchowne wiadomości. Dla Naruszewicza jest on też żądnym użycia epikurejczykiem.
Wiele wcieleń w satyrach Naruszewicza posiada też typowy SZLACHCIC, zwykle konserwatysta, w satyrze Pochlebstwo zwany kulfonem. Raz widzimy go „na pokojach”, tzn. na dworze królewskim. Gdzie wyraża swą wrogość wobec wszelkich postępowych zmian, raz jako szlachcica przybyłego z prowincji z racji rozprawy sądowej do Warszawy, nie ukrywającego swej ignorancji i wzbraniającego się skutecznie przed pożyteczną lekturą. Inna typowa postać przeciętnego szlachcica to ziemianin prowadzący ospały, pasożytniczy tryb życia, człowiek pozbawiony jakichkolwiek głębszych zainteresowań, poza troską o stan własnych finansów z dzierżawy karczmy.
W satyrach Naruszewicz spotykamy również liczne przedstawienia fałszywego POBOŻNISIA. Ten hipokryta, będący smutna pozostałością poprzedniej epoki, manifestujący swą rzekomą nabożność, cieszył się szacunkiem zwłaszcza na prowincji, gdzie był uznawany za świętego człowieka. Naruszewiczowski „świętoszek” i zabobonnik pojawia się w satyrze Głupstwo jako gryzipacierz, liżący pokosty na świętych obrazach, uderzający głową w podłogi kościelne, przestrzegający postów, sypiący jałmużny. Jednocześnie jest on groźnym „wilkiem w baraniej skórze”, człowiekiem podstępnym i dwulicowym, który kryje pod „nabożną opończą” swoje zbrodnicze postępki (łgarstwa, pieniactwo, zdzierstwo). Gorszy się jedynie cudzym zachowaniem, sobie zaś wybacza wszystko. Wznieca burdy, nie unika pijatyk i rozpusty, rozsiewa fałszywe pogłoski o bliźnich, pożycza pieniądze na lichwiarski procent, a sam nie oddaje długów, korzystając w ten sposób z cudzej krzywdy i straty.
Postać samowolnego, butnego MAGNATA utrzymującego cały dwór poddanych sobie ludzi została dokładnie przedstawiona w Pochlebstwie w osobie Lamy, pierwszego męża stanu bogini kraju pochlebców. Narzędziem jego prywaty są „urzędnicy ziemscy, powiatowi” oraz ludzie rekrutujący się z biednej szlachty, tzw. gołoty. Lekceważą oni istniejące prawa, , na rozkaz swego protektora biorą udział w zorganizowanych przez niego zajazdach, rugach, burdach i innych aktach samowoli. Inne przejawy tej magnackiej „opieki” to mecenat, prowadzący do estetycznego i moralnego zwyrodnienia sztuki.
Stan prawny w latach siedemdziesiątych XVIII wieku wzbudzonym dramatycznymi wydarzeniami dobrze obrazują nieuczciwi juryści. Wielokrotnie migawkowo pojawia się postać nieuczciwego patrona - przekupnego adwokata, który dla swego zysku łamie prawo, zachęcając swych klientów do oszustw, a innych doprowadzając do bankructwa. Spotykamy w satyrach literata cierpiącego biedę, nie mogącego wyżyć z pracy pióra. Kreśląc te typy satyryczne, autor ukazuje swą dezaprobatę swoją dezaprobatę do przejawianych ówcześnie
w Polsce postaw wywodzących się z konserwatyzmu, zacofania umysłowego
i prowincjonalizmu oraz, z drugiej strony, z nowomodnego kosmopolityzmu, snobizmu, cynicznej obojętności bywalców salonów na wszystko, co nie dotyczyło bieżącej mody, przyjemności łatwego, wygodnego życia lub co nie wiązało się z doraźnym zyskiem. Obserwujemy przy tym szczególną wrażliwość Naruszewicza na postawy, które były wynikiem obłudy. Autor rozpoznaje ją jako jedną z głównych chorób tego czasu w Polsce, obok gadulstwa, rozluźnienia moralności, niedouczenia, prymatu własnego interesu i obojętności szlachty na losy ojczyzny.
