TEMPLARIUSZE- TAJEMNI STRAŻNICYTOŻSAMOŚCI CHRYSTUSA
Związki Madonn z pogańską tradycją nie wyjaśniają jeszcze, dlaczego ich figurki są czarne, choć zdaniem chrześcijańskich apologetów wszelkie tego typu relacje muszą być "ciemne", przynajmniej
w symbolicznym sensie. Faktem jest jednak, że Diana czy Kybele, czczone przez długi okres
przedchrześcijańskie boginie, miały "czarną skórę". Podobnie przedstawiano czasem Izis, której kult istniał w obszarze Morza Śródziemnego jeszcze w czasach chrześcijańskich. Była ona siostrą Neftydy, boginią o wielu obliczach, znającą między innymi tajniki magii i uzdrawiania, związaną blisko z morzem i Księżycem. Jej małżonek Ozyrys, który jako bóg świata zmarłych i śmierci miał także czarną skórę został haniebnie zdradzony i uśmiercony przez złego boga Seta, ale lzis wskrzesiła go w magiczny sposób, aby móc począć syna, Horusa.
Pierwsi chrześcijanie wykorzystywali w odniesieniu do Najświętszej Panny Maryi wiele elementów kultu Izis. Nadawali jej, na przykład, przydomki pogańskiej bogini, takie jak Gwiazda Morza (Stella Maris) czy Królowa Niebios. Postać Izis, podobnie jak teraz Maryi Dziewicy, przedstawiano zwykle na sierpie księżyca, z
gwiazdami we włosach lub wokół głowy. Najbardziej uderzające jest jednak podobieństwo między pogańskim i chrześcijańskim wizerunkiem matki i dziecka. Chrześcijanie sądzą, że motyw Madonny z Dzieciątkiem należy wyłącznie do tradycji ich religii, w istocie jednak był on już obecny w kulcie bogini Izis .
lzis czczono także jako świętą dziewicę. Mimo że była równocześnie matką Horusa, nie stanowiło to problemu
dla milionów jej wyznawców.
O ile bowiem współcześni chrześcijanie muszą traktować poczęcie Jezusa w łonie Matki-Dziewicy jako kanon wiary i historyczne wydarzenie, czciciele Izis i inni poganie nie mieli takiego intelektualnego dylematu.
Nie było dla nich istotne, czy Zeus, Wenus lub Ma'at chodzili kiedykolwiek po ziemi. Liczyło się to, co uosabiali. Każde bóstwo rządziło jakąś sferą życia ludzkiego. Na przykład egipska bogini Ma'at wymierzała sprawiedliwość, zarówno w świecie materialnym, jak i w zaświatach, gdzie ważono na szali dusze zmarłych.
Bogowie byli żywymi archetypami, a nie postaciami historycznymi. Czciciele Izis nie tracili czas poszukiwanie płótna, w które mogło być owinięte ciało Ozyrysa, ani nie starali się znaleźć drzazg ze skrzyni, do której go włożono. Ich religia nie była wcale prymitywna i ograniczona. Opierała się na dogłębnej znajomości ludzkiej psychiki.
Izis czczono jako dziewicę- i matkę, ale nie jako dziewicę- matkę.
Wyznawcy bogini uznaliby ideę poczęcia dziecka w łonie dziewicy za absurdalną. Bogowie mogą czynić cuda,
ale nie żądają od swoich czcicieli wiary w coś takiego. W przypadku większości bogiń podkreślano trzy
aspekty ich kobiecości, odpowiadające cyklom życia prawdziwej kobiety. Były najpierw dziewicami, potem matkami, a następnie matronami. Stosowano też symbolikę nowiu, pełni i zaćmienia Księżyca.
Każda bogini, także Izis, doświadczała tego, co inne kobiety, nie wyłączając zmysłowej miłości, dlatego mogły
one zwracać się do niej ze wszystkimi kłopotami, podczas gdy czystość Maryi Dziewicy stanowi nieprzeniknioną barierę dla niewiast, które chciałyby zwierzyć się jej ze swoich seksualnych problemów.
