Tomasz Czapliński: Na rynku start-upów mamy do czynienia z bańką
fot: youtube
- Wiele osób zakładających nowe firmy traktuje to jako sposób na życie, ale nie przykłada wystarczającej uwagi do kwestii biznesowej - uważa Tomasz Czapliński ze SpeedUp Group. - Jednocześnie duża ilość pieniędzy dostępna na rynku sprawia, że wyceny start-upów są zawyżone i można już wręcz mówić o bańce na tym rynku.
Jan Bolanowski, Biztok.pl: Zacznijmy od podstawowego pytania, co to jest start-up?
Tomasz Czapliński, prezes zarządu SpeedUp BRIdge Alfa: Kiedyś wyznacznikiem, czy coś jest start-upem, czy nie, była technologia. Obecnie firmy zupełnie nietechnologiczne też nazywają się start-upami i mają do tego prawo. Pojęcie start-up straciło znaczenie, definicja się rozmyła. Dziś start-up to jest raczej moda, styl życia, pomysł na pozyskiwanie kontaktów a czasem nawet usprawiedliwienie porażki. "Założyłem firmę, upadła, no ale przecież start-upy upadają". Mam nadzieję, że ludzie się z tego ockną i start-up znowu będzie oznaczał organizację osób poszukujących trwałego, skalowalnego modelu biznesowego, który będzie przede wszystkim dochodowy.
Czym grozi obecne podejście start-upowców do swoich firm?
Ludzie zapominają, że start-up to tak naprawdę zawoalowany sposób prowadzenia biznesu. Kiedyś albo się zakładało firmę, albo szło do pracy. Dziś prowadzimy biznes, idziemy do pracy albo zakładamy start-up. A start-up nie powinien być tylko pomysłem na życie, ale przede wszystkim sposobem zarabiania pieniędzy. Nie róbmy start-upów, róbmy biznes.
Nie da się jednak ukryć, że niektórym na takiej przygodzie życia udało się zbić fortunę.
To są zdecydowane wyjątki - unicorns, czyli jednorożce, takie jak Facebook, Uber, Snapchat, Twitter. Trzeba też pamiętać, że te podmioty pokonały na swojej drodze nawet dziesiątki tysięcy konkurentów. To nie jest tak, że ktoś wpadł na pomysł i nagle wystrzelił Facebook. Przed nim działało kilkadziesiąt serwisów społecznościowych, naśladowców były setki, łącznie z polskim Gronem i Naszą Klasą. Dlaczego one nie są teraz serwisem światowym? Ano dlatego, że ktoś zrobił to lepiej. I lepiej policzył biznes.
Jednak wiele start-upów jest w stanie funkcjonować na rynku bardzo długo bez generowania dochodów. Po prostu zdobywają kolejne finansowanie.
Dziś jest faktycznie dużo pieniądza na rynku. Bałbym się radykalnego stwierdzenia, że jest go za dużo, ale każdy kto ma dobry pomysł na biznes na pewno znajdzie na niego środki. Jednak moim zdaniem rynek już niedługo przyjdzie i powie "sprawdzam".
To co się dzieje na rynku start-upów sprawia, że pieniądze są przepalane. Moim zdaniem mamy do czynienia ze start-upową bańką. Jeśli wyceny wynoszą 60 razy zysk, to coś jest nie tak. Licząc czysto ekonomicznie i przykładając do tego teorie kosztu pieniądza w czasie, czy nawet proste szacunki wychodzi, że wyceny powinny być trzykrotnie niższe niż to, czego start-upowcy oczekują i co uzyskują.
Ale dlaczego? Przecież fundusze i inwestorzy powinni dbać o swoje pieniądze.
Fundusze oczywiście liczą na to, że jeden trafiony start-up zwróci im nakłady na inne, mniej udane inwestycje. My jako fundusz staramy się jednak maksymalnie ograniczyć ryzyko. Są trzy typy ryzyka: ludzkie, biznesowe i technologiczne. Najczęściej występuje ryzyko biznesowe, ponieważ nie wiadomo do końca, jaki jest rynek, czy klient kupi produkt, czy cena jest odpowiednia. Staramy się oczywiście przeanalizować, czy start-up, który do nas przychodzi, faktycznie działa na rynku wzrostowym lub bardzo dużym. Patrzymy, jak produkty zaspokajające podobne potrzeby wycenia konkurencja. Jeżeli nam się "rozjeżdżają" wskaźniki, to podejmujemy negatywne decyzje w sprawie finansowania.
A jakie błędy najczęściej popełniają start-upowcy?
Najczęściej jest to brak wizji produktu. To, z czym do nas przychodzą, to jest pewien zaczątek produktu. Nie wiedzą komu i jak go sprzedawać i jak powinna wyglądać oferta. Nie ma odpowiedzi na podstawowe pytania związane ze sprzedażą i produktem. Druga rzecz, która u nas szwankuje, to jest brak liczenia zwrotu z inwestycji w nakłady marketingowe. Chodzi o popularny wskaźnik ROI, który mówi o tym, ilu klientów nam przyjdzie, jeśli zainwestujemy 10 tys. zł w adwordsy. To wszystko da się policzyć, ale mało który start-upowiec to dobrze robi.
Czy to znaczy, że w polskiej szkole jest za mało matematyki albo przedsiębiorczości?
Nie chciałbym krytykować systemu edukacji w Polsce ani szkolnictwa wyższego, więc pozostawię to pytanie bez odpowiedzi.
Rozmowę przeprowadzono na konferencji Krajowej Izby Biegłych Rewidentów "Start-up z przyszłością", która odbyła się 19 maja w Warszawie.