Osiem swych satyr Naruszewicz napisał wierszem stychicznym 13 - zgłoskowym (7+6)
o rymach parzystych aa bb.
SEKRET
Satyra w formie poufałej, pełna rubaszności gawęda. Ma charakter monologu odautorskiego, skierowanego przeciwko „świerzbiączce” języka. Poprzedza ją pochwalny wiersz dedykacyjny skierowany do Jacka Grodzkiego, sekretarza wielkiego koronnego, którego autor reprezentuje jako wzorcowa postać, człowieka umiejącego dochować sekretu, zachowującego milczenie w sprawach tego wymagających, co świadczy o jego odpowiedzialności
w piastowaniu ważnej funkcji publicznej. W zakończeniu tekstu znajduje się odwołanie do postaci Satyra, wprowadzonego do literatury polskiej przez Kochanowskiego w poemacie Satyr albo dziki mąż. Tekst jest skierowany przeciwko wszelkim przejawom niepotrzebnego gadulstwa i szkodliwego plotkarstwa. Naruszewicz przedstawia portrety satyryczne postaci, które nie potrafią dochować powierzonej im tajemnicy lub świadomie i nielojalnie wykorzystują okazane im zaufanie. Kieruje do nich liczne apostrofy, perswaduje, atakuje posługując się językiem prostym, dosadnym i niezwykle plastycznym. Sygnalizuje charakterystyczne mechanizmy rozprzestrzeniającej się plotki. Prym wiodą tu kobiety,
a wśród mężczyzn fircyk - wścibski wiercipięta i plotkarz, przedstawiony jako osoba dobrze znana autorowi. Poeta wylicza karykaturalne cechy tego rodzaju osób, opisuje też ich zachowanie i czynności, nie szczędząc dobitnych wyrażeń i zwrotów.
-na początku poeta opisuje słabość języka jako jedną ze złych rzeczy, które wypadły
z puszki Pandory. Podobno właśnie dlatego natura zagrodziła język dwoma kłódkami: zębami i wargami. Najgorszą niecnotą jest „wyniesienie za wrota” tego, co wniosą tam inni, czyli zdradzanie sekretów i plotkowanie. Najgorsze sa kobiety, bo co tylko usłyszą, zaraz powtórzą innym, jedna „całą gębą” a inne „półgębkiem”. Niektórzy pilnują się, by nie gadać za dużo, ale Bachus i Wenera, czyli wino i miłość otwierają im usta. Są też tacy, którzy wyjawiają cudze sekrety za pieniądze i inne korzyści materialne. Później nawiązanie do Sokratesa, który nie na darmo powiedział, że „łatwiej w gębie trzymać węgiel rozpalony, niż język za zębami”. Przekazywanie sekretów nam łowionych jest wg autora przejawem wrogości wobec osób, które nam ten sekret powierzyli. Kobiety wiodą prym w plotkowaniu, bo każdy chętnie powierza im sekrety, które wypływają z nich potem jak woda ze źródłą - porównanie do wody z jeziora Etiopów, która wprawiała ludzi w szaleństwo, bo kobieta powie wszystko co ma w sercu, nawet jeśli miałaby być za to powieszona, co jest wg Naruszewicza objawem szaleństwa. Następuje tu także porównanie kobiety do Sybilli (wyrocznia), bo baby zachowują się tak, jakby ktoś gniótł je dopóki nie powiedzą wszystkiego, tak jak zawsze męczono Sybillę. Kobieta jest tu także porównana do echa, które zaraz wszystko roznosi po lesie. Następnie zostaje przytoczona bajka Ezopa, w której mąż mówi żonie, że zniósł kiedyś jajko większe od gęsiego, ona przysięgała na duszę, że nikomu tego nie powie, a za parę dni wszyscy mówili o tym, że zniósł on nie jedno, lecz 6 jaj. Autor wspomina, że po kobietę, która wolałaby, żeby wyrwać jej język, niż kazać jej zdradzić sekrety przyjaciół, trzeba jechać aż do Aten (odwołanie do postaci Lejny - lwicy). Opisuje obraz, na którym artysta narysował kilka polnych koników wyrażających damy i podpisał go „my zawsze gadamy”. Później autor opisuje młodzieńców, którzy swą gadatliwością przerastają „rodzaj papudzy”. Mówi o swoim znajomym, który wziął go kiedyś na stronę i opowiadał „najskrytsze po mieście przysmaki”, wreszcie wymógł na nim obietnicę milczenia, a za kilka dni okazało się, że inni tez o tym rozmawiają i wiedzą to od tej samej osoby, a mianowicie od Fircyka. Osoba ta jest przyjacielem całego świata, wszystko wie, wszystko wszystkim opowiada, wszystko wywęszy. Autor przedstawia ludzi skromnych w języku jako podobnych do Apollina (jego przepowiednie były zawiłe i często stawały się jasne dopiero, gdy dochodziło do realizacji zdarzeń w nich ujętych). Autor uważa, że sprawczynią całego zła wynikającego z gadulstwa jest polityka. Na koniec mówi, że pragnie tego, by nie musiał nigdy prowadzić zbrojnych hufców i żeby żaden z jego przyjaciół nie cierpiał w skutek znajomości z nim i żeby plotkarze nie brali go za swojego bez względu na to, czy milczy, czy gwarzy.
