Czego pragną mężczyźni
Rozdział I: Ups!
Kolejny dzień wreszcie się skończył. Harry ciężko opadł na kanapę w pokoju wspólnym Gryffindoru, ciesząc się w duchu, że wszystkie prace domowe miał już odrobione. Był dopiero poniedziałek, a on już czuł się wyczerpany. Legendy krążące o siódmym roku nie były przesadzone: naprawdę był najcięższy ze wszystkich.
- Hej, Harry! - zawołał Ron. - Nie chciałbyś trochę ze mną poćwiczyć? To zaklęcie odwzorowujące myśli nadal mi nie wychodzi, a jeśli nie uda mi się go jutro rzucić, Flitwick wlepi mi dodatkową pracę!
Ron patrzył na przyjaciela z tak błagalną miną, że Harry, mimo wyczerpania i całkowitego braku entuzjazmu, nie mógł mu odmówić.
Zaklęcie odwzorowania myśli należało do zaawansowanej, ale bardzo użytecznej magii i umożliwiało czasowe poznanie myśli innej osoby. Problem polegał na tym, że mogło być ono użyte tylko w sytuacji zagrożenia, lub kiedy nie można było rzucić innego zaklęcia, tak, aby żaden czarodziej nie mógł wykorzystać tej władzy dla własnych korzyści lub żeby kogoś prześladować. W czasie pojedynku, osoba atakowana wiedziała, co jej przeciwnik zrobi dokładnie w tej samej sekundzie co on, mogła więc uprzedzić jego działanie, unikając ataku i przypuszczając własny. Harry musiał użyć tego zaklęcia w czasie zaciekłego pojedynku z Czarnym Panem i była to jedna z technik, które w zeszłym roku pozwoliły mu ostatecznie go pokonać. Stając na wprost przyjaciela, Harry wyjął różdżkę z kieszeni i spojrzał na Rona, który wykonywał właśnie płynny i pełen gracji ruch ręką.
- Apprehendo pensare! - wykrzyknął rudzielec.
Purpurowe światło wytrysnęło z końca jego różdżki i uderzyło Harry'ego, a siła zaklęcia sprawiła, że upadł na plecy.
- O nie! - jęknął Ron. - Harry, przepraszam, to ten cholerny kot… Harry? Harry!
Ron podbiegł do swojego przyjaciela, który leżał nieruchomo na ziemi, blady jak śmierć. Jego oczy były zamknięte.
- Merlinie - jęknął z przerażeniem Ron, podnosząc bezwładne ciało Harry'ego, żeby zanieść go do skrzydła szpitalnego.
***
Och, moja głowa - zajęczał Harry.
Wiedział, że leży na wygodnym materacu w cichym pokoju, ale jego umysł był zamroczony - nie był w stanie zebrać myśli ani otworzyć oczu. Nawet jego usta były jak skamieniałe, więc mógł tylko zajęczeć. Miał wrażenie, iż jego ciało jest ciężkie jak z ołowiu i męczyła go potworna migrena.
Och, co ja zrobiłem? Wybacz mi, Harry. Obudź się, proszę cię.
Harry rozpoznał głos Rona. Wydawało mu się, że przyjaciel… płacze. Nigdy nie widział Rona płaczącego i wcale nie chciał zobaczyć. Spróbował coś powiedzieć, uspokoić przyjaciela, ale jego usta nadal pozostały zamknięte.
Jest mi naprawdę przykro, nie chcę, żebyś umarł.
Jestem tu, nie martw się, nie umrę. Daj mi tylko trochę czasu - chciał wykrzyczeć Harry, ale ani jeden dźwięk nie wydostał się z jego ust.
Och Harry!
Harry usłyszał otwierane drzwi, a później lekkie, znajome kroki. Dyrektor.
- Jak on się czuje, Poppy? - zapytał zaniepokojonym, ale opanowanym głosem.
- Jeszcze się nie obudził, panie Dyrektorze. Jestem trochę niespokojna, pan Weasley powiedział, że w trakcie wspólnego ćwiczenia rzucił na niego zaklęcie odwzorowania myśli, ale wypowiedział je błędnie i …
- Tak mi przykro, profesorze - przerwał jej zapłakany Ron. - Nie chciałem zrobić Harry'emu krzywdy. Dobrze wykonałem ruch nadgarstkiem i zacząłem wypowiadać zaklęcie, ale zanim zdołałem je skończyć, Krzywołap - kot Hermiony - wskoczył na mnie, myśląc, że chcę się z nim bawić i… i…
- To nie pańska wina, panie Weasley - odpowiedział łagodnie Dumbledore. - Myślę, że Harry wkrótce odzyska świadomość?- zwrócił się do pielęgniarki.
- Myślę, że tak Dyrektorze, ale obawiam się konsekwencji. Coś takiego nigdy wcześniej nie zdarzyło.
Ron zajęczał.
- Ależ to nie jest żaden śmiertelny czar i myślę, że jeśli pan Potter będzie cierpiał na jakieś powikłania, uzdrowiciele ze św. Munga pomogą mu bez problemu. Proszę się nie martwić, panie Weasley - powiedział Dyrektor. - Wszystkiego dowiemy się w swoim czasie. Tak jak zawsze. Biedny Harry. Taki młody i już…Harry był zaskoczony ostatnim zdaniem Dumbledore'a. Nagle usłyszał znowu Rona: Nie martwić się! Och Harry, tak bardzo chciałbym, żebyś otworzył już oczy. Przepraszam Cię.
Poczuł, że znowu zapada się w nicość. Jego ciało stawało się coraz cięższe, aż w końcu ponownie zasnął, pełen chaotycznych myśli.
***
Światło było tak jasne, że Harry podniósł rękę do oczu, aby je osłonić.
- Harry!
Spoglądając przez rozchylone palce, Harry ujrzał ciemny kształt, pochylający się nad łóżkiem i nagle utonął w oceanie brązowych włosów, pachnących zielonym jabłkiem.
- Hermiono - wydusił.
Jego głos był chropowaty, w ustach czuł suchość. Odchrząknął, a Hermiona natychmiast podała mu szklankę wody, którą przezorna pani Pomfrey postawiła na nocnym stoliku. Harry wypił łapczywie i spojrzał na przyjaciółkę, która miała łzy w oczach.
- Tak bardzo się martwiłam - powiedziała drżąco. - To Krzywołap przeszkodził Ronowi, więc to także moja wina.
- Nie, Mionka, to nie jest wina żadnego z was - stwierdził Harry, delikatnie pochylając głowę. - Zdarza się, że zaklęcie nie wyjdzie, a poza tym, jak widzisz, nic mi nie jest. Już nawet prawie przestała mnie boleć głowa.
Dziewczyna przytuliła przyjaciela i uśmiechnęła się do niego.
- Pani Pomfrey powiedziała, żeby ją zawołać, kiedy się obudzisz, więc teraz po nią pójdę. Poczekam na zewnątrz, w czasie, kiedy będzie cię badała i jeśli uzna, że możesz już wyjść, razem wrócimy do wieży. Ron tam na nas czeka - powiedziałam mu, żeby został. Nawet nie wiesz, jak bardzo czuje się winny.
Harry opuścił na chwilę wzrok. Będzie musiał sobie uciąć małą pogawędkę z Ronem.
- Powiedz Hermiono, jak długo byłem nieprzytomny?
- Dwa dni.
- Dwa dni?
- Tak. Jest środa, osiemnasta trzydzieści. Byłeś nieprzytomny przez cały ten czas.
- Wcale nie byłem nieprzytomny przez cały czas, słyszałem Rona i Dumbledore'a, którzy...
- Ach, panie Potter, nareszcie się pan obudził! - wykrzyknęła pani Pomfrey, wchodząc do pomieszczenia. - Panno Granger, powinna była mi pani powiedzieć, że nasz pacjent nie jest już nieprzytomny!
- Właśnie miałam po panią iść. Poczekam na zewnątrz.
Pielęgniarka kiwnęła twierdząco głową, a Hermiona puściła oczko do Harry'ego i kiwnęła głową na znak, że wróci niezależnie od werdyktu.
- Cóż, najwyraźniej wszystko jest w porządku, panie Potter - poinformowała go pani Pomfrey. - Może się pan ubrać i wrócić do Gryffindoru. Powiadomię profesora Dumbledore'a. Jeśli odczuje pan cokolwiek niezwykłego, proszę natychmiast do mnie przyjść.
- Oczywiście - odparł Harry, poprawiając szatę.
Po chwili dołączył do Hermiony, która cierpliwie czekała przy wejściu do skrzydła szpitalnego i uśmiechnęli się do siebie.
Hermiona była spokojna. Jeśli despotyczna pani Pomfrey pozwoliła jego przyjacielowi wyjść, to znaczy, że wszystko jest w porządku. Zaczęła właśnie opowiadać Harry'emu o lekcjach, które ominęły go w ciągu dwóch dni, kiedy za zakrętem korytarza wpadli na Draco Malfoya i jego dwóch goryli, Vincenta Crabbe'a i Gregory'ego Goyle'a. Blondyn uśmiechnął się ironicznie.
Proszę, proszę, Bliznowaty i szlama!
- Proszę, proszę, Bliznowaty i Szlama! - wykrzyknął Draco, patrząc z niesmakiem na dwójkę Gryfonów.
Harry przyglądał się Ślizgonowi okrągłymi oczami. Co go napadło, żeby powtarzać dwa razy to samo, jakby nie słyszeli?
- Malfoy, jak zwykle bredzisz. Nie jesteśmy głusi.
Draco uniósł brwi, a Hermiona popatrzyła na przyjaciela ze zdziwieniem.
Co on gada? Dobra, nie próbujmy nawet zrozumieć, nie jest tego wart. To w końcu tylko Gryfon.
- To ty, Malfoy, jesteś nic nie wart! - odpowiedział wściekle Harry. - Chodź Hermiono, nie ma po co z nimi gadać, zresztą i tak nic nie zrozumieją. - z tymi słowami brunet wziął dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą, wymijając trzech Ślizgonów.
Hmpf - usłyszał Crabbe'a.
… - zawtórował mu Goyle.
Skąd wiedział, że pomyślałem, że są nic nie warci? - zdziwił się Malfoy. - Och, pewnie mówię to tak często, że wie - roześmiał się szyderczo.
- Harry? Czemu powiedziałeś to Malfoy'owi? - zapytała Hermiona, niemal biegnąc, żeby dotrzymać kroku przyjacielowi. Harry był tak wściekły, że nawet nie zauważył, jak szybko idzie.
- Słyszałaś, co on wygadywał?
- Co wygadywał…? - powtórzyła dziewczyna.
- Tak!
- Ale... Ale Harry, on powiedział tylko: „Proszę, proszę, Bliznowaty i szlama”, nic więcej.
Gryfon zatrzymał się i spojrzał przyjaciółkę.
- Słyszałaś równie dobrze jak ja, że powiedział, że jesteśmy niewarci tego, żeby spróbować nas zrozumieć? - zapytał, trochę zakłopotany, a trochę zaniepokojony.
- Nie - odpowiedziała cicho, równie zaniepokojona Hermiona.
Popatrzyli na siebie w ciszy, myśląc o tym samym.
- To niemożliwe - wyszeptał Harry.
- O - o... - powiedziała Hermiona.
- Myślisz, że…? - zaczął brunet.
- Czy jesteś w stanie przeczytać moje myśli, Harry?
Chłopak skoncentrował się i przez kilka sekund w ciszy wpatrywał się w brązowe oczy Hermiony, po czym odetchnął i pokręcił głową.
- Wiedziałeś, o czym myśleli Crabbe i Goyle?
- Nie - odparł Harry. - Usłyszałem tylko jak Crabbe chrząkał.
- Harry, on nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Tylko Malfoy mówił.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - wyszeptał Gryfon.
- Nie jestem pewna - odpowiedziała mu przyjaciółka.
- Hermiono, a jeśli...
- Proszę, proszę... - w korytarzu rozległ się zimny i ostry głos. - Potter? W końcu się obudziłeś, czy może chodziło tylko o wykręt, żeby opuścić dwa dni szkoły i nie dostać żadnego szlabanu?
Profesor Severus Snape, Mistrz Eliksirów w Hogwarcie, ubrany jak zwykle w czerń, przypatrywał się dwójce uczniów z mrocznym błyskiem w oku i złym uśmiechem na twarzy.
- Nie, profesorze, nie zrobiłem tego, żeby stracić dwa dni zajęć - odparł sucho Harry. - Właśnie się obudziłem i…
Mój Boże, co za usta!
Harry zamarł, kompletnie ogłuszony, zauważając, że profesor cały czas spogląda mu na usta, a jego źrenice są lekko rozszerzone, chociaż w korytarzu panował półmrok.
- Bardzo sprytnie, Potter - warknął Snape. - Akurat w dniu, kiedy robiłem próbny egzamin do owutemów.
- Może pan zapytać panią Pomfrey i profesora Dumbledore'a jeśli mi pan nie wierzy…
I ta opalona skóra. Wygląda na tak delikatną.
- Nie, Potter. Dyrektor już ze mną rozmawiał, ale to nie zmienia faktu, że i tak będziesz musiał napisać próbny egzamin z eliksirów.
- Dobrze, profesorze.
Czy byłbyś równie zgodny, gdybym w tej chwili zerwał z ciebie szatę i zaczął pieścić twoje ciało, takie gorące, takie kuszące…?
Harry z trudem przełknął ślinę i spróbował się nie zarumienić.
- Dobrze. Wracaj do swojego pokoju wspólnego, Potter. O dacie twojego egzaminu poinformuję cię jutro, po zajęciach.
Odejdź szybko, zanim naprawdę ją z ciebie zerwę.
Harry skinął głową i odetchnął głęboko, sztywniejąc nieco, kiedy profesor wymijał go, podejmując swoją drogę.
I te pośladki. Mmmmmmm...
Zszokowany, odwrócił się gwałtownie, napotykając płonący wzrok Snape'a, który natychmiast spojrzał w inną stronę. Policzki profesora lekko poróżowiały i pośpiesznie zwiększył dystans między sobą a Gryfonem, który zdołał uchwycić jeszcze kilka cichych słów.
Mam nadzieję, że nie zauważył jak mu się przyglądam… że go pożądam… Mmmm, te usta…
- Harry? No i co? Słyszałeś go?
Harry odwrócił się w stronę przyjaciółki, a wyraz jego twarzy mówił sam za siebie.
- Och, biedny Harry - wyszeptała Hermiona, przytulając go. - Nie wiem, co Snape może myśleć i nawet nie chcę wiedzieć.
Ja też nie chce - pomyślał Harry, ale było już za późno.
Rozdział II: Introspekcja.
O Merlinie, to straszne… - pomyślał przerażony rudzielec. - Słyszysz, co myślę? Słyszysz? Słyszysz mnie teraz?
- Tak, Ron - odparł Harry ze zmęczeniem.
Właśnie razem z Hermioną wyjaśnili Ronowi, co się stało, więc przyjaciel przyglądał mu się teraz wstrząśnięty i zaniepokojony.
- To wszystko przeze mnie! Och, przepraszam cię, Harry - zajęczał.
- Już ci powiedziałem, żebyś przestał się obwiniać. - Harry odwrócił się do Hermiony i dodał - I ty też.
Hermiona kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła.
O matko, jaka ona jest cudowna!Harry odwrócił się gwałtownie w stronę Rona, który spłonął rumieńcem. Brunet z ledwością powstrzymał wybuch śmiechu, słysząc myśl przyjaciela.
O nie, Harry, nie śmiej się ze mnie. Nic na to nie poradzę. Dobrze wiesz, że ona mi się podoba.
Harry kiwnął głową i wymienił z przyjacielem porozumiewawcze spojrzenie. Hermiona przyglądała się tej cichej scenie i właśnie miała zadać jakieś pytanie, kiedy portret Grubej Damy uchylił się, wpuszczając Deana Thomasa i Seamusa Finnegana.
- Hej! - wykrzyknął Dean - Wiecie, właśnie słyszeliśmy Crabbe'a flirtującego z Pansy Parkinson!
Aaaahhhhh... - pomyślał z obrzydzeniem Ron.
Fuj! - pomyślał Dean.
Obrzydliwe. - pomyślał Seamus.
- No, zgadzam się z wami - powiedział Harry, nieprzyzwyczajony jeszcze do nowej umiejętności.
Seamus i Dean popatrzyli na niego z zaskoczeniem.
Skąd on wiedział...?
Jak…
- Tak, ja też tak myślę. - powiedziała żywo Hermiona - Wystarczy na was popatrzeć i można czytać jak z otwartej książki… Świadomość, że Crabbe się przystawia do Parkinson, fuuuu…
Dzięki Hermiono. - pomyślał Harry.
Ron popatrzył na Harry'ego i powiedział w myślach: jesteś jej winien dozgonną wdzięczność. Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Był żałosny, - podjął Dean - a Malfoya zatkało.
A mnie zatkało na widok tego jego tyłeczka w ciasny dżinsach. Szkoda, że to Ślizgon.
Harry o mało się nie udusił. Nie mógł w to uwierzyć. Seamus fantazjował o Malfoyu! Był gejem... albo bi! Swego czasu wiele by dał za taką informację. Sam często śnił (niezbyt niewinnie) o przystojnym Irlandczyku i chętnie zgodziłby się na jakąś przygodę, ale zawsze myślał, że Seamus był zainteresowany tylko i wyłącznie dziewczętami. Najwyraźniej się pomylił.
Ron i Hermiona wiedzieli, że ich najlepszy przyjaciel jest gejem, podobnie jak kilka innych osób, którym zwierzył się Harry - Lupin, Dumbledore i kilkoro Weasley'ów - i wszyscy przyjęli to dobrze. Jedynie Ginny była przybita, ale znalazła więcej niż tylko pocieszenie w ramionach Neville'a Longbottoma.
- A Pansy? - zapytała Hermiona.
- Zlekceważyła go, jak zwykle - odparł Seamus. - Naśmiewała się z niego ze swoimi koleżankami. Cóż, zważywszy na okoliczności nie można mieć jej tego za złe, ale to naprawdę jest…
Jędza! - pomyśleli Seamus, Dean, Ron, Harry i... Hermiona.
- Jędza - dokończył Seamus. Wszyscy potwierdzili żywiołowym skinieniem głowy.
- Ach, Harry! - wykrzyknął nagle Dean. - Spotkaliśmy Dumbledore'a. Prosił nas, żeby ci przekazać, że musi z tobą porozmawiać. Myślę, że jest teraz w swoim gabinecie.
Chyba, że akurat krąży wokół McGonagall. - pomyślał Dean.
Harry spojrzał na niego z zaskoczeniem, ale chłopak miał poważną minę. Brunet nie wiedział już, co myśleć. Skierował się w stronę portretu i wyszedł.
To jest taniec kaczek, które odlatują z bagien... Dlaczego? Dlaczego mam ciągle tę piosenkę w głowie… Szybko, szybko, coś innego… - pomyślał Michael Corner.
A przecież jej po POWIEDZIAŁEM, że Amelia mnie nie interesuje, to tylko koleżanka, do cholery! Co mam zrobić, żeby ją przekonać? Ach, te kobiety! - stwierdził Puchon z szóstego roku.
Dobra, to już zrobiłem. Teraz już tylko praca domowa z wróżbiarstwa, dla tej starej nietoperzycy, ale to załatwię w pięć minut!
…otrząsają sobie piórka… Stop, STOOOOPPPP, nie chce więcej tej piosenki!!!
…Pani Norris była ze mną… Widziała go, jak przewracał meble… Dostanę cię Iryt, dostanę cię…
Ochhhh, niezła jest... a kiedy się rumieni... tylko ją schrupać...
Wygrałem 5 galeonów w tym zakładzie, więc będę mógł sobie kupić „Przewodnik Czarodzieja” na międzynarodowe rozgrywki Quidditcha…”
Muszę natychmiast iść do łazienki….
Wcale nie jest taki mały! Ma trzynaście i pół centymetra, to wcale nie jest źle, zważywszy, że mam 15 lat!
Cholera! Zgubiłem moje PlayWizards*… Gdzie one mogą być? Ostatni raz widziałem je na transmutacji z McGo… Oooo… Cholera!
…i robią kwa kwa... AAAAAHHHHH...
Harry zmierzał w stronę biura dyrektora i usiłował nie wybuchnąć śmiechem, kiedy nagle coś gwałtownie ochłodziło jego dobry nastrój.
Mmmmm, oto Najseksowniejszy Facet Roku… - pomyślał gorący, ochrypły i zmysłowy głos, będący całkowitym zaprzeczeniem zwyczajowego lodowatego szeptu.
- Potter, co ty tu robisz? - zapytał sucho Severus Snape, kiedy zobaczył swojego ucznia, usiłującego dostać się do gabinetu dyrektora.
- Profesor Dumbledore mnie wezwał do swojego gabinetu i...
Ja też chętnie bym cię wezwał do swojego…
- ... i... - przełknął z trudem Harry - nie mogę wejść, bo nie znam hasła.
Powiedz tylko: „mam na ciebie ochotę”, a pozwolę ci wejść… głęboko.
Harry lekko się zarumienił. Nagle bardzo zaschło mu w ustach.
- Marcepanowa laska - wypluł mistrz eliksirów patrząc na Harry'ego pogardliwie.
Och, jakże chętnie bym ci zrobił…
Harry o mało się nie udusił. Jak jego profesor mógł, patrząc na niego, myśleć coś takiego i przede wszystkim, jak mógł go pożądać? To był Snape!
Harry instynktownie oblizał wargi i natychmiast tego pożałował.
O Merlinie, te usta…Mmmmm, gdyby ten język mógł polizać coś innego. Mmmmm… Merlinie, gdybym mógł dotknąć tego ciała… Nie mogę iść na spotkanie z Albusem w tym stanie. Zobaczy go i zrozumie. Nie, najpierw potrzebuję szybkiego seansu prac ręcznych.
- Nie stój tu tak, Potter. Dałem ci hasło, dalej chyba jesteś w stanie poradzić sobie sam?
- Tak... tak, profesorze - wybełkotał Harry.
Severus oddalił się szybko. Harry zarumienił się jeszcze bardziej, znając „twardy” powód tego nagłego odejścia i przede wszystkim świadom dalszych czynności profesora. Powinien być zdegustowany. O tak, powinien być. Więc, dlaczego odczuwał tak intensywne gorąco w dole brzucha? Powoli przesunął ręką po włosach, a w głowie kłębiło mu się tysiąc myśli, z których większość nie należała do niego. Spróbował je odepchnąć i pośpiesznie ruszył do gabinetu Dumbledore'a.
…rączki góra dół jak chorągiewki, to takie wspaniale, takie szalone…
Rozdział III: Iskierka buntu.
Zaczerwieniony Harry oparł się plecami o zimną, kamienną ścianę w ciemnym kącie korytarza. Musiał się trochę uspokoić, zanim będzie mógł pójść na spotkanie z dyrektorem i sprawiać wrażenie, że wszystko jest jak zwykle. Zamknął oczy i spróbował nie myśleć o niczym - co nie było łatwe, biorąc pod uwagę jego nową umiejętność. Co mógł zrobić? Wiedział, że Snape go pożąda i nagle okazało się, że ta myśl wprawia go w dobry nastrój. To nie mogło tak być, to naprawdę nie było w porządku! Musi jak najszybciej wziąć się w garść. Może to wrażenie, które odczuwał vis - a - vis swojego profesora wynikało stąd, że od dawna nie miał chłopaka. Zważywszy na to, jak był znany, wolał ukrywać swój homoseksualizm wobec osób, których lojalności nie był pewien. Harry wziął ostatni, głęboki oddech, otworzył oczy i ruszył w stronę gabinetu Dumbledore'a, żeby znaleźć się ponownie przed chimerą, strzegącą wejścia.
- Marcepanowa laska - powiedział lekko zduszonym głosem.
Wkrótce znalazł się na ruchomych, okrągłych schodach, które prowadziły do gabinetu i zapukał cicho w dębową futrynę.
- Wejść - usłyszał dobrze znany głos.
Harry pchnął drzwi i wszedł.
- Harry - przywitał go Dumbledore. - Usiądź, proszę.
- Dziękuję, profesorze - odpowiedział Gryfon, po czym odwrócił się w stronę feniksa. - Witaj, Fawkes.
Mityczny, czerwono - złoty ptak wydał z siebie cichy, uspokajający zaśpiew.
Co się stało z moimi cytrynowymi dropsami? A tak, włożyłem je do szafki… Jestem pewien, że Alastor mi je podkrada, kiedy mnie nie ma.
Dumbledore otworzył szafkę, znajdującą się obok biurka.
- Dropsa, Harry? - zapytał uprzejmie.
- Nie, dziękuję profesorze - odparł Harry.
Tym lepiej - pomyślał stary człowiek. - Będzie więcej dla mnie. Po czym roześmiał się wewnętrznie.
Harry z trudem opanował wybuch śmiechu. Proszę, oto myśli największego czarodzieja świata.
- Harry - zaczął starszy czarodziej, przyglądając się chłopcu ponad swoimi okularami - połówkami. - Poprosiłem cię o spotkanie, ponieważ chciałem zapytać, czy zauważyłeś jakieś zmiany - coś, co wydaje ci się dziwne, a co mogłoby być efektami zaklęcia, które w ciebie uderzyło?
- Eee…
Harry nie wiedział, co powiedzieć. Z jednej strony, chciał opowiedzieć dyrektorowi o wszystkim, co mu się przydarzyło - to, że zna myśli innych mężczyzn. Jednak, z drugiej strony, coś nakazywało mu zachować sekret. Poczuł się zagubiony. Ufał Dumbledore'owi całkowicie i tłumaczył sobie, że ta umiejętność może mieć straszne konsekwencje. Tym bardziej, że być może inne następstwa nieudanego zaklęcia da się przewidzieć, więc lepiej powiedzieć o wszystkim natychmiast, zanim będzie za późno. Poza tym, miał skrupuły. On sam nie chciałby, żeby ktoś mógł czytać w jego myślach. Kiedy miał lekcje oklumencji, nie cierpiał, gdy cyniczny profesor wdzierał się do jego umysł i szpiegował wspomnienia, zwłaszcza te osobiste lub upokarzające. Harry czuł się rozdarty. Ta umiejętność mogła mu także pozwolić zdobyć wiedzę o tym, co naprawdę myślą inni. W ten sposób mógłby odkryć, czy ktoś z Hogwartu nie zamierza przejąć pałeczki po Voldemorcie. Czarny Pan został zwyciężony, ale niektórzy ambitni czarodzieje mogli zwrócić się ku Złu. Być może było jego obowiązkiem upewnić się, że nikt nie podejmie drogi, którą podążył niegdyś Riddle. Harry poczuł się trochę pewniej, próbując przekonać sam siebie, że utrzymanie sekretu jeszcze trochę wcale nie będzie złe i wcale nie chodzi o to, żeby nadal znać myśli Mistrza Eliksirów.
Nagle, zdał sobie sprawę, że Dumbledore przygląda mu się z uniesionymi brwiami, najwyraźniej nie mogąc się go dowołać już od kilku chwil.
- Przepraszam, panie profesorze. Ja...eee, zamyśliłem się… przeglądałem w myślach wszystko co stało się, odkąd obudziłem się w skrzydle szpitalnym i eee… nie… nie widzę nic niezwykłego - skłamał Harry, opuszczając oczy.
- Jesteś pewien? - zapytał Dumbledore z powątpiewaniem.
Policzki Harry'ego zaróżowiły się, ale siedział cicho i usłyszał, jak dyrektor myśli: „Nie, to Harry. Powiedziałby mi, gdyby coś było nie tak… Może ostatnio zbyt wiele przebywam z Alastorem.”
Harry poruszył się na krześle, czując się źle.
... Jestem pewien, że podkrada mi curkierki, miałem drugą paczkę… a teraz już jej nie ma… w każdym razie…
- Jeśli zauważysz coś niezwykłego Harry, przyjdź mnie zobaczyć, albo idź natychmiast porozmawiać o tym z Poppy, a ona mi wszystko przekaże.
- Tak, profesorze.
- Możesz już iść - Dumbledore uśmiechnął się do Harry'ego z uczuciem i zaufaniem, co Harry spróbował odwzajemnić, chociaż czuł się winny.
Podniósł się żywo i podszedł do drzwi tak szybko, jak to możliwe. Pożegnał dyrektora i znalazł się poza biurem, na ruchomych schodach. Minął chimerę i ruszając korytarzem wpadł na coś, a raczej na kogoś. Nagle poczuł, że leży na kimś, kto upadł rozciągnięty na podłodze. Zanim miał czas, żeby podnieść głowę i przeprosić, usłyszał głos, który mówił do siebie: O mój Boże, on jest na mnie! On jest na mnie!
Mając twarz w zagłębieniu szyi mężczyzny, Harry otworzył oczy, żeby odkryć las czarnych włosów, lekko tłustawych.
O mój Boże, nie! - pomyślał.
Tak pięknie pachnie... mmmmm. Och, Harrrryyyyyy.
Gryfon zrobił wielkie oczy i przestał oddychać.
Nie mogę się o niego ocierać. Nie mogę się ocierać. Nie mogę się ocierać. Otrzyj się. Otrzyj się. Otrzyj się. Nie mogę... AAAACHHHHH.
- POTTER!
Harry podskoczył i podniósł głowę. Napotkał dwoje czarnych oczu, których właściciel wysilał się, aby zachować niewzruszony wyraz twarzy.
On tu jest, dokładnie tu, niech się trochę pochyli, tylko trochę… mmmm, te usta! - myślał Severus, ze wzrokiem utkwionym w wargach młodego człowieka, który poczuł, że jego policzki przybierają kolor purpury.
- NA CO CZEKASZ POTTER? NA ZAPROSZENIE, ŻEBYŚ SIĘ PODNIÓSŁ? - wysyczał Snape.
