Wiara plus nadzieja to furtka...
Mówimy:
kochaj, bądź usłużny, pomagaj, uśmiechaj się. Robimy z Miłości
gładką, grzeczną, ulizaną cnotę.
Gdyby
Miłość była tylko otwarciem się na drugiego człowieka, byłaby
uprzejmością. Gdyby była tylko sielanką, radością, szczęściem,
byłaby Miłością opłaconą od razu.
Prawdziwa
Miłość to ta, która naprawdę boli i jest zupełnie
bezinteresowna. Można mówić o trzech rodzajach Miłości:
grzesznej, dobrej i prawdziwej. Grzeszna jest wtedy, kiedy ktoś
Miłość wyzyskuje dla siebie. Dobra, kiedy kocha, ale pragnie też
Miłości dla siebie. Kocham, ale uśmiechnij się do mnie;
kocham, ale i ty mnie kochaj. Prawdziwej Miłości uczy sam Jezus.
Miłość prawdziwa jest bezinteresowna. Rzucam się w paszczę
drugich, przekreślam samego siebie, idę na śmierć, dlatego
że kocham. Miłość, która jest bólem.
Jeżeli
takiej Miłości szukamy – szukamy samego Boga.
Zbigniew Różanek
Umiłowani, miłujmy się na wzajemnie ,ponieważ miłość jest z Boga, a każdy ,kto miłuje,narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga,bo Bóg jest miłością.
Wizyta
Codziennie w południe pewien młody człowiek zjawiał się przy drzwiach kościoła i po kilku minutach odchodził. Nosił kraciastą koszulę i podarte dżinsy, tak jak wszyscy chłopcy w jego wieku. Miał w ręku papierową torebkę z bułkami na obiad.
Proboszcz, trochę nieufny zapytał go kiedyś, po co tu przychodzi. Wiadomo, że w obecnych czasach istnieją ludzie, którzy okradają również kościoły.
Przychodzę pomodlić się - odpowiedział chłopak.
Pomodlić się... Jak możesz modlić się tak szybko?
Och... codziennie zjawiam się w tym kościele w południe i mówię tylko:
"Jezu, przyszedł Jim", potem odchodzę.
To maleńka modlitwa, ale jestem pewien, że On słucha.
W kilka dni później, w wyniku wypadku przy pracy, chłopak został przewieziony do szpitala z bardzo bolesnymi złamaniami. Umieszczono go w pokoju razem z innymi chorymi. Jego przybycie zmieniło oddział.
Po kilku dniach, jego pokój stał się miejscem spotkań pacjentów z tego samego korytarza. Młodzi i starzy spotykali się przy jego łóżku, a on miał uśmiech i słowo otuchy dla każdego. Przyszedł odwiedzić go również proboszcz i w towarzystwie pielegniarki stanął przy łóżku chłopaka.
Powiedziano mi, że jesteś cały pokiereszowany, ale że pomimo to wszystkim dodajesz otuchy. Jak to robisz?.
To dzięki Komuś, Kto przychodzi odwiedzić mnie w południe. Pielęgniarka przerwała mu:
Tu nikt nie przychodzi w południe...
O, tak! Przychodzi tu codziennie i stając w drzwiach mówi:
"Jim, to Ja, Jezus" - i odchodzi.
Najpiekniejszy z darów
NAJPIĘKNIEJSZY ZE WSZYSTKICH DARÓW
Każdego
poranka bogaty i wszechpotężny król Bengodi odbierał hołdy
swoich poddanych. W swoim życiu zdobył już wszystko to, co można
było zdobyć i zaczął się trochę nudzić. Pośród różnych
poddanych zjawiających się codziennie na dworze, każdego dnia
pojawiał się również punktualnie pewien cichy żebrak. Przynosił
on królowi jabłko, a potem oddalał się równie cicho jak
wchodził. Król, który przyzwyczajony był do otrzymywania
wspaniałych darów, przyjmował dar z odrobiną ironii i pobłażania,
a gdy tylko żebrak się odwracał, drwił sobie z niego, a wraz z
nim cały dwór. Jednak żebrak tym się nie zrażał. Powracał
każdego dnia, by przekazać królewskim dłoniom kolejny dar. Król
przyjmował go rutynowo i odkładał jabłko natychmiast do
przygotowanego na tę okazję koszyka znajdującego się blisko
tronu.