Izis, symbolizującą pełny cykl życia kobiety, przedstawiano jako czarnoskórą boginię. Jej kult był o wiele bardziej rozpowszechniony niż można by sądzić. Świątynię Izis znaleziono, na przykład, w Paryżu. Istnieją powody, by przypuszczać, że nie był to odosobniony przypadek. Izis -piękna dziewczyna, do której wszystkie kobiety mogły modlić się w każdej sprawie -znajdowała wyznawczynie w różnych kulturach. Patriarchalny Kościół próbował pierwotnie wyplenić kult pogańskiej bogini, ale miała ona w dalszym ciągu wielu czcicieli, stanowiąc zagrożenie dla Ojców Kościoła. Pozwolono więc na składanie hołdu Marii Dziewicy, będącej swego rodzaju uproszczoną wersją Izis, całkowicie nie obeznanej z biologicznymi, emocjonalnymi i duchowymi problemami kobiet,
stworzonej przez mizoginów dla mizoginów. Było jednak mało prawdopodobne, by aseksualna Maryja zastąpiła Izis, nie napotykając oporu ze strony jej wyznawców. Jak pełna dobroci, ale pozbawiona wyrazu matka Jezusa mogła zająć miejsce wszechstronnej Izis, będącej nie tylko dziewicą, matką i matroną, lecz także kobietą dokonującą seksualnej inicjacji i kierującą losami mężczyzn? Czy kult Marii Magdaleny, podobnie jak
pogardzanej przez Kościół Czarnej Madonny, nie kryje w sobie o wiele starszej i pełniejszej idei kobiecości?
Wiadomo już, że postacie Czarnej Madonny wiążą się z miejscami pogańskiego kultu, ale jest jeszcze inna,
mniej znana prawidłowość. Tym tajemniczym, czczonym od wieków figurom towarzyszy obecność Marii Magdaleny. Na przykład, słynny czarny posążek świętej Sary Egipcjanki znajduje się w Saintes-Maries-de-la-Mer, czyli w miejscu, gdzie Magdalena zeszła podobno na brzeg po podróży z Palestyny. W Marsylii są aż trzy
Czarne Madonny: jedna w krypcie bazyliki Świętego Wiktora, tuż obok podziemnej kaplicy poświęconej Marii Magdalenie, druga w ,jej" kościele w Aix-en-Provence (w pobliżu miejsca, gdzie rzekomo została pochowana)
i trzecia w tym samym mieście w kościele St Saveur.
Istnieje niezaprzeczalny związek między kultem Marii Magdaleny i Czarnej Madonny. Ban Begg zauważa, że w
co najmniej pięćdziesięciu miejscach poświęconych Magdalenie są również kaplice ku czci Czarnej Dziewicy. Mapa Francji z zaznaczonymi ośrodkami kultu Czarnej Madonny wskazuje, że największe ich skupiska
występują na obszarze Lyon-Vichy-Clermont-Ferrand, a zwłaszcza w paśmie wzgórz zwanych Monts de la Madeleine. Znajdziemy je także w Prowansji i we wschodnich Pirenejach, które to rejony są ściśle związane z legendą o Magdalenie. Obie postacie coś więc łączy, choć trudno określić co.
(...)
W Langwedocji przetrwało wiele śladów pogańskich wierzeń i można je napotkać w najbardziej zaskakujących miejscach. Na przykład rzeźba Zielonego Człowieka - boga wegetacji, czczonego w większości rolniczych regionów Europy - znajdują się w licznych chrześcijańskich kościołach, chociażby w katedrze w Norwich,
ale nie jest on zwykle przedstawiany jako potomek bogini ze Starego Testamentu, Jak piszą A, T. Mann i
Jane Lyle:
Lilith trafiła do kościoła: w katedrze St-Bertrand-de-Comminges w Pirenejach znajduje się rzeźba
przedstawiająca uskrzydloną kobietę z nogami ptaka, która wydaje na świat dionizyjską postać,
Zielonego Człowieka.
(...)