Nie podnoś się, nie podnoś się, nie podnoś się... - mówił do siebie jednocześnie mężczyzna.
Harry po raz kolejny zmieszał się przez niezgodność myśli i słów swojego Mistrza Eliksirów. Musiał się podnieść, wiedział to, ale dziwnie nie miał na to ochoty. Buntowniczy błysk rozpalił się w jego oczach i pod wypływem impulsu, zrobił coś, czego nigdy wcześniej nie podejrzewał, że mógłby zrobić… Ale wcześniej nie znał tajemnych myśli swojego profesora.
Harry podniósł się, specjalnie ocierając się o ciało rozciągniętego pod nim mężczyzny, jak gdyby nie mógł się podnieść prosto. Nacisnął na kilka wrażliwych stref Snape'a, skręcając się lekko i mrucząc nieśmiałe „Przepraszam, profesorze” i ciesząc się, kiedy profesor cichutko zajęczał.
Severus nadludzkim wysiłkiem nie poruszył biodrami. Ten mały imbecyl nie potrafił nawet normalnie się podnieść. Czy zdawał sobie sprawę, jaką zadawał mu torturę? Ocierał się o niego, podsycając ogień, który płonął w jego żyłach. Mistrz Eliksirów czuł jak jego męskość nabrzmiewa pod wpływem pożądania i jeśli ten mały smarkacz nie wstanie wystarczająco szybko, też to poczuje. Severus odsunął się tak szybko jak mógł i posłał Gryfonowi mroczne spojrzenie.
- Nie możesz patrzeć, gdzie chodzisz Potter?! - wypluł rozwścieczony mężczyzna, znowu podniecony, ale tym razem naprawdę musiał iść do Albusa.
- Przepraszam, profesorze.
Harry minął Snape'a i szybko odszedł, czując na sobie śledzący, płonący wzrok i wychwycił krótkie „chcę go! Przyspieszył kroku.
***
Siedząc przy stole Gryffindoru w czasie kolacji, Harry przycisnął mocno dłonie do uszu. Zamknął oczy, ale mógł wyczuć pełne współczucia spojrzenia swoich przyjaciół. Hałas był nieznośny. Nie tylko słyszał echo wszystkich słów wypowiadanych przez uczniów Hogwartu, ale na dodatek odbierał kakofonię myśli uczniów rodzaju męskiego tejże szkoły. Harry czuł jakby przyłożył ucho do ula, pełnego podekscytowanych pszczół, których brzęczenie nie miało końca. To było straszne. Natarczywe. Obsesyjne. Nieustające. Harry miał wrażenie, że jego głowa zaraz wybuchnie. Nagle, bez wyraźnego powodu, hałas zmniejszył się tak, że przybrał stan niemal szeptu. Harry delikatnie rozsunął palce, sprawdzając ilość decybeli, później całkowicie zabrał ręce, kiedy zdał sobie sprawę, że hałas zniknął.
- Mówcie do mnie - poprosił Rona i Hermionę.
- Co? - zapytał Ron z zaskoczeniem.
- Dzięki - powiedział Harry.
Wepchnął łyżkę purée do ust i zaczął jeść. Podniósł głowę między dwoma kęsami i zobaczył, że jego przyjaciele wymieniają zaniepokojone, pytające spojrzenia. Później odwrócili się do niego.
- Nie wiem, co się stało - powiedział, widząc w ich oczach nieme pytanie. - Hałas był nieznośny, a potem nagle wszystko ucichło. W pewnym momencie myślałem, że ogłuchłem, i dlatego poprosiłem, żebyście do mnie mówili. Ron powiedział coś, co świetnie usłyszałem, co znaczy, że nie jestem w trakcie tracenia zmysłu. Może to… to „normalna” reakcja na nieudane zaklęcie. Co o tym myślicie?
- Być może - odparł Ron.
- No nie wiem, Harry - odparła Hermiona. - Byłeś przed chwilą u profesora Dumbledore'a. Co mu powiedziałeś?
- Nic - wyszeptał Harry po chwili wahania.
- Nic? - powtórzyła Hermiona na wpół zaniepokojona, na wpół wściekła. - Czemu mu nic powiedziałeś? Trzeba było to zrobić Harry. Wyobraź sobie, że to zaklęcie będzie miało jakieś inne konsekwencje? Wyobraź sobie, że…
- Wiem, Mionka - uciął Harry, on także częściowo zakłopotany, częściowo zły. - Mam już wystarczająco dużo wyrzutów sumienia, nie musisz mi ich dodawać.
Pokręcił się na krześle, rozejrzał sie dookoła, po czym podjął:
- Być może lepiej będzie, jeśli na razie się wstrzymam z mówieniem o tym. Wyobraź sobie, że jakiś uczeń chciałby zostać następcą Voldemorta. Z tą umiejętnością, łatwo mogę się tego dowiedzieć.
- Harry, to niemoralne... - zaczęła dziewczyna.
- Ale Harry nie przesadza - odparł Ron z pełną buzią.
Hermiona spiorunowała rudzielca wzrokiem.
- To nie jest dobry sposób. Trzeba to zatrzymać najszybciej jak się da. Poza tym, nie widzę kto mógłby próbować przejąć pałeczkę. Wszyscy wiedzą, że zwyciężyłeś Voldemorta bez problemu, że jesteś potężniejszy niż ktokolwiek z nas i wszyscy wiedzą, że…
- A Malfoy? - zapytał Harry. - Słyszałaś, co ci powiedział. Nazwał cię „szlamą”, a to język, którego używali zwolennicy Voldemorta.
Hermiona westchnęła.
- Wiesz dobrze, że Malfoy odmówił bycia śmierciożercą i że nazwał mnie szlamą z przyzwyczajenia i żeby cię sprowokować. Nie trzeba mu odpowiadać, to wszystko. Może da sobie spokój (Ron i Harry rzucili jej sceptyczne spojrzenie) i w każdym razie, w przyszłym roku już go nie zobaczymy, więc w czym problem?
- W czym problem? - powtórzył Ron. - W czym problem?! Ależ jemu nie wolno tak cię traktować! Nie ma prawa mówić tego komukolwiek, Mionka.
- Wiem, wiem - westchnęła dziewczyna. - Ale oddalamy się od tematu. Harry, musisz opowiedzieć o tym Dumbledore'owi. Madam Pomfrey musi cię przebadać.
- Posłuchaj, Hermiono. Przez ten tydzień przeprowadzę moje małe śledztwo. I jeśli w ciągu tego tygodnia nie znajdę nic dziwnego, opowiem o wszystkim Dumbledore'owi. Zgoda?
- Nie, Harry - wykrzyknęła Hermiona. - A jeśli, znajdziesz coś, jak powiedziałeś, nienormalnego, nie pójdziesz mu powiedzieć?
Harry westchnął.
- Oczywiście, że tak, Mionka. Po prostu daj mi tydzień.
- Harry...
- Tylko tydzień, to niedługo, a dzięki temu uda się być może uniknąć nowej masakry. Przypomnij sobie, co Voldemort chciał zrobić twoim rodzicom, Mionka.
Hermiona otworzyła szeroko oczy i przyjrzała się Harry'emu uważnie, ale milczała. Gryfon widział w jej oczach, że walczyła sama ze sobą. Odwróciła się w stronę Rona, który patrzył jej prosto w oczy, zgadzając się z Harry'm. W końcu westchnęła i wyszeptała twardo:
- Tylko jeden tydzień.
- Obiecuję - uśmiechnął się Harry w odpowiedzi.
Ron również się uśmiechnął i odwracając się w stronę przyjaciela, zapytał:
- Tak więc, o czym może myśleć nasz drogi Malfoy?
- Ron! - Hermiona surowo przywołała przyjaciela do porządku.
- Jest zbyt daleko Ron, nie mogę go usłyszeć, a za pierwszym razem widziałem go krótko. Wszystko ci opowiedziałem - odparł Harry, uśmiechając się do dziewczyny z uczuciem.
- A Snape?
- Ron!
Harry lekko się zarumienił i wykręcił sobie palce, czując się nieswojo.
- Myślę, że nie chciałbyś wiedzieć - odparł.
- Ależ tak, powiedz mi! - wykrzyknął rudzielec, z błyszczącymi od podekscytowania oczami.
- RON!
- Nie jesteś zabawna, Mionka! Skoro Harry potrafi coś takiego, to czemu nie moglibyśmy...
- To właśnie dlatego nie chciałam, żeby...
W czasie kiedy jego dwoje przyjaciół się kłóciło, Harry spojrzał w stronę Snape'a. Zobaczył, że mężczyzna przygląda mu się intensywnie i zadrżał. Severus natychmiast odwrócił wzrok i zaczął udawać, że interesuje go tylko jego talerz, jednakże Harry, przyglądając się dokładniej, mógł zdać sobie sprawę, że klatka piersiowa jego mistrza eliksirów wznosi się zbyt szybko.
Uśmiechnął się. Nie wiedział, a właściwie nie chciał wiedzieć, czemu to odkrycie tak go ucieszyło.
Chciał wojny - pomyślał Harry. - Dobrze więc, będzie ją miał.
Wziął pucharek waniliowych, bananowych i czekoladowych lodów, łapiąc pomiędzy dwa palce wisienkę, która znajdowała się na szczycie. Ze wszystkich sił spróbował skoncentrować się tylko na jednej osobie i tylko na jej na myślach, równocześnie otaczając wargami mały owoc i ssąc go, aż cała czekolada zniknęła. Przesunął go wielokrotnie między wargami, czując na sobie rozkoszne palenie mrocznego spojrzenia. Później odczepił wisienkę od ogonka i zjadł ją z rozkoszą, jakby był to najwspanialszy owoc, jakiego kiedykolwiek skosztował. Następnie, wziął łyżeczkę, uniósł ją do ust i przesunął językiem po zmrożonym kremie, jakby smakował skórę kochanka. Jego umysł był cały czas skoncentrowany na myślach Snape'a i kiedy usłyszał znajomy głos, robiący „Mmmmmmmmmm”, wiedział, że trafił.
Tymczasem Severus nie był jedynym, który patrzył i gdyby Harry skoncentrował się na dwóch innych osobach, mógłby usłyszeć:
Mmmmm. No kto by uwierzył?
Mmmmmm. Boże, spuszczę się w spodnie!
Rozdział IV : Złapał Kozak Tatarzyna.
Głupi, mały imbecyl - złościł się w myślach Snape.
Nie mógł oderwać wzroku od czarnowłosego młodzieńca, siedzącego przy stole Gryffindoru i jedzącego właśnie swój deser.
Raczej smakującego swój deser. Czy on nie mógłby być bardziej dyskretny? To jest nieprzyzwoite… pociągające… Głupi bachor, nie umie się nawet odpowiednio zachować przy stole. Co pomyślą inni? Severus rozejrzał się dookoła, żeby sprawdzić, kto inny mógł zobaczyć Harry'ego Pottera, robiącego z siebie widowisko i zdziwił się, kiedy odkrył, że nikt inny nie zauważył występu tego małego… małego…
Kretyna, idioty, głupca, prowokatora, seksownego... aaachhh.
Bardzo szybko jego czarne oczy znowu skoncentrowały się na ustach, na tych ustach, które w jego nocnych marzeniach tyle razy go zadowalały. Te wargi, które zasysały wisienkę, a później ją wypychały, żeby wyssać całą czekoladę i wyciągnąć cały smak. Severus nie potrafił przestać sobie wyobrażać, że to nie owoc wsuwa się do tych płonących ust, ale jego męskość, nabrzmiała z żądzy. Zajęczał wewnętrznie, czując, że jego erekcja mocniej drży.
Harry, Harry... przestań, proszę.
Chciał się choć trochę opanować, więc ponownie odwrócił wzrok od Gryfona, który teraz zajął się mrożonym kremem i rozejrzał się dookoła niego. Tym razem zauważył inne osoby, które patrzyły. Dwie, ściśle biorąc. Skrzywił się.
Harry bawił się doskonale. Udało mu sie skoncentrować tylko i wyłącznie na myślach Mistrza Eliksirów, i korzystał z tego, żeby go trochę potorturować, tak jak on się nad nim znęcał w czasie lekcji, chociaż teraz, metoda tortur była inna. Polizał zmysłowo łyżeczkę i zdziwił sie, kiedy nie usłyszał nowych jęków. Co jest? Stracił połączenie ze Snape'em? Może nie skoncentrował się wystarczająco, albo... Przemyślenia Harry'ego zostały przerwane, kiedy usłyszał ponownie głos profesora w swojej głowie i na jego słowa, Gryfon zdrętwiał.
Obydwaj przyglądają mu się tak pożądliwie. Czy ja mam tak samo ekstatyczny wyraz twarzy? Mam nadzieję, że nie… Ale dostał tylko to, na co zasłużył. Gdyby przestał jeść te lody, tak jak to robi, nie zbierałby takich spojrzeń… Nawet, jeśli oni nie mają prawa tak go pożerać wzrokiem… Tylko ja mam do tego prawo, tylko ja… Ach, przestał… Może zdał sobie sprawę, że jego sposób jedzenia był dwuznaczny!
Harry już go nie słuchał. Inni ludzie na niego patrzyli? Ale on wcale tego nie chciał! Jeden rzut oka na swoich przyjaciół, którzy nadal się kłócili, wystarczył, żeby zrozumieć, że oni niczego nie zauważyli, po czym omiótł pomieszczenie spojrzeniem i znalazł się oko w oko z Draco Malfoyem, który wydawał się mieć nieco kłopotu z oddychaniem. Jego policzki były lekko zaróżowione i Harry natychmiast skoncentrował się na myślach młodego Ślizgona.
O tak, kto by pomyślał - mówił do siebie blondyn. - Ależ on to zmysłowo robił. No dalej, możesz znowu zacząć, kiedy tylko chcesz. Mimo dreszczu przerażenia, Harry usiłował zbagatelizować całą sprawę. To z pewnością nie o nim właśnie myślał Malfoy. Nie o nim. To niemożliwe.
A czemu nie? - usłyszał cichutki głosik. Głosik jego własnej świadomości.
Harry przełknął z trudem i żeby dowiedzieć się prawdy, szybko rozpoczął na nowo swój występ. Kolejny raz polizał łyżeczkę, bardzo delikatnie, z umysłem skoncentrowanym na Malfoyu. Jego serce podskoczyło w piersi, kiedy usłyszał bardzo lubieżne myśli.
O, tak… Jego język sprawia wrażenie bardzo utalentowanego, ale kto by przypuszczał? Teraz muszę się tylko dowiedzieć czy jest gejem, czy nie, a jeśli nie, z pewnością mogę go nawrócić. I młody człowiek roześmiał się radośnie, podekscytowany.
Harry zadrżał i odwrócił się do innych uczniów, i profesorów. Snape już na niego nie patrzył i wydawał się koncentrować na swoim posiłku, ale Harry zauważył, że nie jadł. Nikt już na niego nie patrzył, poza Malfoyem oczywiście, ale Harry nie chciał słuchać jego słów - wolał zanurzyć się w niekończącym się strumieniu myśli innych i skoncentrować się na brzęczeniu Sali. Jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Snape powiedział, że dwie inne osoby patrzyły na niego z pożądaniem, a on widział tylko Malfoya. Kto mógł być tą drugą osobą? Harry wiedział, że szukanie jej w tym cały tłumie byłoby czystą stratą czasu. To tak jak szukanie igły w stogu siana, tym bardziej, że najwyraźniej rzeczona osoba już na niego nie patrzyła.
Mam nadzieję, że to nie będzie miało żadnych konsekwencji. Zrobiłem to tylko, żeby sprowokować Snape'a. On jest taki zimny i uwielbia mnie upokarzać, więc czemu raz nie miałbym odpłacić mu pięknym za nadobne, skoro już znam jego słaby punkt?
Harry westchnął. O tak, znał jego słaby punkt, nawet za bardzo. Kto mógłby przypuszczać, że piętą Achillesa Severusa Mam - Cię - Gdzieś Snape'a był Harry Potter, wybawca czarodziejskiego świata? Z całą pewnością nie on i nikt inny pewnie też nie. Podniósł głowę i rzucił ukradkowe spojrzenie w stronę stołu profesorów, i poczuł się okropnie zawiedziony, kiedy ujrzał, że Mistrza Eliksirów już tam nie ma.
Może poszedł poświęcić się kolejnemu seansowi prac ręcznych - stwierdził Harry złośliwie.
Westchnął ciężko i odwrócił się w stronę Ron i Hermiony, którzy patrzyli na niego okrągłymi oczami, i z uniesionymi brwiami. Znowu coś mu umknęło.
- Tak? - zapytał.
- Wołamy cię od pięciu minut, Harry - odparł niepewnie Ron.
- Przepraszam, skoncentrowałem się na swoich myślach.
- Swoich czy należących do innych? - zapytała Hermiona z naganą.
- Na moich, Mionka. Powiedziałem ci, że będę szpiegował tylko, żeby przeprowadzić swoje małe śledztwo, a nie żeby naruszać prywatność innych.
Hermiona pochyliła głowę, zawstydzona.
- Wybacz mi, Harry. Wiem, że twoje intencje są dobre (Harry lekko się zarumienił), ale nie mogę przestać myśleć, że to jest złe. Na szczęście to tylko przez tydzień.
- Tak, tylko przez tydzień - wyszeptał Harry ze smutkiem. Nagle wpadł na pomysł i dorzucił: - W takim razie, zacznę moje małe śledztwo natychmiast. Tutaj, niczego nie mogę wyłapać, jest za dużo ludzi, ale mogę pójść i… eee… przejść się, i posłuchać ludzi, którzy już wyszli z Wielkiej Sali.
- Dobry pomysł - stwierdził Ron z entuzjazmem, ale natychmiast oklapł. - Ale nie możemy iść, Harry.
- A to czemu, Ron? - zapytała Hermiona.
Rudzielec potrząsnął głową, jakby odpowiedź była oczywista i odparł:
- Nie skończyliśmy jeść.
Harry wybuchnął śmiechem, a Hermiona potrząsnęła głową z desperacją. Ron był niereformowalny. Wygłodzony smok zjadłby mniej niż on.
- Nic nie szkodzi - stwierdził Harry. - Może nawet lepiej, żebym był sam. Będę mógł się bardziej skoncentrować na słuchaniu i będę bardziej dyskretny, i łatwiej mi będzie się gdzieś wślizgnąć, jeśli będę musiał niż gdybyśmy byli we trójkę.
Ron przystał na to z ulgą, podczas gdy Hermiona niechętnie zaakceptowała fakt, że nie będą mu towarzyszyć.
Harry wyszedł z Wielkiej Sali najszybciej jak mógł, unikając przy okazji wzroku Draco Malfoya i znalazł się na opustoszałym korytarzu, od którego odchodziły rozwidlenia we wszystkich kierunkach. Bez namysłu wybrał to, które prowadziło do lochów i zszedł po schodach. Zimny wiatr zawodził posępnie w niezliczonych korytarzach, słabo oświetlonych przez kilka pochodni rozmieszczonych tu i tam. Zimą mury były zawilgocone, a czasem nawet zamarzały, kiedy temperatura spadała zbyt nisko. Harry dotarł do drzwi gabinetu profesora Snape'a, odsuwając od siebie pytania, które nasuwały mu się na myśl. Nie chciał wiedzieć, czemu przyszedł akurat tu, mając do wyboru tyle innych możliwości. Wiedział tylko, że przyszedł zobaczyć swojego profesora, porozmawiać z nim… Poznać jego myśli. Może zdoła się wreszcie dowiedzieć, czemu Snape udawał, że go nienawidzi i może nienawidził go naprawdę, a jednocześnie nie mógł się powstrzymać od pożądania go. Snape był taki tajemniczy, pełen paradoksów. Harry chciał odkryć to, co mężczyzna ukrywał, chciał wiedzieć, jaki był naprawdę. To dlatego pukał teraz w ciężkie, drewniane drzwi i kiedy usłyszał „Wejść”, pchnął je z bijącym sercem.
Severus podniosł wzrok na swojego gościa i kiedy go rozpoznał, poczuł, że jego serce zaczyna bić jak szalone.
Och, nie - zajęczał wewnętrznie.
Cieszył się, że Potter nie może czytać w jego myślach, że nie wie, do jakiego stopnia go pożądał, do jakiego stopnie jego podniecenie sprawiało mu ból, kiedy tylko na niego patrzył, nawet w tej chwili.
- Czego chcesz, Potter? - zapytał Severus lodowatym tonem.
- Ja... Ja chciałem… się dowiedzieć - wyjąkał Harry, który kompletnie nie wiedział co powiedzieć. - Chciałem pana poprosić… o radę… w sprawie naszej następnej klasówki.
- Słucham.
- Powiedział pan w czasie naszej ostatniej lekcji, że…
- Jestem zadowolony słysząc, że wbrew temu, co sądziłem, słuchasz na moich lekcjach, Potter. Zawsze myślałem, że to ci się rzadko zdarza - przerwał mu z sarkazmem Snape.
Harry z trudnem przełknął ślinę, ale kontynuował.
- …żeby otrzymać dobrą konsystencję eliksirów energetyzującego, potrzeba dwóch szczurzych ogonów, niezamarynowanych w wyciągu z białej pokrzywy, żeby nie zneutralizować ich działania…
- Dobrze Potter, jestem pod wrażenie twojej wiedzy i niezwykłych możliwości zapamiętywania - zadrwił Mistrz Eliksirów.
Harry policzył do trzech, usiłując się uspokoić. To był zły pomysł. Nigdy nie powininen był iść za Snape'em. Czemu właściwie to zrobił? W tej chwili bardzo tego żałował.
- Ależ panie profesorze, to nie moja zasługa - usłyszał sam siebie. - Muszę panu powiedzieć, że uwielbiam pańskie lekcje. Wcześniej byłem ślepy i nie umiałem docenić prawdziwej wartości pańskiego niezwykłego nauczania. Ze wszystkich sił będę dążył do nauczenia się od pana wszystkiego, będę pańskim najpilniejszym uczniem.
Harry westchnął, pochylając lekko głowę, jakby przypominał sobie swoją głupią i bezmyślną młodość, i popatrzył Snape'owi w oczy.
- Myślę, że mam kilka talentów, profesorze i chciałbym bardzo, żeby mógł pan z tego skorzystać.
Harry usłyszał długi jęk, odbijający się echem w jego głowie i musiał powstrzymać uśmiech.
- Jestem świadomy, że mam znacznie mniej doświadczenia niż pan, i że jest pan wspaniałym nauczycielem, i że jeśli będę pilnie się uczył, ja także mogę pana zaskoczyć. Więc, wracając do naszych ogonów… Powiedział pan, że wystarczą dwa i…
Harry sam nie wiedział, co go podkusiło, żeby tak mówić. Wiedział, że jego słowa są dwuznaczne, ale nie mógł przestać, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, jakie to może mieć rezultaty… i konsekwencje.
- Trzeba dobrze nawilżyć trzon na całej długości…
O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże, o mój Boże...
- Dobrze wycisnąć miąższ fig, aby wyciekł z nich sok…
O tak...
- A żołądź profesorze, czy trzeba się nim zająć?
O tak, trzeba się nim zająć.
Wzrok Harry był pełen naiwności i Severus potrząsnął głową, żeby zmusić się do powrotu na ziemię.
- Co? - zapytał.
- Żołądź profesorze, co z żołędziem?
Severusowi było coraz bardziej i bardziej gorąco, chociaż wydawało mu się, że termometr wskazywał poniżej zera. Może się zepsuł. A może to przez tego małego imbecyla, który przyszedł wygadywać jakieś obsceniczne rzeczy w jego biurze. Jak mógłby pozostać niewzruszony?
Jego erekcja była naprężona do granic możliwości i wrażliwa. Każdy podmuch powietrza poruszał szatą i ta delikatna pieszczota, ocierająca się o wilgotny materiał jego bielizny sprawiała, że w myślach krzyczał z rozkoszy.
- Cholerny gówniarz - zajęczał Severus.
Co by zrobił, gdybym przycisnął go do ściany, tu i teraz, i zaczął go całować jak opętany? Przyssałbym się do niego i poruszałbym biodrami z namiętnością, pocierając o siebie ich dwa, stwardniałe członki - o tak, Potter także czerpałby z tego przyjemność, błagałby, żebym go posiadł, a ja nie kazałbym się prosić - nadziałbym go z całą mocą na mojego nabrzmiałego członka, wbił się głęboko w jego wilgotne i ciasne ciało, i brał go dziko, spijając jego krzyki i jęki z chciwych ust.
Harry miał czerwone policzki z niewytłumaczalnej przyczyny. Z pewnością zauważył, że go nie słucham - uznał Severus. Potter był z pewnością wściekły, znając jego ognisty temperament.
Na tę myśl znowu cicho zajęczał. Harry był pełen pasji, zawsze to wiedział i w łóżku oznaczałoby to…
Mmmm…
Musiał się wziąć w garść. Powtarzał sobie to zdanie od miesięcy, ale od kilku dni stało się naprawdę jego motywem przewodnim.
O czym Potter w ogóle mówił? Zadawał mu pytania, ale Severus nie był w stanie przypomnieć sobie jakie.
- Cóż Potter, wyjaśniłem wszystko w klasie, więc jeśli nie zrozumiałeś, albo nie byłeś w stanie nadążyć, myślę, że potrzebujesz prywatnych lekcji. Czekam tu na ciebie w poniedziałek, o dwudziestej. A teraz, wynoś się stąd!
- Ale... Profesorze, nie...
Harry potrząsnął rozpaczliwie głową. Nie o to mu chodziło. Ani trochę nie o to.
- Powiedziałem, zejdź mi z oczu, Potter.
Snape popchnął go w stronę drzwi i zanim zamknął, dorzucił:
- Poniedziałek. Dwudziesta.
I drzwi zatrzasnęły się przed nosem Harry'ego, który absolutnie nie oczekiwał takiego obrotu sprawy.
Co ja zrobiłem - skarcił się w duchu z żalem. Ale teraz było już za późno.
Rozdział V: Druga osoba.
- Co mnie napadło? Co mnie, do cholery, napadło? - powtarzał Severus niczym litanię po wyjściu swojego ucznia.
Był tak oszalały z pożądania, że nie mógł się skoncetrować na pytaniach, które zadawał mu Potter i co z tego wynikło? Tak! Dodatkowe lekcje, których będzie musiał udzielać i to komu? Tak! Samemu Potterowi! Panu Zgrabny Tyłeczek we własnej osobie!
- Niech to szlag!
***
Harry bardzo żałował swojego postępowania - bardziej nawet niż w dniu, kiedy powiedział swojemu kuzynowi, że Terminatorzy wylądowali w Surrey i poszukują chłopców nazywających się Dudley Dursley, żeby zmieść ich z powierzchni ziemi. Dudley odmawiał podawania swoich danych przez półtora miesiąca i podskakiwał za każdym razem, kiedy dzwonił dzwonek u drzwi. Harry został za to surowo ukarany - zwłaszcza, gdy na Privet Drive przyszedł policjant, aby oddać legitymację Dudleya, którą chłopiec usiłował „zgubić”.
- Niech to szlag! - wrzasnął nagle Harry, sprawiając, że jakiś drugoroczniak podskoczył z przerażenia i popatrzył na niego dziwnie.
Harry wyminął go, zupełnie nie przejmując się tą reakcją i kontynuuwał swoją drogę do wieży Gryffindoru. Minął opuszczony Pokój Wspólny i skierował się prosto do dormitorium chłopców z siódmego roku, gdzie zatrzasnął za sobę drzwi z ogromną siłą. Był naprawdę wściekły.
Ach! - pomyślał ktoś, kto dopiero co podskoczył na ten nieoczekiwany dźwięk.
- Hej Harry, co jest? - zapytał nagle Seamus, wychylając głowę zza szafy, tak żeby kolega z pokoju mógł go zobaczyć.
- Przepraszam Seam. Nie wiedziałem, że tu jesteś.
Nic nie szkodzi - pomyślał blondyn, wzruszając ramionami.
- Nic nie szkodzi, ale powiedz, co ci się stało. Wyglądasz jakbyś był wściekły. Chodzi o Filcha? Irytka?
- Nie.
Ok, to może Malfoy?
- Malfoy?
Harry potrząsnął przecząco głową.
Snape?
- Snape?
Harry nie poruszył się i nie wydał z siebie najmniejszego dźwięku.
Ok, więc to o niego chodzi! Czemu mnie to nie dziwi? - ironicznie zapytał sam siebie Irlandczyk.
- Więc to Snape! - stwierdził Seamus, kiwając głową. - Co zrobił tym razem? Dał ci szlaban? Odjął punkty? Obraził cię?
- Dodatkowe lekcje! - odparł ponuro Harry wbrew sobie.
Ach! Łeeee! - Oj! - stwierdził Irlandczyk, zbliżając się do Harry'ego. - Dodatkowe lekcje? Ale czemu? Przecież zazwyczaj nie daje ich nikomu!
- Nie wiem! Zadałem mu tylko pytanie o nasze następne zaliczenie. Mówiłem o… eliksirze - powiedział, rumieniąc się. - A potem on stwierdził, że wszystko wyjaśnił w klasie i jeśli nie jestem w stanie nadążyć, to musi mi dać dodatkowe lekcje. To okropne!
No! Biedny Harry! Co za potwór z tego profesora! Nie może go zostawić w spokoju!
- Mój biedny Harry - stwierdził współczująco Seamus, kładąc rękę na ramieniu kolegi, po czym dodał żywo - ale jesteś spięty.
Seamus nacisnął spięte mięśnie ramion bruneta, który zaśmiał się bez radości.
- Myślę, że mam powód - odparł Harry.
O tak.
- Czekaj! Usiądź, zrobię ci masaż - zaproponował blondyn.