Były w nim wszystkie jabłka cierpliwie i pokornie
przekazywane przez żebraka. Kosz był już prawie całkiem
pełen.
Pewnego dnia ulubiona królewska małpa wzięła jedno jabłko i ugryzła je, po czym plując nim, rzuciła pod nogi króla. Monarcha oniemiał z wrażenia, gdy dostrzegł wewnątrz jabłka migocącą perłę. Rozkazał natychmiast, aby otworzono wszystkie owoce z koszyka. W każdym z nich, znajdowała się taka sama perła. Zdumiony król kazał zaraz przywołać do siebie żebraka i zaczął go przepytywać.
„Przynosiłem ci te dary, panie - odpowiedział człowiek - abyś mógł zrozumieć, że życie obdarza cię każdego dnia niezwykłym prezentem, którego ty nawet nie dostrzegasz i wyrzucasz do kosza. Wszystko, dlatego, że jesteś otoczony nadmierną ilością bogactw. Najpiękniejszym ze wszystkich darów jest każdy rozpoczynający się dzień"
Zrób coś ze mną Boże
Zrób coś ze mną, Boże
Oddaję
się w Twoje ręce Panie:
Ugnieć mnie i ukształtuj tą
glinę
Jak naczynie, które powstaje w rękach
garncarza!
Nadaj mu kształt, jaki zechcesz
Potem
stłucz je, jeśli chcesz:
to
Twoja własność;
…nie mam nic przeciwko.
Wystarczy,
bym się przydał do Twoich zamierzeń
I abym w niczym nie
sprzeciwił się planom,
Jakie masz wobec mnie:
Proś
więc i wymagaj Panie:
Co chcesz, abym czynił?
Czego
chcesz, abym nie czynił?
Odnosząc sukces czy
porażkę,
Prześladowany czy pocieszany,
Śpiąc
czy pracując dla Ciebie,
Pożyteczny czy całkiem
bezużyteczny,
Nie pozostaje mi nic innego jak
powtarzać
Za przykładem Maryi:
Tak,
uczyń ze mną, co zechcesz!
Pismo Święte
Pierworodny syn bogatej rodziny przyjechał do domu w przeddzień otrzymania dyplomu. W rodzinie i wśród znajomych był zwyczaj wręczania absolwentowi przez rodziców prezentu.
Ojciec i syn odwiedzili, zatem najlepsze salony samochodowe w mieście i w końcu znaleźli doskonały samochód. Młodzieniec był pewien, że znajdzie go, błyszczący i z pełnym bakiem, przed domem w dniu uzyskania dyplomu.
Wielkie było jego zdziwienie, kiedy tego dnia ojciec wyszedł mu naprzeciw z uśmiechem i… z książką w ręku. Pismem Świętym.
Młodzieniec odrzucił ze złością książkę i od tego dnia nie odzywał się do swojego ojca ani słowem. Po kilku miesiącach znalazł pracę w odległym mieście. Przywiodła go z powrotem do domu wieść o śmierci ojca.
W nocy przed pogrzebem, podczas poszukiwania notatek w biurku ojca, znalazł Pismo Święte, które ojciec mu podarował.
Poruszony sumieniem zdmuchnął kurz, który osiadł na okładce książki i otwarł ją. Odkrył między stronami czek, datowany na dzień odbioru dyplomu i opierający dokładnie na wartość samochodu, który wybrał.
Opieczętowana księga, nieużyteczna i zakurzona w wielu.
A jednak wśród jej stron jest ukryte to, czego od dawna pragniemy.
Nie czekaj...
Nie czekaj...
Nie czekaj na uśmiech żeby być miłym ...
Nie czekaj aż ktoś Ciebie pokocha, sam kochaj.
Nie czekaj aż będziesz samotny, aby poznać wartość przyjaźni.
Nie czekaj na najwspanialszą pracę żeby zacząć pracować.
Nie czekaj aż będziesz miał dużo, można dzielić się odrobiną.
Nie czekaj na upadek żeby zapamiętać radę.
Nie czekaj na ból aby uwierzyć w modlitwę.
