Gabriela Zapolska


Gabriela Zapolska

Zapolska Gabriela, właściwie Maria Gabriela Śnieżko-Błocka, z Korwin-Piotrowskich, 2° voto Janowska, pseudonimy: Józef Maskoff, Walery Tomicki (1857-1921), dramatopisarka, prozaik, publicystka. 1882, po zerwaniu z rodziną i mężem, została aktorką, występując w Krakowie, Lwowie, Poznaniu i w galicyjskich zespołach wędrownych. 1889 wyjechała do Paryża, gdzie grywała drobne role w teatrzykach bulwarowych, od 1892 w Théâtre Libre A. Antoine'a, od 1895 także w modernistycznym Théâtre de l'Oeuvre. Po powrocie do kraju występowała m.in. w teatrach Krakowa i Lwowa. Od 1904 we Lwowie, zorganizowała wraz z drugim mężem, malarzem S. Janowskim, zespół teatralny, z którym objeżdżała Galicję.
Związana z
naturalizmem, ukazywała bez osłonek drastyczne strony obyczajowości, głównie drobnomieszczańskiej, narażając się na ataki kół konserwatywnych i katolickich.
Opublikowała m.in.: zbiory opowiadań -
Akwarele (1885), Z dziejów boleści (1890), cykl Menażeria ludzka (1893). Powieści społeczno-obyczajowe, np.: Kaśka Kariatyda (Przegląd Tygodniowy 1885-1886, wydanie książkowe 1888), Zaszumi las (1899), głośna Sezonowa miłość (tom 1-3, 1905) i jej kontynuacja Córka Tuśki (1907).
Do najwybitniejszych utworów scenicznych Zapolskiej należą komedie obyczajowe atakujące mieszczańską moralność:
Żabusia (1897), Moralność pani Dulskiej (1906), Ich czworo (1907), Skiz (1908), Panna Maliczewska (1910).
Wg utworów Zapolskiej zrealizowano m.in. filmy:
Carewicz M. Fuchsa (1918), Tamten W. Lenczewskiego (1921), O czym się nie mówi E. Puchalskiego (1924) i M. Krawicza (1939), Policmajster Tagiejew J. Gardana (1929), Moralność pani Dulskiej B. Niewolina (1930, pierwszy polski film z nagraniem dźwięku na płytach gramofonowych). W Czechosłowacji Moralność pani Dulskiej zrealizował J. Krejčik (1958).
Wydania zbiorowe:
Dzieła (tom 1-26, 1922-1927), Dzieła wybrane (tom 1-16, 1957-1958), Publicystyka (tom 1-3, 1958-1963), Dramaty (tom 1-2, 1960-1961), Listy (tom 1-2, 1970).

Do najważniejszych dzieł Zapolskiej zaliczamy:

Menażeria ludzka

MENAŻERIA LUDZKA (12  różnorodnych nowel, będących zwierciadłem ludzkiej zdrady, obłudy, wyuzdania, naiwności i niesprawiedliwości społecznej). Menażeria-pomieszczenie lub miejsce, w którym zgrupowane są głównie egzotyczne zwierzęta, udostępniane dla zwiedzających lub biorące udział w pokazach cyrkowych. Także część przedstawienia cyrkowego. "Menażeria ludzka", tom opowiadań Gabrieli Zapolskiej, pierwodruk w „Przeglądzie Tygodniowym" w latach 1889-92., wydany osobno w Warszawie w 1893. Zawiera utwory: "Żabusia", "Koteczek", "Kozioł ofiarny", "Kundel", "Oślica", "Kukułka", "Lewek", "Małpa", "Szakale", "Papuzia", "Bydlę", "Gołąbki". Oparty na typologii chętnie stosowanej przez naturalistów cykl 12 portretów „ludzi-zwierząt", celnie demaskuje moralność mieszczańską i należy do najlepszych artystycznie utwo­rów Zapolskiej (zwarta konstrukcja, wyrazista charakterysty­ka postaci i sytuacji, doskonała technika point). Tom został przemilczany przez krytykę, wyjąwszy aprobującą ocenę „Przeglądu Tygodniowego". Przekład na język czeski - całości w 1901 roku, nadto przekład poszczególnych opowiadań na różne języki: rosyjski, angielski, perski (Bydlę).