SZLACHETNOŚĆ
Głośny utwór atakujący negatywne konsekwencje powierzchownie traktowanego przywileju urodzenia, który często był powodem nieuzasadnionej pychy „szlachetnie urodzonych”, oraz ich pogardy wobec ludzi niżej stojących w hierarchii społecznej i licznych nadużyć. Naruszewicz opisuje karykaturalnie przerysowane zachowania magnackich i szlacheckich megalomanów, nieustannie wertujących herbarze i kroniki. Satyra jest dedykowana księciu Adamowi Czartoryskiemu, ponieważ, zdaniem poty, potwierdzał on pogląd, że prawdziwe szlachectwo powinno polegać nie tylko na szlachetności rodu, ale też na naśladowaniu cnót i zasług „zacnych pradziadów”. Satyrę charakteryzuje antymagnacki ton. Naruszewicza irytuje nieuzasadniona pycha magnatów, chełpiących się swą odległą genealogią i osiągnięciami protoplastów rodu bez świadomości, że „szlachectwo zobowiązuje” i, że do zasług przodków powinni oni nawiązywać swymi czynami, by istotnie zasłużyć na wyróżnienie. Poeta przekornie stwierdza, że ta genealogia jest częstokroć wątpliwa, osiągnięcia rzekome, a historie rodów zafałszowane. Oburzająca jest dla satyryka zwłaszcza bezkarność niemoralnych postępków magnatów, lekceważenie przez nich prawa. Dokonuje krytyki „złotej wolności”, powodującej w Polsce drastyczne różnice w karaniu przewinień reprezentantów różnych stanów: „chłopa na pal, panu nic, szlachcica na wieżę [do więzienia]”. Jednocześnie bierze w obronę ubogiego kmiotka, który karany jest
z bezwzględną surowością za byle jakie przewinienie.
Satyra ma formę monologu w kształcie przemowy do księcia Czartoryskiego i dopiero w obrębie tej apostrofy do autentycznej postaci pojawiają się zwroty kierowane do innych odbiorców: fikcyjnych postaci literackich istniejących w obrębie utworu. Ta forma podawcza została określona jako „monolog w szerszym gronie”. Jest to jeden ze stałych sposobów urozmaicania narracji przez Naruszewicza. Szlachetność to rozbudowana apostrofa do typowego reprezentanta magnackiej dumy, jakim jest właściwy adresat wypowiedzi: chełpiący się nieustannie swymi tytułami fircyk prowadzący próżniacze życie. Jest on tu głównym obiektem satyrycznych wycieczek, atakowanym bezpośrednio lub pośrednio - poprzez kierowaną do niego ironiczną, persyflażową pochwałę, parodię tradycyjnych penegiryków adresowanych do możnowładców. Obok tego pojawia się krótki zwrot do odbiorcy doraźnie przywołanego, jakim jest brany przez poetę w obronę „ubogi kmiotek”. Podmiot mówiący w tej satyrze ujawnia się jako poeta - satyryk, który w jednym ze zwrotów kierowanych do siebie, tym razem jako „poety ubogiego”, sygnalizuje w zakończeniu satyry możliwe prześladowania mogące go spotkać za mówienie prawdy, i zapewnia, że jego bezosobowa satyra gani obyczaje, nie zaś konkretne osoby i wypływa z przychylności ku ojczyźnie. Na koniec warto dodać, że antymagnacki charakter tej satyry ma tym większą wartość, że rodzina Naruszewiczów była spokrewniona z wielkimi rodami Wielkiego Księstwa Litewskiego.