Nie czekaj aż będziesz mieć czas aby służyć pomocą.
Nie czekaj aż inni będą mocno cierpieć
aby prosić o przebaczenie...
...albo aby podnieść ich na duchu.
Nie czekaj...
Bądź jak ołówek
Bądź jak ołówek
Chłopiec patrzył, jak babcia pisze list. W pewnej chwili zapytał:
- Piszesz o tym, co się przydarzyło? A może o mnie?
Babcia przerwała pisanie, uśmiechnęła się i powiedziała:
- To prawda, piszę o tobie, ale ważniejsze od tego, co piszę, jest ołówek, którym piszę. Chcę ci go dać, gdy dorośniesz.
Chłopiec z zaciekawieniem spojrzał na ołówek, ale nie zauważył w nim nic szczególnego.
- Przecież on niczym się nie różni od innych ołówków, które widziałem!
- Wszystko zależy od tego, jak na niego spojrzysz. Wiąże się z nim pięć ważnych cech i jeśli je będziesz odpowiednio pielęgnował, zawsze będziesz żył w zgodzie ze światem.
Pierwsza cecha: możesz dokonać wielkich rzeczy, ale nigdy nie zapominaj, że istnieje dłoń, która kieruje twoimi krokami. Ta dłoń to Bóg i to On prowadzi cię zgodnie ze swoją wolą.
Druga cecha: czasem muszę przerwać pisanie i użyć temperówki. Ołówek trochę z tego powodu ucierpi, ale potem, będzie miał ostrzejszą końcówkę. Dlatego naucz się znosić cierpienie, bo dzięki niemu wyrośniesz na dobrego człowieka.
Trzecia cecha: używając ołówka, zawsze możemy poprawić błąd za pomocą gumki. Zapamiętaj, że poprawienie nie jest niczym złym, przeciwnie, jest bardzo ważne, bo gwarantuje uczciwe postępowanie.
Czwarta cecha: w ołówku nie ważna jest drewniana otoczka, ale grafit w środku. Dlatego zawsze wsłuchuj się w to, co dzieje się w tobie.
Wreszcie piąta cecha: ołówek zawsze pozostawia ślad. Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej świadomość tego, co robisz.
Przykazania na wakacje
Dziesięć przykazań na wakacje
Pożegnaj się z rodzicami, ale nie z Panem Bogiem.
Nie zapomnij plecaka, a w nim książeczki do nabożeństwa i różańca.
Zabierz dobre buty, abyś na wakacjach doszedł do kościoła.
Rozmawiaj nie tylko z ludźmi, ale i z Panem Bogiem - módl się!
Kieruj się w drodze kompasem i przykazaniami, a nie zbłądzisz.
Miej zawsze syty żołądek, a nigdy puste serce - przystępuj do Komunii Świętej!
Nałóż ciemne okulary, ale nie zasłoń sobie Pana Boga.
Nie śmieć na postojach, ani we własnej duszy.
Nie rzucaj na drodze kamieniami, lecz uśmiechem.
Po wakacjach wróć zdrowy, lepszy, i zgłoś się znowu na katechizację;
oraz na systematyczne spotykanie się z Panem Bogiem we Mszy Świętej.
Trójca Przenajświętsza
Czyniąc znak krzyża, dotykamy
dłonią czoła, piersi i ramion.
Dotykając czoła, poświęcamy Bogu nasze myśli i rozum. Angażujemy się duchowo w wielkie dzieło Bosko-ludzkie tu na ziemi. Gdy rozum nie wystarcza, wtedy doskonali go i uzupełnia wiara.
Dotykając piersi angażujemy swe serce, nasze uczucia, w dzieło Bożego życia w nas, wokoło nas i przez nas. Oddajemy Bogu to, co człowiek ma najwartościowszego i czego Bóg najbardziej od nas pragnie. Dajemy Mu naszą miłość.
Dotykając ramion wyrażamy gotowość potwierdzenia czynem tego, cośmy poznali i ukochali, w co zaangażowaliśmy nasz rozum, serce i wolę.
Oto skrót naszej wiary i naszego zadania tu na ziemi. To wszystko zawiera się w tych kilku słowach i w tym jednym znaku. To jednocześnie najpiękniejsza modlitwa. Chodzi o to, by ją należycie rozumieć, przeżywać i realizować.