W Alchemii istniało wiele stopni wtajemniczenia. Najniższy, czyli pierwszy, dotyczył eksperymentów z
metalami, a kolejne, coraz do osiągnięcia, prowadziły do dokonania Wielkiego Dzieła. Zadaniem kariery
alchemika było zdobycie umiejętności zamieniania szlachetnego metalu w złoto. Znawcy wiedzy tajemnej
uważają, że na tym etapie doznawał on również duchowego oświecenia regeneracji poprzez związany z seksem
magiczny rytuał. Wydaje się, że Wielkie Dzieło stanowiło akt najwyższego wtajemniczenia.
Być może wspomniany obrzęd miał zapewniać długowieczność. Nicolas Flamel, domniemany wielki mistrz Konwentu Syjonu, uczestniczył w rytuale Wielkiego Dzieła w towarzystwie swojej żony Perenelle 17 stycznia
1382 r., żył ponoć potem przez długie lata.
W alchemii symbolem osiągnięcia doskonałości jest hermafrodyta: złączeni w jedną postać bóg Hermes i bogini Afrodyta. Zjawisko hermafrodytyzmu fascynowało tak bardzo Leonarda, że rysunki na ten temat -często pornograficzne -zapełniały wiele stron jego szkicownika. Ostatnie badania najsłynniejszego portretu świata - uśmiechającej się tajemniczo Mony Lizy - dowiodły w przekonujący sposób, że przedstawia on samego artystę. Doktor Digby Quested ze szpitala Maudsleya w Londynie i Lilian Schwartz z laboratorium Bella w Stanach Zjednoczonych wykorzystując najnowsze techniki komputerowe, porównali niezależnie od siebie twarz malarza z twarzą na portrecie i stwierdzili, że są identyczne. Być może Leonardo zażartował sobie tylko z potomnych,
ale jest również prawdopodobne, że jako alchemik chciał zakodować w ten sposób informację, że również
dokonał obrzędu Wielkiego Dzieła.
Zdaniem niektórych badaczy mogło to prowadzić do tak głębokiej fizycznej transformacji, że alchemik zmieniał nawet płeć. Może Mona Liza jest tego świadectwem. Ale hermafrodytyzm symbolizuje również orgazm, gdy uczestniczący w obrzędzie mężczyzna i kobieta doznają zjednoczenia, jakby zanurzając się w mistyczną otchłań
wszechświata.
(...)
ROSSLYN
Przed powstaniem Wielkiej Loży wolnomularze szerzyli w istocie tę samą wiedzę na temat geometrii sakralnej, alchemii i hermetyzmu co templariusze. Na przykład wczesnych masonów interesowała bardzo alchemia. W traktacie z połowy XV w. nazwano ich alchemikami, a jednym z pierwszych wolnomularzy był Elias Ashmole (wtajemniczony w 1646 r.), założyciel noszącego jego imię muzeum w Oxfordzie, alchemik, hermetyk i różokrzyżowiec. (Nikt przed nim nie pisał też pozytywnie o templariuszach od czasu likwidacji zakonu ).
Perłą w koronie masonerii jest znajdująca się parę kilometrów od Edynburga dziwna i ciekawa budowla
-kaplica z Rosslyn.
Z zewnątrz wygląda na kompletnie zrujnowaną, ale jej wnętrze zachowało się w zdumiewająco dobrym stanie.
Nic dziwnego, gdyż jest to główny ośrodek dzisiejszych masonów i wielu organizacji templariuszy.
Budowla ta, którą wzniósł w latach 1450-1480 sir William St Clair, dziedzic Rosslyn, miała być pierwotnie
kaplicą ku czci Matki Boskiej w dużo większym kościele, wzorowanym na świątyni Salomona, tak się jednak złożyło, że stała samotnie przez wiele stuleci. St Clarowie(nazywani później Sinclairami) mieli być od XV w. dziedzicznymi protektorami masonerii w Szkocji. Z pewnością nie przypadkowo pełnili wczesnej tę samą
funkcję w stosunku do templariuszy.