Harry opadł ciężko na brzeg swojego łóżka i z zaciśniętymi ustami zapatrzył się bezmyślnie w przestrzeń.
Seamus zaczął masaż, uciskając lekko dłońmi i palcami twarde mięśnie kolegi.
Biedny Harry! Taki spięty! To jest naprawdę sadysta, ten profesor! Nie cierpię go!
- I ile czasu będą trwały te lekcje? Może to tylko raz albo dwa? - zapytał.
Albo aż do końca szkoły, to bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę o kim mówimy.
- Nie, nie wiem, nic nie powiedział. Wyrzucił mnie za drzwi, zanim mogłem o cokolwiek zapytać.
Biedactwo!
- Taaa, to mnie nie zaskakuje ze strony Snape'a - odparł Seamus, który nadal ugniatał twarde mięśnie Harry'ego - Hej, weź rozepnij szatę, będzie mi łatwiej.
Harry posłuchał i zdjął gruby, biały T - shirt, który nosił pod szatą, odkrywając lekko opaloną skórę i umięśniony, nieowłosiony tors.
Hmmm.
Na ten widok, Seamus przełknął z trudem, po czym podjął masaż.
Harry ciągle jeszcze był rozzłoszczony, kiedy usłyszał głos kolegi z pokoju, odbijający się echem w jego głowie.
Mój Boże, nigdy nie zdawałem sobie sprawy, że jest do tego stopnia piękny! Jak to się stało, że nie zauważyłem, że ma tak piękne ciało!
Harry otworzył szeroko oczy, czując jak opanowuje go panika.
- I… Eee… I on… Snape tak po prostu cię wyrzucił.
Mój Boże, ma tak delikatną skórę. I ten zapach! On tak pięknie pachnie! Uspokój się, uspokój się Seamus. Myśl o czymś innym… O czymś innym.
- I kiedy masz pierwszą lekcję?
Harry mógł poczuć jak palce kolegi drżą, w zetknięciu z jego nagą skórą. Wiedział, że Seamus próbuje kontrolować swoje emocje, ale najwyraźniej mu się to nie udawało. Harry był jednocześnie zaniepokojony i nieco zadowolony.
- W poniedziałek - odparł. - O dwudziestej.
- Poniedziałek - powtórzył szeptem Irlandczyk, kontynuując jednocześnie pocieranie nadal napiętych mięśni Harry'ego. Jednak czasami, kiedy się zapomniał, lekko pieścił delikatną skórę końcami palców, zanim brał się w garść i kontynuował robienie tego, co wcześniej.
Tak delikatna…
- Seamus, dzięki za masaż - zaczął Harry, usiłując delikatnie się odsunąć, ale blondyn go przytrzymał.
- Czekaj, jeszcze nie skończyłem, a ty nadal jesteś tak twardy…
Hmmmm.
- Znaczy, chciałem powiedzieć… spięty.
Harry czuł się nieswojo. Wiedział, że Seamus jest podniecony, a lekkie muśnięcia, którymi go obdarowywał wcale mu nie pomagały. Czuł dreszcze, przebiegające mu po kręgosłupie i musiał sam przed sobą przyznać, że Seamus go pociąga.
Mój Boże, on jest taki piękny! I namiętny. Jak mogłem być tak ślepy przez tyle czasu? Gdyby nie jadł tych lodów tak, jak to robił, nigdy bym na niego nie zwrócił uwagi. Musiałem być nienormalny.
Więc to on - pomyślał Harry. - Druga osoba, o której mówił Snape… To był Seamus.
- Harry, ja… - wyszeptał Irlandyczk z nadzieją, jednak zanim zdążył powiedzieć coś więcej, drzwi się otworzyły, ukazując Rona, Deana i Neville'a.
- Hej - powiedział Dean. - Mnie tez możesz pomasować.
Mnie też? - zapytał Ron w myślach. - Widzę, że nikt się tu nie nudzi.
I uśmiechnął się do Harry'ego, wiedząc, że ten go słyszy.
Nie! - pomyślał Seamus.
- Nie! - odparł, śmiejąc się. - Moje usługi są zarezerwowane tylko dla naszego drogocennego szukającego.
Tylko dla niego! I tak bardzo chciałbym go jeszcze dotknąć… Szukający. Cóż za dobry pretekst! - kontynuuował w myślach.
- Ale to niesprawiedliwe - odparł Dean, robiąc nadąsaną minę, po czym roześmiał się wewnętrznie, podobnie jak Ron I Neville.
- A dla obrońcy da się coś załatwić? - przekomarzał się Ron.
- Zobaczymy - odparł Irlandczyk.
Fajnie - pomyślał rudzielec. - Może mnie też się uda.
I uśmiechnął się do Harry'ego, który spróbował odpowiedzieć mu tym samym.
- A dla kibiców? - zapytał Dean, nadal nie odpuszczając.
- Albo fanatyków Zielarstwa? - zapytał Neville, także się przekomarzając. - Plecy mnie bolą od zajmowania się roślinkami, które tak nisko rosną.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem… poza Harry'm, który usiłował udawać, że też jest ubawiony.
- Ach, chcecie mnie dobić! - zajęczał Seamus. - Dobra, poddaję się! Żadnego więcej masażu!
To jest zarezerwowane tylko dla Harry'ego - uzupełnił w tajemnicy.
Pokój wypełnił się natychmiast protestami - wszyscy chcieli masażu - ale Harry był zadowolony z tego, że im przerwano. Nie wiedział, co chciał mu powiedzieć Seamus, i nie wiedział czy w ogóle chciał to usłyszeć. Miał cały czas w myślach Mistrza Eliksirów i odczuwał uścisk serca, którego wolał nie analizować. Był zmieszany i zagubiony we własnych uczuciach. Chciał czegoś i jednocześnie nie chciał. To było paradoksalne, dziwne i idiotyczne. Sam już nie wiedział, co się z nim dzieje.
***
Weekend minął bardzo szybko. W sobotę odbyła się wycieczka do Hogsmead i nagle okazało się, że dodatkowa, poniedziałkowa lekcja ze Snape'm nie jest już za kilka dni, ale za kilka godzin.
Podczas kolacji Harry zauważył, że Malfoy rzuca mu częste, znaczące spojrzenia. Zważywszy, że ostatnim razem Gryfon czytał w jego myślach, doskonale wiedział, o co Ślizgonowi chodzi i westchnął, na wpół rozdrażniony, na wpół zrezygnowany. Cóż, Malfoy nie był jedynym, któremu będzie musiał stawić czoła.
- Harry - zawołał go szeptem Ron, przysuwając się do przyjaciela i patrząc kątem oka na Hermionę, rozmawiającą ze swoją sąsiadką z prawej. Najwyraźniej nie chciał, aby go usłyszała. - O czym myśli Malfoy? Musiałeś z pewnością słyszeć niektóre z jego… słów, nie?
- Większość czasu myśli o jakichś złośliwościach, które mógłby komuś zrobić… zwłaszcza nam.
I od pewnego czasu, zastanawia się jak zaciągnąć mnie do łóżka - dokończył w myśli.
- To mnie nie zaskakuje - wyszeptał Ron, kiwając głową. Pomyślał jeszcze przez chwilę, po czym nagle podniósł głowę i dodał żywo - A Snape?
Harry otworzył usta, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć i wtedy Hermiona odwróciła się w ich stronę, i zapytała:
- Więc? O czym rozmawiacie?
- O Quidditchu! - skłamał Ron, lekko się czerwieniąc.
- Znowu? - jęknęła dziewczyna z desperacją - Tylko o tym myślicie!
Ron odparł coś, czego Harry nie usłyszał, będąc bardziej zajętym myślą o dodatkowej lekcji eliksirów, która miała się wkrótce rozpocząć. Co będzie robił? Czego zażąda Snape?
***
Dwudziesta.
Harry zapukał do drzwi gabinetu Snape'a i kiedy usłyszał mroczne i zimne „wejść”, otworzył drzwi, i przeszedł przez próg.
Kiedy usłyszał jak ciężkie, drewniane skrzydło zamyka się z suchym i głośnym trzaśnięciem, pomyślał, że to brama więzienia właśnie zamknęła się za nim nieodwołalnie, oddając go nago w ręce kata. Zadrżał.
Obydwaj, Harry i Severus, westchnęli wewnętrznie.
Przyszła na nas pora, Potter! Tym razem, nie dostaniesz mnie i to ja rozbroję ciebie!
Słysząc pełne groźby myśli Snape'a, Harry zadrżał ponownie, bardziej nerwowo niż kiedykolwiek, a jego niepokój wzrósł, kiedy usłyszał wyraźne słowa profesora.
- Więc Porter, skoro nie zrozumiałeś jak przygotować eliksir energetyzujący, to właśnie nim zajmiemy się dzisiaj. Przygotujesz go tego wieczoru. Wszystkie składniki są na stole - powiedział, wskazując na stare biurko, na którym leżały rozliczne produkty. - Będziesz mógł mi pokazać swoje talenty Porter. Będziesz mógł zrozumieć, jaki użytek jest nie z jednego, ale z dwóch ogonów, będziesz nawilżał trzon na całej długości, nauczysz się jak odpowiednio wycisnąć miąższ fig, aby wypłynął z nich sok i oczywiście jak zająć się żołędzią. Jeśli jestem tak utalentowanym profesorem, oczekuję, że będziesz ty doskonały uczniem. Więc, Potter, do dzieła, pokaż mi, co potrafisz.
Rozdział VI: Powrót bumerangu.
Harry patrzył na swojego profesora oniemiały, całkowicie zbity z tropu przez taki początek. Słysząc Mistrza Eliksirów śmiejącego się wewnętrznie na całe gardło, sam nie wiedział co mógłby zrobić czy powiedzieć.
Czuł złość, mieszającą się z pożądaniem, które obudził w nim mężczyzna, powtarzając słowo w słowo jego własną wypowiedź sprzed kilku dni. Najwyraźniej Snape, nawet częściowo rozproszony, nie zapomniał żadnego z jego dwuznacznych słów. I teraz z premedytacją odrzucał mu je w twarz.
- Więc, Potter? Nie wiemy co odpowiedzieć? Czyżby stracił pan język, z którego robił na tak wspaniały użytek poprzednim razem, kiedy rozmawialiśmy, panie Potter?
- Eee… to znaczy… eee…
Haha, nie wiesz co odpowiedzeć, eee?
Roześmiał się szyderczo, co jeszcze bardziej podsyciło wściekłość Harry'ego i sprowokowało go do ciętej riposty.
- Zawsze robię doskonały użytek z mojego języka, profesorze. Zresztą, wszyscy mnie zawsze za to chwalą, dziękuję za troskę.
Severus odebrał te słowa niczym uderzenie w pierś, mające konsekwencje w dole brzucha i poczuł jednocześnie cierpki smak zazdrości. Zazdrości, która wzbudzała w nim odrazę. Potter nie był jego i z pewnością nie był dla niego… nawet jeśli… Odepchnął lubieżne myśli, które kłębiły mu się w głowie i zobaczył, że chłopak kieruje się dokładnie do małego stolika, stojącego w pobliżu jego biurka.
Harry, rumieniąc się, wziął składniki, których potrzebował do przygotowania eliksiru i usiadł przy innym stole. Nie mógł w to uwierzyć. On i jego profesor prowadzili teraz dwuznaczny pojedynek na słowa. I Harry musiał przyznać, że te małe żarty mu się podobały, i... podniecały go. Był szczęśliwy, kiedy słyszał myśli Snape'a. Potrafił czytać w umysłach innych dopiero od pięciu dni i korzystał z tego, aby podniecać Mistrza Eliksirów. Nie mógł tego zrozumieć. Potrząsnął głową i podgrzewając wodę w kociołku, stwierdził, że naprawdę musi się poważnie nad sobą zastanowić.
Wlawszy uprzednio do kociołka pół litra wody, Harry drżącą ręką wziął dwa szczurze ogony i włożył je do mieszanki kwasy cytrynowego, esencji z hibiskusa i proszku kwarcowego.
Słynne ogony - usłyszał Harry.
Snape, który na niego patrzył, zaśmiał się szyderczo i wrócił do poprawiania prac czwartego roku, dotyczących antidotów.
Veritaserum jest śmiertelną trucizną, ależ co za bzdura… czego to oni nie wymyślą. Pfff…
Harry zobaczył jak profesor znajomym, szybkim ruchem wypisuje czerwone zero i przełknął ślinę. Szczurze ogony rozpuściły się w kwasowym roztworze i mógł przelać całość do gorącej wody. Dodał trzy krople koncentratu z białych pokrzyw i zajął się obdzieraniem ze skóry czterech żołędzi. Jego policzki były lekko zarumienione, ale był zdecydowany nie podnieść głowy w stronę Snape'a. Wiedział, że gdyby skrzyżował spojrzenie z Mistrzem Eliksirów, po prostu by spłonął. Pozwolił wpaść owocom do dymiącego wywaru, po czym wziął do ręki łodygę bambusa i wyjątkowo dwuznacznym gestem zaczął ją nawilżać olejem z pestek winogron. Teraz już nie mógł się powstrzymać przed spojrzeniem na Snape'a.
Co za szczęście, że powiedziałem cztery pergaminy, nie sześć…
Snape nadal był w trakcie bazgrania na pergaminie, ale musiał poczuć gorące spojrzenie swojego ucznia, ponieważ podniósł głowę i zobaczył dłonie młodego człowieka ślizgające się po całej długości łodygi bambusa, żeby maksymalnie ją nawilżyć. Harry nie zdawał sobie sprawy, że przedłużał swoje zadanie, poświęcając mu znacznie więcej czasu niż było to konieczne i gładząc roślinę błyszczącymi palcami.
Mały imbecyl, głupi Gryfon, nieznośny kretyn - obrażał go wewnętrznie Snape, podczas gdy jego męskość żywo reagowała na widok poczynań ucznia.
Severus widział olej, spływający między palcami chłopaka, który nie nawilżał bambusa, ale pieścił go z uczuciem.
Czemu on to robi, na litość boską? - wściekał się mężczyzna, usiłując uspokoić swój oddech. Nieświadomie zsunął rękę pod biurko i ledwo się powstrzymał przed ze objęciem dłonią swojej drżącej erekcji.
Cholerny smarkacz.
- Jakiś problem, Potter? - zapytał Snape suchym, ochrypłym głosem.
- Nie, proszę pana.
Harry położył łodygę na czymś w rodzaju talerza, czekając, aż olej zostanie wchłonięty przez roślinę.
Severus poczuł, że jego pożądanie nieco się uspokaja, jednak nie na tyle, aby mógł powrócić do sprawdzania prac. Wziął kilka głębokich wdechów i spróbował oczyścić swój umysł.
Pottera tu nie ma, Pottera tu nie ma, Pottera tu nie ma…
- Profesorze? - zawołał Harry.
Głupi Gryfon!
- Czego, Potter? - wypluł Snape.
- Czy jest jakaś technika, aby odpowiednio wyciskać sok z fig?
Mmmm… O tak, jest pewna technika.
- Potter, to nie pierwszy raz, kiedy używamy tego składnika, więc…
- Tak, wiem - przerwał mu Harry, z udawanym wyrazem niewinności na twarzy. - Ale nigdy mi się nie udaje zrobić tego poprawnie, proszę pana. Zawsze pryska wszędzie dookoła i w końcu jest więcej soku na stole niż w eliksirze. To między innymi dlatego nigdy mi się nie udaje… Naprawdę chciałbym panu pokazać, że moje dłonie są zręczne.
Nieznośny kretyn… Co za… Za… Co za Potter! - powiedział do siebie Severus, wstając z krzesła i szybkim krokiem obchodząc biurko.
Harry śmiał się do rozpuku. Zdecydowanie, nie poznawał sam siebie.
Snape stanął tam, gdzie mógł. Gabinet nie był duży i stół został dodany specjalnie na ten wieczór. Stanął więc tuż za Harry'm, tak blisko, że delikatnie dotykał.
- Bierzesz figę do lewej ręki, Porter, a to narzędzie do prawej. Kładziesz figę w tym miejscu i zamykasz. Następnie naciskasz stanowczo, ale niezbyt mocno i sok wypływa. Nic prostszego. Tylko całkowite ofiary losu tego nie potrafią, Potter. Ale nie byłbym zaskoczony, gdybyś był jedną z nich.
Harry zacisnął zęby, podczas gdy wargi jego profesora wygięły się w okrutnym uśmiechu.
Zapłacisz mi za to - stwierdził w myślach Harry.
- Więc, wkładam figę tu i naciskam… O tak - powiedział młody człowiek, łącząc słowa z gestem. - Ups - dodał, kiedy duża, drewniana łyżka upadła mu na ziemię. Harry uśmiechnął się diabolicznie. Pochylił się do przodu, unieruchamiając profesora między ścianą a swoim ciałem. Jego pośladki znajdowały się na wysokości męskości mężczyzny, który natychmiast zrobił się twardy.
Severus był podniecony, ale jednocześnie przerażony. Potter nie mógł się dowiedzieć. Nie mógł się dowiedzieć, do jakiego stopnia go podniecał. A jeśli przycisnąłby swój mały, śliczny… Nie! Dowie się, dowie się.
- POTTER!
Harry udawał, że szuka łyżki i nie może jej znaleźć.
- Przepraszam, panie profesorze - powiedział skruszonym tonem, opierając się trochę mocniej o ciało mężczyzny.
Mmmm… O tak, przyciśnij się jeszcze.
- Przepraszam, panie profesorze, ale nie mogę jej znaleźć… Chwileczkę - powiedział Harry, obracając się żywo najpierw w jedną, a potem w drugą stronę.
Ochhhhhh… Mmmm…
Severus z ogromnym trudem powstrzymywał się przed poruszeniem biodrami, czując intensywne gorąco przyciśniętego do niego ciała. A ruchy, które wykonywał młody człowiek, wcale mu w tym nie pomagały.
- Musi gdzieś tu być - kontynuował Harry, ciesząc się swoją zemstą. - Proszę się nie ruszać, panie profesorze, w końcu ją znajdę.
Nie ruszać się! Nie ruszać się! Łatwiej powiedzieć niż zrobić! - pomyślał Severus.
Harry doskonale czuł twardy członek, wbijający mu się w plecy, przyciskający się do jego pośladków lub pieszczący jego biodra, zależnie od pozycji, w jakiej akurat się znajdował. Uwielbiał to. Uwielbiał udawać, że niczego nie zauważył, podniecając jednocześnie swojego profesora.
Prowokator - powiedziała mu jego świadomość.
Harry zastygł na chwilę, pytając się czy rzeczywiście jest prowokatorem. Pokręcił lekko biodrami, odczuwając podniecenie mężczyzny i własną przyjemność odkrycia władzy, jaką nad nim miał, i musiał przyznać, że naprawdę zachowuje się jak…
Mały prowokator - zamruczał Snape w myślach. - Och, taaaaaaaak…
Severus nie był w stanie dłużej się kontrolować. Z ciałem przyciśniętym do ściany, jakby się jej przytrzymywał, nie mógł powstrzymać swojego instynktu, który popychał go w stronę przyjemności. Jakby żyjąc własnym życiem, jego biodra zaczęły się poruszać szaleńczym ruchem, ocierając się o delikatne ciała swojego ucznia.
Mmmmm…
Harry poczuł - o tak! - zmianę w zachowaniu Mistrza Eliksirów, ale udawał, po raz kolejny, że nic nie zauważył, zbyt skoncentrowany na swoich poszukiwaniach. W końcu złapał leżącą u jego stóp łyżkę i wykrzyknął:
- Znalazłem, panie profesorze!
Ten okrzyk sprowadził Severusa z powrotem na ziemię i teraz on zamarł.
- Och - westchnął Harry. - To był twardy… orzech do zgryzienia*…
Snape zarumienił się i z trudem przełknął ślinę. W końcu odsunął się od miejsca, gdzie Harry przyparł go do muru i odchrząknął.
- Eee… Potter, kon… kontynuuj a ja... ja pójdę… poszukać… pewnych ingrediencji na składzie. Potrzebuję ich do… eliksiru.
- Dobrze, profesorze - powiedział Harry, śmiejąc się wewnętrznie, kiedy słyszał dyszenie Snape'a i znając prawdziwy powód, dla którego chciał zostać na chwilę sam.
Młody człowiek usłyszał trzask zamykanych drzwi i wytężył słuch… i umysł, ale Snape zdążył już rzucić zaklęcie wyciszające, które uniemożliwiało Harry'emu usłyszenie czegokolwiek.
Pięć minut później, Snape wyszedł ze swojego składu, z nadal nieco zaróżowionymi policzkami i zobaczył, że jego uczeń niemal skończył swój eliksir.
- Wygląda w porządku, Potter - powiedział, mieszając w kociołku i obserwując złotawy płyn. - Konsystencja jest doskonała. Jeszcze godzina na ogniu i będzie płynny, i jednolity. Widzisz Potter, jak chcesz, to potrafisz.
- Tak, profesorze.
- Możesz już iść. Zajmę się ostatnim stadium warzenia.
Spływają stąd, zanim zajmę się tobą.
Harry wyszedł z gabinetu, z tajemniczym uśmiechem na ustach.
***************************************
- Co ty tu robisz, Potter? - wykrzyknął Malfoy, widząc ciemnowłosego Gryfona, idącego opustoszałym i zimnym korytarzem w lochach.
- To nie twoja sprawa, Malfoy!
Bardziej moja niż ci się wydaje - powiedział do siebie blondyn.
- Co, Potty, zgubiłeś się?
- Daj mi przejść Malfoy, mam ważniejsze rzeczy do roboty niż stać tu i słuchać jak mnie obrażasz.
Może chcesz innego traktowania z mojej strony, mój ty ładny tyłeczku - pomyślał Ślizgon.
Harry wykonał jeden krok w bok, żeby go wyminąć, ale Draco zrobił to samo, tarasując mu przejście, a dwóch jego goryli było jak zwykle z nim.
- Powiedziałem daj mi przejść!
Ależ buntowniczy - zadrwił wewnętrznie Malfoy.
Grmpf - pomyślał Crabbe.
… - pomyślał Goyle.
- Och ! Bo jak nie, to co, Potty ?
- Chcesz, żebym ci przypomniał nasze tradycyjne potyczki w pociągu, fretko?
Świnia. - Twarz Draco nabrała szkarłatnego zabarwienia i zacisnął zęby.
Nic - pomyślał Crabbe.
… - pomyślał Goyle.
- Za kogo ty się uważasz, Potter? Myślisz, że jesteś mocniejszy niż inni? Bardziej inteligentny? Jesteś niczym, Potter, niczym!
Nie - pomyślał Crabbe.
… - pomyślał Goyle.
- Jesteś jak szlamy! Zresztą twoja matka była szlamą i wiadomo jak skończyła!
Harry poczuł, że krew gotuje mu się w żyłach.
… - pomyślał filozoficznie Goyle.
Zrozumiałem - pomyślał Crabbe.
Harry miał właśnie rzucić się na Malfoya i dać mu to, na co zasłużył, kiedy profesor McGonagall wyłoniła się zza rogu, niosąc skrzynkę składników, które miała przekazać Snape'owi.
- Co się tu dzieje? - zapytała podejrzliwie, patrząc na nich ostro.
- Nic, pani profesor - odparł natychmiast Draco, nie wierząc w swoje szczęście. - Ja i Potty… eee… Potter, tylko spotkaliśmy się przypadkiem na korytarzu.
Mam nadzieję, że to kupi.
Harry, z nienawiścią ciągle płonącą w oczach, sztyletował go wzrokiem.
Nic - powiedział do siebie Crabbe.
McGonagall popatrzyła surowo na wszystkich po kolei.
- Potter, co robiłeś w lochach? - zapytała w końcu.
Haha - zaśmiał się szyderczo Malfoy. - Teraz musisz odpowiedzieć, panie Potty-Śliczny-Tyłeczek.
- Byłem na korepetycjach z eliksirów - odparł niechętnie.
Korki z eliksirów! Pfff! - powtórzył Ślizgon.
- Och, oczywiście, Severus mi o tym mówił - odpowiedziała. Po czym zwróciła się do wszystkich - Dobrze, wracajcie teraz do swoich pokojów wspólnych.
Nie.
…
Łyknęła to!
- Tak, pani profesor - odparł Draco.
Harry był zniesmaczony. Mógł już wrócić do Wieży bez przeszkód, ale nadal był wściekły na Draco. Zapłaci za to, co ośmielił się powiedzieć o jego mamie.
Oddalając się od grupki, mógł jeszcze usłyszeć:
Nienawidzę go, ale ma zbyt piękne ciało, aby pewnego dnia nie należał do mnie.
…
Zrozumiałem.
******************************************
Harry wszedł do pokoju wspólnego Gryffindoru, i natychmiast udał się do dormitorium, ciągle w złym humorze i spięty do granic możliwości. Wiedział, że wściekanie się niczemu nie służy, ale nie mógł nic na to poradzić. Po prostu nie mógł znieść, gdy ktoś obrażał jego rodziców, kiedy wiedział ile dla niego poświęcili. Nienawidził Malfoya, nawet jeśli nigdy nie był on Śmierciożercą. Całe życie byli przeciwnikami.
- Harry? - usłyszał nagle.
Młody człowiek odwrócił się, stając twarzą w twarz z Seamusem, który wpatrywał się w niego intensywnie, wyraźnie zakłopotany.
- C-co? - zapytał Harry, zaskoczony wyrazem twarzy kolegi z pokoju.
- Wołam cię od dwóch minut - odparł Irlandczyk. - Wszedłeś tu mrucząc coś przez zęby, więc zapytałem cię, co jest nie tak.
- Och! To Malfoy! - warknął Harry.
- Malfoy?
- Tak, byłem w lochach, po skończeniu korków u Snape'a, kiedy wpadłem na niego i na jego goryli. Nie chciał dać mi przejść, a w końcu zaczął obrażać mnie i moją mamę. Nienawidzę go!
Aj! Malfoy może jest śliczny, ale naprawdę głupi - stwierdził Seamus.
- Nie słuchaj go - uspokoił go blondyn, kładąc rękę na ramieniu Harry'ego i znowu poczuł jak bardzo brunet jest spięty. Rozpoczął więc kolejny masaż i dodał - Wiesz, że zawsze był taki. On lubi obrażać… zwłaszcza ciebie, ale wszyscy wiedzą, że nie ma mu czego zazdrościć. I z pewnością nie powinien czepiać się twoich rodziców, kiedy znamy przeszłość jego własnych.
Pod stanowczymi ruchami dłoni Seamusa, i pod wpływem jego słów, Harry poczuł jak jego mięśnie się rozluźniają, a wściekłość go opuszcza.
To prawda, że nikt nie miał czego zazdrościć Draco. Jego ojciec został zabity przez Nimfadorę Tonks w czasie dowodzenia misją pod rozkazami Voldemorta, a jego matka gniła w Azkabanie, po tym jak próbowała poświęcić życie swojego syna, aby uratować swoje. Ona także pomagała Czarnemu Panu, chociaż w sposób bardziej dyskretny i subtelny - Draco nie miał już z nią kontaktu. Reszta jego rodziny również została zabita, więc został sam, bez dawnej fortuny, chociaż ciągle miał z czego żyć, a arogancja wypisana na jego twarzy, odstraszała wszystkich, którzy chcieliby się z nim zaprzyjaźnić. Chodził więc zawsze w towarzystwie Crabbe'a i Goyle'a, jego dwóch ochroniarzy z dzieciństwa.
- Mmm, Seam, jak dobrze - zajęczał Harry, kiedy Irlandczyk nacisnął na czuły punkt na ramionach Harry'ego.
Blondyn zamarł na chwilę, po czym znowu podjął delikatny masaż.
Harry…
Seamus poczuł, że się rumieni, kiedy fala gorąca ogarnęła jego ciało, koncentrując się w dole jego brzucha, a jego męskość zareagowała natychmiast.
Mmmmmmm.
Harry'emu było w tej chwili tak dobrze, że nie słyszał już nawet myśli Irlandczyka.
Jest taki piękny - zajęczał Seamus, patrząc jak brunet rozluźnia się pod jego sprawnymi palcami. - Harry.
Seamus przesunął dłońmi po ramionach Harry'ego w delikatnej pieszczocie, po czym powrócił do jego barków. Pochylił głowę w stronę przyjaciela, którego pożądał i wtulił twarz w jego szyję. Wdychał łapczywie urzekający zapach, który wydzielało ciało młodego Gryfona i delikatnie pocałował tę złotawą skórę.
Harry był niczym we śnie, z którego został gwałtownie wyrwany przez pytanie blondyna
- Harry, co sądzisz o mężczyznach… gejach?
Rozdział VII: Kiedy sny stają się rzeczywistością.
- C - co ? - wyjąkał Harry, nagle bardzo świadom rąk Seamusa na swoich ramionach i niewielkiego dystansu, dzielącego ich twarze.
- Pytałem… co sądzisz o mężczyznach, którzy… którzy są… gejami!
- Och - wyjąkał z przerażeniem brunet, nie mając pojęcia co odpowiedzieć.
O mój Boże, o mój Boże, o mój BOŻE, co ja powiedziałem! I jeszcze to powtórzyłem! Co za wstyd! O, Merlinie! Błagam cię Harry, nie bądź zniesmaczony - myślał blondyn. - Tak bardzo bym chciał, żebyś mi powiedział, że to nie żadne zboczenie, i że ty też lubisz facetów. Odpowiedz mi, proszę cię Harry.
Seamus nie poruszył się, intensywnie przyglądając się brunetowi. Już go nie masował, ale też nie zabrał rąk.
Wielki Merlinie, niech on powie, że też jest gejem!