- MOTTO: „A to wszystko bogactwo, kto się sławy dobił;
Lepiej się tym niż złotym łańcuszkiem ozdobił.”
[Kochanowski w Satyrze]
„Ród bowiem i pradziady, i co nie z nas chodzi,
Ledwie za własne nasze rozumieć się godzi.”
[Żebrowski w ks. XIII Przeobrażeń Owidiusza]
- Tekst rozpoczyna apostrofa do księcia Adama Czartoryskiego, który, jak opisuje autor, mając zacną krew po przodka bierze z nich przykład i zachowuje się tak jak mu przystało, nie to co fircyk, który popisuje się cudzymi zasługami (tj. swoich przodków)
i świetnością rodu, wylicza dostojników noszących jego nazwisko i myśli, że wszyscy powinni padać przed nim na kolana tylko dlatego, że ma tak świetne korzenie. Autor zwrca się do fircyka persyflażem : „półbożku w mózgu Jowisz wylęgły” (aluzja do narodzin Ateny
z głowy Zeusa) i pyta go, dlaczego wyciąga opowieści o czynach swoich przodków, które już dawno są zapomniane, czy po to, by go świat chwalił? Mówi, że jeśli naprawdę jest dziedzicem godnym tych bohaterów, niech pokaże przykład podobnego zachowania.
Wyśmiewa fircyka, że dla chwały narodu leży w miękkim puchu, nie dochowuje małżeńskiej wiary i zgody i lata zrywać kwiaty na cudze ogrody, że wertuje herbarze i szuka w nich ograniczonych tytułów swojej sławy. I choćby był wnukiem Cezara, Numy Pompiliusza lub w prostej linii od Lecha to i tak jest „pustym świstakiem”. Autor oskarża fircyka o to, że uwodząc kobiety hańbi swych przodków. Zarzuca mu, że jest łgarzem, pijakiem, obłudnikiem, pieniaczem, tchórzem, hazardzistą , zwodnikiem i wariatem niewartym ani kawałka chwały, ironicznie porównuje fircyka do brata słońca, w którym mieści się wszystko: piękność Adonisa, moc Zeusa/Jowisza, wdzięk Kupida, wzrok Marsa, siła Herkula. Narzeka, że fircyk ma dobre imię dzięki cnocie swoich przodków, jednak teraz „cnota poszła do pługa”, a zbrodnia rządzi. Nisko ceni się człowieka nie zaszczyconego żadnym tytułem, zaś szlacheckiej dumie dogadza ogromna ilość fikcyjnych urzędów i godności. Teraz byle niechluj i parobek ogłasza się hrabią lub markizem, układają dowcipy pochlebcze (panegiryki) i inne tym podobne „towary wędrowne”, jakich nie znali starożytni Polanie
(autor nawiązuje tu do tradycji żelaznych słupów na znak granicy państwa za Bolesława Chrobrego), dla których szlachcicem był człowiek z mieczem lub włócznią, dbający
o ojczyznę. Teraz Honor poszedł w „obce kraje”, a na jego miejsce przyszłą Próżność, która zamiast zasługami szczyci się liczną służbą i bogactwami. Teraz zacnym jest człowiek mający ozdobną czapę, podkręconego „czupurnego” wąsa, posiadający majątki ziemskie. Stąpa on dostojnie, gada podniośle i uroczyście, otacza się ogromną ilością niepotrzebnych sług i stroi lokajów w ozdobne liberie. Nie boi się prawa, a głowę ma nabitą tylko swą wielkością - sam jest sobie panem, „sam jest Rzecząpospolitą”, więc uchodzą mu na sucho wszystkie zdrady, zdzierstwa, najazdy - są one traktowane jako cnoty, ponieważ człowiek ten jest bogaty, a kto ma kasę ten rządzi. Później następuje zwrot do ubogiego kmiotka, który za każde byle jakie przewinienie będzie cierpiał katusze za względu na to, że pochodzi z najniższego, biednego stanu., bo w Polsce : ”złota wolność pewnych reguł strzeże: chłopa na pal, panu nic, szlachcica na wieżę. Następnie autor powściąga sam siebie, boi się, ze jego słowa mogą zostać przekręcone, bo teraz strach mówić prawdę. Nawiązuje tu także do Satyra Kochanowskiego. Potem mówi, że gani obyczaje, a swej „milej ojczyźnie” życzy, by zamiast fircyków miała „poczciwych ziomków, dzielnych wojowników”.