Czym jest dla mnie ten znak?
Kim jest dla mnie Trójca Święta w codziennym życiu?
Czy życie moje jest realizowaniem tego symbolu wiary i miłości?
Rodzina
Kiedy patrzę na dzisiejsze rodziny, żałuję, że przestały być środowiskiem wzrastania w miłości. Rozpadły się więzi międzypokoleniowe – dziadkowie nie mają komu przekazać bogatego doświadczenia życiowego, bo młodzi nie są tym zainteresowani. Czy dziadek może być ciekawszy od komputera? Powie coś, czego nie będzie w Internecie? Tak myślą młodzi, a potem wpadają w kolejną pułapkę. Dziadkowie nie mają z kim dzielić zdobytej wiedzy. Rodzice najczęściej idą ścieżką kariery zawodowej lub trudu zdobywania środków na utrzymanie rodziny i w końcu, nie mając dla siebie nawzajem czasu, nie rozumieją się, nie znają, są sobie coraz bardziej obcy. Poranieni brakiem miłości i zainteresowania, szukają zaspokojenia w innych środowiskach, ale nie znajdują ulgi – i rodzi się nieufność. Sama wiedza czy praca nie wypełni życia – zresztą ludzie często dzisiaj nie wiedzą, co robić, by miało ono sens.
Młodzi są głodni miłości, a boją się po nią wyciągnąć rękę – bo ta prawdziwa jest trudna, kosztuje. Boją się odpowiedzialności za miłość. Boją się małżeństwa i założenia rodziny. Wspaniali ludzie, a jednocześnie… ubodzy, puści duchowo. Człowiekowi ograbionemu z mądrej miłości rodziców i dalekiemu od jej źródła, którym jest Bóg, trudno dziś żyć. Będzie wciąż gonił za uciekającym czasem i w zaślepieniu ominie skarb, za którym tęskni, nawet nie wiedząc, że tęskni za jednym: za Bogiem.
Odpowiedzialne rodzicielstwo jest warunkiem uzdrowienia człowieka. Mądra matka, kochająca i wymagająca, ucząca miłości ludzkiej i otwierająca na miłość Bożą, to tajemnica szczęśliwej przyszłości jej dzieci. Dziecko otoczone troską i miłością, wychowane dla Boga, zgodnie z Jego prawem – nie utraci orientacji w świecie, będzie umiało szanować siebie i innych. Samo będzie po latach dobrym mężem i ojcem, dobrą żoną i matką. Będzie spełnieniem, do jakiego Bóg człowieka powołał. A o to przecież chodzi.
Matki zostały przez Boga samego wybrane na kapłanki ogniska domowego. Trudno się z tym nie zgodzić, widząc nieustanną troskę – całodobowe pogotowie miłości – naszych mam. Nawet jeśli fizycznie Jej już nie ma – Mama zawsze jest jedna, konkretna, moja…
Ci co zaufali Panu...
Lecz ci, co zaufali Panu,
odzyskują siły,
otrzymują skrzydła jak orły;
biegną bez zmęczenia,
bez znużenia idą.
Jeśli idziesz przez życie z Panem Bogiem i pragniesz żyć zgodnie z Jego wolą, pamiętaj, że On cię nigdy nie opuszcza. Jest zawsze blisko ciebie. Pomaga ci nawet wtedy, gdy tego nie widzisz. Gdy przychodzą trudne dni, gdy jesteś zmęczony, On może „dodać ci skrzydeł”. Może pomóc ci wznieść się ponad to, co cię martwi i przygniata. Może dodać ci sił, aby walczyć, aby iść naprzód. Pamiętaj o tym zawsze, nawet wtedy, gdy wydaje ci się, że jest inaczej. Zapamiętaj ten obraz orła, który wzbija się w górę lub biegacza, który nie upada, który ciągle podąża naprzód i przypominaj go sobie w sytuacjach, gdy jesteś zmęczony i przygnębiony.
Czy miłujesz mnie?
Czy miłujesz Mnie?
Jezus staje przed nami i zadaje nam pytanie:
Czy
miłujesz mnie?
Co
odpowiedzieć?