W końcu Harry odpowiedział, przerywając ciężką, pełną napięcia ciszę:
- Eeee, ja… Myślę, że robią to, co chcą. To nie jest jakaś ułomność czy choroba. Jeśli nie pociągają ich kobiety, mają prawo spotykać się z facetami. Nieważne czy są w sobie zakochani czy nie, nie widzę nic złego w poszukiwaniu swojego szczęścia.
Im dłużej Harry kontynuował, tym cichszy stawał się jego głos. Skończył zawstydzonym szeptem.
- Och - odparł Seamus, czując jak serce bije mu coraz szybciej.
TAAAAAAAAK. O Merlinie, dziękuję. Obiecuję, że będę sprzątał swoją część dormitorium codziennie przez pół roku.
Harry zdusił chęć wybuchnięcia śmiechem. Nie sprawiło mu to zbyt wiele kłopotu, biorąc pod uwagę, że po chwili poczuł jak blondyn delikatnie ścisnął jego ramiona i jeszcze bardziej zbliżył swoją twarz do jego.
Haaaarryyyyyyy.
Harry zamarł, nie ośmielając się nawet odwrócić głowy ze strachu, że jego usta dotkną warg przyjaciela, kiedy ten podjął:
- A gdybym ci powiedział, że pociągają mnie mężczyźni? Wyłącznie mężczyźni?
Merlinie, będę sprzątał moją część dormitorium przez rok! Proszę. Błagam.
Harry zadrżał, po czym na sekundę zamknął oczy, oddychając z trudem.
- Robisz, co chcesz, Seamus - odparł z westchnieniem.
Irlandczyk westchnął w myślach, a jego umyśle pojawiło się pytanie, które sprawiło, że Harry spiął się jeszcze bardziej i rozejrzał się gorączkowo, poszukując jakiejś możliwości na wyplątanie się z niezręcznej sytuacji i modląc się, żeby Ron… albo Merlin go uratował.
- A ty, Harry? Wolisz mężczyzn czy kobiety… czy jedno i drugie?
- Nie.
Co „nie”?
- Co „nie”? - powtórzył niczym echo Irlandczyk, szepcząc delikatnie do ucha kolegi z dormitorium.
- Nie, nie jestem… zainteresowany… kobietami - powiedział Harry z westchnieniem.
TAAAAAAK. Och Merlinie, dziękuję. Rok, przyrzekam! No… prawie... Wprawdzie za rok już mnie tu nie będzie, ale to nic, będę sprzątał swój pokój… Och, Harrryyyyyy. TAAAAAK!!!
Brunet widział, że jego przyjaciel wyobraża sobie siebie skaczącego niczym wariat po całym dormitorium, wykonując akrobacje, których nigdy nie byłby w stanie wykonać w rzeczywistości. Czekał, widząc uśmiech Seamus i zastanawiał się, czy postąpił słusznie, wyznając prawdę, skoro wiedział, że blondyn go pożąda.
- Harry - westchnął Seamus, po czym wsunął lewą rękę w rozwichrzone włosy przyjaciela i delikatnie pociągnął, tak, aby ten popatrzył mu w oczy.
Ma cudowne oczy - pomyślał Seamus. - Jest taki piękny. Mógłbym się w nim zatracić… Harry.
Irlandczyk skierował wzrok na ust przyjaciela, po czym pochylił głowę i delikatnie dotknął ich swoimi wargami. Po chwili nieco się odchylił się, nadal nie otwierając oczu, po czym powrócił, aby ponownie musnąć usta Harry'ego.
Obydwaj zajęczeli wewnętrznie. Zielonooki rozchylił wargi i Seamus wsunął swój język do ust mężczyzny, którego tak pożądał. Harry odpowiedział na pocałunek „przyjaciela” bardzo powoli, zmysłowo, podczas gdy Irlandczyk pozwalał swojej dłoni błądzić po umięśnionym torsie bruneta.
- Mmmm - zajęczał Harry, mając wrażenie, że śni. Odwrócił się i otoczył ramionami szyję Seamusa, nie przerywając ani na chwilę pocałunku.
Och, Harry, mmmm, Haaaarryyyyyy.
Ten ostatni poczuł dłoń, wędrującą po jego plecach, coraz niżej, aż na pośladki, które Irlandczyk delikatnie ścisnął.
- Seamus - jęknął Harry, podczas gdy przyjaciel okrywał jego szyję płonącymi pocałunkami. - Seamus, ja… ja myślę… mmmmm… że lepiej będzie jeśli… och, tak… przestaniemy… Och, Seamus.
Irlandczyk ponownie skierował sięgnął do ust kolegi i jednocześnie zaczął zdejmować z niego zdejmować szatę, ale w tym momencie został stanowczo gwałtownie powstrzymany.
- Nie! - wykrzyknął brunet, odpychając przyjaciela stanowczo.
Seamus upadł na ziemie, zszokowany tak bardzo, że w jego umyśle nie było ani jednej w pełni sformułowanej myśli, ale wyraz jego twarzy wyraźnie wskazywał, jak bardzo był zraniony. Harry poczuł jak ściska mu się serce.
- Cz - czemu? - wyjąkał słabo Seamus. - Myślałem, że ci się to podoba… że też mnie pożądasz. - Jego głos się załamał.
- Tak. Nie. To znaczy… - Harry popatrzył Irlandczykowi prosto w oczy i odkrył cały rozmiar jego bólu. - Seam, nie chciałem cię zranić. Pożądałem cię przez bardzo długi czas i nadal cię pożądam, ale… ale jest ktoś inny, o kim myślę… i nie jestem pewien swoich uczuć w stosunku do tego kogoś… Ja… Nie wiem… Nie chciałem cię skrzywdzić. Może lepiej będzie… dla nas obu… jeśli zostanie tak, jak jest.
Harry.
Harry także był wstrząśnięty. Nie tylko skrzywdził przyjaciela, którego bardzo kochał, ale też właśnie wyznał, że czuje coś do Snape'a. Był całkowicie zagubiony.
- Przykro mi, Seam - powiedział żałośnie, czując, że jego serce krwawi. Musiał wyjść. Szybko. - Seam… - zaczął ponownie.
- Harry, - przerwał Irlandczyk - ty też mnie pocałowałeś. Podobało ci się to, więc czemu mi mówisz, że jest ktoś inny? Czemu odpowiedziałeś na mój pocałunek? Nie jesteś mi obojętny.
Przyglądał się Harry'emu intensywnie, ale brunet tylko potrząsnął głową, czując się niczym kat. Wiedział, że zranił przyjaciela i czuł się winny, że najpierw go pocałował, żeby po chwili odepchnąć, ale w tamtym momencie tak bardzo tego pragnął! Marzył o Seamusie od dawna, o byciu w jego ramionach, o pieszczotach, o… pocałunkach. Ale zawsze sądził, że jego przyjaciel jest hetero, więc próbował być rozsądny i dusił w sobie wszystko, co do niego czuł. Z czasem jego fantazje stały się mniej intensywne i zaczął śnić także o innych osobach. Ale kiedy przed chwilą Seamus trzymał go w swoich ramionach, szeptał mu do ucha, muskał jego usta… wszystkie jego fantazje powróciły z całą mocą i poddał się temu uczuciu… i kochał. Ale kiedy Irlandczyk zaczął go rozbierać, brutalnie powrócił na ziemię, mając przed oczami postać Mistrza Eliksirów.
Było mu wstyd.
- Wybacz, Seamus. Uwierz mi, naprawdę nie chciałem cię zranić. Po prostu straciłem głowę. - Umilkł na chwilę, widząc błysk cierpienia w oczach przyjaciela, ale szybko podjął - To prawda, że podobały mi się twoje pocałunki, ale nie byłem sobą. Byłem zdenerwowany, tym co powiedział Malfoy, a kiedy zacząłeś mnie masować, poczułem się tak dobrze… Moja złość wyparowała i poczułem się… tak nierealnie. Nie byłem sobą i…
No tak, w tamtej chwili mógłby pocałować każdego - pomyślał Irlandczyk z rozpaczą.
- Powiedziałeś, że od dawna mnie pożądałeś… i nadal pożądasz - przerwał mu blondyn.
- Tak, to prawda - Harry pochylił głowę, jakby coś sobie przypominał, po czym podniósł ją, żeby stawić czoła przyjacielowi. - Pożądałem cię od dawna, ale myślałem, że jesteś hetero… więc niczego nie próbowałem i powiedziałem sobie, że w końcu zapomnę.
Tyle straconego czasu… - westchnął w myślach blondyn. - Ale nie zapomniał o mnie, bo mnie pocałował. Nadal mnie pożąda.
- Ale nadal mnie pożądasz, a ja JESTEM gejem!- nalegał Irlandczyk. Zrobił krótką przerwę, po czym dodał - I ja też cię pożądam. Mogłeś to zauważyć przed chwilą.
- Tak, wiem - jęknął Harry, przybity. - Seamus, szczerze mówiąc, myślę, że… pożądam twojego ciała…
Och, ja twojego też - zajęczał wewnętrznie blondyn, płonąc z pożądania.
- …ale nie jestem w tobie zakochany i…
Nieważne!
- Nie szkodzi, że nie jesteś zakochany, Harry. Zacznijmy się spotykać i może to uczucie przyjdzie z czasem. Powiedziałem ci, że coś do ciebie czuję, ty mnie pożądasz, a ja ciebie, więc w czym problem?
- Problem polega na tym, Seam, że oczekuję od związku czegoś innego niż ty. Chcę kochać i być kochanym. Samo pożądanie mi nie wystarczy… przykro mi… Poza tym, czuję coś do kogoś innego. My dwaj razem, to się nie uda. W każdym razie, nie na długo.
Ale przecież to nic nie kosztuje spróbować, do licha - mruknął w myślach Seamus. - I kto to jest ten ktoś?
- Powiedz mi, kto to jest.
- Seam, ta wiedza w nic ci nie da.
- Powiedz mi, kto to jest, Harry. Mam prawo wiedzieć. Przyrzekam ci, że nikomu tego nie powtórzę, ale muszę wiedzieć.
- Seam, to jest trudne…
NIE!
- Nie, to nie jest trudne, Harry. Po prostu nie chcesz mi powiedzieć - krzyknął Irlandczyk, nadal zraniony, czując jak wściekłość oraz zazdrość opanowują go coraz bardziej. - Chcę wiedzieć z kim konkuruję.
- To nie jest konkurs - wykrzyknął Harry.
Och, ależ tak - pomyślał Seamus, zdeterminowany.
- Załóżmy - powiedział Irlandczyk, patrząc niewzruszenie.
- To nie jest konkurs - powtórzył Potter.
Możesz mówić, co chcesz, - pomyślał blondyn - ale potrafię rozpoznać konkurs, kiedy go widzę, a tutaj za całą pewnością go widzę! I to ja wygram.
- Seam - ostrzegł Harry, który nie usłyszał słów, biorąc pod uwagę, że jego przyjaciel nic nie powiedział, ale jego myśli nie były dla niego żadnym sekretem.
- Harry, nie będziesz mi prawił morałów, bo walczę o mężczyznę, w którym jestem prawie zakochany. Jest mi z tobą dobrze. Kiedy się przed chwilą całowaliśmy, ja… ja… odleciałem. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem. To było... cudowne, Harry. I nie chcę wszystkiego stracić. Nie chcę CIEBIE stracić.
- Seamus, nie chcę... nie chcę cię skrzywdzić. Być może nigdy czegoś takiego nie czułeś wcześniej, bo nie spotykałeś się ze zbyt wieloma osobami, albo w każdym razie nie z tymi, co trzeba. Wiem, że gdybyśmy zaczęli się spotykać to by nie przetrwało i sprawilibyśmy sobie więcej cierpienia, niż jeśli zatrzymamy się teraz.
Nie!
- Nie chcę cię stracić, Harry - przerwał mu Irlandczyk.
- Nie możesz mnie stracić, Seamus, ponieważ nigdy mnie nie miałeś.
To było zdanie, które sprawiało ból, Harry to wiedział i był tym przerażony, ale to musiało zostać powiedziane. Nie chciał robić przyjacielowi fałszywych nadziei. Pożądał go, to prawda, ale wiedział również, że nie mógłby się w nim zakochać, i na dłuższą metę to by ich zniszczyło, ponieważ nigdy nie byłby usatysfakcjonowany i… Seamus też nie. Poza tym, myślałby o Snapie i to jeszcze wszystko by tylko pogarszało.
Tak - stwierdził Harry, wychodząc z pokoju z opuszczoną głową. - Lepiej od razu postawić sprawę jasno.
Harry skierował się w stronę biblioteki, wiedząc, że najprawdopodobniej znajdzie tam Hermionę, której będzie mógł o wszystkim opowiedzieć, a ona będzie potrafiła go pocieszyć, powiedzieć, że dobrze zrobił, niszcząc w zarodku ten związek, z którego nie mogło wyjść nic trwałego i nic pozytywnego dla żadnego z nich. Było mu zimno i słyszał wiatr, zawodzący gdzieś w pobliżu.
To dziwne. Przecież dzisiaj nie wieje. - Powietrze było wprawdzie chłodne, ale nie było nawet najlżejszego wietrzyku, który mógłby powodować takie dźwięki. - Naprawdę dziwne.
Gdzie są te przeklęte pergaminy? Muszę oddać dwa McGonagall, jeśli tego nie zrobię, to na sto procent zamieni mnie w jakąś odrażającą bestię... albo jeszcze gorzej… w Crabbe'a albo Goyle'a - pomyślał jakiś szóstoroczny Ślizgon, mijając Harry'ego.
Młody Gryfon z trudem nie wybuchnął śmiechem.
To taniec kaczek, które… Nie, nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!
Harry nawiedziło wrażenie déja vu i kontynuował swoją wędrówkę, lekko się uśmiechając.
… kto mógłby podejrzewać, że je noszę? A poza tym, w końcu mam prawo je nosić, nie widzę w tym nic złego… w każdym razie dopóki nikt nie wie!
Potter zatrzymał się, odwrócił w stronę siódmorocznego Ślizgona i przyjrzał mu się uważnie. O czym on mówił? Co takiego nosił?
Kiedy uczeń poszedł swoją drogą, Harry wzruszył ramionami i podjął swoją wędrówkę.
Noooo, ale przecież nie wylałem jej mojego kałamarzu na głowę specjalnie…
Ten cholerny drań, lepiej niech się nie kręci zbyt blisko mojej dziewczyny, inaczej zapłaci za to…
Jestem pewien, że mi je podkrada. Nadal nie znalazłem drugiej paczki, a z pewnością to nie Fawkes zjada dropsy…
- Dzień dobry, Harry - powiedział z uśmiechem Dumbledore.
- Dzień dobry, panie profesorze - odparł Gryfon, również się uśmiechając.
Nienawidzę tych slipek. Są okropne, i na dodatek te motywy! Nienawidzę pingwinów! Będę musiał naprawdę poważnie porozmawiać z mamą.
Genialne, genialne! Hahaha! Filch był cały czerwony, myślałem, że nas zaatakuje. Wiedziałem, że mu się spodoba, jak przetransmitujemy jego ciuchy w mini z cekinami. Zawsze widziałem, że ma w sobie szaleńca… haha, rewelacyjne…
Filch w mini z cekinami? - Harry wybuchnął śmiechem. - Chciałbym to zobaczyć - pomyślał, wycierając łzę z kącika lewego oka. W tym momencie ponownie usłyszał ten zawodzący wiatr, kojarzący się z gwałtownymi przeciągami i rozejrzał się. Jego wzrok padł na Goyle'a, a kiedy ten się oddalił, wiatr ustał. Harry pozostał bez ruchu przez kilka chwil, po czym potrząsnął głową i odszedł.
Ooo, ta ma niezłe krągłości. Szlaaaaaaag, nie, nie tu, nie teraz. Muszę to ukryć. Szybko, książka. Och, do licha, mam nadzieję, że nic nie zobaczyła. Niech to szlag, nie cierpię, kiedy to mi się przytrafia... tzn. co 5 minut… szlaaaaaag…
Gryfon uśmiechnął się, rozumiejąc źródło problemu.
Och, tak, zrobiłem to! Pocałowałem go! Taaaak!!! - Te słowa natychmiast skojarzyły się Harry'emu z niedawnym spotkaniem z Seamusem i jego dobry humor natychmiast się ulotnił.
Och, Merlinie! Czy kiedykolwiek uda mi się na niego spojrzeć bez erekcji?! Mały imbecyl, głupi Gryfon…
Słysząc to, Harry zamarł.
Och, wygląda uroczo. Do licha, czemu wymaga się, żeby uczniowie nosili takie wielkie szaty? Są za szerokie, to jest z pewnością niewygodne. Ubrania powinny być bardziej obcisłe… dużo bardziej obcisłe… Och, gdyby przychodził nagi do mojej klasy… Och, tak, to byłoby dobre. Oczywiście nie byłbym w stanie poprowadzić lekcji, ale poszlibyśmy do moich komnat i tam nauczyłbym go innych rzeczy… Tak zdolny uczeń… mmm… Severus! Weź się w garść! Weź się w garść! To jest Potter, Wspaniały, Wielki Potter! Syn najbardziej aroganckiego i najgłupszego... ale on jest taki seksowny, popatrz... Nie! Nie! Nie i nie! Severus, musisz wziąć się w garść! Nakrzycz na niego, daj mu szlaban, zachowuj się jak gdyby nigdy nic.
- POTTER!
Właśnie, dokładnie tak.
- Co ty tu robisz? Znowu szwendasz się po zamku, usiłując spowodować jakąś katastrofę?
Katastrofa? Nie, jestem pewien, że jest świetny w łóżku... Severus!
- Nie, szedłem do biblioteki, panie profesorze.
- Achhhhh, przyznałeś się, Potter!
Co ty wygadujesz, Severus?! Tracisz przez niego głowę do tego stopnia, że zaczynasz wygadywać nie wiadomo co!
- Po co idziesz do biblioteki, Potter?
Harry przyglądał się Snape'owi okrągłymi oczami.
Zamknij się, Severusie - usłyszał. - W końcu ma prawo tam iść… Jak się z tego teraz wydostać? Eee… Szlaban? Nie! Obrazić go? Tak, obrazić! - Tak, Potter, dobrze mnie usłyszałeś, po co tam idziesz? Patrząc na twoje wyniki, można się zwątpić czy ty w ogóle umiesz czytać! - zaśmiał się szyderczo Snape.
Och, zapłaci za to - stwierdził Harry z wściekłością.
Popatrzył na swojego profesora z zamiarem rzucenia mu jakiejś ciętej riposty, kiedy nagle, samemu nie wiedząc czemu, wyznał mu:
- Pocałowałem Seamusa.
Od tłumaczki: mam dla Was jeszcze małą niespodziankę. Od kilku już odcinków jednemu z uczniów chodzi po głowie piosenka "To jest taniec kaczek" (czyli "C'est la danse des canards"). Taka piosenka istnieje naprawdę, znalazłam ją dla Was, żebyście mogli zrozumiec desperację biednego chłopca, który nie może się pozbyć tej melodii z głowy. Zapraszam do słuchania, ale ostrzegam, to naprawdę zaraża! (przy czym tekst jest wybitnie głupi: "to jest taniec kaczek, które wychodzą z bagien i otrzepują sobie kuperek...")
Danse des canards
Rozdział VIII: Pomyśl zanim coś powiesz.
Snape przyglądał się Harry'emu całkowicie oszołomiony. Po czym nagle, jedno jedyne słowo zabrzmiało w jego głowie.
Co?
- Co? - wykrzyknął.
Gryfon zamarł. Jak mógł to powiedzieć? I przed wszystkim, dlaczego?
Co on powiedział? Nie, to niemożliwe. Źle usłyszałem. Musiałem źle usłyszeć. Nie, Potter nigdy by mi czegoś takiego nie powiedział… ale…
- Co powiedziałeś, Potter? - zapytał powoli Mistrz Eliksirów.
- Eee… n - nic, nic - wyjąkał gorączkowo Harry, jednocześnie wyzywając się w myślach wszystkimi możliwymi i niemożliwymi inwektywami.
Och, ależ tak, coś powiedziałeś i CHCĘ to usłyszeć jeszcze raz.
- Potter, wiem, że czasami pamięć cię zawodzi, ale moja nigdy tego nie robi i wiem, że coś powiedziałeś. Po prostu nie usłyszałem co…
Albo źle usłyszałem… albo…
- … Tak więc, czy byłbyś tak uprzejmy i odpowiedział na moje pytanie? - dokończył sarkastycznie.
Gryfon milczał, nie mając pojęcia co powiedzieć. Gdyby mógł, to dałby sobie w twarz.
Odpowiedz mi, no odpowiedz mi do cholery. Chcę wiedzieć!- Potter, pytam po raz ostatni, co powiedziałeś?
Jeśli mi nie odpowiesz, pójdę do ministerstwa i zażądam odwracacza czasu albo go ukradnę. Chcę wiedzieć.
- Zapomniałeś języka w gębie, Potter?
MÓW!... Muszę go zmusić do mówienia!- A ja myślałem, że Gryfoni są odważni. Najwyraźniej, tiara przydziału podjęła taką decyzję, bo nie wiedziała, gdzie cię przydzielić. Pewnie nie masz żadnych zalet.
Harry zacisnął zęby i zrobił dokładnie to, czego Snape chciał - dał się sprowokować i jego krzyk odbił się echem po opuszczonym już korytarzu:
- Powiedziałem panu, że pocałowałem Seamusa. To chyba nie jest takie trudne do zrozumienia? I on może zaświadczyć, że nie zapomniałem języka i że potrafię doskonale się nim posługiwać!
Pod koniec swojej tyrady chłopiec dyszał z wściekłości, ale kiedy zauważył błysk triumfu w czarnych oczach profesora, zaklął w myślach. Tak dać się nabrać! Nagle jednak zwycięski blask w oczach mężczyzny zgasł i jego źrenice zamgliły się.
Tak, udało się! Powiedział mi! Wiedziałem, że to z niego wyciągnę. I kto jest mistrzem? Severus! Tak! Wiedziałem, że dobrze usłyszałem!... ?!?!?!... Dobrze usłyszałem... ale... ?!?!... ale to znaczy, że on pocałował Finnegana!!! Ale… ON NIE MA PRAWA!!! - zbuntował się w myślach Mistrz Eliksirów, a na jego twarzy pojawiła się wściekłość. - Nie ma prawa całować nikogo poza mną. Jest mój! Jego ciało jest moje, jego wargi!... Jego wargi, te usta! I ktoś inny śmiał go dotknąć! Mam ochotę popełnić morderstwo! Nikt poza mną nie ma prawa go dotykać. Nikt!... Dotykać go... Te usta... Pieścić go... mmm, Harryyyy.
Jego źrenice rozszerzyły się nieznacznie i zaczął oddychać z trudem.
Pocałować go, też tego pragnę… Finnegan! Drań! Zapłaci za to!- Pocałowałeś Finnegana? - zapytał sucho Snape.
Harry nie poruszył się, wsłuchując się w myśli mężczyzny.
Czemu mi to powiedział? Czemu mnie? Mnie, ze wszystkich ludzi…? Czemu mi wyznał, że pocałował Finn... Jedną minutkę! Finnegana? Ale... ale to jest chłopak! Harry pocałował chłopaka! Woli mężczyzn! To znaczy, że jest gejem! Tak! TAK!!! Merlinie, dziękuję! Będę miły dla uczniów przez całą godzinę! Dziękuję!... Jest gejem... - powtarzał radośnie Severus. - JEST GEJEM!!! Albo... bi... ale pocałował chłopaka! TAK!
W końcu odchrząknął, próbując się opanować i podjął, starając się - ze średnim sukcesem - nadać swojemu głosowi lodowaty ton:
- Czemu mi to mówisz, Potter?
Jesteś gejem czy bi?
- Ja… ja nie wiem, panie profesorze. Nie pomyślałem. Jakoś tak samo wyszło.
Snape zaśmiał się szyderczo, sprawiając, że jego uczeń oblał się rumieńcem.
- Więc pocałowałeś chłopca?
Gej czy bi? Chciałbyś, aby twój Mistrza Eliksirów nauczył cię o fuzji dwóch ciał?
Harry zarumienił się jeszcze bardziej.
Uroczy jest kiedy tak się rumieni. Ciekawe czy jego policzki przybrałyby podobną barwę, gdybym się z nim kochał… kochać się z nim… Mmmm. Mógłbym cię nauczyć tylu rzeczy… pokazać ci jak Ślizgoni potrafią grzeszyć, nie szukając odkupienia i zanurzać się w cielesnych przyjemnościach, jakich z pewnością nigdy jeszcze nie skosztowałeś.- Nie wiedziałem, że Wielki Potter spędza czas na „lizaniu się” z kolegami z dormitorium. A może z całą szkołą?
Gej czy bi? Jesteś prawiczkiem?
- Nie miałem też pojęcia, że nasz bohater interesuje się chłopcami. Czyżby dziewczęta cię nie pociągały? - zadrwił Snape.
Gej czy bi? Zainteresowany dojrzałymi mężczyznami?
Coraz bardziej rozwścieczony Gryfon poczuł nagle budzące się w nim pożądanie, a jego zwyczajową dyskrecję i rezerwę przyćmił płomień prowokacji, i odpowiedział:
- Cóż, tak, panie profesorze. Jestem gejem…
TAAAAAAK. Mmmmmm… O TAK. Czyżby moje sny stawały się właśnie rzeczywistością? Powinienem zagrać w totka!
- … i nie mam zwyczaju utrzymywać tego rodzaju stosunków z uczniami, może pan więc zapomnieć o całej szkole. Szczerze mówiąc, panie profesorze, jestem ciałem… nietkniętym, dziewiczym terenem, który aż się prosi o eksplorację. Ale zabawy małych chłopców mnie nie interesują, wolę doświadczenie i opanowanie bardziej dojrzałych mężczyzn, ale wątpię czy może pan to zrozumieć…
Teren do eksploracji! Jest prawiczkiem! Alleluja!... - W myślach Severus podskakiwał we wszystkich kierunkach. - Ja! Ja! Ja go zdobędę! Jestem dojrzałym mężczyzną, potrafię się opanować... och tak... biorąc pod uwagę ile razy chciałem cię przelecieć… Och, jeśli dobrze rozumiem… Tak, rozumiem nawet bardzo dobrze… Muszę mu dać szlaban, teraz to naprawdę pilne.- …słuchając pańskich złośliwości, jestem przekonany, że jest pan homofobem…
Harry śmiał się wewnętrznie, słysząc jak Severus krzyczy w myślach:
NIE! Nieeeeee! Ja też jestem gejem! Pragnę cię, pożądam cię, chcę pieścić twoje ciało, chcę cię brać, aż dojdziesz, krzycząc moje imię…
Gryfon z trudem przełknął ślinę, czując jak jego erekcja rośnie z każdym słowem Mistrza Eliksirów, ale zmusił się, żeby kontynuować z sarkazmem:
- M-musi pan uważać, że to obrzydliwe kochać się z innym mężczyzną…
NIEEEEEE!- …ale ja tego właśnie pragnę! Chcę, żeby jakiś mężczyzna mnie pożądał, chcę, żeby pieścił moje nagie ciało, żeby mnie brał, aż dojdę, krzycząc jego imię...
Grrgmpfgm...
- Ale tego... tego panie profesorze... nie może pan zrozumieć - dokończył Harry, świadomy, że po raz kolejny prowokuje stojącego na wprost niego mężczyznę. Boże, ależ to kochał!
Daj mu szlaban, Severusie - usłyszał myśli Mistrza Eliksirów.
- Szlaban, Potter! - zasyczał sucho mężczyzna.
- Co?... Ale ja nic nie powiedziałem, panie profesorze, nie zrobiłem nic złego… - wykrzyknął Harry.
- Nie dyskutuj ze mną, Potter, jestem twoim profesorem i kiedy daję szlaban, zawsze jest po temu jakiś powód. Twoje zachowanie jest skandaliczne.
Dobrze powiedziane, Severusie - pomyślał.
- Co takiego? - zbuntował się Gryfon, jednocześnie kompletnie zbity z tropu i rozzłoszczony. - To jest nadużycie władzy! To jakieś bzdury! Pan…
- No i proszę - stwierdził mężczyzna, a do jego oczu powrócił triumfalny blask. - Impertynencja! Masz swój powód do szlabanu!
- Ale…
- Jutro o dwudziestej w moim biurze, Potter! I nie spóźnij się! - przerwał mu profesor, nadal wpatrując się w niego płonącymi oczami. - A teraz wracaj to swojego pokoju wspólnego. Wkrótce zacznie się cisza nocna, a nie chciałbyś chyba, abym odjął Gryffindorowi punkty.
Z tymi słowami, mężczyzna odwrócił się na pięcie i odszedł, myśląc:
O tak! Mój Severusie, jesteś mistrzem! Jest gejem, prawiczkiem, lubi dojrzałych mężczyzn, szuka przygody i… jutro wieczorem będziemy sam na sam w moim mrocznym gabinecie… - W swojej głowie, Severus Snape wybuchnął podekscytowanym śmiechem.
***
Nazajutrz po południu Harry zmierzał w stronę lochów, kiedy nagle zatrzymało go niezwykłe poruszenie w pobliskim korytarzu.
- Wy małe huligany, oddajcie mi to natychmiast - wrzeszczał histerycznie Filch.
- Ale czemu, Filch? Pokazywanie przyjaciołom zdjęć nie jest zakazane. Poza tym, wyglądasz wspaniale w tej spódnicy… te cekiny rozświetlające twoją skórę, można powiedzieć, że jesteś naprawdę fotogeniczny…
Woźny zarumienił się okropnie i skoczył w stronę ucznia, usiłując odebrać mu fotografie.
- … Myślałeś już o karierze modela?