GŁUPSTWO
Satyra określona przez Krasickiego jako „wyśmienita gderanina”. Naruszewicz narzeka tu na rozliczne przejawy głupoty ludzkiej, wskazując najbardziej typowych jej reprezentantów: fircyka, fałszywego nabożnisia - „gryzipacierza”, libertyna epikurejczyka - „paneczka bez wiary, bez duszy”, człowieka chciwego - skąpego „łakomca”. Wszystkie te postaci łączy głupota rozumiana jako brak rozsądnego umiaru, snobizm i przesada. Poeta - duchowny przedstawia tu z niechęcią zarówno dewota, jak i ateistę - „rozwalacza przedwiecznej budowy”, a także naśladowcę „brzydkiego Epikura”, który żyje tak, „jak rozbestwiona każe mu natura”. Satyryk daje w ten sposób świadectwo swej niechęci zarówno do epikureizmu, jak i do fałszywej, przesadnie manifestowanej pobożności. Po tych przybliżeniach na koniec zostają wyliczone jeszcze inne, różnorodne wady i śmieszności, kwalifikujące do tytułu głupca. Anaforyczne wyliczenia sugerują wielość postaci głupstwa, których nie można dokładnie omówić w jednym utworze. Podmiot mówiący - ukonkretniony autor - satyryk, zapewne zdając sobie sprawę, ze może zbyt wiele zjawisk zakwalifikował tutaj do przejawów głupoty, sam siebie powściąga, zatrzymuje się (jak w Szlachetności). Tym razem jednak, w zakończeniu pół żartem, pół serio składa to na karb swojej wielomówności, rzekomo typowej wady poetów. Satyra Głupstwo ma przede wszystkim charakter obyczajowy. Autor przewiduje połajanki pod swoim adresem jako autora tej satyry i traktuje je raczej bezceremonialnie. Pozornie przeprasza panów i tłumaczy, że to „chęci wiatropłoche” skłoniły go do pisania wierszy. Pomniejszając w ten sposób znaczenie swej twórczości, w istocie drwi sobie z tych, którzy w określony, bardzo jednostronny sposób ją przyjmowali - jako możliwy atak na siebie.
- MOTTO: „Stultorum plena sunt omnia” [Głupców pełno wszędzie]
„Miedzy głupimi żyjem, głupich znajdziem wszędzie.
Kto z cudzych głupstw nie mędrszy, głupim większym będzie.”