    I. Żabusia

Rozpoczyna się opisem Zofii, zwanej „Żabusią” (`blondi', promiennie uśmiechnięta, zmysłowa, woniejąca i do tego pobożna-co dzień prawie biegała do kościoła…). Miała męża, zwanego pieszczotliwie „Rakiem” i córeczkę zwaną nie mniej nadobnie-„Nabuchodonozorem”. Była bożyszczem całego domu, kochana przez wszystkich (tyranizowała męża i wyrywała zabawki 2-letniej córeczce),uosobieniem kobiecości, wzorem wszelkich możliwych cnót i doskonałości. Jednakże, ten chodzący kobiecy ideał nie był do końca idealny Żabusia miała bowiem kochanka...

    II. Koteczek

Historia  pewnego małżeństwa. On- nazywany przez żonę „koteczkiem”- blond cudo, świeży i pachnący; ona biedna żonusia, służyła mu niczym pies przy nodze, ślepo zakochana i naiwna. Rezygnowała dla niego z jedzenia, gdyż on ciągle nalegał, żeby oszczędzali (sam przechowywał w ukryciu ok. 50 rubli…). Co dzień wychodził z domu, zostawiając kobitkę samą. Nie poświęcał jej czasu, a swoje małżeńskie obowiązki ograniczał do drobnych prezentów (kupił jej razu pewnego skórzaną broszeczkę...bo miał „przecież anielskie serce”). Wychodzić z nim na spacery po mieście nie śmiała, bo „zawsze jej coś do stroju brakowało”. Wypatrując pewnego wieczoru powrotu swego „koteczka”, Józia spostrzegła w przejeżdżającej pod oknami karecie mężczyznę podobnego do jej męża. Była jednak do tego stopnia naiwna, że poprzestała tylko na domysłach („by mąż ją zdradzał-nie przeszło jej nawet przez głowę, jej koteczek, skądże znowu?”). Prawda była inna. Mąż mknął w karecie z piękną Leną przy boku…a Józia? - „czeka nań i zimą, i latem skurczona przy szybie, pełna niewytłumaczonej chęci ujrzenia go powracającego”.

    III. Kozioł ofiarny

Pan Wentzel- tytułowy „kozioł ofiarny”- jest nauczycielem w zamożnej rodzinie. Jego podopiecznymi są dwaj `cudowni' chłopcy: Marian i Juliusiek. Szydzą oni z  pana W. na wszystkie możliwe sposoby, a on nie ma na ich zachowanie żadnego wpływu. Np. śmiali się z jego białych skarpetek zafarbowanych czarnym atramentem (żeby nie przeświecały zanadto wśród czarnej skóry butów), gdy opowiadał im historię biblijnego Samsona, bagatelizowali jego słowa i nie pozwalali mu dokończyć tematu. Pod gradem dziecięcych słów, nauczyciel zawsze „siedział przybity, bezsilny- z głową na piersi zwieszoną”. Aliści w przekonaniu matki Marianka i Juliusza, pani Szymczyńskiej, dzieci jej były tylko troszkę rozpieszczone, bo przecież to „są dzieci wyjątkowe, należy więc z nimi postępować w wyjątkowy sposób”. A pan W. tylko przytakiwał, „Tak! tak! wyjątkowe dzieci!” I żeby tych przykrości nie było zbyt mało, siostra `wyjątkowych'  podrywała biednego `koziołka', mając przy tym spory ubaw. Tylko ubodzy, prości rodzice, nieświadomi przykrości syna, pisali w liście: „I ftobie jednym czała nasza nadzieja...”. A on męczyć się będzie nadal, aby z jego zarobionego grosza biedni rodzice mogli żyć.