- Wszyscy zostaniecie ukarani! Wyjmę moje stare, dobre narzędzia. W dawnych czasach już udowodniły swoją skuteczność, złamały twardszych niż wy…
- W dawnych czasach, Filch? To już wtedy tu byłeś? - zadrwił jeden z szóstorocznych, trzymając zdjęcia, które podał mu przyjaciel, żeby uchronić je przed mężczyzną.
- Będziecie gryźć swoje palce, będziecie... IRYYYYYYYYT!!! - zawył nagle z pianą na ustach.
Poltergeist, przyciągnięty hałasem i - przede wszystkim - obecnością swojego ulubionego woźnego, złapał zdjęcia i unosząc się w powietrzu na takiej wysokości, że charłak nie mógł go dosięgnąć, chichotał oglądając fotografię, na których mężczyzna, ubrany wyzywającą spódnicę, bardzo czerwone pantofle na grubej podeszwie, kompensującej trzydziestocentymetrowe obcasy, wulgarnie umalowany i z doczepionymi bardzo długimi, sztucznymi rzęsami, śmiało mógł rywalizować drag queen.
- IRYYYYYYYYYT - wrzeszczał bezustannie Filch, ganiając poltergeista, który latał i pokazywał wszystkim napotkanym osobom zdjęcia woźnego.
Draco Malfoy uskoczył w ostatniej chwili, szczęśliwie unikając zderzenia z Filchem i, potrząsając głową, skręcił w korytarz, gdzie znajdował się Harry.
Proszę, proszę, kogo my tu mamy - mruknął Malfoy w myślach, patrząc na Chłopca Który Przeżył, układającego w swojej torbie wypożyczone z biblioteki książki. Jego pogardliwy ton wyraźnie wskazywał, że od czasu ich ostatniego spotkania awersja, jaką odczuwał do Gryfona nie tylko się nie zmniejszyła, ale wręcz powiększyła.
- Potty*, po co w ogóle wysilasz się, żeby wypożyczać książki z biblioteki, skoro wszyscy wiedzą, że do niczego ci nie służą? Ignorant zawsze pozostanie ignorantem, po prostu twój mózg nie jest w stanie przyswajać informacji.
Harry zacisnął zęby ze złości, po czym podniósł się i odparł:
- Mówisz z doświadczenia, fretko?
Policzki blondyna zaczerwieniły się, a jego oczy zaczęły ciskać gromy.
- Myślisz, że jesteś taki inteligentny, lepszy niż inni…
- I kto to mówi? Pan Malfoy, Mistrz Arogancji! Przyganiał kocioł garnkowi.
Ja - pomyślał Crabbe.
D - powiedział do siebie Goyle.
Draco, który wewnętrznie aż się gotował z wściekłości, zacisnął usta i piorunował Harry'ego wzrokiem, jednocześnie zbliżając się do niego niebezpiecznie. Dzieliło ich już tylko kilka centymetrów i obydwaj wpatrywali się w siebie nawzajem z identyczną pogardą.
- Z całą pewnością jestem mniej arogancki niż ty, Potty - zasyczał z furią Ślizgon. - Pan Jestem - Najpotężniejszym Czarodziejem i jego Sława! Pupilek Dumbledore'a i wszystkich profesorów… poza Snapem oczywiście. - Uśmiechnął się nieznacznie, podczas gdy Harry pomyślał:
Gdyby tylko wiedział.
…chciałem - kontynuował Crabbe.
R- pomyślał Goyle.
- Jak widzisz, niektórzy znają twoją prawdziwą wartość - kontynuował Malfoy, zbliżając się jeszcze bardziej, tak że stykali się klatkami piersiowymi - to znaczy równą temu, co przyczepiło się do mojej podeszwy. Rozumiesz Potty czy twój mózg jest tak wolny, że nie jesteś w stanie przyswoić moich słów?
... powiedzieć…
A
…coś…
- Jeśli chodzi o spowolnione procesy myślowe, to raczej jesteś z tym nieźle obeznany. Myślę wręcz, że zarażasz tym swoich jakże drogich przyjaciół - powiedział Harry, przyglądając się dwóm pozostałym Ślizgonom, zanim ponownie zwrócił swoją uwagę na Draco. - Tak tylko chciałem ci powiedzieć…
C
…ale…
- Jestem wart o wiele więcej niż ty, Potty i to się nigdy nie zmieni. Nie zapominaj, że jesteś tylko jedynie małym, bezwartościowym czarodziejem półkrwi. Zastanawiam się, czemu w ogóle z tobą rozmawiam. Pewnie to moje zbyt wielkie serce.
Harry zaśmiał się szyderczo, ale blondyn kontynuował:
- W każdym razie, ja nie mam nic do udowodnienia. Niektórzy czarodzieje mogą być ślepi, ale w końcu wszyscy zobaczą, który z nas dwóch jest…
- Synem byłego Śmierciożercy? - zasugerował Harry.
Skurwiel - pomyślał rozwścieczony Draco.
- Nie mieszaj w to mojego ojca, Potter!
- Ty ostatnio obrażałeś moją matkę - przerwał mu zimno brunet.
- Mój ojciec nie był Szla… - wrzasnął Ślizgon.
- Nie, był Śmierciożercą - powiedział Harry, ściszając głos.
O
…już… - kontynuował nadal Crabbe w swojej głowie.
- Widzisz tylko to, Potter! Tylko mojego ojca! Ale tak naprawdę nic nie wiesz i nigdy nie chciałeś wiedzieć! Od samego początku, kiedy nie chciałeś podać mi ręki pierwszego dnia! Od razu mnie zaszufladkowałeś! Przyszły Śmierciożerca! Ale popatrz na mnie! Odmówiłem przystąpienia do Voldemorta, ale ty masz to gdzieś, Potter! Masz to gdzieś i nadal uważasz, że jestem taki sam jak mój ojciec, ale ja go nienawidzę! I nawet teraz, kiedy już nie żyje, nadal go nienawidzę, więc nigdy więcej mi o nim nie mówi i przede wszystkim, nigdy mnie do niego nie porównuj!
Harry zamarł, słysząc słowa wypowiedziane przez swojego wroga i był tak zszokowany, że nie był w stanie znaleźć żadnej odpowiedzi, ale tak czy inaczej było już za późno - Draco najwyraźniej żadnej nie oczekiwał i odszedł.
Po raz pierwszy widział Ślizgona w takim stanie i przede wszystkim, po raz pierwszy usłyszał w jego głosie i zobaczył w jego oczach tyle emocji. Poczuł ukłucie winy, które najchętniej by stłumił.
- Dra - powiedział swoim śpiewnym i harmonijnym głosem Goyle.
…zapomniałem - dokończył wewnętrznie Crabbe.
- -co - zawołał Gregory, ale rozwścieczony blondyn był już daleko.
***
Przez całą kolację Harry nie mógł przestać myśleć o tym, co powiedział Draco. Czuł pożądliwe spojrzenia Seamusa i jego dosyć desperackie próby nawiązania rozmowy, ale nie mógł się skoncentrować na niczym poza Ślizgonem i jego co najmniej… dziwnymi i niezwykłymi słowami. Nadal o tym myślał, zmierzając bardzo powoli w stronę lochów.
Mam prawo je nosić, mam prawo! Kto może je zauważyć? Nikt! Więc w porządku! Ale gdybyś ktoś się dowiedział...
Harry, zaskoczony, odwrócił się gwałtownie i jego wzrok padła na tego samego siódmorocznego Ślizgona, którego słyszał już wczoraj. Co takiego ukrywał?
Bouba, bouba, mały miś… O nie, to nie może być prawda! To nie może być prawdaaaaaaaaaaaa!
O Boże, nie powinienem był tyle zjeść!
Nigdy nie sądziłem, że coś takiego zobaczę! Snape umył włosy! Coś dziwnego dzieje się w tej szkole!... i to jego ubranie...
Snape? - Harry otworzył szeroko oczy. - Umył włosy? Po co? Albo raczej... dla kogo? Gryfon poczuł, że coś ściska go za gardło. To właśnie z nim Mistrz Eliksirów miał spędzić ten wieczór... na szlabanie. Gryfon poczuł, że jego dłonie zaczynają drżeć.
I Alastor miał jeszcze czelność wepchnąć dropsa do dzioba Fawkesa… Jeśli myśli, że może mnie w ten sposób nabrać! Jestem pewien, że to on!...
- Dzień dobry, Harry!
- Dzień dobry, profesorze! - odpowiedział chłopiec mijającemu go dyrektorowi.
Zastanawiam się czy ona na mnie trochę nie leci. Spojrzenia, które mi czasem rzuca…
Na następnym meczu rozniesiemy ich w proch. Nie mają żadnej szansy.
Harry podniósł oczy i zobaczył Marcusa Flinta, patrzącego na niego jednocześnie pogardliwie, lekceważąco i z wyrachowaniem zanim wreszcie kapitan drużyny Slytherinu odwrócił wzrok i poszedł swoją drogą.
Tak ci się tylko wydaje - odpowiedział mu w myślach Gryfon.
O matko, co za wstyd! Przecież jestem młody i zdrowy. Więc czemu? Powiedziała, że to nic takiego, ale mimo wszystko… Awaria! Okropne!
Naprawdę jestem ciekawy jak on to robi, żeby dotknąć nosa końcem języka.
Mam dwanaście galeonów, wystarczy mi na restaurację i fajny prezent. Będzie zadowolona.
Wszystko zepsułem! Cholera ! Chciałem jej tylko powiedzieć coś romantycznego! Ale po prostu spanikowałem… Szlag! Nie dziwię się, że dała mi w twarz…
Harry zastanowił się co takiego Puchon mógł powiedzieć swojej dziewczynie, że go spoliczkowała, ale zanim zdążył usłyszeć coś więcej, uczeń odszedł swoją drogą. Im bliżej lochów, tym bardziej opustoszałe były okolice i wkrótce Harry znalazł się zupełnie sam w długim, mrocznym korytarzu, prowadzącym do gabinetu Mistrza Eliksirów, a potem przed ciężkimi, drewnianymi drzwiami i zapukał.
- Proszę! - Głos Snape'a brzmiał… ciepło i zachęcająco ?
Gryfon otworzył drzwi i zamarł. Dzięki porozstawianym wszędzie świecom całe pomieszczenie skąpane było w delikatne, jasne świetle, a w powietrzu unosił się słodki, korzenny zapach. W tle słychać było cichą muzykę, a Mistrz Eliksirów stał na środku sali zacierając nerwowo ręce i usiłując nie pokazać po sobie żadnych emocji. Było to oczywiście całkowicie bezużyteczne, biorąc pod uwagę, że Harry mógł czytać w jego umyśle niczym w otwartej książce, a to, co usłyszał, sprawiło, że wytrzeszczył oczy, a głowie kołata mu się w głowie jedna, jedyna myśl:
Słodki Merlinie, on chce mnie uwieść!
*Potty to obraźliwe/pogardliwe słowo, którego używa Draco w kanonie zarówno po angielsku jak i po francusku, nie mam pojęcia czy coś takiego pojawiło się po polsku. Jakieś sugestie?
"Bouba, bouba" to kolejny przebój spod znaku "Tańca kaczek". O ile jednak tamto arcydzieło mogliście znać, to o "Boubę" Was nie podejrzewam, bo jest to piosenka z pewnej francuskiej bajki, której w Polsce nie kojarzę (możliwe jednak, że po prostu to nie moje pokolenie i kiedyś jednak u nas leciała). W każdym razie, wszystkich zainteresowanych odsyłam do:
Bouba mon petit ourson
Rozdział IX: Szlaban
Widząc zszokowany wyraz twarzy swojego ucznia, Severus zaczął w myślach obrzucać się inwektywami.
Ależ na Merlina, co ja myślałem, zapalając te wszystkie świeczki?! I włączając muzykę?!... Żeby go uwieść… Ależ jestem głupi - pomyślał, mentalnie wymierzając sobie solidny policzek.
- Pośpiesz się i zamknij drzwi, Potter - warknął Mistrz Eliksirów typowym dla siebie suchym i lodowatym tonem. - Mam już wystarczająco kłopotów z tymi skrzatami, które wyczyniają w tym zamku Merlin jeden wie co… Teraz porozstawiały wszędzie zapachowe świece… i włączyły muzykę… Nie potrzebuję kolejnego idioty! - zakończył, patrząc na niego twardo.
Harry zamknął drzwi, tłumiąc uśmiech.
- Wyczyścisz ten kominek - syknął mężczyzna, który wcale nie planował ukarać go w ten sposób, ale był to pierwsza rzecz, która przyszła mu na myśl. Natychmiast tego pożałował, ale było już za późno.
- Co takiego? - zapytał przestraszony Gryfon.
- Słyszałeś, Potter! Wyczyścisz ten kominek…
- Ale ja nie jestem kominiarzem… - zaprotestował chłopiec z oburzeniem. Ten facet zwariował, nie zdawał sobie chyba sprawy z ogromu i przede wszystkim trudności tej pracy.
- Gryffindor traci dwadzieścia punktów, Potter! Za twoją bezczelność! - Opiekun Slytherinu uśmiechnął się diabolicznie. - Nie kazałem ci czyścić przewodu kominowego. Masz jedynie wyczyścić palenisko i okolice. Później ułożysz tam polana.
Harry prychnął.
- Masz coś do dodania, Potter? - zapytał Snape z sadystycznym uśmieszkiem.
- Nie, panie profesorze - odpowiedział młody człowiek aksamitnym głosem, który nie zapowiadał nic dobrego. - Natychmiast biorę się do pracy.
- Dobrze! - odparł profesor z satysfakcją. - I pośpiesz się. Nie mam zamiaru zmarnować całego wieczoru w towarzystwie kogoś takiego jak ty.
Harry nic nie odpowiedział, ale myślał bardzo intensywnie. Snape mu za to zapłaci. Drogo.
Zaczynając układać w głowie diaboliczny i zuchwały plan, odwracając się, aby ukryć coraz szerszy uśmiech. O tak, Mistrzowi Eliksirów nie ujdzie to na sucho. Chce, żeby Harry wyczyścił kominek? Dobrze, wyczyści. Gryfon miał zamiar zadowolić mężczyznę... na jego własne ryzyko.
- Weź to, Potter - syknął Snape, podając mu specjalną szczotkę Wszystkoczyść Mamy Doczysta. - A teraz do roboty.
- Tak, panie profesorze - powiedział Harry tak słodko, że mężczyzna uniósł brew, po czym usiadł przy biurku z zamiarem poprawiania prac.
Gryfon szybko zdjął szatę, gratulując sobie w duchu założenia luźnych, czarnych spodni i obcisłego, białego t-shirta. Cóż, może nie był to strój idealnej gospodyni domowej, ale z całą pewnością był atutem, który pozwoli mu wykonać plan w stu procentach.
Mmmmm - usłyszał nagle chłopiec. - Na Merlina… To zakazane, mieć takie ciało. To po prostu zaproszenie do grzechu… Och, Harry, gdybyś wiedział…
[i]Ależ wiem - pomyślał Gryfon, tłumiąc zadowolony uśmiech. Odwrócił się plecami do Mistrza Eliksirów i rozpoczął swoją „Operację Widowisko - Zemsta”, jak ją nazwał.
Położył swoją szatę, porządnie złożoną na oparciu krzesła i skierował się w stronę kominka. Najpierw wyjął niedopalone fragmenty polan i popiół, po czym zaczął czyścić palenisko, bezustannie czując na swoim ciele płonący wzrok profesora.
Mmmmm - usłyszał jęk, kiedy się pochylał, żeby wybrać niedopalone kawałki drewna, leżące gdzieniegdzie w szarym popiele, wypinając przy okazji.
Chce mojej śmierci czy co? Cholerny gówniarz!... Tak doskonale zbudowany… wszędzie…
Snape przygryzł dolną wargę, próbując stłumić jęk zwierzęcego pożądania. Nie mógł jednak stłumić fali palącego gorąca, które poczuł w lędźwiach.
Głupi Gryfon!
Harry zdusił konwulsyjny śmiech i spróbował się opanować. Kiedy miał już pewność, że jego wyraz twarzy jest obojętny, wręcz niewinny, odwrócił się do profesora i zapytał cichym, słodkim głosem:
- Panie profesorze, czy mogę użyć różdżki, żeby pozbyć się całego popiołu? W ten sposób podłoga się nie pobrudzi i nie będzie problemu co z nim zrobić.
Snape uśmiechnął się sarkastycznie i już miał mu odpowiedzieć surowo, że w czasie szlabanu nie wolno używać żadnej magii, kiedy zobaczył jak różowy koniuszek język cholernego chłopaka wysuwa się z ust i zaczyna delikatnie oblizywać najpierw górną wargę, potem, jeszcze wolniej, dolną wargę. Gdyby Severus nie wiedział, że smarkacz robi to zupełnie niewinnie, chcąc jedynie zwilżyć usta i że jest totalnie nieświadomy jego myśli, pomyślałby, że chłopak robi to celowo, żeby go podniecić.
Jego erekcja zaczynała być bolesna. Gdyby Pottera tu nie było wsunąłby szybko zbawczą rękę pod szaty. Gdyby Pottera tu nie było… nie miałby tej erekcji… w każdym razie nie tak intensywnej.
Harry odchrząknął, przypominając mężczyźnie, że nadal czeka na odpowiedź. Severus zaklął w myślach - z tego wszystkiego stracił wątek konwersacji. O co ten chłopak pytał?
- Panie profesorze?
- Tak? - odparł mężczyzna, z satysfakcją myśląc, że jego uczeń z pewnością powtórzy pytanie bez konieczności proszenia go o to.
- Dziękuję - odparł żywo Gryfon, już trzymając różdżkę w dłoni. Jeszcze szybciej wymówił zaklęcie, sprawiając, że popiół zniknął z paleniska.
Severus niemal zzieleniał z wściekłości, klnąc w myślach na czym świat stoi.
Potter doprowadzał go do takiego stanu, że już nawet nie był w stanie się nad nim znęcać. Ostatecznie nic nie powiedział i spróbował, z trudem, wrócić do sprawdzania prac, chcąc nieco ochłonąć.
„Flirt miłosny to rodzaj magicznego rytuału, która pozwala flirtować. Osoba, która odprawia taki rytuał staje się odporna na wszystkie uczucia i…”
Severus westchnął czując, że gotuje się w nim krew. Nie zadał sobie nawet trudu, żeby poprawić „flirt” na „filtr” i napisał wielkie, czerwone zero na pergaminie ucznia trzeciego roku, po czym sięgnął po kolejną pracę.
„Filtr to rodzaj białego papieru, przepuszczalnego, który niczego nie przepuszcza. Jest on używany do kawy u Mugoli, ale jeśli chodzi o miłość, filtr jest używany eliksiru miłosnego…”
Kolejne zero pojawiło się na papierze.
W tym tempie skończę za pięć minut… i będę miał dużo czasu, żeby się poznęcać się nad Potterem… Nie!... A właściwie to jak mu idzie?
Severus podniósł głowę i zobaczył parę pośladków, które poruszały się w pełnym pasji rytmie, kiedy chłopiec szorował szorstki i bardzo ściemniały kamień.
Mężczyzna poczuł, że jego gardło się zaciska się i nie mógł powstrzymać głuchego warknięcia.
Jego erekcja, która podczas sprawdzania prac nieco opadła, nagle gwałtownie o sobie przypomniała i Mistrz Eliksirów poruszył się niespokojnie na krześle.
Czy on w ogóle jest świadomy tego co robi? Co mi robi, na Merlina?... Mały imbecyl!
Mały imbecyl, w połowie pokryty sadzą, klęczał na czworaka, z uniesionymi biodrami i kusząco wypiętymi pośladkami. Przy pomocy szczotki szorował nieregularną powierzchnię skały z biegłością i wprawą zbijającą z tropu. Obiecującą. Poruszał się z gracją i zręcznością w rozwiązłym, zmysłowym tańcu. Prowokującym. Sprawiał wrażenie jakby oddawał się niewidzialnemu i nienasyconemu kochankowi. Jakby zatracał się w nieskończonym walcu cielesnej rozkoszy, biorąc i dając, spalając się w pożądaniu przed nienasyconymi oczami oszołomionego profesora.
Gryfon był odwrócony do Severusa plecami, więc mężczyzna nie widział jego twarzy, ale to co widział wystarczyło, aby poczuł gwałtowne pożądanie. Mógł sobie z łatwością wyobrazić zarumienione policzki chłopaka, przymknięte, lśniące przytłumionym blaskiem oczy, rozchylone usta, z których wydobywały się ciche westchnienia przyjemności. Mógł niemal poczuć zapach jego skóry. Mógł… STOP!
Dosyć! Przestań, Severusie - powiedział do siebie, starając się opanować zanim będzie za późno i nie będzie już w stanie się powstrzymać, i zastąpić wyobrażenia swoim własnym, jak najbardziej realnym i pełnym pożądania ciałem. - To twój uczeń. Skoncentruj się na sprawdzaniu prac.
„Filtr miłosny jest delikatnym naparem, który ma za zadanie sprawić, że mężczyzna oszaleje z miłości dla kobiety. Albo na odwrót. Niczym mężny rycerz przybywający by porwać swą królową, wybrankę swego serca, wbrew jej woli. Oszalały z miłości i pogrążający się w tak głębokim smutku z powodu tej nieodwzajemnionej miłości, że nie widzi już żadnego rozwiązania poza filtrem. Zabierając ją daleko na swym białym koniu, chroniąc ją swoją miłością wieki…”
„To nie harlequin, panno Travis” - nabazgrał szybko Mistrz Eliksirów, po czym westchnął i przesunął dłonią po twarzy. Przede wszystkim nie wolno mu było patrzeć na Harry'ego. Powtarzał sobie właśnie to zdanie po raz piąty, kiedy nagle usłyszał jęk dobiegający od strony kominka.
Gryfon przygryzł wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Słyszał wszystkie myśli swojego surowego i wyjątkowo zimnego profesora, i nie mógł się powstrzymać przed prowokowaniem go.
Raczej przed rozpalaniem go - wyszeptała jego świadomość.
O, tak, rozpalić go - pomyślał, zdając sobie sprawę, że ta myśl naprawdę mu się podoba. Usłyszał jak Mistrz Eliksirów zaczyna czytać kolejną pracę, dziwnie przypominającą początek romansu i nagle poczuł bunt. Chciał - żądał - żeby mężczyzna skupił swoją uwagę tylko i wyłącznie na nim. Snape musiał zapłacić za to jak go potraktował. I zapłaci. Profesor nim pomiatał, prowokował go i niesprawiedliwie go karał. Zemsta będzie słodka.
Aby przyciągnąć uwagę mężczyzny, Harry zajęczał. Mogło to zostać uznane zarówno za jęk bólu... jak i przyjemności. I jak się okazało, ta strategia zadziałała dokładnie tak, jak na to liczył. Nie przerywał więc pracy, mając nadzieję, że nie będzie musiał długo jeszcze kontynuować tej katorżniczej roboty. Gdyby wystarczająco podniecił Snape'a nie musiałby szorować tego kominka do końca. I miałby swoją zemstę.
Mały, irytujący głosik nagle pojawił się w jego głowie, mówiąc mu, że to bynajmniej nie był główny powód jego dwuznacznego zachowania, ale Harry szybko odsunął od siebie tę myśl.
Mmmm. Drogi Merlinie, niech on przestanie! Może jeśli... jeśli zrobię to szybko... jest odwrócony, niczego nie zauważy…
Harry otworzył szeroko oczy i zamarł na ułamek sekundy, po czym znowu zaczął wykonywać swoje sugestywne ruchy.
Przecież Snape nie będzie się przed nim onanizował. Czy też raczej za nim. Prawda?
Nadstawił ucho…
Zrobić to czy nie… - Mistrz Eliksirów, w stanie niemal już agonalnym powtarzał sobie wkoło to samo pytanie. Jego prawą ręką spoczywała w okolicach pachwiny, zaciśnięta konwulsyjnie na szacie.
…i usłyszał nagły szelest materiału.
W końcu Severus nie wytrzymał. Błyskawicznym ruchem rozsunął szatę i rozpiął guziki w spodniach.
Zrobię to.
Harry nie mógł w to uwierzyć. Czuł jak serce zaczyna łomotać mu piersi, a krew dudnić w skroniach. Na jego policzki wypłynął rumieniec, a krążąca coraz szybciej krew nagle odpłynęła w dół, sprawiając, że jego męskość momentalnie zaczęła twardnieć.
Mmmmm…
Czyżbym właśnie usłyszał jak Snape jęczy? - Harry nie był w stanie powiedzieć.
O Merlinie… Merlinie, tak…
To stanowczo był on - stwierdził młody człowiek, nadal poruszając się zmysłowo.
Severus właśnie uwolnił swój spragniony członek, otaczając go zbawczymi palcami. Siedział przy biurku, całkowicie zakryty typowymi dla niego, czarnymi ubraniami, za wyjątkiem odsłoniętej, dumnie wyprężonej męskości. Wpatrywał się w swojego ucznia poruszającego się ze zwinnością i gracją, graniczącą z rozwiązłością. Gdyby Potter się odwrócił, zobaczyłby go w trakcie zaspokajania się i świadomość, że mógł to zrobić w każdej chwili jeszcze bardziej rozpalała Mistrza Eliksirów. Jakaś jego część chciała, żeby Gryfon się odwrócił i zobaczył go w trakcie robienia sobie dobrze.
Drżał i trząsł się z namiętności, przesuwając dłonią po swojej rozpalonej męskości, gładząc skórę na całej długości i delikatnie pocierając wrażliwą główkę, na której już zebrała się wilgoć. Zagryzł wargi aż do krwi, żeby nie krzyczeć z rozkoszy, podczas gdy jego palce wędrowały w tą i powrotem po napiętym ciele, poruszając się dokładnie w takim samym rytmie jak pośladki, które widział przed sobą. Wyobrażał sobie, że go bierze, wchodząc w niego głęboko, przywłaszczając sobie chciwie to, do czego nie miał prawa, smakując rozkoszy zakazanego owocu bez skrupułów i wyrzutów sumienia.
Był jego niewidzialnym kochankiem i właśnie w tej chwili się z nim kochał.
Harry… Och Merlinie, tak… Ty mały imbecylu… o tak delikatnym ciele… tak bardzo mnie podniecasz, na Merlina! Pragnę cię! Pożądam! Jesteś mój, tylko mój ! Chcę, żebyś mnie poczuł w sobie, żebyś dla mnie krzyczał, żebyś dla mnie doszedł ! Chcę cię całego i będę cię miał...
Policzki Harry'ego płonęły, a jego gardło było całkowicie suche. Tak bardzo pragnął mężczyzny, że mógł niemal poczuć w sobie jego męskość. Zacisnął dłoń na magicznej szczotce, z nadludzkim trudem powstrzymując się przed chwyceniem swojej erekcji, gwałtownie domagającej się uwagi. Słowa Snape'a niemal go parzyły, były dodatkową torturą, którą chciałby zakończyć… Ale jednocześnie nie mógł.
Mężczyzny przesuwał dłonie po swoim drżącym członku z coraz większy zapałem, zbliżając się do ostatecznego finału.
Czujesz jakie to dobre, Harry? Czujesz? Czujesz mnie? Błagaj mnie, abym ruszał się szybciej, mocniej, jeszcze i jeszcze… Rusz się, Harry. Chcę widzieć jak się pode mną wijesz. Jak rozpływasz się pod wpływem moich pieszczot. Błagaj mnie, abym brał cię mocniej… Dojdź dla mnie…
Snape kontynuował intensywne pieszczoty, drażniąc wrażliwą główkę, coraz bardziej rozpalając swoją żądzę. W końcu poczuł jak jego ciało gwałtownie wygina się na krześle, po czym ponownie na nie opadł, starając się zachowywać się najciszej i próbując opanować swój zdyszany oddech, aby nie ściągnąć na siebie uwagi ucznia, który nagle wyraźnie się spiął.
[i]Czyżby coś zauważył? - zaniepokoił się Severus, rzucając szeptem zaklęcie czyszczące i poprawiając ubranie.
Harry zesztywniał, kiedy wstrząsnął nim gwałtowny orgazm. Czerwony i nieco zadyszany, ponownie zaczął szorować kominek, mając jedynie nadzieję, że jego profesor niczego nie zauważył.
- Potter! - zawołał nagle Snape. Gryfon podskoczył i zamarł, ale nie odwrócił się ani nie wstał, nie chcąc, aby Mistrz Eliksirów zobaczył w jakim jest stanie. - Potter, jak już ci mówiłem, mam inne zajęcia na wieczór niż bawienie się w opiekunkę do dzieci. Szlaban skończony. Wynoś się.
Harry nie kazał się prosić. Był cały brudny i spocony i marzył już tylko o dwóch rzeczach: wyjściu stąd i wzięciu prysznica.
Zebrał więc szybko swoje rzeczy, nadal nie patrząc na profesora, który zdążył jedynie coś warknąć zanim chłopiec wyszedł.
Na całe szczęście w drodze do łazienki perfektów nikogo nie spotkał. Zamknął drzwi, zdjął swoje ubrania, pozwalając im opaść na ziemię i wsunął się szybko pod strumień gorącej wody.
Westchnął. Bo było mu dobrze. Bo było mu wstyd. Bo był niespokojny.
Nie spędził w towarzystwie Snape'a nawet godziny, a mimo to, ten krótki czas nim wstrząsnął. Nie tylko miał już pewność, że bardzo pożądał mężczyzny, ale teraz zaczął też zadawać sobie pytanie czy przypadkiem nieodwołalnie się w nim nie zakochał.
Niech to szlag.
***
Kiedy Harry wyszedł z łazienki, korytarz nie był już tak opustoszały jak wcześniej i chłopiec poczuł się zawstydzony, nagle bardzo świadomy faktu, że nie ma kompletnie nic pod szatą. Jego ubrania były tak brudne, że po umyciu się nie założył ich z powrotem, ale po prostu je zmniejszył i schował do kieszeni.