- Utwór rozpoczyna się zwrotem do przyjaciela z pytaniem jak to się dzieje, że im bardziej człowiekowi odbija tym bardziej uważa się on za mądrzejszego. Opis mędrka: ma głowę okrytą modną, wyfryzowaną peruką, zwiedzał kawiarnie Paryża i Berna, umie robić pomadę (do włosów?), wymodelować perukę, zna się na księgach, bo na oko wie, która jest oprawiona w cielęcą, a która w baranią skórę, nawija w różnych językach jak z „babilońskiej wieży”, jeździ za granice tylko po to, by przywieźć modne rękawice, twierdzi, że kto nie był w Paryżu, nie ma rozumu, a kto nie zna języka obcego powinien „siać mu grykę gdzieś na wsi, a nie być politykiem”. Później fircyk - tak jak mędrek jest głupcem, charakteryzuje się tym, że: leży „w betach, nim minie południe” albo lata po ulicy bez względu na pogodę, jeśli tylko zobaczy jakąś kobietę, nawija jak najęty, nawet jeśli nikt go nie słucha i wszyscy ziewają, próbuje mówić pięknie i dostojnie, a ledwo potrafi wyłatać z głowy sens, do niczego się nie nadaje, a próbuje rymować, powinien jeszcze chodzi do szkoły i zbierać manto za swe wybryki, poddaje bezrozumnej krytyce utwory literackie, choć tak naprawdę w ogóle się na tym nie zna. Za głupca Naruszewicz uznaje także nabożnisia - gryzipacierza, który z nadmierną intensywnością odmawia różaniec, całuje święte obrazy, bije głową o podłogi kościelne - stwarza pozory wielkiej pobożności. W rzeczywistości jest on łgarzem i pieniaczem, zdziercą, każdego oczerni. Później satyryk atakuje libertyna, którego przedstawia dość jednostronnie jako ateistę i rozpasanego w dążeniu do używania życia epikurejczyka (odwołanie do filozofii Epikura). Zbywa on wszystkich posługując się cudzymi, błyskotliwymi wierszykami, nazywając ich półgłówkami lub fanatykami. Następnie autor wspomina, że nikt nie jest w stanie opisać wszystkich tych „mędrków” , ale zajmie to duuuużo czasu, np. „niebiegły cyrulik wielu chorych umorzy” w tym czasie, wiele „zdzierca ekonom nachwyta szelągów”. Autor mówi, że wszyscy ludzie bez wyjątku „chorują na głowę”, ale niektórzy wzięli na siebie funt głupstwa, a inni tylko połowę i każdy kto ma jeszcze trochę rozumu w głowie zrozumie treść tej satyry. Naruszewicz prosi czytelnika, by go osądził, czy jego poglądy są słuszne. Na koniec wylicza, że głupi jest ten, kto: bez serca i bez siły udaje bohatera, nie zna języka a tłumaczy książki, nie dobiera żony według swego stanu, jest hazardzistą, bierze kredyt lub na kredyt i jest niewypłacalny, wykręca się od zapłaty, kto jest zbyt pewny siebie, kto wydaje pieniądze ponad miarę, ten kto kupuje na kredyt jak i ten, kto daje kredyty, kto po szkodzie myśli o przygodach, kto „wysmiardłe babsko” bierze za żonę dla zysku, kto bez rozsądku wtrąca się w ważne sprawy, kto złości się na tego, kto mu udzielił kredytu, gdy jest przez niego proszony o spłatę długu, kto formułuje projekty tylko na papierze, kto nie kończy pracy, kto spoufala się z nierównymi, kto zajmuje się tym, do czego nie jest urodzony, kto mówi prawdę dopiero, gdy naprawdę nie da się jej ukryć, kto się obraża o byle słówko, żart, następnie autor pisze, że już mu „karty nie staje”,
a wydaje mu się, że z boku już go ktoś łaje. Prosi Panów o wybaczenie, bo uniosły go do rymów „chęci wiatropłoche”, bo wszyscy poeci za dużo gadają, a muzycy za dużo grają.