Zakon od początku swego istnienia miał powiązania z Sinclairami i Rosslyn. Jego założyciel, wielki mistrz Hugon de Payens, poślubił Katarzynę St Clair. Wywodzący się od Normanów St Clairowie/ Sinclairowie są jednym z najbardziej intrygujących i niezwykłych rodów w historii. Zasłynęli w Szkocji i Francji już od XI w.
(Co ciekawe, ich rodowe nazwisko pochodzi od imienia szkockiego męczennika, świętego Klarusa, który został ścięty). Hugon i Katarzyna, odwiedziwszy posiadłości St Clairów w pobliżu Rosslyn, założyli tam pierwszą w Szkocji komandorię Templariuszy, która stała się później ich główną kwaterą.
(...)
Po oficjalnej likwidacji zakonu Szkocja stała się bez wątpienia jednym z głównych obszarów działalności templariuszy - może dlatego, że władający tymi ziemiami Robert Bruce też został ekskomunikowany, chwilowo więc nie sięgała tam władza papieża. Baigent i Leigh przekonująco dowodzą, że zaginiona flota templariuszy przybiła do wybrzeży Szkocji. Jednym z najważniejszych wydarzeń w historii Wysp Brytyjskich
była niewątpliwie bitwa pod Bannockbum, którą stoczono 24 czerwca (święto Jana Chrzciciela) 1314 r. Robert Bruce pokonał wówczas Anglików. Fakty świadczą jednak o tym, że otrzymał on znaczącą pomoc ze strony templariuszy, którzy rozstrzygnęli losy batalii w jedenastej godzinie walki. Tak przynajmniej twierdzą ich dzisiejsi potomkowie, obchodząc w kaplicy w Rosslyn rocznicę bitwy pod Bannockbum, podczas której „templariusze wyszli z ukrycia". Jednym z rycerzy walczących wtedy u boku Roberta Bruce'a był William St Clair, zmarły w 1330 r. i pochowany w Rosslyn w charakterystycznym dla templariuszy grobowcu.
W ornamentyce kaplicy w Rosslyn dostrzec można pewne zadziwiające elementy. Całe jej wnętrze pokrywają symboliczne płaskorzeźby, a sam budynek zaprojektowano zgodnie z kanonami geometrii sakralnej. Ma on niewątpliwie masoński charakter. Znajduje się tam słynna "kolumna ucznia:, stanowiąca wyraźne nawiązanie do masońskiego mitu o Hiramie Abiffie , a widoczna na nim postać to "syn wdowy", mający dla
wolnomularzy ogromne znaczenie. Obok kolumny widnieje napis:
Wino jest mocne, król jeszcze mocniejszy, kobiety najmocniejsze, ale PRAWDA zwycięża wszystko.
Symbolika kaplicy ma jednak nie tylko masoński charakter. Widać tam również wyraźne wpływy templariuszy.
Kaplicę zbudowano na planie zakonnego krzyża, a rzeźby przedstawiają znany z pieczęci wizerunek dwóch mężczyzn na koniu.
Także rosnący w pobliżu posadzono na planie krzyża templariuszy.
Wszystko to jest bardzo dziwne, gdyż według historyków powstała nie wcześniej niż pod koniec XVI w., a templariusze odgrywać znaczącą rolę w 1312 r. Ornamentyka kaplicy, pochodząca z lat sześćdziesiątych XV stulecia, należałaby więc do okresu, gdy masonów jeszcze nie było, a zakon już dawno nie istniał.
W Rosslyn znajdziemy jednak także wiele symboli nie wywodzących się z tradycji wolnomularzy ani
templariuszy, lecz z dziedzictwa pogan, a nawet wyznawców islamu. Na zewnątrz kaplicy jest rzeźba Hermesa- wyraźna alegoria hermetyzmu -a wnętrze budowli zdobi ponad sto wizerunków Zielonego Człowieka, celtyckiego boga wegetacji. Wallace-Murphy w oficjalnej historii Rosslyn wiąże jego postać z babilońskim bogiem Tamrnuzem, który umierał i zmartwychwstawał. Wszystkim tym bogom przypisywano podobne cechy i zwykle mieli oni na obrazach zielone twarze. Najczęściej przedstawiano w ten sposób Ozyrys małżonka Izis.