Chciał wrócić do pokoju wspólnego bez rozmawiania z kimkolwiek po drodze. Nadal czuł się zbyt roztrzęsiony, żeby być w stanie przeprowadzić jakąś sensowną konwersację, więc przemykał po korytarzach szybko - choć nie na tyle, żeby wzbudzać podejrzenia, z opuszczoną głową i wzrokiem skierowanym na ziemię.
Skowronku, miły skowronku. Skowronku, obedrę cię z pióreeeeeeeeeek… aaaaaa!…*
… jeśli teraz wyślę bon z Magazynu Miotlarskiego, w ciągu dwóch tygodni dostanę autografy wszystkich członków reprezentacji Anglii…
… No i proszę, teraz mi kupiła z małpkami. Powiedziałem, że nie chcę slipek z pingwinami, to kupiła małpki. Nie no, nie wierzę. Najwyraźniej konieczna będzie jeszcze jedna rozmowa…
Nie mogę tak zostać! Muszę natychmiast sobie zrobić dobrze!
Harry lekko podskoczył, ale nie przerwał swojego szybkiego marszu. Nie chciał pozwolić swojej wyobraźni zbytnio zainspirować się myślami młodego Krukona. Miał w głowie zbyt wiele świeżych, i w pewnym sensie bolesnych, wspomnień, w głowie, aby chciał teraz wracać do tych niepokojących obrazów. W tym momencie usłyszał kolejną myśl, która skutecznie odwiodła go od tych rozważań.
Uwielbiam to. Uwielbiam je nosić, czuję się tak seksownie. Ależ to mnie podnieca. A poza tym, mam prawo je nosić…”
To znowu był ten sam siódmoroczny Ślizgon.
Co on takiego nosi? - zastanowił się Harry, mijając go. - I czy tylko to ma w głowie? Co prawda, to i tak postęp w stosunku do Crabbe'a i Goyle'a...
Gryfon odsunął od siebie te myśli.
- …zapewniam cię, Albusie - usłyszał głos, który dobrze znał. - To nie ja.
Dumbledore miał poważne i surowe spojrzenie, którego Harry jeszcze nigdy wcześniej nie widział. To musiała być naprawdę bardzo ważna rozmowa.
- A jednak ktoś mi podkrada dropsy, Alastorze… Witaj, Harry!
- Witaj, Harry - zawtórował mu żywo Szalonooki.
- Dzień dobry - odparł Potter i podjął swoją wędrówkę.
- Daję ci słowo, Albus. Może to skrzaty…
Wow, to był mój pierwszy pocałunek… Ona nieźle całuje… Chociaż właściwie to nie mam specjalnie materiału do porównań…
No co? Co ona chciała, żebym jej powiedział? Romantyczny nastrój, no wiem, ale przecież byliśmy w różanym ogrodzie, księżyc świecił! Powiedziałem tylko jedno zdanie i już jej się nie podobało! Do diabła! Ależ miałem na nią ochotę!
Następnym razem trzeba transmutować jego łachy w bikini i kacze płetwy… Flich będzie zadowolony z posiadania nowej garderoby…
Wow, ta książka była genialna. O mało się nie poryczałem, ale oczywiście Hannah nie może nigdy się o tym dowiedzieć.
Jestem głodny! Jestem głodny! Wiedziałem, że powinienem zjeść na obiad to czwarte żeberko!
Harry odwrócił się w stronę wygłodzonego chłopca, myśląc, że chodzi o Rona, ale widząc jakiegoś Puchona, stracił zainteresowanie i podjął swoją wędrówkę. Doszedł w końcu do miejsca przeznaczenia i podał Grubej Damie nowe hasło, czekając aż obraz się odsunie, pozwalając mu wejść.
Ledwo zdołał przekroczyć próg pokoju wspólnego, kiedy dwa głosy rozległy się jednocześnie.
- Harry, muszę z tobą porozmawiać!
Brunet odwrócił się w stronę rozmówców i skinął głową. Nie miał pojęcia o czym Seamus i Hermiona chcieli z nim rozmawiać, ale sądząc po ich pełnych determinacji minach nie wróżyło to niczego dobrego. Zaczął się niepokoić.
*Biedny, prześladowany przez idiotyczne melodie uczeń tym razem trafił na "Skowronka" - nie wiem czy zgadliście co to za piosenka. Jestem pewna, że wszyscy ją znają, ale nie wiem czy wszyscy zgadli po polskich słowach. "Skowronek" to po prostu słynne "Alouette". Wszyscy je pewnie znają, więc zamiast tradycyjnej piosenki wklejam Wam link do pewnego karaoke...
Alouette, gentile alouette
Rozdział X: Diaboliczny plan.
Tego ranka Harry obudził się zmęczony. Poprzedniego wieczoru odbył długą rozmowę z Hermioną, która stanowczo przypomniała mu, że „próbny tydzień” kończy się pojutrze. Więc dzisiaj był ostatni dzień. Sam nie wiedział jak udało mu się przedłużyć termin o tydzień ani skąd wziął argumenty, którymi udało mu się przekonać dziewczynę.
Cichy, irytujący głosik zaszeptał mu, że może ma z tym coś wspólnego jego pociąg do Mistrza Eliksirów.
Kiedy zadowolony ze swoich pomysłów i odniesionego sukcesu, dotarł w końcu do dormitorium, Seamus zarzucił go pytaniami. Harry szybko go powstrzymał, obiecując, że jutro z nim porozmawia, ale teraz, kiedy zbierał swoje rzeczy, z zamiarem udania się do łazienki, żałował, że nie zrobił tego wczoraj. Wiedział, co Irlandczyk chce mu powiedzieć, czy też raczej o co chce go zapytać i wcale nie miał ochoty na konfrontację, którą już przeczuwał.
Harry przygotował się do kolejnego dnia szkoły, po czym zszedł do Wielkiej Sali, żeby wspólnie z Ronem i Hermioną zjeść śniadanie. Kiedy usiedli już przy stole, Gryfon natychmiast skierował wzrok w stronę stołu nauczycielskiego, napotykając spojrzenie mężczyzny, odzianego w czerń od stóp do głów, który wpatrywał się w niego pożądliwie, zanim szybko odwrócił wzrok.
Harry usiłował skoncentrować się na myślach tej jednej, jedynej osoby, ale nie był w stanie, bo tuż obok niego, ktoś inny nieświadomie prowokował go swoimi wewnętrznymi przeżyciami.
Jest piękna - myślał rozpaczliwie. - Jak mogłaby mnie chcieć? I jest taka inteligentna. Och, Hermiono, gdybyś wiedziała...
- Ja wiem ! - rozzłościł się Harry, patrząc na Rona. Miał już dosyć wysłuchiwania codziennych westchnień i lamentów, widząc jednocześnie, że rudzielec nie robi nic, podczas gdy Hermiona bardzo by tego pragnęła. - I mogę ci powiedzieć, żebyś wreszcie zaczął działać!
Ron wpatrywał się w przyjaciela okrągłymi oczami, po czym rzucił okiem w stronę Hermiony, która również przyglądała się brunetowi z zaskoczeniem.
- Uda ci się, Ron. Jesteś doskonałym obrońcą…
Rudzielec nadal patrzył na Harry'ego z wytrzeszczonymi oczami, podczas gdy Hermiona irytowała się wiecznie powtarzającym się tematem rozmowy chłopców.
- Znowu Quidditch - westchnęła, wznosząc oczy ku niebu i odwracając się do siedzącej obok niej Ginny.
- … Twoja partnerka w grze czeka tylko na to. Tego właśnie chce… i to już od dawna. Ale deszcz oślepia cię tak bardzo, że nie widzisz znaków dotyczących taktyki gry, które ci daje. Potrafisz czasem przejąć kafel, ale zbyt często go przepuszczasz. Staraj się częściej podejmować inicjatywę i wyprzedzaj ruch przeciwnika. Atakuj, a wygrasz szybciej niż się tego spodziewasz.
Harry zamilkł i popatrzył na Ron, sprawdzając czy rudzielec zrozumiał. Jego przyjaciel wpatrywał się właśnie w Hermionę jakby była kaflem, który chciał złapać i zatrzymać. Czarnowłosy Gryfon, uspokojony, odetchnął z ulgą, po czym ponownie odwrócił się w stronę stołu nauczycielskiego, ale zawiedzony opuścił wzrok, gdy okazało się, że Mistrza Eliksirów już tam nie ma.
Chciał go. Harry rozpaczliwie pragnął swojego profesora. Chciał mieć miejsce zarówno w jego łóżku, jak i w jego sercu. Wiedział, że Snape go pożąda, ale Gryfon pragnął czegoś więcej.
Chcę, żeby mnie kochał - pomyślał i jednocześnie przyszła mu do głowy myśl równie zuchwała, co ekstrawagancka. Ośmieli się?
Zaczął jeść powoli, równocześnie zastanawiając się jakie konsekwencje mogłoby mieć wprowadzenie jego idei w życie. Czy będzie miał odwagę zachować się w taki sposób?
*********************************
- Harry ! Harry !
Brunet odwrócił się, słysząc, że ktoś go woła i westchnął, niezbyt zadowolony, widząc biegnącego w jego stronę Seamusa.
- Muszę koniecznie z tobą porozmawiać, Harry - powiedział Irlandczyk, doganiając go i patrząc na niego stanowczo, co przeszkodziło czarnowłosemu Gryfonowi ponownie odsunąć rozmowę. Po chwili uznał jednak, że lepiej było mieć to za sobą jak najszybciej.
- Wiem, Seamus, ale temat, na który chcesz ze mną porozmawiać jest bardzo prywatny, to nie najlepsze miejsce na taką dyskusję - odpowiedział, wskazując przyjacielowi korytarz prowadzący do biblioteki, który był raczej często uczęszczany. - I przypominam ci, że za piętnaście minut mam próbny egzamin z eliksirów…
- To wystarczy - odparł blondyn z dziwnym błyskiem w oku. - Chodź. Pójdziemy razem do lochów i wyjaśnię ci po drodze. Ja mam zajęcia dopiero za godzinę.
Harry pokiwał powoli głową, chowając do torby wypożyczoną z biblioteki, jasnoniebieską książkę. W milczeniu zaczęli schodzić licznymi schodami. Dopiero po chwili Irlandczyk przerwał ciężką ciszę.
- Harry, ja… ja chciałbym, żebyś dał nam szansę. Nie! - wykrzyknął, widząc, że przyjaciel już otwiera usta, aby mu przerwać. - Wiem, co chcesz powiedzieć, ale naprawdę mi się podobasz i nie mogę przestać myśleć o tobie. Chcę, żebyśmy spróbowali. Myślę, że do siebie pasujemy.
- Seamus - odparł Harry zakłopotany. - Myślałem, że zrozumiałeś. Nie chcę, żebyś cierpiał, a wiem, że sprawię ci ból, gdybyśmy ze sobą chodzili chociaż przez jeden dzień.
- Spotkałeś się znowu z tym drugim - zapytał Irlandczyk z nagłą zazdrością.
- To nie twoja sprawa, Seamus!
- Powiedz mi, Harry! - krzyknął blondyn, brutalnie przyciskając drugiego Gryfona do ściany w opustoszałych lochach, gdzie w końcu dotarli. - Już z nim chodzisz? Zakochałeś się w nim? Jest lepszy niż ja?
Ból, który słyszał w głosie przyjaciela, łamał Harry'emu serce.
- Jeszcze z nim nie chodzę, - odparł cicho - ale mam taki zamiar. Tak, jestem w nim zakochany i nie, nie jest lepszy niż ty, jesteście po prostu różni i obu was kocham, tyle że na różne sposoby.
Oczy Seamusa przysłonięte były łzami, a jego twarz wykrzywił grymas intensywnego bólu. Zamknął na chwilę oczy, po czym otworzył je i skinął powoli głową.
- Rozumiem, Harry. Ja też nie chcę ci sprawić bólu, a gdybym nalegał, to tak właśnie by się stało, skoro kochasz kogoś innego. Wiedz po prostu, że cię nie zapomnę - powiedział, ze smutkiem głaszcząc drugiego Gryfona po twarzy. - Jesteś pierwszą osobą, która sprawiła, żeby poczułem tyle rzeczy. Było mi z tobą dobrze… nawet jeśli tak naprawdę wcale nie byliśmy razem.
Po lewym policzku. Irlandczyka spłynęła samotna łza, którą Harry delikatnie starł kciukiem.
- Ja też cie nie zapomnę, Seamus. Mnie też było przy tobie dobrze, ale… ale… rozumiesz.
Seamus spuścił oczy i ponownie kiwnął głową. Westchnął głęboko i uniósł wzrok.
- Czy mogę… czy mogę cię pocałować? Tylko ten jeden, ostatni raz? Na dowidzenia? Na dowidzenia temu, co mogło być takie…
Harry nadal głaskał policzek przyjaciela i kiwnął głową na zgodę. Seamus pochylił głowę w jego stronę i dotknął ustami jego ust. Najpierw po prostu delikatnie je muskał, potem nacisnął trochę mocniej, ale nadal z czułością. I tak właśnie zastał ich Draco Malfoy.
- Patrzcie państwo na te cizie! - wykrzyknął sarkastycznie.
Seamus podskoczył i gwałtownie się odsunął od Harry'ego, który najpierw też podskoczył, a potem zaczął wpatrywać się w Ślizgona z pogardą.
- Więc jak wam się układa? Może chcecie wynająć pokój? - kontynuował blondyn chichocząc pogardliwie. - Kto by pomyślał? Finnegan i Bliznowaty? Dwie śliczne cizie!
Seamus warknął i zacisnął pięści, gotowy rzucić się na Ślizgona, ale Harry go przytrzymał.
- Biorąc pod uwagę, że sam jesteś, jak to mówisz, cizią, myślę, że nie masz prawa nas oceniać - odparł czarnowłosy Gryfon.
Draco zbladł okropnie, a Seamus patrzył z niedowierzaniem.
Skąd wie? Skąd może to wiedzieć? - powtarzał w swojej głowie Draco.
- Myślisz, że nigdy cię nie widziałem, Malfoy? - zapytał sucho Harry. - Myślisz, że nie widziałem twojego wyrachowanego spojrzenia, kombinującego jedynie jak zaciągnąć mnie do łóżka? Nie jestem ani ślepy, ani zainteresowany, Malfoy, więc idź pogadać z kimś, kogo to interesuje! - Po czym odwracając się w stronę Seamusa, który najwyraźniej nadal nie mógł otrząsnąć się z szoku, dodał, - dziękuję za zrozumienie. Zawsze będziesz moim przyjacielem. A teraz muszę już iść, zanim Snape zacznie odejmować nam punkty. Na razie.
- Na razie - odpowiedział niczym echo Irlanczyk, patrząc jak Harry odchodzi.
Zielonooki nawet nie spojrzał na Malfoya, mijając go, nie wypowiedział ani jednego słowa, a Ślizgon postąpił identycznie. Wszystko został już powiedziane.
*******************************
Harry wyszedł z sali, zarumieniony i zadyszany.
Musiał natychmiast znaleźć jakieś opuszczone miejsce i sobie ulżyć. Szybko skierował się w stronę łazienek, zamknął się w jednej z kabin i rzucił zaklęcie wyciszające. Rozpiął dolną część szkolnej szaty, spodnie i natychmiast je zsunął razem z bokserkami. Zajęczał, kiedy jego palce otoczyły boleśnie nabrzmiałą męskość. Jego dłoń zaczęła szybko poruszać się w tę i z powrotem, podczas gdy przypominał sobie myśli Snape'a, w czasie kiedy zaliczał próbny egzamin z eliksirów.
Wielki Merlinie! Ależ on mnie podnieca! Harry, jesteś najbardziej podniecającą istota na ziemi. Pochyl się jeszcze trochę. O tak, maleńki… gdybym tylko mógł się wsunąć... - myślał Mistrz Eliksirów.
Taki piękny i sexy, sama natura pewnie jest zazdrosna… Ta seksowna poza, och Harry, nie podchodź za blisko, bo może cię spotkać coś, czego się nie spodziewasz… - kontynuował.
Młody Gryfon był tak wstrząśnięty tym, co słyszał, że wielokrotnie o mało nie zepsuł swojego eliksiru. Pod koniec egzaminu miał on nieskazitelny, krwistoczerwony kolor, ale był zbyt rzadki, by być doskonały.
I te dłonie! Jego dłonie! Tak bardzo chciałby zobaczyć je na moim ciele. Dotknij mnie, Harry, pocałuj mnie, pieść mnie, weź mnie w te swoje doskonałe usta, spraw, żebym doszedł, pieszcząc mnie swoimi wargami…
Gryfon poczuł jak jego erekcja drży coraz bardziej pod wpływem dotyku i kciukiem przesunął po wrażliwej główce, wilgotnej i desperacko spragnionej uwagi.
Czy myślisz o mnie, kiedy robisz sobie dobrze, Harry?
- O tak, tak - wyjęczał chłopiec, dochodząc.
Koniecznie musiał wprowadzić swój plan w życie. Dzisiaj!
********************************
Była już ciemna noc i Harry słyszał równy oddech spokojnie śpiących kolegów z dormitorium. Bezpieczny za kurtyną łóżka, trzymał w rękach błękitną księga, której wypożyczenie okazało się doskonałym pomysłem. Przyjrzał się spisowi treści i znalazł rozdział, którego potrzebował. Zaczął wertować strony aż dotarł do miejsca, które go interesowało i zaczął czytać.
”Istnieje wiele rodzajów eliksirów miłosnych, z których najbardziej rozpowszechnione i najczęściej używane są dwa. Pierwszy z nich jest bardzo łatwy w przygotowaniu. Nie wymaga specjalnych umiejętności w dziedzinie eliksirów i…”
Bardzo zainteresowany i maksymalnie skoncentrowany, Harry zajął się wadami eliksiru. Chciał za wszelką cenę, żeby jego plan zadziałał, żeby nawet Mistrz Eliksirów tak doświadczony jak Snape nie zauważył oszustwa.
… Eliksiru tego należy używać ostrożnie, ponieważ może się on zwrócić przeciwko twórcy. Musi on być pierwszą osobą, którą ujrzy ten, którego chce w sobie rozkochać. Pierwsze spojrzenie jest decydujące i nieodwracalne, chyba że zostanie podanie antidotum…
Harry przestał czytać. Nie mógłby wmówić Snape'owi, że był pierwszą osobą, którą zobaczył po wypiciu eliksiru.
„Drugi z eliksirów jest bez wątpienia bardziej skuteczny i precyzyjny. Jest też trudniejszy do wykonania, ale daje zakochanemu pewność, że obiekt jego uczuć zapłonie do niego ślepą pasją…”
Rzut oka na listę składników ujawnił nowy problem. Cholera! Potrzebował włosa Snape'a! Czy czegokolwiek należącego do niego. Nie, to też się nie uda. Harry wrócił do czytania, tylko po to, żeby po chwili definitywnie zrezygnować także z tego eliksiru, kiedy tylko zobaczył, że jedno z antidotów sprawiało, że ten, kto je zażył tracił wspomnienia gorących chwil. Znające Snape'a, użyłby właśnie tego.
- Naprawdę nie ma ani jednego, który mógłby mi pomóc? - wyszeptał Harry sam do siebie.
Szukał eliksiru, który byłby dosyć prosty do przygotowania dla kogoś na jego poziomie. Snape nie mógł mieć żadnych wątpliwości, a biorąc pod uwagę naturalną nieufność mężczyzny nie był to proste. Oczywiście Gryfon wcale nie zamierzał przygotowywać tego napoju miłosnego. Chciał tylko, żeby Mistrz Eliksirów uwierzył, że ktoś podał go Harry'emu, ale nie zadziałał on tak jak powinien i zamiast w ramionach tajemniczego wielbiciela, młody mężczyzna znalazłby się w objęciach swego profesora, bezkarnie go całując, pieszcząc i wyznając mu miłość. Zdawał sobie sprawę, że całe przedsięwzięcie było mało praktyczne, ale tak bardzo pragnął Snape'a, że gotowy był na każde szaleństwo. A poza tym, to i tak nie będzie miało żadnych poważnych konsekwencji, w końcu mężczyzna już go pożądał… prawda?
Zaczął czytać opis kolejnego napoju miłosnego i jego oczy rozbłysły. Ten eliksir musiał zostać wymyślony specjalnie dla niego. Zaczął czytać, uśmiechając się szeroko:
”Filtr pasji miłosnej jest napojem z pogranicza eliksiru pożądania i filtru miłosnego. Jego przygotowanie jest więcej niż trudne, wymagające pewnej logiki…”
Harry przeczytał uważnie przepis i uznał, że nawet jeśli był on dosyć skomplikowany, to czytając uważnie, będzie w stanie przygotować go bezbłędnie.
[i]… o pięknym, ciemnopomarańczowym kolorze z refleksami złota i o bardzo przyjemnym smaku…
- Banana? - zdziwił się, przyjemnie zaskoczony. Więc żeby jeszcze bardziej uwiarygodnić swoją historię będzie musiał zdobyć owoc z kuchni, zanim rzuci się w ramiona Snape'a.
…Kiedy antidotum zostanie podane, osoba, która wypiła eliksir nie będzie pamiętała ani swojego rozbudzonego pożądania ani bezwarunkowej miłości. Nie jest to rezultatem antidotum, ale samego eliksiru. Antidotum natomiast nie odbiera żadnych wspomnień…
- Tak! - ucieszył się Harry, niemal podskakując z radości na łóżku. Snape nie poda mu żadnego dodatkowego eliksiru, żeby usunąć jego wspomnienia, bo będzie myślał, że zrobi to sam eliksir. Harry zachowa więc swoje cudowne wspomnienia, mając jednocześnie pewność, że nie zostanie ukarany. Rozpali pożądanie swojego profesora i kto wie… może później... może Mistrz Eliksirów zauważy, że Gryfon jest w nim zakochany…
Zaczął marzyć i nawet nie zauważył kiedy kilka minut później zapadł w sen.
********************************
Harry zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki oddech.
Była dwudziesta trzydzieści i właśnie znajdował się przed drzwiami gabinetu opiekuna Slytherinu. Musiał zagrać swoją rolę aż do końca, a ani on ani Snape nie będą mieli na co narzekać.
Ponownie głęboko odetchnął i otworzył drzwi bez pukania, po czym głośno je za sobą zamknął i skierował się w stronę biurka, gdzie Snape w samotności - co Harry wcześniej sprawdził - sprawdzał prace uczniów.
Zaskoczony mężczyzna popatrzył na niego lodowato, chociaż wewnętrznie jęczał, widząc swojego ucznia w czarnym, obcisłym ubraniu, nie zostawiającym żadnego pola dla wyobraźni.
- Co ty tu robisz, Potter! - warknął w wściekłością. - I nawet nie zapukałeś do drzwi! Minus dziesięć punktów… Co ty robisz, Pot…?
Harry bez słowa podszedł do imponującego biurka, usiadł okrakiem na kolanach Mistrza Eliksirów i zaczął lekko przygryzać płatek jego ucha.
- Jeśli odejmie mi pan punkty, będę musiał jakoś je odzyskać. A skoro jest pan taki dobry w pozbawianiu różnych rzeczy, to może pozbawiłby mnie pan spodni, profesorze? Czuję się w nich taki ściśnięty… Rozumie pan, co chcę powiedzieć czy mam panu pokazać?
Snape szeroko otworzył oczy, a jego oddech stał się urywany.
- Potter - wydyszał. - Co cię napadło?
- Miałem nadzieję, że to pan mnie napadnie - wymruczał Gryfon, ocierając się o biodra Mistrza Eliksirów, oszołomionego tak wyraźną zachętą ze strony swojego ucznia. Wszelkie jego obiekcje zostały stłumione przez Harry'ego, który obsypywał jego twarz i szyję namiętnymi pocałunkami.
- Potter ! - spróbował protestować, podczas gdy jego biodra zaczęły odpowiadać na ten lubieżny taniec. Poczuł jak jego męskość twardnieje coraz bardziej, a ciało ogarnia fala gorąca.
- Och Severusie, masz najpiękniejszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem. Tak bardzo chciałbym go pieścić. Powiedz, że też tego pragniesz…
Snape drżał cały i walczył ze sobą, żeby nie odpowiedzieć „tak”. Zacisnął palce na biurku, z wysiłkiem powstrzymując się przed dotykaniem tego ciała, które oddawało mu się z taką pasją i spróbował unieruchomić swoje biodra, sprawiające wrażenie, że nie mogą przestać ocierać się o Gryfona.
- Potter, nie - wydyszał w agonii. - Nie możemy… Mmm… Przestań, Pot… Ooooch…
Harry pieścił tors swojego profesora, jednocześnie liżąc płatek jego ucha.
- Przestań, Pot - ter! - rozkazał Mistrz Eliksirów bardziej stanowczo, odpychając go. - Musimy przestać.
Gryfon poruszył biodrami, nadal przyciśniętymi do ciała swojego profesora, który odsunął go właśnie na odległość wyciągniętej ręki. Młodszy mężczyzna natychmiast z tego skorzystał, gwałtownym ruchem rozdzierając swój t - shirt, dzięki czemu dłonie Snape'a znalazły się nagle na jego nagim torsie. Harry zajęczał, a Severus natychmiast cofnął dłonie, dzięki czemu Gryfon odzyskał kontrolę nad sytuacją, znowu przyciskając się do Mistrza Eliksirów.
- Kocham cię - wyszeptał lubieżnie, otaczając szyję mężczyzny umięśnionym ramieniem, po czym sięgnął do jego ust.
Słysząc to wyznanie Severus zesztywniał, ale rozluźnił się, czując gorący język swojego ucznia pieszczący jego własny. Tak bardzo tego pragnął. I to od tak dawna. Stanowczo odpowiedział na pocałunek, po czym podskoczył, czując jak śmiała dłoń dotyka jego męskości i zaczyna delikatnie go drażnić.
- Och Harry! Przestań! Jeśli nie przestaniesz, ja też nie będę w stanie.
- Ale ja wcale nie chcę, żebyś przestawał, mój kochany - wyjęczał uczeń, przesuwając językiem po wargach Ślizgona.
Severus ponownie spróbował go odepchnąć, ale Gryfon złapał jego dłoń i skierował ją w stroną swoich ust. Patrząc swojemu profesorowi prosto w oczy, polizał jego palec wskazujący, rozpoczynając namiętny ruch w górę i w dół. Po chwili skoncentrował się na przestrzeni między palcami, a później wziął do ust środkowy, torturując drżące ciało w powolnym rytmie. Z taką samą zręcznością Harry zajął się najpierw palcem serdecznym a potem najmniejszym. Jego język przesunął się po dłoni mężczyzny w stronę nieco grubszej skóry u podstawy kciuka, który delikatnie przygryzł.
Severus wpatrywał się w swojego ucznia i w jego rozkosznie torturujące go usta niczym zahipnotyzowany. Widział wargi Gryfona zamykające się wokół każdego z jego palców z wyrazem ekstazy, którą chciałby zobaczyć z innego powodu i w innym miejscu - w swoim pokoju. Zadrżał z pożądania.
Harry wyłapywał tysiące myśli profesora i to jeszcze bardziej go podniecało. Wiedział, że to, co mu robił bardzo mu się podobało i chciał przypodobać mu się jeszcze bardziej. Bardzo chciał.
Kiedy wszystkie palce Severusa zostały już odpowiednio uhonorowane, Gryfon przesunął jego dłoń ze swoich ust w stronę swojej szyi, a później torsu. Rozkoszował się tymi skradzionymi momentami, kierując tę bladą, elegancką dłoń w stronę swojego brzucha a potem jeszcze niżej.
Snape wstrzymał oddech, kiedy jego dłoń znalazła się w miejscu, do którego sądził, że nigdy nie będzie miał dostępu.
Harry ponownie skierował rękę profesora w górę na swój brzuch, później tors, szyję i wreszcie ponownie wziął palec wskazujący do ust i zaczął go ssać. Po chwili wysunął go z ust i zbliżył do warg Snape'a.
- Spróbuj - powiedział przesyconym namiętnością głosem, po czym wsunął palec mężczyzny do jego własnych ust, a ten zaczął go ssać.
- Teraz ja! - stwierdził Harry, delikatnie przyciągając rękę do siebie i ponownie biorąc w posiadanie wąskie usta mężczyzny.
Severus całował go jeszcze i jeszcze, podczas gdy w jego głowie rozbrzmiewał coraz donośniej sygnał alarmowy. I nagle zrozumiał dlaczego, a jego serce zamarło.
Harry smakował bananem. Mistrz Eliksirów zdawał sobie sprawę, że jego uczeń dziwnie się zachowuje, ale myślał... uwierzył, że…
Uczucia Gryfona nie były prawdziwe. Jego wyznanie miłości było fałszywe. Jego pieszczoty były wymuszone przez eliksir, który znał, i którego najwyraźniej nie wystrzegał się wystarczająco mocno.
Odepchnął Harry'ego i delikatnie, ale stanowczo go unieruchomił zaklęciem.
Nie chciał, żeby Potter kontynuował swoje pieszczoty i pocałunki, których tak naprawdę wcale nie pragnął.
Skierował się w stronę swojej szafki, żeby znaleźć antidotum, po czym wrócił do ucznia.
Jego jedyny pocieszeniem było to, że chłopiec niczego nie będzie pamiętał.
Przynajmniej on zostanie oszczędzony.
Rozdział XI: Wyznanie
O nie! Harry westchnął w duchu. Czasem jestem taki głupi
-Harry - rozpoczął mistrz eliksirów niskim od emocji głosem. -Podam Ci teraz antidotum. Dokładnie po 10 minutach zapomnisz o tym co się działo w tym pokoju .