    IV. Kundel

Dyńdzio, nazywany przez domowników „kundlem”, „był postrachem matki i sióstr...”. Miał 20 lat, skończył dwie klasy, korzystał z nocnych hulanek, był smakoszem piwa i...”czepiał się spódnic kobiecych, pełen przewrotnej żądzy, z której sobie doskonałą sprawę zdawał”. Matka jego każdą przez syna „wysłuchaną mszę, każdą spowiedź, otrzymane rozgrzeszenie, odprawioną pokutę, każdą bytność na kazaniu- opłacała pewną umówioną kwotą pieniędzy”. Ale, jak się potem okazało, Dyńdzio wyzyskiwał tym sposobem swoją matkę, a otrzymywaną przez nią kasę wykorzystywał do coraz większego pogrążania się w rozpuście… Kundel był kochliwy, jednak szukał swego ideału. Gardził kobietami dobrze ubranymi i wychowanymi. Lubił te rozczochrane, „naturalne”, takie w małoruskich haftowanych koszulach I taka właśnie była jego największa miłość- Resia, dla której podczas nieobecności rodziców w domu, powynosił z mieszkania wszystkie meble i kosztowności, aby urządzić i udekorować mieszkanie ukochanej( która narzekała, że nic nie ma a pragnęła zrobić karierę i poczuć się jak księżna). W trzy tyg. później powrócili rodzice, którzy w celu odzyskania sprzętów musieli z synem „parlamentować”. Skończyło się na tym, że Dyńdzio mebli nie oddał, lecz zakomunikował bliskim, iż się z Resią ożeni.

   V. Oślica

Historia sieroty Honorki (zwanej od maleńkiego „oślicą”), która wdawszy się niegdyś w związek z niejakim subiektem Teodorem, została przez niego wykorzystana i porzucona. Po miłosnej przygodzie pozostało jednak (jak to w życiu bywa) dziecko… Młodą matką i maleństwem zajęła się kuma Kazimierzowa, która  zaczęła namawiać Honorkę, aby ta upomniała się o swoje prawa. Okazją ku temu miał być ślub Teodora ze Stanisławą, a ona miała tam pójść z dzieckiem i wywołać „gruby skandal”. I w rzeczy samej wybrała się z Kazimierzową do kościoła, ale na widok pana młodego wchodzącego w orszaku weselnym wszystkie jej żale i złości opadły, a pojawił się strach i Honorka stchórzyła (rozczarowując przy tym wiernych obecnych w kościele, którzy z lubością oczekiwali afery…)

    VI. Kukułka

Seweryn, 35- letni `lowelas', którego jedynym zajęciem było cudzołożenie z mężatkami (które, nota bene, zmieniał jak rękawiczki). Żenić się i ustatkować? Nie dla Sewercia taka „instytucja”, bo i „po co? na co?” Wolał za to godzinami przyglądać się w lustrze „rysunkowi łydek, które pod miękką tkaniną flaneli wyraźnie się zaznaczały”, pomacać się po udach, poruszyć torsem, wypróbowując „solidności bioder”. Klasyczny męski narcyz Wśród licznie `podbitych' mężatek na szczególną uwagę zasługuje Anna- z „dziwnym spojrzeniem bladych błękitnych oczu i twarzyczką  Madonny”. Romans ich trwał parę miesięcy, „wprędce znudziła go brakiem elegancji i cienkiej bielizny, a zraziła zbytkiem uczucia, w którym dopatrywał się przesady”. Zakochana w nim po uszy, została `grzecznie zwrócona' mężowi, gdy okazała się brzemienną. Po 7 latach spotykają się ponownie (gdy przechadzała się z ich córeczką przez Ogród Saski), znowu dochodzi do schadzki (jak się pod koniec opowiadania dowiadujemy- to spotkanie również będzie owocne: syn). Między czasie pojawia się wątek z poszukiwaniem nowego lokum dla `pana kochliwego' (takiego, co by to ustronne było i nie rzucało się w oczy, gdy przyjdą panie `z wizytą'). Ale znaleźć nie było rzeczą łatwą (pomagał mu w tym lokaj Paul). Wreszcie po długich poszukiwaniach Seweryn trafia do mieszkania, po którym oprowadza go mały chłopiec, egoista, gdyż na oczach pana S. przegania z wściekłością młodszego brata bujającego się na jego koniu, potem wyrywa siostrze książkę.  Sewercio zwiedza mieszkanko, chłopiec pokazuje mu wszystkie pokoje, gdy nagle w drzwiach jednego z nich pojawia się…Anna. „Teraz stali przed sobą, oboje bladzi- mając pomiędzy swymi ciałami całą przeszłość pieszczot, zmysłowych porywów i chwilę rozstania gorzką i gwałtowną, z początkiem brzemienności kobiety”. Ona wygania go natychmiast („Precz!”), ale przed wyjściem Seweryn rzuca spojrzenie na syna: „I był to on! On sam w zmniejszonym formacie, on- egoista, on- samolub, on- brutalny samiec, tyranizujący wszystko! Kukułcze pisklę zagarnęło gniazdo dla siebie, rozpierając się w nim z zuchwałością bękarta…”