WIEK ZEPSUTY
Satyra posiada formę monologu, przyjmującego tu kształt moralistycznego wykładu. Autor kreśli w niej powszechne przejawy zepsucia, szerzące się w wyniku istniejącej przewagi przedstawicieli stanów przedstawiających bogactwa i wpływy, akcentując z goryczą - jako konsekwencję tego stanu rzeczy - powszechny upadek obyczajów i wszechwładną dominację pieniądza. Ustrój nastraja bardzo pesymistycznie, negując istnienie takich bezinteresownych wartości jak przyjaźń, miłość czy uczciwość. Snujący swe pełne goryczy refleksje autor argumentuje swe sądy w sposób ogólnikowy, nie przybliża naszkicowanych zaledwie kilkoma rysami postaci, egzemplikujących reprezentatywne - jego zdaniem - aktualne wady współczesnego społeczeństwa i negatywne zjawiska. Według satyryka, zjawiskiem dominującym w społeczeństwie jest żądza zysku z pogwałceniem wszelkich zasad moralnych i zobowiązań oraz bez jakichkolwiek względów na wartości wyższe. Jej wynikiem jest powszechna obłuda, udawanie różnych ról, brak szczerości - panowanie pozorów. Miejsce pozytywnych postaw zajęły ich powierzchowne oznaki. Autor - kaznodzieja z oburzeniem podkreśla zwłaszcza zdemoralizowanie ludzi możnych, których zbrodnicze uczynki są bezkarne. Zwraca przy tym uwagę nie tylko na postępującą od góry (czyli od szlachty) demoralizację. Lecz również na poważne mankamenty systemu prawnego i społecznego: sądy, karzące biednych i nie posiadających wpływów, oraz niesprawiedliwy podział dóbr - dostęp do nich mają tylko ludzie nie zasługujący na to, podczas gdy pracowici pozostają w nędzy. Satyra Wiek zepsuty posiada więc wyraźne ostrze antymagnackie
z jednoczesną zdecydowaną obroną pracujących i uciśnionych stanów. Wyraża krytyczną ocenę panującego zła moralnego i społecznego oraz podkreśla konsekwencje polityczne tego stanu rzeczy. Konstatacja na temat postępującej degeneracji obyczajów znajduje oparcie we wzmiankowanej już koncepcji o kolejnych, coraz gorszych wiekach ludzkości - od „złotego” po „żelazny”: „Przekuli w stal wiek złoty piekielni kowale”. Pojawia się tu też ważny dla Oświecenia wątek pokojowy, szczególnie znaczący u nas w czasach pierwszego rozbioru: refleksja antyheroistyczna - krytyka bezkarnych władców - zdobywców, mniemanych bohaterów, z aluzją do Aleksandra Wielkiego, określanego mianem „pogromcy swiata”.
- MOTTO: „O tempora, o mores!”
- Tekst rozpoczyna zwrot do czytelnika, by ten śmiał się pozornie, a wewnątrz nie czuł ani kropli wesela, by bał się własnej żony i przyjaciela, by przed nikim nie zdradzał tego, co ma w sercu, by czekał aż do śmierci na sąd, a nie sam dochodził swojej szkody, bo teraz w ogóle nie ma szczerości na świecie: każdy ma cukier w ustach, a w sercu jad. Fraszką jest Bóg, król, ojczyzna, byle by były pieniądze. Jak ktoś mówi prawdę, uważają go za natręta, szczerego - za głupca, niewinnego - za prostaka. Hańbą jest żyć między złymi i być dobrym. Wszyscy sami sobie ustalają zasady i prawa, nawet wilk znajdzie prawo, dla którego może bezkarnie pożreć owcę (nawiązanie do Ezopa - Fedrusa). Nędza czyni winnym, a kto ma potęgę jest aniołem, nawet jeśli kłamie, zabija, łamie przysięgi. Później nawiązanie do Aleksandra Wielkiego, przytoczone wcześniej. Potem autor narzeka, że u bogatych wszystkie występki są uważane za cnotę, mówi o złotych jabłkach, które rosną zbyt wysoko na drzewach - oznaczają one dobra, z których mogą korzystać tylko możni panowie, a które są niedostępne dla stanów pracujących (odwołanie do złotych jabłek w ogrodach Hesperyd, a także do obrazu u Klonowica w Worku Judaszowym, a także Reja w Zwierciadle). Potem nawiązanie ko koncepcji złotego wieku, również omówione wcześniej. Następnie autor znowu marudzi, że jak ludzie chcą czegoś od innej osoby to nie poproszą normalnie ale wkradają się w łaski tej osoby, a gdy im się nie uda, to stają się wrogami tej osoby. Każdy myśli tylko o swoim interesie, ma przyjaciół tylko jeśli odpowiednio im zapłaci, dobrą żonę też można zyskać gdy jest się odpowiednio bogatym, brat kocha brata jeśli może na nim zyskać, sługa jest dobry i obrotny dlatego, ze może okraść swego pana. Każdy jest przychylny bogatemu, jednak gdy ten straci majątek, traci też przyjaciół. Na koniec autor mówi, że na ziemi nie ma szczerości, że ludzie łudzą się nawzajem pozorami a przyjaźń oparta na oświadczeniach, a nie na wzajemnej pomocy jest licha.