Snape nie patrzył na niego i usiłował ukryć swoje prawdziwe uczucia, ale jego wysiłki były bezużyteczne, ponieważ Harry mógł poznać jego myśli i w tym momencie chciało mu się płakać . Jego nauczyciel go kochał. Tak, był w nim zakochany i nie mógł znieść myśli iż jego uczeń zachowuje się tak tylko z dlatego że ktoś kazał mu wypić ten eliksir . To było konieczne żeby o nim zapomniał..
Mężczyzna zwrócił na niego swe czarne oczy i powiedział :
-Teraz, zanim jeszcze antidotum zacznie działać chciałbym Cie zapytać - czy wiesz, kto mógł Ci podać ten eliksir ?.
Harry nie odpowiedział. Nie mógł po prostu nie mógł. Jego gardło było tak z ciśnięte, ze względu na ból który wyczytał z myśli profesora. Był tak zdenerwowany tym skrywanym cierpieniem, że łzy napływały mu się do oczu. Nawet nie zorientował się kiedy zaczął płakać.
Severus otworzył szeroko oczy i przerażony zawołał:
-Co się stało, Potter? Wiesz, kim jest ten człowiek? On zmusił Cie do zrobienia czegoś czego nie chciałeś ?"
W głowie starszego czarodzieja zaczęły pojawiać się mordercze myśli:
O która podała Harre'mu ten eliksir bez jego wiedzy musiała chcieć go skrzywdzić . Jeśli ja ją dorwę w swoje ręce to drogo za to zapłaci. Nikt nie ma prawa robić czegoś takiego drugiej osobie, a już na pewno nie Harre'mu on jest mój!
-O mój Boże! - jęknął chłopiec-który-przeżył, skrywając twarz w dłoniach. - Mój Boże, byłem tak głupi!"
- Nie, to nie twoja wina, Potter! Nie byłeś odpowiedzialny za swoje zachowanie! Nie można kontrolować efektów eliksiru. To osoba która Ci to dała jest…."
-Nie! - nadal jęknął Harry, czując jak łzy wciąż płyną po jego bladej twarzy i zawstydzonej twarz
- Tak ! Nie można myśleć, że …
-Nie, to nie to! - zawołał chłopiec, pochylając głowę. - Proszę mi wybaczyć. Naprawdę mi przykro! To był całkowicie moja wina. Nie powinienem tego robić, ale ...
Harry był bardzo zawstydzony. Zawstydzony wszystkim co zrobił . Wstydził się swojej głupoty i wstydzi się płakać przed swoim profesorem, ale nie był w stanie się powstrzymać . Musiał odejść! Musiał znaleźć pretekst do wyjścia, natychmiast!
- Nie usprawiedliwiaj się, Potter i nie czuj się winny! Mówię Ci że to wcale nie była Twoja wina. Wybij sobie ten pomysł z głowy i powiedz mi, kto to zrobił!
- Muszę iść! - powtórzył młodzieniec, starając się dotrzeć do drzwi tak szybko jak tylko mógł, ale jego mistrz eliksirów chwycił go szybko za ręke i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
- Powiedz mi, Potter! - rozkazał Snape sztywnym i zdecydowanym głosem.
Ten, kto jest za to odpowiedzialny musi ponieść konsekwencje swoich czynów! - pomyślał
Harry zastanawiał się nad tym żeby jak najszybciej znaleźć sposób ucieczki zanim pogrąży się jeszcze bardziej w swoich głupich kłamstwach, gdy nagle wpadł na świetny pomysł: po prostu musiał powiedzieć, że ma do załatwienia coś pilnego i musi to zrobić nim będzie za późno. To dlatego, że wkrótce będzie musiał udawać, że eliksir usunął z jego pamięci ostatnie wspomnienia, ale wiedział, że nie będzie w stanie przestać płakać więc Snape zrozumie, że coś było nie tak.
- To szczęście, że Harry nie będzie pamiętał niczego, co zdarzyło się tutaj jakieś pięć minut temu , ale przysięgam, że nikomu nie uda się go zmusić do zrobienia czegoś. Uważał, że taka myśl była by nie do zniesienia ... - Zagubiony w swoich myślach, Snape właśnie usłyszałem jak jego uczeń kończy coś mówić.
- ... Filch!"
- Filch!
- Filcha? - wykrzyknął z lękiem i obrzydzeniem. Był potem na chwile całkowicie zaniemówić. wściekłość zaczęła pulsować w jego żyłach.
-Drań!- pomyślał Snape, wykrzywiając gniewnie wargi.
- Nie! Nie wiem kto to jest!- poprawił się młody czarodziej. -Właśnie powiedziałem, że mam szlaban u Filcha. Muszę iść!
Zaskoczył go tym, Severus zaczął kipieć z gniewu
- To kłamstwo! - krzyknął - Właśnie się z nim widziałem ma teraz szlaban z innym Gryfonem!
Harry zarumienił się i spuścił głowę
-Przykro mi, profesorze - jęknął, czując jego usta zaczynają drżeć.
- Co to jest, Potter? - westchnął ciszej mistrza eliksirów. - Chcę wiedzieć, co ukrywasz. Jeśli jest coś, co wiesz, możesz mi to powiedzieć ...
- Nie, ja nic nie wiem - kłamał ponownie.
Nie mógł nie mógł mu przyznać się do swojego planu, choć wiedział, że będzie musiał to zrobić później był jednak świadomy jakie konsekwencje wywołało by to w tej chwili. Nie będzie mówił o tym teraz. Był zbyt zawstydzony i nie wiedział co robić. Musiał myśleć trzeźwo aby znaleźć wyjście z sytuacji które rozwiązało by wszystko...
- To dlaczego po prostu mnie okłamałeś? Bo się wstydzisz? Powiedziałem Ci że to co się stało nie jest Twoją winą Harry ? - mruknął mężczyzna podnosząc rękę aby zetrzeć łzy z tej młodej pięknej twarzy.
- On nazwał mnie Harry- pomyślał Gryfon, czując że jego serce bije mocniej. I dotknął mnie z taką czułością. Harry starał się powstrzymać jęk, gdy męska dłoń delikatnie dotknęła jego bujnych czarnych włosów, przesunęła się dalej na jego zaróżowione policzki, czcziła aksamitne usta, a następnie zjechała w dół na podbródek, szyję by wreszcie, zawędrować na jego klatkę piersiową i tam rozkoszować się jego miękką skóry.
- Lepiej to naprawić zanim zapomnisz o wszystkim co tu się działo - mruknął mężczyzna, delikatnie łapiąc rozdarty materiał koszuli swojego ucznia. Snape wyjął z kieszeni różdżkę i wyszeptał zaklęcie, które naprawiło ubranie Harrego
-Harry… - zaczął znowu mężczyzną. - Nie będziesz pamiętał niczego ... niczego co tu ..."
Powiedział to zdanie w połowie bolesnym a w połowie zrezygnowanym tonem..
- Pozostała tylko jedna minuta Harry… - jęknął Mistrz Eliksirów, zaczynając znowu delikatnie pieścić twarz młodego mężczyzny, po raz ostatni korzystających z tych kilku magicznych chwil.
Błysk niepokoju pojawił się w ciemnych źrenica Snape, podczas gdy Harry w jego myślach widział że cierpienie miesza się z oczywistą zachętą . Potem, nagle, wiedząc że chłopak nie będzie niczego pamiętał, zawołał:
- Kocham cię, Harry!- Po tych słowa, złapał szybko wspaniałe ciało chłopaka w ramiona i ostro wdarł się w jego usta w rozpaczliwym pocałunku.
Gryfon nie miał czasu, aby odpowiedzieć na pocałunek, zakończył on się zaledwie kilka sekund po tym jak się rozpoczął. Snape odsunął się brutalnie i spojrzał na zegarek. Syknął bardzo szybko:
-Harry, twój szlaban się skończył! Teraz możesz odejść!
Wiedział wtedy, że, minęło dziesięć minut i musi udawać, iż nie pamiętasz co się stało między nim i Snape. Miał już wyjść i zaszyć się w jakimś miejscu gdzie będzie mógł od nowa przemyśleć całą sytuacje. Teraz musiał naprawić bałagan, który zrobił zanim Snape rozpocznie swoje katastrofalne w skutkach i bezpodstawne dochodzenie. Wszystko to sprawiło że zaczęło mu zależeć na wyjaśnieniu wszystkiego, ale jego serce miało inny silniejszy powód: teraz wiedział, że Snape go kocha i ta myśl ocieplała każdą cząstkę jego ciała.
Jak automat, doszedł do drzwi, złapał za klamkę i chciał powiedzieć do widzenia swojemu profesorowi, i wtedy usłyszał jak jego własne usta wypowiedziały słowa: "Ja też cię kocham."
OOOoooOOOoooOOO
O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże, o mój Boże, co ja znowu zrobiłem? Pomyślał Harry pukając się ręką w głowę. Jak tylko wypowiedział te słowa, bardzo szybko pożałował. Niektórzy ludzie uważają że kierowanie się sercem a nie rozumem jest właściwe, ale w tej chwili, Harry nie rozumiał dlaczego.Czekał na reakcję Snape'a i musiał pozwolić mu aby minął pierwszy szok, wtedy profesor krzyknął:
-Coś Ty znowu zrobił , Potter?
Niechętnie opowiedział mu całą historię. Pod koniec jego monologu, wiedział, że już nie żyje. Snape miał go zabić w długiej i bolesnej śmierci.
-Tak więc, jeśli dobrze rozumiem - zaczął powolnym i niskim głosem. - Ty wymyśliłeś cały ten podstęp, który mógł mieć dramatyczne konsekwencje, aby zaciągnąć mnie do łóżka?
Harry zaczerwienił się. Co miał odpowiedzieć? Zamarł, gdy usłyszał radosny śmiech rozbrzmiewający w myślach swojego nauczyciela i zobaczył na jego ustach złośliwy grymas.
- Więc chcesz mnie, Potter? - Zapytał profesor, utkwiwszy wzrok w szmaragdowych oczach swojego ucznia. -I... chcesz się ze mną kochać ?
Starszy czarodziej podniósł brwi i szepnął triumfalnie do swego ucznia:
- Udowodnij, Potter!
Prawie się zakrztusił. Czy on słyszał dobrze? Sekundę później, gdy odczytał pożądanie z umysłu Snape'a miał pewność, że jego słuch nie płatał mu figli. Harry uśmiechnął się, słysząc te myśli i zdecydował się podejść do nauczyciela. Kiedy wyczuł że jego mistrz eliksirów wstrzymuje oddech i westchnął:
- Jak chcesz, żebym Ci to udowodnił, profesorze?
Te zielone oczy były tak niewinne jak łania ale gdy przycisnął swoje biodra do tego mężczyzny, wszelka naiwność zniknęła. Jego oczy zapłonęły żarem a uśmiech stał się drapieżny Zaczął rozpinać czarne szaty jedne z tych które kochał i przesunął delikatnie ręce pod ubranie, na niczym nie osłoniętą bladą skórę Snape jęknął i spojrzał na swojego ucznia z pragnienia. Lubił patrzeć jak jest rozbierany przez tego uroczego bachora, który nawiedzał do we wszystkich snach, który czynił że był tak podniecony i budził się o świcie twardy i gotowy do zaspokojenia swojej żądzy. Obaj mężczyźni patrzyli na siebie nieruchomo, ciesząc się każdym kawałkiem swoich ciał które odkrywali krok po kroku. W czasie kiedy Harry zajmował się zdejmowaniem ubrań ze Snape'a, profesor robił to samo z jego odzieżą .Wkrótce potem znaleźli się nago potrzebując siebie nawzajem. Przez chwilę, po prostu patrzyli na siebie, podziwiając męskość swoich ciała, Harry położył ręce na blade ramionach mężczyzny powoli zaczął przesuwać je w dół . Widział, gwałtowne namiętności w tych hebanowych oczach i jęknął słysząc każdą pożądliwą myśli swojego partnera.
- Czy nadal chcesz obym Ci udowodnił jak bardzo Cie pragnę, Severusie?
Severus uniósł brwi w geście zdziwienia gdy jego uczeń przeszedł z nim na Ty, ale nie protestował. W rzeczywistości, uwielbiał dźwięk swojego imienia na jego ustach. Szczególnie podobała mu się świadomością, że każda sylaba jego imię początkowo pojawiała sie na tym młodym pięknym języku, aby wreszcie pojawić się na tych purpurowych wargach, które pragnął całować.
- Powiedz to jeszcze raz!
- Severus.
Mężczyzna jęknął po raz kolejny i przyciągnął Harrego do siebie. Zniewolił jego pełne wargi z zachłannością i otarł się o krocze Gryfona.
- Jego usta! - pomyślał Snape i nakrył je swoimi. - One są moje. Takie delikatnie! Takie wrażliwe! Takie ... moje! "
Harry pieścił język mężczyzny, ciesząc się jego słodkim smakiem. Czuł gorący oddech Severusa który odurzył go bardziej niż jakikolwiek alkohol w przeszłości. Jego ręce przesunęły się z długich czarnych włosów na kark, dalej po mięśnia pleców aż do alabastrowych pośladków. Harry czuł jak palce Severusa dotykają przez chwile jego sutki zanim zjechały dalej na żebra, talie i biodra oraz przysuwają go coraz bliżej. Ich usta i języki skończyły smakować się wzajemnie tylko po to aby teraz zacząć poznawać nowe delikatne obszary.
- Ocknij się, Harry - mruknął nauczyciel, rozluźniając uścisk na jego ramionach, tak aby młodszy czarodziej mógł się odwrócić.Gdy już to zrobił, Severus wtulił się w plecy Harrego i zaczął obdarzać jego szyje tysiącami pocałunków wyrażającymi delikatność i pasje. Jego eleganckie blade dłonie rozpoczęły odważną wędrówkę po klatce piersiowej, płaskim brzuchu i wreszcie, docierając do muskularnych ud, celowe unikając nabrzmiałej erekcji która była tak spragniona dotyku.
-Harry- szepnął mu do ucha starszy czarodziej - Kocham cię.
- Kocham cię, Severus - odparł jego kochanek, odwracając głowę ku niemu, by zaoferować mu swoje usta. Mężczyzna wziął je bez chwili wahania ,Harry zaczął krzyczeć kiedy Severus obdarzał go nowymi pieszczotami. Hary da mu tyle przyjemności jakiej jeszcze nigdy nie zaznał zaciągając nikogo do swojej sypialni. Gryfon z uśmiechem wyciągnął rękę do swojego kochanka którą ten wziął z radością. Pozwolili sobie opaść na łóżko i pozostali tam, patrząc na siebie z czułością, podczas gdy ich ciała pokazał sobie jak bardzo sie nawzajem kochają.
Rozdział 12: Błąd
On jest taki piękny!
Harry leżał pod ciepłą pościelą, mając wciąż zamknięte oczy; jego umysł budził się powoli wraz z tym jak myśli Severusa stawały się coraz bardziej intensywne.
Wygląda tak rozkosznie, tak niewinnie... Jest bardzo namiętny i... taki delikatny, taki wspaniały. Chłopak usłyszał rozmarzone westchnienie. Powiedział, że mnie kocha. Kochał się ze mną. Ze mną! ZE MNĄ!
Udając, że wciąż jest w objęciach Morfeusza, próbował pozostać nieruchomy i się nie uśmiechać, nawet kiedy delikatne i eleganckie palce zaczęły muskać jego policzek w sposób, który pokazywał miłość i uwielbienie dla młodego kochanka. Severus odważył się dotknąć jego prawego kącika ust, aby następnie obrysowywać wypukłość dolnej wargi.
Nie powinien się uśmiechać, nie może reagować. Nie chciał, żeby te pieszczotliwe myśli ustały.
Takie piękne usta. Zmysłowe i kuszące... Och, ty wiesz, jak sprawić tymi ustami przyjemność, Harry. Severus myślał w duchu
Zwinne palce sunęły po spuchniętych wargach, delektując się ich nieskończoną gładkością.
Harry zdawał sobie sprawę z obsesji Severusa na punkcie jego ust. Miał tę świadomość od pierwszego dnia, kiedy mógł słyszeć myśli mężczyzn i był tym faktem zachwycony. Uwielbiał wiedzieć wszystko o swoim kochanku; o jego drobnych cielesnych skłonnościach, które mógł wykorzystać, by sprawić przyjemność im obu.
Chłopak wiedział, że Severus go pragnie i dzień wcześniej pokazał swojemu profesorowi, że ich przyciąganie jest wzajemne. Ta wspólna noc była jedną z najpiękniejszych chwil w jego życiu.
Kochanie... Harry... nie mogę uwierzyć, że w końcu jesteś mój. Nie mogę uwierzyć, że mnie chcesz. To zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zachwycał się Snape, leżąc twarzą do niego.
Ujął brodę chłopaka i zaczął czule całować usta, na co młody człowiek odpowiedział z ogromnym entuzjazmem. Dłońmi objął twarz mistrza eliksirów i wsunął język między jego wargi, aby ponownie skosztować smaku kochanka. Wspiął się na nagiego mężczyznę i zaczął na nowo pieścić jego ciało, które tak dobrze poznał kilka godzin wcześniej, prowadząc go do ekstazy.
— Severusie — szepnął z bolesną potrzebą — kocham cię tak bardzo. — Snape jęknął zachwycony w usta swojego ucznia, ocierając się o niego. Harry nadal nad nim dominował. — Rozłóż nogi, kochanie — nakazał drapieżne chłopak, czując narastające podniecenie.
Mężczyzna natychmiast wykonał polecenie. Po krótkim przygotowaniu Harry naparł członkiem na jego wnętrze. Drżał na całym ciele, czując otaczające go ciepło. Severus lekko wykrzywił wargi z bólu i zamknął oczy, ale jak tylko Harry zaczął się poruszać, powoli się rozluźnił.
Chłopak również przymknął oczy, a jego oddech stał się przerywany. Westchnął, czując zbliżający się orgazm. Chwycił męskość nauczyciela i zaczął ją masować z uczuciem. Severus jęknął z przyjemności i poruszył biodrami, odpowiadając na pieszczotę.
Harry wchodził w niego swoim własnym tempem i uśmiechnął się szczęśliwy. Było mu tak dobrze kochać się z osobą, która skradła jego serce, tak intensywne — czuł się dosłownie jednością ze swoim ukochanym.
— Szybciej — stęknął Snape.
Przyśpieszył do wręcz szalonego tępa. Pot zwilżał ich nagie, złączone ciała. Przytulali się do siebie, jakby nigdy nie chcieli przestać. Harry pchnął po raz ostatni i czując zaciskające się na nim mięśnie, pogrążył się w rozkoszy. Widok intensywnych emocji malujących się na tej młodej twarzy, doprowadził Severusa do spełnienia.
Harry opadł na partnera zaspokojony i uśmiechnięty.
OOOoooOOOoooOOO
— Mówiłem ci, żebyś się nie spieszył, Ron, a nie łamał Hermionie żebra! — Harry pokręcił głową, patrząc na czerwonego ze wstydu przyjaciela. Byli w skrzydle szpitalnym, gdzie madam Pomfrey zajmowała się rekonstrukcją kości Gryfonki. — Co dokładnie zrobiłeś? — zapytał.
— To co mi kazałeś — wymamrotał zakłopotany rudzielec. — Wyobrażałem sobie, że ona jest kaflem, a ja bramkarzem... To było nawet łatwe, bo miała na sobie czerwoną sukienkę. — Harry milczał, ale jego przyjaciel nie zwracając na to uwagi, kontynuował: — To było po treningu quidditcha. Byłem jeszcze na miotle... i zobaczyłem ją, więc... więc myślałem, że jak uda mi się jej zaimponować, to będzie skłonna pójść ze mną na randkę.
Harry znowu potrząsnął głową. Ponieważ mógł czytać myśli wszystkich chłopców, uświadomił sobie, jak wielkim głupcem był, nadużywając tych możliwości. Przekroczył granice i ktoś mógł poczuć się upokorzony... Tak było dzisiaj w przypadku Rona.
— Tak... Myślałem, że gdybym podleciał do niej dość szybko i wziął ją na moją miotłę... to wyda jej się to romantyczne. Że będzie naprawdę pod wrażeniem... — Harry zamknął oczy, zdesperowany. Zawsze było jakieś „ale”. — ...ale źle oceniłem odległość i prędkość miotły. Widziałem jej przerażenie. Zaczęła uciekać; prawdopodobnie bała się, że nie będę w stanie się zatrzymać!
— I co było dalej?
— No cóż... rzeczywiście nie mogłem się zatrzymać! Leciałem zbyt szybko... Och, Harry, jestem kompletnym głupcem ! — Przytaknął energiczne, gdy usłyszał, jak Ron dodaje: — Zwłaszcza kiedy rozbiłem się w wielkiej stercie nawozu nowych stworzeń Hagrida!
Harry zmarszczył nos i nagle zrozumiał, co było źródłem tego obrzydliwego zapachu. Cofnął się kilka kroków, wyjął różdżkę i rzucił na przyjaciela zaklęcie czyszczące.
— I tam był Malfoy! — zawołał najmłodszy z rodziny Weasleyów.
Harry położył mu rękę na ramieniu i powiedział:
— Nie martw się! Zajmę się nim.
Ron spojrzał w górę i miał już coś powiedzieć, ale powstrzymało go przedwczesne przybycie Hermiony. Szła w ich kierunku z dziwnym błyskiem w oczach. Harry był pewien, że słyszała koniec ich rozmowy; teraz znała powód morderczego zachowania rudzielca.
— Ronaldzie! — zaczęła zdecydowanie, patrząc mu prosto w oczy. — Jeśli pewnego dnia będziesz miał ochotę mnie uwieść, raczej nie korzystaj już z tej metody! — powiedziała i, chwyciwszy go za kołnierz bluzy, przyciągnęła do siebie. Wspięła się na palce i energicznie pocałowała; krótko, ale namiętnie. Następnie odepchnęła go i wyminęła, dodając przed wyjściem: — Nie jestem kaflem!
Ron stał niczym spetryfikowany z szeroko otwartymi oczami, a Harry zaczął się śmiać.
OOOoooOOOoooOOO
— Och, Merlinie! Trzymaj mnie mocno... Oooch, taak... Jak ja za tobą tęskniłem!
Severus czcił go rękami, ustami, językiem; całe jego ciało było obdarzane żarłocznymi pocałunkami. Nie mogli kochać się przez dwadzieścia jeden godzin i czterdzieści siedem minut, a to doprowadzało Harry'ego go do szaleństwa.
— Ja za tobą też, kochanie — wyszeptał, oddając mu szaleńczo pocałunki.
Mężczyzna chwycił go za ubranie i przyparł siłą do najbliższej ściany. Nie mogąc już dłużej czekać, wziął chłopaka w ramiona i zaniósł do sypialni. Mieli przed sobą całą noc...
OOOoooOOOoooOOO
— ...a Malfoy to wszystko widział — powiedział Weasley, wypłakując się w ramię Seamusowi.
— To nic, Ron! Zajmę się nim, nic nikomu nie powie. — Dziwny błysk pojawił się w oczach Irlandczyka, gdy mówił o Ślizgonie. W jego głowie już zaczął powstawać plan.
OOOoooOOOoooOOO
— Myślisz tylko o moich ustach — Harry uśmiechnął się, czując ponownie dotyk palców na swojej dolnej wardze.
Palce zamarły, Severus otworzył oczy, żeby spojrzeć na kochanka, a na jego policzkach pojawił się lekki, zdradliwy rumieniec. Starał się zaprzeczyć, nie chcąc, aby chłopak był świadom jego słabości.
— Nie, nie tylko twoje usta są takie słodkie.
Następnie Harry usłyszał jego myśli.
Delikatne i naturalnie spuchnięte… perłowo-różowe, ale stają się karminowo-czerwone, gdy całuję zbyt intensywnie lub zbyt długo... jędrne i miękkie... takie ponętne i utalentowane... takie piękne i gorące…
Roześmiał się, a Severus zmarszczył brwi.
— Co jest? — spytał, nie przerywając zmysłowej wędrówki po szyi młodzieńca.
— Kłamiesz — odpowiedział, co sprawiło, że usta mistrza eliksirów wykrzywiły się ironicznie.
— Uważaj, panie Potter! — skarcił go żartobliwie. — Mógłbym odjąć twojemu Domowi pięćdziesiąt punktów za te bezczelne usta.
— Och! — odpowiedział Harry, prowokująco unosząc brew. — Moje bezczelne usta mogą całkiem nieźle zadowolić — mówiąc te słowa, uśmiechnął się i kusicielsko przesunął pod prześcieradłem.
Severus westchnął z przyjemności, widząc, jak różowe i pełne wargi, które tak bardzo kochał, obejmują jego pulsujący członek.
OOOoooOOOoooOOO
— Malfoy, muszę z tobą porozmawiać! — warknął zdecydowane Seamus.
Ślizgon odwrócił się do niego i uśmiechnął ironicznie.
— Czego chcesz, Finnigan?
— Ciebie!
OOOoooOOOoooOOO
Gryfon przeczesał ręką swoje rude włosy. Koniecznie musiał powiedzieć jej coś romantycznego.
— Coś romantycznego — powtarzał sobie w kółko, idąc w kierunku Hermiony, która czytała na jednym z foteli w pokoju wspólnym. — Jak żebra? — zapytał gwałtownie.
Dziewczyna powoli podniosła wzrok znad książki, spojrzała na niego uważnie w milczeniu, a potem rzekła:
— Ron, madam Pomfrey już poskładała moje żebra, wiesz o tym...
Chłopak zaczerwienił się i skinął głową. Usiadł na brzegu kanapy, bardzo blisko niej i załamał ręce.
Coś romantycznego...
— Hermiono, nie jesteś kaflem!
Dziewczyna czekała na dalsze słowa, ale nie nadeszły. Westchnęła.
— Dziękuję za to spostrzeżenie, Ronaldzie. Wydaje mi się, że lekarz stwierdził to, kiedy się urodziłam.
Chłopak zarumienił się i zaczął jąkać:
— W-wiesz, że nie j-jestem zbyt dobry… w dobieraniu słów, Miona.
Hermiona powstrzymała się od powiedzenia, iż nie tylko w dobieraniu słów i pochyliła się ku niemu. Spojrzał na nią z taką nieśmiałością i zarazem strachem, że zrobiło jej się go szkoda.
— Sądzę, że nie chodzi tylko o słowa. Spróbuj wykorzystać swoje usta w innej dziedzinie… uch, to znaczy na innym polu — poprawiła się, pamiętając nazbyt dobrze scenę z meczu quidditcha — a może okażesz się bardziej utalentowany niż myślisz.
Rudzielec nadal nie pojmował, o co jej chodzi, więc pochyliła się i pocałowała go czule.
OOOoooOOOoooOOO
Dwóch młodych mężczyzn, odwiecznych rywali z różnych Domów, całowało się gorączkowo, zdejmując z siebie ubrania w Pokoju Życzeń.
Seamus zażyczył sobie przestronnego miejsca z wygodnym łóżkiem i miękkimi poduszkami, ale pokój odczytał jego sadomasochistyczne skłonności. Kiedy spojrzał na swojego nowego kochanka, zobaczył podekscytowany uśmiech Draco.
— Gotów? — zapytał go Ślizgon prowokująco.
Irlandczyk uśmiechnął się szeroko i wziął kajdanki.
OOOoooOOOoooOOO
Harry ponownie wybuchnął śmiechem.
— Severusie, ty kłamco! Nie możesz się temu oprzeć! Po prostu przyznaj się, że ciągle myślisz o moich ustach! Widzisz bardzo dobrze, w jakim są stanie, prawda?
Jego kochanek nie otrząsnął się jeszcze z przyjemności, jaką dawały mu te usta i wziął głęboki oddech, aby spróbować odzyskać pełną kontrolę nad sobą. Włosy miał w całkowitym nieładzie, wiec przejechał po nich ręką, aby je trochę przygładzić.
— Myślę nie tylko o twoich ustach.
— Przestań kłamać! — zaśmiał się Harry, uderzając mężczyznę czule w udo i zaczął cytować: „Delikatne i naturalnie spuchnięte… perłowo-różowe, ale stają się karminowo-czerwone, gdy całuję zbyt intensywnie lub zbyt długo... jędrne i miękkie... takie ponętne i utalentowane... takie piękne i gorące…"
Słysząc, jak młody człowiek przytacza jego własne myśli, Severus zbladł. Harry widząc minę mężczyzny, zdał sobie sprawę, że zrobił błąd. Zakrył dłonią usta, a jasne oczy rozszerzyły się z przerażenia.
Popełnił niewybaczalny błąd.
KONIEC ROZDZIAŁU DWUNASTEGO
Rozdział 13: Wybacz mi
Harry leżał wpatrując się w Severusa, musiał mu wszystko wyjaśnić. Powiedział jak to się stało, że zaczął słyszeć myśli wszystkich mężczyzn w Hogwarcie. Przyznał się też do tego, dlaczego nie powiedział o całej sytuacji Dumbledorowi i co odkrył w myślach, Snape'a.
Dla Mistrza Eliksirów to ostatnie wyznanie było szczególnym szokiem.
Harry nie słyszał już myśli swojego nauczyciela, Severus był doskonałym oklumenta i zamknął swój umysł przed atakami Harrego.
Młody czarodziej czuł wstyd i strach, czekał aż Snape coś powie. Po pięciu długich minut martwej ciszy Harry zaczął błagać.
-Proszę kochanie powiedz coś.
Chwile potem Harry żałował swojej prośby. Severus odwrócił się gwałtownie, patrząc się na niego z rosnącym gniewem.
