STANISŁAW DYGAT
Życiorys: Urodził się w 1914 r. Współpracował z pismami: "Kuźnica", "Twórczość", "Przegląd Kulturalny". Zadebiutował w 1946 r. powieścią Jezioro Bodeńskie, w której można odnaleźć autobiograficzną inspirację (w 1939 r. Dygat z uwagi na francuskie obywatelstwo został internowany do obozu dla cudzoziemców nad Jeziorem Bodeńskim). Zmarł w 1978 r. Jego żoną była Kalina Jędrusik.
Pozostałe powieści:
1948 - Pożegnania (tematem są przemiany ustrojowe w powojennej Polsce),
1958 - Podróż,
1965 - Disneyland,
1973 - Dworzec w Monachium.
Opowiadania i felietony:
1949 - Pola elizejskie,
1957 - Słotne wieczory,
1959 - Rozmyślania przy goleniu,
1973 - W cieniu Brooklynu.
Jezioro Bodeńskie (1946):
Nie znamy imienia głównego bohatera, a zarazem narratora powieści. Jest to młody warszawiak z inteligenckiej rodziny, którego prapradziadkiem był żołnierz armii napoleońskiej. Przed wojną pielęgnował w sobie ambicje intelektualne i literackie, studiował na uniwersytecie, trochę pozował na początkującego pisarza, chadzał do kawiarni i na dancingi, „chodził” z ładną panną - Ludką Natolską i wysłuchiwał od swoich stroskanych rodziców uwag o swojej niepewnej i mało konkretnej przyszłości. Prowadził także pamiętnik, coś w rodzaju „dziennika intymnego”, świadczący nie tylko o bystrej i ironicznej umiejętności obserwowania innych ludzi, ale także o umiejętności autoanalizy. Jego podejście do życia dość trafnie charakteryzuje w momencie zerwania Ludka: „Jak zblazowany krytyk podpatrujesz złą grę i marną reżyserię, a sam wstydzisz się i boisz być czymś więcej niż aktorem”. Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu kraju przez niemieckich okupantów,
z racji swego francuskiego obywatelstwa zostaje internowany w obozie w Konstancy na południu Niemiec, nad Jeziorem Bodeńskim, które stanowi granicę niemiecko-szwajcarską. Zakwaterowani, jak pozostali, w dawnym budynku szkolnym, spędza większość dnia w sali wśród internowanych przedstawicieli różnych krajów pozostających w stanie wojny
z Niemcami, głównie Francuzów i Anglików. Po trosze z nudów nawiązuje znajomość
z dwudziestojednoletnią Francuzką Suzanne, odgrywając wobec niej z całą świadomością „idiotyczną postawę polskiego patrioty na wygnaniu” i afektowanego przewodnika po polskiej literaturze. Czyta Francuzce wiersze Mickiewicza i nawet nie zdaje sobie sprawy,
w którym momencie sytuacja zapanowuje nad nim, kiedy traci dystans wobec tej zamierzonej komedii i daje się opanować wzruszeniu. Znajomość przemienia się w jawny flirt, przychodzi moment pocałunków i wyznań miłości. Równocześnie jednak bohatera zaczyna intrygować dziewiętnastoletnia Janka Birmin, córka obywatela angielskiego i Polki, która z niecodzienną u młodej dziewczyny przenikliwością rozpoznaje jego skłonność do teatralizacji życia. Teatralizacja ta nie podlega zresztą pełnej kontroli - parokrotnie bohater przekracza granicę odgrywanej w obozie roli „Polaka-patrioty” i angażuje się serio w ten (odczuwany przez niego samego jako stereotypowy) sposób zachowania. Z potrzeby teatralizacji zaczyna także manifestacyjnie flirtować z francuską tancerką Renée, co doprowadza do znacznego ochłodzenia stosunków z Suzanne, która zresztą wkrótce opuszcza obóz internowanych. Narrator podejmuje próbę ucieczki z obozu, na pewnym jej etapie rezygnuje jednak i wraca. Następnego dnia dowiaduje się, że ucieczka jest w gruncie rzeczy niemożliwa (dostać się do Szwajcarii można tylko przez jezioro), co przyjmuje z dziwnym uczuciem ulgi. Nieobecność Suzanne zbliża go do Janki Birmin, z którą nawet prowadzi poważne rozmowy o miłości, równocześnie zżymając się na własny kabotynizm. Znakomitą okazją do takiego właśnie, teatralizującego potraktowania rzeczy poważnych staje się ”odczyt o Polsce” (pod patetycznym tytułem Ja i mój naród), który na prośbę współlokatorów z pokoju ma wygłosić do towarzyszy niedoli w obozie. Odczyt ten staje się znakomicie wyreżyserowaną prowokacją, zawierającą świadomie nieskładnie wyrażoną myśl o niemożności pojęciowego określenia stosunku do własnej ojczyzny, objawiającego się zazwyczaj na płaszczyźnie niekontrolowanych emocji. Ten obozowy „skandal” spowodowany kabotyńskim zachowaniem zbliża go do Janki, trafnie rozpoznającej rzeczywiste intencje prelegenta. Ale Janka wkrótce wyjeżdża z obozu i bohater zostaje sam, usiłując bezskutecznie odzyskać samoświadomość: „Gdy osiągałem moment, że byłem bliski schwytania samego siebie, wszystko urywało się nagle i rozpływało w nicość... Bo tymczasem wybuchła wojna
i dostałem się do niewoli”. Jest to ostatnie zdanie powieści i brzmi identycznie jak zdanie pierwsze. Wskazuje to na pewną „ciągłość”; w momencie zakończenia tak naprawdę powieść mogłaby się zacząć od początku.