   VII. Lewek

„Ireneusz należy do tych wybrańców, którzy mają szczęście do kobiet! Już w czwartej klasie miał taką reputację, gdy za brązowymi spódniczkami pensjonarek gonił, spocony, czerwony, kroplami potu na krótkiej, niekształtnej szyi okryty”. Stylizował się na `lwa salonowego', wydymał namiętnie dolną wargę, powlekał się zapachem chypru, i był w swoim mniemaniu „demoniczny i szczęśliwy dla kobiet” (lecz kobiety w większości mijały go szybko, nie zwracając na niego uwagi). Iruś, gdy aplikował u jednego z adwokatów, zwrócił swą uwagę na adwokatową (która „posiadała tylko jedną namiętność, to jest…rurki czekoladowe napełnione kremem”) . Kobieta ta nie cieszyła się dobrą opinią. Koledzy- aplikanci przestrzegali Ireneusza, że to „taka, co przez całą kancelarię męża przeszła”…Ale lewek „rozzuchwalał się coraz więcej”. „Tu i ówdzie jakaś pokojówka rozuzdana, sklepikarka lub dystrybutorka [handlarka tytoniem], spragniona miłosnych wrażeń- zsuwała mu się w objęcia”. Był i majętna wdowa, i Franusia z drugiego piętra „cuchnąca mydlinami” („z bardzo przyzwoitej rodziny”). Oj szalał on ci, szalał Irek był jednak bardzo honorowy względem kobiet, i gdy koledzy wypytywali go o nazwiska swoich kochanek (np. „Strzelecka czy Jacksohn?”) uśmiechał się dwuznacznie, oczami demonicznie błyskając: „Proszę, zaprzestańcie tych domysłów. Gdyby nawet tak było…honor milczeć mi nakazuje”. Z czasem wzrosła w nim zaciekłość udawania kochanka każdej, wybitniejszej i bardziej znanej kobiety (chciał imponować wśród kolegów). Poczynał snuć coraz bardziej wyfantazjowane historie miłosne, zmyślając, że np. sypia z aktorkami („ileż legend opromieniło demoniczną postać lewka!”), że Wiedenki są `w tych sprawach'  najlepsze. Historia Irusia kończy się na tym, że opowiadając jedną z zmyślonych miłosnych opowiastek (że niby poznał kochankę, która tragicznie skończyła umierając w Nicei), koledzy proszą go o pokazanie chociaż jej zdjęcia. No więc skombinował zdjęcie u pierwszego lepszego fotografa i pokazał, a kumple w brecht, bo była to fotografia Wikci z Grand Hotel w Łodzi, znanej im dobrze, gdyż prowadziła w Warszawie rozwiązłe życie.

   VIII. Małpa

Olka i Wicek byli półsierotami. Mieszkali z ojcem na przedmieściu. Ona zwana była przez wszystkich „małpą” (z rudym warkoczem i w kaftaniku w kratkę). Będąc jeszcze podlotkiem uciekła (ojciec odcierpiał to ciężko do samego zgonu) i stała się uliczną prostytutką. Tęskniła jednak za domem. Pewnego razu wybrała się w rodzinne okolice. Ojca już jednak nie zastała. Spotkała tylko brata, który nie ucieszył się zbytnio jej widokiem (wiedział bowiem jakie życie prowadziła siostra). Poza tym Wicek starał się wtedy o rękę Kazi, córki Jana Burby, stolarza u którego pracował i wstydził się siostry- ladacznicy. Po ślubie spotkali się znowu (Olka kręciła się często niedaleko miejsca, gdzie pracował; zawsze ukryta za belkami). Chciała dać bratu zarobione pieniądze, ale nie wziął, bo mówił, że na razie nie trzeba. Ale Olka zachowała je dla niego w nadziei, że kiedyś je przyjmie. I nadszedł taki moment. Zbliżały się chrzciny jego córki i brakowało gotówki (bo jak się okazało „trzysta papierków posagu Wickowej były bajką i tylko przynętą na lep dla złapania męża”). Wtedy znowu spotkał się Wicek z Olką i przyjął te pieniądze. Był wtedy bardzo wzruszony i nawet ośmielił się zaprosić siostrę na przyjęcie, ale wymówiła się brakiem kiecki. Przyszła jednak pod okno mieszkania i zapłakana, nędzna przyglądała się sytej i radosnej zabawie. Wypatrzyła ją Kazia, która siedziała z dzieckiem i zawołała męża, aby przegonił „jakąś małpę, co się pod oknami słania!”. Wicek przechylił się do okna i wzruszonym głosem rzucił: „Odejdź…siostro!”