Jaka odpowiedź będzie prawdziwa?
Nie kłamstwo, nie „na odczep się”, nie „na niby”. Ale naprawdę.
„Piotrze,
czy miłujesz mnie?”
Przecież
on, co dopiero się Go zaparł.
Piotr
odpowiada:
„Panie,
Ty wiesz, że Cię miłuję".
I
każdy musi dorosnąć do takiej odpowiedzi: Panie, Ty wiesz: że
jesteś dla mnie Mistrzem, Ideałem, Mędrcem, Nauczycielem,
Bohaterem, Bratem.
A ja jestem taki, jaki jestem. Zdarzyło mi się niejedno w życiu. Ale Cię miłuję!
Można wierzyć - nie wierząc,
Być na Mszy świętej i nie spotkać się z Chrystusem.
Modląc się i można nie modlić się wcale.
Można służyć Prawdzie Odwiecznej i żyć półprawdami,
Spowiadać się i nigdy nie wyspowiadać.
Żałować za grzechy i nie żałować wcale,
Poświęcać się dla drugich - myśląc tylko o sobie,
Być chrześcijaninem i niewiele mieć wspólnego z chrześcijaństwem.
Wszystko zależy od… Od czego?
… od uczciwości, mój bracie!
Cierpliwy Boże
Który pamiętasz o nas - choć my o Tobie zapominamy.
Który cierpliwie czekasz - a my nie przechodzimy.
Który myślisz o nas - a my jesteśmy zajęci doczesnością.
Który się troszczysz - pomimo naszej obojętności.
Który grzejesz Miłością - nasze lodowate serca.
Który karmisz Chlebem - nas obojętnych na głód bliźnich.
Który jesteś WSZYSTKIM - a my odkładamy Cię na później,
na starość, której może nigdy nie doczekamy - Ty, który nas kochasz.
uprzedź nas Swą łaską - bo bez niej nie zrobimy nawet kroku
w Twoją stronę.
Dwie drogi...
„...ujrzałam dwie drogi: jedna droga szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki, i różnych przyjemności. Ludzie szli tą drogą, tańcząc i bawiąc się - dochodzili do końca, nie spostrzegając, że to już koniec. Na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść; jak szły, tak i wpadały. A była ich tak wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli mieli łzy w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A na końcu drogi był wspaniały ogród, przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach” (Dz. 153).
Dopomóż mi Panie...
Dopomóż mi do tego, o Panie,
aby moje oczy były miłosierne,
bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła
według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to,
co piękne w duszach bliźnich
i przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, Panie, aby słuch mój był miłosierny,
bym skłaniała się do potrzeb bliźnich,
by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny,
bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich,
ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu,
a na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.
Dopomóż mi, Panie, aby nogi moje były miłosierne,
bym zawsze spieszyła z pomocą bliźnim,
opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie.
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne,
bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich.
Nikomu nie odmówię serca swego.
Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem,
że nadużywać będą dobroci mojej,
a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa.
O własnych cierpieniach będę milczeć.
Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój (...).
Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo Ty wszystko możesz.
Wielkanoc 2013
A pokój ludziom dobrej woli
Czekania nadszedł koniec. Teraz czas radości z wypełnienia się obietnicy, którą dał mi Bóg. Ale z czego tu się cieszyć?
Szukam człowieka, który tak jak ja potrzebuje przyjaźni. Szukam człowieka, który tak jak ja potrzebuje by go akceptowano i kochano takim jakim jest. Szukam człowieka, który tak jak ja potrzebuje by w nim dostrzegano najpierw to co dobre, a błędy wybaczano. Domyślam się, że każdy z was mógłby teraz podnieś rękę do góry dając odpowiedź moim poszukiwaniom.
A kimże właśnie jest Jezus, jak nie tym, który pragnie być moim przyjacielem, który akceptuje mnie i kocha takim jakim jestem, który dostrzega we mnie najpierw to co dobre, a błędy wybacza? Tak właśnie kocha Bóg! Słabość człowieka sprawia, że ja wcześniej zauważę błędy bliźniego, niż poszukam w nim dobra. Jezus odwrotnie. Przede wszystkim widzi we mnie dobro. Czy nie o to właśnie chodzi w przyjaźni? Zobaczyć dobro w człowieku, które go podniesie, wleje nadzieję w jego życie. Drogą do szczęścia nie jest eliminowanie zła lecz pomnażanie dobra. Im więcej dobra w moim sercu tym mniej miejsca na zło.