Odwiedziwszy Nivena Sinclaira, członka słynnego rodu, znale niezliczone wprost dowody na to, że Sinclairowie byli nie tylko templariuszami, lecz również poganami. Niven, pasjonujący się historią Rosslyn i swojego rodu, przekazał nam bardzo interesujące informacje na temat zaginionej wiedzy templariuszy. Twierdził, że została ona zakodowana w murach kaplicy w Rosslyn, aby mogła stać się dziedzictwem przyszłych pokoleń. Jak powiedział: "Lord William St Clair zbudował tę kaplicę w czasie, gdy książki palono lub zakazywano ich czytania. Pragnął przekazać swą wiedzę potomności". Niven opowiadał nam z zapałem, jakim geniuszem wykazał się jego przodek, sir William, tworząc ową kamienną księgę. Jak zauważył:
Katedrę Świętego Pawła można poznać dokładnie w ciągu jednej wizyty. Z naszą kaplicą jest inaczej. Byłem tam setki razy i zawsze odkrywałem coś nowego. Na tym polega urok tego miejsca".
Kaplica w Rosslyn nie jest bynajmniej typową chrześcijańską budowlą, Niven stwierdził nawet: "Podobno lord William zbudował ją dla większej chwały Boga. Jeśli to prawda, zawiera ona zadziwiająco mało chrześcijańskich symboli".
W średniowieczu Sinclairowie czynnie propagowali pogańskie obrzędy i opiekowali się Cyganami (którzy byli ponoć "ostatnimi w Europie wyznawcami pogańskich bogiń"). Co ciekawe, zdaniem wielu autorytetów w krypcie kaplicy w Rosslyn była kiedyś figurka Czarnej Madonny.
Z pewnym zaskoczeniem zaczęliśmy zdawać sobie sprawę, że templariusze nie byli wcale pobożnymi chrześcijańskimi rycerzami, za których się ich uważa. Potrafili się dobrze maskować, ale pragnęli przekazać informacje na temat swych rzeczywistych zainteresowań "tym, potrafią patrzeć". Ornamentyka kaplicy w
Rosslyn jest tego świadectwem.
Dzięki zamiłowaniu templariuszy do zdobywania wiedzy znajdujemy w kaplicy również "Rękopis z
Rosslyn-Hay", będący najstarszym znanym przykładem szkockiej prozy. Jest to tłumaczenie dzieła Rene Andegaweńskiego o rycerstwie i rządach, a na oprawie widnieją słowa: JHESUS -MARIA -JOHANNES
(Jezus -Maria -Jan). Jak stwierdza Andrew Sinclair w książce The Sword and the Grail, Miecz i Święty Graal (1992): To niezwykłe, że imię świętego Jana pojawia się obok imion Jezusa i Marii, faktem jest jednak, że był
on czczony przez gnostyków i templariuszy [...]. Na oprawie stępuje jeszcze inny ciekawy symbol: Agnus Dei,
czyli Baranek Boży [...]. W Rosslyn jest także rzeźba przedstawiająca pieczęć templariuszy z wizerunkiem
baranka. Zarówno lord William, jak i Rene Andegaweński należeli do Zakonu Złotego Runa, którego członkowie stawiali sobie za cel przywrócenie wyznawanych przez dawnych templariuszy ideałów rycerskości i braterstwa.
Nie ma wątpliwości, że templariusze przetrwali w Szkocji i działali tam jawnie, nie tylko w Rosslyn, ale i w
kilku innych miejscach. W 1329 r. zawisło jednak nad nimi niebezpieczeństwo, gdy papież odwołał nałożoną na
Roberta Bruce' a ekskomunikę i zaczął ponownie im zagrażać. W pewnym momencie istniała nawet realna możliwość, że do Szkocji wyruszy krucjata. Co prawda do tego nie doszło, ale tamtejsi templariusze uznali za wskazane - tak jak wielu ich europejskich współbraci - utajnić swoją działalność. Podobno w ten właśnie
powstała masoneria.