   IX. Szakale

Akcja rozgrywa się w kamienicy, której właścicielką jest „tłusta, żółta, cała rozlana w swej włóczkowej halce” Żydówka. W mieszkaniu pod nr 17 powiesiła się młoda kobieta („Widać ją przez okno. Ma nogi o deskę oparte (…), a ręce dyndają po bokach”). Żydówka idzie do tego mieszkania z kelnerem Marcińskim i dokonuje `przeglądu' zwłok samobójczyni. Wcześniej rozpacza kelnerowi z powodu długów pozostawionych przez ową kobietę i zaczyna przeszukiwać jej kuferek w celu znalezienia jakichś pieniędzy. Odnajduje tam jednak tylko mnóstwo ubrań teatralnych (zmarła była prawdopodobnie statystką w teatrze), jakiś krawat (zapewne pozostałość po bolesnym dramacie miłosnym). Przyglądając się powieszonej kobiecie zauważa śliczne buciki na jej stopach. Odsyłając Marcińskiego po duże nożyce do przecięcia sznura, zdejmuje obuwie i chowa w serwetę. Potem kelner powraca, odcina wiszącą  kobietę i obydwoje wychodzą.

   X. Papuzia

„Poznał ją w Łodzi, w sali Selina, gdy złym akcentem francuskim śpiewała jakąś piosnkę”. Historia miłości Minuśki, zwanej „Papuzią” i `jego'- bezimiennego, smutnego, wiecznie nienasyconego w pogoni za kobietami. O nim wiemy niewiele. Zapolska dokonuje naturalistycznego opisu ich ciał, zwracając szczególną uwagę na zmysłowość i zwierzęcą niemal instynktowność. Romans tych dwojga jest bardzo trywialny, banalny: „Minuśka nie zajęła go więcej od innych”. Jednakże to jemu wyjawiła swoją największą tajemnicę- miała kiedyś córeczkę Marysię. Dziecko to jednak zmarło bardzo wcześnie na nieuleczalną chorobę, a ze wspomnień po niej pozostało matce częste zawoływanie dziecka, aby matka pogwizdała jej trochę. Minuśka i jej kochanek zamieszkali razem, „w cmentarnej atmosferze”, a „wszystko naokoło nich było martwe, trupie, wystygłe”. Tylko mężczyzna wciąż „leniwym głosem sentymentalnie powtarzał: „Zagwizdaj, Papuziu!...”

   XI. Bydlę

Tytułowe `bydlę' to Janek, lokaj w sędziowskim dworze w Horodyszczu, mąż Warki, kolekcjoner „Tygodnika Ilustrowanego” i…niepohamowany miłośnik mocnych trunków Potrafił nie pić całe miesiące, ale gdy tylko gość się zjawił „wnet do karczmy pędził i za siwuchę chwytał”. I właśnie nadarzyła się taka okazja, bo do państwa przyjechało hrabiostwo z Hati. Gdy tylko poczuł w sobie kolejną `chrapkę na kielicha', „wyskoczył przez okno, wpadł w grządkę nasturcji, zaklął i jak zając poprzez trawniki pomykać zaczął”. Lecz państwo sędziowie mieli po dziurki w nosie jego pijackich skandali i wreszcie zwolniono Janka. Mieszkający przez 30 lat w ciemnych ścianach kredensu pachnącego razowym chlebem i wonią „stygnących na półmiskach tłuszczów”, z żalem w sercu opuszczał to miejsce i próbował wrócić do żony ( „Chata, w której mieszkała jego żona, nie była mu domem, chodził tam w gościnę w chwilach wolnych, nie pamiętając i nie wiedząc nawet, jakie imiona miały jego dzieci”), jednak „machinalnie do stawu się skierował”, wypłynął, „łódka zachybotała, Janek w ścianę czółna kopnął...Nie dokończył, bo czółno gwałtownie się przechyliło, a on z dziką radością w wodę skoczył, waląc się głową naprzód, tak jak zwyczajnie na swój tapczan w kredensie się walił”.  I już nie wypłynął…