-Co chcesz żebym powiedział? Że byłeś nieświadomy? Nieodpowiedzialny? Samolubny? Czy zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś? Nie masz prawa naruszać myśli tych wszystkich ludzi - w tym moich, twierdząc, że mnie kochasz! - Ignorowałeś zasady moralne i okłamywałeś wszystkich, aby zaspokoić swoją ciekawość! Przypuszczam, że wymyśliłeś tą kiepską wymówkę, że robisz to po to, aby móc się dowiedzieć, kto w przyszłości zostanie mrocznym czarodziejem, aby móc zachować swoje zdolności trochę dłużej! Powiedz, zwodzenie mnie to za mało... Rozumiem teraz, dlaczego twój stosunek do mnie było bardzo zaskakujący i niejednoznaczny. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś.
Harry z ciężkim sercem i łzami w oczach patrzył na mężczyznę którego kochał. To bolało, ale zrozumiał też, że jego kochanek poczuł się oszukany i musiał przyznać, że po części miał racje.
Odchrząknął, aby spróbować odzyskać zdolność mówienia i wziął krótki oddech.
-Słuchaj Severusie- powiedział cicho - Rozumiem, że jesteś na mnie zły ...
-Jesteś zbyt wyrozumiały Potter -Snape uśmiechnął się ironicznie.
-O nie, nie zwracaj się do mnie Potter . Nie po nocy którą spędziliśmy.
Harry spojrzał na niego ponownie z błaganiem i Severus zacisnął usta, nadal nie był gotowy na jakiekolwiek ustępstwa, ale zamiast tego wysłucha go do końca. Złożył ręce i Harry domyślił się że czeka.
- Rozumiem, że jesteś wściekły Sev i muszę przyznać , że moje zachowanie wobec wszystkich było głupie i nieuczciwe
Nauczyciel prychnął pogardliwie, jednak nie przerywał jego wyjaśnień.
-... Jednak ja nie planowałem zranić albo wyśmiewać się z tych ludzi. Nie planowałem słuchać myśli innych… Ja po prostu chciałem… Chciałem…
Harry nie był pewny co powiedzieć dalej. Był zażenowany i zaniepokojony Severus nagle zrozumiał co jego uczeń próbuje przed nim ukryć. Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i wykrzyknął.
-Harry nie mów mi że zrobiłeś to tylko po to żeby poznać moje myśli?
Chłopak stojący na przeciwko Severusa zaczerwieniła się i zaklął.
-Nie mogę w to uwierzyć! Masz zupełnie odmienne zasady etyczne, skłamałeś i naruszyłeś prywatność wszystkich ludzi tylko dlatego, że chciałeś poznać, moje myśli?
- No cóż ... uh ... - wyjąkał Harry coraz bardziej czerwony.
- Z całym szacunkiem!- Powiedział Snape, uderzając pięścią w stół. - Nie pomyślałeś, że będę szczególnie niezadowolony że słyszysz moje myśli! To prywatne ! To nie Twoja sprawa Harry! Nie mogę tego znieść! Powiedz mi, czy chciałbyś aby ktoś znał wszystkie Twoje myśli, sekrety oraz pragnienia i wykorzystał je później aby się Tobą bawić ...
-Nie chciałem się Tobą bawić! Przysięgam ! -Harry zawołał blednąc. -Kocham Cie! Nigdy bym Cie nie skrzywdził.
-Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego jeśli ...
- Nie! - zawołał Gryfon żarliwie. Nie! Chciałem znać twoje myśli nie po to żeby Cie denerwować! Chciałem Cie podniecać! Kocham Twoje zmysłowy myśli o mnie! Kochałem słyszeć jak jęczysz z pragnienia i chciałem Cie podniecać jeszcze bardziej! Ja też Cię pragnę!
Severus oniemiał.
Tysiąc myśli przelatywały mu przez głowę, ale był ostrożny, aby ukryć je przed Harry, co nie zawsze było łatwe. Wiedział że jeśli emocje wezmą górę nad rozumem jeśli będzie ich za dużo to jego bariery osłabną. A jeśli ściana pęknie, jego kochanek może przez nią przeniknąć. Musi być czujny.
Odetchnął głęboko kilka razy, a następnie powiedział.
- Więc mówisz mi, że to wszystko było tylko dla mnie… dla mojej przyjemności…
Policzki Harry'ego pokryły się rumieńcem.
-…nie drażnij mnie…
Gryfon zrobił się jeszcze bardziej czerwony i zagryzł wargę.
- ... torturowałeś mnie seksualnie i nie zamierzałeś zaspokoić...
-Nie - mruknął student - Chciałem sprawić Ci przyjemność, ale jeśli położyłbym rękę na Twojej erekcji zastanawiałbyś się skąd wiem, że jesteś twardy. Zacząłbyś zadawać pytania.
-Nie ma wątpliwości, Harry, chciałbym wiedzieć - jęknął mężczyzna, patrząc z takim głodem, że młody człowiek drgnął.
Harry przełknął z trudem, czując, że jego członek zaczynają reagować.
- Podsumowując, ten eliksir zrobiłeś to wszystko dla czystej przyjemności... źeby wślizgnąć się do mojego łóżka...••Harry jęknął i pokręcił powoli głową
- Na początku byłem zaszokowany twoimi myślami. Nigdy bym się nie domyślił... potem zdałem sobie sprawę, że kocham ich słuchać i to stało się jak narkotyk... Zawsze chciałem więcej... więc aby słyszeć ich jak najwięcej prowokowałem Cie, a następnie... odkryłem, że cię kocham. Nie zrobiłem tego, aby Cię skrzywdzić Severusie.Błagam, uwierz mi!
Młody człowiek spojrzał na swojego nauczyciela ze szczerym poczuciem winy, dostrzegł blask miłości, który nie mógł być udawany i jednoznaczne przekonanie, że jego szczere wyznanie przekonało kochanka.
-Wierzę Ci - powiedział nagle Severus.
Harry uśmiechnął się z radością i próbował rzucić w jego ramiona, ale ten go powstrzymał.
-Jednak nie wybaczyłem Ci - dokończył patrząc na niego z pewnym chłodem.
Uśmiech szybko zniknął z twarzy Gryfona a oczy znowu zaszły łzami
- Severus... - Zaczął słabym głosem. ••-Nie! - Przerwał młodzieńcowi. - Harry, chcę, żebyś naprawdę był świadomy powagi swoich działań. Fakt, że ktoś może znać, moje myśli bez mojej wiedzy mnie przeraża. Masz dostęp do każdej myśli człowieka, możesz zrobić to tak łatwo, wziąć mimo wszystko - skraść - bez wstydu ani skrupułów. Okłamałeś wszystkich, w tym najlepszych przyjaciół i dlatego nie mogę Ci wybaczyć. Szacunek, lojalność i zaufanie to niezbędne podstawy, w każdym związku... Nawet w przyjacielskich relacjach... I nie jestem pewien, Twoich uczuć wobec mnie teraz.
-Severus... - Harry błagał, teraz poczuł łzy spływały po jej policzkach.
-Proszę Harry, wyjdź i nie wracaj.
-Severus! O nie! Błagam cię, kocham cię. Wiem, że byłem głupi i zrobię wszystko, aby to naprawić, obiecuję. Pójdę opowiem o wszystkim Dumbledorowi, przeproszę publicznie wszystkich, zrobię cokolwiek chcesz, ale proszę zostań ze mną.
Profesor patrzyła na niego przez dłuższą chwilę. Wydawało się, że walczy sam ze sobą.
Kiedy wreszcie się odezwał, Harry zrozumiał, że podjął nieodwołalną decyzje. Czuł jak jego serce przestaje bić.
-Dobrze - powiedział Snape ze spokojem. -Muszę przyznać, że mimo wszystko wciąż cię kocham.
Harry stłumił westchnienie ulgi, kiedy nauczyciel dodał
-Nie mów Dumbledorowi ...
Chłopiec zmarszczył brwi, na pewno źle usłyszał.
-Tak...- Powiedział Severus. -Teraz jest już za późno. I myślę, że Dumbledore byłby równie rozczarowany, gdyby wiedział, to wszystko. Jesteś Albusowi bliski, a on mi. Nie chcę zadawać mu bólu. Ja nic mu nie powiem. Postaram się znaleźć jakiś eliksir, zaklęcia lub coś, co sprawi, że Twoja moc będzie taka jak dawniej. Do tego momentu, wolałbym Cie nie widzieć... Potrzebuję czasu. Odezwę się do Ciebie, gdy będę wiedział coś nowego lub znajdę lekarstwo. Teraz możesz iść.
Severus nie spojrzał na niego więcej, a Harry spuścił wzrok, smutniejszy niż kiedykolwiek. Łzy spływały po jego bladej twarzy, wbrew pragnieniu zostania się ze swoim kochankiem, odwrócił się i opuścił komnaty swojego nauczyciela.
W jego sercu była pustka, miał nadzieję, że Severus szybko wybaczy mu. Nie mógł długo żyć bez niego. Za bardzo go kochał.
oooOOOoooOOOooo
W drzwiach dormitorium coś uderzyło go w locie i młody mężczyzna spostrzegł, że zderzył się z szczególnie wściekłym Seamusem.
Harry zmarszczył brwi i zapytał z niepokojem blondyna.
-Co Ci się stało Seam?
-To nic Harry, jestem trochę zły, ale to przejdzie - odparł zanim wszedł do środka. - A wszystko z powodu tego przeklętego Ślizgona, który nie chce ze mną chodzić, mogę z nim sypiać oczywiście, ale nic więcej. A dlaczego? Bo jestem Gryfonem!
Chłopiec-który-przeżył powstrzymał się od komentarza. Oczywiście, Seamus nie chce o tym rozmawiać i Harry mógł zrozumieć, że jego przyjaciel woli teraz zostać sam ze swoimi myślami. Nie mógł się dziwić, Irlandczyka łączy coś ze Ślizgonem, mógł się założyć o wszystko, co miał w swojej skrytce u Gringotta, że Ślizgon, o którym mowa, to nie, kto inny jak Draco Malfoy. Teraz pozostało mu tylko mieć nadzieję, że Malfoy nie zrani Seamus, ponieważ na naprawdę na to nie zasłużył.
Harry z westchnieniem opuścił pokój, aby udać się do Hogsmeade i kupić cenny prezent, który być może uratuje jego związek.
oooOOOoooOOOooo
Oh nie! Oh nie! Powiedzcie mi, że ja śnię! Ona musi natychmiast przestać! Mam dość testowania tych spodni! Najpierw pingwiny potem pawiany, kurczęta a teraz Papeye. Powiedziałem jej że chce coś prostego i seksy a ona kupiła mi Popeye. Myślę, że będę zmuszony sam sobie kupić ubrania. Oh jak ja nienawidzę chodzić na zakupy.
Kocham być w to ubrany! Czuje się taki gorący! Taki seksy! To nic złego że facet ubiera się w….
Ja poważnie na początku zastanawiałem się, czy to nie któryś ze skrzatów domowych, mógł mnie okraść, to nie możliwe! Dwie torebki zniknęły w dwa tygodnie …
Dyrektor Hogwartu był tak zatopiony w swoich myślach, że nie zauważył Harry'ego schodzącego po schodach do lochów z dużą paczką pod pachą.
Mam nadzieję, że będzie dobrze na naszej pierwszej randce! Muszę zrobić sobie peeling, nałożyć maseczkę nawilżającą oraz specjalną nabłyszczającą odżywkę na włosy. Na szczęście już ją przygotowałem! Oh! I muszę ogolić nogi …
Harry odwrócił się gwałtownie w kierunku szósto rocznego Ślizgona, którego myślami był niezwykle zdziwiony.
On goli nogi - powiedział do siebie wciąż patrząc na młodego człowieka, który także zmierzał w kierunku lochów- Zastanawiam się, co pomyślałyby dziewczyny gdyby o tym usłyszały. Wydawało mu się, że prawie każdy facet myśli, iż to dziewczyny spędzają godziny w łazience i oni narzekają, gdyby słyszeli to, co ja słyszę, chłopcy są gorsi.
... Och jak ja mam się ubrać! Aaaahhhh!
Czekolada, czekolada, czekolada... McGonagall nie rozumie, że nie mogę skupić się na lekcjach, ale ja jestem tak uzależniony od czekolady... Zwykła ciemna czekolada! Czekolada mleczna z orzechami i migdałami! Czeeeekolada…
Seksu, seksu, seksu ... Lisa nie rozumie, że ja mam niedobór romantyzmu w te dni, ponieważ ogromnie mi brakuje seksu... Jej usta! Jej piersi! Jej uda! Seeeex!
Harry nie mógł sie powstrzymać od śmiechu na korytarzu i kilku uczniów stających blisko niego spojrzało na niego dziwnie.
Kiedy znalazł się pod drzwiami do jego komnat zatrzymał się i wziął głęboki oddech zanim zapukał.W minutę później, Severus otworzył drzwi i Gryfon zobaczył jak jego oczy robią się wielkie ze zdumienia.
-Sev, mogę wejść proszę?
-Ja jeszcze nie znalazłem antidotum Harry - powiedział chłodno nauczyciel.
-To nie jest powód, dla którego przyszedłem Severusie. Proszę, wpuść mnie, poświeć mi tylko chwile swojego czasu.
Mężczyzna zawahał się przez moment, a potem zacisnął usta i wreszcie otworzył drzwi szerzej.
- Dziękuje- szepnął jego uczeń przechodząc obok niego.
Snape zamknął drzwi i odwrócił się, do Harrego z założonymi rękami.
-,Czego chcesz? - Zapytał oschle.
Mimo, że zachowanie jego kochanka go zraniło, twarz Harrego została niewzruszona i podał mu paczkę, którą ze sobą przyniósł.
- Jeśli kupiłeś mi prezent żebym Ci wybaczył to…
- To nie jest prezent Sev - powiedział uczeń podając mu pakunek, który zawierał wszystkie jego nadzieje. - Błagam cię, otwórz go i zrozumiesz.
Z westchnieniem, Severus wziął go i zaczął rozpakowywać z papieru ochronnego.
Była to myślodsiewnia.
Mężczyzna uniósł brew pytająco ponownie stając naprzeciw niego.
- Weź tą myślodsiewnię, kupiłem ją dla Ciebie dziś rano. Jest wypełniona moimi wspomnieniami... Nie tego rodzaju wspomnieniami, które widziałeś w czasie naszych sesji oklumencji, ale innymi wskazującymi na... Moje myśli.
Wyjaśnienia Harrego były krótkie, wziął głęboki oddech i zwracając uwagę na zaskoczoną minę swojego nauczyciela, dodał:
- Severusie, nie możesz czytać w moich myślach tak jak ja czytam w Twoich, więc, to jedyne, co mogę zrobić.
Młody czarodziej rzucił na niego ostatnie smutne spojrzenie zanim opuścił pokój odprowadzany wzrokiem swojego kochanka.
Harry opuszczał lochy z nadzieją, że Severus zrozumie to co ważne, zrozumie czemu to zrobił. I modlił się do wszystkich bogów by wybaczył mu w imię miłości.
14: Bardzo niepokojąca myślodsiewnia
Severus patrzył zamyślony na pakunek, który dał mu Harry, z mieszaniną ciekawości i tęsknoty, ale także z odrobiną nieufności. Harry nie mógł myśleć, że ten gest wystarczy, prawda? Wyrządził tak wiele szkód, choć prawie nikt o tym nie wiedział. Chyba nie sądził, że naprawi wszystko, dając mu myślodsiewnię i pokazując kilka swoich wspomnień. Merlinie, co za lekkomyślność z jego strony.
Wzdychając, przysunął twarz do myślodsiewni i szybko zanurzył się w srebrny wir.
Wkrótce znalazł się obok swojego kochanka w jednym z korytarzy Hogwartu. Zobaczył, jak Harry nagle zamiera i szybko zrozumiał dlaczego. Chłopak zauważył dwóch całujących się zachłannie studentów. Oczywiście nie mógł usłyszeć ich myśli, w przeciwieństwie do Harry'ego, ale nie było zbyt trudne do odgadnięcia, co im chodziło po głowach. Poczuł, jak narasta w nim gniew. Jednak jego wściekłość nie trwała długo, bo zobaczył, że Harry mocno się rumieni i gwałtownie odwraca.
Zmarszczył brwi, ale nie miał wystarczająco dużo czasu, aby przeanalizować jego zachowanie, gdyż pojawiło się kolejne wspomnienie.
Nadal stał blisko Harry'ego, lecz teraz byli w toalecie. Harry właśnie wszedł i ponownie zamarł, słysząc czyjś płacz. Zawahał się przez chwilę, po czym dyskretnie wyszedł.
Severus znów zmarszczył brwi, zaczynając rozumieć. Harry znał myśli płaczącego chłopca i zostawił go samego, tak jak sobie tego życzył. Tak więc nie wykorzystywał swoich mocy, wręcz przeciwnie, był pełen szacunku wobec innych studentów.
Dziesięć minut później, będąc świadkiem kilku podobnych scen, przełknął ślinę. Był coraz bardziej świadomy wiadomości, jaką jego kochanek chciał mu przekazać. Harry posiadał zasady moralne i nigdy nikogo nie chciał skrzywdzić. Nadal sądził, że postąpił niewłaściwie, ale potrafił mu wybaczyć. Harry był jeszcze młody, może trochę naiwny i na pewno działał bez zastanowienia, ale nie był podstępny! Nie zdawał sobie sprawy z mocy swojej zdolności i Severus nie mógł go za to winić. Byłoby to hipokryzją z jego strony, gdyż w wieku osiemnastu lat przyjął Mroczny Znak. Nigdy nie usłyszał słowa potępienia z ust Harry'ego, a przecież bycie śmierciożercą było znacznie bardziej niewybaczalne niż zdolność czytania w myślach.
Wiedział też, że Harry nie był typem osoby, która chciałaby zniszczyć kogokolwiek, choć posiadał do tego wystarczającą moc. Słyszał myśli każdego mężczyzny w Hogwarcie, a co za tym idzie poznał ich kompleksy, bolączki, tajemnice, ich mocne i słabe strony. Miał bardzo potężną broń w ręku, a jeszcze nigdy jej nie wykorzystał.
Uśmiechnął się z czułością i opuścił wspomnienie, przeskakując do kolejnego. Oddech uwiązł mu w gardle, a oczy rozszerzyły się na widok nagiego Harry'ego leżącego w łóżku i pieszczącego swojego twardego członka ze zręcznością zdradzającą wieloletnią praktykę. Severus wpatrywał się w wijące, złote ciało kochanka i zaschło mu w ustach. Utkwił oczy w smukłej dłoni przesuwającej się w górę i w dół po gorącej skórze, ściskającej szkarłatną, lśniącą od śliny główkę, podczas gdy druga ręka sięgała do różowego wejścia. Severus jęknął, widząc mokre palce znikające w ciasnym otworze, a serce przestało mu bić, gdy usłyszał, jak grzeszne usta Harry'ego wymawiają jego imię.
— Severusie!
Jego członek w jednej chwili stał się boleśnie twardy. Nie mógł się powstrzymać i przesunął palcami po całej długości nadwrażliwej skóry na penisie Harry'ego. Chłopak przyspieszył ruchy dłoni.
— Severusie!
Usłyszenie swojego imienia w tych ustach wystarczyło, żeby doprowadzić Severusa do szału. Uwielbiał te usta! Wiedział, że miał obsesję na ich punkcie — ten fetysz rozpoczął się dopiero przy Harrym i nie mógł nic na to poradzić. Skupił wzrok na pełnych, szkarłatnych wargach. Widząc przygryzające je bezustannie białe zęby, myślał, że skona. Pragnął uchwycić młodzieńczy, gorący oddech i wsunąć język w te szalenie utalentowane usta. Zawirowało mu w głowie od intensywnego pożądania, gdy usłyszał, jak Harry szlocha jego imię, dochodząc i rozlewając się na brzuchu. Wsunął dłoń do swoich jedwabnych, czarnych spodni i chwycił boleśnie twardy członek, obciągając go gwałtownie. Nie potrzebował dużo czasu, by skończyć; drżał, wpatrując się półotwartymi oczami w nabrzmiałe usta.
Wciąż bez tchu zmusił się do oderwania oczu od warg kochanka i rozejrzał się. Było popołudnie w pustym dormitorium Gryffindoru. Poznał, jaki to dzień, gdy zobaczył na biurku brudnopis eseju, który zadał swoim uczniom kilka dni temu i zdążył je już sprawdzić. Tak więc Harry zaspokajał się po wyszorowaniu kominka w jego biurze. Uśmiechnął się, zanim ponownie podszedł do łóżka, ale nie miał dość czasu, by przyjrzeć się kochankowi, gdyż wspomnienie zaczęło blaknąć i zostało zastąpione przez inne.
Uniósł brwi, kiedy zobaczył Harry'ego, ukrytego za jedną z kolumn szkolnego korytarza. Szpiegował go. Harry patrzył na niego z miłością tak oczywistą i szczerą, a także bólem i oddaniem, że Severus poczuł, jakby ktoś właśnie uderzył go w twarz i zadał cios w serce. Zanim wspomnienie znikło, usłyszał pomruk wydobywający się z pięknych ust chłopaka.
— Kocham cię.
Po wynurzeniu się z myślodsiewni, Severus wiedział dwie rzeczy. Po pierwsze, całkowicie wybaczył Harry'emu, nawet jeśli nadal nienawidził tego, że może czytać mu w myślach. Po drugie, musiał znaleźć tego bezczelnego bachora i kochać się z nim, aż będzie błagał o litość.
Nie wiedział, ile czasu spędził we wspomnieniach, ale ich oglądanie na pewno nie było zmarnowanym czasem. Uśmiechnął się ironicznie. Domyślał się, że Harry musiał wątpić w skuteczność swojego planu. Prawdopodobnie pomyślał, że jego przesłanie, dowód moralności, nie wystarczy, aby przekonać Severusa i nie skąpił nawet swoich erotycznych wspomnień. Chłopak torturował go seksualnie i próbował drażnić. Severus był sfrustrowany, ale teraz odnotował z satysfakcją, że Harry też cierpiał. Przez to pulsujące pragnienie i on został pozbawiony spokojnego snu w nocy. Do tego odkrył, że używał starego, dobrego sposobu, aby uwolnić się od tego napięcia.
Opuścił swoje kwatery. Wiedział, co naprawdę czuł do Harry'ego. To było samolubne i głupie ukrywać fakt, że był w nim głęboko zakochany. Właśnie to silne uczucie uniemożliwiło mu zerwanie z Harrym, kiedy ten opowiedział mu o swojej zdolności. Po prostu nie wyobrażał sobie życia bez niego. On był jego radością i nadzieją. Do tej pory szczęście nie zajmowało wiele miejsca w jego życiu i teraz, kiedy już je miał, nie chciał go stracić.
Harry wiercił się, nie mogąc dłużej znieść tej sytuacji. Kusiło go ogromnie, by pójść do Severusa i sprawdzić czy obejrzał jego wspomnienia. Naprawdę musiał wiedzieć. Niewiedza go zabijała.
Zszedł z wieży i ruszył szybko w kierunku lochów, prawie biegł. Nagle zatrzymał się. Może Snape potrzebuje czasu... Odwrócił się, aby wrócić do dormitorium. Zatrzymał się ponownie, gdy Gruba Dama zażądała od niego hasła. Żadne słowo nie padło z jego ust. Zawrócił i zbiegł po schodach wiedziony nowym impulsem. Na drugim piętrze znów przystanął; jego umysł szalał. Co jeśli Severus nawrzeszczy na niego i każe mu odejść, nie chcąc go już nigdy więcej widzieć? Co jeśli Severus mu nie wybaczy? Nie potrafił sobie z tym poradzić. Zaczął się cofać na schody, ale po kilku krokach zatrzymał się, oddychając ciężko. A co, jeśli Severus widział wspomnienia i zrozumiał, że nadal dbał o ludzkie uczucia i że nie wykorzystał informacji wyczytanych w myślach? Mógł pójść i porozmawiać z nim? Może mu wybaczył, a on niepotrzebnie się martwił? Te pytania wykańczały go. Naprawdę nie mógł znieść tej sytuacji! Wreszcie pobiegł z powrotem na schody, a z każdym krokiem był coraz bardziej zdenerwowany.
Ruszył w kierunku lochów. Chwilę później poczuł lekką irytację. Przechodząc przez korytarz pełen chłopców, mocno zagryzał wargi, aby się nie roześmiać, słysząc w głowie Michaela Cornera dziecinną piosenkę. A potem spotkał dziwne wyglądającego Ślizgona z siódmego roku, który najwyraźniej nie mógł myśleć o niczym innym niż o ubraniach, które zakładał pod swoją szkolną szatę. Harry starał się ignorować jego myśli, ale były bardzo intrygujące. Dlatego kierując się do mieszkania Severusa, szedł wolno za Ślizgonem zmierzającym prawdopodobnie w kierunku swojego pokoju wspólnego.
Domyślał się, że Severus byłby wściekły, iż szpiegował myśli chłopaka, ale jego ciekawość była zbyt silna. Poza tym miał pewność, że Snape zrobiłby na jego miejscu dokładnie to samo. Jako uczeń często szpiegował Huncwotów, więc wiedział jak to jest - podczas jednego ze śledztw (z niewielką pomocą Syriusza) odkrył, że Lupin był wilkołakiem!
A do tego zajął się czymś innym i nie był już skupiony wyłącznie na Severusie. Tym samym da mu trochę więcej czasu do namysłu.
Severus usłyszał echo wściekłych głosów i ruszył w ich kierunku, przeklinając w duchu winowajców. Słowa: „20 punktów od Gryffindoru” były na jego ustach, kiedy przyspieszył kroku, obiecując sobie być z Harrym jak najszybciej.
Ślizgon obejrzał się i spojrzał dziwnie na Harry'ego, który dalej utrzymywał beznamiętny wyraz twarzy. Udało mu się go zachować, nawet gdy usłyszał, jak chłopak zastanawia się, dlaczego Potter za nim szedł.
Harry zgodził się z nim, że nie był zbytnio dyskretny. Zwolnił więc, by zwiększyć odległość, jednak wciąż mógł usłyszeć jego myśli.
— Co się tutaj dzieje?! — zapytał Severus ostrym tonem, obserwując Seamusa Finnigana z pogardą i nienawiścią.
Pamiętał nazbyt dobrze, jak Harry powiedział mu, że Finnigan go pocałował. Harry był jego!
— Nic, profesorze Snape — szybko skłamał Malfoy. — Po prostu mamy różny punkt widzenia na pewną sprawę, dlatego nasze głosy były trochę podniesione. Ale właśnie zakończyliśmy dyskusję.
Wymówka była wiarygodna, lecz Severus nie był naiwny. Niemniej jednak po krótkiej chwili refleksji zaakceptował ją i odszedł, aby znaleźć Harry'ego.
Kiedy profesor znikł za załomem korytarza, Seamus odwrócił się do Draco.
— Nasza dyskusja nie jest zakończona, więc będziemy kontynuować!
— Nie mam nic więcej do dodania, Finnigan! — powiedział Draco i ruszył do dormitorium.
Irlandczyk zatrzymał go natychmiast i zaczął krzyczeć:
— Naprawdę?! Wczoraj się kochaliśmy i...
— Nie kochaliśmy się, Finnigan, my się pieprzyliśmy! To co innego!
Wściekły Seamus wydął wargi.
— Więc teraz, kiedy dostałeś to, co chciałeś, odrzucasz mnie?! O nie! Wybacz, ale to absolutnie nie to, czego ja chcę!
— Nie dbam o to, czego chcesz!
Seamus skrzywił się i otworzył usta, by kontynuować.
Harry nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ślizgon właśnie zaczął uciekać! Najpierw rzucił mu dziwne i lekko przestraszone spojrzenie, a potem zaczął biec.
Czy wyglądam aż tak groźnie? — zastanawiał się, marszcząc brwi. Grymas zamienił się w lekki uśmiech, gdy zobaczył, jak Ślizgon szybko znika w swoim pokoju wspólnym. Wciąż uśmiechnięty, westchnął. Nie przypuszczał, że dowie się dziś czegoś tak seksownego.
Jego myśli zostały przerwane przez dwa wściekłe głosy rzucające coraz brutalniejsze obelgi. Natychmiast rozpoznał głos Seamusa i Malfoya. Przyśpieszył, aby zobaczyć, co się dzieje i ewentualnie pomóc swojemu przyjacielowi. Gdy znalazł się bliżej nich, natychmiast zdał sobie sprawę, że nie tylko walczą na słowa, ale również wyciągnęli różdżki i rzucają zaklęciami.
Severus wracał szybko do swoich komnat. Przed chwilą spotkał Ronalda Weasleya i Hermionę Granger idących za rękę. Powiedzieli mu, że Harry zszedł jakiś czas temu do lochów. Severus mruknął coś i odwrócił się na pięcie, nie chcąc tracić więcej czasu. Nie mógł się doczekać, by wziąć Harry'ego w ramiona i powiedzieć mu, że go kocha. Już widział, jak pożera te piękne usta. Zaprowadzi go do swojej kwatery, do swojej sypialni, gdzie będzie pieścić to młodzieńcze, wspaniałe ciało, dopóki nie doprowadzi go na skraj wybuchu. I wtedy go weźmie.
Harry nie wyciągnął swojej różdżki, choć pojedynek zaczął być naprawdę gwałtowny. Zaklęcia były coraz bardziej niebezpieczne i okrutne. Wrzasnął, żeby ich powstrzymać... i natychmiast tego pożałował, gdy zaskoczony i przestraszony Draco skierował różdżkę na niego i zaklęcie, które miało trafić w Seamusa, dosięgło jego. Czuł, jak oddech więźnie mu w gardle. Krew zdawała się zamarznąć w żyłach, a myśli szybko zasnuwała mgła. Kiedy upadł, usłyszał jeszcze kilka głosów w tym jeden przerażony, należący do człowieka, którego kocha.
50