Cieszę się, bo znalazłem w Jezusie przyjaciela, który najpierw widzi we mnie dobro. Życzę tobie i sobie wytrwania w tej przyjaźni bo pokój jest tam, gdzie człowiek spotyka Boga w Człowieku...
Wielkanocna refleksja
Na co dzień trudno nam doświadczyć wytchnienia i radości wspólnego bycia i dzielenia się sobą. Wynika to z proporcji współczesnych założeń i układu schematu świata, w którym nie bez przyczyny wpisują się Święta Wielkiej Nocy.
Wielkanoc to najstarsze i najważniejsze święto chrześcijańskie, do którego przygotowujemy się cały rok. Wielki Tydzień, poprzedzający Niedzielę Wielkanocną, utwierdza nas w doświadczeniu krzyża, to dni wyciszenia, duchowej izolacji (dziś nierzadko niestety w opozycji do szumu przedświątecznych przygotowań). Wielki Tydzień i Triduum Paschalne zakłada przewartościowanie rzeczy zwyczajnych, nadaje nadzwyczajnego wymiaru naszym problemom. Bóg zabiera moje sprawy, by dokonać je za mnie. Może zapomniałem, nie było czasu, były ważniejsze rzeczy… Na to już muszę odpowiedzieć sobie sam, w ciszy, która wtedy dominuje. W ciszy można spotkać Boga, można Go w ciszy usłyszeć.
Kolejny Wielki Piątek w naszym życiu motywuje do pracy nad sobą w kontekście zagadnienia miłości. Trwamy przy krzyżu, by odnaleźć nadzieję… Mocna jest nasza chrześcijańska nadzieja wbrew wszystkiemu i wszystkim. Każdy odruch dobra zbiera owoce. Ale trudna jest droga krzyża… „Nurtów mijania nie zatrzymasz…” – pisał Karol Wojtyła.
Cisza Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty przechodzi w radość obejmującą każdy codzienny wysiłek. Tryumfuje miłość! W tym tryumfie zawiera się każdy nasz krok, każda myśl, problem, plan – nasze przeznaczenie! Wszystko staje się prostsze i łatwiejsze. Zostawiamy „ciemną dolinę”. Wychodzimy ku światłu, gdzie Chrystus będzie „Bogiem z nami i dla nas”! Doświadczamy mocy darów, które niesie ze sobą Męka i Zmartwychwstanie Chrystusa. Doświadczamy odpowiedzialności za to, co robimy, za swoje czyny, które jeśli nie rodzą się z pasji, nie imponują.
Głównym motywem tych świąt jest radość! Pozdrawiamy się słowami: „Chrystus zmartwychwstał!” – „Prawdziwie zmartwychwstał!” (choć dziś już te pozdrowienia słychać coraz rzadziej), składamy sobie życzenia. Starajmy się w imię tej radości przystanąć, spotkać się z bliskimi, usiąść z nimi przy stole, porozmawiać, cieszyć się ich obecnością. Nie zgubmy tego wszystkiego przez zmęczenie, gwar świątecznych przygotowań, niekonsekwencję życia. Trwajmy w Panu! Jeżeli wierzysz, że Chrystus zmartwychwstał, to skorzystaj z tego daru! Nie wahaj się! Podążaj za Nim!
Zmartwychwstanie
Wielkanoc - największe święto chrześcijan. Każdy przeżywa je inaczej. Gospodynie stoją przy garach, ignoranci oglądają po raz kolejny te same filmy nie mając czasu nawet na rodzinny spacer. A co robią chrześcijanie? Myślą… oby, choć tylko tyle. To zamyślenie nad tajemnicą Śmierci i Zmartwychwstania jest kluczowe w tym okresie. I nieważne gdzie odnajdziesz tą tajemnicę. Czy w dźwiękach psalmów, czy na polnej ścieżce, czy w ciszy własnego pokoju. Nie dołączaj do rzeszy ignorantów.