   XII. Gołąbki

„Gołębnikiem nazywał się kąt pod piecem (…) W kącie tym gromadziły się zwykle panienki i panny (…) Były to trzy Minuśki, dwie Lole, jedna Gilda, jedna Lili, jedna Nini, dwie czy trzy Niusie”. „Gołębnik” zaś znajdował się w domu księżnej ukraińskiej, która, jak to w arystokracji bywa, organizowała wytworne „fixy”, na które przybywała cała okoliczna śmietanka towarzyska. Wróćmy jednak do „gołąbków” Na wstępie mamy dokładny opis ich wdzięków, „niewinności”, strojnych sukien; informacje na temat znajomości francuszczyzny (z przerażającym i dziwnie aroganckim akcentem). Panienki oczekiwały z niecierpliwością na pojawienie się trójki bardzo specyficznych gości- barona Mak von Maken [czyli po naszemu `Maka nad Makami':P], jego żony i towarzyszącego im kochanka pani Makenowej, Heldinga. Romans ten trwa już od 15 lat, akceptowany przez towarzystwo salonowe i pod pełną świadomością pana Makena. „Gołąbki” uknuły spisek, jakoby poderwać zacnego Heldinga na oczach jego zazdrosnej kochanki. Uwiodły go zatem i uprowadziły do swego „gołębnika”. I czego on tam nie przeżywał!! („Helding, na wpół pijany tym zapachem blondynek, brunetek naokoło niego zebranych, cały zgorączkowany widokiem biustu Nini, błękitnych oczu Lili i dołków naokoło ust księżniczki, odmładzał się w tej atmosferze młodości i nie zwiędniętego ciała, jaką nagle poczuł dokoła siebie”). Efekt tak `oszałamiającej kuracji' był natychmiastowy, bowiem „w kilka godzin później Helding w ciszy swego błękitnego pokoju stał przed lustrem i z uśmiechem zadowolenia spoglądał na swą twarz rozjaśnioną. Tak…bez wątpienia, nie jest jeszcze starym i byłoby szaleństwem z jego strony nie korzystać z tych warunków, które pozwalają mu spędzać od czasu do czasu tak miłe chwile”. A „gołąbki”?- „Doskonałe w swym okrucieństwie, spokojne w tej zbrodni, jaką wyrządziły, rozrywając silne jak śmierć uczucie, zasypiają jedna po drugiej, gołąbki białe, niewinne, łagodne w mdławych światełkach…”

3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Omówienie lektur, Moralność pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej, “Moralność pani Dulskiej Gabr
!index(5), ˙Moralno˙˙ pani Dulskiej˙ Gabrieli Zapolskiej
Moralność pani Dulskiej (2) , Moralność pani Dulskiej - Gabriela Zapolska
Moralność pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej, Matura, Język Polski, Prace i Motywy maturalne
moralno 9C E6+pani+dulskiej+ +gabrieli+zapolskiej QRUZVJ3MNFPYVO7QRAKLT3FE7E6ZI5ELHWNND7A
Charakterystyka Pani Dulskiej z dramatu Gabrieli Zapolskiej
Moralność pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej jako dramat naturalistyczny
Moralność pani Dulskiej - Gabrieli Zapolskiej, matura, matura ustna
utwory, ZM0, „Moralność pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej
Moralnosc pani Dulskiej , ˙Moralno˙˙ pani Dulskiej˙ Gabrieli Zapolskiej
Opracowania różnych tematów, Moralność pani Dulskiej - Gabrieli Zapolskiej, “Moralność pani Du
moralność pani dulskiej3, Krytyka moralnoci drobnomieszczańskiej w "Moralnoci pani Dulskiej&quo
MlodaPolska 14, Moralność pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej
35 Gabriela Zapolska Janka Cz 2
Gabriela Zapolska Ich czworo
Gabriela Zapolska Skiz
GABRIELA ZAPOLSKA Moralnośc bez str
Gabriela Zapolska, Kaska Kariatyda

więcej podobnych podstron