Dziś będzie dłuuugi wpis. Nigdy nie pisałam poradników, więc liczę na wyrozumiałość :) Jakiś czas temu zaczęliśmy z Sahibem redukować nasz dobytek, między innymi dość liczny, wspólny księgozbiór. Punktem wyjścia było około 1100 woluminów. Nie będę tu pisać o kryteriach, którymi się kierowałam przy selekcji - to bardzo indywidualna sprawa. Będzie za to o sposobach pozbywania się książek, które - obarczone sporym ładunkiem emocjonalnym - są mimo wszystko inną kategorią niż ubrania czy garnki.
1. Oddać do biblioteki publicznej
Niestety nie każda biblioteka chce książki przyjmować. Czasem po prostu brakuje regałów, żeby trzymać wszystkie dary. W naszej małej lokalnej bibliotece książki przynoszone przez czytelników i nie włączone do księgozbioru są wystawione w pudłach i można za symboliczną złotówkę coś sobie wybrać (zdarzają się bardzo ciekawe pozycje!). Od czasu do czasu bibliotekarki robią selekcję i oddają część na makulaturę.
2. Oddać do biblioteki szkolnej
Jeśli sami już wyrośliśmy ze szkolnego mundurka, to na pewno mamy jakiegoś znajomego, który pracuje w szkole. Książki typu popularnonaukowego, lektury, słowniki, podręczniki, zbiory zadań, atlasy - mogą wzbogacić właśnie szkolną bibliotekę.
3. Oddać do biblioteki branżowej
Książki tematyczne, zwłaszcza związane z dziedziną, którą się zajmujemy, mogą znaleźć dobre miejsce w bibliotece zakładu naukowego czy instytutu, ale też klubu górskiego, szachowego, drużyny harcerskiej. Sporo książek/opracowań/czasopism Sahib zaniósł do biblioteki w pracy - zostały przyjęte z radością, a on nadal może z nich korzystać.
4. Oddać znajomym
To też niezła metoda, można wprowadzić zasadę 1 książka = 1 symboliczna złotówka. Zrobiłam podobnie jak z ubraniami - zdjęcia książek wrzuciłam na Picasę i rozesłałam linka znajomym. Jest z tym trochę więcej zachodu niż z oddaniem do biblioteki, czasem paczuszka czeka jakiś czas, aż się z kimś spotkam, ale jest to też świetny pretekst do odnowienia kontaktów towarzyskich.
5. Oddać przez darmowe serwisy
Na przykład takie jak niepotrzebujący, graty z chaty, itp. Nie stosowałam, więc sama jestem ciekawa, czy ta idea się sprawdza.
6. Sprzedać - serwisy aukcyjne i fora tematyczne
To metoda dość czasochłonna, ale całkiem niezła w przypadku cenniejszych książek. Można zarobić parę groszy... albo trochę więcej. Warto sprawdzić w serwisie aukcyjnym, czy dana książka się pojawia, za ile, czy ma wzięcie. Jeśli to parę złotych, to nie warto zawracać sobie głowy (nie ma gwarancji, że się sprzeda, a za aukcję i tak trzeba zapłacić). Ale jeśli jesteśmy w posiadaniu jakiegoś białego kruka, z którego nie korzystamy, to gra jest warta świeczki. Serwisy aukcyjne nie są jedynym miejscem, gdzie możemy próbować sprzedawać książki. Sprzedaliśmy kilkanaście poszukiwanych tytułów na forum tematycznym.
7. Puścić w obieg - bookcrossing
Słyszeliście o tej akcji? To bardzo fajna idea. Ze strony pobiera się specjalną naklejkę, a książkę nią opatrzoną "porzuca" w widocznym miejscu, na przykład na przystanku. Książki są w ciągłym ruchu, używane i zostawiane dla kolejnych czytelników, a dzięki numerkom można śledzić ich historię.
8. Prezent okolicznościowy - książkowy łańcuszek
Jest to "prywatna" odmiana bookcrossingu. Polega na tym, że starannie wybraną książkę daje się znajomemu z dedykacją i koniecznie adnotacją, że jest to książka typu "podaj dalej". On po przeczytaniu pisze kolejną dedykację, przekazując kolejnej osobie. Może być przy tym niemało śmiechu, zwłaszcza jeśli wybierzemy jakiś naprawdę kiczowaty romans, poradnik erotyczny, wesołą książkę kucharską, jakiś dziwny album. Mile widziane są autorskie rysunki i złote myśli na marginesach. Nie powinna to być raczej żadna książka banalna, poczytna i na czasie :) Dostałam kiedyś czytadło "Trzydziestka na karku", a sama zapoczątkowałam inną wymianę książeczką rysunkową o dwóch króliczkach. Ciekawe, dokąd dotarła?
9. Wywieźć na działkę
O ile takową mamy. Pasują tu różne klasyczne, wakacyjne lektury. Pan Samochodzik, Marek Piegus, Ania z Zielonego Wzgórza, Tomek w Krainie Kangurów, hrabia Monte Christo, panna Marple i Chłopiec w Złotych Spodniach - są w sam raz do pobujania się w hamaku albo posiedzenia przy piecu. U nas zawsze znajdują amatorów! :)
10. Makulatura
Drastyczne, ale czasem po prostu nie idzie inaczej...
Znacie jeszcze jakieś inne sposoby?
Co to takiego - fastpacking?
Fastpacking to filozofia, która może być przydatna nie tylko dla biegaczy ultra albo rajdowych zawodników pokonujących wielkie dystanse z małymi plecaczkami i absolutnym minimum sprzętu. Fastpacking to nic innego jak minimalizm w pakowaniu i sztuka znalezienia kompromisu pomiędzy komfortem, który chcemy sobie zapewnić, a wagą noszonego plecaka. Skrajnością jest podejście survivalowe, przetrwanie w terenie z przysłowiowym nożem i zapałkami. Ten tekst nie będzie jednak o tym, ale o próbie znalezienia własnego złotego środka.
Nie ma jednej gotowej recepty, jak się spakować, bo wszystko zależy od tego dokąd jedziemy, w jakiej porze roku, w jakiej formule, na jak długo, samotnie czy w grupie, jakich środków transportu używamy. Umiejętność spakowania tego, co niezbędne najbardziej przyda się piechurom i rowerzystom.
Są też sytuacje, które fastpackingowi nie służą: zimny klimat, dzikie miejsca, oddalenie od cywilizacji, samotne podróżowanie, podejmowanie specjalistycznych aktywności wymagających dodatkowego sprzętu (profesjonalna fotografia, wspinaczka, łowiectwo, obserwacje przyrodnicze itd.). Znajomość terenu, rozmowy z osobami, które już tam były, czytanie relacji - pomagają spakować się lepiej, czyli oszczędniej.