Do wiary każdy dochodzi sam. Nie pomoże tu rodzina, ksiądz, wspólnota…Tu kluczowe jest Twoje myślenie, to Ty sam musisz sobie wszystko poukładać. Owszem, później możesz się tą wiarą dzielić, możesz o niej rozmawiać, przeżywać we wspólnocie. Ale kolejność nie może być odwrotna. Nikt nie lubi, kiedy ktoś mu układa w szafie - nic potem nie można znaleźć. Nie dajmy układać sobie w głowach. Sami na pewno zrobimy to najlepiej.
Najpiękniejszy miesiąc
Najpiękniejszy miesiąc
Dziecięca miłość do Maryi, Matki Bożej, jest znamienną cechę całej duchowości kapłańskiej i zakonnej błogosławionego Ojca Pio z Pietrelciny. Można pokusić się o stwierdzenie, że w nagrodę za tę miłość, Niepokalana Dziewica z Nazaretu wyjednała swemu duchowemu synowi łaskę zaliczenia go w poczet błogosławionych Kościoła właśnie w miesiącu Jej poświęconym, tj. w maju; bowiem data beatyfikacji Stygmatyka z Pietrelciny przypadła na dzień 2 maja 1999 roku.
Miesiąc maj ukochał Ojciec Pio najbardziej ze wszystkich w ciągu całego roku, ponieważ jest czasem szczególnej czci i miłości wobec Niebieskiej Matki. O tym, jak wiele znaczył miesiąc maj w jego życiu, najlepiej świadczy list, który skierował do o. Agostino 1 maja 1912 r.: „Och, jak bardzo piękny jest miesiąc maj. To najpiękniejszy miesiąc w roku! Tak, Drogi Ojcze, jak wspaniale ten miesiąc głosi słodycz i piękno Maryi”.
Niezwykła książka
Książka
Pierworodny syn bogatej rodziny przyjechał do domu w przeddzień otrzymania dyplomu. W rodzinie i wśród znajomych był zwyczaj wręczania absolwentowi przez rodziców prezentu.
Ojciec i syn odwiedzili, zatem najlepsze salony samochodowe w mieście i w końcu znaleźli doskonały samochód. Młodzieniec był pewien, że znajdzie go, błyszczący i z pełnym bakiem, przed domem w dniu uzyskania dyplomu.
Wielkie było jego zdziwienie, kiedy tego dnia ojciec wyszedł mu naprzeciw z uśmiechem i… z książką w ręku. Pismem Świętym.
Młodzieniec odrzucił ze złością książkę i od tego dnia nie odzywał się do swojego ojca ani słowem. Po kilku miesiącach znalazł pracę w obcym mieście. Przywiodła go z powrotem do domu wieść o śmierci ojca.
W nocy przed pogrzebem, podczas poszukiwania notatek w biurku ojca, znalazł Pismo Święte, które ojciec mu podarował.
Poruszony sumieniem zdmuchnął kurz, który osiadł na okładce książki i otwarł ją. Odkrył między stronami czek, datowany na dzień odbioru dyplomu i opierający dokładnie na wartość samochodu, który wybrał.
Opieczętowana księga, nieużyteczna i zakurzona w wielu. A jednak wśród jej stron jest ukryte to, czego od dawna pragniemy.
Refleksje październikowe
„Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry
do pewnego miasta w pokoleniu Judy”. (Łk 1,39)
Zawsze noszę przy sobie małą figurkę Matki Bożej. Czasami z jakichś zupełnie szczególnych powodów daję ją komuś; potem staram się sprawić sobie następną.
Matka Boża jest towarzyszką moich podróży. Nazywam Ją w ten sposób ze względu na pewne konkretne zdarzenie, które mi się przytrafiło. Kiedyś w Indiach podarowano mi sporej wielkości figurę Matki Bożej Fatimskiej. Woziłam ją do wielu naszych domów, aby wszyscy mogli modlić się do Matki Jezusa. Była wyrzeźbiona z rękoma skierowanymi w dół i z otwartymi dłońmi w akcie zsyłania swoich łask światu.
Miałam legitymację uprawniającą do darmowych przejazdów pociągiem razem z drugim pasażerem. Kiedyś w czasie podróży siedziałam ze wspomnianą figurą posadzoną na siedzeniu obok i konduktor zażądał, abym zapłaciła bilet za bagaż. „To moja towarzyszka” – powiedziałam – „Ona jedzie razem ze mną”. Mężczyzna sprzeciwił się: „Ale nie mówi”. „To figurka Matki Maryi i jedzie razem ze mną” – odparłam. Po chwili konduktor przestał nalegać i odszedł. Od tej pory zawsze uważam Maryję za moją towarzyszkę podróży. Nigdy nie jestem sama!
Błagamy Cię Panie,
abyś skierował na nas swe oczy
i strzegł naszej drogi.
Prowadź nas,
abyśmy nieśli Dobrą Nowinę
wszystkim, których spotykamy
i spraw, byśmy przyjmowali ubogich
i przygnębionych z serdecznością i współczuciem.
Maryjo, Matko nasza,
czuwaj nad nami,
daj nam radość,
kiedy przemierzamy drogi Pana.
Wielki Post 2013
WIELKI POST 2013
Nadszedł czas odpoczynku i refleksji. Nie tylko wierzący mogą wykorzystać czas Wielkiego Postu. To doskonały moment na przemyślenia, co w naszym życiu jest naprawdę ważne.
Wielki Post to czas intensywnego życia duchowego, zerwania z grzechem i nawrócenia do Boga, pokuty, walki z własnymi słabościami i z mocami zła. Ten czas trwa 40 dni. Liczba „40” odgrywa bardzo ważna rolę w Biblii. 40 dni pościł Jezus na pustyni, 40 lat wędrował Naród Wybrany przez pustynię, 40 dni przebywał Mojżesz na Górze Synaj, 40 dni Goliat oblegał obozy izraelskie, 40 dni Eliasz wędrował o chlebie i wodzie do Bożej Góry Horeb, 40 dni pozostało mieszkańcom Niniwy na nawrócenie — jak zapowiedział im Jonasz. Do tego dodajmy jeszcze 40 dni, jakie upłynęły pomiędzy Zmartwychwstaniem Jezusa a Jego Wniebowstąpieniem. Liczba ta odwołuje się więc do różnych wydarzeń: radosnych, smutnych, dramatycznych, chwalebnych, chwil głębszej refleksji czy także walki.
Takie jest nasze życie, na które składa się cała gama wydarzeń. I w te wydarzenia wchodzi Pan Bóg — zarówno w te dobre, jak także w te, o których chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Pytajmy się jednak dziś, u progu tego czasu liturgicznego: Czy zawsze odkrywamy Pana Boga w wydarzeniach naszego życia? Czy nie jest tak, że w naszym życiu często przeżywamy wielki post od Pana Boga, kiedy Bóg wydaje się nam odległy, daleki, nieobecny… Czy tak rzeczywiście jest?
Ileż Śród Popielcowych i Wielkich Piątków w naszym życiu... Jednakże życie nie kończy się w Wielki Piątek. Potrzebny jest człowiekowi i Popielec, i Wielki Piątek - aby dojść do Poranka Wielkanocnego. Wielki Post jest po to, abyśmy zmierzyli się z tym wszystkim, co składa się na nasze życie. Jednego możemy być pewni: Bóg jest z nami, jest także w Twojej drodze krzyżowej.
A ty tak lubisz sądzić,
Tak wiesz wszystko i wiesz lepiej.
Ten jest złodziejem, a ten zbójem – mówisz.
Ten jest dobry, a ten zły.
Ten bardziej, a ten mniej szlachetny.
Człowieku, skąd ty to wiesz?
Ze słabości ludzkiej?
Potknięć człowieczych?
Opinii sąsiada, który mylić się może?
Sądzisz z pozorów.
Niebezpiecznie sądzisz.
Prawdą jest, że słaby jest człowiek.
Prawdą jest, że upaść może;
Skłamać i ukraść nawet.
Serca nie znasz!
Nie znasz rozterek człowieczych,
Jego porażek i zwycięstw,
Jego intencji i płaczu, gdy grzeszy.
Doli człowieczej nie znasz!
Dlatego nie sądź!
Bo skrzywdzić możesz,
A wtedy ciebie osądzą!
Osądzą surowo za sąd nad bratem.
Dlatego „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.”